Kryształowe Jezioro[Zatoczka przy jeziorze] Opad gwiazd

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Zablokowany
Kat
Rasa:
Profesje:

[Zatoczka przy jeziorze] Opad gwiazd

Post autor: Kat »

Ciepły, wiosenny wieczór roztaczał pomarańcz zachodzącego słońca nad małym zaokrągleniem Kryształowego Jeziora, nad którym rozgrywała się okoliczna atrakcja, jaką było wesele młodej elfki z charyzmatycznym młodzieńcem, z tego co Kat usłyszał, pochodzącym z Menaos. Skończywszy pierwsze dania zaproszono wszystkich do tańca na w miarę równej polanie pośrodku zbiegowiska, by minstrele, umiejscowieni tuż przy samym brzegu, mogli porwać wszystkich do szaleńczych pląsów. Widoczność systematycznie spadała, jednak i na to znaleziono sposób - wokół ścieżki jaką obrał Kat podczas swojego patrolu rozstawiono długie pochodnie, dające w sumie bardzo nastrojowe światło. Mag sam nie uczestniczył w zabawach; trzymał go w obecnym miejscu obowiązek. W zasadzie nie chciał pakować się w dodatkową robotę podczas swojego wyjazdu z Danae, jednak uległ pod proszącym spojrzeniem panny młodej. Taki z niego był miętki typ.
Praca nie była skomplikowana - jako mag miał po prostu rozglądać się po okolicy pod kątem magicznym, by żadna nieprzyjemność nie przeszkodziła młodym chociaż w ten dzień; i bez tego mieli ciężko, gdyż nie pochodzili z rodzin bogatych, a Tregath przyjrzawszy się ich dłoniom domyślił się, że ciężka praca nie jest im obca. Za symboliczną kwotę - nie mówiąc pracodawcom jak bardzo - zgodził się mieć baczność na nieprzewidziane zjawiska. Ubrał swój bardziej odświętny frak, kończący się na wysokości kolan, wytarł skórzane trzewiki i zawiązał pod szyją biały szal; znak, po którym rozróżniano gości zaproszonych i tych, którzy wkręcili się na lewą nóżkę. Związał też włosy z tyłu głowy niebieską kokardą, gdyż innej nie miał jak podwędzić ze stołu.
Chadzając tu i tam dostrzegł, że świętowanie przyciąga całkiem sporą grupkę ciekawskich. Pomijając tych, którzy przywędrowali na swoich nogach, w wodzie dostrzegł wynurzające się od czasu do czasu wodne stworzenia. Rozróżniał dosyć sporo gatunków, jednak całkiem się zdziwił - co objawiło się uniesioną prawą brwią - gdy dostrzegł dziwne stworzenia, które może i były małe, sięgając Katowi zaledwie do kolan, jednak przybyły w sporej ekipie. Zastanawiał się, czy nie będzie musiał interweniować i niestety przegonić zbierające się zbiegowisko, jednak większość tylko patrzyła z niewielkiej odległości, czasem przyklaskując minstrelom. Goście nie pozostali na to bierni; przychodzili często na brzeg, a to rozmawiając z nowo przybyłymi, a to zanosząc im coś z jedzenia weselnego. Nie widząc specjalnego powodu by temu przeszkadzać, Kat delikatnie splótł ręce za plecami i ruszył dalej.
Uśmiechał się pod nosem. Nikt nie zdawał sobie tu specjalnej sprawy, że jako pseudo nekromanta nie nadaje się specjalnie do nadzorowania magicznego zbiegowiska, jednak robił najlepiej to co mógł - odtrącał ciągnącą od świata aurę śmierci. Światła od razu świeciły jaśniej, z wielu twarzy znikała długo chowana troska, a dźwięk od razu się ożywiał.
Odmówił kolejny raz dołączenia do kręgu tańczących, wymigując się wymyślonym obowiązkiem inkantacji bariery ochronnej czy innego ustrojstwa którego wymyślenie nazwy zajęło mu może z kilka sekund. Jak to miło, że języki, którymi mógł operować, w sporej większości były wymarłe. Nie musiał się nawet specjalnie starać, by "Zamrożone kartofle" brzmiały magicznie i tajemniczo.
Oddaliwszy się na niewielką odległość oparł się o drzewo, przeciągając ramiona ku górze.
- Szykuje się noc spadających gwiazd - mruknął pod nosem, przyglądając się niebu powolnie rozpalanym wieczornymi gwiazdami.
Ostatnio edytowane przez Tilia 8 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Powód: w Kryształowym Jeziorze raczej nie ma możliwości spotkania morskich stworzeń (zmieniłam na "wodne"), nie spotkalam się też z "żaboludźmi" w Alarni (zmieniłam na "dziwne stworzenia")
Aquiris
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Maie Kropli
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aquiris »

Tego dnia Aquiris nie miała zbyt wiele do roboty. Dzień był wyjątkowo spokojny, nikt nie pokusił się na zakłócanie tego naturalnego porządku, dlatego tez miała całkiem dobry humor. Większość dnia spędziła w Kryształowym Jeziorze, jej naturalnym środowisku, w którym czuła się naprawdę dobrze. Jedyne co miało wydarzyć się tego dnia, to wesele. Azure nie często miewała okazję by uczestniczyć w tak wzniosłym wydarzeniu, dlatego naprawdę cieszyła się, że będzie miała okazję zobaczyć szczęście innych osób. Nawet jeśli nie wszyscy wiedzieli o jej istnieniu, chciała mieć oko na całe wydarzenie, może nawet mogłaby zrobić coś wyjątkowego? Tak! To idealny pomysł!
Czas mijał całkiem przyjemnie, aż w końcu nastał moment, w którym nad jeziorem zebrali się goście i oczywiście młoda para. Wszyscy zdawali się być tacy szczęśliwi, weseli, chętni do zabawy. Nawet muzyka była skoczna i wesoła, co sprawiło, że Aquiris wręcz rwała się do tańca, ale nie chciała nikogo przestraszyć. W postaci małej żabki wyskoczyła na brzeg i odskoczyła kawałek , by w ukryciu przemienić się w małą, rudą wiewiórkę z puszystą kitą. Przez chwilę patrzyła na drugą stronę jeziora, na której odbywało się wesele. Śmiechy zadowolonych biesiadników niosły się aż tutaj. Zwierzątko niecierpliwie poruszyło kitą, po czym od razu ruszyło na około jeziora, by dotrzeć na brzeg pełen zabawy.
Rudzielec wspiął się na drzewo i bursztynowymi oczkami podziwiał tańce, słuchał muzyki, a kita sama trzepotała w rytm dobiegających tonów wesołych dźwięków.
- Mag. – dotarło do jej umysłu to jedno, wiele znaczące słowo. Wiewiórka rozejrzała się niecierpliwie, zastanawiając się gdzie jest ów człowiek, o którym wspomniały cicho szepczące rośliny.
Od razu przebiegła po gałęzi, po chwili przeskoczyła na kolejne drzewo i znowu rozejrzała się za osobnikiem z magicznymi zdolnościami. Pokonała w ten sposób kilka drzew, aż w końcu zatrzymała się na gałęzi jednego z nich i spojrzała w dół.
Jej bursztynowe oczka dostrzegły mężczyznę ubranego całkiem elegancko, ze związanymi włosami, wygodnymi butami… To musiał być on, bo jego aura była całkiem wyraźna, a Maie potrafiła ja odczytać. Jego aura nie należała do najprzyjemniejszych, krzyki, wrzaski i ten przejmujący smutek… Zupełnie zawróciły w głowie tak małemu stworzonku, które poruszyło szybko uszkami, zupełnie jakby chciał pozbyć się tych nieprzyjemnych odgłosów. Do tego czuła, że język zaczął się lepić do jej podniebienia, a w nosie nieprzyjemnie kręciło. Mała wiewiórka siedząca na gałęzi kichnęła tak gwałtownie, że straciła równowagę i rozpaczliwie drapiąc pazurkami, chciała uratować się przed upadkiem. To niestety było niemożliwe, stworzenie spadło z drzewa, wpadając wprost do krzaków znajdujących się obok maga.
Maie wygramoliła się z nich i potrząsnęła głową, teraz musiał ją widzieć, bo stała tuż obok niego, choć była zdecydowanie mniejsza. Jej bursztynowe oczka spojrzały na niego, a wąsiki poruszyły się szybko.
Kat
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kat »

Odwrócił się, słysząc podejrzany szelest liści. Zmrużył oczy, starając się przebić gęstwinę wzrokiem, jednak po chwili ustąpił, gdyż nagle znikome uczucie podrażniło jego zmysł magiczny. Mała wiewiórka wytoczyła się chwiejnym krokiem z wysokiej trawy, zaczynając się mu przyglądać. Teraz czuł to wyraźnie - emanację energii Życia, tak bardzo kontrastującej z jego domeną Śmierci. Nie wgłębiając się nawet w świat astralny założył, że nie jest to zwykłe zwierzątko.
- Spadły szybciej niż myślałem - dodał do swojego poprzedniego zdania, przyklękając przed rudym stworzonkiem. Uśmiechnął się lekko, przekręcając głowę na bok.
- Jesteś niezwykła, prawda? - zapytał. - Zresztą, co ja mówię. Nigdy nie spotkałem w swoim życiu kogoś mało ważnego. Nazywam się Kathleen, a ty? Jesteś magiem? A może innym stworzeniem? Duszkiem leśnym, zgadłem?
Przygryzł lekko wargę. Przyszło mu do głowy, że może właśnie rozmawiać z całkiem zwyczajną wiewiórką, która nasiąkła oczyszczoną przez Katha energią terenu, a on tylko daje otoczeniu kolejne powody, by uznać go za szaleńca. Postanowił zaryzykować i wyciągnął przed siebie rękę.
- Pokażesz mi swoją prawdziwą postać czy wolisz usiąść mi na ramieniu i przejść się ze mną? - zapytał w końcu. Gadam ze zwierzakami. Co dalej, chatka w wielkim dębie?, pomyślał.
Aquiris
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Maie Kropli
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aquiris »

Na początku nie bardzo chciała rozmawiać z nieznajomym magiem, bo nie do końca znała jego intencje. Dlatego udawała normalną wiewiórkę, która ot tak sobie chodzi tu i tam, odwróciła od niego pyszczek, że niby wcale nie rozumie tego co do niej mówił, ale mimowolnie jej uszy skierowały się w jego stronę, jak małe radary, które wyłapią każdy dźwięk.
Gdy zadał pytanie, przez chwilę nie wiedziała co powinna zrobić, w pewnym momencie podbiegła do jego dłoni i wyciągnęła w jej stronę pyszczek, wspierając się na przednich łapkach, a ogon poruszał się delikatnie, bo w tym momencie służył jej jako pomoc przy utrzymaniu równowagi. W pewnym momencie stworzonko podeszło trochę bliżej, a zaraz potem delikatnie wyciągnęło łapkę, by dotknąć palca mężczyzny, który przedstawił jej swoje imię.
Wiewiórka pozostając czujną, postanowiła wykorzystać swój dar. Kathleen mógł zobaczyć w swoich myślach coś, co nie pozwalało na wyparcie. Wizja małego stworzonka biegnącego ścieżką, a zaraz za nim mężczyzna, podążający śladem małego gryzonia. W ten sposób przekazała mu wiadomość, bo nie miała zamiaru przemieniać się w tym miejscu, bo co jakby ktoś zobaczył takie zjawisko? Nie wszyscy są oswojeni z magią i różnie na nią reagują.
W końcu Maie pod postacią zwierzątka zabrała łapkę i odsunęła się do maga, jej spojrzenie skupiło się na jego oczach, a zaraz potem zaczęła biec ścieżką, by oddalić się od miejsca, gdzie ktoś mógł zobaczyć zbyt wiele.
Aquiris szybko pokonała dosyć spory dystans, ścieżka zakręcała kilka razy, aż w końcu Maie trafiła na malutką polanę, gdzie uznała, że czas przybrać swoją postać, choć nie tę naturalną.
Delikatne światło otoczyło maleństwo, które zaczęło swoją przemianę. Wkrótce na polanie stała kobieta o długich, białych włosach, w stroju jakby była czarodziejką, choć tak nie było, po prostu bardzo lubiła tę formę, którą przyjęła.
Z lekkim uśmiechem na twarzy czekała na przybycie mężczyzny, który wyczuł w niej coś więcej, niż tylko zwykłe stworzenie.
Kat
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kat »

"Mam cię", pomyślał, patrząc jak stworzonko dotyka jego dłoni. Dla niego to był wystarczający dowód. Wtedy jednak dotarła do niego wizja.
Zamrugał oczyma, odpędzając z umysłu resztki obrazu. Czy ona właśnie...?
Podążył wzrokiem za odskakującą wiewiórką. Ewidentnie włożyła mu do głowy wizualizacje swoich myśli, chcąc, by podążył za nią w las. Zaintrygował go jej talent, tym bardziej, że zdawał się on całkiem podobny do jego. Umiejętność dawcy dopiero u niego raczkowała. Co jeśli po odpowiednim treningu też potrafił będzie przekazywać innym swoje myśli w formie obrazów?
Choćby z tego powodu, chociaż miał ich kilka, postanowił ruszyć za zwierzątkiem. Które ewidentnie zwierzątkiem nie było.


Stan Piney przyglądał się weselu, popijając co chwilę z ogromnego kufla trzymanego w prawej ręce. Szukając atrakcji zwrócił uwagę na wysokiego młodzieńca przyglądającego się małej rudej wiewiórce. Stan zamyślił się. W zeszłym roku upolował ich kilka, robiąc sobie z ich skór zacną czapkę. Była ona jednak już dość zużyta, przydałaby się nowa.
Zerknął ponownie w stronę długowłosego, po czym rozdziawił szeroko usta. Jeden z gości nasunął mu się na wzrok, jednak gdy przeszedł, nieznajomego już nie było w tym samym miejscu. Gorzej; w ogóle zniknął, jakby za sprawą dotknięcia czarodziejską różdżką. Piney spojrzał na zawartość kufla, po czym z kwaśną miną odłożył go na stół, rezygnując z dłuższego moczenia mordy w piwie.
W tym samym czasie Kat teleportował się coraz szybciej za mknącą wiewiórką. Już pierwszy skok, który przeniósł go w dal od wesela, odbił się na całym otoczeniu. Światła zamigotały i lekko przygasły, a na wielu twarzach odbił się cień ponurych myśli, które nagle napłynęły z powrotem do głów świętujących. Ścisnęło mu się na to serce, jednak wierzył w jakimś stopniu w Przeznaczenie; kto wie, czy to właśnie sam Los nie skrzyżował mu dróg z tą istotą?
Wstrzymał oddech, bezgłośnie materializując się za ściganą.
Była od niego prawie o głowę niższa, ale fakt ten nie zdziwił go; przywykł do tego, że wyróżnia się w całkiem wielu sferach wzrostem. Długie białe włosy, opadające swobodnie na ramiona przypominały mu włosy ludzi, którzy kąpali swoje dzieci w księżycowej wodzie, przez co ich głowy roztaczały wokół siebie prawie że anielskie aureole. Nosiła szaty godne czarodziejki z loży królewskiej, co jednak kłóciło się z ich obecnym położeniem. Bardzo ciężko byłoby utrzymać czystość takiego ubrania. Chyba że...
Otworzył umysł, chwytając uczucie aury stojącej przed nim kobiety. Wyczuł jednocześnie zapach ozonu bijący od niego; tyle wyładowań magicznych naraz zaczęło tworzyć lekkie anomalie. Oczy błyskały mu od natężonej magii.
- Więc jesteś duszkiem, wiewióreczko? - zapytał, przerywając wyczekujące milczenie towarzyszki.
Aquiris
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Maie Kropli
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aquiris »

Kobieta zwróciła swe oblicze w kierunku mężczyzny, na jej ustach widniał lekki uśmiech. Wszystko wskazywało na to, że przekazanie swoich myśli wyszło jej całkiem dobrze. Maie przyjrzała się mu uważnie, teraz mogła lepiej odczytać to kim tak naprawdę jest Kathleen.
- Witaj, Kathleen. – powiedziała przyjemnym dla ucha głosem, lekko skinęła przy tym głową.
- Duszkiem nie jestem, chociaż jesteś całkiem blisko poprawnej odpowiedzi. – dodała po chwili, nie ruszając się z miejsca, w którym stała.
- Jestem Maie, Maie Kropli. – wyjaśniła mu, miała niemal pewność, że ktoś taki jak on będzie wiedział co to za rasa, a jeśli nie? Nic nie stało na przeszkodzie by wyjaśnić mu to i owo.
- Potrafię przyjmować postacie przeróżnych zwierząt, roślin, obecna nie jest też moją naturalną formą, ale należy do tych ulubionych. – powiedziała spokojnie, ciepłym tonem głosu, tak naprawdę nigdy nie była z góry nastawiona wrogo do danej osoby, wszystko mogło zmienić się gdy takowa da powód do tego, by tak było.
- Mam na imię Aquiris, miło cię poznać Kathleen. – uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Dlaczego nie bawisz się na tym weselu? Nie lubisz tańczyć? Większość gości wydaje się być zadowolona. Masz tutaj jakąś misję do wykonania, prawda? – zapytała go, może nieco z ciekawości, ale w żadnym wypadku nie było to złośliwe.
Kobieta powoli podeszła do niego, nadal przyglądając się mu uważnie, jakby szukając najdrobniejszej informacji na temat jego postaci.
- Jesteś czarodziejem, mam rację? – zerknęła mu w oczy, lecz był oto tylko chwilowe spojrzenie.
- Twoja magia jest zdecydowanie inna niż moja. Posługujesz się… Magią śmierci? – zaczęła czytać go jak otwartą księgę, choć i tak wielu informacji nie była w stanie wydobyć, ale to raczej kwestia czasu, czyż nie?
- Masz całkiem ciekawą aurę, choć przyznam szczerze, momentami jest przerażająca. – uśmiechnęła się nieznacznie, co mogło być dowodem na to, że nie chciała być niemiła.
- Właśnie przez tę aurę spadłam z drzewa. - zaśmiała się cicho.
Kat
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kat »

- Maie... To by wiele wyjaśniało - odparł, pochylając się lekko. Zdążył się zorientować, że Aquiris potrafi z niego dużo wyciągnąć, nawet wbrew jego woli; Starał się, by jak najwięcej myśli zachować tylko dla siebie. Miał pewną awersję lub tak zwany dystans do jej rasy. Dawno temu przebywał trochę wśród Maie, potocznie zwanych wtedy wróżkami. Ich problemem było to, że faktycznie nie miały swojej określonej formy, co skutkowało raz, że niestabilną na dłuższy okres psychiką, a dwa... No, przyznajcie się, kto z was ufałby oczom zdając sobie sprawę, że nie są prawdziwe?
Postanowił zachować to jednak dla siebie; niestabilna kłótnia mogłaby spowodować przerwanie kontroli nad jego magią. Niespecjalnie chciał zobaczyć falę śmierci wszystkiego w promieniu kilometra. Ostatni raz dało mu to dużo do myślenia.
- To jeden z powodów - powiedział, odpowiadając na zadane pytanie. - Choć sam bym tego misją nie nazwał. Misja oznacza wielki cel, ja go tu nie mam. Znam większość tańców z przestrzeni ostatnich stu lat, może i to lubię, jednak na to trzeba mieć czas.. i partnera - wykrzywił lekko usta w złudzeniu uśmiechu. - Owszem, jestem... Jak to nazywacie, czarodziejem. Mógłbym ci wyłożyć kilka dowodów jak błędne jest to określenie, ale obecnie nie ma to już takiego znaczenia. Znam domenę śmierci w o wiele większym stopniu niż bym chciał.
Zastanowił się chwilę, po czym zdecydował się ujawnić coś więcej. Z zasady nie ukrywał nic przed innymi. Po prostu nie było okazji rozwijać tematu.
- Wiesz, dlaczego ta aura mogła cię powalić? - zapytał, dosadnie nie oczekując odpowiedzi. Zaczął rozpinać górę fraku. - Ponieważ jest bardzo wyrazista. Nie wszyscy takie mają, a tym bardziej użytkownicy innych magii. Żeby w pełni zrozumieć czarostwo Śmierci - rozpiął koszulę. - Trzeba samemu jej zaznać.
Odsłonił lewą część swojej klatki piersiowej. W okolicach serca, odznaczając się ciemnym, zakrzepłym kolorem, widniały dwie rany, wyglądające na stare, jednak bardzo głębokie.
- Rozmawiasz z osobą, która już dwa razy była martwa - dodał cicho, obserwując reakcję Maie. - Dwa razy byłem po tamtej stronie, ucząc się rzeczy, które z trudnością przychodzą żywym. Każda z tych podróży zostawiła ślad na moim ciele i na mojej aurze. Dlatego mogła wydać ci się bardziej przerażająca i przytłaczająca niż inne.
Zaległa niezręczna cisza. Kat z powrotem zapiął swoje ubranie, po czym strzepnął nieistniejący kurz z rękawa.
- Co jednak ciebie sprowadza w te strony? - zapytał, zaczynając przechadzać się tu i z powrotem. - Stereotyp magicznego lasu zamieszkanego przez wróżki jest aż tak prawdziwy?
Aquiris
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Maie Kropli
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aquiris »

Maie uśmiechnęła się lekko, po czym nieco przekrzywiła głowę w bok, przyglądając się uważnie mężczyźnie.
- A co takiego może wyjaśnić to kim jestem? – zapytała z ciekawością, choć przypuszczała, że słowa tyczyły się zmiany formy, zdolności magicznych czy czytania aury, z czego skorzystała niemal od razu.
Na słowa dotyczące tańca, Aquiris uśmiechnęła się nieco szerzej.
- Ja uwielbiam tańczyć, zawsze korzystam z okazji ku temu. Ale dziś nie chciałam wychylać się, choć jak widzisz, wcale to nie wyszło. Powinieneś skorzystać póki masz ku temu szansę. Takie wesela nie zdarzają się często w tych stronach. – powiedziała spokojnym tonem głosu.
- Twoje zadanie polega na pilnowaniu tego miejsca, a raczej biesiadujących gości, prawda? – zapytała jeszcze, po czym rozejrzała się, tak naprawdę w tych okolicach nie było niczego strasznego, ale jak wiadomo, wszelkie skupiska ludzi, elfów czy innych istot, mogą wydać się ciekawe dla rabusiów i innych bandytów.
Uwagę od jej rozmyślań oderwały słowa mężczyzny, które dotyczyły magii. Azure wyczuła to czym potrafi władać, musiała przyznać, że nieczęsto ma okazję spotykać istoty z talentem do akurat tej dziedziny.
- Niż byś chciał? Co to oznacza? – zapytała trochę zaskoczona tajemniczością tych słów. Jednak na odpowiedź nie musiała zbyt długo czekać. Mężczyzna po chwili zastanowienia, postanowił podzielić się z nią pewnymi dowodami, które świadczyły o tym, dlaczego ta dziedzina magii jest u niego tak silna.
Maie stała przed nim, nawet nie odpowiadała na jego pytania, lecz gdy rozpiął koszulę, a jej oczom ukazały się stare rany, jej usta otworzyły się nieco, a spojrzenie zdradzało w jakim szoku w tym momencie jest.
- Jak to możliwe? – zapytała nie potrafiąc ukryć zdziwienia. Nawet zrobiła trzy kroki w jego kierunku, chcąc przyjrzeć się ranom.
- Nie możesz tego uleczyć? Próbowałeś korzystać z pomocy kogoś, kto zna się na tym? – odezwała się jeszcze i zamilkła, nie chcąc wchodzić za bardzo w jego życie.
Po chwili niezręcznej ciszy, Kathleen zadał jej pytanie, które trochę ją rozbawiło.
- Kryształowe Jezioro to miejsce, w którym się zrodziłam. To mój dom, dlatego tutaj jestem. – powiedziała z uśmiechem.
- Czasem podróżuję, ale nie jestem taka jak inne Maie, to znaczy… Po prostu muszę mieć dostęp do wody, jeśli zbyt długo go nie mam… - westchnęła cicho, bo niepotrzebnie zdradziła sposób na jej unicestwienie.
- Nieważne. Może masz ochotę spędzić trochę czasu bliżej biesiadujących? Skoro lubisz tańczyć… - zerknęła niepewnie w jego stronę.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Nieznajoma persona obserwująca dwójkę nietypowych gości, wcale nie wyglądała jak ktoś, kto ma dobre zamiary. Wkrótce na biesiadzie wybuchło zamieszanie. Mężczyzna okazał się najemnikiem, którego zadaniem było schwytanie magicznych istot. Wyposażony w specjalne przyrządy i magiczne talizmany, mające pomóc w odkrycie prawdziwego oblicza danej istoty, szybko dotarł do Czarodzieja i Maie.
Po całkiem sporym zamieszaniu, oboje rozdzielili się, Maie uciekła pod postacią ptaka, w najdalszą część lasu, by tam znaleźć bezpieczne schronienie, Kat po drobnej potyczce ze słabo doświadczonym łowca, wykaraskał się z niepotrzebnych kłopotów. Na koniec postarał się zadbać, by dalsza część wesela obyła się bez nieprzyjemnych incydentów, by później skupić się na własnych zadaniach.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości