Uszata spojrzała czule na Cornoctisa i uśmiechnęła się do niego widząc, że jego negatywne emocje szybko się ulotniły. Czyżby tak właśnie dział na niego dotyk ukochanej osoby? Raena dala mu jeszcze buziaka w policzek, ale potem... Cała miła sytuacja uległa diametralnej zmianie.
- Kaila? - dziewczyna odezwała się do Elfki, kiedy coś działo się z nią nie tak. Nie do końca rozumiała o co chodzi, ale stan Kaili zdawał się pogarszać z sekundy na sekundę.
- Kaila! - podbiegła do dziewczyny i dotknęła czoła Elfki.
- Niedobrze. - powiedziała do siebie, wkrótce i Smok podszedł w naturalnej postaci i próbował ochłodzić nieco rozpalone ciało ich towarzyszki.
- Ares, wiesz co to może być? - zapytała wilka i zanim jeszcze odpowiedział, podbiegła do jeziora, by nabrać nieco wody i rozrobić z ziołami.
Po chwili wróciła i zwilżyła mieszanką usta Elfki, by wkrótce pozbyć się odrobiny gorączki w naturalny sposób.
- Oby to pomogło. - zerknęła na smoka, po czym lekko wtarła mieszaninę w parę odsłoniętych miejsc na ciele Kaili.
Potem Uszata zmieniła pozycję na wygodniejszą i dotknęła brzucha oraz czoła dziewczyny, po czym wykorzystując swoją magię, próbowała wzmocnić działanie leków i odgonić to co złe, by przywrócić zdrowie Elfce.
Kryształowe Jezioro ⇒ [Jezioro] Nowy Rozdział
- Raena
- Szukający Snów
- Posty: 188
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Królikołak
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Ares leżał koło swojej nieprzytomnej pani patrząc na nią smutno. Raena zapytała go o powód takiego zachowania elfki.
-Jeśli wspomniała wcześniej swoją przeszłość… To może być to… - powiedział jakby sam do siebie zmartwiony wilk. Lecz szybko się zreflektował i spojrzał na uszatą.
-Gdy Kaila opuściła swój zniszczony dwór często narzekała na ból głowy. Nie pomagały żadne zioła, ani czary, a czarodziejki nie mogły nic wyczuć. W rok od śmierci rodziny Kaili zdarzyło się to, co tu. To znaczy… Kaila zaczęła boleć głowa, potem zemdlała i przez następny dzień miała lekką gorączkę. – ciągnął wilk smutno – Przez ostatni rok nic się nie działo… Albo Kaila nie chciała mnie martwić. Jednak nigdy nie było tak źle jak teraz.
-Najlepiej to przeczekać. I zrobić jej okład z ziół. Do jutra powinno jej przejść, a jeśli nie to coś wymyślimy – dodał Ares.
Kaila dalej się nie budziła, chociaż zioła nieco uspokoiły jej oddech. Uspokoiły jednak nie osłabiły gorączki. Na jej czoło wystąpiły kropelki potu, a sama jej skóra była tak ciepła, że parzyła przy dłuższym trzymaniu. Elfka nie słyszała niczego z zewnątrz. Czuła tylko przejmujący chłód, oraz ból całego ciała. Nagle czarna ściana się osunęła i Kalia zaczęła… widzieć. Zaczęła widzieć płonące ściany jej domu. Wbiegła do pokoju, jednak widziała tylko zwęglone części sukni jej matki.
-Mamo! – krzyknęła przez łzy. Zobaczyła jak pod przywaloną kolumną leży jej siostra. Wpatrywała się w nią z istnym przerażeniem w oczach. Jej wargi poruszyły się nie wydając żadnego odgłosu. Jednak Kaila wyczytała w tych ruchach swoje imię. Nagle to poczuła. Jej ciało dosłownie płonęło żywcem. Spojrzała na swoje ręce pokryte ogniem, jej szata paliła się zadając ogromny ból. Elfka krzyknęła rozdzierająco z bólu i rozpaczy. Próbowała zedrzeć z siebie szatę, lecz nic nie mogła zrobić spalonymi rękoma. Upadła krztusząc się od dymu i czując jak języki ognia pożerają ją bezlitośnie. Nagle z drugiego końca korytarza usłyszała upiorny śmiech. Ledwo podnosząc głowę zobaczyła czarodzieja, którego twarz skrywał kaptur płaszcza. Koło niego ogień zbierał się najbardziej jednak jego szata nie płonęła.
-Ty… - wyszeptała z trudem Kaila patrząc z nienawiścią na upiorny uśmieszek maga. Po omacku chwyciła za swój łuk, który jakimś cudem jeszcze nie spłonął. Jednak jej dłonie, całe płonące nie zdołały nawet go unieść. Czarodziej na ten widok zaśmiał się bardziej i zniknął w dymie. A Elfka dalej płonęła. Chciałaby ten ból wreszcie zniknął. By zemdlała. Chciała zrobić cokolwiek, by tylko nie słyszeć krzyków przerażenia służby, wołania jej siostry. By nie czuć tego bezlitosnego ognia…
-Jeśli wspomniała wcześniej swoją przeszłość… To może być to… - powiedział jakby sam do siebie zmartwiony wilk. Lecz szybko się zreflektował i spojrzał na uszatą.
-Gdy Kaila opuściła swój zniszczony dwór często narzekała na ból głowy. Nie pomagały żadne zioła, ani czary, a czarodziejki nie mogły nic wyczuć. W rok od śmierci rodziny Kaili zdarzyło się to, co tu. To znaczy… Kaila zaczęła boleć głowa, potem zemdlała i przez następny dzień miała lekką gorączkę. – ciągnął wilk smutno – Przez ostatni rok nic się nie działo… Albo Kaila nie chciała mnie martwić. Jednak nigdy nie było tak źle jak teraz.
-Najlepiej to przeczekać. I zrobić jej okład z ziół. Do jutra powinno jej przejść, a jeśli nie to coś wymyślimy – dodał Ares.
Kaila dalej się nie budziła, chociaż zioła nieco uspokoiły jej oddech. Uspokoiły jednak nie osłabiły gorączki. Na jej czoło wystąpiły kropelki potu, a sama jej skóra była tak ciepła, że parzyła przy dłuższym trzymaniu. Elfka nie słyszała niczego z zewnątrz. Czuła tylko przejmujący chłód, oraz ból całego ciała. Nagle czarna ściana się osunęła i Kalia zaczęła… widzieć. Zaczęła widzieć płonące ściany jej domu. Wbiegła do pokoju, jednak widziała tylko zwęglone części sukni jej matki.
-Mamo! – krzyknęła przez łzy. Zobaczyła jak pod przywaloną kolumną leży jej siostra. Wpatrywała się w nią z istnym przerażeniem w oczach. Jej wargi poruszyły się nie wydając żadnego odgłosu. Jednak Kaila wyczytała w tych ruchach swoje imię. Nagle to poczuła. Jej ciało dosłownie płonęło żywcem. Spojrzała na swoje ręce pokryte ogniem, jej szata paliła się zadając ogromny ból. Elfka krzyknęła rozdzierająco z bólu i rozpaczy. Próbowała zedrzeć z siebie szatę, lecz nic nie mogła zrobić spalonymi rękoma. Upadła krztusząc się od dymu i czując jak języki ognia pożerają ją bezlitośnie. Nagle z drugiego końca korytarza usłyszała upiorny śmiech. Ledwo podnosząc głowę zobaczyła czarodzieja, którego twarz skrywał kaptur płaszcza. Koło niego ogień zbierał się najbardziej jednak jego szata nie płonęła.
-Ty… - wyszeptała z trudem Kaila patrząc z nienawiścią na upiorny uśmieszek maga. Po omacku chwyciła za swój łuk, który jakimś cudem jeszcze nie spłonął. Jednak jej dłonie, całe płonące nie zdołały nawet go unieść. Czarodziej na ten widok zaśmiał się bardziej i zniknął w dymie. A Elfka dalej płonęła. Chciałaby ten ból wreszcie zniknął. By zemdlała. Chciała zrobić cokolwiek, by tylko nie słyszeć krzyków przerażenia służby, wołania jej siostry. By nie czuć tego bezlitosnego ognia…
- Cornoctis
- Zsyłający Sny
- Posty: 300
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Lodowy Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Przestał dmuchać mroźnym powietrzem na Kailę, gdy Raena zaczęła leczyć ją swoją magią. Poczuł ogromne zmęczenie, przez te wszystkie zamiany między ludzką, a smoczą postacią i w tym momencie nawet gdyby chciał nie będzie w stanie się zmienić, ani użyć magii.
- Na tym się kończą moje możliwości, mam nadzieję, że wyzdrowieje. Mogłem tak na nią nie krzyczeć. - westchnął smutno i spojrzał się raz na Uszatą, raz na elfkę. W pewnym momencie dotarły do niego pewne bodźce magiczne i fizyczne. Słyszał dźwięki i czuł aurę, a raczej aury... mnóstwo aur. W pewnym momencie wszystko co fizyczne ucichło i teraz tylko wyczuwał emanację tych istot, wyczuwał w nich elfy choć mogli się ukrywać. Jego czujność wyostrzyła się.
- Coś mi tu nie gra. - powiedział rozglądając się czujnie i spokojnie. Nagle w jego stronę poleciała pojedyncza strzała, która odbiła się od jego twardych łusek, a zaraz za nią wyłonił się czyiś głos
- Ty durniu! Czemu zaatakowałeś smoka! - po tym chwila przerwy i pojawiło się dokończenie po głośnym westchnięciu - Chyba musimy się ujawnić. -.
I z lasu wyszła spora grupa wędrownych elfów, na których czele stał młodszy osobnik, uzbrojony w cztery miecze. Po jego lewej stronie stał starszy elf, który widocznie parał się magią, a po prawej była kobieta, lecz nie elfka, a człowiek. Reszta nie była aż taka istotna, zwykłe pionki w tej grupie. Starszy wyszedł przed szereg i ukłonił się Cornoctisowi.
- O Pradawny, przepraszamy, że zakłócamy twój spokój. Jesteśmy tylko wędrowną grupą elfów, choć trafniejsze by było określenie, mieszaniną ras. Nie będziemy zakłócać twego spokoju lecz poza mną nikt z mojej grupy nie widział nigdy smoka, pozwólmy im nacieszyć się tym momentem. -
- Jestem Meltras - przedstawił się starszy.
- To mój syn Keal - wskazał na elfa z czterema mieczami.
- A ta młoda dama to Cathia, dołączyła do nas niedawno i jest człowiekiem. - wskazał na kobietę po prawej od swojego syna.
Smok stał zapatrzony w elfy i nie wiedział co powiedzieć. W jego oczach było widać zdziwienie.
- Na tym się kończą moje możliwości, mam nadzieję, że wyzdrowieje. Mogłem tak na nią nie krzyczeć. - westchnął smutno i spojrzał się raz na Uszatą, raz na elfkę. W pewnym momencie dotarły do niego pewne bodźce magiczne i fizyczne. Słyszał dźwięki i czuł aurę, a raczej aury... mnóstwo aur. W pewnym momencie wszystko co fizyczne ucichło i teraz tylko wyczuwał emanację tych istot, wyczuwał w nich elfy choć mogli się ukrywać. Jego czujność wyostrzyła się.
- Coś mi tu nie gra. - powiedział rozglądając się czujnie i spokojnie. Nagle w jego stronę poleciała pojedyncza strzała, która odbiła się od jego twardych łusek, a zaraz za nią wyłonił się czyiś głos
- Ty durniu! Czemu zaatakowałeś smoka! - po tym chwila przerwy i pojawiło się dokończenie po głośnym westchnięciu - Chyba musimy się ujawnić. -.
I z lasu wyszła spora grupa wędrownych elfów, na których czele stał młodszy osobnik, uzbrojony w cztery miecze. Po jego lewej stronie stał starszy elf, który widocznie parał się magią, a po prawej była kobieta, lecz nie elfka, a człowiek. Reszta nie była aż taka istotna, zwykłe pionki w tej grupie. Starszy wyszedł przed szereg i ukłonił się Cornoctisowi.
- O Pradawny, przepraszamy, że zakłócamy twój spokój. Jesteśmy tylko wędrowną grupą elfów, choć trafniejsze by było określenie, mieszaniną ras. Nie będziemy zakłócać twego spokoju lecz poza mną nikt z mojej grupy nie widział nigdy smoka, pozwólmy im nacieszyć się tym momentem. -
- Jestem Meltras - przedstawił się starszy.
- To mój syn Keal - wskazał na elfa z czterema mieczami.
- A ta młoda dama to Cathia, dołączyła do nas niedawno i jest człowiekiem. - wskazał na kobietę po prawej od swojego syna.
Smok stał zapatrzony w elfy i nie wiedział co powiedzieć. W jego oczach było widać zdziwienie.
- Raena
- Szukający Snów
- Posty: 188
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Królikołak
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Raena poddała się w końcu, przestając używać magii, która jedynie łagodziła to co się działo, a nie usuwała tego zupełnie. Spojrzała na Aresa, który mówił co może być przyczyną takiego zachowania, a że dawno takie coś nie miało miejsca...
- To nie Twoja wina Smoku... - westchnęła i spojrzała na Cornoctisa, który chciał wziąć całą winę na siebie. Uszata spojrzała na Kaili, po czym dotknęła znowu jej czoła. Zdawało się też, że dziewczyna ma koszmary...
- Nie wiem co robić.. - powiedziała do Aresa, trochę zmartwionym tonem.
Raena spojrzała zaskoczona an Smoka, kiedy ten powiedział ,ze coś tutaj nie pasuje... I miał rację, ona sama zignorowała to co docierało do jej uszu, choć ludzka postać sprawiała, że jej zmysły były nieco przytępione.
Dziewczyna zerwała się, od razu sięgając po łuk i strzałę, kiedy przybyli zwyczajnie ich zaatakowali. Jednak słowa jakie padły potem, zupełnie zdezorientowały Uszatą.
- Rozumiesz coś z tego? - zapytała Smoka, nieco opuszczając łuk.
Wędrowcy wyszli z ukrycia i okazało się, że wcale nie mają takich złych zamiarów, jak mogło się wydawać. Do tego w tym, że nie będzie problemów, utwierdziło ją to, że odnieśli się z takim szacunkiem do jej ukochanego.
- A więc nie mamy kolejnych kłopotów. - powiedziała pod nosem i postanowiła odłożyć swoją broń. Korzystając z tego, że Cornoctis wywołał taki zachwyt.
- Ja jestem Raena. - Uszata skłoniła się lekko, spojrzała na Smoka wzrokiem, że pozostawia mu pole działania, a sama przysiadła przy Elfce, z którą wciąż nie było dobrze.
Alven wyszedł zza krzaczka i usiadł obok elfki, czuł również, że wydarzyło się coś nowego, dlatego miał zamiar być blisko swoich opiekunów.
- To nie Twoja wina Smoku... - westchnęła i spojrzała na Cornoctisa, który chciał wziąć całą winę na siebie. Uszata spojrzała na Kaili, po czym dotknęła znowu jej czoła. Zdawało się też, że dziewczyna ma koszmary...
- Nie wiem co robić.. - powiedziała do Aresa, trochę zmartwionym tonem.
Raena spojrzała zaskoczona an Smoka, kiedy ten powiedział ,ze coś tutaj nie pasuje... I miał rację, ona sama zignorowała to co docierało do jej uszu, choć ludzka postać sprawiała, że jej zmysły były nieco przytępione.
Dziewczyna zerwała się, od razu sięgając po łuk i strzałę, kiedy przybyli zwyczajnie ich zaatakowali. Jednak słowa jakie padły potem, zupełnie zdezorientowały Uszatą.
- Rozumiesz coś z tego? - zapytała Smoka, nieco opuszczając łuk.
Wędrowcy wyszli z ukrycia i okazało się, że wcale nie mają takich złych zamiarów, jak mogło się wydawać. Do tego w tym, że nie będzie problemów, utwierdziło ją to, że odnieśli się z takim szacunkiem do jej ukochanego.
- A więc nie mamy kolejnych kłopotów. - powiedziała pod nosem i postanowiła odłożyć swoją broń. Korzystając z tego, że Cornoctis wywołał taki zachwyt.
- Ja jestem Raena. - Uszata skłoniła się lekko, spojrzała na Smoka wzrokiem, że pozostawia mu pole działania, a sama przysiadła przy Elfce, z którą wciąż nie było dobrze.
Alven wyszedł zza krzaczka i usiadł obok elfki, czuł również, że wydarzyło się coś nowego, dlatego miał zamiar być blisko swoich opiekunów.
- Cornoctis
- Zsyłający Sny
- Posty: 300
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Lodowy Smok
- Profesje:
- Kontakt:
Młodszy elf, dowódca, jedynie parsknął gdy jego ojciec wyrażał swój szacunek Pradawnemu, stanął z założonymi rękoma.
- Witajcie, ja się zwę Cornoctis. Nie musicie się tak oficja... - smok nie dokończył swej wypowiedzi, bo młodszy gwizdnął mocno w palce. Zwrócił się do swoich
- Po co klękacie przed tym gadem? Czemu wielbicie taką bestię? Czy nie lepiej by było jakbyśmy go zabili i sprzedali jego głowę? Razem dalibyśmy radę, a pieniądze się przydadzą! - po tych słowach uniósł jeden miecz ku górze, ale nikt nie odpowiedział. Cornoctis głośno się zaśmiał
- Naprawdę chcesz rzucić się na mnie sam? Bo widzę, że twoi ludzie nie palą się do tego. - uśmiech na jego pysku był naprawdę szeroki. Spojrzał się na starego elfa, bo młody jakby zdemotywowany wymamrotał coś pod nosem i udał się pod drzewo.
- Chciałbym z wami zostać chwilę, lecz mi i Raenie się śpieszy. Jest z nami elfka, która straciła przytomność i ma gorączkę. Nie dajmy rady jej wyleczyć. - zwrócił wzrok na Kailę.
- Zajmijcie się nią proszę. - Cornoctis rzekł spoglądając w oczy starcowi, który tylko kiwnął głową i udał się na pomoc elfce. Smok już bez słowa pomógł wsiąść na siebie, a raczej sam ją na siebie wsadził.
- Wybacz, ale lećmy już stąd. Oni się nią dobrze zajmą. - rzekł cicho i spokojnie po czym wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku Danae.
- Elfce nic nie zrobią, ale mnie mogą chcieć skrzywdzić. Prędzej, czy później przywódca, by namówił swoich na walkę. - dodał gdy byli już w powietrzu, wystarczająco daleko od elfów, by ich nie słyszeli.
Ciąg Dalszy: Cornoctis, Raena
- Witajcie, ja się zwę Cornoctis. Nie musicie się tak oficja... - smok nie dokończył swej wypowiedzi, bo młodszy gwizdnął mocno w palce. Zwrócił się do swoich
- Po co klękacie przed tym gadem? Czemu wielbicie taką bestię? Czy nie lepiej by było jakbyśmy go zabili i sprzedali jego głowę? Razem dalibyśmy radę, a pieniądze się przydadzą! - po tych słowach uniósł jeden miecz ku górze, ale nikt nie odpowiedział. Cornoctis głośno się zaśmiał
- Naprawdę chcesz rzucić się na mnie sam? Bo widzę, że twoi ludzie nie palą się do tego. - uśmiech na jego pysku był naprawdę szeroki. Spojrzał się na starego elfa, bo młody jakby zdemotywowany wymamrotał coś pod nosem i udał się pod drzewo.
- Chciałbym z wami zostać chwilę, lecz mi i Raenie się śpieszy. Jest z nami elfka, która straciła przytomność i ma gorączkę. Nie dajmy rady jej wyleczyć. - zwrócił wzrok na Kailę.
- Zajmijcie się nią proszę. - Cornoctis rzekł spoglądając w oczy starcowi, który tylko kiwnął głową i udał się na pomoc elfce. Smok już bez słowa pomógł wsiąść na siebie, a raczej sam ją na siebie wsadził.
- Wybacz, ale lećmy już stąd. Oni się nią dobrze zajmą. - rzekł cicho i spokojnie po czym wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku Danae.
- Elfce nic nie zrobią, ale mnie mogą chcieć skrzywdzić. Prędzej, czy później przywódca, by namówił swoich na walkę. - dodał gdy byli już w powietrzu, wystarczająco daleko od elfów, by ich nie słyszeli.
Ciąg Dalszy: Cornoctis, Raena
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości