Wrzosowa PolanaPosępna Polana

Miejsce gdzie krzyżują się drogi elfów, druidów, rusałek i magów... Pradawne schronienie aniołów, które płaczą tylko złotymi łzami pokrywając trawę lśniąca rosa. Położone z dala od zgiełku miast, gwaru karczm i targowisk. Tu spotykają się istoty przyjazne wszystkiemu co żyje. Otoczone zewsząd wysokimi jodłami, porośnięte wrzosami miejsce, gdzie za posłanie służą dywany z mchu i kwiatów.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Posępna Polana

Post autor: Alinsa »

Nastał czas, w którym pieniądze się skończyły. Wampirzycy zostało kilka opcji do wyboru. Wykroczenia i kradzieże prędzej czy później spotkałyby się z konsekwencjami w postaci straży miejskiej. Alinsa musiała znaleźć sobie jakąś robotę. Nie pragnęła jednak utrzymywać się z "najstarszego fachu", który był na dzisiejsze czasy nazbyt popularnym zajęciem dla innych młodych elfek podobnej urody. Mimo iż była nieumarła, bała się chorób wenerycznych.
Wyszukana praca zmusiła ją do opuszczenia Kryształowego Królestwa. Za namową alchemika, zapuściła się w jedną z najpaskudniejszych i najciemniejszych części lasu.

***

Alinsa stała na środku polany w Szepczącym Lesie. Niezbyt dobre miejsce na postój, ale jedyne, gdzie mogła się zatrzymać, chcąc być jak najdalej od wścibskich oczu i tych, którzy najchętniej widzieliby ją martwą, a – jak na jedną z miejscowych wampirzycy tych krain przystało – wrogów miała więcej, niż włosów na głowie. Jak głosiły plebejskie opowieści, w lesie grasuje zła wampirzyca. Samą Elfkę nawet cieszył fakt, iż używa się jej autorytetu, aby zmotywować niesforne dzieci do posłuszeństwa.
Uznała jednak, że tym razem może być spokojna – nie powinna natrafić na żadne zasadzki, bo nikt nie wiedział, jaką drogę powrotną do miasta obrała. Robota została już wykonana. Elfka pochylała się nad swoim rumakiem, Pędzącym, poprawiając siodło. Wyginała się kusząco do tyłu, nie wierzyła, że ktoś mógł ją obserwować. Wampirzyca odeszła od konia i podniosła z trawy jakiś ciężki przedmiot: ucięty łeb harpii. Puste oczodoły, przypominająca dziób paszczęka pełna ostrych jak brzytwa kłów i długi rozwidlony język, który zwisał teraz z pyska bezwładnie. Dziewczyna miała przywieźć to do miasta, ponoć jakiś czarodziej chciał za to dużo zapłacić.
Usłyszała jakiś szelest. Wiedziała, że to nie zwierzę, żadne zwierzęta nie zapuszczają się na Posępną Polanę. Wojowniczka spojrzała dookoła po kręgu wierzb, który otaczał polanę i uśmiechnęła się ponuro. Pewnie wyczulony słuch ją oszukał – w to miejsce nie zapuszczał się żaden rozsądny człowiek. Zdobyła już głowę bestii, więc nic już nie trzymało jej w tym miejscu. Truchło potwora leżało martwe klika metrów obok, a padlinożerne ptaki gromadziły się na pobliskich drzewach.
Miała już ruszać po zapłatę, jednak spojrzawszy na niebo, postanowiła przeczekać słoneczne popołudnie. Alinsa ubrana była w swoją skórzaną zbroję, która chroniła ją przed słońcem.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Koń gniótł pod kopytami ściółkę oraz gałązki krocząc w kierunku obranym przez Bariusa. Las, niespokojny i gęsty nie był tym co kopytne zwierze lubiło najbardziej, ale Malika nie miała wielkiego wyboru. Mężczyzna przypatrywał się już od jakiegoś czasu ptakom lubującym się w mięsie, krążącym w dość jasno określonej okolicy skupiając się w jednym miejscu. Wiedziony ciekawością tropiciela postanowił to sprawdzić. Takie wędrówki były dla niego chlebem powszednim i nie lękał się niebezpieczeństw. Coś tam słyszał o opowieściach o złych wąpierzach, wilkołakach i innych straszydłach, ale nie brał ich na poważnie, bowiem każdy region i każda wioska dysponowała własnym panteonem rozmaitych biesów i nieszczęść czyhających na niczego nieświadomych podróżnych zapuszczających się rzekomo na zapomniane przez bogów i ludzi terytoria tych istot. Kilka razy zdarzyło się faktycznie napotkać stwora wiernie pasującego do określonego wzorca, ale były to sytuacje tak rzadkie i wyjątkowe, że w ogólnym rozrachunku Barius zapominał o podobnych historiach jeszcze szybciej niż zdołał je usłyszeć. Bajania karczmarskich gawędziarzy ciekawiły ciemną dziatwę wieśniaków, ale dla ludzi, którzy dużo wędrowali stanowiły raczej kiepską rozrywkę. O wiele lepszym było dowiedzieć cię o grasujących na szlakach handlowych szajkach rabusiów, okolicznych rebeliach i wojnach pomiędzy królestwami, te informacje bowiem faktycznie mogły uratować czyjeś życie.

Las stopniowo rzedł, dając popołudniowym promieniom harcować pośród listowia, co było dla mężczyzny całkiem miłą odmianą. Mięsożerne ptactwo zaciskało szpony na gałęziach okalających niewielką polanę. Czyżby leżała tu gdzieś padlina? Może trup jakiegoś podróżnika, którego potubowały dziki lub wilki? To byłaby prawdziwa gratka, albowiem ani jedna, ani druga zwierzyna nie zwracała uwagi na sakiewki i ekwipunek zadowalając się co najwyżej spokojem, lub mięsem denata. Dla takich hien jak Barius nie trzeba było niczego więcej.

Ku jego zaskoczeniu, nie tylko nie znalazł truchła wędrowca, ale jeźdźca, który oprawiał nic innego jak jakieś harpiopodobną kreaturę. Wojownik zmarszczył nos wciągając w nozdrza zapachy zaległe w okolicy. Czuły zmysł powonienia wychwycił woń postaci… woń dość specyficzną, bo pachnącą śmiercią. Jakże to dobrze, że jego zapach skutecznie maskował magiczny pierścień. Zatrzymał klacz na kilka metrów przed rumakiem zakapturzonej postaci spoglądając na pozbawione łba skrzydlate ciało kreatury. Nie wyczuwał żadnej obecności innych istot, dlatego z góry założył, że kobieta – co było łatwo stwierdzić widząc zarys jej pancerza, jest w okolicy sama. Zaprawdę dziwne to i ciężkie czasy, kiedy to panny samotnie wałęsają się po lasach, bez męża u boku, a ostatnie wydarzenia utwierdziły go tylko w przekonaniu, że takie wycieczki stały się chyba jakąś nową modą dla tych wyzwolonych i żądnych wrażeń. Nie dalej jak 2 dni stąd spotkał taką jedną co prawda żywą, uzbrojoną i w towarzystwie kota, ale jej „koleżanka” sprzed 4 dni wesoło dyndała sobie na gałęzi będąc strawą dla wygłodniałych kruków. Wisiała tak może z tydzień, bowiem trup choć śmierdzący wciąż daleki był od stanu rozkładu „awanturniczki” na jaką natknał się bodaj tydzień temu. Tamta leżała w korzeniach wysokiego jesionu, obżarta miejscami do kości i odarta z ostatniej szaty. Nie znalazł u niej ani lichego pierścionka, ani łańcuszka przy kostce, nawet brązowej bransolety. W zasadzie to że była kobietą wnioskował jedynie po tym, że jedno z mniej ogryzionych bioder było zdecydowanie szersze niż w przypadku mężczyzn, a i nie bez znaczenia była spora długość jej blond włosów.

Ta przed nim zdawała się radzić lepiej, co więcej miała ciekawe zajęcie lub pasję, bowiem nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się tak głęboko w las, a i przede wszystkim nie ucina łbów takim zwyrodnieniom. Ciekawym było, że nie myślał tak o samym sobie – człowieku dotkniętym klątwą hienołactwa.

- Piękny dzień na oprawianie zwierzyny! – przywitał się prawie w swoim stylu. Prawie bo brakowało w tych pierwszych słowach z przynajmniej dwóch przekleństw. Co jeszcze ciekawsze, piękny to dzień, kiedy widzi się w szczerym słońcu pijawkę. Doprawdy nie przestaniecie mnie nigdy zadziwiać. Trudno było orzec czy więcej w tych myślach było pogardy czy szacunku. To, że była wampirem wyczuł już dawno, nie dało się przejść obojętnie obok takiego specyficznego stęchłego aromatu, choć mógłby przysiąc, że starała się maskować to jakimiś perfumami. Nie przypomniał sobie od razu o jakichś klechdach o okolicznej wampirzycy, a nawet jeśli by to zrobił i tak miałoby to dlań znaczenie marginalne. Prawda była taka, że wampirów nikt sympatią nie darzył, a na każdego jakiego spotkało się na drodze nałożonych było przynajmniej kilka listów gończych, dlatego warto było łapać każdego jak leci i opchnąć temu, kto będzie w stanie zapłacić jak najwyższą nagrodę. O pokojowych krwiopijcach gryzących tylko bydło słyszał, lecz w takie bajki nie wierzyły nawet dzieci. Każdy z nich musiał mieć kogoś na sumieniu. Swoją drogą to przykre nie mieć żadnych przyjaciół czy sojuszników. Nie żeby Barius był rozszarpywaną duszą towarzystwa, ale on miał przynajmniej iluzoryczny wybór, ze wszech miar jednak wcale na swój los się nie użalał, a był wręcz z niego rad. Powszechną wiedzą było też, że wąpierze żyjąc przez setki lat potrafią zgromadzić niemałe fortuny, słowem spotykając taką sztukę było się o krok od bogactwa.

Wojownik nie zsiadał z konia tylko przypatrywał pijawce dyskretnie sięgając dłonią po swoją sieć, drugą dłoń miał bardzo blisko swego miecza. Ustawił konia nieco bokiem, tak, by w razie czego użyć Maliki jako żywej tarczy i chyba tylko to, że chabeta nie znała zamiarów swego pana i oprawcy w jednej osobie – nie protestowała, choć do spokojnego zachowania było jej daleko.

Hienołak ubrany był w dość luźne skórzane spodnie, wygodne podczas jazdy i nie krępujące ruchów, do tego lekki kaftan, naramienniki i nagolenice. Stopy obute ciężkimi buciorami wzmacnianymi metalem musiały swoje ważyć, jednak patrząc po potęznej posturze jeźdźca, nie mogły mu ciążyć bardziej jak utkane z lekkiego materiału trzewiki. Miast karwaszy, ramiona opasywały mu długie całkiem grube łańcuchy o luźno opadających przy nadgarstkach krótkich mieczach doczepianych do ogniw. Całoś sylwetki okrywała dość długa peleryna. Barius nie nosił na sobie aktualnie ciężkiego pancerza, zadowalając się wariantem dającym jako taką ochronę i pozwalajacym na swobodę, całość zaś ubioru pasowała bardziej do barbarzyńskiego watażki niż królewskiego wojaka. W zasadzie wyglądał na typowego rozbójnika, brakowało mu tylko łakomych łupu pomagierów, a i nie chwaląc się zbytnio – prezentował się mimo wszystko dostojniej od typowego rabusia.

- Samemu do lasu? Niebezpiecznie… - rzucił od tak uśmiechając się pod nosem cały czas zastanawiając się jak też zachowa się nie bojąca światła pijawka.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Alinsa znów zaczyna się zajmować łbem harpii, nie chciała zwracać uwagi gościa, ponieważ nie przypuszczała, że zatrzyma się na polanie.
Wojowniczka przytroczyła makabryczne trofeum do siodła i wyprostowała się. Nie odwracając się nawet w stronę nieznajomego, dźwięcznym, melodyjnym głosem powiedziała:
- Nie wiem, kim jesteś, ale musisz być głupcem… albo odważnym rycerzem, skoro się tutaj zapuszczasz.
Zakapturzona wampirzyca odwróciła się powoli i spojrzała na dobrze zbudowanego mężczyznę.
- Chociaż widzę, że rycerzem nie jesteś – rzekła wampirzyca z uśmiechem, mierząc mężczyznę wzrokiem. – Nie wiem więc, jak udało ci się trafić na Posępną Polanę, ale skoro się tu w ogóle zapuściłeś, to musisz być zwykłym bandytą. Albo gorzej… – dodała, przyglądając się nieznajomej twarzy. Próbowała zidentyfikować poprzez węch swego gościa, ale jej drapieżny zmysł zawiódł ją. Trochę to ją zaniepokoiło. Wcześniej bez problemów rozróżniała rasy, ale teraz... doszła do błędnego wniosku, że słońce i upalny dzień zaszkodził jej zdolnością. Nie wiedziała co sprowadzało tu jeźdźca, ale wampirzyca doszła do wniosku, że nic dobrego.
Zaczęła się zastanawiać, czy lokalni chłopi nie złożyli się na profesjonalistę, który to miał wybawić ich od żarłocznej pijawki. Na pierwsze zdanie, które padło z ust mężczyzny Alinsa kiwnęła jedynie głową, ale na drugie nie chciała odpowiadać nic. Potraktowała te słowa jako zaczepkę.

- Niebezpiecznie, ale jakoś trzeba zarobić na życie. Wy ciepłokrwiści, nie dajecie innym żadnych perspektyw, na lepsze "życie". Kiedyś to przynajmniej dbano o zmarłych... - Tu urwała, nie wiedziała, czy w ogóle mężczyzna chciał słuchać jej opinii. Wampirzyca była dość podejrzliwa, Nie wiedział nic o intencjach, które przysyłały jej nieznajomego jeźdźca. Chciała wiedzieć, kim był? Co tu robił i dla kogo pracował?
- Nie spodziewałam się tu napaści – powiedziała Alinsa, a uśmiech spełzł jej z twarzy. – Ale taka mała… rozgrzewka dobrze mi zrobi. Skąd wiedziałeś, którędy jadę? Kto cię tu nasłał? Jakiś nekromanta chciał głowy harpii do swych badań? Jeśli tak, to albo opary jego wywarów wyżarły mu mózg, albo baaardzo cię nie lubi, skoro przysłał tu ciebie samego… bez wsparcia… -
W tej samej chwili wojowniczka błyskawicznie dobyła miecza, kierując ostrze w stronę mężczyzny.
Półtora-ręczna broń wyglądała piekielnie. Gładkie ostrze, skierowane w jeźdźca odbiło fale świetlne. Rozproszone promienie słoneczne trafiły policzek pijawki. Elfka syknęła z bólu i opuściła lekko broń. Jednak jej delikatna dłoń dalej spoczywała, zaciśnięta na klindze Penetratora.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Jedno nie wyklucza drugiego – odparł i już począł uśmiechać się wiedząc, że trafił na wyjątkowo wyszczekaną martwą sukę. Takie konkretne wyzwania lubił, i chyba przez takie czuł, że sam żyje. Nic tak nie dodawało egzystencji animuszu jak kop adrenaliny i balansowanie na granicy noża zbierając kolejną historię do osobistego zbioru doświadczeń.

- Więc ta zapadła dziura ma nawet swoją nazwę. „Ponura polana” – powtórzył i wlepił wzrok gdzieś w korony drzew spoglądając na jasne, świetliste niebo. Ktoś miał wyjątkowo kiepskie poczucie humoru… - skwitował sobie w myślach znów opuszczajac bystre oczy na wampirzycę. Uwielbiam osoby potrafiące szybko ocenić z kim mają do czynienia.- Bandyta albo gorzej, sam bym zgrabniej nie ujął.

- No proszę… bystra i w dodatku pracowita! Nieomal się zaśmiał, ale zamiast chichotu z jego płuc wydobyło się co najwyżej sapnięcie. Więc teraz trudnicie się zarabianiem na życie? Ufam, że płacicie też możnowładcą podatki psia jego mać… ten świat chyli się ku końcowi. – skomentował zerkając nieprzerwanie na szczelnie zasłonietą postać, nie tracąc jednakowoż uwagi tylko na nią, bowiem czułe zmysły co rusz sprawdzały czy w pobliżu nie czai się coś jeszcze. Wąpierz bez obstawy, to widok niecodzienny.

- O tak… dbano, powiało nostalgią… - kpił w żywe oczy. Skoro już sama zdradziła się ze swoim pochodzeniem, a robić tego przecież nie musiała uznał, że najpierw sobie pogada, a potem skoczy mu do gardła. W sumie roztropnie, ale skoro chciałaby się go pozbyć, dlaczego nie zrobiła tego od razu? On sam był istotą dumną do przesady, ale wdawać się w takie dysputy, to oznaka jeśli nie próżności, to prawdziwie dworskich manier, którymi to zwyczajnie podetrzeć mógł sobie rzyć.
- Teraz biedni krwiopijcy płaczą w swoich trumnach z żalu, jak tak śpieszno do odpowiedniego pochówku, to znam parę rad, które ukrócą tą niedolę. Co za wredny skurwysyn… Nie znał żadnych świętości, ale mówienie o świętościach przy opijającej się krwią wiedźmie było wszak tak samo bezzasadne.

- Nie spodziewać się czegokolwiek to już pierwszy błąd, myślałem, że z wiekiem każdy dochodzi do takiego samego wniosku a tu taki zawód… - szydził z niej, bo co i miał lepszego do roboty i tak widział już jak gotowała się do ataku, więc jeśli chciała ostatnie chwile spędzić w ten sposób, kimże byłby by odmawiać jej chociaż tych paru chwil ulotnej chluby. Powiedzenie, że przepadał za pijawkami byłoby srogim nadużyciem, choć czasem takie kontakty potrafiły być przydatne.

- Nie wiedziałem, a nasłały mnie te oto ptaszyska – skinął lekko dłonią w kierunku koron nie oddalajac wcale daleko ręki od swego miecza. Jednocześnie „Mastodont” leżał już w jego dłoni wyjątkowo dobrze, czego wampirzyca widzieć nie mogła, gdyż siedział na koniu obrócony bokiem, chyba, że posiadała trzecie oko gdzieś po tej stronie polany. Nawet jeśli – i tak nie robiło mu to różnicy. Na arenie miał dookoła kilkutysięczne tłumy widzące każdy jego najmniejszy ruch, skandujące i podpowiadające przeciwnikom, co powinni zrobić, tak jakby jeden z drugim nie mieli własnego rozumu. Nie rozumiał trochę tego fenomenu, ale na samą myśl o arenie przeszłyby go pewnie delikatne dreszcze podniecenia.

Ostrze błysnęło, ale dama była parę metrów od samego Bariusa. Widząc jak refleks światła wypalił na jej policzku ścieżkę kopcącą siwym dymem aż sam się krzywił, jakby to jego zabolało. Prawdziwy jeb@ny empata…

- Ależ z ciebie narwana jędza… uspokój się trochę, bo zaraz utniesz sobie łeb, a wtedy nie dowiem się, dla jakiego nekromanty pracujesz, ile chcesz wziąć za łeb tego kurestwa na ziemi, za które ja osobiście nie splunąłbym nawet do nocnika, bo brzydkie to i śmierdzi. Ależ suka była zdesperowana, zamiast zamienić słowo jak człowiek, chciała od razu przechodzić na noże. Czyżby ta harpia była jakaś wyjątkowa? Może faktycznie była warta ryzykowania za nią życiem? A może była dopiero co młodym i głupim krwiopijcą?

- Gdybym chciał cię tak naprawdę martwej nie gawędziłbym po próżnicy tylko zrobił co trzeba- zaczął swoją tyradę. - Masz zamiar walczyć tutaj w pełnym słońcu? Ile warte jest to ścierwo, że opłaca się płacić za nie własną czaszką? – dopytywał, a o ile przeklęta pijawka nie miała zamiaru zsyłać ostatnich plag, czarnoksięskimi praktykami, zrobić mogła mu raczej niewiele. Po pierwsze – był na koniu. Po drugie była drobna, a jej pancerz o ile nie magiczny, rozerwie się prędzej niż dotrze do jej głowy prawda o jej położeniu. Właściwie powinna dziękować, komu tam wąpierze oddają cześć, że zamiast z tępym uporem odpowiedzieć na zaczepkę, chciał ugrać dla siebie jak najwięcej i kto wie – może darować jej życie. A niech podejdzie bliżej z tą wykałaczką, to zacznie ją okładać „Mastodontem” jak szmatą. Z jego siłą i ciężarem sieci, skatuje ją jak najpodlejszą muchę, rwąc ten ślicznie przylegający skórzany kaftanik na strzępy.

- Dobra wampirze, bez przedłużania, to ten moment, kiedy zaczynasz sypać informacjami, klejnotami i złotem, a od tego jak ładnie zaczniesz się ich pozbywać, zależeć będzie czy będzie boleć. – i tyle w temacie – chwyci za kuszę, której nie dało się ukryć mając tak ciasno przylegający kombinezon nawet pod futrzaną peleryną – wyrzuci z łapy „Lenę” z przytroczonym do niej krótkim mieczem. Urwie jej łapę, czy nie, okręci się dookoła ramienia, czy uszkodzi bark – wszystko mu było jedno. Barius był grabieżcą i skoro zmarnował już swój czas na to by w ogóle się w to mieszać, to zrobi wszystko by nie był to czas spędzony na darmo. Zechce zaszarżować z mieczem, bądź tym słodkim kindżałem – „Mastodont” pójdzie w ruch i nawet nie spodziewa się jak to będzie dostać kilkunastokilogramową siecią na odlew. Zechce wleźć na konia – okaleczy wierzchowca, bodaj i drugim ramieniem dookoła którego okręcona była „Niki” – kolejny magiczny łańcuch. A niech tylko coś zaatakuje od strony lasu – osaczony nie będzie miał skrupułów, by nie dołączyć do truchła harpii kolejnych trupów w brutalnej i prędkiej nawale ciosów.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dłoń, w której dziewczyna trzymała broń zaczęła lekko drzeć. Atmosfera robiła się gorąca, a wampirzyca coraz bardziej nerwowa.
- No proszę… bystra i w dodatku pracowita, a nawet atrakcyjna! Jednak, jeśli taki bandzior jak ty chciałby se poużywać, to muszę cię rozczarować. - Splunęła na ziemie, a na jej twarzy pojawił się aktorski grymas. - Jednak znaj me dobre serce. W ramach rekompensaty jestem skłonna odsprzedać ci ten łeb za polowe ceny. Każda zgodzi się ze mną, że to bardziej nada się do zaspokojenia twoich potrzeb. - Mówiąc to, wskazała orężem na głowę harpii. Następnie zachichotała złośliwie. - Nawet, gdyby to ci nie wystarczyło, masz jeszcze ciało, ale musisz się śmieszyć, bo ptaszyska chcą wrzucić coś na dziób. - Wampirzyca miała minę, jakby chciała jeszcze coś dodać, ale ostatecznie uznała, że nie wypada wyrażać swej całkowitej szczerości...

- Wybacz, ale podatków nie płacę. Większość możnowładców uważa, że miejsce zmarłych jest w mogile. - W istnieniu wampirzycy była pewna tylko śmierć, nie podatki. Od swego "nowo narodzenia" zasilała wyłącznie szarą strefę, a czasem nawet czarny rynek. Nie zamierzała płacić miastu "za ochronę", która nawet nie zapewniała bezpieczeństwa. W jej oczach była to jedna, wielka mafia.

- Cóż, aż tak bardzo chcesz chronić swoich zleceniodawców? Rozumiem, że cenią sobie anonimowość. Powiedź mi kto, bo mogą to być twe ostatnie słowa. - oznajmiła melodyjnym głosem, kiedy mężczyzna burknął coś o ptaszyskach. W prawdzie wampirzyca znała trochę mowy zwierząt, ale z ptakami nie potrafiła się dogadać. Na pewno znalazłby się kibic, który zdradziłby jej sekret "mastodonta". Mężczyzna był większy, a to dawało padlinożercom więcej mięsa...

Kiedy jeździec wytkał jej narwany temperament, zacięła jeszcze bardziej pięści. Dziewczyna była młodą i bardzo emocjonalną istotą, jak na swoją rasę.
- Masz rację, kiedy utnę łeb nie dowiesz się, dla jakiego nekromanty pracuję. Logicznie stracisz głowę. Nie wiem, o czym chciałbyś porozmawiać? Uważam, że tematy nam się skończyły. - Akcja potoczyła się zgodnie ze słowami wampirzycy i tyle w temacie. Dziewczyna psyknęła palcami i wyszeptała zwrotkę wyrazów, które brzmiały dość dziwacznie. Jej ubiór, ekwipunek, ona sama zaczęła znikać. Jej zbroja stawała się coraz bardziej przeźroczysta, a po chwili wampierzyca wyparowała. Kamuflaż powstał dość szybko. Iluzja nie była idealna, a utrzymanie jej było dla zdenerwowanej elfki uciążliwe. Była zmęczona wcześniejszą walką z bestią. Na otwartym terenie nie miała szans, więc zerwała się sprintem, aby podbiec za polankę. Kiedy jej ciało znalazło się za jednym z drzew, które zostało wypełnione przez ptaki, dziewczyna zrzuciła z siebie zaklęcie.
- Wybacz, że gram nieczysto, ale masz dwa metry, konia i jesteś szerszy w barach - zawołała. Do dopiero po chwili dotarło do niej, że zostawiła na polance swego wierzchowca, juki i łeb harpii. Przeklęła głośno, następnie schowała miecz i ściągnęła z pleców miotającą, neurobalistyczną broń...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Atrakcyjna… – sam plunął, choć pod tym obszernym kapturem chroniącym ją przed słońcem nie widział specjalnie wiele. Po krzywiznach opinającego się na sylwetce kobiety ubioru mógł jedynie stwierdzić, że ma jak na zmarłą całkiem przyzwoitą sylwetkę, stety lub nie – nic więcej nie widział.

- Przede wszystkim skromna, wolałbym chędożyć tą harpię… w sumie to trochę się zagalopował, mógł chociaż wskazać na żyjące jeszcze ptaszyska, mimo wszystko trup to trup i wiele różnicy w tym co powiedział nie było. A i założę się, że srom ciaśniejszy i milszy – dopowiedział dopełniając obrazu typowego nie wyrzucającego słów z piosenki prostaka.
I w tym jednym mają rację – bo kto umarł, ten nie żyje. Komentarz był krótki ale treściwy, rzadko kiedy zgadzał się z tymi stojącymi wyżej stanowo od niego.

- Sam jestem sobie wiatrem, sterem i okrętem, ale zleceniodawców kiedyś znajdę i mam nadzieję opcham im te fanty. – rzucił buńczucznie, a dalszy przebieg spotkania zaskoczył go ponad miarę. Czy ona właśnie… uciekła? Zostawiając wszystko tu na polanie? - Martwe to głupie… - westchnął pod nosem, choć „życiowych mądrości” Bariusa nie wypadało słuchać nawet samemu sobie i wołały o pomstę do nieba.

- Wyczuję twój zapach nawet z zamkniętymi oczami trupia wiedźmo! – ryknął za uciekającą wampirzycą. - Mam też twojego konia, łup i ekwipunek, dziękuję - dobranoc! – wrzasnął powziął wierzchowca wampirzycy za uzdę i przerzucił siodło i juki na grzbiet Maliki zabierając potrzebne sobie wyposażenie, klepiąc ją mocno w zad, co było znanym już manewrem przetransportowania dóbr w inne miejsce. Z drugim koniem nie mógł postąpić podobnie bowiem, o ilę za Malikę ręczył nieomal ręką biorąc pod uwagę ich długoletnią „przyjaźń” czemu sama podła dziwka Malika prędzej nadałaby imię niewoli, o tyle wierzchowca wampirzycy nie znał, lecz na wszelki wypadek przywiązał prędko do najblizszego drzewa, żeby nie uciekł. Chwila i klacz barbarzyńcy była już pomiędzy gęstwiną, jeżeli chciała dogonić swój dobytek lepiej by parszywa wiedźma znała jakieś zaklęcie na błyskawiczne poruszanie się, albo posiadała onuce siedmiomilowego kroku pożogi czy tego typu artefakty, o jakich wspominaja dziecięce baśnie, a na których on – mówiąc szczerze się nie znał, bo choć talent magiczny posiadał, to słaby i generalnie zaniedbywany. To jednak co opanował stosunkowo idealnie to rytuały, które przydać mu się mogły w walce.

Mężczyzna naprędce ściągnął z stóp ciężkie obuwie i w jednej chwili zaczął zmieniać się w potworną bestię. Istota o humanoidalnej budowie, lecz totalnie zwierzęcym fizysie kroczyła pomiędzy drzewami węsząc za swą zdobyczą. Łańcuchy okręcone dookoła ramion brzęczały złowrogo ilekroć masywne łapska zakołysały się wraz z ruchem posępnego cielska. W łapie trzymał swą magiczną sieć wyglądając jak karykaturalnie włochaty rybak czatujący za wyjątkowo dużą i smaczną rybą. Pysk Bariusa, najeżony zębami sączył gęstą ślinę skapującą po futrze na brodzie. W jego oczach pojawił się obłęd polowania. Nie zwalniając, zwietrzył ślad jej zapachu niezapomniany, wyraźny, piętno, którego nie mogłaby się pozbyć nadroższymi kosmetykami wyrabianymi przez królewskich alchemików. Zachichotał złowrogo stając naprzeciwko uzbrojonej w kuszę wampirzycy. Zmrużył oczy i trzymając sieć w grubej jak konar łapie kręcił nią z potworną, pełną mocą mięśni wzniecając aż poschłe liście pierzchające od pędu daleko na boki. Sieć wyglądała jak wprawiona w ruch tarcza, może nie zatrzyma bełtu w miejscu ale niesamowita moc ramion zapewne skutecznie zaburzy jej trajektorię i osłabi pęd. Począł zbliżać się do swego celu nieustannie wirując. W drugiej ręce trzymał potykacz- 3 metalowe kule złączone długimi rzemieniami przydatne do krępowania.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Skromna? To ty jesteś co najwyżej skromny na umyślę! - wykrzyknęła oburzonym tonem.
Riposta dotycząca harpii zniesmaczyła wampirzycę. Mógł darować sobie tego typu komentarze. Po co robić z gęby cholewę? Z ekwipunku została jej zbroja, kusza z amunicją, i broń. W najgorszym razie, mogła zmienić się w gacka i odlecieć gdzie pierz rośnie. Wampirzyca naciągnęła cięciwę, nałożyła nawet bełt. Wolała jednak wstrzymać się z atakiem. Obawiała się, że w akcie zemsty, jej wierzchowiec może ucierpieć. Jednak Alinsa nie miała wiele czasu na myślenie.
Osłonięta drzewem nie wiedziała do końca co robić. Mogła strzelać, rzucać zaklęcia, ale nie potrafiła zdecydować się na dokładne, agresywne posunięcie. Po chwili jej oczom ukazała transformacja. Zrozumiała, że ma do czynienia ze Zwierzoludem. Wielka hiena zaczęła zbliżać się do niej. Dopiero wtedy, do oczu elfki zajrzał strach, przerażenie.
Wielka kupa mięsa najprawdopodobniej rozerwałaby ją na strzępy w kilka sekund.
Mimo sytuacji, która była dla niej beznadziejna, wampirzyca. Ucieczka przed wielkim kotem graniczyła z cudem. Mogła stawiać opór, ale to podrażniłoby bestię. Ostatecznie po chwili namysłu przypomniała sobie, że Zwierzoczłek nie chciał jej zabić (przynajmniej tak powiedział).

- Poddaję się! - krzyknęła. - Poddaję się, masz mnie! - dodała po chwili.
Wystrzeliła bełt w ziemie, a następnie założyła kuszę na plecy. Pocisk chwyciła z ziemi i włożyła do kołczanu. Hienołak imponował wampirzycy. Alinsa zawsze lubiła, koty. Przynajmniej, kiedy była małą elfką.

- Nie widzę sensu stawiania oporu. Nie ucieknę ci, jestem za gruba... - oznajmiła zbliżając się powoli do potwora.
- W dodatku, zepsuję sobie fryzurę, albo złamię paznokieć. Wybacz, ale nie zamierzam narażać mego aspektu dla ciebie.
Dziewczyna mówiła nieco przerażonym i niepewnym siebie głosem. Odłożyła broń, miała nadzieję, że mężczyzna zrobi to samo. W przeciwnym razie czekałby ją fatalny koniec.
- Proszę, zrobię wszystko, ale oszczędź mnie. - słowa wypadły z ust wampirzycy, która najwyraźniej bała się o swój tyłek, albo umiała porządnie udawać. Oczy dziewczyny zaszkliły się. Zdała sobie sprawę, że znajduje się w fatalnej sytuacji, niemalże bez wyjścia...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

To przerażenie w jej oczach napędzało jego mięśnie, to niepewność którą budziło najpiękniejsze i najbardziej naturalne uczucie na świecie – strach. Słodki lęk, który mógłby wysączyć wraz z ostatnią kroplą krwi wentylującej jej zmarłą powłokę. Nie bez powodu był padlinożercą.

-HIAHIAHIAHIAHIAHIA! – zawył nerwowo charakterystycznym hienim śmiechem, który przegonił nawet część mięsolubnych ptaków. Jego długie białe kły lśniły w tym słońcu jeszcze potworniej obleczone spienioną śliną gromadzącą się w pysku pełnym pierwotnego szaleństwa.

Na wieść o poddaniu mruknął przeciągle mrużąc powieki dużych zwierzęco łypiących oczu. „Mastodont” wciąż obracał się w jego ręce, by wzbudzić jeszcze większą trwogę w wampirzycy opuścił nieco łapę, a krańce wirujących łańcuchów uderzyły w ścieżkę ścinając trawę i liście nie gorzej od kosy. Kawałki mokrej ziemi tryskały w powietrze rwane ciosami metalowych obręczy niczym kopytami stada dzikich koni. Cofnął prawicę i cisnął z ogromną siłą potykacz, który boleśnie owinął się dookoła sylwetki kobiety. W momencie, w którym był w stanie wyzwolić energię przenosząc ją całą masą ciała do drugiej dłoni, pchnięta sieć owinęła się na sylwetce pijawki pieczętując niczym świeżą szynkę.

Barius uśmiechnął się wykrzywiajac ciemne psie wargi, które tylko jeszcze bardziej odsłaniały żądne krwi zębiska. Podszedł do swego więźnia i szarpnął z ziemi trzymając ciasno za łańcuchy, napięte niczym pajęcza sieć.
- Zrobisz… - zapowiedział ochrypłym pełnym zadowolenia głosem bestii. To jedno słowo brzmiało w jego przepastnej gardzieli warkotem pogrzebowych kołatek.

Zwierzoczłek potrząsł mocniej swym trofeum ignorując ból powodowany rozgrzaniem się ogniw. Magiczny metal w jednej chwili rozpalał się do czerwoności by skutecznie zniechęcić złapanego przed próbami oswobodzenia się z tej pułapki. Łańcuchy wypalały ślady w ładnym, skórkowym pancerzu, wampirzyca na pewno czuła swąd skóry i gorąc, który bił od pieczących się kółek. Kilka ruchów więcej i kto wie, może nawet by ją oparzyły. Przyciągnął ten swoisty kokon do swego dzikiego łba dysząc głośno w twarz wiedźmy. Ignorował własne oparzenia dzielnie ściskając chłodzące się okręgi.

- Czy widzę łzę? – wyryczał z pogardą prychając jej mokrym powietrzem w twarz przez ruchome kratki „Mastodonta”.
- Nie rozbawiaj mnie suko… W tych słowach było tyle pogardy, że nie dało się wyczytać z nich więcej jak rychłej obietnicy egzekucji. Najgrosze miało dopiero nadejść. Hienołak ujął twarz wampirzycy w wielką, kudłatą łapę o szczeciniastej, gęstej, choć gładkiej sierści. Pazury zacisnęły się na czaszcze przypominającej jajko gotowe do rozbicia. Jeden mocniejszy ruch oderwałby jej głowę, zmiażdżył kark, a kto wie, może i wyrwał łatwo kręgosłup. Przejechał szponem po policzku ofiary dociskajac mocno opatulajacy jej lico kaptur. Gdyby tylko miał taki kaprys zsunąlby go jednym ruchem paląc trupią ladacznicę w pełnym słońcu. Przejeżdżał szorstko grubymi paluchami po jej twarzy dając jej świadectwo kruchości szkieletu skrywanego pod tą bladą skórą. Bawił się nią jak zabawką, dając prosty komunikat – jest zdana na jego łaskę lub jej całkowity brak.
-Jak wygląda twoja twarz wiedźmo? Sprawdziłbym… tak trudno się powstrzymać… Warczał nieomal prosto do jej ucha wyraźnie zadowolony z pozycji w jakiej się znaleźli.

- Jak się zwiesz bezczelna zdziro? Pytanie było tak naprawdę rozkazem. Byłoby przykro gdyby musiał unieść ją wyżej słońca chwytając tylko odrobinę mocniej za gardziel kobiety. Pół biedy jeśli nie wąpierze nie oddychały, ale gdyby zmiażdżył jej krtań i przełyk kończąc na kręgach szyi, nie byłoby kolorowo. - Komu wisisz czerep stwora… Ile za niego dostaniesz… Widać te kwestie interesowały go póki co najbardziej. A apetyt rośnie podobno w miarę jedzenia. Potem cisnął nią o ziemię, boleśnie, ale z pewnością nie robiąc jej poważniejszej krzywdy. Spróbuj uciec, odgryzę ci nogi. Nie wyglądał na żartującego, w jego oczach wciąż tlił się zwierzęcy amok. Mimika i grymasy hienołaka sprawiały wrażenie, że człowieczeństwo uciekło z jego ciało na zawsze, a czekanie na jego powrót było tylko marnym dodawaniem sobie otuchy.
- Idziesz za koniem, będę miał cię na oku. – sapnął kontrolując poczynania pijawki z odległości ładnych kilku kroków. Na razie zapowiadało się na pieszą wędrówkę. Obserwował jej kroki i ruchy ciała, zwracał uwagę nawet na takie detale, jak to w jakis sposób stawiała na gruncie stopy. Była co prawda mocno skrępowana, ale wyglądałą jak pielgrzymująca pokutnica. "Mastodont" brzeczał potępieńczo przy każdym jej kroku, nieprzyjemnie gniotąc i ograniczając mobilność górnych partii ciała.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca schowała broń. Czekał, aż przeciwnik zrobi to samo, ale zwierzoczłek nie miał takiego zamiaru. Wysłuchiwała zwierzęcego, hieniego śmiechu. Po chwili Hiena rzuciła siecią. Alinsa pośpiesznie odskoczyła w bok, ale potykacz najprawdopodobniej był zaklęty, ledwo jej dotknął, a owinął się wokół jej ciała. To zabolało. Siła ciśniętej sieci powaliła ją z nóg. Dziewczyna jęknęła głośno. Jej głos rozległ się po polanie, przebijając się przez odgłosy pozostałych ptaków, które czekały ze zniecierpliwieniem na posiłek. Elfka oberwała dość mocno, uderzenie oszołomiło ją na chwilę. Przez chwilę zdawało się jej, że kilka ptaków zleciało z koron drzew, aby krążyć wokół jej głowy.

Z błogiego stanu wyrwało ją mocne szarpnięcie, które podniosło ją do góry. Nie była pewna co warknęła do niej bestia. Hienołak potrząsną siecią dość mocno. Dziewczyna nie wiedziała, czemu ciepło otoczenia rosło. Po chwili poczuła swąd palonej skóry. Mimo gorąca jakie czuła, jej pancerz skutecznie izolował ją od temperatury, która mogłaby ją oparzyć. Jednak w miejscach, w których skóra była cieńsza i napięta, kobieta czuła się naprawę wielki dyskomfort. Najwyraźniej trzeba będzie oddać skórę garbarzowi. Jedynie plecy dziewczyny zostały oszczędzone, ponieważ drewniana kusza, założona na plecy blokowała dostęp do łopatek wampirzycy.
Mimo własnych wrażeń, dziewczyna dziwiła się, że hienołak ignorował gorąc łańcuchów. Ta autoagresja wydawała się nienormalna.

- Nie płaczę, oczy mi łzawią - pojęknęła głośno, gorąc, był dlań dokuczliwy. Intensywny ból rozpraszał jej uwagę..

Potwór, który zwrócił uwag na łzę w jej oku uznała, że musi się opamiętać i powstrzymać. Musiała być twarda.
Po chwili bestia zaczęła bawić się jej głową. Jego pazury wędrowały po jej twarzy, a dziewczyna czuła się jak lalka. Była skrępowana, nie mogła poruszać się o własnych siłach. Była zdana na jego łaskę lub jej całkowity brak. To uczucie, zniewolenia nie było dla wampirzycy niczym niezwykłym. Zwierzoczłek nie był pierwszym, który pozbawił jej woli.


Pierwsze dziesięciolecia krwiożerczego życia były falą cierpienia dla panny Druslan, przez większość czasu była nigdy nieumierającą zabawką dla swojej Pani, codzienne tortury psychiczne i fizyczne były czymś normalnym, zwyczajnym. Matrona Alinsy wychowała ją w niewoli, a jej perwersyjne tortury doprowadziły do tego, iż młodsza wampirzyca nie umiała odróżnić uczucia bólu, od rozkoszy.
Komunikat był prosty. Wampirzyca musiała jedynie słuchać i wykonywać rozkazy swego nowego właściciela. W przeciwnym razie spotykałaby ją nieciekawe konsekwencje.

- Skoro zwracasz się do mnie wyzwiskami: suko, szmato, zdziro, niech tak pozostanie. Nie chcę zawracać ci głowy elfickimi imionami. To zbędne. - wyjęczała ponownie. Oddech dziewczyny przyśpieszył, ciepło sprawiło, że elfka zaczęła się pocić. Dziewczyna z każdą chwilą zdawała się być coraz bardziej rozkojarzona. Sprawiała wrażenie półprzytomnej.

- Tooo... - jęknęła - zaoferował mi czarownik, który prowadzi jakieś eksperymenty. Ma laaaa... laboratorium, które znajduje się w Kryształowym Królestwie - wydyszała. Chciała powiedzieć o cenie, którą zaoferował jej magik, ale w tym momencie hiena rzuciła nią o ziemie. Wampirzyca upadła boleśnie. Poczuła, że stłukła sobie swój pulchny tyłek. Ponownie pisnęła z bólu.
- Cena podlegała negocjacji, co do jakości dostarczonej głowy. - wyjęczała, Następnie powstała, uczucie wbijającego się w ciało metalu nie należało do najprzyjemniejszych. Łańcuchy mocno wgryzały się w jej górne partie ciała. Bóle, które zostały przysporzone dziewczynie przez siatkę sprawiały, że wampirzyca pojękiwała donośnie. Teraz wampirzyca poruszała się powoli, ociężale. Metal ciążył dotkliwie na jej delikatnym ciele.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

-Widzę, że wiesz gdzie twoje miejsce, to dużo ułatwi. Pomyśl ile istot chodziłoby nadal po tej ziemi, gdyby każdy miał podejście podobne do twojego… - wysapał popychając ją łapą do przodu by przyśpieszyła. Chyba właśnie dyskretnie chwalił się pokaźną liczbą dusz odesłanych z tego świata.
-Nie zwalniaj! Warknął dziko zarzucając łbem, wymawianie dłuższych zdań sprawiało mu lekkie trudności, a może było to oznaką tylko tego, że nie miał ochoty używać jakichkolwiek słów. Kiedy wyglądał jak człowiek był niewiarygodnie nieprzyjemny, jednak w swej półzwierzęcej postaci oddziaływać mógł na najbardziej pierwotne instynkty budzące lęk przed naturalnym zagrożeniem ze strony gatunku znajdujacego się gdzieś wyżej w łańcuchu pokarmowym. Był jeszcze bardziej brutalny i ostry czerpiąc wręcz organiczną przyjemność z poniewierania wampirzycą.

- Wyjawisz mi swoje imię… choćbym miał znaleźć echo jego brzmienia w samych trzewiach. Oblizał swój wielki pysk. Trzy kolczyki zatopione w mięsistym, długim jęzorze błyszczały srebrzystym blaskiem szczękając cichutko ilekroć zostały otarte o długi ostry jak sztylet ząb.
Widział, że poruszała się z trudem, ociężale, to tylko dodatkowo go denerwowało. Znów popchnął ją mocno do przodu wymuszając wykonanie kilku zdecydowanie dłuższych kroków.
- Nie udawaj… widziałem za dużo twoich krewnych i znam was zbyt dobrze. Zostaw aktorskie sztuczki na potem. RUCHY! – Warknął bardzo głośno ignorując, że używa więcej przemocy, zarówno fizycznej jak i werbalnej niż było to w ogóle konieczne. Sięgnął po uzdę jej konia odwiązując zwierzę od drzewa. Przyciągnął pysk wierzchowca do swojego ciekaw jak bardzo przestraszy rumaka. Trzymał powróz bardzo mocno, wyszarpanie się graniczyło z niemożliwym. Hienołak dysponował monstrualną siłą fizyczną i z łatwością skręciłby mu kark. Czując zapach zwierzęcia odczuł igłę głodu łaskoczącą jego niezaspokojony żołądek. Oblizał się raz jeszcze i wlepił spojrzenie w wampirzycę zrównując z nią swój krok.

- Założę się, że lubisz negocjować… zbierz myśli krwawa jędzo… teraz będziesz negocjować swoje życie… - zapowiedział wciągając kilkukrotnie głębiej powietrze, które wręcz z słyszalnym szumem dostało się do jego wilgotnych nozdrzy. Malika była blisko czekała posłusznie pośród drzew na swego pana i oprawcę, skubiąc długie źdźbła traw. Kilkanaście kroków przed klaczą, niespodziewanie znów chwycił wampirzycę za szmaty i przycisnął srogo do pnia wysokiego buku. Trzymał ją tak pochylając się do jej twarzy. Naprawdę, żałował, że nie może się jej przyjrzeć. To zwierzęca ciekawość, kazała poprzez instynkt kolejny raz rozpocząć zabawę z laleczką, która wpadła mu w dłonie. Raz jeszcze chwycił jej głowę dysząc ciężej w czym przypominać zaczął monstrualanego psa lub wilka. Ścisnął masywne szczęki ścierając głośno powierzchnie grubych zębisk. Zaczął węszyć tuż przy jejgłowie sapiąc prosto w twarz.
- Jak więc suka ma imię? – zapytał a w tonie jego warkoczącego głosy wyczuć można było, że jest to ostatnia szansa na udzielenie prawdziwej odpowiedzi zanim bestia nie wpadnie w szał.

- Co możesz zaoferować za swoje nędzne życie, pijawko? – spytał raz jeszcze, zdecydowanie ciszej, bowiem był tak blisko, że jego ślina skapywałą właśnie na opięczętowaną siecią zbroję spływając po kapturze wampirzycy.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca starała się ignorować obraźliwe słowa, które bez przerwy padały pod jej adresem. Nie chciała jednak obrażać zwierza, ponieważ obawiała się konsekwencji. Szanowała swe ciało i nie zamierzała prowokować losu. W jej głowie pojawiła się nadzieja. Możliwe, iż potwór nie chciał jej zabić. W przeciwnym razie zrobiłby to na miejscu. Chociaż z drugiej strony, mógł ją torturować, dla zabawy. W tym wypadku miałoby to sens. Nie wykluczała możliwości, że potwór zabierał ją ze sobą, jako zwykłego niewolnika. Nawet Alinsa doszła do wniosku, że gdyby Hienołak opchnął ją w jakimś zamtuzie, to mógłby nawet trochę zarobić.

Mimo przepychanek, robienie dłuższych kroków sprawiało jej trudność. Wcześniejsza walka z Harpią zmęczyła ją. Sieć krępowała jej ciało. Wampirzyca nie mogła sobie pozwolić na szybki marsz nawet, kiedy zwierzoczłek warknął na nią głośno. Po chwili bestia przestała prześladować wampirzycę i skupiła się na jej wierzchowcu. Koń był mocno przerażony drapieżnikiem. Jednak nie mógł wydostać się z wpływów potwora. Po kliku niedanych próbach ucieczki, wierzchowiec podporządkował się mężczyźnie, który trzymał jego uzdę.

Alinsa ruszyła dalej. Mogła jedynie mieć nadzieję, że wierzchowcu nie stanie się krzywda. Posłusznie szła dalej. Parła przed siebie, kiedy niespodziewanie silna łapa chwyciła ją i przyszpiliła do pnia. Dziewczyna nie krzyknęła – ona wręcz zawyła z bólu. Z okolicznych drzew zerwały się nieliczne siedzące na nich ptaki. Bycie przybitą do szorstkiej kory nie było miłym uczuciem. Kusza, którą miała na plecach, boleśnie wbijała jej się w ciało. Ona ponownie zaczęła pojękiwać. Dźwięk jej odgłosów zagłuszył sapanie hienołaka.

- Na imię mi Alinsaaaa. - wyjęczała głośno. Przedstawienie się miała już za sobą. Mogła więc przejść od razu do negocjacji. Zamyśliła się głęboko. Po chwili odpowiedziała.

- Mogę zaproponować ci to co każdy wampir... nieśmiertelność, ale chyba nie przyjmiesz tego. Z drugiej strony Mogę dać ci konia. - dziewczyna z obrzydzeniem spojrzała na ślinę, która spłynęła na jej kaptur. Stwierdziła jednoznacznie, że pancerz nadawał się ewidentnie do wymiany.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Alinsa – powtórzył przesuwając pazurem znów po powierzchni jej kaptura.
-Grzeczna pijawka – poklepał ją po policzku, a następnie gwałtowanie odsunął przyglądając się zawiniątku, wyglądała bowiem jak spakowana paczka.
- Chyba się nie zrozumieliśmy… Zaryczał cicho i z hukiem uderzył pięścią w drzewo. Buk zatrząsł się, a na głowę kobiety posypały się drzazgi, nie wyglądało na to, by Barius włożył w grzmotnięcie choćby połowę swej energii. Nie rozmawiamy o tym, co już należy do mnie, a o tym co jeszcze dorzucisz to tej wystraszonej kupy mięsa - parskął z pogardą, choć trudno oczekiwać od zlęknionego zwierzęcia, by zachowywało się spokojnie mając obok siebie wilka… a raczej hienę w ludzkiej skórze… lub na odwrót. Chwycił ją za gardło i uniósł wysoko ponad ziemię. Mogła próbować go nawet kopnąć, zapewne średnio się przejmie, a nawet jeśli trafi w jego rodowe klejnoty, nadal spętana była powrozami potykacza i siecią.
- Zobaczymy czy maniery jakimi szczyci się twój klan bękartów, dziwek i oszustów są zaszczepione również tobie… Alinso… Jeden nieostrożny ruch… jeden. Nie musiał dokańczać, sądził, że wampirzyca wiedziała, jakie będą konsekwencje jej nieodpowiedzialnych zachowań. Sapnął i opuścił ją na ziemię odwiązując z „Mastodonta” i rzemieni. Prędko zabrał jej z pleców kuszę i pozbawił także kindżału i wszelkiego co miała ze sobą, a mogło zostać użyte jako broń. Odwrócił ją twarzą do kory drzewa i kopniakiem rozsunął szeroko nogi oklepując całą jej sylwetkę w poszukiwaniu ukrytych ostrzy i reszty wyposażenia, które mogłoby zostać wykorzystane przeciwko niemu. Nie śpieszył się, metodycznie zaciskał palce dookoła rąk i nóg pijawki, nie zapomniał także dodatkowo dotknąć piersi i pośladków kobiety, choć trudno było sądzić, że właśnie tam ukryje nadprogramowy ekwipunek. Może zrobił to dla własnej przyjemności, może chciał ją dodatkowo pognębić. Po chwili Alinsa była już stosunkowo „wolna” i lżejsza o uzbrojenie, które spoczęło w torbach u boku Maliki.

- Być może pójdziesz po rozum do głowy… i wykażesz się tym co jak do tej pory nie udało się żadnemu z twojej rasy – posłuszeństwem… a ja dojrzę w tobie nie martwe ścierwo… a… - tu zamilkł. To ona sama musiała zrobić sobie nadzieje, że hienołak w miejscu pauzy użyłby jakiegoś milszego określenia, gdyby tylko mu się chciało.

- Należysz do mnie, myśl czym możesz się wykupić, a postaram się nie zabić cię w przypływie nagłej furii, jeśli jeszcze raz zechcesz ze mnie zadrwić. W charkoczącym głosie bestii pojawiła się nuta człowieczeństwa – nawet jeśli był to czarny humor, zawsze lepsze było to od bezmyślnego agresywnego instynktu mordercy. W przecięgu chwili zaczął zmieniać się przybierajac postać barbarzyńcu, ubrał ciężkie buty, chwycił ją za ramię i nieomal siłą wrzucił na grzbiet swojej klaczy.

Potem sam wskoczył na Malikę siedząc bezpośrednio za Alinsą. W ręce trzymał wielki nóż, o nieregularnym kształcie ostrza, kowal wykazał się nie lada talentem potrafiąc włożyć w tak prymitywną linię krawędzi wysoką użyteczność. Nóż był niesamowicie ostry, a przy tym wyglądał topornie jak plemienny wyrób zapomnianej przez czas cywilizacji składającej nim ofiary swoim żarłocznym bóstwom. Przytknął jego krawędź do szyi wampirzycy opierając resztę dłoni na biuście kobiety przyciskając ją ciasno do swego torsu, tak by nie miała szans uciec. Wojownik nachylił się do ucha i spiął konia do spokojnego marszu.

- Masz jakiś zamek, ziemię, bogactwo, klejnoty, artefakty, antyki? Może znajomości? Nie musisz się śpieszyć, czeka nas długa droga… i tak przy okazji - którędy stąd jest najbliżej do Kryształowego Królestwa? – zapytał całkiem grzecznie. Zapewne musiała stwierdzić, że tak czy inaczej zachował się nad wyraz ludzko pozwalając jej jechać konno. Nie wlókł ją za sobą, jak towar i nie groził natarczywie śmiercią. Widać chciał się dogadać, zyskać tyle ile zdoła wziąć i pewnie puścić ją wolno… A może weźmie wszystko, a ją sprzeda na targu, albo wyda tym, którzy chcieli jej głowy?
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Nie mogę zaoferować ci nic poza moją wdzięcznością. - jęknęła.
Kiedy pięść bestii uderzyła w drzewo, Drzazgi poleciały po jej kapturze. Kiedy mężczyzna chwycił ją za gardło, krzyknęła z przerażenia i strachu. Zwierzoczłek mógł usłyszeć cichy brzdęk sakiewki, która była przywiązana do pasa wampirzycy. Poczuła wielką ochotę, aby sprzedać mu kopniaka. Miała niesamowitą okazję, aby zakończyć dynastie potworów. W takiej sytuacji był to jej obowiązek, a nawet bohaterski czyn. Myśl, ile niewinnych kobiet mogła uwolnić o gwałtu oddawała jej otuchy. Nie myślała już o konsekwencjach. Niech ta dynastia padnie. Pomyślała, a następnie z całej siły ruszyła nogą do przodu. Niestety, lub "stety" sieć ponownie rozgrzała się, kiedy dziewczyna szarpnęła udem, w celu wymierzenia ataku. W dodatku hienołak opuścił ją na ziemie, więc jej but nie trafił w krocze, lecz w powietrze tuż pod docelowym punktem. Potwór zrzucił z niej łańcuchy i rozbroił ją całkowicie. Czuła się bezbronną, ale też znacznie lżejszą.
- Co ty wiesz o moim klanie, przecież nic o nazwisku ci nie powiedziałam. - oznajmiła ze sapiąc głośno. Kiedy zdjęto z niej sieć, mogła oddychać swobodnie. Problem pojawił się dopiero, kiedy mężczyzna odwrócił ją w stronę drzewa. Mocny kopniak rozsunął jej nogi, a ona padła twarzą na drzewo.
- Chcesz mnie teraz zgwałcić? – spytała cichym, drżącym głosem, zupełnie innym niż ten, którym mówiła i krzyczała, kiedy próbowała się przed nim bronić. Dziewczyna nie brała pod uwagę takiej możliwości. Ta potworność w tym wypadku pochodziła pod zoo-nekrofilie. Jednak ku jej szczęściu, ta pozycja skończyła się jedynie na lekkim obmacaniu jej ciała i przeszukaniu ostrych przedmiotów. Zwierzoczłek nic nie znalazł, ponieważ nie miała żadnych noży.

- Ja posłuszna? - wampirzyca zachichotała lekko. Był to szalony, groteskowy śmiech. Mimo rozpaczliwej sytuacji resztki humoru jej nie opuściły. Pytania agresora denerwowały ją. Dała mu już do zrozumienia, że nie ma nic cennego za wyjątkiem konia, który de facto już nie należał do niej.

Alinsa miała chwilę, aby przyjrzeć się transformacji. Następnie mężczyzna włożył ją na konia. Miała chwilę przewagi do wykorzystania.
Chwyciła za lejce i pociągnęła je. Jednak Malika nie ruszyła. Zwierze musiało być lojalne. Po chwili dołączył do niej mężczyzna. Dziewczyna szybko puściła lejce, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Chociaż Hienołak zauważył to najprawdopodobniej. Po chwili wampirzyca poczuła zimo metalu na swojej szyi. Dziewczyna nie przejęła się zbytnio faktem, iż dłoń mężczyzny dociskała jej biust. Nidy nie była "cnotliwą wampirzycą" jeżeli takowe w ogóle istniały. Aby umilić sobie podróż oparła się wygodnie na torsie bestii.

- Wybacz, mam dopiero pół wieku, w świetle prawa nie czyni mnie to nawet osobą dorosłą. Jeśli myślisz, że dorobiłam się ogromnego majątku, to coś jest nie tak. Krótko mówiąc jestem całkowicie spłukana, a do tego teraz dostałam się w niewole. Jeśli mogę o coś prosić to daruj sobie te dwulicowe grzeczności. To jest komiczne. - odparła wampirzyca, kiedy ten zaczął zadawać pytania grzecznym tonem.

- Niebieskim szlakiem na wschód, to niedaleko. Dzień lub dwa marszu. - dziewczyna wypowiedziała te słowa ze spokojem. Była zadowolona, że nie musi chodzić pieszo. Głowa Harpii została wcześniej przymocowana do juków jej wierzchowca, więc osiągnęła częściowo swój cel.
- Chciałabym ci zadać kilka pytań... czy ten pierścień, jak go nosisz i zmieniasz się. Nie uciska cię to w palec, kiedy stajesz się większy? Po drugie, jak mam się do ciebie zwracać, jako niewolnica? Panie? Mistrzu? Ser Hieno? - dodała. Na jej szczęście była odwrócona tyłem do swego oprawcy, więc nie widział jej twarzy.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Próbę kopnięcia go w krocze, jakoś zignorował, ale było to ostatnim figlem, na który się pokusiła, każdy kolejny będzie miał swoją cenę.

- Jeszcze nic… ale wkrótce zaczniesz się dzielić każdą informacją… nie radzę kłamać – odparł pijawce w odpowiedzi na poruszoną przez nią kwestię rodziny.

Czy chciał ją zgwałcić? - Podejrzewam, że byłoby to dla ciebie większą przyjemnością niż dla mnie – odburknął. Jeszcze czego… mało to ciepłych śmiertelniczek chodziło po tym świecie, miłych, a i nie dybiących na jego życie z kuszą? Nawet nie widział jej twarzy, aby mógł ocenić, czy warto się nad tym byle zastanowić, ponadto z wampirzycą mimo kilkudziesięciu lat na karku jeszcze nigdy nie legł. Kto wie, może obawiał się jakiś chorób, które mogły zalęgnąć się w takim ciele, a i bez tego technicznie rzecz biorąc była ożywionym trupem. Wampirzyce używały często swego wdzięku jako dość wyrafinowanej broni, a on pomimo bycia mężczyzną, był też osobą potrafiącą dostrzec płynące z tego zagrożenie.

Ja posłuszna? – ten chichot doprowadził go do szewskiej pasji. Ona naprawdę myślała, że trafiła na leśnego zawadiakę, o jakim młode panne czytają na dworach w skrywanych przed rodzicami romansach. Że najpierw ją porwie, a potem chyba weźmie za żonę i będą żyli długo i szczęśliwie. Barius nie był typem szorstkiego złodziejaszka o gołębim sercu… jak bardzo mogła się pomylić siląc się na takie niepoważne potraktowanie hienołaka miała okazać przekonać się już chwilę później. Póki co był jeszcze cierpliwy, ale kiedy próbowała uciec na koniu. Zwyczajnie trzasnął jej z w twarz. Nie z otwartej dłoni, nie w szaleńczym gniewie, który gotował jego krew. Dostała pięśnią, a był przy tym okazem niesamowitego spokoju i opanowania, tak jakby nie uderzył właśnie wampirzycy, a strącił co najwyżej muchę. Uderzenie poszło na wysokości policzka – omijajac jedynie nos i usta, by nie zamienić ich w krwawą miazgę. Cios był na tyle silny by odwrócić nagłym skrętem całą jej sylwetkę, ale nie na tyle by ją ogłuszyć. Stłuczenie na policzku zapewne mogło obfitować wielkim sińcem… ale nie był pewien, ostatecznie była wampirem, a niewiele dzieci nocy miał okazję poczęstować pięścią. Nie było mu to potrzebne, ponieważ zawsze zabijał je od razu nie bawiąc w takie subtelności.
- Będziesz posłuszna suko… - mruknął złowrogo. - Jeszcze się nauczysz… - poklepał ją po oszołomionej głowie, co mogło ją jeszcze dotkliwiej zaboleć biorąc pod uwagę ból zadany poprzednim razem.

To czy wolała się o niego oprzeć czy nie – kompletnie go nie interesowało. Gdyby od jej wygody zależało ile pieniędzy zdobędzie hienołak, Barius usadowiłby ją nawet na jedwabnej poduszce. Niestety jeśli wierzyć jej słowom, na poduszkę nie zasługiwała, więc wystarczyć musiał grzbiet poczciwej Maliki. Swoją drogą zasłużyła na nagrodę, przy kolejnej wizycie w mieście kupi jej kilka kostek cukru. Uśmiechnął się i poklepał wręcz czule zwierzę po boku. Nie znosił jej, ale wiedział, że nawet swej klaczy nie może traktować z najwyższą pogardą, jeśli chce by ta niestrudzenie wlokła jego dupsko od miasta do miasta. Strach przed torturami wystarczał na początku, potem zaczęło być jej wszystko jedno, więc Barius musił zmienic nieco metodę kija i marchewki. Od tamtego czasu współpraca konia z jeźdźcem przebiegała w miarę bezkonfliktowo.

- Komicznym jest to, że uważasz, iż naprawdę uwierzę w twoje słowa. Komicznym jest to, że pomyślałaś, że zadowolę się twoim koniem i złotem, które chciałaś przede mną ukryć, a potem dam ci spokój. Ostatnią komiczną rzeczą będzie zaś fakt, że ten cały żart i niedorzeczność za którą, bierzesz to co się z tobą dzieje, skończy się dla ciebie bardzo realną i bolesną puentą… chyba, że wolisz umierać z uśmiechem na ustach – powiedział i celowo drasnął ją czubkiem swego noża po szyi, tak by poleciało kilka kropel krwi. - Śmierć potrafi byś wybawieniem młoda wampirzyco, ale dla tak pewnych siebie bezczelnych bab jak ty przewiduję długie i wyniszczające tortury. Uwierz mi na słowo, potrafię zaskoczyć pomysłowością w te klocki.

Spostrzegawcza z ciebie wiedźma… ten pierścień nie jest twoim zmartwieniem. I nigdy nie będzie. – raz jeszcze zakuł ją nożem w szyję. Widać nie potrafiła skorzystać z dobroci jaką jej okazał, podobnie jak reszta jej rasy, pojęcia posłuszeństwa było jej obce, nawet pomimo krótkiego żywota, podczas którego z tego co mówiła – nie dorobiła się niczego, więc niczym nie zasługiwała na szacunek, nawet tych niżej urodzonych i w gorszej sytuacji. Zmieni ton… lub szybko przekona się jak bardzo szorstki potrafi być mężczyzna, o którym zapewnie nie wiedziała, że jest byłym gladiatorem, łowcą niewolników, i jednym z najlepszych tropicieli jacy żyli w tych czasach. Nie był nikim specjalnie znanym, ale i też jego profesja nie była taką, która skupia wokół mnóstwo uwagi. Jego świat łączył się ze światem interesu, zysku i cierpienia. To wąski rynek, ale ci, którzy obracali się w kręgach szumowin, często wiedzieli, że widząc hienołaka, najlepiej nawet nie próbować wchodzić mu w drogę, chyba, że ma się do zaproponowania interes. Złoto nigdy nie śmierdzi. Przynajmniej nie dla Bariusa.

- Zawrzyj dziób krwawa harpio, dopóki nie znajdziesz powodu, dla którego nie miałbym cię wypatroszyć dla własnej uciechy ignorując nawet utratę pieniędzy. Wiesz dlaczego tak nie znoszę twojego gatunku? Retoryczna formuła pytania nakazywała grzecznie czekać. W końcu pojawiło się wyjaśnienie.
- Jesteście kurewsko irytujący… bajecznie bogaci a w dodatku nieśmiertelni i uważacie się za nietykalnych. Jak was lubić? Nie rób osobistych wycieczek, to nie z powodu uprzedzeń traktuję cię gorzej od psa. Zasłużyłaś – odparł i jego zdaniem miał rację. Który to już raz Alinsa chciała go oszukać? Jedynym rozsądnym ruchem z jej strony było wtedy poddanie się, próby walki z wielkoludem czy ucieczki już teraz kończyły się przemocą, a ta może być jedynie eskalowana.

- Z tego co mówisz, nie jesteś postrzegana jako dorosła, niczego nie masz i jesteś nikim. Przyjmijmy, że nawet ci wierzę… teraz zastanów się, kim możesz się stać, w czym może opłacić mi się taka marna inwestycja jak ty. Myśl, myśl wiedźmo, bo myślenie ma kolosalną przyszlość. Jak na razie jestem za tym, by odciąć ci głowę, ktorą sprzedam komuś komu zalazłaś za skórę, a jeśli w Kryształowym Królestwie jest jakiś nekromanta i naprawdę potrzebuje tego przebrzydłego dziobu – znajdzie sposób by mnie znaleźć i zapłacić za swoje cacko. Jak widzisz, to ty jesteś tu zbędnym elementem. Masz ostatnią szansę i lepiej, byś przekonała mnie, że potrafisz być użyteczna… Alinso – wycharczał niemal jej imię, próbując po raz ostatni zachować choćby pozory grzeczności i otwartości na współpracę. Jeśli wampirzycy nie uda się przekonać Bariusa w rzeczonej kwestii, rozpocznie się zapewne bolesna zabawa. Kto wie, może wtedy się jej coś przypomni? Hienołak obrał wskazany kurs przemieszczajac się powoli ku Kryształowemu Królestwu.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Ja nie kłamię. Wampierze nie mają przyjaciół. Jesteśmy krwawymi indywidualistami. Nikt z mojej rodziny nie zapłaci okupu, za dziecko, które było na tyle głupie, aby dostać się w niewole. Gdybym zamierzała cię oszukać to wmówiłabym ci, że jestem jakąś większym sumkę. Czyż nie tak, kotku? - słowa wypowiedziała ze spokojem. Odruchowo zasłoniła twarz dłońmi, w obawie przed zebraniem kolejnego uderzenia. Można powiedzieć, że wampirzyca dalej nie wierzyła, że może się jej stać większa krzywda. Ból, który uderzył jej twarz wywołał wielki grymas na jej twarzy. Na ciele dziewczyny pojawił się dość mocny siniec. Językiem sprawdziła, czy wszystkie żeby stoją na swoim miejscu.
- Wiedź, że ilość pieniędzy, które dostaniesz, o ile cokolwiek dostaniesz jest wprost proporcjonalna do mego stanu zdrowia. - rzekła, chciała aby agresor zaniechał przemoc fizyczną. Nie musiała tłumaczyć, że więcej warci są zdrowsi niewolnicy.
Była jednak zadowolona, że nie zostanie zmusza do żadnego aktu seksualnego. Cóż, przynajmniej jej oprawca miał w sobie resztkę przyzwoitości. Klepanie po głowie lekko ją zirytowało. Nie podobało jej się, że jest traktowana jak nieposłuszne zwierzę.
- Proszę, nie mów do mnie suko... przecież nie jestem nikim pokroju twego gatunku. - Wypowiedziawszy te słowa, zasłoniła twarz łokciami zwijając się w kłębek. Miała nadzieję, że Hiana puści te słowa mimo uszu. Cóż, doszła do wniosku, że podróż z mężczyzną nauczy ją szacunku dla innych. Przemoc była najlepszym sposobem na wychowanie. Dziewczyna wysłuchiwała jego słów. Wynikało z nich, że zwierz nie wierzył jej słowom. To było dla elfki dość dziwne. Draśnięcie w szyje sprawiło, że wampirzyca zachichotała ponownie.

- Możliwe, że faktem jest iż biorę to co się tu dzieje, nie biorę na poważnie. Twoja przemoc nie robi na mnie wrażania, najwyraźniej nie starasz się. Przemoc fizyczna jest dość prymitywna. Ja osobiście na twoim miejscu zakneblowałabym więźniowi usta. Nie musiałabym jego słuchać. Dla mnie Komiczne jest również to, że uważasz, że osoba, która wiąże koniec z końcem ma wpływowych przyjaciół, którzy zapłacą ci bajeczne ceny. Wybacz, ale jesteśmy potworami, wyrzutkami społeczeństwa. Lepiej posłużę ci jako materiał do tortu, niż coś źródło dochodów. - powiedziała ze entuzjastycznym głosem. Dreszcz niebezpieczeństwa przebiegał po jej ciele. Pyskowanie do osoby silniejszej, większej sprawiało, że dziewczyna wskakiwała na wysoki poziom adrenaliny. To napięcie podobało się wampirzycy. Czekała na kolejny atak.

Ponowne ukłucie w szuje było nieco bardziej dotkliwe. Nie potrafiła skorzystać z dobroci jaką jej okazał. Możliwe, że była to kwestia jej rasy, ale wampiryzm nie był jej świadomym wyborem. Krew z jej ciała nie leciała obficie. Ilość posoki w ciele wampierza zależała od ilości, która wcześniej została spożyta. Jadła dość dawno, więc krwi w ciele miała niewiele.
Bestia wypowiedziała jej monolog na temat wampirów. Nie odpowiedziała nic. Jedynie parsknęła śmiechem, kiedy wytknął jej bajeczne bogactwo.

- Jeśli chcesz na mnie zarobić to masz kilka opcji... możesz sprzedać mnie jakiemuś nekromancie, który chciałby robić eksperymenty na nieumarłych. Jeśli utniesz mi głowę i zaczniesz łazić z nią po mieście, w poszukiwaniu poszkodowanych to prawdopodobnie strażnicy złapią cię i wtrącą do lochu, albo trafisz pod topór. Możesz sprzedać mnie na na targu niewolników, ale w królestwie elfów nie jest to mile widziane. Możesz też znaleźć jakiś zamtuz i opchnąć mnie, o ile nie wydasz, że jestem wampirem. Gdybym ja miała irytującego więźnia to dopłaciłabym czarodziejowi, aby zmienił go w świnię. Takie upokorzenie byłoby idealne.. - tu urwała. Stwierdziła, że za dużo gada.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Jesteś młoda i głupia… Westchnął wyraźnie niezadowlony z obrotu spraw. Zaczął dostrzegać pewne kwestie. Jeśli wampirzyca miała rację -a powoli zaczynał jej nawet wierzyć – nie należy do rodziny nikogo wpływowego. Jak słusznie zauważyła, dała się złapać, co tylko rozwścieczyłoby protektora dziewczyny. Sam na miejscu starszego wampira uznałby ją za nabytek przynoszący więcej strat niż zysków. Co więcej kazałby może nawet i pozbyć się jej, mogła bowiem zdradzić wiele tajemnic. Na zwrot per „kotku” zacisnął tylko mocniej wargi warcząc gardłowo przez zaciśnięte zęby. Doigrasz się wiedźmo… Coś mu nie pasowało, nie znał żadnego, ani jednego powodu, dla jakiego tak z nim pogrywała. Nie miała nic do wygrania, za to masę do stracenia. Miała rację co do tego stanu zdrowia jednak mimo wszystko liczył, że obejdzie się bez targów żywym towarem i załatwią wszystko po najmniejszej linii oporu, z korzyścią dla Bariusa. Hienołak powoli przestawał robić sobie nadzieje na łatwy zysk.

Prośba o zachowanie odrobiny godności nie wywołała w nim głębszej refleksji, docinki dotyczące tego kim jest spłynęły po jego twarzy nie wzniecając nawet pojedynczego ruchu mieśni.
- Tego jeszcze nie wiesz… Enigmatyczna uwaga mogła znaczyć wiele, wielkolud postanowił jednak nie rozwijać swej myśli. Mogła to interpretować na tylu płaszczyznach na ilu miała ochotę. Wciąż jednak igrała z iskrą, która mogła zrodzić płomień. Gdy skaleczył ją nożem a ta zachichotała, po raz pierwszy w jego głowie pojawił się wniosek, który choć odrobinę wyjaśniał postępowanie wampirzycy.

Pijawka otwarcie przyznała, że to co z nią robił, było dla niej niczym więcej jak zabawą. W dodatku zarzuciła mu, że się nie stara… Jego metody nie robiły na niej wrażenia. Po co go tak prowokowała? Po co tak ryzykowała? W ciągu jednej chwili umysł hienołaka nawidziła szokująca myśl, niemniej rozumując w ten sposób, wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować.

- Ty chora wiedźmo… ty to po prostu lubisz… - Barius uśmiechnął się sam do siebie, tak jakby odkrył tajemnicę położenia jakiegoś zapomnianego skarbu. Jakie mogło być inne wytłumaczenie? Mógł zadać jej tylko więcej bólu, a nawet próbując go zdekoncentrować, szanse na ucieczkę miała niomal zerowe. Miała nóż na gardle – w przenośni i dosłownie a mimo wszystko robiła co tylko mogła by znęcał się nad nią jeszcze bardziej. Zaskoczenie sprawiło, że w jednej chwili nie wiedział co powinien zrobić. Czy przywalić jej jeszcze mocniej, czy może ignorować jej prośby o zebranie kolejnego bólu. Jak mógł ją bardziej ukarać? Przetestować ją i pokazać do jakich okropności jest zdolny czy zachować zimną krew nie dając tego czego najwidoczniej pragnęła?

- Widzisz mnie w roli skazańca? Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym, by jakiś parobek głowił się jakiego topora użyć by odrąbać mi głowę? Kolejne słowa tylko utwierdziły go w swoich przekonaniach. Czy ona właśnie domagała się bycia zamienioną w świnię?
- Jedziesz właśnie na wariacji twojego pragnienia. Malika była kiedyś ladacznicą, która była nie mniej uparta od ciebie, stwierdziłem, że będzie zabawnym zamienić ją w wierzchowca, który będzie nosić mój zad i ekwipunek dopóki nie padnie. Jak myślisz Malika – zamienić tą głupią wampirzycę w świnię tak jak prosi? – zapytał swą klacz ta zaś kiwając ochoczo głową zarżała wesoło z entuzjazmem jakiego nie słyszał z jej pyska od dawna.
- Dobry konik – uśmiechnął się w odpowiedzi poklepując zwierzę po boku. Widać było, że rumak Bariusa rozumiał bardzo dużo i był nad wyraz inteligentny, co wskazywało na to, że historia jaką opowiedział Alinsie mogła być prawdziwa. Malika zachowała swój nieuprzejmy charakterek chcąc dogryźć pijawce, niby w odwecie za los jaki spotkał ją samą. Pewne rzeczy po prostu się nie zmieniały.

Barius chyba znalazł jedyne rozwiązanie z tej sytuacji, skoro sam nie zyska niczego na wampirzycy, sprzedając ją, lejąc czy oddając komukolwiek, to może otrzymałby jakiś zysk, gdyby zachował ją przy sobie, tak jak uczynił z Maliką?
- Jak myślisz szkapo? Odpoczęłabyś trochę w swoim przegranym życiu, a Alinsa zajęłaby twoje miejsce kozła ofiarnego… - Czy on naprawdę właśnie rozmawiał z koniem? Na to wyglądało, bo wiadomość wprawiła klacz w taką radość, że rżąc aż przyśpieszyła podekscytowana kroku tratując roślinność na drodze swych kopyt.
-Hiahiahiahiahia… Rozbawiła Bariusa, który począł zanosić się od sadystycznego śmiechu.
- Widzisz… nawet mój koń nie życzy ci najlepiej – wtrącił w szczerze polepszonym humorze. To ci połączenie – oprawca i ofiara, sama prosząca się o dodatkowe poniżenie. Układ idealny. Jeśli cokolwiek by go zdenerwowało – miałby taką pod ręką by wyładować całą swą frustrację, a ta byłaby jeszcze zadowolona.
- Myślę, że najwięcej skorzystam, jeśli zwyczajnie wezmę cię dla siebie. – odparł racjonalnie czekając jak teraz poradzi sobie z tym wampirzyca.
Zablokowany

Wróć do „Wrzosowa Polana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości