Wrzosowa PolanaPosępna Polana

Miejsce gdzie krzyżują się drogi elfów, druidów, rusałek i magów... Pradawne schronienie aniołów, które płaczą tylko złotymi łzami pokrywając trawę lśniąca rosa. Położone z dala od zgiełku miast, gwaru karczm i targowisk. Tu spotykają się istoty przyjazne wszystkiemu co żyje. Otoczone zewsząd wysokimi jodłami, porośnięte wrzosami miejsce, gdzie za posłanie służą dywany z mchu i kwiatów.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Jesteś młoda i głupia… Westchnął wyraźnie niezadowlony z obrotu spraw. Zaczął dostrzegać pewne kwestie. Jeśli wampirzyca miała rację -a powoli zaczynał jej nawet wierzyć – nie należy do rodziny nikogo wpływowego. Jak słusznie zauważyła, dała się złapać, co tylko rozwścieczyłoby protektora dziewczyny. Sam na miejscu starszego wampira uznałby ją za nabytek przynoszący więcej strat niż zysków. Co więcej kazałby może nawet i pozbyć się jej, mogła bowiem zdradzić wiele tajemnic. Na zwrot per „kotku” zacisnął tylko mocniej wargi warcząc gardłowo przez zaciśnięte zęby. Doigrasz się wiedźmo… Coś mu nie pasowało, nie znał żadnego, ani jednego powodu, dla jakiego tak z nim pogrywała. Nie miała nic do wygrania, za to masę do stracenia. Miała rację co do tego stanu zdrowia jednak mimo wszystko liczył, że obejdzie się bez targów żywym towarem i załatwią wszystko po najmniejszej linii oporu, z korzyścią dla Bariusa. Hienołak powoli przestawał robić sobie nadzieje na łatwy zysk.

Prośba o zachowanie odrobiny godności nie wywołała w nim głębszej refleksji, docinki dotyczące tego kim jest spłynęły po jego twarzy nie wzniecając nawet pojedynczego ruchu mieśni.
- Tego jeszcze nie wiesz… Enigmatyczna uwaga mogła znaczyć wiele, wielkolud postanowił jednak nie rozwijać swej myśli. Mogła to interpretować na tylu płaszczyznach na ilu miała ochotę. Wciąż jednak igrała z iskrą, która mogła zrodzić płomień. Gdy skaleczył ją nożem a ta zachichotała, po raz pierwszy w jego głowie pojawił się wniosek, który choć odrobinę wyjaśniał postępowanie wampirzycy.

Pijawka otwarcie przyznała, że to co z nią robił, było dla niej niczym więcej jak zabawą. W dodatku zarzuciła mu, że się nie stara… Jego metody nie robiły na niej wrażenia. Po co go tak prowokowała? Po co tak ryzykowała? W ciągu jednej chwili umysł hienołaka nawidziła szokująca myśl, niemniej rozumując w ten sposób, wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować.

- Ty chora wiedźmo… ty to po prostu lubisz… - Barius uśmiechnął się sam do siebie, tak jakby odkrył tajemnicę położenia jakiegoś zapomnianego skarbu. Jakie mogło być inne wytłumaczenie? Mógł zadać jej tylko więcej bólu, a nawet próbując go zdekoncentrować, szanse na ucieczkę miała niomal zerowe. Miała nóż na gardle – w przenośni i dosłownie a mimo wszystko robiła co tylko mogła by znęcał się nad nią jeszcze bardziej. Zaskoczenie sprawiło, że w jednej chwili nie wiedział co powinien zrobić. Czy przywalić jej jeszcze mocniej, czy może ignorować jej prośby o zebranie kolejnego bólu. Jak mógł ją bardziej ukarać? Przetestować ją i pokazać do jakich okropności jest zdolny czy zachować zimną krew nie dając tego czego najwidoczniej pragnęła?

- Widzisz mnie w roli skazańca? Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym, by jakiś parobek głowił się jakiego topora użyć by odrąbać mi głowę? Kolejne słowa tylko utwierdziły go w swoich przekonaniach. Czy ona właśnie domagała się bycia zamienioną w świnię?
- Jedziesz właśnie na wariacji twojego pragnienia. Malika była kiedyś ladacznicą, która była nie mniej uparta od ciebie, stwierdziłem, że będzie zabawnym zamienić ją w wierzchowca, który będzie nosić mój zad i ekwipunek dopóki nie padnie. Jak myślisz Malika – zamienić tą głupią wampirzycę w świnię tak jak prosi? – zapytał swą klacz ta zaś kiwając ochoczo głową zarżała wesoło z entuzjazmem jakiego nie słyszał z jej pyska od dawna.
- Dobry konik – uśmiechnął się w odpowiedzi poklepując zwierzę po boku. Widać było, że rumak Bariusa rozumiał bardzo dużo i był nad wyraz inteligentny, co wskazywało na to, że historia jaką opowiedział Alinsie mogła być prawdziwa. Malika zachowała swój nieuprzejmy charakterek chcąc dogryźć pijawce, niby w odwecie za los jaki spotkał ją samą. Pewne rzeczy po prostu się nie zmieniały.

Barius chyba znalazł jedyne rozwiązanie z tej sytuacji, skoro sam nie zyska niczego na wampirzycy, sprzedając ją, lejąc czy oddając komukolwiek, to może otrzymałby jakiś zysk, gdyby zachował ją przy sobie, tak jak uczynił z Maliką?
- Jak myślisz szkapo? Odpoczęłabyś trochę w swoim przegranym życiu, a Alinsa zajęłaby twoje miejsce kozła ofiarnego… - Czy on naprawdę właśnie rozmawiał z koniem? Na to wyglądało, bo wiadomość wprawiła klacz w taką radość, że rżąc aż przyśpieszyła podekscytowana kroku tratując roślinność na drodze swych kopyt.
-Hiahiahiahiahia… Rozbawiła Bariusa, który począł zanosić się od sadystycznego śmiechu.
- Widzisz… nawet mój koń nie życzy ci najlepiej – wtrącił w szczerze polepszonym humorze. To ci połączenie – oprawca i ofiara, sama prosząca się o dodatkowe poniżenie. Układ idealny. Jeśli cokolwiek by go zdenerwowało – miałby taką pod ręką by wyładować całą swą frustrację, a ta byłaby jeszcze zadowolona.
- Myślę, że najwięcej skorzystam, jeśli zwyczajnie wezmę cię dla siebie. – odparł racjonalnie czekając jak teraz poradzi sobie z tym wampirzyca.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca miała nadzieję, że zwierzoczłek uwierzył jej słowom. Nie odpowiedziała nawet nic, kiedy ten wytkał jej młodość i głupotę, ponieważ w pewnym sensie miał rację. Alinsa sumiennie doszła do wniosku, że gdyby nie była głupia, nie dałaby się złapać i nie byłaby niczyim niewolnikiem. Pewien fakt ją zadziwiał. Mężczyzna zaprzestał stosować przemoc fizyczną. Dziewczyna była przekonana, że uda jej się ostro oberwać.
Oczekiwała zemsty i reakcji za swoje wypowiedzi, które były nieodpowiednie, jako że mężczyzna był jej właścicielem. Następne słowa mężczyzny poinformowały ją, że ten zdemaskował i odkrył jej zboczenie. Wampirzyca starała się nie reagować na to w żaden sposób. Z jednej strony cieszył ją fakt, że jej ciało nie ucierpi. Na dzisiejszy dzień miała już dostateczną ilość wrażeń.
- Może faktycznie jesteś silny, ale nie wiem czy poradzisz sobie z całym garnizonem straży miejskiej. Kilka bełtów zakończy sprawę - oznajmiła ze spokojem. Kryształowe Królestwo było sporą metropolią, fakt że hienołak mógł stawić czoło prawu rozbawił ją.
Kiedy jej nowy właściciel powiedział, iż jedzie na wariacji swego pragnienia, na jej trupiej, bladej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.

- Przecież gdybym tego chciała to zapłaciłabym za transformacje. To nie ma sensu... Czemu miałabym porzucić wygodne, wampirze ciało, aby żyć w chlewie i ryć się do koryta? - Wypowiedź mężczyzny trochę onieśmieliła ją. Sama Alinsa nie wiedziała do końca czemu. Jednak później działy się rzeczy jeszcze dziwniejsze. Mianowicie, mężczyzna zaczął gadać z koniem. W dodatku wampirzycy wydawało się, że Malika kiwnęła głową. Doszła do wniosku, że wierzchowiec został nauczony podobnych sztuczek, aby hienołak mógł straszyć swoje ofiary. Mężczyzna rozmawiający z klaczą był istotnie szalony, wampirzyca ze zgrozą przypatrywała się do czego doprowadza skrajana samotność. Cały dialog wydawał jej się obłędny. W akcie zemsty postanowiła kopnąć wierzchowca, który zdawał się świadczyć przeciw niej. Jej but trafił dawną ladacznicę w brzuch. Zrobiła to dostatecznie dyskretnie. Zwierzołak był zajęty prowadzeniem konia, mało prawdopodobne żeby patrzył się na nogi wampirzycy, chociaż reakcja klaczy mogła coś zdradzić.

- Cóż, więc zamierzasz zmienić mnie w konia, albo świnię? Mniejsza o szczegóły. Jak chcesz to zrobić? - Wampirzyca zapytała z niedowierzaniem. Nie wiedziała ile może kosztować podobna transformacja o ile znajdą maga, który zgodzi się na podobny eksperyment. Jednak racjonalnie stwierdziła, że bandyta, który szlaja się po lasach nie będzie dysponować dostateczną ilością gotówki.
Efekty mężczyzny nareszcie przyniosły rezultaty. Przez chwilę dziewczyna siedziała cicho, przestraszona. Przerażał ją fakt, że spędzi resztę życia dźwigając bagaże swego oprawcy. Czuła, że musi uciec jak najszybciej o ile nie chciała, aby słowa przeszły w czyny. Zaczęła zastanawiać się nad możliwościami ucieczki.

- Wiesz, że nie zabawię tu długo... czekam, aż się ściemni, albo na zachmurzenie. Wtedy zmienię się w gacka i już mnie nie będzie. - rzekła ze spokojem. Przecież zwierzoczłek nie mógł pilnować jej cały czas. Na transformacje wystarczyła tylko chwila. Problem polegał na tym, iż nie chciała zostawiać swojego ekwipunku. Był dla niej cenny, szczególnie miecz, który był zaklęty Pozostało jej jeszcze jedno, ostatnie pytanie...

- A te kolczyki, jeśli można spytać... kto cie tak oznakował? Polecisz kogoś kto wbiłby takie ozdoby w ciało? - była po prostu ciekawa gdzie można nabyć takie ozdoby. Chociaż zwierz mógł to zinterpretować na różne sposoby.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Opowiesz mi może jak wygląda dzień strażnika miejskiego? Ile razy faktycznie musi walczyć na śmierć i życie? Czy jego żołd jest w ogóle wart ryzykowania własną głową? Lojalność też ma swoją cenę… wątpię by płaca strażników gwarantowałaby ją w stu procentach. Więc stając przed wyborem pomiędzy strażą miejską a mną postawiłabyś na nich? Teraz wiem, dlaczego jesteś bez grosza przy duszy… Jasno było widać, co mężczyzna sądzi o swoich szansach, być może blefował, być może nie. Tak czy inaczej wizja spotkania nawet z garnizonem nie wydawała mu się dość straszna.

- Sama stwierdziłaś, że takie upokorzenie byłoby idealne… Na kopnięcie klacz rzuła łbem, rżac wrogo, ale Barius to zignorował. Jedna warta była drugiej, zaiste gdyby była drugim wierzchowcem, gryzły by się nawzajem po szyjach. Kto wie, może gdyby wiedział, jak potoczą się koleje rzeczy, Malika i Alinsa skończyłyby jako koguty. Na ich walkach zgarnąłby marny grosz, ale na napitek pewnie by starczyło.

- Nie zamierzam cię zmieniać, chyba, że przekonasz mnie, że można w jednym czasie jechać na dwóch koniach. Gdybym zaś chciał zjeść wieprzowinę, udałbym się do karczmy. Ostatnie czego mi trzeba to kwiczący prosiak. I tak za wiele mielisz ozorem. Komentarz Bariusa wydawał mu się wyjaśniać wystarczająco.
- Są magowie, którzy za złoto potrafią robić naprawdę dziwne rzeczy… a przecież też muszą zarabiać na chleb. Taka była prawda. Mag to też człowiek, o ile nie jest w stanie wyczarować sobie mamony, musi z czegoś żyć.

- Zamierzasz uciec i jeszcze mi o tym mówisz… Może do zmroku cię zabiję… albo chociaż okaleczę… Myślę, że trudno lata się nietoperzowi bez skrzydeł. Twoje ramiona, na pewno są ci niezbędne? Oślepienie lub obcięcie uszu też powinno załatwić sprawę… Ostatecznie mogę cię też ogłuszyć, albo wcisnąć do szczelnego worka… Środek dnia, zdążę uszyć ci odpowiednie wdzianko… Albo wypatroszę twojego konia, a ciebie zaszyję w jego wnętrzu… Jak widzisz, na brak wyobraźni nie narzekam. Nie radzę uciekać… Możesz próbować, ale znajdę cię prędzej czy później… kto wie, może wtedy będziesz już starsza, bogata i dobrze sytuowana… Nigdy nie będziesz pewna. Odpowiadał z wręcz niesłychanym stoickim spokojem. Tak jakby żadna z wymienionych czynności nie wydawała mu się zbyt ciężka czy trudna, by nie mógł rozwiązać problemu Alinsy w taki ochydny sposób. A może nie chcesz uciekać i zaczyna ci się podobać taki stan rzeczy… Co? – zapytał.

- Znam takiego jednego, który wprost uwielbia umieszczać żelazo w ciele… Znów powiódł nożem po szyi wampirzycy, tym razem jednak zimne ostrze biegło zapewne gdzieś po jej policzku, całe szczęście… lub nie – nie robiąc nacięć. Samo w sobie było to zastanawiające. Barius siedział za nią, jechał na rumaku poruszając się w siodle w rytm końskich kroków, a mimo wszystko jego dłoń poruszała się ze sporą precyzją nie tracąc kontaktu z jej ciałem nawet na moment. Pełna kontrola i opanowanie.
- Może powinienem ozdobić twoje ciało, jak sądzisz. Nie ukrywam już od jakiegoś czasu noszę się z myślą zostawienia na tobie pamiątki. Jak myślisz, ile twojej twarzy zasłoni moja wielka łapa? Założę się, że gdyby wystawić cię tak na słońce, promienie wypalą ci ładny kształt dłoni na tej lodowatej skórze. Ktoś w końcu wyparzyłby ci tą buźkę? Hmmm? – zasugerował pół żartem… jednak pozostała część mogła być wypowiedziana serio. W zasadzie to, że było widno i jego trochę denerwowało. Opatulona od stóp do głów mocno ograniczała wyobraźnię hienołaka. O ile prościej byłoby wiedzieć nad jakim materiałem przyjdzie pracować. Niestety światło gwiazdy mogłoby ją zabić. Urocza masochistka, chyba wprost uwielbiała kusić los.

- Potrafisz więc zamienić się w nietoperza, ludowe porzekadła mogą mieć więc trochę racji… Co jeszcze potrafisz Alinso? Oprócz wystawiania mojej cierpliwości na trudną próbę, ma się rozumieć…
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Może strażnicy nie są w najlepszej formie, ale pełnienie służby nie ma nic do walki na śmierć i życie. Wielkoludzie, dostaniesz salwą bełtem i po kłopocie. Z kuszy to nawet ćwok trafi, a patrząc na twój ubiór i profesje sądzę, że brakuje ci gotówki, aby przekupić stróży prawa. - Jego słowa nie przekonały wampirzycy. Jednak ta doszła do wniosku, że nie przegada bestii, więc nie warto kontynuować tematu.

- Mówiłam że takie upokorzenie byłoby idealne, ale tylko wtedy, kiedy ty byłbyś na moim miejscu. Pierw kazałabym zmienić cię w w wieprza, a następnie kazałabym nafaszerować cię jabłkami i urządzić sutą ucztę... - oznajmiła wampirzyca. W głowie wyobraziła sobie obraz potwora, który zostaje na jej życzenie przemieniony w knura. Postanowiła rzucić zaklęcie. Aby podzielić się tą myślą ułożyła iluzję, która przedstawiała kwiczące prosię. Świnia miała rysy twarzy hienołaka, a w jej buzi tkwiło jabłko. Obraz ukazał się dosłownie przed szkapą. Po chwili na scenę wkroczyła wyimaginowana Alinsa, ubrana w stroju kuchennym dzierżyła ogromny tasak. Następne sceny były bardzo krwawe i drastyczne.

- Skoro nie zamierzasz nic ze mną zrobić to po co mnie ze sobą zabrałeś? Przecież trupy roznoszą zarazki. Za profanacje zmarłych spotka cie kara boska. - dziewczyna powiedziała to pół-żartem.

- Wypatroszysz konia i zaszyjesz mnie w jego wnętrzu… wiesz coraz bardziej zaczyna mi pasować twoje towarzystwo. Swoją drogą, skoro narzekasz, że za dużo jęzorem miele to czemu sam zadajesz mi pytania i kontynuujesz rozmowę. Racjonalnie podchodząc do sprawy wnioskuję, że brakuje ci towarzystwa wielkoludzie. Nie mów, że nie. Gdybym nie mówiła prawdy to nie gadałbyś z koniem i nie tolerowałbyś moich dialogów. Przejrzałam cię... jesteś samotnym, bezpańskim zwierzaczkiem, którego nikt nie kocha! - Wampirzyca skuliła się ponownie, jakby była przygotowana na nadejście ciosu.

- Zamierzam uciec. Za chwilę sam nie będziesz w stanie wysłuchiwać moich słów. Przysporzą ci bólu głowy. Będziesz błagać, abym opuściła twe towarzystwo. Jeszcze będziesz mieć dość. Gdybym ja chciała uciec, już bym to zrobiła. Tak to przynajmniej mam okazję pogadać z ciepłokrwistą istotą.
Wampirzyca zignorowała ostrze, które musnęło jej policzek. Doszła już do wniosku, że zwierzoczłek nie zrobi jej krzywdy.

- Byłaby wielka szkoda, gdyby nie została mi po tobie żadna pamiątka. Niestety, nawet najgorsze rany i blizny znikają po spożyciu krwi. Ponoć nawet kończyna może zregenerować się po odpowiednio długim letargu... oznajmia melodyjnym, dźwięcznym głosem.
Kiedy padło pytanie na temat jej zdolności, to zamyśliła się.
- Wiesz nie chcę psuć ci zabawy. Jestem bardzo figlarną dziewczyną, obdarzoną wieloma cennymi zdolnościami. Niech, ci będzie. Umiem liczyć i to dość dobrze. Potrafię tańczyć, dwa lata musiałam utrzymywać się w tawernie, więc dość dobrze wywijam siedzeniem. Oczywiście byłam wtedy bardziej żywa... Umiem też gotować. Potrafię przyrządzić przepyszną wieprzowinkę, widziałeś przecież... Oprócz tego, potrafię też szyć, jakby coś się zepsuło. Możesz uznać, że to dość pospolite umiejętności, ale ja jestem pewna, że nawet najpotężniejsze istoty, które chodzą po tych ziemiach nie potrafią szyć, gotować czy pisać...
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Kiedy wyciągasz broń przeciwko mnie, innej możliwości jak śmierć nie ma. Może nie należę do oszczędnych osób, a może moja fortuna jest gdzieś schowana, może byłem w drodze do mojego pałacu, a może śpię pod mostem. Jest też jeszcze jedna kwestia warta rozpatrzenia – sprawy tego jak wyglądam i jak żyję są moim świadomym wyborem i mam w rzyci co kto o o tym myśli.

Potem zaczęło robić się naprawdę ciekawie, ponieważ wampirzyca znów zapragnęła użyć swoich magicznych sztuczek. Faktycznie zapowiadało się, że następne sceny będą krwawe i drastyczne. Gdy tylko hienołak zaczął orientować się co planuje Alinsa, prędkim ruchem ramienia wypuścił „Lenę”, która swym metalowym zwojem oplotła się dookoła szyi pijawki. Jeden błyskawiczny ruch silnej łapy przyciągnął potylicę kobiety do klatki piersiowej. Zaciśnięty łańcuch nieomal łamał grdykę, Barius nie był pewny tego czy trupy oddychają, ale z pewnością to co jej robił należało do czynności powodujących ogromny ból.

- Koniec z grami wampirze. Teraz odbierzesz lekcję, której powinnaś nauczyć się już dawno. Posłuszeństwo. Zapewne byle odruchowo chwyciłaby lenę ramionami, dlatego postanowił, że wbije ostrze by dać jej inne zmartwienie jak łańcuch. Szyja była zbyt delikatna, zmienił ułożenie nadgarstka i wcisnął ostrze przez skórę, od dołu dociskając czubek do kości żuchwy. Nic co spowoduje jej śmierć, ale też nic co zaoszczędzi jej przerażającego bólu.

- Będziesz roznosiła zarazę jak mówisz, tam gdzie ja zechcę, tam gdzie ja cię wyślę i będziesz wracać jak tresowana suka, bo to co cię spotka za brak poszanowania i lojalności będzie gorsze od śmierci… Już za chwilę uwierzysz dlaczego. – zapowiedział wrogo wręcz sycząc przez w poły zaciśnięte wargi.
- Masz rację podły diable. Ja też czasem się nudzę i też lubię czasem czyjeś towarzystwo, jednak w przeciwieństwie do ciebie, ja zawsze będę bezpańskim psem i kurewsko mi z tym dobrze. Jeszcze mocniej ścisnął łańuch w garści cały czas będąc bardziej skupionym na jej dłoniach i nogach bardziej niż na jej szyi. Dlaczego? Po prostu nie chciał by wiedźma wykorzystała okazję, na uzbrojenie się. Co też skutecznie uniemożliwiał trzymając łańcuch za rękojeść, krótkiego miecza, które kierował teraz dodatkowo w stronę jej ucha.

- Nikt normalny nie byłby w stanie mnie pokochać, ale ty pokochasz moje towarzystwo wiedźmo i będziesz jadła mi z ręki. Będziesz wznosić modły bym choćby na moment odwrócił swe spojrzenie od twego losu, bo nie zaznasz z moich dłoni litości, współczucia ani ulgi. Będziesz modlić się bym zajął się czymś innym, byś przestała być częścią mojego świata choćby przez moment. Będziesz też wznosić modły bym w końcu zwrócił uwagę na twój ból i cierpienie ilekroć zaslużysz na niekończące się tortury. Będziesz czekać na każdy kolejny ruch moich źrenic w nadziei, że odnajdziesz w nich resztkę łaski i miłosierdzia. Będziesz błagać mnie o przebaczenie. Będę twoją zgubą i twoim bogiem… i być może nadejdzie dzień, w którym pozwolę ci odebrać sobie życie i zaznać wiecznego spokoju, ale nie teraz i nie wkrótce. Słowa Bariusa brzmiały jak rzucana klątwa, a nie był przecież żadnym wykwalifikowanym magiem. Jakby dość było jego słów łączących w wiecznej zmarzlinie lodowców zamrożoną grozę, druga dłoń prędko okręciła dookoła wampirzycy magiczną sieć.

- Masz rację Alinso… ale możesz być spokojna. Otrzymasz pamiątkę… i bardzo, ale to bardzo cieszy mnie co mówisz. Mam nadzieję, że to prawda, bo twoim kolejnym zmartwieniem będzie otrzymanie choć jednej kropli tej posoki. W oczach bestii zapłonęła zwierzęca furia. Chwycił za łańcuchy „Mastodonta i napiął je tak mocno, że gdyby nie były sporządzone przez potęznego czarnoksiężnika, kto wie czy by zwyczajnie nie pękły. Na ramionach Bariusa zaczęła pojawiać się sierść, tak jakby jakaś część oprawcy kazała mu wykorzystać wręcz nadludzką siłę drzemiącej w niej bestii. Rozpalone łańuchy wręcz wtapiały się w skórę jego dłoni. Rozwarł szczęki i ryknął w sposób daleki nawet osaczonym zwierzętom. Ból, agresja i wściekłość napędzały go nawet kiedy jego własna skóra zaczynała skwierczeć jak dziczyzna na ruszcie. Naprawdę znała sposób na ucieczkę? Niech próbuje, zanim łańcuchy nie przetną jej ciała jak masło! To było tego warte - „Mastodont” nabierał na mocy ilekroć mięśnie hienołaka napierały coraz to mocniej ogniwa. Potężny gorąc i drażniąca woń spalenizny własnego kaftanu mogła dojść do nosa wampirzycy, pytanie czy wampiry odczuwały zmysłami podobnie jak żywe istoty. Nigdy nie interesowało to specjalnie mężczyznę, który za punkt honoru obrał sobie złamanie woli pijawki by uczynić z niej posłuszne każdemu słowu, tresowane zwierzątko. "Mastodont" przechodził już przez pasma skórzanego pancerza, a palący żar znajdował się milimetry od alabastrowej skóry Alinsy. Jeszcze mgnienie oka i zacznie czuć ból na całym ciele. Zrzucił i ją i siebie z grzbietu Maliki, która zarżała czując zwiastujące poparzenia ciepło na swej sierści. Spadając na trawę mocniej jeszcze zacisnął łańcuch chciał by wtopił się w jej twarz, dekolt, ramiona, brzuch, plecy i nogi. Chciał by nie mogła nawet myśleć. A gdy sieć poczęła wciskać się w ciało wiedźmy złapał jej prawą dłoń wsuwając paluchy pomiędzy jej wątłe palce jednym tylko ruchem łamiąc wszystkie cztery, które aż zatrzeszczały, gdy naciągnął je do granic możliwości. Litościwie zostawił jej kciuk. BŁAGAJ! – ryknął, a twarz choć jeszcze na poły ludzka, odznaczała się piętnem zwierzęcej natury. Błyszczące nerwowo oczy, dłuższe kły, bardziej spiczaste uszy i ten potworny szczeciniasty zarost powodowały, że jawił się teraz tym koszmarem, jakim rodzice straszą nieposłuszne dziewczynki – złym panem z ciemnego lasu, porywającym je w sobie tylko znanym celu.
- Nauczysz się jeszcze wielu rzeczy Alinso… masz słowo Bariusa hienołaka. Obłęd, ból zgrabiałych na rozpalonym metalu dłoni, swąd skóry jednoczył ich w tej nieludzkiej minucie. Patrzył na nią szaleńczymi ślepiami nie dbając ani o to jak zniesie popatrzoną twarz i usta, ani jak poradzi sobie z promieniami słońca, które dotkną jej skóry przez wypalone w skórzanej zbroi pręgi, jeśli tylko znad niej wstanie. Przysunął ostrze noża do jej oczodołu naciskajac nieco na dolną powiekę. Mogła żyć przecież z jednym okiem czyż nie?
- Będziesz posłuszną pijawką... Alinso? Pytanie zawierało szaleńczy, melodyjny rytm dźwięk podobny dziecięcym rymowankom. Mógł przysiąc, że gdyby nie ruszyła się nawet o milimetr, byłby w stanie zgolić ostrzem wszystkie jej rzęsy jednym ruchem.
- Masz czas na ostatnią modlitwę, od tego jak żarliwie będziesz błagać mnie o łaskę zależeć będzie ile elementów ciała stracisz. Wampirzyca nie miała bladego pojęcia na kogo trafiła, jeśli naprawdę sądziła, że nie zrobi jej krzywdy, niech chociaż po tym wie, że Barius nie zwykł rzucać słów na wiatr. W jednym miała rację - nie umrze, nie dopóki jej na to nie pozwoli.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Bądźmy szczerzy. Gdybyś był bogaty, nie szlajałbyś się samemu po lasach. Z drugiej strony nie wiem kto świadomie chciałby być potworem. Kiedy moja matrona zamieniła mnie w krwiopijca, nie była to moja świadoma decyzja. Co skłoniło cię do porzucenia człowieczeństwa.

Jej scena najwyraźniej nie spodobała się mężczyźnie. Alinsa poczuła, że metalowy łańcuch oplótł ciasno jej szyje. Dziewczyna najpewniej wydałaby z siebie okrzyk bólu, ale do jej gardła ciasno przylegały metaliczne ogniwa. Następnie poczuła błyskawiczne szarpnięcie w tył. Ból zaczął przeszywać ciało nieumarłej, która po chwili wrzasnęła na całe gardło.

Jej dłonie odruchowo zbliżyły się w stronę szyi, aby poluzować metalową pętlę. Jednak w tym samym czasie poczuła ostrze, które przebiło jej skórę pod brodą. To było dość dziwne i specyficzne uczucie, którego wampirzyca nigdy wcześniej nie doświadczyła. Jej język przesunął się po ostrzu, jakby wampirzyca chciała sprawdzić ostrość noża. Usta elfki wykrzywiły się w okropnym uśmiechu, a z nich wydobył się głośny, rozpaczliwy chichot.
Nie odpowiedziała już na żadne z jego zdań. Nie chciała narażać swej rozpaczliwej sytuacji. Była znana na jego gniew, który z jej obserwacji szybko przychodził i równie szybko mijał. Mężczyzna podjął się kolejnej próby wymuszenia na niej posłuszeństwa. Ten jeszcze mocniej ścisnął łańcuch w garści. Wywołało to kolejny atak bólu. Uczucie to doprowadziło wampirzycę na skraj przytomności. Emocję wzięły nad nią górę. Jej ciało zaatakowały liczne skurcze mięśni. Z odurzenia wyrwał ją fakt, że mężczyzna ponownie owijał ją swoim żelastwem.

Kłopot nastąpił, kiedy sieć zaczęła się naciągać. Wampirzyca czuła, że zostanie zaraz zgnieciona. Po chwili usłyszała ryk potwora, który był dość nieprzyjemny dla jej czułych uszu. Smród palonej skóry dotarł do jej nosa. Znała dobrze ten zapach. Jej pancerz ponownie zaczynał się przepalać. Dziewczyna zaczęła zdawać sobie sprawę z faktu, iż zostanie upieczona żywcem.
Jednak w chwili, w której jej zbroja była na skraju wytrzymałości, dziewczyna została zrzucona z konia. Upadek był dość bolesny, ale prawdziwy ból poczuła, kiedy że rozżarzony metal smażył jej dekolt. Dziewczyna zaczęła wydzierać się na całe gardło. Otworzyła szeroko buzię, odsłaniając śnieżnobiałe kły, a następnie zawyła rozpaczliwie. Kolejny donośny jęk wypadł z jej ust, kiedy dziewczyna straciła czucie w swej prawej dłoni. Tortury przyprawiły wampirzycę na skraj obłędu. Rozpalona pijawka zaczęła jęczeć i zawodzić, niczym rasowa dziwka. Czuła, że zaczyna tracić przytomność.

- Błagam! - krzyknęła rozpaczliwie. Jej głos nie był już tak melodyjny i dźwięczny. Najzwyczajniej zdarła sobie gardło.

- Proszę, będę już posłuszna. - oznajmiła resztkami sił. Ciało wampirzycy zaczęło lekko drżeć, jakby dostała spazmów.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Prawda była bardzo prozaiczna. Jeśli ktoś nie potrafił być człowiekiem, furtka do bycia potworem wydaje się naturalną alternatywą, ale nie miał zamiaru otwierać się przed wampirzycą. To co go zaskoczyło to tylko śmiech, kiedy przebił jej żuchwę - była pod tym względem naprawdę niesamowita.

Słysząc to co chciał usłyszeć zaprzestał napierania na sieć, by dać jej ostygnąć.
- Będziesz Alinso… i nie miej tego sobie za złe… nie jesteś taka słaba. To samo życie zrzuca nas czasem wszystkim z konia. – wyjaśnił przybierajac na powrót bardziej ludzki wygląd. Sierść i cechy zwierzęce poczęły raptowanie zanikać, sam zaś mężczyzna wraz ustępującymi zmianami nieomal z miejsca wydawał się dużo bardziej łagodny, mimo, że formalnie położenie wampirzycy wcale się nie zmieniło.
- Nie obchodzi mnie twoja matrona. Skoro nie nauczyła cię jak walczyć, jak przeżyć i być bogatą, jej sromotna egzystencja obchodzi mnie tyle samo co zdrowie starej kurwy… Jej dziecko właśnie umarło… tu na tej ścieżce – błagając o litość zwierzoczłeka… hienołaka. Podłe prawda? – zapytał i puścił „Mastodonta”, dopiero teraz krzywiąc się na widok spieczonych dłoni. Zagryzł zęby, ból minie, rany się zaleczą, taka była kolej rzeczy. Nie przez takie rzeczy trzeba kiedyś przejść. Chwycił nóż i przeciągnął po spieczonej świeżo skórze rozcinając z trudem grubą skórę tak by zaczęła kapać z niej krew. Wysunął dłoń ku ustom Alinsy, drugim ramieniem podnosząc jej głowę by było jej łatwiej.
- Pij wiedźmo, spokojnie… wątpię by była dla ciebie trucizną, a już na pewno nie zmieni cię w potwora, to już masz za sobą. Twojej pożalcie się bogowie matronie udało się wyhodować pyskatą do niczego nie nadającą się dziwkę, zobaczymy czy moje metody zaprocentują lepszym rezultatem. Chciał pomóc wampirzycy napić się jego własnej krwi, na tyle by chociaż poskładała swoją rękę. Cały rytułał nie miał dla niego większego znaczenia niż to, że właśnie symbolicznie – odradzał ją na powrót z martwych, nieomal każąc zapomnieć przeszłość, która doprowadziła ją do tego smutnego końca. Skoro wypicie krwi swego „mistrza” budziło wampiry do życia, tak ten prosty gest miał przypominać Alinsie, kto jest jej nowym panem i komu winna jest szacunek i oddanie, nawet jeśli to wszystko było niczym więcej niż teatralną sceną. Ponieważ jednak Barius nie był skończonym idiotą i wiedział co nieco o ludziach, wsunął dłoń pod kaptur dziewczyny wypowiadając słowa w przedziwnym jezyku plemienia, w którym się wychował. Brzmiało to jak zaklęcie, dzięki któremu mógłby zyskać kontrolę nad jej żywotem, a może właśnie wymieniał z powagą po kolei dni tygodnia, albo powstrzymując się od śmiechu, z kamienną miną podawał przepis na zupę z antylopy. Tak czy inaczej, czy było to rytuałem, czy nie Alinsa nie dowie się nigdy. Na zakończenie oprószył jej twarz ziemią zebraną z traktu, ostatecznie kończąc to widowisko.

- Dostaniesz ode mnie szansę, a jeśli okażesz się czegoś warta, będę cię uczył jak zrobić z ciebie jeśli nie kogoś zaradniejszego… to chociaż mądrzejszego – warknął z udawaną pogardą spoglądając zmrużonymi oczami na kobietę.
- Lekcja pierwsza… na litość wszelkich głupich bogów, jacy wyznwani są od wschodu do zachodu Alaranii – jesteś wampirem, więc czemu do kurwy nędzy wyłazisz z swej chędożonej mogiły za dnia?! – chciał pacnąć ją po głowie, ale chyba za dużo przeszła, powstrzymał się w połowie lotu dłoni.

- Jedziemy sprzedać ten ochydny dziób, bo jeszcze nam zgnije. Twoja zbroja jest do niczego… Cmoknął na Malikę, by przybyła bliżej, złapał wolnym ramieniem za jej uzdę i ustawił zwierzę tak, by rzucało ciut więcej cienia prosto na Alinsę. Z torby wyjął jakieś zapasowe ubranie i zdjął z swej ofiary sieć wyszarpując przypieczone do białej skóry ogniwa wraz z jej fragmentami. Mogło boleć, miał tylko nadzieję, że jej się spodoba. Prędko narzucił na jej pokiereszowany pancerz prowizoryczne osłony przed słońcem.
- Sprzedamy go, a mam nadzieję wart będzie chociaż tyle by kupić ci jakieś ładne fatałaszki. Pamiętaj o jednym wiedźmo... od tej chwili, każde wystąpienie przeciwko mnie sprawi, że to co było przed chwilą będzie jedynie wspomnieniem dziecięcego figla. Tu złapał ją brutalnie za szczękę i podniósł z ziemi przygwożdżając do boku klaczy.
-A jeśli chcesz, żeby cię pobolało… - żelazny uścisk mężczyzny już teraz wydawał się być zdolny złamać jej szczękę, albo wyłamać z czaszki zęby -… wystarczy ładnie poprosić. Puścił ją i w milczeniu patrzył jeszcze przez chwilę w na jej przepastny kaptur uśmiechając się tajemniczo.
- Dalej pijawko, pakuj tłusty tyłek na konia, jedziemy po złoto. Warknął ostro czekając aż wampirzyca zajmie miejsce na grzbiecie Maliki. Żartowniś, chyba właśnie naigrywał się po cichu z jej na poły zmarłego zadka, który chyba nie będzie nigdy zbyt tłusty, choćby i wypiła do ostatniej kropli krwi stado krów, chociaż cholera wiedziała, co potrafiła ta rasa nieumarłych.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Wiem, że nie jestem słaba - oznajmiła dumnie wampirzyca. Mimo upokorzenia, jej ego nadal stało na zadziwiająco wysokim poziomie. Wampirzyca poczuła, że sieć która ją piekła zaczęła powoli stygnąc. Odetchnęła głęboko z ulgą. Wciąż była półprzytomna. Pobudziła ją ręka, która podniosła jej głowę. Dziewczyna zauważyła, że mężczyzna dokonał aktu samookaleczenia. Kto wie, może on również miał podobne do niej skłonności? Nie mniej ranna wampirzyca nie odmówiła posiłku. Pochyliła się nad dłonią i zachłannie zaczęła spijać posokę. Nie odważyła się ugryźć go samodzielnie. Uklękła i z okazanym mentorowi szacunkiem wypiła krew bestii. Sam dziwiła się, że w tak ekstremalnych warunkach, krew zwierzołaka będzie jej smakować. Nie uważała jej za towar luksusowy, ale nie odważyłaby się odmówić.
Ślady po oparzeniach i ostrzu noża zniknęły przeciągu kilku sekund. Jednak dłoni nie mogła zrehabilitować poprzez mały posiłek. Mogła zrobić to poprzez zapadnięcie w letarg, albo poczekać, aż czas ją uleczy. Aby naprawić kończynę musiałaby wypić znacznie więcej.

W pewnej chwili wampirzyca poczuła się okropnie. Zaczęła żałować, iż napiła się krwi swego oprawcy. Przecież wyrządził jej tyle krzywdy, nie zasługiwał na jej poddaństwo. Wypicie posoki znacznie zaniżyło ego elfki. Była na siebie niemal wściekła, że nie udało jej się pohamować swego głodu i żądzy krwi.
- Ja... Ja nie... nie jestem dziwką. - wyjęczała słabym, poddańczym tonem. Nie spodobało jej się jej zdanie. Nie chciała już żadnych awantur.
Cały ten posiłek przypominał dziewczynie rytuał. Cały nastrój mistyczny minął, kiedy jej twarz została ubrudzona ziemią. Kolejny symbol poniżenia. Wiadomość o otrzymaniu kolejnej szansy podniosła brunetkę na duchu.

- Panie, jestem na tyle zaradna, aby poradzić sobie w świetle dziennym. Nie wiedziałam, że czeka mnie walka z tobą. Nocą jest tu bardziej niebezpiecznie. - oznajmiła rozpaczliwym głosem, jakby obawiała się, że czeka ją kolejna kara i kolejna lekcja posłuszeństwa.
Dziewczyna najrozpaczliwiej jęknęła, kiedy zwierzoczłek siłą zerwał z niej sieć. Było to bolesne uczucie. Po chwili mężczyzna nałożył na nią zapasowe ubrania. Zapełniło jej to dodatkową ochronę przed słońcem.
- To są chyba męskie ubrania - dodała wampirzyca, nigdy nie zakładała takich rzeczy, ponieważ prowadziła nazbyt wygodny tryb życia. Przez chwilę krępowała się, czy to nosić czy nie. Jednak darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
- Dobrze ruszajmy. Mam dość tego lasu. W mieście chciałabym oddać zbroję grabarzowi.
Mężczyzna podniósł ją z ziemi. Złapał ją brutalnie za szczękę i podniósł z ziemi przygwożdżając do boku klaczy. Jego słowa wywołały uśmiech na jej twarzy. Kiwnęła na znak, że przyjęła do wiadomości.
- Rozumiem, następnym razem, nie łam kości... no chyba, że będziesz mieć pod ręką jakieś tłuste krówsko. - Po tych słowach zaczęła się wspinać, ale przekraczało to jej możliwości. Była dość osłabiona, miała tylko lewą rękę. Długa chwila minęła zanim dziewczynie udało się osiągnąć cel.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Ileż dumy skrywało w sobie ciało tej wampirzycy? A może powinien wziąć to za komplement? Może ufała, że wydobędzie z niej jakieś zalety, a może była jednak głupia i nie dostrzegała, że na szacunek trzeba zasłużyć. Miała potencjał, inaczej nie zawracałby sobie nią głowy. To co było jej niewątpliwą zaletą to tolerancja na ból, a to można było łatwo wykorzystać w walce.

Chyba jeszcze nikogo nie karmił dosłownie z dłoni, niemniej w tej skulonej postaci znajdywał odpowiedź na zadawane przez siebie pytanie. Czy zasłużył na takie traktowanie? Czy tak niewiele wystarczyło, by podporządkować sobie inną istotę? Może faktycznie powinien ruszyć z pomysłem żeglowania po morzach rozpoczynając burzliwą karierę pirata?

- Zaraz… masz coś do dziwek? – zapytał i kto wie, czy nie było to podchwytliwe pytanie.

- Widziałem jak radzisz sobie w świetle dnia… szczyt zaradności – skomentował. Niemniej kiedy zwróciła się do niego per „panie” nie zostało przeoczone, choć Barius wolał skryć swą próżną dumę za nikłym uśmiechem i tylko cichy pomruk wskazywać mógł, że schlebia mu ten mały awans… a może po prostu wziął głębszy oddech.
- Nie sądzisz chyba, że zawsze będziesz wiedziała o ataku? Myślisz, że planujący zasadzkę będą uprzedzali cię z tygodniowym wyprzedzeniem wysyłając perfumowany list?! – kpił. Nocą jest bardziej niebezpiecznie?! – tutaj już nie wytrzymał i przywrócił pijawkę do porządku soczystym razem wymierzonym w policzek.

- To ty jesteś przeklętym wampirem, to ciebie mają się bać, nic dziwnego, że nie reprezentujesz sobą niczego wartościowego, skoro całe życie spędziłaś chowając się przed własnym cieniem! – skarcił ją by zmienić jej nastawienie.

- Oczywiście, że to męskie ubrania, spodziewałaś się, że chodzę w sukniach?! Niewdzięcznica…

W dodatku odpowiadała nieśmiałym uśmiechem na zaczepki odnośnie powodowania bólu. Czy ona nie miała żadnych granic? Może jej umysł był bardziej przerażający od jego własnego? Myśl o tym, że zadawanie jej cierpień tylko sprawiało jej jeszcze radość, sprawiała, że w duchu pragnął jej powolnej agonii i doprowadzenia jej do stanu, gdzie nawet chore żądze okażą się zbyt słabe by znieść ogrom zadawanych obrażeń. Miał ochotę skręcić jej kark a po wszystkim spytać trupa czy teraz naprawdę jest już szczęśliwa… Każdy słabszy raz, nawet bolesny cios czy rana była dla niej tylko wodą na młyn. Barius potrzebował bodźca, który zasieje w jej duszy lęk tak straszny, że będzie wolała z własnego życzenia wejść prosto w promienie wschodzącego słońca. Wszystko co znał hienołak opierało się na strachu przed bólem i śmiercią. Wszystkie istoty, które napotykał, zastraszał, zabijał czy okradał. Na każdego ten system grozy wystarczał, a nią było trudniej. Ciekawe do czego musiałby ją doprowadzić, by sama z siebie zapragnęła litości. Zerknął na nią z pogardą zmieszaną z podziwem powstrzymując się od najmniejszego choćby komentarza, który poprawiłby jej humor.

Spojrzał na jej połamane palce. Przez moment nawet stwierdził, że z tym przesadził. Wybrał prawą – na ogół sprawniejszą dłoń, celowo chciał wykluczyć ją z działania, pokazać Alinsie, że jest w stanie pokonać nie tylko jej ducha, ale i zmusić jej własne ciało by odmówiło jej posłuszeństwa nawet w tak prostych aspektach jak trzymanie broni. Z drugiej wiedział, że to za mało… Może powinien dać sobie z nią spokój i przestać traktować jak istotę myślącą, a zacząć traktować jak zwierze – po prostu zamknąć ją w klatce nie zawracając swej głowy myślami na temat tej wiedźmy. Warknął niezadowolony.
- Jesteś bezużyteczna… burknął i zwalił ją z konia. Chwycił ją za fraki i nieomal wcisnął siłą łeb w sierść okrywającą szyję jej wierzchowca.

-Gryź i pij. Nic mnie to nie obchodzi, masz mieć sprawną rękę, możesz winić tylko siebie, mogłaś zaoszczędzić sobie tego wszystkiego. Nie obchodziło go czy wyssie rumaka do cna, czy też potrzebne będzie jej do regeneracji ilość krwi umożliwiająca przeżycie zwierzęcia. Skoro prawem grabieżcy jej koń był teraz jego własnością, mógł urwać mu łeb i naszczać do szyi jeśli taka była jego wola. Skoro stwierdził, że zdolna utrzymać oręż poczwara znaczy więcej od wierzchowca, to tak też było. W zasadzie nie chciał też czekać na jej przekomarzania, dlatego chwycił szyję konia pod pachę ściskając tak mocno, że prawie go udusił. Zwierzę słabło, a wtedy drugą łapą dosłownie przebił zębami Alinsy skórę wierzchowca. Nakarmi ją na siłę.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Pytanie zwierzoczłeka zbiło z tropu wampirzycę. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Przez chwilę wahała się powiedzieć cokolwiek, ponieważ obawiała się, że bestia coś knuła. Po upływie okresu czasu uznała, że może sobie pozwolić na swoją opinie...

- Praca jak praca, tylko bardziej do dupy. Moje motto życiowe brzmi - "żyj i daj rzyć innym".

Po powiedzeniu tej "mądrości" zachichotała cicho. Jedak słowa, które wyszły z jego ust i skomentowały jej zaradność, wywołały grymas na jej twarzy. Jego kpiny sprawiły, że dziewczyna gniewnie zacisnęła lewą pięść i zacisnęła zęby, Nie chciała słuchać tego upokorzenia.
Cios w policzek sprawił, że dziewczyna jęknęła, jednak, ciężko było stwierdzić jakie emocje ukrywały się pod postacią westchnienia.

- Mnie mają się bać? Czemu? Nic złego nie robię. Owszem lubię sobie czasem dobrze popić krwią niemowląt, ale nie jestem potworem za jakiego biorą mnie wszyscy. - słowa te brzmiały jak jakaś wymówka.

- Ja niewdzięcznicą? Ja się tu smażę dla twoich przyjemności, abyś mógł dać bestio upust swoim pragnieniom i żądzy krwi. Wypraszam sobie. Chyba zasługuję na coś więcej, niż na te szmaty! - Alinsa burknęła oburzona. Jej postawa wyglądała, jakby już zapomniała o tym co zrobił z nią przed chwilą mężczyzna. Była bardzo niesforną i pyskatą wampirzycą. Tłumaczył to jej młody wiek. W normalnych warunkach zaistniałaby szansa, iż elfka osiągnęłaby dojrzały fizycznie umysł. Jednak trupy się nie rozwijają. Alinsa wierzyła, że martwe ciało i temperament na stałe zostanie dlań takim, jaki teraz jest.

Wampirzyca czekała, aż zwierzak ruszy. Ostatecznie jej właściciel zmienił plan. Zwalił ją z konia. Chwycił ją za fraki i nieomal wcisnął siłą łeb w sierść okrywającą szyję jej wierzchowca. Łapa mężczyzny chwyciła szczękę Alinsy i przegryzła nią skórę wierzchowca. Wszystko wydarzyło się tak gwałtownie, że dziewczyna nie zdążyła nawet zareagować.Z początku stawiała opór, ale doszła do wniosku, że je będzie to dla niej przyjemne. Krew wierzchowca smakowała paskudnie, na twarzy pijawki pojawił się grymas. Mimo to przyssała się na siłę. Picie tej posoki wprawiło elfkę w obrzydzenie. Czuła, że prawdopodobnie przyjdzie jej zwrócić wypitą krew. Brunetka musiała zmusić się i walczyć ze sobą, aby wypić to paskudztwo. Jednak jej wola okazała się nazbyt słaba. Po chwili nie umiała już się zmusić, aby ponownie skosztować krwi, która ubywała leciała płynną stróżką z rannego wierzchowca. Koń wiele przeszedł z nią wspólnego, ale nie było jej go żal. Była indywidualistką i traktowała rumaka materialnie. Krew zaczęła spływać po jej ustach, ale wampirzyca nawet jej nie tknęła. Na sama myśl o tym posiłku budziła w niej wstręt. Mimo tej niechęci, pod przymusem hienołaka wypiła jej dostatecznie dużo, aby zregenerować dłoń. Wampirzyca poczuła, że odzyskuje panowanie w ręce. Zgięła palce i wykrzywiła się z radości.

Mimo pozytywnych rezultatów dziewczyna miała minę, jakby chciała coś zwrócić. Otarła swą buzię o ubrania, które dostała od mężczyzny i po kilku chwilach doszła do siebie.

- To było okropne. Pierwszy i ostatni raz piję krew zwierząt. Jak tylko zapadnie zmrok, będę musiała przepłukać gardło czymś lepszym. - oznajmiła niepewnie. Następnie ponownie wspięła się szkapę.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Mam gdzieś za kogo się uważasz i za kogo uważają cię inni, potrzebuję twoich zdolności do pomnażania pieniędzy. Jeśli każę ci skoczyć, jedynym twoim zmartwieniem będzie wiedzieć jak wysoko, jeśli moim kaprysem będzie ucięcie komuś wacka – problemem ma być tylko wybór odpowiednio ostrego noża. Mam nadzieję, że to jasne. – Barius miał talent do mówienia wprost i wyrażania myśli w sposób jasny i klarowny jeśli tylko zapragnął. Bujać to ja, ale nie mnie. Nie weszłabyś niezauważona nawet do stajni, pełnej ślepych i głuchych koni, a pierdolisz coś o piciu krwi niemowląt. Zachowaj bajki dla tych, którzy wejdą do twej alkowy, może wtedy na tym coś zyskasz. Jej teksty nie robiły widać na nim większego wrażenia, poza irytowaniem.

Hmm masz rację, zasługujesz na coś więcej… W jednej chwili Barius stracił całą swoją cierpliwość. Ta mała wiedźma nie przyda mu się w niczym, co najwyżej sprawi same problemy. Danie jej jakiejkolwiek szansy było gestem zbyt szczodrym, nawet jeśli w grę wchodziło posiadanie prywatnego dziecięcia nocy, gotowego wykorzystać atuty swego ciała i mocy dla celów hienołaka. Ta gra wydawała się mu po prostu nie warta świeczki. Na uwagę wampirzycy nie zareagował, nie w tym momencie, najpierw niech się napije.

Regeneracyjne właściwości krwi, nawet tej zwierzęcej spełniły swoje zadanie. Alinsa miała już sprawną dłoń. Skoro jawiła się rozpuszczonym bachorem, otrzyma karę godną dziecka – solidne latnie, tyle, że zamiast skórzanego pasa, użyje do tego swego bata. Gdyby miał zatrzymywać się i przywoływać do porządku swą największą zmorę w postaci rozwydrzonego wampirzego dzieciaka, pewnie i jemu samemu zabrakło by życia. Postanowił więc, że od tej pory nie zmarnuje na nią więcej czasu niż to konieczne. Jeśli nie nadąży – po prostu zginie, a jej los obchodził go już naprawdę marginalnie. Była niewyuczalna, dzika, rozpuszczona i dumna aż do porzygu, to wszystko przekreśliło ją w oczach hienołaka. Teraz będzie zdana już jedynie na siebie.

- O tak, masz rację taka godna szacunku panna zasługuje na dużo więcej… wyciągnął z torby łańuch – długi, gruby i mocny lecz już nie magiczny zakończony niczym więcej jak obręczą przypominającą obrożę zapinaną na klucz. Prędko chwycił za szmaty pijawkę i wcisnął na jej szyje tą swoistą blokadę, drugi konieć łańcucha przywiązując do swego siodła.
- Zasługujesz, by cały świat mógł podziwiać twą doskonałość, powinnaś się z nim podzielić tym urokiem, powabem i mądrością. Chwycił długi bat i zaczął razić ją na odlew jak popadnie – po głowie, twarzy, całym ciele – z dużą mocą rwąc wcześniej ofiarowane jej ubrania na strzępy. Okładał ją do momentu, kiedy nawet jej skórzany pancerz odmówił posłuszeństwa rwąc się w wielu miejscach. Miał nadzieję, że pręgi i rany od bata zostaną jej na długi, długi czas.
- Napijesz się czego chcesz, o ile złapiesz to sama. Potem jak gdyby nigdy nic wsiadł na konia i pognał kłusem Malikę. To co działo się z Alinsą interesowało go tyle co nic. Jeśli zemdleje, najwyżej zaklinuje się na jakimś leżącycm na drodze konarze, a ciągniety przez klacz łańcuch urwie jej ten pusty baniak. Zlał ją solidnie, a słońce dodatkowo paliło przez wytworzone w jej okryciu wyrwy.
- Marzenia są po to aby je spełniać – rzucił do siebie szeptem i uśmiechnął się pochylajac nad szyją Maliki poklepując ją po karku. - Prawda? – spytał nie wiadomo czy swego wierzchowca czy leśny wiatr, lecz odpowiedziała mu pewnie cisza… albo kto wie – jęki Alinsy. Tym razem mogła jednak drzeć się w nieskończoność, Barius potrafił być baaardzo cierpliwy i spokojony jeśli w grę wchodziło zadawanie innym bólu.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Słowa mężczyzny nie kuły jej, tak bardzo jak mógł tego oczekiwać. Wampirzyca trochę się zirytowała, kiedy ośmieszył ją swoimi tekstami. Kiwnęła jedynie głową na znak, że przyjmuje do wiadomości jego opinię. Jednak kolejne zdanie, które utwierdziło ją w przekonaniu, iż zasługuje na coś więcej dodało jej nadziei. Wpadła jej myśl, że mężczyzna ma dla niej jakiś podarunek, kiedy wyciągnął z torby jakiś przedmiot.
To dla mnie? - zapytała wskazując palcem na obrożę z łańcuchem. Doszła do wniosku, że to kolejna lekcja upokorzenia, która ma ją porównać do psa. Hienołak brutalnie wcisnął na jej szyje tą swoistą blokadę, drugi koniec łańcucha przywiązując do swego siodła. Dla kogoś, o równie spaczonych zaburzeniach co wampirzyca byłby to dobry prezent. Dziewczyna zaczęła podejrzewać, że koń ruszy, aby ta musiała biec za jeźdźcem pieszo. Tak się nie stało, a elfka przygryzła kłami swoje usta, czekając, na to co będzie później.
Ku jej zdumieniu mężczyzna nie ruszył się. Zamiast tego zaczął wygłaszać jej komplementy, które sprawiły, że wampirzyca poczuła się pewniej siebie. Jak pochwalone dziecko, wyprostowała się, wypieła dumnie pierś i z satysfakcją wysłuchiwała się w zdanie, które było dla jej uszu niczym miód. Nie czuła żadnego sarkazmu, kiedy powiedział, iż powinna dzielić się urokiem, powabem i mądrością.
Jej uśmiech poszerzył się, kiedy w akcje wkroczył bat.
Dziewczyna nie mogła pohamować wyrazów euforii i uniesień, jakie wywołał na niej dominujący ból. Siła uderzeń zdzierała z niej ubiór. Cóż, Alinsa nigdy nie wolała chodzić w męskich ciuchach. Należała do dumnych kobiet, które preferowały zdobne stroje i świecidełka. Z agonii szczęścia wyrwała ją siła, która przewróciła ją z nóg. Wtem zorientowała się, że hienołak odjechał kłusem. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, aby dogonić rumaka. Słońce paliło ją niemiłosiernie, a jej wszelkie ubrania były w strzępach. Przed światłem chroniły ją szczątki obdartego i wypalonego pancerza. Mogła rzucić zaklęcie, które spowolniłaby klacz, jednak w obecnej chwili była zbyt zaangażowana emocjonalnie. Nie mogła się skupić, aby rzucić zaklęcia. Rzuciła się pędem, próbując jak najszybciej dostać się do klaczy. Jednoczenie starała się stąpać po miejscach, na których padał cień drzew.
Nie zamierzała wołać go, aby się zatrzymał. Była na to zbyt dumna. Chciała dogonić go samemu, pokazując mu tym samym, iż nie jest kruchą istotą, za którą ją uważał.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Lał ją… a ta wyglądała na najszczęśliwszą osobę na świecie. Popaprana głowa… Mimo wszystko radziła sobie dość dobrze z znoszeniem tego wszystkiego. Tyle dobrego dla niej. Barius kątem oka spoglądał od czasu do czasu za drepczącą za koniem wampirzycę, słaniającą się od cienia do cienia. Malika wciąż pamiętała jednak kopniaka jakiego pijawka wymierzyła jej w brzuch. Hienołak odczuł, że koń biegnie nieco szybciej, jednak nie oponował i nie kazał zwolnić tempa. Skóra Alinsy smagana już nie tyle batem, a słonecznymi wiciami syczała cicho przeobrażając się w popiół krążacy wibrującymi strużkami za uciekającą kobietą. Nie było mu jej żal, o nie. Podskakujac w siodle zapragnął się odrobinę napić. Sięgnął więc do swojej manierki zwilżając usta i przełyk z ulgą przechylająć wodę do swej przepastnej gardzieli.

Dopiero po godzinie dostrzegł leśną sadzawkę, z której mogłyby skorzystać także konie. Skierował więc tam Malikę i drugiego wierzchowca dając zwierzętom odpocząć na parę minut. Alinsę obdarzył zaledwie krótkim spojrzeniem samemu schylając się z manierką ku wodopojowi. Kiedy naczynie było już pełne obmył swoją twarz. Jeszcze dzień drogi i powinni być w Kryształowym Królestwie. Oparł się o Malikę oczekując kolejnych niewybrednych komentarzy psotnicy. Czym jak czym, ale zdolnościami zjednywania sobie jego niechęci raczej go nie zaskoczy.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Nieszczęsny los jeńca. Dziewczyna przeklinała szkapę i jej jeźdźca. Zauważyła, że koń przyśpieszył. Był to wielki problem, ponieważ dziewczyna nie miała pojęcia jak długo będzie trwać podróż. Wampirzyca była szybka, ale nie była wytrzymałą biegaczką. Nie miała kondycji, aby sprostać długim dystansom. Z każdą chwilą odległość jaka dzieliła jeźdźca od wampirzycy zwiększała się. Natomiast łańcuch coraz bardziej się naprężał. Alinsa odczuła, że jak smycz ciągnęła ją do przodu.
Sytuacja przestała być zabawna. Dziewczyna musiała ruszyć swój tyłek, jeśli miała zamiar przeżyć. W dodatku słońce wypalało jej ciało z każdą chwilą. Bieg stał się walką o przeżycie. Z czasem Alinsa stawała się coraz bardziej zmęczona. Jej oddech stopniowo przyśpieszał w trakcie biegu. Ostatecznie dziewczyna zaczęła sapać głośno. Na jej nieskazitelnie bladej twarzy pojawiły oparzenia. Odsłonięte elementy ciała zostały niemal doszczętnie spopielone. Kiedy była już zmęczona, sięgnęła do manierki, która była przypięta do jej pasa. Nie zabrał jej go hienołak. Otworzyła pojemnik, w którym magazynowana była krew zmieszana z winem. Manierka była solidna, razem z pasem wytrzymała biczowanie. Elfia posoka pomogła dziewczynie zregenerować siły. Część ran rozstało zregenerowanych, ale promienie słoneczne wypalały kolejne urazy w jej ciele.

Dziewczyna doczołgała się resztkami sił, ciągnięta na łańcuchu. Przynajmniej smycz jej nie dusiła. Nie musiała oddychać. Wyczerpana doczłapała do szkapy. Zauważyła, że jej oprawca był zajęty pozyskiwaniem wody. Jej nie była ona na nic potrzebna.
Elfka zaczęła majstrować w jukach swego dawnego wierzchowca, w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło się nadać do okrycia. Wyciągnęła z niego koc, którym to następnie okryła się dokładnie.
- Ja nie dam rady iść dalej - wysapała wyczerpanym, wymęczonym głosem. Jej dłoń powędrowała do manierki, w której miała jeszcze trochę krwi. Łapczywie otworzyła pojemnik. Piła tak szybko i gwałtownie, że część wody ściekła jej po brodzie. Niemal całkowicie opróżniła zawartość butelki. Rany błyskawicznie zaczęły się koić, a fragmenty spopielonego ciała również zaczęły się regenerować.

Później, powolnym krokiem udała się w stronę sadzawki. Ostrożnie obmyła twarz, aby nie poparzyć swych dłoni.
Elfka pośpiesznie wykonała dłońmi tajemniczy symbol. Na jej ciele pojawiła się piękna, balowa i trochę wulgarna suknia, która z przodu sięgała kolan, a z tyłu połowy łydki. Miała ona krwistoczerwoną barwę. Oprócz tego, na jej ciele pojawiły się różne drogocenne ozdoby i biżuterie. Wszystko to było jedynie iluzją, wyuczonym zaklęciem. Dziewczyna nie ścierpiała chodzić w szmatach. Był to jej ulubione zaklęcie, częściej używała jedynie iluzjonistycznych pieniędzy. W rzeczywistości dziewczyna dalej była okryta kocem.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Wiesz jak zazwyczaj karze się złodziei? – zapytał widząc ją okrytą kocem.
- Ucina się im dłonie – w tonie jego głosu nie słychać było żartu. Postawił kroku ku niej sięgając jednocześnie po swój miecz. Myła się właśnie w sadzawce, słyszał, że była zmęczona, jednak obchodziło go to nie bardziej jak topniejące śniegi łańcuchów górskich Dasso.

- Nie wydaje mi się, żeby ten koc należał dalej do ciebie. Pochylił się nad Alinsą cofając ostrze tak, by znalazło się idealnie na drodze ku pozbawieniu jej dłoni… a potem kopniakiem posłał ją do sadzawki śmiejąc się w najlepsze.

- Tak wytworna dama powinna tylko siedzieć i pachnieć, czysta i lśniąca. Myj się wampirzyco, pachnij, nacieraj wonnościami. W momencie gdy pijawka wpadła do wody wystraszona ropucha zeskoczyła z dużej lilii unoszącej się na tafli w gęsty tatarak. Kto wie, może i ona nie chciała dzielić z nią jednej przestrzeni.

- Przepłucz dobrze gardło po tej niedobrej szkapie… taka zła krew. Masz, wyszoruj dobrze mułem, bo inaczej umrzesz tu z niezadowolenia księżniczko – parsknął i zebrał w garść sadzawkowe błoto rzucając z impetem w twarz mokrej elegantce. Nie wiedział czy chciała coś powiedzieć, ale miał wrażenie, że chyba otwierała usta by znów żalić się na swój los. Chwycił za jej łańuch i szarpnął, tak by wpadła znów głową do wody. Sprawił, że wręcz zanurkowała, a potem przyholował ją do brzegu jak smakowitą rybę.

- Mam nadzieję, że ta woda, którą się opiłaś nie wywoła wzdęć w tak przyzwyczajonym do luksusów dań z najwyższej półki. Zciągnął z jej grzbietu przemoczony koc i cisnął nim w trawy daleko od jej sprytnych rączek.

- Jeśli nie dasz rady iść dalej, możesz próbować skakać, pełzać, albo frunąć… ale myślę, że wleczenie będzie wprost idealne dla osoby twego pochodzenia. Poleżysz sobie i nawet nie będziesz musiała kiwnąć palcem księżniczko – wycedził wyraźnie zadowolony i plunął siarczyście na glebę.
- Koniec postoju! – warknął lecz do koni, tak jakby ignorował obecność rozumnej przecież Alinsy. Chwycił za mokry koc i położył na szyi Maliki, by trochę ulżyć jej od słońca. Wskoczył na jej grzbiet… parę chwil i znów zepnie konia do kłusu.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca siedziała spokojnie, nie zawadzając nikomu. Jednak je właściciel znów zaczął jej grozić. Dla wyczerpanej wampirzycy nie było to zabawne. Zapewne stawiłaby opór. Jednak jej wycieńczone ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Miała już tego dość. Nie przejmowała się groźbami, ale pomiatanie było drażniące. Kopniakiem posłał ją do sadzawki.
Kiedy była w wodzie, przestała utrzymywać zaklęcie. Nie miała dość sił i energii. Dziewczyna umiała pływać, więc nie miała się czego bać.
- Tak, uważam, że powinno się dbać o higienę, miast tuszować swój smród poprzez artefakty lub zaklęcia - odgryzła się pokazując swe śnieżnobiałe kły. Jednak szybko musiała je schować, ponieważ garść błota ugodziła ją w twarz. Następne naszło szarpnięcie, które pociągnęło ją pod wodę. Po tej kąpieli poczuła, że mężczyzna zaczął ściągać ją na brzeg. Szyja ją już trochę bolała od tej obroży.

Jego słowa spływały po niej, niczym woda, która ściekała z jej podartych szmat. Dziewczyna wrzasnęła dopiero wtedy, kiedy została pozbawiona ochrony przed słońcem. Alinsa miała już dość tego wszystkiego. Jednak mężczyzna nieświadomie pomógł jej, kiedy rzucił w nią błotem. Wampirzyca nabrała garściami błota i zaczęła smarować skórę, nastawioną na słońce. Może ta forma ochrony nie należała do najlepszych, ale z pewnością pomogła odizolować jej skórę. Po wszystkim przyjrzała się dobie samej w tafli wody. Kąpiel błotna przyniosła komiczne efekty do aspektu wampirzycy. Dziewczyna podniosła ociężale swój tyłek i podbiegła na swojego wierzchowca. Następnie wskoczyła na niego. W prawdzie słońce dokuczało, ale brunetka miała pod sobą źródło krwi, które mogło co jakiś czas zregenerować jej siły i uchronić ją przed słońcem.
Zablokowany

Wróć do „Wrzosowa Polana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości