Dalekie Krainy[Czarne Miasto] Między młotem i złotem

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Krane
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:

[Czarne Miasto] Między młotem i złotem

Post autor: Krane »

        Ciężkie uderzenia młota rozbrzmiewały od rana. Szczęk żelaza, metaliczna woń i syk pary w dusznym pomieszczeniu był naturalnym środowiskiem dla Krane'a. Pracował jak zazwyczaj bez koszuli, spocony ale i pełen pasji w tym co robi. Przed nim, bijący gorącem piec hutniczy tylko czekał na ponowne użycie. Stal gotowała się w jego wnętrzu. Rzemieślnik podłożył ją pod piec i chwycił za łańcuch owinięty skórą. Jego mięśnie naprężyły się, gdy pociągnął sznur ogniw w dół. Piec przechylił się delikatnie, wlewając ognistą zawartość do formy. Nordowi drżały ręce, musiał utrzymać wszystko w idealnym nachyleniu by nic nie wylać i nie doprowadzić do pożaru.
        Jak tylko forma została wypełniona. Krane puścił łańcuch pozwalając piecowi powrócić na dawne położenie. Ognista ciecz wyglądała jak jarząca się pomarańczowo-złotym światłem broń. Gdzie faktycznie była to broń, tyle, że jeszcze nie zdatna do użytku. Nie w tej postaci.

        Gdy przyszedł czas, Krane zajął się rzeźbą swego tworu. Na razie wyglądała jak kawał metalu w kształcie belki, ale z biegiem czasu i mocarnych uderzeń młotem, zaczynała nabierać nowej prezencji. Twarde i grube krawędzie zaczynały płaszczyć się na kowadle. Kawał jarzącej się stali oddawał się obróbce by przybrać postać miecza. Dosyć sporego, nie przeznaczonego dla zwykłego człowieka ani norda jak on sam. Końcowy efekt samego ostrza był zdumiewający. Ostrze liczyło sobie ponad sążeń długości i ważyło około ośmiu funtów. A Krane, musiał jeszcze dodać jelec, rękojeść i głownie. Ale tym się zajął w późniejszym czasie, gdy hartował ostrze.

        Pod koniec dnia, miecz mierzący nieco mniej niż dwa i pół sążnia, leżał gotowy na ostatnią fazę. Ale do tego potrzebował już specjalistycznej pomocy, a ta nadejdzie dopiero jutro. Wieczór miał dla siebie, mógł się spokojnie wykąpać w balii w swojej kwaterze. Był zaradny i samowystarczalny, ale sama wzmianka przy służkach o chęci kąpieli była dla nich rozkazem. Był gotowy na to, że sam będzie musiał nalać wody i ją podgrzać, a tymczasem, gdy tylko zawitał w progi swojej męskiej jaskini, wszystko było gotowe. Nawet strój nocny został przygotowany i ułożony na łożu z baldachimem. Prawdziwa kurtuazja, której nigdy nie oczekiwał od życia. Za oknem, chmury leniwie przesuwały się po gwieździstym niebie. Dzisiejszy wieczór należał do spokojnych. Przynajmniej w górnej dzielnicy, gdzie się właśnie znajdował. W czarnym mieście albo wszyscy się zabijali i rabowali albo, Książęta spraszali do siebie innych na obrady i przyjęcia, które od początku były skazane na hucpę. Na szczęście, Księżna bardziej sobie ceniła etykietę i wygodę, niż buntownicze zabawy. Dziwne było spotkać nordkę nielubującej się w dobrej bitce przy piwie. I do tego majętnej.

        Krane zanurzył się w ciepłej wodzie po szyję. Chwila odpoczynku i relaksu była dla niego czymś nienaturalnym. Nie był przyzwyczajony do komfortu narzuconego przez Księżną Rivenę. Jak tylko o niej pomyślał, ktoś zapukał do drzwi.
Awatar użytkownika
Rivena
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nordyjka
Profesje:

Post autor: Rivena »

        Nagła poranna burza i ulewny deszcz odświeżyły powietrze na krótko. Willa Riveny Vulpo Moretti należała do najokazalszych w Czarnym Mieście. Jak wszystkie bez mała w bogatej części miasta, dysponowała tarasem, z którego roztaczał się widok na morze. Księżna zafascynowana nim, lubiła tam często przesiadywać, by obserwować statki na redzie. I tym razem po przebudzeniu, nie omieszkała wyjść na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez jakiś czas trwała tak w bezruchu, by po chwili przeciągnąć się i dokonać porannej toalety, na którą składała się kąpiel z olejkami aromatycznymi, z których najbardziej ceniła sobie olejek mandarynkowy i imbirowy. Kąpiel wprawiała ją w nastrój całkowitego odprężenia i uspokojenia, dając uczucie ożywienia i zmysłowości. Była zalecana przez osobistego medyka, jako panaceum na jej nieco choleryczny charakter i zbytnią afektywność.

        Klementyna, oddana służąca już od rana uwijała się zatem jak w ukropie, aby wszystko przygotować na czas dla swej pani. Po śniadaniu, Rivena zwykła zajmować się sprawami zawodowymi, ale nie tym razem. Swoją uwagę skupiła przede wszystkim na nowym znajomym, który wydał się jej człowiekiem niezwykle interesującym i - co tu dużo mówić - wręcz pociągającym. Krane Valherald... nordyjczyk-wynalazca dał się już poznać jako ambicjonalny perfekcjonista. "Takich ludzi mi trzeba, pełnych zapału i energii... no i przy tym lojalnych, o otwartych umysłach" - rozmyślała naciągając luźną, ciemnobrązową suknię, kombinację jedwabiu i szyfonu, cieniuteńką, falującą przy każdym ruchu powietrza. Następnie sięgnęła po mały flakonik i wewnętrzne powierzchnie dłoni skropiła ulubionymi perfumami egzotycznymi, będącymi kombinacją zapachu piżma, drzewa sandałowego i paczuli.
Klementyna w tym czasie umieściła duży bukiet róż w wysokim wazonie, w rogu jadalni. Kwiaty bowiem były nieodłącznym elementem ozdobnym mieszkania, przynosił je codziennie miejscowy ogrodnik.

        Kiedy Rivena dokazywała z Fenkiem, domagającym się pieszczot od swojej pani, do pokoju weszła Klementyna i położyła na biurku jakieś pismo.
- Kurier przyniósł list do pani - rzekła służąca i wyszła z pokoju.
Rivena nie od razu przerwała zabawę z Felkiem, gdyż zauważyła, że to nie służy dobrze zwierzęciu. Nauczyła go pewnego rytuału, polegającego na zabawie piłeczką, sznurkiem i głaskaniu. Po tych czynnościach mogła spokojnie odejść do swoich zajęć. I tak też zrobiła. Fenek zajęty zabawą z piłeczką już nie zatrzymywał swojej pani. Tymczasem kobieta podeszła do biurka i otworzyła pismo. Było to sprawozdanie z dokonanych kradzieży i transakcji grupy przestępczej "Szkatuła" z ostatnich dwóch tygodni. Bilans działalności grupy był dodatni i przynosił pokaźne zyski. Ale zaniepokoiła ją krótka wzmianka o jej nowym znajomym, że jest człowiekiem niebezpiecznym, żądnym władzy i powinna na niego uważać, a nie ślepo mu ufać. Było to napisane piękną kaligrafią na dodatkowej karteczce i dołączone do sprawozdania, ale już bez podpisu. "Skąd ta informacja znalazła się tutaj... i kto śmie sobie na coś takiego pozwalać."
Awatar użytkownika
Krane
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Krane »

        Ogromnej wielkości miecz leżał na stole. Krane i Rayl stali naprzeciw siebie, po przeciwnych stronach. Nord używał dłuta i małego młoteczka do grawerowania ostrza. Z każdym kwadransem ostrze posiadało coraz więcej fantazyjnie wyglądających run, które zostawały napełnione magicznymi zaklęciami Rayl. Zaklinaczka, przykładała swe dłonie zakrywając cały grawer, jakby złapała muchę lub innego owada. Spod jej zaciśniętych palców wydobywało się światło, co rusz innego koloru. Jej usta wypowiadały różne zaklęcia a jej dłonie zmieniały ułożenie co rusz. Spieszyli się. Krane musiał być precyzyjny w tym co robi. Wyczuwał pewien przymus, który nie pozwalał mu się skupić dostatnio. Miewał gorsze i lepsze dni, ale w tej chwili, jednak wolał pozostać w balii. Ale co miał zrobić? Nie mógł zawieść Księżnej, bo by się to źle skończyło.
        Krane używał także rylca do bardziej precyzyjnych i złożonych run. Niektóre z nich wymagały małych znaków i dziurek by spełniły zadanie. Trzymając rylec stroną do siebie, Krane mógł wykonać niektóre działania o wiele szybciej i łatwiej niż w bardziej klasyczny sposób. Nauczył się tej techniki podczas ''stażu'' u Torbvalda. Gdy ukończył swoją pracę na całej długości ostrza, Rayl musiała nadgonić czas i zakląć resztę ostrza. Była to mozolna praca ale z pewnością jest to jeden z bardziej wykwintnych pomysłów, na które Krane wpadł. Miecze miały zostać zamontowane na posągach ustawionych naprzeciw siebie. Miało to służyć ochronie pewnych lokacji, do których wstępu nie może mieć nikt inny poza samą Księżną. Ostrza stanowiły barierę, coś w rodzaju niewidzialnej bramy, która blokuje wejście lub i wyjście, dopóki posągi są aktywne i ktoś nie zna specjalnego hasła by je wyłączyć. Ale ustalenie hasła należało już do zaklinaczki Rayl i samej księżnej. Nordowi nie było dane znać takich szczegółów, póki nie będzie to wymagane.

Rayl opadła z sił na krzesło. Wszystko zostało skończone na czas. A można było to stwierdzić po kogucie piejącym za oknem gdzieś w oddali. Dziwne było dla Krane'a słyszeć koguta w tym miejscu, ale to miało się zmienić, bo pewnie sam kogut tylko czeka na przydział rosolny. Tutaj nikt nie mógł sobie pozwolić na beztroskie życie.
        - W końcu - wysapała Rayl próbując odpocząć na krześle, które najwidoczniej nie należało do wygodnych. Wierciła się na nim co rusz do momentu jak zrezygnowała z dalszej walki o komfort na drewnianym krześle przeznaczonym do olbrzymów pokroju Krane'a lub każdego innego nordyjczyka.
        - Nie jesteś senny? - zapytała Rayl zeskakując z krzesła na podłogę. Krane wyjrzał przez okno i zauważył wschodzące słońce na horyzoncie.
        - Teraz już mi się nie opłaca - stwierdził krótko. - Możesz już odejść, ja zajmę się przewozem i zamontowaniem reszty.
Rayl widocznie się ucieszyła, że nie musi już nic robić. Z chęcią pójdzie odespać straconą noc a skoro nord chce się wszystkim zająć, niech to zrobi. Jej tylko potem przyjdzie obowiązek sprawdzenia i wypróbowania ich wspólnego dzieła.
        Uśmiechnęła się do Krane'a po raz ostatni i lekkim chodem minęła go, zostawiając za sobą lekką woń jej pachnideł. ''Lawenda i pomarańcz'' - zauważył nord, który wcześniej nie poczuł tego zapachu.

        Gdy zaklinaczka opuściła pracownię, Krane mógł się przebrać. Akurat miał przy sobie cały zestaw przygotowany przez Księżną. Skórzany ale i stylowy strój godny mistrza szemraństwa. Gdy się przebierał, w pewnym momencie poczuł głód. Zdał sobie sprawę, że nie śniadał od wczoraj a jedyne posilenie to była przegotowana woda. Najwyższy czas, by skorzystać z przywilejów nadanych przez Księżną i udać się do kuchni po wymyślny posiłek. W końcu, miał mieć wszystko co mu potrzebne. To, że akurat w tej chwili ma ochotę na spory kawał pieczeni, nie kłóciło się z kontraktem między nim a Księżną. Wyszedł z pracowni zostawiając otwarte drzwi.
Ostatnio edytowane przez Krane 5 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Rivena
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nordyjka
Profesje:

Post autor: Rivena »

         - Ależ, nie musisz mnie zapowiadać, moja droga Klementynko… Znam drogę i poradzę sobie – wyjaśniła dziewczyna o imieniu Natka, która niedbale pukając do drzwi i nie czekając na formalne "proszę" z drugiej strony, wparowała do pokoju. Była to serdeczna przyjaciółka Riveny, która czasami doradzała jej w "babskich sprawach", zdając się przede wszystkim na kobiecy instynkt. Gdy trzymała karteczkę w ręku i zastanawiała się, kto mógł ją napisać... Natka wbiegła i objęła ją za szyję, ściskając i składając siarczystego całusa w policzek.
- Och ty, moja piękności... mmm, jak cudnie pachniesz ... - szepnęła Natka.
- Aaa... takie tam egzotyczne pachnidła, nic specjalnego, moja droga – Rivena odrzekła z zadowoleniem, szybko wkładając karteczkę do koperty. Nie chciała bowiem, aby wpadła w ręce Natki. Pomimo dużej sympatii, uważała, że jak każda kobieta, jest wścibska, a może i plotkarą. Ale z drugiej strony... komu miała się zwierzyć, jak nie swojej przyjaciółce. Mimo wszystko, postanowiła na razie wstrzymać się z jakąkolwiek informacją na ten temat.
– Widziałaś ten nowy "nabytek" w posiadłości? – powiedziała filuternie puszczając oczko w kierunku Riveny. – Niezłe ciacho – westchnęła. Księżna nie podjęła tematu, ale słusznie się domyśliła, że ma na myśli Krane’a.
– Ponoć odwalił sporo ciężkiej roboty z tą zaklinaczką Rayl. Ciekawa jestem, czy już doszło do czegoś pomiędzy nimi. Ona zawsze taka... nieśmiała, ale nad wyraz chętna – zachichotała Natka.
– Przestań… nie bądź złośliwa. Krane jest tytanem pracy, to odkrywca… nie w głowie mu jakieś romansidła z tym pokurczem – odrzekła z udawaną powagą Rivena i obie wybuchnęły niekontrolowanym śmiechem.
– Idę o zakład, że dojdzie do czegoś pomiędzy nimi. – Natka nie dawała za wygraną, sięgając po ciasteczko z kremem orzechowym. Rivena również sięgnęła po łakocia, rozkoszując się jego smakiem.
– Wykwintne i delikatne w smaku - skonstatowała.

        Przez chwilę nie rozmawiały, skupiając się na konsumpcji wypieków, których ilość wyraźnie zmalała na talerzu. Natka zamyśliła się. Dotknęła swoich kasztanowych, długich włosów, zarzucając je do tyłu. Jej uroda była raczej przeciętna, ale wyróżniał ją niezwykły uśmiech, wzbudzający przychylność. Rivena ciekawa była, jak przebiegają prace nad nowym pomysłem Krane’a, dotyczącym jej bezpieczeństwa. W głębi duszy zaimponował jej swoim profesjonalizmem i skromnością. Nagle Natka ocknęła się i nieoczekiwanie zapytała:
– A Krane nie składa ci codziennie raportu w sprawie tego, co robi? No wiesz… chodzi mi o to, abyś miała nad nim systematyczną kontrolę.
– Nie, moja droga. Dałam mu w tym względzie wolną rękę. Jeżeli będzie chciał mnie powiadomić o zakończonych pracach czy przedstawić mi nowe propozycje, to przyjdzie i zrobi to osobiście.
– A co z wynagrodzeniem? – zaciekawiła się przyjaciółka.
– Ma wszystko, czego tylko zapragnie. Może realizować swoje wielkie projekty, rozwijać swoje pasje. Ma zapewniony wikt i opierunek, i to na wysokim poziomie, a do tego… gratyfikacje, ale to już wedle mojego uznania – powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Tymczasem fenek pojawił się obok rozmawiających kobiet i nieoczekiwanie, dotykając nóg Natki, skoczył jej na kolana.
– Och, jakiś ty śliczny. – Przytuliła go. Próbowała nakarmić go ciasteczkiem, ale wyraźnie nie miał na nie ochoty. Rivena w tym czasie udała się do drugiego pokoju, aby porozmawiać o sprawach służbowych z „hrabią”.

        Powoli zbliżała się pora obiadu. Gdy skończyła omawiać interesy z "hrabią", zaprosiła Natkę na obiad. Obie kobiety postanowiły zjeść w jadalni. Przedtem udały się na mały spacer po różanym ogrodzie. Niebo było bezchmurne, powietrze lekko wilgotne i ciepłe. Zapach rozkwitających róż roznosił się wokół, niejako zmuszając spacerowiczki do zatrzymania się i kontemplowania niepowtarzalnego piękna.
- Lubię tu przychodzić - powiedziała zachwycona Rivena.
- Ja też... - dodała przyjaciółka.
Awatar użytkownika
Krane
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Krane »

        Posiadłość Księżnej była imponująca. Być może najlepiej wyglądający budynek w całym Czarnym Mieście. Każdy przychodząc tutaj, mógłby stwierdzić, że budynek z okolicami został przeteleporotwany z innego końca Alaranii i postawiony pośrodku największego ludzkiego bagna. Bo określenie ''bagno'' to dla Krane'a był idealny zwrot na opisanie ludności zamieszkującą czarne miasto. Złodzieje, mordercy, paserzy i szulerzy byli na każdym kroku. Utrzymanie porządku wymagało ogromnej ilości łapówek albo siły. Księżna zadbała o jedno i drugie. Każdy, kto chociażby odważył się rzucić jajkiem w jej wysokie ogrodzenie, miałby o kończynę mniej. Albo i gorzej. Na pokaz wydaje się spełniać rolę swojego przydomka, ale w tym miejscu Krane wiedział, że trzeba czegoś więcej niż zgrabnego tyłka i manier. Na przykład pełnego żołądka...

        Brzuch norda zaburczał głośno kiedy mijał ogrody, przy którym pracowało z dwudziestu ogrodników. Każdy z nich wykonywał inną czynność. Podlewanie, przerzedzanie, przycinanie, zasadzanie, zbieranie owoców i aranżacja. To ostatnie było ważnym elementem tutaj. Wszystko musiało wyglądać na drogie i gustowne. Gdyby zwracać uwagę na każdy szczegół posiadłości Księżnej Riveny, to poczułoby się jak w galerii sztuk pięknych. Tylko cały czas przychodziła myśl, że każdy element, każdy widok przedstawiający coś odbiegającego od typowego życia tutaj, był z pewnością opłacony krwią. Krane zmarszczył czoło widząc swoją pracodawczynię w ogrodzie, przechadzającą się ze swoją służką. Wyglądały beztrosko co upewniło norda, że znajduje się w jednym z najbardziej strzeżonych miejsc poza cywilizacją. W okolicy pod przebraniem pomocy ogrodników czaiła się jej straż. Zawsze trzymali oko na swoją szefową i wszystkich pod jej skrzydłem, takie mieli zadanie. I dobrze... nikt nie mógł go tutaj dopaść, nie bez pozwolenia Riveny.

        Krane tylko zastanawiał się, jakie są plany Torbvald'a wobec niego. ''Czy jego ludzie czekają za rogiem na okazję pozbawienia mnie głowy? Albo powoli przekupuje ludzi Księżnej do wydania mnie lub co gorsza uśmiercenie mnie w tym miejscu?" Szkoda byłoby tylko pracy służby, która by musiała sprzątać jego ciało z posadzki, wartej więcej monet niż był wstanie zobaczyć na oczy.
Stał tak przez dłuższy czas, spoglądając na ogród. Nim się spostrzegł, zauważył, że jego pracodawczyni także go zauważyła. Krane stał jak filar. Wyprostowany i godny mimo uciążliwego burczenia pustego żołądka, uniósł dłoń w celu powitania się. Nie był pewny czy miał się ukłonić czy tak swojski gest jak lekkie machnięcie na przywitanie nie sprawi mu kłopotów. Ale cóż... dokonało się. Przynajmniej był pewny, że rąk mu za to nie utną. Nie, kiedy są mu potrzebne do pracy dla Księżnej.
Awatar użytkownika
Rivena
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nordyjka
Profesje:

Post autor: Rivena »

        Rivena na chwilę zatrzymała się, spoglądając w stronę kwiatów. Przypadkiem zauważyła Krane’a, który pozdrowił ją w geście uniesionej dłoni. Lekko skinęła głową, uśmiechając się w jego stronę. Już myślała, aby do niego dołączyć, ale donośne krzyki dochodzące z głębi ogrodu, przykuły jej uwagę. Udała się w ich kierunku. Po drodze mijała ogrodników, zajmujących się utrzymaniem porządku na grządkach, skupionych głównie na grabieniu i plewieniu.
Zanim się spostrzegła, stanął przed nią wysoki ogrodnik o czerstwej twarzy, pooranej zmarszczkami i blizną.
– Proszę pani… Kolejny raz wyrzucam tego dziada z ogrodu i bez skutku. Ciągle przyłazi tu pod różnym pretekstem i gada do tych róż… A że jest na nie uczulony, to kicha i kaszle na wszystkie strony, że nie można wytrzymać. Bardzo panią przepraszam za ten incydent. Kobieta spojrzała w kierunku starszego mężczyzny, który znowu zaniósł się głośnym kaszlem. Gdy przestał, zapytała go w jakim celu przychodzi do kwiatów, na które jest uczulony.
– To są moje ukochane różićki, sadziłem je jak były takie malutkie… o takie tyci, tyci i tylko ja zadbam dobzie o nie.
Odpowiedź starca wydała jej się dziecinną i śmieszną. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że każdy wiek ma swoje przywileje i prawa, którym aż tak nie należy się dziwić.
– Więcej mi tu nie przychodź – rzekła do dziada. – A ty masz tego dopilnować! – rozkazała ogrodnikowi. – Po obiedzie, przyjdź do mnie na rozmowę – dodała na koniec służbowym tonem.
Wewnętrznie gardziła ludźmi, którzy nie potrafili wywiązać się ze swoich obowiązków. Była zbyt podejrzliwa i ostrożna w kontaktach z innymi. „Ludzka fantazja nie zna granic i nie wiadomo, co kryje się za takim rzekomo dziadem… A może przyszedł na przeszpiegi… Każdy pretekst dobry.”
Uważała, że rozmowa z ogrodnikiem w tej kwestii jest ważna i niczego nie należy lekceważyć. Dziad nieco kulejąc oddalał się, natomiast ogrodnik patrzył na nią wyczekująco. Rivena nic więcej nie powiedziała i poszła w kierunku jadalni.

        Z daleka zobaczyła Natkę, która rozmawiała z Kranem. Stali blisko siebie, żywo o czymś rozprawiając. Kiedy tylko zbliżyła się do nich, Natka parsknęła śmiechem. Księżna lekko przymrużyła oczy i wydęła usta. Spojrzała na Krane’a. „Przystojny … Dobrze, że tu jest, oby jak najdłużej pracował dla mnie.”
– Może już wystarczy tego flirtowania z panem Kranem, jest moim gościem – wyszeptała do przyjaciółki.
– Ale ja mu tylko opowiadam o niespodziankach kulinarnych w naszej kuchni – odpowiedziała filuternie, patrząc Rivenie prosto w oczy.

Księżna stanęła po prawej stronie mężczyzny. Pomimo że była wysoka, to jednak była niższa od niego o głowę. Gdy Krane zaproponował jej swoje ramię, nie oponowała, gdyż był to miły gest z jego strony. Delikatnie ujęła go pod ramię, mówiąc:
– Zapraszam na pyszny posiłek, z tego co wiem, to będzie soczysta pieczeń w sosie własnym z ziołami.
Awatar użytkownika
Krane
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Krane »

        Po krótkiej rozmowie z Natką, Krane dowiedział się o wiele więcej, niż by chciał. Na temat Natki, Riveny i siebie samego oraz tego, jak daleko sięgają tutaj konflikty z zewnątrz. Stanowczo zbyt wiele informacji w krótkim czasie. Póki co, Krane wolał się nimi z nikim nie dzielić, nawet z Księżną, która kilka minut później przejęła ster i miał ją pod swoim skrzydłem. Wolno odchodzili w stronę wyjścia z ogrodu, ale Krane zdążył zerknąć za siebie na Natkę, która pomachała mu palcami jak koleżanka. Nie miał pojęcia, w co pogrywa ta kobieta.

        - Dziękuję za zaproszenie, jestem rad, że mogę dotrzymać ci towarzystwa w tak piękny dzień. - Rozpoczął rozmowę w dosyć pewny siebie sposób. W końcu, jest to pierwszy raz, kiedy widzi Księżną nie pracującą i nie wiedział, jak się zachować. Ta niewiedza, przypomniała mu, dlaczego tutaj się znajduje i co się z tym wiąże. Uznał, że dziwny los go spotkał. Jednocześnie miał wszystko i nic. Dostęp do zasobów do pracy nad własnymi projektami, ale co z tego, jak praktycznie był tu na uwięzi? Może jego smycz nie miała materialnej formy, ale za to odczuwał ją na swej szyi każdego dnia. ''Zbyt dużo myślisz'' - stwierdził Krane w myślach. Szczególnie, że myślami i zbędnymi słowami się nie naje. Głośne burknięcie w żołądku przy Księżnej, momentalnie zadało cios wstydu.

        - Wybacz, wizja pieczeni robi swoje, Madame - powiedział spoglądając na niewiele niższą od siebie nordkę. Była jedyną przedstawicielką jego rasy, którą mógł widzieć na co dzień. Żeńską przedstawicielką. Nie trzeba było być olbrzymem jak Krane, by dostrzec dekolt swojej szefowej i atrybuty jakie posiada mimo sukni. Krane momentalnie odwrócił wzrok od wdzięków Księżnej powtarzając sobie: ''nieprofesjonalnie, niebezpiecznie, chamskie''. Starał się patrzeć przed siebie, dając podporę Księżnej Rivenie, jakby był jej protektorem. Przynajmniej do czasu, gdy się znaleźli w innym pomieszczeniu. Nord poczuł gamę zapachów, ale wątpił, by były one przeznaczone dla Księżnej, były zbyt pospolite. Rivena, z pewnością nie zajadała się byle czym, a szczególnie wsiowym jadłem, które męczyło Krane'a jeszcze bardziej. W tej chwili to zjadłby wszystko, byle zapchać żołądek. Zerknął na Rivenę obok i zdanie ''co widzisz ,to czujesz'' miałoby teraz sens. Jej pachnidła pobudziły zmysły norda, sprawiając, że potrafił zapomnieć o jedzeniu na krótką chwilę i o tym, gdzie miał nie patrzeć...
Awatar użytkownika
Rivena
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nordyjka
Profesje:

Post autor: Rivena »

        Idąc pod rękę w towarzystwie Krane'a zdała sobie sprawę, że stanowią piękną parę. Żaden z jej współpracowników nie był tak przystojny jak on. Niektórzy ukradkiem obserwowali ich i dyskretnie coś komentowali. Ale nie miało to dla niej większego znaczenia. Znała swoją wartość. Nawet imponowało jej, że kilka razy jego wzrok zatrzymał się na jej niewieścich wdziękach. "No tak, rozumiem go. Jest spragniony kobiety i do tego nordki... Ale mimo wszystko nie chciałabym, aby interesował się mną tylko z tego powodu. Jest mnóstwo świetnych dziwek, które w pełni zaspokoiłyby go..."
Zbliżali się do jadalni. Była obszerna. Duże pomieszczenie było przeznaczone dla pracowników majątku, natomiast mniejsze dla Riveny i jej gości.
- To jest miejsce, w którym spożywamy posiłki - powiedziała to, wchodząc do środka.
Już samo wejście wzbudzało respekt i zachwyt. Ozdobne girlandy z kwiatów czyniły z niego jakby tajemniczy ogród. Księżna zaprosiła Krane'a i Natkę do stołu. Wystrój sali był oryginalny i bogaty. Zanim podano obiad, na stole znalazły się smaczne przekąski. W rogu altanki siedziała dziewczyna ubrana w piękną, różową suknię i z wiankiem na głowie. Przygrywała na lutni. Delikatna muzyka składająca się z harmonijnych współbrzmień dopełniała ciche rozmowy, dochodzące z głównej jadalni. Rivena nie zwykła prowadzić konwersacji w czasie spożywania posiłku. Uważała, że delektowanie się smakiem potraw przy zachowaniu ciszy, sprzyja zdrowiu i poprawia samopoczucie. Chwile przy stole stanowiły dla niej czas relaksu i odskocznię od ludzi i interesów. I wcale nie chciała tej zasady łamać nawet przy Kranie. Co jakiś czas uśmiechała się, rozkoszując się przynoszonymi potrawami. Słudzy uwijali się jak w ukropie. Szybko i zgrabnie zmieniali zastawy.
Po skończonym obiedzie wszyscy udali się tylnymi drzwiami do ogrodu. Krane wyglądał na zadowolonego i na chwilę zatrzymał się przy różach. Tymczasem Natka wzięła Rivenę pod rękę i rozmawiały o interesach.
- Baron Mordecay czeka przed gabinetem i koniecznie chce z tobą rozmawiać. Jest bardzo niezadowolony, ale nie chciał mi nic powiedzieć dlaczego - mówiła podekscytowana.
Rivena w jednej chwili posmutniała.
- Panie Krane, dziękuję za miłe towarzystwo. Teraz niestety wzywają mnie obowiązki, więc póki co idę do siebie, a panu życzę miłego dnia - powiedziała zamykając wachlarz.
Awatar użytkownika
Krane
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Krane »

        Pełny brzuch i towarzystwo szefowej pozostawiło w nordzie dziwne poczucie, jakby znajdował się w domu. To miejsce wzbudzało mieszane uczucia z pewnością, ale dla Krane'a miało być to tylko tymczasowe rozwiązanie problemu, który miał z Torbaldem i jego ludźmi. Niestety, Krane nie widział u Księżnej troski o jego życie poza oferowanym mu wiktem i opierunkiem za pracę. Zaczynał odczuwać, że jego obecność tutaj była błędem, że zamiast wykorzystać wpływy Księżnej do własnych problemów, stał się jej pracownikiem bez prawdziwego wynagrodzenia w postaci walki z krasnoludem. A jednak, Krane'owi odpowiadał ten stan rzeczy. Czy czuł się tutaj, dobrze? W głowie miał mętlik, w szczególności w towarzystwie Księżnej.
        Opuszczając prywatną jadłodajnię, skupił się na nim wzrok innych pracowników. Zazdrośni? Wściekli? Wilcze spojrzenia i kręcenie oczami u służek, sprzątających po jego wcześniejszej uczcie, były wymowne. Nie podobało im się to, że Księżna Rivena znalazła sobie nowego pupila. A może była inna przyczyna? Krane mógł nad tym rozmyślać, ale nie miał czasu na tak trywialne czynności. Musiał zakończyć to co zaczął, a nawet chciał. Nigdy nie zostawił na wpół ukończonego projektu. Był zdania, że jeśli coś robić to do końca, nawet jeśli ma przynieść to złe rezultaty. Bo błędy i porażki... są najlepszymi nauczycielami.

        Ustawiając ogromne ostrza na posągach, nord musiał zadbać o ich dokładne położenie. Posągi jak i ostrza powinny być skierowane idealnie naprzeciw siebie, w idealnym odstępie i nachyleniu. Z tym ostatnim, było najwięcej problemów. Posadzka nie była tak równa, jakby się chciało. Małe odchylenia zawsze miały miejsce w budownictwie, na szczęście nord, nie musiał się bawić w ustawianie wszystkiego co do cala. Z pomocą przybyła Rayl, trochę spóźniona, ale w sam raz, by pokazać swoje sztuczki. Spojrzała na Krane'a wymownie, gestem nakazała mu się odsunąć na bok, co też uczynił. Chwilę później zaklinaczka wymawiała niezrozumiałe inkantacje, na których można było sobie połamać język. Krane słysząc ciąg słów padających z ust Rayl, mógł powtórzyć jedno lub dwa. Reszta była zbyt zawiła, a akcent, którym się posługiwała, był mu także nieznany. Gdy skończyła, zaprosiła Krane'a do sprawdzenia ich wspólnego dzieła. Nord postawił kilka kroków wprzód i tuż przed posągami poczuł odpychającą siłę. Gdy chciał iść dalej, coś w stylu podmuchu wiatru go odpychało, lecz nie było wiatru ani żadnej innej widzialnej siły. Zwyczajnie, nie mógł iść dalej.
        - Dobra robota - stwierdził krótko. - Co jeśli ktoś zacznie używać tutaj zaklęć? - zapytał odsuwając się w tył patrząc na korytarz, chroniący pokój na jego końcu.
        Rayl skrzyżowała ręce i nie patrząc na norda oznajmiła:
        - Nie chciałabym być tym, kto będzie tego próbować. - Na jej ustach zagościł nieprzyjemny uśmiech.
Awatar użytkownika
Rivena
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nordyjka
Profesje:

Post autor: Rivena »

        Szła po schodach, kierując się w stronę gabinetu. Przed drzwiami czekał na nią baron Mordecay. Przywitali się i weszli do środka. Klementyna pozamykała okna, gdyż na dworze panował upał, chociaż zanosiło się na burzę.
- Przejdziemy na taras, Klementyno, tam jest teraz cień i nieco chłodniej.
Służąca wniosła ogrodowe fotele i przygotowała napoje chłodzące. Rivena wolałaby w tym momencie podokazywać z Felkiem, który podbiegł do niej i łasił się u jej nóg. Ale "mroczny baron" - jak określała w myślach Mordecay'a - nie odpuszczał. Patrzył na nią swoimi bystrymi oczami, domagając się w końcu uwagi.
- Pani... Jestem zaniepokojony... Tak nie może być... - mówił powoli, patrząc w jej kierunku.
- Że niby co... - dodała, biorąc na ręce fenka, i podrzucając go do góry.
- Powinnaś dbać o swoją reputację i nie wpuszczać do domu byle kogo - odrzekł poważnie.
- Kogo masz na myśli? - spytała, przytulając zwierzątko do policzka.
- Przecież dobrze wiesz...
- Nie, nie wiem - odrzekła z przekąsem.
Baron zbliżył głowę w jej kierunku i nabrał powietrza.
- Krane... Val coś tam - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Krane Valherald, jeżeli już! Jest moim gościem i pracuje dla mnie i tobie nic do tego. - Popatrzyła odważnie w jego stronę.
Posadziła fenka na fotelu i stanęła dumnie przed mężczyzną z uniesioną głową.
- To, że łączą nas wspólne interesy, nie upoważnia cię w żadnej mierze do wtrącania się w moje prywatne sprawy. - W jednej chwili gwałtownie złapała go za dolną szczękę i mocno ze złością popchnęła do tyłu. Baron nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Był nieprzygotowany na takie zachowanie ze strony Księżnej. Pomimo że był wysokim i silnym mężczyzną, to na skutek pchnięcia zatoczył się i usiadł w fotelu.

        Rivena podeszła do niego i wyjaśniła mu, że łączą ich tylko interesy i nic więcej. Jeżeli będzie szukał kłopotów, to je znajdzie i tego pożałuje.
- Zapamiętaj, ja się nie wtrącam w twoje sprawy, więc tobie wara od moich.
Baron nic nie odpowiedział. Spuścił głowę. Zapanowała przejmująca cisza, tylko fenek na fotelu bawił się kolorową piłeczką.
- To nie jest tak do końca, moja pani... Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Z tego, co wiem, to ten Krane ma coś na pieńku z niejakim Torbaldem i jego ludźmi. Polują na niego, a on chętnie ukrył się w twojej posiadłości. Tylko sęk w tym, że wszyscy o tym wiedzą.
- Tu przynajmniej jest bezpieczny... Jest dla mnie zbyt cenny, abym zrezygnowała z niego. Jeżeli jego wynalazki w połączeniu z magią będą coś warte, będziemy najsilniejsi w mieście i nie tylko - powiedziała spokojnym głosem. - Zajmij się lepiej jego wrogami, a najlepiej... przynieś mi głowę Torbalda na talerzu. - Na te słowa oboje wybuchnęli śmiechem.
- Pani... wiesz, że nie jesteś mi obojętna...
- Baronie, przestań! Jeżeli tak bardzo leży ci na sercu bezpieczeństwo mojej osoby, to musisz strzec Krane'a... właśnie dla mnie.
Znali się od długiego czasu i wiedzieli, że zawsze mogą polegać na sobie. Księżna znając psychikę ludzi, wolała otaczać się nielicznymi przyjaciółmi, na których mogła zawsze liczyć, niż wynajmować często niesolidnych najemników. Każdy, kto wszedł w krąg jej przyjaciół wiedział, że jest tylko wóz albo przewóz. Inna opcja nie wchodziła w grę.
W tej samej chwili weszła Klementyna przynosząc korzenne ciasteczka i owoce cytrusowe.
Zablokowany

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości