Księstwo Karnstein[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Nie odwzajemniła uśmiechu nieznajomemu, ale wyraz oczu miała łagodny. Górował nad nią, lecz nie na tyle, by musiała zadziera głowę. na wysokości oczu miała jego odsłonięty mostek. Musiała przyzna, że osobnik był niezwykle atrakcyjny. Klivien odbierała jego urodę jako wrażenie raczej estetyczne. Jej serce nie zabiło szybciej, ani nie podgrzała się w niej krew. Po prostu miło było oglądać coś tak pięknego.
Przywykła do tego, że mężczyźni lustrują ją wzrokiem i nie widziała w tym zniewagi, dopóki nie komentowali tego w prostacki sposób. Odczekała spokojnie, aż wzrok mężczyzny wróci do jej twarzy. Poprawiła zwiewny szal na szyi.
- Ja także jestem tu od niedawna gościem i także chciałam poznać miasto. Ten pan jest moim przewodnikiem - ukłoniła się zgrabnie w stronę Medarda stając tak, by każdy każdego dobrze widział - Jeśli miałby pan ochotę się do nas przyłączyć, to zapraszam. Mamy taką nieformalna umowę, że każde z nas uczy czegoś drugiego. Mój towarzysz pokazuje mi Karnstein i zdradza tajniki wampiryzmu, ja zaś jemu przybliżam świat emocji, uczuć oraz uczę refleksyjnego patrzenia na życie. Czy istnieje wiedza, którą pan chciałby się z nami podzielić?
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

W pierwszej chwili zdziwił go brak jakiekolwiek reakcji ze strony kobiety. Zdziwił i nieco zaniepokoił, bowiem zdarzało się to tak rzadko, iż w zasadzie można by to uznać za zjawisko niewystępujące częściej, niż na niebie można było podziwiać kometę. Jednak i tym razem, choć jego zdolności panowania nad sobą nie były zbyt wielkie, musiał powstrzymać się przed jakąkolwiek reakcją na tak jawny fakt... zignorowania go? No cóż, nie zamierzał teraz roztrząsać tego faktu, acz jego męska i demoniczna duma ucierpiały podwójnie z tego powodu.
Słuchając uważnie słów kobiety przeniósł niespiesznie spojrzenie z niej na przewodnika, któremu się kłaniała, Aestar nie poszedł jednak za jej przykładem, bowiem nie uważał mężczyzny za kogoś, komu winien się kłaniać. Miast tego niespiesznie uniósł brwi w górę słysząc, iż oto ma przed sobą dwójkę wampirów, z których ta świeżo przemieniona nie przedstawiała żadnego dla niego zagrożenia, choć o nieznajomym nie mógł powiedzieć tego samego.
- Owszem, bardzo chętnie.
Odpowiedział spokojnym głosem, w którym znać jednak było nutkę zaintrygowania. Zaraz też Aes dodał, ot tak, dla zwyczajnej przestrogi chcąc tym samym uniknąć nieprzyjemnego dla obu stron incydentu. O wampirach bowiem, jak i o tym świecie, wiedział bardzo niewiele.
- Pragnę jednak uprzedzić, byście nie próbowali posilić się mą krwią.
To rzekłszy uśmiechnął się nieznacznie, dając tym samym do zrozumienia dwójce swych rozmówców, iż ma jak najbardziej przyjacielskie zamiary. Albo przynajmniej chce, żeby tak uważali. Poza tym wciąż nie odpowiedział na zadane mu przez Klivien pytanie, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Musiał jednak pomyśleć chwilę nad odpowiedzią, albowiem utrzymanie maski człowieka stało na pierwszym miejscu i zdemaskowania już na samym wstępie nie wchodziło w grę. Za bardzo podobała mu się obecna "skóra", by miał ją tak prędko zmieniać. W końcu jednak zdecydował się na najbardziej banalną w świecie odpowiedź, uznając ją jednocześnie za najlepszą z możliwych.
- Myślę, że walki mieczem, aczkolwiek nie jestem pewien, czy Cię to interesuje.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard uważnie przyglądał się zachowaniu przybysza. Ten buńczuczny jegomość niemal od razu wzbudził w monarsze chęć ukrócenia go o zakuty łeb. Jeszcze nie zdarzyło się w Karnsteinie, by obcy przybłęda najzwyczajniej w świecie zignorował pana i władcę tych ziem, osobę od której zależy życie tysięcy istnień zamieszkujących okoliczne tereny. Może nie został uświadomiony, na kogo tak naprawdę natrafił - Med postanowił się nie ujawniać, najlepsze jak zwykle zostawiając na koniec. Wciągnął nosem głęboki haust powietrza - było praktycznie tak, jak przeczuwał od momentu pojawienia się tutaj tego osobnika. Choć jegomość starał się udawać śmiertelnika i jakby nie patrzeć z początku szło mu całkiem nieźle, jednak wszystkie widome znaki (niewidoczne dla ludzkiego bydła) wskazywały zupełnie coś innego. Niestety książę nie spotkał wcześniej takiego dziwoląga i nie mógł wiedzieć, z czym tak naprawdę ma do czynienia. Jedno było pewne - nie pochodził z tego świata, a z takimi lepiej mieć się na baczności. Gdy obcy silił się na opanowanie śmiechu, Med rzucił:
- Twój rozchełstany styl w tej okolicy uchodzi za szaty największego z wielmożów. Tu żyją, hekhemm, wegetują najbiedniejsi z plebejuszy, których stać jeszcze na jako taki dom, choć i to powiedziano na wyrost. Lepszego kawałka Vaerren na zwiedzanie nie mogłeś sobie upatrzyć, hę? A może lubisz syf, brud, złodziejstwo, smród, gówno chlapiące pod butami i legowisko największych szumowin w mieście?
Gdy nieznajomy głosił nieudolne przestrogi przed próbami posilenia się jego juchą, Medard odpowiedział, z ledwością powstrzymując wybuchy rechotu:
- Pewnie myślisz, że jesteśmy potworami, które rzucają się na wszystko, co się rusza z pianą na ustach? Mogę się założyć, że o wampiryzmie wiesz tyle, co o kalendarzu przeciętny wieprzek taplający się w błocku. Widzę, że czeka nas dużo pracy, ale noc jeszcze młoda, a gdyby jej nie wystarczyło, a nie znudziłbyś się naszym towarzystwem, kontynuacja nastąpi nazajutrz. Co do miecza, zapewniam cię, że Klivien nie zależy na umiejętności przelewania krwi przy pomocy narzędzi żelaznych, zwanych niekiedy bronią białą. Ja natomiast gustuję w mieczach bardziej zakrzywionych, jak to cudo na pendencie - mówiąc te słowa odsłonił połę płaszcza, pod którą dyndała uczepiona mocno u pasa khazadzka szabla przedniej jakości. Coś, na co nie mógłby sobie pozwolić najmajętniejszy z mieszczuchów ani podrzędny hreczkosiej herbu borsuk w tarczy - sra naraz i warczy. Ciekaw był, co odpowie ów tajemniczy przybysz, reakcję Klivien mógł z grubsza przewidzieć. Jestestwo Aestara nie dawało mu spokoju. Pewne było to, że nie jest tym, za kogo się podaje.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Z każdą chwilą miała coraz silniejsze poczucie, że nie wie po co w ogóle się tu znajduje. Spoglądała da dwóch zupełnie obcych mężczyzn z którymi nic ją nie łączyło. Kompletnie nic. I nie chodziło o to, że nie zna ich zbyt długo, tylko o jej wewnętrzne przeświadczenie, że żaden z nich nie jest w stanie jej zrozumieć. Ci, którzy doskonale znali jej ”humory” i sposób bycia już nie żyli. Ogarnął ją smutek. Odwróciła wzrok gdzieś na budynki i sprawiała przez chwilę wrażenie, jakby nawet nie słuchała toczącej się rozmowy.
W pewnym momencie zapadła cisza i Klivien wyczuła, że czekają na jej odpowiedź. Popatrzyła na nieznajomego i uśmiechnęła się w ironiczny, gorzki sposób.

- Mój towarzysz odpowiedział już za mnie. Najwidoczniej doskonale się zna na moich upodobaniach, zatem nie pozostało mi nic do dodania.
Jej oczy były nieruchome i utkwione w oczach rozmówcy. Poczuła, że on i Medard od pierwszego spojrzenia nie przepadają za sobą.
Dla niej wampir był w szczególny sposób męczący. Był arogancki i pełen pogardy, ale jego słowa zdawały się Klivien nieszczere. Były uprzejme i pełne wyrozumiałości. Spoglądał na nią ze znudzeniem, a jednocześnie deklarował, że pragnie z nią spędzić resztę życia. Zdecydowanie wolała się z kimś wprost pokłócić, niż zamęczać się domysłami.
Spojrzenie Klivien mogło dawać nieznajomemu sygnał, że chciałaby, aby zrobił coś co radykalnie zmieni obecną sytuację. „Zrób coś. Cokolwiek. Zabierz mnie stąd.”
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Ponoć niewiedza stanowi pewnego rodzaju wytłumaczenia w niektórych sytuacjach i ta zapewne należała do jednej z takowych. Nie miał przecież na czole wypisane, że jestem księciem czy też królem, nie nosił żadnych insygniów władzy mogących wskazywać na jego pozycję, ani tym bardziej nie przedstawił mu się tak samo, jak on jemu. Jeśli więc Medard zamierzał mieć do kogokolwiek pretensje o nierespektowanie jego pozycji społecznej, to mógł je mieć jedynie względem samego siebie. Zresztą, nawet gdyby Aestar był świadomy zajmowanej przez wampira pozycji władzy i tak by jej nie respektował. Nie był jego poddanym, nie czuł się zobowiązany do przestrzegania tutejszego prawa jak obywatele księstwa, ba, nie czuł się w obowiązku respektowania żadnych praw w stopniu większym, niż zapewniający święty spokój oraz możliwość otwartego działania.
Słowa wampira ani trochę nie przypadły mu do gustu, lecz diabeł zachowując powagę oraz resztki szacunku do swojego rozmówcy, odgryzł mu się w sposób nie pozostawiający żadnych złudzeń co do tego, iż w kaszę dmuchać sobie nie da.
- Cóż, jestem w tym mieście ledwie od godziny i zwyczajnie szedłem tam, gdzie mnie nogi poniosły. Zastanawia mnie jednak, co w takim razie taki wielmoża jak ty robi w takim miejscu jak to, gdzie gówno chlapie pod butami i śmierdzi jak w chlewie?
Zapytał unosząc brwi w geście zaciekawienia, a jego usta wykrzywił delikatny, acz pogardliwy uśmieszek. Jeśli starał się go w jakiś sposób sprowokować albo onieśmielić, to niestety szło mu to całkiem słabo. Gdyby był czystej krwi diabłem, najpewniej uległby jego prowokacjom, lecz nosił w sobie również krew pokusy, więc knucie oraz granie swej roli niejako leżało w jego naturze. Zresztą, gierka w jaką próbował wciągnąć go Medard prędko przestała go bawić, toteż z zamiarem zakończenia tej konwersacji, dodatkowo wykorzystując spojrzenie posłane mu przez kobietę, rzekł do wampira.
- Dama zapytała, ja odpowiedziałem. A co do mieczy, to nie ma się czym chwalić. Widziałem lepsze.
Mówiąc "dama" posłał Klivien jeden ze swych wyuczonych, uprzejmych uśmiechów nieodparcie działających na kobiety, a gdy skończył mówić, natychmiast zwrócił się do niej chcąc tym samym skupić uwagę wampirzycy całkowicie na sobie. Jeśli zaś chodzi o miecz, to miał oczywiście na myśli ten, który przewieszony miał przez plecy. Choć oprawa była prosta i nie wyróżniała się niczym spośród standardowych egzemplarzy o przeznaczeniu czysto bojowym, to zaklęta klinga miała niemałą wartość i była w stanie przecinać nawet inne bronie, co wielokrotnie okazywało się bardzo przydatne w pojedynkach, nie licząc oczywiście samego wyszkolenia Aestara.
- Pani, nie miałabyś ochoty wraz ze mną, we dwójkę, spędzić nieco czasu w ciszy i spokoju przy kielichu dobrego wina?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard zdawałoby się już podnosił rękawicę rzuconą przez Piekielnika przed kilkoma chwilami. Odpowiedział niechybnie na uwagi czarciego pomiotu:
- Fakt - nie najlepsze to miejsce, ale choćby i było chlewem, należy do mnie. Prawdziwie odpowiedzialny władca nawet i tam zagląda, przecież powinien orientować się nie tylko w sposobach życia jemu podobnych czy majętnych burżujów, ale i przysłowiowego Pietrka Świniopasa, dla którego przecież smród gnoju i syf to chleb powszedni. Bez niego jak wiadomo nie byłoby dobrobytu w żadnym kraju.
Nie chciałem cię urazić, wędrowcze, lecz zdziwiło mnie nagłe pojawienie się kogoś takiego w tej okolicy. Jeszcze nie tak dawno temu nie zaglądał tutaj pies z kulawą nogą, a miejscowi żule tu i ówdzie rozstawiali swoje meliny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie miał odwagi zapuszczać się tu bez oddziału straży lub choćby najemnych wykidajłów. Teraz to co innego...
Przerwał, spojrzał na obydwoje, i kontynuował:
- Kilka lat temu podczas pobytu w Nandan-Therze spotkałem jednego czarta. Siedział w karczmie, rżnął wszystkich na grze w kości, wypijał olbrzymie ilości alkoholu. Do tego posiadał niesamowicie cięty język - wchodzić z takim w utarczki słowne to jak kopać się z koniem. Zatem skończmy już te dziecinne igraszki, bo nie widzę w nich najmniejszego sensu. Trochę przypominasz go postawą, ale nie do końca...
Następnie odpowiedział Klivien na jej hmmm, sprostowanie:
- Wybacz, czasami zdarza mi się traktować Twoje zdanie jak zdanie mych poddanych. Postaram się zwalczyć tę przywarę, cholernie utrudnia życie.
Wydawało mu się, że nić porozumienia zawiązana pomiędzy nim a nowo przemienioną zaczynała powoli pękać. Częściowo następowało to z jego iny, ale na pewno nie odpowiadał za całość tego procesu. Czyżby na przeszkodzie stał jej wcześniejszy żywot śmiertelnej dziewczyny? Realia kulturowe odległego bądź co bądź Arturonu czy też może wściubiający nos we wszystko diabeł-bawidamek? Ze swego widzimisię wywnioskował, iż nie mogło być to za sprawą tego ostatniego - wszak "znają" się ledwie kilkanaście chwil...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Klivien uśmiechnęła się do człowieka, którego nadal nie znała z imienia. Był to bardzo powściągliwy uśmiech, ale dość ciepły i zachęcający.
- Z przyjemnością przyjmuję zaproszenie - odpowiedziała prosto, ale uprzejmie.
Mimo, że pochodziła z plebsu, przez lata nabrała elegancji i godności, zachowując przy tym zwyczajna naturalność. Było to doprawdy urzekające połączenie u kobiety. Zachowywała się cicho, spokojnie i melancholijnie. Grzecznie i miło, ale konsekwentnie. Przy niewybrednym słownictwie Medarda, mogła prędzej niż on uchodzić za wysoko urodzoną osobę.

Obróciła się twarzą do wampira i niezmiennie stonowanym, miękkim głosem skierowała do niego szczere słowa.
- Medardzie jesteś dla mnie osobą niespójną wewnętrznie. Trudno mi zając wobec ciebie jednoznaczne stanowisko, bo wzbudzasz we mnie sprzeczne odczucia. W twoim towarzystwie mam wrażenie, że na niczym ci nie zależy, a jednak twoje słowa mówią co innego. Wobec tych samych osób, w tej samej sytuacji, używasz zarówno zwrotów grzecznych, jak i zaczerpniętych z języka pospólstwa. Czasami twoja mowa jest rozwlekła, ale pusta. Do tego jesteś zarozumiały i arogancki. Wydaje ci się, że należy ci się szacunek z tytułu zajmowanej pozycji, ale chcę byś wiedział, że dla mnie pozycja nie ma żadnego znaczenia przy ocenie osoby. Źle się czuję przy tobie i obawiam się, że nigdy nie poczuję się tobie bliska.
Kiedy skończyła mówić oddaliła się i stanęła nieco za ramieniem nieznajomego, jakby dając mu do zrozumienia, że jest gotowa się z nim oddalić.
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Po wcześniejszym braku jakiejkolwiek reakcji ze strony wampirzycy na jego zakusy, ten uśmiech jawił mu się jako znak, iż chyba jednak nie wszystko stracone, a co za tym idzie odruchowo odpowiedział na jej gest dokładnie takim samym, zachęcającym uśmiechem jak jej własny. Aestar nie przejmował się zbytnio salonowymi konwenansami, przez co często wzbudzał w innych zaciekawienie lub oburzenie, gdy znajdował się w towarzystwie ludzi "wyższych sfer". Jednakowoż bycie w centrum zainteresowania było dokładnie tym, czego pragnął, więc bardzo rzadko uciekał się do zachowania pełnego godności, przedkładając swój własny, luźny styl bycia ponad nie. To właśnie naturalność wtedy przez niego przemawiała, naturalność z piekła rodem.
- Bardzo mnie to cieszy.
Odpowiedział jedynie, gdyż na więcej słów nie starczyło mu już czasu z uwagi na fakt, iż Klivien postanowiła rozmówić się również ze swym przewodnikiem. Im dłużej jej słuchał, tym większe było nie tylko zaskoczenie, lecz również zdziwienie na jego twarzy, a obie brwi diabła wędrowały coraz wyżej tak samo, jak lewy kącik ust, gdy na jego ustach pojawił się pełen rozbawienia, nieco łobuzerski uśmieszek. Tak, zdecydowanie nie spodziewał się tak stanowczej i jednocześnie kulturalnej, ale sprowadzającej prosto na ziemię odpowiedzi, którą kompletnie musiała zdeprymować Medarda. Władca czy nie, wystarczyła dosłownie chwila, by w jego mniemaniu kobieta kompletnie pognębiła swego rozmówcę i jedynie wysiłkiem woli powstrzymał się przed wybuchnięciem śmiechem na całe gardło. Musiał się również powstrzymać przed jakimkolwiek przytykiem, toteż na pożegnanie zwrócił się do księcia w dość oficjalny, acz niepozostawiający żadnych złudzeń co do ich odejścia sposób.
- Miło było mi poznać władcę tej krainy w tak niecodziennych okolicznościach. Życzę miłego wieczoru.
To powiedziawszy puścił Medardowi "oczko" i delikatnie objąwszy Klivien w pasie ruszył niespiesznym krokiem w stronę przeciwną do stojącego wampira, z zamiarem udania się w jakąś znacznie bardziej przystającą do spaceru we dwoje okolicę.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Czego jak czego, ale takiej reakcji Klivien Medard nie mógł się spodziewać. Na swej drodze spotkał wiele osób, ale nikt nie potraktował go tak dosadnie, przyrównując niemalże do owego żula, nad którego przyszłymi losami jeszcze przed pojawieniem się tego diabła oboje tak ochoczo rozprawiali. Widać było, że zauroczona lub omamiona czarami piekielnika dziewczyna nie jest w stanie odróżnić ewidentnych rzeczy: rzeczywistości, w jakiej się znaleźli od na poły magicznego oddziaływania czarciego pomiotu na ludzkie istnienia. Wyraźna nuta człowieczeństwa wybiła się na wierzch w jej osobowości, co od razu wykorzystał przybysz z piekła rodem. Sęk w tym, że ani trochę nie było w niej postrzegania magicznych zdolności takimi, jakie naprawdę były - pod tym względem można by było porównać jej stan do niezapisanej stronicy kroniki czy innego latopisu. "Niespójny wewnętrznie" brzmiało praktycznie jak "szalony", "opętany", "owładnięty nieznaną siłą" - cóż, być może właśnie opętanie przez diabła było tym, czego tak pragnęła...
Medard odpowiedział równie spokojnym, szczerym głosem, jednak tak, by piekielnik nie mógł domyśleć się ani głębszego kontekstu, ani ukrytego przesłania:
- Pamiętaj, pozory nierzadko mylą. To, co z zewnątrz może i przypomina ci człowieka, życie, które bezpowrotnie utraciłaś, tak naprawdę jest obłudnym szatanem czyhającym na zwiedzione impulsem stworzenia.Wiem, że brzydzisz się magią, jednak za nic nie mogę dociec, dlaczego bez walki oddajesz się temu piekielnikowi? Przecież widzisz go pierwszy raz w życiu, opanuj się.
Następnie, widząc szyderczy uśmieszek na tłumiącej śmiech twarzy przybysza, odpowiedział żartownisiowi:
- Miłe są Złego początki, ale koniec żałosny. Uważasz, że ujdzie ci to płazem, to się grubo mylisz. Twoje sztuczki nie robią na mnie żadnego wrażenia. Do zobaczenia wkrótce, prędzej niż myślisz.
Nie czekając na reakcję biesa, Medard powoli oddalał się w przeciwnym kierunku. Czarne ptaszysko siedziało na gzymsie jednego z okalających podwórze budynków i bacznie obserwowało poczynania lowelasa. Pod domem zajmowanym przez pijaka bijącego dzieci rozstawiono umyślnych gotowych do działania na każdy sygnał.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Nie miała ochoty dłużej udzielać się w rozmowie. Myślała tylko o tym, by rozdzielić ich dwóch i znaleźć się w przytulniejszym miejscu. Być może Medard miał wiele racji doszukując się w jej zachowaniu tęsknoty za życiem. Faktycznie, ludzkie emocje i pragnienia miały wciąż dominujące znaczenie w jej egzystencji. Po raz ostatni przed odejściem obejrzała się na wampira i pomyślała, że najbardziej ze wszystkiego brakowało jej w nim ciepła.
Odsunęła się od ramienia, którym próbował ją objąć diabeł.Nie czuła od niego żadnej magii, o której wspomniał Medard, a na magie była silnie wyczulona. Uznała więc, że von Karnstein zwyczajnie tłumaczy sobie swoją porażkę diabelskimi rzekomo mocami osobnika, który przejął jego towarzyszkę. Sprawienie przykrości i zawodu wampirowi nie sprawiło jej przyjemności. Była wręcz zasmucona, ale odczuła ulgę, kiedy tylko zniknął im z oczu.
Idąc obok nieznajomego po raz kolejny poprawiła szal okręcony wokół jej szyi. Nawet mu się nie przyglądała specjalnie. Nie uśmiechała się. Oczy miała utkwione w bruk przed sobą.
- Czy mogłabym poznać pańskie imię? - zapytała wreszcie pół-szeptem - Jestem Klivien, proszę... mów mi po imieniu.
Nie obawiała się samotnego spaceru po nocy z nieznajomym. Nie łatwo jest zabić wampira, zresztą przestała bać się śmierci jakiś czas temu. Nie była też speszona ani jego urodą, ani zamiarami. Wczuwała się w atmosferę nocy, która wydawała jej się nostalgiczna. Nawet nieszczególnie interesowała ją tożsamość towarzysza. Po prostu miło było, że ktoś idzie obok.
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Groźby Medarda nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia tak samo, jak nieudolna próba wskazania jego rozmówczyni, jaka jest jego prawdziwa natura. Chociaż był lekkoduchem i nie przejmował się większością spraw, to w tym wypadku górę zdecydowanie brało zaufanie pokładane we własne możliwości. Zresztą, najpewniej nie zabawi w tym miejscu na tyle dużo czasu, by jego ewentualna scysja z księciem miała przybrać obroty, które doprowadziłyby do nieuniknionego starcia między nimi.

Póki co postanowił skorzystać z towarzystwa nowo poznanej kobiety oraz faktu, że nareszcie mogli pozostać sami, bez karcącego spojrzenia jej wampirzego przewodnika. Nie powstrzymywał jej przed odsunięciem się od niego, wszak nie każda kobieta poczytywała tego rodzaju frywolny gest za pożądany, a pierwsze wrażenie było bardzo ważne. Zrażanie kobiety do siebie już na samym początku z pewnością nie było żadnego rodzaju ułatwieniem, a pierwszej "ofierze", czy też trafniej byłoby rzec "zdobyczy" na tej płaszczyźnie należało poświęcić jak najwięcej względów z uwagi właśnie na szacunek oraz zaszczytny tytuł pierwszej, której miała mu ulec. Miała, bowiem Aes nie dopuszczał do myśli porażki i było to ponad jego pojmowanie, ażeby tak egzotyczny kąsek jak Klivien miał mu się wymknąć z rąk.
- Ależ oczywiście.
Odpowiedział całkowicie naturalnym głosem przenosząc swe spojrzenie na blondynkę.
- Aestar.
Przedstawił się jej samym imieniem, a w zasadzie jednym z trzech jakie posiadał. Zabijać jej nie miał powodu, w końcu jakiż by miał pożytek i zabawę z martwej wampirzycy? I nie ważne jak ciężko było zabić krwiopijcę, odrąbane kończyny jednakowo działały na każdą istotę, zwłaszcza gdy z karku spadała głowa. Dywagowanie jednak nad szatkowaniem drugiej osoby nijak nie przystawało do miłej, przyjemnej atmosfery ich spaceru, a chcąc nawiązać jakąś nić porozumienia oraz lepiej poznać swą rozmówczynię, diabeł zapytał.
- Dawno zostałaś przemieniona w wampira? Przyznam szczerze, że intryguje mnie ten fakt, bowiem nigdy dotąd nie spotkałem żadnego, zwłaszcza tak ładnego jak ty.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Uśmiechnęła się pod nosem, nie podnosząc wzroku z ulicy pod swoimi stopami.
- Chcąc powiedzieć kobiecie komplement powinno się ja określić jako piękną, a nie ładną - powiedziała takim tonem, jakby to nie jej dotyczyło i chciała mu tylko życzliwie doradzić.
- Jakie to ma znaczenie, czy przemieniono mnie rok temu, czy sto? Naprawdę interesuje cię data, czy raczej chodzi o to, by się czegoś o mnie dowiedzieć bardziej osobistego? Dlaczego nie zapytasz wprost o to co naprawdę cię ciekawi?
Popatrzyła na niego tym razem. Była ciekawa jego reakcji. Lubiła ściągać ludziom maski za którymi często się chowają.
Kiedy mijali jakiś lokal skąd dobiegała spokojna muzyka i nie słychać było pijackich wrzasków weszła po schodkach i pociągnęła za klamkę otwierając drzwi.
- Masz coś przeciwko? - zapytała krótko, ale nie spodziewając się sprzeciwu. Po chwili byli już w pogrążonej w półmroku tawernie gdzie jakiś bard snuł swoje balladki dla nielicznych gości rozsianych po stolikach i sofach. Przechodząca dziewka karczemna posłała im pytające spojrzenie oczekując zamówienia,
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Jej bezpośredniość, po tym co zaprezentowała podczas rozmowy z Medardem kiedy zmieszała go z błotem jak byle przedstawiciela plebsu, tym razem nie zrobiła na nim żadnego wrażenia i jej słowa przyjął z godną podziwu cierpliwością oraz spokojem, nie dając po sobie poznać, jak bardzo go one rozbawiły.
- Moja droga. Gdybym chciał powiedzieć, że przy Tobie tęcza traci kolory, to niewątpliwie użyłbym tego lub jednego z wielu równie adekwatnych porównań.
Odparł posyłając wampirzycy pełen nonszalancji krzywy uśmieszek. Już teraz wiedział, że jeśli będzie chciał ją uwieść, to będzie musiał się niewiarygodnie mocno postarać. Czy była warta takiego wyzwania oraz poświęcania jej czasu? Możliwe, lecz nie był tego w stanie określić już teraz. Niewątpliwie kobieta miała w sobie coś, czego słowami ująć oraz wyrazić się nie dało, choć bardzo skrzętnie starała się tę iskrę w sobie stłumić i nie wiedział, czy robi to całkowicie świadomie, czy też jest to efekt działania całkowicie podświadomego. W każdym bądź razie nie zamierzał dać Klivien przyjemności z zamknięcia sobie ust kilkoma ripostami i wprawienia go tym samym w stan zakłopotania, bowiem w jego przypadku nie było to możliwe, co chciał jej udowodnić.
- Ciężko zapytać o coś sensownego kobietę, której się nie zna, a wychodzenie od pytania, czy masz mężczyznę, jest raczej głupawe. Poza tym naprawdę fascynuje mnie ta wampirza część Ciebie i chciałbym się czegoś o niej dowiedzieć.
Po tych słowach, w odpowiedzi na jej pytanie, pokręcił przecząco głową i wszedł za nią do karczmy. Przyjemne było to, iż w środku nie było tłumnie, dzięki czemu mogli wybrać sobie stolik w rogu sali, z dala od gawiedzi, gdzie będą w stanie prowadzić nieskrępowaną konwersację. Do tego Aestar zamówił dla nich butelkę słodkiego, czerwonego wina wskazując na stolik, jaki od razu wpadł mu w oko, a przy którym chciał usiąść.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

NIe oczekiwała tak inteligentnej odpowiedzi. Spodobała jej się riposta Aestera. Wszedł na jej poziom szczerości, był bezpośredni i konkretny, a jednocześnie potrafił udowodnić, że romantyzmem też potrafi się wykazać. Uśmiechnęłą się z prawdziwym uznaniem, chociaż chciała by to wyglądała na bardziej beztroski uśmieszek.
- A zatem pozostaje mi żałować, że nie zasługiwałąm na porównanie z tęczą, bo jest naprawdę oryginalne.
Wcale nie czuła, żeby jej urodzie czegoś brakowało, ale jak słusznie domyślał się diabeł starała się go zmieszać i zbić z tropu.
Usiadła przy stoliku, który wybrał i zdjęła szal. Miała na sobie elegancką, ale skromną sukienkę. Na jej szyi widać było oparzelinę od słońca, która bardzo źle się goiła.
Klivien nabrała dobrego humoru, chociaż trudno byłoby ją nazwać radosną. Po prostu uśmiechała się melancholujnie i trochę jakby sennie.
Oparła policzek na dłoni i patrząc w oczy Aestera odpowiedziała na jego pytanie.
- Masz racje, niełatwo dobrać pierwsze pytania. Aby było sprawiedliwie następne ja postaram się zadać tobie. Tymczasem pragniesz wiedzieć coś o moim wampiryzmie? - westchnęła i drugą dłonią potarła lekko szyję - Mało kto o nim wie. Nie lubie tej cząstki siebie i maskuję ją. Moja cera jest żywa i ciepła, mój zapach naturalny... dzięki temu - musnęła palcami wisiorek na dekolcie.
- Nie jestem typem drapieżnika i nie postrzegam osób, którymi się pożywiam jako ofiary. Nie traktuje ich też jako gorszych od siebie, mimo że są słabsi... Wampiryzm to dla mnie jak chodzenie w wiecznym śnie. Rzeczywistość była dla mnie zbyt trudna za życia. Uczyniłam ja czymś mniej... istotnym. Jeśli w ogóle mnie rozumiesz.
Utkwiła wzrok w butelce wina, którą służąca przyniosła na stół.
- A teraz moje pytanie. Jaki jest cel twojego istnienia? - pytanie zabrzmiało naprawdę poważnie, a jej wzrok powędrował od butelki do jego twarzy.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Tymczasem Medard pośpiesznie oddalił się od buńczucznego diabła, który musiał akurat nie wiadomo po co zawitać do Vaerren i wszystko zepsuć. Popamięta piekielnik, że wychylił niuch poza dół smolny, w którym przyszło mu męczyć potępieńców w otchłani. Jednak póki co, od porachowania diabelskich kości ważniejsze były losy zdobytego niedawno portu w Arturonie, toteż władca postanowił się tam udać osobiście i wszystkiego dopilnować. Niezwłocznie przywołał nietypowego wierzchowca, wskoczył na jego grzbiet i pogalopował do zajazdu "Jądro wołu", w którym dobytek swój zostawił. Pół godziny później zastano go pakującego manatki do juków i waliz. Zaraz potem zabrał rzeczy i szybkim krokiem podrałował na tył budynku, gdzie stał niczym niewyróżniający się z zewnątrz powóz, a tuż obok u pobliskiego żłoba pasły się dwa dorodne taranty. Pośpiesznie zaprzągł rumaki do pojazdu, po czym wniósł klamoty do środka. Gdy wszystko było już w najlepszym porządku, wskoczył na kozioł i z terkotem kół odjechał, a właściwie popędził w kierunku Arturonu. Wierny baktrian trzymał się dzielnie z boku karety, co i rusz z lekka wyprzedzając ciężki pojazd.
W oddali mijał stepy Vaerreńskie, rzadko porośnięte lasem wzgórza Kae'intu, okoliczne wioski i niewielkie osady miejscowych centaurów.
Nieopodal jednej z nich miała miejsc widowiskowa walka pomiędzy dwoma potężnymi bykami mamuta włochatego, a jak wiadomo każda cywilizacja wydaje się być mikrą przy takich kolosach. Tumany kurzu wzbite w powietrze przez walczące samce przysłaniały okolicę do tego stopnia, że poza pyłem niewiele było widać w pobliżu tego swoistego pola bitwy. Dwa olbrzymy: stary, doświadczony samiec oraz równej wielkości młody zuchwalec, któremu marzyła się władza nad haremem, starły swe ciosy w śmiertelnym uścisku. Owe zapasy trwały nieprzerwanie przez dobre pół doby przed przybyciem powozu, lecz żaden z włochatych słoni ani myślał ustąpić pola rywalowi. Wręcz przeciwnie - obaj konkurenci napierali na się z siłą tak wielką, że ich oręż ledwie zdołał ów napór wytrzymać i nie połamać się w drzazgi. Nagle stało się coś niebywałego - ciosy mamutów zakleszczyły się wzajemnie, stając się przyczyną zgonu obu konkurentów. Dwaj królowie stepów Karntseinu na próżno próbowali przełamać opór pułapki, którą się stały ich własne ciosy. Młodzik, przyglądający się zamieszaniu z boku znalazł się we właściwym miejscu i o adekwatnym czasie. Bezkrólewie w przyrodzie nie może trwać długo - prędzej czy później znajdzie się stworzenie godne zostania następcą poległego. Mizerny samiec już niedługo stanie się władcą bezkresnych równin, dając znać o sobie donośnym trąbieniem. Natura nie zna litości, co pokazała także i na tym obrazku z życia stworzeń, którym realia cywilizacji są i będą nieznane.
"- Umarł król, niech żyje król!" - pomyślał Medard, mijając zdarzenie w drodze do Arturonu. Tuż przed granicą zmienił się w nietoperza, a wóz i wielbłąda odesłał do Vaerren. Ze sobą zabrał tylko jedną z waliz. Gacopyrz przemierzał przestworza, aż dotarł do wybrzeża niedaleko Arturonu - tam skierował się na pełne morze, gdzie wyraźnie wyczuwał obecność śmiertelników.

Ciąg dalszy:

http://forum.granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=41&t=974
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Szczerość i bezpośredniość były jednymi z tych cech charakteru, które kobietom podobały się w nim najbardziej. Połączone z nieodpartym urokiem, inteligencją której przejawy również zauważyła oraz pewnością siebie jaką emanował Aestar, otrzymywało się iście samczą mieszankę. A jak wiadomo kobiety lubiły takich mężczyzn bardziej, niż ciapciakowatych, nieumiejących poprawnie się wysłowić chłopaczków.
- Nie sztuką jest powiedzieć kobiecie wyszukany komplement przy byle okazji. Sztuką jest za to prawienie ich wtedy, gdy są one nie wymogami chwili lub powodem do zaimponowania jej, a przejawem najszczerszych uczuć i chęcią uzewnętrznienia własnych, głęboko skrywanych myśli.
Odpowiedział jej znów ukazując tę romantyczną, jakże doskonale wyćwiczoną i opanowaną, część siebie. Jedne kobiety wolały mężczyzn nieco wulgarnych, męskich i bezpośrednich. Inne preferowały delikatnych romantyków, którzy zdobywali je słowami i zachowaniem poruszającym najczulsze struny ich jestestw. Diabeł potrafił grać jak kameleon, zmieniać się, by zaskakiwać w najprzemyślniejszy sposób, pokazując zarówno jeden jak drugi z owych aspektów zmieszanych ze sobą w jedną całość, bądź też całkowicie odrębnych. Wszystko uwarunkowane było przez kobietę, która stać się miała jego łowną zwierzyną, bowiem to właśnie pod nią dobierał swą metodę łowiecką, zaś teraz z każdą chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że Klivien jest godna zachodu.
Widząc jej oparzenie pokrywające jasną skórę szyi wampirzycy Aes nachylił się ku niej i delikatnym ruchem odgarnął włosy kobiety na bok, odsłaniając tym samym zranienie. Przyglądał mu się przez chwilę, bacznie słuchając przy tym słów opuszczających jej usta, a kiedy skończyła, czarne jak węgle oczy mężczyzny ponownie przeniosły się na szaro-błękitne tęczówki blondynki.
- Boli?
Zapytał z autentyczną, choć nie dla niego, troską widoczną zarówno na twarzy, jak i wyczuwalną w głosie wojownika. Zaraz też dając do zrozumienia swej towarzyszce, że jej dobro stoi dla niego ponad wszelką wartość, udzielił na jej wcześniejsze słowa znacznie bardziej skąpej odpowiedzi niż mogła tego wymagać, mówiąc.
- Rozumiem co masz na myśli lepiej, niż możesz to sobie wyobrazić. Powiedz mi jednak, czy jest jakaś szansa na to, bym poczuł Twój zapach takim, jaki jest naprawdę, a co najważniejsze, czy mogę w jakikolwiek sposób ulżyć Ci w bólu Klivien?
Znamienne było to, że po raz pierwszy zwrócił się do niej tak bezpośrednio, dodatkowo nazywając ją po imieniu. Jakby tego było mało, akcent położony na jej imię był tak silny, a jednocześnie powiedział go z taką delikatnością, że co niektóre kobiety mogłyby odczuwać dreszcze związane z tym oraz ze spojrzeniem jego ciemnych oczu wpatrzonych w nią z taką intensywnością. Z czystej grzeczności odpowiedział jeszcze wampirzycy na ostatnie z jej pytań, chcąc tym samym dać jej do zrozumienia, że niczego nie ukrywa.
- Prawdę mówiąc nadal go szukam. Dlatego podróżuję sobie po świecie, odkrywam nowe miejsca, poznaję obce kultury i ludzi w nadziei, że w tym wszystkim odnajdę wreszcie większy sens.
Marzyciel? Owszem, tak to mogło wyglądać, gdy te słowa opuszczały usta kusiciela. Jednakże prawda była taka, że nie do końca powiedział jej prawdę, choć o tym Kliv wiedzieć nie musiała.
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości