Księstwo Karnstein[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard osiągnął swój cel - dzięki zastosowaniu forteli psychologicznych i nie do końca udanemu eksperymentowi z hipnozą na istocie teoretyczne zdolnej jej się przeciwstawić. Zdziwił się jednak w głębi ducha, iż nie zdołał opanować lawiny emocji towarzyszącej rozmowie z Klivien - po części mogło być to odbiciem ogromu traumatycznych przeżyć, których doznała w ciągu swego krótkiego życia. Taki natłok nieszczęść i nie do końca neutralnych zbiegów okoliczności powalił wampirzy urok, a u praktykującego tenże sposób omamiania ofiar księcia przyśpieszył wynicowanie dotychczas ukrytej części osobowości. Znany wszem i wobec cyniczny władca Karnsteinu, złowrogi wąpierz, dla którego pozbawienie życia istoty ludzkiej było niczym splunięcie na trotuar, okazał się wrażliwcem., można by było powiedzieć, iż wydobył swe bardziej ludzkie oblicze na powierzchnię.
- Nie mnie to wiedzieć, co miałabyś zrobić. Z doświadczenia wiem, że wyrzucenie tłumionych w ukryciu emocji z reguły pomaga. Dziękuję, że zmieniłaś zdanie w sprawie nagłego opuszczenia Karnsteinu. Przyznam szczerze, że tego typu "sceny" zdarzyły mi się jeden raz - właśnie dzisiaj, nie do końca też pojmuję wszystkie czynniki doń prowadzące, ale mniejsza o to. - Medard urwał tok wypowiedzi, gdy zobaczył skrzydlatą dziewczynę rozmiarów przeciętnego gryzonia materializującą się na rękach Gardenii. Motyloskrzydła wszelkimi zmysłami dawała poznać się jako przedstawicielka rasy wróżek - mikrego gabarytami gatunku, lęgnącego się w lasach, jednakże zazwyczaj pokojowo nastawionego do świata. Wąpierz, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, przetarł je szybkim ruchem. Niczego jednak nie zmienił, spytał więc towarzyszki:
- Widziałaś to, co ja? Dzisiaj dzieją się tu dziwne rzeczy. Ostatnią wróżkę widziano w Karnsteinie dwa stulecia wstecz. Powinniśmy się uważniej przyjrzeć sprawie, nie uważasz?
Gdy motyloskrzydła przywitała się, Medard odpowiedział:
- Witamy w Karnsteinie. Co nagłego cię do nas sprowadza, że musiałaś używać zdradliwej metody teleportacji, by swe przybycie przyśpieszyć?
Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie trzymanym w łapkach skłonnego do psikusów lemura. Nawet jak na tętniący różnorodnym życiem Karnstein było to zjawiskiem niezwykłym. Wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi, może następne dni przyniosą więcej i co nieco wyjaśnią.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Klivien spojrzała na wróżkę jak na natrętnego owada. Jej magia była drażniąca niczym świdrujący w głowie dźwięk bzyczenia osy.
- Nie, nie uważam - odpowiedziała obojętnie - Odniosę rzeczy.
Odwróciła się i udała do pokoju. Rzuciła torbę na łóżko. Usiadła za stolikiem i podparła skronie palcami. Opuściła powieki usiłując przywrócić sobie spokój. Po chwili otworzyła oczy i przysunęła sobie pergamin. "Zapewne uzna to za zniewagę..." myślała obracając w palcach gęsie pióro "Trudno. Jego hipnoza także niemiło mnie zaskoczyła. Oboje postępujemy nie do końca uczciwie."

Po kilku chwilach Klivien oraz jej bagażu nie było już w pokoju. Na stole leżał otwarty list
Medardzie, Nie umiem Cię do niczego przekonać. Nie umiem Ci nic wyjaśnić.
Jesteś jak głaz. Opoka, na której może się oprzeć twoje piękne księstwo. Ja jestem jak cień życia, które kiedyś wiodłam. Tęsknie za domem. Tęsknie za ludźmi. Wracam do siebie. Całuję.
Klivien.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Arti jakoś nie potrafił się przemóc by dołączyć do gromady, mimo swej ciekawości i chęci uczestniczenia w życiu innych ras, coś go trzymało z dala od wampira i jego towarzyszy. Nie mógł jednak nie dać znaku życia, w końcu wizytę odwlekł o parę chwil za dużo. Nadal udając zainteresowanego kuglarką skończył jeść i wstał od stołu. Nie był pewien co robi, ale zdał się na swój instynkt i przesłał Medardowi wiadomość korzystając z telepatii.
- Witaj, wybacz spóźnienie lecz czas, dla smoków, to pojęcie znacznie odbiega od norm. -
Artegor ukłonił się delikatnie gdy jego wzrok zbiegł się z oczami wampira po czym opuścił gospodę by udać się na łowy.
Smok nie rozumiał swej niemocy w pierwszym spotkaniu z towarzyszami księcia i chciał teraz odpocząć przy "przekąsce" .
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

Schadow niepewnie przenosiła spojrzenie to na Gardenię, to na wampira. O tych ostatnich słyszała jak dotychczas tylko w ludzkich opowieściach, więc z włąściwą dla siebie ciekawością zmierzyła Medarda wzrokiem. Zaraz jednak zorientowała się, że nieco za bardzo rzuca się w oczy, więc wylądowała na wskazanym przez Gardenię stoliku. Kolejna przedstawicielka ciekawej rasy, tak przy okazji. Schadow może nie była mistrynią w wyczuwaniu aur, ale to wiedziała na pewno.
- Właściwie to sama nie użyłam teleportacji - odparła na pytanie Medarda. - Ktoś, chyba demon, mnie tu odesłał. To wcale nie jest uprzejme, nie uważasz? Co by było gdyby wszyscy tak nagle odsyłali hen daleko, każdego, kogo tylko zechcą? Zaraz by powstał niesamowity harmider. - Uśmiechnęłą się niepewnie. - Zwą mnie Schadow - dodała, uznając, że skoro już się tak nagle pojawiła, to chyba powinna się przedstawić.
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Wysłuchała z zainteresowaniem relacji wróżki i uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Tak, demony potrafią zajść za skórę – pokiwała głową - Szczególnie upiory.
Następnie Maie podniosła rękę do góry i zamachała na chłopca służebnego. Poczekała aż podejdzie do jej stolika, po czym zamówiła kufel grzańca i naparstek. Oberżysta spisał się na medal bo już po chwili stało przed nią parujące naczynie. Kobieta wzięła ze stolika naparstek, nalała do środka kroplę ciepłego trunku, wypełniając go do pełna, i podsunęła wróżce.
- Mam na imię Gardenia - podniosła swój kufelek - Na zdrowie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wąpierz przenikliwym spojrzeniem odprowadził Klivien do swych komnat, a przynajmniej tych części górnych pięter, które były dostępne dla jego wyostrzonego wzroku. W myślach Medarda kłębiło się wiele rzeczy, które działy się ostatnimi czasy, odkąd powrócił do Karnsteinu.
~Dziwna z niej dziewczyna. Myśli, że tak ad hoc uda jej się wrócić do dawnego stanu, znaczy sprzed przeistoczenia. Toć to w gruncie rzeczy niemożliwe, po obudzeniu się nie ma już żadnego odwrotu. Ciekawe tylko, kiedy zdoła to pojąć...
Z filozoficznego nastroju wyrwał księcia głos mikrego wzrostem gościa, który niedawno jak diablik z pudełka pojawił się przez oczami zgromadzonych w zajeździe biesiadników i gości. Na wzmiankę o demonach odpowiedział:
- Demon, powiadasz. Owszem, te psotniki są zdolne do tego typu dowcipów. Żarty owe śmieszą chyba tylko samych kawalarzy. Upiór - bardzo możliwe - najgorszy z piekielników pod względem osobowości. Co do teleportacji, gdyby tak było, zapanowałby totalny burdel i zamieszanie, a nie wydaje mi się, byśmy pragnęli taki stan rzeczy. Od harmidru dzielą go eony rzędów wielkości.
Jestem Medard.- rzucił, by po chwili upić część zawartości pucharu, który postawił na stoliku.
- Zdrowie wasze w gardła nasze! - zamilkł, by zaraz potem kontynuować myśl - w oryginale było "życie", ale znając dosłowność kojarzenia faktów u co poniektórych osobników, niech zostanie jak jest. Ta dosłowność to niebywałe zjawisko. Dziwi mnie, jak dwaj wyżej wspomniani mogą znaleźć konsensus w czymkolwiek, nie doprowadziwszy rozmówcy do białej gorączki.
Uniósł puchar wysoko, dopił resztę zawartości i z impetem postawił na stole.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

Schadow niepewnie przeniosła wzrok z wampra na naparstek, który dałą jej Gardenia. Słyszała oczywiście o rzeczach takich, jak trunki. Ale nigdy ich nie próbowała. Zawahała się, po czy, włożyła do prowizorycznej szkalnki palec, a nastepnie polizła go.
- Uee - skrzywiła się - I to jest ten słynny akohol, czy jak to tam się nazywa, który ludzie tak często piją?! Ochyda.
Zdecydowanym ruchem odstawiła "szklankę". Niestety "szklanka" miała okrągłe dno, więc wywaliła się od razu, przy okazji rozchlapując napój na wcale sporym terenie. Zabawne, ile to malutkich kropelek zmieści się w jednej kropli, prawda? Wróżka jadnak nie zwróciła na to uwagi, zajęta grą na felcie. Uznała, że to ostatnie to dobry sposób na wymiganie się ewentualnych kolejnych ludzkich napoi. Niestety nie pozwalał jej to mówić, co było sporym utrapieniem, ale jednak Schadow nie miała nic przeciwko poniesieniu tej ofiary. Oczywiście tylko przez krótki moment.
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Wypełniony grzańcem naparstek zachybotał się niebezpiecznie, zatoczył na krawędziach podstawy dwa pełne okręgi, po czym przewrócił się na stół, wylewając całą zawartość z głośnym...kapnięciem.
- Hmm, to pewnie ten podgatunek wróżek, dla których ludzkie pożywienie jest trujące - zastanowiła się Gardenia, sącząc powoli swój trunek. Wtedy Shadow wyjęła swój miniaturowy instrument i rozpoczęła wygrywać na nim jakąś skoczną melodię. Maie oparła głowę na dłoni i z zaciekawieniem obserwowała ten spontaniczny występ wróżki. Po chwili wpadł jej do głowy pewien pomysł. Położyła na stole swoją harmonijkę i przysunęła w stronę niebieskowłosej istotki.
- Szukam kogoś, kto wiedziałby co nieco na temat gry na tym instrumencie i mógłby mi tą wiedzę przekazać. - zwróciła się do wróżki, starając się mówić tak głośno, by jej słowa przedostały się przez żywe dźwięki melodii - Mogę zapłacić kamieniami szlachetnymi lub zaoferować swoją pomoc.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

Schadow zakończyłą melodyjkę, po czym schowała instrument.
- Nie mam nic przeciwko podzieleniu się wiedzą - zapewniała. - Ale... - spojrzałą niepewnie na harmonijkę - umiem grać tylko na flecie.
Spojrzała do góry, w na twarz Gardeni. Taka rozmowa nie była zbyt komfortowa.
- Zaraz wracam - powiedziała wróżka, po czym wyfrunęła przez okno.
Udało się jej znaleźć jakiś zułek, gdzie zmieniła postać na ludzką. Po chwili była z powrotem. Wyglądała niemal identycznie, jak w swojej pierwotnej postaci, ale nie miała skrzydeł, a szpiczaste uszy zasłoniłą włosami. Z przyzwyczajenia.
- To... - usmiechnęła niepewnie, siadając przy stoliku - na czym skończyliśmy?
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard obserwował, jak niepozorna przedstawicielka rasy od zarania dziejów związanej z leśnymi ostępami lub nadbrzeżnymi rozlewiskami usiłuje radzić sobie w warunkach, jaki narzucił jej człowiek. Nie kryjąc sympatii do Naturian, wszak przebywał wśród nich kilkadziesiąt lat, co czyniło go swoistym znawcą kultury tak zwanej dziczy, czyli tego, co dla śmiertelnych, tj. głównie ludzi i krasnoludów było synonimem braku jakiejkolwiek cywilizacji, prymitywnych kultur barbarzyńców, plemiennego stylu rządów lub koczownictwa sensu stricte. Nie był więc zdziwiony, gdy wróżka wypluła alkohol wykrzywiona w jakże charakterystycznym grymasie obrzydzenia. Wiadomo, iż Naturianie (centaury są niechlubnym wyjątkiem) nie należą do istot gustujących w odurzaniu się tym specyficznym napojem.
W tym samym czasie gołąb pocztowy dotarł do strażnicy na jednej z baszt murów obronnych okalających Vaerren. Pocztylion chybkiem przekazał list dowódcy straży, a ten wysłał gońca wprost do bytującego podówczas w Jądrze wołu księcia. W parę chwil później książę już zagłębiał się w treści niecodziennego dokumentu. Papier jak papier, lecz kto u licha przysyła oderżnięte palce wewnątrz niego? Medard pomyślał:
~Więc zaczęło się, nie były to czcze paplaniny czy żarty naprutego żula, a coś w rodzaju ostrzeżenia. Chcą wojny, będą ją mieli, kurwisyny! Żaden z nich nie wyśliźnie mi się ani na krok, lecz póki co Arturończycy mający więcej niż coś wspólnego z portem, a prowadzący nie do końca jasne interesy w całym księstwie porozmawiają sobie z katem w odpowiednim miejscu. Prędzej czy później któryś z tych łachmaniarzy wpadnie w moje łapy, a wtedy...
Władca ani myślał o odprawieniu posłańca. Nalał zdyszanemu napitku i polecił czekać na odpowiedź, którą niechybnie jął tworzyć. Spod pióra księcia wyszedł rozkaz takiej oto treści (oczywiście po odpowiednim odszyfrowaniu kodu):
"

Kod: Zaznacz cały

Rozkazuje się postawić wszelkie siły w stan podwyższonej gotowości. Wiecie bowiem, iż z Arturonu dobiegają nas wieści nie należące do przyjemnych. Bandyci uwzięli się na naszych obywateli, a tamtejsi kupcy grabieni są z towarów przeznaczonych na handel z miastami Karnsteinu. To może oznaczać wojnę. 
Wszystkich obywateli Arturonu dokładnie przeszukać na każdym z granicznych przejść. Zamieszkałym w pobliżu stołecznego portu, jak również prowadzącym tam niejasne do końca interesy, a przede wszystkim podejrzanie zasobnych w dobra plebejuszy bytujących w Karnsteinie dyskretnie przyprowadzić na przesłuchania. 
Zarządza się także, by każda karawana czy samotny kupiec  posiadali eskortę oddziału chroniących go knechtów, a jeśli wiozą cenniejszy towar - profesjonalnego wojska. Za każdego złapanego bądź zabitego bandytę wyznacza się 50 smoków, a gdyby trafił się ktoś znaczniejszy - 400 w złocie. Zaleca się prowadzenie tajnego spisu Arturończyków przebywających aktualnie na terenach przynależnych do Karnsteinu, a dodatkowo wzmocnić patrole graniczne. 
JKM Medard von Karnstein."
Posłaniec otrzymał list z poleceniem jak najszybszego przekazania go dowództwu, po czym wstał przebąknął coś o walczących z bandytami ciemnoskórych elfach, których siły eksploracyjne zmierzały ku Trytonii, a na pograniczu z Artronem właśnie natknęły się na nieznany wcześniej oddział. Osobnicy owi nie wyglądali na miejscowych rycerzy czy nawet knechtów o mieszczańskim pochodzeniu. Bardzo łatwo wtapiali się w tłum plebejuszy, gdyż przyodziani byli w typowe dla biedoty łachmany. To mogło być coś.
- Mów dalej, czy Elfowie poradzili sobie z rabusiami? - dopytywał się władca, mając nadzieję usłyszeć konkretniejsze rzeczy. Czas dłużył się, a ucięte paluchy nie dawały spokoju ani Medardowi, ani żołnierzom, ani miejscowej straży.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Człowiek, wyglądający na posłańca, podszedł do Medarda i zaczął w szybkim tempie relacjonować mu jakąś sytuację. Gardenia nie skupiała uwagi o czym dokładnie mówił, ponieważ obserwowała zdziwiona jak początkowo miniaturowa postać wróżki urosła do rozmiarów dorosłego człowieka. Maie pierwszy raz była światkiem takiego zjawiska. Wtem kątem ucha udało jej się uchwycić fragment rozmowy przy stoliku obok. Konkretnie opisujący napady bandytów oraz zaangażowanie w całą sprawę grupy... czarnych elfów. Na te słowa kobieta odruchowo zacisnęła zęby a spod jej leżącej na blacie dłoni zaczęły wydobywać się smużki dymu. Szybko jednak zdołała się opanować i krótkim gestem ugasić pożar.
- Bądź rozsądna- rozkazała sobie w myślach - Nie obwiniaj całej rasy za przewinienia kilku osobników.
Mimo, że pragnienie natychmiastowego ataku zostało skutecznie przegonione uczucie gniewu pozostało. Gardenia energicznym ruchem przechyliła kufelek i wypiła resztkę grzańca, która się tam uchowała.
Potem ponownie przywołała na swoją twarz uśmiech. Zwróciła się do Shadow - Nasz gospodarz, Medard, zaproponował, że oprowadzi nas po miecie. Jeśli cię to interesuje to może zabierzesz się z nami? Oczywiście za zgodą naszego przewodnika.
Ostatnio edytowane przez Gardenia 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

- Jasne, chętnie dołączę - gdyby mogła, Schadow zatrzepotałaby skrzydełkami. Tak tylko uśmiechnęła się radośnie. Była pewna, że taki spacer da jej mnóstwo możliwości na dokładniejsze poznanie innych ras... A w sumie dlatego opuściła swój dom. - Kim są czarne elfy? - zapytała nagle Gardenię - ona również usłyszała co nieco z rozmowy Medarda z posłańcem. Jak dotychczas nie miała okazji na przyjrzenie się dokładnie elfom i choć potrafiła rozróżnić je z tłumu, nie miała pojęcia, że dzielą się jeszcze na jakieś podrasy. - Są rozróżniane jeszcze inne rodzaje elfów? - spytała jeszcze.
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Goniec łyknął porządny haust miodu z dzbana, który właśnie został przyniesiony przez karczemną służkę. Oczywiście część olbrzymiego łyku za nic nie chciała mieć do czynienia z wąsatym ryjem knechta, toteż, gdy tylko znalazła po temu okazję, chybcikiem umknęła pijaczynie, spadając wprost na kamienie podobne do ulicznych kocich łbów. Biegające wszędzie karakany nawet nie zdążyły schować się przed niespodziewanym potopem, który spadł na nie z zaskoczenia.
Moczymorda kontynuował:
- Kupcy z Vaerren właśnie docierali z wozami załadowanymi piwskiem, bronią, zielskiem i precjozami do jednego z arturońskich miast handlowych, gdy nagle z zagajnika doleciał bełt z pokracznie wystruganej z drewna jałowcowego bieda-kuszy, dotkliwie raniąc siedzącego na koźle mahoniowoskórego Elfa o czarnych oczkach szelmy. Długouch wydał z siebie siarczyste "Ciam avruk!" i padł jak kłoda na piaszczysty grunt. Na szczęście dla handlarzy, szybko zorientowano się w sytuacji, a dowodzący konwojem porucznik Elgin van Elginhyrr sprawnie zarządził manewr piżmowołu. Wozy w parę chwil utworzyły zgrabne koło, wewnątrz którego ulokowali się konni członkowie eskorty. Każdy dysponujący bronią dystansową uczestnik wyprawy został przydzielony do obrony któregoś z jaszczyków kupieckich. W samą porę, bowiem z lasu zaczęli chyżo wybiegać zbójcy w typowych strojach banitów bytujących w kniejach, a było ich kiela dwudziestki. Nie wiem, jakim cudem boskim nie zostali oni wykryci przez regularnie patrolujących teren pograniczników, straże w okolicznych osadach tudzież napotkane przypadkiem łowieckie grupy centaurzych wojowników. No cóż - piętnastu zbrojnych porucznika van Elginhyrra zrobiło swoje jeszcze zanim poważniejszy bój miał się rozpocząć. Widać było bowiem, że zbóje owi nie za bardzo mieli do czynienia z regularnym wojskiem i jakąkolwiek prócz lokalnej techniką obronną - po prostu leźli na przysłowiowe hurraa hurmem do przodu, raz po raz korzystając z osłaniających ich kilku pochowanych po drzewskach łuczników i kusznika - samouka. Tuż za nim stał ubrany w kolczugę jegomość - ani chybi podupadły szlachcic lub zdziadziały, lecz na smoki pazerny burżuj ni chu-chu niepasujący do leśnej czeredy wyjętych spod jakiejkolwiek jurysdykcji rabusiów. To on usiłował kierować hałastrą łotrzyków i muszę przyznać, dość dobrze by sobie z tym poradził, gdyby natrafił jeno na karawanę bez towarzyszących jej knechtów. Fala atakującego nas samobójczego bydła zbliżała się była do najdalej wysuniętego ku zagajnikowi wozu, gdy niebo nad polem bitwy przeszył grad strzał, kul i bełtów wymierzony wprost w nadciągających banitów. Kilku padło bez ducha na miejscu, pozostali rozpierzchli się niczym jelenie ścigane przez wilki. Wykorzystując zamieszanie wokół jaszczyków, wraży herszt bandy podkradł się z paroma łucznikami i pozostałymi w lesie łotrami do najsłabiej obsadzonego elementu koła i zaskoczył obrońców serią kilku celnych strzałów. Dwaj knechci zostali ranieni, lecz nie na tyle, by przeszkadzałoby im to w dalszym boju. Widząc przebieg walk, porucznik rozkazał schowanym w środku koła konnym wymarsz do ataku.
Jazda wsparta osłoną łuczników z najbliżej położonych wozów wbiła się w przedzierających się piechurów dowodzonych przez owego burżuja w kolczudze. Wtedy nastąpiło to, co zazwyczaj ma miejsce, gdy szarżująca kawaleria napotka na swej drodze pieszy oddział pozbawiony długiej broni drzewcowej, jak i racjonalnej drogi ucieczki. Banici co prawda walczyli zaciekle, lecz chyba tylko herszt miał jakieś szanse równy bój toczyć z którymkolwiek z jeźdźców. Kawalerzyści usiekli wszystkich towarzyszących mu łuczników, reszta tałatajstwa salwowała się chaotyczna rejteradą z pola bitwy. Niestety dla nich herszt został ujęty przez obrońców, gdy przemykał między wozami. Ujęto też większość z bandytów, którymi dowodził. Tylko gamoniowaty kusznik cieszył się wolnością przez krótszy bądź dłuższy czas. Nie mieliśmy czego szukać w Arturonie, więc wyprawa handlowa zawróciła do Vaerren. Na miejscu przesłuchano banitów - niechybnie czeka ich stryczek, a los przywódcy, którym okazał się Arturończyk zamieszkały w stołecznym porcie, niejaki Navazael Rachtierschutz, ponoć syn właściciela warsztatu szkutniczego, leży w Waszej gestii. Gagatek wyśpiewał wszystko na torturach, ale niezwykle ciężko było go złamać. Sukinkot nie ugiął się ani przed podduszaniem, ani przytapianiem. Za nic miał sobie szczury, skorpiony i jadowite węże. Rozciąganie także niewiele dało. - goniec skończył, upijał część zawartości dzbana, gdy dotarły doń porady władcy.
- A próbowaliście kija od szczotki? Najwięksi z chojraków przy tej technice kwilili niczym pacholęta. - poradził książę, po czym zapytał: Czyżby trafił się niezłomny albo sodomita?
- Poskutkowało, dobrze, że nie był paziolubem - inaczej niczego byśmy się nie dowiedzieli. Knypek jest dowódcą pomniejszej komórki łotrzyków portowych z Arturonu, niejakich Sikor. Niestety, to jeno płotka czy może raczej wróbel. - odpowiedział oznajmującym tonem goniec.
- Do złapania orła mamy jeszcze szmat drogi i czasu. Skurczysyny zapewne kryją się po norach w kanałach pod miastem, bez otwartej wojny lub ułożenia się z królem niewiele wskóramy. Wyślijcie potajemnie poselstwo, a zaraz za nim kilkusetosobowy oddział graniczny - niby zmierzający do niedalekiej Trytonii... rozważał władca, był bowiem pewien, że za całą rzeź odpowiadają bandyci z doków Arturonu. Czekał na dalszy bieg wydarzeń, może zdoła uniknąć najgorszego...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Ciemne Elfy - Maie westchnęła i rozruszała zdrętwiały kark - Ciemne Elfy - powtórzyła, jakby miała trudności z odpowiedzią na pytanie. A może po prostu nie chciała odpowiadać? - Nigdy nie miałam okazji, żeby z którymś porozmawiać. Wiem tylko to co przeczytała w księgach.
Nabrała powietrza i zaczęła dosłownie cytować treść zapisów, które dane jej było przeczytać.
- "Nie wyróżniają się sylwetką swojego ciała pośród zwykłych elfów. Są szczupłe, niższe od ludzi. Nie znają litości, są dumne, a zarazem oddane własnym gildiom. Czyni je to doskonałymi skrytobójcami. Ich skóra jest czarna, w podaniach dosyć często występuje porównanie do obsydianu lub mahoniu. Mają białe włosy. Są znienawidzone przez elfy i vice versa".
Wzruszyła ramionami - Tak jak mówiłam, to tylko treść książki nie wiem ile w tym prawdy. Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi jacy są w rzeczywistości. To co jest dla mnie ważne to fakt, że asasyni czarnych elfów zamordowali kogoś, kto był mi bliski - machnęła kilka razy palcem, zaznaczając w powietrzu ogniste kółka - Nie jestem pewna, czy chciałabym teraz spotykać się z którymś z nich.

Żródło:http://pl.wikipedia.org/wiki/Drow
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

- Acha. - Schadow przez chwilę milczała, przyswajając sobie te informacje. Potem ziewnęła. - Przepraszam - powiedziała szybko - ale nie miałam ostatnio zbyt wiele okazji do snu. Chyba poszukam sobie jakiegoś miłego kątka i... - wzruszyła wymownie ramionami, po czym wyszła na dwór.
Tam od razu zmieniła postać na wróżkową, po czym wyleciała kawałek za miasto. Tam znalazła jakąś kepkę kwiatów, które wydawały się całkiem bezpieczne. Położyła się tam i niemal natychmiast zasnęła.
Wtem poczuła jak jakaś wielka dłoń ją chwyta. Nim zdołałą się wyrwać, palce zacisneły się. Dłoń wsadziła ją do niedużej klatki, nastepnie zakryła ją jakąś płachtą. Schadow czuła tylko, że się kołysze, a więc pewnie porusza, ale nie miała pojęcia dokąd.

Ciąg Dalszy: Schadow
Ostatnio edytowane przez Schadow 13 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia po raz drugi tego dnia westchnęła. Wróżka znikła z pola widzenia równie tajemniczo jak się pojawiła. To samo tyczyło się maga w kapturze. Medard najwyraźniej zajęty był sprawami wagi państwowej. Na dodatek bard, z którym się umawiała był równie nieobecny jak sześć godzin temu. Maie podniosła się powoli z krzesła, od długiego siedzenie w jednym miejscu zdrętwiały jej mięśnie. Zwróciła się do wampira.
- Widzę, Medardzie, że problemy nadciągają z każdej strony - uśmiechnęła się - Przełóżmy więc może tą wycieczkę po mieście do czasu aż sytuacja w Księstwie się unormuje.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości