Patrzyła do momentu gdy nóż Aestara wbił się w głowę drugiej ofiary. Tyle jej wystarczyło by docenić jego zdolności i było na tyle nieprzyjemne, że nie chciała dłużej tego oglądać. Odwróciła głowę i odczekała aż odgłosy walki ucichną. Skrzywiła wargi lekko. Jej zdaniem można było w tej sytuacji uniknąć rzezi.
Zapach krwi był nie do zniesienia. Żądza doprowadzała ją już na skraj świadomości. Kurczowo trzymając się oparcia krzesła, podeszła do trupa z rozpłatanym gardłem. Miała ochotę zanurzyć całą twarz w jego otwartej szyi, ale ostatkami przytomności sięgnęła po kielich. Złapała denata za włosy i podniosła mu głowę. Postawiła naczynie pod cieknącą stróżkę krwi i napełniła je, a następnie wypiła duszkiem. Oblizała dokładnie wargi i przetarła je palcami, żeby nie pozostały na nich krwiste ślady.
Poczuła, się silniejsza i opanowana. Wstała i odstawiła kielich, po czym spojrzała na Aestara. Miał rozciętą koszulę i krwawił, ale nie wyglądał na kogoś mającego zaraz zemdleć. Najwidoczniej rana nie była groźna, chociaż mogła się taką stać, jeśli nie zostanie w porę opatrzona.
Także pomyślała o możliwych nieprzyjemnych konsekwencjach całego zajścia.
- Chodźmy stąd - rzuciła krótko, bo inne słowa uznała za zbędne.
Wyszła przed karczmę i rozejrzała się krótko po ulicy. Nie miała pojęcia w którą stronę się udać, więc zaczekała aż Aester znajdzie się obok niej. Ponownie zmierzyła go wzrokiem.
- Trzymasz się? Dasz radę sam iść? - spytała z troską w głosie - Musimy się gdzieś zaszyć, a potem znajdę aptekę i przyniosę ci opatrunki.