Strona 1 z 1

Arcymistrz

: Śro Lut 04, 2015 11:41 am
autor: Feyla
- Chłopi to naprawdę przedziwne persony. Wydawać by się mogło że jeśli kobieta da takiemu parę razy po pysku, to będzie dla niego wystarczający znak że powinien trzymać się od niej z dala. Ale nie. Co z tego że moja Witka stłukła większość kawalerów z wsi. Gdy tylko te niedorajdy zaczęły dojrzewać zlatywali się do mojej kuźni niczym na darmowe jadło. – Krasnolud rozpoczął kolejną, jak sądził przezabawną opowieść.
Feyla czuła że zaraz eksploduje. Cała ta podróż była dla mniej katorgą. Nurdin przez większą część drogi spał, obżerał się lub zabawiał parę jasnowłosych mężczyzn opowieściami z jej młodości. Rzecz jasna ubarwiał je na swój sposób by tylko powiększyć zakłopotanie i wstyd kowalki. Nocami było jeszcze gorzej. Wtedy to właśnie krasnolud zabierał się do pracy nad idealną zbroją, a zabierał się poprzez zajęcie siłą najbliższej kuźni i dostosowanie jej do swoich potrzeb. Nurdin zawsze powtarzał że należy cierpliwie i grzecznie wysłuchać zdania innych ale w przypadkach gdy samemu wie się lepiej, trzeba postępować według własnego uznania. A on zawsze był tym który wie co robić. Samej kowalce tradycyjnie przypadała rola łagodzenia wywoływanych przez jej mistrza konfliktów.
Miała oczywiście własne ambicje i w tajemnicy przed kowalem pracowała nad taką wersją zbroi na przyszła wystawę którą przynajmniej da się nosić. W tej chwili jednak najważniejsze było dla niej uciszenie krasnoluda. Jeśli nie przestanie gadać to ona w końcu nie wytrzyma i po kolei wyrzuci wszystkich mężczyzn z wozu, ciskając w nich jego obładowaną po brzegi zawartością.
- Jesteśmy już w Księstwie Karnstein, może warto dokonać przymiarki już teraz – Zasugerowała Nurdinowi chcąc odciągnąć go od tematu swoich romansów. Zwłaszcza przy Adrienie był to temat szczególnie drażliwy.
- Nie. Musze jeszcze wprowadzić kilka poprawek. – Krótko uciął Nurdin.
„No nie wytrzymam. Para i popiół. Poprawili to się robi na podstawie czegoś ty tępy mule” irytowała się w myślach kowalka. Wiedziała jednak że awanturą tylko spotęguje upór krasnoluda samej niczego nie osiągając.
- Jutro będziemy już w mieście, a naszej pracy przyglądać się będą dziesiątki osób, więc jeśli chcesz zachować swój projekt w tajemnicy to teraz właśnie byłby najlepszy czas …
- Hmm … - zastanawiał się Nurdin. Kowalka była zdecydowana wykorzystać jego wahanie. Zależało jej nie tyle na sukcesie całego projektu co na fakcie by chociaż przez chwile w czasie tej podróży to ktoś inny najadł się wstydu. Nie chodziło tu wcale o fakt że zbroja Nurdina była zła. Wręcz przeciwnie była całkiem niezła. Problem polegał na tym iż została stworzona jego miarą. Krasnolud wyglądałby w niej nieźle, za to chudy grabarz będzie się prezentował jak miotła włożona do metalowej beczki. W napierśnik z powodzeniem dałoby się wcisnąć czterech takich Adrienów i jeszcze mieli by przy tym swobodę ruchów. Do tego całość ważyła tyle co piec hutniczy.
- Poza tym nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę to arcydzieło. – Zapiszczała jak mała dziewczynka, budując w ten sposób ego krasnoluda.
- Zgoda. – Oznajmił Nurdin. – Panie Crevan. Jak mówiłem wcześniej, przypadnie panu zaszczytna rola modela na wystawie sztuki wojennej. Najwyższy czas przebrać Waszmościa za mężczyznę. – Dodał kowal, a Feyla niemal parsknęła z śmiechu. – Zapraszam tu do przymiarki.
- A tak właściwie kto będzie oceniał te wszystkie prezentowane projekty? – Zaciekawiła się Feyla.
- Zwykle jest tak iż zbiera się szacowne grono tworzące kapitułę decydującą o przyznaniu głównej nagrody. Rzecz jasna gdy nie osiągnie się konsensusu, o werdykcie rozstrzyga się droga pojedynku. – Odpowiedział krasnolud. Kowalka z zadowoleniem zacierała ręce czekając na reakcje grabarza.

Re: Arcymistrz

: Pon Lut 09, 2015 12:05 pm
autor: Adrien
Adrien milcząco, choć z uśmiechem słuchał opowieści krasnoluda. Musiał przyznać, że to było całkiem ciekawe wysłuchać tego, co ma do powiedzenia Nurdin by w razie czego nie popełnić tych samych błędów co inni zalotnicy... Ale skupienie się na czymkolwiek niż Angelo wymagało od niego sporej dawki samokontroli. Anioł po prostu niesamowicie działał mu na nerwy swoją obecnością i faktem, że kręci się za blisko kowalki. Adrien póki co nie reagował pozwalając mu jechać przy swoim boku, ale był to tylko pozorny spokój. W głębi duszy mordował go na wszelkie możliwe sposoby i to wyjątkowo brutalnie. Niestety nie miał do tego okazji, bo ten blond debil cały czas kręcił się w pobliżu innych. "Najwyżej go po prostu otruję i tyle." -przeszło mu przez myśl z obojętnością. Zdawał sobie sprawę, że będzie to trudne gdyż Anioły są odporne na większość trucizn co wiedział z własnego doświadczenia.
Z ponurych myśli wyrwał go głos Nurdina. -Nie... j-ja sssię nie n-nadaję. -Oponował grabarz ze zdziwioną miną. - Myślałem, że pan żartuje... - wykręcał się dalej. Zbroja była chyba ze sto razy razy za duża i tyle samo za szeroka. Wyglądałby w niej gorzej niż źle. -Ale Angelo na pewno będzie bardzo chętny, prawda? -niepostrzeżenie kopnął Anioła w kostkę.
-t-tak. -odpowiedział blondyn syczàc z bólu. Słuchał Adriena, choć nie umiał powiedzieć dlaczego.
-Ale gdyby był wolny wakat księżniczki to zamawiam! -Grabarz zaśmiał się nieco psychicznie, ale mówił całkowicie poważnie. Przebranie się za księżniczkę byłoby idealnym sposobem na śmiech...
-Oh, Adrieno, czy uczynisz mi zaszczyt bycia moją królewną? -zapytał Angelo przesadnie naśladując dworską manierę.
-Angelo, najdroższy! -pisnął grabarz cieniutkim, damskim głosikiem naśladując głos kobiety.
-Kochana, powiesz mi dlaczego jesteś taka płaska? -zapytał anioł prawie płacząc ze śmiechu.
-Albowiem, ponieważ gdyż z przodu plecy, z tyłu plecy, a bogowie zrobili mnie do hecy! - Adrien popłakał się ze śmiechu i zupełnie nie zwracając uwagi na innych.

Re: Arcymistrz

: Wto Lut 10, 2015 10:53 pm
autor: Nurdin
- Przestańcie rechotać jak baby na rynku! – Zniecierpliwił się Nurdin, któremu zabawy jasnowłosych mężczyzn zupełnie nie przypadły do gustu. Kowal z wielu rzeczy potrafił się śmiać, ale własnoręcznie stworzona zbroja na niezwykle ważną wystawę na pewno nie powinna być powodem do żartów. Krasnoludowi nie podobał się również fakt że jego arcydzieło miał nosić zupełnie nieznany mu młokos. – Dobrze Witka. Ubieraj tego lalusia. Zobaczymy co z tego wyniknie. – Zadecydował.
W czasie gdy Feyla zakładała na anioła kolejne części ekwipunku, jej mistrz krytycznie przyglądał się całej operacji. Nie ukrywał iż spodziewał się lepszego efektu. Młodzieniec nie wyglądał w zbroi zbyt dobrze. Chodził jakoś tak krzywo, podginał nogi jak kaczka, a jego głowa chwiała się na wszystkie strony jakby dopiero co wyszedł po upojnej nocy w karczmie. Analityczny umysł krasnoluda długo analizował co właściwie nie pasuje. Rzecz jasna nie dopuszczał do siebie myśli iż jego dzieło nie jest doskonałe. To model się nie sprawdzał i należało coś z tym faktem zrobić. Niestety było już za późno na szukanie kogoś innego, kogoś komu mógłby bardziej zaufać. Sam fakt że Angelo był mu zupełnie obcy dodatkowo napawał obawą kowala. Najbardziej na świecie wierzył w samego siebie i na tym kończyła się krótka lista osób w ręce których gotów byłby złożyć losy tej misji. No dobrze. Niechętnie to przyznawał ale jego uczennica również dałaby sobie radę. Może nie odniosłaby tak spektakularnego sukcesu ale coś tam potrafiła. W końcu sam ją wybrał i wyszkolił. W ostateczności ten chudy grabarz też by się nadał. Sprawdził się już wcześniej no i Witka za niego ręczyła, ale młodego jasnowłosego krasnolud w żaden sposób potrafił zaakceptować.
- Czegoś mi tu brakuje? - Stwierdził filozoficznie Nurdin przyglądając się męczarniom anioła który stara sie ustać o własnych siłach.
- Brakuje? jak dla mnie to czegoś tu jest za dużo. - Podpowiadała Feyla.
- Oczywiście. Tarcza. Dajcie mu tarczę. Bez niej zbroja jest niekompletna. - Zarządził krasnolud obciążając biednego anioła kolejną partią stali. - Znacznie lepiej. - Podsumował. - Przynajmniej na tą chwilę. Nasza panienka musi przywyknąć do noszenia zbroi. Jak to mówią dopasuje się do niej. A zatem śliczny, pomaszerujecie teraz w pełnym rynsztunku do miasta, żeby się wczuć i nabrać pewności siebie. - Postanowił Nurdin zwracając sie do stosu stali wśród której powinien znajdować sie jasnowłosy - Witka, pakuj sprzęty na wóz i ruszamy!
Korzystając z tego iż Feyla była zajęta a anioł ledwo żywy, krasnolud szepnął kilka słów do Adriena.
- Posłuchaj grabarzu. Jesteś odpowiedzialny za tego tutaj - Wskazał na anioła. - Nie ufam mu i podejrzewam iż zechce czmychnąć z naszą zbroją. A ponieważ to ty go tu przyprowadziłeś, lepiej pilnuj by pan śliczny nie narobił nam problemów.

Re: Arcymistrz

: Śro Mar 04, 2015 3:21 pm
autor: Granit
Świnka Morti głośno chrumknęła na znak protestu, kiedy grubaśny krasnolud postękując wpakował się na jej grzbiet.
- No już Mordeczko, wystarczająco długo szedłem obok. - Wydusił z siebie Granit i podał zwierzakowi małego smakołyka, uprzednio wyciągając go z tylniej sakwy. Błotnisty trakt wiódł przez ziemie księstwa Karnstein, co Granit wywnioskował ze starych przydrożnych znaków kupieckich. Cała podróż mijała niezwykle spokojnie - pomijając grupę obwiesiów z przedostatniego popasu, próbujących podwędzić świnkę Morti na bekon. Krasnolud uśmiechnął się do siebie, przypomniawszy sobie widok bandziorów obsypanych swędzącym proszkiem. Delikatny szum lasu i ciepłe promienie słońca sprawiły, że pogrążony w zadumie nord zupełnie mimowolnie uciął sobie drzemkę.

***

Ze snu wybudziło go mięsiste uderzenie w twarz i obrzydliwy posmak wilgotnej, brudnej ziemi. Granit podniósł się gwałtownie, ku swojemu zaskoczeniu odkrywając, że wylądował na samym środku błotnistego rowu. Warknął dosadnie i przetarł twarz prawą ręką. Morti stała wyżej, zupełnie lekceważąco podgryzając pobliskie chwasty. Wygramolił się z zagłębienia i usiadł na brzegu, rozglądając się przy okazji po okolicy. Niecałe trzydzieści kroków wzdłuż traktu, pomiędzy ogromnym starym pniem i liściastym borem, rozłożyła się ze straganem mała grupa kupców. Wokół nich piętrzyli się ciekawscy chłopi, zafascynowani oferowanymi towarami. Granit w myśl zasady, że najpierw trzeba pomyśleć a dopiero później działać, sięgnął do sakwy po brunatne cygaro. Delikatny waniliowy dym musnął go po twarzy. Policzył wszystkich człeków - było ich w sumie siedem sztuk. "Prawdopodobnie mieszkańcy jakiejś pobliskiej wioski, sądząc po braku wierzchowców i dość roboczym odzieniu.” zauważył.
- Z pewnością już niedaleko trafimy na większe miasto, Morti! - rzekł do swojej świnki, wesoło poklepując ją po boku. Złapał ją za uzdę i ruszli w kierunku zgromadzenia.

***

Granit był zdumiony ilością wyrobów płatnerskich. Wydawałoby się, że kupcy powinni sprzedawać szmelc, mydło i powidła, jednak większość z nich pokazywała swojej produkcji zbroje, kirysy, naramienniki, czy karwasze. Wydało się to dziwne krasnoludowi, zwłaszcza, że wokół nie było ani możnych władców, ani krzepkich rycerzy, gotowych kupić owe dzieła.
- Dobra, człeku. Kto niby chciałby kupić takiej marnej jakości wyroby jak te i to jeszcze w takim miejscu jak to? - parsknął do któregoś kupca, odkładając jeden z jego wyrobów na swoje miejsce. Nie czekał nawet na odpowiedź. Nikt z nich nie pokusił się nawet o mechaniczne elementy, o zębate linie przegubowe na szyi czy pachwinach, o wtapiane runiczne kamienie przy karwaszach. Tragiczne partactwo i zacofanie. Z konsternacji wybiło go coś zupełnie innego - coś, czego nie spodziewał się ujrzeć w takim miejscu jak to. Po drugiej stronie grupy kupców przystanął krasnolud. Tęgi, umięśniony i z białą niczym popiół brodą. Właśnie dyskutował o czymś z człeczą kobietą. Granit korzystając z jego nieuwagi podczłapał obok i rzucił okiem na kawałek zbroi, która prawdopodobnie była przedmiotem ich dyskusji. Pomimo nieco groteskowego wyglądu, dzieło nosiło znamiona porządnej krasnoludzkiej roboty.
- Przepraszam! - rzucił w kierunku krasnoluda i buchnął cygarem, czekając aż dwójka obróci się w jego stronę. - Cóż za nietypowy widok zobaczyć bratniego krasnoluda w tych rejonach. Czy nie będzie to nietaktem, jeśli spytam o cel tego zgromadzenia? Wieśniaki z pewnością nie docenią krasnoludzkiego fachu! - Rozłożył ręce i wskazując na człeczych kupców dodał - A tamtych przydałoby się sporo nauczyć, bo tragicznie wygląda ich asortyment.
Granit obserwując zdziwienie na twarzach krasnoluda i kobiety, stuknął się po głowie i dorzucił - Na wielkie otoczaki! Gdzież podziały się moje maniery?! Granit jestem, do usług waszych i waszych klanów! - wyciągnął prawą rękę w kierunku Nurdina. - Z wielką ciekawością posłucham Twojej historii, bo znaleźć się w tej części świata to nie lada wyzwanie!

Re: Arcymistrz

: Czw Mar 05, 2015 9:16 am
autor: Nurdin
Nurdin aż kipiał z gniewu. Przez kilka ostatnich dni upierał się żeby przyjechać na tą wystawę, całą drogę tłumiąc wszelkie oznaki protestu swojej podopiecznej, a teraz ich rolę się odwróciły. Krasnolud pakował niewielki dobytek obu kowali na wóz chcąc jak najszybciej wydostać się z miasta, natomiast Feyla wyładowywała pakunki z powrotem na ziemię, stanowczo twierdząc iż powinni zostać. Niestety przyjazd na rzekomy konkurs okazał się błędem. Ledwo przybyli do miasta Nurdin od razu zrozumiał dlaczego na tyle lat zaszył się w niewielkiej wiosce z dala od zgiełku, tłumów i powszechnej komercji. Wszystko tu przeczyło wyznawanym przez niego wartością. Ludzie produkowali dużo, szybko i byle jak, a podstawowym aspektem ich działalności był zysk. Nadmiar tandety wywoływał u krasnoluda dreszcze. Co gorsza w owym konkursie startowało wielu krasnoludów których wyroby nie były wiele lepsze od ogólnie panującej tu mizerii.
Początkowo kowal zamierzał ignorować otaczające go chały i bezguścia, skupiając się tylko na celu swojej podróży. Był przekonany że spotka tu Dorima. Jego rywal jak mało kto pasował do prezentowanego tu asortymentu. Nurdin był przekonany iż przy jego zbroi, wyroby Dorima przepadną z kretesem, a masowa produkcja tamtego przegra w konfrontacji z prawdziwą pasją, poświęceniem i sztuką jaką usposabiał sam Nurdin.
Niestety ideały krasnoluda zostały boleśnie sprowadzone na ziemię gdy tylko spróbował zgłosić się do wystawy. Zasuszony człowieczek z pękiem papierzysk i wielkim piórem zażądał od niego gigantycznej sumy wpisowego jakie winien uiścić każdy biorący udział w pokazach. Nurdin się wściekł. Od kiedy to kowal ma płacić za prezentacje własnych dzieł? Jak to możliwe że świat upadł tak nisko? Jak do tego doszło że jakiś nadęty bogacz siedzący za murami swojego pałacu śmie żądać zapłaty za to iż łaskawym okiem spojrzy na cuda techniki? Krasnolud w napadzie furii rozwalił stolik skryby a jemu samemu kazał zeżreć formularz wpisowego.
Uznał że nie będzie brał udziału w tej farsie. Oczywiście Witka uznała coś zupełnie przeciwnego.
- O nie! – Wrzeszczała Feyla – Drugi raz nie będziesz uciekał z podkulonym ogonem tylko dlatego że jesteś nieprzystosowany do życia w współczesnym świecie. Nie pozwolę na to. Nie po to tłukłam się tu tyle dni by teraz poddać się bez walki!
- Nie przypominam sobie bym w ogóle pytał cię o zdanie. – Burknął obrażony krasnolud. – Sam udział w tym czymś mnie obraża. Wyjeżdżamy i bez marudzenia.
- Od kiedy to zacząłeś myśleć tylko o sobie? – Upierała się kowalka – Myślisz że tylko nam zabroniono wstępu na główną wystawę? Wszyscy ci tłoczący się na przedmieściach rzemieślnicy są tu tylko dlatego że nie stać ich na to by pokazać ile naprawdę są warci.
- W tym sęk że ich wartość jest niewielka …
- Ale my możemy cos z tym zrobić – Nie dawała za wygraną Feyla.
- Niby co?
- Skoro nie możemy pójść na wystawę, to wystawa musi przyjść do nas. Urządzimy tu taki pokaz przy którym biennale za pałacową bramą będą przypominały wystawę garnków i patelni. – Nurdin niemal namacalnie wyczuwał ekscytację swojej małej uczennicy. On sam jednak nie podzielał tego zapału.
- Niby co mamy pokazać? Nie mamy nic.
- Jeszcze nie mamy. Ale rozejrzyj się wokół. Jest ty tyle materiału że można zbudować praktycznie wszystko. Do tego znajdziesz tu mnóstwo chętnych rąk do pracy. Uzdolnionych rzemieślników którzy jeśli pokieruje ich ręka odpowiedniego architekta i kilku zdolnych konstruktorów są w stanie zdziałać cuda.
- Co? Myślisz że zatrudnię do pracy nad swoimi projektami jakiegoś barana nie potrafiącego odróżnić nypla od śrubunku? – Nurdin nie chciał nawet dopuścić do siebie takiej możliwości.
- Może nie będziesz musiał. – Dodała Feyla zerkając za ramiona potężnego kowala.
Dopiero teraz krasnolud dojrzał swojego bratanka, a wygląd Granita sprawił że szalony zamysł Witki nagle przestał wydawać się tak niedorzeczny jak wydawało mu się wcześniej.
- A niech mnie zwalcują na gorąco – niedowierzał kowal – Khmm. Znaczy się, mistrz Nurdin do usług. – Skłonił się nisko przed niespodziewanym gościem. – Być może ostatni na tym podole prawdziwy kowal. Nie mam ci nic do powiedzenia zacny krasnoludzie. Opowieści to będę snuł na starość gdy me ramiona nie będą już w stanie dźwigać kowalskiego młota. Zamiast tego maiłbym dla waszmościa pracę do wykonania. – Odpowiedział Nurdina a zerkając na Feylę, dodał – A ta wrzeszcząca smarkula to moja czeladniczka. – przedstawił dziewczynę po czym znacznie ciszej postanowił dopytać - Co właściwie zamierzamy wybudować.
Kowalka uśmiechnęła się chytrze wypakowując ostatnie z tobołów znajdujące się jeszcze na wozie.

Re: Arcymistrz

: Pią Mar 06, 2015 1:24 pm
autor: Granit
- Miło mi poznać wrzeszczącą smarkulę - rzucił Granit w stronę Feyli, kłaniając się nisko. - A co do oferty pracy, to służę moją pomocą. Robiło się to i owo. - dodał po chwili, uśmiechając się zagadkowo.
Widok rozpakowywanych narzędzi i tobołów z materiałami rzemieślniczymi sprawił mu wiele radości.
Od dawna krasnoludowi brakowało towarzystwa dobrego smaru, młota i buchającej pary. Prawdę mówiąc ostatnio tyle podróżował, że większość czasu przeznaczał głównie na czytanie ksiąg i schematów. Spojrzał dyskretnie na swoje dłonie pokryte plamami atramentu. Tak, brakowało mu solidnej, brudnej sesji w warsztacie, zakończonej spontaniczną drzemką. Ewentualnie kuflem piwa i dopiero później spontaniczną drzemką. Krasnolud sięgnął do ust po dopalające się cygaro i strzepnął nadmiar popiołu na ziemię. Delikatny wietrzyk zakręcił białym pyłem i przesunął nim po powierzchni błotnistej drogi.
- Zwłaszcza, gdybyście potrzebowali nieco… - wykonał okrężny gest dłonią - nowatorskich pomysłów. Chwycił w zęby dogasający tytoń i energicznie zaczął czegoś szukać w swojej torbie. Nie minęło kilka sekund, gdy w dłoni trzymał elegancki rulon papirusów. - Niektóre z nich pewnie nie nadają się do użytku, ale w sumie nigdy nie miałem okazji żeby sprawdzić czy zadziałają. - Oddzielił jedną kartkę od pozostałych i dodał - O, ten projekt wykorzystuje energię parową by poruszać ramieniem zbroi. - Czuć było wyraźne podekscytowanie w jego głosie. - Potrzeba tylko zainstalować z tyłu pancerza zbiornik na wodę i mały piec. - Granit wyobraził sobie elfa w zbroi, leżącego na ziemi i fikuśnie machającego nogami w żałosnych próbach podniesienia się z żelastwem na plecach. - Noo, może nie do końca wszystkie są błyskotliwe, ale coś na pewno chwyci!
Krasnolud pstryknął niedopałkiem do pobliskiej kałuży, rozpryskując wodę na parę wylegujących się na brzegu kotów. Wręczył dumnie papiery Nurdinowi i usiadł na skrzynce obok w oczekiwaniu na reakcję parki kowali.
międzyczasie drobniutkie kropelki zaczęły spadać z nieba, płosząc znaczną część ciekawskich tubylców. Wzbierający się szum lasu jął mieszać się z głośnym marudzeniem kupców i nawoływaniami odchodzących chłopów. Nagle, zupełnie znikąd, obok krasnoludów wyrósł tęgi, łysy przedstawiciel kasty niższej, ubrany w robocze łachmany. Jego twarz nie była skalana myślą w żaden sposób, co z łatwością można było wydedukować po jego tępym jak buława wzroku. Po jego podbródku ściekała wąska strużka śliny, tworząc obrzydliwy widok razem z resztkami jedzenia wbitymi między żółte zęby.
- Jo żek ino kcioł pedzieć, że my tu nie lubimy tokich jak wy, brodotych. Winc no.. yy.. wynośta się stąd do jutra, bo inoczej na widły wyźmiemy! - wycedził przez swoje żółte zębiska.
- Najwyraźniej macie wredną konkurencję, mistrzu Nurdinie. Jeszcze chwilę temu ten typ płaszczył się przed jednym z kupców, biorąc w łapę kilka srebrników. Cóż, widocznie komuś nie na rękę jest wasza praca. - powiedział Granit, odwracając się w kierunku odchodzącego wieśniaka.

Re: Arcymistrz

: Sob Mar 07, 2015 12:25 pm
autor: Feyla
Nurdin wpatrywał się z projekty wciśnięte mu przez drugiego z krasnoludów z miną jakby właśnie dosypano mu soli do ciasta. Był tradycjonalistą odpornym na wszelkie nowości, wyznającym zasadę że lepsze jest wrogiem dobrego. Sam tworzył solidnie i zawsze zgodnie z sztuką. "Cóż panie Granit pierwsza gafa" pomyślała Feyla, przystępując do ratowania sytuacji.
- Pan pozwoli ale w tym duecie wszelkie innowacje to moja działka - powiedziała, wyrywając dokumenty z rąk Nurdina. W odróżnieniu od swojego mistrza, Feyla uwielbiała wszelkie nowinki. Niemal pożerała wzrokiem zapiski krasnoludzkiego konstruktora. Niektóre z nich zapowiadały się jako bardzo interesująco jednak przekonać do takich pomysłów Nurdina nie będzie łatwo. Szybciej nakłonią górę by podskoczyła niż upartego kowala do zmiany utartych szablonów.
- Hmm a zatem znasz się na pneumatyce. Ciekawe. - Odpowiedziała Feyla cały czas pieczołowicie studiując trzymane szkice. - I umiesz sprawić by rzeczy poruszały się same. To dobrze. Z tą jednak różnicą że my nie zajmujemy się produkcją broni. Znaczy zwykle nie zajmujemy się produkcją broni - Poprawiła się kowalka, uświadamiając sobie na jakiej to wystawie przyszło im się pojawić. - Staramy się tworzyć rzeczy przydatne do życia a nie do jego odbierania. Jedynie w wyjątkowych wypadkach pracujemy nad arsenałem i na pewno nie robimy tego w sposób jak tutejsi. Odkąd pojawiliśmy się w tym mieście odnoszę wrażenie że miejscowa ludność zupełnie powariowała na punkcie ponownego wynalezienia koła. Wszystkie te miecze z dwoma ostrzami, halabardy na hełmach i krzyżówki sierpa z włócznią są beznadziejne. Para i popiół. Tutejsze standardy mówią o tym że im broń dziwaczniejsza tym lepsza. A przecież to - Feylka wbiła niewielki topór w niewielki pieniek - zabiło więcej ludzi niż wszystkie miecze Alaranii razem wzięte. - Jej teoria oprała sie na surowej statystyce mówiącej iż każdy chłop posiadał topór i uczył się posługiwać nim od dzieciństwa.
- Wracając jednak do meritum sprawy. Mówiąc o urządzeniu pokazu nie miałam namyśli broni. Nie zrobimy odpowiedniego wrażenia kując tysiąc pierwszy miecz pokazywany na tejże wystawie. - Zmieniła temat kowalka. - Zbroją zresztą tez nie. I proszę tu nie robić takiej miny mistrzu Nurdinie. Nie jest to uwaga do twojego projektu, ale fakt że tutejsza armia opiera się na jeźdźcach na cuchnących wielbłądach, natomiast piechurami nikt tu się specjalnie nie zamartwia.
- Jazda - splunął Nurdin - niechby taka napotkała na krasnoludzki oddział z szerokimi tarczami i długimi włóczniami a zetrze się jak kreda na diamencie. - Oburzył się Nurdina nagle uznając samego siebie za genialnego taktyka i mistrza strategii.
- Dlatego będziemy potrzebowali czegoś większego. Czegoś co może utrafić w miejscowe gusta. A patrząc na architekturą tego miasta, o ile w ogóle można tak nazwać ta mieszaninę wszelakich stylów, trudno nie dostrzec paranoi na punkcie własnego bezpieczeństwa. Oni tu chyba panicznie boją się ataku na swoje miasto. Idę o zakład ze sypiają z mieczami w dłoniach. Już otaczają ich trzy mury obronne i kilka wałów, a wszelkie nowe zabudowania stawiane są tylko i wyłącznie w ich obrębie, przez co ludność tutaj ciśnie się niczym ogórki w słoju. Główna zasada: kto nie mieszka wewnątrz grodu nie ma co liczyć na ratunek w przypadku rzekomo nieuchronnej inwazji. Kilka mil stąd, chaty i inne zabudowania stoją zupełnie opuszczone gdyż miejscowi podążając za ogólną modą, cisną sie do ogółu.
- Będziesz mi tu groził chuda pokrako! - Wściekłość Nurdina wyładowywana na jakimś wieśniaku przerwała wykład Feyli. -Myślisz że narobię w pory przed jakimś brudasem wymachującym mi pięścią? A proszę bardzo wracaj tu. Ino żeby mi to były widły z porządnej stali bo nie zdzierżę na widok kolejnego partactwa - Wygrażał się krasnolud.
- No tak, więc może spróbujmy przecisnąć się za gąszcz wozów i ludzi w stronę zewnętrznych murów a wtedy wyjaśniłabym co tak naprawdę mam na myśli. - Zakończyła rozczarowana kowalka, uświadomiwszy sobie ze i tak straciła już słuchaczy.

Re: Arcymistrz

: Pon Mar 09, 2015 9:32 pm
autor: Granit
- O proszę, jak łatwo pomylić wizjonerskie pomysły z prymitywnymi przyrządami do odbierania życia. - zauważył Granit zeskakując ze skrzynki na której siedział. - Oczywiście, że takie rozwiązania są opłacalne. Skoro wiele wojen i niebezpieczeństw dookoła nas, najlepiej sprzedawać broń i ekwipunek! Ciemny lud tego potrzebuje i zapłaci każdą kwotę. Ja natomiast nie skupiam się na tym, co daje mi złote monety na dziewki i trunek, lecz na tym, co pozwala mi poznać otaczający nas świat zależności. Fascynują mnie nieskończone możliwości wykorzystania zjawisk, które zachodzą dookoła nas! - Głos Granita stał się mocny i poważny. Krasnolud dreptał w tę i z powrotem, co chwila spoglądając rozbieganym wzrokiem to na Nurdina, to na Feylę. Był ucieszony, że w końcu znalazł godnych rozmówców choć trochę znających się na rzeczy.
- Szanowna pani czeladniczko - rzucił, przystając obok Feyli, po czym dodał szeptem - Jak mniemam to Pani jest tutaj mózgiem operacji. - Granit puścił do niej oko i od razu poczuł podejrzliwe spojrzenie Nurdina na swoich plecach - Oczywiście z wielką uwagą wysłucham Pani pomysłu! - Dodał głośno, wypinając pierś do przodu. - Natomiast mości mistrzu Nurdinie, trzeba wam wiedzieć, że jestem pełen szacunku i podziwu dla sztuki tradycji. - Rzekł z powagą do zniecierpliwionego krasnoluda. - Cenię sobie krasnoludzką mądrość, jaką nasi dziadowie przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Choć mimo wszystko jestem zdania, że ktoś kiedyś tę tradycję musiał stworzyć, nieprawdaż? Dlaczego więc my nie moglibyśmy dorzucić swojej cegiełki do tego muru wiedzy? - Przyjazny uśmiech zagościł na twarzy Granita, świetnie maskując jego sceptyczne nastawienie: “Na topory, nie cierpię dyskusji z tradycjonalistycznymi konserwami… Gadasz i argumentujesz ile wlezie, a Ci i tak wiedzą swoje. Tradycja to, tradycja tamto. Rzygać się chce. Zero własnego myślenia. Mam nadzieję, że moje zabawki otworzą mu oczy. Bo jak nie, to jedyną nadzieją pozostaje młoda dama.”
Granit pstryknął palcami prawej dłoni i po raz kolejny obrócił się do czeladniczki.
- Zatem prowadź, człeczynko. Zaintrygowałaś mnie tajemniczym projektem. Można prosić o szczegóły?

Re: Arcymistrz

: Wto Mar 10, 2015 10:17 pm
autor: Nurdin
Nurdin uznał że jest stary i ma prawo narzekać. Coraz mniej podobało mu się to co widział wokół siebie. Całe miasto jakoś dziwnie kojarzyło mu się z kotłem w którym gwałtownie rośnie ciśnienie. Co gorsze gromadząca sie w owym kotle para nie miała dokąd uciec. Być może chodziło o fakt że wbrew początkowym oczekiwaniom w mieście wcale nie było wielu rzemieślników. Otaczające ich zewsząd stragany okupowane były głównie przez handlarzy którzy gdzieś tam zakupili dobrą ich zdaniem broń, a którą obecnie starali sie sprzedać z niezłym zyskiem. W każdym bądź razie wszyscy oni byli nerwowi. Kowale, sprzedawcy, kupujący i miejscowa ludność. Ci pierwsi czuli się niedoceniani i pokrzywdzeni faktem iż nie dopuszczono ich do głównych zawodów, pozostali zaś narzekali na niemożliwość zrobienia dobrych interesów, a miejscowi uskarżali się przede wszystkim na panujący zewsząd zgiełk i ściek.
Idąc, a właściwie przeciskając się w kierunku bram zewnętrznych, Nurdina naliczył przynajmniej kilka zbuntowanych grupek mogących stanowić ogniska zapalne do rebelii w całym mieście. Gdyby nie panosząca sie wszędzie straż miejska, zamiast pokazu oręża, mieliby tu pokaz taranów i maszyn oblężniczych. Tak. Zdecydowanie sie starzał. Wcześniej po prostu przełożyłby Witkę przez kolano, wybił jej z łba głupie pomysły i już dawno byłby w połowie drogi do Fargoth. Z drugiej strony, nim kazał urzędnikowi zeżreć tą przeklętą listę uczestników wystawy, zerknął na nią przez chwilę. Dorim był tak bezczelny iż opłacił udział w wystawie dla pięciorga z swoich czeladników, samemu zaś pozostając w cieniu zawodów. Czyżby aż tak bał sie konfrontacji i ewentualnej porażki? Jeśli o wielkości mistrza mają decydować osiągnięcia jego uczni to siłą rzeczy on musi pozwolić działać swojej Feyli.
- Jesteśmy. To właśnie tu. Spójrzcie. - Kowalka wskazywała na jakiś budynek znajdujący sie poza miejskimi murami.
- Stodoła. Wielki mi coś. - Podsumował Nurdin.
- Nie żądna stodoła ślepy dziadku tylko stary spichlerz. Stary i od dawna nieczynny, gdyż na jego nieszczęście zbudowano go po niewłaściwej stronie muru, to znaczy zbudowano go w czasach gdy jeszcze tutejsi nie zdążyli zwariować na punkcie bezpieczeństwa. Teraz mają nowy. Wewnątrz miasta, za to dużo mniejszy a dostawcy zbóż czkają w kolejce po kilka dni by sie do niego dostać.
- A co na krzywe gwoździe my mamy do tego. - Niecierpliwił się Nurdin.
- Eh, no nie rozumiesz? Po pierwsze przerobimy tą nieudaną konstrukcję na nowoczesny obiekt. Wyobraźcie sobie ze mają w nim jeden jedyny wsyp. Na samej górze. Do tego budynek nie posiada żądnego systemu transportu dostaw na najwyższe piętra, więc chłop musiał tu z każdym workiem pokonywać kilkadziesiąt schodów. Nie da sie też wjechać konno do środka gdyż brama jest za mała, a gdyby tak dodatkowo zrobić rozsuwaną konstrukcję dachu i umożliwić tą drogą transport zapasów do miasta to można by ....
- Nie zmieni to położenia budowli. Nadal będzie poza murami. - Krasnolud starał się ostudzić zapał dziewczyny.
- W tym właśnie rzecz najważniejsza. Możemy przerobić go na fortecę. Basztę nie do zdobycie przez jakąkolwiek armię. Kilka udogodnień i tuzin obrońców mogłoby odpierać w nim ataki setek napastników. Kraty, pułapki, zapadnie, czy działa miotające. Jeśli podzielimy się pracą wszystko będzie gotowe na czas.
- Wystawa zaczyna się jutro. Znajdź mi do wieczora chociaż jednego szaleńca który poprze ten projekt a zatańczę tu krasnoludzki taniec trzech młotów. - Nurdin niedowierzał w to co słyszy.
- Oszczędź mi tego widoku mistrzu. Wolałabym nie patrzeć na twoje podrygi a widzieć cię stawiającego wjazdową bramę. - Przyjęła wyzwanie Feyla.

- Moje uszanowanie czcigodny mistrzu. A więc jednak jesteś. – Dorim nieoczekiwanie pojawił się tuż za plecami Nurdina. – Cudownie. Cóż to za zwycięstwo jeśli nie ma się godnych siebie przeciwników.
- Moje uszanowanie szanowny mistrzu. – Ukłonił się w odpowiedzi Nurdin. Nienawidził swojego rywala co nie przeszkadzało mu w zachowaniu etykiety. – Rozczaruję cię wielce ale nie wezmę udziału w pokazie. Cóż to za zwycięstwo gdy decyduje o nim nie znająca się na sztuce bogata człeczyna, opłacana przez jednego z uczestników. – Zadrwił krasnolud.
- Zarzucasz mi oszustwo?
- Zarzucam sobie że o mały włos dałbym się wciągnąć w twoją głupią grę. – Odpowiedział Nurdin.
- Boisz się konfrontacji z nowoczesną techniką którą ja reprezentuję. – Złościł się Dorim.
- Zostań więc arcymistrzem własnej sztuki, a jeśli chcesz mierzyć się ze mną to na zasadach ustalonych przez Radę.
- Rada to banda zgrzybiałych głupców, nieprzystosowana do rzeczywistości! – Wściekał się młodszy z krasnoludów. – A ty chowasz się za ich plecami bojąc się przyznać że po prostu robię lepsze rzeczy!
- Lepsze podług ciebie i twoich wyrobników. Nie mające uznania w oczach znających się na rzeczy krasnoludach.
- Wyznacz zatem stosownego arbitra.
- Zrobię to, ale najpierw chciałbym abyś załatwił upoważnienia wstępu na turniej dla wszystkich zgromadzonych tu rzemieślników. Pokonaj ich a potem zaszczyć mnie swoja wizytą w Fargoth. Wraz z swoja pff.. objazdową kuźnią.
Zadowolony z siebie Nurdin zakończył rozmowę z Dorimem i zachowując się jakby ten ostatni w ogóle nie istniał, spokojnie ruszył w stronę miejskich bram.
- Wracamy Witka, twój szalony plan nie będzie już potrzebny.
- Zaprosiłeś tą modliszkę do mojego warsztatu? –Spytała Feyla
- Twojego czego … - Zaśmiał się krasnolud – Bez obaw. Jednego szkodnika już mam pod swoim dachem, to i kolejny mi nie zaszkodzi.
Ciąg Dalszy Feyla
Ciąg dalszy Nurdin [w planach]