Księstwo Karnstein[Gdzieś na trakcie] Drobne komplikacje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Evanesca
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanesca »

        Musiała przyznać, że leżało się jej dość wygodnie. Bardzo lubiła się wylegiwać. To takie... kocie? Nieprawdaż? Zauważyła na sobie wzrok mężczyzny i odwzajemniła go. "No i czemu się tak gapisz brzydalu, co? No weź, no nie patrz się!". Po chwili w końcu się odezwał, a ona dalej mu się przyglądała, próbując odgadnąć co on chce jej przekazać. Posłuchać? Może.
        Porozrzucać narzędzie? Podrapać kogoś po nogach? Zabawić w kotka i myszkę? No... nic trudnego. "Pomóc Lirowi? Tak! Pomogę Lirowi!". Zanim zdążył mówić kolejną wypowiedź kotołaczka już stawała na łapki. Poczekała aż skończył. No cóż, może i grał na jej emocjach, ale trzeba było przyznać, że skutecznie. Jeżeli to miało pomóc Lirowi, to dobrze.
        Bez najmniejszego problemu przecisnęła się w luce pomiędzy sztachetami płotu i ruszyła w kierunku grupy wieśniaków, będąc blisko na chwilę przystanęła i rozejrzała się. Jakieś narzędzia. No niezbyt. Przynajmniej żadnych blisko. Niewiele myśląc ruszyła ponownie w kierunku wieśniaków. Czyżby Eva miała plan? Oczywiście. Że nie. Improwizacja totalna. To chyba jedyne, co kotołaczce czasem wychodziło. Bo raczej każdy jej plan był skazany na niepowodzenie. Pewnie dlatego, że jakiekolwiek planowanie w jej wykonaniu na dłuższą metę było bezsensowne. Zbliżyła się do pierwszego bliższego wieśniaka i uczepiła się pazurkami jego nogawki. Ten od razu zwrócił na nią uwagę. Widać dobry mężczyzna bo tylko się uśmiechnął i pochylił, próbując złapać kotkę. Ta mu na to pozwoliła. Kiedy już ją podniósł na wysokość klatki piersiowej, ona delikatnie pacnęła go łapką w policzek. Niby nic takiego specjalnego, prawda? Tylko tej łapki nie cofnęła. Mocno wbiła pazurki w policzek mężczyzny. Ten od razu ją puścił z krzykiem, zwracając uwagę pozostałych wieśniaków. Jednak ona była szybsza, nim ten zdążył cokolwiek zrobić to ona już lądowała na ziemi. Od razu zastanowiła się co jeszcze mogłaby zrobić. Co w ogóle Lir i Vergrin mogli chcieć zrobić? No ona miała tylko zwrócić ich uwagę chyba. Udało się jej? Być może odrobinę.
Awatar użytkownika
Vergrin
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vergrin »

Wyglądało na to, że mała kotołaczka się zgodziła. Kiedy przecisnęła się przez płot, Vergrin wyjrzał zza płotu i śledził ją spojrzeniem. Miał nadzieję, że ta da sobie radę. Zadanie było niby bardzo proste, ale nie był pewien, czy powierzył je właściwej osobie. Eva mogła źle zinterpretować słowo „odwrócenie uwagi”, a w takim przypadku nie miałby zbytnio jak przekazać jej, że nie o to mu chodzi. Szybko przekonał się, że tak właśnie jest. Co prawda kotołaczce udało się zwrócić na siebie uwagę kilku wieśniaków, ale wywołała jeszcze zdecydowanie zbyt mało bałaganu, aby wilkołak mógł zacząć w pełni działać. Jednak na coś mu pozwoliła. Vergrin cofnął się i z rozpędu wskoczył na ścianę budynku, wybijając się do góry i złapał krawędź dachu. Bez większych problemów się podciągnął i rozejrzał, kryjąc się w ciemności.
        Stodoła znajdowała się po drugiej stronie ulicy. Wilkołak musiał się jakoś tam dostać. Wieśniacy byli zajęci Evą, więc on w sumie mógłby coś zrobić. Przyjrzał się budynkom wokół i z zadowoleniem ujrzał coś, o czym nie śmiał nawet marzyć. W pewnym miejscu znajdowało się kilka drewnianych łuków łączących dwie strony ulicy. Na nich zawieszone były fragmenty tkanin z namalowanymi dziwnymi znakami. Widać ich wielki kapłan miał jakieś uroczyste wejście. Na moje szczęście. Przeskoczył na sąsiedni dach i położył nogę na drewnianym łuku, sprawdzając, czy ten utrzyma jego ciężar. Szybko po nim przebiegł na drugą stronę, ale kiedy z niego schodził, drewniany łuk nie wytrzymał. Coś pękło i poleciał na ziemię, po czym głośno się rozpadł przy uderzeniu.
        Wieśniacy natychmiast odwrócili się w stronę, z której rozległ się ten dźwięk. Wilkołak zdołał ukryć się za dachem, ale na ziemi leżały drewniane szczątki.
- Ktoś tu jest.
- No co ty, to spróchniałe drewno. Cud, że tyle wytrzymało.
- Czekaj, to mogło spaść w każdej chwili?
- No.
- Nawet wtedy, kiedy kapłan pod tym szedł?!
        Jeden z mężczyzn zakrył sobie usta dłonią.
- A niech mnie, rzeczywiście!
- Przestańcie o tym drewnie i dopadnijcie tego przeklętego kota – warknął mężczyzna ze śladami kocich pazurów na twarzy.
- Z małą kociną sobie nie poradzisz?
- Cicho bądźcie. Mi się dalej wydaje, że ktoś tam jest.
        Ukryty za kominem Vergrin modlił się, aby Evanesca zdołała coś wymyślić.
Evanesca
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanesca »

        Nie ma co nawet porównywać zwinności kota, do zwinności chłopów. Którzy... może byli co najwyżej silni, ale nie grzeszyli ani inteligencją, jakimkolwiek planowaniem czy większą zwinnością. W dodatku byli dość nieporadni... Co prawda to prawda, inteligencją zapewne przewyższali kotołaczkę, która poniekąd była nadal dzieckiem, byli od niej silniejsi - bo w końcu to dziewczynka tylko, nie chłop zbudowany jak wół. Ale pod względem zwinności... deklasowała ich. Zdecydowanie. No i to pozwoliło jej, żeby mimo wszystko nie pozwolić się złapać i bezproblemowo manewrować zarówno pomiędzy chłopami, jak i wszystkim co tylko było blisko. A chłopi nadal próbowali ją złapać. Idiotyzm!
        Mimo wszystko, spostrzegawcza to kotołaczka też była. W parze z tą spostrzegawczością jednak nie szło rozgarnięcie, a w powiązaniu z tym, nie zawsze potrafiła takie fakty które zaobserwowała wykorzystać. Jednak po chwili, kiedy jak się okazało Vergrin nie wychodził zza komina za którym się znajdował Eva uznała, że dalej potrzebuje jej pomocy - w postaci odwracania uwagi. Ale jak? Nie miała kompletnie pomysłu. Schowała się za czymś, żeby jej nie widzieli i skupiła się, patrząc to na komin, to na fragmenty tkanin razem z drewnianymi szczątkami...
        Pojawił się płomyk. Na początku niewielki. Praktycznie niewidoczny. Jednak szybko zaczął się rozprzestrzeniać po tkaninie, drewniane szczątki bez większego problemu też zajęły się skutkiem. Zaczęło się mocno dymić, farba z dziwnych znaków, stare spróchniałe drewno, materiał... Po chwili to już nie był płomień. Eva zrobiła wielkie oczy i popatrzyła na "swoje dzieło" kompletnie mimo wszystko nie łącząc faktów. W końcu nie wiedziała, że to była jej sprawka. Już chciała się wycofać.
- Mam Cię! - Poczuła jak ktoś ją łapie i podnosi do góry. Spróbowała się wyrwać, ale nie zdołała.
- Zły kotek! No i co ja mam z Tobą teraz zrobić? - Pewnie nic nie zdążył. Bo w tej chwili ogień zajął się na jego nogawce szybko pochłaniając kolejne fragmenty jego spodni, kierując się ku górze. Ten zdał sobie z tego sprawę i prawie puścił kotołaczkę, która to wykorzystała, wyślizgnęła się i znowu zahaczyła pazurami o jego twarz. Ten krzyknął z bólu i zrobił krok do tyłu, Evanesca odskoczyła lądując bezpiecznie na ziemi. Spojrzała na mężczyznę, który właśnie w tej chwili runął do tyłu w sam środek płomieni. Spowodowało to to, że robiąc krok do tyłu stracił równowagę, potykając się o drewniany fragment łuku. Eva obserwowała jak na jego oczach mężczyzna płonął krzycząc wniebogłosy. Gdyby nie to, że była w zwierzęcej postaci pewnie kompletnie by zbladła i nie mogła się ruszyć, albo po prostu rozpłakała. W tej chwili wiele się jej zachowanie nie różniło. Rozległy się krzyki chłopów, a Eva oprzytomniała i szybko skryła się w jednym z bliższych budynków. Skuliła się w kącie i przemieniła w swoją hybrydową formę z kocimi uszami i ogonem. Kuliła się w kacie, czekając na rozwój wydarzeń, znowu trauma?
Awatar użytkownika
Vergrin
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vergrin »

Vergrin ukryty za kominem nie za bardzo miał jak sprawdzić, co się tak właściwie dzieje na ulicy w dole. Pozostawało mu jedynie nasłuchiwać i zgadywać, czy kotołaczce udało się w jakiś sposób odwrócić uwagę wieśniaków. Ku swojemu zdziwieniu poczuł smród dymu i usłyszał trzaskanie ognia, zaskakująco bliskie. ”Czy ona? Czy udało jej się rozniecić pożar? No proszę, nawet to bardzo po mojej myśli. Jeżeli te budynki się zapalą, to będziemy mogli niepostrzeżenie się stąd oddalić, zanim w ogóle się zorientują, że coś tu nie gra. Wilkołak zaczekał jeszcze chwilę. Dopiero gdy usłyszał ludzkie krzyki, wybiegł zza komina, pokonał odległość dzielącą go od końca dachu i zeskoczył na ziemię, lądując w przyklęku. Rozejrzał się i dostrzegł Lira nieopodal. Zdobył skądś siekierę i właśnie rąbał ścianę drewnianego budynku, najpewniej magazynu. Zjeżył się i rozejrzał, kiedy Vergrin zeskoczył, ale na jego widok wyraźnie się ucieszył.
- O, jesteś, wilczku. Chodź, pomożesz mi z tym.
        Wilkołak podbiegł do kotołaka i wziął od niego siekierę. Pewnie chwycił ją w dwóch dłoniach i zamachnął się. Co jak co, ale to narzędzie znał doskonale. Po chwili ściana ustąpiła, a ich oczom ukazało się wnętrze budynku, pełne skrzyń. Wśród nich znajdował się ich wóz.
- Dobra, ty powiększ tę wyrwę, a ja zabiorę nasz wóz – powiedział Lir.
- A przy okazji znaczną część widocznych tu rzeczy?
- Oj, daj spokój. – Kotołak wywrócił oczami. - Oni pewnie i tak to spalą, a nam należy się jakaś rekompensata za poniesione straty emocjonalne.
- Rekompensata, powiadasz? Dobra, bierz te z niebieskim symbolem, wyglądają na pełne kosztowności.
        Lir skinął głową i wskoczył do środka, a Vergrin wziął się za poszerzanie wyrwy. Teraz przyszła mu do głowy jedna dość kłopotliwa myśl. ”Jak my zgarniemy Evanescę? Nie tak łatwo odnaleźć małą kotkę w takiej wiosce, chyba że nadal będzie się bawiła z wieśniakami, wtedy pójdziemy po okrzykach. Ale jeżeli rzeczywiście wybuchnie pożar... Może i nikt nie będzie nam przeszkadzał, ale pewnie wtedy schowa się tam, gdzie nigdy jej nie znajdziemy. A co tam, będziemy się martwić później.”
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Vergrinowi i Lirowi udało się wyciągnąć wóz oraz przyczepić do niego konie, jednak w tej chwili zauważyli ich fanatyczni wieśniacy, którzy rzucili się w ich stronę z pochodniami oraz widłami. Dwójka towarzyszy nie miała wyboru - musieli zamęczyć konie, ratując się ucieczką. Uciekali długo, aż w końcu zgubili goniących ich ludzi. Lir chciał wracać po kotołaczkę, jednak Vergrin przekonał go, że nie mogą tego zrobić, już i tak za dużo czasu stracili, poza tym mogą jedynie jeszcze bardziej jej zaszkodzić.
Tymczasem Evanesca jeszcze przez długi czas ukrywała się, sparaliżowana strachem. W końcu jednak przemieniła się w kotkę i wymknęła przez niewielki otwór w ścianie, po czym pomknęła ile sił w nogach, byle dalej od wioski.

ciąg dalszy Vergrin: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=2 ... 868#p59868
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości