Jadeitowe Wybrzeże ⇒ [Wejście/Salon] Za wysokie progi
Westchnęła zasmucona. Wcale nie miała ochoty na odpoczywanie. Już się jej odechciało, oczy wróciły, a pojawiła się senność. Przymknęła oczka, jeszcze luźniej się oparła niż wcześniej, kładąc ręce wiszące po bokach. Już była taka pewna że dałaby rade, a Lucan to wszystko zahamował. Nie spodobało to się jej. Nie chciała by ktoś ją tak powstrzymywał, ale co zrobić.
Dziura była naprawdę była ciekawa, ale na pewno nie zamierzała jej zmierzać bez swojej przyszłej broni.
- Czy to nie stado kretów to zrobiło? - widziała kiedyś kopiec, domyśliła się że to to zwierze. Taką wielką mógł zrobić albo Kret-Gigant, albo stado krecików.
- Może to te kraby po prostu... To by pasowało do pojedynczych śladów w równych odległościach. No i zaczęły kopać swoimi niebieskimi czułkami schronienie. - to było dla niej najlogiczniejsze rozwiązanie. Choć nie wiedziała jak naprawdę sobie je wyobrażać, nigdy ich nie widziała, to próbowała sobie je wymyślić. Więcej już pomysłów nie miała.
- Zamiast tu siedzieć, już dawno bym wróciła i byśmy mogli iść sprawdzić... - niestety, cały czas już tkwiła. - No przecież chce mieć kostur, więc czemu mi to mówisz? - nie zrozumiała jego słów, wyglądały jakby chciał ją przekonać, a to ona próbowała go przekonać.
- Ehh, no dobrze... - już w sumie była tak senna że mogła pójść leżeć, zgaszenie jej chęci sprawiło że nie miała już ochoty. Chociaż głębsze zastanowienie się żeby naprawdę broń była najlepsza nie było złym pomysłem. O takie rzeczy warto było dbać. Chętnie by coś w sumie zjadła, zaczynała się robić głodna.
Na pewno by tu wróciła, a skoro tak się bał o nią to przecież mógł jej towarzyszyć. Gdzie indziej nie miała po co iść.
Dziura była naprawdę była ciekawa, ale na pewno nie zamierzała jej zmierzać bez swojej przyszłej broni.
- Czy to nie stado kretów to zrobiło? - widziała kiedyś kopiec, domyśliła się że to to zwierze. Taką wielką mógł zrobić albo Kret-Gigant, albo stado krecików.
- Może to te kraby po prostu... To by pasowało do pojedynczych śladów w równych odległościach. No i zaczęły kopać swoimi niebieskimi czułkami schronienie. - to było dla niej najlogiczniejsze rozwiązanie. Choć nie wiedziała jak naprawdę sobie je wyobrażać, nigdy ich nie widziała, to próbowała sobie je wymyślić. Więcej już pomysłów nie miała.
- Zamiast tu siedzieć, już dawno bym wróciła i byśmy mogli iść sprawdzić... - niestety, cały czas już tkwiła. - No przecież chce mieć kostur, więc czemu mi to mówisz? - nie zrozumiała jego słów, wyglądały jakby chciał ją przekonać, a to ona próbowała go przekonać.
- Ehh, no dobrze... - już w sumie była tak senna że mogła pójść leżeć, zgaszenie jej chęci sprawiło że nie miała już ochoty. Chociaż głębsze zastanowienie się żeby naprawdę broń była najlepsza nie było złym pomysłem. O takie rzeczy warto było dbać. Chętnie by coś w sumie zjadła, zaczynała się robić głodna.
Na pewno by tu wróciła, a skoro tak się bał o nią to przecież mógł jej towarzyszyć. Gdzie indziej nie miała po co iść.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Faktycznie, coś się we Florze zmieniło. Jakby posmutniała, zrobiła się mniej słodsza i radosna niż wcześniej. Elf zdał sobie sprawę, że to on był przyczyną żalu dziewczyny. Nie mógł jednak zrobić nic, co poprawiłoby humor młodej Driady. Musiała wytrzymać tutaj, w Czarnej Wieży, aż nastąpi dzień następny. I poranek.
W skrócie mówiąc: żadnego remedium na problemu Flory.
- Zmutowane krety, które zaczęły myśleć matematycznie i żyć przy wodzie? To nie ma sensu... ale mało która rzecz w Alaranii ma jakikolwiek. Cóż, ty jesteś Driadą z nas i ty wiesz lepiej, jakie stworzenia mogą istnieć, a jakie nie. Gigantyczne kraby, czy krety... możliwe, że te i te dwie rasy na raz. Tak czy siak, naprawdę powinniśmy zbadać tą sprawę tak szybko, jak to tylko możliwe. Kto wie, gdzie dojdziemy i jaki będzie koniec tunelu... Podziemne miasto Elfów? Może portal do alternatywnej rzeczywistości? A może po prostu skarb kapitana piratów, który jest zaklęty i przemienia każdego właściciela w żywego trupa? - nie chcąc straszyć, dodał - Lub stary sklep pełen czekolady i słodyczy. Cokolwiek tam jest, długo się przed nami ukrywać nie będzie. Kupimy ci kostur, zrobimy z niego magiczny artefakt, i brzmiąc nadal jak w bajce popędzimy w kierunku wiatrów przygody!
Zaśmiał się głośno, rozbawiony fantazją o której teraz bujał. Widok Flory i jego samego w podziemnym korytarzu, w ciasnej przestrzeni i stojąc przed przeznaczeniem, śmieszyło go. Głównie to wina Driady, która choć poważna i zasmucona, nawet wtedy rozbrajała Mrocznego Elfa. Taki to już miała wpływ na Lucana...
- Och, myślisz, że droga do Rubidii to zaledwie rzut beretem, pięć minut i hops? Oj nie... pieszo idzie się tam ponad dwie godziny, marszowym tempem. Proponuję ci więc odpocząć, może coś w końcu zjeść... przespać się w ciepłym łóżeczku tuż obok mnie. Dopiero wtedy będziesz gotowa. Tak jak mówiłem, najmniej osób jest z rana i wieczorem. Ty trafiłabyś na tą pierwszą godzinę, zatem... nie ma powodu, aby narzekać.
Mówił do rudowłosej piękności tuż po tym, kiedy zamknął mocarne, stalowe drzwi od domu. Czarna Wieża zabezpieczona przed niechcianymi gośćmi wkrótce stanie się celem ochrony paru demonów. Jak każdej chłodnej nocy Lucan przyzwie pomniejsze bestie, które wypatrywać będą wroga i niebezpieczeństwo.
Dotarł na piętro sypialniane. Znów oczom pary ukazał się okrągły pokój pełen niesamowicie intymnych przedmiotów: szafy, ubrania, biurko... książki, dywan. Na boku stało pościelone łóżko, które całą swoją siłą przyciągało Elfa. Mężczyzna ułożył na nim Florę, uważając aby o nic nie uderzyła. Ucałował ją czule w czoło, dłonią gładził głowę dziewczyny.
- Pocieszna jesteś. - wyznał, uśmiechając się - Wyrośnie z ciebie niesamowita magiczka.
W skrócie mówiąc: żadnego remedium na problemu Flory.
- Zmutowane krety, które zaczęły myśleć matematycznie i żyć przy wodzie? To nie ma sensu... ale mało która rzecz w Alaranii ma jakikolwiek. Cóż, ty jesteś Driadą z nas i ty wiesz lepiej, jakie stworzenia mogą istnieć, a jakie nie. Gigantyczne kraby, czy krety... możliwe, że te i te dwie rasy na raz. Tak czy siak, naprawdę powinniśmy zbadać tą sprawę tak szybko, jak to tylko możliwe. Kto wie, gdzie dojdziemy i jaki będzie koniec tunelu... Podziemne miasto Elfów? Może portal do alternatywnej rzeczywistości? A może po prostu skarb kapitana piratów, który jest zaklęty i przemienia każdego właściciela w żywego trupa? - nie chcąc straszyć, dodał - Lub stary sklep pełen czekolady i słodyczy. Cokolwiek tam jest, długo się przed nami ukrywać nie będzie. Kupimy ci kostur, zrobimy z niego magiczny artefakt, i brzmiąc nadal jak w bajce popędzimy w kierunku wiatrów przygody!
Zaśmiał się głośno, rozbawiony fantazją o której teraz bujał. Widok Flory i jego samego w podziemnym korytarzu, w ciasnej przestrzeni i stojąc przed przeznaczeniem, śmieszyło go. Głównie to wina Driady, która choć poważna i zasmucona, nawet wtedy rozbrajała Mrocznego Elfa. Taki to już miała wpływ na Lucana...
- Och, myślisz, że droga do Rubidii to zaledwie rzut beretem, pięć minut i hops? Oj nie... pieszo idzie się tam ponad dwie godziny, marszowym tempem. Proponuję ci więc odpocząć, może coś w końcu zjeść... przespać się w ciepłym łóżeczku tuż obok mnie. Dopiero wtedy będziesz gotowa. Tak jak mówiłem, najmniej osób jest z rana i wieczorem. Ty trafiłabyś na tą pierwszą godzinę, zatem... nie ma powodu, aby narzekać.
Mówił do rudowłosej piękności tuż po tym, kiedy zamknął mocarne, stalowe drzwi od domu. Czarna Wieża zabezpieczona przed niechcianymi gośćmi wkrótce stanie się celem ochrony paru demonów. Jak każdej chłodnej nocy Lucan przyzwie pomniejsze bestie, które wypatrywać będą wroga i niebezpieczeństwo.
Dotarł na piętro sypialniane. Znów oczom pary ukazał się okrągły pokój pełen niesamowicie intymnych przedmiotów: szafy, ubrania, biurko... książki, dywan. Na boku stało pościelone łóżko, które całą swoją siłą przyciągało Elfa. Mężczyzna ułożył na nim Florę, uważając aby o nic nie uderzyła. Ucałował ją czule w czoło, dłonią gładził głowę dziewczyny.
- Pocieszna jesteś. - wyznał, uśmiechając się - Wyrośnie z ciebie niesamowita magiczka.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Więc zbadamy, jutro... - Naprawdę miała nadzieje że spotkają wielkiego krabiego jeźdźca, to by było coś wspaniałego. To czego właśnie by pragnęła tam na końcu to właśnie jakiś ciekawy artefakt albo ten rycerz... Tylko trochę sensu nie miało dla Flory to że Lucan tak długo tu jest i nie zauważył czegoś takiego, ma jakieś dziwne wynalazki, demony. Chyba że naprawdę bez niej nie interesował się terenami wokół wieży tylko siedział w środku. Driada cieszyła się w głębi serca, byłaby to jej pierwsza taka poważna i fascynująca przygoda
- Dwie godziny? - trochę ją to zaskoczyło, bardziej jednak spodziewała się tej wersji w której będzie tam za pięć minut spacerkiem. Ale od czego ma swój pojazd, nie sprawiło by to jej problemu, nawet mogła by spać podczas podróży. Zasnęła by i znalazła się tam już po chwili. Przynajmniej dobre jest to że trafi na rano, gdy będzie mniej osób. Dobrze że nie ruszyła teraz.
- No doobrze... Już nie narzeekam. - przeciągała zaspana. Już praktycznie zapadała w objęcia morfeusza na Lucanie. Po chwili jednak znalazła się na łóżku. Posunęła się na koniec, byle by Elf miał dużo miejsca i nie musiał za bardzo się z nią... stykać.
Spojrzała jeszcze raz na niego gdy pochwalił jej zdolności magiczne, uśmiechnęła się miło i znów zamknęła oczka. Nie można było stwierdzić że już zasnęła. Raczej wyglądała jakby odpoczywała. Driada zaczęła sobie rozmyślać o Mrocznym Elfie, o jego wyglądzie. Nawet nie wiedziała gdy nagle jej skóra przybrała ciemną karnację tak jak u Lucana i kolor jej włosów zmienił się na również taki jak jego, czyli biały. Leżała tak uśmiechnięta. Wyglądała zupełnie inaczej, jakby to nie była ona, ale przynajmniej teraz pasowała do niego, a może nawet wyglądała jak siostra.
- Dwie godziny? - trochę ją to zaskoczyło, bardziej jednak spodziewała się tej wersji w której będzie tam za pięć minut spacerkiem. Ale od czego ma swój pojazd, nie sprawiło by to jej problemu, nawet mogła by spać podczas podróży. Zasnęła by i znalazła się tam już po chwili. Przynajmniej dobre jest to że trafi na rano, gdy będzie mniej osób. Dobrze że nie ruszyła teraz.
- No doobrze... Już nie narzeekam. - przeciągała zaspana. Już praktycznie zapadała w objęcia morfeusza na Lucanie. Po chwili jednak znalazła się na łóżku. Posunęła się na koniec, byle by Elf miał dużo miejsca i nie musiał za bardzo się z nią... stykać.
Spojrzała jeszcze raz na niego gdy pochwalił jej zdolności magiczne, uśmiechnęła się miło i znów zamknęła oczka. Nie można było stwierdzić że już zasnęła. Raczej wyglądała jakby odpoczywała. Driada zaczęła sobie rozmyślać o Mrocznym Elfie, o jego wyglądzie. Nawet nie wiedziała gdy nagle jej skóra przybrała ciemną karnację tak jak u Lucana i kolor jej włosów zmienił się na również taki jak jego, czyli biały. Leżała tak uśmiechnięta. Wyglądała zupełnie inaczej, jakby to nie była ona, ale przynajmniej teraz pasowała do niego, a może nawet wyglądała jak siostra.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Znów trafili do łóżka. Prostokątny mebel o drewnianych dębowych wykończeniach, czerwonej kołdrze z jedwabiu i z mnóstwem kwadratowych pluszowych poduszkach po stronie od głowy, nawet nie zaskrzypiał kiedy Lucan wraz z Florą położyli się. Naoliwione dokładnie sprężyny przeżyły już wiele, lecz nigdy nie sprawiły kłopotu właścicielowi wieży. Elf podczas kupowania mebli i sprzętów do nowego miejsca zamieszkania, wybierał same najdroższe rzeczy. Sporo zarobił prowadząc wiele misji anty-demonicznych, jak i również udzielając lekcji młodym praktykantom sztuk magicznych. Pozostawała jeszcze sprawa nauki w szkole dla ofiar opętań przez potwory z Pustki. Dzięki tym i wielu innym wydarzeniom, Mroczny Elf dorobił się sporo, aby móc rozdawać na lewo i prawo, schudnąć w sakiewkach, lecz nadal pozostawać w grupie cenionych bogaczy.
Pozłacane lusterko mówiło o nim to samo. Poręczny przedmiot, o cienkiej rękojmi lecz okrągłej powierzchni, znalazł się szybko w lewej dłoni Maga. Znalazł je na stoliku nocnym w najwyższej półce tuż pod misą z chlebem.
Lucan spoglądał ze zdziwieniem na zmieniającą się Driadę. Uważał, że skoro sama może nie widzieć siebie oraz tego, co ze sobą zrobiła, to z chęcią pomoże jej w tym. Dlatego młody-stary Elf ponownie objął Florę w pasie. Przyciągnął ją do siebie w ten sposób, aby rudowłosa leżała i na nim i na łóżku, Przytulając ją potulnie wyciągnął lusterko przed siebie. W jego tafli para dostrzegła własne odbicia - niczym niezmącone, czyste. Ich czarno-szare twarze, białe włosy i podobne rysy twarzy... mężczyzna mógł przysiąc, że oto znalazł swoją biologiczną siostrę.
- Spójrz, jacy jesteśmy piękni... jak rodzeństwo, bliźniaki. - zaśmiał się, całując Florę w policzek - Wyglądamy do siebie bardzo podobnie... hm... rozumiem, że to jedna z twoich niesamowitych zdolności Driady, tak? Potrafisz przybrać ciało danej osoby...? Albo zmieniać swoje w każdy możliwy sposób? - pytał, przejeżdżając lusterkiem po Florze i sobie - Brakuje ci tylko spiczastych uszu, aby mówić o sobie jak o pseudo-Elfie. - dodał.
Pozłacane lusterko mówiło o nim to samo. Poręczny przedmiot, o cienkiej rękojmi lecz okrągłej powierzchni, znalazł się szybko w lewej dłoni Maga. Znalazł je na stoliku nocnym w najwyższej półce tuż pod misą z chlebem.
Lucan spoglądał ze zdziwieniem na zmieniającą się Driadę. Uważał, że skoro sama może nie widzieć siebie oraz tego, co ze sobą zrobiła, to z chęcią pomoże jej w tym. Dlatego młody-stary Elf ponownie objął Florę w pasie. Przyciągnął ją do siebie w ten sposób, aby rudowłosa leżała i na nim i na łóżku, Przytulając ją potulnie wyciągnął lusterko przed siebie. W jego tafli para dostrzegła własne odbicia - niczym niezmącone, czyste. Ich czarno-szare twarze, białe włosy i podobne rysy twarzy... mężczyzna mógł przysiąc, że oto znalazł swoją biologiczną siostrę.
- Spójrz, jacy jesteśmy piękni... jak rodzeństwo, bliźniaki. - zaśmiał się, całując Florę w policzek - Wyglądamy do siebie bardzo podobnie... hm... rozumiem, że to jedna z twoich niesamowitych zdolności Driady, tak? Potrafisz przybrać ciało danej osoby...? Albo zmieniać swoje w każdy możliwy sposób? - pytał, przejeżdżając lusterkiem po Florze i sobie - Brakuje ci tylko spiczastych uszu, aby mówić o sobie jak o pseudo-Elfie. - dodał.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Leżała w głębokim zamyśleniu, nie spodziewając się że cokolwiek będzie chciało zniszczyć jej spokój. Zastanawiała się nawet w jaki sposób przekona swojego opiekuna do tego by ją nauczył przywoływać. Powiedział przecież żeby to przemyślała, więc teraz był najlepszy czas na to. Oczywiście, nadal z tego nie zrezygnowała. Chociaż szkoda że nie można tak z innymi istotami. Wtedy Flora byłaby poszukiwaczem rzadkich okazów, złapała by własnego wielkiego kraba i elfa. Miała nadzieje na brak dotyków już do rana. Niestety, Lucan ją przeniósł na siebie. Oczywiście musiał ją złapać w pasie, miejsce gdzie nie wolałaby być dotykana. Jakby nie mógł jej normalnie szturchnąć, zawołać. Flora pisknęła przy tym cicho, aż się przestraszyła tego nagłego zrywu. Jednak to było nic z porównaniu z tym co się miało zaraz zdarzyć.
- Czeego... - odparła sennie, otwierając delikatnie oczka. Gdy zobaczyła ich odbicie, wybałuszyła je mocno nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Podniosła przy tym głowę. Rzeczywiście, wyglądali jak rodzeństwo. Brakowało jej właśnie tych długich uszu i tych ran na twarzy. Oczy już miała zielone więc pasowało idealnie.
- Ahaaa... Czyli znowu mam głupie sny... - ziewnęła i położyła się na Lucanie wracając do wcześniejszego przymulonego zachowania. Przez ostatni pięciodniowy sen przestała wierzyć w bardzo dziwne rzeczy po tym jak kładła się spać. Zwłaszcza jak działy się one w łóżku. Po tym jak umarła kilka razy już ją chyba nic nie mogło zadziwić. Gdy już jej głowa opadła na chłopaka momentalnie zasnęła a barwy wróciły do normalności. Nie słyszała go gdyż już tą historie zaczynała przerabiać w śnie.
- Naucz mnie no... - szepnęła jeszcze przez sen.
- Czeego... - odparła sennie, otwierając delikatnie oczka. Gdy zobaczyła ich odbicie, wybałuszyła je mocno nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Podniosła przy tym głowę. Rzeczywiście, wyglądali jak rodzeństwo. Brakowało jej właśnie tych długich uszu i tych ran na twarzy. Oczy już miała zielone więc pasowało idealnie.
- Ahaaa... Czyli znowu mam głupie sny... - ziewnęła i położyła się na Lucanie wracając do wcześniejszego przymulonego zachowania. Przez ostatni pięciodniowy sen przestała wierzyć w bardzo dziwne rzeczy po tym jak kładła się spać. Zwłaszcza jak działy się one w łóżku. Po tym jak umarła kilka razy już ją chyba nic nie mogło zadziwić. Gdy już jej głowa opadła na chłopaka momentalnie zasnęła a barwy wróciły do normalności. Nie słyszała go gdyż już tą historie zaczynała przerabiać w śnie.
- Naucz mnie no... - szepnęła jeszcze przez sen.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Tak... to tylko głupie sny, które nie są nikomu potrzebne...
Szepczącym głosem Lucan zaśmiał się. Jego głos, choć niski i niecodzienny, bo wydobywający się jakby zza światów, przypominał pomruk potulnego zwierzęcia, które próbuje łasić się do miłego człowieka. To ciekawe, lecz Elf zaśmiał się właśnie z samego siebie. Jego wygląd podobny do Flory... ee, znaczy wygląd Flory podobny do jego rozbudził w nim zainteresowanie umiejętnościami Driady. Co jeszcze ta skromna osóbka z Lasu potrafiła jeszcze robić? Bo fantazję na pewno ma, osobą kreatywną zdecydowanie jest... Czyżby skrywała coś więcej, niż słodycz i niewinność, o której tęskno w rycerskich pieśniach? Demonolog pragnął się tego dowiedzieć; sięgnąć po zakazany owoc wiedzy i sprawdzić, co takiego Flora potrafi. Zdaje się być osobą skrytą i tajemniczą, pełną wewnętrznych zaprzeczeń. Odkrywanie sekretów Flory, podobne do jedzenia bombonierki, spodobało się Elfowi już na samym początku.
- Nauczę cię, no... kiedyś w końcu nauczę... - uspokajał, gładząc Florę po błogim ciele. Dłonie Lucana powędrowały przez gołe ramiona Driady aż do kołdry, którą nakrył i siebie i dziewczynę tym bardziej. Czerwony materiał pokrył rudowłosą do połowy pleców. Bezpiecznie, aby nie było jej zbyt gorąco. Zwłaszcza, że tuż przy sobie miała Jego.
Mag rozmyślał długo na tym, co jutro się stanie. Sprawa z tajemniczą dziurą, próba przedostania się Flory do Rubidii, jeszcze w dodatku kupno kostura i czarowanie na nim za pomocą run... Tak, jutro będzie dzień ciężki i hardy. Mroczny Elf już ma go dosyć, ale tylko tej pierwszej części pełnej niebezpieczeństwa i grozy.
Choć z drugiej strony część pierwsza następuje po drugiej, czyli automatycznie staje się druga pod względem chronologicznym. Lucan tak to sobie wszystko w głowie poukładał...
A skoro został pozostawiony sam na sam z własnymi myślami, wpadł na pomysł, aby ululać Florę do snu. Gładził jej poliki i włosy, przejeżdżał przez całą długość i szerokość pleców, pieścił. Wpatrywanie się w sufit uczynił sobie jako hobby na tę noc, którą i tak nie prześpi... bo nie jest sam. Mało kiedy śpi z kimś, zwłaszcza z taką osobą jaką jest Flora. Jej cudowna, miła osoba, pełna wdzięku figura i ciało... to coś, obok czego Lucan nie potrafi przejść obojętnie. Rozmyślając nadal o Driadzie, zarumienił się.
Szepczącym głosem Lucan zaśmiał się. Jego głos, choć niski i niecodzienny, bo wydobywający się jakby zza światów, przypominał pomruk potulnego zwierzęcia, które próbuje łasić się do miłego człowieka. To ciekawe, lecz Elf zaśmiał się właśnie z samego siebie. Jego wygląd podobny do Flory... ee, znaczy wygląd Flory podobny do jego rozbudził w nim zainteresowanie umiejętnościami Driady. Co jeszcze ta skromna osóbka z Lasu potrafiła jeszcze robić? Bo fantazję na pewno ma, osobą kreatywną zdecydowanie jest... Czyżby skrywała coś więcej, niż słodycz i niewinność, o której tęskno w rycerskich pieśniach? Demonolog pragnął się tego dowiedzieć; sięgnąć po zakazany owoc wiedzy i sprawdzić, co takiego Flora potrafi. Zdaje się być osobą skrytą i tajemniczą, pełną wewnętrznych zaprzeczeń. Odkrywanie sekretów Flory, podobne do jedzenia bombonierki, spodobało się Elfowi już na samym początku.
- Nauczę cię, no... kiedyś w końcu nauczę... - uspokajał, gładząc Florę po błogim ciele. Dłonie Lucana powędrowały przez gołe ramiona Driady aż do kołdry, którą nakrył i siebie i dziewczynę tym bardziej. Czerwony materiał pokrył rudowłosą do połowy pleców. Bezpiecznie, aby nie było jej zbyt gorąco. Zwłaszcza, że tuż przy sobie miała Jego.
Mag rozmyślał długo na tym, co jutro się stanie. Sprawa z tajemniczą dziurą, próba przedostania się Flory do Rubidii, jeszcze w dodatku kupno kostura i czarowanie na nim za pomocą run... Tak, jutro będzie dzień ciężki i hardy. Mroczny Elf już ma go dosyć, ale tylko tej pierwszej części pełnej niebezpieczeństwa i grozy.
Choć z drugiej strony część pierwsza następuje po drugiej, czyli automatycznie staje się druga pod względem chronologicznym. Lucan tak to sobie wszystko w głowie poukładał...
A skoro został pozostawiony sam na sam z własnymi myślami, wpadł na pomysł, aby ululać Florę do snu. Gładził jej poliki i włosy, przejeżdżał przez całą długość i szerokość pleców, pieścił. Wpatrywanie się w sufit uczynił sobie jako hobby na tę noc, którą i tak nie prześpi... bo nie jest sam. Mało kiedy śpi z kimś, zwłaszcza z taką osobą jaką jest Flora. Jej cudowna, miła osoba, pełna wdzięku figura i ciało... to coś, obok czego Lucan nie potrafi przejść obojętnie. Rozmyślając nadal o Driadzie, zarumienił się.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Śniło się jej wiele, lecz niewiele z tego pamiętała. Tylko tyle że już przestała być Driadą, stała się mroczną elfką i postanowili wejść do tajemniczej dziury. Otworzyła oczy. Poczuła że leży na czymś żywym, od razu domyśliła się że Lucan znów chciał się potulić i przeniósł ją podczas snu. Automatycznie sturlała się z niego, na koniec łóżka, zabierając przy tym ich nakrycie. Po tym szybko usiadła, a następnie wstała. Gdyby tylko usłyszała jego obietnice o tym że ją nauczy, mogła by ją wypominać bez końca.
- Wstawaj, szkoda dnia. - zawołała radośnie z uśmiechem. Była około szósta rano. Była pełna energii i życia. Zazwyczaj gdy Driada nie przesadziła ze swoimi mocami wstała o tej porze. Zwłaszcza że jej budzik był nastawiony na godzinę "pora po kostur".
- Miałam wybrać jaki mi odpowiada czy cuś? - nie wiedziała że Lucan przez całą noc czuwał przy niej, może by była cichsza. - No najlepiej taki który by pomógł używać te nazywane przez ciebie i Icie, moce chaosu, czy jakoś tak... - nie była w sumie pewna, w każdym razie chodziło o jej o to co czasem strasznie utrudniało jej życie. - Jeszcze żeby magię życia wzmacniało, efektywniejsze leczenie, szybszy wzrost drzew. No i by pomagał przy przywoływaniu demonów. - Większej wielofunkcyjności nie mogła wymyślić. Chociaż mogła. - Wykrywanie artefaktów też by się przydało. - dodała ostatni element. To chyba by jej wystarczyło.
Zaburczało jej nagle w brzuchu.
- Umm... jest tu... jakieś jedzenie? - wcześniej jak była w takim wielkim budynku to służący przynosili. Tutaj takowych nie było, chyba żeby Elf przywołał specjalnie. - Tylko nie jem mięsa - zarzuciła z góry, by uniknąć problemów. Trochę ją to życie uczyło.
- Wstawaj, szkoda dnia. - zawołała radośnie z uśmiechem. Była około szósta rano. Była pełna energii i życia. Zazwyczaj gdy Driada nie przesadziła ze swoimi mocami wstała o tej porze. Zwłaszcza że jej budzik był nastawiony na godzinę "pora po kostur".
- Miałam wybrać jaki mi odpowiada czy cuś? - nie wiedziała że Lucan przez całą noc czuwał przy niej, może by była cichsza. - No najlepiej taki który by pomógł używać te nazywane przez ciebie i Icie, moce chaosu, czy jakoś tak... - nie była w sumie pewna, w każdym razie chodziło o jej o to co czasem strasznie utrudniało jej życie. - Jeszcze żeby magię życia wzmacniało, efektywniejsze leczenie, szybszy wzrost drzew. No i by pomagał przy przywoływaniu demonów. - Większej wielofunkcyjności nie mogła wymyślić. Chociaż mogła. - Wykrywanie artefaktów też by się przydało. - dodała ostatni element. To chyba by jej wystarczyło.
Zaburczało jej nagle w brzuchu.
- Umm... jest tu... jakieś jedzenie? - wcześniej jak była w takim wielkim budynku to służący przynosili. Tutaj takowych nie było, chyba żeby Elf przywołał specjalnie. - Tylko nie jem mięsa - zarzuciła z góry, by uniknąć problemów. Trochę ją to życie uczyło.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Nastał dzień. Strasznie szybko, biorąc pod uwagę, że dopiero co Lucan zaprosił Florę do łóżka. Dziewczyna zasnęła momentalnie szybko, ale on... czasu niestety nie liczył od dawna. Stary zegar bijący równo mijające sekundy stoi na górnym piętrze w gabinecie, a tam od przybycia wraz z Driadą w ogóle nie zaglądał. Tyle pracy papierkowej, wszelkie notatki i dokumenty, listy i księgi... tony zaległości leżały poziom wyżej, a Elf w ogóle nie miał ochoty tam się udawać. Jeszcze wpatrywanie się w sufit... czyli jakby nie patrzeć podłogę piętra... uch, mężczyzna musiał szybko zmienić punkt widzenia. To go zabijało. Mentalnie, psychicznie.
Nie zdążył, bo właśnie nastał świt. Słoneczko wynurzało się zza trawiastego horyzontu. Błyszcząca tarcza ognia wychylała się co raz wyżej i wyżej podpalając daleko w dali wszystko dookoła siebie. Wydawało się, że to samo robi z drzewami i krajobrazem...
Wstał leniwie, choć zmęczenia wcale nie odczuwał; parcia na poduszki również. Coś mówiło mu podświadomie, że zdarzy się coś, co nakłoni go do nieopuszczenia Czarnej Wieży. Szósty zmysł, często objawiający się wybitnym jednostkom, odzywał się w podświadomości Lucana. A może to prostu widok Flory? Jej bujna fryzura rudych włosów zakołysała się na boki, kiedy tylko zeszła z łóżka, a on tuż za nią.
Zgodnie z tradycją, trzymał Driadę za dłoń. Wpierw ją czule ucałował, uśmiechnął się stojąc dość blisko. Energia w oczach dziewczyny pobudzała Maga do czynów.
Słów tym bardziej.
- Nie mogę ci od razu wręczyć broni, którą zaatakujesz całą armię nieumarłych. - uśmiechnął się, prowadząc Florę w dół po schodach - Wpierw zaczniemy od zwykłego, podstawowego, który wzmacnia twoje skupienie w tworzeniu czarów i wywoływaniu nich. Masz niespokojną duszę i to może cię zgubić, kiedy tylko nastanie pora na użycie magii. Dlatego też wpierw na kosturze stworzę runy wspomagające siłę umysłu. Przyda się, zwłaszcza kiedy stracisz nad sobą panowanie w wyniku zemdlenia czy innych przyczyn... bliżej nam nie znanych.
Poprowadził piękność dwa piętra niżej, do Kuchni. Tam usadowił ją na dobrze jej znanej kozetce, tuż przy misce z owocami. Podał ją dziewczynie, mówiąc:
- Zajadaj. Pomarańcze, jabłka, winogrono... śliwki. Zaraz przygotuję twarożek ze szczypiorkiem. Smaczny i pożywny, zwłaszcza w taką pogodę.
Nie zdążył, bo właśnie nastał świt. Słoneczko wynurzało się zza trawiastego horyzontu. Błyszcząca tarcza ognia wychylała się co raz wyżej i wyżej podpalając daleko w dali wszystko dookoła siebie. Wydawało się, że to samo robi z drzewami i krajobrazem...
Wstał leniwie, choć zmęczenia wcale nie odczuwał; parcia na poduszki również. Coś mówiło mu podświadomie, że zdarzy się coś, co nakłoni go do nieopuszczenia Czarnej Wieży. Szósty zmysł, często objawiający się wybitnym jednostkom, odzywał się w podświadomości Lucana. A może to prostu widok Flory? Jej bujna fryzura rudych włosów zakołysała się na boki, kiedy tylko zeszła z łóżka, a on tuż za nią.
Zgodnie z tradycją, trzymał Driadę za dłoń. Wpierw ją czule ucałował, uśmiechnął się stojąc dość blisko. Energia w oczach dziewczyny pobudzała Maga do czynów.
Słów tym bardziej.
- Nie mogę ci od razu wręczyć broni, którą zaatakujesz całą armię nieumarłych. - uśmiechnął się, prowadząc Florę w dół po schodach - Wpierw zaczniemy od zwykłego, podstawowego, który wzmacnia twoje skupienie w tworzeniu czarów i wywoływaniu nich. Masz niespokojną duszę i to może cię zgubić, kiedy tylko nastanie pora na użycie magii. Dlatego też wpierw na kosturze stworzę runy wspomagające siłę umysłu. Przyda się, zwłaszcza kiedy stracisz nad sobą panowanie w wyniku zemdlenia czy innych przyczyn... bliżej nam nie znanych.
Poprowadził piękność dwa piętra niżej, do Kuchni. Tam usadowił ją na dobrze jej znanej kozetce, tuż przy misce z owocami. Podał ją dziewczynie, mówiąc:
- Zajadaj. Pomarańcze, jabłka, winogrono... śliwki. Zaraz przygotuję twarożek ze szczypiorkiem. Smaczny i pożywny, zwłaszcza w taką pogodę.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Florze szósty zmysł tylko podpowiadał że dzisiaj będzie wspaniały dzień. Tyle miało się wydarzyć. Zwłaszcza zwiedzenie tajemniczej dziury wraz ze swoim nauczycielem. Cóż może ich tam spotkać ciekawego? Już od rana Driada była naładowana pozytywną energią.
Na szczęście ona była wolna od wszystkich prac, przynajmniej na razie i nie musiała się przejmować żadnymi papierzyskami. Mogła robić co chciała i oczywiście na co wyraził zgodę jej obecny nauczyciel.
Szkoda że nie wiedziała o swoich umiejętnościach, które ostatnio Lucan odkrył. Możliwe że łatwiej by się jej weszło do zatłoczonego miejsca będąc trochę odmieniona. Myślała że w ogóle rzuca się w oczy za sam wygląd.
- Czemu mi nie dasz takiej broni? - spytała widocznie zasmucona, nie widziała sensu bawić się tak od najsłabszej. - Powiedziałeś że chcesz bym ci wytłumaczyła jaką chce... - po co te wszystkie rozmyślenia jej były i marzenia skoro i tak sam wybrał. - Nie wyrobie zresztą żeby latać codziennie po inną, żeby była o stopień lepsza... - nie czuła potrzebny kontrolowania się po zemdleniu. Miała pierścień który blokował przepływ energii gdy jest w właśnie takim stanie.
- Nie tracę panowania z takich przyczyn, jak mdlenia... - Nigdy jeszcze nic takiego nie zrobiła podczas snu co by pamiętała.
- A jak zostaniemy nagle rozdzieleni w tej dziurze i będzie na mnie szła armia umarłych, a nie będę miała drogi ucieczki? - próbowała jakoś wymusić, żeby zrobić dla niej tą już najlepszą wersję której pragnie.
Gdy byli już w kuchni usiadła wygodnie. Jedyne co kojarzyła to jabłka i śliwki, dlatego od razu zaczęła się nimi zajadać. Pomarańczy i winogron zbytnio nie znała, nie rosły nigdzie u niej.
Na szczęście ona była wolna od wszystkich prac, przynajmniej na razie i nie musiała się przejmować żadnymi papierzyskami. Mogła robić co chciała i oczywiście na co wyraził zgodę jej obecny nauczyciel.
Szkoda że nie wiedziała o swoich umiejętnościach, które ostatnio Lucan odkrył. Możliwe że łatwiej by się jej weszło do zatłoczonego miejsca będąc trochę odmieniona. Myślała że w ogóle rzuca się w oczy za sam wygląd.
- Czemu mi nie dasz takiej broni? - spytała widocznie zasmucona, nie widziała sensu bawić się tak od najsłabszej. - Powiedziałeś że chcesz bym ci wytłumaczyła jaką chce... - po co te wszystkie rozmyślenia jej były i marzenia skoro i tak sam wybrał. - Nie wyrobie zresztą żeby latać codziennie po inną, żeby była o stopień lepsza... - nie czuła potrzebny kontrolowania się po zemdleniu. Miała pierścień który blokował przepływ energii gdy jest w właśnie takim stanie.
- Nie tracę panowania z takich przyczyn, jak mdlenia... - Nigdy jeszcze nic takiego nie zrobiła podczas snu co by pamiętała.
- A jak zostaniemy nagle rozdzieleni w tej dziurze i będzie na mnie szła armia umarłych, a nie będę miała drogi ucieczki? - próbowała jakoś wymusić, żeby zrobić dla niej tą już najlepszą wersję której pragnie.
Gdy byli już w kuchni usiadła wygodnie. Jedyne co kojarzyła to jabłka i śliwki, dlatego od razu zaczęła się nimi zajadać. Pomarańczy i winogron zbytnio nie znała, nie rosły nigdzie u niej.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
-Owszem, powiedziałem tak. Dobrze mnie usłyszałaś. - zaczął spokojnie, krzątając się tuż przy talerzach i garnuszkach - Jest wiele typów kosturów, z wielu materiałów i z dużym wyborem kształtów. Powinnaś zatem wybrać w miarę poręczny i lekki, który nie wadziłby ci w czasie drogi. Zbyt duże ciężary magicznych lasek to podstawowy błąd nowicjuszy, którzy łasi na potęgę, zatracają się we własnej cielesności. Pamiętaj, że nie liczy się to, co masz wyryte na kosturze, tylko w głowie i w sercu. Dzięki własnym zasadom i ćwiczeniom dojdziesz do perfekcji i siły, nie warto ufać w martwe przedmioty, mogące jedynie cię zwieść i pozbawić szczęścia.
Odwrócił się na moment, aby popatrzeć na Florę jedzącą owoce. W ogóle nie ruszyła pomarańczy i winogron, co Elf odczytał jako własny gust. Cóż, on akurat za śliwkami nie przepadał i uważał je za najgorszy owoc na świecie jaki tylko potrafi istnieć. Powiedzieć o nich, jak o wymyśle demonów, to zły pomysł. Po prostu ich wygląd, mięsiste wnętrze i twarde łupiny, które trzeba wiecznie wypluwać... stanowczo nie pasowało to Lucanowi.
Tym bardziej dziwił się, że Flora potrafi jej jeść z taką lekkością i uśmiechem na twarzy.
- Jeśli będzie cię atakować armia nieumarłych, użyjesz wtedy magii chaosu. Bynajmniej, wątpię, byśmy w ogóle zostali rozdzieleni. W każdej chwili będę mógł cię znaleźć dzięki demonom, a i sam potrafię co nie co wyczarować jeśli chodzi o ziemię. Z pewnością uda mi się przedostać do ciebie... Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Upewniając tak Driadę w przekonaniu, postawił przed nią okrągły niski rondelek bez rączek. Metalowa misa z namalowanymi kwiatkami polnymi pachniała twarożkiem tam włożonym. Na białej potrawce pełnej śmietany leżał cienko pokrojony szczypiorek, wcześniej dokładnie obmyty w wodzie. Całe śniadanie, z dodatkiem świeżego soku z malin w drewnianym kubku, niesamowicie wyglądało i zachęcało Driadę do skonsumowania. Elf ucałował ją potulnie w czubek głowy, głaszcząc i mówiąc:
- Zjedz sobie, życzę ci smacznego. Ja tymczasem muszę się przebrać. Będę w sypialni.
Leniwym krokiem ruszył po stopniach i jakoś tak się stało, że w mig pokonał schody prowadzące na wyższe piętro.
Odwrócił się na moment, aby popatrzeć na Florę jedzącą owoce. W ogóle nie ruszyła pomarańczy i winogron, co Elf odczytał jako własny gust. Cóż, on akurat za śliwkami nie przepadał i uważał je za najgorszy owoc na świecie jaki tylko potrafi istnieć. Powiedzieć o nich, jak o wymyśle demonów, to zły pomysł. Po prostu ich wygląd, mięsiste wnętrze i twarde łupiny, które trzeba wiecznie wypluwać... stanowczo nie pasowało to Lucanowi.
Tym bardziej dziwił się, że Flora potrafi jej jeść z taką lekkością i uśmiechem na twarzy.
- Jeśli będzie cię atakować armia nieumarłych, użyjesz wtedy magii chaosu. Bynajmniej, wątpię, byśmy w ogóle zostali rozdzieleni. W każdej chwili będę mógł cię znaleźć dzięki demonom, a i sam potrafię co nie co wyczarować jeśli chodzi o ziemię. Z pewnością uda mi się przedostać do ciebie... Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Upewniając tak Driadę w przekonaniu, postawił przed nią okrągły niski rondelek bez rączek. Metalowa misa z namalowanymi kwiatkami polnymi pachniała twarożkiem tam włożonym. Na białej potrawce pełnej śmietany leżał cienko pokrojony szczypiorek, wcześniej dokładnie obmyty w wodzie. Całe śniadanie, z dodatkiem świeżego soku z malin w drewnianym kubku, niesamowicie wyglądało i zachęcało Driadę do skonsumowania. Elf ucałował ją potulnie w czubek głowy, głaszcząc i mówiąc:
- Zjedz sobie, życzę ci smacznego. Ja tymczasem muszę się przebrać. Będę w sypialni.
Leniwym krokiem ruszył po stopniach i jakoś tak się stało, że w mig pokonał schody prowadzące na wyższe piętro.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Znaczki chyba dużo nie ważą? - Oczywiście, świadoma była, że to nie w tym drewnie tkwi moc, tylko w tym czym jest naznaczone.
- Mogą bardzo ułatwić, mnie nigdy nic nie zwiedzie - zapewniła. Świadoma była, że może kiedyś umrzeć, ale zawsze powtarzała że nic nie może jej niczego zabrać.
- Po co ludzie robią te kostury, skoro mają tak mało dawać. Ktoś je stworzył po coś. - Jak już miała coś robić, to przynajmniej niech to będzie choć trochę perfekcjonizmu. Nie sądziła, że przyda się jej to wspomaganie umysłu. Twierdziła że jedyne co będzie miała z tego, to coś do wymachiwania.
- Nic nie noszę, może czas zacząć, przynajmniej żeby czuć że coś się ma. - Podróżowała tylko z amuletem i ubraniem, nic jej do szczęścia nie było potrzebne, więc jaki problem byłby w noszeniu trochę cięższego kostura?
- Nie wiesz, że nie umiem używać magii chaosu? - wyżaliła się. Myślała, że to dla wszystkich oczywiste. - Nie mogę użyć kiedy chcę, tylko w bardzo trudnych przypadkach. Zresztą nawet nie wiem jak to działa i jak miałabym to użyć na taką armię. - Westchnęła, nie była świadoma potęgi tej magii. W jakiś sposób to kontrolowała, ale nie wiedziała gdzie jest w tym granica i kiedy to zadziała tak jak ona chce.
- Wszystko może się zdarzyć, a jak będzie za późno i nie zdążysz już mnie znaleźć? - przerwała jedzenie, smutno na niego się patrząc. Zawsze mogą spotkać jakiegoś mrocznego lisza, albo krakena, który użyje bardzo dziwnej magii i ich rozdzieli.
- Dzięekuje... - zawołała jeszcze na odchodne gdy wychodził. Rzuciła się na nieznany dotąd twarożek. Smakował wybornie, możliwe że przez to, iż jadła go pierwszy raz. Piękny garnuszek dodawał jeszcze aromatu. Sok z malin... był malinowy, co za cud. Pić maliny, to było coś niespotykanego.
- Mogą bardzo ułatwić, mnie nigdy nic nie zwiedzie - zapewniła. Świadoma była, że może kiedyś umrzeć, ale zawsze powtarzała że nic nie może jej niczego zabrać.
- Po co ludzie robią te kostury, skoro mają tak mało dawać. Ktoś je stworzył po coś. - Jak już miała coś robić, to przynajmniej niech to będzie choć trochę perfekcjonizmu. Nie sądziła, że przyda się jej to wspomaganie umysłu. Twierdziła że jedyne co będzie miała z tego, to coś do wymachiwania.
- Nic nie noszę, może czas zacząć, przynajmniej żeby czuć że coś się ma. - Podróżowała tylko z amuletem i ubraniem, nic jej do szczęścia nie było potrzebne, więc jaki problem byłby w noszeniu trochę cięższego kostura?
- Nie wiesz, że nie umiem używać magii chaosu? - wyżaliła się. Myślała, że to dla wszystkich oczywiste. - Nie mogę użyć kiedy chcę, tylko w bardzo trudnych przypadkach. Zresztą nawet nie wiem jak to działa i jak miałabym to użyć na taką armię. - Westchnęła, nie była świadoma potęgi tej magii. W jakiś sposób to kontrolowała, ale nie wiedziała gdzie jest w tym granica i kiedy to zadziała tak jak ona chce.
- Wszystko może się zdarzyć, a jak będzie za późno i nie zdążysz już mnie znaleźć? - przerwała jedzenie, smutno na niego się patrząc. Zawsze mogą spotkać jakiegoś mrocznego lisza, albo krakena, który użyje bardzo dziwnej magii i ich rozdzieli.
- Dzięekuje... - zawołała jeszcze na odchodne gdy wychodził. Rzuciła się na nieznany dotąd twarożek. Smakował wybornie, możliwe że przez to, iż jadła go pierwszy raz. Piękny garnuszek dodawał jeszcze aromatu. Sok z malin... był malinowy, co za cud. Pić maliny, to było coś niespotykanego.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Znalazł się w sypialni. Oprócz niezwiniętej w kostkę pościeli i dwóch poduszek leżących na podłodze tuż obok łóżka, nic nie wskazywałoby na to, że ktokolwiek mógłby tutaj mieszkać. Wszystko było czyste, uporządkowane i schludne. Okna czyste niczym doskonały diament uwidaczniały przepiękny zielony krajobraz, a także pokazywały okolicę z perspektywy głównej bramy. Stamtąd Lucan mógł spojrzeć na zebrane kosze pełne winogron, starą drewnianą ławeczkę, krzewy zakrywające kamienne schody, czy trakt kończący się tuż u Czarnej Wieży. Widok ten spowodował uśmiech na twarzy Elfa. Demonolog wielokrotnie prosił miejscowe władze o przedłużenie drogi aż do jego wieży, aż w końcu, po trzech latach czekania i proszenia, w końcu mógł cieszyć się kamienną trasą prowadzącą od domu aż po Rubidię i szlak kupiecki.
Jak na razie jednak nikt nie nadchodził, wyłącznie okoliczne ptactwo zbierało się przy drodze, szukając pozostałości zbóż po ostatniej dostawie mąki i chleba.
Lucan pozbierał poduszki i ułożył je w ciasnej kupce na łóżku. Mimowolnie uśmiechnął się. To dziwne, ale zdarzało mu się to co raz częściej. Rzadkością u niego śmianie się i wykrzywianie ust w niewinnych półuśmieszkach. Teraz jednak... coś się w nim zmieniło.
- Oj niedobrze z tobą, Lucanie, oj nie dobrze... - rzucił cicho do siebie, otwierając wiśniową szafę. Przekręcił pozłacany klucz, zamek zachrzęścił puszczając ciężarki. Spośród wielu ubrań i dodatków do odzieży mężczyzna wybrał czarny uniform przypominający płaszcz, lecz zdecydowanie cieńszy w materiale i przywierający do skóry. Jego góra przypominała dżentelmeńską kamizelkę ze srebrnymi klamerkami do zapinania zamiast guzików. Dopiero na ten wybornie piękny strój odział się w czerwony krótki płaszcz z bogato zdobionymi rękawami i kołnierzem. Czarno-białe wzory dodawały uroku całej postaci Elfa zadowolonego ze stroju, jaki wybrał na ten dzień.
Lucan popatrzył się uważnie w lustrze przymocowanym do skrzydła drzwi od szafy. Odwrócił się na pięcie, poprawił wykończenia płaszcza, sprawdził kieszenie "kamizelki", szukając ewentualnych monet lub listów. Ostatnio poczta w ogóle do niego nie dochodziła...
Minutę później znalazł się tuż obok Flory. Wcale nie chwalił się nie byle jakim strojem, choć trzeba przyznać, że wyglądał w nim apetycznie. Prawie jak torcik z wisienką na szczycie.
- Trafiłaś na bardzo ważną kwestię, moja droga - rzekł, stojąc przy Driadzie. - Otóż wiele kosturów daje naprawdę dużo z mocy i umiejętności, lecz głupim zwyczajem jest to, że po zdobyciu go większość Magów zaniedbuje rozwój osobisty. Zamiast kształcić się we własnej magii i ciele, ufają przedmiotowi, który na ogół łatwo zniszczyć, a wtedy ów Mag jest po prostu bezbronny, bo nie potrafi poradzić sobie samemu. Ciebie taki los nie spotka, nawet przy armii nieumarłych, jeśli tylko weźmiesz moje słowa do serca. Czy wiesz, co mam na myśli? - Spojrzał się na nią opiekuńczo spod białych włosów.
Jak na razie jednak nikt nie nadchodził, wyłącznie okoliczne ptactwo zbierało się przy drodze, szukając pozostałości zbóż po ostatniej dostawie mąki i chleba.
Lucan pozbierał poduszki i ułożył je w ciasnej kupce na łóżku. Mimowolnie uśmiechnął się. To dziwne, ale zdarzało mu się to co raz częściej. Rzadkością u niego śmianie się i wykrzywianie ust w niewinnych półuśmieszkach. Teraz jednak... coś się w nim zmieniło.
- Oj niedobrze z tobą, Lucanie, oj nie dobrze... - rzucił cicho do siebie, otwierając wiśniową szafę. Przekręcił pozłacany klucz, zamek zachrzęścił puszczając ciężarki. Spośród wielu ubrań i dodatków do odzieży mężczyzna wybrał czarny uniform przypominający płaszcz, lecz zdecydowanie cieńszy w materiale i przywierający do skóry. Jego góra przypominała dżentelmeńską kamizelkę ze srebrnymi klamerkami do zapinania zamiast guzików. Dopiero na ten wybornie piękny strój odział się w czerwony krótki płaszcz z bogato zdobionymi rękawami i kołnierzem. Czarno-białe wzory dodawały uroku całej postaci Elfa zadowolonego ze stroju, jaki wybrał na ten dzień.
Lucan popatrzył się uważnie w lustrze przymocowanym do skrzydła drzwi od szafy. Odwrócił się na pięcie, poprawił wykończenia płaszcza, sprawdził kieszenie "kamizelki", szukając ewentualnych monet lub listów. Ostatnio poczta w ogóle do niego nie dochodziła...
Minutę później znalazł się tuż obok Flory. Wcale nie chwalił się nie byle jakim strojem, choć trzeba przyznać, że wyglądał w nim apetycznie. Prawie jak torcik z wisienką na szczycie.
- Trafiłaś na bardzo ważną kwestię, moja droga - rzekł, stojąc przy Driadzie. - Otóż wiele kosturów daje naprawdę dużo z mocy i umiejętności, lecz głupim zwyczajem jest to, że po zdobyciu go większość Magów zaniedbuje rozwój osobisty. Zamiast kształcić się we własnej magii i ciele, ufają przedmiotowi, który na ogół łatwo zniszczyć, a wtedy ów Mag jest po prostu bezbronny, bo nie potrafi poradzić sobie samemu. Ciebie taki los nie spotka, nawet przy armii nieumarłych, jeśli tylko weźmiesz moje słowa do serca. Czy wiesz, co mam na myśli? - Spojrzał się na nią opiekuńczo spod białych włosów.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Zjadła połowę wyznaczonego jej twarożku. Poczuła się spełniona, jeżeli chodzi o jedzenie, na długi czas. Wypiła resztkę magicznego soku o smaku malin. Jeżeli w takich wieżach jest takie wspaniałe amciu, to sama też musi sobie taką postawić. Podobno zrobiły to dla niego krasnoludy? To przy okazji odwdzięczą się jej oni, gdy zmieni ich życie na lepsze i bardziej przyjazne. Chociaż jak to musi śmiesznie wyglądać, gdy takie małe ludziki chodzą z młotkami i budują.
Sama chętnie też by się przebrała, to co miała na sobie było jeszcze brudne i trochę wilgotne. Osobiście wolała sukienki, ale jej poprzednia została w posiadłości Liwiana. Sama nawet nie wie, gdzie dokładnie leży, więc i tak by jej nie znalazła. Pocieszała się myślą, że może znajdzie coś na rynku, co się jej bardzo spodoba.
Dla niej Lucan był od zawsze takim roześmianym, uśmiechniętym i miłym elfem, nie widziała w nim dużego smutku, jeżeli oczywiście nie wracał do swojej przeszłości.
Po chwili chłopak przerwał jej rozmyślania. Zlustrowała go wzrokiem. Uśmiechnęła się szeroko spoglądając na niego. Wyglądało to trochę zbyt oficjalnie, nie lubiła czegoś takiego. Garnitury, suknie balowe, to nie dla niej. Poprzedni ubiór bardzo się jej podobał, ale zawsze jakaś miła odmiana.
- No to ja nie będę zaniedbywać - zapewniła - dzięki czemu zyskam podwójnie. - Mrugnęła miło jednym okiem w jego stronę. Nie chciała spoczywać na laurach, ale jeżeli coś mogło jej bardzo pomóc, warto to było mieć. Zwłaszcza jakby kostur pomagał jej znajdywać inne artefakty, albo zabezpieczał przed... właśnie.
- Musze mieć kostur zabezpieczający przed demonami, nie może być taki słaby... - powiedziała pewna, że w końcu nauczy ją przywoływać.
- Przecież radzę sobie bez, w tych krytycznych sytuacjach mogłabym tylko używać albo coś... - Jak już miała coś nosić, to nie chciała żeby to był zbędny balast.
- Chyba wiem, co masz na myśli? - Nie była pewna czy rozumie, myślała że chodzi mu o to, że nie zaniedba siebie.
- Wszystko może stać się przy armii nieumarłych! - Choć nigdy takiej nie widziała, jednak spekulowała.
Sama chętnie też by się przebrała, to co miała na sobie było jeszcze brudne i trochę wilgotne. Osobiście wolała sukienki, ale jej poprzednia została w posiadłości Liwiana. Sama nawet nie wie, gdzie dokładnie leży, więc i tak by jej nie znalazła. Pocieszała się myślą, że może znajdzie coś na rynku, co się jej bardzo spodoba.
Dla niej Lucan był od zawsze takim roześmianym, uśmiechniętym i miłym elfem, nie widziała w nim dużego smutku, jeżeli oczywiście nie wracał do swojej przeszłości.
Po chwili chłopak przerwał jej rozmyślania. Zlustrowała go wzrokiem. Uśmiechnęła się szeroko spoglądając na niego. Wyglądało to trochę zbyt oficjalnie, nie lubiła czegoś takiego. Garnitury, suknie balowe, to nie dla niej. Poprzedni ubiór bardzo się jej podobał, ale zawsze jakaś miła odmiana.
- No to ja nie będę zaniedbywać - zapewniła - dzięki czemu zyskam podwójnie. - Mrugnęła miło jednym okiem w jego stronę. Nie chciała spoczywać na laurach, ale jeżeli coś mogło jej bardzo pomóc, warto to było mieć. Zwłaszcza jakby kostur pomagał jej znajdywać inne artefakty, albo zabezpieczał przed... właśnie.
- Musze mieć kostur zabezpieczający przed demonami, nie może być taki słaby... - powiedziała pewna, że w końcu nauczy ją przywoływać.
- Przecież radzę sobie bez, w tych krytycznych sytuacjach mogłabym tylko używać albo coś... - Jak już miała coś nosić, to nie chciała żeby to był zbędny balast.
- Chyba wiem, co masz na myśli? - Nie była pewna czy rozumie, myślała że chodzi mu o to, że nie zaniedba siebie.
- Wszystko może stać się przy armii nieumarłych! - Choć nigdy takiej nie widziała, jednak spekulowała.
- Ayathell
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 124
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Z dala oszacowała budowlę. Zjechała ze wzgórza do swojej grupy i powoli wszyscy razem ruszyli ku wieży. Powoli krok za krokiem sześcioro jeźdźców i wielki niedźwiedź nieubłaganie zbliżali się z każda chwilą. Ayathell pomyślała, że w sumie dobrze by było ogłosić swoje przybycie właścicielowi budowli. Zatrzymali się o 300 prętów od ponurej budowli, elfka poszukała wzrokiem okien w jej ścianie. Po czym uniosła kuszę do oka i wycelowała w przyćmione szybki jednego z nich, za którym powinien ktoś się znajdować. Mierzyła chwilę, obserwowana przez swoich, i wreszcie zwolniła pocisk. Ciche szczęknięcie zamka, a potem dźwięk tłuczonego szkła dały znać, że Ayathell nie należy do nowicjuszy jeżeli chodzi o używanie kuszy samopowtarzalnej. Przeładowała broń i kopnęła lekko piętami Lohiduhe. Znaleźli się u stóp wieży, jak się jej zdawało, przed głównym wejściem. Nie zsiadła z konia. Podniosła swoją twarz, a kaptur opadł sam na jej plecy.
- Nazywam się Ayathell, szukam niejakiego Lucana! - krzyknęła.
- Nazywam się Ayathell, szukam niejakiego Lucana! - krzyknęła.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn
Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
- Jeśli użyłabyś magii chaosu, to faktycznie wszystko mogłoby się stać z armią nieumarłych. - przytaknął, uśmiechając się kącikami ust - No, ale już skończmy te rozmówki. Skończyłaś jeść, tak?
Widząc, że faktycznie tak zrobiła, zebrał twarożek wraz z ogryzkami po owocach i wszystko to, co zostawiła, wyrzucił łyżeczką do małego garnuszka leżącego na podłodze nieopodal szafy ze sztućcami i szkłem. Za każdym razem, gdy pozostawało coś nie do zjedzenia, Lucan wyrzucał to do oddzielnego naczynka, by potem, na noc, nakarmić tym ptactwo i okoliczną zwierzynę. Częstokroć zdarzyło się, że spragnione picia i jedzenia istotki wędrowały z lasu aż tutaj, do Czarnej Wieży, lub nawet dalej do Rubidii w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia. Lepiej więc, by zatrzymały się u leśnych wrót, niż zostały złapane przez wartowników traktu kupieckiego i prędko pokrojone na drobniejsze segmenty pasujące do patelni i głodnych brzuchów.
- Mówiłem ci już, kochana: nie będziesz przywoływała demonów ani się z nimi kontaktowała. To jedyna rzecz, jaką ci zabraniam. Nie robię dlatego, by zachować tą wiedzę dla siebie. Wszystkim innym podzielę się z tobą jak Jeazuels rybami z potrzebującymi, ale tylko z jednym wyjątków: demonologii. Proszę cię, nie napieraj na mnie w tej sprawie, dobrze?
Ucałował powtórnie czółko Flory, nie chcąc tak do końca wyjść na człowieka/Elfa zimnego i chłodnego, pozbawionego serca. W dodatku uśmiechnął się czule, co miało zwiastować kolejny dobry dzień na Jadeitowym Wybrzeżu.
Byłby dobry, gdyby nie nagły trzask. Och, pękającą szybę rozpozna wszędzie. To zbyt niejednolity, rzucający się w uszy dźwięk, by nie móc tego rozpoznać. Co innego kieliszek, może lampka pełna wina... ale szyba? Na początku jest upadek szkła na podłogę, potem nagły trzask i pęk.
- Na krąg heretyków! Cóż to? - spytał retorycznie, łapiąc się jedną dłonią pod bok i schodząc prędko po schodach. Tuż za Lucanem objawiła się pokrywająca go dokładnie, duża i szeroka czarna chmura, która połyskiwała srebrnym kolorem. Przypominała błyskawicę złapaną w gęsty dym. Miała jeszcze ukośne czerwone oczy, ale to mało ważne, kiedy mówi się o demonach. Mało który podręcznik poświęca im uwagę. Narrator nie zrezygnuje z tej tradycji.
Drzwi otworzyły się bezgłośnie,a w progu wejścia stanął On sam, właściciel Czarnej Wieży. Spoglądał z góry na zebrany tłum. Zmierzył wzrokiem wszystkie postaci, zatrzymał się na gigantycznym niedźwiedziu i Mrocznej Elfce, którą - przysiągłby - gdzieś chyba widział. Trzymając w dłoniach kosę, Mag skinął nisko głową.
- Celestia vaa, Podróżnicy. - przywitał się z nimi w demonicznym języku - To ja jestem Lucan. Dziwi mnie jednak to, że sami się nie przedstawiacie, a i mi okna niszczycie. Co was tutaj sprowadza? Czyżby właśnie moje zbyt czyste szyby? Ciebie natomiast, Ayathell, witam ze śmiałością. Mroczne Elfy są tutaj mile widziane.
Widząc, że faktycznie tak zrobiła, zebrał twarożek wraz z ogryzkami po owocach i wszystko to, co zostawiła, wyrzucił łyżeczką do małego garnuszka leżącego na podłodze nieopodal szafy ze sztućcami i szkłem. Za każdym razem, gdy pozostawało coś nie do zjedzenia, Lucan wyrzucał to do oddzielnego naczynka, by potem, na noc, nakarmić tym ptactwo i okoliczną zwierzynę. Częstokroć zdarzyło się, że spragnione picia i jedzenia istotki wędrowały z lasu aż tutaj, do Czarnej Wieży, lub nawet dalej do Rubidii w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia. Lepiej więc, by zatrzymały się u leśnych wrót, niż zostały złapane przez wartowników traktu kupieckiego i prędko pokrojone na drobniejsze segmenty pasujące do patelni i głodnych brzuchów.
- Mówiłem ci już, kochana: nie będziesz przywoływała demonów ani się z nimi kontaktowała. To jedyna rzecz, jaką ci zabraniam. Nie robię dlatego, by zachować tą wiedzę dla siebie. Wszystkim innym podzielę się z tobą jak Jeazuels rybami z potrzebującymi, ale tylko z jednym wyjątków: demonologii. Proszę cię, nie napieraj na mnie w tej sprawie, dobrze?
Ucałował powtórnie czółko Flory, nie chcąc tak do końca wyjść na człowieka/Elfa zimnego i chłodnego, pozbawionego serca. W dodatku uśmiechnął się czule, co miało zwiastować kolejny dobry dzień na Jadeitowym Wybrzeżu.
Byłby dobry, gdyby nie nagły trzask. Och, pękającą szybę rozpozna wszędzie. To zbyt niejednolity, rzucający się w uszy dźwięk, by nie móc tego rozpoznać. Co innego kieliszek, może lampka pełna wina... ale szyba? Na początku jest upadek szkła na podłogę, potem nagły trzask i pęk.
- Na krąg heretyków! Cóż to? - spytał retorycznie, łapiąc się jedną dłonią pod bok i schodząc prędko po schodach. Tuż za Lucanem objawiła się pokrywająca go dokładnie, duża i szeroka czarna chmura, która połyskiwała srebrnym kolorem. Przypominała błyskawicę złapaną w gęsty dym. Miała jeszcze ukośne czerwone oczy, ale to mało ważne, kiedy mówi się o demonach. Mało który podręcznik poświęca im uwagę. Narrator nie zrezygnuje z tej tradycji.
Drzwi otworzyły się bezgłośnie,a w progu wejścia stanął On sam, właściciel Czarnej Wieży. Spoglądał z góry na zebrany tłum. Zmierzył wzrokiem wszystkie postaci, zatrzymał się na gigantycznym niedźwiedziu i Mrocznej Elfce, którą - przysiągłby - gdzieś chyba widział. Trzymając w dłoniach kosę, Mag skinął nisko głową.
- Celestia vaa, Podróżnicy. - przywitał się z nimi w demonicznym języku - To ja jestem Lucan. Dziwi mnie jednak to, że sami się nie przedstawiacie, a i mi okna niszczycie. Co was tutaj sprowadza? Czyżby właśnie moje zbyt czyste szyby? Ciebie natomiast, Ayathell, witam ze śmiałością. Mroczne Elfy są tutaj mile widziane.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Gdyby jeszcze wiedziała jak ją może wykorzystać to mogło by się stać wszystko. Jedyne co jej przychodziło na myśl to prze teleportowanie się z armią do karczmy, ale to raczej by miało tragiczne skutki dla wszystkich tam przebywających. Stęknęła smutno gdy powiedział że to koniec rozmówek. Nie dał się przekonać na lepszy kostur, cóż zrobić. Będzie musiała się nauczyć walczyć nim wręcz, prawdopodobnie do tego tylko się przyda. Nie widziała tego dobrze, mogła co najwyżej komuś oko wydłubać, to ani ostre nie było ani nic.
- Ale... Ale... - próbowała coś wymyślić by go jednak przekonać na nauczanie o demonach. - Nie napieram, ja po po prostu chce... - nic sensownego jej na myśl nie przyszło, dlatego warto było powiedzieć cokolwiek.
- Żebym jeszcze wiedziała kto to Jeazuels - powiedziała pod nosem widocznie niezadowolona z tego, czemu skoro dzielił się z potrzebującymi to jej nie dał? Chętnie by przyjęła, przynajmniej była by świadoma jej wyglądu.
Po chwili usłyszała strasznie głośny trzask, dla niej był on jeszcze spotęgowany, nie spodziewała się takowego. Zatkała zdezorientowana uszy nie wiedząc co się dzieje. Widząc Lucana schodzącego na dół, pobiegła szybko za nim próbując dotrzymać mu kroku. Wcale nie zlękła się dziwnej istoty, wyglądała nawet miło. Dlatego właśnie chciała nauczyć się przywoływać. Ach te słodkie istoty z Pustki.
Gdy otworzył drzwi stała za nim. Domyślała się że ktoś tam stoi przed nim i przed nią. Przytuliła się do niego, obejmując ręce wokół jego jego brzucha. Wystawiła delikatnie głowę by coś zobaczyć. Może wyglądało by to słodziutko gdyby była malutką dziewczynką, ale niestety była trochę starsza. Nadal jednak była o wiele niższa od Elfa, więc to nadrabiało. Obserwowała bacznie sytuacje jednym okiem. Zauważyła kobietę o podobnych cechach do swojego nauczyciela, pewno też Mroczna Elfka. Ciekawe czy umie przywoływać demony. Chyba nie, nie miała takich szram na twarzy, a szkoda, może ona by była chętna. Dalej jej oczom ukazał się misiu.
- Mi... Mi... ś... - szepnęła cichutko tak że tylko Lucan mógł usłyszeć i osoby o bardzo sprawnym słuchu.
- Krzywdzą cię? - spytała już głośniej w języku zwierząt Andrewa.
- Ale... Ale... - próbowała coś wymyślić by go jednak przekonać na nauczanie o demonach. - Nie napieram, ja po po prostu chce... - nic sensownego jej na myśl nie przyszło, dlatego warto było powiedzieć cokolwiek.
- Żebym jeszcze wiedziała kto to Jeazuels - powiedziała pod nosem widocznie niezadowolona z tego, czemu skoro dzielił się z potrzebującymi to jej nie dał? Chętnie by przyjęła, przynajmniej była by świadoma jej wyglądu.
Po chwili usłyszała strasznie głośny trzask, dla niej był on jeszcze spotęgowany, nie spodziewała się takowego. Zatkała zdezorientowana uszy nie wiedząc co się dzieje. Widząc Lucana schodzącego na dół, pobiegła szybko za nim próbując dotrzymać mu kroku. Wcale nie zlękła się dziwnej istoty, wyglądała nawet miło. Dlatego właśnie chciała nauczyć się przywoływać. Ach te słodkie istoty z Pustki.
Gdy otworzył drzwi stała za nim. Domyślała się że ktoś tam stoi przed nim i przed nią. Przytuliła się do niego, obejmując ręce wokół jego jego brzucha. Wystawiła delikatnie głowę by coś zobaczyć. Może wyglądało by to słodziutko gdyby była malutką dziewczynką, ale niestety była trochę starsza. Nadal jednak była o wiele niższa od Elfa, więc to nadrabiało. Obserwowała bacznie sytuacje jednym okiem. Zauważyła kobietę o podobnych cechach do swojego nauczyciela, pewno też Mroczna Elfka. Ciekawe czy umie przywoływać demony. Chyba nie, nie miała takich szram na twarzy, a szkoda, może ona by była chętna. Dalej jej oczom ukazał się misiu.
- Mi... Mi... ś... - szepnęła cichutko tak że tylko Lucan mógł usłyszeć i osoby o bardzo sprawnym słuchu.
- Krzywdzą cię? - spytała już głośniej w języku zwierząt Andrewa.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości