Szepczący LasJak to jest stracić coś naprawdę cennego?

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Jak to jest stracić coś naprawdę cennego?

Post autor: Nessus »

        Podróż do Szepczącego Lasu trwała… jakiś czas, nawet patrząc na to, że Nessus poruszał się tempem galopującego konia, czasami nawet przechodząc do cwału, żeby wędrować jeszcze szybciej. W drodze z Mrocznych Dolin poruszał się najczęściej głównymi szlakami, które były wydeptane i bardziej równe niż mniejsze ścieżki, jedynie czasem mijały go zdziwione spojrzenia handlarzy lub podróżników. Jednak w końcu udało mu się dotrzeć na leśne obrzeża Szepczącego Lasu, gdzie drzewa i krzewy nie rosły tak blisko siebie, jak w głębi tej kniei. Niestety, zbliżał się też wieczór, a mimo wszystko podróż nocą przez taki las mogłaby nie być szczególnie bezpieczna, więc Nessus postanowił, że po prostu odpocznie i prześpi się, regenerując swe siły.
        Sen przyszedł szybko, sama noc także minęła spokojnie, chociaż centaur zdenerwował się od razu, gdy tylko obudził się i zauważył coś podejrzanego. Przy boku ciała nie czuł znajomego ciężaru broni – halabardy, która była dla niego czymś naprawdę ważnym, i to nie tylko dlatego, że jest jego orężem.

        Na początku myślał, że może miał ją w dłoniach i w trakcie snu odłożył na bok, co mógłby zrobić, gdyby ją po prostu wypuścił. Szybko stwierdził, że to nie to, bo przecież nigdzie nie widział leżącej na ziemi halabardy. Zdenerwował się, to prawda, jednak nie pozwolił panice na to, żeby go opanowała. Przymknął na chwilę oczy, uspokoił się i przypomniał sobie wczorajszy wieczór, a dokładniej te kilka chwil przed zaśnięciem, gdy wydawało mu się, że ktoś lub coś go obserwowało. Wtedy był zbyt zmęczony, żeby to sprawdzić i od razu zasnął – teraz żałował, że to zrobił, bo przecież mogło być tak, że obserwowała go osoba, która ukradła jego broń. Tak, teraz był pewien, że był to jakiś złodziej. Nie mógł być to jakiś pierwszy, lepszy złodziejaszek, bo ten nie dość, że może nie oceniłby dobrze wartości halabardy, uważając ją za raczej zwykłą broń, to możliwe, że nie udałoby mu się też podkraść tak blisko centaura, żeby ukraść mu oręż. Prawdopodobnie był to ktoś doświadczony w kradzieży i może nawet cała ta sytuacja była przypadkiem, po prostu obaj znaleźli się w tym samym miejscu i w tym samym czasie, a złodziej postanowił to wykorzystać na własną korzyść.
        Nessus rozejrzał się po małej polanie, na której odpoczywał, zaczął też po niej spacerować, szukając jakichś śladów tego, że nie dość, że był tu ktoś jeszcze oprócz niego, to może zostawił też po sobie jakiś trop, którym on mógłby teraz podążyć. Na początku wydawało mu się, że tak nie będzie, jednak przeczucie – na szczęście – go myliło, a on stwierdził to wtedy, gdy zobaczył połamane gałązki krzewu. Mógłby uznać, że może on sam je uszkodził, ale przecież przyszedł tu z innej strony. Te ślady, jeżeli dobrze je czytał, prowadziły w głąb Lasu, a nie ku wyjściu z niego. To było to! Chyba… Dla pewności pokręcił się jeszcze trochę po polance, znajdując też swoje ślady i właściwie żadnych innych. Tamte ślady były jedynym tropem, jaki miał, więc postanowił, że ruszy właśnie za nimi. Niekoniecznie liczył też na to, że od razu wpadnie na złodzieja, ale dzięki podążaniem za nim może dowiedzieć się, gdzie ten się udał i może z czasem w końcu natknie się na tego jegomościa. Zresztą, sama halabarda nie była też czymś lekkim, więc mogło być też tak, że spowalniała nieco osobę, która zdecydowała się ją ukraść.

        Oczywiście, teraz poruszał się wolniej. Chciał mieć pewność, że podąża w dobrym kierunku, dlatego też ciągle wypatrywał śladów, które podpowiedziałyby mu, czy złodziej szedł przed siebie, czy może gdzieś skręcił i zaczął kierować się w inną stronę. Jak na razie szło mu raczej dobrze, dość regularnie znajdował poszlaki i kierował się nimi, właściwie przechodząc od jednej do drugiej. Halabarda może rzeczywiście sprawiała złodziejowi jakieś trudności w transporcie, a ten mógł przez to zostawiać ślady, o których może nawet sam nie wiedział. Cóż, lepiej dla Nessusa… który to nadal odczuwał zdenerwowanie związane z utratą ważnej dla niego rzeczy, jednak wydawało mu się, że panował nad tym. W końcu będzie chciał dać upust tej złości, jeżeli ta nadal będzie narastać i nawet chciałby to zrobić, ale w odpowiednim momencie. Jaki będzie to moment? Na pewno można by było zaliczyć do tego ten, gdy w końcu spotka złodzieja. Wydawało mu się, że tamten raczej nie będzie wiedział, jak posługiwać się taką bronią, więc centaur nie brał pod uwagę tego, że mógłby zostać zraniony przez własne ostrze.
        W końcu natknął się na kogoś, chociaż nie była to osoba, którą uznałby za złodzieja halabardy. Z daleka postać ta wyglądała na kobietę. Nessus w pierwszym odruchu chciał trochę przyspieszyć i podbiec do niej, żeby od razu wypytać ją o to, czy ostatnio przebiegał tędy ktoś, kto niósł ze sobą halabardę i sprawiał jednocześnie wrażenie osoby, która niekoniecznie wie, jak odpowiednio ją trzymać i jak poruszać się z taką bronią. Szybko zrezygnował z tego, bo mogłaby uznać jeszcze, że chce ją zaatakować albo coś i może zaczęłaby uciekać. Nie chciał, żeby tak się stało, dlatego też zdecydował się na łagodniejsze podejście.
        Zaczął iść w jej stronę, a gdy tylko zauważyła go, przyjaźnie do niej pomachał. Szedł dalej, zbliżając się do dziewczyny. Liczył też na to, że mimo wszystko postanowi jednak zostać, może kierowana jakąś ciekawością.
         – Mogę o coś zapytać? - powiedział głośno, znajdując się jeszcze w odległości około piętnastu stóp od nieznajomej. Nadal nie chciał jej przestraszyć albo sprawić, że postanowiłaby odejść z innego powodu. Jednocześnie też chciał wyglądać na raczej przyjaźnie nastawionego, chociaż zdawał sobie też sprawę, że sam jego wygląd może nie sprawiać takiego wrażenia.
         – Nie wiem, jak długo tu przebywasz, ale… Czy nie przechodził tędy osobnik niosący ze sobą halabardę? - zapytał, nadal trochę się wahając.
         – Taki długi kij, na którego jednym końcu znajduje się ostrze podobne do topora, a na drugim kolec z metalu – dopowiedział, prosto tłumacząc to, jak wygląda taka broń. Nie wiedział przecież, czy dziewczyna wie, czym jest halabarda, czy nie, dlatego pomyślał, że może właśnie powinien dodać taki jej uproszczony wygląd. Na sam koniec pytające spojrzenie centaura spoczęło na nieznajomej, będącej jednocześnie pierwszą osobą, którą spotkał na terenie Szepczącego Lasu od momentu, w którym tu wczoraj wszedł.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Anielica była przygotowana przelecieć całą Alaranię, byleby znaleźć swojego mordercę. Cóż, przynajmniej mordercę w pewnym sensie. To przez niego Keira upadła.
        „Chyba”, dodawała w myślach. Ciężko jej było ułożyć fakty w logiczną całość, odkąd tylko straciła pamięć i cały proces przemiany z istoty niebiańskiej, do reszty oddanej Panu, w piekielną postać zatarł się całkowicie we wspomnieniach anielicy. A skoro Mirva wykazał, że zna prawdę, musiał brać w tym czynny udział. Ewentualnie mógł jej pomóc odkryć to, co tak naprawdę stało się z upadłą. W tej chwili jednak uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie podroczyć się z Keirą i uciekać najdalej jak to możliwe. Piekielna ścigała Mirvę aż do Szepczącego Lasu, po czym niestety zgubiła trop. Upadły anioł doskonale wiedział, jak wykorzystać drzewa na swoją korzyść i zgrabnie między nimi manewrował.
        Keira jeszcze długo latała po lesie, szukając jakiejkolwiek poszlaki, która doprowadziłaby ją do Mirvy. Nastał zmierzch, a wraz z nim zniechęcenie anielicy do dalszych poszukiwań. W końcu wylądowała na ziemi, schowała skrzydła i odetchnęła. Las w nocy roił się od wszelakich stworzeń, które zapewne nie pogardziłyby świeżym mięskiem.
        Lecz Keira także nie pogardzi.
        Anielica wzdrygnęła się. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nawet takie myśli skłaniały ją do dłuższych rozważań na temat swojej moralności.
        „Przecież nie jesteś mordercą”, mówiła sobie w myślach. „Tylko cię tak przedstawiają. To nic nie znaczy”.

        Większość nocy Keira spędziła, siedząc przy jednym z drzew i wpatrując się w przestrzeń. Przecież nie potrzebowała jedzenia, żeby żyć. Chociaż mogła. Ten dylemat zajął jej myśli przynajmniej do czasu, aż nie zasnęła.

        Nic jej się nie śniło, mimo że oczekiwała kolejnych prześwitów wspomnień. Zdarzało się od czasu do czasu, że Keira odzyskiwała fragmenty (bardzo niejasne zresztą) swojej przeszłości, które stęsknione przychodziły ją nękać we śnie. Bolesne czy nie, dla anielicy to dalej jej wspomnienia. Coś, co jest częścią niej, a wydawało się zniknąć na zawsze.
        Wówczas, kiedy upadła, spokojnie otwierała oczy po kolejnym nocnym rozczarowaniu, omal nie zauważyła, jak zbliża się do niej postać. Anielica wzdrygnęła się, co wybudziło ją momentalnie i pozwoliło przyjąć w razie czego obronną postawę. Skulona na ziemi tylko obserwowała postać centaura, który zaczął jej machać. Keira nie odpowiedziała nic na ten gest. Była zbyt ostrożna w stosunku do obcych.
        - Już to zrobiłeś - odparła sucho, nie spuszczając wzroku z przybysza. Wpatrywanie się w ludzi jak w obrazki z morderczym wyrazem twarzy na pewno nie jest dobrym pomysłem na udane przyjaźnie, aniołku. Dlaczego w ogóle podszedł do niej z takim… zaufaniem? Przecież Keira mogła okazać się potężną czarownicą i odciąć mu ten koński zad. Chociaż w sumie, gdyby tak było, już by nie mógł usiąść.
        - Od późnej nocy nie widziałam. Jak wyglądał? Wyglądała? Ewentualnie wyglądało. - Anielica wysiliła się na uśmiech, co z jej obecnym wyrazem twarzy wyglądało raczej jak brzydki grymas. - A postać? Bo halabardę znam. Duże, ostre, ciężkie. Trudno przegapić, jak ktoś z tym łazi po okolicy - powiedziała piekielna, chowając twarz w dłoniach, aby ocucić się całkowicie. „Prasmoku, spałam, siedząc. Wygoda godna upadłej”. Keira ponownie spojrzała na centaura, mając nadzieję, że przypadkiem nie podniósł na nią ręki. Na razie stał, najwidoczniej w oczekiwaniu na odpowiedzi lub jakąkolwiek pomoc.
        - A ty może widziałeś czarnowłosego anioła? - zapytała nagle, mrużąc oczy. - Ma takie loczki. Niezły psi syn, też trudno przegapić.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

        Kobieta nie wyglądała na zagubioną, przestraszoną w jakimś stopniu, czy na taką, która może zboczyła ze ścieżki i teraz próbuje znaleźć drogę powrotną. Stwierdził, że może też tu czegoś szuka, a jeśli nie, to może po prostu przemieszcza się w jakimś konkretnym celu. Ostatecznie, może zwyczajnie wybrała ten Las na miejsce, w którym odbędzie dłuższy spacer – albo coś jeszcze innego. W każdym razie, chyba wiedziała, co robi i, gdzie jest. I, co prawdopodobnie najważniejsze, nie przestraszyła się go na samym początku, gdy mógł wyglądać na groźniejszego i bardziej dzikiego niż po tym, jak już podszedł bliżej i mogła mu się lepiej przyjrzeć. Nie odpowiedziała też na jego przywitanie, jednak nie miał jej tego za złe – w końcu byli dla siebie nieznajomymi… ale nie strzeliła do niego z łuku, kuszy albo jakiegoś ofensywnego zaklęcia i nie zaatakowała też bronią białą, gdy podszedł bliżej, więc uznał, że chyba udało mu się jej pokazać – tym przywitaniem właśnie i brakiem podejrzanych czy niebezpiecznych gestów – że nie ma wobec niej złych zamiarów.
        A gdy się odezwała… głos w głowie podpowiedział mu, że dziewczyna może mieć cięty język i może lubić zaczepki słowne, a także inne, podobne do tego rzeczy. To też niekoniecznie mu przeszkadzało, o ile nie będzie używać tego wobec niego zbyt często – do czego zresztą może nawet nie dojdzie, jeżeli okaże się, że czeka go z nią wyłącznie krótka rozmowa. A, no i dziwnie się też na niego patrzyła. Nessus porównał to do tego, że wygląda, jakby chciała mu coś jednak zrobić, ale coś ją powstrzymuje i ostatecznie nie skacze w jego stronę z zamiarem pozbawienia go życia.
         – Nie jestem pewien, bo do kradzieży doszło nocą, gdy już udało mi się zasnąć – odpowiedział zgodnie z prawdą.
         – Jeśli nie widziałaś, to może słyszałaś coś podejrzanego? Jakieś kroki, które nie pasowałyby do zwierząt żyjących w tym lesie i które sugerowałyby, że ten ktoś ucieka lub niesie coś ciężkiego? - dopytywał. Jeżeli już miał możliwość, to wolał zapytać o wszystko, co przyszło mu do głowy i co jednocześnie mogłoby mu pomóc znaleźć złodzieja halabardy.

         – Czarnowłosego anioła? - powtórzył i przez chwilę zastanowił się nad odpowiedzią, w myślach przywołał nawet ostatnie dni i osoby, które zdarzało mu się mijać na szlaku. Raz mijał mężczyznę o czarnych włosach, ale był niemalże pewien tego, że były one długie i proste, a nie kręcone. Cóż, wyglądało na to, że nie widział osoby, której prawdopodobnie szuka nieznajoma.
         – Nie spotkałem na swojej drodze nikogo takiego – odpowiedział jej. Nie miał powodu do kłamstwa, więc wątpił w to, żeby go o nie podejrzewała, ale jeżeli byłoby inaczej… Cóż, raczej nie była to jego wina. Tym bardziej, że mówił spokojnym i opanowanym głosem, w którym trudno by było znaleźć oznaki kłamania, jeżeli takiego nie było.
         – Myślisz, że ten czarnowłosy anioł mógłby być zdolny do zabrania mojej broni z powodu, który byłby jasny jedynie dla niego? Dla mnie to zwyczajna kradzież i chęć wzbogacenia się przez sprzedaż mojej halabardy, ale może się mylę – odparł. Zawsze istniała możliwość, że „jego” złodziej i osoba poszukiwana przez dziewczynę, to tak naprawdę jedna i ta sama osoba. Z drugiej strony, mimo wszystko osobnik przez nią szukany, to anioł, a one chyba nie bawią się w złodziei, ale przecież nieznajoma nazwała go „niezłym psim synem”, więc może ktoś taki byłby do tego zdolny… Ech, Nessus sam już nie był pewien, co o tym myśleć.
         – Może ta propozycja wyda ci się dziwna, bo w końcu jesteśmy dwiema nieznanymi sobie istotami, jednak proponuję połączyć siły w poszukiwaniach – odezwał się, a nuta niepewności w jego głosie wskazywała na to, że może sam do końca nie jest pewien, czy rzeczywiście chce to zaproponować. Nie wiedział też, czy nieznajoma była osobą, której powinien proponować właśnie coś takiego, bo przecież zawsze mogło być tak, że nie zgodzi się na to i pójdzie w swoją stronę, a on wróci do poszukiwań złodzieja i także tropu, który najpierw go do niego doprowadzi.
         – Możemy pomóc sobie nawzajem, a ja dość dobrze znam te lasy. W końcu urodziłem się tutaj i spędziłem na tym terenie większą część mojego życia – dodał, chociaż raczej nie miał na celu przekonania ją tym do tego, żeby zgodziła się na współpracę. Decyzję co do tego chciał całkowicie pozostawić w jej rękach, więc jeżeli będzie chciała działać w pojedynkę, to zrozumie to i nie będzie namawiał jej na to, żeby zmieniła zdanie. Wtedy po prostu pożegna się i ruszy w swoją stronę – wróci do szukania tropów i podąży nimi, jeżeli będzie pewien, że są to te, które zostawił za sobą złodziej.
         – Mam na imię Nessus i wychował mnie Klan Złotookich Wojowników – przedstawił się, mimo że może okazać się, iż nie będą współpracować. Jeżeli miała zamiar spędzić tu więcej czasu, to może zdarzyć się, że natknie się na jakiegoś centaura, może wtedy znajomość jego klanu i imienia sprawi, że dziewczyna nie będzie miała kłopotów. Wyciągnął nawet dłoń w jej stronę, także w oczekiwaniu na jakąś odpowiedź z jej strony.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Keirze w teorii przeszkadzała długa cisza, jaka towarzyszyła początkowi tej rozmowy. Centaur taksował wzrokiem anielicę, jakby doszukiwał się w niej złodzieja z poprzedniej nocy, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła upadła. Czyżby mężczyzna myślał, że odczyta cokolwiek z postawy ciała lub samego wyglądu Piekielnej? „A może on czyta aury?”, pomyślała Keira. Cóż. Zawsze w takich sytuacjach mogła oszukiwać i zgrywać pokusę. Nikt nie powinien się dowiedzieć o jej hańbie. Odkąd straciła swój blask, nie chciała chwalić się nikomu swoimi skrzydłami. One powinny pozostać w cieniu tak długo, dopóki nie dowie się, dlaczego są czarne.
        A raz były czerwone…
        W końcu jednak nawet i Keira miała okazję zlustrować przybysza. Centaur zdawał się być przyjaźnie nastawiony do Piekielnej, co było dosyć rzadko spotykane wśród wcześniej napotkanych przez upadłą ludzi. Mimo to podchodził do anielicy spokojnie i ostrożnie, jakby obawiał się, że zaraz ją spłoszy jak wystraszoną sarenkę. Widocznie bardzo mu zależało na odnalezieniu swojej broni.
        - Jedyny ciężar, jaki słyszałam, to przeskakujące obok moich stóp mrówki. Policzyłam je z nudów - rzekła, wpatrując się w ziemię. Naprawdę je policzyła, ale niespodziewanie uderzyło ją to, że za bardzo zbywa nowego przybysza. „A przecież w sumie, może mi pomóc”. Keira uśmiechnęła się lekko na znak, że żartowała.
        - Nic nie słyszałam - dodała szybko, podnosząc się z ziemi. Mrówki zaczynały już ją denerwować swoją liczebnością. - Niekoniecznie anioł, ale czarnowłosy facet. Taki duży, niemiły, lubi uciekać. - Ten opis zdecydowanie nie nakreślał wyglądu poszukiwanego, ale Keira nie potrafiła go inaczej skojarzyć. Gdyby tylko mogła, przypomniałaby sobie, dlaczego w ogóle za nim leciała. W teorii nic dla niej nie znaczył, w praktyce jednak wiedział coś o jej morderczej przeszłości, o której anielica okrutnym zbiegiem wypadków zapomniała. Przeszłość zawsze nie pozwalała Keirze uciec, wówczas samej bawiąc się w kotka i myszkę oraz posyłając kogoś takiego jak Mirva. Zmory poprzedniego życia nie dadzą jej nigdy spocząć na laurach w tych poszukiwaniach odpowiedzi.
        - Nie sądzę, by walczył bronią. - A nawet jeśli już, anielica wyobrażała go sobie z ogromnym, płonącym mieczem. Jedyne anielskie, co w niej zostało, to stereotypowe myślenie o swojej rasie. - Ale w sumie wiem, gdzie w okolicy ktoś mógłby wykorzystać twoją halabardę i się wzbogacić - rzuciła.
        Nie liczyła na żadną wielką pomoc. Ale zawsze, kiedy była w towarzystwie, Mirva postanawiał w jakiś sposób ją upokorzyć i przypomnieć o swojej egzystencji. Zatem istniała spora szansa, że jeśli Keira przyczepi się na pewien czas do centaura, to anioł wyjdzie z ukrycia. Dlatego też Piekielna przystała na propozycję Naturianina, próbując się w żaden sposób nie zdemaskować. Uśmiechała się delikatnie, przyjaźnie.
        - Keira. Wychowana bez klanu, w nudnym życiu. Włóczęga. - Uścisnęła centaurowi rękę na znak przywitania. Teraz nie było już odwrotu. Musiała znowu odgrywać niewinną istotkę. Tak już zaczęła, tak pasuje skończyć. - Znam drogę, ale zaufam ci w tych terenach. W lesie łatwo się zgubić. Niedaleko powinno być obozowisko. Idziemy? - mówiąc to, nawet nie poczekała na odpowiedź mężczyzny, tylko ruszyła spokojnie przed siebie. Wiedziała, że i tak za nią pójdzie.

        Niedaleko od miejsca, w którym się spotkali, faktycznie widać było ognisko. Jednakże, kiedy Keira zaprowadziła już Nessusa w dane miejsce, obozowisko dawno było już opuszczone.
        - Szlag by to… - przeklęła pod nosem. - Zostawili dużo rzeczy. Jakby od czegoś uciekali…
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

        Przez twarz centaura przemknął uśmiech, który po krótkiej chwili zniknął, a wywołany był tym, co dziewczyna powiedziała o mrówkach. Chociaż później pomyślał, że może rzeczywiście liczyła te mrówki i nie był to żart z jej strony, może dlatego też twarz Nessusa znów stała się raczej neutralna i ciężko było tam znaleźć ten uśmieszek. Pomyślał też, że może być tak, iż na tej małej rozmowie się skończy i rozejdą się, kierując się w inne strony.
         – W takim razie jest spore prawdopodobieństwo, że szukamy dwóch różnych osób, ale… Zawsze możemy sobie pomóc – odparł, tak naprawdę raz jeszcze wspominając o propozycji połączenia sił, chociażby nawet na krótki czas. Pomoc zawsze może się przydać, tym bardziej, że nie był pewien, czy ma do czynienia z jednym złodziejem, czy może ich grupą. Może przy okazji natknęliby się też na osobę, której szuka Keira. Jeżeli nie, a halabarda znajdzie się pierwsza, to centaur już teraz wiedział, że był gotów na to, żeby jej jeszcze potowarzyszyć i wywiązać się z „obietnicy”, jeżeli ona także będzie tego chciała.
         – Możemy iść – odpowiedział, gdy mieli już za sobą wymianę imion i uprzejmości. Nie wiedział, że w pobliżu znajdowało się jakieś obozowisko, chociaż informacja ta sprawiła, że od razu pomyślał, że może ono stanowić część, którą zajmował ktoś, kto odpowiadał za kradzież jego broni. Keira wiedziała, gdzie znajdowało się to obozowisko, więc aktualnie prowadzenie pozostawił w jej rękach. Później, gdy już tam dotrą i będzie trzeba iść dalej, wtedy raczej zdadzą się właśnie na jego znajomość tych lasów.

        Po krótkim marszu rzeczywiście dotarli na niewielką polanę, na której środku znajdowało się wypalone ognisko. W płytkim otworze otoczonym kamieniami znajdował się jedynie popiół i kilka niedopalonych patyków. Widział też rzeczy, które zostawiły tu osoby, przebywające tu wcześniej, jednak najpierw podszedł do wypalonych szczątków, bo to one interesowały go teraz najbardziej. Pochylił się, uginając wszystkie końskie nogi, i dotknął popiołu, zgarniając trochę w dłoń i rozcierając go w niej.
         – Zimny. Nie czuć w nim nawet najmniejszego ciepła, więc musieli opuścić to miejsce jakiś czas temu – odezwał się po chwili. Właśnie to chciał sprawdzić i, szczerze mówiąc, także czegoś takiego się spodziewał. Dopiero teraz podszedł do rzeczy, które tu zostawili. Zawsze istniała możliwość, że tu po nie wrócą, chociaż to, że zostawili to wszystko porozrzucane, mogło wskazywać, że się spieszyli i chcieli ruszyć jak najszybciej, zabierając ze sobą tylko to, co było najbardziej potrzebne. Dlatego też na polanie znajdowały się jakieś koce, kilka noży o różnym przeznaczeniu, plecaki podróżne z zawartością i inne. Nie dało się tu nigdzie dostrzec natomiast innej, lepszej broni niż wspomniane wcześniej noże, nie było też śpiworów, części racji żywnościowych – zostało tylko suszone mięso, sucharki i inne produkty, które można było długo przechowywać – krzesiwa i hubki, a także innych potrzebnych i niewielkich narzędzi. Nigdzie nie było też mieszków ze złotem czy innych kosztowności lub wartościowych rzeczy.
         – Może planują wrócić po te rzeczy, jednak myślę, że nie będzie warto siedzieć tu i czekać, aż to zrobią – powiedział do towarzyszki. Raczej oboje domyślili się już, że jeśli to oni ukradli broń Nessusa, to wrócą tu już po tym, jak sprzedadzą albo ukryją ją gdzieś. Na pewno musieli znać jej wartość i wiedzieć, że w odpowiednich miejscach mogą dostać za nią sporo ruenów.
        Po tym centaur zaczął rozglądać się po polanie, podchodził też do zarośli, które oddzielały ją od bujniejszego lasu. Szukał jakichś śladów, złamanych gałązek lub wydeptanej trawy, które mogłyby wskazać mu, w którą stronę udali się potencjalni złodzieje. Oczywiście, mogłoby okazać się, że ludzie ci nie są tymi, za których bierze ich Nessus, jednak według niego byłoby to zbyt duży zbieg okoliczności. Jeżeli byliby to zwyczajni podróżnicy, to nie opuszczaliby obozowiska w pośpiechu, chyba że zostaliby zaatakowani przez kogoś albo przez coś – ale to z kolei Nessus usłyszałby, bo przecież obozowisko nie znajdowało się tak daleko od miejsca, w którym on sam nocował. Dlatego też wydawało mu się, że mogli tu obozować jacyś złodzieje właśnie i jeden z nich musiał dojrzeć jego i broń, którą ze sobą nosił, powiedział o tym reszcie swojej grupy i postanowili go okraść.
         – Znalazłaś coś? - zapytał w końcu, odrywając się na chwilę od tego, co sam robił. Trochę głupio się przez to czuł, ale musiał przyznać, że tak bardzo zajął się szukaniem śladów, że na chwilę zapomniał o tym, że nie jest tu sam.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Keira taksowała spojrzeniem centaura, kiedy wstała z ziemi. Był od niej znacznie wyższy, z czym spotykała się nieczęsto. Nieczęsto też widywała tę rasę, ale to już przemilczmy. Jeśli dobrze przypominała sobie wcześniejsze przygody, nigdy jeszcze nie trafiła na przedstawiciela rasy naturiańskiej. A już na pewno nie półkonia. Przez chwilę na twarzy Keiry pojawił się wyraz fascynacji, jednak zniknął w przeciągu sekundy. Uśmiechnęła się cynicznie (choć nawet nie zdawała sobie z tego sprawy) i odparła:
        - Umowa stoi. Twoja broń, mój aniołek.

        Po jakże krótkim spacerze bohaterowie szybko natrafili na opuszczony obóz. Keira widziała go kątem oka już po drodze, kiedy to była zajęta łapaniem skrzydlatego przyjaciela. Myślała wcześniej, czy przypadkiem jej się nie przywidziało, ale widocznie miała rację. W obozie nie było żywej duszy, na co Keira rozluźniła mięśnie, uspokajając się odrobinę. Nie miała ochoty na żadną konfrontację, zwłaszcza, że wolała nie ujawniać się ze swoją tożsamością centaurowi bardziej niż to konieczne. Gdyby zostali zaatakowani, musiałaby się bronić. A to oznacza, że powinna użyć magii. Ewentualnie mogła też rozwinąć skrzydła (co było równoznaczne ze zdjęciem maskujących ich bransoletek, których Keira nie chciała tracić za nic) i uciec hen, w siną dal, machając na pożegnanie wszystkim wrogom. Anielica westchnęła. Mogła snuć wszelkie domysły, co by zrobiła w takiej i takiej sytuacji, lecz wiedziała doskonale, że nie odważyłaby się na żadną z nich. Ani na tak szybkie ujawnienie swojej tożsamości, ani na ucieczkę i pozostawienie kompana, który nie uciekł od niej po pierwszym grymasie na jej twarzy.
        Kiedy centaur zajął się sprawdzaniem ogniska i przeszukiwaniem obozu, Keira również nie stała bezczynnie. Jedynie odmruknęła na jego wcześniejsze słowa, po czym zajęła się jednym z plecaków, pozostawionych przez obozowiczów. Wątpliwe, żeby halabarda Naturianina zmieściła się do tak małego bagażu, jednak zawsze warto przy okazji sprawdzić, czy w okolicy ktoś nie pochował czarnych piór. Jak cudownie było sobie wyobrazić oskubanego Mirvę, który już nie może jej uciec…
        Odkładając fantazje na bok, otworzyła pierwszy plecak. Oczy momentalnie jej zabłysły, kiedy ujrzała owiniętą w szmatki błyskotkę. Materiał delikatnie odsłaniał całą zawartość, stąd rzecz przykuła uwagę upadłej. Keira z lekkim uśmiechem chwyciła pakunek i odwinęła go. Jej oczom ukazał się mały, błyszczący grzebyk. Nie był co prawda ze złota lub srebra, ale dla anielicy liczyło się tylko jedno - świeci! Przyglądała się błyskotce przez dłuższą chwilę. Grzebyk był metalowy, jednak nie taki prosty, jak mogłoby się wydawać. Miał trzy drobne białe klejnoty, które pięknie odbijały światło słoneczne. A skoro właściciele go porzucili, Keira uznała, że może sobie go zatrzymać.
        Anielica spojrzała na moment na Nessusa, który nadal był zajęty poszukiwaniem poszlak w obozie. Przekrzywiła głowę na bok. Ponownie naszły ją różne scenariusze. Co by było, gdyby zareagowała na niego agresywnie przy ich pierwszym spotkaniu? Czy w ogóle miałaby z nim jakieś szanse? Mężczyzna przerastał ją znacząco, do czego Keira nie była przyzwyczajona. Zazwyczaj to ona w towarzystwie była ta wysoka lub chociaż na równi. Teraz miała natomiast do czynienia z kimś wyższym. „Ciekawe, czy byłby niższy, jakby był człowiekiem…”, pomyślała. Zaczęła też szacować swoje potencjalne szanse i wszystko sprowadzało się do prostego pytania.
        Jak powalić konia?
        Czy wygięłaby mu kręgosłup, jakby padł na plecy? Keira aż uśmiechnęła się, wyobrażając to sobie. Nie mogła powstrzymać nagłego ataku wszelkich czarnych scenariuszy, taka była już jej natura. Doszła jednak do wniosku, że z jej posturą nie ma szans z umięśnionym centaurem. Spuściła wzrok i wróciła do przegrzebywania plecaka.
        - I nie schowaliby tego wszystkiego? Prasmok wie, kto mógłby ich okraść - odparła z nieco opóźnioną reakcją, przypominając o swojej obecności towarzyszowi i obracając lśniący grzebyk w dłoni. Keira nigdy nie mogła się oprzeć ładnie wyglądającym rzeczom. Nie wspominając już o tym, że błyszczały.
        Kiedy Nessus zadał jej pytanie, czy cokolwiek znalazła, momentalnie schowała grzebyk za plecy i wyprostowała się. Odparła krótko i niewinnie „nie”, uśmiechając się najgłupiej jak potrafiła.
        - A tym bardziej nie znalazłam czegoś, co mogłoby być dla nas interesujące. - „[/i]Tylko dla mnie[/i]”, dodała w myślach. Fakt, że cofnęła rękę za plecy, aby ukryć błyskotkę, okazał się dla niej szczęśliwym przypadkiem i uchronił od brutalnego zdarzenia. Mianowicie, miejsce, gdzie jeszcze parę sekund wcześniej znajdowała się dłoń piekielnej, przeszyła strzała. Keira momentalnie zesztywniała. Podniosła się z ziemi, odrzucając plecak (grzebyka chroniła bardziej niż siebie) i podbiegła do centaura. Rozejrzała się po miejscu.
        - Ej. Oni nie opuścili obozu - powiedziała, kiedy z krzykiem z krzaków wybiegli dziwnie ubrani ludzie. - Ciągle tu byli. - Jeden z wojowników machnął ręką na pozostałych, którzy w szybkim tempie wyskakiwali z kryjówek. „Jak mrówki”, przeszło przez myśl czarnowłosej. Momentalnie Keira z Nessusem zostali otoczeni. Całe to dziwne plemię było niższe nawet od Keiry. Mimo to ani ona, ani Naturianin nie mieli z nimi raczej szans. Mężczyzna nie miał broni, piekielna miejsca, aby rozwinąć skrzydła. Dowodzący (który ciągle machał rękami na pozostałych) krzyczał coś w nieznanym anielicy języku. Zdawało się, że chciał odzyskać błyskotkę albo zniewolić złodziei. Ewentualnie zjeść ich na kolację. Kto wie, o czym on bredził, upadła mogła tylko snuć domysły. A skoro o nich mowa...
        - Słuchaj, Nessus - szepnęła. - Mam pytanie. Zwalił cię ktoś kiedyś? Z nóg, rzecz jasna - zapytała, nie spuszczając oczu z przywódcy. Chwilę później ten znowu coś krzyknął i obozowicze wyciągnęli dzidy, kierując ich czubki na anielicę i centaura. - Nie było pytania - rzuciła szybko, podnosząc ręce w akcie posłuszeństwa. „Poddaję się”. Miała tylko nadzieję, że obozowicze nie lubią jeść mięsa.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

        Opuszczone obozowisko przeszukiwali oboje, chociaż wydawać by się mogło, że towarzyszyły im nie do końca te same cele. Nessus skupił się na szukaniu jakichś wskazówek co do tego, co tu się stało i czy mógł przebywać tu ktoś, kto zabrał jego broń. Chciał odzyskać halabardę. Musiał wejść ponownie w jej posiadanie. Bez tej broni nie mógłby nawet pokazać się w swojej wiosce – zbyt wielu bliskich mu centaurów mógłby zawieść tym, że ją stracił.
         – Może są bliżej, niż może nam się wydawać – odparł. Był to kolejny scenariusz, który tym razem mógłby okazać się dla nich dość niebezpieczny, bo przecież mogliby zostać wzięci za parę złodziei, która zobaczyła rzeczy niepilnowane przez nikogo i postanowiła w nich pogrzebać, żeby znaleźć coś ciekawego i wartościowego. Widział, jak Keira chowa coś za swoimi plecami, gdy odwrócił się i zapytał, czy coś znalazła. Podejrzewał, że to, co przed nim ukrywa, może nie mieć związku z tym, czego i kogo śladów tu szukają, więc nawet nie zamierzał drążyć tematu. Kolejne słowa dziewczyny tylko upewniły go w tym, że nie ma po co wspominać o tym, co tam chowa za plecami.
        Jego uwagę i tak szybko przykuła strzała, która wbiła się w ziemię nieopodal jego nowej towarzyszki. Od razu zaczął się rozglądać, jednak na próżno było szukać miejsca, z którego wyleciał pocisk.
         – Wcześniej coś o tym wspominałem, ale nie sądziłem, że będę miał rację… - odparł cicho, tak, żeby tylko Keira go usłyszała. W końcu i tak aktualnie stała blisko niego i razem obserwowali to, jak z każdej strony z zarośli wychodzą dziwnie ubrani ludzie. Byli dość niscy, a przynajmniej tak mu się wydawało, i niekoniecznie wyglądali na ludzi żyjących w dziczy… Chociaż to, że byli ubrani w materiałowe ubrania, które można było kupić nawet w mniejszych wioskach, niekoniecznie mogło od razu oznaczać, że są oni grupą złodziei, którzy wędrują po Alarani, kradną i sprzedają to, co ukradli. Z drugiej strony mogło być właśnie tak, a oni przez przypadek trafili do ich obozowiska, z czego wyglądało na to, że tamci nie są zadowoleni. Jeden z nich zaczął coś krzyczeć w języku, którego Nessus nie rozumiał – możliwe, że osobnik ten był ich dowódcą, bo pozostali zaczęli przemieszczać się i zmieniać miejsca w czasie, gdy tamten nadal coś krzyczał i czasem wskazywał coś gestami. Ostatecznie otoczyli ich, kierując ostrza włóczni w stronę centaura i dziewczyny.
         – Tak… i nie do końca było to przyjemne przeżycie – odpowiedział jej, chociaż nie spoglądał na nią. Wzrokiem mierzył tych, którzy stali przed nim. Nie chciał się poddawać, nie miał zamiaru tego zrobić. Nie tak dalekie wydarzenia przypomniały mu o sobie, a w jego głowie pojawiły się obrazy z niedalekiej przeszłości – wtedy w krótkich odstępach czasu dwa razy stał się czyimś więźniem i nie miał zamiaru dopuścić do tego, żeby to się powtórzyło. Widział, jak Keira podnosi ręce w górę i poddaje się, ale on nie miał zamiaru tego zrobić.

        „Szał… Wydobądź go… Pozwól mu się opanować… On wtedy pomoże tobie…” – Naturianin usłyszał w głowie szepty. Nie zdarzało się to często, gdy myślał o tym, żeby wpaść w Szał i dzięki temu zwiększyć swoje szanse na wygraną. Były to prawdopodobnie głosy jego przodków, których dusze znajdowały się w mocy, którą odziedziczył i które przechodziła z jednego wojownika na drugiego.
        Nessus zaczął nagle ciężko oddychać, robił głośne, głębokie wdechy i także głośno wypuszczał powietrze z płuc. Trwało to krótką chwilę, w trakcie której przymknął też oczy, a gdy je otworzył… Świeciły się na pomarańczowo.
         – Ja się nie poddaję – powiedział do towarzyszki, tym razem spojrzał na nią, prosto w jej oczy. Musiała wiedzieć, że mówi prawdę i rzeczywiście zamierza walczyć, może chciał też zachęcić ją do tego, żeby spróbowała go w tym wesprzeć. W tym czasie także skorzystał ze swojej magii i otoczył się zbroją magiczną, która co prawda zostanie zniszczona po kilku celnych trafieniach, jednak dzięki temu on będzie mógł walczyć dłużej, bo te trafienia, które dosięgną magicznej osłony, dotarłyby do jego ciała, gdyby tej tam nie było.
        Z okrzykiem na ustach ruszył w stronę pierwszego przeciwnika, którego właściwie stratował i zabił samą szarżą. Spowolniło go to, jednak nie zatrzymało. Opancerzoną pięścią uderzył kolejnego w bok głowy, a ten wywrócił się i już nie wstał – w tym samym czasie dwie strzały odbiły się od niewidzialnej zbroi tuż przy jego ciele.
         – Zajmij się… tymi łucznikami – powiedział głośno, co oczywiście było skierowane do Keiry. Wiedział, że uwaga zdecydowanej większości „dzikusów” była skupiona właśnie na nim, więc dziewczyna nie powinna mieć problemu z udaniem się w zarośla, w których mogą kryć się łucznicy. Nie wydawało mu się, żeby była bezbronna, więc powinna móc mu trochę pomóc i przynajmniej pozbyć się tych przeciwników, którzy nie walczą bronią białą.
        Zatrzymał jedną z włóczni dłonią, złapał ją tuż za ostrzem i wyrwał z rąk atakującego go przeciwnika, później powalił go i zniszczył czaszkę mocnym uderzeniem kopyta. Odwrócił się i od razu wykonał kilka gestów, które posłały przed niego uderzenie mocy magicznej. Gdy tylko trafiło ono na przeciwników, ci zostali wyrzuceni kilka kroków w tył i wylądowali na ziemi. Centaur ruszył na nich i zaczął ich dobijać, gdy tylko próbowali wstać. Pierwszego i drugiego przyszpilił do ziemi – przebijał ich włócznią, zanim zdążyli wstać. Trzeciemu i czwartemu udało się to, jednak ten stojący bliżej niego dostał pięścią w głowę i później nadział się na ostrze włóczni, którą Naturianin nadal miał w dłoniach. Czwarty zaatakował i nawet przebił się przez magiczną tarczę, jednak ostrze jego broni zsunęło się po pancerzu Nessusa, który przyciągnął do siebie włócznika, złapał jego włócznię i wbił mu w klatkę piersiową tę część, która została w jego dłoni. Tymczasem ich dowódca zaczął coś wykrzykiwać, jednocześnie próbując przekrzyczeć swoich ludzi, do których zaczęło docierać to, co się dzieje i nie atakowali już tak chętnie, jak wcześniej. Wyraźnie bali się centaura w szale, któremu świeciły się oczy, a grymas na jego twarzy przynosił na myśl tylko gniew i podążającą za nim śmierć. Gdy dotarły do nich słowa krzyczącego mężczyzny, zaczęli wycofywać się w stronę zarośli, z których wyszli – przynajmniej ci, którzy jeszcze żyli. Nessus nie zamierzał im na to pozwolić, dlatego zaszarżował ponownie – kierował się w stronę najbliższego przeciwnika, włócznię już dawno przygotował do tego, żeby wbiła się w ciało wroga, gdy tylko centaur do niego dobiegnie. I właśnie to się stało, chociaż tamtemu naprawdę niewiele brakowało, żeby dotrzeć do zarośli. Wyszarpał włócznię z ciała pokonanego i odwrócił się w stronę Dowódcy, który także uciekał. Chwycił włócznię w połowie drzewca i zamachnął się – broń drzewcowa zaczęła lecieć ostrzem do przodu, które kierowało się w stronę wrogiego przywódcy. Wydawać by się mogło, że dosięgnie go, jednak tuż przed tym, jeden z jego ludzi skoczył i przyjął cios na siebie. Umarł, ale tym samym jego dowódca zachował życie i mógł uciec.

        Szał minął, a Nessus – nie przejmując się w ogóle tym, że wokół niego znajdują się ciała pokonanych – padł na ziemię w miejscu, w którym stał. Końskie nogi ugięły się i dotknęły trawy, a głowa centaura zwisała w dół. On sam ciężko oddychał, chociaż tym razem było to wywołane zmęczeniem organizmu, które zawsze dosięga go po tych kilku chwilach w Szale.
         – Uciekali w strachu… Na pewno zostawili przez to jakieś ślady… - odezwał się zmęczonym głosem.
         – Wytropimy ich… Tylko najpierw chwilę odpocznę – dopowiedział. Nie stracił przytomności. Przymknął na chwilę oczy, jednak nadal był świadom tego, co działo się z nim i wokół niego. Dopiero teraz zauważył też strzałę wbitą w jego ramię, a także płytką ranę na lewym boku. Zaczął zajmować się swoimi ranami, jednak przez stan, w jakim się teraz znajdował, robił to naprawdę wolno.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        „Proszę, już rozumie kobiety”, pomyślała Keira, dumna ze swojego małego skarbu, który dość nieumiejętnie chowała za plecami. Pierwsza zasada obcowania z anielicą - nie dopytuj. Dopóki nie zrobiła nikomu krzywdy, Keira uznała, że drobna pamiątka z podróży nie zaszkodzi. Jeszcze taka błyszcząca!
        - W takim razie dobrze będzie, jeśli się pospieszymy - powiedziała szybko, chowając grzebyk. Kobieta była zadowolona tak długo, dopóki jedna ostrzegawcza strzała nie przecięła powietrza niedaleko jej dłoni. Keira zesztywniała, wstała, po czym zbliżyła się do Nessusa w nadziei, że razem zdołają jakoś się obronić. Piekielna nie należała do wielkich wojowników. Cały jej plan przetrwania podczas ewentualnych potyczek opierał się na trzech prostych krokach: zaskocz, zwiąż, zwiewaj. Tajemniczy wojownicy zniszczyli jej szansę na wierność zasadzie „trzech Z”, zatem upadła musiała nieźle kombinować, żeby wyjść z tego cało.
        - A widzisz - odpowiedziała Nessusowi. - I dlatego to kobiety powinny mieć zawsze rację. - Keira miała cięty język nawet w sytuacjach zagrażających jej życiu. Miała nadzieję, że dzięki temu odwróci swoją uwagę od niebezpieczeństwa i to pozwoli jej racjonalnie myśleć. Wojownicy nie prezentowali się tak jak ludzie, których dotychczas spotykała. Teraz nie potrafiła odczytać gestów dowódcy, a co dopiero języka, jakiego używał do przekazywania rozkazów swoim żołnierzom. Rycerzom. Czymkolwiek byli dla niego ci ludzie, jakkolwiek ich nazywał, dla Keiry byli zwyczajnie dzikusami, którzy biegają pół nago po krzakach.
        - Ach, dziękuję - prychnęła anielica, uśmiechając się szeroko. - Z tą odpowiedzią stwierdzam, że mogę już umierać. - „Ale nie chcę”, chciała dodać. Trzymała się swojego życia tak kurczowo jak to było możliwe, mimo że po swoich wcześniejszych przygodach powinna dawno gryźć piach. Postanowiła jednak, że nie umrze, dopóki nie odnajdzie Mirvy i ten nie odpowie jej na wszystkie pytania.
        Centaur pomógł dotrzymać jej postanowienia. Na samym początku Keira wzięła jego przyspieszony oddech za zdenerwowanie, ale szybko przekonała się, że to nie to. Zesztywniała, gdy świecące oczy Nessusa napotkały jej wzrok. Uśmiech momentalnie zniknął jej z twarzy. Kiedy piekielna zrozumiała, że przychodzi również i jej stawić czoło dzikusom, krew zagotowała się w jej żyłach, podnosząc poziom zdenerwowania. Naturianin pobiegł walczyć z tymi ludźmi, a ona jeszcze przez dłuższą chwilę stała całkiem skołowana w miejscu.
        W takich chwilach odzywała się ta zła strona Keiry - piekielna, którą gardziła nawet ona sama. Taka sytuacja była dla niej szansą do ucieczki. Problem polegał na tym, że musiałaby zostawić Nessusa na pewną zgubę, a to kłóciło się z jej anielską stroną. Niespodziewanie skrajne uczucia toczyły walkę w umyśle Keiry. Walka oznaczała ujawnienie się, przynajmniej po części. Sporo ryzykowała, ale również sporo straci, jak ostatecznie nie pomoże centaurowi.
        Kobieta w końcu zacisnęła pięści, zwęziła usta i wypaliła: „A niech was diabli chędożą!”, aby dać upust swojej frustracji całą tą sytuacją. Chętnie zatem przystąpiła do następnego kroku odstresowania, a mianowicie - wyżywanie się na dzikusach. Keira nie rozwinęła skrzydeł, bowiem jakoś musiała utrzymać swoją rasę w tajemnicy, za to postanowiła zgotować oponentom iście bolesną śmierć.
        Posłuchała Naturianina i pobiegła bliżej krzaków. Zrzuciła płaszcz, po czym zamachnęła się rękoma i niespodziewanie zmiotła magią wody wszystkie liście. Odsłoniła tym samym dwóch dzikusów, mierzących do niej z łuków. Anielica nie czekała, żeby przyjąć na siebie strzały - momentalnie za sprawą jednego gestu wypełniła płuca wrogów wodą, zsyłając na nich powolną śmierć. Kiedy pierwsza dwójka leżała już pod jej nogami, Keira obiegła obóz dookoła, zabijając kolejnych łuczników na wszelakie sposoby - innych topiła jak pozostałych, kolejnym miażdżyła żebra nagłym i silnym przypływem, a reszcie odcinała głowy odpowiednio ułożonym, cienkim strumieniem wody. Ostatecznie również nie wychodziła z tego cało. Dzikusy nie znali magii, nie wiedzieli zatem, co się z nimi dzieje. W tym piekielna miała przewagę.
        Niespodziewanie jeden z wojowników potrącił ją ramieniem podczas ucieczki. Keira obejrzała się na centaura, a dopiero potem spostrzegła, że większość obozowiczów ucieka. Wśród nich wyłapała przywódcę. Anielica nie myślała za długo. Puściła się biegiem w stronę dowódcy, starając się przy tym jak najmniej zwracać na siebie uwagę - dlatego też pozostawała w krzakach. Kiedy dotarła z prawej do mężczyzny, przyspieszyła, podskoczyła, odbijając się od ziemi, po czym złapała wojownika i siłą rozpędu poleciała z nim dalej. Na domiar złego coś dodało smaczku całej sytuacji, a mianowicie - lecąca do dowódcy włócznia. Czarnowłosa uwięziła oponenta w mocnym uścisku, obejmując go nogami i jedną ręką, drugą zakryła mu usta. W duchu również dziękowała głupiemu wojownikowi, który rzucił się na ratunek swemu przywódcy i własnym ciałem osłonił go przed katastrofą. Inaczej włócznia przebiłaby również i Keirę.
        Anielica nie mogła powstrzymać emocji, ale także nie mogła pozwolić, aby wojownicy spróbowali ją dorwać i uwolnić dowodzącego. Dlatego też, skryta nieopodal z nim wśród drzew, zaczęła szeptać mu do ucha wszelkie koszmarne scenariusze, wysyłając tym samym impuls magii emocji i wmawiając mężczyźnie paniczny lęk przed otwieraniem ust. Miała nadzieję, że na chwilę obecną to wystarczy. Nie poluzowała uścisku, mimo że przywódca - przerażony swoim stanem psychicznym i obrazami, które przesyłała mu Keira - przestał wierzgać. Dopiero teraz anielica pozwoliła sobie na lekki upust emocji związany ze strachem przed wcześniej nadlatującą włócznią, która mogła trafić też ją.
        - A niech cię kopyta zaswędzą - rzekła, wzdychając z ulgą. Po chwili dręczenia przywódcy, Keira w końcu zesłała na niego sen - nie, to już nie była magia. Po prostu walnęła go kamieniem w łeb.

        - Popatrz, kogo mam! - Keira z dumą wymalowaną na twarzy wyczołgała się z krzaków, taszcząc za sobą dowódcę dzikusów. Nie wiedziała, czy na coś się przyda, aczkolwiek można spróbować go przepytać. O ile umiał mówić nie tylko po ichniemu.
        Anielica kątem oka obserwowała stan centaura. Westchnęła, po czym zostawiła nieprzytomnego dzikusa nieopodal i podeszła do Naturianina. Nie skomentowała jego ran, tylko od razu uklękła obok i zajęła się leczeniem. Nie miała już nic do stracenia, kiedy pokazała, że potrafi czarować. Keira nie należała do wielkich wojowników, zatem jedyną opcją samoobrony było praktykowanie magii. Kiedy skończyła z płytką raną przy lewym boku, wstała i podeszła do ramienia centaura.
        - To zaboli. Jak cholera. - Nawet sekunda nie minęła, kiedy anielica z impetem wyrwała strzałę Nessusowi, a następnie szybko przyłożyła dłoń do rany i zasklepiła ją. Kiedy powstrzymała krwawienie, zostawiła bardzo małe zadrapanie i obmyła je wodą.
        - Nie wiem, czy strzały nie były zatrute. Lepiej nie sprawdzać tego i nie więzić ci trucizny w organizmie.
        Dlatego też sama zignorowała swoje płytkie rany.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

        Spojrzał na Keirę, tym razem jego oczy były już normalne i widać też było w nich zmęczenie tym, co robił przed chwilą. Jeśli ktoś nie wiedział o jego specjalnej zdolności, to mógłby pomyśleć, że dziwne było to, iż taka dość krótka walka zmęczyła go tak bardzo, w końcu przecież wyglądał na kogoś, dla kogo takie sytuacje raczej nie były pierwszyzną i dlatego też jego ciało powinno być przyzwyczajone do trudów walk. Później spojrzał na osobę, którą przytaszczyła ze sobą anielica.
         – Nie wiem, czy będziesz się tak cieszyła, gdy jego ludzie postanowią go odbić – powiedział do niej. Wcześniej oboje mogli zobaczyć, jak bardzo lojalni wobec niego są ci, którym przewodzi. W końcu jeden z nich rzucił się przed włócznię i zginął tylko po to, żeby los ten nie spotkał przywódcy. Nessus był niemalże pewien, że to się stanie – prędzej czy później, ale się stanie. Może wtedy, gdy ci pozostali przy życiu oprzytomnieją i przestaną uciekać. W tamtym momencie mogą zorientować się, że nie ma z nimi najważniejszego dla nich człowieka, czyli przywódcy właśnie.
         – Nie wiemy też, czy w ogóle nas zrozumie, jeśli spróbujemy go o coś zapytać – dopowiedział. W końcu wcześniej odzywał się już w języku, którego żadne z nich nie rozumiało, więc możliwe było, że w ogóle się nie dogadają.
         – Poradzę sobie ze swoimi ranami, nie musisz mi pomagać – odparł, ale ona już i tak chwyciła strzałę i wyrwała ją z miejsca, w które się wbiła. Zacisnął zęby, a nagły skurcz sprawił, że zadrżała mu powieka nad lewym okiem. Nie był to pierwszy raz, gdy został postrzelony i albo sam musiał sobie wyciągać strzałę, albo ktoś robił to za niego, gdy akurat trafiła w miejsce, z którego sam nie mógł jej wyciągnąć. Tym razem rzeczywiście poradziłby sobie sam.
         – Wydaje mi się, że nie były… Myślę, że gdyby były zatrute, to trucizna zaczęłaby już działać – odezwał się, a po chwili wyciągnął ze swojej torby opatrunek, którego kawałek przyłożył do niewielkiej rany na lewym boku. Nie była ona poważna i szybko powinna zacząć się zamykać, jednak ograniczanie krwawienia z niej nie było czymś złym.
         – Powinnaś zająć się swoimi ranami – zaproponował, gdy ponownie spojrzał na towarzyszkę i dostrzegł, że ona również została ranna w trakcie tego starcia.

        Minęła chwila, a nawet kilka i to dłuższych. W tym czasie Nessus trochę wydobrzał i pierwszym, co zrobił po wstaniu, było wyciągnięcie liny z torby podróżnej i związanie nadal nieprzytomnego mężczyzny, żeby nie próbował od razu uciekać, jak się zbudzi. Na to musieli poczekać jeszcze kilka chwil, i to po nich tamten zaczął otwierać oczy i ruszać się, a później szarpać, gdy tylko zrozumiał, że jest związany i przez to unieruchomiony.
         – Rozumiesz to, co do ciebie mówimy? - zapytał i spojrzał na związanego przywódcę. Ten odwzajemnił spojrzenie, ponownie spróbował się uwolnić, później westchnął i w końcu kiwnął głową. Centaur podniósł jedną brew w wyrazie nieukrywanego zaskoczenia – nie spodziewał się, że jednak będzie rozumiał wspólny. Wcześniej planował, że na początku spróbuje odezwać się do niego w języku zwierząt (chociaż to mogłoby wydawać się trochę głupie), a także w elfim i dopiero na końcu spróbować we wspólnym.
         – A odpowiesz we wspólnym, jeśli o coś zapytam? - zadał mu kolejne pytanie, jednak tym razem odpowiedź była przecząca. Wychodziło na to, że w jakiś sposób mógł znać i rozpoznawać słowa, które ktoś wypowiada we wspólnym, ale nie może w tym języku udzielać odpowiedzi i ogólnie mówić… Albo po prostu nie chce tego robić i nie będzie współpracował. To były dwie najbardziej prawdopodobne możliwości i wydawało mu się, że ta druga jest tą, która jest też prawdziwa.
Chwilę później po prostu wstał i podszedł do Keiry, jeśli ta nie poszła za nim i nie stała teraz w pobliżu ich… cóż, więźnia.
         – Myślę, że rozumie wspólny i mógłby nim nawet mówić, ale zaprzecza temu, bo nie chce nam niczego zdradzić – powiedział do niej szeptem, tak, żeby tylko ona go słyszała.
         – Możemy spróbować… bardziej brutalnego podejścia, chociaż ja zaprzestałbym na tym, żeby po prostu rozkazać mu, żeby zaprowadził nas do ich kryjówki – dodał później. Jeśli cały czas zagrażaliby życiu temu mężczyźnie i robiliby to też na oczach jego ludzi, to ci może nie zaatakowaliby ich. Poza tym, na pewno mieliby też w głowie wizję centaura ze świecącymi oczami, który walczył z nimi i skutecznie zabijał ich, w dodatku bronią, którą zabrał jednemu z nich, a później prawie zabił nią tego, którego teraz trzymają jako więźnia albo zakładnika. Później spojrzał na nią pytająco, w końcu tymczasowo stanowili dwuosobową drużynę, więc powinni wspólnie podejmować decyzje.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Keira prychnęła. Można by powiedzieć, że prawie się zaśmiała. Wypominanie jakichkolwiek jej błędów godziło w dumę anielicy.
        - Oczywiście, że będę się cieszyć. - Upuściła ciało dzikusa, aby stanąć prosto i ukazać swoją pewność. - Jest moim małym zakładnikiem. Nie zaatakują, póki on oddycha - dodała, uśmiechając się cynicznie pod nosem. Adrenalina ciągle kierowała większością jej myśli. Walczyła! Na dodatek wygrała! Zignorowała na chwilę ogromny udział Nessusa (bez którego zapewne już dawno odleciałaby i zostawiła dzikusów w spokoju), dumna z samej siebie. Złapanie przywódcy dodatkowo podniosło jej ego. Keira miała szczerą nadzieję, że zyska na tym jakieś intrygujące informacje. Na przykład, czy to Mirva ich nasłał. Pogoń za nim stawała się już wręcz obsesją, lecz nie ma się co dziwić. Anioł wcześniej nasłał na piekielną całą bandę demarskich rzezimieszków. Keiry już nic nie zdziwi.
        Upadła zignorowała słowa Nessusa, kiedy wspomniał, że sobie poradzi z ranami. Uczepiła się myśli, żeby zostać odebrana jako magiczna istota - niech i będzie czarodziejką. Byleby nikt nie ujrzał prawdziwej natury anielicy ani jej zhańbionych skrzydeł. Przez chwilę w głowie Keiry pojawiła się myśl, że i tak wszystko się wyda. Zwłaszcza wtedy, gdy znajdzie Mirvę. Nie ma szans, że dogoni go inaczej niż ze skrzydłami.
        Pograjmy zatem najdłużej, jak się da.
        Zaśmiała się cicho, słysząc poradę od centaura na temat jej własnych ran.
        - Masz intrygujący sposób mówienia „dziękuję” - powiedziała. - Doprawdy. - Nie starała się za bardzo udawać kogoś innego. Może i skrywała swoją rasę, lecz cięty charakter trwał z nią nadal - choćby była nawet jednorożcem, zachowywałaby się tak samo. I przez to byłaby beznadziejnym jednorogiem. Keira szybko zasklepiła swoje rany. W odróżnieniu od Naturianina, ona nie dostała strzałą. Rany anielicy to były najzwyklejsze w świecie zadrapania, może kilka ciętych. „To przez te krzaki. Na pewno”, pomyślała, wyjmując kolejnego liścia z włosów.
        Kiedy przywódca się ocknął, Keira stała za Nessusem i tylko obserwowała. Stała w bezpiecznej odległości, co chwilę łapiąc spojrzenie dzikusa. Uśmiechała się wtedy i machała mu, przypominając mu o jego małej traumie, którą mogłaby bardzo chętnie powtórzyć. Gdyby tylko potrafiła lepiej torturować ludzi, ten mężczyzna już błagałby ją o litość. Jak wcześniej, śniąc niewyobrażalne koszmary.

        - Może po prostu woli rozmawiać z brudasami. Chcesz błotka? - Pasuje kiedyś wyczerpać swoją uszczypliwość. Albo przynajmniej sprawiać pozory, że istnieje jakiś limit, dlatego Keira ograniczyła się do prostej odpowiedzi. Próbowała nawet podejść beztrosko do tej sytuacji i zażartować, ale należała do zbyt sztywnej rasy. Przynajmniej kiedyś.
        - O, to ja z nim porozmawiam. Poproszę go ładnie - oznajmiła, klaszcząc w dłonie. Szybkim krokiem podeszła do więźnia, uśmiechając się delikatnie. Dzikus zbladł, ale widocznie miał resztki godności (o ile tacy ludzie ją posiadają, brodząc w błocie), żeby nie okazywać strachu.
        - Cześć - zaczęła - pamiętasz mnie?
        Nie dostała odpowiedzi. Widocznie kiepski z niej negocjator. Westchnęła. Myślała, że obejdzie się bez ponownego zastraszania oponenta. Spoważniała, po czym spojrzała głęboko w oczy dzikusa. Zaczęła nucić starą, znaną prawdopodobnie tylko w Niebie piosenkę. Razem z dźwiękiem, Keira (wręcz dosłownie) zagrała na nerwach biednego więźnia. Szarpała cienkie linki jego strachu, przywołując kolejne czarne scenariusze. Różne sposoby na śmierć. Głód. Niewyobrażalny ból.
        - W-wiedźma! - krzyknął dzikus, wiercąc się w miejscu i próbując ukryć te wszystkie emocje, które nim targały.
        - Słyszałam lepsze przezwiska. Mniemam, że umiesz mówić. Cudownie! Szukamy takiego czarnowłosego człeka, wysoki, niezbyt miły i lata. Widziałeś? - Keira uśmiechnęła się. Dzikus pokręcił głową. - Dobrze. A taki wielki miecz na patyku kojarzysz?
        - Hale? - Mężczyzna spanikował. - Nie, nie hale. Nie dać hale. Hale wygrać, hale nie dać!
        Zmarszczyła brwi.
        - Och? - zaciekawiła się. - Słyszysz, koniku? Twoja broń jest tak sławna, że nawet ma nazwę w obcym języku. Czy może nadałeś jej imię? - zwróciła się do Nessusa.
        Kilka chwil później anielica wstała, podeszła do centaura i dumnie uniosła głowę. Nie potrafiła co prawda zadawać fizycznego bólu, aczkolwiek znała się nieco na emocjach ludzkich. Mimo że onegdaj należała do wspaniałej rasy Niebian, nie zostało w niej ani trochę miłosierdzia. Kolejny powód, dla którego byłaby kiepskim jednorożcem.
        - Mam pewien pomysł - rzekła cicho. - Kierują nim pierwotne instynkty. Dajmy mu myśleć, że sam się uwolnił. Ukryjemy się, a prędzej czy później sam nas zaprowadzi do swoich. Co ty na to?
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

        Może miała rację, może ludzie ich więźnia faktycznie nie zaatakują. Właściwie, nie byłoby to niczym dziwnym, jeśli tak by się stało – w końcu wcześniej oboje widzieli, jak przestraszeni uciekają, gdy zdali sobie sprawę, że jeden centaur mógłby ich wszystkich zniszczyć, a przynajmniej tych, którzy walczyli bronią białą. Nessus wiedział, że sam mógłby nie dać sobie rady z nimi wszystkimi, a jeśli nawet, to na pewno byłby poważniej ranny niż teraz. A tak, Keira skupiła na sobie uwagę łuczników, chociaż ci chyba nawet nie zdążyli jej trafić, a on zajął się osobnikami, którzy głównie walczyli włóczniami. No i pojmali – znaczy, Keira pojmała – ich przywódcę, który, okazało się, że jednak rozumie mowę wspólną, jednak nie było pewności, czy na pewno umie się nią posługiwać. Gdy Nessus go o to zapytał, otrzymał odpowiedź przeczącą, jednak to nie oznaczało przecież, że mówił prawdę.
         – Nie, dzięki – odpowiedział na jej pytanie związane z błotem. Zresztą, wyglądało na to, że ta część lasu nie widziała nad sobą deszczowych chmur już od jakiegoś czasu – to można było stwierdzić po tym, że ziemia była zwyczajnie sucha. A błoto może znalazłoby się w jakichś zacienionych i wilgotnych miejscach albo w pobliżu zbiorników wodnych.
         – Mhm, może tobie pójdzie lepiej – odparł i odwrócił się tylko w stronę więźnia, gdy Keira poszła do niego i zaczęła rozmowę. Przysłuchiwał się jej i był ciekaw, czy przywódca dzikusów rzeczywiście tylko rozumie wspólny, czy może też umie się w nim wypowiadać i tylko próbował go okłamać, żeby niczego mu nie zdradzić. To, co nuciła, także słyszał, głównie dzięki wyostrzonemu słuchowi, chociaż u niego pieśń nie wywołała takiej reakcji, jak u więźnia. Może dlatego, że nie wsłuchał się w nią albo dlatego, że nie był osobą, na którą Keira chciała wpłynąć tym nuceniem. W końcu przywódca dzikusów odezwał się, a raczej krzyknął, co przerwało kobiece nucenie i raptownie zmieniło też atmosferę, która panowała w tym miejscu. Nessus nawet zbliżył się do nich o jakieś dwa lub trzy kroki, chociaż były one raczej niewielkie.

         – Ta twoja „Hale” nie należy do ciebie lub do kogoś, od kogo ją wygrałeś… Jest moją własnością – odparł, gdy zbliżył się do tamtej dwójki. Patrzył prosto w oczy dzikusa i nie dość, że było w nich widać prawdę zawartą we wcześniejszych słowach, to również była tam determinacja związana z tym, że zrobi dużo rzeczy, żeby tylko odzyskać utracony skarb. Bo, tak, halabarda była dla niego skarbem. Co prawda walczył nią i często zabijał, jednak nadal była skarbem.
         – Nie nadawałem jej nazwy. Miała ją już wtedy, gdy ją znalazłem i nie brzmi ona „Hale”… czy tam „Hala” - dopowiedział, ciągle przyglądając się ich więźniowi. Gdyby nie strach w oczach tamtego, Nessus mógłby stoczyć z nim pojedynek na groźne spojrzenia. Chwilę później odszedł w miejsce, w którym stał wcześniej. Może chciał trochę ochłonąć i przeanalizować całą sytuację. Musiałby skłamać, gdyby powiedział, że ta wiadomość nie sprawiła, że poczuł zdenerwowanie i złość. Keira chyba też skończyła rozmawiać z tamtym, bo zauważył, że do niego podeszła. Zdążył już pozbyć się tych negatywnych emocji, które czuł wcześniej, więc – jeśli już się do niej odezwał – jego głos znów był raczej opanowany i spokojny.
         – Moglibyśmy też ruszyć za śladami, które zostawili po sobie jego ludzie. Uciekali tak szybko, że nawet nie przejmowali się tym, żeby maskować swoją ucieczkę – powiedział do niej.
         – Ale twój plan też wydaje się ciekawy… Możemy zacząć od tego, że pójdziesz sprawdzić więzy i przy okazji je poluźnisz, a później oddalimy się, żeby udawać, że omawiamy coś na osobności. Coś, czego nie chcemy, żeby usłyszał – dopowiedział. Nawet odszedł kilka kroków do tyłu, tym samym oddalił się o taką odległość od miejsca, w którym siedział związany dzikus.

        W tamtym miejscu poczekał, aż Keira do niego dołączy i spojrzał na nią pytająco. Chciał po prostu wiedzieć, czy zrobiła to, co zaproponował, czy może postanowiła zrobić coś innego, o czym sama pomyślała.
         – Ciekawi mnie, czy jeden z niego ludzi rzeczywiście ukradł moją broń, czy może w ich kryjówce pojawił się ktoś, kto ją zabrał i nasz więzień w jakiś sposób ją od niego wygrał, jak sam zasugerował. Mogli go też po prostu zabić i zabrać halabardę dla siebie – powiedział jej o swoich przypuszczeniach. Nie wiedział, jak wiele może być w tym prawdy, jednak to były najbardziej prawdopodobne scenariusze, które przyszły mu teraz do głowy. Oczywiście, z chęcią też by ich wszystkich pozabijał, włącznie z tym, który teraz może próbuje się uwolnić, bo właśnie zauważył, że lina stała się tak jakby luźna – tego jednak postanowił nie zdradzać Keirze, chyba lepiej będzie, jeśli takie właśnie uwagi zachowa dla siebie.
         – Wychodziłoby też na to, że najpierw odzyskamy moją broń, ale to nie zmienia tego, że dotrzymam mojej części „umowy” i pomogę ci znaleźć tego, kogo szukasz – odparł. Z drugiej strony, może w jakiś sposób o tym osobniku znajdą też informacje w kryjówce tamtych dzikusów, chociaż początkowo wydawało się to mało prawdopodobne. W międzyczasie mogli usłyszeć, jak ich więzień szamota się z liną i przy okazji stara się robić to cicho – ta druga część raczej mu nie wyszła, jednak Nessus udawał, że tego nie słyszy i liczył na to, że Keira robi to samo. Chwilę później do ich uszu mógł dotrzeć cichy szelest zarośli, a gdy się odwrócili, przywódcy dzikusów już nie było.
         – To co? Idziemy? - zapytał, a po chwili ruszył w ślad za tamtym. Przez to jego pytanie bardziej wyglądało na takie, pod którym ukryte było drugie pytanie o treści „Idziesz czy sam mam się tym zająć?”.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Anielica odsunęła się od dzikusa, gdy Nessus podszedł. Te kilka kroków, naprawdę małych kroków, wywołały w upadłej potok kolejnych scenariuszy, które mogły się w tej chwili rozegrać. Może centaur się zdenerwował? Może chciał ze złości rozdeptać przywódcę? A może tylko wtrącić swoje 3 rueny? Na szczęście wybrał trzecią opcję, ale Keira pozostawała przy swoich domysłach. Nie byłaby sobą, gdyby nie analizowała różnych zachowań i sytuacji, nawet jeśli to zbędne w danej chwili.
Spokój gościł na twarzy piekielnej cały czas podczas rozmowy. Czy to rozmawiała z dzikusem, czy z Nessusem.
        - Mi tam podoba się hale. Brzmi jak jakiś okrzyk wojenny - rzuciła od niechcenia, po czym spojrzała na przywódcę bandy. - Proszę, jaki grzeczny wróg. Chciałabym częściej takich spotykać.
        Nessus odszedł. Keira nie zatrzymywała go. Znalazła sobie nową zabawkę, która dawała jej rozrywkę po ciężkiej walce na polanie. Co prawda, rzucany przez nią czar znacznie zelżał, jednak w dalszym ciągu szarpała nerwy dowódcy dzikusów.
        Gdy po pewnym czasie znudziła się, podeszła do Nessusa i opowiedziała mu o swoim pomyśle. Uśmiechnęła się, słysząc aprobatę. Sposób, który zaproponował centaur, zdawał się Keirze również ciekawy. Mimo to postawiła ona na dreszczyk emocji, który dawało jej śledzenie swojej ofiary. W tym przypadku dzikusa.
Z uśmiechem dziecka, które właśnie dostało wymarzoną zabawkę, ruszyła w stronę przywódcy. Uklękła i ponownie zaczęła nucić swoje piekielne melodie, jednak w tej nie zawarła ani grama strachu. W tę pieśń wlała uczucie nadziei i odrobinę odwagi. Anielica chciała jak najbardziej zachęcić dzikusa, aby spróbował od nich uciec. Nie żeby wątpiła w jego niezwykle inteligentny ptasi móżdżek. Po prostu chciała przyspieszyć pościg. I szybciej sprawdzić, czy centaur faktycznie spełni swoją obietnicę. Po spotkaniu z przebiegłą wampirzycą i zabójcą, Keira coraz bardziej traciła zaufanie do każdego nowopoznanego mieszkańca Alaranii. A na niczym jej tak nie zależało, jak na poznaniu swojej przeszłości i upadku.
Którego Mirva był kluczem.
        Keira wróciła do Nessusa zadowolona, że jej plan widocznie zadziałał. Dzikus (najciszej jak mógł) próbował się wyswobodzić jeszcze zanim anielica stanęła obok centaura.
        - Zrobione - zaapelowała sucho. - Nie wiem, czy to właśnie nasz więzień ją wygrał. Sądzę, że użyłby tak wspaniałej broni przeciwko nam, jeśli miałby ją wcześniej, nie uważasz? - zapytała, uśmiechając się pod nosem. - Wiemy, że to oni mają twoją broń. Myślę, że złodziejem jest któryś z nich. Ktoś, kto być może nie uczestniczył w zasadzce na nas. - W tym czasie przywódca zdążył wydać ciche westchnienie ulgi, kiedy więzy puściły. Keirze właśnie w tej chwili zachciało się śmiać. Gdyby nie to, że potrzebowali jego ucieczki, w życiu nie uwolniłby się pod czujnym okiem anielicy. Nie z dyskrecją rosłego barabucha.
        - Kradzież to nie wygrana, zatem myślę, iż uznali, że twój skarb dostanie najsilniejszy z dzikusów. To miałoby sens - kontynuowała piekielna, kątem oka obserwując poczynania więźnia. Kobieta uśmiechała się pod nosem przez cały czas trwania rozmowy z centaurem.
Keira spoważniała na ułamek sekundy, kiedy Nessus wspomniał o pomocy w poszukiwaniu Mirvy. Znalezienie anioła stało się priorytetem dla anielicy, kiedy wyszło na jaw, że jest on bezpośrednio związany z jej przeszłością i wie o jej upadku. Gdy piekielna wcześniej go spotkała, poczuła niewyobrażalną nienawiść.
Musiała go znać. Musiała go nie cierpieć.

        Kiedy dzikus oddalił się kawałek, Keira tylko kiwnęła potulnie głową i ruszyła w ślad za Nessusem. Nie odpowiedziała mu wcześniej nic na wspomnienie Mirvy. Wolała zostawić te słowa w eterze. W odpowiedniej chwili na pewno poruszy temat poszukiwania swojej przeszłości, lecz anielica wolała teraz skupić się na broni centaura.
Przywódca dzikusów nie starał się ukryć swojej obecności. Biegł jak szalony do kryjówki, nic nie podejrzewając.
Keira spokojnie podążała za nim, starając się nie zgubić śladu, jak i również nie zostać zauważona. W końcu razem z centaurem mogli ujrzeć pierwsze zaczątki szałasów i prostych konstrukcji na drzewach. Od tej pory musieli być ostrożniejsi.
Możliwe, że udałoby się to, gdyby nie pewien skrzydlaty osobnik, który postanowił im przeszkodzić. Krzaki, którymi poruszali się nasi bohaterowie, pod wpływem gwałtownego podmuchu wiatru odsłoniły sylwetki anielicy i centaura. Upadła zasłoniła oczy, cofnęła się o krok. Gdy ponownie mogła widzieć, wiedziała już, że wszystkie spojrzenia obserwatorów są zwrócone ku nim.
Zostali złapani.
A to wszystko za sprawą pewnego denerwującego osobnika. Keira spojrzała w górę i momentalnie na jej twarzy pojawił się morderczy gniew.
        - Mirva - szepnęła. Anioł unosił się wysoko nad nimi, szczerząc zęby w zwycięskim uśmiechu. Nim zdążyła powiedzieć coś więcej, została uderzona i straciła przytomność.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Wolałby mieć to już z głowy i w ogóle najlepiej byłoby, gdyby do tego zdarzenia nie doszło, a jego broń cały czas znajdowała się tuż przy boku jego końskiej części ciała – czyli tam, gdzie przeważnie znajdowała się, gdy podróżował i nie musiał jej używać. Nie mógł przecież spodziewać, że zwyczajny powrót w rodzinne strony skończy się tym, że tymczasowo – bo był pewien, że ją odzyska – straciłby broń-artefakt, który był ważny dla jego plemienia. Cóż… właśnie to się stało, a on połączył siły z kobietą, którą spotkał w tym lesie. Postanowili pomóc sobie nawzajem i wynikiem tego najpierw była walka z dzikusami, a później plan, który zawierał w sobie uwolnienie jednego z nich, którego udało im się złapać. Nie chciał gadać, więc musieli w inny sposób dowiedzieć się, gdzie znajduje się ich kryjówka.
         – Jeśli jeden z nich walczyłby z nami moją bronią, to na pewno skupiłbym się na tym, żeby im ją odebrać – powiedział do towarzyszki. Już wcześniej sprawiał wrażenie osoby, dla której halabarda nie jest zwyczajnym orężem, a bardziej jakimś symbolem i rzeczą, do której Nessus jest przywiązany. Broń po prostu jest dla niego czymś naprawdę ważnym.
         – Broń znajduje się w ich kryjówce, więc na pewno to jeden z nich ją ukradł. Ktoś, kto skrada się naprawdę dobrze i wie, jak podejść do kogoś, żeby nie tylko nie zostać zauważonym lub wyczutym, ale też przy okazji zabrać takiej osobie coś, co sobie upatrzył – odezwał się znowu. Niewykluczone, że osobnik ten nawet w kryjówce dzikusów będzie miał jakieś „swoje miejsce”, w którym będzie bezpiecznie przebywał i będzie się chował przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Miejsce, z którego może obserwować ich obóz, ale jednocześnie być widocznym tylko dla tych, którzy wiedzą, gdzie patrzeć. To mogłoby okazać się utrudnieniem, może nawet znacznym, bo przez to całkiem możliwe stawało się to, że ten konkretny dzikus trzymałby halabardę w swojej kryjówce, a w razie czego mógłby nawet z nią uciec… Chociaż to akurat mogłoby być dla niego trudne, bo przecież Nessus trafił na ich ślady przez to, że podążał tropem kogoś, kto niósł rzecz na tyle ciężko, że sprawiała mu ona pewne problemy z poruszaniem się po lesie.

Rozmową tą zabili trochę czasu, w którym złapany mężczyzna próbował wyswobodzić się z więzów, a po pomyślnej próbie od razu zabrał się za ucieczkę, a centaur i anielica podążyli za nim. Nie wiedział przecież, że cała ta jego ucieczka jest częścią ich planu, nie mógł tego wiedzieć. Nessus starał się poruszać, jak najciszej mógł, jednocześnie wiedział też, że Keirze na pewno skradanie się i śledzenie celu idzie lepiej – w końcu nie dość, że była mniejsza, miała dwie nogi, to jeszcze nogi te nie były zakończone kopytami. W końcu dotarli do czegoś, co można było określić wejściem do obozowiska. Dało się zauważyć prowizoryczne szałasy, zarówno na ziemi, jak i na drzewach.
Nagle coś poszło nie tak. Bardzo nie tak.
Zarośla, w których się ukrywali, poruszyły się, jakby pod wpływem silnego wiatru – jednak nie wiało, więc nie był on tworem naturalnym. Czyli magia. Zostali zauważeni przez dzikusa, który zna jakieś zaklęcia i wie, jak ich używać czy może stało się coś innego? Usłyszał szept Keiry i spojrzał w stronę, w którą ona teraz patrzyła. Czyli to był ten osobnik, którego szukała? Nessus zauważył, że upadła straciła przytomność i szybko domyślił się, że przyczynił się do tego wcześniej wspomniany Mirva. Może niekoniecznie był on jakoś związany z dzikusami, ale równo z nimi stanowił ich wroga, więc tak, czy tak, on i tak mógł być uznawany za przeciwnika. Centaur wykonał cztery gesty, z czego ten ostatni był zaciśniętą pięścią i ciosem od lewej – niby w powietrze, jednak magiczna pięść stworzona z mocy magicznej uderzyła tego Mirvę w bok ciała i odrzuciła go gdzieś w lewą stronę. Nessus wlał w nią sporo energii magicznej, dlatego cios ten był… silny i odrzucił anioła gdzieś w bok, prawdopodobnie w stronę jednego z drzew, w którego gałęziach mógł wylądować. Teraz zostawała kwestia drugich wrogów, których było więcej niż sądził, że ich będzie.
Zaszarżował, prosto na najbliższego z nich, który stał akurat na ziemi i stratował go, miażdżąc jego ciało pod swoimi kopytami. Nawet się nie zatrzymał, chciał po prostu wbiec prosto w sam środek ich obozu i rozejrzeć się, liczył na to, że dojrzy swoją broń… Tylko, że jej nie widział, ale za to został otoczony – wrogowie znajdowali się nie tylko na trawie i w zaroślach, lecz także wśród drzew, tam, gdzie mógłby ich sięgnąć wyłącznie za pomocą jakiegoś zaklęcia. Drugi próbował uskoczyć przed rozpędzonym centaurem i prawie mu się to udało – prawie, bo Nessus złapał go za zniszczone ubranie, które kiedyś mogło być koszulą, i przyciągnął do siebie, rzucił nim prosto przed siebie i przebiegł po nim. Poczuł ciężar na grzbiecie, gdy jeden z nich wylądował właśnie tam, i pochylił się, bardziej instynktownie niż przez to, że udało mu się zauważyć przygotowania tamtego do zadania ciosu pałką. Zatrzymał się nagle, liczył na to, że spowoduje to reakcję ciała przeciwnika i ten poleci do przodu. Tak się nie stało, bo zdążył się on złapać ramienia centaura. Później wyprowadził kolejny cios, który, cóż, tym razem trafił, a Nessusa ogarnęła ciemność.

Gdy tylko odzyskał przytomność, pierwszym, co poczuł, był tępy ból głowy. Skrzywił się i przymrużył dopiero co otwarte oczy. Rozejrzał się i spostrzegł, że nie tylko znajdował się w jakiejś – sporej i metalowej – klatce, lecz także Keira znajdowała się w niej razem z nim i leżała tuż obok.
         – Keira? - powiedział w jej stronę. Liczył na to, że jakoś na to zareaguje, może obudzi się czy coś.
         – Keira, żyjesz? - zapytał, tym razem odważył się nawet na dotknięcie jej ramienia i poruszenie nim. Może taki bodziec sprawi, że odzyska ona przytomność. Czekał na jakąś reakcję z jej strony, ale jednocześnie rozejrzał się też wokół. Klatka była metalowa, ale miała też jakąś dziwną aurę magiczną, co oznaczało, że prawdopodobnie jest ona wzmocniona magią i możliwe, że nawet nie ma sensu próbować ją rozwalić. Nikt ich nie pilnował, ale wyglądało na to, że znajdują się w jakiejś jaskini – było z niej jedno przejście, raczej w stronę wyjścia niż w stronę dalszej jej części, więc domyślił się, iż „ich” klatka znajduje się w ostatnim pomieszczeniu. Może jacyś strażnicy znajdowali się po drugiej stronie tego przejścia.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        - Domyślam się tego, koniku - powiedziała Keira, uśmiechając się chytrze i mierząc centaura wzrokiem. Co jakiś czas spoglądała na nieszczęsnego więźnia, który starał się uwolnić i uciec od swoich oprawców, a starał się to osiągnąć, nie wydając ani drobnego westchnienia ulgi, która zapewne zalała go w chwili całkowitego pozbycia się krępujących go sznurów. Keira nie przestawała się uśmiechać. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ci biedacy nie przeżyją na tym świecie za długo - nie wspominając już o życiu po życiu, które zapewne ich czeka. Jakąkolwiek drogą ich Prasmok poprowadzi.
Może do piekła.

        Podczas śledzenia dzikusa musieli być cicho, więc Keira poświęciła ten czas (w którym oczywiście też skupiała się na bezszelestnym poruszaniu) głębszym rozmyślaniom. Temat piekła przewijał się w jej życiu niekończącą się pętlą - od upadku, pędząc poprzez okrutne traktowanie i przygody w piekle, aż w końcu przychodzi czas spędzony na ziemi. A wtedy żałosne życie anielicy zatacza błędne koło i wraca do początku. Oczywiście wszystko często ma tylko podłoże metaforyczne, ale jednak wraca do tego paskudnego początku i zawsze zaczyna się upadkiem. Piekło nie należało do zbyt ciepłych miejsc, chociaż pozory potrafiły mylić. Jeżeli ktoś nienawidzi zimna, jego męką będzie marznąć po wsze czasy. Inny biedak może mieć okropny lęk przed pająkami - w piekle staną się oni jego towarzyszami podróży po tym paskudnym łez padole. Lecz gdy ktoś ma szczęście, stanie się istotą piekielną - osobą współtworzącą społeczność bezgranicznego okrucieństwa podziemi.
Jak Keira, rzekomy anioł śmierci.
        Tak nazwał ją Mirva i tak była nazywana piekielna w swoich snach. Miała nadzieję, że to tylko sny, jednak zdawały się zbyt realistyczne - a na dodatek powtarzały się lub zdarzało jej się mieć kontynuację danego snu, co jest raczej niespotykane. Dlatego też anielica była niemal pewna, że to wszystko to urywki jej pamięci, które pragną tylko wydostać się z odmętów otchłani jej umysłu i uświadomić, kim tak naprawdę była.
Dlatego musiała znaleźć Mirvę. Chociaż częściej to on znajdował ją.

        W momencie, kiedy czarny anioł zaatakował bohaterów, jednocześnie wskazując ich pozycję wrogom, Keira nie mogła pozwolić sobie na kontrolowanie emocji, jak dotychczas robiła. Chciała wybuchnąć, chciała zdjąć bransolety blokujące jej skrzydła i podlecieć do Mirvy, żeby móc osobiście obić mu twarz oraz pozbawić tego zadowolonego uśmieszku, malującego się już niczym koszmar w snach kobiety.
Niestety, dosłownie. Po utracie przytomności tylko to Keira widziała przez większość czasu - paskudnie wykrzywioną w uśmiechu twarz swego oprawcy, który nie pozwalał o sobie zapomnieć nawet w chwilach kompletnego braku kontaktu z rzeczywistością.

        Dopiero kiedy anielica ocknęła się, koszmarna mina Mirvy zniknęła. Tak samo jak jakiekolwiek szanse, że znajdzie go prędko. Gdy tylko Keira otworzyła oczy, ujrzała kraty swojego nowego więzienia. Dość sporego, jak na standardy dzikusów, więc uznała, że musi być całkiem poważnie traktowanym gościem.
Albo usadzili ją w klatce, w której zmieści się również centaur.
        A na dodatek złego, kiedy Nessus zaczął wypytywać się jej o samopoczucie, nie dostał odpowiedzi. W zamian za to dostał skrzydłem po twarzy. Anielskim skrzydłem. Keirę zamurowało. Momentalnie odczuła brak swoich ukochanych bransolet i zrozumiała, że zostały skradzione. Tak samo jak cała reszta ukochanej biżuterii anielicy.
Keira schowała skrzydła, chociaż musiała przyznać, że bez bransolet ciężko jej przychodziła kontrola nad swoją prawdziwą naturą. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wytłumaczyć się, do klatki podszedł jeden z dzikusów.
        - Kto z was walczyć z bogiem? - zapytał. Niespodziewanie cała społeczność ludzi z lasu rozstąpiła się, ukazując coś na rodzaj turnieju. Dwoje dzikusów walczyło ze sobą na placu, z czego jeden z nich wydawał się na skraju wyczerpania. Widać było znaczącą przewagę osiłka nad jego mizernym przeciwnikiem.
        - Pojedynek yunkai - bohaterowie niespodziewanie usłyszeli głos, który wydobywał się zza klatki. Kiedy spojrzeli w tym kierunku, serce Keiry ponownie zabiło mocniej. Mirva.
        - Co? - wydukała zdziwiona.
        - Pojedynek yunkai. Zwycięzca zostaje nowym bogiem społeczności yunów i otrzymuje symbol władzy. To chyba coś, co zginęło twojemu towarzyszowi, jak mniemam. - Mirva uśmiechnął się paskudnie. - A to ja jestem obecnym bogiem yunów. Więc jesteś moim więźniem, aniele śmierci.

        Trzy sekundy - tyle wystarczyło Keirze dotarcie do drugiego końca klatki i niemal wywrócenie jej na bok. Prawdopodobnie ciężar drugiej osoby - ba, centaura! - nie pozwolił na to. Wzrok anielicy jednak był gotowy do wszelkiego mordu, a skrzydła wyrywały się do lotu. Wszystko, żeby zedrzeć ten paskudny uśmiech, który nawiedzał ją w snach.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Na początku nie zauważył tego, że z pleców Keiry wyrasta para czarnych skrzydeł. Może przez to, że odezwał się do niej krótko po tym, jak odzyskał przytomność, a wtedy jego zmysł mogły nie działać jeszcze tak, jak powinny. Z drugiej strony, mógł też skupić się na jej twarzy i sprawdzaniu, czy dziewczyna żyje, chociaż anielskie skrzydła nie są przecież małe. Zauważył je i uświadomił sobie ich istnienie, gdy skierował dłoń na ranę, która powstała na jego twarzy po tym, jak dostał jednym z nich. Spojrzał na swe palce i roztarł w nich te kilka kropel krwi, które zabrały się na opuszkach, gdy dotknął małej rany na policzku. Nie było to nic groźnego dla jego życia i zdrowia, także nie zostawi po sobie nawet najmniejszej blizny, jednak i tak zaskoczyło go to nieco. Chyba nie spodziewał się, że pióro w anielskich skrzydłach może być tak ostre, jeśli uderzyć nim pod odpowiednim kątem. Teraz przynajmniej wiedział, z kim miał do czynienia.
Patrzył, jak dziewczyna chowa swe skrzydła. Słyszał wcześniej zarówno o aniołach, jak i o ich upadłych braciach i siostrach, którzy kiedyś również byli „zwykłymi” aniołami, ale nie przypomniał sobie, żeby wcześniej spotkał kogoś takiego. Dlatego dla niego coś takiego było właściwie czymś nowym. Oczywiście, nie gapił się też na Keirę jak jakiś wieśniak, który pierwszy raz znalazł się w mieście i praktycznie wszędzie widzi coś, czego nigdy wcześniej nie ujrzał na oczy, ale ciekawie spoglądał i widać było, że coś takiego jego oczy widzą pierwszy raz. Nie odzywała się też do niego, więc on też milczał – ale odpowiedź na wcześniejsze pytanie i tak dostał, co prawda nie w słowach, a w czynach, jednak miał pewność, że jego nowa towarzyszka żyje i również nie podoba jej się to, że siedzą w klatce.

Na początku wydawało mu się, że jest to bardziej cela, wnęka w jaskini, która oddziela ich kratą od wolności. Przyjął to jako poprawną wersję zdarzeń i niespecjalnie zastanawiał się nad inną możliwością, zwłaszcza, że skupił się na czymś innym… a raczej na kimś innym. Teraz dowiedział się, że rzeczywistość była inna i rzeczywiście siedzieli w klatce, a nie w czymś, co można byłoby nazwać celą.
Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał pytanie dzikusa. Nie miał pewności, czy chodzi mu o wcześniejszą walkę, w której udało mu się zmniejszyć liczebność tego plemienia i magicznym uderzeniem zranić też anioła, którego tu spotkali. Zresztą, gdyby nie on, to cała ta akcja przebiegłaby trochę inaczej, a tak, to właśnie przez niego znajdowali się w niewoli. W końcu, nie wiedział też, o jakiego boga może chodzić i, kogo ci dzicy uważają za osobę, którą można tytułować mianem „boga”. Zanim zdążył się odezwać, może nawet powiedzieć, że to właśnie on walczył z „bogiem”, do klatki zaczął podchodzić tamten anioł. Nessus rozpoznał go dopiero po tym, jak mógł na niego spojrzeć, nie udało mu się tego zrobić od razu, gdy tylko słyszeli jego głos.
Nie spodziewał się tak nagłej reakcji Keiry, dziewczyna zwyczajnie zaskoczyła go tym. Nie był pewien, co chciała zrobić, ale wywrócenie klatki nie sprawi, że nagle uda im się z niej wydostać i wydawało mu się, że może ona nie do końca to rozumiała. Tylko, że nie to sprawiło, że Nessus poczuł, że się denerwuje. Na jego stan emocjonalny wpłynęło to, co powiedział tamten niebianin. Coś, co tak naprawdę dotarło do niego właśnie w tej chwili.

         – Czyli, chcesz mi powiedzieć, że muszę walczyć z tymi dzikusami o coś, co należy do mnie? - zapytał, akurat to pierwsze pytanie zadał spokojnym głosem. Keira mogła kojarzyć go z rozmów, które już między sobą odbyli. To akurat był jego zwyczajny głos.
         – Coś, co zostało mi powierzone przez duchy mych przodków? - zapytał głośniej, jego kopyta stuknęły też dwa czy trzy razy o podłogę klatki. Tym razem dało się w tym pytaniu wyczuć wplecione tam nuty narastającej złości i irytacji. Żałował, że nie zna się na odczytywaniu aury lub odnajdywaniu magii, bo wtedy łatwo mógłby dowiedzieć się, czy klatka jest magiczna i przez to odporna na ataki magią. Gdyby okazało się, że taka nie jest, mógłby uderzyć w nią przy pomocy magii mocy. Co prawda, nie znał jej na wysokim poziomie, ale może po użyciu najsilniejszego zaklęcia, jakie znał, udałoby się zniszczyć klatkę całkowicie albo uszkodzić ją na tyle, że do wydostania się wystarczyłoby trochę siły fizycznej. W tym czasie nic nie mówił, chociaż raz zdarzyło mu się wypuścić powietrze nosem na tyle głośno, że Keira bez problemu mogła usłyszeć w tym narastające w nim negatywne emocje. I to mimo że nadal stał w miejscu, z którego dziewczyna ruszyła w stronę kart i, w które uderzyła ze znaczną siłą.
         – Broń, która powinna znajdować się jedynie w rękach mojego klanu!? W moich rękach!? - te ostatnie pytania niemalże wykrzyczał. Wcześniej już mówił Keirze, że halabarda jest dla niego ważna, jednak dopiero teraz mogła ona zobaczyć i usłyszeć, jak bardzo. Nie był zdesperowany, o nie, akurat do tego stanu było mu daleko, jednak naprawdę chciał odzyskać ten ważny artefakt.
„Coś, co jedynie w moich rękach może wyzwolić swoją prawdziwą moc...” – dopowiedział w myślach Nessus i właśnie to uspokoiło go nieco. Cóż, potrzebna była dusza Berserkera, żeby w pełni korzystać z Krwawej Furii.
         – Jeśli muszę to zrobić, żeby odzyskać Krwawą Furię… Będę walczył – odpowiedział. Znów był spokojny, ale także zdecydowany co do tego, co miał zamiar zrobić, a także pewny siebie. Poza tym, gdy to mówił, podszedł też do krat i do Keiry, chociaż on nie naparł na metalowe pręty z siłą szarżującego rumaka, a przez to nie przechylił całej klatki w stronę dzikusów i znajomego dziewczyny.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Anielica rzadko traci zimną krew. Czasami tylko, kiedy już dochodziło do takich momentów, które naprawdę zdenerwują upadłą, wychodziła na jaw jej druga natura; impulsywna i wręcz niebezpieczna piekielna. Sam fakt, że nierozważnie uderzyła Nessusa skrzydłem, wbijał się w jej podświadomość jak kamień, który wpadł do buta i nie chce wypaść. Nie powinna tak tracić kontroli. Nie mogła zrozumieć również, jak to się stało, że niespodziewana deklaracja pojedynku przeszła swoje “kwalifikacje” i Mirva uśmiechał się z triumfem. Anielica nie wiedziała jednak, czy to za sprawą chwilowego aktu słabości i ukazania skrywanej wewnętrznie nienawiści do anioła, czy może radość z przewidywanej wygranej z centaurem.
        Keirę jednak przeraziła panująca wokół atmosfera. Z jednej strony miała swojego odwiecznego rywala - kogoś, kto znał jej przeszłość, kto rozumiał jej sytuację, a z drugiej strony centaur - wyższy, ogólnie większy od niej osobnik, który wystarczy, że tupnie, a anielica już wyobrażała sobie swoje połamane kości na miejscu podłoża pod kopytem. Wystraszyła się stanowczości i porywczości naturianina, przez co z trudnością przyszło jej odgrywanie silnej i przerażającej dla Mirvy - a z całych sił starała się sprawiać takie wrażenie!
        Mężczyzna tylko kiwnął głową na deklarację Nessusa. Najprawdopodobniej wiedział coś, czego Keira nie potrafiła zrozumieć, lecz w głębi duszy spełniały się jej najgorsze scenariusze oraz przeczucia.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie z nim walczyć. Keira mogłaby przyjąć na siebie cały klan yunów, jak to dumnie na siebie mówili, ale nie jego. Upadła odeszła kawałek dalej od klatki, a jej oczy pociemniały.
Wspomnienie szarpnęło nią na tyle, że omal się nie przewróciła.

        Na pewno walczyli. Prawa dłoń czarnowłosej ociekała krwią. Jej? Jego? Nie wiedziała. Wzrok i słuch odmawiał posłuszeństwa - cały obraz wydawał się być za mgłą, każdy dźwięk był niewyraźny. Jedynym najlepiej widocznym punktem był triumfujący uśmiech Mirvy. Keira wiedziała, że krzyczy, ale słyszała tylko drwiące słowa anioła:
        - Aniele mój.
        Jednak to zdanie nie pasowało do jego wyrazu twarzy. Głos, który słyszała anielica, był przepełniony bólem i potrzebą zrozumienia. Keira nie mogła wychwycić odgłosów walki, jedynie po chwili udało jej się zwrócić uwagę na przebijający się przez ciszę płacz. Płacz Mirvy.


        Nie minęło kilka sekund, a wróciła na ziemię. Piekielna nie do końca potrafiła ocenić sytuację ani też zrozumieć powodu swojego wspomnienia. Mimo to kilka rzeczy przyszło jej na myśl.
        - Nie możesz z nim przegrać- oznajmiła Nessusowi, ignorując wszelkie słowa, które mógł powiedzieć do niej wcześniej. - Ani nie możesz go zabić. On musi przegrać.
Nie wiedziała, dlaczego. Miała wrażenie, że w końcu zrozumiała, czemu anioł tak uparcie podążał tą samą drogą, co ona.
I bała się, że to go powoli gubi.
        - On jest silny, wiesz? - zaczęła cicho. - Nie mogę go pokonać już kilka lat, a ciągle podążamy za sobą. Uważaj. Obawiam się, że on planuje coś więcej niż tylko honorowa walka o tytuł. - Mina anielicy spoważniała, a ona sama w końcu wyprostowała się, co pozwoliło jej się ukazać w formie typowej dla niebiańskiej rasy - dumnej i zdeterminowanej - a skrzydła kobiety w końcu nie zdawały się próbować skryć w cieniu.
        Mirva musiał przegrać. To było pewne.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość