Szepczący Las[Gdzieś w śrdoku lasu]Spotkanie w głuszy

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

[Gdzieś w śrdoku lasu]Spotkanie w głuszy

Post autor: Arios »

Opuszczenie przez elfa zamku i ponowne znalezienie się w lesie wcale nie ukoiło jego nerwów. Możnaby żec, że jeszcze bardziej go rozsierdziło, a umysł zalało bezpodstawnymi obawami. Pierwszą była mgła tajemnicy wokół ich gospodyni, o której nic nikt tak naprawdę nie wiedział, po za tym, że utrzymywała nie mały kawał ziemi u stóp Szepczącego Lasu. Swoją drogą jak Arios mógł przegapić takie miejsce, latając wzdłuż i wszerz za śladami łowców i nawet nie dostrzec murów. Teraz to już raczej było bez znaczenia. Druga sprawa dotyczyła dziwnej dziewczyny w czarnych włosach, którą prowadzili strażnicy, gdy on i pustelniczka musieli wyjawić powód wizyty. A przynajmniej zrobiła to pustelniczka. Nie wyglądała ona jak osoba stąd, na sto procent musiała się zgubić, a tymczasowe schronienie okazało się nieodpowiednie. Ostatnim, co odbiło się w głowie Leśnika z hukiem był obłok dymu udający mężczyznę w garniturze i bezpieczeństwo jego niedawnej towarzyszki, Kerhje. Arios zastanawiał się kto to mógł być i czego chciał i czy tylko on dostąpił zaszczytu poznania dziwnego bytu. W całej swojej okazałości wydał się on elfowi podejrzany, choć wstępnie niebezpieczny, skoro odpóścił walki, gdy groził mu sztyletem. No ale niestety sprawy magii wychodziły po za jego rozumowanie. Miał tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka na swojej drodze pustelniczkę i jej kruka. W końcu las może i jest duży, ale wszystko co w nim jest nigdzie się nie wybiera. Przynajmniej chwilowo.

Do swojego domu Arios postanowił wrócić dłuższą drogą, szerokim łukiem omijając główne trakty i gościńce, nie chcąc zostać zauważonym przez przypadkowych drwali lub, co gorsza łowców. Pierwszych w miarę tolerował i pozwalał im korzystać z dóbr lasu, o ile nie zakłucali spokoju jego mieszkańcom w większej mierze niż to konieczne. Często zdarzało się, że elf chronił ich przed dzikimi zwierzętami, otrzymując wzamian prowiant i drobiazgi w postaci nici i prostych narzędzi. Złotem gardził. Podobnie jak łowcami nagród, których miejsce, podobnie jak miejsce skarbów było głęboko pod ziemią. Elf nie rozumiał czemu ludzcy myśliwi nie mogą zrozumieć praw Szepczącego Lasu, ale najwidoczniej lubili umierać w bezsensowny sposób. Ariosowi nawet nie było ich żal.

Za towarzystwo w podróży elf miał zatem jedynie siebie, swoje myśli i napotykane po drodze ptaki, które pytał o kierunek marszu do Kamiennego Ołtarza. Dar rozmowy ze zwierzętami bardzo sobie cenił i korzystał z niego w miarę możliwości, w duchu wmawiając sobie, że są one ciekawsze i inteligentniejsze od ludzi.

Po drugim dniu marszu mężczyzna w końcu postanowił odpocząć, nie chcąc nadwyrężyć świeżo zasklepionej rany, posyłając na marne całą pracę pustelniczki. Arios był jej za to dozgonnie wdzięczny, choć może tego nie pokazał, a mógł nawet ją obrazić proponując należące do łowców przedmioty jako zapłatę. Wtedy jednak wydało mu się to najlepszym wyjściem, gdyż on sam z tego by nie skorzystał. No ale co się stało, to się nie odstanie.
Rozpalając nie duże ognisko elf zaspokoił głód małym królikiem i zachowując maksimum ostrożności, wdrapał się na drzewo, gdzie urządził sobie kryjówkę wśród liści. W ten sposób kontrolował ogień i wszystko dookoła.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Zenith była absolutnie wzburzona tym, że liszka po prostu sobie poszła zamiast poczekać i dać się poznać.
- Chyba znowu zaczęłam za dużo gadać i trochę ją speszyłam, w końcu nie każdy jest w stanie zrozumieć tak skomplikowane wypowiedzi jak ja, prawda? - widząc ospale lecącego kruka postanowiła nie zwracać na niego uwagi i dalej wypowiadać swoje myśli na głos - Zakładam, że ty też nic nie ogarniasz... Nie wiem gdzie iść, nie wiem co chce robić, nie mam pieniędzy, nie wiem gdzie jestem, a co najważniejsze, sama muszę zabawiać się rozmową, jakiś skandal.
Czarodziejka obróciła się i zaczęła iść w przeciwną do tej, którą poszła nieumarła, stronę.

Doszła do miejsca, gdzie kończyła się wydeptana ścieżka, a zaczynał las. Niewiele myśląc, weszła do niego i zaczęła narzekać. Swoim gadaniem odstraszyła wiele zwierząt. Po chwili zauważyła przed sobą niedźwiedzia.
- No nie wierzę, jeszcze misiek przeciwko mnie...
Ten obrócił się i zdenerwował na widok intruza w jego lesie. Szedł w jej stronę, był coraz bliżej.
- Stój, bo strzelam! - krzyknęła, wyrzucając przed siebie energetyczne kule. Trafiając niedźwiedzia poczuła ból. Wściekła się na swoją klątwe. Ciągle cofała się do tyłu, gdyż misiek był coraz bliżej. Potknęła się i wpadła między dwie, omszałe kłody. Szybko utworzyła tarczę, jednak energia rozproszyła się i pazury niedźwiedzia z łatwością przebiły się przez osłonę.
- A niech cię... Ratunku! - krzyknęła na całe gardło. Miała nadzieję, że ktoś usłyszy jej wołania. Poczuła się nagle taka bezużyteczna. Gdyby tylko mogła wyjść spomiędzy kłod. Odepchnęła zwierzę powietrzem i zaczęła biec, ile sił w nogach. Po chwili jednak potknęła się o wystający korzeń i upadła. Miała nadzieję, że niedźwiedź nie będzie jej szukał. Albo zgubi jej trop. Była oblepiona błotem i wyglądała jak topielec. Była tak zmęczona...

Usłyszała nagle trzask ognia. Podczołgała się odrobinę bliżej. Zobaczyła dogasające już ognisko i poczuła, że nie jest tu sama. Na pewno są tu jakieś istoty i nie wszystkie muszą życzyć jej dobrze. Przy ognisku nie było jednak nikogo. Nie było przy nim również żadnych przedmiotów. Kassandra pomyślała więc, że pewnie jakiś drwal lub myśliwy zapomniał go ugasić. Było jej zimno. Próbowała się ogrzać przy żarze, ale niezbyt jej to wychodziło. Żałowała, że nie szła na zajęcia z magii ognia. Irma potrafiła rozpalać ogień. Czarodziejka odruchowo sięgnęła po pamiątkę. Ta o dziwo była całkiem czysta. Usiadła, opierając się o pień i zaczęła zastanawiać się co też może teraz dziać się u przyjaciółki...
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Ryk niedźwiedzia rozwiał lekki sen i wprowadził Leśnika w stan gotowości. Noc nad Szepczącym Lasem zamknęła go pod kopułą mroku i cieni, zapominając zesłać go na istoty w nim mieszkające. Nie można jednak mieć wszystkigo. Prawa ręka efla momentalnie wystrzeliła po ostrze, podczas gdy lewa zaparła się o gałąź, gotowa w każdej chwili nadać impet spadającemu człowiekowi. Coś nagle zaszeleściło w dole. Pewny, że to coś, co musiało zakłócić spokój niedźwiedziowi, Arios podkulił nogi i przygotował się do skoku. Wstrzymał oddech i zamarł ze słabą smugą światła na dębowej masce. Łowcy nagród wybrali złą porę na polowanie. Zaraz staną się zwierzyną.

Tym, co wyszło zza krzaków nie było jednak łowcą. Ba, nawet nie było mężczyzną. Oczom elfa ukazała się bowiem niewysoka niewiasta w sukience i rozpuszczonych, czarnych włosach. Na pierwszy rzut oka wyglądała na bezbronną, ale mogły to być jedynie pozory, których zlekceważenie mogłby kosztować go życie. Nie wydając nawet szmeru, elf obserwował, jak nieznajoma skrada się do jego ogniska i zasiada przy nim cała rostrzęsiona. W mig udało mu się połączyć fakty. Dziewczyna musiała się zgubić i spotkać na swojej drodze polującego miśka, który na dobrą sprawę przyszedł tutaj za nią.

Jego ponowny ryk rozdarł ciszę nocy i sprawił, że krew zapulsowała i zagotowała się w żyłach. Nie wiele myśląc Arios skoczył przed siebie i lądując miękko między kobietą, a zwierzęciem, zasłonił ją własną piersią. Niedźwiedź, który przyjął już pozycję stojącą, gotowy zaatakować, popatrzył na elfa szeroko otwartymi oczami i zaryczał ciszej, opuszczając łapy. Leśnik cały czas coś do niego szeptał, posługując się mową zwierząt i przekonując dziecię lasu, żeby sobie poszło.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Dowlekła się do ogniska i chciała odrobinę się ogrzać. Spokój zakłócił jednak ryk dzikiego zwierzęcia. Szybko uświadomiła sobie, że jednak nie udało jej się zgubić niedźwiedzia. Niezdarnie wstała, ledwo trzymając się na nogach.
- Na mocy nadanej mi przez Tem... - nie dokończyła, gdyż nagle coś spadło z drzewa. Cień wylądował dokładnie między nią i zagrożeniem. Czarodziejka była zaskoczona i zastanawiała się, czy jej obecny wybawca nie stanię się dla niej zagrożeniem, kiedy już zabije zwierzę. Teraz z chęcią by uciekł, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Gdyby chciał jej coś zrobić mogła jeszcze użyć alfabetu więc nie była do końca bezbronna. Teraz jednak mogła choć trochę przyjrzeć się nieznajomemu. Ogień dawał niewiele światła więc spróbowała lekko podsycić go swoim wiaterkiem. Zobaczyła, że nieznajomy byłby całkiem wysoki, ale jest taki jakiś zgarbiony... Jego postawa przypominała jej biegacza lub płatnego mordercę. Był ledwo widoczny przez brak oświetlenia i kolor jego ubrań. Odruchowo zaczęła spoglądać na jego aurę, ale szybko się z tym uporała. Nieznajomy skończył walkę. Chociaż, czy to aby na pewno była walka? Zenith oczywiście była zbyt zajęta pochłanianiem jego wyglądu by zrozumieć cokolwiek innego. Słyszała jakieś ryki, potem skupiła się na nieznajomym i nie wiedziała zbytnio co się dzieję. "Eh... Znowu się wyłączyłam... I znowu nic nie wiem", pomyślała. Jej wzrok zatrzymał się jeszcze na twarzy nieznajomego. Widząc maskę i wielkie, czarne oczy, krzyknęła z przerażenia.
- Błagam, nie zabijaj mnie! - wrzasnęła, sama nie wiedząc co robi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że ma dary i potrafi się obronić. Szybko i bardzo nerwowo wyjęła odruchowo symbol i mocno go zaciskając, skierowała czubek litery w kierunku nieznajomego.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Starcie można było uznać za zakończone, a dodatkowo w przypadku elfa, nawet za zwycięskie, gdyż niedźwiedź odpuścił sobie kolację w postaci samotnej dziewczyny i poczłapał w kierunku szumiących dalej strumieni, w których miał nadzieję nałapać ryb lub oskubać wszędobylskie krzaki jagód. Jego czarne jak smoła futro szybko zniknęło mroku i nim minęły trzy uderzenia serca, zwierz był już tylko pomrukującym odgłosem. Arios tymczasem nawet nie drgnął. Z napiętymi do granic możliwości mięśniami stał wpatrzony w czarną ścianę drzew, za którymi zniknął jego "brat", a odwrócił się dopiero, gdy zdobył stuprocentową pewność o braku innego zagrożenia. Często zdażało się bowiem, że za samotnymi niedźwiedziami szlajały się stada wilków, wyczekujących odpowiedniego momentu na atak. Zważywszy jednak na liczbę potencjalnych łupów i porę nocy, nawet te dzikie kundle powoli odpuszczały sobie harce po lesie. Najwyraźniej zdołały już zaspokoić swój głód.
Ognisko wciąż trzaskało, bijąc w niebo snopami iskier, które leniwie oświetlały pancerz Leśnika. Ten wykonany z kawałków drewna ubiór nawet przy największych wysiłkach nie ocierał się o siebie, mogąc przypadkowo go zdradzić. Każdy ruch mężczyzny był więc bezgłośny i płynny, jakgdyby płynął w powietrzu, a nie stał na sztywnym podłożu.
Odwracając się, wzrok Ariosa padł na skuloną przy ognisku postać, w jego ocenie zaledwie dwudziestoletnią dziewczynę w błękitnej sukience i długich, brązowych włosach. Była blada ze strachu i zdezorientowana w sytuacji, czemu nie można było się dziwić. Każdy wyglądałby jak kreda, gdyby nagle stanął przed nim leśny upiór o czarnych oczach. Na szczęście elfowi daleko było do umarlaka. Nie wydając z siebie nawet szeptu, Arios przypadł do krawędzi ogniska i nachylił się nad ogniem, by lepiej przyjrzeć się nieznajomej. Ta jednak, jak tchnięta niewidzialną siłą, wystrzeliła w jego kierunku rękoma, ściskając kurczowo dziwny medalion.
W tej samej chwili Arios padł na czworaka i odskoczył iście po psiemu, przybierając postawę obronną. Nogi miał ugięte i osadzone na palcach, a cała sylwetka parła do przodu, gotowa skoczyć. Lewa ręka, zaciśnięta w pięść, lekko falowała podczas gdy druga sięgała po ostrze sierpowatego sztyletu.
- Nie zabiję - odezwał się nagle, pochylając głowę, lecz nie zdejmując maski, która razem z kapturem nie przepuszczała niczego po za długimi uszami. Anonimowość była terag jego najlepszą bronią, bo choć ognisko dawało dziewczynie zerowe bezpieczeństwo, Arios nie chciał sprawdzać, czy obca go zna lub czy o nim kiedykolwiek słyszała.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Nieznajomy przybrał pozę, która natychmiast wydała jej się bojowa. Amulet, który trzymała w ręku sparaliżowałby go, ale nie wiedziała co wtedy się z nią stanie. Zaczęła się wahać. Postanowiła czekać aż nieznajomy wykona jakiś ruch. Wbiła w niego swój wzrok. Skupiła się na najdrobniejszych szczegółach i oczekiwała choćby najsłabszego podrygu. Gdy usłyszała słowa tego czegoś poczuła się bezpiecznie, lecz po chwili zaczęla w nie wątpić. Nie miała żadnego pojęcia o tajekniczych, leśnych strażnikach. Można by było podpiąć pod to driady, jednak to na pewno był mężczyzna.
- Przykro mi, ale doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie ufać obcym. Jeden podejrzany ruch, a skończysz bez oczu. - powiedziała, widząc lecącego w jej stronę towarzysza. Wyciągnęła po niego rękę, a ten śmiało na niej wylądował. - Dobrze mówię, Shadsei?
- Dokładnie tak, a co mówiłaś?
Zenith westchnęła, po czym spojrzała na tego typa, który wydawał jej się przestępcą, przez ten dziwny styl ubierania się, uzbrojenie i bezszelestne poruszanie. Pierwszym jej skojarzeniem był młody chłopak wchodzący po cichu do czyjegoś domu i mordujących śpiących mieszkańców.
- Mogę w ogóle wiedzieć kim jesteś? Ja jestem... Saphira - podała mu jedno z najrzadziej używanych imion. Mimo tego, że to coś prowadziło raczej życie leśnego dziadka, to wypadało zachować ostrożność. Może jest przyjacielem jej starego wroga?
- Robaka? - zapytał kruk.
- Dzięki. - odpowiedziała czarodziejka, wyciągając dłoń. Szybko wepchnęła dar do ust i przełknęła. Była tak głodna, że było jej już wszystko jedno co je, ale robaki wciąż napawały ją lekkim obrzydzeniem. Po chwili zapytała nieznajomego :
- A ty nie miałbyś przypadkiem czegoś do jedzenia? - jej ostrożność stopniowo malała, ale wiedziałaby chyba gdyby to coś chciało ją skrzywdzić. Gdyby miał ją zabić, zrobiłby to już dawno...
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Słysząc groźbę nieznajomej, Arios wzruszył jedynie ramionami i powoli, jak gdyby od niechcenia, schował swoje miecze, a puste ręce pokazał dziewczynie w geście pokojowych zamiarów. Nie miał ochoty robić jej krzywdy, zwłaszcza, że minęłoby się to z celem, skoro przed chwilą uratował ją spod niedźwiedzich pazurów. Na dobrą sprawę mógł w ogóle nie ruszać się z miejsca i oglądać przedstawienie, a następnie uprzątnąć skromne obozowisko i ruszyć w dalszą drogę. Niestety takim zachowaniem sam przekreśliłby cel swojego powołania - bycia strażnikiem lasu, a co za tym idzie także tych, którzy się w nim zgubią.
Kiedy nieznajoma podała swoje imię, elf skłonił się nisko i powoli, wciąż z rękoma przed sobą, obszedł ognisko, by zbliżyć się do drzewa, na którym obecnie przebywał. Mężczyzna nie czuł ani chęci, ani obowiązku, by się przedstawiać. Wolał zostać anonimowy i rozpoznawany jedynie na sekundy przed zadawaną śmiercią. To, że nosił maskę powinno zagubionej najzupełniej wystarczyć.
Kiedy konar dębu był na wyciągnięcie ręki, Arios przypadł do ziemi i z rozbiegu, jak kot, wdrapał się po pniu i zniknął w gałęziach. Jedynie po czerwonych wstążkach, uczepionych jego pancerza można było dostrzec go na tle pełnym zielonych liści. Będąc tam, mężczyzna zaczął uważnie przyglądać się nieznajomej. Nie wyglądała na zawodową podróżniczkę, raczej na córkę jakiegoś hrabiego, co uciekła z domu i boi się teraz świata w tym samym stopniu, co wrócić do bezpiecznego domu. Las nie był odpowiednim miejscem dla takich kobiet.
Słysząc pytanie skierowane w swoją stronę, Arios podniósł wzrok i wstając na kolanach, zaczął skakać po kolejnych gałęziach, intensywnie czegoś szukając. Poruszał się przy tym nie jak człowiek, ale jak najzwyklejsze w świecie zwierze.
Nagle, przecinając świst wiatru i trzask ostatnich płomieni, na oświetloną polankę wleciała nabita na patyk wiewiórka, a zaraz po niej kolejna i jeszcze jedna, tak, że wszystkie trzy sztuki wylądowały obok kamieni otaczających ognisko. Gest był aż nadto wyraźny - dziewczyna miała sobie sama poradzić z upieczeniem zwierząt albo przyjdzie jej spędzić resztę dnia na głodzie. Arios nie zamierzał jej pomagać, miał swoje granice, nawet dla zagubionych ślicznotek.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Dziewczyna patrzyła jak mężczyzna skacze po drzewach niczym przerośnięty kot. Była nim zafascynowana, ale nie wiedziała dlaczego nieznajomy nie chce z nią rozmawiać. Kruk widząc latające wstążki zaczął latać i łapać za nie nieznajomego, krzycząc :
- Robak? Robak! Lata robak! Mam cię!
- Shad! Shad, idioto chodź tu. Zostaw go, bo cię zje. Obiecuję ci, że następnym razem zrobię z ciebie obiad! - krzyknęła szeptem. Ptak słysząc groźbę, puścił mężczyznę i leciał do właścicielki ze zwieszoną głową. Po chwili trzy małe wiewiórki na kiju spadły przed nią. Skinęła temu cudakowi głową i zrozumiała, że gadanie jest niemal tak ciężkie jak praca. Niezdarnie, choć całkiem skutecznie upiekła zwierzątka.
- Chcesz jedną? - zapytała, lecz nie słysząc odpowiedzi zaczęła jeść. Nie wiadomo kiedy zasnęła z na wpół zjedzonym stworzonkiem. Miała piękny sen. Była w nim jej przyjaciółka, zmarły opiekun i ludzie, za którymi w głębi duszy tęskniła. Potem zobaczyła siebie w różnych miejscach globu.

Obudziło ją błękitne światło, które dobywało się z jej kieszeni. "Proszę, nie teraz", pomyślała. Kostki wyleciały jej z kieszeni, a potem zaczęły bardzo szybko obracać się w powietrzu. Czarodziejka wyjęła swoje karty, bo chciała wiedzieć co teraz spadnie jej na głowę. Obrazki na wszystkich przedmiotach były… Plątaniną kresek! Obok leżała instrukcja zapisana rażącym pismem. Na szczęście dało się je rozczytać. List brzmiał następująco :
"W podróż wyruszysz z daleka
Lecz sama nie będziesz, maleńka.
My przeszkadzać ci będziemy
Strach na cię ześlemy.
Twe omamy przyniosą pecha
Tobie i życiu, człowieka"

- Shad, boję się… - wyszeptała.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Oglądając wszystko z bezpiecznej kryjówki, jaką były gęste korony drzew, Arios zastanawiał się, co ta dziwna dziewczyna robi sama w lesie. Nie wyglądała ani na elfkę, ani na driadę czy nimfę i też nie zachowywała się jak one. Driada, widząc niedźwiedzia, w pierwszej kolejności chciałaby go przytulić lub poczęstować czymś słodkim, a nimfa wytarmosić za małe puchate uszy. Ona jednak uciekła z krzykiem na ustach, znaczy, zupełnie nie miała pojęcia o tym jak należy zachowywać się w lesie. Spotykając na drodze niedźwiedzia lepiej nie wykonywać gwałtownych ruchów i udawać słup soli, każdy gest w jego kierunku gotowy jest go zafascynować lub co gorsza sprowokować, a wtedy ciężko przewidzieć skutki. Elf miał duże doświadczenie z leśnymi mieszkańcami, rozumiał ich mowę i zwyczaje, także mógł z nimi bez przeszkód koegzystować. W przeciwieństwie do nieznajomej, jemu nie groziło tu żadne niebezpieczeństwo.
Zapach smażonych wiewiórek zdołał z czasem przebić się przez drewnianą maskę i pobudzić żołądek, uśpiony na czas wędrówek, by nie zwalniać tempa marszu. Arios wiedział, że musi jeść, że nie jest, jak mawiają łowcy nagród, duchem, który nie sypia i czai się w gęstwinie, by zaatakować. Odpędzając ruchem nadgarstka towarzysza dziewczyny, Leśnik dźwignął się na gałęziach i zniknął w kolejnej koronie sąsiedniego drzewa, w której wypatrzył owoce. Wielkie, pękate bulwy podobne do nabrzmiałych gruszek były idealne do zaspokojenia głodu i pragnienia z powodu soku, który wypływał z nich nawet przy najmniejszym uszkodzeniu.
Po posiłku, Arios wrócił na swoje poprzednie miejsce i ułożył się do snu, przymykając lekko oczy i kierując wzrok na ognisko.
Sen miał bardzo lekki, w nocy budził go byle trzepot skrzydeł lub szelest trawy, nawet taki, który wywoływały małe zające lub nieszkodliwe jaszczurki. Czujność elfa była ponad wszelką miarę, doskonale wiedział, co się wokół niego dzieje, nawet jeśli oczy miał zamknięte. Zawsze korzystał wtedy z węchu i słuchu.
O świcie to ten drugi dał mu o sobie znać. Przez świergot leśnych ptaków, Arios usłyszał świsty obracanych kostek, które zaraz ujrzał obok nieznajomej. Zaczarowane przedmioty wirowały i świeciły jasno, tak jasno, że w nocy na pewno mogły zastąpić z tuzin pochodni. Mężczyzna przyglądał się temu z uwagą, obie dłonie trzymając na ostrzach, a nogi mając zgięte w kolanach i gotowe do skoku. Niebezpieczeństwa jednak nie było, jedynie cichy głos dziewczyny, która odczytywała coś z kartki.
- Co to? - zapytał ostro, przełamując ciszę, co w jego wypadku następowało wyjątkowo rzadko i tylko wtedy, gdy milczeniem nie da się nic wyjaśnić.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

- To? Taki problem... Kiedyś zrobiłam je pewnemu wampirowi, bo chciał napić się mojej krwi i... Przez przypadek przyczepiły się do mnie... Ściągają różne nieszczęścia i przepowiednie... Tym razem według przepowiedni podejmę podróż, podczas której coś się stanie, a wyruszę na pewno, nie mam zupełnie gdzie pójść, a nie będę wiecznie żyła w lesie, nie? Och... Przepraszam, znowu się rozgadałam... I za to, że cię obudziłam, naprawdę nie chciałam... - Nie żeby czarodziejce zależało na tym dziwnym stworzeniu, ale poczuła, że wypadałoby okazać choć cień szacunku. W końcu, To dało jej jedzenie. A propos jedzenia... Leżało obok niej na trawie. Ugryzła nerwowo kawałek miejsca, chcąc zająć się czymkolwiek. Było jej zimno, ogień zgasł w nocy.
- Chciałam zapytać cię jeszcze o jedną rzecz... Wydaję mi się, że podróżujesz, nie ma tu jako takiego obozu. Mogę przez jakiś czas przyczepić się i iść razem z tobą? - Zenith popatrzyła na to dziwne stworzenie i uśmiechnęła się. Już nie przerażał jej aż tak bardzo, a nawet czuła się całkiem bezpiecznie. Ale co jeśli to o nim była mowa w przepowiedni i miałam przenieść na pecha na jego życie?
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Wytłumaczenie, złożone mu przez dziewczynę wogóle nie trafiło do jakiś ważnych miejsc w jego pamięci. Arios odnotował sobie jedynie brak zagrożenia ze strony świecących kostek i jej właścicielki, która była bardziej wystraszona i zagubiona, niż skłonna rzucić się na niego z nożem w środku nocy. Wniosek - nie była w żaden sposób powiązana z łowcami nagród, pewnie żadnego z nich nie spotkała, bo widząc jego maskę od razu wiedziałaby kim jest. Ci polujący na wszystko, co żywe, ignoranci okrzyknęli do demonem i mordercą, choć sami nie są w tym lepsi. Elf nie mógł zrozumieć tego świata, żył w swoim i postępował zgodnie z zasadami natury.
Po dłuższym namyśle Leśnik zeskoczył w końcu z drzewa i stanął w pozycji wyprostowanej, chowając ostrza i głębiej naciągając kaptur. Przez oczodoły w masce przyglądał się nieznajomej i jej pierzastemu kompanowi, a następnie podał im po ogromnym owocu i zaczął zwijać "obozowisko". Piach, odłożony podczas wykopywania dołka nadał się do jego ponownego zasypania, po ówczesnym upewnieniu się, że nie dojdzie do zaprószenia ognia i powstania pożaru. I z grubsza, to tyle. Arios nie rozbijał nigdy namiotów, hamaków, nawet prostych szałasów nie budował. Radził sobie tylko z tym, co miał pod ręką, a obecnie był to gruby kij i kilka kamieni. Nic więcej.
Po uprzątnięciu bałaganu, elf spojrzał ponownie na nieznajomą i dogłębnie przemyślał jej pytanie. Do Kamiennego Ołtarza był spory kawał drogi, w prostej linii jakieś sześć dni, ale las nie lubił prostych linii. Wydają mu się one zbyt zdradzieckie. Dlatego drzewa rosną tam, gdzie chcą, tworząc linie krzywe pełne niespodzianek. A to oznaczało częste postoje (jeszcze częstsze ze względu na Nią) oraz dodatkowej pracy. Mimo to Arios, będąc świadkiem spotkania przez nią niedźwiedzia, nie był pewien, czy da sobie radę. A tak, kiedy będzie obok, nawet watahy wilków jej nie zaatakują.
Koniec końców Leśnik skinął przyzwalająco i ruszył przed siebie, elastycznym i prężnym krokiem. Nie oglądał się za siebie, by sprawdzić czy inni za nim idą. Nie było to już w jego interesie.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Zenith ucieszyła się widząc twierdzące kiwnięcie głową stwora. Chętnie przyjęła też owoc. Był miękki, soczysty i miły w dotyku. Prawdopodobnie w smaku też. Miała coś powiedzieć, ale ten natychmiast ruszył wśród drzew. Szybko zrozumiała, że ich podróż już się zaczęła. Z wielką trudnością doganiała zamaskowanego. Kruk siedział na jej ramieniu i najwyraźniej spał. Przed oczami czarodziejki migały tylko czerwone wstęgi, inaczej towarzysz byłby dla niej niemal niewidoczny. Zastanawiała się, jak długo wytrzyma, utrzymując to tempo, i czy nie lepiej byłoby zacząć już lewitować. To coś chyba chciało, żeby zaczęła prosić o postój. Eterna nie zamierzała usatysfakcjonować tego stworzenia. Zebrała się w sobie i szła dalej, nie tracąc nieznajomego z oczu. Wgryzała się też w owoc, starając się nie opaść z sił. Powoli jednak się męczyła, ale nie chciała dać za wygraną i postanowiła iść tak długo, aż padnie. "I po co ja chciałam z nim gdziekolwiek iść...?" , pomyślała, cicho wzdychając. Zmęczyła się już porządnie, lecz nie chcąc złamać danego sobie słowa, uniosła się na wysokość trzech stóp nad ziemią i zaczęła płynąć w powietrzu przed siebie. Nie męczyła się już tak bardzo i była szybsza niż na ziemi, choć wciąż musiała uważać na drzewa wokół. Zamaskowany jednak był już bliżej, z czego Kassandra się cieszyła, gdyż przynajmniej nie zgubi się w tym lesie... Chociaż i tak mogłaby wtedy wzbić się w powietrze i przenieść na drugi koniec świata. Teraz kiedy zmęczenie nie było tak wyczuwalne, zaczął doskwierać jej głód. Zwolniła trochę i rozejrzała się po drzewach dookoła, po czym zerwała z jednego kilka małych owoców. Po szybkiej, ale dokłdnej ocenie, stwierdziła, że są niegroźne i można je jeść. Tak więc teraz miała wszystko, czego potrzebowała, przewodnika, chmurkę, na której się unosiła i pyszne jedzonko.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Las nie próbował go zatrzymywać, a nawet jeśli miał taki zamiar, to Arios okazał się dla niego za dobry. Wystające korzenie, przechylone lub całkiem upadłe pnie oraz wykroty były niczym tor przeszkód, które on omijał z taką łatwością, jakby nic innego nie robił całe życie. Wydawałoby się, że jego stopy dotykają podłoża tylko wtedy, kiedy muszą zmienić kierunek lub skok nad zwaloną kłodą wymagał więcej siły. W przeciwnym razie elf niemal latał, jak wąż omijając drzewa i odbijając się od nich, gdy napotkał takową potrzebę. Nie zatrzymywał się, parł dalej przez zarośla w tylko sobie znanym kierunku bowiem nie przypuszczał, że idąca za nim kobieta może znać leśne ścieżki równie dobrze co on. Nie wyglądała na mieszkankę wielkich puszcz.

Około południa Arios zwolnił i po raz pierwszy postanowił obejrzeć się za siebie. Ku jego zaskoczeniu, niewidocznym na szczęście zza maski, kobieta nadążyła za nim, wykorzystując do tego zdolność lewitacji, a w pewnym momencie nawet go wyprzedzając. Nie odezwał się jednak słowem, jedynie wskazał jej niewielki głaz, a sam wdrapał się na gałąź i tam zamarł, jak posąg. Zarządzony postój nie miał trwać długo, dokładnie tyle i dziewczyna miała zamiar się posilać, co dodatkowo podkreślił, rzucając pod jej nogi jeszcze dwa owoce, które znalazł między liśćmi.

Sam nic nie jadł, jedynie wyciągnął nogi i oparł głowę o pień, oddając się głębokiemu dumaniu. Od Kamiennego Ołtarza dzieliły go dwa, najwyżej trzy dni marszu, uwzględniwszy oczywiście małą niedogodność w postaci dziwnej nieznajomej i jej pierzastego koleżki. Musiał znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Zaprowadzenie jej w okolice domu nie było dobrym pomysłem, wciąż istniał cień szansy, że dziewczyna może współpracować w jakiś sposób z łowcami nagród, a wtedy kłopoty dosięgną ich wszystkich. Ucierpi las, ludzie i ona. Arios nie zamierzał w tym starciu odnosić porażki, miał swoją misję i chciał ją wykonać nim śmierć się o niego upomni. Dlatego też musiał poznać powód jej obecności w Szepczącym Lesie.

Arios i Zenit - dalej
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości