Szepczący Las[Między Meneaos i Adrion] Na trakcie

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Konrad
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Między Meneaos i Adrion] Na trakcie

Post autor: Konrad »

W miejscu, gdzie trakt łączący Meneaos i Adrion przecinał rzekę Eivar, drzewa rosły na tyle rzadko, że bez najmniejszego problemu można było dojrzeć, że bezchmurne niebo stawało się coraz bardziej czerwone. Wprawniejsze oko mogłoby dostrzec, że pojawiła się na nim już pierwsza gwiazda. Zresztą dziwni wędrowcy nie musieli zadzierać głów, by to ocenić – w końcu obaj mieli skrzydła i większość drogi spędzili w locie. Dopiero wylądowali, w końcu potrzebowali odpoczynku.
- Przed nocą nie dotrzemy. Na trakcie utkniemy.
- Twoja przenikliwość nie ma sobie równych, mój Zaaz'hu.
- Dziękuję, panie. Radzić to me zadanie.

Nie było to może zbyt ciekawe miejsce. Ot zwykła przestrzeń dzieląca rzekę od ściany drzew. Kilka krzewów, porozrzucane kamienie. Jedynym godnym opisania elementem krajobrazu wydawał się stary drewniany most, który swoje najlepsze lata ma już za sobą. Acz nadal sprawiał wrażenie stabilnego. Mimo to Konrad wolałby po nim nie przechodzić. Po co kusisz los?
Imp rozglądał się nerwowo za każdym razem, gdy usłyszał jakikolwiek dźwięk, nieważne jak pospolicie leśnym by ten dźwięk nie był.
- Grosik za twoje myśli, mój Zaaz'hu.
- W brzuchu dziwne kłucie. To złe przeczucie.

Konrad doskonale go rozumiał. Bo chociaż ten las miał reputację miejsca bezpiecznego, gdzie wystarczy nikomu nie wadzić, by nie wpaść w tarapaty, ale.. Elfy i wróżki mogą źle reagować na widok upadłego anioła i impa. W końcu nie ukrywali jakoś specjalnie swojego piekielnego pochodzenia. Dlatego też nie zamierzał uspokajać. Lekka paranoja zwiększa czujność.
- Zajmij się ogniskiem.
- Tak się stanie, mój panie –
imp skłonił się teatralnie i zniknął między drzewami.
Konrad tymczasem usiadł na jednym z kamieni, wpatrując się w rzekę. Z torby na ramieniu wyciągnął bukłak z winem i pociągnął lekki łyk. Czekał.

A wino było paskudne, wodniste.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Zenith potwornie nudziło się w krysztale. Wciąż nie wiedziała gdzie jest. Nie miała także okazji podziwiać widoków przed nią, bo w dalszym ciągu miała na oczach opaskę. Shadsei nie był w stanie jej ściągnąć. Nudę przerwało przerażenie. Jeśli zostanie dłużej w krysztale nie zdobędzie jedzenia i co ważniejsze umrze. Już chciało jej się pić. Nie wiedziała co się z nią stanie więc zaczeła krzyczeć w nadzieji, że ktoś ją tu usłyszy, znajdzie i pomoże.
- Ratunku! Pomocy! Błagam, niech ktoś przyjdzie!
Na nieszczęście kryształ wchłaniał magię i stawał się silniejszy w miarę pochłoniętej mocy. Nie wiedząc o tym Eterna wysłała jej całkiem dużo, bo bała się, że umrze podczas upadku. Skała wokół niej stała się więc całkiem twarda.
- Shadsei? Zrobisz coś dla mnie? Zobacz, czy nie ma kogoś w pobliżu i sprawdź, czy jest w stanie pomóc.
- Zrobię co w mojej mocy - powiedział i odleciał. Mimo, że znali się dość krótko, to kruk naprawdę chciał pomóc. Albo się na coś przydać. Czarodziejka miała nadzieję, że jednak kogoś znajdzie w tym miejscu. Dla uspokojenia umysłu zaczęła nucić piosenkę. W kwestii muzyki nie była ekspertem i nie znała wielu melodii. Po chwili zasnęła. Miała dziwny sen. W tym śnie widziała siebie. Szła przez ogromną pustynię. Było gorąco i zimno na zmianę. Nagle zobaczyła cienie. Latały nad nią anioły. Jeden z nich zaczął spadać. Eterna zaczęła krzyczeć. Usiłowała stworzyć poduszkę powietrzną dla nieznajomego, ale moc jej nie słuchała. Po chwili gdy przyjrzała się uważniej, ujrzała w oddali idącą dziewczynę. Jej ciało było... Dziwne, ale jakby zamglone. Usłyszała muzykę. Nie pochodziła jednak z nikąd. To nie była muzyka aury. Rozpoznałaby ją. W tej chwili anioł podniósł się. Nie wyglądał jednak tak pięknie jak pozostałe. Nagle zapadł się pod ziemię. Obudziła się. Wciąż jeszcze było jasno. Nie wiedziała co mógł oznaczać jej sen, ale wiedziała jedno. Nie mógł być przypadkowy. Te kości po coś ją tu zrzuciły. Ich efekty nie trwały wiecznie, a przynajmniej nie wszystkie. Kryształ jednak został zasilony tak, że zapewne mógłby tam stać i tydzień. Teraz chętnie poradziłaby się kości. Gdzie ten kruk się podziewa tak długo? Ja już dawno bym kogoś znalazła!", pomyślała i natychmiast mnóstwo sprzecznych głosów rozbrzmiało w jej głowie. Została sam na sam ze swoimi myślami. Zastanawiała się ile jeszcze minie zanim do reszty zwariuje...
Awatar użytkownika
Kailia
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kailia »

Kailia błądziła po lesie ponad dwa tygodnie. Była tak spragniona energii, która stanowiła jej pożywienie, że wszystkie rośliny usychały po ominięciu ich. Błądząc przez czeluście lasu bez przerwy myślała o rodzinie, do której nie mogła wrócić (po uwolnieniu się od Briana myślała o powrocie lecz uznała, że mogło by to sprowadzić poważne problemy na jej rodzinę). Błądząc tak i odzywając się jedynie do ptaków i zwierząt zamieszkujących las usłyszała w oddali krakanie kruka, które bynajmniej jej nie ucieszyło Już zwietrzyły trupa pomyślała i poszła dalej. Maszerując po lesie udało jej się dostrzec, że kruk udaje się jej śladem.
-Możesz mnie zostawić w spokoju?! Nie jestem padliną!
Ale ptak nie ustępował. Kai postanowiła go ignorować i iść w swoją stronę, jednak po piętnastu minutach bezczelnego krakania nad głową ptak postanowił ozwać się ludzkim głosem.
-Jak można tak mnie ignorować?!- odezwało się ptaszysko oburzonym tonem.
-Nie ten adres. Nie jestem padliną!
-Nie szukam jedzenia. W tym lesie nie jesteś sama! Ktoś pilnie potrzebuje pomocy!
-Więc prowadź!- liszka bez chwili zastanowienia udała się za krukiem.
Nagle zatrzymała się.
Co jeśli to Brian zesłał kruka i to wszystko tylko pułapka Hmm... Kruki jedzą padlinę, krakał mi nad głową około pół godziny, twierdzi, że ktoś potrzebuje pomocy? No cóż kruki to z reguły nie są zbytnio pozytywne ptaki...
-Zaraz!- zatrzymała kruka- Jaką mam pewność, że mówisz prawdę?-zapytała.
-A jaką masz pewność, że kłamię.- zapytał kruk.
-Wybacz, ale chyba nie mogę ci pomóc.- odpowiedziała niepewnie Kai.
-Dlaczego? Musisz?- zaprotestował kruk.
-Zbyt duże ryzyko, że gdy ja rzekomo pomogę tobie sama będę potrzebować pilnej pomocy lub naprawdę stanę się padliną.
-Padlinożercom można zaufać!- powiedział- Choć już!
Kai stała jeszcze kilka sekund w miejscu i postanowiła ruszyć za ptakiem.
Biegła tak bez przerwy kilkanaście minut aż dotarła na miejsce. Zobaczyła tam coś niesłychanie dziwnego. Ujrzała wielki kryształ, a w nim dziewczynę.
-Co mam robić- zapytała bezradnie kruka.
-Nie wiem kazała mi kogoś znaleźć.
Kailia chwilę wpatrywała się się w kryształ. Jej głowa była pełna bez sensownych myśli. Co mam robić? Czy ona mnie słyszy? Co mam do niej powiedzieć? Skąd ten kryształ się tu wziął? Więc zakłopotana zaczęła stukać w kryształ by sprawdzić czy dziewczyna ją słyszy.
Awatar użytkownika
Konrad
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Konrad »

Gdyby ktoś zobaczył Zaaz'ha tak niezgrabnie latającego między drzewami, zastanawiając się nad każdą gałęzią, każdą szyszką, nie potrzebowałby telepatycznych umiejętności, by poznać myśli impa. Miał on bowiem już na twarzy wypisane niezadowolenie wymieszane z zakłopotaniem – diablik może i potrafił sobie radzić po piekielnych wymiarach, ale ten nadal plan nadal wydawał mu się egzotyczny. Ale zadanie to zadanie... I nagle hałasy usłyszał. Krzyki jakieś. Imp postanowił więc zrobić to, co każdy szanujący się przedstawiciel jego gatunku zrobiłby na jego miejscu.
Rzucił wszystko i co sił w skrzydłach poleciał do swojego pana. Byle dalej od kłopotów.

Imp wypadł zza drzew tak gwałtownie, że w pierwszej chwili Konrad założył atak. Poderwał się natychmiast i odwrócił w stronę hałasu. Warto przy tym pamiętać, że słuch Upadłego jest czulszy niż ten należący do przeciętnego mieszkańca tego Sferrum.
- Cóż się stało, przyjacielu?
- Krzyki, krzyki usłyszałem. Więc przyleciałem.
- Niepotrzebnie. Jak widzisz, nic mi nie grozi.
- Nie tu, tam, w lesie! Jakiś głos się niesie.
No i masz swoją paranoiczną czujność –
westchnął w myślach Konrad. Ale co poradzić, nie w każdej sprawie można wychować sobie sługę. Zwłaszcza, gdy nie są u siebie. Z drugiej strony Zaaz'h – chociaż pewnie nieświadomie – miał trochę racji. Jeśli zamierzają się odpoczywać, wypadałoby przynajmniej dowiedzieć się, czy to bezpieczne miejsce.
- Dobrze, prowadź więc.
- Na pewno, panie? A jak coś się stanie? -
stwór wlepił swoje ślipia w Anioła
- Wtedy odlecimy, Zaaz'h. Wtedy po prostu odlecimy.

Droga między drzewami zajęła im ponad dwadzieścia minut. Konrad - w przeciwieństwie do diablęcia - musiał podróżować piechotą. Po prostu nie miał takiej przestrzeni, by dobrze manewrować między drzewami na wyprostowanych skrzydłach. W końcu imp się zatrzymał.
- To gdzieś tutaj - powiedział - Teraz słuchaj.
Konrad zamknął oczy i nasłuchiwał. Zaaz'h wylądował na ziemi, by nie zagłuszać trzepotem skrzydeł.
- Tam - w końcu odezwał się Anioł, wskazując między drzewami. - Teraz milcz, jesteśmy całkiem blisko.
Imp zrobił gest zamykania ust na klucz i przesadnie się skradając, ruszył w stronę wskazaną przez swego pana. Sam pan ruszył za nim, normalnym krokiem.

Konrad, widząc, że źródłem dźwięku okazał się kruk, (prawdopodobnie) dziewczyna i druga, zamknięta w krysztale, wyłonił się z krzaków. Jego sługa za nim, chociaż mniej chętnie.
- Dzień dobry! - powiedział, jakby spotkanie tak dziwnej zgrai w środku lasu nie było niczym dziwnie. Imp skłonił się tylko teatralnie. Wszak pan kazał milczeć.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Zenith uradowała się, słysząc trzepot skrzydeł. Była niemal pewna, że to jej towarzysz. Slyszała też szybki tupot, więc zapewne kogoś znalazł. Miała nadzieję, że to jakiś silny mężczyzna, czy ktoś taki. Po głosie jednak poznała, że istota jest kobietą. Nagle usłyszała odgłosy delikatnych uderzeń. Poczuła wibracje przechodzące po całym ciele. Zdrętwiałe mięśnie zaczęły boleć. Czarodziejka wydała okrzyk bólu.
- Proszę cie przestań! Patrz tutaj! Na górę! Tu mam głowę. Zdejmij mi tą przeklętą opaskę z oczu. - Kiedy materiał przestał zasłaniać jej oczy, mogła mniej więcej zobaczyć gdzie i z kim jest. Dostrzegła wokół siebie mnóstwo drzew. Osoba, którą znalazł ptak była chuda, wątła i obandażowana. Eterna chciała upewnić się, co do rasy istoty. Zapytała więc :
- Czy mogę wiedzieć jakiej rasy jesteś? - słysząc odpowiedź, niemal zakrztusiła się śliną - Liche? Czy... Czy mogę cię o coś poprosić? Wyglądasz na bardzo wygłodniałą istotę... Taka wychudzona i w ogóle, a ten kamień ma tyle energii, ile nie znajdziesz w żadnym zwierzątku, wiesz? To jak będzie? - przerwał im nagły szum. Zenith chętnie spojrzałaby w tamtą stronę. Usłyszała przyjemny dla ucha głos, ale nie rozumiała, czemu mówił tak spokojnie... Chociaż... On też mógłby się przydać. Dużą częścią kamienia jest energia, ale wątpiła w to, że ta dziewczyna jest na tyle silna, żeby rozbić skałę. Nie widząc nieznajomego, spróbowała odebrać jego aurę. Przymknęła oczy i wyczuliła się na magię. Po odczytaniu poświaty, wiedziała już, że lepiej nie ufać temu osobnikowi. Był zły i nieprzewidywalny. Czy na tyle, żeby w środku rozmowy, rzucić się komuś do gardła? Kiedy miała przerwać czytanie, ta aura ją pochłonęła. Musiała przejść przez cały seans, który w pewnym momencie przestał się robić przyjemny. Uczucie zagrożenia i te upiory w tle. To było jak koszmar. Jak zły sen. Na szczęście dane było jej, się z niego wybudzić. Nie wiedziała, czemu wciąż się boi. Widziała silniejsze aury. W tym wypadku jednak była bezbronna. W sumie, i tak by była dzięki swojej klątwie.
- Witaj nieznajomy. - odpowiedziała - Czy mogę zapytać, co cię do mnie sprowadza?

Zadała głupie pytanie, ale nie chciała zatonąć w morzu ciszy. Jak pamiętała, zostanie tylko ze swoimi myślami jest straszne.
Awatar użytkownika
Kailia
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kailia »

Kai słysząc słowa dziewczyny poczuła się nieco urażona.
-Mam to zjeść?-myśląc o tym poczuła się jak nierozumne zwierzę. Słowa dziewczyny dały jej się zrozumieć jako ,, Jeśli rozumiesz mnie dziwny stworze zdejmij to ze mnie" .
Kai zastanawiała się czy nie zrozumiała źle słów dziewczyny. W myślach jeszcze około trzy razy przypominała sobie swoją okrutną historię i stała tak nad kryształem i uwięzioną w nim czarodziejką patrząc na nią z wzrokiem mówiącym ,,Czy ja ci wyglądam na... Miała użyć słowa ,,liszka" ale w porę zorientowała się, że naprawdę nią jest i całe jej życie wcale nie jest złym snem tylko prawdą.
-Zrobię to dla ciebie (kimkolwiek jesteś)- i zwróciła się do czarodziejki.
Kailia czuła wewnętrzne upokorzenie, którego zapewne wcale nie dostrzegała czarodziejka. Stanęła więc na przeciw kryształu, który lśnił w jej oczach. Wchłonęła całą energię jaka się w nim znajdowała. Poczuła się lepiej, a właściwie tylko jej żołądek miał okazję poczuć się lepiej bo nie była zadowolona, że odniesiono się do niej jak do zwierzęcia. Została tylko skała. Nie wiedziała co zrobić, jak uwolnić ją z tego. Rozglądała się wokół siebie aby znaleźć pomoc w czymkolwiek. Krążąc wzrokiem wokół siebie jej oczy napotkały osobnika, o którym zapomniała ( wcześniej ozwał się małą ilością słów więc dziewczyna mimo wszystko nie przywiązała do niego większej uwagi).
-Czy byłbyś tak dobry i pomógłbyś mi?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Nie, nie, nie...
Fioletowe stworzenie pokręciło powoli głową. Patrząc ze swojego wymiaru na zebraną w pobliżu trójkę już wiedziało, że będzie musiało interweniować i przy okazji z lekka się zabawić. Upadły z impem, czarodziejka w nietypowych kajdanach i obandażowana liche - ten komplet charakterystycznych postaci nie był zły, ale Nietoperzastej coś nie pasowało. Kgogoś należałoby przesunąć, tak choćby odrobinkę... ją? Ją? A może jego?
- Nie. Nie, nie. Źle do tego podchodzisz... najpierw ich sobie obejrzyj. - Mówiąc sama do siebie opuściła swoją kryjówkę i stanęła na alarańskiej ziemi rzucając w tym samym momencie jeden ze swoich ulubionych czarów - zatrzymała czas dla interesującej ją trójki (oraz kruka i impa). Choć czasami lubiła pokazywać się śmierte- i nieśmiertelnikom, w których losy postanowiła się wmieszać, tym razem darowała nieszczęśnikom dodatkowe niespodzianki. Nie wyglądała typowo dla ich krainy, o innych Planach nie wspominając. Oczywiście uważała się za całkiem miłe i przyzwoicie prezentujące się stworzonko, ale była świadoma, że ci tutaj nie muszą podzielać jej opinii.
Już sama ta myśl sprawiła, że miała ochotę wyciąć im jakiś nie do końca poprawny kawał, ale odetchnęła, policzyła do dwustu i powstrzymała się.
- Dzisiaj będę zbyt łaskawa! - Westchnęła z nieukrywanym żalem w stronę niemogących jej usłyszeć kobiet. Podeszła do nich powoli, trzymając przyozdobione kępkami sierści dłonie w kieszeniach ciemnej bluzy. Obeszła je dookoła. Liche i czarodziejka, liche i czarodziejka... szczerze musiała przyznać, że z tej dwójki wygląd nieumarłej robił na nie zdecydowanie większe wrażenie. Był bardzo w jej guście! Szara, podarta suknia, owinięte w materiał ciało, tajemniczo wyglądające ślepia...
- Powinnam sobie ciebie namalować! - Nietoperzasta powiedziała to właściwie ot tak, by dać upust swojemu uznaniu, szybko jednak zmieniła zdanie i postanowiła podejść do sprawy na poważniej. W końcu mogła. Nikt jej nie mógł zabronić!
- Ach, jak to przyjemnie być panią samą dla siebie - Nucąc, bez wysiłku wyczarowała sobie sztalugę, płócienko i zestaw farb, po czym ustawiła się w dogodnej pozycji, kiwnęła palcem i farby w ułamku sekundy same znalazły się na obrazie, w odpowiednich miejscach i proporcjach, ładnie ze sobą wymieszane. Otarła czoło jakby siedziała nad pracą co najmniej kilka godzin po czym z zadowoleniem zerknęła na swoje dzieło.
- Liche jak żywa! - Uradowała się i pełna dumy oddała się podziwowi dla swojego geniuszu. I chociaż niemal nigdy jej się to nie nudziło, po paru minutach otrząsnęła się i wróciła myślami na ziemię.
Liszkę miała załatwioną - teraz czarodziejka!
Przy niej jednak nie chciała za bardzo majstrować. Urodziwa dziewczyna była w pozycji idealnej - uwięziona, zdezorientowana i zdana na łaskę losu... brakowało jej tylko jednego.
Fioletowa z uśmiechem podniosła opaskę i na powrót założyła ją na oczy panny Zenith czerpiąc z tego nieprzyzwoicie wiele radości.
Czarodziejka z głowy... teraz upadły!
Przy nim stworzenie zabawiło jedynie chwilkę. Obejrzało go sobie tylko, po czym związało skrzydełka impa różową wstążeczką. Te pozornie bezsensowne działania dały fioletowej niezbędny czas do namysłu. Teraz już była pewna co chce zrobić i kogo od tej grupy oddzielić. Uznała, że to mężczyzna najmniej pasuje do okoliczności, ale...
- Zabiorę WAS! - Oznajmiła nieruchomym damom odwracając się gwałtownie w ich stronę i z uśmiechem wzbiła się w powietrze. Wystarczyła chwila, by przeniosła dziewczyny (i kruka) kilka dni marszu od miejsca, w którym pozostał Konrad oraz jego sługa. Kiedy już zaś byli rozdzieleni zdjęła z nich zaklęcie, które rzuciła na samym początku i bezgłośnie zniknęła z ich życia.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Kiedy kryształ stracił calą swoją energię, stał się cieplejszy i bardziej szorstki. Teraz przypominał w dotyku najzwyklejszą skałę. Później stało się coś bardzo niespodziewanego... Świat wokół niej zawirował. Wyczuła wokół siebie ogrom energii magicznej. Zamrugała i spostrzegła, że nie są już w tym samym miejscu. Poczula się też bardzo lekka. Spojrzała w dół. Jej więzienie leżało wokół niej w kawałkach. A więc się udało..., pomyślała. Radość przypłynęła do niej potężną falą. Otrzeźwiło ją poczucie czyjejś obecności. Przypomniała sobie wtedy o liszy i nieznajomym. Tego drugiego nie mogła znaleźć wzrokiem, ani wyczuć jego aury, co mogło sugerować, że był teraz daleko. Dziewczyna pochyliła się więc nad nieumarłą.
- Dzięki! Czy... Czy wiesz może co się stało? A tak w ogóle to mów mi Eta. A ty kim jesteś? - po chwili zastanowienia uznała, że nieznajoma mogła poczuć się nieswojo. W sumie została zbombardowana pytaniami, a w sumie to Zenith była dla niej całkiem obcą osobą...
- Przepraszam, że tak wypytuję, ale jestem bardzo ciekawa, a w ogóle to pierwszy raz widzę nieumarłą istotę... A ty, to w ogóle jesteś bardzo interesująca. Jakbym cię męczyła pytaniami i w ogóle moją gadaniną to mi po prostu w twarz powiedz. I nie przejmuj się jak, w którymś momencie zacznę ci przerywać... Taka już jestem, że jak zaczné rozmawiać, to mówię, i mówię, i mówię i czasem zdaję się to nie mieć końca. Dalej jesteś głodna? Co robisz w lesie? - Zenith zaczęła już najwyraźniej swoją paplaninę i raczej nie zamierzała tak szybko przestać...
Awatar użytkownika
Kailia
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kailia »

Kai widząc, że dziewczyna zaczęła mówić i jak widać nie zamierza kończyć, zaczęła rozmyślać i nawet nie słuchała czarodziejki. Myślała, nad tym co teraz ze sobą zrobić. Jak uciec i nigdy już nie pokazać się na oczy ludziom. Obawiała się, że póki dziewczyna jest obok niej może albo przeszkadzać lub też się przydać.
Co kilka chwil spoglądała na brązowowłosą i przytakiwała jej skinieniem głowy, choć nawet nie wiedziała co do niej mówi. Po chwili wiedziała, że dziewczyna już mówi za dużo i zaraz albo język jej się zacznie plątać albo nie wiadomo co.
-Wiesz, myślę, że nie zarejestrowałam kompletnie nawet jednej trzeciej z tego co mi powiedziałaś więc powiem ci tylko, że nie jestem już głodna i, że nie jestem wcale ciekawa. Nie lubię mówić o mojej przeszłości ani o teraźniejszości.
Kai zaczęła bać się, że dziewczyna uzna to za opryskliwe i niemiłe, ale nic innego nie przyszło jej do głowy. Na samo wspomnienie o swojej przeszłości nie miała ochoty na rozmowę. Dawno temu nie zawierała nowych przyjaźni i chyba zapomniała jak to się robi.
-Jeśli byłam niemiła to najmocniej przepraszam, ale kazałaś wprost jeśli zaczniesz gadać...
To co teraz powiedziała nie pasowało do niej, ale przy obcych nigdy nie była sobą.
-Może więc pogadamy o tobie?
Zaproponowała coś, na co nie miała najmniejszej ochoty. Czarodzieje to nie była obca dla niej rasa. Znała tą rasę aż za dobrze. Ponieważ nie chciała znowu wpaść w zamyślenie co zdarzało się jej bardzo często.
-Opowiedz coś o sobie. Jakieś ciekawe zdarzenia z życia?
Zadała pytanie jakby co najmniej siedziała w salonie przy kominku z ciepłą herbatą i najlepszą przyjaciółką od lat.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Kiedy usłyszała nową koleżankę, stwierdziła, że chyba odrobinę za szybko mówi.
- Nie, nie. Spokojnie, wiem że tak powiedziałam. - słysząc propozycję, żeby opowiedziała trochę o sobie Kassandra uśmiechnęła się.
- Bardzo chętnie. - powiedziała Eterna i się uśmiechnęła. Chciała znaleźć jakiś temat, na który mogłaby porozmawiać. To znaczy mogłyby.
- Więc urodziłam się chyba w Rapsodii, w sumie nie pamiętam... - Zenith zaczęła opowiadać całą swoją historię od samego początku - Miałam tam przyjaciółkę. Miała na imię Irma i była naprawdę... - Eterna gadała i gadała i opowiadała już jak poznała swoją przyjaciółkę. Pogłaskała wtedy pasmo wełny, które tkwiło na jej ręce. Nagle jej piękny monolog na temat jej historii został przerwany przez liszkę, która na razie siedziała cicho.
- Co mówiłaś? - zapytała uprzejmie, gdyż przez swoją paplaninę usłyszała jedynie głos nieumarłej. Nie rozróżniła jednak żadnych słów.

- Chwila?! Kruku?! - zawołała za swoim towarzyszem, którego nie widziała od czasu tego dziwnego przeniesienia... - Widziałaś go?

Po chwili Shadsei przyleciał i usiadł Eternie na ramieniu
- Wołałam cię... - burknęła oburzona
- Nie słyszałem... Robaka na zgodę?
- Nie, dzięki
Kruk widząc, że nic nie wskóra i nie zyska względów czarodziejki, przeniósł się na ramię lichej.
- A ty? Chcesz robaka?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

,,Nie sądziłam, że jednak będę musiała do nich wrócić... hmm... czyżbym wtedy pomyliła się w ocenie? Nie... a może? Ale to zawsze było parę zdań więcej, więc opłacało się! Tylko co ja teraz z nimi zrobię? Chyba nie powinnam drugi raz ich 'zatrzymywać'. Choć to byłoby najprostsze." - Fioletowa myślała intensywnie, kierując się powoli w stronę przeniesionych dziewcząt. Chyba dogadywanie się nie szło im najlepiej. Czarodziejka mówiła dużo, Liszka równie wiele nie słuchała i w ogóle wyczuwało się między nimi jakiś ogromny dysonans.
- Same problemy! - Jęknęła cicho, ale nie wyglądała na niezadowoloną - uśmiechała się chytrze i lekko marszczyła brwi co znaczyło, że jak najbardziej taka sytuacja jej odpowiadała. Co prawda portrecik szarej już miała, a brązowowłosa niestety już uwolniła się ze specyficznych kajdan, ale nadal można było trochę tu namieszać.
Zanim jednak nietoperzasta wzięła się do roboty oparła się o pobliskie drzewo i jeszcze chwilę nasłuchiwała.
,,Mów wolniej, błagam!" - westchnęła - ,,Z tego wszystkiego nawet JA bym niewiele zrozumiała! A co dopiero takie ograniczone umysły jak wszyscy poza mną?"
Do tego naprawdę była zdziwiona, że dziewczyna nic sobie nie robiła z szorstkich i bezpośrednich odpowiedzi liche - najwyraźniej była odporna na takie rzeczy - do tego stopnia, że mogłaby zamonologować obandażowaną na śmierć, gdyby nie fakt, że tamta była nieumarłą.

Stworzenie pokręciło głową. Zastanawiało się jak je rozdzielić, ale zanim zdecydowało się na jeden z roboczych planów, odezwała się Kailia:
- Nie, dziękuję. - Odparła na propozycję kruka i w miarę delikatnym, ale stanowczym gestem strzepnęła go z ramienia. - Już ci pomogłam, więc... - Zwróciła się do czarodziejki - ...nie jestem tu dłużej potrzebna. Muszę iść dalej. - Zdecydowała, a Fioletowa aż zastrzygła uchem i spojrzała na nią zza pniaka.
,,JUŻ!? TO WSZYSTKO!?" Zrobiła wielkie oczy i o mało nie zagwizdała z uznaniem. Wyglądało na to, że jedna z uczestniczek pogawędki zwyczajnie ją dzisiaj wyręczy.
- Miło było poznać, ale na mnie już czas. - Powtórzyła liche i, by nie być zatrzymaną, szybko się odwróciła i poszła w swoją stronę; to jest w stronę Fioletowej schowanej za drzewem. Ta zdążyła się tylko uśmiechnąć i zniknęła, by przypadkiem na siebie nie wpadły.

Teraz już każdy pozostał tutaj sam.

Ciąg dalszy - Zenith
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości