Szepczący LasChata Pustelniczki Kerhje Uny

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Arios
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arios »

Arios zdążył uskoczyć na ganek chatki w ostatniej chwili, nim zebrana w koronach drzew mżawka zleciała na ziemię z siłą małego deszczu, do którego z czasem dołączyły nowe krople, zalewając okolicę ciepłym deszczem. Wychowanie w lesie nauczyło go ignorować pogodę, ale zważywszy na okoliczności, nie zamierzał mokry łazić po domu pustelniczki, stwarzając jej dodatkowych kłopotów. Sprawa łowców nagród, jego rany oraz przybycie wilków było już chyba wystarczająco stresogenne dla młodej dziewczyny.
Zabawiany przez nią wilczek szczekał radośnie i merdał ogonem, wystawiając na pieszczoty brzuch i przestrzeń za uszami. Leśnik przyglądał się temu z uśmiechem, skrytym za maską, ale nawet na sekundę nie rozluźnił mięśni ramion. W każdej chwili był gotowy do jakiejś akcji, skoku lub szaleńczego biegu, a jeśli pojawi się w okolicy nowe zagrożenie, także do walki. Obecność watahy sprawiała jednak, że elf nie czuł się tak osamotniony, jak podczas krótkich nocy, kiedy ścigał łowców.
Na pytanie pustelniczki zareagował bez wahania, kiwając głową na potwierdzenie. Nie miał powodów, by wstydzić się swojego pochodzenia. Wszystkie wilki, zebrane przed jej chatą były dla niego bardzo ważne. Każdy z nich miał jakiś wkład w wychowanie i nauczanie Ariosa, który choć zdziczał, to dalej był bardziej ludzki niż niejeden łowca.
Kiedy jednak dziewczyna wyraziła niechęć wobec zapłaty, elf niezbyt wiedział, co począć. Zakopywanie mieszków z powrotem mijało się z celem, a pozostawienie tego na schodach również było marnym pomysłem. Złoto figurowało w całej Alarani, używali go także pustelnicy, a za leczenie Leśnik nie widział obecnie lepszej formy zapłaty. Mimo to usłuchał i zgarniając fanty, schował je pod pancerzem.
Później dziewczyna znów poczęstowała go jedzeniem, do którego elf przemógł się z wysiłkiem, odkładając maskę na bok. Spod kaptura wypłynęło kilka kosmyków jego czarnych włosów, a wyraziste rysy łagodniały jak ścierane gumką. Szybko jednak spokój przerwały mu wilcze pazurki na drewnianej podłodze. Ponad siódemka młodych próbowała wedrzeć się do środka, mimo stanowczego oporu lisa, a gdy im się to w końcu udało, rozbiegły się po kuchni, wąchając wszystko, co się nawinęło. Na to Arios nie mógł pozostać obojętnym i w mgnieniu oka delikatnie powyrzucał maluchy na dwór, gdzie czekały niecierpliwe samice. Elf wiedział, że walka z wilkiem to pestka, chyba, że ma się do czynienia ze wściekłą matką, która staje się nieobliczalna pod każdym względem. Z tego powodu mężczyzna nie chciał ryzykować.
Gdy było po wszystkim, dokończył posiłek i wsłuchał się w słowa pustelniczki, wracając do swojego ulubionego stanu, czyli z maską na twarzy. Na jej pytanie również odpowiedział pozytywnie, starając się na migi przekazać, że jak tylko przestanie padać to mogą wyruszać.
Ostatnio edytowane przez Tilia 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga: "wataha"piszemy przez "h", nie "ch",podobnie jest ze słowem "wahać"
Awatar użytkownika
Kerhje
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Kerhje »

        Tak wiele przeciwieństw łączyło się tego dnia. Harmonię lasu zaburzyła dwójka obcych ludzi, którzy choć byli częścią tego świata - jednymi ze stąpających po świętym ciele - to przybyli, by go niszczyć. Być może to sama Matka Natura, czując bolesne intencje łowców nagród, upomniała się o równowagę i sprawiedliwość, przysyłając zamaskowanego elfa. Bogowie nie zawsze bywali łagodni i dobrotliwi, nawet Zaanum, nawet Najłaskawsza Matka wszystkiego co żyje. W obronie nie raz należało być stanowczym i surowym. Choć bogini, będąc świadomością i esencją wszystkiego co istnieje, głównie zajmowała się tworzeniem, to także ona przyczyniała się do cierpienia i zniszczeń. Wszystko było ze sobą powiązane, żadne z jej działań nie było pozbawione sensu. Mając tego świadomość, łatwiej było akceptować prawa rządzące światem i wielokrotnie osobiste tragedie. Mimo że Kerhje głęboko skrywała ból po utracie rodziny, to czasem obnażała go wręcz w ramach swoistej terapii. Tłumaczyła sobie wtedy zasadniczość tych wydarzeń czy chociaż wmawiała sobie sprawiedliwość, która została lub zostanie wymierzona i rozmawiając z Matką pokornie starała się zaakceptować.
        Dlatego w tym momencie uznała elfa za narzędzie Najłaskawszej. Być może był objawieniem jej praw i dowodem na bezpośrednią ingerencję w życie śmiertelników, w celu zachowania porządku. Naprawdę wydawał się być jej posłańcem. A ona… słaba samotna dziewczyna zrozumiała to, dostąpiła zaszczytu poznania tajemnicy. Kerhje Una całym sercem pragnęła w to wierzyć. Chłopak wychowany przez wilki, czy też żyjący z nimi od wielu lat. Nie mówił za wiele, jak większość śmiertelników, był elfem - a one znane są jako najlepsi synowie i przyjaciele Matki Natury - w dodatku nosił maskę. Tak jak gdyby te powszechne u innych przymioty nie były dla niego aż tak istotne. Dlaczego? Ponieważ narodził się, by wypełniać wolę Matki, nie by prowadzić pospolitą egzystencję. W dodatku zwierzęta go kochały, nawet te, których przychylność i zaufanie ciężko jest zdobyć. Prawdopodobnie i one rozumiały cel jego istnienia. W końcu… nieznajomy miał ku temu świetne predyspozycje. Potrafił walczyć dla Najłaskawszej.
        Dziewczyna odzyskawszy siły, połączyła się znów z umysłem Oczka i gdyby patrzyła swoimi oczami, to zobaczyć by można było w nich szacunek.
- Jesteś jej posłańcem, prawda? - wyszeptała, zabierając się do dalszego leczenia. - Matka Natura dała ci życie, byś mógł spełniać jej wolę. To… To piękne.

        Jakiś czas później trzeba było jednak wrócić do pospolitej rzeczywistości. Wyleczony chłopak w końcu uprzątnął zwłoki, zdejmując duży ciężar z barków pustelniczki. Ona sama nareszcie odzyskała nieco sił, choć ostatecznie najlepiej się poczuła dopiero następnego dnia. Udało jej się zaprzyjaźnić z kudłatymi maluchami, a z pomocą elfa ostatecznie doszła do poziomu, na którym starsze wilki pozwalały jej zajmować się swoim przyjacielem i chodzić wśród reszty członków stada. Trzeba przyznać, że sprawiło jej to ogromną radość i miała nadzieję, że może kiedyś nawet zasłuży sobie na ich zaufanie. To mogło być jednak trudne, szczególnie po nieprzyjemnym "włamaniu się" do umysłu jednego z wilków.
        Następnego dnia to jednak pustelniczka skazana była na wykazanie się zaufaniem. Z samego rana bowiem wraz z nieznajomym ruszyła w stronę miasta, obładowana ziołami i miksturami. Z błogiej ciszy królestwa Matki wkraczali powoli w chaos pysznych ludzi.

Rozpoczyna się wędrówka
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości