Szepczący Las[Okolice Adrionu] Jaskinia, potwory i ukryte skarby

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Jest mi to obojętne - wzruszyła ramionami Kalayaan, kurtuazyjnie wskazując ręką na drogę, by krydiana ruszyła jako pierwsza. Ta przeszła obok niej pewnym krokiem, zwalniając jednak trochę, aby zdążyć przekazać wszystkie niezbędne informacje zanim wejdą głębiej w korytarze. Widzącymi w ciemności oczyma omiatała tunele daleko poza kręgiem magicznego światła. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, wybierając, co może ujawnić, i przekształcając nieco historię, by nie można było dostrzec luk po opuszczonych fragmentach. W końcu szybko zwilżyła językiem wargi i rozpoczęła opowieść, jak najbardziej ją streszczając.

- Pojawiły się w najdalszych części jaskiń... - "Zaledwie tydzień po tym, jak co bardziej czułe na magię członkinie plemienia zostały obudzone w środku nocy przez falę nieznanej magii, najprawdopodobniej z przerwanego magicznego rytuału." Maureen również ją wyczuła. Na samo wspomnienie przeszedł ją dreszcz. Magia ta nie miała żadnego związku z naturą czy dobrem, dawała tak ciemne i przygnębiające wrażenie, że wojowniczka odniosła wrażenie, że miała ona do czynienia z innym wymiarem. Jej spostrzegawczym oczom nie umknęło również, że następnego ranka nigdzie nie można było odnaleźć Tii, jednej z najbardziej utalentowanych krydian, nieustannie rozszerzającej swój krąg wiedzy odnośnie magii Kręgu Egzystencji. Jej nieodłączna towarzyszka natomiast widziana była tylko raz, kuśtykająca gdzieś w pośpiechu z obandażowaną głową i niewielkim tobołkiem na plecach. Ta również zniknęła bez śladu. Ale zanim Maureen połączyła fakty, było za późno, by mogłyby się one do czegokolwiek przydać. - Na początku nikt się nie zorientował, przepadały jedna czy dwie osoby na miesiąc, jednak wszyscy myśleli, że działo się to na patrolach poza jaskiniami... Sądziłyśmy, że w lesie pojawił się nowy, nieznany potwór, aktywny tylko w nocy... Ale wtedy pewnego dnia jedna z zagubionych dziewczynek powróciła... A raczej to, co z niej powstało...

Na chwilę zamilkła, uderzona tym wstrząsającym wspomnieniem. Młoda Joleen zawsze była radosna i pełna życia, miała też upodobanie do zakradania się do znajomych od tyłu, by zasłonić im dłońmi oczy i śpiewnie zawołać: "Zgadnij kto to?", po czym wybuchnąć dźwięcznym śmiechem obserwując reakcje skonsternowanych koleżanek, które dały się podejść. Tym razem też tak było. Jednak gdy usłyszała wypowiedziane dźwięcznym głosem pytanie, uświadomiła sobie, że coś jest nie tak. Głos należał do Joleen, jednak dłonie były zbyt drobne, suche i pomarszczone. Ponadto Maureen opierała się o ścianę, jak ktokolwiek mógł ją z tyłu zaskoczyć. Gdy wyćwiczonym ruchem chwyciła za nadgarstki tajemniczej persony i przerzuciła ją przez plecy, by cisnąć ją na środek pomieszczenia, najpierw dostrzegła przerażony wzrok towarzyszek z którymi własnie spędzała wieczór. Dopiero to ją skłoniło, by spojrzeć na właścicielkę znajomego głosu. Nie mogła się powstrzymać od wzdrygnięcia i wytarcia rąk w spodnie. Na pierwszy rzut oka istota przypominała krydianę. Lecz już w następnej chwili bez trudu można było dostrzec swój błąd w ocenie. Dawniej kształtna figura Joleen zmarniała, nocna driada wychudła, jakby straciła połowę swojej poprzedniej masy, jej włosy wyschły i straciły blask, a miejscami na jej głowie znajdowały się łyse placki. Pomarszczone i skurczone wargi nie kryły już zębów, które okryte czarnym nalotem chwiały się niepewnie w gnijących dziąsłach. Tak przynajmniej się wydawało, gdyż z późniejszych doświadczeń wynikło że zęby służą tym anomaliom nadzwyczaj dobrze i nie mają zamiaru wypadać przy byle kęsie wyrywającym dorosłej wojownicze pół uda.

Lecz najbardziej wstrząsającym detalem były jej oczy. A raczej ich brak. Na zdrętwiałą wówczas Mauree patrzyły puste oczodoły w których głębi można było dostrzec podejrzany ruch. Zapadnięte policzki Joleen pokryte były czarną skorupą zaschniętej krwi i ciemnej mazi, najwyraźniej wypływającej co jakiś czas z dziur po oczach, niezwykle podobnej do odkrytych później kokonach.
"Joleen? To ty?" - spytała wojowniczka niedowierzająco. - "Co się stało? Zniknęłaś na ponad miesiąc! Czy ktoś cię schwytał? Skrzywdził? Torturował?"
Ostrożnym krokiem ruszyła w kierunku cudownie odnalezionej towarzyszki, wciąż przerażonym wzrokiem lustrując jej odmienione ciało, nie mogąc pojąć jak ktokolwiek mógłby doprowadzić ją do takiego stanu. Wtem nadal skulona na ziemi istota wydała z siebie dziki charkot i rzuciła się na nachylającą się do niej krydianą, celując przekształtowanymi w szpony palcami w twarz niespodziewającej się ataku Mauree. Na szczęście przed nagłą śmiercią z rąk stwora uratowała ją błyskawiczna interwencja Tashy, która mocnym kopniakiem odrzuciła odmienioną Joleen pod przeciwległą ścianę. Zastygła w połowie ruchu Mauree mogła tylko obserwować, jak istota odpowiada wściekłym wrzaskiem i ruchem nieuchwytnym dla oka zwraca się przeciwko nowemu zagrożeniu jednym ciosem rozrywając krtań Tashy, by niemal w tym samym momencie wyrwać jej gołą ręką serce, które następnie rzuciła na ziemię. Zanim zaskoczone towarzystwo zdołało zareagować, stwór chwycił ciepłego jeszcze trupa i zaciągnąwszy go w największy cień rozpłynął się w nicość, pozostawiając za sobą jedynie kawał jeszcze drgającego w kałuży krwi mięśnia sercowego, przypominającemu krydianom, że to co się zdarzyło było rzeczywistością...


Mauree potrząsnęła lekko głową powracając do teraźniejszości.
- Szybko zorientowałyśmy się, że jedyne co pozostało z dawnej niej to głos, a raczej najczęściej powtarzana, charakterystyczna dla niej fraza. Nigdy nie wypowiedziała niczego innego, nie wydawała się też nas rozpoznawać, czy posiadać jakiekolwiek odruchy sprzed zniknięcia... Wkrótce pojawiły się kolejne, teraz porywając członkinie plemienia nawet na oczach innych. Wydają się mieć umiejętność podróży przez cienie, która jest niezrównanym atutem w jaskiniach. Nie byłyśmy w stanie ich śledzić, by odkryć ich gniazdo i je zniszczyć. Po jakimś czasie jednak zaczęłyśmy znajdować ich kokony już w częściach mieszkalnych. Oczywiście od razu zabrałyśmy się do ich niszczenia...

Widok istoty, która wypłynęła z rozciętej czarnej błony był jeszcze gorszy niż ukształtowanego osobnika. Dookoła skulonej w pozycji embrionalnej krydiany na podłodze wiło się setki, jeśli nie tysiące, czarnych robali o różnych rozmiarach i kształtach, każdy jednak z nich emanował piekielną aurę tak mocną, że osłabiała ona najbliżej stojące wojowniczki. Co jeszcze bardziej wstrząsnęło niszczącymi kokon nocnymi driadami to to, że robale zdawały się wpełzać, wwiercać czy w inny sposób wnikać do wnętrza ciała skulonej istoty, konsumując napotkane tkanki by zająć ich miejsce, oraz wydalając z siebie czarną bezwonną maź, która pokrywała już niemal całą powierzchnię skóry pochłanianej krydiany. Wojowniczki nie chciały nawet się zbliżać do tego odrażającego stosu i spaliły go magicznym płomieniem. W przyszłości okazało się to niestety nie najlepszym pomysłem. Robale dostrzegły problem i udoskonaliły się. Następnego pokolenia nie było już tak łatwo spalić.

- Czynnikiem przemieniającym w takie stwory wydają się być insekty, czy też demony spoza naszego wymiaru... Mają one jakiś rodzaj inteligencji stadnej, mechanizm umożliwiający natychmiastową adaptację do sytuacji... Może niższy rodzaj telepatii? Są one odporne na ogień, tak samo jak stwory przez nie stworzone, nie działa na nie trucizna ani prostsze zaklęcia... - na początku tak nie było, lecz nieważne jakiego sposobu walki używały krydiany, stwory te uodparniały się już po paru dniach. W końcu nocnym driadom skończyły się pomysły, więc mocno przetrzebione plemię porzuciło jaskinie. Kiedy jednak wojowniczki poczęły opuszczać korytarze, demoniczne istoty zorientowały się, że tracą stałe źródło nowych ciał, więc ponownie błyskawicznie wyewoluowały i nauczyły się zasnuwać wąskie przejścia, chwytając uciekające krydiany w pułapkę. Mauree była jedną z ostatnich, które opuściły jaskinie bezpiecznie.
- Od kiedy moje plemię opuściło jaskinię, nauczyły się również snuć sieci, by chwytać w pułapki nowe zdobycze - dodała, przemilczając dalszą historię i powody dla których sama została porzucając plemię. - Ach, i jeszcze jedno ostrzeżenie - uniosła w górę palec wskazujący. - Poruszają się zwykle po ścianach i sufitach, bo z ich zgiętą sylwetką łatwiej jest się wspinać niż chodzić po płaskich powierzchniach.

Kalayaan odruchowo podniosła głowę, spoglądając w kierunku wskazanym przez krydianę, by zaraz paskudnie zakląć, ujrzawszy dwie pary wpatrzonych w nią pustych oczodołów.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Wyglądało na to, że wybór drogi będzie zależał od niego. Szczerze mówiąc… Cain nadal miał wątpliwości, czy chce iść za istotą, którą wydawało mu się, że ujrzał. Później krydiana wyszła na prowadzenie i ruszyli lewą odnogą.
Chciał wysłuchać tego, co ma do powiedzenia dziewczyna. Czekał, aż ona odezwie się i zacznie mówić. Cóż mógł rzec, był naprawdę ciekaw informacji, które może im wyjawić na temat stworzeń żyjących w jaskini i tej dziwnej, czarnej mazi, którą spotkali w pomieszczeniach, które przeszukiwali wcześniej.

         – Ale kiedy się pojawiły? - zapytał pradawny, gdy krydiana zamyśliła się na krótką chwilę. Powiedział to w taki sposób, że, raczej, powinien wyciągnąć ją ze wspomnień, żeby mogła mu odpowiedzieć. Wydawało mu się, że stworzenia te nie mogły od zawsze zamieszkiwać wnętrza… bo gdyby tak było, raczej, już wcześniej usłyszałby o nich, i nie chodziło tu o fakty, a nawet o same opowieści, które niekoniecznie musiałyby być prawdziwe. Miał nadzieję, że Mauree nie zagłębiła się w swoich myślach na tyle, żeby nie usłyszeć jego pytania. Czarodziej naprawdę chciał znać na nie odpowiedź. Razem z pierwszym ujrzeniem przez niego „czarnej galarety”, pojawiło się w nim jakieś pragnienie dowiedzenia się więcej na temat tej substancji i uzyskania odpowiedzi na jak najwięcej pytań, które to pojawiały się w jego umyśle.
Po opowieści krydiany, w głowie Caina pojawiły się nowe pytania, które niezwłocznie miał zamiar zadać ich nowej towarzyszce. Skoro dziewczyna tak się rozgadała, musiał to wykorzystać i zapytać ją o to, co chciałby wiedzieć.
         – A co z tymi sieciami? Są na coś odporne albo wyjątkowo podatne? - zapytał po chwili. Zawsze mogłoby zdarzyć się tak, że gdzieś trafią na taką sieć albo, gdy będą chcieli opuścić jaskinię, będzie ona nadal blokowała wejście do niej. Musieli wiedzieć, co zrobić w takiej sytuacji, aby pozbyć się blokady stworzonej przez to, co żyje wewnątrz.
         – Poza tym… Powiedziałaś, że te stwory potrafią szybko uodpornić się na coś, czym się z nimi walczy. Chcesz przez to powiedzieć, że mogłyby stać się odporne na wszystko? - zadał to pytanie dla pewności. Chciał być pewien, że dobrze zrozumiał tę część wypowiedzi krydiany.
         – Tak nie może być… Zawsze jest jakiś słaby punkt, którego można użyć, bez względu na to, jak odporne jest stworzenie – dopowiedział, zanim Mauree zdążyła zabrać się za odpowiadanie mu. Możliwe, że dużo pytał i mówił na ten temat, ale ciekawość i chęć przyswojenia nowej wiedzy była w nim, aż za bardzo widoczna.

Dopiero teraz zdecydował się spojrzeć w górę, a po krótkiej chwili w miejsce, w które spoglądała Kalayaan. Zobaczył tam to samo, co ona, a jego kule zareagowały szybciej, niż się spodziewał. Najpierw wystrzeliła jedna, a później druga. Były tam dwa stworzenia. Pierwsza kula pomknęła w stronę tego, które znajdowało się bliżej i trafiła go w głowę albo w klatkę piersiową, czarodziej nie był pewien. W każdym razie, wszyscy mogli usłyszeć odgłos towarzyszący ciału uderzającemu o twardą powierzchnię. Druga kreatura odskoczyła w tył i zniknęła w ciemności.
Cain szybko uformował dwie kolejne kule, które były takie same, jak poprzednie. Tym razem jego oczy także zaświeciły się, gdy wykonywał gesty związane z zaklęciem przywołania energetycznych i świecących sfer. Działo się tak, od kiedy pamiętał i już przestał zwracać uwagę na to, że inni także to widzą. Kiedyś się tym przejmował i nawet próbował to ukrywać, jednak teraz zrozumiał, iż było to niepotrzebne.
         – Cóż… wiedzą, że tu jesteśmy – odezwał się po chwili. Jego towarzyszki pewnie także zdawały sobie z tego sprawę, więc postanowił nie dodawać, żeby były ostrożne i nie oddalały się od grupy, mimo że stanowiły ją tylko trzy osoby.

Pradawny podszedł do leżącego ciała, kucnął przy nim i szturchnął jedną ręką, gdy druga była w gotowości rzucenia zaklęcia, a także wysłania sfer prosto w stronę kreatury, aby ją dobić. Stworzenie nie ruszyło się, więc albo naprawdę dobrze udawało martwe, albo rzeczywiście takie było. Cain przewrócił je na plecy, aby móc lepiej się przyjrzeć i, przy okazji, sprawdzić, czy rzeczywiście jest martwe. Było.
Od razu spostrzegł puste i czarne oczodoły, łysą czaszkę, na której nie było śladów po włosach i czarne usta, które odsłaniały poczerniałe zęby. Całe ciało stworzenia miało bladawy kolor, z czarnymi plamami pojawiającymi się w niektórych miejscach na nim, i było wychudzone, a skóra wygląda tak, jakby została naciągnięta na kości. Palce dłoni i stóp zakończone były zaostrzonymi pazurami, jednak nie był one długie i na pewno w jakiś sposób musiały pomagać w poruszaniu się po suficie i ścianach. W klatce piersiowej tego stworzenia ziała też idealnie okrągła dziura wielkości kul światła, które jarzyły się nad ramionami Caina. Wyglądało na to, że magiczna sfera rzeczywiście zabiła to coś. Stworzenie to przypomniało dziwną odmianę ożywieńca, jednak wydawało się być inteligentniejsze, zwinniejsze i nie przypomniało, aż tak, rozkładających się zwłok. Mag nabrał dziwnej ochoty przeprowadzenia sekcji tych zwłok, chcąc zobaczyć, co znalazłby pod skórą, jednak powstrzymał ją w sobie, bo warunki nie były za bardzo odpowiednie.
Wstał i odwrócił się w stronę Mauree.
         - Czym z nimi walczyliście i jak to robiliście? - zapytał. Dobrze by było, gdyby krydiana wymieniła jak najwięcej sposobów, którymi jej siostry walczyły i próbowały pozbyć się tych stworzeń. Nie oczekiwał od niej, że wymieni mu wszystkie.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Otrząsnąwszy się z zaskoczenia i podziwu dla Caina, który zaatakował stwory zanim kobiety zdołały zareagować, Mauree westchnęła bezgłośnie i niedostrzegalnie się przygarbiła. Sprawnie przeprowadzona akcja zakończona zabiciem ożywieńca okazała się jedynie krótkim przerywnikiem w nieskończonym potoku pytań. Jakby nie gadała już przez prawie pół godziny. Ten czarodziej istotnie był ciekawy świata, a zwłaszcza niebezpieczeństw tego kawałka rzeczywistości w której się znalazł. Kątem oka pochwyciła spojrzenie lisołaczki, w którym czaiło się coś na kształt... współczucia? Widocznie ona też nie lubiła tego typu przesłuchań, a teraz pławiła się w szczęściu bycia jedynie milczącym świadkiem cierpień wojowniczki, w której w innych okolicznościach może nawet znalazłaby siostrzaną duszę.

Posiadająca czuły zmysł węchu łaczka wiele była w stanie odkryć sama, a już na pewno przebyć znaczną ilość korytarzy unikając konfrontacji ze stworami których obecności już doświadczyła. Nie była zainteresowana odkryciem źródła plagi, ani jej pokonaniem, lecz zdobyciem cennych klejnotów, będących jej drogą do wolności. Widząc jednak zainteresowanie czarodzieja, uniosła lekko kącik ust w krzywym uśmieszku.

- Skoro już zdobyliśmy tego trupa, możesz go pociąć dla zdobycia informacji - wysunęła propozycję, oczywistą w obliczu pragnienia wiedzy przywódcy wyprawy. - Krydiana może dalej snuć bajki, a ja... - uśmieszek zniknął z jej ust, a w oczach przemienionej zaświecił zimny płomień. - Nie dam się więcej zaskoczyć.

Licząca na wybawienie Mauree posłała jej urażone spojrzenie, jednak sprawnie powbijała mniejsze ostrza w ściany korytarza po obu ich stronach i wymamrotawszy parę zaklęć aktywowała średniej siły barierę ochronną. Czarne stwory zdołają się w końcu przez nią przedostać, lecz na pewno nie niepostrzeżenie. Ciągle jeszcze zwlekała z ciągnięciem opowieści, oblizując wyschnięte usta. Zniecierpliwiona Kalayaan postanowiła przyspieszyć sprawę.
- Kiedy? - spytała zwięźle, powtarzając wciąż pozostające bez odpowiedzi pytanie Caina.
- Sześć pełni temu - równie lakonicznie odpowiedziała krydiana.
- Sieci. Stal? Ogień? Magia?
- Kruszą ostrza. Odporne. Odbijają zaklęcia lub reagują z nimi zmieniając je i sprawiając że wybuchają.
- Słabe punkty?
- Zimno. Zamrożone pękają, lecz szybko odrastają.
- Stwory. Odporność na wszystko?
- Jak dotąd tak.
- Broń biała? Ostrza? Stal?
- Zwykle są zbyt szybkie. Wycofują się gdy przegrywają i znikają w cieniach. Ale wolno lub wcale się nie regenerują co cięciach stopów z domieszką miedzi. Oczywiście ubytki uzupełniają czarną mazią.
- Proce? Broń miotająca?
- Są zbyt szybkie. Robią uniki.
- Ogień?
- Produkują śluz ochronny.
- Pułapki?
- Znikają w cieniach, których w jaskini nie brakuje...
- Magia?
- Odbijają ją lub absorbują, nie używałyśmy jednak potężniejszych zaklęć...
- Coś jeszcze?

Mauree tylko zacisnęła usta i obie spojrzały pytająco na Caina.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Przynajmniej wiedział, że stworzenia bez oczu nie są odporne na świetliste kule. Inaczej stwór mógłby spokojnie uciec, tymczasem został zabity i spadł na podłogę jaskini. Co prawda Cain stracił źródło światła, jednak po chwili i tak wyczarował sobie nowe kule, które były takie same, jak te poprzednie. Co prawda, drugie stworzenie uciekło, jednak jedno leżało przed nimi, a pradawny mógł mu się bliżej przyjrzeć. Miał też na uwadze robaki, o których wcześniej wspomniała krydiana. Dlatego też wolał nie dotykać ciała, bo mogło być one wypełnione właśnie nimi.
         – Może być on wypełniony insektami, o których wcześniej wspomniała Maureen – odparł, spoglądając też na dziewczynę, gdy o niej wspomniał. Chciał zobaczyć albo usłyszeć coś, co potwierdzi lub zaprzeczy temu, co powiedział. Aktualnie ona była ich jedynym i zaraz najlepszym źródłem na temat tego, co błąka się po jaskini.
         – Mam nadzieję… bo drugi raz kule mogą nie zareagować tak szybko – odparł, a na jego twarzy, przez chwilę, widoczny był cień uśmiechu. Cóż… świetliste sfery były tak, jakby jego własnym zaklęciem. Usprawnił je tak, żeby oprócz oświetlania obszaru wokół maga, mogły też zareagować, gdy groziło mu niebezpieczeństwo. Wybuchały wtedy i jednocześnie raziły cel, jednak nie była to wielka strata, bo w ciągu krótkiej chwili mógł przywołać kolejne. Tak naprawdę dałby radę przywołać ich naprawdę dużo, jednak wydawało mu się, iż nie jest to potrzebne. Kiedyś przywołał ich aż piętnaście, jednak wtedy było ciemno i został otoczony przez bandytów. Kule pojawiały się jedna po drugiej i, w tym samym czasie, ruszyły prosto na zbójów, zabijając każdego.

Z drugiej strony, mógł pokryć zaklęciem obronnym swoje ciało, wtedy, gdyby coś próbowało go zranić, odbiłoby się od bariery, a raczej magicznej zbroi, gdyż przybiera ona kształt ciała maga. Chociaż podejrzewał, że i tak nie będzie rozcinał tego ciała. Kucnął przy nim i zaczął oglądać, słuchając też tego, o czym rozmawiają jego towarzyszki. Skóra na całym ciele wyglądała na wysuszoną, cienką i przylegającą do kości, poza tym w niektórych miejscach pokryta była czarną substancją albo miała plamy w tym samym kolorze. Paznokcie na stopach i palcach były wydłużone i lekko zakrzywione. Na głowie ciężko było odnaleźć coś, co mogłoby być włosami. Wargi odsłaniały zęby, które także pokryte były czarną mazią, jednak poza tym nie różniły się od ludzkich. Cain spojrzał teraz w miejsce, w którym kiedyś znajdowały się oczy, a teraz były tam puste oczodoły. Kula podleciała bliżej, bardziej oświetlając czarodziejowi twarz stworzenia. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że widzi tam ruch, jednak równie dobrze mogła być to gra cieni, albo coś podobnego. Wydawało mu się, że insekty umierały razem z tym, jak umierało ciało, więc nie mogły poruszać się w oczodole.
         – Wygląda na to, że moje zaklęcia na nie działają… Ewentualnie może chodzić o eksplozje lub porażenia – odparł, podnosząc się do pozycji stojącej. Chciał tylko obejrzeć ciało z bliska, nie miał zamiaru od razu przeprowadzać sekcji zwłok.
         – Nie… Raczej nie. Możemy ruszać dalej – odpowiedział po chwili. Poczekał, aż krydiana zdejmie barierę obronną i ruszył przed siebie.

Jego głównym celem nadal było znalezienie miejsce, w którym powinni odnaleźć kosztowności, w tym także klejnoty, na których tak zależy Kalayaan. Podejrzewał, że najpierw, przynajmniej kilkukrotnie, spotkają na swojej drodze bezokie stworzenia, a także kokony, z których mogły wyjść.
Już po krótkim marszu natknęli się właśnie na kilka kokonów, które znajdowały się w, mijanym przez nich, niewielkim pomieszczeniu. Dopiero teraz pomyślał o czymś, o co mógł zapytać już wcześniej, jednak wydawało mu się to dość oczywiste ze względu na zachowanie stworów. Dlatego też nie zadawał pytań na ten temat, ale teraz poddał swoją teorię pewnym wątpliwościom.
         – Skoro poruszają się w cieniu i ogólnie wydaję się lubić ciemność… Ich słabością nie będzie światło? - zapytał. To oznaczałoby też, że świetliste sfery mogłoby utrzymać bezokich w ciemności i nie zostaliby przez nich zaatakowani.
Właściwie, im szybciej załatwią to, po co tu przyszli, tym szybciej się stąd wydostaną. Dobrze by też było zburzyć wejście do jaskini albo coś, żeby stworzenie nie mogły się stąd wydostać. W korytarzu przed nimi znowu coś przemknęło.
         – Tylko ja mam wrażenie, że one nas obserwują i tylko czekają na moment, w którym będą mogły zaatakować? - zapytał. Najwyżej od teraz cała grupka będzie tak myśleć, a nie wyłącznie on. Może przez to wszyscy będą ostrożniejsi. Uważnie patrzył też na ściany, żeby w porę dostrzec magiczne pułapki, o których wcześniej wspomniała krydiana.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Obie kobiety zgodnie zignorowały pytanie czarodzieja jako ukierunkowane nie na ostrzeżenie ich i opanowanie sytuacji, lecz mające na celu wzbudzenie niepokoju, a wręcz paranoi. Obie były już wystarczająco napięte i czujne, nawet bez dodatkowych bodźców. Jednakże widać było wyraźną różnicę w zachowaniu obu wojowniczek. Kalayaan, jeśli nie stała, to przynajmniej stosunkowo częsta bywalczyni piekieł, w ciągu stuleci przyzwyczajona do poruszania się po nieznanym terenie w obliczu ciągłego zagrożenia, rozglądała się po korytarzach nie tylko z niepokojem i czujnością, lecz również z ciekawością, podziwiając nowe otoczenie w którym się znalazła. Wyglądała na znacznie bardziej rozluźnioną niż krydiana utrzymująca stale skuloną pozycję wyjściową zarówno do ataku jak i ucieczki i nieustannie omiatająca niespokojnym wzrokiem wszystkie kąty.

Może to właśnie z powodu tych różnic, to lisołaczka jako pierwsza dostrzegła słabą poświatę bijącą z pionowego tunelu kończącego się w konstrukcji przypominającej kominek wbudowany w jedną ze ścian gwałtownie rozszerzającego się korytarza. Ucieszona nagłym przerwaniem monotonii podziemnych chodników, Kalayaan bez namysłu podbiegła do szybu. Gdy jednak żaden potwór nie spadł jej na głowę, nagły okrzyk przestrachu ugrzęzł Mauree w gardle.

- Nie widać dna, tunel lekko zakręca, poza tym na jego ścianach jest wiele występów - raportowała tymczasem przemieniona, która całkowicie nieświadoma rozterek krydiany zdążyła już wsadzić głowę do dziury. - Zgłaszam się na ochotnika, by eksplorować tę część jaskini - kontynuowała, spuściwszy już nogi do otworu i stając na najbliższym występie. Nagle przyszło jej coś do głowy, więc spojrzała w końcu na Mauree.

- Tutaj chyba nie ma żadnych pułapek, czyż nie?

Obdarzona wreszcie uwagą niezbyt przyzwyczajonej do gry zespołowej lisołaczki, krydiana prychnęła:

- Skąd mam wiedzieć? Wzięłaś mnie jako przewodniczkę, a nawet na mnie nie zerkniesz pakując się w najdziwniejsze kąty. Tego szybu na pewno nie było, gdy opuszczałyśmy jaskinie. Nie wiem jak powstał, ani co w nim jest.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Wzruszył lekko ramionami, gdy jego pytanie nie spotkało się z odpowiedzią żadnej z towarzyszek. O tym geście też wiedział tylko on, gdyż Kalayaan i Mauree nie patrzyły wtedy na niego. Ruszyli dalej, a ich zachowania zaczęły być podobne, jednak nie były identyczne. Cain, owszem, rozglądał się wokół siebie z czujnością i gotowością do nagłej obrony siebie albo towarzyszek, ale na pewno nie podziwiał nowego otoczenia. Właściwie… nawet nie było tu czegoś naprawdę wartego uwagi – ot, znajdowali się w jaskini, która kiedyś była zamieszkiwana przez krydiany, jednak teraz została zniszczona w środku i stała się domem dla tych dziwnych stworzeń, które już widzieli. Nawet jedno z nich udało im się zabić, a także przeprowadzić jakieś ogólne badania. Czarodziej poczuł potrzebę wybicia ich wszystkich, żeby zagrożenie nie rozprzestrzeniło się poza jaskinię. Chyba znowu będzie musiał przeprowadzić nabór odważnych wojowników i magów, a najlepiej magicznych wojowników, żeby pomogli mu w pozbyciu się tego zagrożenia. Jakaś część jego umysłu podpowiadała mu, że dałby radę zrobić to w pojedynkę, ale pradawny nie miał zamiaru przystawać na coś takiego. Zwyczajnie wolałby mieć w pobliżu kogoś, kto obroni go, gdy coś zajdzie go z tyłu i skoczy mu na plecy albo, gdy zaatakuje tak, że sam Cain tego nie zauważy. Poza tym, w kilka osób to wszystko pójdzie szybciej, niż miałaby się tym zajmować tylko jedna. To mogłoby być trochę dziwne, ale on czasami tak miał – ustalał całkowicie nowy plan działania do czegoś, co będzie robił później, gdy jeszcze zajmował się czymś, co zaplanował wcześniej.

Zaczął obserwować Kalayaan, gdy ta nagle podbiegła do podejrzanego tunelu. Kule lewitujące nad czarodziejem zaświeciły się lekko, przygotowując się do ewentualnego ataku. Sfery nie były czymś, co miałoby własny umysł, jednak ten mały gest mógłby spowodować, że ktoś zacząłby myśleć o tym w inny sposób.
Z tunelu nic nie wyskoczyło, a także nic nie wciągnęło kobiety w ciemność, więc Cain uspokoił się, jednak i tak w dalszym ciągu gotowy był do walki. W takim miejscu nie należy tracić gotowości bojowej, bo później można zapłacić za to ranami albo nawet życiem. Pradawny podszedł bliżej tunelu i zerknął na dół.
         – Korytarz prowadzi dalej, wystarczy przejść obok tunelu… Jeśli chcesz go zbadać, możemy tu na ciebie poczekać, chociaż wolałbym nie spędzać w tej jaskini zbyt wiele czasu. Zwłaszcza w jednym miejscu – odezwał się, znowu spoglądając przed siebie.
         – Zejdź na dół i powiedz nam, czy tunel jest jakimś zejściem na dół i jakiegoś korytarzy, który może tam być, czy może nie – zaproponował po chwili. Nie miał zamiaru namawiać jej, żeby zrezygnowała z zejścia albo coś takiego, bo przeczucie mówiło mu, że Kalayaan zdania nie zmieni, nawet jeśli poda jej dostatecznie dobre argumenty.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Nieco może nadmiernie polegająca na odruchowej teleportacji w kryzysowych sytuacjach Kalayaan nie uważała swojego zachowania za zbyt beztroskie, czy niebezpieczne. Ani razu nie przemknęła jej przez głowę też troska o los współtowarzyszy w razie gdyby wypłoszyła z cieni coś, z czym grupa nie byłaby w stanie sobie poradzić. A nawet jeśli, to czy czarodziej również nie posiada umiejętności teleportacji?

Wobec tego bez wahania odłączyła się od towarzyszy pod wpływem impulsu, o którym sądziła że nigdy już nie odczuje - ciekawości - i zwinnie poczęła ześlizgiwać się w czeluście tajemniczej dziury. Z nostalgicznym uśmiechem, wywołanym przez wspomnienia dawnych czasów, gdy miała chęć i siłę, by eksplorować każdy zakątek nowego terenu, pewnymi ruchami wynikającymi z doświadczenia wymacywała kolejne zagłębienia w skalnej ścianie zagłębiając się w pionowy tunel z prędkością którą przewyższyłby tylko spadek swobodny, mogący nie skończyć się dobrze dla podróżującego tą metodą.

Nie trwało to zbyt długo. Tunel zakończył się otworem znajdującym się w sklepieniu wydawałoby się że dużej jaskini, niewidocznym z wyższego korytarza, na którym został Cain z Mauree, bo przesłoniętym lekkim zakrzywieniem tunelu. Przez chwilę drażniona przez niepokojące uczucie, z zaskoczeniem uświadomiła sobie, że nie jest w stanie zlokalizować żadnego źródła światła, a przecież wcześniej dostrzegła ten szyb właśnie dzięki bijącej z niego poświacie. Niechętna by kontynuować schodzenie w głąb pomieszczenia o nieznanej wielkości i zawartości, a także mimo usilnych prób niezdolna do przeniknięcia wzrokiem panującej w nim ciemności, lisołaczka podjęła jedyną słuszną decyzję w myśl zasady: "Jeśli natrafisz na wyjątkowo podejrzaną i zniechęcającą do eksploracji dziurę, wrzaśnij w nią albo coś wrzuć, to może wylezie potwór i będzie ciekawie."

- Halo, jest ktoś w domu? - wyszeptała, upuszczając z palca w otchłań niewielką kulkę skondensowanych płomieni, która rozpłynęła się w powietrzu po zaledwie paru metrach. Jednak nawet taka ostrożna i niemal nieistotna akcja nieoczekiwanie wywołała reakcję. W twarz Kalayaan uderzył nagle powiew ciepłego powietrza, a z czeluści wyleciały nagle sycząc organizmy na pierwszy rzut oka wydające się skrzydlatymi wężami o kilku głowach i mijając zaledwie o włos przytuloną do ściany tunelu przemienioną pofrunęły w górę pionowego korytarza.

Nie to jednak najbardziej zadziwiło lisołaczkę. Gdy po raz ponowny spojrzała w otchłań niezbadanej jaskini, westchnęła z zachwytem. W ścianach groty zaczęły świecić żyły minerałów, przypominając pasma rozżarzonych węgli w ścianach wiecznie płonących kopalni węgla. Z mroku zostało również wydobyte ogromne podziemne jezioro, które odbijając ognisty blask ścian i sklepienia jaskini stworzyło wrażenie że całe pomieszczenie jest pogrążone w morzu płomieni. "Nie ma możliwości żeby ci na górze nie dostrzegli teraz tego światła, czyż nie?" - pomyślała Kalayaan, mrużąc oczy.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Wyglądało na to, że będą musieli poczekać tu jakiś czas na to, aż Kalayaan wróci lub stanie się coś, przez co sami będą musieli pójść po jej śladach. Może pojawi się jakieś niebezpieczeństwo, które zwiastować będzie dziwny odgłos i przez to on i krydiana będą musieli interweniować, aby pomóc towarzyszce. Cain kucnął przy otworze będącym wejściem do tunelu i zaczął spoglądać w dół, jakby spodziewał się, że zaraz coś z niego wyleci albo zobaczy tam coś niezwykłego. Na początku chciał zacząć rozmawiać z Mauree, jednak najpewniej rozmowa nie trwałaby długo i może nawet sam pradawny musiałby trochę ciągnąć dziewczynę za język, bo wydawała mu się małomówna. W dodatku, mógłby też spotkać się z oporem związanym z odpowiedziami, gdyby zaczął zadawać pytania dotyczące tego miejsca, jej ludzi i tak dalej. Dlatego też, ostatecznie, postanowił, że poświęci ten czas na przemyślenie sobie kilku rzeczy, a także uważną obserwację okolicy – nie chciał, żeby stworzenia znajdujące się w jaskini zaskoczyły ich i zrobiły im coś, czego żadne z nich na pewno by nie chciało.

Mag odskoczył nagle od dziury, gdy tylko zauważył, że w jego stronę leci stado czegoś, co wyglądało jak połączenie węży z nietoperzem. Dlaczego węży, a nie węża? Bo na jeden organizm składało się kilka syczących i łuskowatych główek. Cóż, Cain pierwszy raz widział takie istoty, a żył już dość długo i bywał w naprawdę różnych miejscach. Wzrok czarodzieja poruszał się za stadem, które zrobiło koło pod sufitem pomieszczenia, w którym się znajdowali, a później poleciało dalej. Był pewien, że zostały wypłoszone przez Kalayaan, dlatego też ponownie podszedł do dziury, w którą wcześniej weszła i spojrzał w dół. Nie spodziewał się, że ją dojrzy, jednak i tak to zrobił.
         – Nic ci nie jest? - zapytał niezbyt głośno. Nie chciał krzyczeć, bo echo w tym tunelu powinno dobrze ponieść jego głos i dziewczyna na pewno go usłyszy. Poczekał chwilę na odpowiedź, jeśli rudowłosa w ogóle planowała mu odpowiedzieć, a później znów pogrążył się w obserwacji otoczenia.

Z tego stanu wybudził go nagły blask, który wydobył się z dziury. Czarodziej zmrużył oczy i spojrzał w dół, jednak teraz zauważył, że tunel zakręca lekko, więc i tak nie ujrzy zarysu postaci towarzyszki. Zauważył za to, że krydiana stoi obok niego i także przypatruje się tajemniczemu blaskowi.
         – Myślisz, że powinniśmy tam zejść? - zapytał, na chwilę spoglądając w stronę Mauree.
         – Może najpierw wypadłoby upewnić się, że Kalayaan nic nie jest… - dodał, jednak brzmiało to tak, jakby pytał o to sam siebie, a nie kogoś, kto stoi tuż obok.
         – Co się dzieje tam na dole? Mamy tam zejść? - zapytał głośniej i kierując swój głos w dół, aby poniósł się przez tunel i dotarł do rudowłosej czarodziejki.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Głos czarodzieja wyrwał lisołaczkę z transu, w którym wodziła oczyma po jaskini, śledząc wzrokiem wijące się i krzyżujące rozżarzone linie. Nie była w stanie zrobić nic więcej, by zbadać jaskinię, gdyż nie umiejąc pływać utopiłaby się w jeziorze zajmującym w całości dno tego przywodzącego na myśl płonące piekło pomieszczenia. Wobec tego rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na ten nie wiadomo czy natury cud i równie szybko i zwinnie poczęła wspinać się z powrotem na górę.

- Jestem, nic mi nie jest. Zaraz wyjdę i porozmawiamy - rzuciła już z połowy długości szybu, by uspokoić zaniepokojonego Caina. Gdy wychynęła z dziury głowę, spotkała wzrok maga pochylonego nad otworem i stojącej za nim krydiany obserwującej ich oczyma pozbawionymi jakichkolwiek emocji. Nie przejmując się tym za bardzo, wywindowała się na podłogę korytarza i usiadła opierając się o ścianę obok wejścia do pionowego tunelu.

- To jest niesamowite - stwierdziła na wstępie, szczerząc zęby w uśmiechu pełnym ekscytacji odkrywcy, który w jej wykonaniu wyglądał dość dziko, jakby właśnie rozmawiała ze swoim przyszłym obiadem i już cieszyła się na myśl o uczcie. Nie rzuciła się jednak na czarodzieja, by przyrządzić z niego pieczeń, lecz kontynuowała relację z podziemnych odkryć.

- Szyb nie jest długi, kończy się niemal zaraz za zakrętem, który widać z góry. Na dole znajduje się jaskinia. Jej ściany... świecą. To trzeba zobaczyć. Nie byłam w stanie jednak dokładnie jej zbadać. Umiesz może pływać? Całe dno jaskini jest zalane wodą, nie wiem jaka jest jej głębokość i jakoś nie mam ochoty utopić się, próbując to odkryć - wzruszyła ramionami kończąc wypowiedź. - Może ty będziesz miał w tym względzie większe szczęście.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

         – Dobrze – odpowiedział krótko, gdy Kalayaan odezwała się, co oznaczało także, że nic jej nie jest. Pradawny nie cofnął się, więc nadal spoglądał w otwór, w dalszym ciągu próbując tam coś dostrzec. Tunel musiał zakręcać przed tym, co jest tam ukryte. Cain nie widział innej możliwości. Może już niedługo jego towarzyszka odpowie na pytania, które zgromadziły się w jego głowie i są związane z tym, co znajduje się za tunelem. W końcu dojrzał dziewczynę i teraz pozostało mu czekać na to, aż dotrze do nich i przekaże im jakieś informacje.
         – Umiem… Mógłbym sprawdzić, jak głęboko sięga woda na dnie jaskini i, jeśli dam radę, co znajduje się na dnie – odparł po chwili. Co prawda, nie był jakimś wybitnym pływakiem, jednak na pewno się nie utopi. Niby nie pamiętał, jak długo może wytrzymać pod wodą, ale już za kilka chwil będzie mógł to sprawdzić.
         – Mam przeczucie, że woda nie znajduje się tam bez powodu… - dodał, przenosząc wzrok z Kalayaan na szyb.
         – Idę… Możliwe, że niedługo usłyszycie mój głos w swoich myślach. Dzięki temu nie będę musiał niepotrzebnie się wydzierać, przy okazji będę mógł też na bieżąco mówić wam, co widzę – poinformował obie towarzyszki, a później zaczął schodzić tunelem.

Rzeczywiście, ściany jaskini świeciły, co czarodziej zobaczył, gdy przekroczył zakręt, a jego oczom ukazało się pomieszczenie. Nie widać w nim było śladów ludzkiej pracy, więc powstało ono naturalnie. Próbował zrozumieć to wszystko, jednak najlepsze wytłumaczenie, jakie przyszło mu do głowy to to, że musi to być jakaś magiczna ruda lub kryształy. Przez to woda w jeziorze także wydawała się błyszczeć.
Nie czekając dłużej, pradawny skoczył w stronę wody, a Kalayaan i Maureen mogły usłyszeć plusk.
”Jezioro nie jest tak duże, jak myślałem na początku. Wydaje mi się, że nie jest też głębokie… Zaraz to sprawdzę” – odezwał się w myślach towarzyszek.
Mag wziął głęboki wdech i zanurkował. Najpierw wydawało mu się, że dno jest naprawdę głęboko i, że brakuje mu umiejętności, aby do niego dotrzeć, jednak okazało się, że woda nie była zwykła. Owszem, gdy zaczynało się nurkować, sprawiała ona wrażenie naprawdę głębokiej, może po to, żeby odstraszyć innych, jednak chwilę później było tam tak jasno, że nawet nie potrzebował magicznych i świecących sfer energii, bo widział wszystko.
”Nie wiem, czy mi uwierzycie, ale na dnie znajduje się skarb… Wydaje mi się, że jest to to, czego szukaliśmy i, że osoby, które kiedyś mieszkały w tej jaskini, specjalnie ukryły to pomieszczenie pod postacią jeziora” – znowu odezwał się w ich myślach. Cain widział tu złoto pod różnymi postaciami – zaczynając od zwykłej biżuterii, a kończąc na czystych (i pewnie ciężkich) sztabach. Były tu też kamienie szlachetne, część ułożona w stosiki, a część mogła być ukryta w mieszkach, które leżały niedaleko. Oczywiście, na dnie spoczywały też skrzynie, w których najpewniej znajdowały się rueny. Ciężko będzie otworzyć skrzynię pod wodą, więc możliwe, że nie obejdzie się bez użycia magii. Jednak najpierw Cain musiał wypłynąć i nabrać powietrza. Zrobił to, a później zanurzył się ponownie. Nie mógł wynieść stąd wszystkiego, bo przecież musiał się też jakoś wspiąć tunelem, a nie mógł pozwolić sobie na to, żeby coś go obciążało. Najlżejsze był klejnoty i biżuteria, więc pewnie to zabierze ze sobą czarodziej. Zanurkował ponownie, tym razem miał już jasny cel. Złapał cztery sakiewki – dwie z różnymi klejnotami, a dwie z, jak mu się wydawało, biżuterią. Wynurzył się i sprawdził sakiewki. Znajdowało się w nich to, czego się spodziewał. Schował zdobycze do torby i podpłynął pod tunel. Musiał użyć magii, a konkretniej zaklęcia lewitacji, żeby dotrzeć do miejsca, w którym mógłby spokojnie rozpocząć wspinaczkę.

Dostał się na górę, chociaż jego ubrania ważyły więcej przez wodę znajdującą się w nich. Podał Kalayaan dwa mieszki, które wyciągnął z torby.
         – Klejnoty dla ciebie… Tam na dole jest tego znacznie więcej, więc może i tak zejdę tam jeszcze raz i zanurkuję... – odparł po chwili.
         – Ty też chcesz jakąś zapłatę, czy wystarczy ci to, że się stąd wydostaniemy? - zapytał krydiany. Pytał całkiem poważnie tym bardziej, że planował drugi raz zejść na dół, wskoczyć do wody i wynieść stamtąd trochę skarbów.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Mauree nie zareagowała na pytanie, nadal obserwując dwoje poszukiwaczy skarbów nieprzeniknionym spojrzeniem. "Wydostać się stąd?" - roześmiała się goszcząca w umyśle krydiany obca obecność patrząca przez jej oczy już przez jakiś czas. - "Jak gdybym zamierzała na to pozwolić! Od dawna nie byłam w stanie pożywić się tak przesyconymi magią istotami..." Mimo iż jaskinia jest położona stosunkowo blisko miasta, jego mieszkańcy starannie jej unikali i nawet pogłoski o skarbie nie zdołały tego zmienić, szybko stając się tabu dla większości osób mieszkających w murach miasta. Znalezienie się chociaż dwóch śmiałków gotowych wejść do jaskini, która była domeną istoty będącej przyczyną śmierci większości i ucieczki reszty plemienia rezydujących tu krydian, było wydarzeniem godnym wybudzenia się potężnej świadomości ze snu i aktywowania nielicznych kontrolowanych nocnych driad, które nie uległy jeszcze przeobrażeniu w kokonie.

Lecz teraz jeszcze nie została ukończona bariera, która uniemożliwi teleportację z jaskini. Trzeba ich jeszcze opóźnić, zatrzymać póki pułapka się nie zamknie...

Nagle się ocknąwszy, Mauree zamrugała by pozbyć się mroczków latających przed oczyma i szybko kręcąc głową rozejrzała się na boki. Wyglądało na to, że na chwilę odleciała, gdyż za nic nie mogła sobie przypomnieć co robiła gdy Kalayaan eksplorowała szyb. Gdyby się nad tym porządniej zastanowiła, zauważyłaby, że posiada o wiele więcej takich luk w pamięci. Jednak nie zatrzymała się, by rozważyć ten problem. Czuła się przemęczona, w takim stanie to normalne że czasem traci się koncentrację.

Początkowo chciała odmówić przyjęcia jakiegokolwiek wynagrodzenia od maga, jednak umysł podsunął jej obraz naszyjnika w którym fioletowy ametyst oszlifowany do kształtu idealnej kuli owinięty był srebrnym wężowatym ciałem smoka. Straciła go już dłuższy czas temu, jednak jako że nie był dla niej zbyt ważny, szybko o nim zapomniała. Teraz jednak z nieznanych jej powodów zaczęła drażnić ją świadomość jego braku. Musiała go mieć.

- Naszyjnik - słowo niemal nieświadomie wyrwało się z jej ust. - Gdybyś mógł, poszukaj srebrnego wężowego smoka owiniętego dookoła kamiennej kuli.

Tą wypowiedzią zdołała przyciągnąć uwagę lisołaczki, która po zajrzeniu do jej mieszka nie mogła pozbyć się pełnego zadowolenia krzywego uśmieszku, jednak zawsze była łasa na zdobycie większej ilości magicznych przedmiotów. Lecz choć jej oczy zamigotały przez chwilę zainteresowaniem, zaraz je zgasiła. W ten sposób krydiana nie będzie zaalarmowana i łatwiej będzie później pozbawić ją jej własności.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Już miał pytać o to, czy Kalayaan mogłaby wysuszyć jego ubrania, wykorzystując do tego magię ognia, jednak Mauree nagle odezwała się i wyglądało na to, że jednak będzie czekała go kolejna kąpiel. Tyle dobrze, że woda w podziemnym jeziorze nie była tak zimna, jak mogłoby się wydawać, co pewnie także było sprawką magii.
         – Naszyjnik? Niech będzie… Spróbuję go tam poszukać – odparł. Wykorzysta taką okazję też do tego, aby wynieść trochę więcej skarbów. Miał zamiar wziąć dla siebie kolejny woreczek z biżuterią albo może nawet z ruenami, jeśli na taki trafi. Dla rudowłosej przyniesie też jeszcze jedną sakiewkę z klejnotami szlachetnymi, bo, nie wiedząc dlaczego, zależało jej tylko na tym. Znaczy… mając dwie sakiewki – jedną z pieniędzmi, a drugą z klejnotami, oczywiście, że powinno się wybrać tą drugą, bo zsumowana cena wszystkich błyskotek na pewno będzie wyższa, niż sakiewka wypchana ruenami.
         – To ja zaraz wracam – odparł i znowu wszedł do tunelu, tym razem zejście poszło mu sprawniej, bo nie było pierwsze, chociaż tym razem krótką wędrówkę znowu zakończył skokiem prosto do wody.

Pradawny nabrał powietrza i zanurkował. Zabranie sakiewek pozostawił sobie na koniec, bo wiedział, gdzie się one znajdują – postanowił, że najpierw poszuka naszyjnika, który opisała mu krydiana. Najpierw poszukał w miejscu, w którym leżały sakiewki z biżuterią, a później w jego okolicy. Nie było go tam, jednak Cain musiał wynurzyć się na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza. Później podpłynął do jednej ze skrzyń i spróbował otworzyć ją bez magii, jednak nie udało mu się, tak jak przypuszczał. Przy skrzyniach także nie znalazł naszyjnika, jednak zgarnął pękatą sakiewkę z pieniędzmi, którą sobie zachował. Musiał wypłynąć ponownie. Nie znalazł jeszcze biżuterii dla Mauree i pozostały mu trzy możliwości – znajdzie ją przy klejnotach, będzie musiał otwierać skrzynie… albo naszyjnika tu nie ma. Pradawny wrócił do nurkowania i dna jeziora, a także skarbów, które tam są. Tym razem popłyną do kamieni szlachetnych i od razu zgarnął kolejną sakiewkę z nimi. Szukał dalej. Już zaczęło wydawać mu się, że nie znajdzie tu naszyjnika, gdy zauważył fioletowy kamień, a także coś błyszczącego blisko niego. Sięgnął w stronę tego przedmiotu, odgarniając inne kamienie, które go przykrywały.
Znalazł naszyjnik, a po tym od razu wypłynął na powierzchnię, bo było naprawdę blisko do tego, żeby stracił zebrane powietrze. Podpłynął do wyjścia i znów użył lewitacji, aby dotrzeć do części ściany, gdzie zaczynał się tunel i wspinaczka.

         – Możesz użyć magii ognia i wysuszyć moje ubrania? - zapytał Kalayaan, gdy dołączył już do obydwu dziewczyn. Wręczył jej też kolejną sakiewkę, w której znajdowały się kamienie szlachetne.
         – A to dla ciebie – powiedział i przekazał Mauree naszyjnik, o którym wcześniej im powiedziała.
         – Myślałem, że go tam nie znajdę, jednak okazało się, że tam był, ale ukryty pod stertą innych klejnotów – dodał po chwili. Spojrzał na rudowłosą towarzyszkę. Wolał nie poruszać się po jaskini w mokrym ubraniu. Niby mógł spróbować czegoś z magią energii, jednak ta związana z ogniem powinna zadziałać o wiele lepiej.
         - Poszukajmy wyjścia - zaproponował w końcu. Znaleźli tu to, po co przyszli i odkryli też, że opowieści nie były tak dalekie od prawdy, jak mogłoby się wydawać na początku.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Lisołaczka nie odpowiedziała, w milczeniu odbierając kolejną sakiewkę z klejnotami, jednak już po chwili z ubrania czarodzieja poczęły unosić się kłęby pary. Mimo to Kalayaan nie poświęciła całej swojej uwagi osuszaniu odzieży Caina. W jej umyśle kłębiło się mnóstwo myśli, które wymagały przejrzenia i poukładania. Na pierwszy plan oczywiście wybijał się żal, że najwyraźniej mag nie planował wyeksploatować całego złoża skarbu za jednym razem. Nie odmówiłaby kilku worków zamiast dwóch sakiewek klejnotów, a z tego co zrelacjonował Cain taka możliwość istnieje, a raczej istniałaby, gdyby jej towarzysz brał polowanie na skarby odrobinę poważniej. Kto normalny po odkryciu stosów skarbów bierze sobie z niego cztery sakiewki i zostawia resztę? "Czyżby zamierzał przyjść po resztę później, sam? Zatrudnił mnie, by wykonać rekonesans i upewnić się, że plotki są prawdziwe oraz zbadać ewentualne niebezpieczeństwa, a część właściwą planu, czyli zawłaszczenie wszystkich kosztowności zostawił na później?" Natychmiast obiecała sobie w duchu, że wyprzedzi czarodzieja i znajdzie sposób na wydobycie upragnionych klejnotów bez jego pomocy. Najpierw jednak muszą się stąd wydostać i rozdzielić. Dojście do tego wniosku nie zajęło nawet paru chwil, więc czarodziej nie musiał długo czekać na jej odpowiedź.

-Mmm - mruknięciem zgodziła się na propozycję Caina. - Najlepiej będzie wrócić tą samą drogą co tu przyszliśmy.
To mówiąc, obróciła się o 180 stopni w stronę wyjścia, do którego dotąd stała tyłem. Tylko że wyjścia nie było. A raczej nie była go w stanie dojrzeć przez białe opary, które kłębiły się w korytarzu. Zmarszczyła brwi, natychmiast orientując się, że coś jest nie tak. Teraz nie mogła nawet dojrzeć postaci swoich towarzyszy. Nieważne, jak wiele warstw przemokniętego ubrania miał na sobie mag, nie mogło się tam żadnych sposobem znaleźć tyle wody, by zaparować tunel do tego stopnia. Przy tej temperaturze woda powinna natychmiast skroplić się na ścianach, przywracając powietrzu przejrzystość.

- Cain? Mauree? Gdzie jesteście? - w jej glosie nie można jednak było dosłyszeć strachu, ani nawet lekkiego niepokoju, jeśli już, to odrobinę rozdrażnienia. Co znowu za atrakcję oferuje ta irytująca jaskinia? Gdy szukali skarbu spotkali się tylko z jednym, łatwo odpartym atakiem. Czyżby zabawa miała zacząć się dopiero teraz? W sumie, gdyby o tym pomyśleć, to większość labiryntów ze skarbami jest zaprojektowana jako pułapki, do których łatwo wejść, lecz znacznie trudniej się wydostać,
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Cain nie miał zamiaru wracać do tej jaskini, gdy już uda im się ją opuścić. Znaczy… może zrobi to, gdyby udało mu się zebrać grupę złożoną z, przynajmniej, kilku osób, jednak ich celem byłaby eliminacja zagrożenia, które zamieszkuje jaskinię, a nie wydobycie reszty skarbów z dna podziemnego jeziora. Nawet ta wyprawa nie miała tego na celu, bo pradawny chciał sprawdzić, czy opowieści okolicznych mieszkańców są prawdziwe, a mówiły one o skarbach, które kiedyś zostały ukryte przez bandę zamieszkującą to miejsce, a także o tajemniczych strażnikach. Cóż… to wszystko sprawdziło się, bo widzieli zarówno kosztowności, jak i potwory, które mogły zostać wzięte za strażników jaskini i skarbów, które w niej ukryto.
         – To prawda – zgodził się ze słowami Kalayaan. Orientowali się, z której strony przyszli i, jakie przejścia wybrać, aby dotrzeć do wyjścia… a przynajmniej on pamiętał takie rzeczy. Bardziej zaczął obawiać się tego, że te dziwne stworzenia mogą chcieć zatrzymać ich w środku. W końcu, chyba, byli dla nich pożywieniem. Mag nie miał zamiaru skończyć jako posiłek jakichś dziwnych stworów, w których siedzi coś, co mogłoby przejąć jego martwe ciało. Będzie walczył z nimi konkretną magią i to taką, na którą mogą nie być odporne. Krydiana wspomniała im wcześniej, że stworzenia te mogą dostosować się do tego, jak się z nimi walczy i uodpornić się na to. Była to ważna informacja, o której trzeba było cały czas pamiętać.

Spojrzał w stronę, z której dotarli do tego miejsca, jednak… nie udało mu się nic zauważyć. Nagle wokół nich zaczął pojawiać się biały dym, który utrudniał dostrzeżenie czegokolwiek. Mimo, że, chyba, stali obok siebie, i tak nie mogli się zobaczyć.
         – Stoję tam, gdzie stałem… Nie ruszyłem się z miejsca – odpowiedział. Pamiętał, że Kalayaan odwróciła się, więc, jeśli nie zrobiła żadnego kroku w bok czy coś, to powinna domyślić się, że on sam znajduje się tuż za jej plecami. Odległością, jaka dzieliła ich od siebie były, może, dwa lub trzy kroki. Na pewno nie więcej.
         – Wydaje mi się, że ten dym jest jakąś pułapką, która musiała się uruchomić po tym drugim razie wyciągania przeze mnie skarbów… gdy szukałem naszyjnika Mauree – odezwał się po chwili. Były to jedyne wnioski, które przychodziły mu do głowy i jednocześnie były też najbardziej możliwe.
         – Jeśli mam rację… Dym ten obejmuje tylko fragment korytarza, w którym jesteśmy – dodał. Miał już nawet pewien plan, jak się stąd wydostać i był on naprawdę prosty.
         – Po prostu idźmy przed siebie – powiedział na sam koniec i zaczął iść do przodu. Był niemalże pewien, że nie myli się co do tego, gdzie znajduje się droga powrotna. Co do natury tego, co skutecznie blokuje im możliwości dostrzegania… już niedługo przekona się, czy ma rację, czy może nie.

W końcu udało mu się wydostać, ale był tu tylko on… Rozejrzał się wokół siebie i wiedział, że trafił do dobrego korytarza. Spojrzał przed siebie, spodziewając się, że zobaczy to, co przed chwilą, jednak został naprawdę zaskoczony, gdy okazało się, iż dziwna mgła blokuje widzenie jedynie w szerszej części korytarza, tam gdzie znajdowało się przejście do jeziora, a osoby stojące przed jej zasięgiem widzą ją tylko jako przeźroczystą warstwę, która lekko rozmazuje obraz.
         – Widzę was – powiedział głośno, tak, żeby go usłyszały.
         – Kalayaan, obróć się lekko w prawo i idź cały czas przed siebie, a niedługo do mnie dołączysz. Mauree… ty musisz wykonać półobrotu wokół własnej osi, a później odbić lekko w lewo i też uda ci się wyjść – poinstruował je.
         – Gdy już do mnie dołączycie, zobaczycie, dlaczego byłem w stanie wskazać wam drogę – dodał na sam koniec. Pozostało mu czekać na towarzyszki. Później będą mogli iść dalej.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Podążając w kierunku, z którego dochodził głos maga Kalayaan szybko wyłoniła się z tajemniczej mgły i odwróciła się, by odkryć że ta stała się nagle przejrzysta. Mauree podążała tuż za nią. Widok twarzy krydiany zaniepokoił lisołaczkę. Ciemna skóra wojowniczki straciła blask i jędrność, pojawiły się na niej nawet... zmarszczki? Towarzyszka czarodzieja i przemienionej wyglądała jakby postarzała się o dekadę czy dwie. Gdyby była człowiekiem. Jako krydiana powinna starzeć się wolniej. Więc... może to nie dekada, a półwiecze?

Kalayaan rzuciła zaniepokojone spojrzenie na Caina, by sprawdzić czy on też zauważył zmianę, która zaszła w krydianie, jednak ostatecznie nie odezwała się ani słowem. "Co jeśli to mgła to spowodowała?" przyszła jej do głowy przerażająca myśl. "Wyszłam z niej zaledwie chwilę wcześniej niż Mauree... Muszę jak najszybciej znaleźć lustro! Jedną rzeczą jest prawie nieśmiertelność bez widocznych oznak starzenia, którą posiadam, a inną wieczność spędzona jako nieśmiertelna ususzona staruszka!"

Z nagłym pośpiechem odwróciła się na pięcie, niemal wykrzykując:
- Chodźmy dalej.

Nie zatrzymał jej nawet cichy jęk krydiany, gdy ta potknęła się i niemal upadła próbując przyspieszyć kroku by dorównać lisołaczce.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Niedługo po tym, jak udało mu się wyjść z mgły, dołączyły do niego Kalayaan, a także Mauree. Niewielka grupa była w komplecie, więc mogli ruszać dalej. Znaleźli tu to, czego szukali, teraz musieli dostać się do wyjścia, co może być trudniejsze, niż wejście tutaj i odnalezienie zalanej komnaty ze skarbem.
         – Wszystko w porządku? - zapytał krydianę, zauważając zmiany na jej skórze. Wyglądała tak, jakby mgła dodała jej lat, a przez to zmieniła wygląd jej ciała na jakieś starsze. Ciekawe, czy to tylko zmiana skóry, czy może także odbije się na jej innych cechach, w tym także tych fizycznych.
Wiedział, że jemu ta pułapka nie zagroziła tak, jak ciemnoskórej dziewczynie, bo nie czuł się osłabiony… nie czuł też innych zmian, które na pewno byłby dla niego wyczuwalne. Spojrzał także na Kalayaan, jednak u niej także nie dostrzegł zmian, które oboje mogli zobaczyć u Mauree. Teoria ta może wydawać się dziwna, jednak pradawny odniósł wrażenie, iż mgła ta ma wpływać niekorzystnie na jakieś istoty… Może niekoniecznie wyłącznie na krydiany, ale nic nie wskazywało na to, żeby miała jakiś wpływ na niego albo na przemienioną lisołaczkę.
Uwadze pradawnego nie uszło też to, że Mauree potknęła się, gdy postanowili wyruszyć. Tyle dobrze, że nie wywróciła się, kiedy Kalayaan ruszyła przed siebie i zdecydowała się poprowadzić ich w stronę wyjścia.

Cain postanowił mieć krydianę na oku, chociaż nie zdradzał się z tym za bardzo. Co prawda, praktycznie w ogóle na nią nie patrzył, jednak nasłuchiwał, bo dźwięki mogą ostrzec go wcześniej niż to, co zobaczy.
Oczywiście, chyba każdy spodziewał się, że potwory zamieszkujące jaskinię, nie pozwolą im na to, żeby opuścili to miejsce, w końcu mogli być dla nich pożywieniem. Dlatego też cała trójka mogła usłyszeć wrzask gdzieś za sobą, a po chwili stopy szybko uderzające o podłoże, co oznaczało, że ktoś lub coś biegnie w ich stronę.
         – Byłem głupi myśląc, że obejdzie się bez walki – powiedział Cain, bardziej do siebie niż do kobiet, które mu towarzyszyły. Później odwrócił się w stronę odgłosów i zrobił kilka gestów palcami, a w jego dłoni pojawiła magiczna energia, która przeskakiwała ze środka dłoni na palce i z powrotem. Pradawny skupił ją w jednym miejscu i wyprostował rękę, posyłając przed siebie błyskawicę w kolorze fioletu zmieszanego z błękitem. Oświetlała ona przestrzeń, przez którą przelatywała, więc wszyscy mogli dostrzec, jak zderza się z ciałem potwora, który zatrzymał się nagle, później zaświecił fioletową poświatą i rozpadł się w cichym wybuchu.
         – Hmm… Może trochę przesadziłem z siłą zaklęcia – odparł, znów brzmiało to tak, jakby mówił do siebie, a nie do osób stojących w pobliżu.
         – Idziemy dalej. Musimy się spieszyć, żeby nas tu nie zatrzymali – dodał i poszedł dalej. Mógł iść dalej za Kalayaan, jeśli nadal chciała prowadzić, jednak mógł też wyjść na prowadzenie, ponownie idąc jako pierwszy.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości