Szepczący Las[Gdzieś w lesie] - Więcej was Nainis nie miał?

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skoczyslaw
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Kontakt:

[Gdzieś w lesie] - Więcej was Nainis nie miał?

Post autor: Skoczyslaw »

"[...] bo kiedy jesień złocista przyjdzie,
I kiedy chłodne wieczory nastaną,
To Lord Bucefau i mały Skoczysław,
Przed zimnem w piekle się schowają!"


- Jak chcesz to jedź sam. Ja w zaświaty się nie wybieram - parsknął zwierz.
- Oj, nie kręć nosem. To tylko piosenka...
- Nie podoba mi się. Zmień ją.
- Jesteś strasznie wybredny jak na lamę, wiesz? - siedzący przy ognisku Maie lasu przeciągnął ręką po twarzy. Dwójka towarzyszy zatrzymała się w tym miejscu niecałą godzinę temu. Był to ich postój w drodze do Meanos. Lord Bucefau trwał w półśnie, zwinięty niczym kot i wysłuchiwał nowych dzieł Skoczysława. Jak na razie żadne nie przypadło mu do gustu.
- Jeśliś taki wybredny, to może ja to zaśpiewam? - spytał Maie.
- Sztuka upada, ludzie mało płacą, a ty chcesz zastąpić najlepszego Tenorzystę? Niedoczekanie twoje - żachnął się Bucefau.
- Ja na nic nie czekam.
- Ech...tak się tylko mówi - lama przymknęła na powrót oczy i ziewnęła przeciągle. - Idź spać, jutro ruszamy skoro świt.
- Od kiedy to ty wydajesz polecenia?
- Nie marudź.
Teraz to karzełek westchnął, ale wiedział, że jego przyjaciel ma rację. Muszą szybko dotrzeć do Meanos, jeśli chcą zdążyć na doroczny festiwal. Jedzenie, napitki i sztuka wręcz atakująca zwiedzającego z każdej strony. Istny raj dla skalda, a i o zarobek też łatwo.

*Następnego dnia, rano*

Ponad zgaszonym już ogniskiem unosił się jeszcze kłębek dymu. Na szczęście słońce już wznosiło się na nieboskłon. Grajek obrócił się na drugi bok, mrucząc pod nosem.
- A niech te wredne ptaszyska...dajcie mi spać - reakcja na śpiew ptaków nie była raczej typowym zachowaniem jego rasy. Ku jego większej irytacji, ptaki nie przerwały swoich porannych treli, więc nie pozostało mu nic innego, jak obudzić się i ruszyć w drogę.
- Lordzie Bucefau, musimy już rusza - gwałtowny ruch lamy przerwał wypowiedź Maie. - O co chodzi?
Zwierz w jednej chwili poderwał się na 'nogi'.
- Ktoś się zbliża. Bardzo szybko - ton głosu zdradzał strach. Nastrój udzielił się i grajkowi.
- Je..jesteś pewien? Może to jakaś kuna, aa-albo lis?
Dokładnie w tym momencie na polanę wpadła ruda pulchna kulka. Te zielone oczy Bucefau poznałby wszędzie.
- Kalayaan!
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Lord Lama! Dawno się nie widzieliśmy! - wykrzyknęła z entuzjazmem Kalayaan w mowie zwierząt do Lorda Bucefau, nie zwalniając nawet na chwilę. A jako że maie nie mógł pochwalić się znajomością tej mowy, dodała: - A, Paskospodniom też przekaż pozdrowienia.

I już miała przemknąć obok znajomych by kontynuować bieg do kryjówki po broń, gdy uświadomiła sobie że chociaż chwilowo straciła z ogona demony, zaraz znowu zaczną podążać jej tropem. A w przeciwieństwie do dopiero co spotkanych elfa i smoka, Skoczyława i lamy nie zdołałaby z taką łatwością poświęcić. Wobec tego zawróciła w połowie kroku i jednym skokiem znalazła się na kolanach skalda.

- Witaj, o najszacowniejszy ujeżdżaczu lamy. Kopę lat... - dosłownie. Ostatnio widzieli się chyba w tamtym wieku. - Co tam słychać u waszego duetu? - ostrożnie rozpoczęła telepatyczną rozmowę, niczym pies machając rudą kitką i badając spojrzeniem dopiero co spotkanych starych przyjaciół. Udając spokój, gorączkowo zastanawiała się jaki sposób przekazania wiadomości o ścigających ją demonach będzie najmniej bolesny. Nierozsądnie byłoby przejść od razu do sedna, jeszcze by lama zeszła na zawał. Ale też nie może zbyt długo czekać... Co robić, co robić?
Nie mogąc zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu, zeskoczyła szybko z kolan maie i niecierpliwie obiegła go dookoła, cały czas zamiatając ogonem.
Awatar użytkownika
Vess
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vess »

Obudziły ją pierwsze promienie wschodzącego słońca, które z całej siły próbowały przedrzeć się przez zasłonę zamkniętych powiek. Świat wokół niej informował, że Morfeusz zdjął kajdany snu z tej okolicy. Dziewczyna powoli przeciągnęła się na prowizorycznym łóżku z gałęzi i mchu i zajęła pozycję siedzącą.
- Pora wstawać - mruknęła do siebie, trąc wciąż zaspane oko.
Następnie wygładziła materiał spodni oraz kamizelkę, sprawdziła ułożenie sztyletu i strąciła dwie czerwone mrówki, wgryzające się w jej szpiczaste ucho.
- Sio - warknęła, posyłając małe, czerwone istoty na mech.
Którędy teraz? Przyszłam stamtąd, więc teraz tam.W myślach wskazała sobie północ i zasypując wypalone ognisko piaskiem, jeszcze raz upewniła się, że wszystko zabrała.
Dziewczyna nie uszła jednak daleko - ściana lasu skończyła się przed nią szybciej niż przypuszczała, otwierając widok na skąpaną w słońcu polanę, na której stała kolorowa postać. Wytężając wzrok dostrzegła, że istota siedzi na lamie i zdaje się z kimś rozmawiać. Dopiero po chwili Vess dostrzegła ruch: małego, rudego lisa, krążącego wokół kolorowej postaci.
Nie chcą wpaść w kłopoty, kotołaczka ruszyła szerokim łukiem, chcąc ominąć nieznajomych.
Awatar użytkownika
Skoczyslaw
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skoczyslaw »

- A rzeczywiście, długośmy się nie widzieli - zaśmiał się Skoczysław. - Bida aż gwizda...
- ...piszczy... - poprawił go Bucefau.
- ... a żołądka samą poezją nie napełnisz, prawda? Do Meanos zmierzamy, może wybierzesz się z nami?
- Bylibyśmy wielce uradowani, mając cię za towarzyszkę podróży - uśmiechnął się Lord Bucefau.
- Ale coś ty taka...nerwowa? - lisica biegała wokół Maie, wyraźnie czymś przejęta.
- Skoczysławie...ktoś znowu się zbliża...ktoś dużo większy - lama nastroszyła uszy.
- Może jakiś niedźwiedź, albo...albo pegaz - rozmarzył się Maie. - Albo...
- Demon! - serce Lorda Bucefaua prawie wyskoczyło z piersi na widok istoty z piekieł.
- Gdzie tam...na wszystkie świętości, demon! - reakcja Skoczysława była bardzo podobna. Karzełek zwinnie wskoczył na swego rumaka, który nawet nie potrzebował polecenia tylko od razu spiął się do 'galopu'. Jeździec zdążył tylko porwać lisa w ramiona, nim agresorzy rzucili się za kompanią.
- Szybciej Lordzie Bucefau, bo to będzie nasz ostatni akt! A sztuka dopiero się zaczęła.
Lama jednak nie jest dobrym wierzchowcem, tym bardziej nie jest stworzona do sprintu, tak więc owy pościg wyglądał dość komicznie. Na pierwszym planie śnieżnobiała lama z karzełkiem oraz lisem na grzbiecie, skacząca wesoło niczym...no lama*, a zaraz za nimi rozwścieczona zgraja bękartów piekielnych.
- Kalayaan, powiedz proszę, że masz jakiś plan!

*https://www.youtube.com/watch?v=IplmOFKEdDM - Dla lepszego zobrazowania
Awatar użytkownika
Vess
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vess »

Widok przebiegających przez polanę demonów sprawił, że kotołaczka zatrzęsła się ze strachu i przykucnęła za zwalonym pniem i nie miała najmniejszego zamiaru się stamtąd ruszać. Niestety pojawienie się małego, długonogiego pająka zepsuło całą sprawę. Ta mała, nie wadząca nikomu istota musnęła tylko nadgarstek dziewczyny, co w odpowiedzi spotkało się z nagłym krzykiem i atakiem paniki.
Jak porażona, zmiennokształtna wyskoczyła z kryjówki i rzuciła się między drzewa, nawet nie patrząc na kierunek w którym podąża. Zatrzymał ją dopiero ostry zapach siarki jednego z demonów, który zwabiony jej krzykiem, ruszył w jej stronę.
Ale się wpakowałam pomyślała Vess, w myślach przeklinając swoją naturę, że nie może zmienić się w zwykłego dachowca i schować w koronie drzew.
Nagle między kolejnymi pniami przemknął jej znajomy obraz - biała lama i kolorowy karzełek, którzy jeszcze pięć minut temu zajęci byli rozmową z rudym lisem na polance. Bez zastanowienia ruszyła w ich stronę, nerwowo wymachując rękoma i wykrzykując:
- Demon! Uciekać!
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Ja? Miałabym nie mieć planu? - prychnęła lisołaczka telepatycznie.
Regularnie oddalająca i przybliżająca się ziemia stanowiła specyficzny widok. Zwłaszcza jeśli było się przeciętnej wielkości lisem, wpatrującym się w nią z grzbietu skaczącej lamy. Jednak Kalayaan zdołała oderwać wzrok od przyprawiającego ją o chorobę morską widowiska akurat na czas, by rzucić: - Skręć w lewo za tym bukiem. Lewo to ta strona z której biegnie wrzeszcząca dziewczynka. - dodała, aby uniknąć wszelkich nieporozumień.

Jak dotąd, oprócz umbrisów zdołała rozpoznać jeszcze trzy gatunki demonów i z żadnym wolała nie mierzyć się w lisiej formie. Na szczęście coraz bardziej zbliżali się się do jej kryjówki, a w ludzkiej formie, z mieczem w ręku i magią ognia na zawołanie, przemieniona mogła śmiało stawić czoła nawet parę razy większym siłom niż te obecnie ich ścigające.

- Jeszcze chwila, jeszcze trochę... - dopingowała Lorda Bucefau.
Awatar użytkownika
Skoczyslaw
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skoczyslaw »

- Jak pani sobie życzy - Bucefau posłusznie skierował się w stronę wskazaną przez lisiczkę. Skręcając gwałtownie omal nie potrącił nadbiegającej dziewczyny
- Ano demony w rzeczy samej, ciężko nie zauważyć - odkrzyknął do niej Skoczysław, dotykając delikatnie ronda kapelusza na znak powitania. - Jeżeli chcesz żyć, to lepiej...
Dziewczyna nie miała szans usłyszeć reszty zdania, ponieważ Maie został zagłuszony przez ryk demona, zresztą wesoła kompania zdążyła się już nieco oddalić. Mimo to, wciąż mieli piekielnych na ogonie.
- Przyjaciółko droga, daleko jeszcze? Moje kopytka nie są stworzone do pościgów, ja jestem tenorzystą i...
- Oj przymknij się sierściuchu i pędź ile sił! - strofował go Skoczysław. - Może gdybym...
Karzełek zwinnie odwrócił się na grzbiecie wierzchowca i zaczął coś mamrotać, energicznie wymachując przy tym rączkami.
- No dalej...dalej...ha! - pomiędzy uciekającymi a goniącymi wyrósł niewielki, może półmetrowy garb.
- Brawo Majordomusie! I co ma to-to zrobić?
Przeszkoda pojawiła się dość niespodziewanie, toteż pierwsze z goniących ich bestii nie zdążyły w porę uskoczyć, co zakończyło się efektownym potknięciem.
- Jeden zero dla karzełka!
Na szczęście dotarli już do miejsca wskazywanego przez towarzyszkę
- Lisia nora, proszę wysiadać.
Awatar użytkownika
Vess
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vess »

Jeśli chcesz żyć... Grozisz mi? Może i jestem mała, ale umiem sobie radzić z niebezpieczeństwem. Tylko, że demon to nie to samo co człowiek.
Przeskakując nad kamieniami, Vess odbiła się od drzewa i pobiegła prosto za szaro-biała lamą z karzełkiem na grzbiecie. Odetchnęła z ulgą, gdy goniący ich demon potknął się, ale to nie był ten, który ją ścigał. Tamtego nigdzie nie mogła dostrzec i to zasiało w jej głowie nutę strachu.
Nieoczekiwanie zwierzę przed nią zatrzymało się, a ona sama niemal nie wpadła do rozkopanej dziury, częściowo zamaskowanej przez mech i szerokie liście paproci.
- I co teraz? - zapytała karzełka, wciąż ściskającego rudego liska. Jej mokre od potu włosy przyległy do czaszki, a kolka uniemożliwiła chwilowo oddychanie. Stała tam na wpół zgięta, obserwując niespodziewanych kompanów i zaciskając drobne palce na rękojeści sztyletu.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Lisica błyskawicznie wydostała się z uścisku maie i z gracją zeskoczyła z grzbietu lamy. W mgnieniu oka zniknęła w jamie, będącej schowkiem na ubrania i broń. Jakby na pożegnanie, będąc w połowie przemiany wyrzuciła za siebie rękę, z której rozprzestrzeniła się fala ognia. Płomienie inteligentnie ominęły stojących opodal Skoczyslawa, lamę i kotołaczkę, by rzucić się na ścigające ich demony, co odstraszyło piekielne pomioty. Tylko na chwilę, ale to był czas wystarczający by Kalayaan narzuciła na siebie tunikę, chwyciła miecz i wyskoczyła z jamy gotowa do walki.

W ludzkiej postaci zyskawszy nieporównywane do lisich zdolności do walki z demonami, z radosnym uśmieszkiem rzuciła się stawić czoła przeważającym siłom wysłańców Nainisa. Już po paru krokach miała okazję odciąć łeb wyciągającemu po nią w szale zęby umbrisowi. Obejrzawszy się na chwilę przez ramię, uznała, że stojącym jeszcze koło nory towarzyszom należy się ostrzeżenie.
- Uważajcie na te zielone w czarne cętki, plują kwasem na kilka metrów! - krzyknęła. Po czym sama doświadczyła ataku przed którym próbowała ustrzec resztę. Choć zareagowała odruchowo, i w słupie ognia wyparowało większość niebezpiecznej substancji, więcej niż parę kropli zdołało opaść na lewe ramię i plecy lisołaczki, błyskawicznie przepalając tunikę i wgryzając się w ciało.

Zareagowała jedynie wściekłym syknięciem, w odpowiedzi przysmażając porządnie zuchwalca i kończąc dzieło odcięciem łba szkaradzieństwa. Zaklęty miecz spisywał się doskonale, zdekapitowane ciało rozpłynęło się w nicość. Czując płynącą przez żyły czystą adrenalinę, Kalayaan podniosła wzrok na kolejne demony. "Jeszcze... trzynaście... Trzynaście? Chwila, chwila, czegoś brakuje... goniło nas więcej..." I w tym momencie dosięgnął ją cios ogona opancerzonego kościanymi wypustkami, który miotnął lisołaczką wyrzucając ją w powietrze. Zatrzymała się dopiero na starym buku rosnącym parę kroków dalej, po czym osunęła się po nim ze stęknięciem, zostawiając na korze krwawą smugę.

Przez chwilę leżała zamroczona, próbując złapać oddech. Po chwili stwierdziła, że gorączkowe rozważanie czy właśnie złamała kręgosłup czy nie jest bezcelowe i należy jak najprędzej się stąd wydostać. A jako że całkowitym zbiegiem okoliczności wylądowała niedaleko swej nory, podczołgała się do kryjówki i wyciągnąwszy z niej torbę z całym swoim majątkiem, zniknęła teleportując się do piekielnych wymiarów.

Straciwszy swój cel sprzed oczu, demony rozproszyły się. Niektóre zniknęły, jednak nadal głodne umbrisy zainteresowały się maie i kotołaczką, licząc na przekąskę przed powrotem do Otchłani.

Ciąg dalszy: Kalayaan
Awatar użytkownika
Skoczyslaw
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Skoczyslaw »

Kiedy Kayla zaciekle cięła kolejne demony, Skoczysław wraz z Bucefauem chowali się w krzakach, oczekując końca walki. Te jednak nie wyglądała, jakby miała się zaraz skończyć.
- Skoczysławie, czy słyszysz ten dziwny warkot za nami? - głos lamy nieco się łamał, ale zwierzak zachował relatywny spokój.
- Proszę, powiedz mi że to ty.
- Nie, to nie ja.
- Więc mamy problem.
Na dwójkę kompanów wyskoczyła kolejna piekielna bestia. Maie na szczęście w porę postawił dość wysoki murek z ziemi, aby odciąć się od napastnika.
- Proponuję ucieczkę, przyjacielu! - krzyknął do swego "wierzchowca"
- Wyjątkowo się z tobą zgadzam!
Obaj wyskoczyli z zarośli, tylko po to, aby znaleźć się pomiędzy resztą agresorów. Lisicy już dawno nie było, a kotołaczka stała z boku, przyglądając się tylko całemu zajściu.
- Panienko, czy mogłabyś - jak na zawołanie dwa demony rzuciły się na SKoczysława. Ten jednak zwinnie umknął im spod nóg, odbiegając na w miarę bezpieczną odległość. Lord Bucefau nie pozostał dłużny, wesoło dokicał do olbrzyma i kopnął go z całej siły tylnymi kopytkami w kostkę.
- Ty odpychająca i wstrętna kreaturo. Nie będziesz mi przyjaciela atakował.
Potwór, jak łatwo się domyślić, niewiele poczuł, aczkolwiek zwrócił swoją uwagę na lamę. To pozwoliło Skoczysławowi sie skupić i już po chwili spod ziemi wystrzeliły poplątane korzenie, które ciasno owinęły się wokół pozostałych bestii.
- Droga blond niewiasto, myślę że to idealna pora na taktyczny odwrót - mówiąc to, mały grajek wskoczył na grzbiet Bucefaua i pognał w głąb lasu, machając jednocześnie do kotołaczki.
Awatar użytkownika
Vess
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vess »

Przeskakując nad ciałem martwego demona, kotołaczka rzuciła się biegiem za podskakującą lamą i małym skrzatem, energicznie machającym do niej ręką. W najśmielszych snach nie przypuszczała, że spotka kiedyś piekielne pomioty, ba nawet nigdy żadnego nie widziała. Słyszała tylko plotki i widziała rycinę w starej książce, ale nie wiedziała, że są aż tak agresywne.
- Co to za stwory? - zapytała w biegu, ledwo dotrzymując kroku swoim nowym towarzyszom. Sztylet w jej ręku błyszczał i rzucał jasne refleksy za każdy razem, kiedy Vess przebiegała przez słupy światła, przebijającego się przez korony drzew.
Nim jednak usłyszała odpowiedź, coś wyciągnęło po nią szponiastą łapę. Pchnięta instynktem, kotołaczka odbiła się od drzewa i wykręciła dłoń, tnąc ostrzem sztyletu po dłoni biegnącego obok demona, który momentalnie zawył i wpadł na głaz.
- Jak ja to zrobiłam? - zapytała bardziej sama siebie niż skrzata.
Nigdy nie miała okazji walczyć z czymś takim i zapewne, gdyby nie adrenalina, od razu by padła martwa. Jednak los najwyraźniej jej sprzyjał. Dysząc ciężko, starała się przyśpieszyć, ale jej łydkę złapał skurcz, który powalił Vess na miękki mech.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Całe oporządzenie, jakie Sir Moligan miał na sobie, nieustannie dzwoniło o siebie nawzajem z każdym krokiem jego rumaka. Rycerz już co prawda dawno temu przyzwyczaił się do hałasu jaki powodowała jego zbroja, lecz gdyby ktoś inny próbował z nim podróżować, istniało niemałe prawdopodobieństwo, że doprowadziłoby to go do szewskiej pasji. Na szczęście Sir Moligan jechał samotnie, nie musiał więc się obawiać o niczyje nerwy. Ewentualnie mógłby obawiać się o swojego wierzchowca, lecz ten jak do tej pory jakby nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń.
Rycerz ów miał trochę sławy, gdyż jego ród był jednym z tych bogatszych i szlachetniejszych od innych. Przeważnie każdy kolejny dziedzic okazywał się być kimś wyjątkowym, kto dokonywał jakichś niezwykłych czynów. Sir Moligan jednak był jeszcze dość młody i jak do tej pory jego największym osiągnięciem było pokonanie w walce na pięści dwóch miejscowych osiłków w obronie jakiegoś nieznanego sobie mieszczanina (ale przede wszystkim własnego honoru). Teraz rycerz starał się znaleźć jakąś okazję, by znów wykazać się swoimi zdolnościami i udowodnić, że jest coś wart. Niestety, inteligentny za bardzo nie był, co zasadniczo wykluczało politykę i inne podobne sprawy, tak samo jak i nauki dziwnych sztuk które na tejże inteligencji się opierały, przez co jemu pozostawało jedynie wykazać się siłą i odwagą, jak to opiewali w pieśniach bardowie.

Tak więc kiedy nagle usłyszał jakiś kobiecy krzyk dochodzący gdzieś z jego lewej strony, niezwłocznie pociągnął za lejce wierzchowca, wjeżdżając w gęstwinę drzew. Od razu bowiem uznał, że jest to zesłane nań czyjeś błogosławieństwo, albo wstawiennictwo, czy jak to tam zwał. Tak czy siak, nagle znalazł się w pobliżu jakiejś niewiasty, którą trzeba było przed czymś uratować. W tej chwili nie bardzo liczyło się dla niego przed czym, lecz istotny był fakt, że tym czynem mógłby udowodnić wartość swoją i swego rodu.

Już po krótkiej chwili rycerz zdołał dostrzec nietypowy widok. Zobaczył bowiem jakiegoś dziwacznie ubranego karzełka, ujeżdżającego nie mniej dziwnie wyglądające zwierzę nieznanego pochodzenia i nazwy, który najwyraźniej przed czymś uciekał. W następnej chwili dostrzegł osobę, która najpewniej była właśnie tą kobietą, dzięki której dosłyszał że coś się tu dzieje. Jej aparycja również była nietypowa, lecz zarówno pytania jak i spostrzeżenia Sir Moligan pozostawił sobie na później, gdyż właśnie wtedy upadła ona na ziemię, najwyraźniej również uciekając.
- Złap się i na górę! - wykrzyknął rycerz dość trudne do sprecyzowania polecenie, kiedy szybko podjechał do niej, po czym nachylił się podając jej rękę. Zanim jednak zdołał doprowadzić do tej sytuacji, minęła chwila, najwyraźniej z powodu niejasności komunikatu. Dziewczyna jednak całkiem szybko pozbierała się po upadku, chwyciła jego metalową rękawicę i z pomocą rycerza wdrapała się na grzbiet konia, siadając na krawędzi siodła.

Wtedy rycerz zobaczył powody, dla których ta dwójka uciekała. Powodów bowiem było kilka, a każdy z nich wyglądał na groźnego a ponadto na wściekłego. Sir Moligan nie miał pojęcia, czym mogą być te stwory, jednak jego serce nagle zdjął strach. On, nieustraszony do tej pory wojownik nie czuł się zbyt pewnie, stając naprzeciw takiemu wrogowi. Nie wspominając już nawet, że potwory nie zamierzały dawać mu czasu do namysłu.

Rycerz nawet nie wyciągnął miecza. Szybko upewnił się, że dziewczyna zaraz nie spadnie, po czym zawrócił i tak już zaczynającego panikować rumaka. W momencie popędził go jeszcze, chcąc jak najszybciej zostawić potencjalnych agresorów w tyle. W rekordowym czasie zdołał pokonać drogę dzielącą go od miejsca, z którego ruszył na odsiecz, a potem pocwałował jak najszybciej w bezpiecznym kierunku. Oczywiście, jak to potem opowiadał, był to odwrót taktyczny, mający zapewnić damie bezpieczeństwo, nie umieszczając jej w środku walki. W rzeczywistości jednak po prostu bał się tych... stworzeń, które tam napotkał. Wolał nie rozpoczynać z nimi walki.
Podczas ucieczki zgubił gdzieś z oczu karła na dziwnym wierzchowcu, który najpewniej uciekał w innym kierunku. Jeżeli tamten miał szczęście, to rycerz odciągnął uwagę pościgu i tym samym uratował mu skórę. Jeżeli jednak nie... to cóż, Sir Moligan i tak nie bardzo miałby jak mu pomóc. Tak czy siak, zdołał wyciągnąć stamtąd niewiastę, co i tak chyba można było zaliczyć jako bohaterski czyn. W końcu, nie co dzień ma się okazję by ratować kobiety przed jakimiś potworami...
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości