Szepczący Las[Gdzieś w lesie] - obozowisko.

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Posłał jej tylko ten swój niegrzeczny uśmieszek przyjmując pochwałę. Konie, które ukradli całe szczęście okazały się porządnymi wierzchowcami. Oczywiście pewnie któreś z nich by zauważyło, jakby coś było nie tak, na bardzo daleką drogę to nie pojadą, jeżeli nie dadzą im po jakimś czasie odpocząć, ale na razie będą dawać radę. Zwierzęta galopowały szybko i sprawnie przemierzając trakt. Pościgu pewnie nie będzie, bo kto rzuciłby się w pogoń za piekielnym i czarodziejką, chyba tylko głupcy. Frey zastanawiając się przez chwilę miał tylko nadzieję, że ta tajna organizacja nie wpadnie przez to na ich ślad... To co zrobił temu brzydalowi przestanie działać po jakimś czasie, żaden problem... Piekielny wspomniał elfiątko, gdy byli już dość daleko od miejsca, w którym ukradli konie.

Po jakimś czasie mogli częściowo zwolnić, upewniając się oczywiście, że są już w bezpiecznej odległości. Frey uśmiechnął się myśląc o tym, jak w sumie łatwo im poszło, właśnie wtedy kobieta się odezwała, zwrócił wzrok w jej kierunku nie zwalniając przy tym, chyba nawet puścił jej oczko.
- Myślę, że jeszcze Ci to zdążę wynagrodzić. W końcu przyjemności nigdy za wiele, nie? - chwilę po tym jak usłyszała jego słowa przyśpieszyła uśmiechając się dumnie.

Najskuteczniejszym sposobem, by przyśpieszyć na koniu poza spięciem go nogami i ciąganiem za lejce jest oczywiście zmienienie pozycji jeźdźca, nachylając się do przodu, a biodrami amortyzując coraz szybsze ruchy zwierzęcia.
Frey zagryzł wargę przyśpieszając za nią, wcale nie przeszkadzało mu w tej sytuacji obserwowanie czarodziejki jadąc za jej plecami, pozwolił jej więc odgonić się na chwilę, ale po jakimś czasie znów był tuż za nią. Powiewające na wietrze włosy czarodziejki, szeleszczące bransoletki i zwiewny ubiór, idealnie.
- W sumie, myślę, że dałoby się połączyć przyjemności, które jestem Ci dłużny z tym, jak będziesz pokazywać mi te wszystkie sztuczki, jakie znasz w obrębie ujeżdżania. - odpowiedział z głosem pewnym pewności siebie, takim piekielnym, Freyowym.
Wysłuchał, co ma do powiedzenia, chociaż myślami był może momentami wokół nieco innych tajemnic. W każdym razie przyjął do wiadomości informacje o tym, czego szukają, dlaczego i kto będzie chciał im przeszkodzić, oraz plan na najbliższą drogę. Nie przeszkadzały mu iluzje, sam je lubił, więc był nawet ciekawy, co wymyśliła jego towarzyszka.
- Doczekać się nie mogę, lubię gdy czarujesz, Wilczusiu. - odrzekł jej ze swoim uśmieszkiem i pognał konia za czarodziejką, jadąc w dalszą drogę póki co w milczeniu.

- Następnym razem włamiemy się do jakiegoś zajazdu, a może cały przejmiemy? Czy nie mamy czasu na takie przygody? Wiem, że chciałabyś do wygodnego łóżeczka. - roześmiał się cicho i spojrzał jej w oczy z charakterystycznymi złośliwymi płomykami w swoich.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

- Zachowujesz się jak dziecko chcące obrabować sklep ze słodyczami - powiedziała z wyższością w głosie. - Tyle, że twoimi przyjemnościami ma być inny Cukiereczek, co?
Nareszcie Rakh wróciła do siebie i swojego wywyższania się nad otaczającą ją rzeczywistością. Teraz to niemalże jej przeszkadzało, w jaki sposób Frey odnosi się do jej ciała, wystawiając ją na próbę ze swoimi sprośnymi żarcikami. Już czuła, jak w myślach się do niej dobiera. Skarciła się w duchu, za to, że zapomniała o swojej wartości. Fe, fe, niedobra Rakhszasa. Z takimi trzeba inaczej.
- Nie było wygodnie w lesie? A może przez to, że wiecznie z tym ogniem podróżujesz, boisz się ciemności?
Odrzuciła swoją grzywę z ciemnych loków do tyłu, patrząc mu w twarz z wyzywającym uśmieszkiem.
- A potem jak już wiedziemy do tej karczmy, to mi całą przyjemność zabierzesz z pastwienia się nad niedobrymi panami. A ta cała nauka ujeżdżania w zamian, którą mi proponujesz, chyba będzie tylko dla ciebie przyjemna. I potrwa maksymalnie minutkę.
Wystawiła mu język, a potem na powrót z wywyższającym się uśmieszkiem na twarzy pogalopowała jeszcze do przodu.

Droga się faktycznie mogła dłużyć, a odpoczynku nie było widać, ale Rakhszasa napełniała konie energią. Wiedziała, że sama pod koniec dnia padnie prawie nieprzytomna przez takie praktyki, ale tu liczył się czas. Poza tym, żaden pościg nie byłby w stanie gonić ich tak długo dzięki jej magii.
W końcu, kiedy niebo już zaczynało nabierać ciemniejszych kolorów fioletu i granatu, czarodziejka krzyknęła, aby zatrzymali się końcu. Był to mały zagajnik, pełny magicznych, małych stworzeń. Cóż, im głębiej w Szepczącym Lasie i z dala od głównych traktów, tym więcej niespodzianek można spotkać. Ledwo zeszła z konia, ale wciąż poruszała się zgrabnie. Rozmasowała swoje pośladki i tylną część pleców. Poczuła się naprawdę słabo, ale była świadoma, że właśnie tak będzie się czuć po kilkunastogodzinnej jeździe bez przerwy. Łatwiej z pewnością miał Yao, który podczas jazdy nie musiał co chwilę ładować życiowej energii w konie. Podeszła do świetlików, które gromadziły się na pięknych kwiatach. Ich płatki miały wzory, które pulsowały srebrnym światłem, jakby oddychały. Rakhi dotknęła jednego z unoszących się tam świecących owadów, a one zatańczyły wokół niej. Usiadły jej na głowie, tworząc jakby koronę, a część zaplątała się w jej loki i usilnie próbowała się wydostać. Czarodziejka zaczęła powoli wyjmować tych nieszczęśników z loków.
- To gdzie to moje obiecane wygodne łóżko?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Żałowała, że nie obserwowała ich od samego początku. Ta parka była taka zabawna! Ile ciętych uwag, ile pikantnych kwestii zdążyła się dzięki nim nasłuchać ledwie od poprzedniego wieczora! Jeżeli oni tak zawsze, to sporo straciła pozwalając im flirtować na osobności.
Na to jednak nie było już rady - miała zadanie do wykonania, lepiej więc było wiedzieć cokolwiek niż nic. A dowiedziała się tyle, że niegrzeczna czarodziejka i jeszcze mniej grzeczny piekielny mają się ku sobie. Ach, i że Rakhszasa szuka ciekawskiego artefaktu. Jakaś organizacja może próbować im w tym przeszkodzić… co jeszcze?
Przejrzała notatki. O Frey’u za wiele nie miała, o Krukach (o ile czegoś nie pomyliła) zupełnie nic… chyba trzeba by tę Opiekunkę podpytać. Problem był jeden - nie miało to już najmniejszego sensu!
Fioletowa bowiem, jak zwykle, została przysłana, by rozdzielić podróżujących. Nie ważne jak dobrze współpraca im się układała i jakie akcje wieczorne byliby w stanie urządzić, gdyby dać im nieco więcej czasu. Z lekcji ujeżdżania nici panie i panowie!
Nie oczywiście żeby tego wyczekiwała. Była wiekowym, chochliczym stworzeniem, najbardziej więc ceniła sobie przyjemność wyższą, zarezerwowaną dla rozumnych ras, to jest - sarkazm i docinki.
Choć patrząc po tej dwójce nawet w kulminacyjnym momencie zalotów nie zabrakłoby im pomysłów jakby się tu werbalnie udziabać.
No trudno, może następnym razem?
Choć pewnie po prostu ,,z kim innym“.

Ukryta za własnymi nieprzeniknionymi czarami zbliżyła się do rozweselonej czarodziejki. Popatrzyła na nią. Na świetliki. Na Frey’a. Namyśliła się chwilę.
Tak, to jego będzie musiała zabrać.

Nie certowała się ani nie ociągała - dopadła piekielnego jednym sprawnym zaklęciem, by w jednej chwili zniknął z oczu czarodziejki w kłębie różowego (jak klimatycznie!) dymu. Odesłać musiała go dość daleko - nie po myśli jej było, by zaraz znalazł się przy Rakh z powrotem, a kto wie - może byłby w stanie dziewczyny szukać?

Żeby jednak nie psuć tak pięknych wspomnień czarodziejki nieporozumieniem, które w najlepszym przypadku robiło z Frey’a ofiarę jakiś podrzędnych organizacji (sama Fioletowa uważała się za organizację nadrzędną), a w najgorszym - chama znikającego kiedy mu się podoba i zostawiającego damę bez łóżka - napisała małą informacyjną notatkę. Ostatnio robiła to coraz częściej. Ech, marna chyba z niej chochlica, skoro tak wszystko dokładnie wyjaśnia? Powinna w końcu wyciąć komu jakiś lepszy numer i zostawić go w głuchej dezorientacji!
Ale jeszcze nie teraz.

Zdjęła z karteczki zaklęcie maskujące i upuściła ją tuż przed stopy kobiety.
,,Musiałam zabrać Twojego jeźdźca gdzieś daleko.
Na pocieszenie zostawiam Ci łóżko.
Przystojniak do niego może znajdzie się sam.”

- głosiły kolorowe litery.

I faktycznie - kilka kroków dalej o poszycie łupnęły drewniane nogi klasycznego ciężkiego łoża z fioletowym baldachimem.
Szkoda tylko, że Frey nie mógł już z niego skorzystać.

Ciąg Dalszy - Frey
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości