Szepczący Las[Gdzieś niedaleko Danae] Niespodziewane towarzystwo

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Baba z wozu, kuniom lżej. Nawet pogoda zdążyła się poprawić, gdy jeden drań zabrał drugiego z pola widzenia Medarda i spółki. Las wreszcie mógł żyć pełnią życia, a mieszkające w nim organizmy delektować się do woli czymś, czego współczesnemu człowiekowi zaczyna brakować - wolnością i świeżym, rześkim powietrzem po deszczu. Jajogłowcy widzą w tym ostatnim winę dziwacznego tlenu, zwanego ozonem, ale -poza Medardem- żadne ze zgromadzonych o tym nie miało seledynowego pojęcia, o zielonym nawet nie wspominając.
Półelfka wygladała na zbiega lub kogoś, kto chce uciec od gnębiących go problemów. Dziwnym się wydało, iż przedstawiciel rasy tak zrośniętej z przyrodą nie posiadał niczego, co pomogłoby mu w owej dziczy przeżyć, a przecież to u długouchów niemal chleb powszedni. Widocznie przez większośc życia przebywała z ludzką częścią rodziny. To wiele tłumaczyło. Medard odrzekł:
- W jukach wielbrąda powinno coś się znaleźć. Było tam przed pojawieniem się szkodnika na niebie. Smokołaki, job ich mat'! - zaklął w nasficie. Zsiadł z wielbłąda i zajrzał do jednego z juków. Wszystko bylo na swoim miejscu. Niestety dla wilka, surowe mięso z przyczyn oczywistych odpadało. Wywalił więc wszystko i porozrzucał dookoła ogniska.
- Częstujcie się, to lokalne specjały. Polecam jabłecznik prosto z Karnsteinu. Lepszego w okolicy, a podejrzewam, że i w całej Alaranii nie znajdziecie.
Chwilę po tym, wilkołak zaczął się zwierzać. Swoją drogą jego ziomkowie wiodą z reguły ciekawe życie. Do przysłowiowych dzikusów czy bestii to im bardzo daleko. Odpowiedział więc zmiennokształtnemu:
- Jak to dziad mawiał - wof też człowiek. Wszystko zależy od osobnika, w tym wypadku wilkołaka - nie wnikam, czy przyszedł na świat w barłogu, czy został pogryziony i się przemienił. Jeśli nie szaleje i nie zabija ludzi bez sensu, to może sobie żyć - mnie tam nic do tego. Kto ci takich bzdur naopowiadał, przecież nawet wieśniacy nie są aż tak głupi, by wierzyć w te bzdury i farmazony o rzekomych wojnach wąpierzów z wilkołakami.
Podszedł do ogniska i zaczął ogrzewać ręce. Następnie podniósł jedną z butelek cydru, które rozrzucił dookoła, otworzył ja i zaczął pić. Miły początego kolejnej przygody...
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darogan »

W między czasie, gdzieś w oddali, czy to bliższej czy dalszej znaczenia większego niema, las był przekraczany przez tajemniczych ludzi. Ale czy to byli ludzie? Było może ich z tuzin, a może i więcej. Czarne płaszcze z wyszytą różą o barwie białej na nich były ich symbolem. Istoty te były odziane także w ciężkie zbroje, przynajmniej część z nich, chociaż nie wszyscy, na przodzie tej grupy bowiem szedł, jak się zdaje zwiadowca, z długim łukiem, a towarzyszyły mu dwa potężne wilki. Czy obcy wykryli obecność innych w tym lesie? Zapewne tak, jednak nie zważali na nią, tak długo przynajmniej, jak długo obecność innych, nie zakłócała ich przemarszu.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Elfka czuła że jej działania są coraz bardziej chaotyczne i zamiast przybliżać, tylko oddalają ją od celu. Od chwili gdy po raz ostatni zgubiła trop swojej ofiary, błąkała się po lesie nie mając pomysłu co do tego jak powinna zaplanować dalsze działania. Kłusownik wymykał jej się z rąk, a ona nie potrafiła temu zaradzić. Świadomość iż mogła po raz kolejny ponieść porażkę, dodatkowo paraliżowała poczynania Ilirinleath. Czuła zmęczenie, zrezygnowanie i przygnębienie.
Gdy tylko dowiedziała się o grasujących w tych terenach myśliwych, bez wahania zgłosiła się jako ochotniczka do pełnienia straży. Ostatnimi czasy nieczęsto miała okazję do wykazania się przed kapitanem, więc tym bardziej nie mogła przegapić swojej szansy. Wprawdzie dowódca oddziału elfów patrolujących te tereny chętnie zgodził się na dodatkową parę rąk do pracy, jednak przez cały czas Ilii dane było odczuć iż jest tu obca i nie powinna wychylać się przed szereg. Od razu została skarcona gdy zaproponowała że powinni się rozdzielać na coraz mniejsze grupki by przeczesywać większe połacie lasy. Kazano jej się trzymać zasad lub wracać do odległego Adrionu. W ten sposób jeden za drugim mijały kolejne dni ciężkiej, monotonnej i bezskutecznej pracy.
Przynajmniej miała okazję ujrzeć wiele istot o których do tej pory czytała tylko w starych księgach. Ilia w ogóle nie rozumiała jak w ogóle ktoś mógłby chcieć polować na jednorożce czy nimfy. Na pewno nikt z elfów, jednak ludzie to zupełnie inny problem. Przedstawiciele ich rasy traktowali świat wokół siebie własnymi kategoriami, uznając się za władców którym wszystko wolno. Szczególnie w obszarach na skraju lasu stanowili prawdziwe zagrożenie. Ilirinleath doszła do wniosku że samo patrolowanie leśnych terenów niewiele da i lepiej zrobi jeśli spróbuje uzyskać jakieś informacje w starej osadzi wzniesionej niegdyś przez krasnoludy. Kłusownicy musieli przecież wywozić swój łup, a te niewielkie, położone na uboczu zabudowania idealnie nadawały się na kanał przerzutowy dla upolowanej zwierzyny. Oczywiście nikt z obywateli Danae nie chciał jej słuchać. Zresztą nie pierwszy raz. Po ostatniej swojej wizycie w stolicy tego kraju musiała ratować się ucieczką przez grożącą jej egzekucją, a potem grubo i gęsto tłumaczyć się Isilarowi z przyczyn własnego niepowodzenia.
Ilia obiecała sobie że tym razem będzie inaczej. Tyma bardziej że podążając tropem swoich przypuszczeń wreszcie natrafiła na ślady kłusowników. Na początku było to kilka zmyślnych pułapek mających na calu złapanie najróżniejszych gatunków miejscowej fauny. Część z nich skonstruowana była w ten sposób by chwytać żywe okazy, jednak zdecydowana większość zbudowana została z myślą by zdobyć cenne skóry, nie patrząc na męczarnie zabijanych gatunków. Ślady wokół sideł świadczyły o tym iż rozstawiono je całkiem niedawno. Strażniczka zdecydowała się nie czekać na powrót kłusowników tylko od razu ruszyć ich tropem. Miała pewien plan. Chciała ukarać nie tylko samych łowców ale przede wszystkim osoby które im płacą. Niestety taka koncepcja za nic nie przemawiała do Tiurivalla, dowódcy elfów z Danae. Ich interesowało wyłącznie to co dzieje się w samej puszczy. Uważali że nauczka dana kłusownikom będzie wystarczającą lekcją dla ich ewentualnych naśladowców.
Jak na kogoś kto w przyszłości aspirował do roli adiutantki Ilirinleath miała wyjątkowo mało cierpliwości w doradzaniu swoich zwierzchnikom. Jeśli nie chcieli słuchać to zwyczajnie robiła sama to co uważała za właściwe. Była pewna że jeśli złapie i przesłucha myśliwego to zdobędzie wiedzę która pozwoli jej skutecznie rozwiązać problem kłusownictwa poprzez dotarcie do osób faktycznie napędzających ten proceder.
Idąc tropem pułapek oraz śladów martwych, okrutnie okaleczonych stworzeń, elfka w końcu dotarła do kłusownika i zdołała go aresztować. Z początku była zadowolona i przekonana iż wreszcie odniosła sukces, jednak przesłuchanie mężczyzny nastręczało jej same kłopoty. Za nic nie potrafiła wydusić informacji z przeklętego człowieka. Nawet widok zwierzęcych zwłok, bestialsko mordowanych i obdartych z skóry, nie był w stanie sprawić iż ona sama posunie się do okrucieństwa. Cały czas trzymała się litery prawa co w konfrontacji z oszustem pozbawionym uczuć, nie dawało jej szans na sukces. Może gdyby Tiurivall był z nią, poszłoby łatwiej. A tak, stało się najgorsze, Jeniec uciekł, a ona bezskutecznie próbowała ponownie trafić na jego ślady. Wiedząc iż jest poszukiwany, człowiek znacznie wzmocnił swoją czujność, a jego ponowne wytropienie nie było rzeczą łatwą.
Chciała właśnie zawrócić i skruszona poprosić o pomoc oddziały Danae, gdy nieoczekiwanie po godzinach bezowocnych poszukiwań do wrażliwych uszu elfki doszły odgłosy prowadzonej w pobliżu rozmowy.
Awatar użytkownika
Juleana
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Juleana »

Gdy ciepło przywróciło krążenie w zmarzniętych członkach Juleany, półelfka mogła w końcu przyjrzeć się dokładniej nieznajomym. Verfnir, jak sam się nazwał, zaintrygował ją. Nie przypominał jej młodych uliczników, równie chudych i obdartych, za to z głodem w oczach i postawą zbitego psa. Był bardziej... Jak wilk samotnik. Zmuszony sam zdobywać pożywienie, ale dziki i wolny. W dodatku uprzejmy. Cóż, ostatnie, czego spodziewała się w lesie, to dobrze wychowany... Przełknęła ślinę, słysząc "wilkołak". To wyjaśniałoby wiele. Zapach psa, który od niego wyczuwała, znajomość lasu, wychudzenie, podarte ubrania... Policzyła w myślach, ile dni zostało do kolejnej pełni i odetchnęła z ulgą. Cóż, miała nadzieję, że w czasie pełni był równie miły i grzeczny jak teraz. W przeciwnym razie... odruchowo przesunęła dłoń po rękojeści noża. Trzeba się będzie bronić. Może w końcu regeneracja dana przez klątwę na coś się przyda.
Przeniosła wzrok na szlachcica i jego dziwnego wierzchowca. Była przyzwyczajona do tego, że bogacze mają różne zachcianki i nieznane jej zwierzę zbyła ruchem ramion. Było zbyt duże, żeby je ukraść. Zainteresowało ją jednak coś innego...
Ze słów wilkoczłeka wynikało, że szlachcic był wampirem. Przyjęła to lżej niż lykantropię drugiego towarzysza. Wampiry, szczególnie bogate i wyżej urodzone, nie gustowały z reguły w ludziach ulicy. Szczególnie przeklętych ludziach ulicy. W mieście spotkała kilku przedstawicieli tej rasy i zlecenia od nich były przez Mistrza przyjmowane bardzo chętnie, bo nie szczędzili złota, byleby tylko ich "sekrecik" nie wyszedł na jaw. A miała ochotę nawet całować go po rękach, gdy niedbale wyrzucił jedzenie z juk. Cały swój głód skierowała na zapasy i rzuciła się w ich stronę. Nie dbała o to, że widzą, jak rozrywa worki i łapczywie połyka kolejne kęsy, ani o to, że zjadła tyle, co trzej silni mężczyźni.
- Dziękuję - rzuciła w stronę wampira, nasyciwszy pierwszy głód. - Ratujesz mi życie. - Otarła usta.
W głębi duszy podjęła postanowienie, że dopóki może, nie oddali się od tego wampira, tak, jak kiedyś poszła za Mistrzem, który też ofiarował jej jedzenie. Ale tym razem, położyła dłoń na brzuchu, nie pozwolę, by poniosły mnie już emocje.
- Winna wam jestem wyjaśnienia, wąpierzu i wilku. - Usiadła, opierając się o drzewo, po raz pierwszy od paru dni ogrzana i najedzona, szczęśliwa. - Jestem złodziejką, poszukiwaną w całej Andurii. Mój mistrz został zabity kilka tygodni temu. Od tamtej pory uciekam. Jestem wam wdzięczna za pomoc i ratunek.
Część o klątwie i dziecku postanowiła przemilczeć.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Gdy wspomniane było o wilkołakach, Verfnir spostrzegł, jak elfka sięgnęła po broń. Nie trwało to długo, jednak wystarczająco, by upewnić go, jak reagują inni na tę dolegliwość. Może i nie miała złych zamiarów, ale zdradziła się. Bała się? Możliwe. W końcu nie każdy chciałby zostać rozszarpany na kawałki. Mimo tego nie uraziła go. Dobrze to rozumiał.
Obserwował, jak Medard częstuje ich jedzeniem. On jednak nie odczuwał głodu. Prawdę mówiąc jego pomysł, który wydał mu się genialny sprawił, że miał ochotę odejść stąd jak najszybciej w swoją stronę. Co innego elfka, która rzuciła się na pożywienie, jakby nie jadła od miesiąca. Zdawała się w ogóle nie zwracać na nich uwagi, jakby cały świat przestał dla niej istnieć. Dopiero, gdy skończyła konsumpcję rzekła im kilka słów wyjaśnień. Czy roztropnie postąpiła przyznając się do złodziejstwa i bycia poszukiwaną? Nie miała szans w walce przeciw wampirowi i wilkołakowi. Była sama, a gdyby oni odczuwali chęć zysku, prawdopodobnie już by byli w drodze po pieniądze. Czyżby zaufała im zbyt szybko? Jakie to... ludzkie.
- Takich głupców jest więcej niż myślisz. - rzekł do wampira, po czym uśmiechnął się. - Przez całe swoje życie trochę o tym posłuchałem. Cieszę się, że nie praktykujesz ich wierzeń. Widzę, że ty się już domyśliłaś. - zwrócił się tym razem do elfki. - Widziałem, jak chwytasz za nóż. Nie musisz się obawiać. Do pełni mam jeszcze trochę czasu, który zamierzam wykorzystać na oddalenie się stąd. Nie wierzę w... - zawahał się chwilę, by przypomnieć sobie odpowiednie słowo. - przeznaczenie, więc jeśli można wiedzieć, co tu robicie? Szlachetnie urodzony wampir wybrał się na nocny spacer po lesie? Jakoś średnio mi się to widzi. Dziwna sytuacja. Spotkaliśmy się tutaj: wilkołak, wampir, smok i złodziejka. Jedno z nas zostało porwane i nie wiadomo, czy jeszcze żyje. - Zastanawiał go bardziej cel Medarda. Juleana musiała uciekać, a Szepczący Las jest na pozór spokojnym miejsce, więc nic dziwnego, że się tu udała. Przypomniał sobie również o smoc... smokołaku. Nie powinni jej w jakiś sposób pomóc? Znaleźć ją, czy coś... Wampir zniósł to z ulgą, ale młodzieńca coś głęboko w sercu bolało. Mogli się tam teraz mordować, a oni jedzą tutaj i rozmawiają, jakby nigdy nic się nie stało.
Z rozmyślań wyrwał go czyjś zapach. Pachniał jak... elf. Zmoknięty elf. Jeszcze jedna osoba potrafiąca wymachiwać patykami i wykrzykiwać zaklęcia? Może przyszli po następnego? Smok im nie wystarczył?
- Tam ktoś jest. - wskazał palcem przed siebie, w gęsto rosnące drzewa. Zanim inni mogli jakkolwiek zareagować, ten przybrał postać wilka. Czuł się w niej bezpieczniej. Powoli zaczął iść w kierunku, z którego dochodził go coraz silniejszy zapach. Po krótkiej chwili zauważył przed sobą kobiecą sylwetkę. Zatrzymał się i uważnie śledził każdy ruch obcej, będąc gotów na ewentualny unik w przypadku ataku, skierowanego w jego stronę. Gdyby takowy nastąpił, uciekłby w gęstniejący las.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Las. jaki jest - każdy widzi. Jednak nawet z pozoru puszcza nie do przebycia dla śmiertelnika może stac się domem wielu różnorodnych ras rozumnych: zmiennokształtnych, smokokrwistych, elfów i oczywiście naturian. Niekiedy prymitywne ludzkie nacje i zgrupowania biorą sobie to miejsce za ojczyznę i gospodarują nim tak, by dla wszystkich wystarczyło. W zagajniku, jak ów obszar zowią elfy z Danae i posłowie Kryształowego Królestwa, zaczynało sie robić niebezpiecznie gęsto. Nawet jelenie w stadzie czy tarpany w tabunienie gromadzą tak wielkiego mrowia osobników! Oczom zgromadzonych przy ognisku ukazał się bowiem widok wojska, najpewniej (sądząc po strojach, orężu i szyku bojowym) zakonnego, i to zgromadzenia niepochodzącego z Alaranii. Nowy twór można było od razu wykluczyć, albowiem wśród maszerujących na zatracenie rycerzy byli przedstawiciele ras nieznanych tutaj, wymarłych przed millenniami bądź nigdy nie występujących na tym terenie. Wilkory -powszechne w Therii- nie zrobiły na Medardzie wiekszego wrażenia, choć ich rozmiary były imopnujące. Rzadko kiedy widywano tak przerośnięte "piesusy" - nawet w rzadkim lesie, obfitującym w słonie i naziemne leniwce zwierzęta podobnych rozmiarów, co te zakonne można było policzyć na palcach jednej ręki. Wilkołak niechybnie zauważył więcej szczegółów - psi węch jest co najmniej rząd wielkości czulszy od najwrażliwszego nosa wąpierza, a co dopiero śmiertelnika.
- Ciekawe, co tu robią zakonni i to ani chybi przybysze z odległych ziem? Czyżby jakiś kacyk gdzieś na zadupiu, w okolicy ruin Nemerii dajmy na to, zaprosił ich, by pozbyli się dzikich? Bardzo możliwe. Niech zatem idą w pizdu i nie płoszą zwierzyny. - rzucił Medard do zmiennokształtnego.
Jakby zakonników było mało, ktoś jeszcze czaił się między drzewami. Wąpierz wyczuł woń charakterystyczna dla młodego przedstawiciela elfiej rasy. Długouch w lesie nie powinien nikogo dziwić, ale należy zachować ostrożność - w czasach Hodorów zbyt wiele rodów rościło sobie do tego lasu niesłuszne pretensje.
Tymczasem półelfka, która jak się okazało była poszukiwanym przez Anduryjczyków zbiegiem, pałaszowała tyle, co trzech wojów. Książę patrzył z politowaniem, a po chwili rzucił do wilkołaka, gdy ten prawił o głupcach:
- Tego towaru to akurat nie brak jak Alarania długa i szeroka.
Następnie zwrócił się do dziewczyny, w której żyłach krążyła mieszana krew:
- Nie masz za co dziękować. Przydasz mi się w późniejszym czasie...
Las wydzielał feerię zapachów i wydawał z siebie mnogość różnych dźwięków, jednak było coś, czego nmie można było pomylić z niczym innym - bijące już serce przyszłego potomka półelfki. Pewnikiem to dlatego dziewczyna pochłaniała takie ilości pożywienia.
Wtem Verfnir wywąchał przemoczonego elfa pośród gęstwy leśnej i pod postacią wilka wyruszył mu na spotkanie. Med z początku zignorował elfa - wszak nie mógł mu nic zrobić, ba, nawet z wilkołakiem przegrałby z kretesem.
- Wiem, robi tyle hałasu, jakby stado słoni biegło po kamieniach. Już mastodonty chadzają ciszej... - żartował wąpierz.
Czas pokaże, jakie długouch ma zamiary i czy nie sprowadzi kompanów, by przejąć "bezpański" - ich zdaniem, las. Wtedy będzie rzeź. Poleje się krew i nie będzie to krew Medarda...
Awatar użytkownika
Juleana
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Juleana »

Zirytowało ją, że nie zdołała zamaskować odruchu. Starzejesz się, Jul. Nie powinnaś im pokazywać, co ci siedzi w głowie. Rozluźniła się, zapewne pod wpływem jedzenia i zaraz rozplątał jej się język. Powinna była przynajmniej zachować pozory! Nic to, od tego momentu staramy się być bardziej neutralni, tajemniczy, o tak, Jul, o tak... Chociaż ani wamp, ani wilk nie wyglądali na takich, co z prawem byli za pan brat i w każdej chwili mogli ją aresztować. Bardziej powinna wystrzegać się strażników, elfów, czy tym podobnych.
- Wybacz mi ten odruch - zwróciła się do wilkołaka. - Po prostu... Nieczęsto spotykam takich jak ty. Prawdę mówiąc, jesteś pierwszym wilkołakiem, jakiego widzę w życiu. A odpowiadając na twoje pytanie, to uciekam, po prostu. W lesie łatwo zgubić pogoń.
Uśmiechnęła się do niego, jakby potwierdzając przyjazne zamiary. W gruncie rzeczy nie był zły. Na swój sposób byli podobni. A on mógł nauczyć ją życia w lesie. Do pełni pozostało jeszcze dużo czasu i miała zamiar ten czas jak najlepiej wykorzystać. Jednocześnie zapisała sobie w pamięci, by nie ufać mu do końca i kilka kart zostawić dla siebie.
- Zresztą, czułam, że powinnam ci się zrewanżować. Ty znasz moją tajemnicę, ja znam twoją. Handel wymienny - skrzywiła się. - Wiem, jak to brzmi w moich ustach.
Gdy wampir wypowiedział "zakon" wbiła głowę w ramiona. Ludzie to ostatnie, czego tu potrzebowała. Szczególnie związani z jakimikolwiek stowarzyszeniami, bractwami... Z takich rzeczy bardzo blisko do słów "prawo", "władza" czy "kat". Za to zaskoczyło ją stwierdzenie, że przyda się szlachcicowi. Umysł podsunął jej wiele obrazów, z czego żaden nie był miły ani przyjemny.
- Do czego ci się przydam? Jak chcesz mojej krwi, to jej łatwo nie oddam - wyrwało jej się, czego zaraz pożałowała. Nie należy drażnić wampira, nawet spokojnego.
Dzięki wyostrzonemu przez klątwę węchowi ona także wyczuła elfkę. Ale nie mogła powstrzymać drgnięcia, gdy Verfnir zmienił się w wilka. Do tego będzie musiała się przyzwyczaić. Odsunęła się nieco od linii drzew, gdzie ukryła się dziwna postać. Stanęła luźno, opierając dłoń na biodrze, by od noża dzieliły ją ledwo centymetry.
- Podobają mi się twoje komentarze - rzuciła od niechcenia do wampira.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath wreszcie podjęła decyzję. Zdecydowała się wyjść na główny szlak i jak najszybciej dotrzeć do najbliższej osady. Dalsze przeszukiwanie lasu nie miało sensu. Zbyt wiele czasu straciła na rozmontowanie i zniszczenie wszystkich napotkanych pułapek, by mieć nadzieję na to iż jest w stanie dogonić kłusownika. Musiała założyć iż ten, nie czując sie bezpiecznie w Szepczącym Lesie, uda się w tereny zamieszkałe przez ludzi.
Mimo wszystko elfka nie traciła nadziei. Skoro była w stanie raz złapać swoją ofiarę to może uczynić to po raz kolejny. Nawet jeśli tym razem samo polowanie rozegra sie na terenach miejskich. Dodatkowo Ilia dysponowała jeszcze jednym atutem. Niszczenie śmiertelnych dla zwierząt mechanizmów przyniosło jej dodatkową korzyść. Znalazła wśród nich coś co mogło naprowadzić ją na trop. Wprawdzie Ilirinleath słabo znała się na technice i nie potrafiła powiedzieć do czego służy tajemnicza cześć przypominająca nieco zawias, lub spinkę do pasa, ale najważniejsze iż widniał na niej symbol rzemieślnika który stworzył owo dzieło.
Elfka zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie cały czas wpatrując sie w metalowe znalezisko. Zdawała sobie sprawę iż większość kowali cechuje swoje wyroby by następnie napawać sie dumą z popularności stosowania ich własnych produktów. Tylko dlaczego ktoś miałby szczycić się tym że wytwarza pułapki? Na to pytanie Ilia nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Najważniejsze jednak było to iż jeśli odnajdzie owego kowala to będzie w stanie wyciągnąć od niego informację komu ten ostatni sprzedaje tego typu narzędzia.
- Ale tym razem koniec z delikatnością. - Powiedziała sama do siebie, gotowa udowodnić iż również potrafi grać ostro. Ilirinleath obracała urządzeniem na wszystkie możliwe strony starając sie analizować znajdujący się na nim symbol. Rysunek przedstawiał cęgi kowalskie służące do wyciągania z pieca gorących przedmiotów. Jednak w tym konkretnym przypadku zamiast sztaby metalu w cęgach znajdowała się zdobiona litera "B".
"Może to od nazwiska" zastanawiała sie elfka, niemal wpadając na wierzchowca stojącego przy drodze. Nagle dotarło do niej iż była tak zajęta własnymi rozważaniami ze praktycznie zderzyła sie z ludźmi podróżującymi leśnym traktem. Zakłopotana, niemal natychmiast schowała swoje znalezisko do jednej z licznych toreb.
- Yyyy... proszę o wybaczenia szlachetni podróżni. Zamyśliłam się trochę i .... - z wymuszonym uśmiechem Ilia starała się wytłumaczyć niezręczną sytuację. - Jestem nieco zagubiona i w ogóle daleko od domu. Może zechcielibyście mi powiedzieć czy daleko stąd do jakiejkolwiek osady? - Zapytała chcąc odwrócić uwagę podróżnych od swojej osoby. Mrużąc oczy Ilirinleath uważnie przyglądała się nieznajomym wypatrując w ich strojach czegoś co może przypominać "cęgowe B" jak nazywała poszukiwany przez siebie symbol.
Ilia miała prosty system którym zwykła klasyfikować nowo napotkane osoby. Praktycznie nie przywiązywała wagi do wyglądu, rasy, potencjalnej siły czy posiadanych umiejętności. W jej życiu wszyscy dzielili się na tych szlachetnych i łotrów, z tym że naturalna ufność elfki sprawiała iż na początku każdy znajdował sie w pierwszej kategorii. Strażniczka chciała wierzyć ze świat i istoty go zamieszkujące z natury są dobre. I tej zasady się trzymała mimo faktu iż za swoją naiwność często płaciła wysoką cenę. Łatwo ją było oszukać, z tym że nigdy nie dało się tego zrobić dwa razy. Dla kogoś kto raz trafił do zbioru łotrów nie było już drogi powrotnej, drugiej szansy czy też możliwości odpokutowania za swoje winy.
- Proszę. Nie będę was zatrzymywała. Droga wolna. - Elfka zrobiła krok w tył aby przepuścić podróżnych. W chwili obecnej tak bardzo była skupiona na poszukiwaniu najdrobniejszych oznak mogących świadczyć o tym iż napotkane przez nią osoby mając coś wspólnego z kłusownikiem, że zupełnie nie zdawała sobie sprawy jakiego pokroju postaci ma przed sobą. Nie dostrzegłaby gdyby któryś z nich miał cztery ręce, za to herb jeźdźca wyryła sobie w pamięci na tyle iż potrafiła powiedzieć ile supełków zawiązano przy jego haftowaniu.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Z oddali dobiegły go kolejne zapachy. Tym razem nietutejsze, a jednak ludzkie zarazem. Była to grupa wędrowców, która jak się okazało, podróżowała wraz z dwoma wilkorami. Widok jego "braci" ani trochę go nie ucieszył. Nigdy nie widział czegoś podobnego w okolicy. Byli od niego więksi, masywniejsi i silniejsi. Zapewne również bardziej niebezpieczni. Domyślał się jedynie tego, że są z daleka, tak, jak wielbrąd Medarda. Kolejni przybysze z nie wiadomo skąd. Dlaczego nagle tyle osób zebrało się w tym miejscu? Przypadek? Zamierzał spędzić tu tylko jedną noc, a spotkał tak dziwaczne persony.
Nie podszedł bliżej elfki. Po prostu usiadł i przyglądał się jej poczynaniom. Verfnir nie miał pojęcia, co takiego znalazła w trawie, ale zaczęła się temu uważnie przyglądać. Tak się zatraciła w swoich rozmyślaniach, że nawet nie zorientowawszy się kiedy wpadła na tajemniczych ludzi z płaszczami, na których widniała biała róża. Kim oni byli? Wilkołak zaczynał mieć złe przeczucia. O ile nie ufał ani wampirowi, ani Jul, tak tamtym rycerzykom trzy razy mniej. Nie miał wątpliwości, że ich pupile już go zwęszyły. Zaczął się bać? Raczej mieć przeczucie, że w ogóle go tu nie powinno być. Może bardzo łatwo wpakować się w kłopoty w takim towarzystwie. Przed nim nieznana elfka wraz z grupą rycerzy i wilkorami. Za nim wampir i złodziejka, która może wpakować mu nóż w plecy w każdej chwili. Warto ryzykować? Z drugiej strony był ciekaw... Chciał przekonać się, co to wszystko oznacza. W jakim celu oni wszyscy się tu znaleźli. Czyżby coś jednak kierowało ich losem? Niezależnie od tego wszystkiego postanowił, że zaczeka aż oni zrobią pierwszy ruch. Wrócił się do ogniska i usiadł przy nim, spoglądając to na złodziejkę, to na Medarda. Nie chciał ujawniać się jako człowiek. Jak to mawiają: "Człowiek człowiekowi wilkiem", więc czemuż miałby kusić los? W tej postaci od zawsze miał znacznie większe szanse na przeżycie i jakoś jeszcze nigdy się na tym nie zawiódł. A ci, których dopiero poznał? Wydawali się być bardziej obeznani w tym, co się dzieje poza lasem. Może to śmieszne, ale po tak krótkim czasie znajomości z nimi czuł, że będą mu potrzebni. Nie znał ich i takim myśleniem postępował tak samo lekkomyślnie, jak Jul przedstawiając się im jako poszukiwana złodziejka. Martwił się jedynie o to, że będzie musiał zrezygnować z postawionego sobie celu. Ale czy czasem nie należy cofnąć się o dwa kroki, by potem zrobić jeden w przód?
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darogan »

Do kobiety, która znalazła się na drodze pochodu, podszedł jego przewodnik. Był to Estari, przedstawiciel elfickiej rasy jak i kobieta. Był ubrany niemal jak i pozostali jego kompani, jedynie zamiast ciężkiej metalowej zbroi, mieniącej się błękitną barwą, był odziany w czarną skórę, której barwa była niemal tak samo ciemna, jak jego włosy. Rysy miał delikatne, jak typowy przedstawiciel swej rasy, oczy natomiast mieniły się morskim błękitem. Na plecach, miał przewieszony długi łuk, jednak jego wygląd był dość specyficzny trudno było by też poznać z jakiego drewna był ciosany. Ukłonił się tak jak należy przed niewiastą. Po czym odpowiedział spokojnym tonem.
- Mogę Ci pani ofiarować jedną z map, które sporządziłem. Jednak, obejmuje ona tylko obszar za drogą naszego przemarszu, bowiem co przed nami jeszcze jest nam nieznane. Jednak proszę, jeżeli ją przyjmiesz unikaj traktu, jak najbardziej się da, bowiem za nami kroczy pochód armii, którą prowadzimy. Nie pytaj jednak proszę o nic, bowiem nie mogę po za tą drobną pomocą, udzielić Ci żadnej odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wilkołak w zwierzęcej postaci -a przypominał wówczas nieco wyrośniętego psa Karnsteińczyków- przez gąszcz leśny podrałował do maszerujących w szyku zakonników. Medard nie miał ani zamiaru, ani jakiegokolwiek przymusu, by gapić się na cudzoziemców niczym bydlę w malowane wrota, więc został przy ognisku wraz z półelfką, która chyba nie miała nic do stracenia, a że spotkała na swej drodze kilkoro wampirów jako zleceniodawców, więc zapewne dostosowywała swoje reakcje do własności tej rasy. Verfnirem też nie za bardzo się przejęła, uważając chłopaka za kogoś, kto znalazł się w zbliżonej sytuacji, co ona. W mig podjęła z nimi rozmowę na co raz to dziwniejsze tematy. Medard odparł:
- Nie, nie chodzi o krew. Wpadłem na pewien pomysł, jak uchronić ten, ekhemm, zagajnik od idiotów, którym się wydaje, iż mogą sobie zeń brać, co im się żywnie podoba. Potrzeba osób biegłych w szybkim dopadnięciu do delikwenta, wnikliwej obserwacji z ukrycia, mistrzów broni dystansowej, cichej - jak noże czy garroty, egzotycznej, gibkich, rzutkich jednostek o dużej mobilności w trudnym terenie. Na początek przyprowadzisz tu tę elfkę, która nie wiedzieć czemu, zawraca łepetyny zakonnych maszerujących przez las. Mam co do niej pewne plany...
Skończył wypowiedź, chwycił jedną z leżących jeszcze koło ogniska butelek cydru i zaczął sączyć złocisty napój. Jabłecznik nieco podgrzał się pod wpływem ognia, ale nadawał się zniwelowania stanu suchego gardła, a tarabanienie ze sobą wiader lodu mijało się z celem. Takie rzeczy to zdecydowanie nie w lesie - na luksusy przyjdzie pora w swoim czasie.
- Dzięki. Miło słyszeć coś takiego. - rzucił Medard w odpowiedzi na swego rodzaju komplement tyczący się komentowania zastanych sytuacji. Jednak ktoś słucha pozornie nieistotnych wynurzeń...
Awatar użytkownika
Juleana
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Juleana »

Juleana nie miała zamiaru zbliżać się do kolumny zakonników. Wręcz przeciwnie, wolałaby trzymać się od nich jak najdalej. Dlatego, gdy usłyszała słowa Medarda, zagotowało się w niej lekko. Doceniła to, że postanowił wykorzystać jej umiejętności i była ciekawa jego planu. Miał rację, nadawałaby się, z wrodzoną gibkością i wyćwiczona w skradaniu się i ukrywaniu... Ale nie przywykła do tego, aby ktokolwiek, poza Mistrzem, wydawał jej rozkazy. W duszy odezwała się jej nutka buntu, miała ochotę przekląć go i iść spać, ale jednocześnie miała wobec niego dług wdzięczności. A wykonanie tego "rozkazu" oznaczałoby zbliżenie się do rycerzy, którzy mogli znać jej twarz. Co oznaczało ryzyko. Przez chwilę walczyła sama ze sobą, po czym uznała, że należy położyć uszy po sobie i odezwała się niskim głosem:
- Zrobię, co chcesz. Dałeś mi jedzenie i mam wobec ciebie zobowiązanie. Ale nie myśl, że skoro jesteś szlachcicem, możesz mówić mi "zrób". Nie jesteś moim władcą.
Przyznała, że intrygował ją jego plan. Czyżby chciał stworzyć w lesie gwardię, czy coś takiego? Wyeliminować kilku niewygodnych ludzi? Jeśli się jest szlachcicem, do tego wampirem, można chcieć wielu rzeczy. Patrzyła, jak siada wygodnie z butelką cydru w ręce. Splunęła. Szlachcic, urwał jego mać. Jemu wolno.
- Idę. Postaram się spełnić twoje... żądanie - uśmiechnęła się i przymilnie puściła mu oczko, zanim zagłębiła się w las. Stąpała po mchu, niemal bezszelestnie, jakby skradała się w miejskim tłumie.
Zauważyła w krzakach Verfnira i skinęła mu głową, wskazując na zakonników. Jeden z nich, wysoki elf, rozmawiał z elfką, którą miała sprowadzić do wampira. Najwyraźniej chcieli ją szybko spławić i kontynuuować maszrutę. Jul nie dziwiła im się, zachowali się nawet grzecznie w stosunku do intruza, który zakłócił ustalony harmonogram podróży. Jeśli tylko skończą dyskusję, zaprowadzi elfkę do Medarda.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath przyjęła ofiarowaną przez nieznajomego mapę po czym przepuściła idących traktem zakonników. Zastanawiała się co powinna teraz uczynić. Z jednej strony miała do wykonania własne zadanie, a sprawy związane z przemarszem tajemniczej armii tylko zabierały jej czas. Powinna skupić się na poszukiwaniu kłusownika i udaremnieniu działań związanych z mordowaniem zwierzyny. Miała już opracowany plan którego zamierzała się trzymać. Zdawała sobie sprawę że nie osiągnie sukcesu jeśli zacznie się rozpraszać i wiedziona ciekawością zabierze się za rozwiązywanie kilku zagadek jednocześnie. Z doświadczenia elfka wiedziała że im dalej będzie się trzymać od wielkiej polityki tym lepiej dla nie samej. Niestety owa polityka przyciągała Ilię niczym kwiaty wabiące owady. Intrygowały ją mechanizmy działania władzy i motywy postępowania wielkich rodów. Poza tym była też zwiadowcą, a to z kolei sprawiało iż nie może zignorować przemarszu tajemniczej armii i udawać że jej tu w ogóle nie było. Nawet jeśli były to wojska pod komendą elfów, wyglądające przyjaźnie i nie kryjące się z swoją obecnością i zamiarami. Powinna przynajmniej zgłosić ten fakt przełożonym pokazując im otrzymaną mapę. Oczywiście najpierw sama przestudiuje jej zawartość, próbując dojść do tego gdzie znajduje się cel marszu tej armii, a potem niech Tiurivall decyduje co czynić dalej.
Ostatecznie Ilia uznała że najważniejszy jest teraz kłusownik. Obce wojska jeśli maszerowały przez las z całą pewnością zostały już zauważone, a jeśli teraz zawróci najprawdopodobniej straci swoja szansę na ponowne schwytanie mężczyzny.
- W takim razie życzę ci powodzenia szlachetny panie. Oby mgły niepewności i zwątpienia nie przesłaniały twojego celu. – Ilirinleath pożegnała się z elfem słowami którymi zwykła życzyć szczęścia sobie samej. Postanowiła kontynuować śledztwo. Wprawdzie mężczyzna był niechętny jak chodzi o udzielanie informacji o sobie samym, ale być może mógł jej pomóc w kwestii kłusownika.
– Pozwól jeszcze że zapytam czy nie spotkaliście na swojej drodze wysokiego człowieka, ubranego w czarne szaty i zniszczoną zbroję. Człowiek ów ma długie włosy, kilkudniowy zarost, nieco się garbi i utyka na lewą nogę gdy próbuje biec. Prawdopodobnie ma przy sobie dużą ilość zwierzęcych skór. Może być ranny, jak również może mieć przy sobie dwóch, trzech pomocników. – Elfka często starała się przywołać w pamięci widok jej niedawnego jeńca. Do tej pory skupiała się na samej twarzy człowieka chcąc jak najlepiej zapamiętać jego rysy by ewentualnie rozpoznać go w miasteczku. Tymczasem zakonnicy o ile w ogóle mieli okazję spotkać jej kłusownika, mogliby co najwyżej rozpoznać jego sylwetkę. Ilia nagle uświadomiła sobie dlaczego wcześniej zbroja mężczyzny wydawała jej się tak dziwaczna. To prawda że była stara i zniszczona, ale pod wgnieceniami, brudem, rdzą oraz licznymi śladami niedbale przeprowadzanych napraw, można w niej było dostrzec oznaki minionej chwały. Mając kłusownika w swoich rękach Ilirinleath niewiele zastanawiała się nad jego pochodzeniem, co obecnie mogło okazać się kluczowe w jej poszukiwaniach.
- Prawdopodobnie to jakiś przedstawiciel upadłej szlachty. Rodu mającego w herbie gęsie pióro i monetę. –Przypomniała sobie elfka cały czas wpatrując się w herb stojącego przed nią Estari. – Nie widzieliście. Trudno. Mimo wszystko dziękuję za poświęcony czas.
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darogan »

Zwiadowcy z wolna ruszyli dalej, jednak nim to się wydarzyło. Elf jeszcze na moment spojrzał na postać niewiast i rzekł tajemniczo coś dziwnego, a może i nie zupełnie...
- Następnym razem Pani, nie musisz chować towarzyszy wśród zarośli. - po tych słowach uśmiechną się i ruszył ze swymi ludźmi dalej. Jednak armia wciąż za nimi kroczyła, na którą lepiej by niewiasta nie wpadła, bowiem różne istoty w niej były. Tą prowadził sam Darogan, który darzył wielką niechęcią mieszkańców tutejszych krain. Zwłaszcza po zdradzie najemników, która to doprowadziła do zniszczenia jednego z większych obozów zakonnych. Kim byli jednak sami zakonni? Któż wie, kto będzie mieć szanse poznać tą i inne ich tajemnice...
Ostatnio edytowane przez Darogan 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Obawiał się, że elfka zaraz rozpocznie bezsensowną kłótnię z wampirem o źle dobrane słowo. Na szczęście oboje nie potracili głów i wiedzieli, że są w tej chwili rzeczy ważniejsze niż ostra wymiana zdań. Przyglądał im się uważnie przez cały ten czas. W tym był akurat dobry - obserwowaniu. Spostrzegł, że Jul wcale nie jest zachwycona słowami wampira. Nic dziwnego. Jak już wcześniej młodzieniec zauważył, Medard jest bezpośrednim typem i jasno dał do zrozumienia, czego oczekuje od złodziejki. Nawet zbyt jasno. Verf jednak zaczynał się domyślać, że tu nie chodzi jedynie o sposób, w jaki krwiopijca wypowiedział swoje żądania. Elfce groziło niebezpieczeństwo w kontakcie z miastowymi. Tamci z kolei nie wyglądali, jak zwykli wieśniacy. Bardziej jak jakieś ugrupowanie wyznające jednego boga i dążące do sobie wyznaczonych celów. Jeśli byli wysłannikami prawa, Jul bez wątpienia była w poważnych tarapatach. Postanowił pójść razem z nią. Skoro ma stąd odejść, to mógłby chociaż pomóc komuś jeden, ostatni raz przed wyprawą. Nie zastanawiał się, dlaczego władca tych ziem nie pójdzie sam i nie sprowadzi elfki. Prawdę mówiąc niewiele go to obchodziło. Jul miała wobec niego dług, a to wydawało mu się wystarczającym argumentem. Poszedł za nią, gdy odeszła od ogniska w stronę kobiety rozmawiającej z przejezdnymi. Gdy byli już blisko, przysiadł w krzakach w oczekiwaniu na koniec rozmowy, z której wynikało, że elfka kogoś szuka. Gdy usłyszał opis podejrzanego, zerknął odruchowo na Jul. Nie mogło chodzić o nią. Poszukiwany był mężczyzną, a nim złodziejka z pewnością nie mogła być.
Zamierzał podejść trochę bliżej i uniemożliwić ucieczkę elfce, ale okazało się, że nieznajomi zobaczyli ich. Nie wyszedł jednak ze swojej kryjówki. Samotny wilk wychodzący naprzeciw ludziom mógłby wydać się podejrzany. On wolał zaczekać na rozwój wydarzeń. Miał nadzieję, że ci spod białej róży odjadą w sobie znaną stronę i pozostawią ich samych sobie. Wtedy to wszystko stałoby się dużo prostsze.
Okazało się, że rozmówcy leśnej strażniczki zdecydowali się odjechać. To był dobry moment, by wyjść jej naprzeciw. Tak też wilk uczynił. Wyszedł pierwszy, by skupić na sobie jej uwagę. okrążył elfkę półkolem, by znaleźć się naprzeciwko Jul. W ten sposób ograniczył w jakimś stopniu pole do ucieczki. Jeśli zaczęłoby się robić nieprzyjemnie, Verfnir skoczyłby na długouchą, by dać czas złodziejce na rozbrojenie jej. Miał jednak nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych nieprzyjemności.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Daj świni palec, weźmie całą rękę. Krnąbrna półelfka nie dość, że zeżarła zapasy, które normalnie starczały dla kilku silnych chłopa, to jeszcze zaczęła wręcz Medardowi pyskować. Postanowił nauczyć ją moresu we właściwy dla Karnsteinów sposób. Batożenie i tym podobne należy zostawić tym obskuranckim śmiertelnikom, którym z butów słoma wyłazi, a mienią się wielkimi panami na włościach. Żenada. Odpowiedział więc młódce:
- To nie był żaden rozkaz, a prośba. Spełnisz ją - kiedyś obsypią cię złotem i tytułami. Nie spełnisz - prędzej czy później wylądujesz na targu niewolników bądź szafocie. Nie wiem, co w twojej sytuacji jest lepsze... A, i jeszcze jedno. w mieście czeka posiadłość po poprzednim panie na włościach. Leży i obrasta kurzem - ktoś powinien przywrócić jej pełnię sił... Luksusy szlachciurów czekają, by je wziąć. Należy tylko sprowadzić tę dziwną dziewczynę, która polazła do przybyszów... - upił nieco cydru z butli i kontynuował:
- Masz rację, nie jestem twoim władcą, ale właścicielem tych ziem już tak. Możesz odmówić, wtedy zadanie wykona wilk, który już obserwuje zakonników - zawsze jest jakiś wybór. - znów sięgnął po złocisty napój.
Zakonnicy, a raczej ich zwiad kierowany przez jakiegoś elfa zdawał się nie mieć końca. Ciekawe, co cudzoziemcy robią na takim zadupiu? Czyżby kolejna wyprawa przeciw Maurii? W tej chwili ważniejsze były inne sprawy, w tym przywrócenie starych, przedhodorowych praw i obyczajów w lesie jak również w pobliskim mieście założonym jeszcze przez krasnoludy. Karaz-a-Karak wymagało sporych nakładów pracy, nawet przy pomocy zamieszkujących je brodaczy.
Tymczasem wilkołak sam z siebie podrałował, by w razie czego uniemożliwić ucieczkę długouchej strażniczce. Miejmy nadzieję, że plan tego młokosa wypali...
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości