Szepczący Las[Szczyt wieży] Wyczekiwanie na cuda

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aravira
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Szczyt wieży] Wyczekiwanie na cuda

Post autor: Aravira »

Czekać, czekać... Aravira nienawidziła tego... tej bezczynności. Ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć kilku słów i w milczeniu zaczęła swój śmiercionośny taniec. Blizny ciągnęły i to wprawiało ją w jeszcze większą wściekłość. Gdy skończyła, usiadła i wpatrzyła się w elfkę.
- Czemu to zrobiłaś, czemu chcesz mu pomóc, co z tego będziesz miała? - zapytała jednym tchem, nie wierzyła w bezinteresowność. Nie teraz, nie w tych czasach.
- Wątpię, byś sama zabiła tę Hydre, a ryzykować życiem dla idei? Jakoś mi to nie pasuje. - Uśmiechnęła się i spojrzała elfce w oczy. Och, jakże elfka miała ochotę się upić, porządnie urżnąć w trupa i obudzić się z niewiadomych powodów w niewiadomym miejscu. Musiała jednak czekać... obiecała. Czarodzieje lubili się spóźniać, jako stare upierdliwe dziady, narzekające na osteoporozę, zawsze starali pokazać swoją wyższość, która, jak się później okazywało, nijak ma się do rzeczywistości. Smoczyca nienawidziła siedzieć bezczynnie, a oglądanie morza zieleni, która rozciągała się wokół wieży jakoś jej nie pocieszało, pragnęła zabawy, muzyki, rozróby. Potrzebowała drugiej duszy, bratniej. Spojrzała na elfkę... nie były tylko życzliwie nastawionymi do siebie wspólniczkami.
- Lubisz pić? Lubisz przebywać wśród ludzi? - rzuciła i wpatrzyła się w niebo, które poczerwieniało od zachodzącego słońca.
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Oczko jak gdyby nigdy nic, ewidentnie zniecierpliwiona, poczęła tańczyć z ostrzami. Aileen tylko westchnęła i zajęła się obserwacją lasu, nucąc cos pod nosem. Miniaturowy konik, wielkości młodego kociaka, leżał na torbie elfki wściekły na cały świat. Aileen zerknęła na Oczko, która, raz po raz, zadawała ciosy wyimaginowanym przeciwnikom. Była sfrustrowana i zła, ale elfka nie domyślała się dlaczego.
- Czemu to zrobiłaś, czemu chcesz mu pomóc, co z tego będziesz miała? - rzekła znienacka. - Wątpię, byś sama zabiła tę Hydre, a ryzykować życiem dla idei? Jakoś mi to nie pasuje.

Zawsze ten ton powątpiewania - mruknęła do siebie elfka - Jakby zostanie uzdrowicielką czyniło cię bezbronną, kruchą istotką, którą byle głupek z nożem zadźga na miejscu...
Hydra nie była głupkiem z nożem, ale elfka nadal była zła na siebie, że prawie nie zaistniała w starciu.
- Pewnego pięknego dnia, na świecie żyła sobie zwykła elfka parająca się magią. Elfka podróżowała po świecie nie robiąc różnicy i jednakowo patrząc na potęgę i słabość, piękno i brzydotę - urwała, gdy zobaczyła jak Oczko demonstracyjnie ziewa.
- Tu nie chodzi tylko o życie Czarodzieja, on wplątał się w coś poważniejszego - burknęła i odwróciła się, patrząc się tępo na korony drzew. Na szczycie wieży usiadł mały ptaszek i zaćwierkał melodyjnie. O, zięba - pomyślała Aileen. Ptaszek dostrzegł siedzącą obok elfkę i czmychnął przestraszony.

- Lubisz pić? Lubisz przebywać wśród ludzi? - rzuciła.
- Lubię pić, ale zależy co. Upijać się nie lubię, magom to na dobre nie wychodzi - powiedziała znudzonym tonem. - To też zależy wśród jakich ludzi. Nie lubię dużych tłumów. - Wstała i podeszła do elfki. Położyła jej ręce na plecach i użyła magii. Tak jak się spodziewała, wyleczenie samej smoczej postaci nie wystarczało - na elfiej wciąż zostały blizny, a tkanka pod nimi była bardzo delikatna. Oczko syknęła z bólu, gdy magia przeniknęła przez ubranie i dostała się do jej ciała. Po kilku minutach było po wszystkim.
- Jeśli chcesz, możesz odejść już teraz. Nie martw się, odszukam cię i spłacę dług, gdy tylko będę miała coś, co cię zadowoli.

Podeszła do torby, wyjęła zeń szkatułę z Kamieniem i usiadła na zimnej posadzce. Bzura prychnęła tylko, nawet nie podnosząc głowy. Arathain nie dał eliksiru niwelującego działanie poprzedniego.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Aravira
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aravira »

Smoczyca zadawała pytania jakby od niechcenia, chciała czym zająć czas, dowiedzieć się czegoś o świecie i spojrzeniu na świat..innych. Siadła i odgarnęła niesforne pasemko, które opadło jej na twarz w czasie treningu. Zięby dzwoniły na deszcz, po lesie roznosiło się głośne czek-czek. Aileen zaczęła swoją opowieść z irytacją i podenerwowaniem, Aravira przekrzywiła głowę i ziewnęła, nie lubiła takiego czegoś. Pokręciła nieznacznie głową i ukryła twarz w dłoniach, maskując złośliwy uśmieszek. Ta sytuacja coraz bardziej ją wkurzała, czarodziej, elf..w tej chwili wydawało się jej to najgorszym zestawieniem na świecie. Światowe intrygi i polityka czarodziei. Tego Aravira nigdy nie była w stanie pojąć i szczerze tym gardziła. Jednak po tym jak się odwróciła nagle i ze złością w oczach, smoczyca wywnioskowała, że intryga ma znaczenie iście fundamentalne dla wszechświata. Prychnęła by nie wybuchnąć śmiechem. Niebo przysłoniło się ciężkimi, ołowianymi chmurami, zięby nie kłamały szedł deszcz, noc, chłód i licho wie co jeszcze.
- Lubię pić, ale zależy co. Upijać się nie lubię, magom to na dobre nie wychodzi - powiedziała znudzonym tonem, ho ho ho widzę nasza Uzdrowicielka się rozpasała.Miała przymknięte oczy, wsłuchiwała się w dalekie odgłosy nadchodzącego deszczu. Aileen wstała i podeszła do niej, smoczyca nie obróciła się, nie sądziła by tamta chciała ją skrytobójczo zabić, nagle poczuła mrowienie i kłucie, na plecach i ramionach. Syknęła i zręcznie wyrwała się spod jej dotyku, sztylety pojawiły się w jej dłoniach.
- Uważaj damulko bo Ci zaraz zamiast tych ślicznych rączek zostaną poczerniałe kikuty - warknęła, a z jej oczu sypnęły się iskry. Tamta przestraszona nagłą reakcją smoczycy otworzyła szeroko oczy. Aravira opanowała się i schowała sztylety, po prostu nie przywykła by ktoś się nią zajmował i dbał o jej zdrowie. Roześmiała się.
- Przepraszam, ale to odruch, nigdy nikogo tak nie traktuj, bez ostrzeżeń. - tamta jednak nie reagowała.
- Jeśli chcesz, możesz odejść już teraz. Nie martw się, odszukam cię i spłacę dług, gdy tylko będę miała coś, co cię zadowoli. - to nie była prośba a raczej rozkaz, uśmiech rozbawienia spełzł z twarzy Araviry.
- Nie wiem, czy ktoś uczył Cię logicznego myślenia, ale jeżeli Kamień ma faktycznie taką moc, to pomyśl co może zrobić Tobie i Twojemu najbliższemu otoczeniu... - syknęła
Śmiesz mi rozkazywać? Oi, dzierlatko nie chcesz stać się moim wrogiem uwierz, a kłamstwem i próbą wysondowania mi umysłu na przywitanie, zrobiłaś milowy krok w tym kierunku. Złość kipiała w niej i rozbijała się z hukiem o tamę, która lada chwila mogła się zerwać.
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Poczuła wzbierającą w elfce złość, co w jej przypadku było dosyć niebezpiecznym procesem. Powinna była uważać na słowa, zdziwiło ją to, że tak opacznie zrozumiała jej słowa. Wspomniawszy o Kamieniu, jednocześnie uświadomiła Aileen, że zadziała to w obie strony - a ognisty wybuch w wykonaniu pół smoka-pół elfa byłby w stanie roznieść szczyt Wieży w gruzy.
- Teraz przesadziłaś... - warknęła elfka. Zanim Oczko zorientowała się, że Aileen może zrobić coś tak głupiego, leżała na ziemi z ostrzem sztyletu na szyi. Ognista plamka rozbłysła, Aileen upadła na posadzkę, upuszczając sztylet. Aravira napotkała jej wzrok - a wzrok miała iście diabelski. W następnej chwili wrzasnęła przenikliwie - uzdrowicielka wykorzystała to, że w złości była rozproszona i wdarła się jej do umysłu.

Oczko złapała się za glowę i próbowała bronić się przed elfką. Choć Aileen nigdy tego nie robiła, miała nad nią dwa zasadnicze punkty przewagi - umiała w bezpieczny sposób gromadzić moc wydzielaną przez Kamień, a przy tym była wyjątkowo wściekła. Ten gniew, kilkukrotnie wzmocniony uderzył i zalał umysł Oczka. Zwinęła się na ziemi, krzycząc. Wściekłość i strach siały chaos dokładnie w ten sam sposób, w jaki siały zniszczenie w umyśle hydry. Gdyby nie to, że Aileen nadal panowała nad jej umysłem, zapewne pół wieży zniknęłoby w ognistym wybuchu. Oczko załkała.
- Jeżeli w tej chwili się nie uspokoisz - słowa elfki drążyły jej mózg jak krasnoludzkie świdry - sprawię, że już nigdy więcej nie staniesz na nogach. Nigdy nie zamierzałam robić ci krzywdy ani w jakikolwiek sposób tobą manipulować, to tylko twoja chora psychika! Rozumiesz mnie, do cholery?! - wrzasnęła, gdy w jej kierunku pomknęła ognista kula. - Uspokój się!

Minęła sekunda, dwie, trzy... Aileen poczuła, że elfka przestaje walczyć, jej moc stabilizuje się. Wycofała się z jej umysłu, śląc uspokajające, ciepłe emocje. Ból zniknął, Aravira czuła się tylko zmęczona.
-Przepraszam - powiedziała głupio Aileen. - Ale nigdy więcej nie rób takich rzeczy. Zanim się zdenerwujesz i zagrozisz komuś, najpierw pomyśl co robisz.
Aileen podeszła do niej i podała jej rękę, pomagając wstać. To wszystko przez ten cholerny kryształ... - pomyślała. Z nosa popłynęła jej krew. Zatamowała krwawienie i otarła twarz z krwi. Nie ufała Oczku, zawsze istniała możliwość, że w porywie emocji wbije jej sztylet w plecy. Dlatego nawet teraz używała na niej magii emocji, tłumiąc w zarodku wszelkie zabójcze myśli, jakie jej przychodziły do głowy.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Niepojęte są decyzje Stwórcy, który w swej łasce sprowadził do cudzej Wieży dwie elfki o ognistych temperamentach. Jedna z nich półsmokiem była, druga zaś skromną duszyczkę miała, acz pieklić się umiała.

Historyjka bajkowa, tym razem wydarzyła się naprawdę. Kompanka smoczycy po którejś drwinie z kolei (a może poszło o jakiegoś przystojnego Czarodzieja? Kto wie takie rzeczy?) rzuciła się jej do gardła. Lub też raczej, do mózgu. Obleśne, ale bardziej adekwatne, jeśli chodzi o sytuację. A co robiła wewnątrz jej umysłu - licho wie. Później przyszedł czas na rzewne łzy, błagania o wybaczenie... nie, nie w tym wypadku. Duma długouchych pozwoliła tylko na cichutkie przeprosiny, jednakże oprócz nich Aravira usłyszała jeszcze coś. W gruncie rzeczy dowiedziała się tylko, że to wszystko jej wina, że ona ponosi odpowiedzialność za bestialskie zachowanie Aileen i że... nie bardzo jej się chciało słuchać. Na szczycie Wieży stał jednak ktoś trzeci...

- Czarodziej nie pojawi się w najbliższym czasie - odezwał się głos znikąd. Zaintrygowana Białowłosa zaczęła rozglądać się we wszystkie strony. Nikt nie krył się w chmurach, ani pod podeszwami jej butów. - Bezpieczeństwo Kamienia Mocy zostało zaburzone. Bardzo mi przykro, ale jestem zmuszony interweniować - znowu przemówił. Aileen zdołała zobaczyć tylko kilkusekundowy błysk. Chyba omdlała. Ktoś postawił ją jednak na nogi i ocucił wdzięcznie łomocząc otwartą dłonią po jej ślicznej twarzyczce. W jej myślach gotował się plan zaciukania towarzyszki, ujrzała przed sobą jednak niedużego (bynajmniej niższego od niej samej) młodzika o jasnych, jak słoma włosach. Uśmiechnął się tylko niewinnie i zostawił sobie samej.
- Postaw proszę na postumencie Kamień Mocy. Postaraj się uspokoić jego energię - odezwał się blondyn. Uzdrowicielka nie zdążyła nawet mrugnąć, a ten stał już przy Aravirze, trzymając ją za fraki. Z powodzeniem mógł wykrzyknąć "Wreszcie cię odnalazłem, mamo", ale ani nie wyglądał podobnie do niej, ani - co ważniejsze - nie miał takich zamiarów. - Jesteś niegrzeczna. Mistrz mówi, że nie wolno być niegrzecznym. Jesteś ładna - skwitował. Szarpnął ją machinalnie za dłoń i rzucił się w dół...

Potężna, nieokiełznana smoczyca poczuła się bezbronna jak nigdy. Nie miała sił się przemienić. Spadała w objęciach jakiegoś dzieciaka. Na nic zdały się szarpnięcia i krzyki. Gdy mieli już z impetem całować się z trawą, przymknęła oczy. Znów ktoś ją szarpnął. Czas się zatrzymał... nie, to ona się zatrzymała. Podłoże pod stopami wydawało się całkiem realne. Otworzyła oczy. Zobaczyła samą siebie. Czy tu jest jakieś lustro? Nie. Próbowała wykonać jakiś gest, Sobowtór robił to samo. Gdy się zorientowała w całej sytuacji, miała ochotę tylko dojść do siebie, by móc schlać się, żeby potem znowu dochodzić do siebie. Cóż za głębia myśli... Demencja tymczasem zaniósł chwilowo nieobecną duszą i ciałem Aravirę do środka Wieży, ułożył na "pochłaniającej ludzi sofie", wszechmiękkiej i przykrył jakimś płaszczem, bo był pod ręką. Udał się później z powrotem na szczyt, by podziwiać minę zdezorientowanej elfki, już pod niematerialną postacią...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

- Czarodziej nie pojawi się w najbliższym czasie - odezwał się głos znikąd. Aileen zdezorientowana, obejrzała się za siebie. Nikogo tam jednak nie było. Spojrzała na Oczko - ona też nie wiedziała o co chodzi.
- Bezpieczeństwo Kamienia Mocy zostało zaburzone. Bardzo mi przykro, ale jestem zmuszony interweniować - powiedział ten sam bezcielesny głos. Aileen pociemniało przed oczami, kolana się pod nią ugięły i wszystko zniknęło w rozbłysku światła. Co się stało? - zdążyła tylko pomyśleć, gdy ktoś postawił ją na nogi. Po chwili wróciło normalne postrzeganie świata, policzek piekł ją jakby ktoś ją uderzył... No właśnie. W uszach nadal jej szumiało, rozejrzała się nieprzytomnie po okolicy, szukając "sprawcy". Zobaczyła... chłopca o słomianych włosach.
- Postaw proszę na postumencie Kamień Mocy. Postaraj się uspokoić jego energię - uśmiechnął się niewinnie. W mgnieniu oka (a nawet krócej) pojawił się przy Oczku. Aileen obserwowała ze zdziwieniem, jak młody mówi do niej, chwyta ją za dłoń i... oboje rzucają się z Wieży. Elfka krzyknęła i podbiegła do jej krańca.
Oczko spadała z krzykiem, wciąż w elfiej postaci. Gdy już-już mieli się rozbić o ziemię, nagle stało się coś niepojętego. Wyglądało to tak jakby nagle oboje teleportowali się na ziemię, stojąc najnormalniej na nogach. A teraz właściwie - obie. Elfka nie wierzyła własnym oczom - dwie malutkie postaci na dole wyglądały identycznie. Nawet poruszały się w ten sam sposób, zupełnie jak odbicia. Już to gdzieś widziałam... - pomyślała. Tak, sytuacja była łudząco podobna, do momentu, gdy atakująca Wieżę czarodziejka spotkała samą siebie.
To nie była tylko sztuczka magika. Najwyraźniej powołał do życia jakiś wyjątkowo dziwny byt o paskudnym charakterku i szalonych pomysłach.
Ów byt zaniósł do wieży elfkę, która widać zasłabła. Aileen odeszła od krańca przepaści, wyjęła ze szkatuły Kamień i podeszła do postumentu. Kryształ połyskiwał niewinnie na zielono, wysyłając tyle chaotycznej magicznej mocy, że zapiekły ją dłonie, w których go trzymała. Nagle poczuła znów czyjąś obecność. Odwróciła się, ale znowu niczego nie zobaczyła. Była jednak pewna, że jest to ten sam duszek, który właśnie zrzucił z wieży Oczko. Skinęła tylko głową na powitanie, mniej więcej w kierunku, gdzie to coś się znajdowało. Położyła Kamień na postumencie, usiłując ustabilizować jego moc, jak wcześniej przykazał jej duszek. Było to trudne zadanie - elfka niemało się utrudziła, zanim energia Kamienia przestała ją atakować. Kryształ przygasł odrobinę, a blask w jego wnętrzu tylko nieznacznie pulsował. Niematerialna istota nadal wisiała gdzieś w pobliżu.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Aravira
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aravira »

To co zrobiła Aileen przeszło najśmielsze oczekiwania elfki. Nie sądziła, że Uzdrowicielka jest w stanie zrobić takie coś, zamącić w jej umyśle do tego stopnia by nie panowała nad swoim ciałem. To był koszmar, jeden wielki koszmar. Nienawiść wydzierająca z elfki wwiercała się w jej umysł jak dziobate głowy hydry. Aravira uciekła do jedynego miejsca w swym umyśle, który w ostateczności dawał jej opanowanie. I sama zaatakowała, kula ognia z jej dłoni poleciała z ogromną siłą lecz małą precyzją w stronę Aileen. Ta jednak nie dawała się rozproszyć, chwyciła cęgami umysł Araviry z taką siłą, że ta załkała ognistymi łzami. Smoczyca poczuła jak śliskie macki magii uciekają z jej umysłu, a coś spowiło jej magiczną mgiełką spokoju.
-Przepraszam - powiedziała głupio Aileen. - Ale nigdy więcej nie rób takich rzeczy. Zanim się zdenerwujesz i zagrozisz komuś, najpierw pomyśl co robisz.
Aileen podeszła do niej i podała jej rękę, Oczko było oszołomiona lecz nie na tyle by dać się jeszcze bardziej wykorzystać
- Wal się zwariowana gamratko! - syknęła i sama wstała, chwiała się, świat wirował jej przed oczami. Znalazła w sobie jeszcze odrobinę siły i odepchnęła od siebie magicznie, uspokajające kołderki tej wariatki.
- Ty pieprzona wariatko, znajdę Cię kiedyś i poczujesz co to ból, zapłacisz z nawiązką za poniżenie, które mnie tu spotkało. - splunęła jej pod nogi. Jej oczy płonęły gniewem, chciała stąd jak najszybciej zniknąć. Kasta zadufanych w sobie czarodziei nie była jej ulubioną. Nagle skądś rozległ się głos, jeszcze brakuje białej gołębicy stępującej z nieba. Złośliwy grymas powrócił na jej twarz, nogi przestały być jakby z waty. W ich otoczeniu pojawił się jakiś młodzik, który coś tam gadał, Aravira nie słuchała skupiła się na tym by zebrać choć odrobinę energii na przemianę. Nagle to małe stworzenie szarpnęło ją za koszulę. Już miała sięgać po katanę, którą wyciągała tylko po to by zabijać, czułą się osaczona nie miała siły na walkę z dwoma magami, którzy byli we wzajemnej adoracji. Polecieli w dól, jej twarz smagał wiatr, sunęła w dół na pewną śmierć, zamknęła oczy i zatrzymała się, nie miała siły by reagować. Wpadła w ciemność lepką, kojącą ciemność. Obudziła się chwilę, młokosa nie było, ona była i to bardzo wściekła. Siła w niej kipiała, a w głowie wykiełkował plan. Odrzuciła płaszcz i podeszła do okna, jej ciało płonęło absorbowała ciepło z otoczenia, okno zamarzło tak że wystarczyło dotknięcie palca by rozprysło się w pył. Zaczęła się zmieniać, jedna ściana potwornie zmarznięta pękła niczym bańka mydlana uwalniając smoczyce. Ryknęła przenikliwie i wznosiła się ponad wieżę. Młokos rozmawiał z elfką przy jakimś, podwyższeniu, zielony kamień błyszczał się w kryjącym się za chmurami słońcu. Pierwsze krople deszczu spadły na szafirowe ciało smoczycy. Ryknęła i zaczęło się piekło. Dosłownie, postanowiła ugotować ich żywcem. Latała rozwścieczona dokoła wieży i paliła wszystko. Malutki zagajnik z jakimś magicznym zielskiem, które wydawały słodkawy zapach i las..las płonął pięknie.
Ostatnio edytowane przez Aravira 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Widok palącej się Wieży i otoczenia był dla oczu smoczycy tak cudowny, że można było poddać w wątpliwość jego legalność. Musiała się naćpać, nie było innej możliwości. Czuła taki przypływ sił, jak gdyby zamieniła się miejscami ze Stwórcą. Manifestując swoje miłosierdzie w postaci niegasnących płomieni, zataczała koła nad jej towarzyszką. Później postanowiła zapoznać ze swoją osobą pobliski zagajnik. Wyzywając matkę Elfki, oraz matkę matki Elfki, poszybowała do lasu i nawiązała z nim znajomość - tu niespodzianka! - ogniem. Zapomniała jednak o czymś. Wieża była z magicznego kamienia, który emanował taką siłą, że gdyby był potworem, schrupałby Aravirę od niechcenia. Ponad to, w takim stanie wyczerpania nie mogła zamienić się w to przeklęte gadzisko. Nagle wizja stała się jakaś taka nierealna, skrzywiona.

- Ja nie chcę do burdelu! - obudziła się z krzykiem spadając z sofy, jednocześnie witając się namiętnym całusem z marmurową podłogą. Gdyby mogła, najchętniej odrąbałaby sobie głowę, tak strasznie coś wewnątrz napierało na czaszkę (nie, to zdecydowanie nie mógłby być mózg, wielcy badacze dawno odkryli, że smoki mózg mają malutki). Wstała na nogi i próbowała zachować równowagę. Przed oczami wirowały jej pobliskie stół i krzesła. Spojrzała na swoje dłonie. Trzydzieści palców, no no no! Po raz kolejny medycyna kłania się przed nowymi mutacjami na Kontynencie. Aravira wybiegła z Wieży, w głowie słysząc różne dziwne głosy. Głównie wołających "won!". Potykając się o nieistniejące korzenie i co chwila upadając, pobiegła w kierunku Kryształowego Jeziora. Gdy już udało się jej uciec przed golemami-strażnikami, poczuła ukłucie gdzieś w okolicach podbrzusza i straciła przytomność...

Ciąg dalszy: Aravira
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Kamień rozbłysł nagle feerią barw, by potem przygasnąć. Jego energia zdawała się zapadać w sobie i znikać, lecz kryształ uwalniał jej coraz więcej i więcej. Przekaźnik działał.
Duszek przypłynął bliżej. Elfka wzdrygnęła się i odruchowo spojrzała za siebie. Nikogo tam nie było, ale nieprzyjemne wrażenie "przyglądania" się jej nie mijało.

- Przestań mi wisieć nad karkiem - powiedziała z udawaną złością - Mnie też chcesz zrzucić z wieży?
- Kto wie... - odparł duszek po chwili. Aileen prychnęła.
- Kim ty właściwie jesteś?
- W tej chwili? Sobą. A teraz... - elfka poczuła magiczny impuls - Teraz jestem tobą. - powiedziała idealna kopia elfki.
- A teraz...
- Cicho! - syknęła i zasłoniła dłonią usta swojego sobowtóra. Z Kamienia zaczął wydobywać się głos. Raz był cichszy, raz głośniejszy, jakby dobiegał z bardzo głębokiej studni. Czasem dało się słyszeć urywki słów, czasem tylko mamrotanie. Dziwny był to głos, nawet tak niewyraźny i cichy sprawiał, że po plecach przechodziły ciarki.
Dłoń elfki natrafiła na pustkę, sobowtór znikł.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Aileen wsłuchiwała się w głosy z Kamienia, usiłując choć trochę je zrozumieć. Nachyliła się nad leżącym na postumencie kryształem, obserwując zmiany w jego aurze, a także w barwie. Połyskiwał jak drogocenny klejnot, od czasu do czasu błyskając własnym, magicznym światłem.
- Zaniechaj! Zaniechaj natychmiast! To nie jest ten... - usłyszała z daleka krzyk. Poznała ten głos, należał do Arathaina. Czuć w nim było niepokój.
Kamień nagle rozbłysł oślepiającym światłem, magia wystrzeliła z hukiem we wszystkich kierunkach, przenikając boleśnie przez ciało elfki i posyłając ją na podłogę. W następnej chwili lśniąca sfera kamienia zapadła się w sobie, wzbudzając drgania powietrza.
Aileen czuła jak jej serce bije jak oszalałe. Stało się coś złego, to było pewne. Moc Kamienia wymknęła się spod kontroli? Elfka podniosła się z trudem, wspierając się na postumencie. Jej palec musnął powierzchnie Kamienia...


Mroczna, olbrzymia sala. Wszędzie unosił się tuman kurzu, na zniszczonej podłodze leżał gruz. Wiatr świstał w szczelinach w dachu i ścianach. Wilgotna, stęchła woń oraz zapach padliny wypełniły jej nozdrza.
Pod ścianą poruszał się jakiś człowiek. Kurczowo zaciskał swój ciemny kostur i próbował wstać. Elfka dojrzała jego twarz - był to Arathain. Tuż obok niego zmaterializowała się mglista postać. Nie sposób było dostrzec jej twarzy, lecz Aileen czuła wiszącą w powietrzu zgubę. Chciała krzyknąć, ostrzec Czarodzieja, ale nie słyszała własnego głosu. Nie czuła własnego ciała. Mag uniósł głowę i spojrzał w oczy mglistego widma.
Ogłuszający huk wystrzału. Stado kruków zrywa się z wrzaskiem a z sufitu sypie się pył.
Arathain z trudem zrobił kilka kroków opierając się o swój kostur. Aileen z przerażeniem obserwowała rosnącą krwawą plamę na jego piersi. Czarodziej skierował się do kolejnej obecnej w sali osoby, której wcześniej elfka nie zauważyła.
Zmurszały szkielet obciągnięty resztkami skóry, ubrany w strzępy czegoś, co niegdyś było szatą maga. Płonące straszliwym blaskiem oczy. Licz. Elfka wydała zduszony okrzyk, którego nikt nie usłyszał.
- To nie jest ten Kamień... - wycharczał Arathain. Z ust popłynęła strużka krwi. Zachwiał się i szorując butami o posadzkę zrobił jeszcze kilka kroków - Ciesz się. Przynajmniej ty będziesz mógł wykorzystać nową moc...
Elfce zrobiło się słabo, gdy zobaczyła jak Czarodziej osuwa się na ziemię z cichym westchnieniem.
- NIE! - krzyknęła rozpaczliwie. Ciało maga rozsypało się w proch.

Wizja zatarła się, świadomość własnego ciała wróciła. Aileen nie chciała wierzyć w to, co ujrzała. Nogi ugięły się pod nią, upadła na białą posadzkę.
- Niee... - jęknęła, chwytając się za głowę. To nie mogło się stać naprawdę... To niemożliwe... Z jej oczu popłynęły dwa lśniące strumyczki łez, spełzły po policzkach i spadły w dół, na piękny, biały marmur. Wizja była prawdziwa, wiedziała to. Czarodziej nie żył.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

- Co się stało?! Słyszysz mnie? Hej!
Dopiero po kilku sekundach usłyszała Demencję. Świadomość tego, że Czarodziej zginął przytłoczyła ją - a teraz jeszcze będzie musiała powiedzieć o tym tej istocie.
- Widziałaś Arathaina? - dopytywał się duszek - Co się tam stało?!
Aileen z trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy. Tym razem, do ogólnej rozpaczy wkradło się poczucie winy - to ona przyniosła ten kamień, który okazał się zabójczy. Szybko jednak oddaliła tę myśl - nie miała pojęcia, że to nie jest Kamień Mocy, podobnie jak Arathain, gdy wysłał ją na poszukiwanie. W takiej chwili nie mogła zatruwać sobie umysłu.
- Arathain... on nie żyje. Widziałam to. - wyszeptała.
Demencja zamilkł i przestał polatywać tu i tam. Aileen uniosła głowę rozglądając się w bezsensownej próbie zauważenia duszka. Nie odezwał się nawet słowem.

W podłodze nagle pojawiło się okrągłe wejście. Poczuła, jak Demencja porusza się i przepływa przez nie. Elfka westchnęła smutno i otarła policzki z łez. Nie mogła sterczeć tu przez wieczność. Powoli wstała, chwiejąc się lekko. Magia kryształu nadwerężyła jej siły. Wzięła do ręki torbę, zza której wychylił się miniaturowy konik.
~ Aileen... Tak mi przykro...
Elfka bez słowa wzięła ją do rąk i ruszyła ku wyjściu. W innej sytuacji zastanowiłoby ją to, że jakimś sposobem dowiedziała się o jego śmierci - teraz było jej to obojętne. Zeszła po drabinie do najwyższej komnaty wieży, po czym poszła dalej, na dół. Mijała drzwi do jego pokoi. Zdecydowana większość była zamknięta, przez te otwarte przezierały komnaty podobne do tych, w której ona się kiedyś znalazła. To wszystko wyglądało tak, jakby Czarodziej co najwyżej wyszedł na spacer.
- Nie chcę tu zostać. - powiedziała do swej towarzyszki. Przypomniała sobie, że Arathain miał w pokoju na drugim piętrze magiczną kulę. - Wracajmy do Elfidranii.
Elfka westchnęła. Powinna była zapytać się Demencji o eliksir, który przywróciłby Bzurze normalne wymiary. Gdy tylko ta myśl uformowała się w jej umyśle, poczuła jak coś przepływa obok niej. Wąskie drzwiczki otworzyły się, skrzypiąc cicho.
- Dziękuję - pomyślała, kierując słowa do duszka. Ten spłynął bezszelestnie na dół, nadal milcząc.
Pokoik był malutki, cały zastawiony regałami z różnymi miksturami. Arathain każdą butelkę opatrzył stosowną etykietką. Elfka po kilku minutach znalazła czego szukała, zamknęła pokoik i ruszyła w kierunku pokoju na drugim piętrze.


~ Nie bój się
- uspokoiła klaczkę elfka, umieściła ją z powrotem w pudełeczku i umieściła w torbie razem z butelką z antidotum. Na miejscu zajmę się tobą. Rozejrzała się po raz ostatni po komnacie. Przypomniało jej się, jak znalazła się w wieży, przypomniała sobie, jak właśnie z tego miejsca, głucha na ostrzeżenia staruszka pomogła mu w konfrontacji z "nieproszonymi gośćmi". Myśl o tym, że już nigdy więcej nie zobaczy Czarodzieja jakoś nie mogła znaleźć swego miejsca w umyśle. Aileen stłumiła ciążący w jej duszy smutek i położyła lewą dłoń na kryształowej kuli. Jej powierzchnia rozjarzyła się błękitnym blaskiem.
- Elfidrania - pomyślała. W następnej chwili wchłonęła ją napierająca ze wszystkich stron ciemność.

Ciąg dalszy: Aileen
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości