Szepczący Las[Zagajnik przy Wieży] Podróż

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

[Zagajnik przy Wieży] Podróż

Post autor: Aileen »

        Podróż przebiegała bez zbytnich utrudnień. Większość "zaprawionych" poszukiwaczy przygód nazwałoby ją zapewne nudną, ale ni Aileen ni Bzurze brak dodatkowych wrażeń zbytnio nie przeszkadzał. Rozkoszowały się wonnym leśnym powietrzem, śpiewem ptaków i noclegami pod gołym niebem.
        Aileen zaplanowała przebyć Szepczący Las i odwiedzić Kryształowe Królestwo (wciąż nie mogła się sobie nadziwić, że będąc w Zamku Czarodziejek, nigdy się tam nie wybrała), a następnie opuścić Las i ominąć od wschodu Góry Dasso.
Chwilowo zdarzyło jej się podróżować wraz z czterema kupcami gościńcem do Adrion, którzy opowiedzieli jej ciekawą historię. Ponoć w Szepczącym Lesie pewien ekscentryczny czarownik wybudował sobie wieżę i zamknął się w niej studiując magię i przeprowadzając rozliczne eksperymenty. Cała postać czarodzieja osnuta została gęstą siecią rozmaitych plotek i pogłosek, tak że w końcu Aileen opuściła kreatywnych towarzyszy, mając dosyć słuchania o porywanych ludzkich dzieciach i odwiedzających czarodzieja demonach z Otchłani. Sama mogła przysiąc, że trzy czwarte tych "pogłosek" było wyssane z palca, a ów mityczny "czarodziej" był w rzeczywistości zwykłym starcem zmęczonym życiem. Niemniej jednak, mimo stanowczych sprzeciwów Bzury postanowiła poszukać tej wieży. Zasięgnąwszy informacji w Adrion, wyruszyła w drogę.

        Po kilku dniach poszukiwań, przynajmniej w jednym mogła się zgodzić z opowieściami - wieża, którą dostrzegła wspinając się na drzewo, rzeczywiście zapierała dech w piersiach. W pobliżu budowli las wydawał się młodszy i jakby bardziej jasny. Powietrze było przesycone wilgocią i niesamowicie pachniało. Od pewnego czasu podróżowały wyłącznie ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta, gdyż do wieży nie prowadził żaden większy gościniec. "Czyżby nie życzył sobie gości?" pytała się sama siebie Aileen. W niedługim czasie spomiędzy drzew zaczęła słabo prześwitywać srebrna biel. Wiedziona ciekawością Aileen miała wielką ochotę podejść jeszcze bliżej, jednak Bzura, przejmując rolę "głosu rozsądku" nie chciała ruszyć się z miejsca.
        ~ Nie sądzisz, że ktoś kto celowo kryje się w lesie nie potrzebuje gości?
        ~ Najlepszym sposobem by się o tym przekonać, jest zapukanie do drzwi. W najgorszym przypadku każe nam iść w diabły
- odparła rozbawiona reakcją konia elfka
        Bzura parsknęła, co Aileen odebrała jako "Rób co chcesz". Jednak w tym momencie zastygła bez ruchu. Usłyszała dziwny dźwięk, a po chwili drugi, podobny. Zerknęła w splątany gąszcz krzaków, skąd dochodziły odgłosy. Ktoś lub coś szło ciężkim krokiem w ich stronę. Bzura położyła uszy po sobie i nerwowo machnęła głową.
        ~ Pamiętaj, zbierasz się do ucieczki dopiero jak ci powiem, że masz to zrobić - elfka starała się ją uspokoić. Łomot rozległ się znowu. Aileen wyciągnęła jeden ze sztyletów i przygotowywała się do wysłania leżącego opodal kamienia w stronę ewentualnego wroga. Przypomniała sobie o rzekomych strażnikach wieży i wzdrygnęła się. Co jeśli i to było prawdą?
        Kępa zarośli poruszyła się i powoli wylazło z niej coś, co sprawiło że Aileen zrobiło się zimno. Niewątpliwie był to golem - co oznaczało że sztylety i magia ziemi nie zrobią na nim wielkiego wrażenia. Bzura zarżała przestraszona i niewiele brakowało, a rzuciłaby się do panicznej ucieczki. Tymczasem golem, nie zwracając najmniejszej uwagi na "gości" szedł dalej w ich kierunku, patrząc się tępo w dal.
        ~ Stój spokojnie i bądź cicho - powiedziała klaczy, patrząc jak olbrzym czyniąc niemiłosierny hałas zbliża się do nich i... mija nie zaszczycając nawet spojrzeniem.
        Gdyby kamień spadający z serca elfki wydał odgłos proporcjonalny do jego ciężaru, nawet ten golem uznałby że coś się jednak stało. Niebawem dotarły obie do bram wieży, widząc po drodze kolejnego strażnika, patrzącego się z niedowierzaniem w drzewo, które stanęło mu na drodze.
        Aileen zeskoczyła z grzbietu konia i spojrzała z dołu na monumentalną budowlę. Jej ogrom niesamowicie przytłaczał. Wielkie, ciężkie wrota nie wyglądały szczególnie zapraszająco, a może było to tylko złudzenie? Strzegły ich dwa kamienne posągi, które wydzielały lekką, prawie niewidoczną magiczną aurę (zresztą jak i cały budynek) Aileen nadal była poddenerwowana, ale nie mogła powstrzymać się przed wyrażeniem podziwu dla budowli i jej architekta. Sama atmosfera tego miejsca, była wbrew pozorom, wyjątkowo "sielankowa", zwłaszcza, że Bzura najspokojniej w świecie poczęła gryźć trawę, zupełnie już ignorując golema, który uznał, że drzewo można jednak ominąć.
        Aileen spojrzała na wielkie drzwi, zastanawiając się, czy może tak zwyczajnie zapukać. Nie znalazłszy innego pomysłu podeszła powoli do drzwi.
        W chwili gdy zbliżyła rękę do powierzchni drzwi, jej oko zanotowało niewielki ruch. Odskoczyła od drzwi, gdy uświadomiła sobie, że posągi poruszyły pustymi oczami patrząc teraz dokładnie na nią. Aura magiczna wokół nich szybko urosła - jakby kamień budził się do życia. Elfka cofnęła się od bramy, dając znak klaczy, że będą się stąd zabierać. Miała nadzieję, że dotąd neutralne golemy nie przybiegną tu rozsiec je obie na miazgę.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

         Pierwsze spotkanie Aileen z golemem było... zatrważające. Zmroziło w żyłach krew i jej, i Bzurze. Gdyby tylko ci kupcy przypomnieli sobie, że przechadzający się strażnicy nie robią krzywdy istotom o czystych intencjach. Elfka z pewnością to sobie zapamięta. O ile przeżyje. To, co się tu działo zaczynało napawać ją podejrzeniami, ale nie mogły one dorównać ciekawości długouchej. Tymczasem niczego nieświadomy Arathain popalał sobie specjalną mieszaninę ziółek, znaną tylko jemu i... nie, o ile pamiętał, to z nikim nie dzielił się tym przepisem...

        Elfka zawędrowała prawie pod sam budynek. Mogła teraz podziwiać go, ile tylko chciała. A było na czym zawiesić oko. Zdawało jej się, że w oddali ujrzała czarnego konia. Czy na pewno jej się zdawało? Nie przejmując się zbytnio tym faktem (oraz golemem, i problematycznym drzewkiem), ruszyła ku jedynemu wejściu do wieży. Kolosalne posągi lustrowały swym pustym wzrokiem przybysza, który ani myślał cofnąć się i zawrócić. Szpiczastouchą wyraźnie kusiło, by zastukać do mieszkania nieznajomego. I to był jej błąd...

        - Chyba czeka mnie wycieczka do piwnicy po wino! Strasznie zaschło mi w gardle. Przy okazji, sprawdzę, jak radzi sobie "to" - mag gadał do siebie, jak najęty. Wyraźnie był czymś podekscytowany. Czyżby "wycieczka po wino", była tylko pretekstem, by zejść pod ziemię? W każdym bądź razie, trapiony przez sobie tylko znane problemy, nie wyczuł zbliżającego się gościa, w ogóle przestał być czujny. I to był jego błąd...

        Zaraz po tym, jak Aileen machinalnie odskoczyła od wejścia, posągi ożyły. Dosłownie! Ich ciężkie ciała zerwały się z postumentów i zeskoczyły na ziemię. Huk wystraszył Bzurę, która pomknęła w siną dal, a Aileen zwalił z nóg. Czuła się bezbronna...

        - Gdzie ja położyłem ten pęk kluczy i dlaczego do jasnej ciasnej nie noszę go ze sobą? Co ze mnie za... eee? Czarodziej? Tak! Nie? Kładłem je przy stole... Tak!

        Zmagania niewiasty z dwoma olbrzymami rozpoczęły się od uspokojenia oddechu. Wielkie kamienne postaci chyba tylko czekały, aż elfka się uspokoi, bo wtedy rzuciły się na nią w głuchym szale. Jeden z nich wykonał zamach, by poprzecznie ciąć ją swym kamiennym toporem. Gdyby Aileen była głazem, to czekałaby ją śmierć (w pewnym sensie, o ile śmiercią byłoby dla głazu przepołowienie). Uderzenie jednak nie nadchodziło, a ściślej rzecz biorąc, było tak powolne, że białogłowa wstała i przewrotem uniknęła ciosu. Zapomniała jednak o drugim kolosie, który szykował się do ciosu. Przeciwniczka posągów była w potrzasku. Osunęła się na ziemię, skryła twarz w dłoniach i wyczekiwała tego, co miało nastąpić. Słyszała tylko, jak ktoś w bliskiej odległości nuci sobie pod nosem. Gdy odważyła się otworzyć oczy, z początku nieśmiało, z niedowierzaniem, że nic się jej nie stało, ujrzała wysokiego starca, który wyciągał do niej swą rękę. Ogromne posągi stały już na swoich miejscach, nie było na nich choćby rysy, a otoczenie wyglądało tak samo, zanim Aileen odważyła zbliżyć się do drzwi, które teraz stały otworem. Jak mogła nie usłyszeć choćby skrzypnięcia?

        - Gdzież to zawędrowałaś, moje dziecko? - głos mężczyzny był kojący, pełen nieudawanej troski. Ithlinne wciąż słyszała odbijające się echo, wewnątrz głowy...
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

         ~ WRACAJ! - potężny mentalny okrzyk wysłany do umysłu pędzącej przed siebie w amoku Bzury nie dość że jej nie przystopował, to dodatkowo sprawił, że pobiegła jeszcze szybciej, zostawiając elfke na pastwę kamiennych kolosów. Posągi ożyły, a każdy z nich dzierżył broń, która z całą pewnością ważyła więcej niż Aileen. Jeden z nich rzucił się na nią, lecz ona z łatwością uniknęła ciosu - mimo horrendalnej siły, kamienne maszkary były dość powolne. Zaskoczona sytuacją, nim zdążyła wymyślić jakąś ofensywę, ujrzała nad sobą cień drugiego posągu, który zamierzał sie do ciosu. Jego poprzednik sprawnie odciął drogę ucieczki. Była w pułapce, tylko cud mógł ją ocalić. Zamknęła oczy osuwając się na ziemię i czekając na najgorsze...
        Cios nie nadchodził, miast tego usłyszała, jak ktoś nuci jakąś melodię. Otworzyła oczy. Żyła, posągi znów stały przy wejściu, wyglądając tak niewinnie jak tylko zabójcze, uzbrojone potwory są w stanie. Przed nią zaś, jak spod ziemi wyrósł wysoki, siwobrody starzec w szatach maga. Podawał jej rękę.
        W tym momencie usłyszała głos. Głos, który rozlegał się w jej głowie.
        - Gdzież to zawędrowałaś, moje dziecko?
        Aileen nadal siedziała skulona na ziemi nie wierząc własnym oczom. Dopiero co dwa kamienne posągi chciały posiekać ją na kawałki, a tu nagle pojawia się jakiś staruch, mówiąc do niej "dziecko" i podając jej rękę. Odruchowo wysłała swe zmysły na spotkanie aury nieznajomego i tu nastąpiło kolejne zdumienie. Ów starzec rzeczywiście okazał się być czarodziejem, a siła aury i moc bijąca z niej uświadomiły "dziecku" że posągi to coś, czego powinna się obawiać najmniej, nie mówiąc już o kamiennych przygłupach. Wygląda na to, że kupcy przynajmniej w większości mieli rację, jednak nie mogła uwierzyć, patrząc w oblicze jegomościa, że ten może po nocach przyzywać demony i inne plugastwa.
        Uświadomiwszy sobie, że wpatruje się z niedowierzaniem w starca co najmniej 10 sekund, chwyciła jego rękę. Pomógł jej wstać.
        - Ja... przepraszam... - zaczęła, bezwiednie kierując słowa do jego umysłu. Urwała, by po chwili odzyskując panowanie nad sobą, zwrócić się do niego już "normalnie".
        - Proszę wybaczyć, czcigodny Czarodzieju me najście - rzekła, otrzepując się w międzyczasie z resztek ściółki leśnej - Odejdę i nie będę cię niepokoić, pozwól tylko, że znajdę swojego konia.
        Szukanie konia okazało się jednak zbyteczne, bowiem kończąc zdanie usłyszała odgłos kopyt i po chwili ujrzała lecącą lekkim kłusem ku niej Bzurę. Wyglądała na dziwnie spokojną, wręcz zadowoloną. Za nią wyłoniła się z zarośli druga klacz, kara i bardzo piękna. Aileen domyśliła się, że należała do czarodzieja.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

        I to byłoby na tyle. Wszystko wróciło do normy. W umyśle elfki każda myśl znalazła już swój własny kącik. Wstała i zaczęła się jąkać. "Czyżby domyśliła się wreszcie, gdzie zawitała?" - Arathain zmarszczył brwi w grymasie ukrywającym radość odnośnie nieproszonego gościa. Wreszcie ktoś go odwiedził...

        - Zaczekaj, na prawdę uważasz, że w takim stanie pozwolę ci odejść? Dygoczesz i jesteś roztrzęsiona - w tym momencie Aileen nieco się zawstydziła, bo choć uważała się za opanowaną, nogi jednak jej się nieco trzęsły. Za chwilę poczuła się bardziej pewnie, oglądając uśmiech na twarzy starca. - Bądź co bądź, z jakiegoś powodu tu przyszłaś, czyż nie? Dotrzymasz mi towarzystwa przy posiłku? - czarownik dokończył pytaniem. Miał rozpromienioną twarz.

        Wyjaśnij mi, dlaczego akurat "Bzura"? - nie dając czasu na zastanowienie się długouchej, magik zadał kolejne pytanie, gdy tylko oboje odkryli, że ich wierzchowce przyszły im na spotkanie. Mag wyczuwał w Aileen niecodzienność. Nie mogła być zwykłą elfką, bo gdyby tak było, momenty takie jak ten przed paroma minutami zdarzałyby się codziennie. Było w niej coś niezwykłego i czarodziej to odczuł. Jednocześnie zapomniał się, że nie powinien czytać w myślach pierwszej lepszej osobie. - Wybacz mi przechadzki po twym umyśle. To się więcej nie powtórzy, masz moje słowo...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

        Pierwsze co jej przyszło do głowy, to odmówić Czarodziejowi. Nie zdążyła jednak uformować do końca myśli, gdy zapytał ją o Bzurę. Nie przypominała sobie, by wypowiedziała głośno jej imię. Spojrzała na konie a potem na Czarodzieja - nie rozmawiał z nimi.
        Odczytał jej myśli!
        Już miała powiedzieć staruszkowi co sądzi o osobach jemu podobnych, gdy ten najzwyczajniej przeprosił ją za "przechadzki po jej umyśle", co nieco zbiło ją z tropu. Chwilę po tym Bzura stanowczo odmówiła dalszej wędrówki, twierdząc że jest zmęczona i przestraszona. Na widok "gestu" Bryzy, karej klaczy Czarodzieja i radości w oczach Bzury nie miała siły nie uśmiechnąć się. "Nareszcie przestanę choć na chwilę wysłuchiwać komentarzy odnośnie jakości owsa w gospodach..." - pomyślała.
        - Będę zaszczycona - odpowiedziała Czarodziejowi. On również się uśmiechał.
        ~Jestem z ciebie dumna. - usłyszała swoją klacz. Aileen zignorowała zaczepkę.
        - Imię Bzury nie oznacza nic ciekawego, po prostu takie miano przyszło mi do głowy gdy pierwszy raz ją spotkałam. Podoba się jej, więc tak już zostało - odpowiedziała magowi na wcześniej zadane pytanie. Kiedy patrzyła na niego, miała wrażenie że od dawna nikt go nie odwiedzał, i że bardzo mu to doskwierało. Co jednocześnie nijak nie pasowało do broniących dostępu do wieży krwiożerczych posągów, które atakowały każdego, kto zbliżył się do drzwi na pół kroku. Jak tu oczekiwać gości, gdy coś takiego skutecznie ich zniechęca do odwiedzin? Plotki kupców o wybujałej wyobraźni też nie mają dobrego wpływu na ewentualne towarzystwo.
        Tak czy siak, Aileen uznała że powinna się przedstawić.
        - Nazywam się Aileen Ithlinne. Jak zdążyłeś się pewnie domyślić, jestem kimś w rodzaju uzdrowiciela - rzekła.
Bryza z Bzurą odeszły gdzieś w las, ciesząc się swym towarzystwem. Czarodziej wpuścił elfkę do wieży. Kiedy ponownie przechodziła obok posągów, obserwowała je uważnie. Nadal wodziły za nią oczami, lecz tym razem nie drgnęły.

Ciąg dalszy: Aileen, Arathain
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości