Zrujnowana Warownia[W pobliżu warowni] Krwawy deszcz

Wielka, zrujnowana twierdza usytuowana na porośniętym przez sosny wzgórzu, co podkreśla jej monumentalność. Dawno opuszczona ze względu na niebezpieczną okolicę. Wszędzie można dostrzec różne zwierzęta szukające w niej schronienia. Można tez tutaj spotkać różne zjawy, zazwyczaj niegroźne. Zamieszkana przez Arorma.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

[W pobliżu warowni] Krwawy deszcz

Post autor: Tressa »

        Jeden łyk, drugi, trzeci...
Błyskawice ukazały swoją rażącą poświatę, przecinając ciemne niebo. Zapowiadało się, iż zaraz zacznie padać. Tressa jednak ignorowała to, próbując w spokoju posilić się krwią świeżo upolowanej sarny. Nienawidziła zwierzęcej posoki, jednakże przebywając w okolicach Mrocznych Dolin musiała jakoś sobie poradzić; tonący brzytwy się chwyta. To przynajmniej zaspokajało jej pragnienie na jakiś czas.
        Po kilkunastu łykach Tressa odrzuciła zwłoki sarny. Dodatkowo, aby nikt nie rozpoznał jej roboty, spopieliła ciało. Nie ma mowy, żeby ktoś pomyślał, iż to zwierzę zabił wampir. Postarała się również, aby płomień nie rzucał się w oczy. Krwiopijczyni oblizała wargi, zbierając z nich resztki szkarłatnego płynu. Wówczas poczuła na swojej skórze pierwsze krople deszczu. Spojrzała na nocne niebo, które powoli przysłaniały chmury. Ledwo mogła dostrzec blask srebrnego oka Prasmoka.
Deszcz zaczął denerwować wampirzycę. Odrzuciła niesforne kosmyki włosów do tyłu, po czym zarzuciła na głowę kaptur. Błyskawicznym krokiem dotarła do wcześniej zauważonych murów warowni. Wszędzie było ślisko, błoto powstałe w wyniku deszczu tylko bardziej zdenerwowało Tressę. Dziewczyna westchnęła. Pobiegła dalej. Gdy w końcu dostała się przed główne drzwi warowni, nie zdziwił jej wygląd tego miejsca. Ruiny i nic więcej. Uśmiechnęła się krzywo, wchodząc za mur. Nikt nie powinien jej tu szukać, nie w taką pogodę. Na dodatek miejsce idealne dla krwiopijcy; wszędzie znajdowały się jakieś małe zwierzęta, mogące w każdej chwili stać się pokarmem dla wampirzycy. Co prawda, Tressa wybrzydzała zwierzęcą krew, ale jeśli okaże się to kolejną ostatecznością – jest gotowa pożreć nawet szczura.
        Mur był wysoki, a znajdujące się w nim dodatkowe budynki przyprawiały dziewczynę o uśmiech. Może się tu ukryć... Z westchnieniem usiadła pod szczelniejszym dachem, który nie powinien zawalić jej się na głowę. Tak przynajmniej jej się wydawało. Wokół roznosił się przyjemny zapach sosen, lecz przerażająca atmosfera dawała się we znaki.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Dla Vergila głównym plusem takiej pogody było to, że nawet za dnia mógł przebywać na zewnątrz więcej niż normalnie, bo ciemne chmury burzowe zasłaniały słońce. Niedawno zaspokoił głód krwi, więc na jakiś czas miał już spokój, jeśli o to chodzi. Vergil jest też dość starym wampirem, także swego głodu krwi nie odczuwa tak często, jak odczuwają go młodsi krwiopijcy.
Nieumarły właściwie miał zamiar wrócić do swojej posiadłości i pobyć tam przez jakiś czas, a przy okazji porozmawiać z Igarem i zapytać go o to, co działo się pod jego nieobecność, a także opowiedzieć o swojej wyprawie. Już wcześniej spostrzegł, że jego sługa ze szczerym zaciekawieniem słucha tych opowieści, i jakoś nigdy nie wybrał się na podobną wyprawę, mimo że Vergil nie zakazywał mu tego. Wampir już wcześniej przybrał kruczą formę i właśnie w taki sposób podróżował, jednak teraz szukał jakiegoś schronienia, gdyż deszczowa woda powoli zaczynała zbierać się na jego piórach i podejrzewał, że nie uda mu się dolecieć do Leśnej Posiadłości, jeśli burza nie przejdzie przez Mroczne Doliny.

W końcu wypatrzył ruiny warowni, która wydawała się dobrym miejscem na przeczekanie deszczu. Zniżył lot i już przelatywał między budynkami, aż w końcu zdecydował się na to, że spocznie pod dachem jednego z nich. Najpierw upewnił się, że dach nie jest dziurawy i nie będzie przeciekał, a po chwili siedział na belce pod nim. Przypomniał sobie, że widział kobietę, która również zmierzała w stronę opuszczonej warowni, jednak równie dobrze mogło mu się wydawać, a postać ta mogła być niewielkim drzewem lub krzewem, którego kształt mógł przypominać kobiecą sylwetkę.
Już chciał zlecieć z belki i po prostu przemienić się w swoją normalną postać, gdy pod ten sam dach przybiegła nieznajoma mu postać i również się tutaj schroniła. Vergil przeczytał jej aurę, zanim postanowił się ujawnić. Spojrzał czerwonymi oczami na kobietę i już wiedział, że jest ona wampirzycą. Dwa nieznane sobie wampiry w jednym miejscu, nie zawsze zdarza się taki przypadek.

Wampirzyca mogła dostrzec, jak z cienia nad dachem wylatuje czerwonooki kruk i ląduje niedaleko niej, a po chwili zamiast ptaka stał przed nią mężczyzna. Vergil zdecydował się na to, że nie będzie zwlekał z ujawnieniem swojej obecności, zwłaszcza, że nie przepadał przesiadywać za długo w formie czarnego kruka. Gdyby przyjrzała się temu, jak wygląda, to mogłaby rozpoznać osobnika tej samej rasy. Krwiopijca spojrzał na kobietę, a błyskawica na chwilę rozświetliła niebo, przez co nieznajoma mogła zauważyć, że mężczyzna stojący przed nią ma oczy o różnych kolorach.
- Witaj, nieznajoma. Jestem Vergil von Weyarn - przedstawił się i ukłonił w jej stronę.
Miał nadzieję, że wampirzyca nie będzie próbować z nim walczyć, bo już samym pojawieniem się dowiódł, że nie ma złych intencji wobec niej i nie próbuje zrobić jej krzywdy, lub zabić.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa westchnęła, intuicyjnie ignorując drżenie jej lewej dłoni. Zaczynała cierpnąć, co oznaczało, iż ktoś jest w pobliżu. Nie musiała jednak długo czekać, aż owy osobnik ujawni się.
Czarny niczym heban kruk, z oczami przypominającymi krew, wyłonił się z cienia, i na jej oczach przemienił się w normalnego człowieka. Chociaż gdy tylko Tressa ujrzała jego twarz, wcześniejsze określenie za nic tu nie pasowało. Równie ostre rysy, jak i dziwnie oczy przykuły uwagę wampirzycy. Doprawdy, niespotykane kolory tęczówek...
Zmierzyła osobnika wzrokiem, po czym powoli ukryła swoją lewą dłoń w rękawie płaszcza, co i tak za bardzo nie poskutkowało; dlatego też schowała rękę za plecami, modląc się, by nieznajomy jej nie zauważył. Ha, nikłe szanse. Po wcześniejszym wydarzeniu, przemianie z kruka, kobieta miała już niemal pewność; on również należał do wampirzej kasty. Chociaż, istnieje wiele stworzeń mogących przybrać dowolną matrycę postaci, ale pozostałe, mniej zauważalne czynniki na razie kazały jej podążać myślami właśnie w tym kierunku.
        Przyglądała się w ciszy, jak mężczyzna się przedstawia, kłaniając się jej. W osłupieniu spoglądała, jak każdy jego ruch wykonywany jest z gracją. Sam fakt, że Tressa nie miała bladego pojęcia o zasadach etykiety, uderzył w nią jak grom z jasnego nieba. Błyskawica po raz kolejny oświetliła otoczenie, nadając opuszczonej warowni bardziej mroczny wygląd.
- Tressa – wymamrotała niepewnie. - Tressa Vonderheide. - Spróbowała dygnąć, okazać podobną postawą, lecz w jej wykonaniu musiało wyglądać to raczej komicznie. Nie dość; potknęła się, omal nie odsłaniając swojej skażonej, smoczej dłoni. Zaklęła w myślach, prostując się. Dotychczas prowadziła dzikie życie, nie potrzebowała wprowadzać w nie etykiety.
        Ponownie przyjrzała się stojącemu przed nią wampirowi. Podeszła o krok bliżej, lustrując dokładnie jego twarz. W ciemności, jaką narzucała pogoda, a która idealnie odpowiadała krwiopijcom, niemal złote oko Vergila wydawało jej się mocno przykuwać uwagę, a drugie – to ciemniejsze – zanikało pod jasnością pierwszego.
- Masz dziwne oczy – palnęła, nawet nie zastanawiając się długo nad doborem słów. - Raczej w pozytywnym tego znaczeniu – dodała, poprawiając się. Nie chciała zostać opacznie zrozumiana, lecz nie zamierzała też przyglądać się wampirowi bezmyślnie i w milczeniu. Jej mięśnie napinały się, gotowe w każdej chwili zareagować na niespodziewany atak. Nie było mowy, że zaufa mu ot tak, chociaż dał jej już oznaki, iż ma raczej pokojowe zamiary. O ile w ogóle jakieś miał.
        Wówczas deszcz bębnił niemiłosiernie w ziemię, dając o sobie głośno znać. Zimnoskórej wampirzycy jednak to nie przeszkadzało, aczkolwiek płoszyło wiele zwierząt, będących w okolicy. Tressa spojrzała na jeden z budynków, znajdujących się w okolicach muru. Zdawało się, iż ulewa nie ustanie przez dłuższy czas.
- Nie będę pytać, co tu robisz, bo chyba się domyślam, że jesteś tu z podobnego powodu, co ja – zaczęła, odsłaniając dotychczas zakapturzoną twarz. - Mogę jednak zaproponować ukrycie się w jednym z tych budynków – wskazała palcem na kamienną konstrukcję – i przeczekanie deszczu. Lecz jeśli tylko spróbujesz zaatakować, nie pozostanę dłużna. - Jej spojrzenie wyraźnie podkreślało chłód, z jakim wypowiedziała to zdanie. Nie chciała jednak walczyć; wolała uniknąć starcia, i miała szczerą nadzieję, iż nie będzie zmuszona używać pięści, czy też magii ognia. Poza tym, perspektywa rozmowy z innym krwiopijcą wydawała jej się znacznie lepsza, niźli siedzenie w murach warowni w kompletnej ciszy.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Cały czas przyglądał się wampirzycy. Nie miał pewności co do jej zamiarów, a także do tego, czy w pewnym momencie nie zdecyduje się na to, żeby go zaatakować. Wiedział, że ona także nie ufa jemu, dziwne byłoby to, żeby tak szybko zaufać komuś, kogo poznało się dosłownie przed chwilą. Wampirzyca podeszła bliżej i zaczęła przyglądać się jego oczom. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że różnobarwność tęczówek jako pierwsza przykuwa wzrok, gdy ktoś patrzy na jego twarz pierwszy raz.
Odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jego oczy. Czupryna posiadała bardzo podobny kolor do tego, który mają pióra kruka, w którego potrafi przemienić się on sam.
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi - odpowiedział. Nie mówił hipnotycznym głosem, który miałby nieco inną barwę niż jego normalny głos, bo nie czuł takiej potrzeby. W razie czego będzie mógł błyskawicznie sięgnąć po szablę, spoczywającą w pochwie przypiętej do pasa.
- Jednak nie każdy przyznaje to w pozytywnym sensie - dodał po chwili. Dokładnie zrozumiał, o co chodziło wampirzycy, jednak po chwili przyznał w myślach, że dobrze zrobiła, dopowiadając to, że jego oczy są dziwne w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Jego dłoń nawet nie spoczywała w pobliżu szabli, więc to też mogło świadczyć o tym, że nie chce z nią walczyć, i nie zrobi tego, jeśli nie da mu do tego powodu. Przez chwilę wsłuchiwał się w dźwięk kropli deszczu, które uderzały w dach nad ich głowami.
- Tak, masz rację. Szukałem schronienia przed deszczem, a te ruiny wydały mi się najbardziej odpowiednie do tego - odparł. Wiedział, że ona także szuka tu schronienia, dlatego wcześniej nawet o tym nie wspomniał.
Vergil przyjrzał się twarzy rozmówczyni, a lewy kącik ust wampira uniósł się ledwo zauważalnie.
- Przystaję na propozycję. We dwoje zawsze raźniej, a czas może upłynąć szybciej na rozmowie - odpowiedział, i tym samym zgodził się na sugestię wampirzycy. Pewnie i tak sam by to zaproponował, bo w miejscu, w którym znajdują się teraz, nie ma nawet gdzie usiąść, a w budynkach, które wskazała Tressa, mogą być jakieś krzesła lub nawet fotele.
- Nie mam wobec ciebie złych zamiarów, a zaatakuję cię wtedy, gdy sama dasz mi ku temu powód - powiedział ostrzegawczo. Chciał, żeby było to ostrzeżenie, a nie groźba. Vergil był pewien swoich umiejętności posługiwania się bronią i magią, w dodatku mógłby ponownie użyć mocy Odwetu... jednak miał nadzieje, że do tego nie dojdzie.
- To w drogę - powiedział i ruszył w stronę kamiennej konstrukcji, wcześniej wskazanej przez wampirzycę.
Już wcześniej zauważył, że z jej lewą ręką jest coś nie tak, jednak zdecydował, że zapyta o to, gdy już usiądą i zaczną rozmowę.

Poruszali się szybko i w ciszy, nawet wampiry nie lubią moknąć na deszczu. Dotarcie do konstrukcji nie zajęło im wiele czasu, jednak drzwi było trzeba otworzyć przy pomocy kopnięcia, co też bez problemu zrobił Vergil. Drzwi nie wypadły ze swojego miejsca, więc można je było z powrotem zamknąć.
Weszli do środka. Wnętrze budynku było dość spore i na szczęście dach nie przeciekał, a nad sufitem musiał być jakichś strych albo inne pomieszczenie, bo dźwięk deszczu padającego na dach był, tak jakby, lekko stłumiony. W środku stał stół, a przy nim kilka krzeseł, na ścianie pomieszczenie znajdował się kominek, a przy nim stały zakurzone fotele. Między fotelami stał niewielki stolik. Krwiopijca rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Wystarczy wyczyścić fotele z kurzu i można w nich spocząć - powiedział do towarzyszki, a później zabrał się za czynność, o której wspomniał. Swego czasu musiał pozbyć się kurzu ze wszystkich pomieszczeń w swojej posiadłości, więc pozbycie się go z dwóch niedużych foteli nie sprawiło mu większego problemu, i szybko sobie z tym poradził. Nawet nie poprosił wampirzycy o to, żeby mu pomogła. Na koniec ustawił fotele naprzeciw siebie i wskazał Tressie jeden z nich.
- Zapraszam - powiedział i poczekał na to, aż kobieta usiądzie, dopiero wtedy sam spoczął w drugim fotelu.
- Nie chciałem pytać o to wcześniej, ale... Co stało się z twoją lewą ręką? - zapytał spokojnie. Nie chciał, żeby pomyślała sobie, że mu to przeszkadza.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Miała rację; ów wampir znajdował się tutaj z tego samego powodu, co ona. Po prostu poszukiwał schronienia przed deszczem, który zdawał się być teraz naprawdę irytujący. Uśmiechnęła się lekko, lecz szybko spoważniała. Czyli są w sytuacji patowej; jeśli jedno zaatakuje, drugie również. Póki oboje pozostaną obojętni na zagrożenie, powinno obejść się bez walki. Taki układ jej jak najbardziej pasował. Co nie oznaczało, że nagle straciła czujność. Lecz w sumie, gdyby miał zamiar ją zaatakować, momentalnie by o tym wiedziała – lewa dłoń zaczęłaby piec, informując wampirzycę o zagrożeniu. W tym wypadku Tressa mogła być nieco spokojniejsza.
- Zgodzę się z tym. Gdybym miała tu siedzieć w kompletnej ciszy, wsłuchując się w monotonny dźwięk deszczu, zwariowałabym z nudów – odparła, starając się przybrać przyjazny ton. Po chwili jednak usłyszała coś w stylu ostrzeżenia od Vergila. Prychnęła w odpowiedzi. W dalszym ciągu nie ufała mu za bardzo, lecz przynajmniej mogła rzec, iż w pewnym sensie go rozumie. „Ma chyba podobne podejście do obcych, co ja...” - przeszło jej przez myśl.

        Znajdując się przed wcześniej wskazanym budynkiem, Tressa dokładnie zlustrowała budowlę wzrokiem. Miała szczerą nadzieję, że nie okaże się przeciekająca, czy też zapach zgnilizny nie podrażni w żadnym wypadku jej wyostrzonych zmysłów. Vergil wykopał drzwi, na co wampirzyca przekrzywiła usta w brzydkim grymasie. Może i nie wypadły z zawiasów, ale dźwięk z pewnością spłoszył zwierzęta, mogące zostać smacznym pokarmem dla Tressy...
Z westchnieniem weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Uśmiech ponownie wkradł się na jej twarz, gdy tylko jej wcześniejsze obawy nie sprawdziły się. Można by powiedzieć, że to miejsce musiało być dawniej całkiem przytulnym mieszkaniem; dwa fotele, stolik, krzesła i kominek. Dźwięk deszczu był ledwo słyszalny, co najbardziej spodobało się wampirzycy.
Kiwnęła głową, gdy Vergil zaczął oczyszczać fotele z kurzu. Uwinął się z tym szybko, przez co ona nawet nie musiała kiwnąć palcem. Usiadła powoli na jednym z mebli, po czym spojrzała na wampira. W całym pomieszczeniu światło było nikłe, zważając na zachmurzone niebo, przez co czerń jednego oka wydawała się niemal mroczna...
        Już chciała zadać mu pytanie odnośnie tego, ale on ją uprzedził. Na chwilę wstrzymała oddech, lecz przypomniała sobie, iż nie musi nawet oddychać... jednak to zabiera jej energię, i musiałaby napić się większej ilości krwi, a wolała na razie się oszczędzać. Ukrywanie skażonej dłoni nie miało już sensu, dlatego też ukazała ją w całej okazałości. Czarne niczym smoła łuski zalśniły złowrogo, a szpony – które nie były bardziej ostre niż jej paznokcie u prawej ręki – wydawały się groźne. Ba, jej ofiary zawsze spoglądały na tą skazę w obawie, że zaraz przeszyje ich i wypruje flaki na zewnątrz. „Czyli zauważył wcześniej...” - Westchnęła, przyglądając się dłoni. Zastanawiała się, czy skłamać, lecz skoro i on był wampirem, zapewne również potrafił korzystać z telepatii, i mógłby odczytać jej myśli. Nabrała powietrza, po czym zaczęła;
- Moja... rodzicielka – zawahała się – która nawet nie zasłużyła na miano matki, została przeklęta. Razem z siostrami otrzymałyśmy takie gadzie niespodzianki na ciele... - Ukazała swoją dłoń. - Oto cała, jakże intrygująca, historia – dodała, uśmiechając się. Tyle informacji powinno mu wystarczyć. Sama nawet nie znała całej historii, w której jej matka została przeklęta; tylko to, co opowiadała jej siostra.
        - Skoro już zadajemy sobie pytania, również skorzystam. - Wyszczerzyła kły. - Jesteś jakimś szlachcicem? Masz, jak te inne wampiry z wysokiej rangi, taki wielki zamek? - Wcześniej już spostrzegła w jego ruchach pełno gracji i zapewne wpojonych zasad etykiety, stąd te pytania. W tym czasie na jej ramieniu pojawił się jej towarzysz; Sorley. Wampirzyca ukradkiem oka spoglądała na ducha, którego mało kto mógł dostrzec. Nietoperz otrzepywał skrzydła. „Duchy mogą odczuwać deszcz?” - uniosła kąciki ust do góry. Szybko jednak stworzonko podleciało do Vergila i zaczęło szturchać skrzydłami jego ramię. Tressa ledwo powstrzymywała się od śmiechu, ale jakoś udawało jej się opanować i nie wzbudzać podejrzeń. Po krótkiej chwili, Sorley przyjął bardziej materialną postać, ukazując swój byt wampirowi.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Przyglądał się dłoni wampirzycy, tej, która pokryta była czarną łuską, a jej palce zakończone były szponami. Wampir pomyślał, że taka "smocza łapa" może być pomocna w walce, zwłaszcza w walce wręcz. Przeniósł wzrok na twarz Tressy, gdy zaczęła opowiadać o swojej dłoni i o tym, dlaczego wygląda ona właśnie taka jest.
Szczerze mówiąc, spodziewał się trochę dłuższej historii, jednak nie mógł powiedzieć, że nie zaspokoiła jego ciekawości. Spodziewał się, że w zamian wampirzyca również będzie chciała go o coś zapytać i przeczucie go nie oszukało. Mógł też spodziewać się tego, że będzie pytać go o pochodzenie, jednak do głowy przyszło mu to w momencie, w którym usłyszał pytanie.
- Jestem szlachcicem, ale mało znaczącym i już jedynym ze swojego rodu, i nie mam zamku, za to mam posiadłość, która ukryta jest między drzewami w okolicy Maurii. Mieszkam tam tylko ja i mój przyjaciel, który jest także opiekunem posiadłości, gdy ja ją opuszczam - odpowiedział na pytanie rozmówczyni.
- Nie jestem szlachcicem, który uważa, że jest ponad zwykłych ludzi czy kogoś, kto nie jest szlachecko urodzony. Nigdy nie lubiłem wywyższać się tylko dlatego, że miałem lepsze miejsce urodzenia i mam jakieś bogactwo, no i można powiedzieć, że tytuł - dodał po chwili. Wiedział, że wielu szlachetnie urodzonych po prostu korzysta ze swojego arystokratycznego pochodzenia tak, jakby byli jakimiś królami, a przez to uważają, że stoją wyżej niż zwykła osoba mieszkająca w mniejszym domu czy nieposiadająca majątku lub dużego spadku po krewnych. Nie chciał, żeby Tressa wzięła go za jedną z takich osób, bo podejrzewał, że na swojej drodze spotkała już właśnie taki "typ" szlachcica lub szlachcianki.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, a może zapytać o coś, jednak poczuł, że ktoś szturcha go w ramię. Na początku nie widział tam niczego, jednak po chwili tuż obok jego ramienia zmaterializował się nietoperz, a raczej duch nietoperza. Na twarzy Vergila znowu pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.
- Domyślam się, że to twój towarzysz - odparł, spoglądając na Tressę, a później na zwierzę.
- Jak... się poznaliście? - zapytał po chwili i znowu przeniósł wzrok na wampirzycę.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa założyła nogę na nogę, słuchając odpowiedzi Vergila. Wówczas jej towarzysz, Sorley, usiadł na oparciu fotela obok wampira, bacznie mu się przyglądając. Musiał uznać go za wroga, albo za podejrzaną osobę; nietoperz nie posiadał tak wyostrzonych zmysłów, co Tress, dlatego też był czasami przesadnie ostrożny. Jego zachowanie niemal zawsze rozbawiało krwiopijczynię, ale teraz starała się zachować kamienny wyraz twarzy.
- Posiadłość w okolicy Maurii... - zamyśliła się. Na mapach i terenie znała się jak diabeł na dobrodziejstwie.
- Cóż... wierzę ci, że nie zaczniesz nagle się wywyższać – rzekła, zarzucając włosy do tyłu. W tym czasie Sorley podleciał do niej, siadając Tressie na ramieniu. Po chwili jednak zwierzątko schowało się w kapturze dziewczyny, który obecnie swobodnie opadał na łopatki.
        - Przyczepił się do mnie i od tego czasu gdzie ja, tam i on... a wabi się Sorley – oznajmiła, starając się uśmiechnąć delikatnie, lecz coś w tym momencie ją poruszyło. Ból z lewej dłoni zawsze zwiastował jedno; ktoś się zbliżał i nie miał zbyt przyjaznych zamiarów. Zwykle ręka informowała ją o niebezpieczeństwie jeszcze nim jej wampirze zmysły zdążyły zareagować. Dopiero po krótkim czasie w oddali mogła usłyszeć szelest i kroki. Wszystkie jej mięśnie spięły się. Ukradkiem spojrzała na Vergila, lecz szybko wstała na równe nogi i z impetem otworzyła drzwi, wychodząc na ciągle padający deszcz. Dudniąca ciecz zagłuszała większość dźwięków, lecz mimo to Tressa mogła je łatwo wyłapać. Założyła kaptur, przez co nietoperz został zmuszony do opuszczenia swojej dotychczasowej kryjówki. Biedaczek, z poważną-niepoważną miną usiadł jej na ramieniu, udając obrażonego. Wówczas i tutaj niestety musiał ustąpić; wampirzyca przyjęła formę kruka, po czym wzleciała na mur warowni. Sorley poleciał za nią, machając jej skrzydełkami przed twarzą, ukazując tym swoje zdenerwowanie. Chociaż czarnowłosa wiedziała, że towarzysz i tak jej to wybaczy, i za jakiś czas wszystko będzie po staremu... czyli on nadal będzie za nią latał wszędzie i łasił się do niej. Ech, nie potrafiła zrozumieć tego stworzenia.
        Gdy stanęła na w miarę stabilnej części muru, zbladła; a skoro jako wampir była blada jak trup, to było ledwo zauważalne... Dostrzegła pochodnie, a gdyby się jeszcze przyjrzeć – w oddali byli ludzie z bronią. Bronią wykonaną ze srebra. „Łowcy...” - pomyślała, kręcąc głową. Westchnęła głęboko, gdy zorientowała się, że wstrzymuje powietrze. Co prawda, nie musiała oddychać, ale przez to zużywała zbyt dużo energii, i musiała się częściej pożywiać...
        Nie wiedziała nawet, czy któryś z łowców już nie znajdował się przypadkiem w tej okolicy.
- Cholera! - powstrzymała się, żeby nie krzyknąć, po czym ponownie pod postacią kruka zleciała na ziemię. Zastała tam Vergila.
- Słuchaj, nie dzieje się dobrze – zaapelowała, mocno gestykulując. - Łowcy nadchodzą, a mi nie uśmiecha się skończyć... jak inne wampiry, które spotkały łowców – oznajmiła, nie mogąc znaleźć dokładniejszego określenia. - Kierują się w tamtą stronę, zachowują się, jakby coś gonili – wskazała podany kierunek.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

To, że nietoperz był duchem, nie znaczyło, że Vergil nie czuł na sobie jego wzroku, gdy ten przyglądał się jemu. Jednak nie zwracał na to uwagi, domyślił się, że zwierzę nie darzy go zaufaniem i nie dziwił się temu.
- Nie wywyższałem się przez swoje całe... "życie", więc dziwne byłoby, gdybym nagle zaczął to robić - dopowiedział. Zdawał sobie sprawę, że Tressa na razie może wierzyć mu tylko na słowo, jednak po czasie będzie mogła przekonać się, że Vergil nie kłamie, o ile spędzą ze sobą dostatecznie dużo czasu.
- A ja podróżuję samotnie, czasami jest to o wiele lepsze niż podróżowanie z kimś, nawet jeśli mówimy tu o różnorakich duchach - powiedział po chwili i spojrzał na Sorleya.

Nagła reakcja wampirzycy, czyli to, że wstała z fotela i skierowała się w stronę drzwi, nieco zdziwiły wampira, jednak wystarczyło, że wsłuchał się w otoczenia, a już wiedział, dlaczego Tressa zareagowała tak, a nie inaczej. On też usłyszał kroki i szelest roślinności, przez którą ktoś się przedzierał, mimo że deszcz w pewnym stopniu zagłuszał te odgłosy, to dało się je wychwycić z monotonnego dźwięku, który wytwarzały krople wody, uderzając w dach, w ściany i inne powierzchnie.
Poszedł za nią, jednak stanął w drzwiach, którymi weszli do budynku i oparł się ramieniem o framugę tak, iż mógł spokojnie obserwować otoczenie. Poczekał na to, aż wampirzyca wróci, bo podejrzewał, że nie uciekła, a poleciała zobaczyć, kto przedziera się przez zarośla w pobliżu twierdzy.

Vergil bez słowa złapał Tressę za rękę i wciągnął do środka tak, żeby oboje osłonięci byli cieniem. Możliwe, że pociągnął ją w swoją stronę trochę za mocno, bo znaleźli się nieco za blisko siebie i mogło to być niekomfortowe dla obojga wampirów, patrząc na to, że nie znają się długo.
- Lepiej, żeby nas nie zauważyli. Może nie wiedzą, że tu jesteśmy, i mogą wpaść na podobny pomysł co my, chyba że lubią przemieszczać się w deszczu... W każdym razie, gdyby postanowili zatrzymać się w tych ruinach, to możemy wykorzystać efekt zaskoczenia, gdybyśmy mieli się ich pozbyć. Chyba że podążyli tu za mną lub za tobą, wtedy mogą wiedzieć, że jest tu przynajmniej jeden wampir... - przerwał na chwilę i wsłuchał się w otoczenie.
- Chyba zgubili trop albo sprawdzi się to, że szli tropem jednego z nas, bo dźwięk kroków powoli nasila się, i ostatecznie może dojść do starcia między nimi a nami - dodał, a lewą dłoń przeniósł na rękojeść Odwetu.
Deszcz powoli przestawał padać, a dało się to rozpoznać po tym, że krople z mniejszą częstotliwością uderzały o dach budynku, który obrali sobie za schronienie.
- Budynek, w którym się znajdujemy, wygląda na jedną z lepiej zachowanych budowli na terenie tych ruin, a to tylko zwiększa prawdopodobieństwo na to, że łowcy obiorą go sobie za tymczasowe schronienie, jeśli taki mają plan... - odparł spokojnie, jednak jego głos był nieco mniej spokojny niż normalnie. Nie było wampira, który lubiłby starcia z łowcami, bez względu na to, jak stary i silny jest, a także jaką bronią dysponuje.
- Ilu ich jest? - zapytał w końcu.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa mimowolnie została wciągnięta z powrotem do budynku, w którym wcześniej się ukryli. Znalazła się bardzo blisko Vergila, co uznała za dość kłopotliwe, lecz trwała zaparcie, nie ruszając się nawet o krok podczas monologu wampira. Sorley nie okazał podobnej cierpliwości, gdyż zapiszczał głośno na mężczyznę, udając obrońcę swojej właścicielki. Ale wrzask nietoperza okazał się zdecydowanie zbyt donośny. Tressa machnęła zwierzęciu przed twarzą.
- Sio! - Łowcy mogli usłyszeć pisk Sorleya, mimo iż jest on duchem... Co jak co, ale cichy to on raczej być nie potrafi. Wampirzyca przeklęła go za to w myślach, po czym ponownie skupiła się na słowach Vergila.
- Teraz to więcej niż prawdopodobne, że oni tu przyjdą lada moment – oznajmiła cicho. - A jeśli tu podążyli czyimś tropem... - zamyśliła się, przypominając sobie wszystko, co robiła wcześniej. Spopieliła zwłoki sarny, więc tutaj niemożliwe, że to właśnie to naprowadziło łowców. Tak samo zachowała odpowiedni dystans oraz wcześniej nie słyszała dźwięku kroków za sobą. Jak ci ludzie się tutaj znaleźli?!
- Nie mam pewności – rzekła po dłuższej chwili – ale obecnie pasowałoby faktycznie się schować. Co do starcia z nimi... jeśli jest to możliwe, starałabym się tego uniknąć. Nie znam się na tym i nie wiem, ile wampirów przeżyło starcie z ludźmi, którzy są specjalnie wyszkoleni, by je uśmiercać.
Westchnęła.
        - Z tego, co widziałam, jest ich około dwudziestu – powiedziała. - Z czego przynajmniej dziesięciu wydaje się naprawdę przygotowanych na łowy. Pozostali... co do nich nie mam pewności, więc wolę nie wysuwać pochopnych wniosków, na wszelki wypadek – dodała, marszcząc brwi. Podczas, gdy ona mówiła, nietoperz usiadł na jej ramieniu, przybierając bardziej widoczną postać, i groźnie zasyczał w kierunku wampira. Dopiero w tej chwili Tressa wyswobodziła rękę z uścisku Vergila.
- Nienawidzi, gdy ktoś mnie dotyka. - Uśmiechnęła się delikatnie, próbując nadać tym słowom jak najspokojniejsze brzmienie. - Musisz mu to wybaczyć. - Odpędziła Sorleya gestem. Wówczas kroki nasiliły się tak, iż krwiopijcy mogli być już pewni; łowcy stali przed wejściem do murów warowni. Wampirzyca wyszczerzyła kły, gdy tylko deszcz przestał tak potwornie dudnić w ziemię. Dzięki temu jej ukochana magia ognia będzie bardziej efektowna, gdyby musiała jej w ostateczności użyć. Tressa spojrzała w kierunku Vergila.
- To teraz powiedz mi, jak u ciebie z magią? - Nawet nie czekała na odpowiedź, a już zaczęła poruszać w powietrzu ręką. W okamgnieniu obraz dzielący oboje krwiopijców od głównej bramy załamał się, tworząc nienaturalnie wyglądającą barierę. Co prawda, Tressa była dopiero nowicjuszką w dziedzinie magii pustki, ale nikt przecież nie zabroni jej chociaż spróbować się ukryć.
        - Nie powinni nas widzieć – odezwała się w głowie wampira, posługując się przy tym umiejętnością telepatii. - Może uda się uciec...
Niestety, los nie chciał im sprzyjać. Już pierwszy okrzyk jednego z łowców potwierdził obawy dziewczyny; weszli nie tylko głównym wejściem. „Cholera, cholera, cholera!” Tressa pozbyła się iluzji, nie widząc już z niej najmniejszego pożytku. Delikatna mżawka jeszcze była dostrzegalna, lecz to miało bardzo mały wpływ na magię ognia wampirzycy. Nim się spostrzegła, w jej dłoni już pojawiał się ognisty bicz.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Przeszło mu przez myśl, że pisk nietoperza może być na tyle głośny, że usłyszą go łowcy, znajdujący się już prawdopodobnie na terenie ruin. Przymknął na krótką chwilę oczy, żeby nie podnieść głosu i nie nakrzyczeć na nietoperza, a także na Tressę.
- Tak jak wspomniałem wcześniej, na razie mamy po swojej stronie efekt zaskoczenia i musimy to wykorzystać - odparł. Nie miał zamiaru wspominać o tym, że to towarzysz wampirzycy ściągnął uwagę łowców na budynek, w którym się ukrywają, a także o tym, że ściąganie niepotrzebnej uwagi w, czasami nieodpowiednich, momentach jest kolejnym powodem, dla którego podróżuje samotnie.
- Mamy nad nimi przewagę w tym, że wiemy, iż tu zmierzają, a także w tym, że jesteśmy silniejsi, szybsi, zwinniejsi i zręczniejsi niż oni. Poza tym... nie wiem, ile żyjesz i jakie masz doświadczenie z łowcami, jednak ja przez całe swoje życie miałem już kilka spotkań z tymi osobnikami i jak widać, wyszedłem z nich cało... Jednak ich jest aż dwudziestu, z czego pewnie przynajmniej kilku ma broń dystansową, do której posiadają srebrne groty, mają przynajmniej jedną albo dwie osoby posługujące się jakąś magią i, jak wspomniałaś, połowa jest przygotowana na łowy, czyli są doświadczonymi łowcami... Jeśli reszta to nowicjusze, to powinniśmy nie mieć z nimi większych problemów, bo niektórzy mogą pierwszy raz walczyć z wampirami i przestraszyć się tego pojedynku - dodał i podzielił się swoimi przemyśleniami z Tressą. Cóż, mogła domyślić się, że Vergil na pewno nie ma tylu lat, na ile wygląda, jednak nie zdradził jej swojego rzeczywistego wieku, więc mogła się tyle domyślać tego, ile ma lat.
- W trakcie pojedynku będę mógł też użyć mocy Odwetu, czyli mojej szabli, a to bardziej przechyli szalę zwycięstwa na naszą stronę - dodał na końcu.

Spojrzał na nietoperza, gdy wampirzyca wspomniała, że zwierzątko bardzo nie lubi, gdy ktoś ją dotyka.
- Może dla mnie zrobi wyjątek - odparł i uśmiechnął się zarówno do Tressy, jak i do Sorleya. Całkowicie zapomniał o tym, że przez cały ten czas trzymał wampirzycę za rękę.
Tak naprawdę, to im wolniej padał deszcz, tym lepiej dla nich, bo wyostrzone zmysły sprawią, że usłyszą nadchodzących łowców wcześniej, niż oni zauważą ich obecność.
- Znam magię zła na poziomie ucznia, jednak mam też parę innych sztuczek w zanadrzu, i mistrzowsko walczę szablą - odpowiedział. Vergil doskonale zdawał sobie sprawę, że najgroźniejszy robi się wtedy, gdy używa mocy Odwetu, bo nie dość, że zobaczy następny ruch przeciwnika lub przeciwników, to jego siła i precyzja będą jeszcze większe. Jeśli dojdzie do konfrontacji z łowcami, to zamierza użyć tej mocy w etapie walki, w której będą już walczyć tylko z doświadczonymi łowcami.

Kolejny dialog między nimi odbył się już poprzez telepatię, którą posiadał zarówno on, jak i Tressa.
- Im dłużej tu jesteśmy, tym mniejszą szansę na ucieczkę mamy... Jeśli będziemy współpracować, to damy radę ich pozabijać - odezwał się w myślach towarzyszki. Taki sposób rozmowy był o wiele lepszy, jeśli chcieli pozostać niezauważeni.
- I wygląda na to, że chyba nie uda nam się uciec... - dodał po tym, jak usłyszał okrzyk dobiegający z innej strony niż ta, z której przyszła grupa.
- To ta sama grupa, tylko że rozdzieli się... To znaczy, że mamy szansę na to, że nie zaatakują nas całością - znowu odezwał się w myślach wampirzycy. Co do tego miał pewność, bo wystarczyło wsłuchać się w odgłosy kroków.
- Będziemy musieli zatańczyć taniec... Taniec śmierci - powiedział tak cicho i tajemniczo, że gdyby Tressa była zwykłym człowiekiem, to mogłaby go nie usłyszeć. Dłoń Vergila mocniej zacisnęła się na rękojeści Odwetu, był gotowy na wyciągnięcie go w każdej chwili.
- Atakujemy otwarcie, czekamy na to, aż sami podejdą, czy zmieniamy się w kruki, szukamy dobrego miejsca gdzieś w pobliżu jednej z grup łowców i atakujemy z zaskoczenia? - zapytał telepatycznie. Najbardziej podobał mu się ostatni pomysł ataku i, chyba, wykorzysta go nawet wtedy, gdy Tressa stwierdzi, że powinni zaatakować inaczej.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Nie za bardzo słuchała słów Vergila. Jedyne, co chodziło jej po głowie, to jak najszybsze załatwienie sprawy. „Odwet? Ciekawa nazwa dla takiej broni...” - pomyślała, ukradkiem spoglądając na szablę. Osobiście nie przepadała za takim stylem walki; broń zawsze tylko ją spowalniała i ograniczała. Ale takie było jej zdanie...
- Doświadczenie z łowcami, tak? - zapytała, posługując się telepatią. - Wiesz, spotkałam na razie tylko jednego, i to nie zakończyło się za dobrze – dodała z kamienną twarzą. Wówczas Sorley zaskrzeczał, spoglądając na wampira. Tressa tylko uśmiechnęła się lekko na jego komentarz odnośnie tykania jej osoby, po czym ponownie odgoniła nietoperza. Tym razem zwierzątko odleciało na dość sporą odległość, chowając się daleko od miejsca akcji. „Tchórz” - przeszło Tressie przez myśl. Niby taki odważny towarzysz, który zawsze staje w jej obronie... niekoniecznie w odpowiednich momentach.
        - Chyba możemy spróbować współpracować – rzekła ponownie. - Ale ostrzegam, lubię chaotyczny styl walki. - Wyszczerzyła kły w kierunku wampira. Niedługo po tym, deszcz ustał. Całe szczęście; chmury nadal przysłaniały niebo, co dawało obu krwiopijcom spore szanse na wygraną. Ciemność w końcu to przyjaciel wielu wampirów. Tressa spojrzała w kierunku, z którego nadszedł pierwszy łowca. Faktycznie, wokół niego znajdowali się jeszcze inni, zapewne mniej doświadczeni w polowaniu ludzie. Powoli w prawej dłoni wampirzycy pojawił się ognisty bicz, który oświetlił całą jej postać, delikatnie muskając światłem płomieni trupio bladą twarz kobiety. To tylko nadało jej mrocznego, bardziej upiornego wyglądu. Nim jeszcze którykolwiek łowca zdążył zaatakować, Tress przemieniła się w kruka.
- Atak z zaskoczenia teraz nie zadziała chyba za bardzo, ale można się zabawić! - odezwała się telepatycznie. Cały jej strach gdzieś odszedł, a zastąpiła go czysta chęć mordu. I krwi. Wlatując między czterech oponentów, którzy jako pierwsi przekroczyli mury warowni, ponownie przyjęła swoją bardziej ludzką powłokę, a jej dłoń zalśniła pod blaskiem ognia. O, tak samo właśnie pięknie, lśniąco wyglądała cała czwórka – łowcy stanęli w płomieniach. Nie zdążyli zareagować. Wampirzyca wyszczerzyła kły w szatańskim uśmiechu, ledwo powstrzymując się od chichotu. Lecz przez moment zapomniała, z kim ma do czynienia. Przypomniał jej o tym ból w lewej nodze, która obecnie zaczęła obficie krwawić. Tressa wykrzywiła twarz w brzydkim grymasie, po czym spojrzała w dół. Strzała – na całe szczęście – tylko zadrapała jej udo. Mimo wszystko, srebrny grot ranił jej skórę. Kątem oka wypatrzyła śmiałka, który odważył się zadać jej tę ranę. Na murze stała cała trójka.
        „Otoczyli nas?!” - wykrzyczała w myślach. Przeklęła się za swoją nieuwagę. Czyli jednak wiedzieli, że w okolicy znajdują się wampiry. Tressa spojrzała na spopielone truchła łowców. Nie ma możliwości, że uda jej się napić z nich krwi...
W kolejnym momencie ból ustał. Rana nie zagoiła się, ale szok wywołany jej nagłym pojawieniem się zdążył już zniknąć. Wampirzyca przebiegła połowę placu, próbując znaleźć się jak najbliżej oponenta. Sorley wówczas zaczął pomagać; po swojemu, oczywiście. W materialnej postaci machał skrzydłami przed twarzą niektórych łuczników. Tak samo, starał się dopomóc również walczącemu Vergilowi.
- Chyba jest szansa, że cię polubi – odezwała się sarkastycznie w głowie krwiopijcy. Wówczas sama podskoczyła na wysokość niemożliwą do osiągnięcia dla ludzi, pojawiając tuż przed twarzą śmiałka, który zranił ją w nogę.
- Niespodzianka, psia mordo! - powiedziała groźnie. Wszystko wydarzyło się w zaledwie kilka uderzeń serca. Przeciwnik Tressy został ugryziony w nadgarstek. Spróbował się bronić. Wyjął srebrny sztylet, po czym zamachnął się. Wampirzyca jednak była szybsza; oddaliła się znacznie, a następnie zrobiła to, co z pozostałymi; uderzyła ognistym biczem, paląc ciało oponenta. Jej uśmiech to ostatnia rzecz, jaką zobaczył przed śmiercią.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Vergil na kilka centymetrów wysunął ostrze z pochwy w momencie, w którym Tressa spojrzała w stronę szabli. Mogła zobaczyć czerwone zakończenie rękojeści i kawałek ostrza, które było czarne oraz zdawało się lekko połyskiwać tym samym kolorem, w którym był metal użyty do wykonania tej części Odwetu.
- Spróbować zawsze można - odpowiedział telepatycznie. Co prawda, nie przepadał za chaotycznym stylem walki, jednak postanowił o tym nie wspominać, najwyżej już w trakcie walki wyjdzie to, że jego ruchy są przemyślane i to, że dobrze wie gdzie i kiedy uderzać, a kiedy lepiej wycofać się, uniknąć lub sparować cięcie albo cios.
Już chciał zaproponować, że zaatakuje z wykorzystaniem zaskoczenia, jednak w dłoni wampirzycy pojawił się ognisty bicz, który rozświetlił ją i tym samym przykuł uwagę niektórych łowców, przez co dość szybko zauważyli Tressę, a także to, że nie jest sama, bo blask ognistego bicza oświetlał także samego Vergila, chociaż nie w takim stopniu jak osobę, która władała ową bronią.

Wampir wybiegł za Tressą i skierował się w stronę grupy, która szła z drugiej strony. To, że jego towarzyszka tak szybko poradziła sobie z czterema łowcami, znaczyło, że w grupie, z którą przyjdzie jej walczyć, prawdopodobnie znajduje się więcej nowicjuszy niż doświadczonych łowców. Dobrze, że Vergil miał walczyć z większą liczbą prawdziwych łowców, wszak miał większe doświadczenie z tymi ludźmi niż Tressa, i walka powinna być dla niego nieco łatwiejsza.
W trakcie biegu wydawał się smugą, a nie prawdziwą osobą. Nie zatrzymując się, zabił kusznika, który celował w wampirzycę. Po prostu obrócił się wokół własnej osi i uciął mu głowę, a po chwili biegł dalej. Nie musiał biec daleko, bo druga grupa była blisko miejsca, w którym Tressa walczy z inną grupą łowców. Tym razem padło dwóch łuczników, z których jeden stracił głowę, a drugi doznał poważnej rany na klatce piersiowej, która spowodowała, że łowca wykrwawił się. Odwet był przesiąknięty taką magią, że nawet bez aktywowania jego mocy, Vergil mógł dość łatwo przebijać się przez zbroje, które nosili łowcy wampirów. Miał nadzieję, że Tressa sobie poradzi, co prawda, walczyła z łowcami, jednak byli oni mniej wyszkoleni niż ci, z którymi walczyć będzie Vergil. Tymczasem, kolejny kusznik padł na ziemię i zaczął się wić z powodu potwornego, wywołanego magią zła bólu, który ogarnął całe jego ciało i za chwilę powinien go zabić. Wampir pozbył się wszystkich przeciwników walczących na dystans, więc z resztą łowców z tej grupy musiał zmierzyć się bezpośrednio albo przy pomocy magii.

Trzech miało na sobie ciężkie zbroje, a w dłoniach dzierżyli potężne dwuręczne miecze. Dwóch miało lżejsze zbroje, za to mogli zasłaniać się tarczą i atakować toporkami. Jeden był szybki, miał lekką zbroję, atakował mieczem, a ciosy parował sztyletem. Najpierw zginął zabójca, który zaatakował wampira, jednak był za wolny i trafił w pustkę. Vergil ciął go pod ramię i przeciął tętnicę, znajdującą się pod pachą, a następnie wykorzystał siłę ciosu, obrócił się i ciął ponownie, tym razem zahaczając ostrzem o tętnicę szyjną. Ciężkozbrojny ruszył szarżą, jednak nagle zatrzymał się, jakby wpadł na niewidzialną ścianę, i padł na ziemię, a jego ciało ogarnęły drgawki. Po chwili łowca w ciężkiej zbroi zaczął krzyczeć w agonii, a Vergil już zajęty był dwoma mężczyznami z tarczami. Spodziewał się, że uda im się zablokować jego dwa, może trzy ciosy, jednak im udało się zablokować dwa razy tyle cięć i zapowiadało się na to, że kolejne także napotkają na swojej drodze tarcze, a nie zbroję i ciało. Krwiopijca aktywował moc Odwetu i przewidział ruchy tarczowników, dzięki temu obaj już po chwili leżeli na błotnistej ziemi - jeden bez ręki i z nogą całą we krwi wypływającej z tętnicy udowej, a drugi z dużą raną na klatce piersiowej.
Pierwszy ciężkozbrojny zaatakował w momencie, w którym nieumarły pozbawiał życia drugiego łowcę z tarczą. Gdyby nie to, że Vergil przesiąknięty był mocą Odwetu i nie byłby wampirem, to skończyłby bez głowy albo z paskudną raną na całej długości twarzy, a tak to ostrze miecza dwuręcznego tylko drasnęło go w policzek, co i tak zostawiło ranę, która bolała bardziej niż powinna, bo w końcu została zadana srebrną bronią. Drugi ciężkozbrojny miał więcej szczęścia, bo ciął Vergila po ręce, na szczęście trafił w tą, w której wampir nie trzymał szabli, jednak i tak bolało. W tym czasie, nieumarły skoczył za jednego z łowców i ciął go po tętnicy szyjnej, przy okazji przecinając tętnice kręgowe. Dobrze, że dalej działało na niego wzmocnienie Odwetu, bo był trochę osłabiony i gdyby nie moc szabli, to ostrze mogłoby ugrząźć między kręgami albo w jednym z kręgów. Wampir sparował cięcie potężnym mieczem, jednak ostrze szabli, a także ręka mężczyzny, uciekła w dół. Cięcie było mocne, a gdyby to była zwykła broń, to może nawet złamałoby jej ostrze. Vergil odskoczył kilka metrów w tył, a ostatni z łowców zaszarżował w jego stronę. Nieumarły odrzucił szablę na bok i wykonał kilka gestów dłonią, oczywiście używał magii, a skutkiem tego było to, że ciężkozbrojny łowca padł nagle na ziemię i zaorał ją swoim ciałem, które powoli wytracało prędkość szarży. Tylko Vergil wiedział, że serce tego człowieka pękło, i to dosłownie.

Wampir podniósł szablę z ziemi i schował ją do pochwy. Już miał zmierzać w stronę miejsca, w którym walczyła Tressa, gdy usłyszał szelest zarośli, a po chwili wystrzeliła z nich strzała, która jedynie otarła się o lewy bok jego brzucha. Otarła się tylko dlatego, że Vergilowi udało się jej, ledwo co, uniknąć. Po chwili, która krwiopijcy upłynęła na wykonaniu kilku znaków palcami dłoni, a strzelcowi na wyciągnięciu strzały i założeniu jej na cięciwę. Nagle, ten drugi wytoczył się z krzaków, w których się chował, i padł twarzą w błoto, a z jego ust zaczęła sączyć się krew.
- Jak ci idzie albo poszło? - zapytał nagle w myślach Tressy. Odwrócił się i z powrotem skierował swoje kroki w miejsce, w którym walczy lub walczyła wampirzyca. Z rany na prawej ręce zaczęła sączyć się krew, więc Vergil zabrał bandaże z torby jednego z martwych łowców i owinął sobie nimi rękę. Rany zadane srebrnym orężem regenerują się dłużej niż te zadane zwykłą bronią, w przypadku wampirów oczywiście.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Ignorowała wszystko. Nawet ból, który wcześniej został jej zadany strzałą ze srebrnym ostrzem. Otarła spływającą krew z ust, po czym po raz kolejny łowcy mogli dostrzec blask jej kłów w słabym świetle płomieni. Pięciu spopieliła, jednego ugryzła, z czego nie potrafiła dokładnie zliczyć, ile jeszcze pozostało jej do pokonania. Większością zajął się Vergil.
        Chwyciła jednego z trupów za szyję, robiąc z niego tarczę. Co prawda, łuczników było coraz mniej, lecz to nie oznaczało, iż żaden z pozostałych przeciwników nie posiada przy sobie kuszy. Tressa prychnęła, odrzucając truchło. Niemalże błyskawicznie znalazła się przed kolejnym oponentem, a dzięki ognistemu biczowi w jej dłoni, każdy z wrogów mógł dostrzec jedynie krwistą smugę powietrza, przecinającą przestrzeń. A blask ten zwiastował dla nich szybką, i jakże bolesną śmierć. Kolejny łowca stawiał większy opór. Widać, że śmierć towarzyszy go pchała do przodu; za wszelką cenę chciał ich pomścić, co skutkowało też tym, że wiedział, jak potężny jest jego przeciwnik. Ba, był przecież przygotowany na taką walkę.
        Tressa poruszała się błyskawicznie, nie pozwalając oponentowi na wystarczająco szybką reakcję. Parował jej ciosy, co przychodziło mu z wielkim trudem; w końcu, jego przeciwnikiem był wampir, który gołymi rękami mógłby zmiażdżyć mu kości. Kobieta nie używała nawet swojego bicza; chciała się dodatkowo pożywić. Jednak łowca nie dawał jej wyboru, w końcu, gdy walka ciągnęła się zbyt długo, Tressa musiała użyć magii. Ognisty bicz uderzył w klingę srebrnego miecza, co poskutkowało nagłym przypływem temperatury w broni. Srebro może i nie nagrzewa się najszybciej, jak żelazne oręża, lecz i tak; ogień skutkuje. Zwłaszcza, że Tressa mogła skierować ją, gdziekolwiek jej się zamarzyło. Łowca uparcie jednak trzymał miecz, z impetem atakując wampirzycę.
Momentalnie uniknęła jego ciosu.
- Wnerwiasz mnie... - powiedziała sucho. W trakcie, w którym mężczyzna był rozkojarzony jej unikiem, chwyciła go za szyję, podnosząc ku górze. Łowca upuścił miecz, próbując jakoś wyswobodzić się z uścisku wampirzycy. Szamotał się, kopał ją, a ona się śmiała. Śmiała się z jego bezsilności.
- Bez tego swojego badyla jesteś słaby – rzekła, szczerząc szeroko mordkę. Nie minęło wiele czasu, w którym jej oponent padł na ziemię martwy. Co zrobiła? Skierowała ogień do dłoni, którą trzymała mężczyznę, po czym powolutku spopieliła jego skórę, oddzielając głowę od reszty tułowia. Ciało upadło, wijąc się jeszcze w lekkich konwulsjach, a oczy jej ofiary spoglądały na nią nieobecnym wzrokiem, zwróconym ku górze.
        Szybciej uporała się z następnymi przeciwnikami. Jednego spopieliła, na drugim natomiast użyła magii zła. Biedak, to jemu ofiarowała najbardziej bolesną śmierć. Długo wił się, a jego agoniczne krzyki wypełniały powietrze. Następni stawiali większy opór. Tressa walczyła z dwojgiem łowców naraz, stąd jej koncentracja podwoiła się. Starała się nie pokazać, iż ta potyczka przedłuża się dlatego, że ona nie daje sobie z nimi rady; udawała, że się z nimi droczy i nabija z ich sposobu walki.
- Za wolno! - krzyknęła, gdy uniknęła kolejnego ciosu. Z tego, co było jej wiadome, to była ostatnia żywa dwójka łowców. Wystarczy tylko, że się z nimi upora, potem będzie bezpieczna...
W tej chwili usłyszała wiadomość telepatyczną.
- Radzę sobie wyśmienicie! - odpowiedziała, szczerząc kły. Nie wiedziała jeszcze, w jakim błędzie była.
Niespodziewany, rażący wręcz ból wstrząsnął wampirzycą. Otworzyła usta w bezgłośnym krzyku, a z jej lewego ramienia zaczęła sączyć się obficie krew. Wbity w nią srebrny sztylet sprawiał, iż ból był okropny. Za nią natomiast z szerokim uśmiechem stał łowca.
- Trzeci? - wymamrotała. Cudem uniknęła kolejnego ciosu, tym razem skierowanego ku jej szyi. Odskoczyła na pewną odległość. Przekrzywiła twarz w grymasie bólu, wyciągając broń z ramienia. Odrzuciła oręż na kilka metrów dalej, nie pozwalając łowcom na dostęp do niego. Wkurzyła się. Ognisty bicz mignął w powietrzu, przecinając tułów jednego z jej oponentów. Kolejny, drażniący uszy wampirzycy krzyk przedarł się przez ciszę tego dnia. Minęły zaledwie trzy uderzenia serca, nim drugi przeciwnik stanął w czarnych płomieniach. Nikt nie mógł go usłyszeć, nikt nie mógł mu pomóc. Trzeci, zdecydowanie najbardziej z nich niebezpieczny, stanął przed Tressą niewzruszony. Kamienna twarz kobiety mogłaby przerazić, lecz nie jego.
        - To cholernie boli, idioto – warknęła groźnie. W jej dłoni ponownie zalśnił bicz, przesiąknięty dodatkowo magią zła. Jeśli go trafi, zginie szybko. - Nie bój się. Klnę się na Otchłań, iż szybko zdechniesz, psie. - Bez zbędnych ceregieli przecięła ziemię czarnym płomieniem, który otoczył łowcę. Ogień zbliżał się coraz bardziej do uwięzionej w nim persony, a wówczas Tressa użyła magii zła, atakując przeciwnika. Mężczyzna szybko upadł na kolana, krzycząc. Zdążył jeszcze szybko sięgnąć po kuszę z nabitą nań strzałą. Wycelował w wampirzycę. Ta natomiast uśmiechała się szeroko. Dzięki Sorley'owi, jej oponent chybił, by następnie osunąć się na ziemię. Kobieta machnęła dłonią, i jak na zawołanie, płomienie zniknęły, pozostawiając po sobie wypalony ślad na podłożu.
W pobliżu dostrzegła Vergila. Chwyciła się za krwawiące ramię, po czym uśmiechnęła się lekko w kierunku krwiopijcy.
- Załatwione – powiedziała melodyjnie.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Vergil obejrzał się przez ramię, spoglądając na pole bitwy, a raczej masakry, której był sprawcą. Po całym placu, w błotnistej ziemi, która jeszcze nie wyschła, walały się ciała łowców i były one w różnym stanie, a zależał on od tego, w jaki sposób zginęli. Płytka rana na policzku Vergila już prawie się zagoiła, także na ta boku zagoi się niedługo, bo również nie była ona głęboka. Najwięcej problemów będzie z raną na ręce, bo chociaż mogła być płytka, to i tak jest dość rozległa i przechodzi przez całą długość przedramienia wampira. Deszcz przestał już padać całkowicie, jednak słońce nie wyszło zza chmur, ponieważ był późny wieczór. Jeśli niebo rozchmurzy się do nocy, to możliwe, że będzie widać gwiazdy. Nieumarły ponownie spojrzał przed siebie i udał się do miejsca, w którym walczyła Tressa.

Na przestrzeń przed domem, który posłużył im za tymczasowe schronienie, wkroczył w momencie, w którym wampirzycy zabijała ostatniego łowcę. Rozejrzał się i stwierdził, że wampirzyca częściej korzystała w walce z magii niż z broni białej, w przeciwieństwie do niego. Najwidoczniej Tressa była lepiej wyszkolona w korzystaniu z mocy w walce, czego Vergil nie mógł powiedzieć o sobie, jednak on był lepiej wyszkolony w walce bronią, w tym wypadku szablą. Wampir nie mógł powiedzieć, że nie zna się na magii w ogóle, bo znał kilka zaklęć magii zła i potrafił z nich korzystać.
- U mnie też - rzucił do wampirzycy i uśmiechnął się w jej stronę w podobny sposób, w który zrobiła to ona.
- Wiesz co? Spodziewałem się, że napotkam większy opór ze strony łowców, z którymi walczyłem, zwłaszcza, że większość tamtej grupy stanowili doświadczeni łowcy. Tak, to skończyło się na draśnięciu policzka i lewego boku brzucha, no i ranie na ręku. Po dwóch pierwszych już prawie nie ma śladu, jedynie rana na ręku będzie potrzebowała trochę czasu na zagojenie się... - powiedział i spojrzał na ramię Tressy. - Wygląda na to, że masz podobny problem - dodał i znowu uśmiechnął się do wampirzycy.

Chwilę później spojrzał na budynek, w którym siedzieli, dopóki łowcy wampirów nie wkroczyli na teren twierdzy.
- Podejrzewam, że ty też wolałabyś wyruszyć w nocy, jednak myślę, że warto byłoby poczekać na to, aż nasze rany się zagoją, przynajmniej w pewnym stopniu - powiedział po chwili.
- Niby moglibyśmy podróżować w takiej formie, nawet z ranami, jednak podróż przebiegłaby szybciej w kruczej postaci... Wydaje mi się, że z ranną ręką nie polecę za daleko - dodał i spojrzał na wampirzycę. Czekał na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony, czy zgodzi się z tym, co powiedział, czy może woli podróżować pieszo, a może woli, żeby rozeszli się w swoje strony... Vergil chciał to wiedzieć. Nie ukrywał przed samym sobą, że chętnie spędziłby więcej czasu w towarzystwie Tressy.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa zarzuciła włosy do tyłu, poprawiając rozwiane kosmyki. Rana na ramieniu piekła niemiłosiernie, lecz jedyne, co wampirzyca mogła teraz na to poradzić, to czekać. Po prostu czekać. Spojrzała na Vergila. Mogłaby przysiąc, że prawie nie dostrzegła jego ran, oprócz tej na boku. Krew osób, które zapewne zabił, mieszała się. Tak samo było w przypadku Tressy. Czerwona posoka spływająca po jej ramieniu to nie jedyna karmazynowa ciecz, która dodawała jej morderczego wizerunku. To też krew jej ofiar, głównie tego mężczyzny, którego pozbawiła głowy w dość brutalny sposób.
- Sądzę, że noc będzie najlepszą porą na podróż, zważając na naszą rasę – odparła, przypatrując się wcześniej urządzonemu w tym miejscu mordobiciu. - Sugeruję odpocząć. Może to nie jest szczególnie konieczne, ale rany powinny szybciej się zagoić. Bo boli jak cholera – skomentowała, spoglądając w stronę Vergila.
        Starając się omijać truchła łowców, skierowała się z powrotem do kamiennej budowli. Sorley skorzystał z okazji, jaką dawał obecnie panujący spokój, i usiadł na ramieniu wampirzycy. Tressa pogłaskała zwierzątko, po czym odwróciła się w stronę krwiopijcy.
- Chyba zgodzisz się ze mną, że lepiej teraz odzyskać jako tako siły, niżeli podróżować z takimi ranami. Poza tym, nie wiadomo, czy gdzieś dalej nie jest ich więcej – dodała, wskazując na zmasakrowane ciała, leżące na całym placu. - Idziesz? - zapytała, przechylając głowę. Nie zamierzała jednak czekać na odpowiedź wampira. Co jak co, ale ona nie należała do cierpliwych osób. Szybkim krokiem podeszła do Vergila, po czym chwyciła go za dłoń i nakazała tym samym skierować się w stronę, którą wcześniej ona podążyła. Momentalnie jednak cofnęła rękę, gdy tylko uświadomiła sobie, iż to jej gadzia część ciała śmiała go dotknąć. Zazwyczaj inni reagowali na jej smoczą skazę dość różnie, nie zawsze pozytywnie... Odchrząknęła, wskazując ruchem głowy, aby poszedł za nią.

        Gdy znaleźli się z powrotem w budowli, Tressa z westchnieniem usiadła na fotelu. Nietoperz zaczął energicznie latać wokół, co wkurzało wampirzycę.
- Sorley – zaczęła – weź się na coś przydaj i sprawdź, czy nie nadchodzą inni łowcy – dodała, spoglądając zmęczonym wzrokiem na zwierzątko. Co prawda, jej zmysły nawet teraz były na tyle wyostrzone, iż jej towarzysz nie musiał się kłopotać obserwacją terenu; sama usłyszałaby wroga. Lecz widziała, że Sorley zaczyna się powoli nudzić, co skutkowało tym, iż ją irytował swoim nadmiernie energicznym zachowaniem.
        Duszek zatrzymał się w powietrzu, machając skrzydełkami. Po chwili podleciał do Vergila, siadając mu na ramieniu i przyglądając się bacznie krwiopijcy. Przez dłuższy czas jednak po prostu siedział, tępo rozglądając się po pomieszczeniu. Tressa uśmiechnęła się krzywo.
- Chyba można uznać, że cię polubił – skierowała te słowa do wampira. Sorley nie podzielał jej zdania, gdyż zasyczał wrogo w jej kierunku. Kobieta nie powstrzymała się od śmiechu. Nietoperz jednak najwidoczniej nie zamierzał opuścić jej na krok.
- Co do podróży, nie mam celu – oświadczyła, starając się jak najlepiej minąć z prawdą. - Po prostu się włóczę – dodała. Co prawda, mści się za siostry, ale ten fakt nie jest nikomu do szczęścia potrzebny...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

- Tak naprawdę, to noc jeszcze się nawet nie zaczęła, więc zawsze można wyruszyć w środku nocy, wtedy, gdy rany nie będą tak dokuczać - powiedział po chwili. Nie musiał rozglądać się po placu, na którym leżało przynajmniej dwadzieścia ciał łowców, bo już wystarczająco się na to napatrzył, a nie był osobą, która lubiła podziwiać zwłoki.
Już chciał coś odpowiedzieć i od razu pójść za Tressą, jednak nie dała mu czasu na odpowiedź i niemalże od razu pociągnęła za sobą. Vergil poczuł, że złapała go pokrytą łuskami dłonią, jednak nie przeszkadzało mu to, więc nawet nie zwracał na to uwagi, jednak zrobiła to wampirzyca i szybko zabrała swoją rękę. Krwiopijca podszedł do Tressy i nie patrząc na to, jak zareaguje, ponownie złapał ją za smoczą część ciała tak, że wyglądało to, jakby ponownie ciągnęła go za sobą. Gdy się do niego odwróciła, uśmiechnął się tylko, a następnie poszedł za wampirzycą do budynku, w którym czekali na zakończenie ulewy, bo właśnie on równie dobrze nadawał się na tymczasowe schronienie, w którym mogą poczekać na to, aż rany się zagoją. Nawet gdyby ponownie zabrała swoją smoczą dłoń, to i tak by za nią poszedł. To, że znowu złapał za jej rękę pokrytą łuskami, świadczyło o tym, że w ogóle mu ona nie przeszkadza i właśnie to miał zamiar przekazać towarzyszce.

Usiadł w fotelu naprzeciw wampirzycy, gdy już weszli do budynku. Zauważył, że Sorley zaczął latać wokół opiekunki, a ją to zdenerwowało. W końcu zatrzymał się, a Vergil myślał, że duszek rzeczywiście posłucha się wampirzycy i poleci wypatrywać łowców wampirów, jednak ten podleciał do niego i usiadł na jego ramieniu. Tyle dobrego, że nie zaczął latać wokół siedzącego krwiopijcy, bo po pewnym czasie jego pewnie też udałoby mu się zdenerwować. Póki spokojnie siedział, Vergilowi nie przeszkadzało to, że jego ramię służy nietoperzowi za miejsce, w którym odpoczywa.
- A ja jestem w trakcie drogi powrotnej do posiadłości - odparł po tym, jak rozmówczyni powiedziała, że nie posiada celu podróży.
- Wiem, że może zabrzmieć to dziwnie, patrząc na to, że niedawno się poznaliśmy, ale... może wybierzesz się ze mną do mojej posiadłości? - zapytał w końcu. Prawdą było to, że mają jeszcze trochę czasu na poznanie się, porozmawianie, wymienienie się informacjami o sobie, zadawanie pytań i tak dalej, w końcu musieli jakiś czas poczekać na to, aż ich rany się zagoją.
Zablokowany

Wróć do „Zrujnowana Warownia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości