FargothElfka, smokołak i krasnolud, którego trzeba odnaleźć

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Elfka, smokołak i krasnolud, którego trzeba odnaleźć

Post autor: Fenrir »

Skrzydła niosły jego i Varii przez przestworza, znacznie ułatwiając podróż z jednego miejsca w drugie. Był to zdecydowanie szybszy i bezpieczniejszy sposób podróży niż piesza wędrówka. No, przy okazji można było podziwiać naprawdę ładne widoki, bo świeciło słońce, a na niebie nie było wielu chmur. Nie rozmawiali ze sobą, co było dość oczywiste – byłoby to niewygodne ze względu na wiatr, a poza tym Fenrir musiał skupić się na utrzymywaniu ich na odpowiedniej wysokości, a także na przyglądaniu się temu, pod czym przelatują, aby wylądować w pobliżu Fargoth i móc przemienić się z powrotem w człowieka na kawałku przestrzeni podobnym do tego, z którego zaczął lot.

W końcu znaleźli się w okolicy miasta, a smokołak zaczął zmniejszać odległość, która dzieliła ich od ziemi, szukając też miejsca odpowiedniego do lądowania. Znalazł takie, chociaż umiejscowione było tak, że czekał ich też krótki marsz. Dopiero po tym znajdą się pod murami i bramą wejściową do miasta. Skierował się do miejsca, które wybrał i wylądował powoli, aby obyło się to bez problemów. Poczekał, aż Varii postawi stopy na ziemi i odsunie się od niego. Dopiero po tym zaczął przemianę, co wyglądało jak odwrotność tego, co widziała wcześniej – jasne światło, smocze ciało zmieniające się w ludzkie, a później zbroja i ekwipunek pojawiający się na ciele Fenrira.
         – Dobra… Możemy iść dalej – powiedział i dołączył do niej, a później oboje weszli na drogę prowadzącą prosto pod bramę Fargoth.
         – Myślę, że gdy już będziemy w mieście, to ty będziesz musiała objąć rolę przewodnika – oświadczył, mając na uwadze to, o czym rozmawiali jeszcze w karczmie. Varii powiedziała mu wtedy, że może znać miejsca, w których będą mogli znaleźć mężczyznę, którego szukała. Nawet, jeśli go tam nie spotkają, to może uda im się zdobyć tam jakieś pomocne informacje na ten temat. Wcześniej wspomniała coś także o okolicy, w jakiej odbywać się będą te poszukiwania, dlatego też wydawało mu się, że może nie obejść się bez łapówek, zastraszania, a może nawet otwartych gróźb lub czynów fizycznych, które skutkowałyby uszczerbkiem na zdrowiu osoby, która uparcie nie chciałaby odpowiedzieć na ich pytania.
         – Hmm… Powinienem znaleźć w mieście miejsce, w którym mogę opłacić kuriera, aby dostarczył coś w pewne miejsce, prawda? - zapytał, głównie dla pewności. Dość dawno był w tym mieście, jednak wydawało mu się, że powinno mu się udać zrobić to, o co zapytał elfkę. Przypomniał sobie rozmowę z Sanayą, w której mówili o liście, więc postanowił skorzystać z okazji i wysłać wiadomość do dziewczyny, bo nie miał pojęcia, jak długo zajmie mu pomoc Varii i późniejszy powrót do ukochanej.
         – Będę musiał poszukać takiego miejsca i wysłać stamtąd kuriera z listem – wytłumaczył elfce. Cóż, wydawało mu się, że nie musiał wspominać, dla kogo przeznaczony był ten list. Nie miał też zamiaru mówić o tym, co w nim zamieści. To akurat było czymś prywatnym, więc nie chciał dzielić się tym z kimś, kogo znał krótko.

Dotarli w końcu pod bramę, gdzie strażnicy tylko przyjrzeli im się i przepuścili dalej. Już po chwili Fenrir i Varii znaleźli się w mieście i mogli rozpocząć poszukiwania, czy to kuriera, czy miejsca, w którym będą mogli wypytać o krasnoluda.
         – To, co najpierw? List i kurier, czy krasnolud? - zapytał. Właściwie, to pierwsze pewnie załatwią znacznie szybciej niż to drugie. Tym bardziej, że sam smokołak miał już w głowie obraz tego, co chciał zapisać na pergaminie, który za jakiś czas trafi do rąk Sanayii.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Grzbiet smokołaka nie był tak wygodny jak siodło, ale i tak podróż minęła jej dość przyjemnie. Od momentu gdy Fenrir oderwał łapy od podłoża, do chwili lądowania, Varii rozsiadła się wygodnie na towarzyszu, a dłońmi złapała za wystające kolce, by przypadkiem nie spaść, co już samo w sobie było trudne. Zmiennokształtny leciał prosto przed siebie, nie popisywał się akrobacjami ani nie pikował, jak wariat. Z tego też powodu elfka mogła w spokoju podziwiać widoki. Stepy Równiny Maurat rozciągały się pod nimi niczym wlane do formy płynne złoto. Żółte kwadraty mieszały się naprzemiennie z zielenią lasów, tworząc niewidziane dotąd wzory. Czasami przelatywali nad rzeką lub miastem, wtedy Varii z podniesionym czołem obserwowała, jak błękitne nitki przecinają brązowo-czarne okręgi na wskroś i znikają dalej wśród traw. Pierwszy raz w życiu Varii widziała także z bliska chmury, których mogła dotknąć, zgodnie z obietnicą towarzysza. Białe kłęby niby waty przelatywały jej przez palce i przyjemnie łaskotały w nos, kiedy dziewczyna postanowiła stanąć wyprostowana na smoczym grzbiecie. Chwila ta nie trwała jednak wiecznie, bowiem zbliżali się już do Fargoth, największego, alarańskiego okręgu przemysłowego. To tam była cyrkówna zamierzała rozpocząć poszukiwania swojego ukochanego.

Po lądowaniu, jak i przemianie Fenrira, Varii ruszyła za nim wyjeżdżonym przez wozy traktem aż nie zatrzymały ich miejskie mury.
- Nie ma problemu - odpowiedziała na obawy towarzysza, a następnie pewnym siebie krokiem przekroczyła bramę, rzucając jej strażnikom delikatny uśmiech. - Gdybyś się zgubił, pytaj o zamtuz "Orchidea" w dzielnicy hutników. Nie wiem, czy jeszcze tam stoi, ale lepsze to niż miałabym cię szukać na rynku wśród wrzeszczących na siebie wieśniaków - dokończyła i poruszając na bok biodrami, ruszyła główną ulicą, przecinającą miasto.
Krok elfki był sprężysty i pewny, dziewczyna czuła się w miejskiej dżungli jak ryba w wodzie i nie zamierzała tego ukrywać. Słabsze charakterem kobiety marnie kończyły, kiedy ktoś dowiedział się o tym, że się zgubiły w wielkim mieście. Ludzie w większości schodzili jej na bok, chcąc uniknąć zderzenia, a mężczyźni dodatkowo odwracali wzrok i patrzyli za nią, gdy ich mijała. Obcisłe spodnie i biała, związana pasami koszula robiły swoje, dając jej wygląd miejscowej kurtyzany. Idealne przebranie, żeby zniknąć. Wszyscy patrzą się na twój tyłek, zamiast na twarz, toteż nikt cię nie rozpozna. Chyba, że zazdrosne kobiety. Takich też tutaj nie brakowało, choć gdy tylko Varii skręciła w jedną z szemranych uliczek, wiele spojrzeń uciekło na jej towarzysza. Samotne spacerowiczki uważnie przyglądały się Fenrirowi, szepcząc do siebie nawzajem i czasem chichocząc. Żadna nie miała jednak tyle odwagi by zaczepić go na ulicy.

- Co? A tak, chcesz wysłać? - zapytała, choć doskonale słyszała jego prośbę i zaczęła rozglądać się za odpowiednim miejscem. - Musisz poszukać kordegardy pocztowej. Zazwyczaj to niska baszta pośrodku miasta lub budynek urzędowy, gdzie załatwia się takie sprawy. Łatwo poznać, zwykle nad drzwiami jest szyld w kształcie sowy i z rulonem pergaminu w szponach.
- Myślę, że list wyślesz najpierw - dodała i ruszyła w drogę powrotną. W końcu kto normalny zbudowałby pocztę obok zamtuzów i uliczek, gdzie mogą kogoś okraść. - Widzę, że ci zależy, a dla mnie to nie kłopot.
Po chwili znów znaleźli się na głównej, zatłoczonej ulicy, ale tym razem to Varii poczuła się nieco nieswojo. Pierwszy raz musiała zlokalizować tu pocztę, a nigdy jeszcze z niej nie korzystała. Musiała zatem popytać, pierwsza otworzyć usta do ludzi, z którymi wolała zachować odpowiedni dystans.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Ruszył za Varii, gdy ta zdecydowała się przejąć prowadzenie w ich poszukiwaniach w mieście. Dobrze, że zgodziła się na to bez problemu, bo smokołakowi wydawało się, że dziewczyna zna to miasto lepiej niż on.
         – Wątpię, żebym się zgubił… Chyba, że będziemy musieli się rozdzielić albo coś takiego, wtedy zrobię tak, jak sugerujesz – odpowiedział jej. Nawet, gdyby zdarzyło się, że zostaną rozdzieleni wbrew własnej woli przez tłum, to wzrost Fenrira pozwoli mu dostrzec Varii w tym skupisku ludzi. W dodatku, sama elfka też nie należalał do niskich osób, a kolor jej włosów od razu rzucał się w oczy.
Zauważył, że jej ciało przyciąga wzrok zarówno kobiet, jak i mężczyzn, chociaż spojrzenia te różniły się od siebie… Jednak jemu to nie przeszkadzało, bo to oznaczało, że on sam nie przyciąga spojrzeń innych i mógł spokojnie podążać za dziewczyną. Chociaż niedługo to i tak się zmieniło, a zmiennokształtny zaczął czuć na sobie spojrzenia niektórych kobiet, które mijali. Ignorował to, bo już przyzwyczaił się do tego, że po pewnym czasie i tak inny przyglądają mu się… chociaż teraz oczy przechodniów rzadko uciekały w stronę smoczej łapy, która zdecydowanie wyróżniała się w jego wyglądzie. Na szczęście ograniczano się jedynie do spojrzeń. Może Varii miała rację, gdy rozmawiali o tym w karczmie, chociaż on sam nadal miał nadzieję, że nie mówiła prawdy i uda mu się od tego uciec.

         – Chciałbym to zrobić, póki mam okazję – odparł. Rozglądając się za budynkiem, o którym powiedziała mu elfka. Skierowali się w drogę powrotną do części miasta, w której nie ma podejrzanych uliczek.
         – Gdy już to załatwię, będziemy mogli skupić się na poszukiwaniach – zapewnił ją, chociaż Varii pewnie o tym wiedziała. Szukał szyldu z sową, która w swych szponach miała pergamin zwinięty w rulon. Znak rozpoznawczy, który ułatwia poszukiwania. Oczywiście, zaczął to robić, gdy weszli już na główną ulicę.
Nie zajęło mu to wiele czasu, bo udało mu się dostrzec szyld poszukiwanego budynku. Możliwe, że poszło tak łatwo, bo w pobliżu nie było zbyt wielu ludzi, chociaż… szyld najpewniej i tak widoczny by był ponad ich głowami.
         – Jest przed nami – powiedział do elfki, w razie, gdyby go nie zauważyła. Po chwili szli już w stronę budynku kordegardy pocztowej.
         – Nie musisz wchodzić do środka, jeśli nie chcesz – odparł po chwili. To była wyłącznie jego sprawa do załatwienia, więc Varii nie musiała mu towarzyszyć, jeśli tego nie chciała i wolałaby zostać przed budynkiem i na świeżym powietrzu.

Fenrir wszedł do środka, od razu rozglądając się po nim, a także witając krótko z mężczyzną, który stał niedaleko drzwi. Cóż, budynek nie był zbyt duży, jednak dość dobrze zorganizowany. Było tu kilka stolików przygotowanych do tego, aby pisać przy nich listy. Zajęte były tylko dwa, więc smokołak podszedł do jednego z tych, które były wolne i zajął przy nim miejsce. Sięgnął po kartkę i położył ją przed sobą. Później zaczął pisać list do Sanayi. Najpierw napisał, że zaczyna za nią tęsknić i, że udało mu się odzyskać zdolność przemian, co zresztą poszło według jego planu i obyło się bez walki. Napisał też, że spotkał kobietę, która też była tam przetrzymywana i to z jej pomocą udało mu się znaleźć twierdzę i maga, jednak w zamian pomoże jej odnaleźć osobę, której poszukuje. Wspomniał, że przybyli do Fargoth, gdzie zaczną poszukiwania, a na sam koniec dopisał, że ją kocha i jeszcze raz dodał, że tęskni. Przeczytał całość, aby upewnić się, że jest tam wszystko, co chciał napisać do Sanayi, a później zwinął list i zapieczętował woskiem, na którym widniała pieczęć kordegardy pocztowej.
Wstał i podszedł do mężczyzny pracującego tutaj. Powiedział mu, że chce wysłać ten list do Sanayi Tai, która mieszka we wsi Sady na terenie Równin Andurii. Następnie zapłacił za użycie materiałów, wynajęcie usługi, a także za to, żeby list dotarł jak najszybciej. Na koniec podziękował i wyszedł.
         – Gotowe. Teraz możemy wrócić do poszukiwań – powiedział, gdy już znalazł… albo znaleźli się, jeśli Varii także weszła do środka, na zewnątrz. Tym samym, dziewczyna mogła ich ponownie wprowadzić w podejrzane uliczki.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Varii zaczekała przed drzwiami poczty, zajmując miejsce na drewnianej ławie w cieniu budynku. Nie chciała plątać się smokołakowi pod łapami, a tym bardziej w miejscu, gdzie aż roiło się od państwowych urzędasów i strażników. Kiedy podróżowała wraz z cyrkiem, raz czy dwa zawitali w te okolice, by następnego ranka szybko je opuścić z powodu nagonki, jaką na nich puszczono. Sława wyprzedzała ich trupę bardziej niżby chcieli, bo zawsze tam, gdzie się zjawiali coś ginęło lub ktoś ginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Najczęściej był to bogaty kupiec, który wraz z żoną postanowił obejrzeć klaunów lub miejscowy baron, mający tak mały móżdżek, że wszem i wobec chwalił się swoim bogactwem. Tego typu zachowania przykuwały uwagę, a członkowie cyrku uwielbiali wykorzystywać takie okazje. A w szczególności Varii, która uwodziła bogaczy, by następnie ich okraść. Co najśmieszniejsze, tacy zawsze chodzili z sakiewkami do łóżka, by jeszcze bardziej imponować kurtyzanom, co w rezultacie kończyło się fatalnie.

Varii nie chciała zatem kusić losu, że któryś ze strażników ją rozpozna i próbowała wtopić się w tłum, co było dość trudnym zadaniem. Białe włosy wśród przedstawicieli jej rasy były rzadkością, a obcisłą bluzką i spodniami jeszcze bardziej przykuwała spojrzenie mężczyzn. Na szczęście mało kto wtedy zwracał uwagi na twarz. Elfka uśmiechała się pogodnie, machając nogą i odliczając minuty, które jej towarzysz spędzał na wysyłaniu listu. Musiało to być coś bardzo ważnego, gdyż jej cierpliwość skończyła się przy czwartej minucie. W końcu jednak drzwi poczty otworzyły się szeroko, ukazując smokołaka w pełnej krasie.

- Chodźmy - powiedziała, ponownie obierając kierunek ku szemranym uliczką pełnym prostytutek, żebraków i skrytobójców. Varii szła przodem, torując im drogę swoją wyniosłą pozą i krytycznym spojrzeniem, którym obrzucała uśmiechające się do Fenrira dziewki. Te natychmiast schodziły jej z drogi.
- Orchidea to obskurny lokal, ale barman to człowiek z rodzaju tych, którzy lubią podsłuchiwać. Wystarczy kilka monet i w przeciągu godziny możesz poznać plotki z samego pałacu. Informacje to najlepszy towar jakim można legalnie handlować - wyjaśniła, skręcając w szeroką uliczkę, otoczoną po obu stronach głębokimi rynsztokami. Na ich widok Varii uśmiechnęła się sztucznie i zerknęła przez ramię na towarzysza.
- To miasto to centrum kwitnącego przemysłu, a mimo to takie miejsca jak ten ściek ciągle się rozwijają wraz z nim. Czy to nie ironia? - zagadnęła, a następnie zatrzymała się przed rozpadającą się ruiną o zapadniętym dachu, pokrytym mchem. Przez dziurę, w której powinny być drzwi, docierał do nich zapach starego drewna i ludzkich nieczystości, a dookoła swoje obozowiska rozbijali żebracy.

- Przepraszam, ale tu kiedyś był zamtuz - Varii zgadała do jednego z nich, nie kryjąc w głosie zawodu, spowodowanego rozczarowaniem. - Co się z nim stało?
- Zamknięty z powodu szczurów - odpowiedział jej kulawy starzec na drewnianej platformie. - A przynajmniej tak głosi wersja oficjalna. Nieoficjalna - dodał pośpiesznie, widząc jak elfka rzuca mu złotą monetę. - Miesiąc temu był tu jeden krasnolud... niestety nic więcej nie wiem...

Ton z jakim starzec zakończył temat nie spodobał się elfce, ale był w nim też ukryty sygnał, że ktoś go obserwuje, toteż Varii nie próbowała naciskać.
- Obejmij mnie i zaprowadź w tamtą uliczkę za tawerną - poleciła szeptem Fenrirowi, odnajdując palcami sztylet. - I nie odwracaj się. Wygląda na to, że mój luby narozrabiał szukając mnie.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Fenrir ruszył za Varii, ponownie wkraczając w ciemniejsze i mniej bezpieczne uliczki miasta. Dość szybko zaczął czuć na sobie spojrzenia mijanych kobiet, a także podejrzanych mężczyzn. Ci drudzy widzieli w nim i elfce szansę na zarobek, jednak, gdy już oceniali swe szanse na to, że napaść ma szansę się udać… dochodzi do wniosku, że prędzej skończą w kałuży własnej krwi, a przez to odpuszczali. Jeśli o kobiety chodzi, część z nich nawet robiła coś więcej niż tylko spoglądanie na niego, bo uśmiechały się, gdy już przypadkowo spojrzał w ich stronę.
         – To dziwne, ale wygląda na to, że miałaś rację z tym budzeniem zainteresowania u kobiet, które mijamy – powiedział do Varii, nawet lekko przyciszył głos, żeby niepotrzebnie nie usłyszał tego ktoś, do kogo te słowa nie były skierowane. Co prawda dziewczyna odpędzała obce kobiety pozą i spojrzeniem, jednak znajdowały się też takie, które nie reagowały na to tak, jakby chciała elfka, a przez to nadal podążały wzrokiem za smokołakiem. Tyle dobrze, że nie były na tyle odważne, żeby do niego podejść.
         – To może dowiemy się od niego czegoś na temat twojego krasnoluda – odezwał się, chociaż mogło to zabrzmieć tak, jakby była to myśl, którą przypadkowo wypowiedział na głos. Właściwie, dopiero teraz zauważył, że mijane kobiety są od niego oddalone o więcej niż długość ręki, więc te odważniejsze nawet nie mogły podjąć próby muśnięcia go palcami. Zmiennokształtny to także uważał za coś dobrego.
         – Takie miejsca są praktycznie nierozłączną częścią miast. W każdym mieście możesz trafić na taki zaułek, jeśli wiesz, gdzie iść – odparł. Wydawało mu się, że miał rację. Nawet jeśli człowiek odpowiedzialny za miasto zarzekał się, że u niego nie ma ciemnych i niebezpiecznych uliczek, a także miejsc takich jak to, w którym znajdują się teraz on i Varii, to prawdopodobnie on sam nie wie o jego istnieniu.

Zatrzymali się przed zniszczonym budynkiem, a po minie i późniejszych słowach elfki, smokołak mógł wywnioskować, że kiedyś był to budynek, w którym mieli spotkać barmana, o którym wspomniała. „Krasnolud?”. Tak, ten człowiek na pewno to powiedział, a to mogło oznaczać, że był tu ten, którego szukają. Cóż, zawsze jest to jakaś poszlaka, nawet jeśli mało pomocna.
         – Co? - zapytał cicho, nawet nieco zaskoczony tak nagłą prośbą. Mimo wszystko, postanowił, że zrobi to, o co poprosiła go elfka, więc objął ją ręką i zaprowadził w uliczkę, którą wskazała.
         – O co chodzi? - zapytał cicho. Naprawdę chciał wiedzieć, dlaczego tak nagle musieli odstawić taką… scenę. Miał pewne domysły, jednak nie miał pewności co do żadnego z nich, dlatego też najlepszym rozwiązaniem wydawało mu się zapytanie Varii wprost.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- A nie mówiłam? - prychnęła triumfalnie elfka, posyłając pełne złości spojrzenia mijanym prostytutkom, które wdzięczyły się do jej towarzysza. - To przez to, że jesteś inny. Budzisz w nich ciekawość, ja z kolei trzymam je na dystans. Dla nich nie liczy się czy jesteś żonaty czy nie, ważne czy masz pieniądze i czy dasz radę sprostać ich oczekiwaniom. To wszystko. Świat zamtuzów nie jest skomplikowany. Za worek złota większość tych panienek puściłaby się z trollem, pozostałe mają jakiś swój honor i zasady. Ja również. Sypiam z tymi, których łatwo potem obrobić, ale nie przekraczam pewnych granic.
- Nie musisz tak szeptać - zachichotała, rzucając Fenrirowi wymowne spojrzenie przez ramię. - To budzi podejrzenia i nasuwa pewne wnioski. Mów otwarcie co myślisz, bo inaczej wszyscy pomyślą, że coś knujesz... ech naprawdę nigdy nie bywałeś w takich miejscach? Chłopie, beze mnie na każdym rogu wpadałbyś w kłopoty. Chyba będę musiała cię przy sobie zatrzymać i nauczyć, jak poruszać się i egzystować w takich zaułkach. Prawo silniejszego z dzikich lasów to przy tym lekki podwieczorek.
W nieco już lepszych humorze, Varii kontynuowała spacer uliczkami miasta, aż nie dotarli do ruin zamtuza, w którym często zażywała schronienia, gdy wraz z cyrkiem przyjeżdżali w te okolice. Widok zniszczeń poruszył w niej sentymenty, ale równie szybko jej przeszło po urwanej rozmowie z żebrakiem.
- Pierwsza zasada zdobywania informacji - mruknęła, tuląc się do boku smokołaka. - Jeśli twój rozmówca nagle milknie lub zmienia temat, to jest obserwowany. Mój luby ma kilku wrogów, w końcu zaopatruje najemników w broń, co przynosi niezłe dochody. Mnie oczywiście nie próbował nigdy w to wciągać, a moje porwanie i uwięzienie odebrał zapewne jako atak na jego interesy. On nawet nie wie, że byłam w więzieniu poza Alaranią i że na mnie eksperymentowano. Zapewne dalej mnie szuka.
Zakończyła, wciągając towarzysza w uliczkę, gdzie następnie od niego uciekła i stanęła pod sypiącą się ścianą.
- Obserwuj ulicę - poleciła, dobywając sztyletu, którym zaczęła dłubać w pęknięciu na ścianie i przesuwać się wzdłuż zaułka. - Każdy zamtuz ma boczne drzwiczki, by wierni klienci mogli szybko go opuścić w razie komplikacji. Tędy też wejdziemy, chyba że ten, który nas śledzi jest już w środku...
Coś zgrzytnęło i prostokątna paleta desek pokrytych tynkiem runęła do tyłu, wzburzając tak wielki tuman kurzu, że elfka zaczęła kichać i kasłać jak opętana.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Fenrir przez chwilę zastanawiał się nad słowami elfki. Była kobietą i to taką, która zna takie części miasta, więc najpewniej wiedziała też, jak myślą kobiety, które mijali.
         – Tylko… skąd mogą wiedzieć, że mam pieniądze? W moim wyglądzie nic nie wskazuje na to, że nie narzekam na brak ruenów – odpowiedział. Jego broń i zbroja nie wyglądały jak coś, za co posiadacz zapłacił małą fortunę. Miecz co prawda mógł sprawiać wrażenie, że nie jest zwykłym orężem, jednak zbroja nieszczególnie różniła się od tego, co można kupić, nawet jeśli trzeba by było składać zamówienie, aby dopasować jej wygląd tak, żeby spodobała się noszącemu. Inną kwestią byłaby sytuacja, gdyby niektóre z mijanych przez nich kobiet, mogły wyczuwać magię, nawet nieświadomie. Wtedy mogłyby wiedzieć, że miecz i zbroja Fenrira mają w sobie jakąś energię magiczną, chociaż to właśnie oręż ma jej zdecydowanie więcej.
         – Bywałem… Czasami. Jeśli nie mam konkretnego powodu, aby odwiedzać takie miejsca, to nie zapuszczam się tam – odparł, a na propozycję „zatrzymania go przy sobie na dłużej” pokręcił tylko głową, dając Varii do zrozumienia, że, raczej, nie byłby z tego zadowolony. Nie przywiązał się do niej w żaden sposób i opuści ją, gdy pomoże jej w tym, w czym obiecał. To oznaczało, że pożegnają się, gdy tylko odnajdą krasnoluda, do którego elfka coś czuje.

         – Dobrze… - odpowiedział krótko, a później oparł się o ścianę i zaczął obserwować uliczkę tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Starał się wyglądać jak ktoś, kto na kogoś czeka i jest trochę zdenerwowany tym, że ta osoba się spóźnia. Nie wiedział, czy udało mu się to robić tak dobrze, jak mu się wydawało, jednak nie przyciągał niepotrzebnych spojrzeń… Chyba, że niektórych kobiet, które mijały miejsce, w którym sobie stał. Smokołak podejrzał, że nawet, jeśli ktoś ich śledził i obserwował, to, raczej, znał się na swojej robocie i nie da się tak łatwo zdemaskować. Teraz najpewniej będzie zwykłym mężczyzną, który przechodził gdzieś obok… albo kobietą, która spojrzała tylko na niego w sposób, w który patrzyły inne kurtyzany, dlatego też nawet nie zwróciłby na nią uwagi. Co jakiś czas zerkał też w stronę Varii, sprawdzając, co dziewczyna robi przy ścianie zniszczonego budynku.
         – Wszystko dobrze? - zapytał, gdy usłyszał, jak dziewczyna kaszle. Widział też pył, który ją otaczał, więc możliwe, że to po prostu on wywołał taką reakcję. Fenrir i tak podszedł bliżej, bo jeśli było to przejście, o którym wspomniała wcześniej, to i tak będą musieli wejść do środka.
Długa chwila minęła, nim kurz opadł na tyle, żeby mogli zobaczyć, co spowodował mechanizm, który uruchomiła Varii. Ich oczom pokazało się ciemne przejście, które może kiedyś zagrodzone było drzwiami, jednak teraz zostały po nich zawiasy, które mógłby dostrzec ktoś, kto uważnie przyglądałoby się przez chwilę prawej stronie ściany. Zmiennokształny obejrzał się za siebie, zanim odezwał się, aby upewnić się, że nikt ich nie obserwuje.
         – Rozumiem, że tam wchodzimy? - zapytał, a po chwili ruszył do środka. Akurat w takich sytuacjach nie powinno się przepuszczać kobiety przodem. Przejście nie było tak szerokie, żeby dwie osoby mogły iść nim obok siebie, jednak nie było też tak wąskie, że idąca nim osoba mogłaby mieć wrażenie ciasnoty i tego, że ściany zbliżają się do niej.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Wchodzimy - odpowiedziała Varii, walcząc z wlatującym jej do nosa kurzem, który chciał wywołać u niej kolejną falę kichnięć. - Aż jestem w szoku, że nikt jeszcze nie znalazł tych drzwiczek. W końcu nie ma lepszego miejsca na posiedzenie gangu złodzieji niż stary, spalony zamtuz. Nikt tu chyba nie zaglądał od stuleci - dodała, stawiając ostrożnie kroki na czarnych deskach. Na szczęście elfka nie była ciężka, więc podłoga pod nią nie skrzypiała, jak pod smokołakiem, zmuszając do ucieczki wszystkie szczury w okolicy. Mimo iż korytarz był stary i zniszczony, nie szło się w nim fatalnie, ściany po zewnętrznej stronie były całe i dawały oparcie, podczas gdy te z lewej pełne były dziur i śladów żerowania korników. Miejscami można nawet było zajrzeć do środka, lecz mrok utrudniał rozpoznawanie poszczególnych mebli lub tego, co z nich zostało.

- Ktoś musiał być nieźle wkurzony - skomentowała, zapominając na chwilę o potencjalnym niebezpieczeństwie i przechylając głowę przez jedną z dziur w ścianie. Niestety, albo nawet stety, razem za głową ruszyły barki, plecy, pośladki i stopy, wszystko w idealnej harmonii elastycznego ciała, które pozwoliło ominąć zbędną minutę spaceru spalonym korytarzem, którego wylot i tak torowała sterta połamanych belek.
Będąc po drugiej stronie, Varii rzuciła tylko szybkie spojrzenie towarzyszowi, aby do niej dołączył, a sama siadła na barze i skrzyżowała nogi, jakby czekała w kolejce na audiencję u króla.
- Teraz wystarczy poczekać - wyjaśniła, patrząc na panujący w byłym zamtuzie bałagan. Aż zebrało jej się na wspominki.
- To był dobry lokal. Tanie piwo, tanie pokoje, tanie dziewczyny. Za garść srebrnych orłów można tu było żyć jak król lub królowa i nie martwić się o kieszeń. Bardziej o gardło.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Może nikt nie czuł potrzeby szukania tego przejścia – odparł, chociaż sam niezbyt wierzył w to, co powiedział. Już bardziej prawdopodobne byłoby to, że do tych ruin prowadzi też inne, może także ukryte, przejście i można używać go wielokrotnie, a nie tylko raz.
Mógłby się skradać, a raczej spróbować to zrobić, jednak ich wejście na pewno byłoby słyszalne dla kogoś, kto ukrywałby się w tym miejscu. Dlatego też szczury uciekały mu spod nóg, a pancerne buty sprawiały, że podłoga skrzypiała prawie za każdym razem, gdy zmiennokształtny robił krok. Poza tym, nie było tu żadnego źródła światła, więc na początku musieli poruszać się bardzo ostrożnie – dopiero później oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Znaczy, w sali znajdującej się obok korytarza, którym teraz szli, były jakieś otwory wpuszczające światło do środka, ale akurat im dawało to naprawdę mało.

Przez chwilę przyglądał się, co robi Varii. Wcześniej nawet mruknął coś, co miało być potwierdzeniem tego, że także uważa, że ktoś mógłby być wkurzony i właśnie ta osoba odpowiada za zniszczenie tego miejsca. Smokołak nawet myślał o tym, czy nie zniszczyć ściany, przez którą przecisnęła się elfka, jednak później stwierdził, że mogłoby to zaszkodzić całej konstrukcji – dlatego też dalej poruszał się korytarzem. W końcu dotarł do czegoś, co powinno być przejściem do sali, jednak było ono zablokowane przez belki. Fenrir przyglądał im się przez chwilę, a później zaczął je usuwać. Głównie poległo to na tym, że po prostu uderzał smoczą łapą w te znajdujące się wyżej – jedno uderzenie wystarczyło, aby belka wylądowała gdzieś w sali albo rozpadła się, a jej fragmenty lądowały wtedy gdzieś po bokach. Dolne belki zmiennokształtny usunął kopnięciami, co także albo niszczyło drewno, albo wyrzucało je gdzieś w tył.
W końcu przejście stanęło przed nim otworem, a on sam dołączył do dziewczyny. Przyciągnął sobie najbliższy stołek, który nie wyglądał na mający się rozpaść, gdy tylko by na nim usiadł. Później posadził się na nim, chociaż i tak zrobił to ostrożnie, jakby obawiając się, że sprawia on tylko pozory trwałości.
         – Poczekać? Na kogo? - zapytał, spoglądając na towarzyszkę. Wydawało mu się, że w ruinach nie ma nikogo oprócz nich… Chyba, że ktoś miałby zostać powiadomiony, gdy udało im się odkryć wejście i dostać się do środka.
         – Hmm… Raczej nie udałoby nam się znaleźć tutaj jakiegoś alkoholu, który przetrwał. Prawda? - zadał kolejne pytanie. Zawsze można by było umilić sobie czekanie rozmową, a także jakimiś trunkami, którymi można by było zwilżyć gardło.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Na tego, co nas śledził - odpowiedziała, nie kryjąc podirytowania małą domyślnością towarzysza. - Mówiłam ci, że jeśli rozmawiasz z kimś na ulicy i ten ktoś zmienia temat to oznacza, że jest pod obserwacją. Dlatego posiedzimy tutaj aż sam do nas przyjdzie.
Plan Varii był pozbawiony dziur i łatwy w realizacji skoro najtrudniejsze, dostanie się do zamtuza, mieli już za sobą. Wnętrze nie oferowało jednak godnych rozrywek. Wśród spalonych szczątków przewijały się potłuczone butelki i resztki mebli, nic wartego uwagi. No może poza smokołakiem, który siedział sobie jak gdyby nigdy nic na starym stołku i patrzył na nią z wyczekiwaniem na twarzy. Gdyby tylko nie był tak święcie zapatrzony w swoją moralność, Varii już dawno skorzystałaby z jego ramion. No, ale skoro raz powiedział "nie", byłoby niegrzecznym znów go namawiać do małego grzechu. Zostały więc, jak sam zaproponował, poszukiwania alkoholu. Jakiś przecież musiał przetrwać.
- Zobaczymy - odpowiedziała westchnięciem pełnym nadzieji i przeturlała się przez szynkwas na drugą stronę.
Dobry właściciel zawsze trzymał coś pod ladą, najczęściej nabitą kuszę, ale chcąc zatrzymać klientów, musiał oferować coś specjalnego. I tak obok koszyka z woreczkami pełnymi fistechu, starej lampy oliwnej, nadpalonej księgi i pęku kluczy, Varii odnalazła zakorkowane wino, którego datowanie na etykiecie przekraczało właśnie siedemdziesiątą rocznicę. Ucieszona tym faktem, elfka pomachała trunkiem towarzyszowi i zaprosiła go do lady, wyciągając zakurzony korek.
- Za co pijemy? - zapytała, uśmiechając się serdecznie i pociągając pierwszy łyk.
- Za spotkanie - odpowiedział jej ktoś, kto Fenrirem nie był, choć byli tu jedynymi bywalcami.
Po chwili rozległ się trzask kolejnych desek, jakby ich wejście było za małe dla kolejnego osobnika, a po nim skrzypienie podłogi pod ciężkimi buciorami. Varii, mimo ciemności, odnalazła swój sztylet wciśnięty gdzieś między piersiami i ostrożnie stanęła w słabym świetle, przebijającego się przez dziury w dachu słońca. Nie zamierzała jednak sama stawać przeciwko zagrożeniu, dlatego czym prędzej skinęła głową towarzyszowi.
- Nie radzę - odezwał się ponury głos z drugiego końca sali. - Mam tu sześciocalowy bełt, który chętnie przywita się z oczodołem kogokolwiek z was. Stańcie przy ladzie i podnieście ręce do góry, tak abym je widział.
Niechętnie, ale jednak, Varii wykonała polecenie, próbując znaleźć wyjście z nieciekawej sytuacji. Może gdyby miała więcej przestrzeni i jakąś osłonę, dałaby radę zmylić i zaatakować przeciwnika, ale w tej sytuacji mogła jedynie grać na czas w nadziei, że Fenrir coś wymyśli. I rzeczywiście, gdy tylko smokołak drgnął, skupiając na sobie uwagę kusznika, elfka wykonała szpagat i z rozmachem rzuciła ostrzem w postać w cieniu. Celowała, naturalnie, w brzuch, ale nie przypuszczała, że napastnik będzie niski. I do tego w hełmie.
- Niezła próba - zachichotał karzeł, czemu towarzyszył paskudny uśmiech. - Ale chyba właśnie straciłaś atutową kartę, nie uważasz?
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Gdy tylko usłyszał obcy głos, od razu odwrócił się plecami w stronę lady. Zrobił to, bo dzięki temu mógł obserwować większą przestrzeń i, może, uda mu się przez to ustalić, gdzie może ukrywać się osoba, do której ten głos należy. Sięgną też po miecz dłonią, która nie była pokryta łuską, jednak nie dobył go od razu. Wiedział, że aktualnie i tak nic nim nie zdziała, a jeśli będzie musiał, dobędzie go w ciągu jednego uderzenia serca… albo nawet szybciej.
Wstał i dołączył do Varii, ale miecz dalej spokojnie spoczywał w pochwie na plecach Fenrira. Smokołak dalej nie był pewien, gdzie znajduje się ten tajemniczy osobnik, poza tym przed chwilą powiedział im też, że ma przy sobie kuszę. Naładowaną kuszę, którą najpewniej w nich celuje. Co prawda to zawężało nieco obszar, na którym mógłby się ten mężczyzna ukrywać, jednak nadal nie było łatwo określić dokładnego miejsca, z którego ich obserwował. Teoretycznie, można było założyć, że siedzi gdzieś naprzeciw nich, bo to mogłoby zapewnić mu najlepszą linię strzału… ale to nie oznaczało, że właśnie tak jest. Zmiennokształtnego ciekawiło, czy bełt przebiłby także smoczą łuskę, która pokrywa jego prawą rękę – mógłby się nią osłonić, jednak najpierw musiałby widzieć lecący pocisk, aby ocenić, gdzie może się wbić. Oczywiście, mógłby też zwyczajnie go uniknąć lub spróbować osłonić się mieczem… jednak to pierwsze naprawdę go ciekawiło. Tylko, że ostatecznie postanowił zachować to wszystko dla siebie i dlatego też nie odezwał się nawet słowem.
Szkoda, że nie widział w ciemności, bo może dzięki temu udałoby mu się dostrzec przeciwnika, co można by było wykorzystać nie tylko do tego, żeby się go pozbyć. Wtedy wiedziałby też, skąd wyleci bełt, jeśli mężczyzna zdecyduje się go wystrzelić i, może, udałoby się nawet znaleźć osłonę, która byłaby mniej oczywista niż lada.
Smokołak westchnął cicho i stanął obok Varii, także podnosząc ręce w górę – jedną z nich zabierając z rękojeści miecza. Przez chwilę myślał, co mógłby zrobić w tej sytuacji i to tak, żeby nie skończyć z raną po pocisku. Przesunął wzrokiem po tym, co znajdowało się przed nimi – znowu próbował dostrzec miejsce, w którym mógłby ukrywać się ich przeciwnik…

Wydawało mu się, że dostrzegł ruch w ciemności, jednak był on tak subtelny, że przez chwilę nawet zdziwił się, że udało mu się to zauważyć. Przez to sam się poruszył, co przyciągnęło uwagę kusznika. Na początku spodziewał się, że w jego stronę od razu poleci bełt… jednak tak się nie stało. Fenrir był nawet gotowy do zrobienia unik albo próby zablokowania pocisku smoczą łapą. Cóż, przynajmniej elfka wykorzystała to i rzuciła sztyletem w ciemność – mniej więcej właśnie w to miejsce, w którym jemu wcześniej udało się dostrzec ruch. Na początku wydawało mu się, że kobieta trafi, ale do ich uszu dobiegł dźwięk ostrza uderzającego o metal jakiejś części zbroi.
         – Trzeba coś z tym zrobić, nie będziemy tu stać w nieskończoność – powiedział cicho i błyskawicznie sięgnął po miecz. Kusznik zauważył to i wystrzelił ze swojej broni, jednak Fenrirowi w ostatniej chwili udało się uskoczyć w bok i uniknąć pocisku, który przeleciał tuż nad ladą i wbił się w ścianę za nią. Smokołak ruszył w stronę miejsca, w którym wcześniej widział ruch… Chociaż teraz wyraźniej widział niskiego mężczyznę wyciągającego bełt z kołczanu i próbującego załadować kuszę.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Sytuacja wydawała się nieciekawa. Bo i co tu zrobić? Atak z (niby) zaskoczenia, jedyny jaki wykonać można było, nie powiódł się. Wszystko przez to, że ktoś był pokurczem! Fenrir też nie za bardzo miał pole do manewru.Wyglądało na to, że zwabiając tutaj swojego obserwatora sami zastawili na siebie pułapkę. Może lepiej było poczekać gdzie indziej? Na zewnątrz, za ladą albo… zrobić dziurę w podłodze korytarza? Gdyby drań choćby się potknął, byliby zaalarmowani.
Tego jednak plan nie obejmował, a teraz można było już tylko gdybać.
Nie pomagało także rozmieszczenie światła na ich małym polu bitewnym - podczas gdy oni tonęli w bladej poświacie dnia, ich przeciwnik chował się w cieniu. Trudno było określić jak dobrze widziałby w mroku, ale nawet gdyby jemu oświetlenie nie robiłoby różnicy oni dzięki zamianie pozycji mieliby mniej w plecy.
Nieprzychylność za nieprzychylnością.
Była jednak szansa!
W momencie, gdy z kuszy wystrzelił grożący im dotąd bełt, zdobyli parę chwil, parę króciutkich chwil na przemieszczenie się lub atak. Fenrir już właściwie był w trakcie tego drugiego. Z tym, że do pokonania miał pewną odległość, cel mógł się przemieścić i na dodatek już słychać było jak przygotowywany jest kolejny pocisk. Gdy dźwięki broni ucichły, wiadomym było, że jest już gotowy.
- A to ci pech! - westchnął tonem raczej szyderczym niski napastnik ciesząc się w duchu, że smokołak nie zdołał do niego dotrzeć. Znajdował się za to tak blisko, że przed następnym bełtem nie miał szans się obronić, no chyba że był wampirem lub innym stworzeniem, które napęd miało nie z tej ziemi.
- Ty nie jesteś mi potrzebny, więc… - Nagły jęk, krztuszenie się i upadek na kolana. Charczenie kogoś, kto próbuje normalnie oddychać, choć z pleców sterczy mu strzała. Kolejny przegrany, który mógłby przynajmniej wystrzelić i pozbyć się jednego z celów gdyby nie pragnął gadać. Co oni mieli z tym gadaniem?
Szczęście jednak dla naszych!
Fenrir czujny był i nie od razu się rozluźnił, choć odgłos kolejnych kroków i donośny (przyjazny!) śmiech dały mu do myślenia. Tym więcej im głębsza radość malowała się na obliczu elfki.
Tak, to był on - ich wybawicielem stał się nie kto inny jak poszukiwany luby Varii. Kto by pomyślał, że znajdzie się tak szybko!
Po upewnieniu się, że niebezpieczeństwo minęło czas nastał na powitania i pobieżne przedstawianie się. Dla Fenrira nie oznaczało to jednak początku kolejnej znajomości, a jedynie spłacenie długu. Po wymienieniu paru zdań mógł pożegnać się z elfką wiedząc, że nic już nie jest jej winien i pójść w swoją stronę.
Kto wie jaką.

Ciąg Dalszy - Fenrir
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości