FargothDama w opałach

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

No pięknie... Już miał nadzieję, że to ostatni pieprzony tunel, ale nie, nie mogło być tak łatwo. Przed nimi jeszcze mnóstwo cholernych pułapek, a oni nadal mieli ze sobą konie. Iść prawą, iść lewą, środkiem, jeden pies. Przecież to można było oszaleć. Talen był wyraźnie zdenerwowany, żeby nie powiedzieć wściekły. Ile jeszcze tych zakichanych tuneli mieli przejść by dostać się do wyjścia? Zapach świeżego powietrza zdawał się być w tej chwili tylko ułudą. Bo co im po takim wiaterku jak mieli jeszcze przed sobą od cholery pułapek. Panterołak wypuścił głośno powietrze z płuc. Dopiero kiedy poczuł kujący ból w klatce piersiowej przypomniał sobie, że nie powinien nabierać tak głęboko powietrza. To wszystko było jakimś jednym, wielkim szaleństwem. Kiedy Starzec zaczął opowiadać im jak powinni iść, Talen pogubił się niemal natychmiastowo. Jak miał to wszystko zapamiętać do jasnej cholery? No przecież to było niemożliwe.
- Hej, hej, zaraz, wróć! Po pierwsze nie tak szybko, bo daleko nie zajedziemy. Skoro mam prowadzić. - Spojrzał z niezadowoleniem na Jona, bo wcale nie chciał być w razie czego odpowiedzialny za czyjąś śmierć. - To musisz to powiedzieć jeszcze raz, woooolniej, żebym zdążył zapamiętać, nie jestem w stanie spamiętać tej diabelskiej drogi w takim tempie.

- Prawo... Środek... Lewo... Środek... Prawo... Prawo... Środek... Środek... Lewo i środek -wyrecytował jeszcze raz staruszek po każdym słowie robiąc pauzę.
- Prawo, środek, lewo, środek, prawo, prawo, środek, środek, lewo i środek - powtórzył panterołak, jak się okazało miał lepszą pamięć niż sądził.
- Dobra, jakoś to będzie, teraz to drugie - odezwał się do staruszka.
- Gwiazda, gwiazda, kielich, oko, strzała, miecz i kielich - rzekł szaleniec.
- No to jest dosyć łatwe. A tak przy okazji... - Odwrócił się do Jona i Mai. - Jakbyście razem ze mną zapamiętywali to było by miło - powiedział raczej sarkastycznie, jak to on.
- Nie, żebym czuł się niepewnie - burknął. - Ale jak kogoś coś zabije to nie liczcie na to, że wezmę winę na siebie. Mogę prowadzić, ale nie biorę odpowiedzialności za odniesione rany i ewentualny zgon.
Nie wiadomo było, czy Talen robi sobie jaja, czy też mówi poważnie, trudno było wyczuć. Panterołak taki po prostu był, nie zawsze było wiadomo, czy stroi sobie żarty na rozluźnienie atmosfery, czy też mówi zupełnie poważnie. Dodałby jeszcze, że wyjście z tych okropnych podziemi wcale nie znaczy, że puści Maię wolno, ale wolał na razie ugryźć się w język. Bez zbędnych ceregieli ruszyli dalej. Przewodnictwo nadal nie podobało się Talenowi, ale musiał to jakoś przeżyć. Szybko dotarli to tego wstrętnego korytarza z kolejnymi pułapkami. Talen zatrzymał się na samym jego początku. Korytarz, w porównaniu z poprzednimi, był ogromny, szeroki na kilka metrów. Można by tu spokojnie wpakować większą zgraję ludzi. No nic... panterołak westchnął w duchu i ruszył przed siebie od razu odbijając na prawą stronę. Szedł powoli i ostrożnie, bojąc się, że zaraz uruchomi jakiś piekielny mechanizm, który rozwali mu łeb. Pięćdziesiąt kroków. Tylko, że jego kroki były znacznie dłuższe niż na przykład kroki Mai, która była od niego dużo mniejsza i miała krótsze nogi. Kroki... co to w ogóle za miara z, za przeproszeniem, tyłka. Przez cały czas trwania tej upierdliwej podróży w Talenie wzbierała złość. Miał ochotę coś rozwalić, bo przecież to było jakieś absurdalne szaleństwo. Oddychając powoli i równie powoli stawiając kroki dotarli wreszcie do końca korytarza. Talen staną nieco dalej by Maia, konie Jon i Starzec mogli przejść do samego końca. Uff... udało się. Żadna pułapka się nie uruchomiła.

- Dobra, nie będziemy tu stać jak kołki, idziemy dalej - zadecydował ciemnowłosy i odwrócił się w stronę korytarza. Ten był węższy, ale na pewno nie tak wąski jak te, które napotkali przed sobą w głębinach lochu. Spokojnie mieściły się w nim konie i ludzie, a jeszcze zostawało miejsca. Nagle z daleka zobaczyli światło na końcu tunelu. Niemrawe, lekkie, przygaszone, ale światło. Talen domyślił się, że to zapewne światło poranka. Musieli przebywać w tych lochach całą noc. Świeże powietrze szybko dotarło do ich nozdrzy, niestety, nie mogli jeszcze odetchnąć z ulgą.
- Te... No ty, staruszku... - Talen odwrócił się na pięcie do towarzyszy, którzy człapali za nim, a odezwał się konkretnie do szalonego starca.
- Wystarczy, że jedne osoba przejdzie tym schematem, czy wszystkie muszą go skopiować? - zapytał wprost.
- Bo wiesz, jakby nie było koń ci nie przeskoczy z płyty na płytę.
- Nie, nie, spokojnie... Spokojnie... - odezwał się szalony starzec. - Ten kto idzie pierwszy naciska symbole, reszta może przejść bez tego.
- Znaczy, że jak przejdę pierwszy i wcisnę odpowiednie płytki, to reszta już nie musi?
- Tak, tak. - Starzec pokiwał siarczyście głową. Talen miał wrażenie, że chociaż ich nowy towarzysz mówił sensownie, w jego głosie było słychać jakby walczył z samym sobą.
- No nic... To idę - wymamrotał pod nosem panterołak.
- Gwiazda - hop. - Talen wskoczył na pierwszą pytkę z symbolem. - Gwiazda - druga płytka - kielich - skok, odbicie w lewo - oko - środek i kolejny skok - strzała - przeskoczyć dwie płytki do przodu - miecz - odbicie w prawo - i kielich, cztery płytki do przodu.
Chwilę to trwało, ale nareszcie Talen znalazł się na końcu tunelu. Tutaj, przy wyjściu, znajdowały się schody prowadzące na górę. Panterołak nie czekając już na swoich towarzyszy wbiegł po nich, ale niestety... Może i światło prześwitywało przez wyjście, to niestety ich droga tutaj się nie kończyła. Wyjście bowiem było zablokowane, a właściwie to zamknięte ciężką kratą. Panterołak spróbował ją podnieść, ale szybko zorientował się, że krata zamknięta była na kłódkę. Na szczęście pamiętał, że Jon robił jakieś szacher - macher z metalem i będzie mógł ich uwolnić, dzięki swojej magii.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy Maia poczuła na twarzy powiew świeżego powietrza to mimo zmęczenia ruszyła żwawszym krokiem, niczym koń kierujący się już w stronę stajni. Wielogodzinny marsz sprawił, że bolały ją już całe nogi, jak również niemal nieustannie uniesione ramiona, które w kurczowym uchwycie przytrzymywały wciąż niespokojne konie. Chociaż nie odezwała się słowem skargi, na jej twarzy malowało się już zmęczenie, usta spierzchły i zbladły, a oczy były podkrążone. Od kilku tygodni była przetrzymywana w złych warunkach, była zmęczona i niedożywiona, nie mówiąc już o absurdalnie niskim morale. Teraz dodatkowo wpadła w jakieś pieprzone podziemia i włóczyła się po nich całą noc, starając się nie dać pożreć szczuropodobnym bestiom, nie nadziać na żadną śmiertelną pułapkę i trzymać te cholerne konie, by nie uciekły. Wszystko to, by na powierzchni rozpocząć kolejną walkę o swoją wolność. Nie miała siły nawet na pyskówki, ale też nie pozostawało jej nic innego, jak zacisnąć zęby i iść przed siebie, co czyniła z zaskakującą zawziętością.
        Na polecenie Starca zatrzymała się niechętnie, rzucając tęsknym spojrzeniem w stronę dalszej trasy, która zachęcająco rozszerzała się i jaśniała, kusząc wyjściem z podziemi. Posłusznie jednak wysłuchała, co mężczyzna miał do powiedzenia, z każdym jego słowem marszcząc delikatnie brwi i skupiając na nim coraz większą uwagę, gdy docierał do niej przekaz ukryty pod tymi informacjami. Zamrugała szybko, bo nie zdążyła nawet przygotować się do wysłuchania wskazówek, a te spadły na nią gradem, gdy Starzec mechanicznie wymieniał kolejne podpowiedzi. Już otwierała usta, by go powstrzymać, poprosić by zwolnił lub powtórzył, gdy uprzedził ją w tym Talen. Spojrzała krótko na niezadowolonego panterołaka, mimowolnie cofając się bliżej do boku konia. Widać na każdym zmęczenie odbijało się inaczej i podczas gdy Maia stawała się milcząca, mężczyzna był bardziej rozdrażniony. Ciężki wdech sugerował też, że wciąż nie do końca się uleczył, co wywołało w niej mieszane uczucia, w których jednak subtelne współczucie przegrywało z determinacją do uwolnienia się spod jarzma najemnika. A wiadomo, że rannemu łatwiej uciec.
        W milczeniu przysłuchiwała się, jak Talen razem ze Starcem powtarzają sekwencje kroków, by mający im przewodzić panterołak dobrze je zapamiętał. Sama szybko opanowała kolejność i gdy brunet rzucił jej i Jonowi złośliwy przytyk, mógł napotkać u dziewczyny krótkie, twierdzące skinienie głową, w komplecie jednak z ostrym spojrzeniem.
        - Co za zaskoczenie – mruknęła równie sarkastycznie na rzuconą przez Talena uwagę, że za ich śmierć nie będzie brał odpowiedzialności.
        Kupił ją w niewolę na los, oczywiście, że nie spodziewa się po nim troski, jedynie minimalnej dbałości o nienaruszenie transportowanego towaru, a i to na pewno nie kosztem jego życia. Przez moment przypomniała sobie, z jaką ostrożnością opatrywał jej dłonie na polanie, użyczając własnej krwi, ale patrząc na surowe oblicze przed sobą miała wrażenie, że tamte chwile tylko jej się przyśniły. Trudno było bowiem wyobrazić sobie dwie tak różne osobowości w jednym ciele. I tak, być może surowo oceniała mężczyznę, ale prawda była taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i w momencie, w którym ją kupił, stracił ten minimalny kredyt zaufania, którym obdarza się nowo poznane osoby. Łatwo było oceniać jej wyrachowanie z zewnątrz, ale Maia już jakiś czas temu dowiedziała się, że to do czego człowiek jest zdolny zależy tylko od okoliczności, a te potrafią wymusić rzeczy, do których nawet rozważania nikt by się „na trzeźwo” nie posunął.
        Niedbałe powiewy świeżego powietrza tylko uświadamiały księżniczce, jak śmierdziała od zaschniętej krwi, która wciąż ją pokrywała i humor zepsuł jej się jeszcze bardziej. Z kamiennym wyrazem twarzy podążała jednak za Talenem, mając nadzieję, że naprawdę za zakrętem czeka ich wolność i że w międzyczasie Starcowi nie odbije, bo to byłaby już czysta złośliwość wszechświata. Nie, zaraz… Czystą złośliwością była krata, która za zakrętem ukazała się ich oczom.
        - Nie… - mruknęła, puszczając konie i dopadając do żeliwnych prętów, które objęła dłońmi i szarpnęła lekko, jakby jakaś maleńka część jej umysłu wciąż dopuszczała możliwość, że to tylko ułuda. Ale stal była zimna i absolutnie nie do ruszenia, a przebijające z zewnątrz światło dnia raziło po oczach, zmuszając w końcu dziewczynę do cofnięcia się od wyjścia.
        Talen dobiegł tam wcześniej, znikając jej wtedy z oczu, a teraz zrozumiała, dlaczego stoi w korytarzu z równie nieciekawą jak ona miną. Konie parsknięciem przypomniały o swoim istnieniu i Bhraanti odruchowo sięgnęła ciężkimi już jak ołów rękami do ich uzd, odsuwając się z wierzchowcami na bok, by przepuścić Jona. Nawet nie była świadoma tego, że pomyślała w podobny sposób, jak panterołak, przypominając sobie z jaką łatwością Łowca uwolnił ich wtedy z klatek i licząc, nie, gorąco pragnąc, by umiał powtórzyć tą sztukę z prętami oddzielającymi ich od wolności.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Musieli chwilę poczekać, bo Starzec musiał raz jeszcze powtórzyć całą sekwencję, którą mieli zapamiętać w razie, gdyby on nie mógł ich poprowadzić. Wszyscy wiedzieli, że coś takiego może się stać, bo sam mężczyzna wcześniej ostrzegał ich przed tym. Właściwie, właśnie dlatego Jon zdecydował się iść na końcu – chciał tam być w razie, gdyby Starzec znów stał się szalony i zdecydowałby się na to, żeby ich zaatakować. Jon nie planował go zabijać. Na początku nawet nie wyciągnie ostrza i nie będzie używał magii, może szaleniec wyczuje wtedy niebezpieczeństwo i oddali się w ciemność tuneli. Akurat on nadawał się do tego najlepiej, bo nie był ranny i najłatwiej przyjdzie mu pozbycie się zagrożenia. Łowca dusz nie powiedział im o tym wprost, jednak Maia i Talen powinni domyślić się, że podąża na końcu po to, żeby chronić plecy grupy.
         – Zapamiętałem za pierwszym razem – odparł Jon i wzruszył lekko ramionami. Powstrzymał uśmieszek, który pchał się na jego usta, bo mógłby on spowodować niewłaściwą reakcję panterołaka. Akurat jakieś drobne napięcie tego typu na pewno nie było im tutaj potrzebne, dlatego też piekielny wypowiedział to krótkie zdanie zwyczajnym głosem, który niczego nie sugerował.
Po chwili ruszyli. Najpierw musieli przejść przez korytarz, w którym było trzeba liczyć kroki, a później zmieniać stronę, którą się idzie. Drugą pułapką był korytarz z symbolami na podłodze, które miały tylko jedną kombinację będącą prawidłową i pozwalającą też na dezaktywację mechanizmu. Okazało się, że wystarczyło, aby jedna osoba przeszła po odpowiednich symbolach, więc to było zdecydowanie czymś, co można nazwać ułatwieniem. Cała grupa mogła iść dalej, gdy już Talen znalazł się na końcu korytarza. Wyglądało na to, że byli coraz bliżej wyjścia.

         – Dajcie mi chwilę – powiedział, podchodząc bliżej krat, które blokowały drogę. Łowca dusz przyjrzał się im, nawet złapał za metalowe pręty i szarpnął nimi, licząc, że może uda mu się je wyrwać samą siłą fizyczną. Okazało się, że są one mocno osadzone w kamiennych ścianach, suficie i podłodze. Wyglądało na to, że będzie musiał użyć magii, aby się ich pozbyć.
Spojrzał za siebie, upewniając się, że Talen, Maia czy może nawet Starzec, nie stoją za blisko niego. Chciał mieć trochę przestrzeni dla siebie i magii, którą zamierzał się posłużyć. Przymknął na chwilę oczy, przywołując energię magiczną, którą skupił w jednej z dłoni. Po chwili właśnie nią wykonał kilka gestów, a jego opuszki palców zaświeciły się lekko po tym, aby później czerwona energia magiczna zaczęła z nich powoli wypływać, kierując się w stronę krat. Wyglądało to tak, jakby czerwona pajęczyna zaczęła oplatać pręty, aby później zacząć je niszczyć, powodując ich rdzewienie i zmianę w proch właśnie o kolorze rdzy.
         – Możemy iść dalej – stwierdził, gdy wzrokowo upewnił się, że cała krata została zniszczona. Proszek, który po niej został, nie był szkodliwy w żaden sposób, więc można było po nim przejść bez obawiania się o jakieś konsekwencje. Piekielny nadal miał zamiar iść z tyłu, aby pilnować Staruszka, więc oddalił się od otworu, który teraz był dla nich przyjściem. Spojrzał też na starszego mężczyznę, jednak nie zauważył u niego czegoś, co wskazywałoby na to, że w najbliższym czasie jego druga osobowość dojdzie do władzy nad ciałem, a on sam osunie się gdzieś w głąb umysłu… Może tym razem życzenie Starca się spełni i uda mu się dostać na powierzchnię.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talenowi ulżyło, gdy Jon zajął się kratą. Wreszcie będą mogli wyjść z tych obskurnych lochów. Ale co dalej? Był zmęczony. Bolało go w klatce piersiowej i najchętniej poszedłby spać, ale miał na głowie jeszcze Maię. Oczywistym rozwiązaniem byłoby przykucie ją znów do kuli, ale... No właśnie, było mu jej żal. Obryzgana krwią, po walce z jakimś szczuropodobnym stworzeniem, zapewne wykończona. I miał ją teraz po prostu ubezwłasnowolnić? Była człowiekiem, do cholery, należał jej się szacunek. Talen w gruncie rzeczy miał miękkie serce. Nie był chamem i brutalem na jakiego się kreował. Walczył sam ze sobą. Jedna jego strona mówiła, że powinien puścić Maie wolno. Niech ucieka, niech szuka szczęścia, niech będzie wolna. A druga... No cóż... Ona była jego przepustką do nowego życia. Jeśli jej nie dostarczy - straci pieniądze. Te które na nią wydał i te, które miał dodatkowo za nią dostać. Za taką kwotę mógł otworzyć swój warsztat, a jeśli ją wypuści... Co będzie z nim? W jego głowie mieszały się ze sobą setki myśli. Chciał przemienić się w panterę, położyć i odpocząć, ale nie mógł. Po prostu nie mógł. Musiał znaleźć rozwiązanie problemu z Maią.

Na zewnątrz panował chłód. Był wczesny ranek, a co za tym idzie całą noc musieli spędzić w podziemiach. Talen pomógł wyjść Mai i zabrał od niej lejce obu koni, chcąc jej choć trochę ulżyć. Rozejrzał się dookoła, ale nie miał pojęcia gdzie są. Musiał orientować się po słońcu, ale to później, gdzie będzie wyraźnie zauważalne. Poza tym, w tej chwili mieli na głowie inne problemy. Właz do lochów znajdował się w totalnej dziczy. Wokół nich był tylko gęsty las. Ciężko było tutaj iść z końmi, ale nie mieli innego wyjścia. Talen starał się znaleźć przejścia pomiędzy gałęziami. Gdzieś w oddali było słychać strumień i na ten dźwięk kierował się panterołak. Szli przez chwilę, a szmer zdawał się co raz głośniejszy. Wreszcie pomiędzy gałęziami dało się dostrzec płynącą wodę. Doszli nad szeroki strumień, który szemrał głośno pomiędzy kamieniami. Tutaj mogli rozbić obóz. Talen zaprowadził konie nad wodę i pozwolił im się napić. Kiedy zwierzęta się napoiły, przywiązał je do drzewa, a wcześniej rozsiodłał, kładąc wszystkie pakunki w jedno miejsce. Cały czas kątem oka pilnował Mai - nie mógł dać jej uciec. Wyjął z juków suszone mięso i podzielił się nim z dziewczyną.
- Zjedz - powiedział, a ton jego głosu był zaskakująco miły.
- Musisz coś zjeść - powtórzył się. - Na pewno jesteś zmęczona.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia trzymała fason (a właściwie w ogóle pionową postawę) chyba tylko z nawyku tak silnie zakorzenionego, że nie wyrywało ją z roli nawet skrajne zmęczenie. Zdawało jej się, że ręce i nogi ma jak z ołowiu, i sama zastanawiała się, jakim cudem stawia jeszcze kolejne kroki. Gdy tylko opuścili ostatecznie tunel i poczuła na twarzy chłód poranka ogarnęła ją obezwładniająca ulga, która jednak zamiast dodać sił, odebrała wszelkie jej resztki, sprawiając, że dziewczyna słaniała się na nogach. Nie zareagowała już nawet większym zdziwieniem na rozpuszczające się magiczne kraty, nawet nie obejrzała na podróżującego z nimi starca; pragnęła tylko opuścić już te przeklęte korytarze, którymi błąkali się przez całą noc.
        Teraz nawet słaby blask jutrzenki, z trudem przebijający się przez gęsty las, raził oczy i Maia zmarszczyła brwi, spuszczając wzrok. Pozwoliła odebrać sobie wodze koni i w milczeniu podążyła za panterołakiem. Teraz nie miałaby siły na ucieczkę nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, chociaż pewnie by próbowała, może więc lepiej, że nie dawano jej okazji. Obejrzała się tylko raz, czy Jon wciąż im towarzyszy, nie wiedziała bowiem, jakie mężczyzna ma dalsze plany. Nie miała też siły nawet myśleć o tym, jak bardzo mogłyby one być jej pomocą lub zagrożeniem. W tej chwili machnęłaby chyba ręką nawet na wiwernę, warcząc, że ta ma wrócić za parę godzin, gdy ona już wypocznie.
        Kojący szmer strumienia przymykał jej oczy, ale wciąż brnęła za Talenem, ze wzrokiem utkwionym w jego plecach, pozwalając myślom błądzić. Gdy w końcu ich oczom ukazał się bystry potok, Maia jak po sznurku poszła w stronę kamieni, przypadając do wody nieopodal pijących koni (chociaż wyżej w biegu strumienia, jeszcze tyle przytomności miała). Z ulgą zanurzyła dłonie w lodowatej wodzie, a zaciskając usta i przełykając ślinę powstrzymywała się jeszcze od bezmyślnego chłeptania. Najpierw oczyściła ręce i przedramiona, umyła twarz i szyję, a mokrymi dłońmi przeczesała włosy, zbierając z nich kurz i pył. Nie było tu warunków na pełnoprawną kąpiel i to na razie musiało jej wystarczyć. Dopiero w ten sposób odświeżona i nieco przytomniejsza, nabrała krystalicznie czystej wody w dłonie, by się napić. Po zaspokojeniu pierwszego pragnienia przemyła jeszcze umazany szczurzą krwią brzuch i znów opłukała ręce, poddając się już w zakresie doprowadzenia siebie do względnego porządku.
        Wróciła do mężczyzn otrzepując dłonie z wody i spoglądając na obu z uwagą. Nie wiedziała, czemu Jon im wciąż towarzyszy, ale bała się go o to zapytać, samej nie wiedząc, czy wolała by odszedł, czy został. Może mógłby pomóc jej uwolnić się z niewoli Talena, ale mógł też stanowić jeszcze większe niebezpieczeństwo, a jak wiadomo – lepszy diabeł znany niż nieznany.
        Słysząc łagodny głos odwróciła głowę w stronę panterołaka, spoglądając mu w oczy, a po chwili spuszczając wzrok na trzymane przez niego mięso. Na sam widok suchego kawałka żołądek zwinął jej się jednocześnie z głodu i w proteście, by nawet nie próbowała brać tego do ust, bo tylko się pochoruje.
        - Dziękuję, nie jestem głodna – skłamała, unikając spojrzenia mężczyzny i odeszła kawałek, obejmując dłońmi ramiona.
        Musiała się położyć, naprawdę gdziekolwiek. Wybrała drzewo o gęściej obrośniętych mchem korzeniach i ostrożnie zwinęła się w ich zagłębieniach, opierając głowę o pień. Szorstka kora drapała nieprzyjemnie policzek i haczyła o włosy, korzenie dźgały w mięśnie i kości, a chłód wywoływał gęsią skórkę na odsłoniętych ramionach. Maia jednak zasnęła w momencie, w którym przymknęła oczy, ślepa i głucha na absurdalne okoliczności, obecność Jona i Talena, porę dnia, czy miejsce w którym się znajduje, a prasmok jeden tylko wiedział, gdzie to było.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Jon naprawdę myślał, że te kraty są tu wstawione specjalne, a to, że zbliżają się do wyjścia może być jedynie iluzją. Ta myśl nie opuszczała go nawet, gdy poczuł świeże powietrze na twarzy i w płucach. Uznał jednak, że nikt nie byłby w stanie stworzyć tak założonej iluzji – właściwie, nawet nie był pewien, czy byłoby to możliwe. Właśnie po tym, gdy już wszystko sobie przemyślał, stwierdził, iż to, co go otacza, jest prawdziwe i rzeczywiście udało im się wydostać z tuneli. Dopiero teraz przypomniał sobie też o Starcu, który pomógł im to osiągnąć – rozejrzał się wokół i nawet przeszedł na tyły grupy, jednak starego mężczyzny nigdzie nie znalazł. Może ten wymknął się, gdy nie zwracali na niego uwagi, jednak… kiedy to zrobił i jaka część jego osobowości za to odpowiadała? Uciekł, gdy już wyszli na zewnątrz i nadal był sobą, czy może zniknął, gdy Jon zajmował się zniszczeniem kraty, będąc wtedy Szaleńcem, który nagle obudził się, bo znaleźli się tak blisko wyjścia? Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, musiałby zacząć szukać Starca, a tego, prawdę mówiąc, nie musiał koniecznie robić. Owszem, pomógł im, jednak nic ich nie łączyło i to od niego zależało, czy wyszedł razem z nimi, czy może w dalszym ciągu siedział w ciemnościach tunelu.

Łowca Dusz, tak jakby, poszedł w ślady dziewczyny i także podszedł do wody, przy której piły też konie. Przykucnął przed wierzchowcami, a także przed Maią, chociaż obok niej. Zanurzył dłonie w zimnej wodzie, a przez jego twarz przebiegł uśmiech. Nabrał wody i przemył nią twarz. Później wyciągnął manierkę z torby podróżnej i zanurzył ją w strumieniu, uzupełniając tym samym zapasy.
Dopiero teraz poczuł zmęczenie, które głównie wynikało z tego, że używał sporo magii w niedużych odstępach czasu. Co prawda głównie używał magii zła, którą znał najlepiej z tych, których się nauczył… ale to nie oznaczało, że używanie jej nie działało negatywnie na jego ciało.
         – W sumie, nie wiem, gdzie jesteśmy… ale wiem, że przyda nam się odpoczynek – oświadczył, gdy do nich podszedł. Wiedział, że wyglądał najlepiej pod względem fizycznym, a także na osobę, która spośród ich trójki najmniej potrzebuje odpocząć, jednak ktoś musiał to powiedzieć. Podejrzewał, że psychicznie także trzyma się lepiej niż pozostała dwójka, ale to już zachował wyłącznie dla siebie.
         – Później z góry spróbuję jakoś określić miejsce, w którym teraz się znajdujemy – zaproponował. Akurat to przyda się im nawet, gdy okaże się, że niedługo się rozdzielą. Właściwie, Jon sam nie był pewien, gdzie teraz chce pójść… albo polecieć, więc może potowarzyszy jeszcze przez chwilę Talenowi i Mai, aż w końcu namyśli się, co do celu swej wędrówki.
Jon podszedł do najbliższego drzewa i usiadł pod nim w siadzie skrzyżnym. Miecz w pochwie położył na kolanach, a plecami oparł się o pień drzewa. Jedna dłoń spoczęła w całkowicie losowym miejscu na osłonie broni, a druga dość blisko jego rękojeści – dopiero wtedy Jon przymknął oczy. Bardziej wyglądało to tak, jakby medytował, a nie spał – właściwie, nie mijało się to tak bardzo z prawdą.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen, mimo zmęczenia i odniesionych obrażeń, musiał być przytomny. Był silnym mężczyzną, ale nawet on potrzebował odpoczynku. Tymczasem miał jeszcze wiele na głowie. Jego towarzysze byli chyba mniej wytrzymali niż on, choć co do Jona miał wątpliwości, może tylko udawał tak zmęczonego. Ale cóż... Talen musiał zrobić jeszcze sporo nim usiądzie i odpocznie. Gdy Maia odmówiła jedzenia, po prostu cofnął rękę. Nie chciała, to nie, jej sprawa. "A w cholerę z nią...", pomyślał. Chciał być dobry i się nią zająć, ale skoro ona nie chciała, nie będzie się narzucał. Nie obraził się, po prostu olał sprawę. Jednak w sekundę później znów zrobiło się mu żal dziewczyny. Jego wewnętrzna walka była upierdliwa jak mało co. Spojrzał na Maię skuloną przy drzewie. Ech... co on miał z nią zrobić. Poszedł do juków i wyciągnął z nich wełniany koc. Gdyby Maia nie leżała na ziemi położył by jej tam jeszcze derkę, żeby nie leżała na wilgotnym mchu, ale nie chciał już jej budzić. Podszedł do niej i okrył ją szczelnie ciepłym kocem. Nawet gdyby teraz udawała i chciała mu zwiać dogoniłby ją w postaci pantery.

Jego zwierzęce zmysły ciągle były wyczulone. Gdzieś w oddali usłyszał chrzęst liści, a do jego nozdrzy dobiegł znajomy zapach - zając. Musieli coś jeść. Owszem, mieli suszone mięso, ale skoro już nadarzała się okazja... Mimo bólu w klatce piersiowej Talen w mgnieniu oka przemienił się w czarną jak węgiel panterę i ruszył po cichutku w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zając był blisko. Tropienie go zajęło mu nie więcej jak dwadzieścia minut. Samiec okazał się ranny w łapę, więc złapanie takiej zdobyczy było pestką. Trzymając w pysku martwego zając wrócił do prowizorycznego obozowiska. Wypluł swoją zdobycz niedaleko juków i na powrót przemienił się w człowieka.

Wyjął z pakunków małą łopatkę i wykopał dołek mniej więcej na środku malutkiej polanki. Potem poszedł po kamienie i ułożył je w około. Drewna było pod dostatkiem, wszędzie bowiem leżały suche gałęzie. Ustawił je w stos i podpalił, ogień był na tyle daleko by nie podpalić Mai, ale na tyle blisko by ją ogrzać. Potem panterołak zrobił prowizoryczny ruszt i zajął się skórowaniem i rozbebeszaniem zająca. Na koniec nabił go na ruszt i postawił nad ogniskiem. Wreszcie mógł odpocząć. Poszedł jeszcze napić się wody i uzupełnić ją w bukłakach. Wreszcie wrócił do obozowiska. Usiadł ciężko obok rozłożonych pakunków. Zając piekł się nad ogniskiem. Powinien go pilnować, ale nie miał już sił. "Niech piecze się sam" - pomyślał. Oparł głowę o jakiś pakunek i przysnął.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Obudziła się nagle, gwałtownie poruszając na swoim prowizorycznym posłaniu i jeszcze bardziej ocierając sobie policzek od kory. Syknęła z bólu, przykładając dłoń do otarcia i próbując podnieść się bardziej do siadu, gdy poczuła zsuwający się z niej wełniany koc. Zamarła na moment, zapominając o skaleczeniu, i przyglądając się okryciu, nim potoczyła wzrokiem dookoła, szybko odnajdując śpiących mężczyzn. Jon właściwie siedział z zamkniętymi oczami pod drzewem, sprawiając dziwne wrażenie, jakby w każdej chwili miał uchylić powieki, rozglądając się za poruszeniem. A jeszcze na dobre nie zaczęła się skradać! Talen zaś usnął przy ognisku, skąd dobiegał zapach pieczonego mięsa, dobitnie przypominający Mai, jak upiornie jest głodna. Przez chwilę jeszcze trwała w bezruchu, dobudzając się i próbując obmyślić swoje następne kroki, by nie kręcić się bez celu po obozowisku. Zasnęli o świcie, a teraz słońce było już w połowie drogi do zenitu. Nie wiedziała, ile czasu jej zostało, ale zając był jeszcze różowy, więc Talen chyba zasnął dopiero niedawno.
        Po cichu zsunęła z siebie koc i nie chcąc przechodzić przez obozowisko, wycofała się na palcach w stronę lasu, pilnując czy mężczyźni wciąż śpią. Uważała na każdą gałązkę, niemal zamykając oczy z napięcia, gdy chociaż jeden liść zaszeleścił pod miękkim podbiciem butów. Dopiero, gdy była pewna, że czyniony przez nią hałas zmiesza się z dźwiękami lasu, ruszyła szybszym krokiem w stronę rzeki. Póki spali, chciała się porządnie umyć i chociaż trochę opłukać brudne ubrania. Rozejrzała się ostatni raz, czy na pewno jest sama i rozebrała szybko, wchodząc do wody. Syknęła z niezadowoleniem, przełamując lodowatą taflę wody, ale nie miała czasu na wygody. Spodnie tylko lekko opłukała i strzepnęła, by szybko wyschły. Bluzka miała cieńszy materiał więc mogła spokojnie ją wyprać i rozłożyć na kamieniu, w pełnym słońcu zaraz będzie sucha. W międzyczasie zaś sama zanurzyła się po czubek głowy, ignorując lodowate igły wbijające się w jej ciało. Nawet kamienie, którymi usłane było dno rzeki, były zimne jak lód. Kiedyś nawet nie pomyślałaby o czymś takim, bojąc się przeziębienia, teraz jednak prychała na katar. Jak widać, wszystko zależy od perspektywy.
        Gdy po jakimś czasie wyszła z wody, jej ubrania były lekko wilgotne, ale nie sprawiały dyskomfortu, więc zaczęła się szybko ubierać, rozglądając podejrzliwie dookoła, sprawdzając, czy wciąż jest sama. Jej ruchy stały się wolniejsze, gdy upewniła się, że wokół nie ma żywej duszy. Myśli o ucieczce przyszły same. Obiecywała sobie ostrożność i zachowawczość, dopóki nie będzie miała idealnej okazji, ale czy ta teraz nie była idealna? Była sama, Talen i Jon spali, a gdyby przekroczyła rzekę, panterołak nie mógłby jej tropić, bo zgubiłby zapach. Ile razy ona traciła trop zwierzyny na łowach, gdy psy zatrzymywały się roztargnione przy rzece, biegając wzdłuż jej brzegu, próbując podjąć trop?
        Nie marnowała więcej czasu. Ściągnęła z powrotem szaty i zwinęła je w kłębek, wskakując do wody i przytrzymując tobołek nad taflą, szła ostrożnie w górę biegu rzeki. Zwyczajne przejście na drugą stronę nie miałoby wielkiego sensu, Talen pierwsze co sprawdzi, to przeciwległy brzeg, a gdy tam wyczuje jej zapach, będzie pozamiatane. Miała wrażenie, że lodowata woda zdzierała z niej nawet właściwą woń, ale drżąc z zimna parła dalej pod prąd. Miała jedną szansę i nie mogła jej stracić. Nie wiedział, gdzie byli, nie znał terenu, nie znajdzie jej, musi tylko oddalić się, jak najdalej tylko jest w stanie.
        Z rzeki wyszła dopiero, gdy ledwo czuła skostniałe stopy, ślizgające się po zdradliwym dnie. Krew pulsowała jej w głowie z zimna i nerwów, ale dziewczyna była skrajnie zdeterminowana. Oddychając ciężko przez nos i oglądając się co chwilę za siebie, szybko naciągnęła spodnie, bluzkę i buty, po czym ostrożnie odeszła w stronę lasu, by na miękkim brzegu zostawić jak najmniej śladów. Po chwili cofnęła się, by gałązką zatrzeć jednak nawet te lekkie odciski butów, nie mając zielonego pojęcia o ucieczce, więc robiąc wszystko, co przyszło jej na myśl. Może powinna w tym czasie nadrabiać odległość między nią, a panterołakiem, ale co jej po dystansie, gdy mężczyzna podąży za nią, jakby rzucała mu okruszki?
        Do biegu rzuciła się dopiero w pełnym lesie. Wtedy już nie przejmowała się tworzonym przez siebie hałasem, pędząc przed siebie i ignorując łamiące się gałązki. Zachłysnęła się raz wystraszona, gdy wpadła w pajęczynę, szybko ściągając sieć z szyi i biegnąc dalej. Czy tak czuje się zwierzyna łowna? Słyszy w uszach dudnienie własnej krwi? Bicie serca, jakby miało wyrwać się z piersi? Suchość w ustach, gdy z trudem łapie oddech, biegnąc szybciej niż sądziła, że jest w stanie? Maia siłą woli powstrzymywała się przed ciągłym obracaniem przez ramię, przekonując sama siebie, że nikt jej nie goni, a nawet jeśli zacznie, to widok pędzącej za nią czarnej pantery na pewno jej nie pomoże.

Ciąg dalszy: Maia i Talen
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Odciął się od otaczającego go świata na… jakiś czas. Był pewien, że zorientowałby się, gdyby groziło mu niebezpieczeństwo i odpowiednio zareagowałby na to, jednak nie doszło do czegoś takiego. A gdy już otworzył oczy… rozejrzał się i zauważył, że Maia gdzieś zniknęła. Łowca Dusz wstał i założył na plecy pochwę, w której spoczywało jego ostrze – było to lepsze, gdy najbliższy czas miało się spędzić na chodzeniu lub podróżowaniu, gdzie prawdopodobieństwo na walkę nie było zbyt wielkie. Zresztą, w razie czego i tak uda mu się dobyć broni i skutecznie nią walczyć – miał na to odpowiedni i wyćwiczony sposób.
Odszedł od drzewa na kilka kroków i rozłożył skrzydła. Już wcześniej planował sprawdzić okolicę z powietrza, żeby dowiedzieć się, teraz się znajdowali. Mógł też, tak przy okazji, sprawdzić czy dziewczyna także znajduje się gdzieś w pobliżu. Lekko ugiął nogi w kolanach i machnął skrzydłami, jednocześnie skacząc w górę. Po chwili wzniósł się na taką wysokość, z której mógł już dojrzeć coś, co mogło podpowiedzieć mu, w jakiej okolicy aktualnie przebywał. Rozejrzał się i wylądował – nigdzie nie widział dziewczyny, jednak udało mu się ustalić, że znajdują się na zachód od Fargoth.

Podszedł do śpiącego panterołaka i szturchnął go nogą, żeby ten się obudził. Co prawda wyglądało to bardziej jak zwykłe kopnięcie, jednak było w nim jedynie tyle siły, aby Talen mógł to poczuć i się obudzić.
         – Maia poszła swoją drogą. Nie wiem, w którą stronę, bo już jej nie było, gdy otworzyłem oczy – oświadczył, gdy zobaczył, że mężczyzna na niego spojrzał.
         – Nie pomogę ci w ściganiu jej, jeśli masz zamiar to zrobić… To nie jest moja sprawa – dopowiedział. Nawet, gdyby nie doszło do tego, co się stało, on i tak poszedłby inną drogą. Współpracował z tą dwójką głównie po to, żeby móc wydostać się z podziemi, gdzie zresztą trafił krótko po tym, gdy przypadkowo na nich wpadł. Teraz, gdy zagrożenie minęło, zamierzał po prostu pójść swoją drogą… i wydawało mu się, że raczej nie będzie to Fargoth, które widział w oddali, gdy spojrzał na zachód. Może uda się nad Morze Cienia lub w przeciwną stronę, czyli w pobliże trzech jezior… a może na pustynię? Sporo czasu minęło od tego, gdy przebywał na terenach pokrytych piaskiem. Podejrzewał, że niedużo się tam zmieniło, jednak mógłby odwiedzić tamten rejon, przedtem udając się do Elisii, aby uzupełnić zapasy. Miał kilka wyborów i nie był do końca pewien, który wybrać.
         – Powodzenia – powiedział na koniec do Talena i udał się na południe. W międzyczasie schował też skrzydła, w końcu miał zamiar iść pieszo. Nie spieszył się nigdzie, więc nie musiał szybko się przemieszczać – zapewniłyby mu to skrzydła. Co prawda, nie były tak piękne jak te anielskie, jednak spełniały swoją funkcję.

Ciąg dalszy: Jon (kiedyś nastąpi)
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości