FargothDama w opałach

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Sytuacja była gówniana i to do kwadratu. Siedzieli w dziurze, pod ziemią, w jakiś zapyziałych, śmierdzących lochach, w dodatku atakowały ich zmutowane szczury. To wszystko było jakieś zupełnie odrealnione. Co oni tu w ogóle robili? Powinni być na trakcie, a nie w jakiś katakumbach. Talen westchnął głośno, kiedy już ściągnął truchło wielkiego szczura z Mai. Nagle szarpnęło nim na bok. Płyta, na której leżeli, czy tam siedzieli albo klęczeli, jak zwał tak zwał, zaczęła się obracać i to z taką siłą, że Talen przewrócił się na bok. Podparł się na ręce, ale ruch był tak gwałtowny, że zdarł sobie skórę z przedramienia. W pierwszym momencie mocno go zabolało, ale nie takie rzeczy się znosiło.

Zresztą już cały był poturbowany, więc jedno otarcie wte czy wewte nie miało znaczenia. Kiedy płyta się zatrzymała, próbował szybko odnaleźć się w pomieszczeniu. Niestety wszystko dookoła było takie samo. Wtedy to usłyszał głos Jona. Niestety piekielny nie był w stanie im pomóc. Byli w czarnej dupie. Dosłownie czarnej. Panterołak wypuścił głośno powietrze z płuc.

- Tak dla twojej wiadomości - odezwał się do Mai, nim zaczął zastanawiać się nad tym jak wyjść z krypty. - Nie płacą mi tyle, żeby narażać dla ciebie życie. Ale nie jestem bez serca, nie zostawię cię tu na pastwę zmutowanych szczurów. Skoro jesteśmy tutaj razem, to powinniśmy się wspierać. Wpakowaliśmy się w to wszystko nie z naszej winy, ale lepiej będzie jeśli nie będziemy się rozdzielać - mówił dość spokojnie i nie było w jego słowach tej goryczy i wrednego wydźwięku, tak jak wcześniej. Kiedy skończył, zwrócił się twarzą w stronę truchła szczura i wyjął z jego łba sztylet. Nie mógł przecież go tam zostawić, nie było wiadomo co jeszcze ich czeka, nie powinni być bez broni. Nie miał jednak pojęcia, że drugi sztylet Maia wbiła szczurowi w brzuch. Na szczęście szczur leża na boku i choć w krypcie było bardzo ciemno, Talen dostrzegł mignięcie w miejscu, gdzie znajdowała się broń. Wyciągnął ją z brzucha potwora i schował za pasek. Drugi sztylet trzymał w ręce i zastanawiał się, cz oddać go Mai, czy też zostawić go dla siebie. Nie ufał jej na tyle, by dzielić się z nią bronią. Z drugiej strony, byli w kiepskiej sytuacji i lepiej, żeby każdy miał jakaś broń. Szybko jednak zdecydował, że gdziekolwiek się udadzą, on pójdzie pierwszy i w razie czego to on rzuci się do walki i obroni Maię.

Panterołak zmienił pozycję, uklęknął i zwrócił się twarzą w stronę jednego z wyjść. Nagle coś przyszło mu do głowy. Pochodnia! Zostawił ją w pomieszczeniu, z którego tu przyszedł. Jej blask powie im, w który tunel powinny wejść.
- Wiem jak stad wyjść - powiedział. - W pomieszczeniu, z którego przyszedłem zostawiłem pochodnię. Tam gdzie będzie widać jej blask, tam musimy iść - oświadczył, po czym położył się na brzuchu i wczołgał w pierwszy tunel, niestety na jego końcu było ciemno jak w rzyci. To nie ten. Cofnął się i spróbował z kolejnym - znów nie ten. Wybrał trzeci. Tak, to był ten! Na jego końcu tliło się światło.
- To ten - oświadczył. - Chwyć mnie za nogę i idziemy.

Gdy poczuł jak dziewczyna chwyta go za kostkę, położył się i zaczął czołgać w kierunku ledwo tlącego się światła. Czuł, że jego ramiona ocierają się o ściany tunelu. wiedział, że ta wycieczka będzie kosztować go kolejne otarcia, ale jakie miał wyjście - żadne. Czołgali się powoli w stronę blasku palącej się pochodni. Czuł, że Maia trzyma go za nogawkę spodni, co było o tyle wygodne, że wiedział, iż dziewczyna znajduje się tuż za nim. Po pewnym czasie znaleźli się wreszcie w małym pomieszczeniu, gdzie Talen zostawił pochodnię. Chwycił ją i wstał. Potem pomógł Mai wyczołgać się z tunelu. Znaleźli się teraz w dość nietypowej sytuacji. Stali naprzeciw siebie, a krypta, w której się znajdowali była tak mała, że stojąc tak nie mieli za bardzo możliwości manewru. Maia, a raczej jej piersi opierały się o tors Talena. Dosłownie czuli na sobie swoje własne oddechy. Nie było to komfortowe nawet dla niego.
- Dobra, musimy cię stąd jakoś wydostać. Podsadzę cię, wejdziesz po mnie na górę - zaproponował.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy posadzka pod nimi się zatrzymała, Maia była już mocno zdezorientowana. Nie czuła się nigdy źle w ciasnych, ciemnych pomieszczeniach, jednak tutaj nie dochodził nawet promień światła, przed chwilą zostali zaatakowani, a znikąd nie było widać ratunku. To wystarczy, by poważnie zaniepokoić, a na pewno odebrać nieco z woli walki, którą dotychczas przejawiała dziewczyna. Przysiadła na piętach, opierając się wciąż rękami o ziemię i potoczyła zmęczonym spojrzeniem po identycznych wlotach do tunelu. Podniosła czujnie głowę, słysząc krzyk Jona, ale przyniósł on tylko złe wieści, a ramiona dziewczyny opadły bezradnie.
        Zastanawiała się właśnie od czego zacząć poszukiwania drogi powrotnej, gdy usłyszała spokojny głos Talena i zwróciła na niego spojrzenie. Wyjaśnienie byłoby nawet pocieszające, gdyby Maia wciąż nie miała w pamięci, jak mężczyzna bezceremonialnie ją związał i zakneblował, zostawiając na noc w rogu pokoju z kulą u nogi. Może i nie był bez serca, ale z czystej dobroci też jej nie pomagał. Nawet jeśli wydostaną się stąd jakoś, nawet współpracując, to ostatecznie i tak panterołak pozostanie pewnie przy swojej wersji, że za nią zapłacił i jest jego, dopóki nie sprzeda jej dalej, człowiekowi, który ją zamówił. Te myśli wystarczyły, by dziewczyna nie dała się zwieść chwilowemu poczuciu bezpieczeństwa, jakie wywoływało jego towarzystwo w tych przeklętych tunelach.
        Mimo to skinęła potulnie głową, postanawiając go nie drażnić. Teraz i tak nie poradzi sobie sama, a później… a później pomyśli, co robić dalej. Może mężczyzna puści jednak w zapomnienie jej wcześniejsze wybryki, jeśli teraz będzie posłuszna i w końcu uda jej się uśpić jego czujność na tyle, by uciec. Plan, który miała od początku naprawdę wydawał jej się najlepszym w jej sytuacji, a to że spartaczyła sprawę na samym początku było tylko jej winą, a właściwie jej temperamentu, którego nie umiała pohamować nawet w imię większej sprawy. Ale teraz spróbuje. Będzie grzeczna i układna, by nie zmarnować okazji, gdy ta się pojawi.
        W milczeniu, chociaż z niesmakiem na twarzy, obserwowała jak najemnik wyszarpuje pozostawione w ciele szczura sztylety. Nie odważyła się wyciągnąć ręki po jeden z nich, wręcz bojąc się, że mężczyzna mógłby podać jej broń. Wówczas znów mogłaby poczuć się zbyt pewnie i za wcześnie próbować ucieczki, a wiedziała przecież, że polegnie. Jeszcze nie teraz, musi być cierpliwa.
        Prawie uśmiechnęła się z ulgą, słysząc, że jest jakiś sposób, by odnaleźli drogę powrotną. Pochodnia! Pozwoliła Talenowi szukać jej blasku w kolejnych tunelach, samej zwracając twarz, ku górze, bo nie wiedziała nawet w którym kierunku wołać.
        - Jon! – krzyknęła. – Wrócimy tą samą drogą, czekaj tam na nas!
        Pamiętała jak głęboka była krypta, do której wpadła i że nie poradziłaby sobie sama z wyjściem na powierzchnię. Teraz jednak nie była sama, a na zewnątrz czekał jeszcze piekielny, który o dziwo nie zostawił ich samym sobie.
        Gdy panterołak znalazł odpowiedni szyb, poczekała aż wczołga się tam kawałek, a później posłusznie ruszyła za nim, trzymając się jego kostki niczym liny znaczącej drogę. Nie miała wielkiego wyboru co do kierunku, w którym podążali i musiałaby się po prostu zacząć cofać, by nie trafić za Talenem do wyjścia, nie puszczała jednak jego nogi. Bała się po prostu, że w korytarzu znów pojawi się jakaś bestia, która pociągnie ją w tył, a wówczas znów zostanie tu sama. Nie mogła się nawet obejrzeć przez ramię w wąskim przejściu, więc tylko drżała z niepokoju, mając okropne wrażenie, że coś ich obserwuje.
        Zupełnie zapomniała o tym jak wąski był dół, do którego wpadła, a do którego udało im się teraz dotrzeć. Gdy Talen pierwszy wyszedł z korytarza i stanął na nogi, przyjęła jego pomocną dłoń, również wydostając się z wąskiej szczeliny. Niestety krypta, w której się znaleźli była ewidentnie przystosowana dla jeden osoby. Maia była dosłownie ściśnięta między kamienną ścianą a torsem mężczyzny, który wyjątkowo nie pasował do wąskiego szybu. Odetchnęła głęboko, próbując nabrać więcej powietrza, ale tylko naparła piersiami mocniej na panterołaka, czując na policzku jego oddech.
        Niezręczny moment trwał zdecydowanie zbyt długo, nim Talen się odezwał. Pokiwała tylko głową, samej nie mając lepszego pomysłu i chcąc za wszelką cenę wydostać się z pułapki. Do tej pory unikała jego wzroku, teraz jednak spojrzała w górę, zerkając na niego krótko i dalej oceniając odległość do otworu, w świetle którego dojrzała już sylwetkę Jona. Da radę.
        To była jedna z dziwniejszych sytuacji, w których się znalazła. Nie tylko nigdy nie wchodziła na drzewa, jako dziecko, więc wspinaczka była jej zupełnie obca, ale też tutaj nie było nic, o co mogłaby się oprzeć, nie licząc żywego człowieka. Przez chwilę zastanawiała się, jak podejść do nietypowego problemu, ale płonąca pochodnia dosłownie pożerała tlen wokół nich, utrudniając oddychanie na dole, więc Maia szybko wzięła się w garść.
        Mrucząc pod nosem ciche przeprosiny, oparła dłonie na ramionach Talena i podciągnęła się po nim lekko, czując zaraz jak podpiera ją jedną ręką pod udem, popychając w górę. Oboje mieli szczęście, że dziewczyna była lekka, zmiennokształtny silny, a tunel dość wąski, by zapewnić oparcie. Zacisnęła usta z niezadowoleniem, czując się jak szczur pełznący w kanałach, gdy pięła się w górę, a gdy poczuła że dosłownie przejechała mężczyźnie piersiami po twarzy zgrzytnęła zębami, samej nie wiedząc, czy powinna go przepraszać, czy opieprzyć. W końcu jednak oparła kolano na jego ramieniu, podciągając się wyżej, a na wyciągniętych w górę rękach poczuła mocny uchwyt. Zadarła zaraz głowę, z ulgą orientując się, że to Jon pomaga jej się wydostać na zewnątrz, a gdy tylko zobaczyła przed sobą krawędź zapadni, podciągnęła się bardziej i na kolanach wyszła na zewnątrz.
        Słabo rozjaśnione pochodniami, szerokie korytarze nigdy nie wydawały jej się tak cudownym widokiem. Przysiadła na posadzce, cała brudna od ziemi i szczurzej juchy, obejmując rękoma odrapane ramiona i obserwowała, jak piekielny pomaga się teraz wydostać z dołu Talenowi, do czego niestety trzeba było więcej wysiłku. Mężczyzna był nie tylko cięższy, ale też sam musiał jakoś wspiąć się kawałek w górę, by sięgnąć w ogóle ręki Jona. Bhraanti nie ruszała się z miejsca, licząc na to, że uda jej się chwilę odpocząć, nim znów będą musieli ruszyć w drogę. Poza tym nie miała zielonego pojęcia, gdzie iść dalej. „Po prostu przed siebie”, podpowiadał rozum, więc dziewczyna wstała w końcu, przynajmniej mentalnie gotowa do dalszej drogi.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Ściany tunelu niosły echo rozmowy osób, które się w nim znajdowały, a wyostrzony słuch Jona działał tylko na jego korzyść, bo dzięki niemu mógł usłyszeć każde słowo, które padło z ich ust. Talen wpadł na dobry pomysł, to musiał przyznać, jednak pozostawienie pochodni w tunelu wyjściowym było najpewniej dziełem przypadku… W każdym razie, jedyne co mógł zrobić to czekanie na to, aż dotrą do tunelu prowadzącego w górę, nad którym właśnie stał. Mógłby tak stać dalej i poczekać, aż sami się wydostaną, jednak on taki nie był. Dlatego też kucnął przy otworze i złapał dłonie dziewczyny, którą po chwili wciągnął na górę i odstawił gdzieś na bok. Nie była tam sama, a Talen był od niej cięższy, więc musiał użyć większej ilości siły, aby pomóc mu stamtąd wyjść. Chwilę później cała grupa była w jednym miejscu. To oznaczało, że muszą iść dalej, aby w końcu trafić na wyjście lub coś, co może ich tam zaprowadzić.
         – Idziemy dalej – zakomunikował po chwili łowca dusz. Dał im trochę czasu na ogarnięcie się, jeżeli było to w ogóle potrzebne, i inne rzeczy, które chcieli zrobić przed ponownym marszem. Nawet nie zdziwiłby się, gdyby sprawdzili wierzchowce i to, co znajdowało się w ich jukach.

Jon znowu szedł przodem. Był w pełni sił, co czyniło go najsilniejszym członkiem grupy, chociaż nawet, gdyby wszyscy byli w takim stanie, on najpewniej nadal przewyższałby ich doświadczeniem i umiejętnościami. Nie był człowiekiem, co dawało mu pewne korzyści. Poza tym, bycie łowcą dusz samo w sobie dawało coś, co sprawiało, że zwykły oręż nie czynił żadnej szkody. Piekielny doskonale zdawał sobie sprawę, że strzały i bełty mogły go normalnie zranić, co można było też powiedzieć o błogosławionej broni. Rozumiał, dlaczego pobłogosławiony oręż rani istoty z Piekła, jednak nie do końca wiedział, jak działa to w przypadku broni dystansowej. Próbował to zrozumieć wiele razy i w różnych okolicznościach, jednak nigdy mu się to nie udało, a gdy próbował dyskutować o tym z innymi przedstawicielami swojej rasy… albo nie chcieli z nim rozmawiać, jeżeli wiedzieli, jaką ma reputację, albo mówili mu, że tak po prostu jest i musi się z tym pogodzić. Pewnie niedługo znowu najdzie go na to, żeby poszukać odpowiedzi na dręczące go pytanie, zwłaszcza że broń dystansowa jest bardziej zabójcza dla łowców dusz niż święty oręż.
         – Właśnie wszedłem w pułapkę, więc nie idźcie dalej – odparł spokojnie, wyrywając się przy okazji z zamyślenia. Właściwie, to został z niego wyrwany chwilę wcześniej, gdy usłyszał uruchamiający się mechanizm. Jon kucnął nagle, a ostrza przemknęły tuż nad jego głową. Po chwili zrobiły to drugi raz i trzeci.
         – Przecinają przestrzeń co trzy uderzenia serca. Zwykły metal, więc dam radę je zatrzymać, a wy przejdziecie pod nimi… Konie też będą musiały dać radę – powiedział, nawet nie odwracając się do tyłu. Jeśli nie wiedzieli, że Jon jest odporny na zwykły oręż, na pewno zdziwili się, że zaproponował coś takiego.
Piekielny podniósł się nagle i wyprostował ręce, a jego dłonie zacisnęły się na ostrzach. Nie wyglądał, jakby sprawiało mu to ból, jednak mechanizm i tak próbował działać, co sprawiało, że Jon musiał z nim walczyć. Możliwe, że w ten sposób go zepsuje, jednak nie będzie to niczym złym, bo unieszkodliwi to pułapkę.
         – Albo… Nie, poczekajcie chwilę – odezwał się znów i zrobił dwa kroki do przodu, cały czas trzymając ostrza w dłoniach. Nagle coś zazgrzytało i zaczęło stukać. Dźwięki te można by było porównać do maszyny, która stawia opór, a raczej próbuje to robić. Mógłby wykorzystać magię zła, jednak potrzebował do tego wolnej dłoni, aby móc wykonać nią potrzebne gesty. Piekielny puścił ostrza pułapki, które nie poruszyły się, aby spotkać się z jego ciałem. Po chwili wykonał trzy znaki dłońmi, a te pokryły się czerwonawą mgiełką, która poleciała w stronę przedmiotów, które przed chwilą trzymał. Czerwony obłok osiadł na metalowych ostrzach i zaczął je kruszyć, co wyglądało podobnie jak to, co wcześniej Jon zrobił z prętami klatki.
         – Droga wolna – powiedział w końcu, tym razem na chwilę spoglądając na towarzyszy, a później ruszył dalej.

         – Ja znam drogę na powierzchnię! Wy nie znacie! - Usłyszeli nagle głos w ciemności. Ciężko było określić, czy jego źródło znajduje się przed nimi, czy może za nimi.
Z ciemności ukrywającej korytarz przed ich oczami wybiegł starzec z długą, niezadbaną, a także siwą brodą i takimi samymi włosami. Był ubrany w brudną tunikę, skórzane spodnie i buty. Przy pasie miał coś, co wyglądało jak sztylet, chociaż równie dobrze mogło to być jakieś ostrze, które stworzył sobie z kamienia czy czegoś innego. Patrzył szalonym wzrokiem na całą grupę i uśmiechał się głupkowato.
         – Mogę was tam zaprowadzić! Dajcie mi jeść, to was tam zaprowadzę! - powiedział, podchodząc bliżej.
         – Skoro tak jest, dlaczego nie opuściłeś tego miejsca? - zapytał go Jon. To pytanie miało sens, przynajmniej według niego. Przecież nikt z własnej woli nie siedziałby w tych tunelach, skoro wie, że można je opuścić. Z drugiej strony… ten starzec, chyba, nie był zdrowy psychicznie.
         – Dobrze mi tu! Już się przyzwyczaiłem do życia tutaj! To stało się, zanim odnalazłem wyjście! - odpowiedział. Mówił głośno, może miał uszkodzony słuch, a może po prostu tak mówił.
         – Bliżej nie podchodź – ostrzegł go łowca dusz, gdy zauważył, że mężczyzna próbuje się do nich zbliżyć. Położył też dłoń na rękojeści miecza, żeby staruszek nie odniósł wrażenia, iż to tylko żart. Jon tymczasem odwrócił się do Talena i Maii.
         – Nie wiem jak wy, ale ja mu nie ufam – powiedział cicho. Lepiej, żeby nie usłyszał, o czym dyskutują.
         – Z jednej strony może kłamać, ale z drugiej może być naszą szansą na szybsze dostanie się na powierzchnię – dodał. Był ciekaw, co o tym wszystkim myśli ta dwójka. Poza tym, byli grupą i tego typu decyzje, raczej, powinni podejmować wspólnie.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen wiedział z czym wiąże się podsadzenie Mai, ale nie miał innego wyboru. Poza tym poszedł po nią z własnej woli i teraz chciał jej pomóc. Wlazła po nim jak po ogrodzeniu, w końcu taki był plan, przy okazji wysmagała go cyckami po twarzy co nie byłoby aż takie złe, gdyby nie to, że i brzuchem przejechała mu po mordzie. Zaznaczmy - brzuchem całym we krwi gadziny, którą wcześniej ukatrupili. No ale cóż, przeżyje, nie w takim bagnie się w życiu paprał. Kiedy Maia weszła na górę, otarł twarz kawałkiem tuniki. Jon podał mu rękę i Talen szybko zalazł się na górze. Cóż... jeden problem z głowy, Przynajmniej nie siedzieli w wąskich tunelach pełnych zmutowanych szczurów... Choć i tak byli w czarnej dupie. Tiaa... czarna pasowała do tego miejsca idealnie, dupa zapewne też.

Bardzo szybko Jon zarządził, że idą dalej. Panterołak się nie sprzeciwiał, musieli w końcu wyjść z tych tuneli, a przynajmniej próbować. Stać i czekać nie było sensu, trzeba było iść do przodu mimo wielkiego ryzyka, że znów natkną się na pułapki. Talen nie chciał iść przodem, był zdecydowanie słabszy od Jona. Choć jego krew bardzo szybko leczyła wewnętrzne obrażenia jakich doznał, to zdecydowanie nie był w pełni sił. Szedł na końcu, pomiędzy nimi Maia prowadząca konia. Ich "podróż" nie trwała jednak długo. Chwilę po tym jak wydostali się z tuneli natknęli się na kolejną pułapkę, a konkretnie Jon się na nią natknął. Talen znieruchomiał i ze zdziwieniem wysłuchał słów piekielnego, których nie potrafił zrozumieć. Na szczęście Jon szybko poradził sobie z pułapką. Magia, czy nie magia, kij tam, ważne, że ostrzy już nie było i mogli iść dalej. Swoją drogą, ten łowca dusz miał zdecydowaną przewagę w każdej walce, to było niesprawiedliwe, od tak kruszyć sobie metal, przynajmniej w mniemaniu Talena. Ale co on tam wiedział, w tej chwili cieszył się, że ktoś zna takie sztuczki, baaa, nie był grzecznym chłopcem i gdyby sam umiał robić takie cuda, to używałby sobie do woli.

Wtem nie wiadomo z której strony dobiegł ich głos. Panterołak w jednej ręce trzymał pochodnię, a drugą machinalnie chwycił za sztylet. Instynkt samozachowawczy kazał mu uważać, zwłaszcza, że znajdowali się w takim, a nie innym położeniu. Staruszek przed nimi był niski i wyglądał jak włóczęga. Ciekawe ile czasu siedział w tym grajdole. Z jego słów szło wywnioskować, że zdecydowanie nie jest z pełna rozumu. Czyli innymi słowy, na ich drodze stanął jakiś świr, który twierdził, że wie jak wyjść z tych lochów. W zasadzie mogli by mu dać coś do jedzenia, ale co jeśli wpakuje ich w jeszcze większe gówno niż teraz?
- Skąd się tu wziąłeś? - spytał Talen. - Ktoś cię porwał? Od jak dawna tu siedzisz?
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy Talen wydostał się na powierzchnię, Maia podeszła do swojej kobyłki, łapiąc wodze i obejmując czule parskający pysk. Pozornie to ona prowadziła konia, idąc w środku orszaku, jednak tak naprawdę wspierała się na nim w dużej mierze, wciąż osłabiona po przeżytych przygodach. Panterołak był ranny, więc dla niego pewnie również ostatnie godziny były trudne, jednak chociaż Bhraanti posiadała raptem kilka otarć i siniaków, czuła się bez reszty sponiewierana przez życie. Fizycznie oczywiście, psychicznie znów nastawiona była na jak najszybsze opuszczenie przygnębiających katakumb, nawet jeśli mieliby przeciskać się przez kolejne korytarze i walczyć z tymi przerośniętymi gryzoniami.
        Zatrzymała się posłusznie na polecenie Jona, szukając wzrokiem tej pułapki, a gdy mężczyzna przypadł do ziemi, a nad jego głową przemknęły ostrza, zachłysnęła się zaskoczona, a koń spłoszył się, stając na tylnych nogach i wierzgając przednimi. Ciągnął tym samym za wodze w rękach Mai, więc ta na moment skupiła się głównie na uspokojeniu zwierzęcia, samej nie poddając się strachowi. Przemawiała do niego cichym, spokojnym głosem, ciągnąc za uprząż w dół, aż parskająca klacz nie opanowała się zupełnie, machając jedynie niespokojnie łbem, gdy kolejne ostrza przecinały powietrze.
        Częściowo pochłonięta pilnowaniem zwierzęcia, zmarszczyła lekko brwi, słysząc, jak jej się zdawało, zupełnie bezsensowne słowa z ust Jona.
        - Jak to je zatrzymasz? Och! – zdusiła okrzyk, zakrywając usta dłonią, gdy następne noże wbiły się w ręce łowcy dusz. Opanowała się szybko, gdy koń znów zaczął drobić niespokojnie w miejscu i w napięciu czekała, aż będą mogli przejść. Skrzywiła się widocznie, słysząc nieprzyjemny zgrzyt łamanego mechanizmu, ale to przynajmniej prowadziło do unieszkodliwienia pułapki, a nie brania wystrzeliwanych przez nią noży na siebie. Gdy Jon spojrzał na nich na moment, pokiwała głową, ale gdy piekielnik odwrócił się w stronę drogi, ona zerknęła przez ramię na Talena poruszając ustami w bezgłośnym „łał!”.
        Nie zdążyli ujść wiele, nim z ciemności dobiegł ich obcy głos, a Maia rozejrzała się, próbując zlokalizować jego źródło. Starzec zbliżał się do nich w krzywych podskokach i dziewczyna w pierwszym odruchu cofnęła się o krok, prostując odruchowo, by dodać sobie animuszu. Ciężar rozmowy z szaleńcem (co do tego nie było wątpliwości) przejął na siebie Jon, więc księżniczka jedynie zerkała ukradkiem na starca ponad jego ramieniem. Przez chwilę, bo podczas gdy panowie zaczęli zarzucać więźnia pytaniami, Bhraanti cofnęła się nieco do boku swojego wierzchowca i sięgnęła do juk. Należały one do Talena, ale dziewczyna uznała, że w tej chwili to nieistotne, bo nieważne czy starzec kłamał, co do wyjścia z lochów, czy nie, było po nim widać, że od dawna nie jadł. Pamiętała, że panterołak trzymał gdzieś tam sucharki, więc wyjęła zawiniątko i postępując kilka kroków do przodu, rzuciła je starcowi, który złapał je z niezwykłą zręcznością, od razu szarpiąc się z paczuszką, by dotrzeć do jedzenia.
        - Dziękuję panienko, dziękuję! – Kiwał głową, plując okruchami, a Maia znów się wycofała za Jona, tak na wszelki wypadek, skupiając się też na zadanym pytaniu.
        - Myślę, że nie mamy specjalnie wyboru. Sami do wyjścia nie trafimy – stwierdziła, zerkając kątem oka na pałaszującego suchary dziadka.
        Sama nie wiedziała, czy wierzy w jego historię, ale wbrew pozorom ich była równie dziwaczna, więc ocenianie innych było nie na miejscu. Znając życie Talen będzie miał jakieś obiekcje, jak zwykle, ale jeśli sam nie ma lepszego pomysłu, to chwilowo szalony staruszek był ich jedyną nadzieją na opuszczenie lochów.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Starzec zwlekał z odpowiedzią na pytania Talena, jakby zastanawiał się nad nimi, analizował je i dobierał słowa, aby ułożyć je w odpowiedź. Jego wyraz oczu cały czas kojarzył się z osobą szaloną, jednak nie było w tym nic dziwnego, skoro spędził w tych tunelach już jakiś czas. Wyraźnie ożywił się, gdy Maia przekazała mu jedzenie, podziękował jej i szybko zjadł sucharki, jakby bał się, że ktoś zaraz mu je zabierze. Jon nie zrezygnował z otwartej groźby, którą była dłoń spoczywająca na rękojeści miecza, a starzec wydawał się ją pojmować, bo nie próbował podchodzić bliżej.
         – Skąd? Z góry. Z powierzchni. Ze szlaku. Porwał? Tak. Pewnie ci sami porwali was. Jak długo? Sam nie wiem. Przestałem liczyć, gdy minęło siedem miesięcy. Nie wiem, ile czasu upłynęło od tamtego momentu – odpowiedział jednym tchem, a później oparł się o najbliższą ścianę plecami. Zaczął głośno oddychać, wyraźnie zmęczony tym, że powiedział tyle, w ogóle nie oddychając.
         – Kult. Sekta. Oni testują te tunele. Zostawiają pułapki, porywają ludzi i inne istoty. Później to wszystko oglądają… - przerwał w połowie zdania, nabierając tchu. Mimo, że wszyscy go słuchali, nie oznaczało to, że mówił prawdę. Słowa te mogły być zwykłą gadaniną szaleńca, który snuł swoje teorie na temat tuneli i kogoś, kto mógłby być z nimi związany. Z drugiej strony… mogła to być prawda.
         – Sprawdzają, jak radzą sobie ich pułapki i potwory. Oni… próbują mnie złapać i zabić, bo nie lubią, gdy ktoś pomaga złapanym. Ale nie ze mną takie numery! Znam te tunele, wiem, gdzie się chować! Nie złapią mnie! - powiedział, niemalże wykrzykując ostatnie słowa, a później odbił się od ściany i pobiegł w stronę, z której przyszedł.

Jon… był zaskoczony, tak po prostu. Ten człowiek zachowywał się naprawdę dziwnie, bo najpierw powiedział, że zaprowadzi ich do wyjścia, a później uciekł tak, jakby coś niewidzialnego go goniło. Zresztą, nie minęła długa chwila, a staruszek pojawił się ponownie, tym razem uśmiechając się głupkowato.
         – Przepraszam, poniosło mnie – powiedział do nich, a w jego głosie dało się wyczuć dziwną szczerość. Możliwe, że naprawdę chciał ich przeprosić. Ogólnie, brzmiał też trochę inaczej. Głos starca był wyraźniejszy i, tak jakby, mniej szalony.
         – Podążajcie za mną. Wyprowadzę was stąd… i jeśli uda mi się zatrzymać Szaleńca, może wyjdę z wami – powiedział do nich, patrząc każdemu w oczy. Jeśli odwzajemnili spojrzenie, każde z nich mogło spostrzec, że nie ma tam już tego szalonego wyrazu. Został on zastąpiony przez coś opanowanego i spokojniejszego. Łowca dusz spojrzał na resztę, później wzruszył lekko ramionami i poszedł za starcem.
         – Mam na imię Reinmund, ale możecie mówić na mnie Starzec… Byłem uczonym, który podróżował po świecie i opisywał go, ale zostałem porwany i uwięziony w tych tunelach. Próbowałem z nich uciec, jednak zanim udaje mi się wydostać na powierzchnię, kontrolę przejmuje Szaleniec, który nie widzi niczego więcej poza tunelami i jest przekonany, że opuszczenie ich będzie śmiercią – mówił to, cały czas prowadząc ich przed siebie. Szedł z przodu i wyglądało na to, że nie przeszkadzało mu to, iż tylko on nie jest uzbrojony.
         – Owszem, będzie to jego śmierć, jednak nie moja – dodał i zatrzymał się przed miejscem, w którym tunel rozdzielał się na dwa mniejsze. Jeden zakręcał lekko w lewo, a drugi w prawo.
         – Lewy… wolność oferuje, a prawy nigdy ci życia nie daruje – powiedział sam do siebie, jakby przypominając sobie te słowa. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że zrobił to na tyle głośno, iż oni też mogli to usłyszeć.
         – Chodźcie – odezwał się i skręcił w lewy tunel. Według tego, co powiedział wcześniej, było to właśnie to przejście, które powinno być dla nich bezpieczne. Starzec naprawdę znał te korytarze, co widać było w jego dziwnej pewności siebie, gdy prowadził przez nie grupę. Co prawda, musiał poświęcić chwilę na przypomnienie sobie dobrej drogi, jednak udało mu się to i teraz prowadził ich dalej.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen był średnio zadowolony, że Maia rozdawała ich zapasy. Nie to, że nie chciał dać staruszkowi jedzenia, po prostu nie podobało mu się, że dziewczyna się rządzi. To nie było jej żarcie, tylko jego. No ale cóż, nie zamierzał robić o to afery, skoro sam chciał dać szaleńcowi coś do jedzenia. Najpewniej dałby mu kawałek suszonego mięsa, nie suchary, ale tak też było dobrze. Popatrzył tylko na Maię spode łba, ale nic nie powiedział. Mężczyzna zjadł ze smakiem, tak to można było określić. Może raczej spałaszował albo zwyczajnie wciągnął na raz całą porcję. Z pewnością bał się, że nie zobaczy kolejnej porcji jedzenia przez długi czas. Miał bardzo brudne, podarte ubranie, a właściwie łachmany, bo jego odzienie było bardzo zniszczone. Musiał spędzić w tych tunelach miesiące. Panterołak zastanawiał się, jak ten świr zdołał tu przetrwać. Mutanty, mieszańce, potwory, pułapki i wszechobecna ciemność. Dziwił się, że do tej pory dziadek nie został pożarty przez jakąś bestię, a takich na pewno aż roiło się w tych lochach.

Z wielkim zdziwieniem przypatrywał się starcowi, który opowiadał skąd wziął się w tych ponurych katakumbach. Może mówił prawdę? Ciężko było to wyczuć, ale nie mieli właściwie nic do stracenia, mogli mu uwierzyć lub nie, ale jeśli mieliby sami błądzić po korytarzach, to i tak koniec końców natknęli by się na kolejną bestię, albo dotarli do komnaty i spotkali się twarzą w twarz z tymi, którzy ich porwali.
- Testują korytarze? - zapytał zaskoczony.
- Do czego je testują? Po co? - dopytywał, ale nie otrzymał odpowiedzi, bo wariat, jak to wariat, zrobił coś niespodziewanego i po prostu zwiał im sprzed nosa. Panterołak otworzył oczy ze zdumienia i zrobił krzywą, pytającą minę. Ale jego nieme pytanie nie zostało przez nikogo dostrzeżone. Może i dobrze, bo nic by to nie zmieniło. Jednak wkrótce potem stało się coś jeszcze bardziej dziwnego. Staruszek wrócił, ale był jakiś odmieniony, jakby nagle stał przed nimi ktoś inny. Wcześniejsza zgarbiona postać teraz była bardziej wyprostowana, a wzrok dziadka nie był już tak zamglony i oszalały jak wcześniej. Talen słyszał kiedyś o takim szaleństwie. Mówiono na to rozdwojenie jaźni. Działało to tak, jakby w jednym ciele znajdowały się dwie różne osoby. Bywało różnie, że jedna jaźń była romantyczną duszą, a druga zimnym mordercą. Tutaj jednak mieli do czynienia z wariatem i osobą zupełnie zrównoważoną. Teraz mówił zupełnie do rzeczy, chociaż Talen nie do końca mu ufał. Ale w zasadzie ruszył za mężczyzną, tak jak reszta grupy.

Weszli do lewego tunelu. Był mroczniejszy i węższy, na tyle wąski, że koń ledwo się w nim mieścił. Gdyby był węższy o jeszcze kilka centymetrów musieliby zostawić kobyłkę na pastwę tych lochów, a tego Talen bardzo by nie chciał. Już przyzwyczaił się do konia, to raz, a dwa, był im potrzebny do podróży. Nie mogli iść pieszo do dworu lorda, to było zdecydowanie za daleko. No ale nie o tym teraz powinien myśleć. Szli przez pewien czas, mężczyzna nie zastanawiał się na tym ile to trwało, lecz w końcu tunel zaczął się rozszerzać. W kilka minut później trafili do obszernej komnaty oświetlonej pochodniami. Tutaj zaczynały się schody, dosłownie i w przenośni. Przed nimi były trzy otwory, jeden prowadzący płasko i dwa ze schodami wiodącymi ku górze.
- Więc gdzie teraz? - odezwał się w stronę staruszka.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia słuchała starca uważnie, wciąż jednak nie wychylała się zza Jona, uznając że starzec może być niebezpieczny, nawet jeśli był pomylony... albo właśnie dlatego. Marszczyła lekko brwi, próbując wyciągnąć sens z bełkotliwego potoku słów, który stanowił bardziej strumień świadomości chorego umysłu niż sensowne zdania. Tak jak oni został porwany ze szlaku i tak jak oni szukał wyjścia. Siedem miesięcy. A ile jeszcze od tamtego czasu? Dziewczyna objęła dłońmi ramiona, czując jak niepokój i chłód wywołują gęsią skórkę na odsłoniętych rękach. A starzec po krótkiej przerwie mówił dalej. Zerknęła krótko na tył głowy Jona, przypominając sobie jak zakładał, że ci, którzy ich porwali, musieli należeć do jakiejś sekty czy kultu. Jej nadal nie pasowała ta wizja, nawet jeśli znalazła się już druga osoba podzielająca ten pogląd.
        - Oglądają? – szepnęła w końcu, nie wytrzymując i spojrzała po towarzyszących jej mężczyznach, starcu, a później potoczyła wzrokiem po ścianach korytarza. Lita skała. – Jak? Po co?
        Cały czas wsłuchiwała się uważnie w słowa starca, ale dopiero to, co powiedział później wydało jej się najbardziej istotne.
        - Pomagałeś już komuś się stąd wydostać? – zapytała z nadzieją w głosie, wychodząc nieco zza Jona i przyglądając się mężczyźnie. – Daliśmy ci jeść, zaprowadź więc nas do wyjścia – powiedziała i obróciła się lekko, słysząc słowa Talena.
        Oni widzieli już przykład tego, co można spotkać w korytarzach. Szczuropodobna bestia nie pojawiła się więc tam przypadkiem i całe ich błądzenie było czyimś chorym pomysłem, realizowanym tylko po to, by sprawdzić, czy odpowiednie mechanizmy, zarówno poruszające machinami w podziemiach, jak i te kierujące ludzkimi zachowaniami, zadziałają. Odwróciła się z powrotem dopiero, gdy usłyszała oddalające się kroki. Starzec uciekł, a Maia zacisnęła usta w niezadowoleniu. Nie podobało jej się to oszustwo, ale pewnie i tak, niezależnie od tego, podzieliłaby się ze starcem jedzeniem. Nie zdążyła jednak nawet westchnąć, a po chwili z ciemności znów wyłoniła się znajoma postać.
        Księżniczka uniosła brwi zdziwiona, widząc tak nagły zwrot w zachowaniu starca. Jego prezencja również się zmieniła, nieznacznie, ale zauważalnie, bo o ile chwilę wcześniej mężczyznę można było nazwać zupełnie pomylonym, teraz był co najwyżej… dziwny. Z niepokojem słuchała wyjaśnień, które wbrew pozorom wcale nie poprawiały jej samopoczucia. Obietnica wolności kusiła i naprawdę wolała by starzec zaprowadził ich do wyjścia, niż mieliby sami próbować tam trafić, napotykając coraz to nowe pułapki, wciąż jednak to nie oznaczało, że mężczyźnie zaufała. Skoro ta cała jego druga osobowość nie pozwalała jemu opuścić podziemi, to kto powiedział, że im pozwoli wyjść? W końcu mężczyzna wspominał, że próbował pomagać innym, nie że mu się udawało.
        Chcąc nie chcąc jednak ruszyli za starcem, Jon wciąż prowadził, Maia wędrowała w środku, a pochód zamykał Talen. Zerknęła na niego przelotnie, ale zaraz znów zerknęła na niego przez ramię.
        - Jak się czujesz? – zapytała ostrożnie, a chociaż słowa okazywały troskę, twarz dziewczyny była chwilowo nieprzenikniona.
        Zaraz później odwróciła się z powrotem, by uniknąć potknięcia w ciemnym korytarzu. Przy rozwidleniu usłyszała pomocniczy wierszyk starca, których zapewne miał mnóstwo, by ułatwić sobie zapamiętanie właściwych szlaków. Szli tamtędy w milczeniu, a Maia coraz częściej przyłapywała się na tym, że wypatruje blasku dziennego światła lub powiewu świeżego powietrza na skórze. Jednocześnie udzielał jej się niepokój parskającego wierzchowca, który ocierał się bokiem o skałę w niezwykle ciasnym korytarzu. Bhraanti uspokajała zwierzę cichym głosem, który niósł się przyjemnym szmerem między skałami. Po chwili przejście zaczęło się rozszerzać, aż w końcu wszyscy znaleźli się w dobrze oświetlonej komnacie.
        Zatrzymała się z wszystkimi, rozglądając najpierw po pomieszczeniu, w którym się znaleźli, a później przyglądając trzem potencjalnym drogom, z których tylko jedna była właściwa.
        - Na pewno w górę, w końcu już dwa razy spadaliśmy w dół, odkąd byliśmy na powierzchni – spojrzała w stronę dwóch pnących się schodów. – Tylko które są właściwe? – zapytała, odruchowo zerkając na Starca. Skoro powiedział, że ich wyprowadzi…
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Staruszek dopiero po tym, jak wrócił, przypomniał sobie pytania Talena i Mai, o których wiedział, mimo że były one zadane tej drugiej osobowości. Chyba zamierzał na nie odpowiedzieć. Wyglądał na takiego, kto miał szczere chęci, jednak najpierw powiedział im, żeby szli za nim.
         – Odpowiem na wasze pytania – odezwał się, zerkając na dwie osoby, które szły za Jonem. Mężczyzna już chyba domyślił się, jaki jest stan grupy i tego, że to Jon jest najsilniejszym jej przedstawicielem, a także nie został zraniony w żaden sposób.
         – Oni… testują swoje pomysły, pułapki i potwory, które stworzyli. Tunele są tylko miejscem, w którym to robią, wykorzystując do tego osoby, które porywają ze szlaku. Nie wiem, co chcą osiągnąć w ten sposób – odpowiedział na to, o co wcześniej Talen zapytał Szaleńca. Ani na moment się przy tym nie zatrzymał, tylko dalej szedł przed siebie.
         – Znają jakieś zaklęcia, które pozwalają im na obserwacje tuneli i osób, które do nich sprowadzili. Czy pomogłem? Staram się to robić, jednak tylko dwóm osobom udało się bezpiecznie uciec… w obu przypadkach Szaleniec przejmował kontrolę nad ciałem tuż przy wyjściu i uciekał z powrotem w ciemność, jednak oni odzyskali wolność – mówił dalej, tym razem odpowiedzi te dotyczyły pytań zadanych przez dziewczynę. Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak nie zrobił tego, bo właśnie wtedy trafili na pierwsze rozwidlenie. Zatrzymali się, a krótki wierszyk pomógł starcowi wybrać właściwą drogę, którą szybko ruszyli.

Później trafili do dużej komnaty. Na jej ścianach znajdowały się pochodnie. Oprócz tunelu, którym tu przyszli, były też inne – jeden szedł dalej i prosto, a dwa pozostało w górę.
         – Tak, tylko… jedne z nich są iluzją, która ukrywa pułapkę. Ostatnim razem była to głęboka dziura z niedostrzegalnym dnem – powiedział i podszedł do jednego z przejść, które prowadziły w górę.
         – Mogę jakoś pomóc? - zapytał Jon. Może jego wyostrzony zmysł magiczny albo znajomość magii umysłu może okazać się pomocna w znalezieniu schodów, które są wyłącznie iluzją.
         – Szukaj jakiegoś… oznaczenia. Na pewno musiałem jakieś zostawić przy przejściu, które nie jest prawdziwe – powiedział do niego Starzec, nawet nie odwracając się w stronę łowcy dusz.
         – Spróbuję – odparł i podszedł do drugiego tunelu prowadzącego w górę. Najpierw przyjrzał się sufitowi, chociaż wątpił, żeby to właśnie tam znalazł to, o czym powiedział ich przewodnik. Starszy mężczyzna był niższy od Jona, nawet gdy jego postura nie była przygarbiona. Dlatego też piekielny przyjrzał się ścianom przy przejściu i w jego środku, a także podłodze, przy której kucnął i wytarł nagromadzony pył w kilku miejscach.
         – Mam! - odezwał się głośno Starzec. Jon podszedł do niego, żeby zobaczyć, jak wyglądał znak, którego obaj szukali. Był to zwyczajny „X” i wykrzyknik obok niego.
         – Idziemy drugim przejściem. To tutaj jest iluzją – oświadczył, a na potwierdzenie swych słów podniósł kamień, który znalazł w pobliżu i rzucił nim lekko w stronę schodów. Wszyscy widzieli, jak przedmiot odbija się od nich, jakby były rzeczywiste, jednak chwilę później przenika przez nie i spada.
         – Właściwie… mogliśmy zrobić to właśnie w taki sposób. Możliwe, że byłoby szybciej – Jon wypowiedział te słowa, próbując przy okazji nasłuchiwać, kiedy kamień uderzy w dno, o ile w ogóle to się stanie, zanim opuszczą pomieszczenie.
         – Swoim znakom ufam bardziej niż przypadkowemu kamieniowi – odpowiedział Starzec. W jego głosie dało się słyszeć urazę, którą próbował zamaskować, jednak nie za bardzo mu to wyszło.
Cała grupa ruszyła w górę tym przejściem, które było prawdziwe. Korytarz okazał się na tyle szeroki i wysoki, że konie zmieściły się w nim bez problemu, chociaż wchodzenie po schodach nie było dla nich tak łatwe, jak dla Jona, Talena i Mai.

Gdy już dotarli do końca schodów, ich oczom ukazał się korytarz nieco szerszy niż tunel ze schodami i, na szczęście, prowadził w jednym kierunku.
         – Czeka nas jeszcze kilka pułapek, zanim dotrzemy do wyjścia – powiadomił ich.
         – Ich miejsca się nie zmieniają, więc cały czas są w tych samych fragmentach tunelów… Jedynie one same ulegają zmianie, jednak dzieje się to tylko wtedy, gdy ktoś wie, jak przejść obok nich tak, żeby ich nie aktywować – dodał. Może chciał w ten sposób powiedzieć im, że on wie, jak to zrobić, a nawet jeśli nie, to i tak zna miejsca, w których występują te niedogodności w podróży tymi tunelami.
         – Gdyby Szaleniec przejął ciało… mógłbyś spróbować złapać go i, nie wiem, wynieść z tych tuneli czy coś…? Naprawdę chciałbym się stąd wydostać, jednak zawsze zdarza się coś, co niszczy mi ten plan – powiedział to do Jona, jednak nie spojrzał na niego. Za to w głosie starszego mężczyzny dało się wyczuć szczerość, a także tęsknotę za Słońcem, świeżym powietrzem i ogólnie światem poza tunelami.
         – Nie obiecuję, że się uda – odpowiedział mu krótko łowca dusz. Cóż… Starzec pomaga im wydostać się z tego miejsca, więc mogą, a przynajmniej on może, zrobić dla niego to, o co poprosił.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen szedł w całkowitym milczeniu. Nie miał nic do dodania, co prawda nie otrzymał odpowiedzi od staruszka, ale cóż... może po prostu nie miał ich otrzymać. Nie wypytywał. Nie drążył, nie było sensu. Będzie chciał to odpowie, nie to nie. Trudno. Nie mieli innego wyjścia, jak tylko iść za starcem i mieć nadzieję, że nie prowadzi ich w kolejne bagno, tylko tak jak obiecał wyprowadzi z tych przeklętych tuneli. Talen nie czuł się najlepiej. W płucach nadal go bolało, połamane żebra zrastały się w magicznym hiperszybkim tempie, ale nie natychmiast. Czuł się obolały i zmęczony. Zwłaszcza, że wlazł do tuneli po Maię, co kosztowało go wiele sił, tak jak walka z tą przeklęta bestią. Na ciele z pewnością miał mnóstwo siniaków i krwiaków. Może nie krwawił do wewnątrz, ale na pewno nie czuł się w pełni sił. Był osłabiony i zmęczony. Wiedział jednak, że szybko nie odpocznie. Nawet jeśli przezwyciężą trudności i wreszcie wyjdą na powierzchnię, nie będzie miał czasu na wytchnienie. Wiedział bowiem, że Maia nie da mu żyć, będzie próbowała uciekać i to gdzie pieprz rośnie. Znów przełączy się na tryb pilnowania jej. Była cwana i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jeśli zdobędzie jakimś cudem sztylety to bez wahania wbije mu jeden z nich w bebechy i ucieknie. A na to nie zamierzał pozwolić. Teraz byli sojusznikami, bo znaleźli się w fatalnej sytuacji, ale potem... no cóż, on znów stanie się jej najgorszym wrogiem, bo będzie ją więził. Trudno, tak musiało być, nie po to ją kupił, nie po to szlajał się z nią po świecie, by teraz dać jej uciec. Wiedział doskonale, że księżniczka będzie próbowała uśpić jego czujność, a on nie mógł na to pozwolić. Rozmyślając już o tym jak uziemić Maię, zdążył na chwilę zapomnieć o tym w jak głębokim bagnie się znajdowali.

- Raczej niezbyt dobrze - przyznał, odpowiadając na pytanie Mai.
- Mówiąc szczerze to raczej źle i boli mnie wszystko co istnieje i co nie istnieje też - dodał, pomrukując.

Powróciwszy do rzeczywistości wysłuchał także odpowiedzi starca, która niestety nie była zbyt satysfakcjonująca. No cóż, nie było sensu drążyć. Jedno co było pewne to to, że staruszek miał świra i to takiego, który wymykał mu się spod kontroli. Ale czy świr w ogóle może mówić o kontroli? Nie, zaraz, wróć. Nie o tym...
Znaleźli się w dużym pomieszczeniu i staruszek oświadczył im, że jedna droga jest prawdziwa, a dwie pozostałe są iluzją. Na pewno nie mogli iść płaską drogą, to do niczego nie prowadziło, jeśli mieli wyjść z tych tuneli musieli iść w górę, Maia miała rację. Na szczęście nie władowała się na schody bez namysłu, choć prawdę mówiąc Talen sądził, że właśnie to zrobi i będą mieli przechlapane. Zatrzymała się przed wejściem, a staruszek oświadczył im, że zaznaczył drogę, które byłą iluzją. No cóż, pozostało im szukać jakiegoś znaku. I w końcu znaleźli - krzyżyk z wykrzyknikiem. Najwyraźniej starzec miał więcej szczęścia niż rozumu.

Ruszyli schodami w górę, kobyła ledwo mieściła się na wysokość w tunelu, musiała pochylać łeb, żeby nie wyrżnąć nim o sufit. Na szczęście Maia prowadziła ją spokojnie i powoli. Telepanie się z koniem po takich podziemiach było nie lada wyczynem, no ale co mieli zrobić, nie mieli zupełnie żadnego wyjścia. W końcu znaleźli się znów w płaskim korytarzu. Tu było nieco więcej miejsca dla konia. Niestety to, że było płasko nie gwarantowało szczęśliwego opuszczenia lochów. Starzec oświadczył im, że w przejściu znajdują się pułapki. No pięknie...
- Może rzucimy czymś i sprawdzimy czy coś się uruchomi? - zaproponował.
- Tak jak z tunelem? Bo wiecie, nie chciałbym zostać spalony żywcem ani przeorany przez jakieś latające topory.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia obejrzała się znów na panterołaka, słysząc jego odpowiedź, która mimo wszystko nieco ją zaskoczyła. To, że Talen nie wyglądał najlepiej stwierdziła sama, stąd też brało się jej pytanie. Z jakiegoś powodu jednak spodziewała się, że mężczyzna albo nie odpowie jej wcale, albo zagryzie zęby, stwierdzając, że wszystko jest w porządku. Było tak źle, że uznał przyznanie się do tego za bardziej opłacalne, niż milczenie czy mimo wszystko nie czuł się właśnie na tyle zagrożony, by ukrywać swój stan? „Zaczynam myśleć, jak drapieżnik”, stwierdziła z niechęcią i ugryzła się w język, żeby nie zapytać na głos Talena, czy nie leczy się sam, bo przecież mówił jej o tej zdolności. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, czy ten temat został poruszony przy ich uwięzieniu z klatkach, a tym samym czy Jon o tym słyszał. Najbardziej prawdopodobne było, że tak, jednak ona i tak wolała trzymać język za zębami.
        Nie wtrącała się do wyboru dalszej drogi, uznając że wystarczy, iż ten stuknięty starzec z Jonem kręcą się koło przejść, nie musiała jeszcze ona z koniem się wtrącać. Poza tym, wyglądali jakby mieli to pod kontrolą oraz, jakkolwiek niefortunnie by to nie zabrzmiało, Maia przyzwyczaiła się do tego, że inni zajmują się za nią takimi rzeczami i nie widziała powodu, dla którego miałaby teraz na siłę próbować rozprawić się z problemem sama. Zbliżyła się dopiero, gdy wybrano właściwą drogę i dyplomatycznie nie skomentowała błyskotliwego oznaczenia właściwego przejścia.
        Wprowadzenie konia na schody okazało się najtrudniejszym, z czym Bhraanti do tej pory miała styczność, wliczając w to podważenie autorytetu ojca przy jego zastępcy, by powstrzymać decyzję, która miałaby zrównać z ziemią jedną z podległych im wiosek. Durna kobyła zachowywała się, jakby zamiast schodów miała przed sobą ceglany mur i ani myślała postawić na nich chociaż jednego kopyta, wierzgając i stając dęba, gdy księżniczka uwieszała się na wodzach, warcząc pod nosem przekleństwa. W końcu udało jej się wprowadzić krnąbrne bydlę na kilka pierwszych stopni i wtedy już zwierzę ruszyło normalnym krokiem, nie mając zbytniego wyboru, jak powoli i ostrożnie brnąć w górę schodów. Maia szła kawałek przed nim, mocno trzymając wodze i skrajnie zmęczona, ale z zaciętym wyrazem twarzy, znosząc regularne poszturchiwania końskiego łba w plecy. Dopiero gdy dotarli na górę odsapnęła, opierając się o bok zwierzęcia i klepiąc je zasłużenie po szyi.
        Prosty tunel, który rozwijał się przed nimi wyglądał jednocześnie zachęcająco, po ciężkiej przeprawie z końmi po schodach, i nieco niepokojąco, ze względu na możliwość czyhających w nim pułapek. Przeniosła wzrok z Talena, który wyraził na głos również jej wątpliwości, na Starca, który machnął beztrosko ręką.
        - Nie trzeba, panie drogi, nie trzeba! – Starzec się tak zamachnął przy tym beztroskim pogardzaniu propozycją, że niemal stracił równowagę. – Wystarczy, że pójdziecie po moich śladach, ten korytarz znam jak własną kieszeń! Tylko ostrożnie, krok po kroku!
        Ledwo skończył mówić, wkroczył beztrosko do tunelu, rzeczywiście stawiając stopy w konkretnie wybranych miejscach, czasem przeskakując dłuższy odcinek, czasem idąc bokiem drobił niewielkie kroczki, raz się gdzieś schylił, raz coś przeskoczył i ogólnie wyglądał, jak pijana koza. W końcu jednak stanął na drugim końcu przejścia, odwracając się w ich stronę z rozpostartymi ramionami.
        - Nic trudnego moi mili, tylko idźcie dokładnie tak jak ja – krzyknął do nich i Maia już nie wytrzymała.
        - To naprawdę świetny plan, ale niby w jaki sposób mają przejść konie?! – odkrzyknęła nie kryjąc irytacji, a Starcowi zrzedła mina.
        - Och... zapomniałem.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Okazało się, że w korytarzu znajduje się przynajmniej kilka pułapek. Na szczęście Starzec wiedział, jak ich uniknąć, chociaż szybko mogli zauważyć, że wiąże się z tym dość… specyficzna droga. Musieli omijać płyty naciskowe i inne rzeczy, które uruchomiłyby pułapki, a to pociągało za sobą robienie większych lub mniejszych kroków, a także przeskoki z jednego miejsca w drugie. Konie mogły mieć z tym problem, czego domyślili się dopiero, gdy ich przewodnik przeszedł na drugą stronę i pokazał im, jak mają się poruszać, jeśli chcą przejść przez ten fragment korytarza bez obawy o obrażenia lub nawet utratę życia. Już samo prowadzenie zwierząt po schodach nie było łatwe, a teraz Talen i Maia mieli przed sobą jeszcze większe wyzwanie. Jon cieszył się, że nie podróżował konno, bo teraz nie miał żadnego problemu z podążaniem za Starcem. Łowca dusz przywykł do pieszych podróży lub do używania skrzydeł.
         – Wiecie już, jak przemieścić wasze konie na drugi koniec korytarza? - zapytał w końcu. Zamyślił się na jakiś czas, a przez to pewnie minęła już długa chwila, w której wszyscy myśleli nad tym, jak zmusić wierzchowce do przejścia przez pułapki tak, żeby nie uruchomiły żadnej z nich.
         – Łatwiej by było, gdyby ktoś władał magią przestrzeni… Wtedy można by było przenieść je tam właśnie dzięki tej magii – zauważył po chwili. Cóż, w zakresie jego umiejętności magicznych ta była niewyuczona, więc Jon nie miał pojęcia, jak jej użyć, jakich gestów potrzebują jej zaklęcia i tak dalej.
Wpadł mu też do głowy kolejny pomysł, jednak wymiary korytarza nie pozwalały mu na rozłożenie skrzydeł i używanie ich, aby wznieść się nad podłożem. Akurat skrzydła były tu czymś, bez czego reszta planu nie miała wielkiego sensu, chociaż siła mięśni Jona także była tu ważna… to jednak jego skrzydła były czymś nieco ważniejszym. Tylko, że ten plan tu nie zadziała, więc nawet nie miał zamiaru o nim wspominać i zostawił go wyłącznie dla siebie.

Jon podszedł bliżej miejsca, w którym Starzec zaczął swoją specjalną ścieżkę, aby unikać pułapek, jednak nie zaczął przekraczać fragmentu korytarza. Dlaczego nie ruszył? Cóż, może Maia i Talen będą potrzebować z czymś jego pomocy. Wykorzystał też ten czas na to, aby przyjrzeć się podłodze i bocznym ścianom, próbując dostrzec miejsca, które czymś się różnią, co oznaczałoby, że właśnie tam znajduje się coś, co włącza pułapkę i pozwala jej na ranienie i zabijanie. Udało mu się zauważyć trzy pytki, które różniły się nieco kolorem i wymiarami od pozostałych, a także dwie cienkie linki – napięte i rozłożone po całej szerokości korytarza. Możliwe, że wyżej także jakieś były, ale tych jego oczy nie zarejestrowały… może jeszcze, a może w ogóle ich nie zobaczy.
Tyle dobrze, że w tej części było dość spokojnie i nie musieli martwić się o to, że coś ich zaatakuje. Znaczy… tak mu się przynajmniej wydawało, bo Jon wątpił w to, żeby ludzie odpowiedzialni za te tunele umieścili w jednym miejscu tyle pułapek i jeszcze potwory, które mogłyby, przypadkowo, postawić łapę w miejscu, w którym aktywowało się pułapkę. To byłoby głupie posunięcie, a także związane z częstszym tworzeniem nowych bestii, a także naprawą pułapek i innymi czynnościami z nimi związanymi, może nawet ze zmianą ich miejsca.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Kobyły w tych tunelach były uciążliwe. Nie dość, że się nie słuchały to jeszcze miały na grzbiecie siodła i pakunki, które utrudniały przejście przez wąskie korytarze. Maia wydawała się być teraz przydatna, bo to ona zajęła się końmi. To ona męczyła się z przeprawieniem ich po schodach. Talen tylko patrzył, ale ani nie pomógł, ani nic nie powiedział. Uznał, że Maia doskonale poradzi sobie sama, choć kobyły średnio się jej słuchały. Kiedy dotarli do płaskiego przejścia pojawiła się nadzieja na wyjście z tych obskurnych, mokrych lochów. Jednak szybko prysła, bo okazało się, że w korytarzu było pełno pułapek. Starzec pokazał im bezpieczną drogę, ale to była droga tylko dla ludzi, nie dla koni. Wierzchowce nie będą skakać ze skały na skałę i unikać przeszkód. Musieli coś wymyślić i to szybko, zanim ich oprawcy zorientują się, że ich kukiełki zamierzają uciec.
- I co? Masz jakiś pomysł staruszku? - krzyknął w stronę końca tunelu, gdzie stał starzec, który im pomagał.
- Pułapki uruchamiają się tylko raz, potem się dezaktywują, trzeba je nastawić ponownie, a to musi zrobić ktoś z zewnątrz - krzyknął walnięty staruszek.
- I co? Mam po prostu wleźć w pułapkę, żeby mnie strzeliła prosto w łeb? - burknął pod nosem. - Trzeba to rozwiązać jakoś inaczej... - mruczał do siebie.
- Musimy tam czymś rzucić, uruchomić pułapkę, a potem przejść dalej, nic lepszego nie wymyślimy - gadał bardziej do siebie, niż do swoich towarzyszy.
- Na dole, pod schodami widziałem stertę kamieni ze zniszczonej ściany, możemy nimi rzucić i... - nie dokończył, tylko odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem schodami w dół. Wrócił po chwili trzymając w rękach kilka dużych kamieni. Ciążyły mu, bo przez złamane żebra nadal ciężko mu się oddychało, ale nie zamierzał wysyłać po nie Jona. W odróżnieniu od niego, piekielny mógł po prostu przejść ścieżką wyznaczoną przez wariata i wyjść na powierzchnię. Talen musiał kombinować. Nie mógł tak po prostu zostawić tutaj koni i uciec. One miały cały jego dobytek, potrzebował ich do dalszej podróży. Nie. Po prostu nie mógł ich zostawić.

Wyminął konie i Maię, i stanął na brzegu korytarza, gdzie zaczynały się pułapki. Zrobił krok do przodu i stanął przed Jonem. Przykucnął, a następnie rzucił jeden z kamieni nisko nad podłogą. Nagle kamień jakby w coś uderzył, coś co nie było posadzką. To był jakiś metal. W tym samym momencie ze ściany wystrzeliły krótkie bełty i uderzyły o przeciwległe ściany. Pierwsza pułapka pokonana. Dla pewności panterołak rzucił jeszcze jeden kamień na podobną odległość, ale nic się nie wydarzyło. Zatrzymał ruchem dłoni Maię, która już chciała ruszać do przodu.
- Nie - powiedział. - Trzeba załatwić wszystkie pułapki, dopiero potem przejdziesz - oznajmił i zrobił kolejne dwa kroki w przód. Rzucał kamienie górą, dołem, środkiem. Co rusz ze ściany wyskakiwała kolejna pułapka. Noże, wahadło, młot i wszystko to miało za zadanie uśmiercić potencjalnych uciekinierów. Po długiej wędrówce Talen wreszcie znalazł się na końcu tunelu. Był spocony z nerwów i blady z bólu - kucanie, wstawanie, rzucanie kamlotami było męczące przy połamanych kościach.
- Teraz albo nigdy, lepiej nie będzie - oznajmił stojąc na końcu tunelu.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Przeklęte podziemia. Gdy w końcu uda im się już opuścić ten cholerny labirynt, Maia już nigdy z własnej woli nie wejdzie do żadnego tunelu. W życiu nie miała nawet jednego klaustrofobicznego epizodu, a jednak teraz przeszkadzała jej bliskość ścian, coraz niżej zawieszone sklepienie, brak naturalnych źródeł światła i stęchłe, nieświeże powietrze. Chociaż chłód bijących od skalnych ścian wywoływał gęsią skórkę na ramionach dziewczyny, jej skóra jednocześnie błyszczała od cienkiej warstwy potu, utworzonego wskutek bliskości pochodni, nerwów i ciągłego przebywania w dusznych pomieszczeniach. Znów była brudna i zakrwawiona, a włosy miała coraz bardziej rozczochrane i mogła już tylko odrzucać je na plecy, by nie przeszkadzały. To nie były warunki do planowania ucieczki! I to podwójnej na dodatek.
        Później ciężar wytłumaczenia staruszkowi luki w jego cudownym planie przejął na siebie Talen, nie mniej zirytowany niż ona sama, chociaż akurat pomysł, by panterołak swoją osobą unieszkodliwił pułapki też nie wydawał się najgorszy… Zamarła na moment, zaskoczona własnymi refleksjami. Czy chciała się od niego uwolnić tak bardzo, że jeśli jedynym sposobem było to, że Talen nigdy nie opuściłby tuneli, ona nie próbowałaby mu pomóc? Maia zawahała się na moment, zaciskając usta w zamyśleniu, ale ostatecznie porzuciła te dywagacje nim przyjęły jakikolwiek konkretny kształt. Nie chciała wiedzieć, czego chciała. Bała się swojej własnej decyzji, podjętej teraz, w nerwach i zmęczeniu.
        Wróciła uwagą do tego, co działo się przed nią. Przez moment chciała pomóc Talenowi nosić kamienie, jednak jej w udziale przypadło w tym czasie pilnowanie koni. Znowu. Niespokojne wierzchowce drobiły w miejscu i parskały, równie zmęczone i zniecierpliwione nieprzyjaznym środowiskiem, co ich właściciel. W końcu panterołak wrócił z naręczem kamieni, które miały mu chyba pomóc unieszkodliwić pułapki. Maia drgnęła, słysząc jak pierwszy mechanizm uruchamia się ze szczęknięciem, gdy kamień uderzył w odpowiednie miejsce. Posłusznie została na swoim miejscu, widząc gest mężczyzny, ale gdy on znajdował się już w połowie korytarza, stwierdziła, że może ruszać.
        Jednak przez moment stała jeszcze na granicy tunelu, w miejscu, w którym była pewna, że jest bezpieczna. Konie miała po swoich dwóch stronach, a ręce już słabły jej od ciągłego przytrzymywania wierzchowców, co zwierzęta też wyczuły i stawały się tylko bardziej niespokojne. A co jeśli Talen nie dezaktywował wszystkich pułapek? Jeśli jakieś ominął? Starzec co prawda kiwał głową z zadowoleniem nad pomysłowością mężczyzny i nie wytknął mu, że o którymś mechanizmie zapomniał. Wariat jednak wciąż pozostawał wariatem i jeśli o niego chodziło, Bhraanti nie miała zamiaru polegać na logice, skoro i on nie miał w zwyczaju się nią kierować.
        - No dobra, raz kozie śmierć – mruknęła w końcu pod nosem i ruszyła tunelem, ciągnąc oporne wierzchowce za sobą.
        Powoli przemierzała korytarz, rozglądając się niepewnie, a w międzyczasie dochodząc też do wniosku, że przed częścią śmiertelnych pułapek jest osłoniona właśnie końskimi sylwetkami, co jednak niespecjalnie podnosiło jej morale. Mruczała coś do siebie pod nosem na pociechę i z determinacją szła w stronę Talena i Starca, a konie jakby przyspieszyły, widząc koniec tunelu.
        Sklepienie nad jej głową podniosło się w końcu nieco, a ściany rozchyliły na boki, poszerzając przejście do pełnoprawnej komnaty, a dziewczyna odetchnęła z cichą ulgą i popuściła koniom wodzy, by rozeszły się swobodnie, po ostatnim ciągłym kroczeniu u jej boku.

        Gdy dołączył do nich Jon, Starzec znów ruszył przodem, prowadząc ich szerszymi już przejściami, które przepełniony nadzieją umysł Mai odruchowo porównał do głównego holu jakiegoś budynku. W tym przypadku – potencjalna droga do wyjścia z podziemnego labiryntu. Mieszkaniec korytarzy musiał dojrzeć na jej twarzy odbicie tych wewnętrznych przemyśleń, bo skinął nieznacznie głową.
        - Jesteśmy prawie na miejscu – powiedział dziwnie spokojnym tonem, przez moment wyglądając naprawdę jak biedny, zmarnowany starszy człowiek, który po latach niewoli ma wyjść na zewnątrz. Był blady i rozglądał się niepewnie wkoło, chociaż ani razu nie zawahał się co do wyboru drogi, którą ich prowadził, pewnie wybierając rozgałęzienia. Księżniczka przypomniała sobie jego słowa, gdy tłumaczył im, że traci nad sobą panowanie w pobliżu wyjścia i nigdy nie udaje mu się opuścić tuneli. On sam sobie nie pozwala. Od tego momentu coraz uważniej przyglądała się Starcowi, by wyłapać ten moment, w którym mógłby zacząć sabotować ich starania. Nagle jednak zatrzymała się na chwilę, by zaraz wznowić marsz nieco szybszym krokiem.
        - Czujecie? – zapytała, a w jej głosie rozbrzmiewała ulga. Jej włosy bowiem poruszały się lekko, muskane napływającym z głębi korytarza świeżym powietrzem.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Jon także pomógł w dezaktywowaniu pułapek, do czego użyli kamieni, które przyniósł Talen. W sumie, mógłby tędy przejść i użyć samego siebie jako czegoś, co wyłącza to wszystko, co może zranić lub zabić, jednak w zbiorowisku tych pułapek były też takie, które mogły mu mimo wszystko zaszkodzić. Chodziło tu o te, które wypuszczały ze ścian bełty – ostrza i inne mogłoby zatrzymać jego ciało i nie byłoby na nim nawet zadrapania, jednak strzały to inna bajka. Pociski mogły go zranić i to dość poważnie, dlatego też ucieszył się w duchu, że zdecydował się na sposób Talena. Okazało się, że ten fragment korytarza był wypełniony linkami, płytami naciskowymi i innymi rzeczami, których jedyną funkcją była aktywacja mechanizmu, z którym były połączone… Na pewno udało im się wyłączyć wszystkie te, które włączały się pod naciskiem. Możliwe też, że kamienie poprzerywały cienkie linki, jednak trzeba było też brać pod uwagę to, że coś mogło zostać i tylko czekało na nieostrożny krok jednego z członków ich grupy… albo jednego z koni, które prowadzili ze sobą Talen i Maia.
Jon szedł na końcu, więc, głównie ze względu na własne bezpieczeństwo, uważał w miejscach, w których Starzec wcześniej skakał albo zachowywał się tak, jakby chciał ominąć coś, co było zawieszone na jakiejś wysokości. Na szczęście nie uruchomili żadnej pułapki i, w końcu, znaleźli się po drugiej stronie fragmentu korytarza.

Cała grupa ruszyła dalej.Starszy mężczyzna zajął pozycję na samym przodzie, prowadząc ich w stronę wyjścia z tych tuneli. Jak na razie nie wspomniał nic o pułapkach lub o tym, żeby na coś uważali, więc musieli znaleźć się w bezpieczniejszej części korytarza. Mieli za sobą kilka rozgałęzień, które przekroczyli dość szybko, co odbyło się dzięki wiedzy Starca. Jon czuł, że byli coraz bliżej wyjścia, a delikatny podmuch wiatru tylko go w tym upewnił.
         – Tak. Jesteśmy już niedaleko – odpowiedział ich przewodnik. Nagle zatrzymał się na chwilę i stał tak w całkowitym bezruchu. Później pokręcił tylko głową i poszedł dalej, idąc środkiem korytarza. Nawet zaczął iść trochę szybciej, co było spowodowane tym, że był coraz bliżej wyjścia i ucieczki z tego miejsca, a także pozbycia się tej drugiej, szalonej osobowości. Dotarli do kolejnego rozwidlenia, gdzie jedna droga prowadziła prosto, a druga lekko odbijała w lewo.
         – Zatrzymajcie się na chwilę – powiedział do nich, a po krótkiej chwili odwrócił się w ich stronę. Wyglądało na to, że ma im coś ważnego do przekazania, o czym świadczyło jego spojrzenie, a także wyraz twarzy.
         – Musicie coś zapamiętać, w razie, gdybym nagle… stał się szalony i nie był w stanie prowadzić was dalej – zaczął mówić. Jon miał już pewną propozycję, którą przedstawi po tym, jak Starzec skończy przekazywać im to, co chce przekazać.
         – Pójdziemy prosto, bo druga droga zaprowadzi nas do przepaści, gdzie podłoga osunie się albo stanie się coś innego, co nas tam skutecznie zatrzyma. Nie będzie już więcej innych dróg, jednak pojawią się pułapki… I teraz powiem wam, jak macie iść, żeby w nie wpaść w żadną z nich – kontynuował. Teraz już wszyscy wiedzieli, co chce im powiedzieć.
         – Prawo, środek, lewo, środek, prawo, prawo, środek, środek, lewo i środek. Zmieniacie to, co pięćdziesiąt kroków, czyli… pięćdziesiąt kroków idziecie prawą stronę, później tyle samo środek i tyle samo lewą stroną. Tam, gdzie dwa kierunku się powtarzają, możecie od razu przyjąć, że macie iść sto kroków – mówił to, patrząc co jakiś czas na inną osobę z grupy, a później uciszył się na chwilę i tylko im się przyglądał. Czekał, aż przyswoją informacje i zapamiętają ją.
         – Później, tuż przed samym wyjściem, czeka was fragment podłogi z symbolami. Tylko jedna ścieżka jest prawidłowa i teraz powiem wam, na jakie symbole musicie wejść, żeby przejść to bez problemów… Zapamiętajcie to zestawienie: gwiazda, gwiazda, kielich, oko, strzała, miecz i kielich – podzielił się z nimi kolejnymi informacjami.
         – Tylko taka kombinacja zapewni wam wyjście z tych tuneli. Od razu nie zauważycie światła, bo po tym pomieszczeniu natknięcie się na korytarz, który po chwili będzie zakręcał w prawo. Dopiero za tym skrętem zobaczycie światło dnia… I mam nadzieję, że ja także je zobaczę – dodał na koniec i znowu poczekał chwilę na to, żeby zapamiętali to, o czym powiedział.

         – Myślę, że teraz z przodu powinien iść Talen lub Maia, a ja i nasz przewodnik będziemy szli z tyłu… W razie, gdyby szalona część twojej osobowości przebudziła się i próbowała zrobić coś, co mogłoby być dla nas niebezpieczne. Po prostu cię powstrzymam albo sam to zrobisz, jeśli dasz radę – przedstawił im swój plan. Starzec kiwnął tylko głową, co oznaczało, że zgadza się na to. Pozostało tylko czekać na decyzję zmiennokształtnego i dziewczyny.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

No pięknie... Już miał nadzieję, że to ostatni pieprzony tunel, ale nie, nie mogło być tak łatwo. Przed nimi jeszcze mnóstwo cholernych pułapek, a oni nadal mieli ze sobą konie. Iść prawą, iść lewą, środkiem, jeden pies. Przecież to można było oszaleć. Talen był wyraźnie zdenerwowany, żeby nie powiedzieć wściekły. Ile jeszcze tych zakichanych tuneli mieli przejść by dostać się do wyjścia? Zapach świeżego powietrza zdawał się być w tej chwili tylko ułudą. Bo co im po takim wiaterku jak mieli jeszcze przed sobą od cholery pułapek. Panterołak wypuścił głośno powietrze z płuc. Dopiero kiedy poczuł kujący ból w klatce piersiowej przypomniał sobie, że nie powinien nabierać tak głęboko powietrza. To wszystko było jakimś jednym, wielkim szaleństwem. Kiedy Starzec zaczął opowiadać im jak powinni iść, Talen pogubił się niemal natychmiastowo. Jak miał to wszystko zapamiętać do jasnej cholery? No przecież to było niemożliwe.
- Hej, hej, zaraz, wróć! Po pierwsze nie tak szybko, bo daleko nie zajedziemy. Skoro mam prowadzić. - Spojrzał z niezadowoleniem na Jona, bo wcale nie chciał być w razie czego odpowiedzialny za czyjąś śmierć. - To musisz to powiedzieć jeszcze raz, woooolniej, żebym zdążył zapamiętać, nie jestem w stanie spamiętać tej diabelskiej drogi w takim tempie.

- Prawo... Środek... Lewo... Środek... Prawo... Prawo... Środek... Środek... Lewo i środek -wyrecytował jeszcze raz staruszek po każdym słowie robiąc pauzę.
- Prawo, środek, lewo, środek, prawo, prawo, środek, środek, lewo i środek - powtórzył panterołak, jak się okazało miał lepszą pamięć niż sądził.
- Dobra, jakoś to będzie, teraz to drugie - odezwał się do staruszka.
- Gwiazda, gwiazda, kielich, oko, strzała, miecz i kielich - rzekł szaleniec.
- No to jest dosyć łatwe. A tak przy okazji... - Odwrócił się do Jona i Mai. - Jakbyście razem ze mną zapamiętywali to było by miło - powiedział raczej sarkastycznie, jak to on.
- Nie, żebym czuł się niepewnie - burknął. - Ale jak kogoś coś zabije to nie liczcie na to, że wezmę winę na siebie. Mogę prowadzić, ale nie biorę odpowiedzialności za odniesione rany i ewentualny zgon.
Nie wiadomo było, czy Talen robi sobie jaja, czy też mówi poważnie, trudno było wyczuć. Panterołak taki po prostu był, nie zawsze było wiadomo, czy stroi sobie żarty na rozluźnienie atmosfery, czy też mówi zupełnie poważnie. Dodałby jeszcze, że wyjście z tych okropnych podziemi wcale nie znaczy, że puści Maię wolno, ale wolał na razie ugryźć się w język. Bez zbędnych ceregieli ruszyli dalej. Przewodnictwo nadal nie podobało się Talenowi, ale musiał to jakoś przeżyć. Szybko dotarli to tego wstrętnego korytarza z kolejnymi pułapkami. Talen zatrzymał się na samym jego początku. Korytarz, w porównaniu z poprzednimi, był ogromny, szeroki na kilka metrów. Można by tu spokojnie wpakować większą zgraję ludzi. No nic... panterołak westchnął w duchu i ruszył przed siebie od razu odbijając na prawą stronę. Szedł powoli i ostrożnie, bojąc się, że zaraz uruchomi jakiś piekielny mechanizm, który rozwali mu łeb. Pięćdziesiąt kroków. Tylko, że jego kroki były znacznie dłuższe niż na przykład kroki Mai, która była od niego dużo mniejsza i miała krótsze nogi. Kroki... co to w ogóle za miara z, za przeproszeniem, tyłka. Przez cały czas trwania tej upierdliwej podróży w Talenie wzbierała złość. Miał ochotę coś rozwalić, bo przecież to było jakieś absurdalne szaleństwo. Oddychając powoli i równie powoli stawiając kroki dotarli wreszcie do końca korytarza. Talen staną nieco dalej by Maia, konie Jon i Starzec mogli przejść do samego końca. Uff... udało się. Żadna pułapka się nie uruchomiła.

- Dobra, nie będziemy tu stać jak kołki, idziemy dalej - zadecydował ciemnowłosy i odwrócił się w stronę korytarza. Ten był węższy, ale na pewno nie tak wąski jak te, które napotkali przed sobą w głębinach lochu. Spokojnie mieściły się w nim konie i ludzie, a jeszcze zostawało miejsca. Nagle z daleka zobaczyli światło na końcu tunelu. Niemrawe, lekkie, przygaszone, ale światło. Talen domyślił się, że to zapewne światło poranka. Musieli przebywać w tych lochach całą noc. Świeże powietrze szybko dotarło do ich nozdrzy, niestety, nie mogli jeszcze odetchnąć z ulgą.
- Te... No ty, staruszku... - Talen odwrócił się na pięcie do towarzyszy, którzy człapali za nim, a odezwał się konkretnie do szalonego starca.
- Wystarczy, że jedne osoba przejdzie tym schematem, czy wszystkie muszą go skopiować? - zapytał wprost.
- Bo wiesz, jakby nie było koń ci nie przeskoczy z płyty na płytę.
- Nie, nie, spokojnie... Spokojnie... - odezwał się szalony starzec. - Ten kto idzie pierwszy naciska symbole, reszta może przejść bez tego.
- Znaczy, że jak przejdę pierwszy i wcisnę odpowiednie płytki, to reszta już nie musi?
- Tak, tak. - Starzec pokiwał siarczyście głową. Talen miał wrażenie, że chociaż ich nowy towarzysz mówił sensownie, w jego głosie było słychać jakby walczył z samym sobą.
- No nic... To idę - wymamrotał pod nosem panterołak.
- Gwiazda - hop. - Talen wskoczył na pierwszą pytkę z symbolem. - Gwiazda - druga płytka - kielich - skok, odbicie w lewo - oko - środek i kolejny skok - strzała - przeskoczyć dwie płytki do przodu - miecz - odbicie w prawo - i kielich, cztery płytki do przodu.
Chwilę to trwało, ale nareszcie Talen znalazł się na końcu tunelu. Tutaj, przy wyjściu, znajdowały się schody prowadzące na górę. Panterołak nie czekając już na swoich towarzyszy wbiegł po nich, ale niestety... Może i światło prześwitywało przez wyjście, to niestety ich droga tutaj się nie kończyła. Wyjście bowiem było zablokowane, a właściwie to zamknięte ciężką kratą. Panterołak spróbował ją podnieść, ale szybko zorientował się, że krata zamknięta była na kłódkę. Na szczęście pamiętał, że Jon robił jakieś szacher - macher z metalem i będzie mógł ich uwolnić, dzięki swojej magii.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości