FargothKuźnia dobrych manier.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn mamrocząc sobie pod nosem różne uwagi zaczęła przeglądać to, co wpadło jej w ręce. Tak na jej wyczucie poszukiwane zaproszenie powinno być fikuśną białą karteczką ze złoceniami, a może nawet przewiązane wstążką i przypieczętowane - widywała już takie cudeńka. Problem tkwił w tym, że wszystko co znajdowała było zwykłym badziewiem i to bez przeproszenia. ”Po co w ogóle trzymać w takim zamknięciu wezwania do spłaty długu? Przecież skoro nie chciała, by je ktoś widział, lepiej było je spalić…”, uznała kowalka, jednak biorąc plik weksli na największe kwoty i chowając je za pazuchę.
        - O ja chromolę… - mruknęła, widząc jeden z dialogów zapisanych na pożółkłym papierze. - To takie coś można wystawiać w teatrze? Niech to, może powinnam jednak zacząć się odchamiać.
        Elfia kowalka obróciła kartę pod kilkoma różnymi kątami, jakby próbowała rozgryźć znajdujący się na niej rysunek, w rzeczywistości jednak zastanawiała się jak bohater mógł zrobić z bohaterką coś TAKIEGO. Uznała ostatecznie, że kogoś poniosła fantazja i wróciła do przeglądania papierów. Cała reszta była raczej nudna i na dodatek zupełnie im niepotrzebna, ba, nawet gdyby chcieli Pellacośtam szantażować, to nie było zwyczajnie czym.
        - A jednak babsko broniło tej skrzyneczki jak niepodległości - mruknęła, dopiero po chwili orientując się, że powiedziała to na głos. Zerknęła na resztę, po czym bardzo mocno skupiła się na czytaniu następnych kartek. Tak bardzo, że nie zwróciła uwagi na pierwsze komentarze Feyli węszącej jakiś przekręt związany z samym pudełeczkiem. Włączyła się dopiero po chwili, a to co usłyszała wcale jej się nie spodobało: skoro miały nie tą skrzyneczkę, oznaczało to, że musiałyby wrócić i szukać tej właściwej, a to wcale nie było takie łatwe. Ba, było chyba wręcz niewykonalne, bo babsko pewnie już zdążyło dojść do siebie i kto wie, czy właśnie nie zbierała przeciwko nim chłopów z widłami.
        - Czyń honory - zgodziła się Tarunn, zabierając z blatu swój kubek podłego winiacza. Nie zamierzała przeszkadzać Feyli w jej siłowym sposobie na otwarcie skrytki w dnie szkatułki, choć z początku miała zaproponować, by to Vissi się tym zajęła swoimi sprytnymi paluszkami…
        - O psiakrew i już po ptakach! - wyrwało jej się, gdy to mebel okazał się być najsłabszym ogniwem tej konstrukcji, a kasetka nawet nie drgnęła. Za to cała karczma zadrżała w posadach, gdy wszystkie stołki jak na komendę zostały odsunięte, a każdy krzepki chłop szykował się do skucia gęby trzem wywołującym raban kobietom. ”Odważniacy, damscy bokserzy, cholera jasna”, psioczyła Tioyoa w duchu wstając od stołu i dopijając wino. Kubeczek odstawiła na krzesło i już podwijała rękawy by komuś dać solidnie w papę… Na scenę wydarzeń wkroczyła jednak Vissi, swymi wdziękami i urokami mamią wszystkich wkoło. Prawdziwa czarodziejka! Widząc to Tioyoa tylko schyliła się dyskretnie po szkatułkę, mając nadzieję, że nikt nie patrzy, po czym schowała ją za pas, który trzymał tak mocno, że prawie nie było widać wypukłości, tylko kowalka musiała bardzo mocno wciągnąć brzuch i jakoś wytrzymać to, że jej się drzazgi wbijają w skórę. Z miłym uśmiechem zaczęła rakiem zmierzać w stronę drzwi i ulotniła się gdy tylko nadarzyła się okazja. Już na zewnątrz, gdy spotkały się z Vissarią, Tioyoa nie kryła swego zadowolenia.
        - No, ślicznotko, to był pokaz pierwsza klasa, owinęłaś sobie całą karczmę chłopów wokół małego paluszka i nawet się przy tym nie spociłaś - zauważyła rozbawiona. - Kurka wodna, szkoda, że ja mam takie małe cycki, może bym się czegoś od ciebie nauczyła.
        Tarunn pomacała się po torsie, na którym rysowały się wypukłości mięśni, które niestety z damskim biustem miały niewiele wspólnego. Jednak jak to się mówi: albo rybka albo pipka, chciała być kowalem, to nie mogła być powabną kobietką, coś za coś…
        - O psiakrew… - przeklęła po raz kolejny, wyciągać zza paska wpijającą się w skórę szkatułkę. - Ale to jest… Twarde dziadostwo. Dobra… zamek wygląda dziwnie, ja takiego nie znam. Viss? Feyla? Albo ja spróbuję to potraktować siła razy ramię, w końcu nic nie tracimy…
         Tarunn nie czekała aż dziewczyny się zgodzą bądź jej zabronią - i tak już nic nie traciły, w środku był papiery, trzeba było tylko się postarać by nikt tego nie widział i by zawartość nie wypadła do jakiejś kałuży… Elfka cofnęła się więc głębiej i obróciła w stronę ściany. Obejrzała krytycznie skrytkę szukając miejsca, gdzie najlepiej będzie złapać, po czym objęła mocno wieko i dno skrzyneczki palcami. Między połami jej szaty tuż pod szyją zajarzyło się mdłe seledynowe światło, a jej palce wyraźnie pobielały, tak mocno zacisnęła je na pudełku… które ani drgnęło.
        - No na wszystkie tarigornskie dziwki i ich chędożonych synów, z czego to jest zrobione?! - zirytowała się, rzucając pudełeczkiem o ziemię. - No trzeba rozwalić zamek, bo inaczej nie da rady choćby się skichać.
        Mimo słów na powierzchni metalu widoczne były wgłębienia po jej dłoniach…
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Bierzemy to ustrojstwo na warsztat – szybko zadecydowała Feyla. Kowalka była zdeterminowana by tym razem nie dać wykazać się pięknej Viss. Świadomość iż rudowłosa mogłaby poradzić sobie z jakimś zamkiem lepiej niż obie rzemieślniczki, wydawała się dziewczynie straszliwą plamą na honorze ich fachu. Feyla była gotowa zamienić to pudło w stertę wiór i opiłków niż otwarcie przyznać iż coś ją przerasta. Nawet kosztem zniszczenia cennej zawartości.
– Skoro nie chce po dobroci, to zobaczymy jak zaśpiewa wkręcone w imadło.
Kowalka podniosła szkatułkę i pewnym krokiem ruszyła w kierunku swojej kuźni, jasno dając do zrozumienia, iż nie zniesie słowa sprzeciwu. Jednocześnie przez całą drogę Feyla nie mogła przestać myśleć o tym co pastereczka zrobiła w gospodzie. Fakt, iż mężczyźni głupieli na widok ładnej buzi i obfitego biustu, nie był dla nikogo żadnym zaskoczeniem, jednak zdaniem rzemieślniczki nie powinno dziać się to tak szybko. Wystarczyło kilka zdań wypowiedzianych przez rudą, aby oberżysta roztopił się niczym cyna w piecu kowalskim. I to nie tylko on. Rozsądek większości chłopa w mgnieniu oka zamienił się w galaretę, a co gorsze nawet sama Feyla poczuła mrowienie rozchodzące się po jej plecach. Jak nic musiał to być urok, co z kolei stanowiło jeszcze jeden argument by pozbyć się pięknej Viss z ich kompanii. Właścicielka krowy musiała mieć znacznie więcej talentów niż skłonna była do tego przyznać.
- Para i popiół. Skrzynia cenniejsza od zawartości – zaklęła kowalka.
Tłukąc się z własnymi myślami Feyla zabrała się do pracy. Cały czas obstawała przy tym iż większość sejfów, kufrów i skrzyń posiada znacznie słabsze dna niż przednie części swojej konstrukcji. Potężne zamki i klapy były elementem, na które mierni rzemieślnicy nabierali swoich klientów, a Pelwara z cała pewnością nie zaopatrywała się u tych najlepszych. Kowalka zamocowała kuferek Pellvalier w potężnych szczękach imadła, wzięła do ręki wiertło by wykonać kilka otworów osłabiających całość struktury, po czym naparła na nią przy pomocy łomu i dźwigni. Mimo ogromnego wysiłku nie wskórała nic więcej niż elfka.
Brnąc dalej w swoim uporze, dziewczyna przeszła do bardziej wymyślnych metod. Feyla najpierw wbiła w ściankę kufra mosiężna kotwę, a następnie podpięła do niej łańcuch, którego drugi koniec zamocowała do wciągnika. Teraz wystarczyło tylko kręcić korbą i pozwolić by fizyka zrobiła swoje.
- Jak walnie zrobi się bałagan. – Kowalka ostrzegła Viss by ta była przygotowana na szybujące wszędzie odłamki skrzyni. Ostatecznie drewniana skrzynia musiała poddać się naprężeniom poprzecznym i z donośnym hukiem dokonać swojego żywota.
Feyla natychmiast podeszła do szczątków, szukając wśród nich eleganckiego zaproszenia. Ku jej ogromnemu rozczarowaniu w środku nie znajdowało się nic takiego. Jedynym cennym rekwizytem jaki wypadł z skarbca był srebrny klucz wielkości ludzkiej dłoni. Kowalka od razu przeklęła Pelwarę za jej paranoję i obsesję na punkcie własnego bogactwa. Była pewna, iż klucz oznacza kolejną skrzynię, którą one będą musiały odnaleźć, odbić i włamać się do jej wnętrza. Dopiero po chwili na trzymanym przez siebie wytrychu Feyla dostrzegła eleganckie inicjały Girona Srebnika. Kolekcjoner, do którego obie z Tarunn zmierzały, oczywiście nie mógł posługiwać się tradycyjną formą zaproszenia.
- O w rzyć chędożony Srebnik! Co to ma być za przyjęcie? – spytała rzucając znalezisko w stronę elfki.
Awatar użytkownika
Vissaria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vissaria »

Viss bardzo powstrzymywała sie, żeby nie wybuchnąć śmiechem, obserwując Feylę usiłującą otworzyć skrzynkę. Czy faktycznie aż tak zależało jej na tym zaproszeniu? Czy chciała sobie coś udowodnić? Tak czy siak posłuchała słów kowalki i odsunęła się w momencie pęknięcia szkatułki. Widząc srebrny klucz, wydedukowała - pewnie słusznie - że osoba, którą okradły dziewczyny, nie była taka głupia. Klucz był większych rozmiarów, niż takie które dotychczas elfka widziała. Może to klucz do jakiś drzwi? Hmm... No tak... To przecież nie mogło być takie proste. Fabuła w takiej historii musi być o wiele bardziej rozbudowana! "Nie zdziwiłabym się, jakby musiały jeszcze walczyć z czerwonoskórym, głodnym i ohydnym smokiem, czy innym monstrum." Była bardzo ciekawa, co w tej sytuacji chcą zrobić kobiety.
Wyjrzała przez drzwi warsztatu na ulicę. Nie było na niej zbyt wielu ludzi. Jedynie jakiś pijak. Zdziwiła się, że karczmarz nie zaczął pościgu po wyjściu zbiegów, ale wcale nie żałowała.
- Co teraz zamierzacie? - spytała wchodząc.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn zaśmiała się pod nosem - z jednej strony krasnoludzki upór Feyli bardzo jej się podobał, z drugiej jednak strony nie widziała sensu w takim kopaniu się z koniem. Nic by się nie stało, gdyby szkatułka dostała się w sprytne dłonie Vissarii, której Tioyoa zdołała przykleić już łatkę złodziejki. Oczywiście nie w złej wierze! W końcu kradzież nie zawsze jest czymś złym, to kwestia zawodów w tym kto kogo lepiej potrafi wykiwać. Ma się rozumieć, o ile złodziej ma honor i nie żeruje na osobach, których nie stać na zabezpieczenia. Sama lubiła kiedyś przyjmować zlecenia na sejfy, pancerne drzwi i inne tego typu rzeczy, zawsze czuła dreszcz emocji na myśl, że ktoś spróbuje sforsować owoc jej pracy. Gdy złodziej nie dał rady, rozpierała ją duma, lecz gdy zniszczył jej zabezpieczenia i dostał się do środka - pokornie spuszczała głowę i szła do warsztatu by poprawić błędy i drugi raz ich nie popełniać. Ach, piękne czasy. Dlaczego w Alaranii miała tak mało zleceń na sejfy? Co, wszyscy zakopywali złoto w stodołach?
        Już w kuźni Tioyoa wiedziona setkami lat doświadczenia znalazła sobie miejsce, gdzie wszystko dobrze widziała i jednocześnie była poza zasięgiem ewentualnych odłamków. Nie wtrącała się do pracy Feyli, to była w końcu równie wykwalifikowana specjalistka co i ona, więc na pewno prędzej czy później sobie poradzi. Tarunn gdybała sobie tylko czy przypadkiem nie dałoby się napuścić kwasu do zamka i w ten sposób go zniszczyć. Pytanie jednak co z zawartością, czy była wystarczająco dobrze zabezpieczona… Papier rozpuściłby się z pewnością o wiele szybciej niż stal. Biedna elfia kowalka, nie była jeszcze świadoma tego, że zaproszenie wcale nie było listem…
        - Chodź się schowaj. - Tioyoa bez żadnych dodatkowych wyjaśnień zabrała Viss z pola rażenia rozrywanej skrzyneczki, sama zaś odruchowo zasłoniła się przedramieniem. Gdy widziało się ją w tej pozycji można było pomyśleć, że żelastwo w jej rękach to nie wprawione runy, a raczej właśnie takie odłamki, których kowalka z jakiegoś powodu nie wyjęła z ciała tylko dała im zarosnąć. Kto jednak normalny zrobiłby coś takiego? ”A kto normalny dobrowolnie dałby sobie wtopić kawał żelaza w mostek?”, skwitowała kąśliwie w myślach Tarunn prostując się po tym, jak skrzyneczka ostatecznie została zniszczona. Podeszła kawałek by zobaczyć, co też z niej wypadło i wcale nie kryła swego zaskoczenia tym, że w środku nie było koperty. Z namaszczeniem podrapała się po podbródku, łapiąc w locie klucz rzucony przez Feylę. Robota była misterna, właściciel klucza również był łatwy do zidentyfikowania. Tylko do czego to mogło być?! Elfia kowalka zaśmiała się pod nosem.
        - Wiesz co, nie chcesz wiedzieć z jakimi “balami” kojarzy mi się ten klucz - oświadczyła, jednak to jak z palca wskazującego i kciuka uformowała kółko, w które wsunęła kilkakrotnie rzeczony klucz, nie pozostawiało wątpliwości w kwestii tego jakie świńskie myśli krążyły jej po głowie.
        - Dla mnie to zaproszenie dla jakiegoś lupanaru dla totalnych zboczeńców, nie takie rzeczy widziałam już w Tarigornie - powiedziała bez cienia zażenowania.
        - Ale to tylko domysły - zaznaczyła jeszcze. - Wiesz co, to jest całkiem wygodne dla nas, bo nigdzie nie jest napisane kto i z kim ma przyjść na tę zabawę… Trzeba tylko, kurka wodna, ustalić co to i gdzie to, a to jak szukanie dziewicy w haremie. Znasz może kogoś jeszcze kto mógłby się pojawić na takiej popijawie? Jakiś znajomy czy wspólnik Girona? W ostateczności można poszukać kogoś, kto u niego pracuje, kogoś ze służby, kto akurat będzie wychodził z roboty… Mam dobry tytoń do fajki, na pewno ktoś za dymka zgodzi się pogadać.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla przyglądała się Tarunn z grymasem na twarzy będącym czymś pośrednim pomiędzy niedowierzaniem a rozbawieniem. Kowalka zastanawiała się jakimi drogami biegną myśli elfki, które to pozwoliły dojść jej do tak konkretnych wniosków na podstawie jednego tylko klucza. Rzemieślniczka złapała się na tym, iż podświadomie stara się znaleźć argumenty mogące potwierdzić szaloną teorię koleżanki po fachu. Wynajęcie przez jej mistrza kogoś takiego jak panna Pellvalier doskonale wpasowywało się w powyższą koncepcję. Właścicielka teatru nie nadawała się do niczego innego niż rozpustne orgie, jednak mimo najlepszych starań, Feyla nie potrafiła wyobrazić sobie krasnoluda biorącego udział w takim cyrku.
Co gorsze, dziewczyna nie miała pomysłu na to, co powinny zrobić dalej. Śmiało mogła założyć, że większość kowali w Fargoth oddałoby ostatnie gacie za możliwość dostania się na przyjęcie u Srebnika, a jednocześnie dużo bardziej prawdopodobne było to, iż żaden z nich tam nie trafi. A to bardzo ograniczało możliwość wykorzystania potencjalnych znajomości Feyli.
- Może Pelwara będzie wiedziała coś więcej? – zaproponowała gospodyni kuźni. Wprawdzie Feyla miała świadomość, że zarówno ona jak i Tarunn nie najlepiej zaczęły znajomości z tą starą wariatką, ale nawet jeśli spaliły w tej kwestii wszystkie mosty, to w końcu od czego są kowalkami, jeśli nie od odbudowania tego co zostało zniszczone. A jędza z gniazdem na głowie prawdopodobnie była wtajemniczona w całą intrygę.
A jeśli nie to trzeba będzie poszukiwać bardziej drastycznych metod.
- Ewentualnie znam jedną osobę, która pracuje dla Girona. Właściwie to całe miasto go zna. Szkopuł w tym, iż nas przyszły gospodarz nie zadowalał się podziwianiem swojej kolekcji tylko poprzez wlepianie w nie swoich gał, czy samym wysłuchiwaniem barwnych opowieści na temat tego, czym jest znajdujące się na stole ustrojstwo. Srebnik ma w zwyczaju testować swoją zdobycze w praktyce. Jakby to lepiej zobrazować, jeśli akurat trafi mu się maszyna latająca, to z pewnością kogoś w nią wciśnie i zrzuci z urwiska. Do miana legendy urosła grająca tuba, rzekomo odstraszająca smoki oraz to w jaki sposób nasz kolekcjoner zorganizował poczwarę nad miastem. W każdym razie przynajmniej połowa z tych wynalazków służy do zabijania lub torturowania ludzi, a ich skuteczność również trzeba w jakiś sposób potwierdzić, co z kolei sprawia, iż nie wszyscy goście, którzy znajdą się na przyjęciu są tymi, którzy zabiegali o ów zaszczyt – urwała Feyla mając nadzieję, że dwie pozostałe kobiety będą rozumiały o co jej chodzi.
Sam fakt, że Srebnikowi ów proceder uchodził na sucho stanowił mało chwalebny dowód na to jak funkcjonowała władza w Fargoth. Z drugiej strony być może właśnie owe imprezy sprawiały iż miasto nie borykało się z problemami nadmiaru żebraków czy przepełnionych lochów.
- Oczywiście nie zamierzam zgłaszać się na ochotniczkę do testowania wszelakich „cudów świata”. Rozważam raczej iż naprędce sklecimy tu razem coś, co będzie wyglądało na towar godny pożądania samego Girona, a potem wykorzystamy nasz produkt oraz ten wytrych, jako pretekst do rozmowy z osobą, która najpewniej jest organizatorem głównych atrakcji Srebnikowego przyjęcia.
Awatar użytkownika
Vissaria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vissaria »

Elfka chwyciła się za głowę. Gdyby ona miała tyle problemów, co te dwie dziewki, to już dawno powiesiłaby się gdzieś w lesie. Niepotrzebny stres. Nie rozumiała za bardzo monologu Feyli. Mało interesowały ją plany niedoszłych wspólniczek, które tak niedawno, na początku znajomości, musiała ratować z opresji w postaci rozwścieczonego karczmarza. Miała nadzieję, że ten czas poświęcony dla kobiet nie okaże się zmarnowanym. Nagle usłyszała nazwisko, czy pseudonim - mniejsza z tym - Pelwara.
- To ta, z którą biłyście się wcześniej na scenie? Wyglądała na słabą. Nie lubicie się co? Wiecie... mnie nie zna. Jeśli będę wiedzieć co mam się dowiedzieć, to się dowiem. Nie jest to może młody, głupi mężczyzna, ale... - Tu urwała i popatrzyła na koleżanki i odgarnęła grzywkę. - Ja nie dam rady? - zapytała się z dziwnym uśmieszkiem. Widać, że była bardzo pewna siebie. Już niejednego człowieka uwiodła. Nie rozumiała, czemu tak wszyscy o nią zabiegają, ale tak czy siak lubiła korzystać z tej umiejętności. Przez chwilę się zamyśliła. "Jeśli zdobędę jakieś informacje, to tym bardziej mi zaufają i może podzielimy potencjalne zyski na trzy osoby..." - pomyślała wesoło.
- No, to gdzie ona jest? - zapytała gorliwie i skierowała się ku wyjściu nie czekając na odpowiedź. Podejrzewała, że towarzyszki zamknęły ją gdzieś, albo ogłuszyły na trochę...
"Kolejna przygoda! Zawsze nowe doświadczenie uwodzić kobietę."
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa skrzywiła się na samo wspomnienie właścicielki teatrzyku (no bo przecież obrazą dla sztuki byłoby nazwać to coś teatrem) - jakoś nie spodziewała się, by ta droga była jeszcze dla nich dostępna. Oczywiście o ile nie zdecydowałyby się na złapanie starej pudernicy, związanie jej i przypalanie pięt rozgrzanymi prętami - wtedy miałyby jakąś minimalną szansę na powodzenie, lecz z drugiej strony ile by było z tego problemów i zachodu… Nie, zły pomysł, zdecydowanie zły. Trzeba było kombinować dalej. Elfia kowalka niestety sama przed sobą musiała przyznać, że jej pomysł z wykorzystaniem służby Girona też miał wiele wad, w tym jedną główną: wymagał trochę czasu, a tym dobrem luksusowym akurat nie dysponowały. Za to propozycja Feyli… Z początku Tarunn nie wiedziała w ogóle do czego zmierza jej koleżanka po fachu, nagle decydując się na opisywanie nawyków ich przyszłego gospodarza. Słuchała jednak cierpliwie, spodziewając się godnej puenty tej opowieści i całe szczęście się nie zawiodła, bo wnioski były konkretne.
        - No… - mruknęła Tioyoa, wyrażając w ten sposób swoje wstępne zainteresowanie. Przygryzła wargę, a jej spojrzenie uciekło gdzieś w kąt kuźni, gdy kombinowała co też można by zrobić na wykupne do Girona, by wyglądało efektownie i wiarygodnie. No i najlepiej by tak naprawdę do niczego nie służyło, no bo przecież nie mogły dać mu prezentu nie mając pewności, że same nic z tego nie będą miały - ten świat tak nie działał.
        - Hehehe, nie no, jasne. Nikt nie byłby taki głupi. A ja też aż taka zdesperowana nie jestem - zaznaczyła, by nie było wątpliwości, że ona również nie zamierza dać zrobić z siebie królika doświadczalnego ku uciesze jakiś bogatych grubasów. Wróciła do swoich rozważań stworzenia jakiegoś zachęcającego wynalazku, machinalnie sięgając po fajkę i nabijając ją tytoniem. Wzięła ją akurat w zęby i podchodziła do paleniska, by wydłubać sobie jakiś węgielek do odpalenia, gdy ze swoją propozycją wystąpiła Vissaria. Tarunn słuchała jej z początku ze spokojem, ale dobitna aluzja o treści seksualnej sprawiła, że elfce o mentalności krasnoludzkiego chłopa aż zaświeciły się oczy.
        - Vissi, jesteś rewelacyjna! - zaśmiała się. - Odważna z ciebie dziewczynka, no no. Czemużby nie połączyć tych dwóch pomysłów i nie ciągnąć na dwa baty? My tu coś sklecimy tak na zaś, a ty byś poszła do Pelvalier i ją zauroczyła.
        Tioyoa w końcu wyciągnęła gołymi palcami rozżarzony do czerwoności węgielek i zaczęła odpalać od niego tytoń. Gdy pierwsze kłęby aromatycznego dymu uleciały pod powałę, Tarunn spojrzała na swoje runy w przedramionach emitujące lekkie światło i nagle jakby doznała olśnienia.
        - Chwila, jest jeszcze trzecia opcja! - oświadczyła trochę bełkocząc, bo nadal trzymała fajkę w zębach. - Skoro on lubi takie cudeńka, to może ja go czymś zainteresuję?
        Elfia kowalka podkasała rękawy i rozchyliła poły swojej tuniki, pokazując runy wprawione w przedramiona i mostek. Nie krępowała się ani trochę tym, że pokazała przy tym całkiem spory kawałek piersi.
        - Są magiczne - pochwalił się. - Chronią przed ogniem, a ta daje nadludzką siłę. Wprawiono mi je w Tarigornie i poza nim nie widziałam nikogo, kto by takie nosił. Może Girona zainteresuje takie cudeńko? Byłabym egzemplarzem pokazowym - zarechotała wyraźnie rozbawiona tą perspektywą Tioyoa.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wpatrywała się w prezentowane przez elfkę runy, nie kryjąc swojego podziwu, uznania i zazdrości. Magiczne znaki przypominały rozgrzany metal, emitujący charakterystyczną dla procesu spawania błękitną barwę. Kowalka nie miała pojęcia w jaki to tajemniczy sposób, owe runy zostały wtopione i zespolone z ciałem Tarunn, ani dlaczego skóra elfki pozostała chłodna i bez śladów oparzeń, pomimo tego iż umieszczone na niej symbole, cały czas pulsowały intensywnymi barwami, tak jakby przed chwilą zostały wyciągnięte z kowalskiego pieca.
Zauroczona podziwianym zjawiskiem, Feyla dopiero po chwili zorientowała się że ignorując wszelkie zasady przyzwoitości, wodzi dłonią po ciele Tarunn, linia po linii analizując niezwykłe wzory, gotowa zajrzeć również na te, które pozostawały zasłonięte przez tunikę elfki.
- Para i popiół, Tarunn jesteś dziełem sztuki. – Kowalka cofnęła rękę, nie wymawiając przy tym słowa przeprosin. – Właściwie nie potrzebujesz żadnego zaproszenia. Strzelam w ciemno, że Giron dałby się pokroić aby mieć cię na swojej wystawie. Cokolwiek byśmy tu sklepały, czegoś takiego na pewno nie przebijemy.
Problemem pozostawało samo stwierdzenie o magii zawartej w elfickich runach. Zbiory Srebnika właśnie dlatego budziły zainteresowanie wszelkiej maści kowali, ponieważ były wytworem ciężkiej, żmudnej i precyzyjnej, rzemieślniczej pracy, a nie zaklęcia które jakiś czarodziej rzucił w kilka sekund. W praktyce sprowadzało się to do tego iż były one dostępne dla wszystkich, a dokładniej rzecz ujmując, dla wszystkich których było na nie stać. Talent magiczny albo się ma, albo się go nigdy mieć nie będzie, natomiast umiejętności kowalskie są czymś, co przy odrobinie ciężkiej pracy, opanować może każdy. Przynajmniej sam Giron był tego zdania, a idąc dalej, kolekcjoner uważał że jeśli weźmie kilka niezwykłych przedmiotów i scali je w jedno, to uzyska prawdziwe arcydzieło.
- Każdy to może być łajzą jak Barnod Ołów – na głos Feyla zaprzeczyła własnym rozważaniom, po czym zdając sobie sprawę, iż mówi bez sensu, przeszła do sedna. – Tylko lepiej, żebyś miała dobrą gadkę, gdy każą ci zaprezentować wypalanie tych cudeniek na jakimś nieszczęśniku.
Kowalka zaczęła krzątać się po swoim warsztacie, tym razem zwracając się do rudowłosej.
- Tak na szybko zrobię ci podróbkę tego kluczyka. Nie będzie idealna, ale stara pudernica z słomianą peruką, raczej się nie połapie. W ten sposób przynajmniej od razu nakierujesz temat na właściwe wody. O ile w ogóle Pelwara przeżyła upadek swojego teatrzyku.
Awatar użytkownika
Vissaria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vissaria »

Vissaria przysłuchała się rozmowie kobiet. Ona także była pod wrażeniem, kiedy Tioyoa pokazała tajemnicze znaki na przedramionach. Co prawda nie znała się na tym w ogóle, ale jednak coś jej mówiło, że należy się tym zachwycić, aby nie urazić kowalek.
- No to co? Idziemy? Powiedzcie mi tylko czego mam się dowiedzieć, bo tak właściwie nic nie wiem. Co z tym całym emmm... Srebnikiem?
"Ech.. muszę coś wymyślić. Jeden nieostrożny gest czy słowo i spłoszę kobietę, z którą mam porozmawiać. Miałabym o wiele łatwiej, gdybym zdobyła o niej więcej informacji, ale dziewczyny pewnie też mało wiedzą. Trzeba będzie wszystko sobie w głowie poukładać."
- Jakieś przyjęcie tak? I co ja mam tak właściwie załatwić? Zaproszenie? - Viss była bardzo ciekawa i zdezorientowana.
Właściwie... w co ona się wplątała? Może te dziewczyny chcą kogoś zabić na tym przyjęciu? Albo... coś ukraść? A może już spiskują, jak tu ukatrupić "tą trzecią" co się napatoczyła? Tyle pytań w głowie. Popatrzyła jeszcze raz na elfkę. No... z nią mogłaby sobie nie poradzić, chociaż zwinność mogłaby tu pomóc. Tak rozmyślając, zaczęła postępować z nogi na nogę. Trochę z obawy, a trochę z niecierpliwości. Nie lubiła stać w miejscu. Działanie zawsze było dla niej o wiele lepszą opcją.
Wyjrzała przez drzwi, było jasno. Viss chciała się tylko upewnić czy Sisi jest cały czas na swoim miejscu. Oczywiście była, a gdzie indziej mogłaby być... Podeszła do niej i zostawiła swoją broń na grzbiecie krasuli, oraz przykryła ją płachtą, tak dla pewności. Kto wie, czy ktoś nie pokusi się, żeby zabrać jej łuk. Przeczesała włosy swoim grzebieniem, tak dla pewności, żeby dobrze wyglądała, poprawiła sukienkę i gotowa zajrzała do kuźni, żeby zobaczyć, czy towarzyszki się zbierają.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa wypięła dumnie pierś, gdy zobaczyła podziw malujący się na twarzy Feyli. Wiedziała, że jeśli kowalka odpowiednio nie doceni jej run, to nikt tego nie zrobi - w końcu metal i poświęcenie pracy w kuźni były czymś, co mogło przemówić tylko do osoby o podobnych sposobie życia. Reszta… Pewnie patrzyła na runy z zupełnie innej perspektywy, uznając je za kunsztowne dzieło magii albo po prostu za wyjątkowo nieładne udoskonalenie ciała (pozostały jej wszak blizny). Reakcja Feyli była jednak taka, jak należało się po niej spodziewać i bardzo schlebiała Tarunn, która stała nieruchoma i po prostu pozwalała się podziwiać, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. No co? Każdy ma prawo do chwili przyjemności.
        - Dzięki - odpowiedziała jednak w końcu rozbawionym głosem. W końcu zdecydowała się osłonić półnagie piersi i przez moment układała tunikę tak, by znowu osłaniała wprawioną w mostek runę siłacza. Cały czas niezwykle z siebie zadowolona wysłuchiwała tego, co miała jej do powiedzenia ludzka kowalka. Oczywiste było, że samo wykonanie run zajęłoby sporo czasu. Były one co prawda odlewami, ale samo wykonanie form było zbyt czasochłonne. A z innych ciekawych osiągnięć Tarigornu Tioyoi przychodziła do głowy jedynie broń palna, której jednak bała się wykonywać w Alaranii, mając w pamięci słowa swego mistrza i przysięgę, jaką mu zlożyła opuszczając lodową twierdzę. Jak dobrze, że kiedyś była zbyt pijana, zbyt młoda i zbyt głupia - w końcu jej się to w konkretny sposób opłaciło.
        - Przed Gironem, to ja co najwyżej zaprezentuję działanie tych moich run w praktyce. Skoro tak lubi pastwić się nad ludźmi, to pewnie ucieszy się, jak komuś sprzedam taką fangę, że wzleci na trzy sążnie - oświadczyła bardzo pewnym siebie głosem. - Jeśli będzie chciał bym je wykonała, to zagadam go na śmierć argumentami za tym, że potrzebuję więcej czasu, materiału i pieniędzy. Ja gadkę mam dobrą, wierz mi lub nie, ale skoro sama masz mistrza krasnoluda, to wiesz jak oni potrafią się targować, a ja uczyłam się od najlepszych.
        Tarunn uznała, że na razie jej rola się skończyła i najlepsze co mogła zrobić dla powodzenia tego przedsięwzięcia, to usiąść sobie gdzieś z boku, dopalić fajkę i zwyczajnie nie przeszkadzać.
        - Yhm. Przyjęcie - zgodziła się, gdy Vissi zaczęła zadawać pytania. Nim podjęła, puściła kilka kółek z dymu. - Przyjęcie, na które chcemy się dostać, bo będą tam fajne fanty, które kurzą się nieużywane. Oczywiście rozumiesz co mam na myśli - dodała natychmiast. - Jej mistrz był zaproszony i chciał zabrać ze sobą Pelwacośtam, ale jego nie ma, a ona się nie nadaje, więc by nasz interes na tym nie ucierpiał, chcemy się tam wybrać osobiście. Myślałyśmy, że zaproszenie na tą całą zabawę to będzie normalny świstek papieru, który się weźmie i pokaże przy wejściu, a tu… takie coś - powiedziała z pewnym przekąsem, cybuchem fajki wskazując klucz, który wypadł ze skrzyneczki. - Nie wiadomo jak to ugryźć. Trzeba wyciągnąć z Pelwary te informacje: co to i do jakiego zamka jest, jak to można wykorzystać by dostać się na bal. No.
        Tioyoi skończyła się fajka. Kowalka nie przejęła się tym za bardzo, tylko wysypała popiół do paleniska w kuźni, a resztę wystukała o podeszwę swojego buta.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wsłuchiwała się w słowa, Tarunn która pokrótce streszczała ich sytuację. Od czasu do czasu dorzucała cos od siebie, ale przede wszystkim skoncentrowana była na pracy nad podróbką klucza. W tym celu wykorzystywała jeden z starych wytrychów, który niczemu już nie służył, a jednocześnie po odpowiednim przypiłowaniu tu i ówdzie, mógł przypominać przechwycony przez dziewczyny oryginał. Była przekonana, że Pelwara nie zauważy różnicy nie tylko w samym kształcie, ale również w stopie z którego wykonano klucz.
- Nie zapomnij też spytać dlaczego na zlot kowali i podziwianie rzemiosła, zaprasza się taką ladacznicę? Nie mogę tego rozgryźć. Mój mistrz prędzej zgasiłby palenisko gołą rzycią, niż wszedłby do spółki z kimś kto przypomina ropuchę w peruce. – Dodała Feyla. – Nie musze chyba dodawać, że to mnie obraża. Jestem od tej jędzy tysiąc razy ładniejsza, mądrzejsza, delikatniejsza i bardziej obyta w towarzystwie. Jeśli jednak jest cos, dlaczego Pelwara była w tym duecie niezbędna, to powinnyśmy to wiedzieć. Jak to mówiłaś wcześniej Tarunn, do czego służą takie klucze?
Kowalka cały czas zastanawiała się jakie role powinny odegrać gdy wreszcie dostaną się na rzekome przyjęcie. Ona sama miała z tym problem. Z jednej strony uważała się za bardzo kobiecą, a z drugiej szybciej zgodziłaby się zaciągnąć krasnoludzką onucą, niż pokazać gdzieś w spódnicy. W tej kwestii Tarunn zapewne miała więcej możliwości, łącznie z tym, że z tymi cudo runami na sobie, elfka mogła robić za eksponat do podziwiania.
Rzemieślniczka przekazała rudowłosej swoje dzieło, życząc jej powodzenia. Powoli oswajała się z myślą, że jednak w owej dziwacznej spółce będę we trzy.
- A właśnie Tarunn, ty nie jesteś stąd, prawda. Głupio tak że od razu zapędziłam cię do pracy. Może najpierw powinnam pokazać ci miasto? Mają tu prawdziwą krasnoludzką knajpę. Z chlebem którym można by murować chałupy i piwem tak ostrym, że trzeba je pic nim przeżre dno kufla. Pełno w niej cuchnących, upartych, bitnych, niechlujnych i zrzędliwych nordów z nadwagą. Ale co ważniejsze cyklicznie odbywają się tam specjalne zawody zwane wyścigiem pięciu wiader. Nic wielkiego. Picie, walka na łapę, rzucanie toporem do celu, picie, trochę biegania, znów picie, zapasy i na koniec picie. Zawsze uważałam, że mogłabym je wygrać, tylko brak mi było odpowiedniej partnerki. Co ty na to, aby się trochę odstresować, zanim odwiedzimy Srebrnika? – Zaproponowała Feyla, czując że warto byłoby czymś wypełnić czas, w którym Vissi będzie prowadziła inwigilację starego teatrzyku.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        - Phi… Przypadkiem ją zaprosił albo też nasz szanowny gospodarz ma bardzo kiepski gust w kwestii sztuki, kobiet albo obu na raz - oświadczyła elfia kowalka. - Wiesz, Feyla, ja na własne oczy widziałam, mogłam porównać i potwierdzić, że jesteś sto razy fajniejszą kobitką niż Pelwara, ale chłopy czasami naprawdę mają nie po kolei pod sufitem - dodała, wykonując charakterystyczny gest przy skroni stanowiący insynuację choroby psychicznej.
        - No, powodzenia, Vissi, na pewno dasz radę z tą starą prukwą, liczymy na twój urok osobisty - zapewniła kowalka bardzo delikatnie poklepując płomiennorudą wspólniczkę po ramieniu. Gdy już nadszedł czas pożegnać i elfka udała się na swoją misję w towarzystwie wiernej krowy, Tioyoa stanęła szeroko na nogach zakładając ręce na piersi. Jakoś nagle okazało się, że miały trochę wolnego czasu, który nie wiadomo jak wykorzystać. Chociaż może Feyla miała jakiś pomysł, bo wyraźnie zagaiła temat.
        - No nie jestem - zgodziła się niefrasobliwym tonem Tarunn. Nie wiedziała co prawda czym było “stąd”, czy chodziło o Fargoth, czy też o Alaranię, ale z drugiej strony odpowiedź byłaby tak czy siak taka sama. Poza mroźną twierdzą krasnoludów na dalekiej północy Tioyoa zawsze była obcym kundlem… Ale wcale jej to nie przeszkadzało. Dzięki temu więcej rzeczy uchodziło jej na sucho (“krasnoludzkie obyczaje”), a możliwość chwalenia się, że jest się z Taringornu to też nie w kij dmuchał. Ech, Tarigorn - piękne miejsce, takie przyjazne, a te karczmy…
        - Poważnie? - upewniła się elfka ze szczerym entuzjazmem świecącym w jej oczach. Feyla chyba czytała w jej myślach zapraszając ją do karczmy. Tarunn zaraz się roześmiała i poklepała kowalkę szczerze po ramieniu.
        - Jasne, prowadź! - zapewniła natychmiast. - Prowadź, niech mi się przypomną młodzieńcze lata! Chętnie pokażę tym śmiesznym lokalnym facecikom jak się bawi prawdziwy krasnoludzki kowal! - oświadczyła niby to szczerym i radosnym tonem, ale wyłamując przy tym palce, jakby szykowała się do bójki. No bo czyż dobra zabawa w karczmie mogła się obyć bez obicia gęb kilku idiotom, którzy przeliczyli swoje możliwości? To był element krasnoludzkiego folkloru, który ci wlekli ze sobą w każdy zakamarek Alaranii, a wszystkim tak się on podobał, że szybko zaczynali go uważać za swój własny… A przynajmniej tak lubiła rozpowiadać Tarunn.
        - Miałaś świetny pomysł, powiem ci, z tej okazji stawiam pierwszą kolejkę. A jaka jest nagroda za wygranie tego wyścigu? - zapytała nagle Tioyoa. - Znaczy… nawet w imię dobrej zabawy i satysfakcji zdecydowanie warto, ale wiesz, takie konkursy z reguły wymagają chociaż symbolicznego kufla piwa za załatwienie konkurencji. To kwestia honoru!
        Elfia kowalka zarzuciła ramię na barki swej koleżanki po fachu i pociągnęła ją wzdłuż ulicy, chociaż już po trzech krokach zorientowała się, że przecież nie zna drogi. Zreflektowała się, posłała Feyli przepraszający uśmiech i pozwoliła, by to jednak ona prowadziła je ku doskonałej zabawie!
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla była sporo niższa od Tarunn, przez co w czasie drogi do karczmy, wcisnęła się towarzyszce pod pachę, obejmując elfkę w pasie.
- Przede wszystkim jest satysfakcja z dokopania konkurencji, której tylko wydawało się, że miała jakieś szanse. Poza tym każdy uczestnik zawodów kładzie na blacie sakiewkę wpisowego, a zwycięzca zgarnia wszystko. No i tryumfator ma możliwość wyzwania do walki aktualnego mistrza, rywalizując z nim o Pierścień Tryumfatora. A ten ostatni z kolei upoważnia cię do korzystania z atrakcji oferowanych przez gospodę, tak długo aż nie znajdzie się twój pogromca. Tyle że tutejsze krasnoludy nie mają jaj, by rzucić rękawice braciom Zderzakowi i Burcie. Cykory i tyle. – Kowalka nie uznała za stosowne dodać iż przegrany w takim pojedynku, opuszcza lokal jedynie z wiadrem na głowie.
Zamiast tego Feyla mocniej objęła elficką wspólniczkę i spróbowała ją dźwignąć, chcąc się upewnić ile ta waży. Podejrzewała iż Tioyoa doskonale zdaje sobie sprawę, że jedną z czekających ich dyscyplin jest wyścig z partnerem na plecach, więc dobrze było ustalić jakie też czeka je wyzwanie.
- Para i popiół, z czego ty jesteś zrobiona? To przez te runy tyle ważysz? Genialne. Już widzę te zaskoczone miny, gdy staniesz do walki na gołe kałduny . – Śmiała się kowalka. – To tu. Lokal nazywa się Smoczy Zadek.
Karczmę, o której wspominała Feyla, ciężko było pomylić z czymkolwiek innym. Nawet jak na standardy Fargoth budynek wyróżniał się masywnością, był przysadzisty i zbity. Okna w nim były niewielkie, za to do wnętrza prowadziła potężna brama, o solidnych metalowych obiciach. W rzeczywistości większość lokalu znajdowało się pod ziemią. Gospodę wyróżniał również fakt, iż postawiono ją ignorując wszelkie miejskie przepisy budowlane, na czele z tym, aby nie zastawiać wytyczonych zawczasu dróg. Budowniczowie Nordów w rzyci mieli też zachowanie wymaganej odległości od okolicznych zabudowań, a że sami drążyli głębokie fundamenty, udało im się naruszyć konstrukcje nośne sąsiednich budynków. Nadejście nieuchronnych katastrof, związanych z zawaleniem się tychże budowli, głośno komentowano jako błąd w sztuce konstrukcyjnej i niewiedze ludzkich architektów.
Klientelę w środku w większości stanowili krasnoludowie z krwi i kości oraz ci, którzy za Nordów mogli się uważać. Feyla należała do jednych z takich osób, jako że powszechnie traktowano ją jako córkę Nurdina. Na pozostałych klientów, miejscowi patrzyli „z byka”. Widok obcego sprawiał, iż kłótliwi na co dzień krasnoludowie, na chwilę łączyli siły, szukając pretekstu do wszczęcia awantury, po której niechciani delikwenci, lądowali na bruku.
Mimo tego, co jakiś czas znajdowali się głupcy przekonani o tym, że nie ma lepszego sposobu by dobić z krasnoludem targu, jak wypić z nim kufel piwa. Idąc po schodach obie kowalki miały okazję słuchać jednego z takich mówców, przedstawiającego zebranym korzyści z wzajemnej współpracy i możliwości jaką daje wspólne regulowanie cen, zamiast wzajemnej konkurencji. Problem większości ludzi był taki, iż nie potrafili oni odróżnić pracy od rozrywki i właściwego czasu na każdą z tych czynności.
- Dość tego pierdzielenia! Na belkę z nim! – Krzyknął ktoś z tłumu. – Wołać Zderzaka.
Na środku sali stały dwie podpory, wykonane z belek zbitych w kształt litery „X”, na których umocowano długi na dziesięć kroków pień drzewa, starannie obranego z kory i wysmarowanego żywicą. Była to arena walki na brzuchy.
- Ocho, zdaje się, że jesteśmy w idealnym czasie. Szybko, wbijamy się w stolik, a potem zapiszemy do zawodów. – Podsumowała Feyla widząc jak jakiegoś nieszczęsnego chudzinę siłą wkładano na pień przeznaczony do walki. Kowalka doskonale zdawała sobie sprawę, że zbliżający się spektakl, zachęci miejscowych do rozdmuchania turnieju na większą skalę.
Od razu poprowadziła Tarunn do stolika gdzie siedziało dwóch, znajomych jej Nordów. Jeden z nich był tak zarośnięty iż praktycznie niemożliwością było określenie czy siedzi przodem czy też plecami do widowiska, natomiast drugi już tylko siłą woli trzymał swoja głowę wyżej niż ramiona.
- To twoja nowa dziewczyna Fey? – Spytał ten kudłaty.
- Coś ci wyrosło na brodzie? Zakwitłeś? To jest Tarunn, a tu mamy panów Wordila Spluwacza i Grudę Złotego Zęba. – Pytaniem odpowiedziała kowalka, dokonując szybkiej prezentacji, w obawie aby nie przegapić widowiska.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa uśmiechała się jednym kącikiem ust, cwaniacko - podobała jej się wizja, jaką malowała przed nią Feyla. Już czuła się, jakby wygrały te zawody i kowalka właśnie opowiadała jaka przyszłość je od tej pory czeka. Elfka miała bardzo wysokie mniemanie o sobie - w końcu nie była pierwszym lepszym słabeuszem, no i przede wszystkim nie była pierwszym lepszym kowalem. Fachu uczyła się od najlepszych, życia zresztą też - kto jak kto, ale Nordowie byli mistrzami w każdej dziedzinie, nieważne czy było to rzemiosło, wojaczka, czy też rozrywka.
        - Cha! To w takim razie gdy już wygramy przyjdzie mi się sprowadzić do Fargoth, by bronić tytułu Tryumfatora! - oświadczyła Tarunn z rozbrajającą szczerością. - Przecież nie zostawię cię samej byś czyniła honory - dodała poklepując Feylę po ramieniu.
        Nie chodziło wcale o to, że pewnie z tytułem zwycięzcy można było pić w karczmie za darmo, bo to Tioyoa miała również w swojej wiosce nieopodal Thenderionu, ale sama wizja tego, że co chwilę jakiś śmiałek będzie naiwnie próbował wysadzić ją z siodła była bardzo kusząca - zawsze to przyjemniej skuć komuś gębę bez obaw o reperkusje. Rzucanie takich deklaracji o zmianie miejsca zamieszkania również przychodziło elfce zaskakująco łatwo - kuźnię zawsze można gdzieś postawić od zera, jeśli tylko rynek nie jest przesycony, wtedy szybko znajdzie się nowa klientela i kasa zacznie spływać. W końcu Tarunn wiedziała jak nikt inny jak zrobić sobie dobrą reklamę, wystarczyło odpowiednio często powtarzać, że jest się z Tarigornu i tam pobierało się nauki przez jakieś sto lat - ludzie słysząc samą nazwę miasta i obcy akcent ciągnęli do niej zawsze jak pszczoły do miodu. A poza tym Tioyoa już kilkukrotnie po prostu nagle przeprowadzała się całe miesiące drogi od miejsca, gdzie do tej pory żyła, to nie była dla niej żadna nowość.
        - Hej, hej, a ty co? - zaśmiała się nagle elfka, gdy jej koleżanka bez uprzedzenia spróbowała ją podnieść. Każda normalna kobieta na wzmiankę o swojej niemałej wadze by się oburzyła, ale nie Tarunn, gdyż jej masa była tym, czym zarabiała na życie. Dlatego z dumą pokiwała głową, gdy Feyla wypowiedziała na głos swoje domysły.
        - Runy i mięśnie - doprecyzowała, napinając bicepsy, na których aż zatrzeszczał materiał jej tuniki, starając się nie pęknąć pod naporem stalowych mięśni elfki. Aby nie pozostawać dłużną względem Feyli, Tioyoa również spróbowała ją podnieść, z o wiele lepszym skutkiem niż miało to miejsce w drugą stronę. Kowalka z Fargoth również dysponowała niemałą krzepą, jednak rolę grał tu przede wszystkim mniejszy wzrost i znacznie smuklejsza sylwetka. Wiadomo już było kto kogo weźmie na barana w tym wyścigu.

        - Aż normalnie powiało nostalgią… - westchnęła elfka widząc budynek karczmy. To samo podejście do budownictwa obowiązywało na północy, gdzie domy miały przetrwać wszystko, różnica polegała jednak na tym, że Nordowie świadomi swoich architektonicznych potrzeb i gustów instynktownie tworzyli szerokie ulice, by było z czego uszczknąć. W samym Tarigornie stawianie nowych budowli było jednak zakazane, gdyż na przestrzeni ograniczonej potężnymi murami fortecy nie można było zabudować każdego dostępnego skrawka przestrzeni, bo te z czasem się kończyły. By sobie z tym poradzić z reguły drążono w głąb ziemi bądź - rzadziej - dobudowywano kolejne piętra w górę. O spektakularnych katastrofach budowlanych jakie od czasu do czasu miały z tego powodu miejsce krążyły już legendy.
        Tarunn miała szczęście - nie wywalono jej na ulicę zaraz po przekroczeniu progu karczmy. Na pewno nie do przecenienia była obecność Feyli przy jej boku, gdyż elfka od razu spostrzegła, że dziewczyna jest tu znanym gościem. Na korzyść kowalki z Tarigornu działało również to, że większość obecnych była skupiona na ofierze, którą mieli już pod ręką. Ona mogłaby pójść co najwyżej na drugi ogień.
        - Te, to ten Zderzak, o którym mi opowiadałaś - zauważyła z zadowoleniem Tioyoa zacierając ręce na myśl o widowisku, jakiego zaraz będzie świadkiem. Chociaż jeśli brać poprawkę na to jakie chuchro zostało wystawione przeciwko aktualnemu Tryumfatorowi, wszystko mogło się skończyć nim się na dobre zacznie. Bez względu na wynik warto było jednak oglądać wszystko z pierwszego rzędu, dlatego elfiej kowalki nie trzeba było wcale zachęcać, by podeszła bliżej, czasami pomagając sobie łokciem czy biodrem podczas przedzierania się przez tłum gości. Sama zresztą również oberwała pod żebra trochę mocniej niż się spodziewała, były to jednak przyjazne szturchańce, typowe dla nordów. Co za cudowny, szczery naród!
        - Kundel z Tarigornu, Tarunn - przedstawiła się Tioyoa wyciągając prawicę w stronę krasnoludów po tym jak Feyla dokonała prezentacji. W zagadkowych obliczach skrytych za obfitymi brodami nie dostrzegła ani zdziwienia, ani niechęci, ani sympatii. Została obdarzona żelaznym uściskiem dłoni, który odwzajemniła z podobną szczerością, wkładając w ten gest jedynie swoją czystą siłę, której nie popierała runami. Gdyby ścisnąć tak rękę normalnego śmiertelnika, zmiażdżyłoby mu się palce.
        Ktoś gdzieś z boku zbierał zakłady, ale nie było wokół niego tłumów. Nic dziwnego - każdy pewnie wiedział jak skończy się to widowisko, więc nic nie można było na tym wygrać, szkoda było marnować czas na obstawianie. Tylko ci najbardziej uzależnieni od hazardu zdecydowali się postawić jakieś niewielkie kwoty, oczywiście głównie na Zderzaka. Tioyoa nie zawracała sobie tym głowy nawet przez moment. Nie siadając, by nikt jej nie zasłaniał, zaczęła razem z resztą wykrzykiwać krasnoludzkie hasła zagrzewające do walki, potupywać i uderzać otwartymi dłońmi o blat. W Smoczym Zadku naprawdę można było poczuć atmosferę lokali, które odwiedzała kilkadziesiąt lat temu.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        W Smoczym Zadku nie tylko wielbiono zwycięzców, ale również pokonanych darzono sporą sympatią. Każdy kto miał odwagę podjąć się wyzwania, a w czasie trwania turnieju wykazał się męstwem, charyzmą i siłą, mógł liczyć na to, iż przez resztę dnia nie zostanie przy swoim stole samotnie. Gratulacjom, poklepywaniu po plecach, słowom uznania i darmowym kuflom pełnym piwa, nie było końca. Za to tchórzy i oszustów tępiono z wyjątkową nadgorliwością.
        Nieszczęśnik którego siłą wsadzono na belkę, gdy tylko poczuł swobodę ruchów, natychmiast spróbował się po niej zsunąć, mając nadzieję uniknąć walki. Taki widok wywołał na sali donośne buczenie, gwizdy dezaprobaty i złowrogie pomruki, a kilka dzbanów dorodnego wina i resztek po niedokończonych posiłkach, wzbiło się w powietrze, szybując w kierunku trzęsącego galotami zawodnika. Szczęściem człowieka towarzystwo było zbyt rozbawione, by bardziej przykładać się do celowania, dzięki czemu gliniane naczynia rozbijały się o podłogę, podpory albo drewnianą belkę będącą areną walki. Poza tym, czego by nie mówić o krasnoludach, nie była to rasa okrutna. Mężczyznę upokorzono, przegnano z lokalu i zyskano pewność iż nie prędko doń wróci. Więcej nie trzeba było.
        Jeśli wśród miejscowych był ktoś, komu taki stan rzeczy wybitnie nie odpowiadał, to był to wywołany do działania Zderzak, który ociężale podniósł się z miejsca. Zabawianie gawiedzi poprzez dawanie nauczki takim natrętom jak niefortunny mówca, należało do obowiązków aktualnego mistrza. Nord nawet jak na przedstawiciela swoje rasy wyglądał groteskowo, jako że większość jego ciała stanowiło potężne brzuszysko, kontrastujące wyjątkowo krótkimi nogami i wielkimi stopami. Opisując Zderzaka, najczęściej posługiwano się stwierdzeniem, bardzo mała głowa, brzuch, brzuch, brzuch i stopy. Ekscentryczny wygląd lokalnego mistrza był źródłem jego sukcesu. Raz, że takie ciało nadawało się niemal idealnie do uprawianej na belce konkurencji, a dwa, większość oponentów zwykła lekceważyć Zderzaka. Przynajmniej przed pierwszą potyczką.
        Krasnolud wspiął się na podwyższenie i przemówił do zebranych.
        - Cóż to ma być? Czyżby ten zacny niegdyś lokal upadł tak nisko że nie ma w nim potentatów gotowych rzucić wyzwanie aktualnym Tryumfatorom? Przysyłacie mi jakiegoś kundla, który szcza w nogawkę na samą myśl o tym by stanąć w szranki! Co w wami!? – Krzyczał Zderzak z każdym kolejnym zdaniem podnosząc ton swojego głosu. – Co zostało z żaru dumnej ongiś rasy nordów!? Czy nie znajdzie się tu nikt gotów stanąć do prawdziwych zawodów!?
        - Ja to zrobię! – Odezwał się siedzący obok Feyli Złoty Ząb.
        - Siadaj Gruda. Jesteś zbyt pijany! – Feyla spróbowała powstrzymać przyjaciela, tylko po to by samej zając jego miejsce.
        - Bzdura – oponował śmiałek – nigdy nie jestem dość pijany, a już na pewno nie tak by nazwać to zbytkiem…
        Krasnolud nie dokończył swojej przemowy, ponieważ gdy tylko pozbawił się oparcia w postaci blatu, stracił równowagę i runął nosem na podłogę, kończąc swój dzielny zryw w pozycji horyzontalnej. Zderzak zaś kontynuował:
        - Szczury, tchórze i moczymordy. Pokażcie na co was stać! Ruszcie swoje leniwe dupska albo wynoście się z gospody i nie wracajcie przez następne dziesięć lat.
        W krasnoludach zawrzało. W przemowie Zderzaka ciężko było doszukiwać się walorów artystycznych, ale to co wygłosił w zupełności wystarczyło aby jeden po drugim nordowie wstawali z miejsc i głośno odgrażali się co uczynią, gdy już zdetronizują aktualnego mistrza. Wkrótce niemal połowa sali gotowa była stanąć w szranki, tak że Feyla zaczęła poważnie obawiać się czy ona i Tarunn w ogóle zostaną dopuszczone do zawodów. W względu na ograniczoną przestrzeń, liczba uczestników turnieju również nie mogła być zbyt duża.
        Zderzak uśmiechnął się, tak jakby tylko na to czekał.
        - Przynieść kamienie dla uczestników! – Przykazał, po czym niemal automatycznie, oczy zebranych zwróciły się w kierunku siwego krasnoluda, który pojawił się przy belce, z tacą zawierającą osiem kolorowych kamieni, stanowiących symbole drużyn. Kowalka natychmiast postanowiła działać, przepychając się przez tłum po to, by znaleźć się jak najbliżej norda – sędziego i przejąć jeden z symboli gwarantujących uczestnictwo. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich, Zderzak wyszarpał całą tacę dla siebie i jeden po drugim zaczął ciskać kamienie w palenisko, z taka siłą iż te na palec wbijały się w żar.
        - Może ogień będzie w stanie rozpalić wasz zapał. Ci którzy chcą brać udział w turnieju niechaj wyciągną swoje insygnia z rozgrzanego popiołu. – Śmiał się Zderzak, widząc jak wielu potencjalnych konkurentów rezygnuje nim jeszcze rozpoczęto zawody.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa śmiała się i krzyczała razem z resztą gości, niczym jednak nie rzucała w tego biednego chudzielca, a to z jednej prostej przyczyny: nie miała czym. Bo gdyby wcześniej zamówiła sobie kufel piwa to poświęciłaby niedopitego browara by dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Przerażało ją to jak wielu mężczyznom zwyczajnie brakowało jaj - nawet jak nie mieli szans w pojedynku to nie powinni w tak upokarzający sposób uciekać, bo zawsze lepiej dorobić się kilku siniaków, które i tak z czasem zejdą niż pokazać przeciwnikowi plecy. Dlatego też niezadowolenie Zderzaka trochę Tarunn nie dziwiło, co innego jego fizjonomia. Wybałuszając oczy gapiła się na wściekłego Tryumfatora, gdy ten tylko wspinał się na podwyższenie.
        - O żesz - mruknęła drapiąc się po brodzie. Zderzak przypominał jej kulę armatnią i rozumiała, dlaczego tyle czasu był czempionem Smoczego Zadka - po prostu w zapasach najzwyczajniej w świecie nie było go za co złapać, a co więcej z tak nisko położonym środkiem ciężkości był prawie niemożliwy do przewrócenia. Ona by go tam nie ignorowała, co nie znaczyło jednak, że nie zamierzała z nim zadzierać. Z wyglądu może była elfem, ale duszę miała krasnoludzką - ambitną, upartą i odważną w sposób graniczący z głupotą. Na myśl o tym jak stanie z nim do walki aż jej się gęba cieszyła.
        - Feyla… Ile czasu Zderzak i Burta są tutaj mistrzami? - zapytała z czystej ciekawości, przekrzykując się przez niezadowolony tłum i odruchowo zaczynając szukać wśród nordów jakiegoś krasnoluda o figurze podobnej do przemawiającego Tryumfatora, bo chciała jeszcze poznać drugiego z braci.
        I nagle wszyscy ruszyli. Na Tioyoę zadziałał instynkt stada - gdy goście gospody nagle zaczęli przepychać się w stronę sędziego, ona zrobiła to samo, chociaż jeszcze nie do końca wiedziała czemu ma to służyć. Nie przypuszczała, że będzie tylu chętnych do wzięcia udziału w potyczkach i że liczba miejsc jest tak ograniczona. Po prostu wcześniej nie zaprzątała sobie tym głowy, lecz gdy już doszła do odpowiednich wniosków, zaczęła sprawniej pracować łokciami, by na pewno dopchać się do krasnoluda trzymającego tacę z kamieniami drużyn. Przesuwała się jednak do przodu tak wolno jakby stała zanurzona po same pachy w krochmalu. Dlatego też cała sytuacja z ciskaniem insygniów w ogień zastała ją dopiero w połowie drogi do podestu. Przystanęła i gdy dotarło do niej co ten gruby cwaniak wyprawia, wydęła z niezadowoleniem wargi. To było jak personalnie wymierzony policzek.
        - A więc tak? - zirytowała się na głos, bojowo poprawiając swój pas. - No to patrzcie, trzęsiportki, jak to robi baba z jajami.
        Elfka ruszyła z determinacją przez tłum nordów zmierzających w przeciwnym kierunku. Niektórzy pukali się w czoło widząc, że jakiś długouch mimo wszystko chce wziąć udział w zawodach, ale nie powstrzymywali kowalki - jeśli chciała się sparzyć (dosłownie i w przenośni) to jej sprawa. Tarunn się tym nie przejmowała, a wręcz radowała ją myśl, że utrze nosa kilku krasnoludom, którzy ośmielili się w nią wątpić. Widząc, że wokół paleniska wcale nie ma wielkiego tłumu, Tioyoa podeszła do niego już dość nonszalanckim krokiem i przystanęła przy jego brzegu zaglądając między węgle, jakby był to staw z egzotycznymi rybkami.
        - Feyla, jaki chcemy kolor? - zwróciła się do swojej koleżanki wyciągając rękę nad palenisko i zataczając nad nim małe koła. Przy świetle rzucanym przez żar trudno było stwierdzić czy symbol, po który sięgnęła, był zielony, niebieski czy brązowy, ale to się nie liczyło - Tarunn po prostu robiła pokazówkę. Bez specjalnego wahania ani ostrożności rozgarnęła palcami zalegając na wierzchu węgielki, po czym zagłębiła między nie całą dłoń i wyciągnęła kamień z symbolem. Podmuchała na swoje palce, ale głównie po to, by zdmuchnąć z nich popiół, a nie przez to, że się poparzyła.
        - Do zobaczenia na belce, Tryumfatorze - odezwała się do Zderzaka bardzo pewnym siebie tonem, pokazując mu pięść zaciśniętą na swojej zdobyczy. - Dobra, gdzie mam to odłożyć? Chodź, Feyla, zapiszmy się a oni niech dalej kombinują.
        Tioyoa beztrosko podrzucała kamień, który już prawie zdążył ostygnąć w jej ręce. Mogliby zarzucić jej oszustwo i korzystanie z magii, lecz przecież runy stanowiły integralną część jej ciała i nie mogła ich ot tak wyrwać. Zresztą i bez nich pewnie włożyłaby łapę między węgle - nie pozwoli, by jakaś kula armatnia na nogach ją znieważała.
        - Im dłużej kombinują tym cieplejsze robią się kamienie. Trzymaj - zwróciła się do Feyli, rzucając jej ich zdobyczny symbol, który zdążył się już ochłodzić. Otrzepała dłonie o tyłek i zatknęła kciuki za pas jakby nic takie się nie stało.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości