FargothKuźnia dobrych manier.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Przepuściwszy przed sobą Tarunn i Pelwarę, Feyla natychmiast zamknęła klapę prowadzącą na szczyt wieży, prosto przed nosem pchającego się za nimi Burty. Żaden z krasnoludzkich braci nie był im w tej chwili potrzebny. Prawdopodobnie swoją obecnością tylko utrudnialiby elfce zadanie, narzucając się z swoimi pytaniami, w czasie gdy sprawa przesłuchania Pudernicy wymagała niezwykłej delikatności. Poza tym mieli przecież to czego chcieli. Z tego miejsca nie dało się wyjść inaczej niż po swoich śladach, a wiec klucz Tryumfatorów pozostawał względnie bezpieczny.
        W odróżnieniu od pozostałych kobiet, kowalka nawet nie spojrzała na rozległą panoramę Fargoth. Raz że znała to miasto na wylot, a dwa to co najlepsze do podziwiania miała tuż przed sobą. Prastary miotacz włóczni był jedynym w pełni sprawnym mechanizmem jaki uchował się w podupadającej fortyfikacji obronnej. Nurdin poświęcił sporo pracy by na powrót tchnąć życie w dzieło swoich przodków. Zwykle gdy sprawa dotyczyła czegoś co stary mistrz nazywał „dziedzictwem krasnoludów”, pracował przy tym sam, a Feyli bronił nawet podawania narzędzi, nie wspominając o patrzeniu, czy co gorsza, wysuwaniu własnych pomysłów. Rzecz jasna podobne zakazy wywoływały dokładnie przeciwne skutki. Kowalka była przekonana, iż wie jak obsłużyć urządzenie. Jedyny problem przed jakim stała, to fakt w jaki sposób załadować je nietypową amunicją w postaci panny Pellvalier. Do czasu aż tego nie rozgryzie, postanowiła przysłuchiwać się rozmowie prowadzonej przez Tarunn i aktorkę, będąc ciekawą jak też jej przyjaciółko poradzi sobie w nietypowej roli.
        Na szczęście elfka nie bawiła się w ceregiele, od razu przechodząc do sedna, sprytnie, niby od niechcenia, wywołując temat klucza. Cała ta maskarada nie miałaby sensu gdyby nagle okazało się, że Pelwara nic nie pamięta. Feyla chwyciła się na tym, że aż zaciska pięści z niecierpliwością czekając na odpowiedź kobiety. Na nieszczęście obu kowalek, aktorki nie zaliczają się do osób, które potrafią docenić prostotę i zwięzłość mowy, na co dzień używając tysiąca słów tam gdzie dałoby się przejść do konkretów w jednym zdaniu.
        - Srebnika? - Na twarzy początkowo zdziwionej Pellvalier po chwil pojawił się perlisty uśmiech. – No jasne. Jakże mogłabym się nie domyślić. Oczywiście, że ktoś tak wyjątkowy jak ty, moja miłości, posiada zaproszenie na najważniejszą imprezę sezonu. Bo widzisz ukochany, przyjęcie u naszego lorda to niezwykłe wydarzenie kulturalne. Zbiera się tam śmietanka towarzyska Fargoth. Każdy kto chce coś znaczyć, staje na głowie by dostać się na bal. Jest tam wykwintne jedzenie, muzyka, tańce, wystawa dzieł sztuki, modowe trendy, licytacje, gry i turnieje, a nawet jakieś tam prezentacje nowinek technicznych i naukowe dysputy. Oczywiście nie muszę chyba nadmieniać, iż moja wielce szanowna grupa teatralna również planuje wystąpić w tejże scenerii. Znaczy się mogłaby. Gdyby tylko niektórzy z jej uczestników mieli w sobie nieco więcej klasy i wdzięku. No i pod warunkiem, że ktoś raczyłby lordowi Srebnikowi wspomnieć o naszym istnieniu. Ale teraz widzę, że los odpłacił mi po stokroć za przeżyte męki. Rozumiem ukochany, że jesteś w mieście nowy i nie zdecydowałeś jeszcze kto będzie twoją towarzyszką na przyjęciu. Pozwól zatem, że zdejmę z ciebie ów problem i zaoferuje własne usługi. Bo widzisz u Srebnika są dwie zasady, a jedną z nich jest to, iż wstęp dostępny jest tylko dla par.
        Poirytowana owym wodolejstwem, w którym w żaden sposób nie dało się dostrzec istoty odpowiedzi na zadane pytanie, Feyla ze zgrzytem przekręciła jedną z korb, służącą do pozycjonowania działa, dając w ten sposób Tarunn znak, iż być może warto pomyśleć o planie awaryjnym. O dziwo sama elfka wciąż była w stanie zachować uśmiech na twarzy. A może aż tak ja zakwasiło, że napięte mięśnie nie chciały puścić?
        - Zobaczysz, będziemy się wybornie bawić. A po wszystkim zapewne poznamy się bliżej – kontynuowała niezrażona Pelwara.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn trudno było wkurzyć, gdyż jej gniew raczej nie narastał stopniowo, a przeskakiwał między dwoma trybami: wyluzowanym spokojem i napadem niszczycielskiej złości, która gasła gdy tylko kowalka znalazła dla niej ujście. Teraz póki co utrzymywała się w pierwszym stanie, bo pocieszała się, że idzie całkiem nieźle, a zawsze jest jakiś plan B. I to na dodatek taki spektakularny, który jednak mógłby im napytać biedy… Lepiej było na razie zgrywać głupa, jakiegoś rycerza z obcych krain, za którego brała ją Pelwara. Ugh, tylko co jak wytrzeźwieje i w końcu się pozna? Mogła oczywiście rąbnąć się w głowę i naprawdę uważać Tioyoę za rycerza, lecz bezpieczniej było założyć, że miały niewiele czasu na wyciągnięcie z niej informacji. Niestety jak na złość aktorka musiała się rozgadać, jakby Tarunn wymagała dodatkowej zachęty do pojawienia się na balu. Nie potrzebowała! Jedyne czego potrzebowała, to adres pod którym musi się stawić z tym przeklętym kluczem. Ale rola wymagała tego, by słuchać i udawać zainteresowanie, dlatego też Tioyoa uprzejmie potakiwała i mruczała monosylaby na znak, że nadal jest skupiona na swojej rozmówczyni. Starała się przy tym nie gapić na zęby aktorki, na których widziała ślad czerwonej szminki od niedokładnego malowania się.
        Jak na złość stara pudernica ledwo prześlizgnęła się po temacie, który najbardziej interesował obie dziewczyny - zająknęła się na temat wynalazków, nie wspominając nawet o zaproszonych twórcach i innych towarzyszących temu atrakcjach. Ją interesowało głównie salonowe życie: kto, z kim, dlaczego i jak długo. Modowe nowinki, ploteczki, najnowsze trendy w sztuce i tak dalej. Tioyoa nigdy się w to nie bawiła - była zbyt praktyczna. No dobrze, plotki może lubiła, bo lubiła też gadać, ale nigdy nie czyniła z nich swojej broni, bo miała na to za prosty umysł.
        Propozycja Pelvallier by pójść razem zdecydowanie nie pasowała do planu Tarunn i Feyli. A dodatkowy argument był raczej “przeciw” niż “za”, bo kowalka nie chciałaby się bliżej poznawać z aktorką nawet gdyby od tego zależało powodzenie tej misji - wszystko miało swoje granice! Tioyoa zdecydowała się jednak jeszcze chwilę grać dalej, chociaż Feyla podsuwała jej bardziej radykalne rozwiązanie.
        - Usługi? - podłapała w pierwszej kolejności kowalka. - Jakże to brzmi, moja pani… Nie nazywajmy uczuć interesami - powiedziała, patrząc aktorce głęboko w oczy, choć zastanawiała się czy nie przegięła. Nim jednak aktorka miała okazję podjąć ten nieszczęsny flirt, Tarunn szybko zmieniła temat.
        - Turnieje powiadasz? - zainteresowała się. - Cha, to brzmi pysznie! Przyjemnie byłoby stanąć w szranki z tutejszym rycerstwem… zwłaszcza gdy będzie się miało dla kogo walczyć - dodała kolejny komplement. - Znaczy to więc, że bal odbywa się za miastem, czyż nie? Nie ma wszak mowy o dobrym turnieju, jeśli nie będzie walki na kopie, konnych pojedynków, przestrzeni na świeżym powietrzu do walki. To miasto zaś zdaje mi się być zbyt ciasne, by gdzieś stała tu posiadłość o podwórzu wystarczająco dużym, by to wszystko pomieścić.
        Tioyoa nie wiedziała, czy jej sprytna podpucha była aby na pewno wystarczająco sprytna i czy dzięki temu Pelvallier opowie coś więcej o miejscu, w którym miałby się odbywać bal. To już by było coś.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Pelvallier okazała się być obdarzona niezwykłym talentem krasomówczym, a jednocześnie pozbawiona jakiejkolwiek umiejętności wsłuchiwanie się w zdanie swojego rozmówcy. Zagadką pozostawał fakt, jak w takiej sytuacji aktorka radziła sobie na scenie? Czyżby zaczynała swoją kwestię zaraz po tym gdy spostrzegła, że towarzyszący jej aktor przestał ruszać ustami? Feyla słyszała kiedyś powiedzenie, że miłość jest ślepa, ale w przypadku tej konkretnej pudernicy okazywała się ona również być głucha. Zwłaszcza na to co mówiła Tarunn. Szanse elfki na uzyskanie cennych informacji topniały niczym śnieg w piecu kowalskim, a dodatkowo sam rzekomy rycerz komplikował sobie sytuację, zmierzając do celu najbardziej okrężna drogą jaką tylko się dało.
        Feyla nie miała pojęcia dlaczego Tarunn usiłuje dociekać gdzie znajduje się posiadłość Srebnika. Każdy w Ekradonie to wiedział. To raz. A dwa, raczej mało prawdopodobnym był fakt, aby organizator przyjęcia nagle zdecydował się przenieść całą swoją kolekcję w inne miejsca, tylko po to by wywrzeć na gościach większe wrażenie. Problemem obu kowalek była ochrona Srebnikowej willi, dość liczna i z racji znajdującego się wewnątrz skarbu, reagująca nad wyraz porywczo w przypadku niepożądanych gości. Dlatego właśnie lepiej byłoby wiedzieć gdzie znajduje się właściwy zamek do posiadanego przez nie klucza, tak aby po omacku nie majstrować przy każdych napotkanych drzwiach. Niestety póki co Pelwara najwyraźniej miała zupełnie inne pojęcie co do kwestii „kluczowego” tematu.
-         Już wiem! – uradowała się aktorka. – Najlepiej od razu chodźmy do mnie. Przecież nie możesz pojawić się u lorda w takim stroju. Co to, to nie. Odrobina ekstrawagancji byłaby oczywiście wskazana, ale na coś takiego nie możemy pozwolić. Szczęściem ja mam u siebie mnóstwo przeróżnych kostiumów. Na pewno coś dobierzemy. Na przykład obcisłe spodnie do jazdy i frak. No i kapelusz. Musi być kapelusz. Z szerokim rondlem i gęsimi piórami. Zobaczysz będziesz zachwycony! Oczywiście ja sama również powinnam się przebrać. Ten gorset strasznie uciska. Byłbyś tak uprzejmy uwolnić mnie od kilku sznurówek?
        Nie mając nic innego do roboty, a jednocześnie z racji odgrywanej roli, nie mogąc odezwać się bez zgody swojego rycerza, Feyli nie pozostawało nic innego jak gapić się na rzekomą parę i obstawiać w myślach kiedy to Tarunn pęknie, chwyci Pelwarę za stopę zamachnie, się nią jak cepem, pozwalając reszcie aktorki podyndać wesoło po zewnętrznej stronie murów. Taka kuracja powinna przywrócić babsku rozsądek.
        I nagle stał się cud. Chcąc wyswobodzić się z swojego gorsetu Pelvallier nieoczekiwanie przypomniała sobie o skrzętnie ukrywanym w nim skarbie. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się fakt, że wkładając dłoń za dekolt, aktorka bez trudu wydobyła stamtąd drugi ze srebnikowych kluczy. Początkowo stara pudernica wpatrywała się w niego z wyraźnym niedowierzaniem na twarzy, jakby usiłowała zrozumieć w jaki sposób weszła w posiadanie tak cennego artefaktu i jakie też pociąga to za sobą następstwa. Jej umysł długo nie podsuwał właściwego rozwiązania, co z kolei dawało Tarunn okazję by spróbować przejść do meritum sprawy.
        - Na rozmazany makijaż. Zupełnie zapomniałam. Przeklęty krasnolud i jego liche umowy. Będę musiała znaleźć jakieś zastępstwo, w przeciwnym razie ta pokraka gotów narobić mi wstydu przed wszystkimi gośćmi – przeraziła się Pelwara. – Nic się nie martw kochany. Panuję nad sytuacją. Tylko czas nam się trochę skurczył. To tyle. Ale oczywiście, że wsiądę do powozu razem z tobą, a ten cuchnący karzeł niech gniecie się z byle ladacznicą.
        - Do powozu? – Nie wytrzymała Feyla.
        - Przecież właśnie temu służą te klucze.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoi ręce opadały, lecz niestety, tylko w przenośni, bo fizycznie nadal trzymała w ramionach Pelvarę, by nie wypaść przypadkiem z roli. Już sama nie wiedziała z której strony podejść tę jędzę, by wyciągnąć z niej potrzebne informacje. Naprawdę, gdyby faktycznie była mężczyzną, to dla wyższego dobra przeleciałaby tę pudernicę nawet tu, na szczycie wieży, byle tylko wyciągnąć z niej potrzebne informacje. Teraz jednak nie miała ani “sprzętu”, by taką groźbę spełnić, ani żadnych nadziei, że cokolwiek by to pomogło. A gdyby tyle się napociła na daremno… To byłaby pewnie tak samo zła jak teraz, waląc głową o ścianę.
        Od Feyli pomocy nie oczekiwała - teoretycznie nie powinna się w tym momencie zwracać do swojego giermka, bo omawiane były sprawy bardzo osobiste. Szkoda, bo wtedy miejscowa kowalka z pewnością uprzedziłaby ją zawczasu, że poruszanie niektórych tematów jest z gruntu rzeczy bezsensowne.
        Szczęściem w nieszczęściu było to, że Pelvallier jej praktycznie nie słuchała, tylko dalej tkała swoje wizje płomiennego romansu z egzotycznym rycerzem, który uratował ją od pewnej śmierci w zgliszczach wieży. Gdyby tak miała ze dwadzieścia lat mniej, to byłby to nawet niezły pomysł… Ale teraz historia jawiła się jak czarna komedia albo horror, zależy z czyjej perspektywy się ją rozpatrywało.
        Tioyoa podniosła wzrok na Feylę, uśmiechając się nerwowo na wzmiankę w czym miałaby wystąpić. Krótki moment zastanawiała się, czy podejmowanie tej gry ma sens i czy warto się przechwalać, czy może lepiej się zamknąć. Uznała, że niczego nie traci próbując jej się jeszcze odrobinę przypodobać.
        - Moja pani, racz wybaczyć, lecz obawiam się, że obcisłe spodnie to nie najlepszy pomysł… Z najwyższą przyjemnością - przerwała i zgodziła się natychmiast, gdy Pelvara… W sumie to zaproponowała jej, by pomogła jej się rozebrać. Co za bezczelne babsko, serio, nic dziwnego, że to stara panna, skoro sięga po takie teksty na podryw. Miała szczęście, że Tioyoi zależało na czym innym, niż na bliższej znajomości z nią. Tym chętnie zdecydowała się jej pomóc.
        Gdy nagle aktorka wyciągnęła zza dekoltu rękę dzierżącą oba klucze, kowalka nie powstrzymała wyrazu zaskoczenia, który wykwitł na jej twarzy. Szybko naszła ją jednak niepokojąca myśl: co jeśli teraz przez ciąg skojarzeń to próchno dojdzie do tego, że Tioyoa była faktycznie elfią kowalką, która rozwaliła jej nie tak dawno przedstawienie, scenę i większość rekwizytów? Cały plan weźmie w łeb!
        - Moja pani, czyżby jednak ktoś mnie ubiegł? - zapytała z ciebie żalu, ale najwyraźniej dla Pelvallier dane słowo nic nie znaczyło i nie zamierzała udawać, że kiedykolwiek było inaczej, Tioyoa zaś, choć grała rycerza w lśniącej zbroi, nie mogła się o to kłócić i “z żalem ustąpić szczęśliwcowi, który był pierwszy”. A bardzo by chciała.
        - Powozu? - podłapała zamiast tego z zainteresowaniem. - A więc to tak… Najdroższa, możesz mi dokładniej opowiedzieć jak to ma wyglądać, bo doprawdy gubię się w tej zdaje mi się nietypowej formie zaproszenia? Gdzie i kiedy ten powóz ma się zjawić... bo najwyraźniej ta informacja razem z kluczem do mnie nie dotarła. Mogę? - upewniła się, prosząc o klucz i od razu po niego sięgając. Prosić zamierzała jednak tylko raz, bo już naprawdę nie miała humoru na ten żałosny flirt.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Rolę „damy w potrzebie”, Pelvallier miała rozpisaną na kilka aktów i z całą pewnością, teraz gdy dostała życiową szansę, nie zamierzała kończyć jej po jednej scenie. Chociaż teoretycznie była to sztuka wymagająca co najmniej dwóch aktorów, to w przypadku tej komediantki całość sprowadzała się do monologu. Tarun mogła sobie mówić co chciała, jednak w żaden sposób nie wpływało to na kwestie wypowiadane przez jej przyszywaną kochankę. Feyla odniosła wrażenie iż fakt że przez chwilę Pelwara zaczęła gadać do rzeczy, dzieląc się cenną informacją o powozie, był niczym więcej niż zwyczajnym wypadkiem przy pracy.
        - Tak ja też uważam że to trochę dziwne – kontynuowała aktorka – trochę to przypomina porwanie. Wsiadasz do wozu, nie wiedząc z kim ani dokąd jesteś prowadzona. To takie straszne, ekscytujące i romantyczne zarazem. No może nie do końca bo niby wiemy dokąd zmierzamy, i co takiego czeka nas na końcu drogi, ale i tak nutka tajemniczości i grozy nadal pozostaje. Przez chwilę człowieka nachodzą obawy, czy wszystko to nie jest jakaś przebrzydła mistyfikacja. A może Srebnik to jakiś podstępny okrutnik, czekający na naiwne białogłowy? Brrr. Aż mnie ciarki przechodzą. Cieszę się że będę mogła liczyć na oparcie w twoim silnym ramieniu. Zapowiada się cudowny wieczór.
        Pelvallier piszczała swoje, natomiast elfka wykazywała się przy tym, zdawać by się mogło, nieskończonymi pokładami cierpliwości. W każdym bądź razie jej tolerancja na przeciągające się przesłuchanie znacznie przewyższała tą, jaką miała para krasnoludów czekająca za drzwiami. Odgłosy walenia w futrynę i poirytowany głos Burty brutalnie zakłócił romantyczną scenerię jaką kowalka miała przed sobą.
        - Ile to do cholery będzie jeszcze trwać!? – Denerwował się Tryumfator. – Nie mamy całego dnia!
        W tym czasie Feyla usiłowała zrozumieć dlaczego, działając wspólnie z Nurdinem, to właśnie Pelwara była tą która trzymała przy sobie klucz stanowiący zaproszenie do lorda Srebnika. Oczywiście że stary kowal jej nie ufał. Ten cap nie wierzył nawet jej, trzymając wszystko w tajemnicy. Gdyby nie przypadek, w skutek którego Nord nie wrócił na czas do miasta najprawdopodobniej zbyt obficie balując u krewnych, kowalka w ogóle nie dowiedziałaby się o tym iż jej mistrz wszedł w posiadanie tak cennej rzeczy. Dlaczego więc krasnolud miałby przekazywać go aktorce? Przecież to był jego plan. Od początku nawijał Srebnikowi makaron na uszy, tak aby przedstawić się arystokracie w lepszy świetle, a gdy już wyłudził zaproszenie, baz żalu miałby oddać je w ręce takiej łajzy?
Niemożliwe.
        Być może potrzebował jej pomocy, a stara pudernica postawiła twarde warunki, jednak z całą pewnością Nurdin nie odkrył by przed nią wszystkich kart. O to z kolei oznaczało jedno.
        - Tarunn, nie ma sensu pytać! Ona nie ma pojęcia gdzie zajedzie powóz! – Wydedukowała Feyla, przekonana iż Nurdin spodziewając się iż Pelvallier może go ograć, nie zdradził jej informacji skąd wyruszają na przyjęcie. Za to tego czego nie wiedziała aktorka, z pewnością wiedział pamiętnik kowala. – Ale to bez znaczenia, bo ja to wiem.
        - Jak śmiesz ladacznico! – Oburzyła się udawana dama. – Myślisz że jakimiś tanimi sztuczkami odbierzesz mi ukochanego? Nigdy!
        - Dosyć tego, wasz czas minął – Na całość awantury wmieszał się Burta – Rozpirzymy te drzwi i bierzemy co nasze!
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości