FargothHonor Norda

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Honor Norda

Post autor: Nurdin »

Krasnolud siedział w swoim fotelu usiłując kontynuować popołudniową drzemkę. Bardzo nie lubił gdy przerywano mu tą świętą czynność. Jeszcze bardziej nie lubił natrętów którzy nie potrafiąc czytać wywieszonej na drzwiach kuźni informacji, uparcie domagali się posłuchania w czasie gdy on oddawał się błogim rozmyślaniom. Szczególnie zaś nie znosił gości przynoszących złe wieści, zwłaszcza gdy wieści te dotyczyły osób spokrewnionych z Nurdinem. Niestety dla siebie, gdy tylko wyrzucił już intruza, ciskając nim w kałużę błota znajdującą się przez warsztatem, zamiast spokojnie wrócić do swoich czynność, Nurdin zdecydował się przeczytać przyniesioną przez tamtego wiadomość.
Studiował ją już kilka razy wciąż nie mogąc nadziwić się zapisanym na papierze informacją. Początkowo całość traktował jako głupi żart. Tak durny że aż dziw iż komukolwiek chciało się tracić czas na przelewanie tych słów na pergamin. Krasnolud rycerzem? Absurd. Nie bez przyczyny nordowie zostają wojownikami. W świecie który Nurdin uznawał za normalny, jeśli dwóch krasnoludów miało sobie coś do wyjaśnienia to zwyczajnie brało w dłoń topory i zaczęło okładać się nimi po łepetynach, argumentując w ten sposób swoje racje. A wszelkie te rycerskie farmazony o serach, obowiązkach, białogłowach i honorze nie miały tu nic do gadania. Wszystko byłoby dużo prostsze gdyby każdy trzymał się utartych reguł, ale rzecz jasna Bulgil musiał być wyjątkowy. Ta kanalia nie dość że robiła wszystko na opak, miała czelność żądać od Nurdina najlepszej zbroi, to jeszcze była z nim spokrewniona.
- I czym u licha jest owa cnota i dobre imię niewiasty o które ten szelma zamierzał się pojedynkować? - Powiedział kowal na głos. Jak sie okazuje bycie kowalem nie polega tylko na obrabianiu metali i drewna. Czasem trzeba przekuć komuś nieco rozumu by znów zaczął myśleć jak prawdziwy zacny krasnolud. W tym przypadku oznaczało to niezwykle precyzyjną robotę, gdyż rozum Bulgila był wielkości łba od nitu. Co gorsza Nurdin zrozumiał właśnie że owa sprawą będzie musiał zając się osobiście. Zwykle do takiej brudnej roboty wysyłał swoją małą wredną czeladniczkę ale po pierwsze zdaje sie ze obecnie zlecił jej już jedno zadanie, a po drugie jak by nie patrzeć chodziło tu o sprawę pomiędzy krasnoludami. Na domiar złego krasnoludami z jego rodziny.
Przynajmniej w kwestii ostatniego zdania zapisanego na pergaminie, kowal w pełni zgadzał się z słowami Bulgila. "Zniewaga którą mnie obrzucono, tyczy sie całej naszej rodziny dlatego też ... bla bla bla". Nurdin pogniótł i wyrzucił trzymany w dłoniach list. Jeśli czuł sie w jakiś sposób dotknięty całą sytuacją to właśnie głupotą własnego krewniaka.
Kowal westchnął ciężko uznając iż najlepiej zrobi jeśli rozważy swój problem w czasie długiej drzemki. Jednak w dniu dzisiejszym takowa nie była mu pisana. Ledwo zmrużył oczy a do drzwi warsztatu zaczął dobijać się kolejny natręt.
- Co jest na pęknięte kowadło? Czy piękna sztuka czytania wywieszek na drzwiach zupełnie w tym mieście wymarła? - Przeklinając pod nosem, kowal ruszył w kierunku drzwi.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

- Panowie, spokojnie! Na pewno możemy załatwić to dyplomatycznie. - Szczerze mówiąc, Raavik wolał walczyć, ale nie chciał, aby kupiec pałętał mu się pod nogami w trakcie walki.
Krasnolud wpadł na wóz handlarza przypadkiem. Po prostu wędrował cały czas jednym kierunkiem, mając nadzieję na natknięcie się na coś ciekawego. Nie był pewien, czy wóz w trakcie napadu to ciekawe zjawisko, ale stwierdził, że pomoc kupcowi nie mogła mu zaszkodzić. Zawsze warto znajdować przyjaciół.
Widok nie był optymistyczny. Przy koniach leżały ciała dwóch ochroniarzy, a obok nich siedział ranny woźnica. Bandyci ponieśli mniejsze straty, tylko jeden z nich zginął, trzech zostało na nogach. Zamierzali zabić handlarza i zająć się jego dobytkiem, ale wtedy zjawił się Raavik. Rabuś dzierżący w dwóch rękach długą siekierę zaczął grozić przybyszowi:
- Spieprzaj kurduplu, to może przeżyjesz!
- Ranicie moje uczucia, w moim domu jestem jednym z wyższych. Chociaż, w moim domu nie ma takiego zwyczaju, żeby napadać podróżnych, ale rozumiem, co kraj to obyczaj. - Krasnolud planował wyprowadzić wrogów z równowagi swoim stoickim spokojem. Aby polepszyć efekt uśmiechnął się do złoczyńców.
- Czy ty masz coś z łepetyną? Poszedł mi stąd mały kurwi synu! - Bandzior wymachiwał gniewnie orężem.
- Ojoj, jeszcze rozumiem, że obrażacie mnie za wygląd. Zbyt piękny nie jestem, ale tak nieładnie o mojej matce? Niestety, ale ta zniewaga krwi wymaga i muszę was zabić. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Raavik był gotowy do walki w ciągu dwóch sekund. Jego lewa ręka dzierżył tarczę, a prawa topór. Krasnolud doskoczył do bandyty, z którym rozmawiał i wyprowadził serię cięć. Rzezimieszek robił, co mógł, ale jego chęci nie wystarczyły, do obrony przed atakiem wyćwiczonego wojownika. Po chwili padł bez życia. Po tej krótkiej potyczce do walki dołączyła reszta bandy. Byli pewni, że ten pokurcz wygrał walkę tylko z powodu zaskoczenia, a przewaga dwóch na jednego mogła zadecydować o wygranej. Tak jak wielu ludzi przed nimi, nie docenili Raavika. Były grabieżca walczył spokojnie, atakował, parował i kontrował nie okazując żadnych emocji. Tymczasem dwóch bandytów atakowało go coraz bardziej rozpaczliwie. Ich miecze spadały wolniej z każdym kolejnym uderzeniem. Gdy byli na granicy wytrzymałości, krasnolud przeszedł do ofensywy. Odskoczył w bok tak, że bandziory stały przez chwilę gęsiego. Wtedy padł potężny cios. Wykałaczka wbiła się w ciało rzezimieszka i zatrzymała się na żebrach, pustosząc po drodze układ pokarmowy człowieka. Raavik starał się wyciągnąć topór, ale cielsko bandziora upadło na ziemię.
Pozostały przy życiu agresor był przerażony, ale dotrzymał pola. Krasnolud wyjął długi sztylet i przygotował się do dalszej walki. Niepotrzebnie. Za bandytą stał, trzymający gruby kij, kupiec. Handlarz uderzył rabusia w tylną część kolan, a potem zdzielił go w potylicę. Złoczyńca padł na ziemię pozbawiony przytomności.
- Dzięki ci mości krasnoludzie - powiedział do stojącego przed nim Raavika. - Jakby nie patrzeć, uratowałeś mi życie. Jak mogę cię wynagrodzić?
- Jestem wędrowcem, podróżuję po świecie, szukając interesujących rzeczy, zjawisk, budowli. Chętnie pojadę z tobą, gdziekolwiek teraz jedziesz. - Były grabieżca mówiąc te słowa, wyciągał topór ze zwłok bandziora.
- W takim razie zapraszam, zmierzam do Fargoth, do domu. Na me szczęście do małżonki i na me nieszczęście do teściowej. - Kupiec uśmiechnął się.
Razem zajęli się raną woźnicy, który stwierdził, że jest w stanie prowadzić. Następnie zawinęli i zapakowali zwłoki ochroniarzy, aby wydać je rodzinom. Po kwadransie przygotowań wyjechali.
Rozmawiali na temat zawodu kupca, człowiek raz na kilka miesięcy wyjeżdżał do Leonii, gdzie zaopatrywał się w lazuryt i barwniki, które sprzedawał w Elisii. Według zapewnień człowieka, można było w ten sposób zarobić wiele pieniędzy, spędzając mniej niż połowę dni roku na pracy.
Po trzech godzinach minęli bramę miejską, straż wykonała szybkie przeszukanie wozu, a potem puszczono ich dalej. Oczywiście nie było się bez komentarzy na temat Raavika.
- Zapomniałbym - odezwał się w pewnym momencie kupiec. - W Fargoth mieszka krasnolud, kowal imieniem Nurdnin. Może chciałbyś się z nim spotkać?
- Dawno nie rozmawiałem z przedstawicielem mojej rasy, to świetny pomysł. Gdzie znajdę jego kuźnię?
- Zaprowadzę cię, bądź co bądź uratowałeś mi życie i okazałeś się dobrym towarzyszem do konwersacji.
Wóz zatrzymał się niedaleko rynku, a człowiek z krasnoludem przez półtora kwadransa podróżowali na piechotę. Po drodze gawędzili na temat miasta. W końcu zatrzymali się przed drzwiami do warsztatu Nurdina.
- Już czas na mnie, jakbyś chciał mnie odwiedzić, to przez ponad dwa miesiące będę w domu, więc zapraszam. Mieszkam obok rynku w budynku pomalowanym na pomarańczowo. A i najważniejsze, zapomniałem się przedstawić. Mówią mi Oliver.
- A mi Raavik, miło było cię spotkać.
Ścisnęli sobie dłonie i kupiec odszedł w stronę swojego mieszkania. Krasnolud stanął przed drzwiami, była na nich zawieszona informacja o popołudniowej przerwie. Raavik stanął, nie wiedząc co robić. W końcu wymyślił co zrobi.
- "Przerwanie przerwy, na pewno mu nie zaszkodzi" - pomyślał i zapukał.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin powoli ruszył w kierunku drzwi. Po drodze chwycił za młot na wypadek gdyby gość okazał się wyjątkowo niesforny.
- Czego tu! Ślepy czy niedouczony? - Burknął. Jednak gdy tylko ujrzał przed sobą gościa natychmiast się poprawił. Rzecz jasna zakaz zakłócania jego drzemki nie dotyczył krasnoludów. Zresztą sam kowal umieścił go na wysokości dorosłego człowieka, wyraźnie sugerując tym samym kogo owa informacja dotyczy.
- Khmm, Nurdin. Do usług. - Przedstawił się krasnoludowi kłaniając się przy tym zgodnie z etykietą. Pielęgnowanie tradycji towarzyskiej było dla Nurdina równie ważne jak rzetelność i profesjonalizm w codziennej pracy. Kowal niezwykle rzadko miał okazję gościć u siebie przedstawicieli własnej rasy. Spotkanie norda w Fargoth nie było częstym widokiem. Sporadycznie do miasta zaglądali kupcy z północy, którzy jednak nie mieli w zwyczaju gościć tutaj dłużej niż kilka dni. Podobnie zresztą jak nie mieli w zwyczaju marnować swojego czasu na towarzyskie wizyty. Natomiast krasnoluda wojownika, takiego jak ten stojący aktualnie przed wejściem do kuźni, nie widziano w mieście od dobrych kilku lat. Jak na ironię akurat ktoś taki był obecnie Nurdinowi potrzebny.
Kowal lubił problemy które miały w zwyczaju rozwiązywać się same. Przy okazji miał właśnie szanse przekonać się naocznie czy owe ceremonialne "do usług" było czymś więcej niż tylko zwyczajową formułką. Kimkolwiek był ów gość jego usługi były dla kowala bardzo pożądane.
- Zapraszam w moje skromne progi. Zaraz zaparzę coś mocniejszego. - Dodał Nurdin robiąc miejsce w przejściu dla krasnoluda.
Oczywiście istniała tez możliwość iż wojownik nie znalazł się tu przypadkowo. Głupkowate wyczyny krewniaka kowala mogły odbić się echem w szerokim świecie, a Wielka Rada być może nie zechciała pozostawić takiego postępowania bez stosownej reakcji. Jednak Nurdin nie miał w zwyczaju zamartwiać sie czymkolwiek na zapas. Krasnolud zawsze zakładał najbardziej optymistyczną i korzystną dla siebie wersję wydarzeń. Od narzekania i marudzenia że coś może pójść nie tak miał przecież Feylę. W tym konkretnym przypadku uznał że jego niespodziewany gość trafił pod ten dach właśnie w celu rozwiązania jego problemu.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik wszedł do środka i rozejrzał się po warsztacie. Od razu poczuł się jak w domu. Jego matka tworzyła zbroję dla wojowników z Kattegat, więc siłą rzeczy młody Raavik wiele czasu spędzał w kuźni. Rodzicielka chciała nauczyć go swojego fachu, ale grabieżca nie przejawiał talentu do rzemiosła.
Syn Rolla zdjął plecak i położył go delikatnie na podłodze. Torba była porządnie zapakowana, więc cały arsenał wydał ledwie dosłyszalny dźwięk. Obok plecaka położył też swój topór. Uznał, że nie będzie mu potrzeby. Jednak sztylet trzymany przy udzie został na swoim miejscu.
- "Ostrożności nigdy za wiele" - pomyślał krasnolud.
Przyklęknął i otworzył boczną kieszeń swojego bagażu. Wyjął fajkę i zapas ziół, schował je do kieszeni. Wstał i poszedł za swoim gospodarzem.
- Nurdin, jak mniema? Ja nazywam się Raavik, precyzyjnej mówiąc kapitan Raavik, ale akurat mam przerwę w mojej karierze wojskowej. Całkiem porządna kuźnia.
Przybysz usiadł na siedzisku, które wskazał mu kowal. Mówił dalej:
- Szczerze mówiąc, nie przyszedłem w żadnej konkretnej sprawie. Tak się złożyło, że jestem podróżnikiem. Poszukuję wszystkiego, co jest ciekawe i chciałem się o to spytać kogoś z Fargoth. Poszedłem od razu do ciebie, gdyż większość ludzi nie darzy mnie zaufaniem, niektórzy nawet oskarżali mnie o kradzież.
Wyjął fajkę i zaczął ją nabijać. Skupił się na pracy, zamierzał poczęstować swojego gospodarza, więc chciał, aby nawet wygląd ziół był przyjazny dla oka. Kontynuował wypowiedź:
- Tak więc, czy znasz jakieś miejsca, które mogłyby mnie zainteresować? Może jakieś ruiny? Podejrzane jaskinie? A może chociaż legendy w które nikt nie wierzy? Każda, nawet najgłupsza bajka nie bierze się znikąd, a ja należę do ciekawskich krasnoludów, poza tym celem mojej podróży jest znalezienie czegoś nietypowego i cennego. - Wyprostował się. - Ale najpierw podstawy. Czy mógłbym zapalić?
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Kowal był nieco rozczarowany tym iż jego gość od razu nie zaproponował mu swojej pomocy. Nie dając po sobie niczego poznać, podszedł do pieca na którym zwykł grzać wodę.
- Czujże się jak u siebie. Ognia i dymu u mnie dostatek. – Odpowiedział Raavikowi – Jeden z moich najzacniejszych trunków. – Dodał krasnolud wskazując na przygotowywany wywar. Rzadko mam okazję wypić go w stosownym towarzystwie. Ludzie się do jego spożycia nie nadają. I nic dziwnego. – Nurdin poklepał się po swoim brzuchu - Napój który nie ma się gdzie rozlać od razu uderza w nogi. –Podsumował, choć prawda była taka iż owy napitek był tak mocny że niewielu przechodził przez gardło.
Kowal częstując gościa trunkiem w olbrzymim kuflu wskazał jednocześnie krasnoludowi miejsce przy stole. Rzecz jasna jako rzemieślnik nie mógł przejść obojętnie obok broni Raavika. Pochylając się nad opartym o ścianie toporem długo analizował kunszt i detale jego wykonania. Rzecz jasna dobrym zwyczajem nie zamierzał brać do ręki nieswojego topora nie mając ku temu stosownego pozwolenia.
- Czyżbym wyczuwał tu rękę starego Ufa Wazona? – Spytał Nurdin zainteresowany pochodzeniem broni. Kowal nie ukrywał swojego podniecenia nie tylko samą bronią co i szansą na usłyszenie nowinek o losie szanowanego przez siebie mistrza.
Pociągając raz za razem solidne porcje napitku, krasnolud usiadł przy stole obok swojego gościa.
- Niestety niewiele jestem w stanie ci pomóc. Moja praca zawiązana jest raczej z nieustannym przesiadywaniem na zadzie. Rzadko mam sposobność do dalekich podróży. Poza tym awanturników w tym mieście nam nie brakuje. Gdy tylko wśród gawiedzi zacznie krążyć jakaś plotka o skarbie, natychmiast zrywa się tuzin chętnych gotowych zweryfikować takowe informacje. Nie mój panie Raaviku, ciężko będzie ci znaleźć miejsca które są ciekawe same w sobie. Miejsca w których leżą ukryte kosztowności gotowe do tego by je podnieść. Jeśli mógłbym cos zasugerować, radziłbym bardziej skoncentrować się na istotach żywych. - Mozolnie, powoli acz konsekwentnie Nurdin starał się naprowadzić rozmowę na frapującą go sprawę. – Nie oszukujmy się, nikt nie poda ci na tacy gotowej informacji, na temat tego co warto zobaczyć i gdzie udać się w poszukiwaniu owych ciekawych miejsc. Ale jeśli skupić się na ludziach, na niecodziennych wydarzeniach, anomaliach, zrachowaniach niezwykłych, nieracjonalnych i takich które w normalnych środowiskach nie powinny mieć miejsca, to można by na tej podstawie wydedukować co jest owych dziwactw przyczyną, a podążając tym tropem natrafić na coś naprawdę interesującego.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Napił się. Rzeczywiście, alkohol był mocny. I to bardzo. Jednak Raavik przez wiele lat kosztował różne trunki, więc nie miał problemów z piciem. Przełknął kilka razy i odpowiedział na pytanie:
- A i owszem, robota Ulfa Wazona. Jednak nie tylko jego, broń jest zaklęta. Nazwiska zaklinacza nie kojarzę. Gdybyś chciał się spytać o mistrza kowalstwa, to muszę cię rozczarować. Nigdy nie spotkałem Ulfa. Topór dostałem za zasługi na wojnie. - Oficer zastanawiał się, czy nie brzmiało to jak bezczelna przechwałka, ale szybko doszedł do wniosku, że nie. Fakt bycia bohaterem wojennym daje prawo do lekkiego przechwalania się.
Zapalił fajkę i zaciągnął się. Po chwili wypuścił z ust szary dym. Przy kolejnym wydechu puszczał kółka z dymu. Wziął kolejny łyk napoju alkoholowego.
- Rzeczywiście, miałem trochę zbyt złudną nadzieję, że dasz mi kierunek do celu. To by było zbyt proste - powiedział. - Jednak czasami można znaleźć coś wartego uwagi zupełnie przez przypadek. Na przykład walcząc z bandytami, zwiedzając lasy, bawiąc się w grotołaza, lub pomagając innemu krasnoludowi. - Ponownie się zaciągnął i wypuścił wiele dymu z ust. - Czy jest może jakaś sprawa w której potrzebowałbyś pomocy kogoś takiego jak ja? Całkiem nieźle radzę sobie w bitwie, umiem też dowodzić oddziałem. Preferuję niewielkie grupy uderzeniowe, ale dam radę też pokierować małą armią. Znam się też trochę na żegludze. - Przerwał na kolejny łyk mocnego trunku. Po odstawieniu kuflu na stół beknął. Wypuszczał przez chwilę kółka z dymu i wrócił do swojej wypowiedzi. - Wolałbym uniknąć zadań wymagających dyskrecji. Nie jestem żadnym pieprzonym skrytobójcą, ani dyplomatą. Jestem zwykłym żołnierzem, wskazujesz mi cel, a ja sprawiam, żeby w jakiś sposób stracił życie, lub jakąś kończynę, w zależności od tego w czym tkwi problem. A więc Nurdinie, czy potrzeba ci w czymś mojej pomocy?
Dopił zawartość olbrzymiego kufla kilkoma sporymi haustami, alkohol w takiej ilości spowodował wykrzywienie twarzy nawet takiego moczymordy jak Raavik. Pykał fajkę, czekając na odpowiedź kowala.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Magiczną mocą krasnoludzkiego trunku Raavik zaczął mówić dokładnie to co Nurdin chciałby usłyszeć. Oczywiście gdyby podobne słowa padły z ust człowieka, kowal przyjąłby je za przejaw pychy i arogancji, jednak w przypadku norda, a do tego kapitana armii, zachwalanie własnych talentów było dla krasnoluda oznaką pewności siebie i wiary w posiadane umiejętności.
- Nie na pewno nie będzie konieczności wzywania pod broń całej armii – Zaśmiał się Nurdin – Nie przeczę że interesuję się polityką, ale nie do tego stopnia by potrzebować zbrojnych oddziałów. Jeśli prowadzisz interesy w tym miesicie to po prostu musisz wiedzieć w jakim kierunku ono podąża. Ale wielkie sprawy zostawmy wielkim władcą. Sami zaś zajmijmy się tym co na naszym podwórku.
Widząc że oba kufle, zarówno kowala jak i jego gościa są już puste, Nurdin skierował się w stronę czajnika, celem przygotowania kolejnej z porcji swojego zacnego trunku.
- Rzecz jasna nie możemy rozmawiać o takich rzeczach przy pustym stole. – Powiedział ponownie napełniając oba naczynia. Odkąd przygarnął do siebie Feylę i zdecydował się wychowywać młodą czeladniczkę, w oczach miejscowych kobiet zmienił się z odrażającego potwora na wrażliwego staruszka, a co za tym idzie te przeklęte baby nieustannie nachodziły go z towarzyskimi wizytami. Nurdin dawno by już ukrócił ten proceder gdyby nie fakt iż dzięki niemu w swoich szafach zawsze znajdował świeże ciasto i inne przysmaki które obecnie mógł podać na stół prosto przed oblicze swojego gościa.
- Tak jak wspominałem nie mam potrzeby toczyć wielkich bitew, ale powiedz mi zacny Raaviku jak zapatrujesz się w kwestii stanięcia do pojedynku? – W głowie Nurdina rodził się plan jak sprowadzić do pionu zapędy Bulgila – Sprawa jest dość delikatna, a wymagałaby tego aby w tajemnicy przed wszystkimi zastąpić w owym starciu kogoś kto się do tego z całą pewnością nie nadaje. Rzecz dotyczy pewnego młodego krasnoluda, na nieszczęście mojego krewniaka, któremu należy przypomnieć czym jest szacunek dla naszych praw i zasad konwenansu. No i rzecz jasna jest jeszcze ta zasuszona kanalia która myśli że wolno jej publicznie upokarzać przedstawiciela szlachetnej rasy krasnoludów.
- Ale po kolei chciałbym wyjaśnić wszystko … - Walenie do drzwi wejściowych przerwowa wywody kowala.
- Nurdin, ty stary capie, otwieraj! – Wrzeszczał stający w progu karczmarz – Oddawaj mi tu zaraz ruszt do mojego pieca! Mam twoją małą pomocniczkę, a wiedz łajzo jedna iż nie zawaham się podawać ja po kawałku swoim gościom jeśli nie dostane tego po com przyszedł!
Nie robiąc sobie nic z wrzasku i wyzwisk rzucanych przez oberżystę, kowal z stoickim spokojem zabrał się za krojenie ciasta.
- Dobre maniery tego miasta spływają do rynsztoka. – Skomentował wreszcie krasnolud – Jak można przeszkadzać komuś w kosztowaniu świeżego wypieku? Chwileczkę, zaraz podam odpowiednie półmiski. Czy byłbyś tak uprzejmy powiedzieć tym panom iż jesteśmy obecnie zajęci i żeby z łaski swojej przyszli nieco później?
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik uznał, że ciasto było bardzo dobre. Zdecydowanie warte nie przejmowania się pukającym i krzyczącym przybyszem. Gość uznał, że Nurdin jest nad wyraz spokojny. Gdyby siedzieli w domu wojskowego, to intruz dawno zostałby wyrzucony. Dosłownie. Kapitan zareagował z entuzjazmem, gdy kowal poprosił go o zajęcie się namolnym człowiekiem.
- Załatwię temat - powiedział z uśmiechem i wstał.
Gdy podszedł wyjścia, pomyślał, że przybysz chciał wyważyć drzwi. Wyjął sztylet, zaczął się nim bawić w prawej ręce. Lewą otworzył odrzwia.
- Czego się tak drzesz? - Po wypowiedzeniu pytania obejrzał pukającego. Stał przed nim niewysoki mężczyzna. Po ubrudzonym fartuchu można było stwierdził, że pracował jako karczmarz. Przybysz lekko się zdziwił, widzą kolejnego norda, ale szybko się opanował. Jego mina wróciła do gniewnej wersji.
- A więc jest was dwóch, tak? A więc baran zatrudnił swojego druha jako ochroniarza. Czyli nie jestem jedynym, którego oszukał, tak? Oj ja wam już załatwię - zamilkł, bo Raavik mu przerwał.
- Tak, tak. Wiem. Skrzykniesz wszystkich, a ci owi "wszyscy" naostrzą kosy, wezmą pochodnię i zrobię w tej kuźni święty marsz. Po uprzednim spaleniu całego warsztatu pojmą mnie i Nurdina. Następnie zostaniemy złamani kołem, rozerwani końmi lub wejdziemy na stos. Czy coś pominąłem? Nie sądzę. W takim razie żegnam się z panem serdecznie. Miłego dnia! Czy coś. I powodzenia w ostrzeniu kos! - Były żołnierz zamknął drzwi z trzaskiem. Odwrócił się i odsapnął. Z uśmiechem na ustach schował ostrze. Już zamierzał wracać do stołu, gdy człowiek ponownie zaczął dobijać się do drzwi. Raavik przeklął i otworzył odrzwia. Pięść karczmarza napotkała pustkę, więc intruz prawie się wywalił. Nord zaśmiał się i powiedział:
- Już zaczynasz podpalanie kuźni?
- Jeszcze z wami nie skończyłem! Dawać mi mój ruszt, albo dostaniecie jej głowę! - Karczmarz machał rzeźnickim nożem, chcąc pokazać, że był gotów spełnić groźbę.
- Tak, tak, zabijaj ją ile chcesz, ale wolałbym, żebyśmy to przełożyli. Może przyjdź za godzinę? W tym czasie trochę się przespaceruj, dotleń. To ci dobrze zrobi, uspokoisz się.
- Będę za godzinę. I lepiej żebyś mnie wtedy wpuścił! Albo pożałujecie!
Karczmarz odwrócił się i odmaszerował. Idąc, mruczał pod nosem przekleństwa kierowane do dwóch krasnoludów. Raavik zamknął drzwi i wrócił do stołu. Ku jego radości miska był znowu pełna ciasta, a kufle przestały być puste. Rozsiadł się, pociągnął długi łyk, odgryzł spory kawałek i powiedział:
- Klient wróci za godzinę. Tymczasem mogę odpowiedzieć na twoje poprzednie pytanie. Wskaż mi cel, a ja go załatwię, czy to w otwartej bitwie, czy w pojedynku. Chociaż ciekawość mnie zżera, o co w tym wszystkim chodzi?
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin rozsiadł się wygodnie przy stole. Odetchnął ciężko, wziął głęboki łyk z trzymanego przez siebie kufla i zaczął opowieść.
- Oczywiście jestem ci winien całą historię. Nie godzi się przecież byś ruszał nie wiedząc za co i w czyim imieniu przyjdzie ci rachować kości. Nie znam się co prawda na wojaczce ale wiem co nieco o motywacji. Dlatego też mam świadomość że żołnierz który wie jaki cel przyświeca jego działaniom, wart jest kilku takich posłanych do boju na ślepo i bez zaangażowania.
Na początek zatem opowiem ci słów kilka o moim kuzynie Eliku. Być może słyszałeś to imię. Elik jest słynnym w świecie nordów konstruktorem i budowniczym tuneli. Wydobywał ci on skarby z najgłębszych górskich odmętów, docierając tam gdzie wielu nawet nie śniło się zapuścić. I nigdy nie naraził przy tym zdrowia czy życia żadnego z swoich pracowników. Wykute przez niego, groty, tunele czy szyby zaiste na stałe zapiszą sie w chwalebnej historii krasnoludów, a znalezione w ten sposób skarby do dziś stanowią dumę naszej rasy.
Wielu podziwiało Elika za jego wybitne dokonania. Niestety jego praca nie znalazła uznania w opini tego na którym Elikowi najbardziej zależało. W oczach jego syna Bulgila sława kogoś kto większość swojego życia spędza pod ziemia jest niewiele warta. Ten durny gołowąs pragnął czegoś więcej. Chciał by o jego dokonaniach głośno było na całym świecie. Dlatego właśnie Bulgil zamiast pójść w ślady swego ojca, zdecydował sie zostać rycerzem. - Nurdin splunął na ziemię dając tym samym wyraz temu co myśli o owym pomyśle. Następnie pociągnął kolejną sporą porcję trunku i kontynuował swoja opowieść.
- Rycerzem. Wyobrażasz to sobie zacny Raaviku? Krasnolud rycerzem. Dodam iż Bulgilowi nie chodziło tylko i wyłącznie o sam tytuł i zaszczyty. Zamierzał robić wszystkie to absurdalne rzeczy jakie zwykli czynić ludzcy rycerze. Jeździć konno, wdzięczyć się do dam dworu, paradować w śmiesznych ciuchach, czy chociażby brać udział w pojedynkach.
Wiele razy dochodziło do kłótni Elika z swoim synem. Niestety próby przekonania młodzieńca i sprowadzenia go na lepszą drogę, kończyły się niczym. Sam kilkukrotnie na prośbę kuzyna usiłowałem przekonywać Bulgila o racjach ojca, ale do tego młodego szelmy nie docierają żadne argumenty. Dlatego też po kilku latach oboje daliśmy sobie z tym spokój. Przynajmniej do czasu.
Musisz wiedzieć mości Raaviku iż Elik odkąd go tylko znam zawsze był stary. Jego dni były policzone, a ja przeczuwałem że w chwili gdy kres wielce szanownego żywota mego kuzyna dobiegać będzie końca, spróbuje on raz jeszcze pojednać się z synem. W obliczu śmierci nie ma chyba nic gorszego niż świadomość iż własny potomek nas rozczarował i świadomość iż przyjdzie nam żegnać sie w gniewie. Dlatego też od dawna przygotowywałem sie do tej misji. I rzeczywiście całkiem niedawno otrzymałem list od Elika w którym pisze on iż jest coraz słabszy i czuje że niewiele czasu mu już pozostało. Nie mam pojęcia czy to starość pomieszała zmysły mojego kuzyna, czy też pod koniec życia na pewne sprawy patrzy się zupełnie inaczej ale prośba jaką w owym liście zamieścił Elik zupełnie mnie zaskoczyła.
Pisze on mianowicie iż błędem było upieranie się na tym by odwieść Bulgila od jego pragnień. Jeśli jego syn wymarzył sobie owe rycerstwo, to powinien być w tymże rzemiośle najlepszym jak tylko się da i w ten właśnie sposób nie tylko realizować samego siebie ale jednocześnie stać sie powodem do dumy dla swego ojca. A ja, mimo iż jestem tylko prostym kowalem zostałem, zobowiązany by pomóc Bulgilowi stać sie tym kim pragnie. Jak miałbym to zrobić do tej pory nie rozumiem.
Walenie w drzwi do kuźni przerwało opowieść krasnoluda.
- Otwierać w imieniu praw! Tu straż miejska. Kowalu Nurdin, jesteście oskarżeni o kradzież, wyłudzenie i pobicie karczmarza Gerilberta. Otwieraj natychmiast albo wyważymy drzwi! - Nakazał strażnik.
- Karczmarza? A to kanalia jedna. - Zdenerwował się krasnolud, odchodząc od stołu i chwytając w ręce swój największy z młotów - Nie wziąłem od niego ni złamanej monety. Zresztą powinienem od razu wyrzucić go za próg, gdy tylko zaczął domagać się wykonania usługi w pierwszej kolejności. Wybacz mości Raaviku że przerwano nam tą zacna rozmowę ale chyba czas nauczyć kogoś kilku dobrych manier.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik słuchał wypowiedzi Nurdina. Pokiwał z uznaniem. Oczywiście, że słyszał o Eliku. Ów nord usprawnił system obronny Kattegat, instalując zaopatrzeniową sieć tuneli. Tak, to był wielki krasnolud. Grabieżca poczuł obowiązek pomocy jego dziedzicowi, nawet w tak dziwnej sprawie.
Zdumiał go wybór młodego norda. Krasnolud rycerzem? To się nie trzymało kupy. Należenie do stanu rycerskiego wymagało pewnych zachowań: uczestniczenia we wspaniałych ucztach, kłanianie się damom, zakładanie pięknych tunik, picie wina z umiarem. Większość krasnoludów które znał Raavik była kompletnym przeciwieństwem tych cech. Nordowie mówią to, o czym myślą. Plują, chleją na potęgę, bekają. I nikomu to nie przeszkadza, co innego ludzie. U ludzi to nawet jeść trzeba estetycznie, co zawsze dziwiło kapitana. Ponadto bale, nie wiedział, jak ktokolwiek mógł się dobrze bawić na takich uroczystościach.
Raavik opróżniał kufel, gdy Nurdin przekazał mu wiadomość o liście od Elika. Żołnierza nie zdziwiła decyzja konstruktora. Nikt nie chciałby umierać ze świadomości, że ma się wroga we własnym synu. Jednak nie uważał, że kuzyn kowala popełnił błąd. Przekonywanie Bulgila do porzucenia ścieżki rycerza, było dobrą czynnością. Mógł walczyć jak każdy krasnolud, ale nie powinien dostosowywać się do kodeksu rycerskiego. Honor, obrona słabszych, nieatakowanie od tyłu nawet na polu bitwy. Te nakazy są tylko stratą czasu, która może wprowadzić kogoś do gronu. Raavik zawsze uważał, że w walce decydują zdolności i siła. Honor i tak zawsze będzie po stronie zwycięzców, bo to oni będą spisywać historię.
Były grabieżca dopił resztę napoju alkoholowego, gdy straż zapukała do drzwi. Bardzo ucieszyła go propozycja Nurdina na temat nauczenia namolnych gości manier.
- Z wielką przyjemnością - odpowiedział.
Podszedł do miejsca, w którym leżał jego bagaż. Wyjął tarczę i położył ją obok plecaka. Następnie wziął topór do prawej ręki i podniósł Deskę lewą.
- Jestem gotowy - rzekł do Nurdina.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin z zadowoleniem przyjął gotowość bojową Raavika. Teraz gdy miał przy swoim boku drugiego krasnoluda, nie musiał obawiać się wyniku starcia. Wystarczyło tylko zadbać o ewentualne konsekwencję tego co mogło nastąpić po samej bitwie.
- Daj mi jeszcze chwilkę, mości Raaviku. Zorientuję się kogo mamy przed sobą a jednocześnie załatwię nam przychylność licznie zabranych gapiów. Tych ostatnich zawsze warto mieć po swojej stronie gdy przyjdzie co do czego i trzeba będzie spisać protokół z zaistniałych wydarzeń. Potem wó®cimy do naszej rozmowy.
Kowal wchodząc na piętro wyjrzał przez niewielkie okno na podwórko przed wejściem do kuźni. Tak jak przewidywał, wielu mieszkańców zebrało się wokół jego warsztatu, w nadziei obejrzenia ciekawego widowiska. Jeśli cos mogło zaskoczyć krasnoluda to sam karczmarz. Ta szelma najął ledwie trzech zbirów uzbrojonych w lichej jakości miecze i drewniane pałki. „Pewnie płaci im równie żałośnie” pomyślał Nurdin. To wzrost i muskulatura zbirów karczmarza miała budzić postrach wśród ofiar, tyle że na kowalu żadna z tych cech nie mogła sprawić wielkiego wrażenia. Podobnie zresztą jak widok przedstawiciela władzy. Strażnik dobijający się do drzwi kuźni, miał co najwyżej kilkanaście lat i sam w sobie sprawiał wrażenie człeka wystraszonego, który najchętniej znalazłby się w zupełnie innym miejscu niż to obecne.
- Dzień dobry panom – Odezwał się krasnolud wystawiając swoja brodę przez okienko – Przepraszam za zwłokę. Byliśmy trochę zajęci. Już schodzę. Z miła chęcią dowiedziałbym się co takiego stało się z polityką tego miasta że straż zamiast dbać o dobro obywateli dewastuje ich mienie.
- Kowalu Nurdinie jesteście aresztowani za oszustwo …- jak mantre powtarzał strażnik.
- Och, cieszę się młodzieńcze ze znasz już moje imię. Zaoszczędzi nam to czasu. Sam chętnie poznałbym twoje. W końcu aresztowanie nie musi być rzeczą nieprzyjemną.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać. Jesteś oskarżony o wyłudzenie … - Oburzył się młodzieniec.
- Dziwi mnie też niezmiernie że nigdzie nie mogę dojrzeć kapitana Unakiego. Zwykle to on zjawiał się tu w takich okolicznościach i wręczał mi nakaz aresztowania? Czyżby ten poczciwy człowiek zaniemógł? Mam nadzieję iż szybko dojdzie do zdrowia – Kowal nie celowo nie dopuszczał do słowa strażnika, jeszcze bardziej wyprowadzając chłopaka z równowagi – Ale oczywiście mógł przekazać stosowne dokumenty swoim zaufanym podwładnym.
- Nie potrzebuję nakazu, ani pozwolenia kapitana … - protestował żołnierz.
- W jaki więc sposób mam się dowiedzieć czym zawiniłem? – Udał zdziwienie Nurdin.
- Karczmarz z Dzikiej Gęsi zaświadczył że …
- Zaświadczył? A ja mówię żem niewinny. Słowo przeciw słowu. Dlaczego niby ta chciwa łachudra miała by być bardziej wiarygodna ode mnie.
- Milcz! Mój wuj jest szanowanym obywatelem tego miasta.
- Wuj? No w takim razie nie mam nic więcej do dodania. Traktuję sprawę jako zwykły napad i nielegalne wtargnięcie na swoją posesję. – Oświadczył krasnolud upewniając się że zostanie dobrze rozumiany przez gapiów. – Schodzimy.
Gdy kowal znalazł się przy drzwiach, chwycił topór i tarcze w kształcie łuski, po czym zwrócił się do towarzysza.
- Czas rozmów się skończył. Jest ich ledwo czterech plus ten łajdak z karczmy. Podzielimy się zatem po równo. Podejrzewam że kanalia który im płaci, spróbuje zwiać gdy tylko zacznie się bitka, dlatego powierzam ci dodatkowe zadanie by przyszpilić szumowinę.
Nurdin otworzył drzwi i wraz z Raavikiem wyszedł na zewnątrz. Napastnicy widząc uzbrojonych krasnoludów cofnęli się nieco.
- Rzućcie broń. – Rozkazał jeden z osiłków.
- Oczywiście. – odpowiedział kowal ciskając swoim młotem w dryblasa. Siła z jaką została wyrzucona broń kowala sprawiła że najemnik zatoczył się do tyłu i padł nieprzytomny na ziemię. Krasnolud był przekonany że do walki z młodzikiem wystarczy mu sama tarcza. Tak jak przypuszczał młodzian rzucił się właśnie na niego, przekonany że nieuzbrojony przeciwnik stanowi łatwy łup.
- Do ataku! – Krzyknął żołnierz, wskazując dwójce kompanów Raavika jako cel napaści.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik wybiegł z mieszkania i szybko rozejrzał się. Nurdin rzucił się na swojego ostatniego oponenta. Nordycki wojownik spojrzał na swój przydział. Dwóch niewyróżniających się z tłumu zbirów. Nie wyglądali zbyt groźnie.
- Dawaj, małego dziada - odezwał się jeden z nich.
Raavik doskoczył do mówcy. Człowiek zamierzał uderzyć go rękojeścią, ale krasnolud wykonał unik i napastnik zaatakował powietrze. Siła ataku sprawiła, że stracił równowagę i upadł na twarz.
Grabieżca podziękował w duchu, że wiele osób uważa, iż niski przeciwnik to łatwy przeciwnik. Podszedł do kolejnego, ten zamierzał zaatakować normalnie. Miecz zatoczył niepełny okrąg i uderzył w tarczę Raavika. Kapitan uderzył oponenta obuchem w przedramię, a następnie kopnął go w krocze. Wróg złapał się za elementy męskiej fizjologi i pochylił. Nord uderzył go pięścią w twarz, zbir stracił przytomność.
W międzyczasie wstał pierwszy z napastników, ten starał się zajść krasnoluda od tyłu. Raavik odwrócił się w ostatniej chwili i odskoczył. Bandzior tym razem opanował swoje ciało i nie runął jak długi. Szybko się opanował i zaatakował wojskowego. Nord rozbroił go, używając topora i powalił uderzeniem tarczą. Następnie kopnął swojego przeciwnika w przeponę i poprawił ogłuszającym sierpowym.
Raavik spróbował wypatrzeć karczmarza. Poszukiwany człowiek, właśnie wbiegał w boczną uliczkę, uwagę przykuwał fakt, że wpadł wcześniej w kobietę noszącą wielki dzban wina. Nieproszony gość był całkiem mokry.
Grabieżca odrzucił topór oraz tarczę, bo uznał, że będą go tylko spowalniały i pobiegł w stronę zbiega. Ścigając karczmarza, gwizdnął.
Po chwili przyleciał Cruel, kruk wylądował na znaku obok Raavika, krasnolud się zatrzymał.
- Ścigam pewnego zasrańca w mokrej koszuli, jest niedaleko. Poprowadź mnie najszybszą drogą, najlepiej skrótami - powiedział do zwierzęcia.
Ptak wydał z siebie dziwny dźwięk i odleciał. Nord poczekał chwilę do momentu, gdy ptaszysko wróciło i zaczęło go prowadzić. Podążając za Cruelem, trafił na niewielką aleję. Akurat w momencie, w którym dotarł tam karczmarz.
- O ty mała mendo! Zabiję cię!
Właściciel przybytku wziął do ręki rzeźnicki nóż i ruszył na Raavika. Opanowany krasnolud wykonał szybki unik, a następnie rozbroił przeciwnika dźwignią na ramię. Potem uderzył go w podbrzusze i rzucił w leżące obok skrzynie. Karczmarz stracił przytomność.
Nord podniósł swojego wroga i wrócił do Nurdina. Gdy był naprzeciwko kuźni, spojrzał na efekty walki kowala.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin wymachiwał potężną tarczą z lekkością jakby dano mu do dźwigania kawałek jedwabiu. Młody strażnik w żaden sposób nie był w stanie blokować tych ciosów, raz za razem przyjmując uderzenia na swoje wątłe ciało. Krasnolud szybko powalił swojego przeciwnika, lecz mimo to nie przestawał wyprowadzać kolejnych razów. Kowal uważał przy tym by nie zrobić młodziakowi większej krzywdy. Od początku celem tej walki było wymuszenie na swoim przeciwniku przyznania się do winy, a jedynie upór młodzieńca sprawiał że jego obrażenia były dość znaczące.
- Dość! Litości! Poddaję się! - Nie wytrzymał wreszcie strażnik, kulący się na ziemi przed kolejnymi uderzeniami. - Błagam. On mnie do tego zmusił. Kazał udawać że rzeczywiście zgłosił oszustwo do strażnicy. - Zaskomlał młodzian, wskazując jednocześnie na karczmarza trzymanego przez Raavika. Jego wuj zdążył już na tyle oprzytomnieć by zdać sobie sprawę iż jego położenie jest beznadziejne.
- Łżesz! - Wrzasną na chłopaka.
- Myślę że faktycznie już wystarczy. Uciekaj smyku i żebym cię tu więcej nie widział. - Oznajmił krasnolud, wypuszczając młodego strażnika, co ten ostatni przyjął z wyraźną ulgą. Młodzian od razu rzucił się do ucieczki w obawie że kowal może zmienić zdanie. - Jeśli zaś chodzi o ciebie mości karczmarzu...
- Nic mi nie zrobicie, hultaje jedne! - Puszył się oberżysta - Tknijcie mnie tylko a zleci sie tu połowa straży. Oboje zawiśniecie. Śmierdzące plemię, ryjących w ziemi kurdupli.
Ignorując obelgi Nurdin kontynuował swoją przemowę.
- Panie Berpus, dopuściłeś sie tu dziś wielu przestępstw. Oszczerstwa, napaść i niszczenie cudzej własności, podszywanie się pod miejskich strażników, a także przetrzymywanie innych wbrew ich woli. Wszystko to wystarczy by zapewnić sobie długi wypoczynek w miejskich lochach. - Na te słowa wielu gapiów pokiwało twierdząco głową, a zapał karczmarza wyraźnie osłab.
- Czego chcesz... - spytał usiłując załagodzić konflikt.
- A największą twoja zbrodnią jest obraza szlachetnej rasy Nordów. Wierz mi za dużo błahsze gadanie spadały głowy. - Cień jaki przemknął po twarzy oberżysty uświadomił Nurdinowi że sens jego słów trafił do głowy karczmarza. Niegodziwiec próbował wyrwać sie z łap Raavika lecz nie miał szans z stalowym uściskiem drugiego z krasnoludów.
- Masz jednak to szczęście iż nie należę do osób mściwych. Powiem więcej. Jestem już stary i zdarza mi się zapominać o pewnych sprawach. Być może rzeczywiście byłem ci coś winien i dlatego zamierzam obecnie naprawić ten błąd, a przy tym załagodzić nasze stosunki. Racz pan zaczekać. - Dopowiedział Nurdin po czym zniknął w swojej kuźni.
Po chwili kowal ponownie pojawił się na ulicy niosąc pod pachą kawałek brony służącej jako zabezpieczenie bramy przed wrogami z zewnątrz. Zbiegiem okoliczności owa brona została mu zlecona w ramach ulepszenia miejskich fortyfikacji. W trzymaną przez siebie konstrukcję, Nurdin dyskretnie wplótł masywne kajdany, a przekazując całość karczmarzowi przykuł człowieka do metalowych prętów. Ciężar stali od razu powalił karczmarza na ziemię.
- Oto pański ruszt i moja gwarancja solidności wykonania. Dodatkowo w ramach przeprosin nie będę zadał zapłaty. A teraz pan wybaczy ale pilno mi omówić pewne sprawy. Mości Raaviku czy mógłbyś odprowadzić naszego gościa? - Nurdin był pewien że po dzisiejszych wydarzeniach oberżysta nie prędko znajdzie w Fargoth kowala który zechce pomóc mu uwolnić się z ciężaru stalowej brony.
- Co to do cholery ma być? Jak mam się poruszać z tym ustrojstwem? Rozkuj mnie! - Krzyczał klęczący nad broną karczmarz, na co kowal udając iż nie rozumie powodów jego pretensji spokojnie wrócił do swojego warsztatu.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

- No już już, idziemy!
- Nigdzie nie idę kurduplu!
- Na to liczyłem.
Raavik zbił karczmarza z nóg kopnięciem i złapał bronę. Następnie zaczął biec. Ciągnięty po drodze człowiek krzyczał. Nord wiedział, że bardziej ze zdenerwowania niż z bólu. Po minucie zaprzestał biegu.
- Dobrze się zastanowiłeś, będziesz współpracować? - spytał leżącego karczmarza.
- Mały owoc kurewskiego nasienia - odpowiedział cicho leżący.
- W takim razie przygotuj się, kontynuujemy przebieżkę - powiedział wesoło Raavik.
- Nieee! Stój, czekaj. Pójdę.
- No proszę, jednak zmądrzałeś. Gratulacje.
Krasnolud pomógł człowiekowi wstać, a potem ani razu go nie tknął. Poszli w stronę, w którą uciekał obecnie przykuty do brony karczmarz. Ciężar stali sprawiał, że skuty ledwie chodził i bardzo się męczył, ale norda nie ruszały jego cierpienia.
- "Zasłużył sobie" - pomyślał.
- Zawsze jesteś taki denerwujący? - zapytał Raavik, chcąc przerwać ciszę.
- Zamknij mordę.
- Ojoj, naprawdę myślałem, że udało mi się nauczyć cię szacunku dla silniejszych.
Nord kopnął bronę dolną stroną stopy i zaśmiał się, gdy karczmarz pocałował piach.
- Jeszcze wam pokażę - powiedział wstający człowiek. - Każdy chędożony kurdupel pożałuje, że się urodził. Zobaczycie!
- Nie wątpię - odpowiedział wciąż wesoły krasnolud.
Ich wspólny spacer trwał jeszcze dziesięć minut. Raavik wiedział, że mógł wrócić dużo wcześniej, ale widok taszczącego stalową bronę karczmarza bardzo go śmieszył.
Zatrzymali się przy zakładzie kuśnierza.
- No, to na mnie już czas. Baw się dobrze! - Powiedział nord.
- Ej, zaraz. Już mnie ukaraliście, rozkuj mnie teraz!
- Raczej nie.
- Co? Jak to?
- Żegnam i pozdrawiam - powiedział Raavik, nie zwracał uwagi na kolejne pytania karczmarza. Po prostu odwrócił się i odszedł. Idąc, co jakiś czas spoglądał w tył na męczącego się człowieka, cały czas go to śmieszyło.

Wrócił do zakładu Nurdina, zbierając wcześniej swój oręż. Odłożył wszystko obok plecaka i usiadł przy stole, w miejscu w którym wcześniej rozmawiali. Zapalił ponownie fajkę i powiedział:
- Z tego co pamiętam, nie skończyłeś wypowiedzi.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Wróciwszy do swojej pracowni Nurdin ponownie napełnił kufle swój i Raavika, po czym rozsiadł się wygodnie przy stole. Sprawę z karczmarzem traktował jako zakończoną i nie zamierzał do niej wracać. Wydarzenia rozegrane przed kuźnią traktował jako nieistotny przerywnik w spotkaniu obojga krasnoludów. Kowal cieszył się na myl o powrocie do rozmów z wojownikiem. Według jego osobistego rankingu, niewiele rzeczy mogło się równać z wyśmienitym napitkiem, połączonym z dobrą opowieścią w zacnym towarzystwie.
- Racz wybaczyć mości Raaviku te drobne niedogodności – Zaczął Nurdin gdy jago towarzysz wrócił do kuźni. Podobnie jak kowal, wojownik również był w wyśmienitym nastroju. – Proszę. Tyle com zdążył napełnić kufle. Jako że, jak sam wkrótce usłyszysz, czas nie jest obecnie naszym sprzymierzeńcem, pozwolę sobie od razu wrócić do historii mojego krewniaka Bulgila.
Przyznam uczciwie że początkowo moja wiedza na temat rycerstwa nie była zbyt rozległa, ale teraz gdy zgłębiłem trochę jego tajniki, wydaje mi się ono bardzo bliskie mojej profesji. Być może wiesz o tym doskonale, ale dla porządku chciałbym poruszyć temat jak nabywa się tytuł rycerski. Otóż prowadzą ku temu dwie drogi. Po pierwsze można zostać mianowanym przez kogoś kto już rycerzem jest. Piastuje się wówczas stanowisko giermka i uczy od swojego mistrza niezbędnych umiejętności, by po jakimś czasie samemu dostąpić zaszczytów uzyskania stosownego tytułu. Identycznie jest zresztą z kowalem i jego czeladnikiem, chociaż sama ceremonia mianowania wygląda zgoła inaczej.
Drugą ścieżką prowadzącą do uzyskania godności rycerskiej jest pasowanie bezpośrednio przez jakiegoś lorda lub innego możnowładcy, a czasem i samego monarchę. Szczerze mówiąc byłem przekonany że ta łachudra Bulgil obierze właśnie taką drogę. Ot deklaruje się w niej służbę danemu władcy, a w zamian tego zostaje się rycerzem danego obszaru. Wielu pośledniejszych panów chętnie przygarnia do siebie uzdolnionych wojaków dając im nie tylko sam tytuł ale i niewielkie włości. Czasem działa to tez w drugą stronę. Jakaś szlachecka niedorajda może opłacić księcia gdzieś na odludziu i uzyskać mianowanie do rangi na którą w inny sposób nie byłby w stanie zasłużyć.
Bulgil rzecz jasna był zbyt ambitny aby pozwolić sobie na to by ktokolwiek posądził go o kupno tytułu. O nie. Ta szelma uznał że jest w stanie samemu zasłużyć na swoje mianowanie. Dlatego też zdecydował się na służbę u innego rycerza. Mało tego. To nie mógł być byle jaki rycerz. Mój wielce oczytany krewniak sporządził sobie listę nazwisk ciężkozbrojnych o nieposzlakowanej opinii, którzy to podług niego byli jedynymi godnymi by szkolić tego małego hultaja. Kryterium doboru przyszłego mistrza było dość proste. Ów rycerz musiał być niepokonany w walce.
Tak więc Bulgil rozpoczął swoje poszukiwania. Prawdopodobnie szuja przebrzydła był przekonany iż każdy rycerz w Alaranii czeka tylko aż jego wspaniała osoba zgłosi się do służby. Szybko jednak ochłonął, a kolejne rozczarowania sprowadziły go na ziemię. Bulgil był jednak uparty. Raz za razem odmawiano jego prośbie, ale nie zniechęcało go to do zaprzestania swoich poszukiwań. Nie miał też zamiaru rezygnować z obranych wcześniej wymogów co do kandydata na mistrza.
Nurdin pociągnął spory łyk, po czym ponownie napełnił oba kufle.
- No i w końcu znalazł. Patyczkowatego jegomościa zwanego sir Ewaldem z Wąskiego Nurtu. Co kierowało owym staruszkiem w chwili w którym zdecydował się przyjąć propozycje Bulgila, tego na wszystkie metale świata nie jestem w stanie pojąć? Być może uznał fakt posiadania takiego giermka za wielce zabawny, albo po prostu potrzebował służącego na stare lata. Musisz wiedzieć drogi Raaviku że sir Ewald wprawdzie pozostawał niepokonany, pasując do wymagań młodego Bulgila, ale w swoim długim żywocie brał udział jeno w dwóch turniejach. Zrobił to zresztą za młodu a obsada owych walk do dziś owiana jest tajemnicą. W późniejszych latach nasz rycerz zwykł wykręcać się od pojedynków na wszelkie sposoby. Czy to chorobą, drobną niedyspozycją, orężem w naprawie lub też złożonymi ślubami by nie ganiać za próżną sławą. Raczył mawiać iż pojedynki są dla pełnych buty młokosów, a prawdziwą wartość okazuje się w rzeczywistym zagrożeniu. Zresztą podeszły wiek obecnie stał się dominującym usprawiedliwieniem którym zasłaniał się sir Ewald.
Nasza rycerzyna nie zamierzał tez przykładać się nic a nic w kwestii szkolenia Bulgila. Ewald zaczał wykorzystywać naszego młodziaka bardziej w roli lokaja, sprzątacza czy kucharza niż giermka w podręcznikowym tego słowa znaczeniu. Rzecz jasna nie uważam by było w tym coś złego. Sam często praktykuję podobne metody wychowawcze, jednak zawsze popieram je udzielaniem praktyk w rzemiośle. Tymczasem ta kanalia Ewald nie kiwnął w tej sprawie ni palcem.
Bulgil był cierpliwy. Czekał kilka miesięcy, aż wreszcie zdecydował się wziąć sprawy w własne ręce. Nie mógł rzecz jasna porzucić służby. Reputacja uciekiniera raz na zawsze przekreśliłaby jego ambicje. Mój pomysłowy krewniak postanowił zatem skorzystać z innego prawa. Musisz bowiem wiedzieć mości Raaviku, że poza licznymi obowiązkami, giermek m posiada też pewien przywilej. Mianowicie to szkolacy go rycerz odpowiedna za czyny swojego ucznia.
Tak wiec oto podczas jednej z uczt na dworze w Demarze, upewniwszy się zawczasu że jak najwięcej zgromadzonych na sali osób skojarzy go z sir Ewaldem, Bulgil spoliczkował jednego z przedstawicieli miejscowego rycerstwa, rzekomo za to iż ten ostatni obraził jedną z dam dworu nazywając ja grubą prostaczką. Fakt że chodziło w tym przypadku o zwykła służąca nie miał znaczenia. Obraz to obraza. Gdyby czynu tego dopuścił się ktoś z gminu, od razu by go ścięto, ale za postępowanie Bulgila odpowiadał bezpośrednio sam Ewald i to jemu rzucono wyzwanie do pojedynku.
Syn Elika chciał w ten sposób dać do zrozumienia swojemu mistrzowi iż jeśli ten nie zacznie go szkolić, czeko go wiele podobnych nieprzyjemności. Oczywiście swoją ofiarę Bulgil również wybrał nieprzypadkowo. Olbrzymi człek imieniem Wraz, zwany przez miejscowych Stalową Wieżą, jest jednym z najprzedniejszych rycerzy Demary. Wprawdzie Bulgil nieco ryzykował, gdyż Ewald i tak mógł go ściąć błagając następnie Wraza o wybaczenie, jednak próżność starca nie pozwoliła mu się ukorzyć publicznie. Podobnie zresztą jak tchórzostwo nie pozwoliło mu stanąć do rzekomego pojedynku. Wystąpił przeto przed monarchą i odpowiedział.
- Wasza Wysokość, szlachetni panowie. Świadom jestem popełnionej tu zbrodni, oraz konieczności poniesienia konsekwencji za swoje czyny. Wybaczam też sławetnemu sir Wrazowi jego niewiedzę i oskarżenia jakie padły w moim kierunku. Chciałbym przeto publicznie oznajmić iż ledwo wczoraj wieczorem mianowałem sir Bulgila syna Elicka na rycerza, wobec czego od kilku godzin sam jest on sobie odpowiedzialny za swoje działania. Nie wątpię również że sir Bulgil będzie chciał osobiście rozstrzygnąć zaszłe tu spory.
Ewald, jak to miał w zwyczaju, wybrnął z opresji. Bulgil nieoczekiwanie dla samego siebie uzyskał wymarzony tytuł i to w obecności całego dworu. A przy okazji został też wezwany do pojedynku przez Stalową Wieżę, jako że Wrazowi nie pozostało nic innego jak bronić swego honoru. Na szczęście mój krewniak zachował na tyle rozsądku by nie toczyć walki od razu, ale sprytnie upomnieć się o odpowiedniego sekundanta, a jako że żaden z rycerzy nie chciał stawać w konflikt z potężnym Wieżą, nasz krasnolud nie znalazł nikogo kto opowiedziałby się po jego stronie. Sam Wraz zaproponował mu wówczas do pomocy jednego z swoich wasali, na co masz Bulgil ponownie spoliczkował olbrzyma, nazywając go kanalią, oszustem i tchórzem.
Jednak padło wyzwanie a walka musiała się odbyć. Bulgilowi dano zatem pięć dni na sprowadzenie do Damary najlepszego z krasnoludzkich wojowników, którego zadaniem będzie dopilnowanie aby przyszła walka rozegrana została według reguł prawa. I właśnie o tym pisze mój krewniak w swoim ostatnim liście. Szuja z niego straszliwa, podstępna i sprytna zarazem. Jednak nie możemy pozostawić go samego na pożarcie nadętych arystokratów.
Nurdin zakończył swoja opowieść będąc ciekawym co na jej temat myśli jego rozmówca.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik nabił fajkę na nowo i zapalił ją. Zaciągnął się.
Słuchał wypowiedzi Nurnida w zaciekawianiu. W końcu nie zawsze słyszy się o krasnoludach rycerzach. W międzyczasie popijał palący gardło napój.
- "Znam ja takich cwaniaków, jak ten cały Edwald" - pomyślał, gdy usłyszał o mistrzu Bugila. Od razu skojarzył mu się ten typ z jednym z jego dawnych przełożonych. Zaklął cicho.
Wysłuchał reszty opowieści i zabrał się za komentowanie.
- Muszę przyznać, dawno nie zaproszono mnie do udziału w tak ciekawym wydarzeniu. Ta sprawa zyskała moją atencję. - Przerwał i pociągnął porządny łyk alkoholu. Uśmiechnął się, ponieważ dostrzegł początkowe oznaki upojenia. - Z twojej relacji wnioskuję, że ów Edwald to kawał chuja i bardzo chętnie dam mu w mordę. Miarkuję, że ty również. Trzeba jednak przyznać, że świnia jest szczwana - znowu przerwał. Tym razem zaciągnął się, ciesząc podniebienie ziołowym dymem. - całkiem nie najgorzej wykombinował z tym pasowaniem, można nawet rzec, że jest to nam na rękę, i wilk syty i owca cała. Jedyny szkopuł tkwi w pojedynku.
Owe pojedynki są jedyną część tego całego rycerskiego syfu, które pojmuję. Dwóch ludzi się nie zgadza, więc stają na ubitej ziemi na przeciwko siebie i tłuką się, aż do nieprzytomności. Jednak tu też musieli wszystko pogmatwać. W moich rodzinnych stronach na przykład - nastąpiła przerwa na kilka łyków - bo walce obie strony idą do baru, przegrany stawia wygranemu, a następnie piją na zgodę i problem zażegnany. Mówię ci mości Nurdinie, gdyby to krasnoludy rządziły światem, to całe życie byłoby prostsze. Ale odbiegłem od tematu. No, u rycerzy są paziowie, damy, sekundanci, sędziowie i cała reszta tego syfu. Jak można popsuć coś tak pięknego jak walka? Nie jestem w stanie tego pojąć.
Wracając do głównej myśli, naszym jedynym problem jest pojedynek. Młody Bugil potrzebuje wspólnika, bo tak każe jakiś pieprzony kodeks rycerski. Co za bzdura. - Zaciągnął się i zaczął wypuszczać z ust kółka dymu. - Pojmuję fakt, że niedoświadczony, nie potrafi walczyć i, że ten cały wieża to pewnie chłop jak dąb i woj jak się patrzy, ale Bugil sam naważył sobie piwa, więc powinien je samotnie wypić. - W trakcie następnej przerwy Raavik opróżnił kufel.
- Podsumowując. Chcesz, żebym pomógł ci wykaraskać młokosa z kłopotów, które sam na siebie sprowadził. Mniemam również, że chcesz, abym to ja został sekundantem Bugila, czyli żebym naraził dla niego swoje życie. A ponadto chcesz, żebym stracił swój czas na podróż do Demary i wzięcie udziału w pojedynku. Mogę odpowiedzieć na to tylko w jeden sposób.
Dwa razy się zaciągnął i wypuścił z ust dużą chmurę.
- Kiedy wyruszamy?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości