FargothHonor Norda

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik nabił fajkę na nowo i zapalił ją. Zaciągnął się.
Słuchał wypowiedzi Nurnida w zaciekawianiu. W końcu nie zawsze słyszy się o krasnoludach rycerzach. W międzyczasie popijał palący gardło napój.
- "Znam ja takich cwaniaków, jak ten cały Edwald" - pomyślał, gdy usłyszał o mistrzu Bugila. Od razu skojarzył mu się ten typ z jednym z jego dawnych przełożonych. Zaklął cicho.
Wysłuchał reszty opowieści i zabrał się za komentowanie.
- Muszę przyznać, dawno nie zaproszono mnie do udziału w tak ciekawym wydarzeniu. Ta sprawa zyskała moją atencję. - Przerwał i pociągnął porządny łyk alkoholu. Uśmiechnął się, ponieważ dostrzegł początkowe oznaki upojenia. - Z twojej relacji wnioskuję, że ów Edwald to kawał chuja i bardzo chętnie dam mu w mordę. Miarkuję, że ty również. Trzeba jednak przyznać, że świnia jest szczwana - znowu przerwał. Tym razem zaciągnął się, ciesząc podniebienie ziołowym dymem. - całkiem nie najgorzej wykombinował z tym pasowaniem, można nawet rzec, że jest to nam na rękę, i wilk syty i owca cała. Jedyny szkopuł tkwi w pojedynku.
Owe pojedynki są jedyną część tego całego rycerskiego syfu, które pojmuję. Dwóch ludzi się nie zgadza, więc stają na ubitej ziemi na przeciwko siebie i tłuką się, aż do nieprzytomności. Jednak tu też musieli wszystko pogmatwać. W moich rodzinnych stronach na przykład - nastąpiła przerwa na kilka łyków - bo walce obie strony idą do baru, przegrany stawia wygranemu, a następnie piją na zgodę i problem zażegnany. Mówię ci mości Nurdinie, gdyby to krasnoludy rządziły światem, to całe życie byłoby prostsze. Ale odbiegłem od tematu. No, u rycerzy są paziowie, damy, sekundanci, sędziowie i cała reszta tego syfu. Jak można popsuć coś tak pięknego jak walka? Nie jestem w stanie tego pojąć.
Wracając do głównej myśli, naszym jedynym problem jest pojedynek. Młody Bugil potrzebuje wspólnika, bo tak każe jakiś pieprzony kodeks rycerski. Co za bzdura. - Zaciągnął się i zaczął wypuszczać z ust kółka dymu. - Pojmuję fakt, że niedoświadczony, nie potrafi walczyć i, że ten cały wieża to pewnie chłop jak dąb i woj jak się patrzy, ale Bugil sam naważył sobie piwa, więc powinien je samotnie wypić. - W trakcie następnej przerwy Raavik opróżnił kufel.
- Podsumowując. Chcesz, żebym pomógł ci wykaraskać młokosa z kłopotów, które sam na siebie sprowadził. Mniemam również, że chcesz, abym to ja został sekundantem Bugila, czyli żebym naraził dla niego swoje życie. A ponadto chcesz, żebym stracił swój czas na podróż do Demary i wzięcie udziału w pojedynku. Mogę odpowiedzieć na to tylko w jeden sposób.
Dwa razy się zaciągnął i wypuścił z ust dużą chmurę.
- Kiedy wyruszamy?
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

- Ha, ha, zapał i zaangażowanie! Oto postawa godna Norda! – Krzyknął Nurdin unosząc w górę swój kufel – Od razu wiedziałem żeś odpowiednią osobą do wykonania tej misji. – Zaśmiał się kowal – A co do terminu naszego wyjazdu, byłem już spakowany gdy zapukałeś do mojego warsztatu, więc nie widzę przeszkód abyśmy wyruszyli natychmiast. Pozwól tylko mości Raaviku ze napisze krótką wiadomość dla mojej czeladniczki, dotyczącą naszej wyprawy i dyspozycji jakie wydaje na czas nieobecności. Wolałbym się upewnić ze paskuda niczego tu nie ruszy, nic nie zmieni, nie przestawi i nie spróbuje ulepszyć. Najlepiej aby niczego nie dotykała co oznacza również aby nic nie sprzątać. Jeśli cos leży pod stołem to znaczy że jest tam dlatego że ja tak chcę. – komentował Nurdin zapierając się energicznie do pisania listu.
- Co zaś się tyczy tej glisty Ewalda, to musiałbym nieco rozwinąć zakończenie opowiedzianej historii. Niestety Bulgil nie od razu zwrócił się o pomoc do mnie. Początkowo był tak wstrząśnięty całą sytuacją iż rozważał nawet ucieczkę z Demary i zaszycie się gdzieś w górach, w najgłębszych korytarzach wykonanych przez jego ojca. Ostatecznie uznał jednak że wcale nie musi wygrać tego pojedynku. Już sam fakt że stanie w szranki z Wrazem Stalową Wieżą godzien był tego by pisano o nim w pieśniach. I w tym właśnie momencie zjawił się Ewald oferując swoje usługi w roli sekundanta.
Z tego com zdążył się zorientować rola ta niewiele ma wspólnego z walką. Raczej jest to osoba której zadaniem jest prowadzenie negocjacji miedzy zwaśnionymi stronami , a Bulgil był przekonany iż gaduła z Wąskiego Nurtu, będący urodzonym dyplomatą, spisze się w tej roli doskonale. Tyle że z Ewalda taki przyjaciel jak z nocnika wazon. Może i nadawałby się na sekundanta gdyby nie to że przede wszystkim dbał o własne interesa. A głupiec Bulgil naiwnie zaufał rycerzynie, wierząc że ten wyciągnie go z opresji. Jak się okazało Ewald obawiał się że mój krewniak, opętany strachem i rozpaczą, przyzna się do wszystkiego. Gdyby kłamstwo, przewrotność i tchórzliwość Ewalda wyszła na jaw, jego reputacji spłynęłaby do rynsztoka. Nasz staruszek wykombinował więc sobie iż tylko martwi siedzą cicho. Poszedł zatem do przedstawiciela Wraza i ustalił reguły pojedynku. Walka odbyć się ma na włócznie, a o zwycięstwie zdecyduje śmierć oponenta. Żadnej możliwości poddania się czy przerwania bitki w skutek odniesionych ran.
Jak wiec słusznie zauważyłeś zacny Raaviku dać takiemu w mordę to za mało. Należałoby ocucić i przyłożyć po raz kolejny. To właśnie pierwsze z czekających cię zadań. Musimy pozbyć się starego capa a na jego miejsce postawić kogoś kto faktycznie będzie pilnował interesów Bulgila. Kogoś z odpowiednią prezencją, elokwentnego i uzdolnionego w prowadzeniu negocjacji – Nurdin nie starał się ukrywać faktu iż mówi o sobie. – A wtedy pewne reguły przyszłego pojedynku uda nam się ustalić według tego co sami byśmy oczekiwali.
Natomiast drugą istotna sprawą jest to że nasz młodziak kompletnie nie ma doświadczenia w walce. Prędzej zatańczy berka na cztery brody, niż zwycięży w starciu z Wrazem. Niestety swój błąd, a właściwie to cały szereg błędów, zrozumiał zbyt późno, Jeśli zaś chodzi o ewentualne konsekwencje … hmm konsekwencje należy wyciągnąć, ale do licha nie pozwolimy by to ludzie decydowali o tym jak wychowywać naszych rodaków. Od tego są starsi nordowie by wytłumaczyć młodzikowi co robi źle i z takowych błędów go rozliczać.
Dlatego tak sobie wydumałem że jeśli do walki ma stanąć krasnolud w pełnej zbroi, to nie będzie to Bulgil, lecz taran gotowy zmieść tą Wieże z jej lichych fundamentów. I takaż też jest moja prośba do ciebie drogi Raaviku. – Podsumował kowal.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

- W takim razie Demara! - wykrzyczał Raavik, po czym wypił całą zawartość kufla duszkiem i uderzył nim w stół. Naczynie nie wytrzymało zderzenie z meblem. - Wybacz Nurdinie, ale zawsze są ofiary. Jak nie w ludziach to w sprzęcie. - Krasnolud wyjął przypięty do pasa mieszek, odliczył odpowiednią sumę i położył monety na stole. - Główszczyzna zapłacona, możemy wyruszać!
Nordycki wojownik wstał, trzymając fajkę między zębami. Był doświadczonym żołnierzem, ale zawsze wizja wyprawy ekscytowała go jak młodzika. Nigdy nie chciał z tym walczyć, pozytywne nastawienie jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Raavik podszedł do swojego plecaka, sprawdził wszystkie pasy, klamry i kieszenie.
- "Nareszcie jakiś cel. Koniec z włóczeniem się na południu" - pomyślał.
Gdy sprawdzał ekwipunek, wpadł na nowy plan.
- "Można by upiec dwa barany na jednym ogniu. A może Nurdin z wdzięczności za pomoc udzieloną bratankowi, uda się ze mną do Kattegat i pomoże mi ze zdobyciem tytułu?"
Raavik przyjrzał się niektórym wyrobom Nurdina. W większości przypadków były to narzędzia, ale znalazły się też egzemplarze uzbrojenia. Wyglądały porządnie.
- "W Kattegat mamy wielu porządnych kowali, trzeba stworzyć coś wyjątkowego. Może schematy niezwykle lekkich i zarazem wytrzymałych pancerzy? Może udoskonalenie maszyn oblężniczych, albo stworzenie stali mającej lepsze właściwości? " - zastanawiał się, poprawiając leżącą w plecaku maczetę.
Szybko odgonił myśli dotyczące własnych korzyści.
- "Obecnie głównym problemem jest Bulgil. Później zobaczymy, co będzie, to będzie."
Gdy uznał, że w plecaku nie da się nic poprawić, wrócił do Nurdina.
- Jak szybko mamy się dostać do Demary? Bo wydaje mi się, że mógłbym załatwić nam podróż wozem z kupcami.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

- I tu właśnie dochodzimy do sprawy najpilniejszej. – odparł Nurdin gdy Raavik wspomniał o możliwości zorganizowaniu transportu. – Niestety liczby nie są w tym przypadku naszym sprzymierzeńcem. Jak już nadmieniłem wcześniej, Bulgilowi dano pięć dni. Po tym czasie walka z Wrazem będzie musiała się odbyć niezależnie od okoliczności, co oznacza ze nasz młodzieniaszek stanie do niej bez sekundanta lub co gorsza z Ewaldem w tej roli. Mój krewniak zmarnował jedną dobę, zanim wreszcie przestał miotać się be sensu i zaczął myśleć jak wyjść cało z czekających go opresji.
Licząc dalej. Droga do Demary komuś dosiadającemu szybkiego wierzchowca zajmuje dwa dni. A dodam że ja nie jestem wybitnym jeźdźcem. No chyba że masz z sobą parę górskich wołoskoczków? – Kowal zamyślił się przez chwilę, oczyma wyobraźni widząc siebie i Raavika pędzących na wspomnianych stworzeniach. Zwierzęta te swoją sylwetką być może wzbudzały pogardę wśród znawców wierzchowców, ale dla krasnoludów nadawały się doskonale. Masywna czaszka zwieńczona rogami, długa i gęsta sierść, szeroki grzbiet, stosunkowo krótkie kończyny i mocne kopyta, sprawiały że wołoskoczki nie maiły sobie równych w biegu po nierównym terenie, dzięki czemu pozwalały na wybór najkrótszych, chociaż czasem ekstremalnych tras. Nurdin był przekonany ze z parą takich zwierząt byli by w stanie skrócić czekającą ich drogę o dobrych kilka godzin.
- Wspaniałe rumaki nie to co tutejsze chabety, które trzeba podkuwać by nie pokaleczyły swoich delikatnych nóżek na ubitym trakcie, a w błocie czy piskach nie ujdą ni mili. Jednak wracając do tematu. Posłaniec z listem od Bulgila przybył dziś rano, co oznacza ze jeśli wyruszymy natychmiast to w najlepszym przypadku będziemy w Demarze tuż przed samym pojedynkiem. Oczywiście będzie nam potrzebny wóz oraz ktoś kto potrafi solidnie popędzić ciągnącego go perszerona. Podróżowanie z kupcami w zaprzęgach obładowanych po brzegi wszelkiej maści towarem tylko nas spowolni, dlatego też musimy wynająć, pożyczyć lub wziąć przez siłę niewielki powóz który poza nami nie będzie obładowany zbędnym obciążeniem. A chyba wiem kto mógłby mieć coś takiego – Dodał Nurdin – Być może miałeś okazję zauważyć ten wóz odprowadzając przed chwilą naszego gościa. – karczmarz prawdopodobnie nie pała do nich miłością i mógłby mieć cos przeciwko użyczeniu im swojego pojazdu, ale takimi drobiazgami kowal nie zamierzał się obecnie przejmować.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

- Wypożyczenie wozu? Niezgorszy pomysł.
Raavik rozprostował ręce. Popatrzył na przypięty do nogi sztylet, sprawdził, czy odpowiednio szybko się wysuwa.
- Sprawdzę w jakim stanie znajduje się nasz wóz - oświadczył i wyszedł z kuźni.
Przeszedł kawałek ulicy. Po chwili zobaczył pojazd.
Raavik w żadnym wypadku nie znał się na wozach, ale stwierdził, że wehikuł nadaje się do użytku. To znaczy nadawałby się, gdyby nie fakt, że ktoś ukradł konie.
- Cholerni złodzieje - powiedział krasnolud. Następnie splunął i zagwizdał.
Cruel przyleciał nim minęło pół minuty.
- Poszukuję dwa konie, zapewne bez siodła.
Ptak zakrakał i odleciał poszukując wierzchowców. Raavik rozejrzał się, czekając na powrót kruka. Zbiegowisko spowodowane przybyciem karczmarza należało już do przeszłości. Ludzie wrócili do swoich prac. Chłopcy na posyłki biegli w tę i z powrotem, kobiety noszące nad głową różnokolorowe dzbanki wykonywały rutynowe kursy, kupcy krzyczeli, chcąc zapewnić sobie jak najwięcej klientów, a rzemieślnicy zamknęli się w warsztatach.
Raavik zaczął rozmyślać. Doszedł do wniosku, że pod względem codziennego życia miasta krasnoludów i ludzi nie różnią się znacznie.
Przemyślania norda przerwał powrót Cruela. Ptak zakrakał i wzbił się do lotu. Raavik podążał za nim.
Po kilku minutach dotarli do wąskiego placu, stało tam pięciu ludzi, dwóch prowadziło konie.
- Poszedł stąd, albo dostaniesz kosę między żebra - powiedział jeden ze złodziei. Był najniższy w bandzie.
- Spokojnie, Długi. Jakiż masz do nas interes krasnoludzie? - Mówiący te słowa przestępca stał na środku placu. Był najlepiej ubrany i najlepiej uzbrojony. Raavik założył, że to właśnie on był hersztem grupy.
- Przydałyby mi się wasze konie - powiedział spokojnie krasnolud.
- Dobrze. Wyjmij sakiewkę, ustalimy cenę - odpowiedział herszt.
- Nie powiedziałem, że chcę je kupić.
- I co zamierzasz, zabijesz nas? Ty sam? - Bandyta wyraźnie drwił z Raavika. - Obawiam się, że jedna ze stron konfliktu ma przewagę liczebną, panie krasnolud.
- W pełni się z wami zgadzam, panie koniokrad. Macie przesrane.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin zabrał się za wynoszenie swoich rzeczy przed warsztat. To co sam nazywał niewielkim ekwipunkiem podróżnym z trudnością dawało się pomieścić na wybranym przez niego wozie. Krasnolud ani przez chwilę nie wątpił ze Raavik wkrótce wróci z wierzchowcami, nie chciał więc tracić czasu na późniejsze układanie swoich rzeczy. Drobny fakt iż ów powóz wcale nie należał do niego, nie przeszkadzał Nurdinowi w swobodnym korzystaniu z tego podręcznego środka transportu.
- Gwałtowny niczym górska zamieć – skomentował na głos działania swojego towarzysza. Kowal z łatwością przestawił wóz pod wejście do kuźni i zaczął rozlokowywać na nim swoje narzędzia, ubrania, beczkę najlepszego trunku, zapasy żywności oraz broni.
- Hej, ty! Prostaku. Szukam właściciela tego podupadłego przybytku. – Głos za jego plecami zakłócił pracę krasnoluda. Nurdin nawet nie obejrzał się na jeźdźca, woląc ignorować natręta. Nie lubił gdy mu przeszkadzano, jeszcze bardziej nie lubił gdy jakiś młodziak obraża jego szacowna osobą lub co gorsza jego zacną kuźnię. Wizja wspólnej podróży z Raavikiem i czekającego ich zadania sprawiła że kowal był obecnie w wyśmienitym nastroju i nie zamierzał psuć go sobie z powodu jakiegoś młokosa. Ale ten ostatni najwyraźniej był równie głupi co uparty. Niektórzy zwyczajnie proszą się by dostać w pysk.
- Ogłuchłeś kmiocie? – Nie dawał za wygraną jeździec ubrany w najbardziej błazeńskie szaty jakie krasnolud kiedykolwiek widział. Buty, tunika, pas, opończa i wszystkie inne elementy ubioru wykonane zostały w jaskrawych barwach z setkami zdobień, naszyć , piór czy futer. – Pytam gdzie znajdę zarządcę tego syfu!
- Wyjechał. – Odpowiedział Nurdin z trudem siląc się na opanowanie. Technicznie rzecz ujmując był już w drodze więc informacje przez niego przekazane nie mijały się z prawdą.
- Psiakrew! Jak rozumiem ty go zastępujesz kurduplu, a zatem słuchaj … - Nerwowy jeździec z trudem panował nad swoim wierzchowcem, tak że ten niemal deptał po butach krasnoluda. Zabrakło centymetrów a kowal gotowy był powalić zarówno konia jak i młodziaka na jego grzbiecie.
- Dlaczego mam słuchać? Jaką to ważna osobistością jesteś ze panoszysz się tu jak u siebie? – Spytał Nurdin.
- Zamilcz, albo każe cię wychłostać. Masz szczęście ze przybywam w pokojowych, a można by rzec że i w przyjacielskich zamiarach. - Kowal prychnął z pogardą. Jeśli opierzony, wielobarwny głupiec traktował w ten sposób swoich przyjaciół, to strach pomyśleć jak odnosi się do całej reszty – Jestem na służbie u znamienitego rycerza. Niezwyciężonego ser Ewalda znad Wąskiego Nurtu, Obrońcy Demary i honoru…
- Ewalda? Tego Ewalda? – Zaskoczony Nurdin przerwał przemowę giermkowi.
- Właśnie tego. – Z dumą odparł jeździec, zadowolony z faktu że imię jego mistrza znane jest nawet na takim zadupiu jak Fargoth.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Waszmościa do środka. Jest tu ktoś kto z całą pewnością będzie chciał spotkać się z tak znamienitym gościem i wysłuchać co też masz nam do powiedzenia. – Kowal klął w duchu. Ta chuda szuja śmiał przysłać tu swojego pomagiera, zapewne tylko po to by uniemożliwić im stawienie się na miejsce nim zaczną pojedynek. W jaki sposób przebiegły starzec dowiedział się o tym gdzie Bulgil szuka pomocy, tego Nurdin nie był w stanie pojąć? Nie wiedział też co takiego rycerzyna zaplanował aby pomieszać im szyki, ale jedna rzecz była dla krasnoluda jasna i klarowna. Kowal zacierał ręce przyglądając się wierzchowcowi młodego giermka. Dzięki uprzejmości Ewalda on i Raavik właśnie zyskali dodatkowego konia do swojego wozu.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Z początku walka szła dobrze dla Raavika.
Krasnolud złapał herszta za rękę. Założył szybką dźwignię, po chwili plac przeszył dźwięk zbliżony do pęknięcia gałęzi. Bandyta miał otwarte złamanie w przedramieniu.
Nord szybko odskoczył i przygotował tarczę. Był w dużo gorszej sytuacji od bandziorów. Oprócz przewagi liczebnej czterech na jednego, syn Rolla nie zamierzał zabijać napastników. Wiedział, że takie działanie nie przysporzy mu dobrej reputacji.
Odbił tarczą uderzenie toporem, a następnie uderzył człowieka pięścią w splot słoneczny. Następnie rzucił Deską w dwóch kolejnych bandytów. Przez chwilę był sam na sam z koniokradem nazywanym Długi. Krasnolud odskoczył w lewo, unikając morderczego cięcia rzeźnickim tasakiem. Złapał Długiego za ręce i kopnął go z całej siły w słabiznę.
Nord wziął oręż do ręki i czekał na podejście kolejnych bandziorów.
Przerwała mu interwencja straży miejskiej.
Każdy z walczących został obalony uderzeniem szerokiej tarczy. Raavikowi skrępowano ręce w nadgarstkach.
- Co my tu mamy. Walki! W biały dzień! Do aresztu z nimi! - Powiedział dowodzący całą operacją strażnik.
- Ale panie sierżancie! Mieliśmy nie patrolować tej dzielnicy, kapitan mówił... - rzekł do niego jeden z podwładnych.
- Gówno! - wszedł mu w słowo sierżant. - Gówno warte są słowa kapitana, tej przekupnej gnidy. Jestem praworządnym stróżem prawa i nie zmienią tego żadne łapówki. Nieważne, czy to od Cerau, czy od Prasmoka. Kurdupel i rzezimiechy idą do aresztu!
- Kiedy ja jestem niewinny! - wykrzyczał Raavik.
- Jasne! A ten tu leżący sam sobie rękę złamał!
- Toż to była samoobrona!
- Zamknij mordę! Pogadamy w areszcie.
Nord odepchnął trzymającego go strażnika, drugiego uderzył z byka w brzuch. Jednak stróżowie prawa szybko osaczyli krasnoluda i uspokoili go ciosami. Nie oszczędzali twarzy, Raavik zarobił kilka siniaków i podbite oko.

Po wzbogaconym licznymi wulgaryzmami rozkazie sierżanta wyruszyli.
Syn Rolla zastanawiał się, jak mógł wykaraskać się z kłopotów. Po drodze do aresztu podśpiewywał jedną z żołnierskich pieśni krasnoludów.

Stańmy tarcza przy tarczy!
Odwagi nam wystarczy!
A gdy ktoś winą nas obarczy!
Niech go dorwie uwiąd starczy!


Nord chciał zacząć kolejną zwrotkę, ale przerwało mu zamieszanie na ulicy. Dwóch kupców kłóciło się, blokując przejazd swoimi wozami.
Sierżant pochwalił się znajomością zawodu ich matek, a potem wykrzyczał rozkazy:
- Mark, pilnuj kurdupla. Trzynastka i Fenn, idziecie za mną. Reszta, patrzeć na rzezimiechów. Jak ktoś wam ucieknie, to osobiście nogi z rzyci powyrywam!
Raavik usiadł na skrzyni. Popatrzył na Marka. Strażnik wyjął miecz i kurczowo trzymał go w dłoni. Ostrze celowało w pierś krasnoluda. Norda zainteresował pewien chłopak. Na oko ośmiolatek patrzył z zaciekawieniem na aresztowanego.
- Według paragrafu szesnastego z kodeksu ka... - zaczął zmyślać.
- Nie mydlcie mi oczu jakimiś paregrefami! Wyście kurdupel, was nie obowiązuję ludzkie prawo.
Raavik zaklął na Marka i na ludzkie prawo. Po wypowiedzianym przekleństwie wpadł na kolejny pomysł.
- A jeśli dam ci trzydzieści ruenów, to będę mógł pogadać z dzieciakiem?
- No, teraz gadasz z sensem. Ale szybko.
Nord podszedł do dzieciaka.
- Hej mały. Chcesz zarobić?
- Zależy. A ile?
- Dwa orły - krasnolud patrzył chłopcu w oczy.
- Może być - padła odpowiedź.
- Doskonale. Wiersz, gdzie jest zakład mistrza Nurdnia? - chłopak pokiwał głową. - Idź tam i powiedz Nurdinowi, że Raavik postanowił zwiedzić areszt. Nurdin ci zapłaci.
Dzieciak zmierzył Norda wzrokiem i pobiegł w stronę kuźni.
- A co z moimi pieniędzmi? - spytał Mark.
- A bo wiesz. Zapomniał, że ktoś mnie aresztował i zarekwirował uzbrojenie oraz mieszek - odparł Raavik, mając na twarzy szeroki uśmiech.
- O ty mały chędożony gnojku! Ja cię nauczę okłamywać stróża prawa!
Mark niczego nie nauczył Raavika, przerwał mu okrzyk sierżanta. Grupa wznowiła podróż do aresztu.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin zaczynał się niecierpliwić. Raavik się spóźniał a on został uwięziony w towarzystwie irytującego sługusa Ewalda. Oboje siedzieli naprzeciw siebie przypatrując się sobie wzajemnie, nie wypowiadając przy tym ani słowa. Kowal nie miał ochoty na prowadzenie rozmowy, a giermek uznał siebie za zbyt ważnego aby wdawać się w dyskusję z prostym rzemieślnikiem. Stukając palcami w blat stołu nerwowo wyczekiwał na przybycie kogoś ważnego o stosownej dla niego pozycji społecznej.
Gdy tylko rozległo się pukanie do drzwi, Nurdin aż podskoczył, pędząc na powitanie kompana. Niestety i tu czekało go rozczarowanie. W progu warsztatu zamiast Raavika, stał nędznie ubrany dzieciak z wypiekami na twarzy wpatrujący się w postać krasnoluda. Kowal nie lubił smarkaczy, zwłaszcza tych którzy dorównywali mu wzrostem.
- Czego tu? – Spytał delikatnie.
- Oni go porwali, psze pana. Tego drugiego. Krasnoluda. Porwali i prowadzą do aresztu. – Wyskamlał malec, przebierając nogami. Nurdin miał kiepską reputację wśród dzieci. Większość z nich bała się go woląc omijać z daleka, a tylko nieliczni byli tak bezczelni że próbowali drwić sobie z sylwetki i zwyczajów Norda. Ci ostatni wkrótce bali się go jeszcze bardziej.
- A nich to! – Wrzasną kowal, zamykając młodemu drzwi przed nosem. Po chwili jednak opanował się, ponownie wyjrzał do malca i wręczył zdezorientowanemu chłopakowi dwa ciastka jakie zwykła dostawać Feyla od miejscowych przekup. Wprawdzie przyniósł złe wieści czego nie znosił krasnolud, jednak zrobił powyższe w dobrej wierze i należało mu się coś za fatygę. Na szczęście dla siebie malec nie miał odwagi dopominać się o więcej.
Teraz pozostawało tylko pozbyć się natrętnego giermka.
- Coś do picia? – Zapytał uprzejmie Nurdin, nalewając do kubka odrobinę świeżej wody. – Ostrzegam że mocne.
- No nareszcie zaczął żeś mówić z sensem. – Uradował się kandydat na rycerza.
- Nie zamierza chyba waszmość pić w hełmie – Kowal zwrócił uwagę swojemu gościowi, a gdy tylko ten ściągnął nakrycie głowy , zdzielił giermka w potylicę. Człowiek pad na blat bez przytomności.
Teraz przynajmniej Nurdin miał swobodę działania. Natychmiast podszedł do schowka z którego wyciągnął zwoje starych map. Nie bez powodu osiedlił się właśnie w Fargoth. Obecne miasto wzniesione zostało na ruinach pradawnej twierdzy krasnoludów, której to plany stanowiły jeden z większych skarbów jakie trzymał u siebie kowal. Rzecz jasna Nordowie budowali z dużo większym rozmachem. Dzisiejsze tereny całego miasta obejmowały ledwie kilka sal starej warowni, a to co ludzie uznawali za zamek wśród krasnoludów mogło co najwyżej uchodzić za skromną basztę. Co istotniejsze wiele z dawnych podziemnych przejść wciąż nadawało się do użytku i pozwalało dostać się niepostrzeżenie w określone tereny miasta. A Nurdin maił przy sobie mapy wszystkich tych korytarzy. Swego czasu zamierzał wykorzystać jej do poszukiwania ukrytych w podziemiach skarbów, jednak ogrom budowli szybko uświadomił mu jak karkołomne byłoby to przedsięwzięcie. Poza tym przez kilkanaście ostatnich lat kowal bez przerwy odwlekał swoje działania w tej sprawie, angażując się znacznie bardziej w życie swojej kuźni która z początku była tylko i wyłącznie pretekstem do rozpoczęcia poszukiwań.
Biorąc pod pachę przyrząd do otwierania włazów, krasnolud zszedł do piwnicy gdzie pozostawało ukryte tajemne przejście. Przejście o którym wiedział tylko on sam a o którym wkrótce miał się dowiedzieć również Raavik.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik wyrzucił króla trefl, a następnie zaciągnął się. Bardzo uradowały go fakt, że klawisz nie zabrał mu fajki i fakt, że jego współwięzień przemycił karty. Obecnie grali w ósemkę, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na ziemi.
- Tak w ogóle to za co siedzisz krasnoludzie? - zapytał towarzysz niewoli.
- Za niewinność.
- To jak każdy, a poza tym?
- Wdałem się w bójkę z koniokradami - odpowiedział Raavik, ciskając damę pik. - Co to za miasto, że anonimowego bohatera traktuje się jak zwykłego skurwysyna?!
- W dzisiejszych czasach prawość jest towarem deficytowym - rzekł współwięzień. - Szczególnie w Fargoth. - Na kupkę wleciały dwie szóstki. - Jak przebiegło wtrącenie do aresztu?
- Nie mam doświadczenia w tych sprawach, ale chyba rutynowo. Zabrali mi co cenniejsze, porządnie przetrzepali i wrzucili do tej celi. Sierżant, który mnie tu przyprowadził, powiedział, że posiedzę tu kilka dni, a później sobie porozmawiamy. - Rzucił siódemkę karo. - Wygrałem, mamy remis dwa dwa.
Raavik zgarnął karty i zajął się tasowaniem.
- W tym więzieniu kilka dni oznacza kilka tygodniu. Trochę sobie posiedzisz, krasnoludzie - powiedział współwięzień.
- Skończ z tym krasnoludem, bo mnie szlag trafia od tej segregacji rasowej, człowieku. Jestem Raavik.
- A ja Ben, miło poznać, chociaż otoczenie do rzyci.
Nord rozdał, następnie wyrzucił waleta kier.
- Za co siedzisz, Benie?
- Za niewinność.
- To jak każdy, a poza tym?
- Pożyczyłem trochę ziarna z zapasów pewnego kupca. Oczywiście z zamiarem oddania.
- Oczywiście.
Przez chwilę grali w ciszy. Król pik przykrył dwójkę tego samego koloru.
- Myślałem, że za kradzież grozi chłosta, a nie więzienie - powiedział Raavik, wykładając dwie piątki.
- To prawda, ale będę pewnego rodzaju pionierem w swojej dziedzinie. Czekam tutaj, aż przyjedzie dostawa nowych batów, zupełnie nowatorska technologia, końcówki z włókna które mocniej trze, dodatkowo w zestawie jest smarowidło oparte na soli i spirytusie. Według relacji testerów boli jak skurwysyn. Czuję się zaszczycony, że będę ich pierwszym użytkownikiem w Fargoth. Postęp to jednak ważna rzecz, a ja się do niego przyczyniam.
Ben wyrzucił asa trefl.
- Ha, wygrałem tę rundę. W ostatecznym rozrachunku daje to wynik trzy dwa, czyli wygrałem całą partię - powiedział zadowolony z siebie.
Po chwili do ich cel podeszli strażnicy.
- Ben z Leonii?
- Nie kto inny - odparł współwięzień krasnoluda.
- Chodź z nami, już czas na ciebie.
Uśmiechnięty Ben wstał i popatrzył na norda.
- Żegnaj Raaviku, zostawiam ci karty, coby ci nie było zbyt nudno.

Gdy kraty się zamknęły, syn Rolla szukał drogi ucieczki, ale nic nie znalazł. Nawet przywoływanie Cruela nic by nie dało, bo cela nie miała nawet okien. Z poczucia bezsilności i nudy zaczął układać pasjansa na podłodze.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Z plecakiem, drabiną w jednej ręce i rozłożoną mapą w drugiej, Nurdin przemierzał kolejne korytarze. Jak większość krasnoludów czuł sie wyśmienicie w podziemnych, zamkniętych przestrzeniach. Nie miał wątpliwości że uda mu sie odnaleźć tajemnicze przejście do miejskich lochów, ponieważ doskonale orientował się w labiryncie tuneli. Tam na powierzchni potrafił zgubić się w własnym domu, ale sercu krasnoludzkiej budowli zmysły Norda działały zupełnie inaczej. Nie oznaczało to jednak że nie groziło tu kowalowi żadne niebezpieczeństwo. Wręcz przeciwnie, właśnie owe naturalne instynkty i otwarty umysł mogły stać się jego zgubą.
Nurdin cały czas miał świadomość że przechodzi po powierzchni czegoś wielkiego. Że ledwo dotyka prawdziwej tajemnicy. To coś, ukryte głęboko w dole, nieustannie kusiło go, zachęcając do porzucenia obecnego zadania i pogrążenia się bez reszty w otaczających go wspaniałościach. Chwila nieuwagi, dekoncentracji i kowal mógł się zupełnie zatracić, a wtedy nie wyjdzie z tej budowli przez kilka najbliższych dni, o ile kiedykolwiek będzie miał ochotę na powrót do swojego dotychczasowego życia. Na ludzi magia tego miejsca nie działała. Taki człowiek najpewniej zgubił by sie tutaj, rozpaczliwie szukając wyjścia, natomiast Nordowi groziło tu poddanie sie sile która nieustannie zmuszała go do penetrowania coraz to głębszych sal, a to co początkowo odbierałby za ciekawość, ostatecznie pchnęłoby go w odmęty szaleństwa. Dlatego też kowal nieustannie powtarzał sobie co robi, usiłując się skupić tylko i wyłącznie na swoim celu.
Po długiej wędrówce, Nurdin wreszcie dotarł do poszukiwanego przez siebie wejścia. Wyciągnął z plecaka specjalny klucz z uwagą studiując jego budowę. Przyrząd przypominał trójnóg zakończony teownikiem z jednym ramieniem w kształcie czegoś co wyglądało jak olbrzymi kurek. Każda noga urządzenia zakończona była wyżłobieniami w innym kształcie, dopasowanymi do konkretnych otworów w pokrywie włazu jaki miał nad sobą krasnolud. Rzecz jasna tylko patrząc od wewnątrz wejście do podziemi przypominało zwykły mechanizm. Z zewnątrz działała magia krasnoludów sprawiająca że owe wejście stawało sie praktycznie niewidzialne. Dla przeciętnego zjadacza chleba dostrzeżenie sekretnych Nordowskich drzwi było rzeczą niemożliwą.
Kowal uruchomił klucz i otworzył przejście. Przez chwilę czekał bez ruchu. Miejsce i okoliczności jakie czekały go tam dokąd dotarł zawsze pozostawały największą z zagadek. Na górze panowała ciemność i absolutna cisza. Wkładając na głowę hełm z niewielkim kagankiem, Nurdin wspiął się na drabinę i zajrzał przez otwarte przejście.
Okazało się że trafił do jakiejś celi. Panował w niej bałagan, smród, a jedyny chudy lokator kulił się z strachu w kącie swojego lochu. Dla biednego człowieka obecna sytuacja musiała wyglądać przerażająco. Nagle ziemie pod nim się otwarła, a z powstałego otworu wyjrzała głowa strasznej istoty w postaci krasnoluda.
- A zatem przybywasz po mnie w owej godzinie władco ludzkich dusz... - zaczął przemowę jeniec, stanowczym tonem jakby przygotowywał się do owego wystąpienia do kilkunastu tygodni.
- Nie przychodzę po ciebie - Uciął Nurdin nie chcąc tracić czasu na pogadanki z jakąś zabiedzoną chudziną.
- Jak to? Czyż nie jesteś przewodnikiem i opiekunem tych których los na doczesnym... - nie dawał za wygraną skazaniec.
- Cicho bądź i pozwól mi pracować! - Irytował się kowal wyglądający zza więziennych krat.
- W sumie to ... powinieneś być nieco wyższy i znacznie, no tego ... znacznie szczuplejszy.
- Wtedy byłbym tobą i groziłoby mi że ktoś nas pomyli. - Ponownie przerwał mądrali Nurdin - Raavik jesteś tu? - Spytał szukając towarzysza.
Nie widząc innego rozwiązania, kowal przy użyciu dłuta i młota wybił zawiasy trzymające więzienne kraty i obalił przeszkodę blokującą wejście do celi. Teraz mógł spokojnie rozejrzeć sie po pozostałych klatkach. Wkrótce odnalazł kompana siedzącego nad talią kart.
- Nie szkoda ci czasu zacny Raaviku? - Spytał uwalniając kompana. - Znalazłem konia i kogoś kto z całą pewnością cię zaciekawi. Tędy, za mną.
Kowal poprowadził towarzysza do podziemnego przejścia. Zdezorientowany jeniec na widok dwóch krasnoludów znikających w podziemnym kraterze nie był w stanie zareagować inaczej niż głupawym "Yyyyy".
- A teraz mości Raaviku czeka nas spacer po wspaniałościach krasnoludzkiej budowli. - Oznajmił Nurdin gdy tylko zamknął za sobą przejście. - Pomyśl tylko, te wszystkie wspaniałe groty, jaskinie, korytarze i nieodkryte sale znajdujące się pod nami. Jakie tajemnice muszą ukrywać. Ileż tam sekretów historii, skarbców, bibliotek, magazynów z dziełami sztuki, zbrojowni, spichlerzy i wielu innych wspaniałości. I to wszystko czeka tylko..., znaczy moglibyśmy... . Nie. Nie możemy... Musimy ruszać.... Bulgil nas potrzebuje. Może innym razem.
W ostatniej chwili kowal zdołał się opamiętać. Niestety w towarzystwie drugiego krasnoluda chęć porzucenie wszystkiego i zagłębienia się w wnętrzu budowli okazała się być jeszcze większa. Wystarczyło jedno nierozważne zdanie z strony Raavika a oboje przepadną tu bez wieści.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik zdumiał się. Wielkie krasnoludzkie ruiny, stare ścieżki, antyczne technologie, schematy, mądrość ludu. Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Syn Rolla opuścił Kattegat właśnie po to, czuł, że te ruiny były kluczem do jego celu, do uzyskania statusu szlachcica. Wystarczyło tylko rzucić wszystko w cholerę, to nie było takie trudne. Korytarze zachęcały, Raavik wykonał krok w stronę jednej z odnóg tunelu.
- "Zaraz" - pomyślał - "a co z Bulgilem? Obiecałem, że pomogę wyciągnąć go z kabały, a słowo norda jest warte więcej niż całe bogactwo zawarte w tych komnatach! Szczególnie dane innemu nordowi."
Krasnolud cofnął się i stanął prosto do celu ich podróży.
- Opuśćmy to miejsce. I to jak najszybciej.
Podjęli wędrówkę, Raavik unikał podziwiania całej architektury, nie chciał, aby komnaty znów zaczęły go nęcić. Nord wyjął fajkę, która na jego szczęście jeszcze lekko się tliła. Wciągnął sporą dawkę dymu i wypuścił go, poczuł, że zaczął znów myśleć racjonalnie.
Były żołnierz zastanawiał się, jak mógł odzyskać swój ekwipunek. W mieszku nie było wiele ruenów, a sztylet nie był niczym nadzwyczajnym. Raavik potrzebował swojego topora i swojej tarczy, co prawda miał zapasową broń w plecaku, a Nurdin zapewne posiadał jakieś tarcze, ale jego sprzęt był szczególny. Nie mówiąc o magicznych właściwościach, uzbrojenie to dobrze leżała w rękach Raavika, a ta właściwość miała niebanalne znaczenie. Czasami to taki szczegół jak wygoda użytkowania decydował o zwycięstwie w walce.
Przez aurę tuneli i rozmyślania Raavik zapomniał o najważniejszym.
- Dzięki Nurdinie, wizja gnicia w areszcie, gdy obowiązek wzywa, nie była najbardziej optymistyczna - przerwał wpatrując się kamień, w którym wykute były ściany. - Jednak straciłem mój topór i moją tarczę. Będę musiał pożyczyć jedną z twoich tarcz, a potem odzyskać mój ekwipunek. Czy to jest możliwe w drodze zgodnej z prawem? Czy trzeba będzie ponownie użyć tych tuneli?
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Skupić się na Bulgilu i na obecnym zadaniu. Oto jedyna droga do uniknięcia szaleństwa i sposób na walkę z zatraceniem. Tylko tu i teraz i nic poza tym. Przed wszystkim Nurdin musiał pilnować by ich obecna rozmowa toczyła sie wokół tematu tego co przed nimi. Ani słowa o wspaniałościach które czekają tam w dole.
- Wyobraź sobie mości Raaviku ze ta zgniła mątwa Ewald przysłał tu dzisiaj swojego giermka. Drab przybył ledwo po tym jak opuściłeś moją kuźnię. - Zaczął kowal - Szczyt bezczelności. Deklarując rzekomą pomoc usiłuje wyprowadzić nas w pole. Nie mam pojęcia w jaki sposób szuja dowiedział się iż spieszymy z pomocą Bulgilowi, ale gotów jestem postawić dobry obiad przeciw trzem sucharom że to mój zacny kuzyn nie potrafił utrzymać jęzora w gębie. A ser chudy spryciarz od razu zaczął swoje knowania. Tym razem jednak się przeliczył.
Zamierzam nie tylko skorzystać z jego konia ale również dowiedzieć się wszystko na temat owego spisku. Nawet jeśli będę musiał młodziakowi, który właśnie drzemie w moim warsztacie, wytłumaczyć co to znaczy znaleźć sie miedzy młotem a kowadłem. Niestety czasu mamy niewiele więc nie możemy przesłuchać pomagiera już teraz. Proponuję zatem zapakować go na wóz, ruszyć w drogę i dopiero gdzieś na trakcie gdy damy odpocząć zwierzęciu, zając się jak należy naszym gościem. Zrozumie wtedy że zaczął z niewłaściwym Nordem.
Gdy para kowali dotarła wreszcie do bezpiecznego schronienia jakim była nurdinowa kuźnia, krasnolud poruszył temat utraconego oręża Raavika.
- Ubolewam nad twoją stratą przyjacielu. Zacna to była broń i powinniśmy zrobić wszystko by ją odzyskać. Niestety jeśli znalazła sie w pałacowej zbrojowni na długo pozostanie poza naszym zasięgiem, a tunele w tej sprawie nam nie pomogą. Poszedłbym jednak o drugi zakład iż wcale się tak nie stało, co z kolei daje nam jeszcze szansę ale wymaga by działać natychmiast. Pazerność ludzi będzie tu naszym sprzymierzeńcem.
Nie jesteś pierwszym zbrojnym którego aresztowano, a strażnicy miejscy zwykli zakładać że ten kto wchodzi do lochu, nie opuszcza go szybko, jeśli w ogóle ujrzy kiedykolwiek światło słoneczne. A w związku z powyższym przywłaszczają sobie zdobyty oręż jako własny. Oczywiście nikt z nich nie ośmieliłby się paradować uzbrojony w miecz czy tarcze o której powszechnie wiadomo że należy do kogoś innego. Niestety w tym momencie do gry wchodzi haniebny wyjątek w mojej profesji. Z smutkiem stwierdzam ale również wśród kowali są oszuści i niegodziwcy, a Cotton Szlifierz jest najgorszym wśród nich. Niewiele sam robi, praktycznie nic nie wymyśla, za to przoduje w przetapianiu zbroi, usuwaniu insygni, czy grawerki, zdzieraniu wszelkich znaków przynależności, postarzaniu, szczerbieniu i ogólnie rzecz biorąc niszczeniu tego co wpadnie mu w łapy. Proceder wygląda mnie więcej tak. Strażnik zagrabia broń, idzie z nią do Cottona, a ten postara sie by oręż stał sie anonimowy i niemożliwy do rozpoznania a przy tym niewiele stracił na swej wartości. Dopiero wtedy takowa broń trafia na rynek lub zostaje własnością wojaka.
Szam Szlifierz mieszka i pracuje przy wschodniej bramie. Proponuję złożyć mu wizytę i sprawdzić czy twoja tarcza już tam jest. Kanalia zwykł od razu zabierać sie do roboty więc powinniśmy czym predzej ruszać. - Zaśmiał się krasnolud. Nurdin pamiętał że kiedyś zapowiedział sobie iż prędzej zgoli brodę niż jego noga postanie w warsztacie kogoś takiego jak Cotton, ale niezwykłe sytuacje wymagają podjęcia szczególnych decyzji. - Zgaduję że nie będzie zadowolony z naszej wizyty.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

- Nie - odparł spokojnie Raavik. Nurdin spojrzał na niego pytająco, więc wojownik rozwinął wypowiedź. - Nie po to nie zatrzymywaliśmy się w tunelach, by teraz marnować czas na wizyty u innych kowali. Mamy mało czasu, aby pomóc Bulgilowi. Poza tym właśnie uciekłem z aresztu, nie powinien rzucać się w oczy, a dwójka nordów nie ma szans przemieszczać się niepostrzeżenie w centrum ludzkiego miasta. Sam złożę wizytę Cottonowi, ty zajmij się naszym gościem i wozem. Spotkamy się za wschodnią bramą.
Raavik wszedł na górę i zobaczył wysłannika rycerza. Człowiek leżał nieprzytomny na podłodze. Krasnolud wyszedł bez słowa i zabrał swój plecak. Opuścił warsztat Nurdina.
Były grabieżca przemierzał ulice Fargoth, trzymał się bocznych uliczek starając nie rzucać się w oczy, kilkukrotnie musiał pytać przechodniów o drogę. Raz musiał ukryć się za beczką ze śledziami, gdy patrol straży przechodził przez ulicę.
W końcu dotarł do celu swojej podróży, był nim pomarańczowy dom znajdujący się obok rynku.
Raavik zapukał. Po kilku sekundach drzwi otworzyła kobieta, mająca z wyglądu około trzydzieści lat.
- Ooo! Jesteś przyjacielem Nurdina? To taki miły towarzysz, zapraszam. Napijesz się herbaty? Może czegoś mocniejszego? Mam też świetny sernik mojej mamy, musisz go spróbować. O! I powinieneś też poznać mojego męża. OLIVER! Złaź na dół, mamy gościa.
- Tak właściwie, to ja do małżonka - wydukał krasnolud.
Kobieta nie przejęła się zdaniem wypowiedzianym przez norda. W ciągu minuty poruszyła tematy związane z żoną rzeźnika, remontem Ulicy Mnichów i swoim chrześniakiem, którego podejrzewała o pracę dla Cerau'a.
W końcu przybył Oliver.
- Raaviku! Witaj. Nie sądziłem, że przyjdziesz tak szybko. Chcesz czegoś? Może piwa, albo gorzały? Mam też wspaniały sernik zrobiony przez...
Krasnolud miał dość gastronomicznych ofert na jeden dzień. Szybko przeszedł do celu wizyty.
- Nie chcę niczego, dopiero jadłem. Przychodzę z pewną sprawą. Sprawą wymagającą prywatności.
- Oczywiście - przytaknął Oliver.
Krasnolud i człowiek weszli na piętro posiadłości kupca, następnie wyszli na balkon i usiedli przy drewnianym stole. Raavik stwierdził, że dębowe krzesła obite czerwonymi poduszkami były bardzo wygodne.
- Z czym do mnie przychodzisz, przyjacielu? - Handlarz wgryzł się w zielone jabłko.
- Potrzebuję przysługi.
- Proś o co chcesz. W końcu uratowałeś mi życie.
- Muszę się dostać w pewne miejsce. Bez zwracania uwagi straży - powiedział nord, zajmując się swoim owocem.
- Rozumiem, konflikt z prawem. Gdzie musisz się udać i jak szybko?
- Do warsztatu Cottona Szlifierza. Jak najszybciej.
- Oczywiście, zabrali ci uzbrojenie. W takim razie nie ma czasu do stracenia. - Oliver skończył swoje jabłko i wyrzucił ogryzek na ulicę. - Pozostaje tylko jedna kwestia. Zmieścisz się w beczce?
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

"Oby tylko znów nie wpakował się w jakieś tarapaty" pomyślał Nurdin gdy Raavik zniknął za drzwiami warsztatu. Rzecz jasna odzyskanie swojej tarczy wojownik mógł traktować jako sprawę honoru, stąd zrozumiałe że pragnął sam zająć się tą sprawą, ale czas ich gonił i nie mogli pozwolić sobie na popełnianie kolejnych błędów. Kowal bez specjalnej delikatności wrzucił ciało nieprzytomnego giermka na wóz i chwytając konia za uzdę, ruszył w stronę zewnętrznej bramy. Nie potrafił powozić więc czekał go krótki spacer. Miał nadzieję ze w tej kwestii drugi z krasnoludów okaże się bardziej uzdolniony.
W czasie swojej wędrówki Nurdin układał w głowie plan działania odnośnie tego co powinni zrobić gdy już znajdą sie w Demarze. Przede wszystkim musza odnaleźć Bulgila. Będą też musieli przekonać miejscową szlachtę iż są im równi. W przeciwnym razie te zadufane w sobie szelmy mogą zasłaniać się jakimiś wydumanymi zwyczajami, lub w ogóle nie chcieć zadawać sie z kimś o niższej pozycji, a to z kolei umożliwi jemu i Raavikowi skuteczną pomoc dla krewniaka kowala.
Nurdin mijał właśnie warsztat krawcowej gdy przyszedł mu na myśl pewien pomysł. Jeśli oboje mają uchodzić za arystokratów to warto by na takowych wyglądali.
- Uszanowanie Pani Bretlyn, piękny mamy dziś dzień. - Zwrócił się do pulchnej kobiety zajętej układaniem wystawy przed sklepem.
- Och to ty mistrzu. Z nieba mi spadłeś. - Odpowiedziała pani Bretlyn. - Cała jestem roztrzęsiona. Nie potrafię ani na chwile usiąść i spokojnie pomyśleć. Wciąż nie mam żadnych wieści od twojej podopiecznej. Myślisz że podoła zadaniu jakim ją obciążyłeś?
- Jestem pewien że Feyla da sobie radę. - Zapewnił kowal. Miasto wciąż stało, co przyjął za znak że jego czeladniczka radzi sobie świetnie.
- Tak bardzo martwię się o moją Marikę. - Niemal rozpłakała się pani Bretlyn.
- Wszyscy się o nią martwimy. - Skłamał Nurdin zastanawiając sie jednocześnie "kim na pęknięte kowadło jest ta Marika?" - Przy okazji stara przyjaciółko, wciąż masz te swoje piękne płaszcze które mi kiedyś oferowałaś?
- Czyżbyś wreszcie przekonał sie do mody, mistrzu?
- Poznałem kogoś ... - Od czasu gdy miejskie przekupy zaczęły nieustannie nękać jego kuźnię, krasnolud nauczył się że najlepszą bronią przeciw nim, jest pozwolić im gadać i spekulować na temat tego co same chciałyby usłyszeć.
- Ah rozumiem... - kobieta zalotnie mrugnęła w stronę Nurdina - w takim razie na koszt firmy.
- Wziąłbym dwa. I gdyby dało sie na nie naszyć coś na kształt herbu.
- Tak, tak. To z pewnością zrobiłoby na naszej damie dobre wrażenie. Mam tu kilka ciekawych wzorów, a wykonanie naszywki zajmie mi kilka minut. Proponuję różę, lutnię albo krople deszczu.
- Wolałbym hmm... - Krasnolud z uwagą przeglądał oferowane mu ozdoby. Gdyby miał nieco więcej czasu zamówiłby coś bardziej wyszukanego, ale w obecnej sytuacji musiał brać to co było pod ręką. - Wezmą te.
- Śnieżne górskie szczyty? - Panie Bretlyn pokiwała z uznaniem głową. - Zawsze kojarzyły mi się z podróżami.
- Mnie kojarzą się z kimś kto nie ma w zwyczaju ustąpić.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Beczka nie była ciasna, można by nawet powiedzieć, że była całkiem wygodna. Raavik nie narzekałby gdyby nie fakt, że strasznie cuchnęła marynowanym tuńczykiem.
Oliver siedział jako woźnica i prowadził cały wehikuł. Wóz zawierał pięć beczek ciemnego piwa, sześć beczek rumu i jedną beczkę krasnoluda. Podróż przebiegła dosyć spokojnie, straż nie zwracała na nich uwagi, a ludzie bez sprzeciwu schodzili z drogi. Nord domyślił się, że Oliver miał poważanie wśród wielu mieszkańców Fargoth.
Po kilkunastu minutach ich podróż się zakończyła. Kupiec zaparkował przed warsztatem Cottona i wypuścił krasnoluda. Raavik wyszedł na bruk i rozmasował obolałe mięśnie. Spojrzał na metalowy szyld, na którym było wyryte kowadło, pod spodem było napisane: Cotton Szlifierz, wszelkie usługi kowalskie. Najtaniej w Fargoth.
- Plan prezentuje się następująco - zaczął mówić ludzki kupiec - Ja rozmawiam, ty stoisz w korytarzu i się nie wychylasz. Wyjdziesz zza winkla dopiero gdy dam ci znak.
- To będziesz coś dyskretnego? - spytał Raavik. - Może jakaś specjalna fraza inteligentnie wpleciona w twoją wypowiedź? Albo, dajmy na to, trzy krótkie tupnięcia i jedno krótkie? Chociaż nie! Mam coś lepszego, kiedy uznasz, że już czas, to ...
- Myślę, że powiem coś w stylu: "Raaviku już czas" - powiedział z uśmiechem kupiec.
- Psujesz całą zabawę - mruknął krasnolud.

Środek wyglądał na zadbany. Szli przez długi korytarz, na ścianach zawieszone były różne bronie. Gdy dotarli do drewnianych drzwi, Oliver dał znak Raavikowi, żeby ten utrzymał pozycję. Człowiek otworzył przejście i ruszył przed siebie. Po chwili do uszu norda dobiegły dźwięki rozmowy.
- No proszę, proszę - powiedział posiadacz wyjątkowo niskiego głosu - Oliver Clin zawitał w moje progi. Mówiłem ci, że twoje zamówienie będzie gotowe za dwa tygodnie, nic się w tym temacie nie zmieniło.
- Nie przyszedłem tu w tej sprawie, Cotton. - Oliver mówił pewnie i ze stoickim spokojem. - Potrzebuję informacji. Wiem, że był u ciebie zestaw złożony z topora i tarczy.
- "Był" to dobre określenie - odparł Szlifierz. - Kilka minut temu sprzedałem ten zestaw po wyjątkowo korzystnej cenie. Nabywcą był mag, który przeteleportował się od razu po transakcji. Nie do namierzenia.
- Każdego da się namierzyć - powiedział Oliver. - Potrzebuję tylko twoją księgę rachunkową.
- Po moim trupie! - odpowiedział, krzycząc, Cotton.
- Da się załatwić.
Szlifierz energicznie gwizdnął, w kilka sekund pojawiło się dwóch drabów.
- Lekko go oklepcie i wywalcie z mojego warsztatu!
Oliver nie był ani trochę wystraszony. Spokojnie wypowiedział słowa:
- Raaviku już czas.
Krasnolud był gotowy. Wszedł do środka, wykopując drzwi z zawiasów. Ochroniarze rzucili się na niego.
- Dawaj. Bierzemy kurdupla, potem zajmiemy się gościem!
Pierwszy z osiłków dostał kopnięcie w kolano, to wybiło go z równowagi i dało kilka sekund nordowi. W tym czasie Raavik już był przy następnym przeciwniku. Były grabieżca uniknął potężnego sierpowego i uderzył siłacza w wątrobę. Nord odwrócił się, skoczył i wbił pięść w przeponę drugiego draba. Potem każdy z osiłków zarobił powalający cios w szczękę. Obydwaj z hukiem runęli na podłogę.
- Pff. Ile razy mam powtarzać? Nie liczy się wielkość statku, tylko ruchy fal - powiedział krasnolud, otrzepując ubranie.

W czasie gdy Raavik zmagał się z osiłkami, Cotton wziął do ręki krótki miecz i skoczył z nim w stronę Olivera. Ostrze było pół stopy od kupca, gdy przyjaciel norda wykonał unik godny akrobaty, następnie złapał rękę Szlifierza i założył mu dźwignię. Broń upadła na klepisko. Oliver złapał rzemieślnika w nelsona i podszedł z nim do lady.
- Gdzie jest księga?! - wykrzyczał.
Kowal nie raczył odpowiedzieć na to pytanie. Kupiec uderzył jego głową o drewniany mebel.
- Gdzie jest księga?! - powtórzył.
Odpowiedź znów nie padła. Nastąpiły dwa uderzenia.
- Miecz z żółtym jelcem jest dźwignią! Otworzy skrytkę!
- Dziękuję - odparł Oliver, po czym ogłuszył Cottona uderzeniem w potylicę.
Raavik podszedł do przyjaciela.
- Gdybym wiedział, że kupcy aż tak dobrze walczą, to nigdy bym ich nie oszukiwał - skomentował.
- Jak zapewne się domyśliłeś, nie jestem zwykłym kupcem - powiedział uśmiechnięty kupiec - bierzemy księgę i zbieramy się stąd. Mam nadzieję, że rozumiesz, że będę potrzebował kilku dni, aby wyśledzić twój sprzęt?
- Zdaję sobie z tego sprawę. Dałbyś radę wywieźć mnie za wschodnią bramę?
Oliver przytaknął.

Wyjechali poza Fargoth, Raavik znów miał okazję zwiedzić wnętrze beczki. Zatrzymali się niedaleko bramy.
- Tu się rozejdziemy - powiedział kupiec, pomagając wstać krasnoludowi.
- Dzięki za wszystko - odpowiedział nord. - Nie będziesz miał kłopotów, przez naszą akcję?
- Żadnych. W tym mieście panują nieco inne zasady, niż gdzie indziej. A ja jestem dość dobrze ustawiony i potrzebny kilku wpływowym osobom. - Oliver usiadł na miejscu woźnicy. - Przyjdź do mnie za kilka dni, będę wiedział gdzie znaleźć twoje uzbrojenie. Prawdopodobnie znajdzie się też robota dla ciebie, gdybyś chciał pomóc mi w pewnej sprawie.
- Oczywiście, że przyjdę. Bywaj Olivierze, niezwykły kupcze.
Wóz odjechał, a Raavik usiadł na skale i wypatrywał Nurdina.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Kowal powoli zmierzał w kierunku miejskiej bramy. Cały czas nękał go pewien problem na który póki co nie potrafił znaleźć rozwiązania. Nie wspominał o tym Raavikowi ale martwił go fakt iż tamten nie zdołał zorganizować koni po które wcześniej wyruszył. Wierzchowiec giermka miał prawo być zmęczony. Jakby nie patrzeć jego pan dopiero co przybył tu z Demary, a teraz nieszczęsny koń będzie zmuszony pociągnąć znaczny ciężar. Niestety nie mogli pozwolić sobie na większą zwłokę by dać zwierzęciu odpocząć. Na domiar złego prowadzony przez Nurdina powóz również odbiegał od ideału, biorąc pod uwagę czekające ich zadanie. Masywna konstrukcja zwykła służyć kowalowi do przewożenia ciężkich detali na niewielkie odległości. Nigdy wcześniej krasnolud nie korzystał z niej w tak długich podróżach, a poza tym powątpiewał by taki wózek był w stanie rozwinąć duże prędkości.
- Co to znaczy każą czekać?! To kpina i potwarz! Natychmiast udasz się do pałacu i ponownie zażądasz naprawy naszej karocy i odpowiedniej eskorty do samej Demary! - Grzmiał kobiecy głos dobiegający z sąsiedniej ulicy. Zainteresowany nazwą miasta do którego sam zmierzał, Nurdin udał się w tą stronę. Na miejscu zauważył powóz zaprzęgnięty w cztery konie i jakąś elegancką panienkę karcącą swojego stajennego. Sądząc po fryzurze przypominającej gniazdo i koronkowym stroju kobiety, musiała ona być kimś ważnym, a przynajmniej za takową się uważała. Krasnoluda bardziej jednak interesowała sama karoca. Smukła, lekka, o dużych wąskich kołach, a do tego ciągnięta przez cztery zdrowo wyglądające rumaki, wyglądała dokładnie na to czego Nurdin i Raavik obecnie potrzebowali.
Kowal postanowił działać. Przywdziewając zdobyty przed chwilą płaszcz, podszedł do arystokratki i kłaniając się nisko, powiedział:
- Madame, proszę wybaczyć tą zwłokę. Zgodnie z życzeniem, Gwardia Fargoth, do usług.
Widok krasnoluda zbił nieco z tropu drobną hrabinę.
- Yyy, dlaczego przysyłają mi krasnoluda?
- Prosiłaś pani o najlepszych. - Bez cienia wahania odpowiedział Nurdin.
- A gdzie oddział mający obronić nas przed grasującymi na trakcie zbójcami? - W dalszym ciągu powątpiewała kobieta.
- Znajdziesz go pani przy miejskiej bramie. Racz posłać tam wozaka. A teraz jeśli madame wybaczy przyjrzałbym się rzekomym uszkodzeniom naszego powozu.
- Pałacowi inżynierowie stwierdzili pęknięcie przedniej osi. Będą musieli rozebrać cały wóz, a nam miano dostarczyć inny zaprzęg. - Wtrącił się woźnica.
- Bzdura. - Odparł krasnolud biorąc z swojego zestawu narzędzi kilka grubych pali. Kowal podszedł do wozu, podniósł go używając przy tym tylko siły własnych ramion, z lekkością jakby cała karoca nic nie ważyła, po czym podstawił podpory pod podwoziem by móc swobodnie obejrzeć rzekome uszkodzenia. - Za parę minut będzie gotowa do drogi. - Zapowiedział.
- Widzisz barani łbie. - Tryumfowała arystokratka. - Mówiłam że miejscowa władza nam nie odmówi. Szykuj sie do drogi. Bardzo mi się spieszy.
- Nie tylko pani madame. - Dodał Nurdin.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości