FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wprawdzie nie zamierzała pomagać Grzmotowi w realizacji jego marzeń o posiadaniu niezdobytej twierdzy ale aby nie budzić podejrzeń Feyla musiała przynajmniej udawać że robi cos w tym temacie. Oficjalnie zajmowała się pomiarami i kreśleniem planów architektonicznyc h, a to oznaczało że nie zaczepiana przez nikogo kowalka mogła swobodnie poruszać się po całej rezydencji. W rzeczywistości Feyla poszukiwała ukrytych przejść i tajemnych komnat. Zadanie nie takie znów trudne jeśli zna się podstawy matematyki, jest się obeznaną w budownictwu i konstrukcji. Mając zmierzone gabaryty budynku, długość korytarzy i szerokości pokoi do nich przyległych kowalka w prosty sposób mogła obliczyć jakie są wymiary ścian i czy możliwe jest ukrycie w nich tuneli. Następnie określając rodzaj czy dana ściana jest nośną czy działową oraz eliminując te pierwsze, Feyla wytypowała interesujące ją miejsca.
O ile same obliczenia sprawiały jej przyjemność to już w poszukiwanie ukrytych przełączników czy mechanizmów uruchamiających wejścia kowalka nie zamierzała się bawić. Na tym etapie najlepiej sprawowała się brutalna siła. Kilka uderzeń kowalskim młotem pozwoliło zweryfikować czy dana ściana zbudowana jest z solidnej cegły czy też stanowi tylko atrapę mającą zamaskować tajne przejścia.
Po kilku godzinach takich poszukiwań Feyla znalazła się w sekretnym korytarzu umożliwiającym podsłuchiwanie gości w rezydencji Grzmota. Początkowo miała nieco problemów z właściwym poruszaniu się po labiryncie ścieżek ale z czasem opanowała techniki orientowania się w własnym położeniu.
Niestety mimo długiego wyczekiwania nie udało się kowalce posłyszeć nic ciekawego. Kilka rozmów o miejscowych burdach a także złośliwych uwag odnośnie kobiet czy ludzi Wróżbity. Wiele tez mówiono o wzmocnieniu straży miejskiej ludźmi z Fargoth i obawach dotyczących konsekwencji jakie może to przynieść. Większość zbirów była przekonana że ostatecznie przemytnikowi uda się kupić przychylność nowych strażników i sprawy wrócą do normy. O pokojów samego Grzmota przez dłuższy czas nie dochodziły żadne dźwięki. Kowalka zamierzała właśnie zakończyć swoją misję szpiegowską gdy usłyszała fragmenty narady.
- A jeśli Crevan zawiedzie? Albo w ogóle nie zechce wykonać zadania? – Pytał nieznany kowalce głos.
- Powinniśmy go trochę zachęcić. Myślę ze czas wysłać mu paczkę przypominającą o tym kto trzyma w ręku główne atuty. – Dodał ktoś inny.
- Na razie palce tej kobiety zostawcie w spokoju. Potrzebna mi jest do wykonania projektu. – Odezwał się Grzmot. – Ale nie mam nic przeciwko jeśli znajdziecie inną niewiastę która ma nadmiar wolnych palcy u nóg. Przekażmy grabarzowi kilka z nich. Crevan i tak się nie zorientuje a źle by było gdyby nasz przyjaciel o nas nie zapomniał.
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

Leczenie tak ciężko pobitej i poranionej istoty nie jest łatwe, w dodatku w tak wielkiej presji ze strony oprychów. Najpierw zajął się powierzchownymi ranami, które zajmowały mało czasu leczenia, by uśmierzyć ból. Wystarczyło obłożyć rany liśćmi Złotki błotnej, którą akurat miał ukrytą pod szatą. Gorzej było z głębokimi i poszarpanymi ranami, oblepionymi zakrzepłą już krwią. Tutaj Helius musiał użyć mocy leczenia, której tak wytrwale uczył się u boku mentora. Położył swe szorstkie dłonie na delikatnej skórze Kotołaczki i zamknął oczy. Potrzebował do tego ogromnego skupienia i koncentracji, gdyż od tego zależy w jakim stopniu rany zostaną uleczone.
Trwało to dość długo i męcząco. Ciężko było szczególnie podczas chamskich przytyków i głupich komentarzy ze strony drabów pilnujących ich dwójki. Helius podczas uleczenia zdążył ocenić sytuacje w jakiej się znajdują. Otóż on z Kotołaczką leżeli pod ścianą małego pokoju. Można powiedzieć, że to była cela, lecz nie miała ani jednego okna ani krat. Jedynym wyjściem były drzwi, które zagradzane był przez oprychów. Ceglane ściany pokryte były brązowymi plamami, a po prawej stronie przyczepione był metalowe kajdany, już nieco zardzewiałe.
Jedynym światłem, było światło z kostura, który jasnym blaskiem ukazał całą celę.
Helius po paru godzinach ujrzał, że ta drobna istota zaczyna mrugać i pomału otwierać oczy. Uśmiechnął się do jej drobnej twarzy i nie tracąc skupienia dokańczał uśmierzanie ran. Wszystko szło doskonale i w sercu Heliusa zaiskrzyło światełko, które rozgrzało jego duszę. Czuł się naprawdę dobrze, wiedząc, że uratował tą istotę od nieuniknionej śmierci. Zdarzało mu się już uleczać rany zwierząt, lecz były to tylko złamania, obtłuczenia czy wbite drzazgi. To wszystko było drobnostką do tego, co tu uczynił.
Lecz radość i fala dumy opuściła duszę Heliusa po wypowiedzeniu słów mężczyzny za nim. Zamierzał wykorzystać ta biedną istotę, a jego torturować aż nie wyzionie ostatniego ducha. Poczuł się, jakby rzucono nim o brudną podłogę, zdeptany i opluty przez ludzi. Jego radosna twarz, z oczmi wypełnionymi iskrami dumy zmieniła się w straszny gniew, a jego oczy przybrały ciemny odcień.
Czuł to. Fala złości i gniewu przepływała przez jego ciało. Nie mógł znieść podłości i zeszmacenia człowieczeństwa przez mężczyzn za nim. Dlatego wybrał las. Tam nie ma takich świń, które obudzą w nim to, co było uśpione przez niecałe 20 lat.
Próbował się powstrzymać, lecz czuł, że ziemia zaczyna pomału drżeć, a z sufitu spada na nich proch i pył.
Krople potu wypłynęły na ciało drudia.
Jego oczy były wpatrzone w chyba nieco przestraszone oczy dziewczyny.
-Musisz stąd uciec, nim będzie za późno. Pomogę ci, lecz jeśli się po mnie wrócisz to zginiesz, rozumiesz?!-
Ciężkim i nieco charczącym głosem wypowiedział te słowa do Kotołaczki, licząc że ta zrozumie jego słowa i niebezpieczną sytuację, która może nadejść.
Usłyszał kroki idące ku nim, powolne i nierównomierne. Helius odwrócił nagle głowę. A gdy to się stało z ziemi wystrzelił wielki i ostry niczym włócznia szpikulec, który wbił się w brzuch łotra. Przebił się przez całe ciało, bez najmniejszych problemów. Krzyk rozległ się po całych lochach. Żałosny i przepełniony strasznym bólem. Ziemia zaczęła pokrywać się czerwoną krwią, która strumieniami lała się z ciała gwałcicela.
Wykorzystując zmieszanie jakie nastąpiło Helius krzyknął ostrym i mocnym głosem do dziewczyny
-Teraz!-
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila wiedziała co powinna zrobić, jednak nim cokolwiek uczyni potrzebowała znaleźć sobie wystarczające pokłady odwagi. Próbowała zmotywować się do działania poprzez złość. Była wściekła na Adriena. Grabarz nie kiwną nawet palcem w jej obronie. Spokojnie pozwolił by ją katowano, dręczono i upokarzano, a ostatecznie zostawił na pewną śmierć. Pod tym względem okazał się jeszcze gorszy niż Sisko. Madame przynajmniej nigdy nie ukrywała niechęci do kotołaczki. Nie obiecała tez że się nią zajmie i nie pozwoli skrzywdzić. Po kobiecie Acila wiedziała dokładnie czego się spodziewać tymczasem grabarz cały czas mamił ją fałszywymi zapewnieniami.
Kotołaczka czuła się oszukana. Postanowiła że od tej pory koniec z szukaniem kogoś kto miałby się nią zająć. Najwyższy czas samej zatroszczyć się o własną skórę. Już nigdy więcej nie zaufa żadnemu człowiekowi włączając w to zielonowłosego wybawiciela. Wprawdzie w obecnej sytuacji nie miała innego wyjścia, będąc całkowicie zależna od pomocy druida kotołaczka chcąc czy nie, musiała z nim współpracować. Wmawiała sobie jednak iż to tylko tymczasowy sojusz. Robi to co robi dla własnej korzyści. Nie pozwoli sobie na to by uzależnić się od kolejnego człowieka. Bez znaczenia był tu fakt że ów mężczyzna właśnie uratował jej życie, że narażał swoje zdrowie w jej imieniu zupełnie bezinteresownie oraz to ze w pewnym sensie należał on do świata zwierząt. Prawdopodobnie druid miał w sobie tyle samo z zwierzęcia co Acila z człowieka. To że oboje znajdowali się na granicy pomiędzy dziką naturą a cywilizowanym światem w jakiś sposób zbliżało kotołaczkę do zielonowłosego, ale póki co jej osąd na temat Heliusa pozostawał surowy i nieprzychylny. .
Gdy tylko człowiek wykonał pierwszy ruch zabijając jednego z oprychów Wróżbity, Acila skoczyła do ataku. Uzbrojona w ostre pazury, gniew i chęć zemsty doskoczyła do twarzy najbliższego zbója. Czuła jak jej pazury wbijają się w skórę człowieka tnąc ja na drobne części. Podświadomie rejestrowała jak w kolejnych błyskawicznych ciosach udaje jej się rozerwać fragmenty mięśni, miękką tkankę gałek ocznych, oraz to że wyrządzone przez nią rany sięgały aż do kości czaszki.
Mężczyzna wrzasnął i upad na ziemię a kotołaczce udało się dostać do wyjścia z celi. Łatwą cześć planu miała już za sobą. Teraz należało pokonać labirynt krętych korytarzy z których prawdopodobnie tylko kilka prowadziło na górne pietra. Piętra na których czekało na nią znacznie więcej uzbrojonych i gotowych do walki strażników. Acila biegła na oślep. Nie sprawdziła czy druid dał sobie radę z trzecim zbójem przebywającym w celi. Póki co nikt nie podnosił alarmu więc założyła że musiało mu się udać. "Nie kazał za sobą czekać." Zapewniała samą siebie.
Dla Acili liczyło się tylko to by jak najszybciej opuścić nieprzyjazne jej mury. Ucieczka była najważniejsza. Nie miała zamiaru dokonać odwetu, szukać sprawiedliwości czy samosądu. W pewnej chwili zauważyła ze błądząc w korytarzach zabrnęła w ślepy zaułek. Zawróciła niemal wpadając na oddział straży. Było ich ... było ich dużo. Stanowczo za dużo by dała sobie z nimi radę. Przekonana iż tu właśnie jej spektakularna ucieczka dobiegnie końca, dziewczyna nawet nie podjęła walki. Ku zdziwieniu kotołączki strażnicy zupełnie ja zignorowali. Przeszli dalej, podążając w nieznanym kierunku, obojętni na jej obecność. Jeśli nie liczyć solidnego kopnięciem wymierzonego twardym butem, ludzie Wrózbity zachowywali się tak jakby jej tu nie było.
Acila z przerażaniem uświadomiła sobie że zmieniła się w kotkę. Jak zwykle uczyniła to nieświadomie, w najmniej korzystnym dla siebie momencie, a co gorsza proces przemiany był przez nią zupełnie niekontrolowany i nie wiedziała jak go odwrócić. Gdy zwierzęca natura brała górę, Acili znacznie trudniej było myśleć. "Idź, idź, uciekaj ... znajdź wyjście." Przemawiała do samej siebie odpędzając jednocześnie myśli o głodzie, zabawie i zaspokojeniu własnej ciekawości.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nikt nie wiedział o czym Crevan i Wróżbita syskutowali za zamkniętymi drzwiami, ale po dość zadowolonej minie białowłosego wychodzącego z pokoju było widać, że doszli do porozumienia. Oczywiście zarówno Grabarz jak i Wróżbita doskonale zdawali sobie sprawę, że sojusz nie jest wieczny i złamanie go nie będzie niczym trudnym, ale dawał on pewne złudne poczucie bezpieczeństwa. Kto pierwszy złamie pakt? Oczywiście, że Upadły. Dla niego liczyła się tylko jego własna, prywatna sprawa w Garle, reszta mogła nie istnieć. Przynajmniej tak sobie wmawiał, gdyż czuł coraz większą słabość do kowalki i kotki. Męczyło go to, że zapewne Acila go znienawidziła. Jak miał jej wytłumaczyć, że inaczej postąpić nie mógł? Gdyby tylko wykazał zainteresowanie kotołaczką to Wróżbita zrobiłby z niej swoją zakładniczkę a na końcu i tak zabił, tylko ze o wiele brutalniej? Teraz musiał wymyślić jak ją stamtąd wyciągnąć...Nie będzie to łatwe zadanie, zdecydowanie. Ale wiedział przynajmniej gdzie będzie mógł ją ulokować zanim nie wydobrzeje. Dom swojego dawnego mistrza będzie idealny. Gdzieś z tylu głowy cały czas kłuła go pewna myśl. Co jeśli Feyla i Acila zginą w tym mieście? Zastanawiał się jakby się z tym czuł... Czy naprawdę miałby dość mocy by rozwalić całe miasto u podstaw? Wystarczyło tylko zabić przywódców i miasto samo upadnie...
Myśląc tak nad tym wszystkim nie bardzo patrzył pod nogi i w pewnym momencie po prostu runął na ziemię jak długi nie wiedząc nawet co go trafiło. Dopiero po chwili dostrzegł, że przewrócił się o...kota. Zachichotał cicho na własną nie uwagę i pogłaskał, a raczej próbował pogłaskać kotka po grzbiecie nie mając pojęcia, że ten kociak to jego Acila. -No popatrz...kot...ihihihi... Adrien nie zauważył, że ten kot to kotka, więc zaczął mówić do niego w rodzaju męskim jednocześnie zbierając się z ziemi. -Kobiety to sssame problemy... Mogłem sssobie wziąć kotołaka, przynajmniej teraz nie musssiałbym szukać tej mojej po lochach... S może ty wiesz gdzie one sssąąą?
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Nie pamiętała chwili kiedy się poddała. Mimo wysiłków żeby odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, ono nadal nie chciało jej słuchać. W momencie gdy przyjęła postać kota zwierzęcy instynkt zaczął górować nad logikom. Acila nie była w stanie opanować nadmiaru bodźców jakie do niej docierały. Analizowanie każdego dźwięku, każdego zapachu i każdej barwy, pochłaniało umysł kotołaczki w takim stopniu iż uniemożliwiało to normalne myślenie. Skupiła się na jednej prostej myśli - potrzeby ucieczki i znalezienia bezpiecznej kryjówki. Komenda zrozumiała nawet dla zwykłego zwierzęcia. Acili pozostawała nadzieja że tym razem jej przemiana potrwa krótko. Najczęściej działo sie tak przez kilka godzin, chociaż zdarzało się też że pozostawała w ciele kota nawet parę dni.
Zwykle gdy odzyskiwała humanoidalną postać nie pamiętała co robiła będąc w ciele zwierzęcia. Nie potrafiła też określić jak długo to trwało. Rzekomy dar w przypadku Acili stanowił przekleństwo, chociaż w jej aktualnym położeniu pozwolił dziewczynie uniknąć schwytania przez strażników. Najczęściej to po swoim wyglądzie, miejscu w którym się znalazła czy resztach pożywienia mogła się jedynie domyślać co takiego uczyniła będąc kotem. Zawsze też kolejna transformacja stwarzała problem znalezienia ubrania.
- Dlaczego tu leżysz i jesteś naga? - Dziecięcy głos przywołał Acilę do rzeczywistości. Spojrzała na swojego rozmówcę. Nastoletnie chłopiec, jasnowłosy o twarzy pokrytej piegami, ubrany na biało, przyglądał jej się z przerażonymi oczyma jakby właśnie zobaczył ducha.
- A gdzie jestem? - Odpowiedziała pytaniem kotołaczka.
- W kuchni. Czy te tez będziesz usługiwała przy stole?
- Kuchni? Są tu jakieś ubrania? - Acila unikała odpowiedzi na pytania, nie miała teraz czasu na tłumaczenia. Musiała działać. Na szczęście dla niej chłopak był mało dociekliwy.
- Tak każdy kto będzie podawał obiad na wystawie organizowanej przez naszego pana dostał takie białe cuchy.
- Masz na myśli galerię organizowaną przez Wróżbitę? - Chłopak milcząco potwierdził kiwając głową. A zatem nie udało jej się dotrzeć dalej niż do kuchni, co będąc kotką musiała uznać za najbezpieczniejsze schronienie. - Daj mi je. Daj mi ubranie jakie masz na sobie. Proszę. Potrzebuję tego.
Chłopak przez chwilę się wahał. Prośba Acili zdawała mu się niedorzeczna, jednak perspektywa zdobycia koleżanki w tak nieprzyjaznym miejscu ostatecznie przekonała go że warto. Tym bardziej że jego nowa przyjaciółka była całkiem ładna, a do tego miała niezwykłe uszy i ogon. Znajomość z kimś takim napawała go dumą i dawała okazję to zabłyśnięcia wśród rówieśników. Zdejmując z siebie ciuchy pomocnika kuchennego podawał je kolejno kotołaczce. Kucharska czapka pozwoliła Acili ukryć swoje uszy, a długi fartuch umożliwił schowanie ogona. Dziewczyna liczyła ze nierozpoznana przez nikogo wydostanie się z rezydencji przemytnika.
- Co ty do cholery robisz tu w samych gaciach? - Wrzasnęła na młodzieńca otyła kobieta będząca główną kucharką. Zaraz podajemy do stołu. Nagi ci z dupy powyrywam!
- Ja .. ja oblałem się sosem i musiałem sie przebrać ... , - wydukał chłopiec.
- Marsz to garderoby! Baran jeden. Co za niezdary mi przysyłają. - Wściekała sie kobieta wymachująca kuchennym wałkiem. - A ty co tak sterczysz jak słup soli?! - Zwróciła się do Acili. - Bierz tace i marsz na górę. Posłuchajcie mnie wredne bachory. Nie wiem jakie zboczenia przemawia przez naszego pana że żądał by usługiwały mu takie dzieciuchy jak wy. Zresztą nie interesuje mnie to. Pamiętajcie. Jeśli któremuś przyjdzie do głowy by tam na górze coś upuścić, kogoś oblać lub odezwać sie w jakiś idiotyczny sposób, lepiej od razu proście Wróżbitę o szybką śmierć. W przeciwnym razie to ja pozamiatam wami podłogi. - Olbrzymia kucharka niemal wypchnęła grupę nastolatków wraz z Acila na schody prowadzące do salonów przemytnika. - I do cholery nie pomylić mi kolejności dań!
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

Helius czuł jak narastający gniew spowija jego duszę. Ciepła i silna energia płynęła przez jego krew, powodując, że druid stracił kontrolę nad swoim organizmem. W głowie buzowało mu od myśli, słów, ruchów które nie miały końca. Jak ciągle powtarzający się film kołatały przed jego oczami wydarzenia, które właśnie miały miejsce. Dłonie wciąż kurczowo trzymające się głowy silnie drżały, tak jak i nogi, nie potrafiące utrzymać ciała Heliusa.
Druid dobrze wiedział co się dzieje. Kolejny atak ogarnął jego duszę, powodując że wszystko zaczyna szaleć. To był dopiero początek apogeum, które może być silniejsze od tego, które stało się w dzieciństwie. Obiecał sobie, że nigdy nie doprowadzi do swojej duszy negatywnych emocji, lecz wystarczyło jedno spotkanie z ludźmi, by to powróciło. Wszystkie obrazy zniszczenia i śmierci powróciły jakby odświeżone i wzmocnione. Pod sobą czuł drżenie ziemi, coraz silniejsze, a mury zaczynały się kruszyć. Tak samo było w ten dzień.
Helius miał nadzieję, że ten dzień został na stałe usunięty z jego umysłu przez nieustanne medytacje i nauki pod okiem mistrza.
Las pomógł mu w tym, lecz widocznie wystarczyło kilka podłych ludzi na swej drodze, by wspomnienia się obudziły.
Ziemia drżała coraz silniej, lecz nie przeszkodziło to ostatniemu oprychowi, który powolnym krokiem, utrzymując równowagę podążał ku cierpiącemu Heliusowi. Jego prawa ręka trzymała miecz, którego ostrze lśniło w zielonym blasku konturu. Druga dłoń zaciśnięta w pięść z wielką siłą. Twarz wykrzywiona we wściekłości do druida, który był winowajcą tego wszystkiego. Krok po kroku dążył do swego celu, do zabicia tego śmierdzącego dziada.
Pośród szumów w głowie Helius słyszał kroki idące ku niemu i z każdym jego krokiem czuł, że jest coraz gorzej. Widział coraz dokładniej obrazy matki i ojca leżących w stertach gruzu, jak i setki zmarłych zwierząt usianych po zgliszczach wioski. Łzy ciekły po twarzy druida, a z jego ust wydobywały się ciche, żałośliwe słowa: - nie podchodź... nie podchodź...-
Lecz na te prośby było za późno, gdyż ogarnięty wściekłością mężczyzna jak dzikie zwierze zaczął szarżować na druida. Biegł szybko, lecz trzęsienie ziemi utrudniało mu rychłe dostanie się do celu. Z krzykiem i pianą na ustach pikował w Heliusa, unosząc do góry miecz.
Helius uniósł głowę do góry i w jednej chwili zobaczył blask ostrza zmierzający prosto na niego i okropną twarz, przepełnioną wściekłością. Ta chwila trwała wiecznie w oczach druida,. Chciał krzyczeć, uciekać, ostrzec go by uciekał, cokolwiek, byle tylko nie spowodować kolejnej masakry. Lecz nie zdążył nic zrobić, gdyż nie potrafił się poruszyć ani wypowiedzieć ani jednego słowa. WIdział tylko klingę opadającą na jego ciało.
Ta chwila skończyła się szybko. Z ziemi, na około druida wystrzeliły różnej grubości szpikulce podobne do tego, który zabił poprzedniego draba. Śmignęły do góry z ogromną szybkością i siłą.
Druid siedział w środku tych zabójczych, ziemnych ostrzy wciąż się patrząc do góry na podziurawione ciało mężczyzny. Lecz druid nie wiedział już, czy to co wisiało przed nim, można było nazwać człowiekiem. Porozrywane ciało, pokryte spływającą krwią i wnętrznościami.
Przed oczami Heliusa pojawiał się stopniowo mrok, a szumy w głowie i obrazy ustawały. Helius ostatkiem sił wyczołgał się w ogóle nie poraniony z ziemnej pułapki i upadł głową na posadzkę. Ziemia przestałą drżeć i zapanowała idealna cisza.
Stracił przytomność.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien już dawno spostrzegł się, że zwierzęta najormalniej na świecie go nie lubią. No chyba ze liczyć cmentarne kruki, one to go akurat uwielbiały, choć nie miał pojęcia dlaczego. Może dlatego, że w szacie zawsze miał trochę ciastek, które one bardzo lubiły? Nie ważne. Ważne, że kruki od czasu do czasu przelatywały nad miastem i zawsze przynosiły ważne informacje? Adrien bardziej ufał zwierzętom niż ludziom, na nich się jeszcze nie zawiódł i gdyby musiał wybierać między życiem ludzi z Garle a swoimi zwierzakami bez wahania wybrałby to drugie.
Grabarz podniósł się z podłogi z cichym westchnięciem. Miał naprawdę ciężki dzień i wolałby teraz spokojnie odpocząć i pomyśleć co zrobić dalej. On także nie był niezniszczalny. Męczył się tak samo jak wszyscy i czasem też nie wiedział co zrobić, tylko ze on nigdy nie dał tego po sobie poznać. Ludzie są jak wygłodniałe psy- tylko czekają aż komuś powinie się noga i atakują nie zostawiając po ofierze nawet jednej kostki. Obrzydliwe istoty nie warte nawet włosa z ogona Mortema.
Teraz jeszcze musiał się zastanowić jak wyciągnąć stąd kota... Zdawał sobie sprawę z tego, że kociak może go zabić gdy coś mu się nie spodoba, ale miał dziwne przeczucie, że Acila jeszcze mu się bardzo przyda, a on swojej intuicji wierzył jak nikomu na świecie. Zamierzał teraz pokręcić się trochę po rezydencji z myślą odnalezienia lochów i Acilki. Miał szczerą nadzieję, że jej nie zabili, zabronił im. Jego stary mistrz Apollo na pewno zajmie się kotołaczką dopóki Crevan nie będzie mógł jej stąd bezpiecznie zabrać.
-Pssst, Adrien- pisnął Aurum siadając mu ns ramieniu- Wiesz w co się bawią dzieci grabarza?
-Nieee...Nie mam pojęcia- odpowiedział Adrien z uśmiechem. Lubił kawały, nawet te najbardziej nie śmieszne i tak go bawiły.
-W chowanego! - odpowiedział szczur bawiąc się srebrnym kółeczkiem w górnej części ucha pana.
Adrien nie mógł się powstrzymać i wybuchnął cichym śmiechem opierając się o ścianę by nie upaść. -A ja myślałem, że w szukanie sssskarbów...-wydusił przez śmiech. -Ale na razie koniec. Teraz szukamy kota... Wypuściłbym wasss, ale nie chcę żeby wasss coś tu zjadło...
- Panie Crevan... - zaczepiła go jakaś dziewczyna, na oko może z 13 letnia wyglądająca na pomoc kuchenną.
-Taaaaak....?- Zapytał białowłosy odwracając się w jej stronę z lekko przerażającym, aczkolwiek bardzo delikatnym uśmiechem. Nie pamiętał kto ostatnio zwracał się do niego po nazwisku, w dodatku na "pan".
-Jaśnie pan pyta czy zostanie pan na kolacji...
- Nie...Wszyssstko co chciałem już powiedzieć to powiedziałem... "Kot! No właśnie... -Albo... dobra... Adrien miał już plan jak rozwalić miasto od środka tak, by Grzmot i Wróżbita na jego rozkaz"podskocz" pytali się "Jak wysoko?". Najłatwiej będzie podbuntować służbę w obu domach. Gdyby tylko miał jak przekazać tę informację Feyli... na początku pomyślał o szczurach, ale Feyla nie rozumie ich mowy... A gdyby tak napisać jej informację, którą one by zaniosły? To już był lepszy pomysł...
-Pan chyba nie traktuje wasss zbyt dobrze, hmmm? -zapytał niby od niechcenia siląc na miły ton głosu idąc za dziewczyną.
-N-nie wolno nam źle mówić o panu... -Wyjąkała wyraźnie przestraszonym głosem.
-Oh... to całkiem zrozumiałe... Mnie nie musssisz sssię bać... Przecież mu nie powiem, mam ważniejsze sssprawy na głowie niż donoszenie...
- Nie traktuje nas zbyt dobrze, pan nie interesuje się służbą. Jesteśmy dla niego nic nie warci. -Dzieci są głupie i naiwne co grabarz bezczelnie wykorzystał na swoją własność korzyść.
-Może czasss zmienić władze? Zapytał retorycznie i wszedł do sali.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila ponownie znalazła się na sali bankietowej Wróżbity. Ustawiona wraz z piątką dzieciaków pod ścianą, trzymała w rękach miskę z gorącym jedzeniem, wyczekując chwili w której powinna podać danie na stół. Kotołaczka była nieco starsza od grupy nastolatków usługującej przy bankiecie, ale z jej drobną sylwetką, niskim wzrostem i gładką buzią, spokojnie mogła uchodzić za rówieśniczkę trójki chłopców i dwóch dziewcząt.
Nerwowym wzrokiem przyglądała sie osobą siedzącym przy stole. Poza Wróżbitą zajmującym centralne miejsce znajdowało się tam jeszcze pięć osób. Chichocząca kobieta z obfitym biustem będąca zapewne faworytą gospodarza. Ponury drab o ciemnej karnacji i krótkim zaroście, bawiący się cały czas długim nożem i obserwujący wszystkich takim wzrokiem jakby każdego podejrzewał o próbę zamachu na Wróżbicie. Adrien, którego spojrzenia Acila za wszelka cenę starała sie unikać. Kotołaczka była przekonana że jeśli ktokolwiek może ją tu rozpoznać i zdemaskować to właśnie grabarz. Raz za razem poprawiała swoją kucharską czapkę w obawie ze ta jej spadnie odsłaniając tym samy kocie uszy. Obok grabarza niczym na palącym krześle, siedział malarz będący zwycięzcą wystawy, dla którego ta kolacja stanowiła nagrodę za prezentowane dzieło sztuki. Dalej po lewej stroni Wróżbity znajdował się otyły przedstawiciel straży miejskiej. Cały czas śliniący się, podekscytowany wpatrywał sie nie tylko w zawartość półmisków z jedzeniem ale i w trzymających je dzieciaki.
- Jestem Gilen. – Wyszeptał do niej chłopiec który ofiarował jej wcześniej ubranie, najwyraźniej uznając Acilę za swoją oddaną przyjaciółkę. – Bez obaw. Damy radę. – Usiłował pocieszyć ich oboje.
- Fajnie. - Bez przekonania odpowiedziała kotołaczka.
Wróżbita kolejno przywoływał do siebie służbę, każąc wyjaśnić sobie co takiego będą podawać oraz jaki proponują do tego zestaw sztućcy. Główna kucharka najwyraźniej doskonale przeszkoliła swoich pomagierów w tek kwestii gdyż każdy odpowiadał bez zająknięcia. Acila była przerażona taką perspektywą. Sama wiedziała tylko tyle że trzyma coś gorącego i sądząc po odgłosie chlupania, płynnego zarazem. Była pewna że nie przejdzie tej próby. Gorączkowo zaczęła rozglądać sie za możliwymi drogami ucieczki. Na szczęście dla nieji tuż przed tym gdy przyszła kolej Acili, do sali bankietowej weszła czwórka ochroniarzy ciągnąc z sobą ciało nieprzytomnego Heliusa.
- Do cholery czy w już całkowicie zapomnieliście co to są maniery? Przywlekliście mi zwłoki do obiadu?! – Wściekał się gospodarz.
- Panie. Kotka, uciekła a tego tu znaleźliśmy w jej celi.
- Otacza mnie stado tępych wołów. To absurd! Jak można dać uciec skatowanej dziewczynie która ledwo mogła oddychać? Po posiłku zamierzam urządzić sobie małe przedstawienie z jej udziałem, a jeśli do tego czasu kociak się nie znajdzie, zajmiecie jej miejsce. – Acila czuła dreszcz przechodzący jej przez plecy. Spojrzała w kierunku nieprzytomnego zielonowłosego. Niestety jemu nie będzie w stanie w żaden sposób pomóc. - Śmierdzi on jak truchło. Wynoście się stąd. Zupełnie odebrało mi apetyt.
- Ale on żyje. – Poinformował jeden z ludzi Wróżbity wskazując na druida. - Mamy go przesłuchać?
- Żyje? Nie. Przywiążcie go do ściany. Drogi panie Purtag - gospodarz zwrócił się do tłuściocha chcąc na chwilę oderwać jako uwagę od jedzenia - wiem że nie jest pan wielkim fanem sztuki, dlatego pozwoliłem sobie przygotować specjalną atrakcję dla tak wybitnego wojownika jak waszmość. Zaplanowałem mały konkurs pomiędzy nami a szóstką tych dzieciaków. Każdy z nas weźmie łuk i odda jeden strzał w kierunku tego cuchnącego gnojka. Powiedzmy z dwudziestu metrów. - Tym razem wróżbita wskazał na druida. Ten którego strzała znajdzie sie najbliżej ciała naszego celu zostanie zwycięzcą i moim ulubieńcem, przegrany natomiast spędzi noc z panem Purtagiem.
- Trzech przegranych. - Poprawił grubas - Mam dziś wielki apetyt.
- Niech będzie, zatem trzech najgorszych strzelców. - Przemytnik skłonił się przedstawicielowi władzy o którego względy zamierzał zabiegać. - Zaznaczam jednak że jeżeli komuś przyjdzie do głowy trafić w tego cuchnącego człowieka, zajmie jego miejsce, a pozostałym każę strzelać z zawiązanymi oczyma.
- Ależ skarbie, ja nie potrafię strzelać z łuku - Protestowała kobieta.
- Powiedziałem wszyscy. Każdy z nas i z szóstki naszych służących - Chłodno oznajmił wróżbita, spoglądając jednocześnie z uśmiechem na grabarza. Gospodarz jako pierwszy oddał strzał trafiając strzałą w odległości dwóch palców od ucha druida. - Ty kochanie jesteś następna. - Przekazał łuk kobiecie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nudne dyskusje, nudni ludzie, nudne przyjęcie. Adrien nudził się jak mops i bardzo ostentacyjnie to pokazywał stukając długim paznokciem w wypolerowany blat. Lewa ręka oparta była na stole a na niej spoczywała głowa białowłosego, który uśmiechał się niepokojąco jak rasowy psychopata. Przyglądał się służącym, był pewien, że jedną z trzech dziewczyn na pewno znał. Ale skąd? Tego nie wiedział. Nie miał pojęcia, że to Acila. Jego długie, chude palce błądziły teraz po stole wystukując teraz żałobny requiem.
-Nie doszukasz sssię na nim herbu, przyjacieluuu...-zachichotał grabarz zwracając się do zwycięskiego artysty, który patrzył się na pierścień na okaleczonym palcu. Młodzik wręcz podskoczył na krześle przestraszony jakby widział samą śmierć mówiącą do niego na co Crevan roześmiał się jeszcze głośniej. Był złośliwy i było mu z tym dobrze, a udawanie psychopaty i idioty było doskonałą przykrywką do tego jaki jest naprawdę.
-Te zamordowane zwłoki wyglądają cudownie! - Pisnął Adrien na widok Heliusa ciesząc się tak, jakby właśnie odrąbał łeb własnemu ojcu. Piękne uczucie... -No co? To jednak nie zwłoki?- zapytał widząc miny innych. -E tam... -Momentalnie stracił całe zainteresowanie sprawą aż do momentu ogłoszenia przez Wróżbitę małego... konkursu. Adrien miał łuk w ręku tylko raz w swoim życiu- był to łuk jego ojca. Spadł białowłosemu na nogę i ten już nigdy nie śmiał go ruszyć. W życiu nie trafi nawet w pobliże tego druida...
Upadły był jednak człowiekiem bardzo honorowym, skoro musiał strzelać to strzeli. Był ostatni, nawet ta kobieta wyglądająca jak tania ladacznica zapewne trafiła bliżej niż on... Pozostało mieć jedynie nadzieję, że dzieciaki strzelą dalej niż on. Z tak długimi, bo aż trzycentymetrowymi paznokciami ciężko mu było założyć strzałę a zrobił to poprawnie tylko dlatego, że podglądał jak robią to inni. Skupił się jak tylko mógł najbardziej i wystrzelił strzałę czując na sobie kpiący wzrok innych. Źle wycelował i grot wbił się w sufit. Oczywiście nie było opcji aby Adrien oddał się komukolwiek.
-Ohoho, tej nocy chyba będę mieć samego Adriena! -zakpił obleśny tłuścioch śmiejąc się rubasznie.
-Prędzej wyjdę do ludzi w różowej sssukni niż oddam sssię komuś, kto ma mniej zębów niż dziecko, śmierdzi mu z ussst ssstarym ssserem a on sssam wygląda jakby bał sssię wody...-odpyskował Grabarz z wrednym uśmiechem. -A ani sssłowa o mojej małej... porażce. Upadły mimo grozy całej tej sytuacji doskonale się bawił.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

„Nie wychylaj się. Po prostu zrób swoje a niezauważona przez wszystkich wyjdziesz z tego cało.” Wmawiała sobie w duchu Acila. Trzęsła się z nerwów gdy tylko rozpoczął się konkurs strzelecki. Z całych sił zaciskała swoje dłonie na trzymanej w rękach tacy. Upuszczenie misy z jedzeniem było ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebowała. Pozostała grupa dzieciaków także wykazywała nerwowość spowodowaną obserwowanym turniejem. Najwyraźniej poza Wróżbita i jego tłustym gościem nikt na tej sali nie bawił się dobrze, ale gospodarzowi zupełnie to nie przeszkadzało.
Kobieta strzelała fatalnie. Jej strzała trafiła grubo ponad dwa metry od Heluisa, czym wywołała spore rozbawienie grubasa siedzącego przy stole. Za to strzał Adriena i jego późniejszy komentarz do swojego wyczynu wprawił wszystkich w konsternacje.
- Panie Crevan, nikt nie łamie zasad panujących w tym domu bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie. – Chłodno oznajmił Wróżbita. - Niech wiec pan siada na miejsce i modli się by dzieciaki strzelały równie żałośnie co pan. – Tłuścioch aż chichotał z radości choć sam przed chwila strzelił równie słabo.
Acila zastanawiała się czy grabarz faktycznie był tak kiepski czy też celowo spudłował nie chcąc narażać innych na nieprzyjemności jakie czekały na pokonanych w turnieju. Raczej nie mogła liczyć na odruchy dobroci z strony swojego pana. Na szczęście przy tym poziomie umiejętności łuczniczych biesiadników ona sama nie powinna mieć problemów z zajęciem miejsca w środku stawki nawet przy swoich mizernych zdolnościach w tej dziedzinie.
Wróżbita wyznaczał kolejno następnych strzelców. Jego ochroniarz umieścił swoją strzałę kilka centymetrów dalej od strzały przemytnika, jakby bał się narażać swojemu panu.
- Czyżbym sam miał zgarnąć główną nagrodę? – Z zadowoleniem stwierdził gospodarz. – Wykażcie się młodzi. – Przykazał, wręczając łuk usługującym przy stole. Strzelający kolejno towarzysze Acili wykazali się na tyle rozsądkiem by nie próbować wygrać konkursu. Każdy z nich starał się po prostu trafić lepiej niż grubas i kobieta, gdyż pokonanie Adriena nie było specjalnie trudne.
- Do licha sami marni strzelcy. Maestro może ty pokażesz nam że piękna sztuka łucznictwa nie odeszła w zapomnienie. – Wróżbita tym razem wytypował malarza. Po mężczyźnie widać było od razu iż nie da sobie rady. Trząs się cały niczym w gorączce. Mamrotał i opierał się na tyle że słudzy przemytnika musieli go siłą zaciągnąć na stanowisko strzeleckie.
- Proszę… ja nie potrafię – próbował protestować człowiek ale widząc spojrzenie Wróżbity, przerażony puścił cięciwę. Lecąca strzała otarła się o ramię Heliusa. Przemytnik spokojnie przyjrzał się krwawiącej ranie.
- Widzę iż ktoś tu próbuje oszukiwać. Dawać go chłopcy pod ścianę. – Rozkazał Wróżbita, a jego ludzie wlekli wrzeszczącego malarza i przykuli go w miejsce druida. Zielonookim po prostu przestano się przejmować, rzucając nim na ziemię.
Acila miała być następnym strzelcem a przy tym pierwszym któremu zawiązano oczy. Przeklinała swojego pecha i wszystkich zgromadzonych na sali. Przekonywała samą siebie ze jeśli trafi i zabije malarza to przynajmniej pozbędzie się jednego łotra. Uspokajała ją myśl że nie strzela do druida któremu zawdzięczała ratunek. Gorzej ze nie wiedziała czy strzelających na ślepo obowiązują te same zasady co wszystkich przed nimi ale jakoś nie miała odwagi o to zapytać. Chciała jak najszybciej mieć tą próbę za sobą. Naciągnęła cięciwę do policzka i wypuściła strzałę. Usłyszała odgłos grotu wbijającego się w ścianę. „Przynajmniej doleciała” pomyślała z ulgą.
- No, no, chyba mamy zwycięzcę. – Radośnie oznajmił Wróżbita, który w przyjaznym uścisku objął ramieniem kotołączkę. – Arcydzieło. Oto moja ulubienica! – Acila z niedowierzaniem przyglądał się swojej strzale umiejscowionej tuż nad głową malarza. Udało jej się ściąć kosmyk włosów mężczyzny i sprawić że nieszczęsny malarz z przerażenia zmoczył spodnie.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Lata spędzone pod jednym dachem z Nurdinem uodporniły Feylę na wszelakie niespodzianki, z jakimi mogła się liczyć po zachowaniu krasnoludów. Kowalka była przekonana, że żaden karłowaty brodacz nie jest w stanie wyprowadzić jej z równowagi, co w rzeczywistości nie było do końca prawdą. Jej mistrz potrzebował tylko kilku sekund by wkurzona Feyla rzuciła się na niego z pięściami. „Ale Nurdin jest moim krasnoludem, a ten tu nie.” Pomyślała kowalka, wpatrując się w postać handlarza minerałów którego przedstawił jej Grzmot. Cokolwiek by się nie wydarzyło, kowalka nie zamierzała pozwolić by siedzący przed nią krasnolud zdenerwował ją równie łatwo, co Nurdin.
Niestety dla Feyli, Grzmot nie wyraził zgody, by jej spotkanie z handlarzem odbyło się bez jego udziału. W obecności przemytnika kowalka nie mogła zadawać swobodnych pytań, więc póki co siedziała cicho, znudzonym wzrokiem przyglądając się, jak jej przyszły partner z zafascynowaniem przegląda listę materiałów, którś przygotował Nurdin. Grzmot uparł się by czasie tych negocjacji nie wymieniać żadnych nazwisk, przez co cała rozmowa zupełnie się nie kleiła. Krasnolud wpatrywał się w listę od dobrej godziny, studiując ją, jakby to była mapa skarbów, którą postanowił trwale zapisać w pamięci. Feyla położyła głowę na stole udając, że śpi, a tymczasem przemytnik wyraźnie zdradzał oznaki zniecierpliwienia.
- Na bogów. Ile możesz to czytać. Zacznijmy wreszcie!
- Fascynujące. Te idealnie wyprofilowane zaokrąglenia, te zdobne pociągnięcia i finezyjna kreska. A ta litera „n” jest dziełem sztuki sama w sobie – odpowiedział brodacz.
- Gówno mnie obchodzi jakaś litera. Mów, ile chcesz za te minerały i wynocha! – Denerwował się Grzmot.
- Pragnę zaznaczyć, że wiele krasnoludzkich ksiąg zostało spisanych tym charakterem pisma a jego autor jest mi doskonale znany …
- Wielkie mi coś. – Ziewnęła Feyla – Też wiem, kto to napisał i nie robię z tego sensacji. – Kowalka ostentacyjnie bawiła się swoja monetą otrzymaną od Nurdina, w taki sposób by jej rozmówca mógł zauważyć posiadany przez nią przedmiot.
- Niestety mam dla państwa złe wieści. To nie są rzeczy, które krasnoludy chętnie widziałyby w niepowołanych rękach. Istnieją pewne organizacje, których celem jest niedopuszczenie wymienionych w tej liście surowców do ogólnodostępnej sprzedaży. A je nie zamierzam …
- Przestań chrzanić mała pierdoło! – Grzmot walnął pięścią w stół – Ta pani ma dostać to, czego sobie życzy i to szybko. W przeciwnym razie nie sprzedasz w tym mieście nic więcej niż własne odchody. Czy to jasne?!
- Te marne próby zastraszenia zostaw pan dla miejscowych wieśniaków – odparł twardo krasnolud. Najwyraźniej jego pozycja była na tyle silna, iż nie bał się przeciwstawić lokalnym przywódcą. - I przestań się zachowywać, jakby Garle był pępkiem świata. W tej lichej wiosce już dawno nie da się zrobić przyzwoitego interesu, a wszystko przez takich podupadłych rządzących jak ty. Jestem tu przez grzeczność i wzgląd na dawne czasy. Gdyby nie fakt, że zaintrygowała mnie postać autora tejże listy, już dawno trzasnąłbym drzwiami.
Feyla miała wrażenie, że jej gospodarz robi wszystko, by negocjacje nie doszły do skutku. Jeśli chce osiągnąć jakieś porozumienie z krasnoludem, to musi to zrobić bez obecności przemytnika. Pozostawało jedynie mieć nadzieję, że ta dwójka nie pozabija się tu nawzajem, a ona będzie mieć jeszcze okazje, by dopaść brodacza gdzieś z dala od rezydencji Grzmota.
- Zapomniałeś gdzie jesteś i kogo obrażasz gnojku! – Nie wytrzymał przemytnik. – Straż! – Zawołał Grzmot gotowy dać nauczkę krasnoludowi. W odpowiedzi drzwi pozostały zamknięte. Nie było słychać nikogo z ludzi pozostawionych na zewnątrz.
- Powinieneś lepiej płacić swoim ochroniarzom. – Zaśmiał się krasnolud. – Proponuję panienko udać się na mały spacer i zrezygnować z niepotrzebnych pośredników. – Zwrócił się do Feyli. Kowalka uśmiechnęła się szeroko. Nareszcie coś działo się po jej myśli.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Adziuuu... A właściwie to dlaczego Garle jest takie ważne, co? Nie jest jakieś super duże czy bogate, ufortyfikowane czy coś...- Zapytał Aurum siadając swojemu złemu i upokorzonemu panu na ramieniu.
-Bo nie o to chodzi, Aurum. To miasssto ssssłynie z Podziemia. - odpowiedział Adrien obserwując rywalizację pozostałych członków tych chorych zawodów przybierając pajęczymi palcami po stole. Nudziło mu się tu...
-Podziemia? Czyli że co. - dopytywał szczur teraz próbując wyciągnąć swojemu panu z ucha kolczyk w kształcie krzyża.
- Widzisz... Podziemie na początku tworzył marginesss... Wszelkiego rodzaju złodzieje, zabójcy i inne śmieci... Ale kilku bogatych, wpływowych ludzi possstanowiło sssię w to wmieszać i tak powsssstała Mroczna Szlachta. Z czasssem by sssię do niej dossstać potrzebna była też inteligencja, nie tylko urodzenie. Poszukiwali miejsssca gdzie będą mogli sssię ssspotykać nie narażając sssię jednocześnie na podejrzenia. Fargoth odpadało... wybrali Garle...
- A skąd ty się tam wziąłeś, dziadku, co?
-Prawdę mówiąc... nie pamiętam. -Adrien zachichotał cicho- Ah... miałem szansssę naprawdę coś tam osiągnąć... Ale wolałem pociągać za sznurki z dala od zgiełku i głównej sssceny. Wróżbita boi sssię, że wróciłem odebrać co moje bo dobrze wie, że jeśli będzie mi sssię chciało, a mi sssię nie chce, to Mroczna Szlachta ponownie powssstanie co będzie oznaczać klęskę jego i miasssta. Kto wie? Może nawet całej krainy, co? -Głos grabarza był tak przerażająco spokojny, że zdawało się iż mówi o pogodzie, nie o zbiorowym powstaniu. Oczywiście nie był aż tak potężny by to wszystko zrobić samemu... Ale miał kontakty i dużo sprytu by umieć to dobrze rozwiązać.
-Adrien... ja cię od tej strony nie znałem. Dlaczego sam nie usiądziesz na piedestale, co?- Już prawie udało mu się wyjąć kolczyk z ucha, ale ten zaklinował się o srebrne kółeczko i nie chciał wyjść. Aurum nigdy by się nie przyznał, ale wolał swojego pana w innej wersji. Wolał go ubranego we wściekle różowym fartuchu, włosach zebranych w koka i chusteczce na głowie piekącego ciastka w kształcie kości lub kładącego szczury spać głaskając je po głowach.
-Im większa władza tym większy huk gdy sssię ssspada. Adrienowi wypadł kielich z winem gdy zobaczył jak strzeliła jedna z dziewczyn służebnych. -Myślałem, że bardziej sssię mnie upokorzyć nie da...No widać da... -Powiedział pół żartem a pół serio białowłosy. - Ssskoro Purtag jest taki napalony to ja osssobiście dopilnuję by go rozpalić... Zachichotał cicho uważnie obserwując grubasa. Nie oddałby mu się nawet gdyby mieli go przez to zabić. Był wierny tylko jednej osobie i chciał pozostać wierny do końca.
-Aurum, Argentum, teraz wasza kolej... Szukajcie czegoś dla Fey i przy okazji znajdzcie mojego kota... Dwa szczury zsunęły się z kieszeni pana i niepostrzeżenie zniknęły gdzieś szpiegować tak, jak kazał im Adrien.
- Wróżbito, mogę teraz odebrać swoją nagrodę? - zapytał Purtag obleśnie się śliniąc na widok przegranych, Adriena, kobiety i jakiegoś chłopca.
- Jasne, bierz ich, są twoi. - Wróżbita patrzył na Adriena lekko przestraszonym wzrokiem jakby spodziewając się kary. Crevan niemal niezauważalnie pokręcił głową co miało oznaczać : " Nie daruję ci tego. " Upadły powoli wstał z krzesła i strzelił wszystkimi kośćmi. Purtag był od niego sporo niższy i dużo bardziej krępy, miejscami łysawy i czerwony jak burak co grabarza lekko odrzucało. Mimo wszystko poszedł za nim i starał się nie połamać mu nosa gdy ten bezczelnie złapał go za tyłek.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Gdy tylko Purtag wraz z Adrienem i pozostałymi nieszczęśnikami opuścili salę jadalną, Wróżbita zaczął kolejno wyrzucać pozostałych w niej gości.
- Idź się w coś przebierz skarbie - Zwrócił się do Acili – Jako moja ulubienica nie możesz chodzić w stroju dla służby. – Kotołaczka była gotowa niemal natychmiast wybiec na zewnątrz, ale przemytnik chwycił ją za rękę i jeszcze przez moment przytrzymał przy sobie. - Rozumiesz chyba moje dziecko że nie mam przy stole miejsca dla dwóch bliskich mi kobiet. Zatem jeśli zamierzasz zając miejsce pani Narlen to powinnaś skorzystać z tego – wróżbita wcisnął w dłoń Acili niewielki sztylet. – Rozumiesz ze nie chciałbym więcej oglądać tej dziwki która tak łatwo oddała się Purtagowi. – dodał po chwili. - A co do was bando dzieciarów, podziękujcie swojej koleżance za to iż przynajmniej ona potrafi strzelać. Ten idiota Tuf miał mi zorganizować najlepszych łuczników a nie takie niezdary jak wy. A teraz wynocha.
Acila opuściła pomieszczenie wraz z pozostała grupą służących. Wychodząc zdołała jeszcze usłyszeć jak przemytnik każe wypalić malarzowi na ramieniu znak oszusta i pozbyć się ciała artysty wraz z nieprzytomnym Heliusem. Kotołaczkę zaprowadzono do garderoby gdzie następnie kazano wybrać dla siebie stosowną odzież wedle własnego upodobania. Dziewczyna od razy odrzuciła wszystkie suknie, ubierając się w szare spodnie i bluzę z kapturem umożliwiającą zamaskowanie kocich uszu. Wreszcie miała idealną okazję by wydostać się z rezydencji Wróżbity.
Wyjrzała przez okno. Niestety na zewnątrz nie było rynien, gzymsów ani niczego co ułatwiłoby zejście na niższe piętra. Pozostawały jedynie otwory po wykruszonych cegłach i wystające końcówki stropowych belek. Nad sobą miała jeszcze jedno piętro a potem dach. Acila uznała ze jest w stanie dotrzeć na szczyt rezydencji i tą drogą przedostać się na wolność. Wychylając się przez okno dziewczyna rozpoczęła wspinaczkę. Gdyby nie wrodzone predyspozycję kotołaków pewnie od razu z hukiem rozbiłaby się o ziemię, ale Acila nie czuła strachu przed pokonywaniem wysokości, potrafiła zachować równowagę i z gracją koordynować swoje ruchy. W końcu udało jej się dotrzeć do okna na najwyższym piętrze. Na jego parapecie ujrzała jednego z szczurków grabarza.
- Mam nadzieję ze spadniesz. – Zapiszczał gryzoń a jego życzenie niemal nie ziściło się od razu. Zaskoczona Acila obecnością znanego jej szczura oraz faktem iż potrafi zrozumieć jego piski, na moment straciła kontrolę nad swoim uchwytem i zsunęła się kilka centymetrów w dół. Ostatecznie kotołaczce udało się podciągnąć na rękach do poziomo parapetu na którym siedział zwierzak.
- Wypchaj się. Przeszkadzasz mi teraz. – Usiłowała przegonić gryzonia ale ten jak zahipnotyzowany wpatrywał się w scenę rozgrywaną wewnątrz pokoju. Zwierzak wyglądał na tak podekscytowanego że w tej chwili nie przeszkadzałoby mu gdyby w pierwszym rzędzie siedział wraz z gromadą kocurów.
- Zaraz będzie to najlepsze, zacznie się przypalanie. – Zakomunikował gryzoń.
Acila podniosła głowę zaglądając do środka. W pokoju ujrzała wielkie łoże na którym siedział gruby przedstawiciel straży. Wokół niego dziewczyna dostrzegła byłą ulubienice Wrózbity którą ten kazał jej zabić, Adriena oraz młodego Gilena.
- Nie zrobię tego. Brzydzę się tobą. – Protestowała Narlen.
- Gówno mnie to obchodzi złotko. Tylko od ciebie zależy czy wyjdziesz stad zachowując swoją śliczną buzię i zgrabne ciało, czy też wyniosą cię w kilku kawałkach. Wróżbita cię oddał ale jak będziesz grzeczna to być może nie skończysz dzisiejszego dnia jako kaleka. – Śmiał się Purtag. – A teraz rozbieraj się i bez pyskowania. A co do ciebie Adrien chcę usłyszeć jak błagasz mnie bym się tobą zajął. – Rechotał tłuścioch.
Acila była załamana. Z wszystkich możliwych pokoi w rezydencji Wróżbity musiała trafić akurat na ten do którego zaprowadzono grabarza.
- Ohohoho zaraz się zacznie. – Ekscytował się szczur obserwujący całą akcję.
- A ty z czego się cieszysz. – Na domiar złego znalazła się w towarzystwie szczura równie stukniętego co jego pan.
- O rany. Zobacz. Niezłe cycki ma to babsko. No dalej Adrien przypalaj. Na co czekasz. – Zwierzak aż piszczał z radości na widok nagich piersi rozbierającej się Narlen.
- Jesteś szczurem co cię obchodzą kobiece piersi? – Nie mogła nadziwić się Acila. Gdyby nie powaga sytuacji była gotowa wybuchnąć gromkim śmiechem. Wisiała na parapecie, rozmawiając z zwierzęciem które do tej pory uznawała tylko za posiłek, a na to wszystko wpatrywała się jakąś orgię z udziałem swojego pana. Kotołaczka była tak przejęta całą sytuacją iż zamiast kontynuować swoja wspinaczkę, czekała wraz z zwierzakiem na mające nadejść fajerwerki. Zupełnie zapomniała że będzie doskonale widoczna dla każdego komu przyjdzie na myśl podejść do okna.
- Jestem dokładnie taki jakim stworzył mnie grabarz. – Przerwał jej rozmyślanie szczurek.
Awatar użytkownika
Helius
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Helius »

Heliusa obudził silny ból, dochodzący z ramienia. Otworzył powoli swe oczy i zobaczył że leży na zimnej posadzce a z jego ramienia ciecze krew. Syknął z rwącego, ostrego bólu chwytając się jednocześnie w miejsce rany, by choć trochę ją zatamować.
Druid nie zdążył nawet w stu procentach dojść do siebie a nad nim usłyszał krzyk jakiegoś mężczyzny.
-Obudziłeś się padalcu. Przespałeś najlepszy występ, z tobą w roli głównej, haha.-
Gruby i donośny śmiech odbijał się od ścian pokoju, w którym się znajdowali. Nie wiedział dokładnie gdzie jest, lecz pewny był, że koszmar się nie skończył. Jak długo musiał przebywać w tym letargu, że nawet ból go nie ocucił. Próbował poruszyć się, lub nawet wstać, lecz przychodziło mu to ciężko, zwłaszcza, że rana w cale mu w tym nie pomagała. Powolnymi ruchami przy akompaniamencie gromkiego śmiechu mężczyzny wstał, opierając się o ścianę.
-Gggdzie jestem?- słabym, głosem wydukał zmęczony druid a odpowiedź nie zabrzmiała miło i pocieszająco.
-Aktualnie jesteś jedna nogą w grobie. Dobrze, żeś się obudził. Zwiewaj pókim rad.- Po czym rozweselony mężczyzna machał rękami, jakby wymiatał mnie z tego pomieszczenia. Druid nie czekał dwa razy, tylko kroczek za kroczkiem dreptał ku najbliższym drzwiom. Ciężko mu było utrzymać równowagę, lecz im dalej posuwał się do przodu, tym sprawniej dostawał się ku kolejnym drzwiom. Nie wiedział dokąd zmierza, ani gdzie się znajduje. Jedyną nadzieją była myśl, żę gdzieś musi być wyjście. Po drodze mijał przeróżnych, pięknych ludzi, którzy na jego widok otwierali szeroko usta, a nawet krzyczeli z przerażenia. Helius tego nie słyszał, albo nie chciał słyszeć, parł do przodu, do wyjścia. Trwało to długi czas nim Druid wyburzył się przez ostatnie drzwi, lądując zranionym ramieniem na twardą ulicę. Zawył z bólu a w oczach pojawiły się łzy. Czuł się poddany i przegrany, nie widział już siebie pośród zieleni. Chciałby już umrzeć i zakończyć tą farsę i okłamane życie. Leżał tak na zimnej posadzce, nie zauważony przez nikogo.
Lecz ratunek przyszedł niespodziewanie. Setki, albo i tysiące małych nóżek niczym stado koni biegło ku niemu. Masa szczurów wyłaniała się z domostw i dołączała do powstałej grupy gryzoni. W mieście zapanowały krzyki kobiet, które skakały w obrzydzeniu i strachu, jakby ziemia ich paliła. Stado szczurów dobiegło do Heliusa i wsuwało się pod jego starsze ciało.
W głowie słyszał tylko ciche głosiki: -Pomożemy, pomożemy, spokojnie, wytrzymaj, szybko, pomocy.- i różne inne słowa, które przebijały się. Nagle ciało Heliusa lekko się uniosło, lecz to wystarczyło by masa szczurów zdołała ruszyć druidem. I oto stał się cud, gdyż leżący człowiek począł poruszać się, najpierw wolno, a potem coraz szybciej. Szczury niosły go na swych plecach, w nieznane mu miejsce. Helius widział tylko to co było nad nim, czyli piękne niebo i dachy domów. Zatrzymał się po kilku minutach, gdyż szczury rozbiegły się, nie mając już siły nieść go dalej. Przechylił głowę i ujrzał okno. A w oknie znajomą mu dziewczynę, wiszącą na parapecie. Uśmiechnął się i jednocześnie skrzywił z bólu. Krzyknął do niej, chodź słabym i cichym głosem.
-Co się tu dzieje?!- Miał nadzieję, że go usłyszy, jak nie to i tak zyskał nadzieję na dalsze życie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Dość. Nie zamierzał pozwolić na gwałt na dziecku. Ta kobieta obchodziła go mniej niż cmentarne robaki. Grabarz wiele by oddał, by móc teraz w spokoju pokręcić się między grobami na własnym cmentarzu mając chwilę na przemyślenie tego wszystkiego. Chciał w spokoju usiąść na nagrobku z urną pełną przesłodzonych ciasteczek w kształcie kości i odpocząć. On od czasu do czasu także tego potrzebował... Dziecka jednak nie zamierzał pozwolić dotknąć. Miał ku temu powody, a konkretnie jeden- on dzieci mieć nie mógł i juz się z tym pogodził. Teoretycznie miał szczury i Acilę, ale... to nie to samo. Chciał swojego własnego dziecka...
-Prędzej ty będziesz błagał mnie o litość...-Wyszeptał Adrien powoli podnosząc się z miejsca. Purtag wchodził z butami w jego przedstawieniu, czego Crevan bardzo nie lubił... Dlatego należało natychmiast ukrócić jego działania. Białowłosy starając się włożyć w swoją grę cały swój urok lalki z porcelany i swoją delikatność mieszaną z kobiecością powoli podszedł do mężczyzny. Delikatnie zmusił go do spojrzenia sobie w twarz podnosząc mu tłusty podbródek swoim czarnym szponem. Taaa... Adrien był mistrzem uwodzenia, jeśli tylko mu się chciało. Starał się nie wiedzieć napalonego spojrzenia Purtaga i robić swoje, co łatwe nie było. Gdy ten tylko wyciągnął rękę w stronę Upadłego Adrien skupił się jak tylko mógł najmocniej i... podpalił mu prącie. Brutalnie, ale skutecznie. Samemu zaś odsunął się kawałek, by nie zostać zaatakowanym i zaczął szukać w bucie broni. Jego cierpliwość właśnie się skończyła i białowłosy szczerze współczuł wszystkim, którzy Teraz staną mu na drodze.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Zwierzęce grono publiczności nie było zadowolone z występu Adriena. Oczekiwania Acili i towarzyszącego jej szczurka były zdecydowanie wyższe. Gdyby to był teatr, wybredna dwójka zapewne rzucałaby w swojego ulubionego aktora przeróżnymi artykułami żywnościowymi, jednak w sytuacji obecnej pozostawało im tylko bierne krytykowanie i oczekiwanie na rozwój wypadków.
- I to wszystko? - Spytała zaskoczona Acila.
- Co ty odwalasz Adrien! Przyłóż się do roboty! - Denerwował się szczur. - To przez ciebie stał się miękki niczym topiony ser. - Gryzoń zarzucił winę na kotołaczkę, cały czas bardziej przejmując się sytuacją w pokoju niż faktem że właśnie toczy dialog z drapieżnikiem. - Teraz ciągle tylko mamrocze o bujanych fotelach i głaskaniu pupili na swoich kolanach.
Purtag również nie zachwycił swoją rolą. Jakby nie patrzeć grubas był przecież strażnikiem miejskim, więc zarówno Acila jak i jej kompan liczyli na to że rzuci się do ataku na grabarza. Bezpośrednie zagrożenie mogłoby zmobilizować ich pana do bardziej stanowczych działań. Niestety nadzieje obserwatorów okazały się próżne. Zamiast walki Purtag tylko wrzeszczał jak opętany i rzucał się chaotycznie po całym pomieszczeniu. W sypialni znajdowało się rzecz jasna niewielkie naczynie z wodą ale ogarnięty paniką grubas przewrócił je wylewając całą zawartość na ziemię. Przez cały czas strażnik rozpaczliwie krzyczał o pomoc. W końcu widząc ze nie uzyska ratunku od nikogo zgromadzonego w sypialni, rzucił się do okna usiłując zawołać strażników Wróżbity.
Acila czułą jak cielsko Purtaga miażdży jej palce. Zagryzła zęby a z bólu łzy napływały jej do oczu. Nieoczekiwanie z pomocą dla kotołaczki pospieszyła Narlen. Kobieta wyczuła swoją szansę i jednym ruchem wypchnęła ciało Purtaga przez okno. Plusk cielska rozbijającego sie o posadzkę przyprawił Acilę o dreszcze. Kotołaczka spojrzała w dół. Poza groteskowo wyglądającymi zwłokami strażnika dostrzegła tam także zielonowłosego. Uśmiechnęła sie do niego. Cieszyła sie że mężczyzna uniknął gniewu gospodarza i zdołał przeżyć niecodzienny deszcz z nieba.
Dziewczyna zastanawiała sie co robić dalej. Czas teraz nie był jej sprzymierzeńcem. Wkrótce większość strażników w rezydencji Wróżbity będzie zainteresowana oknem przez które wypadł Purtag. Dodatkowo Acila wyczuwała że zbyt długo wisiała uczepiona parapetu i powoli zaczyna brakować jej sił. Nie było na co czekać. Kotołaczka czym prędzej postanowiła kontynuować swoją wspinaczkę. Rozejrzała się jeszcze za szczurkiem czy ten nie spadł wraz z grubasem. Zwierzaka nigdzie nie było widać ale silne ukłucie w udo pozwoliło Acili zlokalizować niedawnego towarzysza. Zepchnięty przez człowieka szczur wspinał się teraz po jej nodze.
- Auć. Nie z pazurami. - Krzyknęła z bólu Acila.
Tymczasem kobieta w pokoju nie marnowała czasu.
- Musisz nas stąd wyciągnąć. - Narlen zwróciła sie do Adriena szukając w nim ratunku dla siebie. - Zginiemy jeśli wróżbita dowie się o zabójstwie Purtaga. - Nerwy kobiety i tak były już napięte do granic możliwości toteż gdy ujrzała kotołaczkę wchodzącą na okno niemal dostała zawału.
- Cześć. - Acila zwróciła się do przerażonej kobiety która przez moment była gotowa uwierzyć że to sam Purtag wdrapał się tu by dokonać zemsty. - Masz potrzymaj. - Kotołaczka zdjęła szczurka z swoich pośladków i położyła go na piersiach Narlen. Mimo całej powagi sytuacji Acila z rozbawieniem pomyślała że jest to jedno z miejsc w których szczurek chciałby się znaleźć. Naga kobieta wrzasnęła po czym omdlała z strachu.
- No to do zobaczenia. - Acila odbijając się z parapetu kontynuowała wędrówkę na dach. Miała nadzieję iż Adrien nie będzie na tyle szybki by jej w tym przeszkodzić.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości