Fargoth[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

No cóż, walka się skończyła, a tym samym zabawa. Szkoda mu było, że ani nie miał żadnego wyzwania, ani przeciwników nie było dużo. Było to dla niego w sumie tyle, co wstęp do zabawy. Po całej potyczce wyciągnął jakąś chustkę z torby i zaczął się czyścić, a na końcu miecze. Co kilka przetarć musiał za pomocą magii struktury rozbijać cząstki krwi, by ta "zeszła" z chusty. Później sprawdził, które strzały nadają się jeszcze do użytku i znalazł tylko dwie takie, obie z runami mrozu... Je również wyczyścił i schował do kołczana. Rozejrzał się po ciałach wrogów i przyuważył, że jeden z nich posiada złoty, grawerowany pierścionek z diamentem. Było to dobre znalezisko, które schował do torby. W pewnym sensie czuł, że uwolnił świat od jednego złego człowieka zaś z drugiej strony robił to dla samej frajdy. Po zgaszeniu płomienia, jego kriofeniks przyleciał i usiadł na prawym ramieniu właściciela, a ten podał mu kilka poziomek, które były pochwałą. Dobrze rozumiał swego zwierzęcego towarzysza bez słów i na odwrót. Następnie przybyła z powrotem kowalka i zaczęła mówić o wyprawie - temacie, który był poruszany niemalże cały dzień:
- Według mnie wyruszanie teraz nie ma większego sensu. Słońce już prawie całkiem zaszło, a ja nadal potrzebuję nowych strzał i ostrzy. Chyba, że mogłabyś stworzyć mi je w trakcie wyprawy, jednakże z tymi drugimi byłby problem. Natomiast ja mogę podróżować nocą, chociaż nie wiem jak inni. I pozostaje jeszcze sprawa lisołaka - zmienianie się w środku wioski to wielka głupota. Zaraz pewnie ludzie przyjdą z widłami i pochodniami.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

" To sssię nie dzieję naprawdę..."- Przeszło mu przez myśl patrząc na całe to pobojowisko zdając sobie sprawę , że to co się teraz dzieje to jedynie przedsmak tego co zrobią z nimi ludzie z wioski po ustaniu zamieszek. On też myślał, że skończy się na paru obitych mordkach lub opcjonalnie pięknej śliwie pod okiem młynarza, ale nigdy by nie pomyślał, że będzie tutaj rzeź!
Młynarz był martwy i miał wielkie szczęście, że zginął z rąk elfa, który załatwił go bądź co bądź bardzo delikatnie, bo Adrien z miłą chęcią by się jeszcze z nim pobawił... Ale że z szacunku czy też pobudek czysto estetycznych trupów nie profanował zostało mu jedynie załatwić tych, co jeszcze żyją i próbują zabić jego. Tym razem atakował go dużo mniejszy i na pozór słabszy chłopak mając nadzieję, że szybko sobie z nim poradzi i wykończą całą resztę, ale źle wybrał przeciwnika... Wkurzony Grabarz, który właśnie stracił obiekt swoich sadystycznych zapędów nie był dobrym celem... Nie chciało mu się po raz kolejny strzępić miecza na nic nie wartym ludzkim ścierwie, które zasłużyło sobie na karę dużo gorszą niż tylko poharatanie ostrzem...
Białowłosy wciąż z opuszczonym mieczem trzymanym w lewej dłoni podstawił mu nogę. "Skrzydła. Dwa, nieziemsko piękne, białe skrzydła boleśnie odrąbywane przez wysokiego, jasnowłosego anioła, szczęk łańcuchów, którymi skuto Adriena, cichy jęk: "Ojcze...błagam...daruj..." z trudem wydostający się z zalanych krwią ust, i spojrzenie udręczonych, złotozielonych oczu napotykające surowe, stalowo szare spojrzenie ojca, usta wypowiadające cicho: "Ja już nie mam syna... Zabić go." Wszystko to odżyło w jego pamięci na tyle skutecznie, że po prostu podpalił przeciwnika nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robi. Wciąż miał w głowie ten głos, ten zimy, matowy głos mówiący: "Ja już nie mam syna, zabić go." Skutecznie podniosło mu to ciśnienie na tyle, że mógłby spalić pół wioski...
Nie do końca zdając sobie sprawę gdzie jest i co się dzieje automatycznie schował miecz wcześniej wycierając go w jakiegoś trupa patrząc gdzieś w dal czując jak drżą mu ręce i kolana na samo wspomnienie tego, co przeżył. Nasunął kapelusz głębiej na oczy jakby bojąc się, że jego mroczna przeszłość zostanie wyczytana z i tak skrzętnie zakrywanych oczu. Z zamyślenia wyrwał go głos kowalki i pisk szczurów wręcz rzucających się na niego z radości, że znowu go widzą, choć on nie bardzo na to reagował. Przybrał jedynie ten swój uśmiech psychopaty usilnie starając się wyglądać normalnie ignotując szczury wchodzące mu między płaszcz a grabarską szarfę siadając mu na piersi i... zasypiając, jak zwykle z resztą.
Wyjazd z tego miejsca będzie najlepszym co może ich spotkać po tym wszystkim... Nie miał nawet siły opieprzyć Likaara z góry do dołu czekając jedynie na nadającą się do tego sposobność, bo ten mimo słów Upadłęgo na oczach całej wioski zmienił się w hybrydę... Był głupi, czy tylko udawał?
-Ruszamy. Już. Macie... Zamyślił się stukając paznokciem w brodę. -Macie dwie minuty na doprowadzenie ssssię do ładu i ssskłaadu... Nie mógł sobie pozwolić na pozostanie w wiosce z wiadomych względów i wiedział, że będzie musiał zdać się na informację jakie posiada Feyla... Ukrył dłonie w rękawach szaty i najspokojniej na świecie jak gdyby nigdy nic podszedł do konia zręcznie omijając nieboszczyków tak, że nie miał na sobie choć kropli krwi czy innego świństwa.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Bój skończony. Przyszła Fey i zaczęła dialog. Likaar tymczasem czyścił ostrza wludzkiej już formie. Schował je. Balwur tymczasem nie mógł darować sobie uwag. Tego było już za wiele. Dobył ostrza prawą dłonią przy zmianie w hybrydę i skierował się w stronę elfa będącego jakieś trzy metry od niego. Warknął i warkliwym głosem przemówił:
- Mam cię dość. Śmiesz wytykać mi mój sposób walki mimo, że sam wszystko rozpoczęłeś. To ty wypuściłeś pierwszą strzałę. Nie wspomnę już o twoim ptaszysku. Lodowy feniks to niesamowicie rzadkie zwierzę i na pewno też przykuwa uwagę. Nie tylko ja tutaj zasługuję na skarcenie, a jeżeli macie mi wytykać moją zmiennokształtność na każdym kroku to macie jednego kompana mniej. - W tej chwili Likaar był jakieś dwadzieścia centymetrów od elfa i schylony mówił do niego. - Zaprzestań takiego postępowania. Wstydzisz się, że jesteś elfem? Bo ja nie wstydzę się, że jestem pierwszym lisołakiem. Nie mam zamiaru ukrywać tego przed ludźmi, tam gdzie byłem wiedza ta na dobre im wyszła. Mało tego zabiłeś młynarza mimo, że grabarz chciał go utłuc. Właśnie. Grabarzu, nie zaznaczyłeś, żeby pozostać w ludzkiej formie. Nie do mnie pretensje, tylko do siebie.
Powrócił do ludzkiej formy. Odwrócił się plecami do grupy i odszedł jakieś dziesięmetrów od nich i schował twarz w dłoniach padając na klęczki upuszczając ostrze. Co ja im zrobiłem? Takim mnie uczyniono i takim jestem. Nie jest mi za to wstyd, w Adrionie nie mieli mi za złe tego kim jestem. Tam było o wiele wiele lepiej, tam była tolerancja, natomiast w Karnsteinie te elfy. Właśnie! Elfy... przeklęty elf. Jak sam wywnioskował napotykał w swojej historii typów pokroju Balwura. Wiedział zatem jak sobie z nimi radzić: ignorować wszystkie ich uwagi. Elfy jako istoty dumne lubią rozkazywać samemu rozkazów nie słuchając. Wystarczy pokazać brak wpływu delikwenta na swoją osobę i po problemie. Podniósł ostrze i schował je. Grabarz tymczasem zdecydował.
- Jestem gotów- zakrzyknął w odpowiedzi.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla z zadowoleniem przyjęła ogólną zgodę na jak najszybszy wymarsz z wioski. Kwestia sporną był sposób w jaki drużyna zamierzała podróżować. Kowalka nie miała konia, poza tym nie potrafiła dosiadać wierzchowca więc wyglądało na to że faktycznie będzie opóźniać całą wyprawę, ale tą kwestię postanowiła zostawić grabarzowi. Nie miała też żadnego doświadczenia w dalekich wyprawach. Szybko przekonała się że bagaż który przygotowała sobie do podróży jest zdecydowanie za duży. Spokojnie mogłaby rozdzielić go na dwa woły, ale chciała mieć ze sobą większość używanych w kuźni narzędzi. Dźwigając połowę warsztatu na plecach, obawiała się że padnie pod ciężarem swojego plecaka nim drużyna dotrze do Fargoth. Uznała że miasto to powinno stanowić pierwszy cel ich wędrówki, dlatego też postanowiła wprowadzić pozostałych mężczyzn w szczegóły misji której wspólnie się podjęli.
- A zatem ruszamy. - Rozpoczęła przemowę. - Pozwólcie ze przedstawię pokrótce szczegóły naszej wyprawy. Od razu zaznaczam że większość z tego co wiem to moje domysły, oraz informacje które udało mi się uzyskać z kwiecistej mowy Nurdina. Wydaje mi się ze cala ta misja na za zadanie wyprostować kilka błędów jakie w młodości popełnił krasnolud. On sam nie przyznałby sie oczywiście do nich, nawet gdyby przypiekać mu poślady gorącym żelazem. Zwykle zresztą nabiera wody w usta gdy pytam go o pochodzenie i lata dzieciństwa. Zapewnie liczy na to że kto inny opowie jego historie, a wtedy będzie mógł wszystkiego się wyprzeć, nazywając tą osobę kłamcą. To co wiem na pewno, to fakt iż Nurdin dawniej był skrybą w Wielkiej Bibliotece Rzemiosł, to znaczy miejscu gdzie krasnoludy starannie gromadzą swoją wiedzę na temat sztuk takich jak górnictwo, kowalstwo, jubilerstwo i innych umiłowanych przez tą rasę. Krasnoludzkie prawo pozwala każdemu kto ma jakiś koncept, zgłosić swoją wizję, znalezisko, wyczyn lub pomysł który to według tegoż prawa musi być zapisany. Właśnie z tego powodu takie skryby mają co robić. Układać wszystko tematycznie, segregować to co ważne, z dale od tego co jest mrzonką lub całkowita bzdurą. W przypadku zaś gdy bibliotekarz spotykał się z osiągnięciem naprawdę niezwykłym, zwoływał on specjalną rade starszych i to zgromadzenie decydowało o umieszczeniu danego osiągnięcia w specjalnej księdze wielkich odkryć. Nurdin musiał być w tym dobry, co zresztą widzę i teraz, jednak on sam pragnął zapisać się w historii własnym imieniem, a nie tylko opowiadać o sukcesach innych. Przypuszczam że musiał zgłosić cudze znalezisko jako własne, czym naraził sie na spore nieprzyjemności. Najprawdopodobniej idzie o jakiś minerał który ta szelma nazwał nurdiunium. Myślę ze to właśnie ten materiał mamy zdobyć, choć rzecz jasna nazywa się teraz inaczej, tak jak to sobie wymyślił jego prawdziwy znalazca. - Kontynuowała Feyla - W każdym razie więcej możemy dowiedzieć się w Fargoth, w przybytku zwanym Różą bez kolców. Dokładnie to nie wiem co to za lokal. Karczma? Noclegownia? Warsztat? Może ktoś z was go zna? W każdym razie Nurdin który wyjątkowo niechętnie opuszcza swoją pracownię, co kwartał udaje sie tam wysyłając jakieś paczki i odbierając przesyłki dla siebie. I zawsze robi to osobiście, kategorycznie nie życząc sobie w tym celu pomocy. Kiedyś zapytany przeze nie co to za interesy, odbeknął tylko ze z domu i nie mam sie co interesować. Jak dobrze to rozegramy może dowiemy sie skąd pochodzi nasz zleceniodawca, gdzie jest ta biblioteka i jak naprawdę nazywa sie nurdiunium oraz co to dokładnie jest.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Plan jako taki był już ułożony, oczywiście na tyle, ile Adrien mógł sobie na to pozwolić, bo po prostu za mało jeszcze wiedział o całej sprawie by móc wymyślić resztę. Swoją drogą miał nadzieję, że Feyla wie jak wygląda książka lub też brakująca jej stronica... Mógł by ją wtedy naszkicować, inaczej mogli po prostu szukać wiatru w polu.
Rozstroje nerwowe Likaara obchodziły go mało, czy też lepiej powiedzieć iż nie obchodziły go wcale. Po cóż zmieniał się w hybrydę? Przecież wiedział jakie są tego konsekwencje i co go za to czeka, zrobił to na własne życzenie. I to w imię czego? Pychy? Chęci pokazania, że jest lepszy, że sobie poradzi? " Nic tylko zabić, wssskrzesssić i zabić jeszcze raz..."- pomyślał białowłosy grabarz zrezygnowany kręcąc głową i podchodząc do konia naraz przypominając sobie, iż wciąż brakuje mu jednej podkowy. Cóż, trzeba będzie to załatwić przy najbliższej okazji, bo zdrowiem zwierzaka nie bardzo chciał ryzykować...
-Nie pytaj. Powiedział od razu napotykając spojrzenie Mortema mówiące: "Czy możesz mi powiedzieć co się tu do licha dzieje?!" - Po prossstu o nic mnie nie pytaj..gyahaha...takiej komedii to już dawno tutaj nie mieli, ssskarbie... pogładził konia po pysku delikatnie ujmując go w obie dłonie i patrząc zwierzakowi w oczy. -Sssłuchaj...czeka nasss ciężka droga... i nie możesz mnie zawieść, jasssne? To nie było pytanie, to był rozkaz wydany panu dla zwierzęcia. W odpowiedzi usłyszał tylko parsknięcie i złość bijącą z oczu ogiera, która był tak sztuczna i wyuczona, że aż kuła w oczy.... Czyli sprawa była ugadana, przynajmniej z nim szło się dogadać.
Wskoczył w siodło wyjątkowo siadając po damsku, bo tak było mu po prostu wygodniej nie bacząc na to że wygląda to głupio i dość groteskowo jak na niego.
Musiał mieć zapewne bardzo zabawną minę patrząc na Feylę obładowaną niczym koń pociągowy. -Przepraszam...czy panienka zamierza zabrać to wszystko ze sssobą? Zapytał tłumiąc chichot i wskazując na jej bagaż palcem. - Nie da rady panienka dojść z tym do pobliskiego miasssteczka nie mówiąc o dalszej drodze... Wciąż siedząc w siodle założył nogę na nogę i podparł się dłonią i brodę wpierając łokieć na kolanie po prostu cudem nie spadając z grzbietu tego dziku..znaczy konia.
-Jessstem nietutejszy, nie mam pojęcia gdzie co sssię znajduje...Ale módlmy sssię żeby to była karczma, tam łatwiej będzie dogadać wszyssstkie szczegóły i przy okazji trochę odpocząć przed dalszą podróżą myśląc co dalej... Warto by było także ssspróbować ssskołować konie, bo pieszo droga zajmie nam kilka razy dłużej niż normalnie... Mówił do Fey, ale robił to takim głosem jakby myślami był gdzie indziej. -Przy okazji-ciągnął dalej, teraz nieco głośniej tak żeby wszyscy go słyszeli. -Powiedzcie mi co każdy z wasss potrafi. Chciałbym wiedzieć czego po kim sssię sspodziewać. Zachichotał ukrywając nieco usta w rękawie by się nie wydać. Czego się mógł spodziewać, dobre sobie! Najpierw Ty powiedz co potrafisz, panienko- zwrócił się do kowalki zwyczajowo nazywając ją panienką i wbijając w nią wzrok, choć zdawał równie dobrze mógł patrzeć kilka metrów od niej, skoro nie widziała jego oczu.
Był kiepskim kandydatem na mówienie, uważał słowa za coś zbędnego i niepotrzebnego a tutaj co? Musiał sporo się nagadać, a był zdecydowanie lepszym słuchaczem niż mówcą i widział, że większość informacji przekazywanych werbalnie nie ma znaczenia bo liczą się gesty, mimika...
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- To są rzeczy … są mi niezbędne do pracy. – Odpowiedziała Feyla ciężko dysząc z wysiłku. - Właściwie potrzebuję ich do życia. Nigdy nie wiadomo co się może zepsuć a lepiej być przygotowaną na każdą okoliczność. Ale chyba mam pewien pomysł jak rozwiązać problem ich transportu – dodała spoglądając chytrze na Mortema. W końcu jeżeli ona idzie pieszo, to grabarz też może, a wtedy koń ma na grzbiecie sporo wolnego miejsca. – Konie? Brrr lepiej nie. Słabo jeżdżę na koniach. Podejrzewam że zwierzęta w ogóle za mną nie przepadają. Co to za pytanie? Co potrafię? Jestem kowalem u licha. Mówiłam to już kilka razy. Nie posiadam żadnych umiejętności które mogłyby przydać się w podróży. Nie umiem walczyć, polować, kiepsko orientuję się w terenie, a na to że będę wam gotowała proszę nawet nie liczyć. Ostatnią potrawkę którą byłam zmuszona przyrządzić nie chciały jeść nawet świnie. Moim przeznaczeniem jest siedzieć na miejscu i naprawiać to co zepsute, a nie uganiać się po świecie za mrzonkami. Szczerze mówiąc to liczę na to że najdalej w Fargoth wykopiecie mnie z drużyny, gdy tylko cała sprawa nabierze więcej światła. – „Jestem też wygadana, mówię trzy razy więcej niż elf i lis razem wzięci, mam wiedzę i mogłabym pomóc w planowaniu oraz rokowaniach z bracią krasnoludzką” dodała w myślach, czując ze na tej wyprawie umiejętność ta mogłaby być równie przydatna co siła mięśni. Poza tym wątpiła by do rzekomej Wielkiej Biblioteki Rzemiosła wpuszczano grabarzy. – To jak możemy iść? Pomijając wszystko inne, myślę ze będziemy mieli znacznie większy problem niż konie. Nurdin rzecz jasna nie dał złamanego grosza na wyprawę mimo iż szumnie nazywa się jej organizatorem, a to oznacza że każdy z panów będzie musiał ponieść wydatki w swoim zakresie. Lojalnie ostrzegam że szansa na to iż ta inwestycja się opłaci jest mniej więcej taka sama jak szansa na to iż ja zostanę księżną. – Feyla sama nie posiadała nic, dlatego też nie chciała rezygnować z zabrania narzędzi pracy i zarobku. Noclegi, wyżywienie, czy informacje, jest sporo rzeczy za które będzie trzeba w tej podróży płacić. – Karczma? Co za baran nazywa karczmę róża? – Rozmyślała głośno.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Na słowa i poczynania lisołaka nawet nie drgnął, nie zareagował, tylko zachował spokój. Wiedział, że on tego nie zrobi, a nawet jeśli spróbuje, to szybko tego pożałuje. Ledwie powstrzymywał się od śmiechu. Po chwili, zanim lisołak się popłakał rzekł do niego:
- Nie mam żadnych uprzedzeń co do ras, ale chodzi o to, że zaraz zlecą się tu myśliwi czy łowcy głów, tacy jak tamci - Wskazał na przechodzącą gdzieś grupkę myśliwych. Następnie, gdy lis poszedł płakać, zaśmiał się, szczęśliwie na tyle cicho, że nikt tego nie zauważył i w porę się opanował. Znów słuchał dialogu pomiędzy grabarzem i kowalką. Dla niego wyżywienie, informacje czy nocleg nie były problemem. Albo posiadał odpowiednią ilość pieniędzy albo sam to sobie zapewniał. Potrafił polować i przyrządzać upolowaną zwierzynę i nie miał z tym problemów. Dodatkowo potrafił skonstruować prosty namiot, a feniks doskonałymi zmysłami zbierał świetnie informacje:
- Jak dla mnie możemy ruszać teraz. Jeśli chodzi o pożywienie i nocleg, to lepiej byłoby nocować poza miastem, ponieważ w lesie łatwiej mi coś upolować i przyrządzić. Oczywiście też wolę świeże powietrze i gwieździste niebo oraz ciszę, a nie miastowy zgiełk, hałas, zanieczyszczone powietrze i widok strzechy nad głową, która jest niepewna i w każdej chwili może spłonąć lub się zawalić. No to jak ruszamy? Sądzę, że nie ma co zwlekać. No i uważam, że wypadałoby się też przedstawić, warto znać swoje imiona i zawody, ale to wspomniał już pan grabarz - Następnie, gdy feyla skończyła swój opis, on zabrał zdanie w tej kwestii:
- Możecie mi mówić Balwur. Pochodzę z... Bardzo daleka. Wątpię by wam kontynent taki jak Thedas coś mówił. Zajmuję i zajmowałem się głównie polowaniem i walką, ale jestem też treserem. To wszystko, co powinniście o mnie wiedzieć. Może komuś z was kiedyś powiem coś więcej?
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Powrócił ze spokojem. Miał już plan działania i listę uwag do dowódcy. Na początek eystosował prostą prośbę po tym już jak to elf skończył wywód:
- Grabarzu, jak już wydajesz rozkaz do walki to zaznacz czy się zmieniać czy nie. To tylko prosta prośba dla mojej własnej orientacji. A c do mnie... jako towarzysze nie jesteście osobami przed którymi należy cokolwiek zataić. Pochodzę z Adrionu, przeszedłem szkolenie zwiadowców czyli potrafię jako tako się obchodzić z łukiem, wiem jak się zakradać i kamuflować. Mam za sobą również szkolenie tancerzy ostrzy z Karnsteinu. Zatem radzę sobie w boju. Co do gotowania.... mógłbym się tym zajmować na zmianę z Balwurem. To chyba wszystko. To jak? Roszamy?
Uspokoił się już na dobre. Pozostawał w ludzkiej formie. Nie było potrzeby używać zwierzęcej formy bo wierzchowca posiadał tylko i wyłącznie Adrien. Tym lepiej, skoro nie życzyli sobie jego transformacji. Dla niego to coś bardzo ważnego, ale oduczy się tego na cele wyprawy. Oduczy się tak częstej zmiany. Źle to na nich działa i nie zamierzał ich więcej rozjuszać.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien bardzo lubił czytać między wierszami, toteż słuchał Feyli bardzo uważnie składając dłonie w wieżyczkę, bo to w dziwny sposób pomagało mu się skupić na tym co ktoś do niego mówi. Cóż, skoro nie chciała gotować- jej sprawa, ale jeśli każ gotować jemu to będą jeść tylko i wyłącznie ostro przyprawione, słone potrawy. Ich wybór. Naprawa broni czy też innych żelaznych przedmiotów zawsze będzie mile widziana, więc był już jakiś plus. Dziewczyna "zapomniała" powiedzieć, że jest sprytna, wyszczekana jak mało kto i umie porządnie przywalić młotem. Białowłosy grabarz w bardzo umiejętny sposób ignorował jej spojrzenia na wierzchowca udając, że tego nie widzi. Był co prawda dżentelmenem, ale nie głupcem, powinna zostawić przynajmniej połowę tego wszystkiego...Nie, koń odpadał, był jego i tylko jego, a cichy syk Mortema: "Jak jej pozwolisz na objuczenie mnie tym żelastwem to wsadzę ci kopyto baaaaardzo głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi" stanowczo utrzymało go w tym postanowieniu.
Z paplaniny Balwura wyłowił tylko niezbędne informacje, które mogły się mu przydać i nie były bezużyteczne. Czy tylko on wolał mówić mniej a z sensem? -Panie Balwur...umówmy sssię tak... Zaczął spokojnie czując, że strzela go szlag. -Sssam pan na mnieee głosssowaaał bym był przywódcąąą, więc ssswoje wywody proszę zachowaaać dla sssieebiee. Tłumaczył mu z szerokim uśmiechem tak, jakby tłumaczył coś małemu dziecku, choć było w tym głosie coś niepokojącego, upiornego, co kazało się elfowi przymknąć.
Likaar... Jemu też zachciało bawić się w przywódcę mówiąc tylko jedno zdanie na temat, który Grabarza interesował. Cóż... nie miał chyba wyboru innego jak przyzwyczajenie się do tego. W walce sobie poradzą, kto ugotować będzie miał, mieli w drużynie spryt i inteligencję... To mogło się udać, czemu nie... No chyba, że po prostu Adrienowi nerwy puszczą na lisołaka i zrobi mu krzywdę. -Ma pan własssny rozum, drogi panie, ma pan cenny dar jakim jessst zmienianie sssię w zwierzę bądź też hybrydę. Sam musi pan ocenić kiedy może pan to zrobić. Wyprawa przecież też kiedyś się skończy, a Adrien przecież nie będzie całe życie jego nianią mówiącą mu co można a czego nie...
-Panienkooo, masz jeszcze umowę, którą chciał z nami podpisssać pan Nurdin? Przyda sssię... Zapytał Feylę znowu patrząc w dal i myśląc nad czymś intensywnie. "Róża..róża.. Czym może być ten przybytek, hm? Karmcza albo...nie...no przecież nie dom rozpusssty...' Zachichotał do własnych myśli "Chociaż zapewne byłoby ciekawie widząc ich miny..hihihi..." -Przy okazji..myślę, że po znalezieniu "Róży" dobrze będzie gdzieś odpocząć i dogadać nieco rzeczy, których z powodu... Zająknął się na chwilę nie mogąc znaleźć słowa -niedyspozycji pana Nurdina nie udało mi się ussstalić.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wpatrywała się z wyrzutem na grabarza. Mężczyzna usadowił się na wierzchowcu niczym generał. Widać obojętny był mu los depczących za nim żołnierzy. „Zwłaszcza tych idących pieszo z nadmiernym obciążeniem” złośliwie pomyślała kowalka. Była zadowolona iż udało jej się odciągnąć towarzyszy wyprawy od wioski. Sama miała w niej jeszcze jedną pilną sprawę do załatwienia. Pozostałym mogłoby to być obojętne i pewnie uznają ja za dziwaka, ale na tyle zżyła się z mieszkańcami wsi iż nie zamierzała zostawiać ich na łasce losu. Nim na dobre wyruszą w podróż musiała podzielić się swoimi obawami z mężczyznami.
- Naprawdę zamierzasz jechać na niepodkutym koniu? Biedne zwierzę na pewno złamie sobie nogę, a i pan przy tym ucierpi. Podkowę mam gotową i mogłabym zakończyć pracę w kilka chwil, a przy okazji uczciwie na niej zarobić – Feyla nie cierpiała dopominać się o zapłatę. Zadziwiające że im człek bogatszy tym trudniej rozstaje się z swoim majątkiem. Dziewczyna liczyła że ta delikatna aluzja dotrze do Likaara, który przypomni sobie o obiecanym jej srebrze. – Wybaczcie ale ja mam tu jeszcze mała rzecz do zrobienia mim udamy się do Fargoth. Przy okazji byłaby szansa na zdobycie tych nieszczęsnych koni, na potrzeby wyprawy. W całej wiosce jest tylko kilka koni pociągowych, a jeśli idzie o prawdziwe wierzchowce to jest tu tylko jedna osoba którą na nie stać. Była jedna osoba – Poprawiła się mając na myśli młynarza – Teraz nie będzie ich już potrzebował. Gorzej ma się sprawa z mieszkańcami wsi. Oni będą potrzebowali by młyn nadal istniał, a po tym co się dziś wydarzyło, mamy tu wielki łakomy kąsek dla każdego kto zechce po niego sięgnąć. – Oczyma wyobraźni Feyla widziała już ludzi walczących o to by zagarnąć dla siebie jak największą część dobytku. Dziwnym zbiegiem okoliczności w wizji tej na czele rabusi jawiła się postać Nurdina. – Myślę ze muszę porozmawiać z radą wioski i pomóc im ustalić co dalej z młynem. Co jak co ale zdanie kowala zawsze było tu szanowane. Jest kilka osób kompetentnych by przejąć tą działalność. – Kowalka zrobiła przerwę, zastanawiając się czy nie wykorzystać mężczyzn także w tym celu. Gdyby okazało się ze nie wszyscy chłopi są podatni na argumenty, to element zastraszenia mógłby okazać się pomocny. Po tym co wojownicy pokazali przed kuźnią, polecenia z ich strony by nie ruszać młyna i zostawić go wskazanym osobą, zapewne zostałoby uszanowane. – Ostatecznie nie wiem czy nie warto ich zastraszyć? – Podzieliła się głośno swoimi obawami. – Rozgrabią i spalą młyn, a gdy przyjdzie zima będą głodować. A konie … - Feyla zastanawiała się czy przypadkiem sama nie zaproponowała by je ukraść – nie są niezbędne do pracy młyna … Moglibyśmy je pożyczyć. A potem, .. no cóż, zwróci się i podzieli jakoś sprawiedliwie wśród mieszkańców.
Obawy kowalki sprawdziły się znacznie wcześniej niż sama zakładała. Od strony młyna słychać było donośny głos krasnoluda. Zadziwiające jak szybko Nurdin się ocknął, opanował sytuację i wywęszył możliwość zysku.
- Łapy precz od izby szumowiny jedne! Zbliży się który a odrąbie mu kończyny! Młyn jest tego kto pokonał młynarza! Jako zwycięzca, biorę go w posiadanie i ustalę tu nadzorcę. Gdzie tu mi z tymi widłami!
Feyla od razu pobiegła w kierunku skąd dochodziły gniewne okrzyki krasnoluda. Na miejscu ujrzała Nurduna, blokującego swoją ogromną postacią wejścia do młyna, oraz liczną grupę wieśniaków usiłujących dostać sie do środka. Wszyscy wiedzieli ze młynarz był bogaty, musiał zatem trzymać u siebie prawdziwe skarby. Zebrani krzyczeli na siebie gestykulując przy tym obficie. Nurdin wiódł w tym rzecz jasna prym, argumentując swoje rację poprzez wymachiwanie toporem. Grupka chętnych chcących położyć łapy na bogactwie rosła z każdą chwilą.
- Co ty tu do diabła robisz?! - Krzyknęła kowalka na krasnoluda - Na co ci młyn? Potrzebny ci niczym grzyb na paznokciach.
- To wy co do cholery tu robicie? Powinniście już dawno być w drodze! - wściekał się Nurdin.
- Udawałeś pijanego by się nas pozbyć i nikomu przy tym nie płacić!
- Też coś. Dobre sobie. tak niskie zagrywki są raczej w twoim stylu. - Para kowali kłócąc sie wzajemnie zawsze starała patrzeć sobie w oczy, będąc możliwie jak najbliżej siebie. Nurdin zadzierał głowę do góry, a Feyla nieco się pochylała dzięki czemu oboje niemal stykali sie nosami. - Jestem szanowanym obywatelem tej wsi, interweniującym tu w trosce o jej dobro. Jednego węża tu już mieliśmy i nie pozwolę wyhodować następnego. - Stanowczo oznajmił krasnolud.
- I jako największa gadzina zamierzasz pożreć wszystkie mniejsze węże?
- Nie przypominam sobie od kiedy to mistrz musi tłumaczyć sie przed czeladnikiem?
- Kogo nazywasz czeladnikiem? Łachudro ty! - Dyskusja ta do niczego nie prowadziła, a Feyli zależało teraz na czasie. Postanowiła zmienić nieco front - A zatem kto według ciebie powinien objąć funkcję młynarza?
- Jora.
- Przecież on nie umie liczyć!
- Ale zna się na rzeczy. A rachunki będę prowadził mu sam.
Z Nurdinem nie było sensu sie targować. Kowalka zwróciła sie zatem do mieszkańców.
- Posłuchajcie. Spieszy mi sie więc powiem krótko. Ja wyjeżdżam, ale radzę wam dobrze się zastanowić komu powierzycie taką odpowiedzialną funkcję. Pamiętajcie że młynarz to nie tylko rzemieślnik ale też członek rady wsi, zatem niech będzie to osoba kompetentna. Najlepiej by chętni na objęcie posady sami się zgłosili, a wtedy większość wybierze. Pamiętajcie jednak o najważniejszym. Młyn na służyć ludziom a nie interesom samego młynarza. Wiecie dobrze jak skończył jego poprzednik. Kiedy wypełnimy swoje zadanie, wrócimy do wioski a wtedy moi towarzysze zweryfikują jak sprawuje się wybrany przez was nowy gospodarz. - Feyla liczyła że owa groźba poskutkuje. Miała tez nadzieję że lis lub elf wesprą ją swoimi zapewnieniami. - Jeśli zaś idzie o dobytek młynarza, to budynek i narzędzia oraz wszystko co niezbędne do pracy przejdzie w ręce nowego właściciela, natomiast pozostałe przedmioty zamierzam przekazać jego żonie mieszkającej w mieście. Budowla została wzniesiona przez nas i należy do wsi, resztę zaś załadujemy na konie i zwrócimy biednej wdowie - W ten sposób kowalka zamierzała też zapewnić transport do Fargoth dla swojego bagażu. Nieoczekiwanie jej pomysł poparł sam Nurdin.
- Świetna myśl zaraz zajmę się segregacją. Panowie - zwrócił się do Likaara i Beldura - Za mną. Pomożecie.
"Sprytne" pomyślała dziewczyna. Wchodząc do izby z wojownikami krasnolud zapewnił sobie swobodę działania. Wiedział że żaden z wieśniaków nie wejdzie tam z nimi z strachu. "Ciekawe ile z tych dóbr wyląduje w Nurdinowskich kieszeniach?" zastanawiała sie, ale to nie był jej główny problem. Ruszyła do stajni przygotować konie pod juki.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nie... Ile tu jeszcze mogli siedzieć? Ludzie mordowali go wzrokiem i miał niemiłe wrażenie, że za chwilę ktoś po prostu wbije mu miecz w plecy. Dlaczego oni byli tacy... lekkomyślni? Przed chwilą w wiosce rozpętało się małe piekło, a geraz tak nagle wszystko wróciło do normy, uspokoiło się? "Czyżby cisza przed burzą?" przeszło mu przez myśl nie zamierzając nawet schodzić z konia. W razie czego mógł po prostu zwiać... Nie. Adrien Crevan nie ucieka, on... po prostu się ewakuuje,tak.
-Psze pana!- Zagadał do niego jakiś dzieciak z bardzo irytującym, pretensjonalnym tonem głosu.
-Hm? Sssłuchaaamm?- Odpowiedział lekko podskakując w miejscu bo nie spodziewał się nowego rozmówcy. Nie przepadał za dzieciakami, budziły w nim jakieś takie... dziwne uczucie. Zazdrość, bo on sam swoich mieć nie mógł? Ich spokój ducha, którego on nigdy już nie zazna? A może jeszcze coś innego?
-Psze pana, kim pan jeeesst? Bo moja babcia powiedziała, że jest pan demonem, o!- Zapytał chłopczyk rezolutnie patrząc na niego z wesołym uśmiechem.
-Demonem powiadasz...Uśmiechnął się do niego złączając czubki palców i stukając nimi o siebie. Demonem jeszcze go nie nazwali... Zastanawiał się co mu odpowiedzieć-prawde czy kłamstwo? Oczywiście prawdą nazywał to,że był człowiekiem, nie aniołem. Kłamstwo zaś...-Nie... nie jestem demonem.
-To kiim?-dopytywał dalej
-A na kogo Ci wyglądam? Odpowiedział mało grzecznie, bowiem pytaniem na pytanie się nie odpowiada.
-E..no... Zmieszał się dzieciak patrząc na jego bliznę na twarzy z lekkim strachem w oczach. -Wygląda pan jak...śmierć... Wyznał w końcu i spuścił wzrok jakby bojąc się na niego spojrzeć na białowłosego grabarza.
-Cóż... do śmierci mi już nieco bliżeeej.. Zachichotał zdając sobie sprawę, że nawet nie skłamał. Uwielbiał straszyć dzieciaki, uwielbiał patrzeć na strach w ich ufnych oczach.
-Jest pan aniołem śmierci? -Młody aż otworzył pyszczek ze zdziwienia patrząc z czymś na kształt podziwu.
Anioł...śmierci...Anioł... To...bolało. Nazywanie go śmiercią nie było dla niego obelgą,wręcz przeciwnie-uważał się za takową, ale nazwanie go aniołem zawsze powodowało bolesne ukłucie w sercu. -Ćśśśś...szepnął przytykając palec wskazujący do ust -To mój sssekret...Zaśmiał się nieco niepokojąco patrząc jak dziecko powolutku cofa się do tyłu i znika za domem najwyraźniej bojąc się grabarza.
Liczył, że Feyla szybko wróci i będą mogli wyjechać jak najdalej z tej piekielnej wioski.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

- To była tylko sugestia - Rzekł i jakoś uśmiech grabarza nie zrobił na nim wrażenia, ani jego słowa. Posłał mu również uśmiech, ale bardziej tajemniczy. Z niemalże radością wysłuchiwał kłótni pary kowali i było to dla niego tak zabawne, jak jakiś żart. W końcu Nurdin potrafił go tylko rozśmieszyć... Kowalka nagle postanowiła zastraszyć ludzi. Było to dość... niecodziennie. Jeszcze nie zauważył, by kogoś zastraszała. Zaskakujące jak może się zmieniać w ciągu jednego dnia:
- Jeżeli ktokolwiek, kto zostanie młynarzem będzie miał na uwadze tylko i wyłącznie swoje dobro, zamiast dobra ogółu - uwierzcie mi - skończy o wiele gorzej od poprzednika. Ćwiartowanie, rozpruwanie, patroszenie, skórowanie i wiele więcej. Zastanówcie się więc czy warto być samolubnym gburem, bo dla mniej będzie to jedynie dobra zabawa - Po tych słowach zaśmiał się, niemalże jak jakiś czarny charakter, a ludzie powinni w większości zrezygnować, bo raczej tacy odważni nie byli albo tacy głupi by pchać się pod ostrza elfa. Nurdin nagle zwrócił się do niego o pomoc. Było to dość niesłychane, gdyż zwykle na niego nie zwracał uwagi. Postanowił mu pomóc, ale w międzyczasie uważnie obserwował samego kowala, by mieć pewność, że nie zrobi czegoś głupiego Kto wie, może sam znajdzie coś ciekawego dla siebie?
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Zdaj się na siebie... a potem wyląduj na moim mieczu bo nie odpowiada mi twoje zachowanie. Żenada. Nie. Nie będę tego tak po prostu znosić. Nie ma takiej opcji. Chcesz drwić? Chcesz mnie dręczyć. Nie-ma-mowy. Nerwy sięgnęły zenitu. Dość tego! Elfa by zdzierżył ale nie tego chudzielca. Nie dość, że psychopata to jeszcze pyszałek i ignorant. O nie. Likaar nie znosił takiego zachowania. Zmiennokształtność to dar dość częsty w niektórych częściach świata, więc inni powinni się przyzwyczaićdo istnienia takich istot. A ci tutaj corobią? Trzęsą portkami ze strachu. Gdy grabarz skończył wygłaszać swoje kazanie lisołak podszedł tylko do Feyli i wręczył jej swojego ostatniego gryfa szepcząc jednocześnie jej do ucha:
- Za idealne wykonanie.- po zym odwrócił się plecami do pozostałych uczestników niedoszłej wyprawy i udał się w swoim własnym kierunku przybierając zwierzęcą formę. W tej wyprawie byli już tylko oni, a Likaar dostał to czego chciał: naprawione ostrze.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

W stajni młynarza były cztery konie. Wystarczająco jak na potrzeby wyprawy. Uwagę Feyli przykuł znajdujący się tam niewielki wózek. Pojazd był wprawdzie dość płytki, z jedną osią i nieco zniszczoną parą kół, ale kowalka uznała iż nada się idealnie dla kogoś nieobeznanego z jazdą wierzchem. Zaprzęgła jedno zwierzę do wozu, a pozostałe konie spętała liną w taki sposób by móc łatwo prowadzić je w rzędzie. Uzdę pierwszego przywiązała do wozu, a pozostałych do siodła poprzedników. Utworzona w ten sposób karawana był gotowa do wymarszu. Nieoczekiwanie do stajni zajrzała pani Czok przerażona jak zawsze. Dla biednej kobiety musiał być to ciężki dzień.
- Uważaj Fey - Ostrzegła kowalkę. - Rada starszych już posłała po żołnierzy. Lepiej trzymaj się zdala od tych ... morderców. Wiem że tyś niczemu niewinna, ale straż raczej nie będzie o to pytać.
- A dlaczego pani mi to mówi?
- Bo.. cóż ten wysoki chudy. Był całkiem miły dla moich urwisów. Więc pomyślałam .... - wieśniaczka nie bardzo wiedziała jak skończyć, nerwowo pocierając jedną nogę o drugą.
- W porządku. dziękujemy za ostrzeżenie. - Dokończyła Feyla wyprowadzając na zewnątrz swoje konie. - Proszę sie nie martwić będę na siebie uważała.
Gdy kowalka dotarła przed młyn zauważyła że Nurdin i Balwur zakończyli już porządkowanie majątku młynarza. Zaskoczyła ją niewielka ilość przedmiotów jaką wysegregowali dla wdowy po zabitym. Wyglądało na to że najbogatszy człowiek we wsi był nędzarzem. Za to spodnie krasnoluda niemal pękały w szwach, były tak obciążone że jej mistrz cały czas musiał trzymać się za pas. Nie trudno było się domyślić gdzie podziała się większość dóbr znalezionych w izbie. Dziewczyna nie miała teraz czasu na kolejną awanturę z Nurdinem. Informacje o zbliżających się żołnierzach sprawiły że Feyla chciała jak najszybciej opuścić wioskę.
- To wszystko? - Wskazała na zgromadzone przez mężczyzn bogactwa - Raczysz żartować? Gdzie reszta?
- Niewiele tego było tam w środku. - Bronił się Nurdin. - Do tego ci dwaj to niezwykle chciwe typy - Tłumaczył krasnolud, zwalając winę na Likaara i Balwura - Ostrzegałem cię wcześniej przed grabarzem, ale i na nich musisz uważać. Pazerne złodziejaszki. Zagarnęli większość dla siebie, że niby jako udział za wyprawę. Nie ufaj im cokolwiek by nie mówili, a przede wszystkim nic już nie płac.
Ignorując słowa mistrza Feyla pakowała sie w pośpiechu. Ładowała właśnie rzeczy młynarza oraz swoje do wozu gdy krasnolud dostrzegł wśród nich księgi z jego osobistej kolekcji.
- O nie! Nurdinium! Nie możesz tego zabrać. Oddawaj!
- A niby jak do cholery mamy wykonać to zadanie jeśli ty nie raczysz nic nam powiedzieć? - Wściekła sie kowalka.
- Nic tam nie ma poza przepisami, których i tak nie zrozumiecie - Nurdin zaciekle walczył z dziewczyną o odzyskanie swoich ksiąg. Po krótkiej szarpaninie udało mu się ostatecznie odzyskać swoje zapiski. Feyli została w rękach tylko jedna strona. Zorientowała się iż jest to fragment listu. "Zapewne jeden z tych po które udaje się do Róży" pomyślała zerkając na tekst.
Co u licha znaczy że jesteś w niebezpieczeństwie? - Odczytała na głos. - I co to za źródło które wyschło i zamknięte bramy?
- Pojęcia nie mam. - Stwierdził Nurdin. - Wcześniej otrzymywałem wszystko zgodnie z zamówieniem, a teraz tylko ten list. Dlatego właśnie wyruszacie.
- Eh naprawdę nie mamy już czasu. Zabieram go i zamierzam dowiedzieć sie w co tu pogrywasz. - Ciągnąc za sobą konie Feyla zostawiła krasnoluda i wróciła do Adriena. - Dobre wieści kapitanie, mamy konie i możemy ruszać. Do miasta mamy kilka godzin jazdy. Nie jestem tylko pewna czy dobrym pomysłem będzie korzystanie z głównego traktu. Zostaliście oficjalnie zakwalifikowani do wrogów publicznych, a straż miejska pędzi właśnie w te stronę. - Problem w tym że innej drogi nie było. A przynajmniej nie takiej po której mógłby przejechać mały wózek. Decyzję co z tym począc dziewczyna pozostawiła grabarzowi.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Czekanie na szczęście było jego mocną stroną, bo inaczej zapuściłby tu korzenie z nudów. No ileż można się pakować? Rozumiał, że to nie jest takie hop-siup, tym bardziej, że Feyla była kobietą, ale na litość boską... Tyle czasu? Zaczął się przyglądać swoim paznokciom uważnie sprawdzając, czy na żadnym z nich nie porobiły mu się odpryski myśląc nad czymś ważnym, a mianowicie..."Zakładając, że opuścimy ich wioskę żywi i cali co stanie się z resztą? Przecież tutaj była mała rzeź, ile osób odpowie za błędy nasze i młynarza? Niewinni ludzie zginą przez naszą głupotę... Ah, moje zbłąkane owieczki, tak łatwo wpętać was w sidła śmierci i goryczy, z który nie da się wyjść... ciekawe ile jeszcze ofiar pochłonie nasza obecność tutaj?" Anioł śmierci... Może naprawdę był tym, za kogo się podawał? Miał wrażenie, że zewsząd otacza go tajemnicza aura pełna cierpienia dla tych, którzy go otaczali. Czy taki sam los spotka jego towarzyszy? Zginą?
Nie zwrócił na Likaara większej uwagi, jego wybór. Właściwie to może to i lepiej, że lisołak sobie poszedł biorąc pod uwagę, że prędzej czy później rzucili by się sobie do gardeł? Adrien tylko wiódł za nim wzrokiem smutno kręcąc głową. "Zaślepiony światłem własnej inteligencji nie da sobie przemówić do rozumu choćby nie wiem co... Siłą mu tego do głowy nie wbiję..." Nasunął kapelusz głębiej na oczy i czekał na kowalkę i elfa.
Kolejny problem, straże... Do prawdy, tyle pozostało z bycia cichym staruszkiem... No i co on miał teraz zrobić? Był w tej części świata pierwszy raz, za wiele wymyślić nie mógł, nie potrafił z oczywistych względów. Jedyne co przyszło mu na myśl to... -A gdyby tak... Zaczął lekko odległym głosem jakby dalej myśląc i mówiąc machinalnie -A gdyby tak wyjechać z wiossski tyłem i zmylić pościg? Wy wrócicie na główny szlak, ja na dobre pół godziny mogę wyprowadzić ich w pole... Mam dobrego konia, nie powinni mnie dogonić. Poklepał szkapę po szyj przeklinając swoje zdecydowanie za miękkie serce. Cóż, "kto ma serce dobrej dzierlatki powinien mieć też ze stali pośladki", jak mawia stare przysłowie. Wprawdzie zdawał sobie sprawę, że plan może nie jest super doskonały, ale innego nie umiał wymyślić na od tak, szybko, w takich warunkach. -Nawet bez podkowy Mortem da sssobie radę... Tak, wierzył w swojego konia, zwierzę jeszcze nigdy go nie zawiodło. -Zanim mnie dogonią zdążę zrobić koło i zawrócić do Fargoth, poczekajcie przed ową "Różą", będę tam tak szybko jak sssię da... Cały czas utrzymywał ten irytujący, niefrasobliwy ton jakby zupełnie go to nie obchodziło, jakby wizja własnej śmierci nie była dla niego niczym niepokojącym...
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Z zaciekawieniem obserwował czyny krasnoluda i jego chciwość. Następnie zmuszony był do słuchania jego oskarżenia i słów Feyli. Postanowił na to nie reagować. Lisołak po prostu odszedł - nie zdziwiło go to, ani nie miał zamiaru przejmować się tym lub reagować na to. Znów ta irytująca kobieta przybiegła i zaczęła mówić o niebezpieczeństwie. Ciekawe, co jeszcze dzisiaj może go zaskoczyć. Wygląda na to, że tym razem walka nie będzie odpowiednim wyjściem, bo za zabicie oddziału straży, spaliliby tę wioskę. Adrien zaproponował, że odwróci uwagę straży, może by się udało, ale to jednak Balwur przyciągał o wiele większą uwagę, więc on to powinien zrobić. Bez konia doskonale dałby sobie radę w lesie i wszędzie indziej, gdzie straż nie dałaby rady konno:
- Sądzę, że to moja wina i ja powinienem odciągnąć ich uwagę. W końcu przeze mnie rozpętała się rzeż i ja przykuwam większą uwagę niz wy dwoje. Bez wierzchowca świetnie bym sobie poradził. Spotkałbym się z wami góra za dzień. Co o tym sądzicie?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości