FargothDama w opałach

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen był średnio zadowolony, że Maia rozdawała ich zapasy. Nie to, że nie chciał dać staruszkowi jedzenia, po prostu nie podobało mu się, że dziewczyna się rządzi. To nie było jej żarcie, tylko jego. No ale cóż, nie zamierzał robić o to afery, skoro sam chciał dać szaleńcowi coś do jedzenia. Najpewniej dałby mu kawałek suszonego mięsa, nie suchary, ale tak też było dobrze. Popatrzył tylko na Maię spode łba, ale nic nie powiedział. Mężczyzna zjadł ze smakiem, tak to można było określić. Może raczej spałaszował albo zwyczajnie wciągnął na raz całą porcję. Z pewnością bał się, że nie zobaczy kolejnej porcji jedzenia przez długi czas. Miał bardzo brudne, podarte ubranie, a właściwie łachmany, bo jego odzienie było bardzo zniszczone. Musiał spędzić w tych tunelach miesiące. Panterołak zastanawiał się, jak ten świr zdołał tu przetrwać. Mutanty, mieszańce, potwory, pułapki i wszechobecna ciemność. Dziwił się, że do tej pory dziadek nie został pożarty przez jakąś bestię, a takich na pewno aż roiło się w tych lochach.

Z wielkim zdziwieniem przypatrywał się starcowi, który opowiadał skąd wziął się w tych ponurych katakumbach. Może mówił prawdę? Ciężko było to wyczuć, ale nie mieli właściwie nic do stracenia, mogli mu uwierzyć lub nie, ale jeśli mieliby sami błądzić po korytarzach, to i tak koniec końców natknęli by się na kolejną bestię, albo dotarli do komnaty i spotkali się twarzą w twarz z tymi, którzy ich porwali.
- Testują korytarze? - zapytał zaskoczony.
- Do czego je testują? Po co? - dopytywał, ale nie otrzymał odpowiedzi, bo wariat, jak to wariat, zrobił coś niespodziewanego i po prostu zwiał im sprzed nosa. Panterołak otworzył oczy ze zdumienia i zrobił krzywą, pytającą minę. Ale jego nieme pytanie nie zostało przez nikogo dostrzeżone. Może i dobrze, bo nic by to nie zmieniło. Jednak wkrótce potem stało się coś jeszcze bardziej dziwnego. Staruszek wrócił, ale był jakiś odmieniony, jakby nagle stał przed nimi ktoś inny. Wcześniejsza zgarbiona postać teraz była bardziej wyprostowana, a wzrok dziadka nie był już tak zamglony i oszalały jak wcześniej. Talen słyszał kiedyś o takim szaleństwie. Mówiono na to rozdwojenie jaźni. Działało to tak, jakby w jednym ciele znajdowały się dwie różne osoby. Bywało różnie, że jedna jaźń była romantyczną duszą, a druga zimnym mordercą. Tutaj jednak mieli do czynienia z wariatem i osobą zupełnie zrównoważoną. Teraz mówił zupełnie do rzeczy, chociaż Talen nie do końca mu ufał. Ale w zasadzie ruszył za mężczyzną, tak jak reszta grupy.

Weszli do lewego tunelu. Był mroczniejszy i węższy, na tyle wąski, że koń ledwo się w nim mieścił. Gdyby był węższy o jeszcze kilka centymetrów musieliby zostawić kobyłkę na pastwę tych lochów, a tego Talen bardzo by nie chciał. Już przyzwyczaił się do konia, to raz, a dwa, był im potrzebny do podróży. Nie mogli iść pieszo do dworu lorda, to było zdecydowanie za daleko. No ale nie o tym teraz powinien myśleć. Szli przez pewien czas, mężczyzna nie zastanawiał się na tym ile to trwało, lecz w końcu tunel zaczął się rozszerzać. W kilka minut później trafili do obszernej komnaty oświetlonej pochodniami. Tutaj zaczynały się schody, dosłownie i w przenośni. Przed nimi były trzy otwory, jeden prowadzący płasko i dwa ze schodami wiodącymi ku górze.
- Więc gdzie teraz? - odezwał się w stronę staruszka.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia słuchała starca uważnie, wciąż jednak nie wychylała się zza Jona, uznając że starzec może być niebezpieczny, nawet jeśli był pomylony... albo właśnie dlatego. Marszczyła lekko brwi, próbując wyciągnąć sens z bełkotliwego potoku słów, który stanowił bardziej strumień świadomości chorego umysłu niż sensowne zdania. Tak jak oni został porwany ze szlaku i tak jak oni szukał wyjścia. Siedem miesięcy. A ile jeszcze od tamtego czasu? Dziewczyna objęła dłońmi ramiona, czując jak niepokój i chłód wywołują gęsią skórkę na odsłoniętych rękach. A starzec po krótkiej przerwie mówił dalej. Zerknęła krótko na tył głowy Jona, przypominając sobie jak zakładał, że ci, którzy ich porwali, musieli należeć do jakiejś sekty czy kultu. Jej nadal nie pasowała ta wizja, nawet jeśli znalazła się już druga osoba podzielająca ten pogląd.
        - Oglądają? – szepnęła w końcu, nie wytrzymując i spojrzała po towarzyszących jej mężczyznach, starcu, a później potoczyła wzrokiem po ścianach korytarza. Lita skała. – Jak? Po co?
        Cały czas wsłuchiwała się uważnie w słowa starca, ale dopiero to, co powiedział później wydało jej się najbardziej istotne.
        - Pomagałeś już komuś się stąd wydostać? – zapytała z nadzieją w głosie, wychodząc nieco zza Jona i przyglądając się mężczyźnie. – Daliśmy ci jeść, zaprowadź więc nas do wyjścia – powiedziała i obróciła się lekko, słysząc słowa Talena.
        Oni widzieli już przykład tego, co można spotkać w korytarzach. Szczuropodobna bestia nie pojawiła się więc tam przypadkiem i całe ich błądzenie było czyimś chorym pomysłem, realizowanym tylko po to, by sprawdzić, czy odpowiednie mechanizmy, zarówno poruszające machinami w podziemiach, jak i te kierujące ludzkimi zachowaniami, zadziałają. Odwróciła się z powrotem dopiero, gdy usłyszała oddalające się kroki. Starzec uciekł, a Maia zacisnęła usta w niezadowoleniu. Nie podobało jej się to oszustwo, ale pewnie i tak, niezależnie od tego, podzieliłaby się ze starcem jedzeniem. Nie zdążyła jednak nawet westchnąć, a po chwili z ciemności znów wyłoniła się znajoma postać.
        Księżniczka uniosła brwi zdziwiona, widząc tak nagły zwrot w zachowaniu starca. Jego prezencja również się zmieniła, nieznacznie, ale zauważalnie, bo o ile chwilę wcześniej mężczyznę można było nazwać zupełnie pomylonym, teraz był co najwyżej… dziwny. Z niepokojem słuchała wyjaśnień, które wbrew pozorom wcale nie poprawiały jej samopoczucia. Obietnica wolności kusiła i naprawdę wolała by starzec zaprowadził ich do wyjścia, niż mieliby sami próbować tam trafić, napotykając coraz to nowe pułapki, wciąż jednak to nie oznaczało, że mężczyźnie zaufała. Skoro ta cała jego druga osobowość nie pozwalała jemu opuścić podziemi, to kto powiedział, że im pozwoli wyjść? W końcu mężczyzna wspominał, że próbował pomagać innym, nie że mu się udawało.
        Chcąc nie chcąc jednak ruszyli za starcem, Jon wciąż prowadził, Maia wędrowała w środku, a pochód zamykał Talen. Zerknęła na niego przelotnie, ale zaraz znów zerknęła na niego przez ramię.
        - Jak się czujesz? – zapytała ostrożnie, a chociaż słowa okazywały troskę, twarz dziewczyny była chwilowo nieprzenikniona.
        Zaraz później odwróciła się z powrotem, by uniknąć potknięcia w ciemnym korytarzu. Przy rozwidleniu usłyszała pomocniczy wierszyk starca, których zapewne miał mnóstwo, by ułatwić sobie zapamiętanie właściwych szlaków. Szli tamtędy w milczeniu, a Maia coraz częściej przyłapywała się na tym, że wypatruje blasku dziennego światła lub powiewu świeżego powietrza na skórze. Jednocześnie udzielał jej się niepokój parskającego wierzchowca, który ocierał się bokiem o skałę w niezwykle ciasnym korytarzu. Bhraanti uspokajała zwierzę cichym głosem, który niósł się przyjemnym szmerem między skałami. Po chwili przejście zaczęło się rozszerzać, aż w końcu wszyscy znaleźli się w dobrze oświetlonej komnacie.
        Zatrzymała się z wszystkimi, rozglądając najpierw po pomieszczeniu, w którym się znaleźli, a później przyglądając trzem potencjalnym drogom, z których tylko jedna była właściwa.
        - Na pewno w górę, w końcu już dwa razy spadaliśmy w dół, odkąd byliśmy na powierzchni – spojrzała w stronę dwóch pnących się schodów. – Tylko które są właściwe? – zapytała, odruchowo zerkając na Starca. Skoro powiedział, że ich wyprowadzi…
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Staruszek dopiero po tym, jak wrócił, przypomniał sobie pytania Talena i Mai, o których wiedział, mimo że były one zadane tej drugiej osobowości. Chyba zamierzał na nie odpowiedzieć. Wyglądał na takiego, kto miał szczere chęci, jednak najpierw powiedział im, żeby szli za nim.
         – Odpowiem na wasze pytania – odezwał się, zerkając na dwie osoby, które szły za Jonem. Mężczyzna już chyba domyślił się, jaki jest stan grupy i tego, że to Jon jest najsilniejszym jej przedstawicielem, a także nie został zraniony w żaden sposób.
         – Oni… testują swoje pomysły, pułapki i potwory, które stworzyli. Tunele są tylko miejscem, w którym to robią, wykorzystując do tego osoby, które porywają ze szlaku. Nie wiem, co chcą osiągnąć w ten sposób – odpowiedział na to, o co wcześniej Talen zapytał Szaleńca. Ani na moment się przy tym nie zatrzymał, tylko dalej szedł przed siebie.
         – Znają jakieś zaklęcia, które pozwalają im na obserwacje tuneli i osób, które do nich sprowadzili. Czy pomogłem? Staram się to robić, jednak tylko dwóm osobom udało się bezpiecznie uciec… w obu przypadkach Szaleniec przejmował kontrolę nad ciałem tuż przy wyjściu i uciekał z powrotem w ciemność, jednak oni odzyskali wolność – mówił dalej, tym razem odpowiedzi te dotyczyły pytań zadanych przez dziewczynę. Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak nie zrobił tego, bo właśnie wtedy trafili na pierwsze rozwidlenie. Zatrzymali się, a krótki wierszyk pomógł starcowi wybrać właściwą drogę, którą szybko ruszyli.

Później trafili do dużej komnaty. Na jej ścianach znajdowały się pochodnie. Oprócz tunelu, którym tu przyszli, były też inne – jeden szedł dalej i prosto, a dwa pozostało w górę.
         – Tak, tylko… jedne z nich są iluzją, która ukrywa pułapkę. Ostatnim razem była to głęboka dziura z niedostrzegalnym dnem – powiedział i podszedł do jednego z przejść, które prowadziły w górę.
         – Mogę jakoś pomóc? - zapytał Jon. Może jego wyostrzony zmysł magiczny albo znajomość magii umysłu może okazać się pomocna w znalezieniu schodów, które są wyłącznie iluzją.
         – Szukaj jakiegoś… oznaczenia. Na pewno musiałem jakieś zostawić przy przejściu, które nie jest prawdziwe – powiedział do niego Starzec, nawet nie odwracając się w stronę łowcy dusz.
         – Spróbuję – odparł i podszedł do drugiego tunelu prowadzącego w górę. Najpierw przyjrzał się sufitowi, chociaż wątpił, żeby to właśnie tam znalazł to, o czym powiedział ich przewodnik. Starszy mężczyzna był niższy od Jona, nawet gdy jego postura nie była przygarbiona. Dlatego też piekielny przyjrzał się ścianom przy przejściu i w jego środku, a także podłodze, przy której kucnął i wytarł nagromadzony pył w kilku miejscach.
         – Mam! - odezwał się głośno Starzec. Jon podszedł do niego, żeby zobaczyć, jak wyglądał znak, którego obaj szukali. Był to zwyczajny „X” i wykrzyknik obok niego.
         – Idziemy drugim przejściem. To tutaj jest iluzją – oświadczył, a na potwierdzenie swych słów podniósł kamień, który znalazł w pobliżu i rzucił nim lekko w stronę schodów. Wszyscy widzieli, jak przedmiot odbija się od nich, jakby były rzeczywiste, jednak chwilę później przenika przez nie i spada.
         – Właściwie… mogliśmy zrobić to właśnie w taki sposób. Możliwe, że byłoby szybciej – Jon wypowiedział te słowa, próbując przy okazji nasłuchiwać, kiedy kamień uderzy w dno, o ile w ogóle to się stanie, zanim opuszczą pomieszczenie.
         – Swoim znakom ufam bardziej niż przypadkowemu kamieniowi – odpowiedział Starzec. W jego głosie dało się słyszeć urazę, którą próbował zamaskować, jednak nie za bardzo mu to wyszło.
Cała grupa ruszyła w górę tym przejściem, które było prawdziwe. Korytarz okazał się na tyle szeroki i wysoki, że konie zmieściły się w nim bez problemu, chociaż wchodzenie po schodach nie było dla nich tak łatwe, jak dla Jona, Talena i Mai.

Gdy już dotarli do końca schodów, ich oczom ukazał się korytarz nieco szerszy niż tunel ze schodami i, na szczęście, prowadził w jednym kierunku.
         – Czeka nas jeszcze kilka pułapek, zanim dotrzemy do wyjścia – powiadomił ich.
         – Ich miejsca się nie zmieniają, więc cały czas są w tych samych fragmentach tunelów… Jedynie one same ulegają zmianie, jednak dzieje się to tylko wtedy, gdy ktoś wie, jak przejść obok nich tak, żeby ich nie aktywować – dodał. Może chciał w ten sposób powiedzieć im, że on wie, jak to zrobić, a nawet jeśli nie, to i tak zna miejsca, w których występują te niedogodności w podróży tymi tunelami.
         – Gdyby Szaleniec przejął ciało… mógłbyś spróbować złapać go i, nie wiem, wynieść z tych tuneli czy coś…? Naprawdę chciałbym się stąd wydostać, jednak zawsze zdarza się coś, co niszczy mi ten plan – powiedział to do Jona, jednak nie spojrzał na niego. Za to w głosie starszego mężczyzny dało się wyczuć szczerość, a także tęsknotę za Słońcem, świeżym powietrzem i ogólnie światem poza tunelami.
         – Nie obiecuję, że się uda – odpowiedział mu krótko łowca dusz. Cóż… Starzec pomaga im wydostać się z tego miejsca, więc mogą, a przynajmniej on może, zrobić dla niego to, o co poprosił.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen szedł w całkowitym milczeniu. Nie miał nic do dodania, co prawda nie otrzymał odpowiedzi od staruszka, ale cóż... może po prostu nie miał ich otrzymać. Nie wypytywał. Nie drążył, nie było sensu. Będzie chciał to odpowie, nie to nie. Trudno. Nie mieli innego wyjścia, jak tylko iść za starcem i mieć nadzieję, że nie prowadzi ich w kolejne bagno, tylko tak jak obiecał wyprowadzi z tych przeklętych tuneli. Talen nie czuł się najlepiej. W płucach nadal go bolało, połamane żebra zrastały się w magicznym hiperszybkim tempie, ale nie natychmiast. Czuł się obolały i zmęczony. Zwłaszcza, że wlazł do tuneli po Maię, co kosztowało go wiele sił, tak jak walka z tą przeklęta bestią. Na ciele z pewnością miał mnóstwo siniaków i krwiaków. Może nie krwawił do wewnątrz, ale na pewno nie czuł się w pełni sił. Był osłabiony i zmęczony. Wiedział jednak, że szybko nie odpocznie. Nawet jeśli przezwyciężą trudności i wreszcie wyjdą na powierzchnię, nie będzie miał czasu na wytchnienie. Wiedział bowiem, że Maia nie da mu żyć, będzie próbowała uciekać i to gdzie pieprz rośnie. Znów przełączy się na tryb pilnowania jej. Była cwana i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jeśli zdobędzie jakimś cudem sztylety to bez wahania wbije mu jeden z nich w bebechy i ucieknie. A na to nie zamierzał pozwolić. Teraz byli sojusznikami, bo znaleźli się w fatalnej sytuacji, ale potem... no cóż, on znów stanie się jej najgorszym wrogiem, bo będzie ją więził. Trudno, tak musiało być, nie po to ją kupił, nie po to szlajał się z nią po świecie, by teraz dać jej uciec. Wiedział doskonale, że księżniczka będzie próbowała uśpić jego czujność, a on nie mógł na to pozwolić. Rozmyślając już o tym jak uziemić Maię, zdążył na chwilę zapomnieć o tym w jak głębokim bagnie się znajdowali.

- Raczej niezbyt dobrze - przyznał, odpowiadając na pytanie Mai.
- Mówiąc szczerze to raczej źle i boli mnie wszystko co istnieje i co nie istnieje też - dodał, pomrukując.

Powróciwszy do rzeczywistości wysłuchał także odpowiedzi starca, która niestety nie była zbyt satysfakcjonująca. No cóż, nie było sensu drążyć. Jedno co było pewne to to, że staruszek miał świra i to takiego, który wymykał mu się spod kontroli. Ale czy świr w ogóle może mówić o kontroli? Nie, zaraz, wróć. Nie o tym...
Znaleźli się w dużym pomieszczeniu i staruszek oświadczył im, że jedna droga jest prawdziwa, a dwie pozostałe są iluzją. Na pewno nie mogli iść płaską drogą, to do niczego nie prowadziło, jeśli mieli wyjść z tych tuneli musieli iść w górę, Maia miała rację. Na szczęście nie władowała się na schody bez namysłu, choć prawdę mówiąc Talen sądził, że właśnie to zrobi i będą mieli przechlapane. Zatrzymała się przed wejściem, a staruszek oświadczył im, że zaznaczył drogę, które byłą iluzją. No cóż, pozostało im szukać jakiegoś znaku. I w końcu znaleźli - krzyżyk z wykrzyknikiem. Najwyraźniej starzec miał więcej szczęścia niż rozumu.

Ruszyli schodami w górę, kobyła ledwo mieściła się na wysokość w tunelu, musiała pochylać łeb, żeby nie wyrżnąć nim o sufit. Na szczęście Maia prowadziła ją spokojnie i powoli. Telepanie się z koniem po takich podziemiach było nie lada wyczynem, no ale co mieli zrobić, nie mieli zupełnie żadnego wyjścia. W końcu znaleźli się znów w płaskim korytarzu. Tu było nieco więcej miejsca dla konia. Niestety to, że było płasko nie gwarantowało szczęśliwego opuszczenia lochów. Starzec oświadczył im, że w przejściu znajdują się pułapki. No pięknie...
- Może rzucimy czymś i sprawdzimy czy coś się uruchomi? - zaproponował.
- Tak jak z tunelem? Bo wiecie, nie chciałbym zostać spalony żywcem ani przeorany przez jakieś latające topory.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia obejrzała się znów na panterołaka, słysząc jego odpowiedź, która mimo wszystko nieco ją zaskoczyła. To, że Talen nie wyglądał najlepiej stwierdziła sama, stąd też brało się jej pytanie. Z jakiegoś powodu jednak spodziewała się, że mężczyzna albo nie odpowie jej wcale, albo zagryzie zęby, stwierdzając, że wszystko jest w porządku. Było tak źle, że uznał przyznanie się do tego za bardziej opłacalne, niż milczenie czy mimo wszystko nie czuł się właśnie na tyle zagrożony, by ukrywać swój stan? „Zaczynam myśleć, jak drapieżnik”, stwierdziła z niechęcią i ugryzła się w język, żeby nie zapytać na głos Talena, czy nie leczy się sam, bo przecież mówił jej o tej zdolności. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, czy ten temat został poruszony przy ich uwięzieniu z klatkach, a tym samym czy Jon o tym słyszał. Najbardziej prawdopodobne było, że tak, jednak ona i tak wolała trzymać język za zębami.
        Nie wtrącała się do wyboru dalszej drogi, uznając że wystarczy, iż ten stuknięty starzec z Jonem kręcą się koło przejść, nie musiała jeszcze ona z koniem się wtrącać. Poza tym, wyglądali jakby mieli to pod kontrolą oraz, jakkolwiek niefortunnie by to nie zabrzmiało, Maia przyzwyczaiła się do tego, że inni zajmują się za nią takimi rzeczami i nie widziała powodu, dla którego miałaby teraz na siłę próbować rozprawić się z problemem sama. Zbliżyła się dopiero, gdy wybrano właściwą drogę i dyplomatycznie nie skomentowała błyskotliwego oznaczenia właściwego przejścia.
        Wprowadzenie konia na schody okazało się najtrudniejszym, z czym Bhraanti do tej pory miała styczność, wliczając w to podważenie autorytetu ojca przy jego zastępcy, by powstrzymać decyzję, która miałaby zrównać z ziemią jedną z podległych im wiosek. Durna kobyła zachowywała się, jakby zamiast schodów miała przed sobą ceglany mur i ani myślała postawić na nich chociaż jednego kopyta, wierzgając i stając dęba, gdy księżniczka uwieszała się na wodzach, warcząc pod nosem przekleństwa. W końcu udało jej się wprowadzić krnąbrne bydlę na kilka pierwszych stopni i wtedy już zwierzę ruszyło normalnym krokiem, nie mając zbytniego wyboru, jak powoli i ostrożnie brnąć w górę schodów. Maia szła kawałek przed nim, mocno trzymając wodze i skrajnie zmęczona, ale z zaciętym wyrazem twarzy, znosząc regularne poszturchiwania końskiego łba w plecy. Dopiero gdy dotarli na górę odsapnęła, opierając się o bok zwierzęcia i klepiąc je zasłużenie po szyi.
        Prosty tunel, który rozwijał się przed nimi wyglądał jednocześnie zachęcająco, po ciężkiej przeprawie z końmi po schodach, i nieco niepokojąco, ze względu na możliwość czyhających w nim pułapek. Przeniosła wzrok z Talena, który wyraził na głos również jej wątpliwości, na Starca, który machnął beztrosko ręką.
        - Nie trzeba, panie drogi, nie trzeba! – Starzec się tak zamachnął przy tym beztroskim pogardzaniu propozycją, że niemal stracił równowagę. – Wystarczy, że pójdziecie po moich śladach, ten korytarz znam jak własną kieszeń! Tylko ostrożnie, krok po kroku!
        Ledwo skończył mówić, wkroczył beztrosko do tunelu, rzeczywiście stawiając stopy w konkretnie wybranych miejscach, czasem przeskakując dłuższy odcinek, czasem idąc bokiem drobił niewielkie kroczki, raz się gdzieś schylił, raz coś przeskoczył i ogólnie wyglądał, jak pijana koza. W końcu jednak stanął na drugim końcu przejścia, odwracając się w ich stronę z rozpostartymi ramionami.
        - Nic trudnego moi mili, tylko idźcie dokładnie tak jak ja – krzyknął do nich i Maia już nie wytrzymała.
        - To naprawdę świetny plan, ale niby w jaki sposób mają przejść konie?! – odkrzyknęła nie kryjąc irytacji, a Starcowi zrzedła mina.
        - Och... zapomniałem.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Okazało się, że w korytarzu znajduje się przynajmniej kilka pułapek. Na szczęście Starzec wiedział, jak ich uniknąć, chociaż szybko mogli zauważyć, że wiąże się z tym dość… specyficzna droga. Musieli omijać płyty naciskowe i inne rzeczy, które uruchomiłyby pułapki, a to pociągało za sobą robienie większych lub mniejszych kroków, a także przeskoki z jednego miejsca w drugie. Konie mogły mieć z tym problem, czego domyślili się dopiero, gdy ich przewodnik przeszedł na drugą stronę i pokazał im, jak mają się poruszać, jeśli chcą przejść przez ten fragment korytarza bez obawy o obrażenia lub nawet utratę życia. Już samo prowadzenie zwierząt po schodach nie było łatwe, a teraz Talen i Maia mieli przed sobą jeszcze większe wyzwanie. Jon cieszył się, że nie podróżował konno, bo teraz nie miał żadnego problemu z podążaniem za Starcem. Łowca dusz przywykł do pieszych podróży lub do używania skrzydeł.
         – Wiecie już, jak przemieścić wasze konie na drugi koniec korytarza? - zapytał w końcu. Zamyślił się na jakiś czas, a przez to pewnie minęła już długa chwila, w której wszyscy myśleli nad tym, jak zmusić wierzchowce do przejścia przez pułapki tak, żeby nie uruchomiły żadnej z nich.
         – Łatwiej by było, gdyby ktoś władał magią przestrzeni… Wtedy można by było przenieść je tam właśnie dzięki tej magii – zauważył po chwili. Cóż, w zakresie jego umiejętności magicznych ta była niewyuczona, więc Jon nie miał pojęcia, jak jej użyć, jakich gestów potrzebują jej zaklęcia i tak dalej.
Wpadł mu też do głowy kolejny pomysł, jednak wymiary korytarza nie pozwalały mu na rozłożenie skrzydeł i używanie ich, aby wznieść się nad podłożem. Akurat skrzydła były tu czymś, bez czego reszta planu nie miała wielkiego sensu, chociaż siła mięśni Jona także była tu ważna… to jednak jego skrzydła były czymś nieco ważniejszym. Tylko, że ten plan tu nie zadziała, więc nawet nie miał zamiaru o nim wspominać i zostawił go wyłącznie dla siebie.

Jon podszedł bliżej miejsca, w którym Starzec zaczął swoją specjalną ścieżkę, aby unikać pułapek, jednak nie zaczął przekraczać fragmentu korytarza. Dlaczego nie ruszył? Cóż, może Maia i Talen będą potrzebować z czymś jego pomocy. Wykorzystał też ten czas na to, aby przyjrzeć się podłodze i bocznym ścianom, próbując dostrzec miejsca, które czymś się różnią, co oznaczałoby, że właśnie tam znajduje się coś, co włącza pułapkę i pozwala jej na ranienie i zabijanie. Udało mu się zauważyć trzy pytki, które różniły się nieco kolorem i wymiarami od pozostałych, a także dwie cienkie linki – napięte i rozłożone po całej szerokości korytarza. Możliwe, że wyżej także jakieś były, ale tych jego oczy nie zarejestrowały… może jeszcze, a może w ogóle ich nie zobaczy.
Tyle dobrze, że w tej części było dość spokojnie i nie musieli martwić się o to, że coś ich zaatakuje. Znaczy… tak mu się przynajmniej wydawało, bo Jon wątpił w to, żeby ludzie odpowiedzialni za te tunele umieścili w jednym miejscu tyle pułapek i jeszcze potwory, które mogłyby, przypadkowo, postawić łapę w miejscu, w którym aktywowało się pułapkę. To byłoby głupie posunięcie, a także związane z częstszym tworzeniem nowych bestii, a także naprawą pułapek i innymi czynnościami z nimi związanymi, może nawet ze zmianą ich miejsca.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Kobyły w tych tunelach były uciążliwe. Nie dość, że się nie słuchały to jeszcze miały na grzbiecie siodła i pakunki, które utrudniały przejście przez wąskie korytarze. Maia wydawała się być teraz przydatna, bo to ona zajęła się końmi. To ona męczyła się z przeprawieniem ich po schodach. Talen tylko patrzył, ale ani nie pomógł, ani nic nie powiedział. Uznał, że Maia doskonale poradzi sobie sama, choć kobyły średnio się jej słuchały. Kiedy dotarli do płaskiego przejścia pojawiła się nadzieja na wyjście z tych obskurnych, mokrych lochów. Jednak szybko prysła, bo okazało się, że w korytarzu było pełno pułapek. Starzec pokazał im bezpieczną drogę, ale to była droga tylko dla ludzi, nie dla koni. Wierzchowce nie będą skakać ze skały na skałę i unikać przeszkód. Musieli coś wymyślić i to szybko, zanim ich oprawcy zorientują się, że ich kukiełki zamierzają uciec.
- I co? Masz jakiś pomysł staruszku? - krzyknął w stronę końca tunelu, gdzie stał starzec, który im pomagał.
- Pułapki uruchamiają się tylko raz, potem się dezaktywują, trzeba je nastawić ponownie, a to musi zrobić ktoś z zewnątrz - krzyknął walnięty staruszek.
- I co? Mam po prostu wleźć w pułapkę, żeby mnie strzeliła prosto w łeb? - burknął pod nosem. - Trzeba to rozwiązać jakoś inaczej... - mruczał do siebie.
- Musimy tam czymś rzucić, uruchomić pułapkę, a potem przejść dalej, nic lepszego nie wymyślimy - gadał bardziej do siebie, niż do swoich towarzyszy.
- Na dole, pod schodami widziałem stertę kamieni ze zniszczonej ściany, możemy nimi rzucić i... - nie dokończył, tylko odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem schodami w dół. Wrócił po chwili trzymając w rękach kilka dużych kamieni. Ciążyły mu, bo przez złamane żebra nadal ciężko mu się oddychało, ale nie zamierzał wysyłać po nie Jona. W odróżnieniu od niego, piekielny mógł po prostu przejść ścieżką wyznaczoną przez wariata i wyjść na powierzchnię. Talen musiał kombinować. Nie mógł tak po prostu zostawić tutaj koni i uciec. One miały cały jego dobytek, potrzebował ich do dalszej podróży. Nie. Po prostu nie mógł ich zostawić.

Wyminął konie i Maię, i stanął na brzegu korytarza, gdzie zaczynały się pułapki. Zrobił krok do przodu i stanął przed Jonem. Przykucnął, a następnie rzucił jeden z kamieni nisko nad podłogą. Nagle kamień jakby w coś uderzył, coś co nie było posadzką. To był jakiś metal. W tym samym momencie ze ściany wystrzeliły krótkie bełty i uderzyły o przeciwległe ściany. Pierwsza pułapka pokonana. Dla pewności panterołak rzucił jeszcze jeden kamień na podobną odległość, ale nic się nie wydarzyło. Zatrzymał ruchem dłoni Maię, która już chciała ruszać do przodu.
- Nie - powiedział. - Trzeba załatwić wszystkie pułapki, dopiero potem przejdziesz - oznajmił i zrobił kolejne dwa kroki w przód. Rzucał kamienie górą, dołem, środkiem. Co rusz ze ściany wyskakiwała kolejna pułapka. Noże, wahadło, młot i wszystko to miało za zadanie uśmiercić potencjalnych uciekinierów. Po długiej wędrówce Talen wreszcie znalazł się na końcu tunelu. Był spocony z nerwów i blady z bólu - kucanie, wstawanie, rzucanie kamlotami było męczące przy połamanych kościach.
- Teraz albo nigdy, lepiej nie będzie - oznajmił stojąc na końcu tunelu.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Przeklęte podziemia. Gdy w końcu uda im się już opuścić ten cholerny labirynt, Maia już nigdy z własnej woli nie wejdzie do żadnego tunelu. W życiu nie miała nawet jednego klaustrofobicznego epizodu, a jednak teraz przeszkadzała jej bliskość ścian, coraz niżej zawieszone sklepienie, brak naturalnych źródeł światła i stęchłe, nieświeże powietrze. Chociaż chłód bijących od skalnych ścian wywoływał gęsią skórkę na ramionach dziewczyny, jej skóra jednocześnie błyszczała od cienkiej warstwy potu, utworzonego wskutek bliskości pochodni, nerwów i ciągłego przebywania w dusznych pomieszczeniach. Znów była brudna i zakrwawiona, a włosy miała coraz bardziej rozczochrane i mogła już tylko odrzucać je na plecy, by nie przeszkadzały. To nie były warunki do planowania ucieczki! I to podwójnej na dodatek.
        Później ciężar wytłumaczenia staruszkowi luki w jego cudownym planie przejął na siebie Talen, nie mniej zirytowany niż ona sama, chociaż akurat pomysł, by panterołak swoją osobą unieszkodliwił pułapki też nie wydawał się najgorszy… Zamarła na moment, zaskoczona własnymi refleksjami. Czy chciała się od niego uwolnić tak bardzo, że jeśli jedynym sposobem było to, że Talen nigdy nie opuściłby tuneli, ona nie próbowałaby mu pomóc? Maia zawahała się na moment, zaciskając usta w zamyśleniu, ale ostatecznie porzuciła te dywagacje nim przyjęły jakikolwiek konkretny kształt. Nie chciała wiedzieć, czego chciała. Bała się swojej własnej decyzji, podjętej teraz, w nerwach i zmęczeniu.
        Wróciła uwagą do tego, co działo się przed nią. Przez moment chciała pomóc Talenowi nosić kamienie, jednak jej w udziale przypadło w tym czasie pilnowanie koni. Znowu. Niespokojne wierzchowce drobiły w miejscu i parskały, równie zmęczone i zniecierpliwione nieprzyjaznym środowiskiem, co ich właściciel. W końcu panterołak wrócił z naręczem kamieni, które miały mu chyba pomóc unieszkodliwić pułapki. Maia drgnęła, słysząc jak pierwszy mechanizm uruchamia się ze szczęknięciem, gdy kamień uderzył w odpowiednie miejsce. Posłusznie została na swoim miejscu, widząc gest mężczyzny, ale gdy on znajdował się już w połowie korytarza, stwierdziła, że może ruszać.
        Jednak przez moment stała jeszcze na granicy tunelu, w miejscu, w którym była pewna, że jest bezpieczna. Konie miała po swoich dwóch stronach, a ręce już słabły jej od ciągłego przytrzymywania wierzchowców, co zwierzęta też wyczuły i stawały się tylko bardziej niespokojne. A co jeśli Talen nie dezaktywował wszystkich pułapek? Jeśli jakieś ominął? Starzec co prawda kiwał głową z zadowoleniem nad pomysłowością mężczyzny i nie wytknął mu, że o którymś mechanizmie zapomniał. Wariat jednak wciąż pozostawał wariatem i jeśli o niego chodziło, Bhraanti nie miała zamiaru polegać na logice, skoro i on nie miał w zwyczaju się nią kierować.
        - No dobra, raz kozie śmierć – mruknęła w końcu pod nosem i ruszyła tunelem, ciągnąc oporne wierzchowce za sobą.
        Powoli przemierzała korytarz, rozglądając się niepewnie, a w międzyczasie dochodząc też do wniosku, że przed częścią śmiertelnych pułapek jest osłoniona właśnie końskimi sylwetkami, co jednak niespecjalnie podnosiło jej morale. Mruczała coś do siebie pod nosem na pociechę i z determinacją szła w stronę Talena i Starca, a konie jakby przyspieszyły, widząc koniec tunelu.
        Sklepienie nad jej głową podniosło się w końcu nieco, a ściany rozchyliły na boki, poszerzając przejście do pełnoprawnej komnaty, a dziewczyna odetchnęła z cichą ulgą i popuściła koniom wodzy, by rozeszły się swobodnie, po ostatnim ciągłym kroczeniu u jej boku.

        Gdy dołączył do nich Jon, Starzec znów ruszył przodem, prowadząc ich szerszymi już przejściami, które przepełniony nadzieją umysł Mai odruchowo porównał do głównego holu jakiegoś budynku. W tym przypadku – potencjalna droga do wyjścia z podziemnego labiryntu. Mieszkaniec korytarzy musiał dojrzeć na jej twarzy odbicie tych wewnętrznych przemyśleń, bo skinął nieznacznie głową.
        - Jesteśmy prawie na miejscu – powiedział dziwnie spokojnym tonem, przez moment wyglądając naprawdę jak biedny, zmarnowany starszy człowiek, który po latach niewoli ma wyjść na zewnątrz. Był blady i rozglądał się niepewnie wkoło, chociaż ani razu nie zawahał się co do wyboru drogi, którą ich prowadził, pewnie wybierając rozgałęzienia. Księżniczka przypomniała sobie jego słowa, gdy tłumaczył im, że traci nad sobą panowanie w pobliżu wyjścia i nigdy nie udaje mu się opuścić tuneli. On sam sobie nie pozwala. Od tego momentu coraz uważniej przyglądała się Starcowi, by wyłapać ten moment, w którym mógłby zacząć sabotować ich starania. Nagle jednak zatrzymała się na chwilę, by zaraz wznowić marsz nieco szybszym krokiem.
        - Czujecie? – zapytała, a w jej głosie rozbrzmiewała ulga. Jej włosy bowiem poruszały się lekko, muskane napływającym z głębi korytarza świeżym powietrzem.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Jon także pomógł w dezaktywowaniu pułapek, do czego użyli kamieni, które przyniósł Talen. W sumie, mógłby tędy przejść i użyć samego siebie jako czegoś, co wyłącza to wszystko, co może zranić lub zabić, jednak w zbiorowisku tych pułapek były też takie, które mogły mu mimo wszystko zaszkodzić. Chodziło tu o te, które wypuszczały ze ścian bełty – ostrza i inne mogłoby zatrzymać jego ciało i nie byłoby na nim nawet zadrapania, jednak strzały to inna bajka. Pociski mogły go zranić i to dość poważnie, dlatego też ucieszył się w duchu, że zdecydował się na sposób Talena. Okazało się, że ten fragment korytarza był wypełniony linkami, płytami naciskowymi i innymi rzeczami, których jedyną funkcją była aktywacja mechanizmu, z którym były połączone… Na pewno udało im się wyłączyć wszystkie te, które włączały się pod naciskiem. Możliwe też, że kamienie poprzerywały cienkie linki, jednak trzeba było też brać pod uwagę to, że coś mogło zostać i tylko czekało na nieostrożny krok jednego z członków ich grupy… albo jednego z koni, które prowadzili ze sobą Talen i Maia.
Jon szedł na końcu, więc, głównie ze względu na własne bezpieczeństwo, uważał w miejscach, w których Starzec wcześniej skakał albo zachowywał się tak, jakby chciał ominąć coś, co było zawieszone na jakiejś wysokości. Na szczęście nie uruchomili żadnej pułapki i, w końcu, znaleźli się po drugiej stronie fragmentu korytarza.

Cała grupa ruszyła dalej.Starszy mężczyzna zajął pozycję na samym przodzie, prowadząc ich w stronę wyjścia z tych tuneli. Jak na razie nie wspomniał nic o pułapkach lub o tym, żeby na coś uważali, więc musieli znaleźć się w bezpieczniejszej części korytarza. Mieli za sobą kilka rozgałęzień, które przekroczyli dość szybko, co odbyło się dzięki wiedzy Starca. Jon czuł, że byli coraz bliżej wyjścia, a delikatny podmuch wiatru tylko go w tym upewnił.
         – Tak. Jesteśmy już niedaleko – odpowiedział ich przewodnik. Nagle zatrzymał się na chwilę i stał tak w całkowitym bezruchu. Później pokręcił tylko głową i poszedł dalej, idąc środkiem korytarza. Nawet zaczął iść trochę szybciej, co było spowodowane tym, że był coraz bliżej wyjścia i ucieczki z tego miejsca, a także pozbycia się tej drugiej, szalonej osobowości. Dotarli do kolejnego rozwidlenia, gdzie jedna droga prowadziła prosto, a druga lekko odbijała w lewo.
         – Zatrzymajcie się na chwilę – powiedział do nich, a po krótkiej chwili odwrócił się w ich stronę. Wyglądało na to, że ma im coś ważnego do przekazania, o czym świadczyło jego spojrzenie, a także wyraz twarzy.
         – Musicie coś zapamiętać, w razie, gdybym nagle… stał się szalony i nie był w stanie prowadzić was dalej – zaczął mówić. Jon miał już pewną propozycję, którą przedstawi po tym, jak Starzec skończy przekazywać im to, co chce przekazać.
         – Pójdziemy prosto, bo druga droga zaprowadzi nas do przepaści, gdzie podłoga osunie się albo stanie się coś innego, co nas tam skutecznie zatrzyma. Nie będzie już więcej innych dróg, jednak pojawią się pułapki… I teraz powiem wam, jak macie iść, żeby w nie wpaść w żadną z nich – kontynuował. Teraz już wszyscy wiedzieli, co chce im powiedzieć.
         – Prawo, środek, lewo, środek, prawo, prawo, środek, środek, lewo i środek. Zmieniacie to, co pięćdziesiąt kroków, czyli… pięćdziesiąt kroków idziecie prawą stronę, później tyle samo środek i tyle samo lewą stroną. Tam, gdzie dwa kierunku się powtarzają, możecie od razu przyjąć, że macie iść sto kroków – mówił to, patrząc co jakiś czas na inną osobę z grupy, a później uciszył się na chwilę i tylko im się przyglądał. Czekał, aż przyswoją informacje i zapamiętają ją.
         – Później, tuż przed samym wyjściem, czeka was fragment podłogi z symbolami. Tylko jedna ścieżka jest prawidłowa i teraz powiem wam, na jakie symbole musicie wejść, żeby przejść to bez problemów… Zapamiętajcie to zestawienie: gwiazda, gwiazda, kielich, oko, strzała, miecz i kielich – podzielił się z nimi kolejnymi informacjami.
         – Tylko taka kombinacja zapewni wam wyjście z tych tuneli. Od razu nie zauważycie światła, bo po tym pomieszczeniu natknięcie się na korytarz, który po chwili będzie zakręcał w prawo. Dopiero za tym skrętem zobaczycie światło dnia… I mam nadzieję, że ja także je zobaczę – dodał na koniec i znowu poczekał chwilę na to, żeby zapamiętali to, o czym powiedział.

         – Myślę, że teraz z przodu powinien iść Talen lub Maia, a ja i nasz przewodnik będziemy szli z tyłu… W razie, gdyby szalona część twojej osobowości przebudziła się i próbowała zrobić coś, co mogłoby być dla nas niebezpieczne. Po prostu cię powstrzymam albo sam to zrobisz, jeśli dasz radę – przedstawił im swój plan. Starzec kiwnął tylko głową, co oznaczało, że zgadza się na to. Pozostało tylko czekać na decyzję zmiennokształtnego i dziewczyny.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

No pięknie... Już miał nadzieję, że to ostatni pieprzony tunel, ale nie, nie mogło być tak łatwo. Przed nimi jeszcze mnóstwo cholernych pułapek, a oni nadal mieli ze sobą konie. Iść prawą, iść lewą, środkiem, jeden pies. Przecież to można było oszaleć. Talen był wyraźnie zdenerwowany, żeby nie powiedzieć wściekły. Ile jeszcze tych zakichanych tuneli mieli przejść by dostać się do wyjścia? Zapach świeżego powietrza zdawał się być w tej chwili tylko ułudą. Bo co im po takim wiaterku jak mieli jeszcze przed sobą od cholery pułapek. Panterołak wypuścił głośno powietrze z płuc. Dopiero kiedy poczuł kujący ból w klatce piersiowej przypomniał sobie, że nie powinien nabierać tak głęboko powietrza. To wszystko było jakimś jednym, wielkim szaleństwem. Kiedy Starzec zaczął opowiadać im jak powinni iść, Talen pogubił się niemal natychmiastowo. Jak miał to wszystko zapamiętać do jasnej cholery? No przecież to było niemożliwe.
- Hej, hej, zaraz, wróć! Po pierwsze nie tak szybko, bo daleko nie zajedziemy. Skoro mam prowadzić. - Spojrzał z niezadowoleniem na Jona, bo wcale nie chciał być w razie czego odpowiedzialny za czyjąś śmierć. - To musisz to powiedzieć jeszcze raz, woooolniej, żebym zdążył zapamiętać, nie jestem w stanie spamiętać tej diabelskiej drogi w takim tempie.

- Prawo... Środek... Lewo... Środek... Prawo... Prawo... Środek... Środek... Lewo i środek -wyrecytował jeszcze raz staruszek po każdym słowie robiąc pauzę.
- Prawo, środek, lewo, środek, prawo, prawo, środek, środek, lewo i środek - powtórzył panterołak, jak się okazało miał lepszą pamięć niż sądził.
- Dobra, jakoś to będzie, teraz to drugie - odezwał się do staruszka.
- Gwiazda, gwiazda, kielich, oko, strzała, miecz i kielich - rzekł szaleniec.
- No to jest dosyć łatwe. A tak przy okazji... - Odwrócił się do Jona i Mai. - Jakbyście razem ze mną zapamiętywali to było by miło - powiedział raczej sarkastycznie, jak to on.
- Nie, żebym czuł się niepewnie - burknął. - Ale jak kogoś coś zabije to nie liczcie na to, że wezmę winę na siebie. Mogę prowadzić, ale nie biorę odpowiedzialności za odniesione rany i ewentualny zgon.
Nie wiadomo było, czy Talen robi sobie jaja, czy też mówi poważnie, trudno było wyczuć. Panterołak taki po prostu był, nie zawsze było wiadomo, czy stroi sobie żarty na rozluźnienie atmosfery, czy też mówi zupełnie poważnie. Dodałby jeszcze, że wyjście z tych okropnych podziemi wcale nie znaczy, że puści Maię wolno, ale wolał na razie ugryźć się w język. Bez zbędnych ceregieli ruszyli dalej. Przewodnictwo nadal nie podobało się Talenowi, ale musiał to jakoś przeżyć. Szybko dotarli to tego wstrętnego korytarza z kolejnymi pułapkami. Talen zatrzymał się na samym jego początku. Korytarz, w porównaniu z poprzednimi, był ogromny, szeroki na kilka metrów. Można by tu spokojnie wpakować większą zgraję ludzi. No nic... panterołak westchnął w duchu i ruszył przed siebie od razu odbijając na prawą stronę. Szedł powoli i ostrożnie, bojąc się, że zaraz uruchomi jakiś piekielny mechanizm, który rozwali mu łeb. Pięćdziesiąt kroków. Tylko, że jego kroki były znacznie dłuższe niż na przykład kroki Mai, która była od niego dużo mniejsza i miała krótsze nogi. Kroki... co to w ogóle za miara z, za przeproszeniem, tyłka. Przez cały czas trwania tej upierdliwej podróży w Talenie wzbierała złość. Miał ochotę coś rozwalić, bo przecież to było jakieś absurdalne szaleństwo. Oddychając powoli i równie powoli stawiając kroki dotarli wreszcie do końca korytarza. Talen staną nieco dalej by Maia, konie Jon i Starzec mogli przejść do samego końca. Uff... udało się. Żadna pułapka się nie uruchomiła.

- Dobra, nie będziemy tu stać jak kołki, idziemy dalej - zadecydował ciemnowłosy i odwrócił się w stronę korytarza. Ten był węższy, ale na pewno nie tak wąski jak te, które napotkali przed sobą w głębinach lochu. Spokojnie mieściły się w nim konie i ludzie, a jeszcze zostawało miejsca. Nagle z daleka zobaczyli światło na końcu tunelu. Niemrawe, lekkie, przygaszone, ale światło. Talen domyślił się, że to zapewne światło poranka. Musieli przebywać w tych lochach całą noc. Świeże powietrze szybko dotarło do ich nozdrzy, niestety, nie mogli jeszcze odetchnąć z ulgą.
- Te... No ty, staruszku... - Talen odwrócił się na pięcie do towarzyszy, którzy człapali za nim, a odezwał się konkretnie do szalonego starca.
- Wystarczy, że jedne osoba przejdzie tym schematem, czy wszystkie muszą go skopiować? - zapytał wprost.
- Bo wiesz, jakby nie było koń ci nie przeskoczy z płyty na płytę.
- Nie, nie, spokojnie... Spokojnie... - odezwał się szalony starzec. - Ten kto idzie pierwszy naciska symbole, reszta może przejść bez tego.
- Znaczy, że jak przejdę pierwszy i wcisnę odpowiednie płytki, to reszta już nie musi?
- Tak, tak. - Starzec pokiwał siarczyście głową. Talen miał wrażenie, że chociaż ich nowy towarzysz mówił sensownie, w jego głosie było słychać jakby walczył z samym sobą.
- No nic... To idę - wymamrotał pod nosem panterołak.
- Gwiazda - hop. - Talen wskoczył na pierwszą pytkę z symbolem. - Gwiazda - druga płytka - kielich - skok, odbicie w lewo - oko - środek i kolejny skok - strzała - przeskoczyć dwie płytki do przodu - miecz - odbicie w prawo - i kielich, cztery płytki do przodu.
Chwilę to trwało, ale nareszcie Talen znalazł się na końcu tunelu. Tutaj, przy wyjściu, znajdowały się schody prowadzące na górę. Panterołak nie czekając już na swoich towarzyszy wbiegł po nich, ale niestety... Może i światło prześwitywało przez wyjście, to niestety ich droga tutaj się nie kończyła. Wyjście bowiem było zablokowane, a właściwie to zamknięte ciężką kratą. Panterołak spróbował ją podnieść, ale szybko zorientował się, że krata zamknięta była na kłódkę. Na szczęście pamiętał, że Jon robił jakieś szacher - macher z metalem i będzie mógł ich uwolnić, dzięki swojej magii.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy Maia poczuła na twarzy powiew świeżego powietrza to mimo zmęczenia ruszyła żwawszym krokiem, niczym koń kierujący się już w stronę stajni. Wielogodzinny marsz sprawił, że bolały ją już całe nogi, jak również niemal nieustannie uniesione ramiona, które w kurczowym uchwycie przytrzymywały wciąż niespokojne konie. Chociaż nie odezwała się słowem skargi, na jej twarzy malowało się już zmęczenie, usta spierzchły i zbladły, a oczy były podkrążone. Od kilku tygodni była przetrzymywana w złych warunkach, była zmęczona i niedożywiona, nie mówiąc już o absurdalnie niskim morale. Teraz dodatkowo wpadła w jakieś pieprzone podziemia i włóczyła się po nich całą noc, starając się nie dać pożreć szczuropodobnym bestiom, nie nadziać na żadną śmiertelną pułapkę i trzymać te cholerne konie, by nie uciekły. Wszystko to, by na powierzchni rozpocząć kolejną walkę o swoją wolność. Nie miała siły nawet na pyskówki, ale też nie pozostawało jej nic innego, jak zacisnąć zęby i iść przed siebie, co czyniła z zaskakującą zawziętością.
        Na polecenie Starca zatrzymała się niechętnie, rzucając tęsknym spojrzeniem w stronę dalszej trasy, która zachęcająco rozszerzała się i jaśniała, kusząc wyjściem z podziemi. Posłusznie jednak wysłuchała, co mężczyzna miał do powiedzenia, z każdym jego słowem marszcząc delikatnie brwi i skupiając na nim coraz większą uwagę, gdy docierał do niej przekaz ukryty pod tymi informacjami. Zamrugała szybko, bo nie zdążyła nawet przygotować się do wysłuchania wskazówek, a te spadły na nią gradem, gdy Starzec mechanicznie wymieniał kolejne podpowiedzi. Już otwierała usta, by go powstrzymać, poprosić by zwolnił lub powtórzył, gdy uprzedził ją w tym Talen. Spojrzała krótko na niezadowolonego panterołaka, mimowolnie cofając się bliżej do boku konia. Widać na każdym zmęczenie odbijało się inaczej i podczas gdy Maia stawała się milcząca, mężczyzna był bardziej rozdrażniony. Ciężki wdech sugerował też, że wciąż nie do końca się uleczył, co wywołało w niej mieszane uczucia, w których jednak subtelne współczucie przegrywało z determinacją do uwolnienia się spod jarzma najemnika. A wiadomo, że rannemu łatwiej uciec.
        W milczeniu przysłuchiwała się, jak Talen razem ze Starcem powtarzają sekwencje kroków, by mający im przewodzić panterołak dobrze je zapamiętał. Sama szybko opanowała kolejność i gdy brunet rzucił jej i Jonowi złośliwy przytyk, mógł napotkać u dziewczyny krótkie, twierdzące skinienie głową, w komplecie jednak z ostrym spojrzeniem.
        - Co za zaskoczenie – mruknęła równie sarkastycznie na rzuconą przez Talena uwagę, że za ich śmierć nie będzie brał odpowiedzialności.
        Kupił ją w niewolę na los, oczywiście, że nie spodziewa się po nim troski, jedynie minimalnej dbałości o nienaruszenie transportowanego towaru, a i to na pewno nie kosztem jego życia. Przez moment przypomniała sobie, z jaką ostrożnością opatrywał jej dłonie na polanie, użyczając własnej krwi, ale patrząc na surowe oblicze przed sobą miała wrażenie, że tamte chwile tylko jej się przyśniły. Trudno było bowiem wyobrazić sobie dwie tak różne osobowości w jednym ciele. I tak, być może surowo oceniała mężczyznę, ale prawda była taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i w momencie, w którym ją kupił, stracił ten minimalny kredyt zaufania, którym obdarza się nowo poznane osoby. Łatwo było oceniać jej wyrachowanie z zewnątrz, ale Maia już jakiś czas temu dowiedziała się, że to do czego człowiek jest zdolny zależy tylko od okoliczności, a te potrafią wymusić rzeczy, do których nawet rozważania nikt by się „na trzeźwo” nie posunął.
        Niedbałe powiewy świeżego powietrza tylko uświadamiały księżniczce, jak śmierdziała od zaschniętej krwi, która wciąż ją pokrywała i humor zepsuł jej się jeszcze bardziej. Z kamiennym wyrazem twarzy podążała jednak za Talenem, mając nadzieję, że naprawdę za zakrętem czeka ich wolność i że w międzyczasie Starcowi nie odbije, bo to byłaby już czysta złośliwość wszechświata. Nie, zaraz… Czystą złośliwością była krata, która za zakrętem ukazała się ich oczom.
        - Nie… - mruknęła, puszczając konie i dopadając do żeliwnych prętów, które objęła dłońmi i szarpnęła lekko, jakby jakaś maleńka część jej umysłu wciąż dopuszczała możliwość, że to tylko ułuda. Ale stal była zimna i absolutnie nie do ruszenia, a przebijające z zewnątrz światło dnia raziło po oczach, zmuszając w końcu dziewczynę do cofnięcia się od wyjścia.
        Talen dobiegł tam wcześniej, znikając jej wtedy z oczu, a teraz zrozumiała, dlaczego stoi w korytarzu z równie nieciekawą jak ona miną. Konie parsknięciem przypomniały o swoim istnieniu i Bhraanti odruchowo sięgnęła ciężkimi już jak ołów rękami do ich uzd, odsuwając się z wierzchowcami na bok, by przepuścić Jona. Nawet nie była świadoma tego, że pomyślała w podobny sposób, jak panterołak, przypominając sobie z jaką łatwością Łowca uwolnił ich wtedy z klatek i licząc, nie, gorąco pragnąc, by umiał powtórzyć tą sztukę z prętami oddzielającymi ich od wolności.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Musieli chwilę poczekać, bo Starzec musiał raz jeszcze powtórzyć całą sekwencję, którą mieli zapamiętać w razie, gdyby on nie mógł ich poprowadzić. Wszyscy wiedzieli, że coś takiego może się stać, bo sam mężczyzna wcześniej ostrzegał ich przed tym. Właściwie, właśnie dlatego Jon zdecydował się iść na końcu – chciał tam być w razie, gdyby Starzec znów stał się szalony i zdecydowałby się na to, żeby ich zaatakować. Jon nie planował go zabijać. Na początku nawet nie wyciągnie ostrza i nie będzie używał magii, może szaleniec wyczuje wtedy niebezpieczeństwo i oddali się w ciemność tuneli. Akurat on nadawał się do tego najlepiej, bo nie był ranny i najłatwiej przyjdzie mu pozbycie się zagrożenia. Łowca dusz nie powiedział im o tym wprost, jednak Maia i Talen powinni domyślić się, że podąża na końcu po to, żeby chronić plecy grupy.
         – Zapamiętałem za pierwszym razem – odparł Jon i wzruszył lekko ramionami. Powstrzymał uśmieszek, który pchał się na jego usta, bo mógłby on spowodować niewłaściwą reakcję panterołaka. Akurat jakieś drobne napięcie tego typu na pewno nie było im tutaj potrzebne, dlatego też piekielny wypowiedział to krótkie zdanie zwyczajnym głosem, który niczego nie sugerował.
Po chwili ruszyli. Najpierw musieli przejść przez korytarz, w którym było trzeba liczyć kroki, a później zmieniać stronę, którą się idzie. Drugą pułapką był korytarz z symbolami na podłodze, które miały tylko jedną kombinację będącą prawidłową i pozwalającą też na dezaktywację mechanizmu. Okazało się, że wystarczyło, aby jedna osoba przeszła po odpowiednich symbolach, więc to było zdecydowanie czymś, co można nazwać ułatwieniem. Cała grupa mogła iść dalej, gdy już Talen znalazł się na końcu korytarza. Wyglądało na to, że byli coraz bliżej wyjścia.

         – Dajcie mi chwilę – powiedział, podchodząc bliżej krat, które blokowały drogę. Łowca dusz przyjrzał się im, nawet złapał za metalowe pręty i szarpnął nimi, licząc, że może uda mu się je wyrwać samą siłą fizyczną. Okazało się, że są one mocno osadzone w kamiennych ścianach, suficie i podłodze. Wyglądało na to, że będzie musiał użyć magii, aby się ich pozbyć.
Spojrzał za siebie, upewniając się, że Talen, Maia czy może nawet Starzec, nie stoją za blisko niego. Chciał mieć trochę przestrzeni dla siebie i magii, którą zamierzał się posłużyć. Przymknął na chwilę oczy, przywołując energię magiczną, którą skupił w jednej z dłoni. Po chwili właśnie nią wykonał kilka gestów, a jego opuszki palców zaświeciły się lekko po tym, aby później czerwona energia magiczna zaczęła z nich powoli wypływać, kierując się w stronę krat. Wyglądało to tak, jakby czerwona pajęczyna zaczęła oplatać pręty, aby później zacząć je niszczyć, powodując ich rdzewienie i zmianę w proch właśnie o kolorze rdzy.
         – Możemy iść dalej – stwierdził, gdy wzrokowo upewnił się, że cała krata została zniszczona. Proszek, który po niej został, nie był szkodliwy w żaden sposób, więc można było po nim przejść bez obawiania się o jakieś konsekwencje. Piekielny nadal miał zamiar iść z tyłu, aby pilnować Staruszka, więc oddalił się od otworu, który teraz był dla nich przyjściem. Spojrzał też na starszego mężczyznę, jednak nie zauważył u niego czegoś, co wskazywałoby na to, że w najbliższym czasie jego druga osobowość dojdzie do władzy nad ciałem, a on sam osunie się gdzieś w głąb umysłu… Może tym razem życzenie Starca się spełni i uda mu się dostać na powierzchnię.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talenowi ulżyło, gdy Jon zajął się kratą. Wreszcie będą mogli wyjść z tych obskurnych lochów. Ale co dalej? Był zmęczony. Bolało go w klatce piersiowej i najchętniej poszedłby spać, ale miał na głowie jeszcze Maię. Oczywistym rozwiązaniem byłoby przykucie ją znów do kuli, ale... No właśnie, było mu jej żal. Obryzgana krwią, po walce z jakimś szczuropodobnym stworzeniem, zapewne wykończona. I miał ją teraz po prostu ubezwłasnowolnić? Była człowiekiem, do cholery, należał jej się szacunek. Talen w gruncie rzeczy miał miękkie serce. Nie był chamem i brutalem na jakiego się kreował. Walczył sam ze sobą. Jedna jego strona mówiła, że powinien puścić Maie wolno. Niech ucieka, niech szuka szczęścia, niech będzie wolna. A druga... No cóż... Ona była jego przepustką do nowego życia. Jeśli jej nie dostarczy - straci pieniądze. Te które na nią wydał i te, które miał dodatkowo za nią dostać. Za taką kwotę mógł otworzyć swój warsztat, a jeśli ją wypuści... Co będzie z nim? W jego głowie mieszały się ze sobą setki myśli. Chciał przemienić się w panterę, położyć i odpocząć, ale nie mógł. Po prostu nie mógł. Musiał znaleźć rozwiązanie problemu z Maią.

Na zewnątrz panował chłód. Był wczesny ranek, a co za tym idzie całą noc musieli spędzić w podziemiach. Talen pomógł wyjść Mai i zabrał od niej lejce obu koni, chcąc jej choć trochę ulżyć. Rozejrzał się dookoła, ale nie miał pojęcia gdzie są. Musiał orientować się po słońcu, ale to później, gdzie będzie wyraźnie zauważalne. Poza tym, w tej chwili mieli na głowie inne problemy. Właz do lochów znajdował się w totalnej dziczy. Wokół nich był tylko gęsty las. Ciężko było tutaj iść z końmi, ale nie mieli innego wyjścia. Talen starał się znaleźć przejścia pomiędzy gałęziami. Gdzieś w oddali było słychać strumień i na ten dźwięk kierował się panterołak. Szli przez chwilę, a szmer zdawał się co raz głośniejszy. Wreszcie pomiędzy gałęziami dało się dostrzec płynącą wodę. Doszli nad szeroki strumień, który szemrał głośno pomiędzy kamieniami. Tutaj mogli rozbić obóz. Talen zaprowadził konie nad wodę i pozwolił im się napić. Kiedy zwierzęta się napoiły, przywiązał je do drzewa, a wcześniej rozsiodłał, kładąc wszystkie pakunki w jedno miejsce. Cały czas kątem oka pilnował Mai - nie mógł dać jej uciec. Wyjął z juków suszone mięso i podzielił się nim z dziewczyną.
- Zjedz - powiedział, a ton jego głosu był zaskakująco miły.
- Musisz coś zjeść - powtórzył się. - Na pewno jesteś zmęczona.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia trzymała fason (a właściwie w ogóle pionową postawę) chyba tylko z nawyku tak silnie zakorzenionego, że nie wyrywało ją z roli nawet skrajne zmęczenie. Zdawało jej się, że ręce i nogi ma jak z ołowiu, i sama zastanawiała się, jakim cudem stawia jeszcze kolejne kroki. Gdy tylko opuścili ostatecznie tunel i poczuła na twarzy chłód poranka ogarnęła ją obezwładniająca ulga, która jednak zamiast dodać sił, odebrała wszelkie jej resztki, sprawiając, że dziewczyna słaniała się na nogach. Nie zareagowała już nawet większym zdziwieniem na rozpuszczające się magiczne kraty, nawet nie obejrzała na podróżującego z nimi starca; pragnęła tylko opuścić już te przeklęte korytarze, którymi błąkali się przez całą noc.
        Teraz nawet słaby blask jutrzenki, z trudem przebijający się przez gęsty las, raził oczy i Maia zmarszczyła brwi, spuszczając wzrok. Pozwoliła odebrać sobie wodze koni i w milczeniu podążyła za panterołakiem. Teraz nie miałaby siły na ucieczkę nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, chociaż pewnie by próbowała, może więc lepiej, że nie dawano jej okazji. Obejrzała się tylko raz, czy Jon wciąż im towarzyszy, nie wiedziała bowiem, jakie mężczyzna ma dalsze plany. Nie miała też siły nawet myśleć o tym, jak bardzo mogłyby one być jej pomocą lub zagrożeniem. W tej chwili machnęłaby chyba ręką nawet na wiwernę, warcząc, że ta ma wrócić za parę godzin, gdy ona już wypocznie.
        Kojący szmer strumienia przymykał jej oczy, ale wciąż brnęła za Talenem, ze wzrokiem utkwionym w jego plecach, pozwalając myślom błądzić. Gdy w końcu ich oczom ukazał się bystry potok, Maia jak po sznurku poszła w stronę kamieni, przypadając do wody nieopodal pijących koni (chociaż wyżej w biegu strumienia, jeszcze tyle przytomności miała). Z ulgą zanurzyła dłonie w lodowatej wodzie, a zaciskając usta i przełykając ślinę powstrzymywała się jeszcze od bezmyślnego chłeptania. Najpierw oczyściła ręce i przedramiona, umyła twarz i szyję, a mokrymi dłońmi przeczesała włosy, zbierając z nich kurz i pył. Nie było tu warunków na pełnoprawną kąpiel i to na razie musiało jej wystarczyć. Dopiero w ten sposób odświeżona i nieco przytomniejsza, nabrała krystalicznie czystej wody w dłonie, by się napić. Po zaspokojeniu pierwszego pragnienia przemyła jeszcze umazany szczurzą krwią brzuch i znów opłukała ręce, poddając się już w zakresie doprowadzenia siebie do względnego porządku.
        Wróciła do mężczyzn otrzepując dłonie z wody i spoglądając na obu z uwagą. Nie wiedziała, czemu Jon im wciąż towarzyszy, ale bała się go o to zapytać, samej nie wiedząc, czy wolała by odszedł, czy został. Może mógłby pomóc jej uwolnić się z niewoli Talena, ale mógł też stanowić jeszcze większe niebezpieczeństwo, a jak wiadomo – lepszy diabeł znany niż nieznany.
        Słysząc łagodny głos odwróciła głowę w stronę panterołaka, spoglądając mu w oczy, a po chwili spuszczając wzrok na trzymane przez niego mięso. Na sam widok suchego kawałka żołądek zwinął jej się jednocześnie z głodu i w proteście, by nawet nie próbowała brać tego do ust, bo tylko się pochoruje.
        - Dziękuję, nie jestem głodna – skłamała, unikając spojrzenia mężczyzny i odeszła kawałek, obejmując dłońmi ramiona.
        Musiała się położyć, naprawdę gdziekolwiek. Wybrała drzewo o gęściej obrośniętych mchem korzeniach i ostrożnie zwinęła się w ich zagłębieniach, opierając głowę o pień. Szorstka kora drapała nieprzyjemnie policzek i haczyła o włosy, korzenie dźgały w mięśnie i kości, a chłód wywoływał gęsią skórkę na odsłoniętych ramionach. Maia jednak zasnęła w momencie, w którym przymknęła oczy, ślepa i głucha na absurdalne okoliczności, obecność Jona i Talena, porę dnia, czy miejsce w którym się znajduje, a prasmok jeden tylko wiedział, gdzie to było.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Jon naprawdę myślał, że te kraty są tu wstawione specjalne, a to, że zbliżają się do wyjścia może być jedynie iluzją. Ta myśl nie opuszczała go nawet, gdy poczuł świeże powietrze na twarzy i w płucach. Uznał jednak, że nikt nie byłby w stanie stworzyć tak założonej iluzji – właściwie, nawet nie był pewien, czy byłoby to możliwe. Właśnie po tym, gdy już wszystko sobie przemyślał, stwierdził, iż to, co go otacza, jest prawdziwe i rzeczywiście udało im się wydostać z tuneli. Dopiero teraz przypomniał sobie też o Starcu, który pomógł im to osiągnąć – rozejrzał się wokół i nawet przeszedł na tyły grupy, jednak starego mężczyzny nigdzie nie znalazł. Może ten wymknął się, gdy nie zwracali na niego uwagi, jednak… kiedy to zrobił i jaka część jego osobowości za to odpowiadała? Uciekł, gdy już wyszli na zewnątrz i nadal był sobą, czy może zniknął, gdy Jon zajmował się zniszczeniem kraty, będąc wtedy Szaleńcem, który nagle obudził się, bo znaleźli się tak blisko wyjścia? Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, musiałby zacząć szukać Starca, a tego, prawdę mówiąc, nie musiał koniecznie robić. Owszem, pomógł im, jednak nic ich nie łączyło i to od niego zależało, czy wyszedł razem z nimi, czy może w dalszym ciągu siedział w ciemnościach tunelu.

Łowca Dusz, tak jakby, poszedł w ślady dziewczyny i także podszedł do wody, przy której piły też konie. Przykucnął przed wierzchowcami, a także przed Maią, chociaż obok niej. Zanurzył dłonie w zimnej wodzie, a przez jego twarz przebiegł uśmiech. Nabrał wody i przemył nią twarz. Później wyciągnął manierkę z torby podróżnej i zanurzył ją w strumieniu, uzupełniając tym samym zapasy.
Dopiero teraz poczuł zmęczenie, które głównie wynikało z tego, że używał sporo magii w niedużych odstępach czasu. Co prawda głównie używał magii zła, którą znał najlepiej z tych, których się nauczył… ale to nie oznaczało, że używanie jej nie działało negatywnie na jego ciało.
         – W sumie, nie wiem, gdzie jesteśmy… ale wiem, że przyda nam się odpoczynek – oświadczył, gdy do nich podszedł. Wiedział, że wyglądał najlepiej pod względem fizycznym, a także na osobę, która spośród ich trójki najmniej potrzebuje odpocząć, jednak ktoś musiał to powiedzieć. Podejrzewał, że psychicznie także trzyma się lepiej niż pozostała dwójka, ale to już zachował wyłącznie dla siebie.
         – Później z góry spróbuję jakoś określić miejsce, w którym teraz się znajdujemy – zaproponował. Akurat to przyda się im nawet, gdy okaże się, że niedługo się rozdzielą. Właściwie, Jon sam nie był pewien, gdzie teraz chce pójść… albo polecieć, więc może potowarzyszy jeszcze przez chwilę Talenowi i Mai, aż w końcu namyśli się, co do celu swej wędrówki.
Jon podszedł do najbliższego drzewa i usiadł pod nim w siadzie skrzyżnym. Miecz w pochwie położył na kolanach, a plecami oparł się o pień drzewa. Jedna dłoń spoczęła w całkowicie losowym miejscu na osłonie broni, a druga dość blisko jego rękojeści – dopiero wtedy Jon przymknął oczy. Bardziej wyglądało to tak, jakby medytował, a nie spał – właściwie, nie mijało się to tak bardzo z prawdą.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen, mimo zmęczenia i odniesionych obrażeń, musiał być przytomny. Był silnym mężczyzną, ale nawet on potrzebował odpoczynku. Tymczasem miał jeszcze wiele na głowie. Jego towarzysze byli chyba mniej wytrzymali niż on, choć co do Jona miał wątpliwości, może tylko udawał tak zmęczonego. Ale cóż... Talen musiał zrobić jeszcze sporo nim usiądzie i odpocznie. Gdy Maia odmówiła jedzenia, po prostu cofnął rękę. Nie chciała, to nie, jej sprawa. "A w cholerę z nią...", pomyślał. Chciał być dobry i się nią zająć, ale skoro ona nie chciała, nie będzie się narzucał. Nie obraził się, po prostu olał sprawę. Jednak w sekundę później znów zrobiło się mu żal dziewczyny. Jego wewnętrzna walka była upierdliwa jak mało co. Spojrzał na Maię skuloną przy drzewie. Ech... co on miał z nią zrobić. Poszedł do juków i wyciągnął z nich wełniany koc. Gdyby Maia nie leżała na ziemi położył by jej tam jeszcze derkę, żeby nie leżała na wilgotnym mchu, ale nie chciał już jej budzić. Podszedł do niej i okrył ją szczelnie ciepłym kocem. Nawet gdyby teraz udawała i chciała mu zwiać dogoniłby ją w postaci pantery.

Jego zwierzęce zmysły ciągle były wyczulone. Gdzieś w oddali usłyszał chrzęst liści, a do jego nozdrzy dobiegł znajomy zapach - zając. Musieli coś jeść. Owszem, mieli suszone mięso, ale skoro już nadarzała się okazja... Mimo bólu w klatce piersiowej Talen w mgnieniu oka przemienił się w czarną jak węgiel panterę i ruszył po cichutku w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zając był blisko. Tropienie go zajęło mu nie więcej jak dwadzieścia minut. Samiec okazał się ranny w łapę, więc złapanie takiej zdobyczy było pestką. Trzymając w pysku martwego zając wrócił do prowizorycznego obozowiska. Wypluł swoją zdobycz niedaleko juków i na powrót przemienił się w człowieka.

Wyjął z pakunków małą łopatkę i wykopał dołek mniej więcej na środku malutkiej polanki. Potem poszedł po kamienie i ułożył je w około. Drewna było pod dostatkiem, wszędzie bowiem leżały suche gałęzie. Ustawił je w stos i podpalił, ogień był na tyle daleko by nie podpalić Mai, ale na tyle blisko by ją ogrzać. Potem panterołak zrobił prowizoryczny ruszt i zajął się skórowaniem i rozbebeszaniem zająca. Na koniec nabił go na ruszt i postawił nad ogniskiem. Wreszcie mógł odpocząć. Poszedł jeszcze napić się wody i uzupełnić ją w bukłakach. Wreszcie wrócił do obozowiska. Usiadł ciężko obok rozłożonych pakunków. Zając piekł się nad ogniskiem. Powinien go pilnować, ale nie miał już sił. "Niech piecze się sam" - pomyślał. Oparł głowę o jakiś pakunek i przysnął.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości