Las Driad[Las Driad]W poszukiwaniu domu

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Leżała spokojnie i wyczekiwała chwili, by móc napić się krwi gada, lecz przez pewien czas uniemożliwiała to Isambre, śpiąca niedaleko, a nie chciała przypadkowo wybudzić smoczycy. Zwłaszcza, że dziewczyna nie miała pojęcia, jak zareaguje po wypiciu smoczej krwi, którą dał jej River. Musiała odczekać, ale też nie wiedziała, jak długo jeszcze będzie w stanie. Jej ludzie ciało powoli domagało się czerwonego napoju, który był niedaleko niej, na wyciągnięcie ręki, ale jednak niedostępny w obecnej chwili. Miała jedynie nadzieję, że szybko zostanie w jaskini sama. Nie chcąc się kusić, zasłoniła "naczynie" podarowaną skórą jelenia, ale tak, aby nie wylać zawartości, po czym położyła się powoli i starała się nad sobą panować.

Nie musiała długo czekać aż zostanie sama, gdyż niedługo po tym, jak ona ułożyła się pod przykryciem, Isambre się przebudziła i poszła do Rivera, a przynajmniej tak się Paulinie wydawało. Nie mogła nie skorzystać z takiej okazji. Nawet, jakby teraz zaczęła szaleć, to Ismabre nie musiałaby się domyślić, że to wina krwi, tylko mógł to być jedynie wybuch szału, spowodowany jej brakiem, ale dziewczyna miała nadzieję, że uda jej się zachować spokój i nie zacząć się rzucać po wypiciu substancji. Usiadła powoli i podniosła ostrożnie korę, po czym szybko wypiła znajdującą się w niej krew. Przełknęła ją, po czym spojrzała w stronę wyjścia z groty. Pierwsze co poczuła, to przyjemne ciepło, jak przy wypiciu kieliszka mocnej nalewki, które powoli rozchodzi się po ciele, jednakże to uczucie nie trwało długo, gdyż po nim przyszedł nagły strach, naprzemiennie występujący z gniewem. Paulina starała się nad sobą panować, lecz musiała w jakiś sposób dać upust wariującym emocjom, dlatego pozwoliła, by jej nogi poruszały się szybko, aby chociaż częściowo sobie w ten sposób ulżyć. Trwało to może minutę, lub nawet krócej, jednakże dla niej wyglądało to jak godzina, która mogłaby się ciągnąć w nieskończoność. Na szczęście doczekała końca. Emocje panujące w niej się uspokoiły, a ona sama mogła w końcu na spokojnie usiąść, lecz tego co przyszło chwilę po tym, nie mogła się spodziewać. Ciepło w jej wnętrzu wróciło, a ona sama zdawała się wyczuwać istoty w pobliżu. Nie widziała, ale wyczuwała ich obecność. Najwyraźniej odznaczały się dwa smoki, które znajdowały się przed jeziorkiem, lecz coś tam jeszcze było, bardziej oddalone. Paulina nie myśląc długo, wybiegła z jaskini.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Smoczyca nie spodziewała się, że po tym wszystkim, co między nimi zaszło, River pozwoli jej zostać i że sam otoczy ją ciepłem. Liczyła raczej na gniewny ryk lub ucieczkę gada, który jasno dał do zrozumienia, że chciałby pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Niestety w przeciwieństwie do mężczyzny, Isambre nigdy nie było nic obojętne. Czarnołuska nie ignorowała wszystkiego dookoła i starała się zwalczać wszelkie problemy, jakie nachodzą ją i innych. To kolejna wada, jaką można było przypisać jej partnerowi - egoizm, trzymający się w towarzystwie pychy i arogancji. Nie mniej przez te kilka spędzonych razem tygodni, Isa nauczyła się bardziej kolorowo zerkać na wady ukochanego, za wszelką cenę starając się wydobyć z niego zalety. Niewiele ich co prawda było, ale lepsza była garść niż nic.
Kiedy River zrobił jej miejsce, smoczyca ochoczo weszła pod jego skrzydło i zwinęła się w łuskowaty kłębek, głowę opierając na ramieniu jaszczura. Kilka ostrzejszych kamyków automatycznie przestało jej przeszkadzać, kiedy poczuła bijące od gada ciepło, przyjemnie wędrujące wzdłuż jej ciała. Powoli, tak by nie zbudzić Jednookiego, Isambre przekręciła się na bok, by również leżeć frontem w stronę partnera, a następnie zamknęła oczy i usnęła z nadzieją, że nowy dzień przyniesie im coś dobrego.

Przez cały czas Isambre śniła o domu, o ojcu i matce, którzy żegnali ją, gdy postanowiła opuścić legowisko oraz o Miriam, z którą łączyły ją lata wspaniałej przyjaźni. Elfka, podobnie jak pradawna, kochała przyrodę i uwielbiała ją uwieczniać na obrazach, w czym ona jej pomagała, zanosząc na grzbiecie na szczyty gór, gdzie widok był nieziemski lub sprowadzając z lasu zwierzęta i kłody, dla zbudowania niepowtarzalnej scenerii. W ostatnich wizjach bardzo często widziała także samego Rivera, stojącego za nią w pozie, kiedy malarka ich uwieczniała. "Ciekawe, czy skończyła obraz?" Przeszło smoczycy przez myśl i nagle obraz snów przedstawił jej pierwotny szkic powstały na polanie. Para czarnych smoków w uścisku, mająca uśmiechnięte pyski i oczy kipiące miłością do siebie nawzajem. Czyżby aż tak było widać nitki przeznaczenia, które ich splotły? Na to pytanie Isambre nie potrafiła sobie odpowiedzieć, ale wiedziała, że jeśli River jest tym jedynym, to wszystko musi się dobrze ułożyć.

W nocy, gdy śpimy ciężko stwierdzić co się z nami dokładnie dzieje, dlatego kiedy z samego rana Isambre otworzyła oczy, zorientowała się, że leży nie obok Rivera, lecz na nim. Skrzydła wciąż miała złożone, a ogon podkulony, za to pysk spoczywał i unosił się wraz z oddychającą piersią ukochanego. W pierwszej kolejności przyszło jej na myśl, że to Wulkaniczny we śnie zmienił pozycję, nic sobie nie robiąc z obecności nieznacznie mniejszej smoczycy. Szybko jedna zrozumiała, że przez pragnienie bliskości to ona musiała napierać na ukochanego, co w konsekwencji skończyli właśnie tak, a nie inaczej. Isambre to jednak nie przeszkadzało i gdy tylko River otworzył oczy, smoczyca uniosła pysk i uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie chcę się więcej kłócić - powiedziała, powoli wstając, by wrócić z jaszczurem do groty, kiedy nagle dostrzegła, jak coś przecina wodospad.
- Paulina?! - zawołała w stronę dziewczyny, rozpoznając jej aurę na tle szarych głazów i błękitnego jeziorka, lecz najwyraźniej nie została usłyszana, bowiem gość bardzo szybko zniknął za drzewami.

- Musiało się coś stać - zainteresowała się smoczyca, podrywając ciało i skrzydła, którymi odbiła się od półki do skoku i wylądowała przed jaskinią.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Kiedy tylko smoczyca położyła się przy nim, nie wybudzając się do końca ze snu objął ukochaną i otoczył ją skrzydłem, przytulając do siebie. Kochał ją nad życie i choć mało to po sobie pokazywał, każda nawet najdrobniejsza sprzeczka była dla niego istną katorgą, rozdzierającą mu serce na kawałki. Do tego sam fizycznie był jeszcze w strzępach po ostatniej potyczce z dziwnym uczonym, choć rany stopniowo się regenerowały, jednakże, gdy tylko Isa pojawiła się przy nim z łagodną, pełną miłości aurą, taką jak zawsze, odniesione obrażenia nie były już takie uciążliwe. Przez senne otępienie nie był w stanie się wykłócać, że powinna go przeprosić skoro nic nie zrobił i jest tylko żałosną istotą, gorszą nawet od najgorszych ludzi.

        - Jesteś dla niego zbyt okrutny, to tylko dziecko! - rozbrzmiał w głowie Rivera załamujący się, pełen nagany głos jego matki, a zaraz śpiący umysł podesłał mu obraz pary smoków.
        Po prawej stał potężny, sięgający swoim wzrostem za wierzchołki drzew onyksowy jaszczur, od którego biła niewyobrażalna siła i jeszcze większa brutalność. Po lewej zaś, zdawała się nad nim górować, przynajmniej w tej sytuacji, o połowę mniejsza, rubinowa smoczyca o melodyjnym głosie, który mógłby ujarzmić choćby najbardziej niebezpieczną burzę na świecie. A w niewielkiej odległości od nich leżał właśnie on, bez siły i władzy w ciele, z sączącą się ze świeżych ran krwią. Doskonale pamiętał ten dzień, bo właśnie wtedy ojciec postanowił, że nauczy wyrostka w końcu używać skrzydeł. W tym właśnie celu najpierw stawiał małego na krawędzi klifu nieopodal ich wulkanicznej krainy, a następnie spychał go z niego, aby smoczydło nauczyło się latać. Nie miało dla Renamera znaczenia, że River miał wtedy ledwo 10 lat, dorosły gad chciał być dumny z małego, że ten opanował tę sztukę w tak młodym wieku.
        - Dlaczego jesteś taki uparty?! Dlaczego chociaż raz nie odpuścisz?! Przez takie zachowanie tylko pogłębiasz jego strach i niechęć do siebie...! - Wtedy pierwszy raz widział, jak Namira policzkuje jego ojca i wręcz emanuje czystym gniewem. Po tym była już tylko ciemność, przez którą przebijał się ten ciepły i kojący każdy ból głos: - Twój upór i duma kiedyś obrócą się przeciwko tobie... Obyś tego nie żałował...

        Niedługo po tym śnie, będącym urywkiem jego własnych wspomnień, River się przebudził leżąc na wznak z niedbale rozłożonymi po bokach skrzydłami. Prawą ręką, pokrytą białymi znamionami przypominającymi mu o jej cudownym odrośnięciu, gładził ukochaną delikatnie po grzbiecie, jakby dalej znajdowały się na nim paskudne rany po awaryjnym lądowaniu na plaży po ich ostatniej poważnej awanturze. Co prawda zdarta skóra i łuski już odrosły, a mimo to wulkaniczny i tak muskał palcami to miejsce najdelikatniej jak tylko potrafił, wpatrując się lekko przymkniętym okiem w czarną przestrzeń nad sobą. Po chwili znów je zamknął czując skradające się po ogonie pierwsze promienie wschodzącego słońca i westchnął ciężko, przypominając sobie, że dla niego już zawsze będzie noc. Odpędził od siebie resztki senności i polizał czule pysk leżący na jego piersi.

        - Postaram się najlepiej jak będę potrafił - mruknął w odpowiedzi na jej życzenie o porzuceniu wszelkich kłótni między sobą, aczkolwiek nie był tego do końca pewny. Mógł się założyć, że za niedługi czas znów dojdzie między nimi do jakiejś sprzeczki, choćby przez konflikt charakterów. Nie powstrzymywał jej przed zejściem z siebie i po chwili sam wstał, podnosząc swoje cielsko z twardych kamieni z cichym sapnięciem. Miejsce stanowczo nie sprzyjało jakimkolwiek odpoczynkom, będzie musiał to w przyszłości zmienić. O ile Isambre pozwoli mu przy sobie zostać.
        - Paulina? - zapytał tępo, potrząsając łbem, aby odgonić od siebie zawroty głowy i całkowicie się rozbudzić. - Co z nią? - dodał, stając u boku partnerki i wpatrując się w ciemne kontury lasu rozciągającymi się przed nimi w bliskim sąsiedztwie oczka jeziorka zamieszkałego przez nimfy.
        Zawarczał cicho na samą myśl i zaczął w głowie układać plan na dzisiejszy dzień. "Najpierw te suki, po tym kamienie, a po tym..." nie dane mu było rozwinąć tej myśli, ponieważ w ciągu jednego uderzenia serca dostrzegł kątem oka znikającą w gęstwinie aurę ludzkiej kobiety, znajomą aurę nocującej u nich nieznajomej, a następnie postać Isambre znalazła się na brzegu przed ich grotą. Co prawda nie powiązałby dziwnego zachowania Pauliny z jakimś niepokojącym wydarzeniem, ale nie mógł przecież pozwolić smoczycy iść samej do tego lasu, tym bardziej, ze poprzedniego dnia został tam napadnięty.

        Skrzywił się i również zeskoczył przed wejście go ich domu, w którego wnętrzu wciąż przebywały zwierzaki z tego co czuł jego nos.
        - Zostańcie tu - polecił i dla pewności użył swojej magii, aby wejście blokowały dwa nachodzące na siebie wielkie głazy, mające tylko w jednym miejscu wąską szparę, przez którą ludzie przejdą bez problemu. Później będzie musiał poprosić Isambre, by rzuciła na o jeszcze niewielką iluzję zakrywającą jakiekolwiek przejście. - A ty psie pilnuj Chibiego - rzucił nim wzbił się w powietrze i udał się za kobietami.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Paulina nie zastanawiając się długo wbiegła w zarośla, nie zważając na to, że krzaki haratają jej skórę zostawiając na niej niewielkie ranki. Rausz był zbyt silny, by zwracała uwagę na takie drobnostki. Teraz liczyło się dla niej tylko jedno, sprawdzić, kto ich obserwuje. Miała co do tego złe przeczucie, ale nie miało to teraz dla niej znaczenia. Nie liczyło się nic, tylko osiągnąć cel. Czuła, jak w jej ciele zbiera się ogromna moc, która szuka tylko możliwości ujścia. Jej wzrok zaczynał się co raz bardziej wyostrzać, a słuch stał się jeszcze bardziej czuły. Każdy ruch wydawał się jej powolniejszy, niż był w rzeczywistości. Najwyraźniej oczy Pauliny dostosowały się do szalonego tempa. Na pewno miałoby to niemałe zastosowanie w walce ze smokiem. Nagle Paulina ustała w miejscu. Trwała w bez ruchu przez krótszą chwilę, a w jej głowie wszystko zaczynało się łączyć w jedną całość. Ta mikstura, którą ona wypiła, miała sprawić, że człowiek będzie miał większe szanse w starciu ze smokiem. Dopiero teraz zrozumiała, co zabrała z laboratorium, a co może się stać w przyszłości wielkim problemem, zwłaszcza, że ludzie po spożyciu owej mikstury stawali się o wiele szybsi, silniejsi i sprawniejsi, niż przeciętny człowiek. Uświadomiła sobie, że sprawa jest poważniejsza, niż mogło jej się wcześniej wydawać. Naukowcy byli co raz bliżej stworzenia super-żołnierza. Nie mogła do tego dopuścić.

Z jej rozmyśleń wyrwał ją dziwny ryk, który dobiegał z niedalekich zarośli. Nim zdążyła się zorientować co się dzieje, rausz znów powrócił i to ze zdwojoną siłą. Pobiegła w stronę chaszczy, a jej ciało zaczynała przepełniać żądza mordu, która powoli zaćmiewała jej umysł, jednak nie miało to teraz dla niej znaczenia.

***
W drodze do smoczej kryjówki zakapturzone postacie przysiadły w pobliskich krzakach i rozłożyły swój sprzęt. W jego skład wchodziły ciężkie kusze, sztylety z ciemnej stali, miecze przepełnione magią, a także różnego rodzaju łańcuchy, haki i bole. Jedna z postaci wyciągnęła z torby trzy fiolki wypełnione czerwoną cieczą. Nie było wątpliwości, że owa ciecz zawierała magiczne właściwości. Jedna z postaci ściągnęła swój kaptur, ukazując tym samym twarz kobiety o twardych rysach, jej blond włosy były krótko obcięte, a oczy przypominały gadzie. Ona jako pierwsza otworzyła buteleczkę, po czym wypiła całą jej zawartość. Po opróżnieniu szkła natychmiastowo zgięła się w pół, a po chwili głośno zaryczała. Na jej twarzy pojawiły się rany, a te zaczynały przykrywać łuski, podobny efekt pojawił się na całej, lewej ręce. Kolejna z postaci chwyciła buteleczkę, lecz nie spodziewała się, że nagle przez krzewy przebije się prawie naga kobieta, uderzając ją kolanem prosto w twarz z ogromną siłą.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Nie było obecnie bezpieczniejszego miejsca na świecie, jak tylko w ramionach ukochanego, toteż Isambre z ociąganiem schodziła ze swojego partnera, odpowiadając na każdą pieszczotę własną. W czasie gdy River głaskał ją po grzbiecie, ona zapatrywała się w blizny na jego torsie i błogo mruczała pod dotykiem szponów, silniej zaciskając uda na jego pasie. Dość zachłannie delektowała się także jego ustami, drapiąc go po pełnej kolców i szram szczęce. W tym stanie niemal zapomniała o przykrościach i odniesionych ranach, jakich doznała od czasu, gdy poznała Jednookiego. Teraz skupiała się przede wszystkim na zbudowaniu z nim wspólnej przyszłości i domu, do którego zawsze będą mogli wrócić. Była szczęśliwa mając przy sobie kogoś, na kim mogła polegać, choć formy wsparcia z jego strony nie były zbytnio idealne. Isambre silnie wierzyła jednak w to, że wszystko dobrze się skończy. W końcu miłość nigdy nie prowadziła do złego zakończenia.

Gdy ukochany polizał ją po pysku, smoczyca uniosła głowę i uśmiechnęła się radośnie, błyskając szeregiem białych kłów. Czuła na sobie pełne pożądania i miłości spojrzenie partnera, które powoli wytrącało z niej resztki nieśmiałości, zmieniając w spragnioną miłości istotę. Isambre nawet podobał się ten stan rzeczy, w końcu znalazła smoka, który zaakceptował ją taką jaką była. Moment ten szybko jednak został zaprzepaszczony przez tajemnicze zagrożenie, coraz szybciej zbliżające się do wrót ich jaskini. Nawet ona je czuła - wibrujące w powietrzu aury powoli sunęły ku nim równym, miarowym tempem. Wydawało się, że nic nie może ich zatrzymać, że ignorują obecność lasu i przez każde drzewo przechodzą niczym duchy. I to w ich stronę samotnie ruszyła Paulina.

Przed jaskinią woda zakotłowała się gwałtownie, kiedy River użył magii do zamknięcia wejścia, a następnie jakaś jej część wyparowała, lekką mgiełką otaczając łapy Czarnołuskiej. Chibi i wilk dziewczyny zostali w środku, choć ciekawość małego duszka przyniosła go pod samą szparę. Teraz mały, biały łepek z dużymi uszami wystawał zza kamienia, a wielkie, czarne oczy bacznie przyglądały się smoczycy.
- Niedługo wrócimy - zapewniła Isambre i zaraz wzniosła się do góry, by polecieć za ukochanym.
Żadna siła nie zmusiłaby jej do pozostania w domu, kiedy River zamierzał narażać swoje życie. Paulinę musiało gonić coś okropnego, Isambre wywnioskowała to z aur, więc na pewno nie puści partnera samego. Jego czarną sylwetkę dostrzegła już po chwili i kilkoma machnięciami skrzydeł dogoniła go, wyrównując lot.

- Ostatnim razem ledwo cię odratowałam. Nie puszczę cię samego - oznajmiła, wysuwając się na prowadzenie, gdy nagle powietrze rozdarł dziki, pełen gniewu i szaleństwa ryk.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        A już zaczynało się robić tak miło i przyjemnie. River w jednej krótkiej chwili miał nadzieję na przeprosinowe zbliżenie z ukochaną, przez jej łaszenie się i prowokacyjne pieszczoty. Niestety, jak zawsze odnośnie takich sytuacji los miał inne plany. Gad nie tryskał z tego powodu entuzjazmem, ale przecież nie pozwoli partnerce samej iść, Prasmok wie gdzie. Westchnął rozczarowany i niepocieszony, po czym przewrócił się z grzbietu na bok i podniósł ciało z ziemi, krzywiąc się przy tym lekko. Co prawda rana przez noc zdołała się zregenerować, jednakże blizna pozostała po niej wciąż rozsyłała po jego ciele fale bólu, zwłaszcza podczas gwałtownych ruchów.

        - Chibi schowaj się i nie wychodź, dopóki nie wrócimy - polecił duszkowi, gdy dostrzegł fragment jego aury wystający zza "martwych" kształtów głazów, którymi River przed chwilą zastawił wejście do ich azylu. - Isa, mógłbym prosić byś rzuciła na to jeszcze iluzję, zwykłej, prostej, kamiennej ściany? - zwrócił się łagodnie do partnerki. Ostatnia ich sprzeczka była chyba nawet gorszą niż ta, po której smoczyca zdarła sobie sporą część pleców i złamała skrzydło, dlatego wulkaniczny wolał zwracać się do niej z ostrożnością i nie wymagać zbyt wiele. W końcu nikt nie lubi jak mu się non stop rozkazuje.

        Gdy pod jaskinią wszystkie zabezpieczenia zostały skończone, wzbił się w powietrze wytężając wzrok, czuły jedynie na oznaki życia i aury, w poszukiwaniu śladu Pauliny, albo nadciągającego zagrożenia. Nie przestał wypatrywać nowo poznanej dziewczyny, nawet gdy Isambre się z nim zrównała.
        - W to nie wątpię - odparł smoczycy i lekko się uśmiechnął, skupiony na tętniącym życiem lasem pod nimi. - Uważaj tylko na siebie, jestem osłabiony i przez to mogę nie być w stanie cię obronić, jeśli zajdzie taka konieczność - dodał, o dziwo bez wahania przyznając się do obecnej słabości. Wczorajsza sprzeczka obudziła w nim dawno zapomnianą pokorę, której nie potrzebował już w życiu, skoro opuścił rodziców i rodzinne leże. Albo można zakładać, że nauczył się w końcu jakiejś pokory.

        - Hej! - krzyknął za nią zaskoczony, gdy go nagle wyprzedziła.
        Zacisnął mocniej swoje szczęki i krzywiąc się, również przyśpieszył. I dobrze zrobił, ponieważ jak tylko dogonił partnerkę, dostrzegł w dole znajomą aurę i trzy nieznane. Wykonywanie trudnych manewrów przy jego osłabieniu nie było najmądrzejszym pomysłem, ale Jednooki nie wiedział jak inaczej znaleźć się szybko na ziemi. Napiął wszystkie mięśnie, a z lawowych szpar między jego kamiennymi łuskami buchnęły płomienie otaczając całą sylwetkę gada niczym druga skóra, albo całun. Następnie River zapikował w stronę przeciwników, składając skrzydła, a na odległości kilku sznurów od wierzchołków drzew zwinął się w podpaloną, kamienną kulę zmuszając się do wykonywania obrotów ciałem, al'a salt bądź fikołków w powietrzu. Zionął też przy tym ogniem tak, że po uderzeniu w ziemię, niemal w środek wrogiej grupy, efekt był podobny jak przy upadku meteorytu, wraz z rozejściem się ognistej fali w promieniu kilku prętów od centrum uderzenia.

        Gada nie było nigdzie widać, ani słychać, a o jego obecności świadczyła zapadająca się pod jednym z przeciwników ziemia. River przemieszczał się pod nią z taką łatwością jakby pływał i niczym prawdziwy drapieżnik wyczekiwał odpowiedniego momentu, aby "wynurzyć" swój pysk po ofiarę.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kula ognia uderzyła wprost między dwójkę nieznajomych i Paulinę, jednakże sam ogień zachował się nietypowo, a dokładniej, to ominął Paulinę i pozostałą dwójkę, tak, jakby byli dla niego niebezpieczeństwem. Dwie postacie rozglądały się w poszukiwaniu smoka, który ich zaatakował, lecz było to bezskuteczne. Nigdzie nie było go widać, a dodatkowo Paulina rozpoczęła atak na nich, co zupełnie nie pozwoliło im go zlokalizować. Jedna z postaci ustała na chwilę i zaczęła skupiać swoją energię, lecz szybki cios wyprowadzony od Pauliny nie pozwolił jej na to, co zupełnie zdezorientowało przeciwnika. Nie czekając ani chwili dziewczyna wymierzyła kolejny cios, lecz drugi z przeciwników go zablokował, co pozwoliło pierwszemu dojść do ładu i chwycić za kuszę. Kobieta próbowała przeszkodzić w tym oponentowi, lecz nie pozwolił jej na to drugi przeciwnik. Najpierw musiała się z nim rozprawić, co nie było łatwym zadaniem, zwłaszcza, że wyglądał on na doświadczonego w boju, a jego ruchy wyglądały na precyzyjne. Jedyne co jej zostało, to liczyć na jego błąd, który musiał szybko nadejść, bo latający w górze smok najwyraźniej przyciągnął uwagę przeciwnika z kuszą. Korzystając z resztek rozsądku, który starał się przebić podczas rauszu, chwyciła za miecz leżący blisko niej i wycelowała go w stronę nieznajomego, lecz ten zrobił coś, czego ona by się nie spodziewała. Wbił włócznię w ziemię, co spowodowało ryk czegoś, co się pod nią znajdowało. Dopiero wtedy Paulina zauważyła nierówność podłoża, która delikatnie się przemieszczała. Nie mogąc dłużej czekać, rzuciła się po raz kolejny na wroga, lecz ten odskoczył od włóczni, przy czym uniknął ataku Pauliny i chwycił za drugą włócznie, która oczekiwała leżąc na ziemi, jednakże to ten moment dał szansę Paulinie na zaatakowanie przeciwnika z kuszą. Niestety zbyt długi czas minął, by mogła przeszkodzić w wystrzale bełtu, jednakże nie był on wystrzelony w jej stronę, a w kierunku smoka, który znajdował się w powietrzu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Sama potrafię się obronić - rzuciła hardo w stronę ukochanego, zanim dostatecznie uciekła z zasięgu jego łap. To, że na co dzień nie walczyła ani nie odnajdywała przyjemności w zabijaniu, nie oznaczało, że była bezbronnym smoczątkiem, nad którym trzeba się było pastwić. Ostre pazury, kolce i kły, a także ogień z paszczy nie były tanimi ozdobami i w razie zagrożenia Isambre potrafiła ich użyć. Jak wtedy na statku, gdy podróżowali z Akim. Powietrzne przekomarzanki szybko się jednak skończyły, kiedy River przyśpieszył i minął ją niczym wystrzelony z balisty pocisk. W innych okolicznościach smoczyca potraktowałaby to jako zachętę i prowokację lub nawet grę wstępną przed spoczęciem we wspólnym łożu, ale niestety rzeczywistość nigdy nie była tak kolorowa, jak widziała to Czarnołuska.

Świat pod nią zdawał się temu przeczyć. Gdy Isambre zerknęła w dół zobaczyła ogromną plamę zieleni i odcinające się od niej jaśniejsze okręgi, będące polanami w morzu drzew. Niektóre miały własne, "błękitne oczka", określane mianem stawu lub jeziorka, inne przecięte były nitkami rzek, a część zupełnie pusta, jakby nawet kamienie bały się na nich osiedlić. To właśnie na jednej z takowych polan, smoczyca dostrzegła źródło niepokoju Pauliny, ją samą i pikującą w ich stronę ognistą kulę. Magiczne zdolności Rivera były niesamowite, ale nie było zbytnio czasu na podziwianie, ponieważ dwie, mroczno dudniące aury zamierzały zrobić coś okropnego. Isambre czuła ich zamiary nawet z powietrza i gdy dostrzegła lecący ku niej bełt, zwinęła skrzydła i zapikowała ku ziemi. W locie pocisk jedynie lekko ją drasnął i odbił się od twardych łusek na udzie, nie wyrządzając jej żadnej krzywdy. O wiele więcej zrobiła jej włócznia, którą dostała przy lądowaniu od drugiego zbira. Grot utkwił w okolicy ramienia smoczycy odsłaniając płat skóry, który zaraz zaczął drobno krwawić, ale bez większych komplikacji dla kilkutonowej jaszczurki.

Znajdując się pomiędzy łotrami, a Pauliną, która z kolei zmierzała na kusznika, Isambre skoczyła do tego drugiego i bez krępacji kłapnęła szczękami w miejscu jego głowy. Niestety przeciwnik okazał się szybszy i do tego uzbrojony w miecz, którym ciął podczas skoku, trafiając ją w szczękę. Lekko zdezorientowana, a i rozwścieczona smoczyca nie zostawiła tego płazem i odwinęła się ogonem, uderzając mężczyznę w brzuch. Zaraz potem po okolicy rozszedł się dziki ryk i na ciało włócznika spadła fala ognia prosto z czeluści piekła. Na jej początku stała Isambre, demonstrując się jako silna i dumna smoczyca. Gdyby River ją teraz widział, z pewnością nie uwierzyłby, że tak łagodna istota kogoś spaliła na popiół.

- Nic ci nie jest? - zapytała, kiedy w miejscu przeciwnika ziemia zaczęła przypominać węgiel, a następnie wzbiła się w powietrze i machnięciem skrzydeł uderzyła w przestrzeń, przewracając podmuchem wiatru kusznika, szykującego się do morderczego pchnięcia nożem w Paulinę.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Nikt nie mówi, że nie. - Posłał jej w odpowiedzi łagodny, pełen miłości uśmiech, nim stał się bezwzględnie poważny, skupiony na niebezpieczeństwie jakie się na nich czaiło.
        Podroczyć się z nią będzie miał okazję jeszcze później, na razie mieli ważniejsze sprawy na głowie, choć dla niego nic nie było ważniejsze od jego Isy. No, może jedynie próba udowodnienia jej ojcu, że się poważnie mylił co do niego. Jakżeby River chciał zobaczyć tego starca płaszczącego się przed nim i przepraszającego za swój zły stosunek wobec zięcia. Wzbijając się w powietrze, gad pokręcił energicznie głową, aby odrzucić od siebie tę myśl, mimo że była niezwykle mobilizująca i przyjemna, to jednak nie był to najlepszy czas na snucie takich fantazji. Najpierw obowiązek, po tym przyjemności jak usilnie mu to Renamer wpajał na każdym kroku, gdy wulkaniczny był jeszcze smoczęciem.

        W powietrzu, gdy znaleźli się nad celem, River porzucił wszelkie myślenie, albo tak mogłoby się zdawać, na rzecz podjęcia odpowiednich działań. Nie widział zbyt dobrze wierzchołków drzew pod sobą, ale może to i lepiej, gdyż mogło ich tam po prostu nie być (co też się zaraz potwierdziło, kiedy gładko spadł na ziemię i mógł się w niej skryć). Najbardziej go jednak niepokoiły dwie niebezpieczne aury, które doskonale widział, a jeszcze przed chwilą miał wrażenie, że były trzy. Nie chcąc tracić cennego czasu, postanowił na razie zająć się tymi, którzy właśnie walczyli z Pauliną, a na których czaiła się z powietrza Isa. Wulkaniczny postanowił poczekać na dogodny moment, a gdy taki nastąpił, ruszył pod ziemią w stronę kusznika, nie chcąc przeszkadzać nowo poznanej dziewczynie w jej walce. Jeszcze przez przypadek ją by zranił, a wtedy dopiero Isambre zrobiłaby mu awanturę.

        Niestety włóczniko-miecznik, z którym uratowana przez niego kobieta walczyła, postanowił mu przeszkodzić i wbił swoją broń głęboko w ziemię, aż grot i część drzewca nie zanurzyła się w udzie gada przemieszczającego się pod nim. Dla Rivera nie wiadome było czy to był przypadek i łut szczęścia ze strony tego napastnika, czy jednak doskonale zdawał sobie sprawę z obecności pradawnego pod ziemią, którego w ostatecznym rozrachunku trafił precyzyjnie między kamiennymi łuskami w mieniącą się jak lawa skórę, którą miały ochraniać. Pełen boleści i wściekłości ryk wulkanicznego poniósł się echem po otaczającym ich lesie, płosząc ptaki i zwierzęta z najbliższej okolicy. Zaraz też jaszczur wynurzył się ze swojej kryjówki rozwierając i kłapiąc potężnymi szczękami w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był włócznik, który zdążył odskoczyć, chwycić drugą drzewcową broń i wbić ją w ramię czarnołuskiej. Jednookiego jeszcze bardziej to rozjuszyło i z przestrzeni między łuskami ponownie buchnęły mu płomienie zajmując całe ciało, ale tym razem nie zapowiadało się by szybko miały zgasnąć. Przez zaślepiającą go obecnie furię nie był w stanie podziwiać z jaką łatwością, po smoczemu, Isambre pozbyła się upierdliwca z włóczniami. Stracił zainteresowanie spopielonym mężczyzną i przeniósł płomienne spojrzenie na kusznika. Niestety nim miała się właśnie zająć Paulina.

        I ta chwila nieuwagi wystarczyła, by z ukrycia wyskoczyła na niego smokopodobna kreatura, albo raczej zdeformowane monstrum, będące człowiekiem, który nieudolnie starał się przybrać smoczą formę. Do tego również włócznik postanowił powstać "z martwych", zrzucając z siebie zniszczony przez płomień płaszcz, choć samemu napastnikowi nic się nie stało.
        - Smocza skóra - podpowiedziała zdeformowana kobieta, uczepiwszy się grzbietu Rivera poprzez wbicie mu jednego sztyletu w grzbiet, o włos omijając kręgosłup, który ledwie zarysował, a drugim sprawnie podcinając ścięgna w skrzydłach by skutecznie uziemić pradawnego, przynajmniej podczas tej walki.
        Jednooki rycząc wniebogłosy, zajął się jeszcze większym płomieniem, ale napastniczce tylko spalił tym ludzkie fragmenty ciała, których okazało się być niewiele, pozostawiając praktycznie nienaruszone kości i mięśnie zaraz pod skórą. Można powiedzieć, że te ocalałe części były już całkowicie smocze. Do tego wierzgał jak dziki koń, albo rozwścieczony byk, chcąc ją z siebie zrzucić, ale bez powodzenia. Przynajmniej dopóki nie postanowił wyczarować z ziemi kamiennego stalagmitu, o który zaraz z impetem uderzył grzbietem, aby w ten sposób pozbyć się niechcianego jeźdźca.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Walka szybko obrała niekorzystny obrót dla nieznajomych. Zaraz po tym, jak Paulina ich zaatakowała, do walki przyłączyła się smocza para, która nie próżnowała w środkach. Największym zagrożeniem wydawał się River, który mimo ukrycia został zraniony przez jednego z łowców, który najwyraźniej dobrze wiedział, gdzie ma wbić swoją broń, by zranić smoka i zmusić go do wyjścia i stoczenia walki na ziemi. Paulina straciła chwilowo równowagę, niemal przewracając się. Wynurzenie się jednookiego z ziemi spowodowało delikatne wstrząsy, jednak na przeciwniku nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Jedyne co jej pozostało to zaatakowanie kusznika, jednakże i to nie przyniosło spodziewanego efektu, ten był od niej dużo szybszy. Nawet po wystrzale Paulina starała się go powalić, ale nie było to dla niej możliwe, wyglądało to jakby kusznik dobrze wiedział, co Paulina teraz zrobi i korzystając z tego przewidywał jej ruchy, co ją jedynie jeszcze bardziej złościło. Starała się uderzyć mężczyznę prosto w twarz, lecz ten bez problemu zablokował jej cios, po czym skontrował go uderzeniem kuszą. Kobieta zatoczyła się pod wpływem uderzenia, po czym upadła na ziemię zamroczona. Przeciwnik nie zwracając dłużej uwagi na niej, wyciągnął nóż, jednakże podmuch wiatru strącił go z równowagi, niestety nie nazbyt długo. W momencie którym upadł podparł się na rękach, po czym wyskoczył w górę, by znów stanąć na nogach, a po chwili nóż w jego dłoni poleciał prosto w kierunku Isambre raniąc jej skrzydło. Paulina spojrzała się jedynie na niego, po czym jej wzrok skierował się w stronę jednej z butelek, które leżały rozrzucone. Powoli sięgnęła po nią i korzystając z tego, że nikt nie zwraca na nią uwagi zaczęła pić substancję.

W tym samym czasie kobieta, która zadawała się być unieszkodliwiona wyskoczyła z krzaków wprost na Rivera. Atakowała go szaleńczo, jednocześnie nie przejmując się zupełnie płomieniami, które biły spomiędzy jego łusek. Zamiast tego starała się go przyszpilić do ziemi, co skutkowało uszkodzeniem błony pomiędzy jego skrzydłami. Smok starając się pozbyć intruza z grzbietu uderzył nią o stworzony stalagmit, lecz kobieta mimo ogromnego bólu utrzymała się na nim, po czym wbiła nóż wprost między jego łuski, a następnie podważyła jedną z nich, starając się ją oderwać, w tym samym czasie włócznik zaatakował Rivera od frontu starając się wbić włócznię wprost w jego gardziel, co nie było łatwe przy tak rzucającym się Riverze. Starając się powalić smoka, mężczyzna zupełnie zapomniał o Paulinie, która zaczęła ryczeć i zwijać się na ziemi. Dopiero po chwili spojrzał się w jej stronę, lecz to był jego błąd, gdyż odsłonił się na atak jednookiego smoka.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre zatoczyła koło nad polem potyczki, kiedy nagle poczuła ostry ból w okolicach skrzydła. Rzucony z zabójczą precyzją sztylet utkwił jej w stawie i zmusił smoczycę do twardego lądowania na cztery łapy. Rana nie była jednak tak groźna, jakby się mogło wydawać, ale też i nie należało jej bagatelizować. Po usunięciu ostrza, krew skropiła trawę obfitym deszczem, któremu towarzyszył pełen bólu i złości ryk. Dobrze, że River póki co tego nie widział, bo w przeciwnym razie rozniósłby pół lasu. Składając skrzydła po bokach, Isambre raz jeszcze potraktowała napastników ogniem, a następnie odskoczyła w tył, unikając kolejnych noży. Wytrzymałość tej zgrai robiła wrażenie, płaszcze z smoczych łusek powlekane stalą były odporne na ogień, który nie jedno drzewo zmieniłoby w górkę popiołu. Widać było, że nie mają do czynienia z amatorami jeśli chodzi o walki ze smokami, ale też i nie byli to zawodowcy. Głównie dlatego, że się rozdzielili.

Kiedy kobieta znalazła się na grzbiecie jej ukochanego, Isambre doskoczyła do nich i z całych sił uderzyła ogonem, by strącić intruza. Niestety małe rozmiary i silny chwyt pozwoliły jej zachować równowagę i pewnie dalej mogłaby tak ujeżdżać wulkanicznego gada, gdyby nie szereg białych, ostrych jak miecze zębów. Mówiąc wprost, nie widząc innej możliwości Isambre złapała pyskiem za udo kobiety i bestialsko odgryzła jej nogę i ładną połowę biodra. Krzyk jaki temu towarzyszył zmroziłby krew w żyłach samej Śmierci. Na szczęście biedaczka nie musiała się tak długo męczyć i gdy tylko smoczyca wycofywała pysk, ona zsuwała się martwa z pleców jej kochanka.
- Do takich zabaw chyba tylko ja mam prawo, prawda? - zapytała w przypływie zazdrości, pocierając pyskiem pysk wulkanicznego, a następnie zwracając się w stronę włócznika.

W tym momencie Isambre chętnie rzuciłaby się Riverowi na szyję, gdyby nie to, że to jeszcze nie koniec ich zmartwień. Mogła jedynie skrycie liczyć na to, iż po tym wszystkim samiec zachowa się po męsku i po prostu przyjdzie odwiedzić ich łoże, by wziąść ją w ramiona. Teraz jednak ważniejsza była sprawa Pauliny. Stojący na dygoczących już nogach mężczyzna z długą włócznią niezbyt wiedział co teraz robić. Na jego oczach właśnie poczęstowano się jego towarzyszką i połamano herszta, który próbował dojść do siebie. Jak widać nieskutecznie. Wtem rozległy się kolejne ryki i Isambre skierowała całą uwagę ku Paulinie. Jej konwulsje nie były czymś, co chciało się oglądać. Należało jej jakoś pomóc, choć w smoczym zakątku nie istniały ku temu odpowiednie warunki.

- Paulina?! - zawołała smoczyca, zostawiając Riverowi ostatniego przeciwnika i ukrywając się za iluzją, jako człowiek, podeszła do dziewczyny. - To ja, Isambre. Popatrz na mnie, oddychaj. Czemu to wypiłaś i co to właściwie jest? Muszę wiedzieć, inaczej nie będę w stanie ci pomóc.
Kobieta próbowała zatrzymać drgawki, ale po eliksirze Paulina stała się wyjątkowo silna. Była także rozpalona, co nie wróżyło niczego dobrego.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Jednookiego gada mało obchodziło to, czy ich obecni przeciwnicy byli doświadczeni w walce ze smokami, czy też nie. Dla niego napastnicy byli jedynie zwykłymi szkodnikami, kolejną przeszkodą zakłócającą jego spokojne życie w nowym domu z ukochaną i zabierającą bezcenny czas, który można by przeznaczyć na coś o wiele przyjemniejszego, niż użeranie się z tymi popaprańcami. Oczywiście pierwszą, która zniweczyła jego plany była Paulina, ale jej zabiciu Isambre się kategorycznie sprzeciwiała. Pod tym względem można powiedzieć, że był szczęśliwy z zaistniałej sytuacji, gdyż mógł się wyżyć na na atakującej ich bandzie i nikt nie miał nic przeciwko temu. A przynajmniej do momentu, zniekształcona łowczyni postanowiła się nim zająć osobiście i skupić na sobie całą uwagę rozsierdzonego pradawnego. River zaryczał ponownie z bólem, gdy kobiecie udało się podważyć fragment kamiennej skorupy ochraniającej jego ciało i ją oderwać, odsłaniając wrażliwą i bardzo delikatną tkankę skóry właściwej. W całym tym amoku sam nadziałby się przez przypadek na broń włócznika, chcąc pozbyć się niechcianego jeźdźca ze swojego grzbietu, gdyby nie przyszła mu z pomocą Isambre. Co prawda smagnięcie jej ogonem najbardziej odczuł on na swoim ciele, ale wytrzymał to i nawet nadstawił się, aby szczęki ukochanej miały łatwiejszy dostęp do łowczyni, której chwilę później zamierający krzyk był muzyką dla jego uszu.

        - Nigdy bym nie pomyślał, że chciałabyś się tak ostro bawić i z użyciem noży - odparł, starając się łobuzersko uśmiechnąć i polizał lekko pysk partnerki, gdy ta ocierała się czule o jego paszczę. Niestety nie było to miejsce, ani odpowiedni czas na pieszczoty, z którymi musiał poczekać, aż pozbędą się Pauliny, albo przynajmniej dopóki nie wrócą do jaskini. A szkoda, mogło być tak przyjemnie i może zapomniałby o bólu.

        Spojrzał z odrazą na stygnące truchło zmienionej łowczyni, które postanowił jeszcze zmiażdżyć i bardziej przycisnąć do ziemi swoją łapą. Nie miał żadnego szacunku dla zmarłych, zwłaszcza tych starających się za życia go zabić, albo skrzywdzić jego Isę. Na tym jednak się nie skończyło, ponieważ zaraz chwycił połamane szczątki w pysk i zaczął nim energicznie potrząsać na boki, świetnie się przy tym bawiąc, kiedy kolejne ilości krwi wypływały ze zdeformowanego ciała, plamiąc postać gada i ziemię pod nim. W tym wszystkim omal nie zapomniał o włóczniku, trzęsącym się teraz jak osika. Gad zacisnął mocniej szczęki na zmaltretowanym trupie łowczyni, dzieląc go praktycznie na trzy części, z czego jedną wypluł praktycznie pod stopy ostałego przeciwnika. Oko mu zalśniło żywym ogniem, a grymas na pysku wykrzywił się w złowrogi uśmiech. Nim mężczyzna zdążył o czymkolwiek pomyśleć, leżał już na ziemi przygwożdżony do niej łapą pradawnego, który zaraz wbił kilka swoich zębów w nogę włócznika i przytrzymując go, zaczął ją powoli wyciągać, aż całkowicie nie oddzieliła się od ciała.
        - To za zranienie mnie - burknął od niechcenia z wystającą z paszczy, jak jakaś fajka, oderwaną kończyną, którą bez skrępowania, ani najmniejszego obrzydzenia pożarł na oczach wciąż przytomnego łowcy. River nie przejmował się obecnością swoich towarzyszek, bo słyszał, że nic im nie grozi i bardziej są zajęte sobą. Chwycił teraz szarpiącego się w panice i błagającego o litość za rękę, z którą postąpił podobnie jak z nogą. - To za moją narzeczoną - oświadczył i znów po tym drobnym kęsie zbliżył swoje szczęki do walczącego o zachowanie przytomności mężczyzny. Tym razem nie zaciskał zębów, ale szczelnie zamknął głowę niedoszłego zabójcy w swojej paszczy. W niej też rozległ się zaraz przeraźliwy krzyk uwięzionego, gdy widział jak w gardle gada zbiera się pochłaniający wszystko ogień, którego kulą dostał zaraz prosto w twarz, nie zdążył nawet zamknąć oczu nim nastąpił jego koniec, a jaszczur zaczął wypluwać ostały na języku popiół, będący jeszcze przed chwilą czaszką pokonanego. - A to za zabranie mi czasu.

        Po wszystkim zwrócił się w stronę kobiet i zaraz do nich podszedł, nie zmieniając swojej postaci. Jako człowiek pewnie nie uszedłby daleko ze zranionym udem, a w swojej prawdziwej formie przynajmniej miał jeszcze trzy kończyny do przemieszczania się. Poza tym gdyby okazało się, że trzeba stąd szybko przenieść Paulinę do groty, mógł wygodnie zabrać na swoim grzbiecie obie towarzyszki, nawet jeśli nie był w stanie obecnie latać. Tak zawsze zaoszczędzą czasu i energii, a przynajmniej one. Dodatkowo był dzięki temu w stanie dalej walczyć gdyby zaszła taka konieczność.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Substancja w butelce zadawała się być tą samą, która z początku uzależniła ją od smoczej krwi, lecz po wypiciu jej, Paulina zaczęła odczuwać coś zupełnie innego. Jej ciało czuło się znów potężne, ale również wzbierała w niej nienawiść. Nienawiść do smoków, które udzieliły jej schronienia. Szybko dotarło do niej, że to co wypiła, musiało być udoskonalonym specyfikiem, oddziałującym już nie tylko na ciało, ale też i uczucia. Wściekłość i nienawiść pojawiły się znikąd, starając się przyćmić jej umysł, prawdopodobnie to odczuwała trójka ludzi, a raczej mutantów, wysłanych przez naukowców, jako prawdopodobnie eksperyment, który odniósł klęskę. Szczególnie w starciu z dwoma smokami. Kto wie, co by się stało, gdyby było tylko jedno z nich.

Eliksir zaczynał coraz bardziej oddziaływać na ciało kobiety, zmuszając ją do przeraźliwego ryku, który o mało nie uszkodził jej strun głosowych. Paulina wstała powoli spoglądając w stronę Isambre. Panowała nad sobą chociaż na tyle, by zamiast rzucić się na nią, wykonała zwrot do tyłu i zaczęła uciekać. Nie musiała się martwić o to, że coś im się stanie, w końcu dwa smoki rozgromiły zmutowanych łowców, a ona, by nie zacząć ich atakować, postanowiła wycofać się, na tyle, by smoczyca miała problem ze znalezieniem jej. A przynajmniej do czasu, aż efekt mikstury zniknie, a ona sama będzie w stanie w pełni nad sobą panować.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre naprawdę chciała pomóc Paulinie w tym trudnym dla niej momencie, lecz jej ucieczka od problemu w niczym tu nie pomagała. Co prawda smoczyca nie znała się na eliksirach, ale żyjąc pod jednym stropem z ojcem-alchemikiem nauczyła się czegoś o roślinach i ludzkiej anatomii, stąd na pewno by coś wymyśliła. Zwłaszcza, że nie była sama. River oraz Chibi też z pewnością pomogliby jak tylko by umieli, jednak wpierw dziewczyna powinna pozwolić całej trójce do siebie podejść, a nie od razu uciekać.
- Zaczekaj! - zawołała smoczyca w pogoni za odbiegającą Pauliną, lecz gdy tylko dotarła do skraju polany, zatrzymała się i zawróciła.
- Jak myślisz, co jej jest? - zapytała swojego ukochanego, przytulając się do jego wielkich, lśniących od lawy łap.
Następnie, wykorzystując to, że jej ciało pokrywał iluzjonistyczny płaszcz, Isa wspięła się na szyję gada i usiadła wygodnie na jego grzbiecie, wsuwając stopy pod skrzydła, a dłońmi trzymając się kolców.
- Nie możemy tak jej zostawić. Leć za nią - poleciła, lecz zaraz zdała sobie sprawę, że w starciu jej partner doznał kilku poważniejszych uszczerbków: głównie nogi i jednego skrzydła, toteż nawet gdyby chciał latać, to został uziemiony. Dla czarnołuskiej było to problematyczne położenie. Z jednej strony nowa przyjaciółka, sama w lesie pod wpływem nieznanej mikstury, a z drugiej ranny River. Isambre tak bardzo chciała pomóc im obu, ale przecież się nie rozdwoi. Nawet ona, z trzystuletnim doświadczeniem w sprawach iluzji nie stworzy drugiej siebie, by ta pobiegła za Pauliną.
W całej tej sytuacji Isambre zsunęła się ze smoczego grzbietu i zaczęła nerwowo spacerować po polanie. Na co nie spojrzała, wszystko było zbrukane krwią i resztkami mutantów, którzy na nich napadli. Dodatkowo ziemię przeorały potężne czary, rzucane przez jej partnera, przez co okolica chyba już nigdy nie nada się do zamieszkania przez miłe, leśne stworzonka. Przechodząc między kolejnymi ciałami, pradawna próbowała ułożyć plan działania, kiedy nagle targnęły nią silne drgawki, a ona sama z powrotem stała się ziejącą jaszczurzycą. Próbując zdrowo i solidnie ryknąć, Isa zaczęła podskakiwać i targać łbem na wszystkie strony, jakby czymś się zadławiła. I rzeczywiście w raz z falą słabego ognia, żołądek kobiety opuściły zwęglone kawałki ludzkiego mięsa wraz z elementami uzbrojenia, poskręcanego jak mrówki od wysokiej temperatury i kwasu.
- Od sześciuset lat nie zjadłam człowieka - powiedziała cicho, lekko zażenowana, siadając twardo na ziemi i okrywając się skrzydłami.
Miała nadzieję, że jej ukochany nie zraził się do niej w żaden sposób, co jak się okazało nie miało miejsca, kiedy wulkaniczny objął ją i przytulił.
- Muszę odpocz... - wycharczała, pozbywając się jeszcze kilku fragmentów zbroi.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Nie mając już teoretycznie nic do roboty, River zwrócił się do kobiet i przycupnął na ziemi w pewnej odległości. Krzywiąc się, bo krzywiąc z promieniującego od uda bólu, ale przynajmniej mu się udało posadzić swój szanowny zad i się nie wtrącać. Przymrużył oko, obserwując z uwagą zachowanie Pauliny i lekko przekrzywił głowę, starając się zrozumieć co miała znaczyć jej ucieczka. Chciał wierzyć, że poczuła już się na tyle "bezpiecznie", że postanowiła po prostu sobie pójść i zostawić ich w spokoju, jednakże wątpił by była w tym choć ociupinka prawdy. W końcu w ich jaskini został pchlarz dziewczyny i właśnie dlatego nie za specjalnie przejmował się jej chwilowym zniknięciem. Po chwili też, w miarę jak badał spojrzeniem nową okolicę przez ich walkę, a zwłaszcza jego czary, zaczęły do niego dochodzić prawdopodobne powody takiego zachowania nowo poznanej.
        - Podejrzewam, że to samo co im - odpowiedział niemal od razu na pytanie smoczycy i skinął głową na jedno z ludzkich szczątek, jakich w najbliższej okolicy dzięki niemu nie było mało. To jednak co zaraz zrobiła Isa, bardzo go zaskoczyło i pytającym wzrokiem, obserwował co też jego partnerka kombinuje.

        Nieco poirytowany jej rozgorączkowaniem, chciał łagodnie uspokoić pradawną i zapewnić, że nieznajoma wróci, bo w końcu zostawiła z Chibim swojego kundla, jednakże słowa uwięzły mu w gardle, gdy Isa poleciła mu by wzbił się w powietrze. Gad mocniej złożył skrzydła na swoim grzbiecie i się zasępił, wpadając w bardzo nieprzyjemny dla siebie i otoczenia humor. Zwłaszcza, że pochylił przy tym lekko głowę z przygnębieniem. Na szczęście nie musiał nic mówić, bo smoczyca sama zdała sobie sprawę z popełnionej właśnie gafy, przez którą, miał wrażenie, jakby nieco ochłonęła.

        Po tym stało się coś nieoczekiwanego, czarnołuska nie była w stanie zapanować nad własną "przemianą" i zdawała się krztusić, co mocno zmartwiło Jednookiego, dzięki czemu ten zapomniał o swoim złym humorze i porzucił na ten moment wewnętrzne użalanie się nad sobą oraz wyżywanie się przez własną nieudolność.
        - Isa?! - zapytał z niepokojem i lekko ją poklepał po grzbiecie, a po tym zaczął delikatnie głaskać, gdy pozbyła się z przełyku tego, co ją tak drażniło.
        - Hej, księżniczko, przecież to nic takiego - powiedział łagodnie zaraz ją obejmując, przytulając do siebie i okrywając jeszcze swoimi, choć rozprostowanie tego zranionego nie było najprzyjemniejszym doświadczeniem w jego życiu, ale dla Isy musiał to zrobić, musiał jej okazać ciepło, czułość i troskę. Zapewnić bezpieczeństwo i ochronę przed światem. - Poza tym jestem pewien, że dla dobra mieszkańców Alaranii najlepiej będzie jak tylko jeden jaszczur w naszym związku będzie od czasu do czasu ze smakiem zajadał się ludźmi. - Zaśmiał się rozbawiony i odchylając delikatnie jedno z jej skrzydeł, pocałował ją z miłością w pysk, by zaraz wypuścić ją i dać w spokoju wyrzucić ze swojego żołądka resztę nietolerowanego przez jej układ pokarmowy "pożywienia".

        Dał jej chwilę, a gdy miał pewność, że już wszystko w porządku, wziął ją na swój grzbiet i zaczął kroczyć między drzewami, zmierzając do ich domu, gdzie czekał na nich Chibi z niechcianym pchlarzem.
        - Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Zabiorę cię do domu, przypilnuję być coś zjadła i się napiła, a po tym pójdę poszukać Pauliny. Obiecuję - zapewnił ją, a odwracając głowę w bok by ją zobaczyć, wykrzywił jedną połowę swojego pyska w czułym uśmiechu.
Kuśtykając, co chwila pilnował, by Isa nie próbowała się z niego zsunąć. Chociaż tak mógł jej wynagrodzić to, że podczas walki ją zawiódł i nie był w stanie obronić ani jej ani siebie.

        Na miejscu użył magii by powiększyć skalne wejście ukrywające za sobą ich jaskinię, a następnie delikatnie ułożył ją we wnęce, która miała być ich sypialnią. Poprosił Chibiego o pomoc i mały zaraz przyniósł jej wody do picia, gdy Jednooki poporcjował jelenia na mniejsze części by było smoczycy wygodniej jeść.
        - Prześpij się, za niedługo wrócę z Pauliną. - Pocałował ukochaną z niewyobrażalną miłością i skierował się w stronę wyjścia z groty. - Chibi pilnuj Isy i zaopiekuj się nią jeśli będzie czegoś potrzebowała. Zaraz będę - polecił stworkowi. - Chodź pchlarzu - zwrócił się do wilka dziewczyny i zniknął za skalnym wejściem, które za sobą "zasunął" magią tak by biały duszek i dorosły człowiek mogli swobodnie wychodzić, a wchodzić jedynie, jeśli wiedzieli gdzie jest wejście, trudne do zauważenia od strony lasu.

        Jednooki z wilkiem u boku wrócił na polanę, a stamtąd, sugerując się niknącym śladem aury Pauliny oraz zawierzając węchowi Kła, podążył jej śladem.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kieł z niecierpliwością oczekiwał powrotu Pauliny i gadów. Martwił się o swoją przyjaciółkę, zwłaszcza, że dokładnie wiedział, z jakim przeciwnikiem przyszło im się zmierzyć, a same odgłosy walki mimo odległości dochodziły nawet do groty. Kiedy tylko zobaczył wchodzącą parę, podskoczył z radości, lecz ta szybko minęła, gdyż okazało się, że nie ma z nimi Pauliny. Zmartwił się tym faktem i spojrzał z wyrzutami na smoki, jakby to one były winne tego, że nie ma z nimi jego towarzyszki. Chciał sam wyruszyć na poszukiwanie, jednakże River zaproponował, a raczej rozkazał mu, by ten ruszył razem z nim.

Kiedy tylko dotarli na polanę, Kieł od razu podjął trop. Zapach Pauliny był bardzo wyraźny, jednakże częściowo maskowany przez inne, co po części przeszkadzało mu w podążaniu za węchem. Nie mógł jednak pozwolić, by tak błahy powód miał mu uniemożliwić odszukanie jego przyjaciółki.

Paulina, czując zew smoczej krwi, uciekła od gadzich towarzyszy, by przypadkiem w przypływie szału nie rzucić się na nich, co najprawdopodobniej skończyłoby się jej natychmiastową śmiercią. Częściowo wiedziała, jak działa specyfik, który zażyła, więc mogła być pewna tego, że jego działanie minie po kilku godzinach, ale nadal obawiała się skutków ubocznych. Zaobserwowała na swojej skórze pojedyncze plamy złożone z łusek, co nie do końca było problemem, gdyż te póki nie pojawiły się na twarzy, to nie było problemu z zakryciem ich. Mikstura mogła też prawdopodobnie wpływać na jej organy wewnętrzne, co napawało ją lekkim strachem, jednak teraz musiała znaleźć jakąś dobrą kryjówkę, by skryć się i dojść tam do siebie.

Podczas biegu zauważyła małą jaskinię, która była maskowana przez roślinność. Zatrzymała się, a następnie podeszła do wejścia. Wyczuła charakterystyczny zapach mięty, co mogło zwiększyć jej szanse na to, że Kieł nie wywęszy jej tak szybko. Weszła do jaskini, po czym położyła się w środku, dając tym samym sobie czas na to, by się uspokoić.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości