Las Driad[Skraj Lasu Driad] W poszukiwaniu sadu z jabłkami...

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River uśmiechnął się zadowolony, że udało mu się przepłoszyć pijaków i opanować sytuację. Zerknął na Fryderyka obojętnie i nasunął kapelusz na twarz, jakby szykował się do drzemki. Nie miał mu za co dziękować, bo nic się nie stało. "Mój ty łaskawco", przemknęło mu przez myśl. Chibi nie wiedział o co chodzi i spojrzał wpierw na chłopaka, a po tym na odchodzącego wampira. Czuł napiętą aurę smoka i zaniepokoił się. Obawiał się nawet, że w pewnym momencie gad bez żadnej przyczyny zaatakuje Fryderyka, a przecież on mu nic nie zrobił.

- Czym ty się przejmujesz? To oni będą mieli skopane dupska - mruknął spod kapelusza, głaskając zwierzaka, który stracił apetyt. Po chwili jednak River usiadł normalnie słysząc zbliżającą się kelnerkę z jego zamówieniem. Oblizał sobie usta patrząc na ognistowłosą, ale nic poza tym. Zdjął kapelusz, którym nieświadomie przykrył stworka i zabrał się za mięso dzika ze smakiem, raz po raz popijając miodem. Nie miał zamiaru być taki sam jak Fryderyk, acz nawet jeśli udałoby mu się spędzić noc z rudowłosą to i tak byłby lepszy od czarnego wampira, a to było najważniejsze. By nie być gorszym od tych gorszych.

- A co do ciebie Chibi, uważam, że nic by się nie stało gdybyś nie świecił w byle cieniu jak psu jajca. Czym ty do cholery jesteś tak w ogóle? - burknął, a humor mu się zaczął poprawiać z każdym pociągniętym brutalnie łykiem z butelki.

Mały słysząc swoje imię wystawił główkę spod kapelusza i popatrzył na Rivera radośnie, ale uśmiech na białym pyszczku blednął coraz bardziej z każdym słowem smoka. Nie były wypowiedziane złym tonem, ale zwierzak jakoś się obawiał, że to podstęp i chłopak go zaraz uderzy za karę. Skulił się i żałośnie zaczął piszczeć jakby chciał się jakoś wytłumaczyć. Nie pamiętał czym jest, bo był mały jak stracił rodzinę, no i przez to nie wiedział czym jest dlatego też nie wiedział jak się wybronić.

- Z resztą, kij z tym - mruknął, a gdyby miał drugą rękę, to dodatkowo by jeszcze nią machnął obojętnie. - Wydaje mi się, że gdybyś był podobny do psa, ludzie inaczej by na to patrzyli - westchnął nieco zasmucony. Alkohol spowodował, że się strasznie rozgadał, każdy ma jakieś skutki uboczne. - Nikt nie lubi kotów bo są niezależne, nikogo się nie słuchają i potrafią przeżyć same, bez niczyjej pomocy. Poza tym to strasznie niewdzięczne skurwysyny - dodał z trzaskiem odstawiając pustą butelkę i zaczął grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu jakiejś zapodzianej sakiewki ze złotem, o której mógł zapomnieć. Ze smokami było podobnie, nikt ich nie lubił bo były większe, silniejsze i miały inne zwyczaje. Wszyscy się ich bali bo ludzie nie mogli nad nimi zapanować i nie rozumieli ich przez inny język. Westchnął znów z żalem i się zamyślił z dłonią i wzrokiem wbitym w torbę.

Z tego stanu wyrwała go wiadomość od Rodericka, na którego podniósł spojrzenie i wyszczerzył się z prowokacją. Ciekawiło go do czego biały był zdolny, by zmusić smoka do zaufania jego bratu. Strasznie go korciło by się przekonać o tym niewypowiedzianym "bo jeśli nie, tooo...". Nie miał zamiaru się wymądrzać i wykładać wampirowi siedzącemu przy stole na temat zaufania, że jest podobne do zmieniania się i nie da się komuś zaufać z dnia na dzień. Roderick nie był głupi i sam pewnie doskonale o tym wiedział, więc nie było sensu raz jeszcze mu mówić mu coś co zna od dzieciństwa. Dlatego też zapewne wiedział, że ciężko gadowi będzie od tak zmienić nastawienie do Fryderyka. Z drugiej strony nie uśmiechało mu się polubienie go, bo tak było dla Rivera wygodniej i zabawniej.

- Nie lubię go - powiedział białemu prosto z mostu. Nic więcej nie dodawał, nic nie wyjaśniał. Powiedział tylko tyle, a po tym wydarł się uradowany na cała karczmę wyciągając z torby szeleszczący mieszek z pieniędzmi. Potrząsnął nim kilka razy przy swoim uchu naprędce oszacowując czy starczy mu na więcej niż jedną butelkę. - Miła pani, poproszę jeszcze trzy - zawołał do kelnerki i znów oparł się wygodnie na krześle.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Roderick nie odpowiedział. Rozsiadł się wygodniej na krześle, splótł dłonie na brzuchu i skupił wzrok na drzwiach, mając nadzieję, że nie ujrzy w nich swojego brata, ze strachem w oczach spowodowanym bandą wściekłych wieśniaków. Odkąd pamiętał, Fryderyk miał tendencje do wpadania w kłopoty, z których on musiał go ratować. Nie zawsze się to udawało, często dochodziło do rękoczynów, błyskały noże, kołki, a nawet czary. Mimo to bracia wychodzili z tego cało, w czym niewątpliwie pomogły im nabyte w wojsku umiejętności. Teraz jednak nic im nie groziło i Roderick mógł się zrelaksować i zaufać młodszemu o kilka minut bliźniakowi.

- Coś jeszcze podać? - zapytała ognistowłosa kelnerka, kiedy kolejny raz minęła ich stolik. Wampir po raz pierwszy poczuł jej zapach. I to nie ten kwiecisty, perfumowany, tylko czysty zapach potu, przebijającego się przez całą tą barierę. To sprawiło, że Roderick przymknął na chwilę oczy i przypomniał sobie beztroskie lata młodości, kiedy sam uganiał się za takimi dziewczynami. Patrząc na to przez pryzmat minionych lat może rzeczywiście metody wampirów na zaspokajanie głodu są kontrowersyjne, ale wpływając na świat natura każdego obdarza jakimiś zdolnościami.

- Nie, dziękuję - powiedział po chwili, stukając upierścienionym palcem po blacie stołu. - Chociaż chętnie bym się dowiedział czy macie wolne pokoje.

- Jest na strychu mały kącik - odparła kelnerka. - Łóżko blisko komina i okno na wschód.

Roderick popatrzył z ociąganiem na smoka i kiwnął głową do kobiety, która odeszła i wróciła po chwili z niewielkim, mosiężnym kluczykiem do drzwi i położyła go na stole.

- W razie konieczności - szepnął wampir, ukrywając przedmiot w kieszeni białego fraka. - Zawsze lepiej mieć plan awaryjny.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Wampir nie odpowiedział, nie tego się spodziewał smok po wyjawieniu na głos niechęci do ubranego na czarno krwiopijcy. Roderick nawet nie zdawał sobie sprawy ile sprawił tym Riverowi zawodu. Gad chciał się rozerwać, a uniemożliwiano mu to pod każdym względem jak tylko zaczynał kogoś prowokować. Wpierw dwaj towarzysze pijaczyny zrezygnowali z walki, a teraz białowłosy popsuł mu zabawę. Wyglądało na to, że to nie będzie najlepszy dzień smoka, chwała Przedwiecznym, że przynajmniej już się kończył.

Popijał w milczeniu swój miód zastanawiając się co tu zmajstrować, całkowicie zapominając o swoim pomyśle oddania skradzionych rzeczy do tutejszego lombardu i otrzymania za nie pieniędzy. Dopijał ostatnią butelkę jaka mu została, ale nie przejmował się, bo podeszła do nich ognistowłosa kelnerka, na którą podniósł jedynie znudzony wzrok. Nie pociągały go ludzkie kobiety w żadnym stopniu, a przynajmniej żadna z napotkanych na niego nie "zadziałała", traktował je jedynie jako zabawki i obiekt, na którym można wyładować swoją frustrację przez całonocne orgie w zamtuzach. Jednakże nie uszło jego uwadze poruszenie u cnotliwego wampirka. Wyszczerzył się podle mając genialny pomysł jak się nieco zabawić kosztem innych, jeśli by się nie udało to przynajmniej doprowadził by do krępującej, acz niezwykle zabawnej sytuacji. Uwielbiał wywoływać różne sytuacje, a po tym przyglądać się w rozbawieniu i zaciekawieniu, jak jego "ofiary" z niej wybrną. Inaczej nie było i w tym przypadku, jednakże miód przede wszystkim i ponad wszystko.

- Ja bym jednak ślicznie panienkę poprosił o przyniesienie trzech butelek miodu. - Uśmiechnął się przyjaźnie nie pokazując zębów, a słysząc słowa Roderika roześmiał się w duchu.

"Genialnie, o to tatusiowi chodziło", pomyślał uśmiechając się przebiegle nieco rozchylając lewy kącik ust uniesiony do góry w pewnym siebie grymasie, delikatnie eksponując swojego kła, który nie był tak długi jak u wampirów, ale wyraźnie nie był też normalny. Później upewnił się, że nikt tego nie widział i przybierając niewinny wyraz twarzy czekał na swoje ukochane buteleczki z miodem kołysząc się na boki i majtając nogami pod stołem jak dziecko. Chibi zaciekawiony stukaniem spojrzał w stronę źródła dźwięku, a widząc błyszczący sygnet, otworzył szerzej oczy jak zahipnotyzowany i wydał z siebie odgłos podobny do "uuuu" pełen zainteresowania i zachwytu.

- Bardzo ci dziękuję. Proszę to dla ciebie i reszty nie trzeba - powiedział jak znów wróciła z kluczem i butelkami, które przytulił mocno do siebie jakby były dawno niewidzianym przyjacielem albo ukochaną. Jednakże na moment je odstawił i spojrzał na nią. - Wyglądasz na zmęczoną, ognistowłosa piękności, nie zechciałabyś odpocząć chwilki i porozmawiać z moim przyjacielem? Przy okazji pokazałabyś mu gdzie jest nasz pokój. Zdradzę ci coś. Przyszliśmy tu ponieważ towarzysz mój kilka dni temu stracił narzeczoną, tuż przed ślubem i załamał się bidak. Przyszliśmy tu by go pocieszyć i zapić smutek, ale mnie i mojego kuzyna nie chce słuchać. Może ty zechciałabyś mu jakoś wbić do łba, że nie ma co się załamywać, a wierz mi wyciągnęliśmy go z domu jak szykował sznur i krzesło by z sobą skończyć. Ja mam jedną sprawę do załatwienia, a mój kuzyn bezpiecznie prowadzi do domu twoją koleżankę i tak jakoś wyszło, że on zostanie sam i boję się czy czasem nic sobie nie zrobi na tym strychu. Nie posiedziałabyś z nim do naszego powrotu? - zaczął nadawać starając się nakłonić kobietę do pójścia z wampirem na strych i zostania z nim. Nie wiedział tylko jak zmusić Rodericka by się z niej napił, ale to pewnie samo by jakoś wyszło. Kto wie, może nawet białowłosy krwiopijca by go później z wdzięczności po stopach całował. Zaśmiał się ponownie w duchu chwaląc sam siebie, za to jaki jest genialny i wspaniałomyślny dla innych. Chibi za to cała swoją uwagę skupił na sygnecie, któremu chciał się przyjrzeć z bliska.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Słuchając wypowiedzi towarzysza Roderick nie wiedział, czy ma się śmiać czy płakać. Gad najwyraźniej próbował mu załatwić kobietę na jedną noc, lecz robiąc to, przedstawił go w dość niekorzystnym świetle. Najbardziej zaintrygował go fragment, w którym River opowiadał, że razem z "kuzynem" ratowali go przed próbą popełnienia samobójstwa. Zważając, że to nie za bardzo możliwe w przypadku wampira, Roderick uśmiechnął się pod nosem, ukazując jeden z białych kłów, który zabłysnął w gasnącym płomieniu kaganka. Przypomniały mu się czasy, w których razem z Fryderykiem uczyli na uniwersytecie w Valladonie. Postanowili zaprezentować młodzieży działanie sznura na narządach gardłowych człowieka. W tym celu Roderick skręcił pętlę i powiesił się na żelaznym haku, podczas gdy jego brat najpierw opisał siły działające na ciało w trakcie duszenia, a później, kiedy już go zdjął, otworzył mu szyję, by wszyscy zobaczyli jak wyglądają kości i gardło po tego typu egzekucjach. Na szczęście kelnerka nie widziała tego uśmieszku, patrzyła tylko na smoka, a na jej twarzy malowało się niedowierzanie i coś co w najlepszym przypadku przypominało współczucie. Kiedy jednak spojrzała na elegancko ubranego jegomościa, jakim był wampir, na jej twarz wyskoczył lekki uśmiech. Czując, że się rumieni, powoli odeszła od stolika i stanęła za ladą, co chwila na nich zerkając.

- Niezłe przedstawienie - wyszeptał Roderick, kiedy zostali sami, powoli rozmasowując kark. - Ale nie wiem, co chcesz tym zyskać. Nie szukam kobiety na noc. Pokój był mi potrzebny w razie powrotu brata, jeśli mu się nie powiodło. Łatwiej zwiać oknem niż przedzierać się przez tłum wściekłych wieśniaków. Ale dzięki za troskę, próbę i ratunek przed szubienicą... - przerwał i jeszcze raz spojrzał na ognistowłosą. - Chociaż w sumie darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby - dodał z tą samą chwilą, kiedy drzwi karczmy otworzyły się na oścież. Stojący w nich Fryderyk nie wyglądał na zadowolonego, a w kącikach jego ust wciąż błyszczała świeża krew. Widząc rozbawionego brata, otarł wargi wierzchem dłoni i opadł na puste krzesło.

- Piwa! - zawołał nagle do barmana, który przyniósł mu cały dzbanek. Wampir od razu zaczął go opróżniać.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Smok przyglądał się uważnie to wampirowi to ognistowłosej kelnerce zastanawiając się co z tego wyjdzie. Możliwe, że trochę przekombinował, ale czego się nie robi dla "przyjaciół". Poza tym był już "leciutko" podpity i nie myśląc nad swoimi słowami, popłynął bez oporów z nurtem tej rzeki jak bard wymyślający naprędce niestworzoną historię, która najbardziej by usatysfakcjonowała jego słuchaczy, a jemu tym samym zapewniła niemały zarobek. Zabawnym było, że gad nigdy nie przepadał za tymi zadufanymi w sobie lalusiami. Niekiedy nawet ich zachowanie i ubiór zmuszały jaszczura do zastanawiania się, czy trubadurzy nie są czasem gejami, albo chociaż biseksualni. Innego wyjaśnienia nie miał dla tego ich cudacznego niekiedy komicznego wyglądu. Niejeden błazen mógłby się od nich uczyć jak się ubierać by zabić śmiechem innych.

Całkowicie zaprzątnięty myśleniem o bardach bujający się River zapomniał skupiać się na tym co dzieje się z obiektami jego małego dowcipu. Wpatrywał się jedynie tępo w puste butelki, które stawiał na stole. Co poniektóre były poprzewracane. Zasmucił się widząc, że tych pustych przybywa, a jemu została tylko jedna pełna. Zamknął oko. "Dobra wróżko, życzę sobie by te wszystkie puste butelki były znów pełne", powiedział sobie w myślach z dziecięcą nadzieją, że gdy otworzy ślepie jego życzenie magicznie się spełni. Uczynił to i westchnął zawiedziony widząc, iż nic się nie zmieniło. Z tego dziwnego stanu wyrwał się dopiero kiedy kelnerka zaczęła odchodzić od nich. Wtedy zdał sobie sprawę, że zapomniał ich obserwować. Załamał się wewnątrz, zły na siebie, że stracił okazję do rozerwania się kosztem innych. Ale może nie do końca wszystko stracone? Spojrzał na kobietę stającą za ladą i co chwila patrzącą na nich. Zmrużył oko i się jej przypatrzył uważnie. Rumieniła się, a to coś oznaczało, ludzie się nie rumienią ot tak sobie. To znaczyło, że jego plan mógł się jeszcze powieść, a ta myśl spowodowała, że rozpromienił się jak dziecko.

Spojrzał na Rodericka, coś do niego mówił, ale za bardzo szumiało mu w głowie od zlewającego się w jedno gwaru ludzi z karczmy, wraz ze słowami wampira i amatorską muzyką. Uśmiechnął się jednak tryumfalnie wyszczerzając zęby.

- Ni wiem szo do mie mófisz... Ale gchratuluję ci. Brafo Ronalcie, za...za...zaliszyczsysz dziźś panienkę - powiedział zadowolony z siebie i uniósł ostatnią butelkę. - Tfoje zdrofie, ty morto śliszna ty. - Miał problemy z otworzeniem jej, ale kiedy już mu się to udało pociągnął potężnego łyka, nie zwracając uwagi na to, że miód ucieka mu kącikiem ust na brodę, a stamtąd na jego płaszcz i koszulę. Chibi patrzył zmartwiony na swojego przyjaciela, a po tym z nadzieją zerknął na Rodericka.

- Oho, jezd i druki bogater. Moje urzanowango, wice, sze kolacja si udała - odezwał się wesoło do czarnego i poklepał go po ramieniu z uznaniem. - Tfoje zdrofie, pięknośći ty baskudna - powtórzył i znów napił się z gwinta tym razem jednak nic nie wyleciało mu z ust, za to jak już zaczął tak nie skończył pić aż nie opróżnił jej całej za tym jednym "łykiem" i... zrobiło mu się smutno, że nic już nie ma. Zwalił ze stołu wszystkie butelki i wysypał na niego całą zawartość torby, w której mieli skradzione błyskotki z innych miast. Chibi aż podskoczył i nerwowo zaczął się rozglądać zgarniając na nowo do skórzanego worka to co pospadało na ziemię. Gad zaczął przebierać w różnej maści pierścionkach, sygnetach, naszyjnikach, kolczykach i tym podobnych. Zdarzały się nawet kamienie szlachetne albo wysadzane nimi sztylety ze złota rękojeścią. Wziął parę rubinowych kolczyków, które zarąbał jakiejś markizie i zgarnął wszystko do torby i część na zwierzaka, co do niej nie wpadło po czym znów zawołał kelnerkę mając nadzieje, że ta przyniesie mu miodu za kolczyki.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Kiedy o podłogę brzdęknęły kosztowności, wszyscy pozostali goście popatrzyli na trójkę wędrowców z lekkim niedowierzaniem. Na tle ciemnych desek leżały złote bransoletki, pierścionki, srebro w każdej postaci, a nawet kamienie szlachetne. Uwagę gapiów szczególnie przyciągnął widok rubinowych kolczyków w dłoni smoka, który najwyraźniej szykował się do zapłacenia nimi za następne kolejki alkoholu. Swoją drogą River i tak był już pijany, więc w ich oczach szybko przestał wyglądać na groźnego. Niektórzy nawet chyba zapomnieli, jak bez większego trudu o mały włos nie złamał ręki ich sąsiadowi. Ci pierwsi obrzucili łupy chciwym spojrzeniem, a następnie popatrzyli nie na smoka, a na wampiry.

- A skąd u podróżnych tyle złota? - zapytał pewny swego jeden z drabów, odstawiając na bok kufel z piwem. - Nie widzi mi się, żebyście byli kupcami albo bankierami.
Kilku mężczyzn obok pokiwało głowami i rozsiadło się wygodniej, obserwując chwiejącego się Rivera i białego stworka, zbierającego złote fanty.

- Nie wasz interes - sprostował Fryderyk, zaglądając do pustego już dzbanka. Sam był zdziwiony zawartością torby, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. I tak targało nim lekkie oburzenie po powrocie od elfki. - A co do kolacji - szepnął przez stół do smoka, najwyraźniej ignorując innych. - To nie udała się. Dziewczyna dwa miesiące temu odkryła, że jest przy nadziei, więc odpuściłem.

- A krew? - zapytał szybko Roderick, nie mogąc powstrzymać szyderczego uśmiechu i zaprzepaścić okazji, by dopiec bratu. - Spadłeś ze schodów?

- Nie, choć było blisko - odpowiedział czarny wampir. - Kiedy się dowiedziałem, odprowadziłem ją pod same drzwi, wtedy zza rogu wyszedł jej narzeczony i pomyślał, że coś jest na rzeczy więc próbował zrzucić mnie ze schodów. Ugryzłem go raz, czy dwa.

- Słyszeliście? - wyrwał się pierwszy drab, nawołując barmana, by rzucił mu jakiś tasak. Najwyraźniej Fryderyk nie mówił tak cicho, jak przypuszczał. - Nie dość, że prawdopodobnie złodzieje to jeszcze krwiopijcy. Takich nam tu nie trzeba.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Juuuuu-huuuuu! Gohanije podej mie przosze miotku - zawołał do kelnerki potrząsając kolczykami w dłoni. Nie zważał na to, że narobił zamieszania w przeciwieństwie do zwierzaka, który wyraźnie się zaniepokoił słysząc, że gwar ucichł, a ich otoczyły chciwe spojrzenia. Chibi jednak nie wiedział o chorobie każdego smoka i o tym jakiej rzezi te jaszczury mogły się dopuścić kiedy ktoś choćby dotknął gadziego skarbu.

River był świadom "gorączki złota" przez którą jego gatunek potrafił prowadzić bratobójcze walki. Przyjął ludzką postać myśląc, że to jakoś minie albo choroba będzie mało odczuwalna. I faktycznie tak było. Jakiś czas żył skromnie, podejmował się różnych prac by uczciwie zarabiać. Było dobrze i nie rządziła nim chciwość. Wszystko się jednak zmieniło kiedy spotkał i przygarnął Chibiego. Z początku nie było źle, aż do momentu, gdy maluch przyniósł mu z łatwością skradziony medalik żony właściciela farmy, u którego akurat gad sobie dorabiał. Widząc, że mały uwielbia błyskotki, a mimo rzucającego się w oczy wyglądu umiał bez trudu rabować różne rzeczy, u chłopaka na nowo wzmogła się ta "choroba". Od tamtego dnia gdzie tylko nie poszli, gad kazał mu okradać innych.

Chibi wciągnął torbę na ramię i wystraszony kilka razy szarpnął chłopaka za ubranie by się uspokoił i by stąd uciekali. Smok nie zareagował na to tylko dalej potrząsał kolczykami i czekał z niknącą cierpliwością. Dopóki coś go nie zakuło. Omiótł wszystkich swoim pijanym spojrzeniem i przeraził się, a jednocześnie wnerwiło go to co zobaczył. Stado hien czających się na jego skarby. Wstał chwiejąc się, a oko mu błysnęło złotem niebezpiecznie. Jeszcze bardziej się wnerwił jak do jego uszu dotarło, że ktoś prosi o tasak i obraźliwie odnosi się do jego towarzyszy. River wychodził z założenia, że tylko jemu wolno było obrażać wampiry. Powietrze w pobliżu chłopaka stało się gęste jakby od duszącego dymu. Był pijany i rozmazywał mu się wzrok, ale nie znaczyło to, że nie jest groźny. Czekał jedynie na okazję by zaatakować, aż ktoś wykona pierwszy ruch by nie było, że to on jest potworem i prowokatorem.

Spojrzał wrogo na jednego lezącego na czworaka między stołami człowieka chcącego dobrać się do torby chłopaka. Ni stąd ni zowąd padł na ziemię wrzeszcząc jak poparzony i wijąc się jak jakiś robak, a nawet się nie palił. River używał magii zła i wywoływał u nieszczęśnika niewyobrażalny ból i równie wymyślne wizje by ten myślał, że to się dziej na prawdę. Spuścił z niego wzrok i przeniósł go na resztę, gdy mężczyzna wyzionął ducha i sam się udusił, zaciskając dłonie na swojej własnej szyi.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Na widok niedoszłego złodziejaszka, wijącego się między krzesłami, bracia postanowili zareagować. O ile czyn mężczyzny zasłużył na karę, torturowanie go nie powinno mieć miejsca. River musiał się opanować nim jego aurę, która z resztą i tak podgrzała atmosferę, wyczują inne istoty i zrobią się z tego naprawdę duże kłopoty. Dlatego jeden z wampirów, Roderick momentalnie pochwycił źródło zamieszania, to jest wijącego się w spazmach mężczyznę i zdzielił go w potylicę. Oczy nieszczęśnika zakryła mgła, a po chwili on sam leżał na deskach tawerny, z nierówno unoszącą się piersią. Żył. Był nieprzytomny, a co za tym idzie magiczne wizje smoka uchodziły z niego jak woda przez sitko, dlatego i jego krzyk ucichł. Po prostu zasnął.

W tym samym czasie Fryderyk skoczył do torby na ziemi i ostrożnie odsuwając Chibiego na bok, wepchnął do niej wszystkie kosztowności i rzucił ją smokowi na kolana. Następnie chwycił go za ręce i ułożył je na skarbie, by River poczuł jego obecność. Najważniejsze to sprawić, by rozzłoszczony gad poczuł, że jego własność jest bezpieczna, zacytował w myślach wampir, przypominając sobie kilka wersów książek, które w młodości przeczytał.
Kiedy tylko to się uspokoiło, czarny wampir poderwał pusty dzbanek i z całej siły rzucił nim w dłoń mężczyzny sięgającego po tasak.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Był całkowicie skupiony na karaniu przy pomocy magii złodzieja. Nie widział, że biało odziany wampir rzuca się w stronę cierpiącego z zamiarem pomocy mu. Rozwścieczony gad miał zamiar zabić wszystkich, którzy tylko chcieliby położyć łapy na jego skarbie. Nieważne, że w tym szale i do tego pijany nie zwracał uwagi na to co działo się z jego skarbem, którego tak zawzięcie bronił. Jednakże faktycznie się uspokoił jak poczuł pod ręką swoją torbę. Obrzucił klientów karczmy pogardliwym i wrogim spojrzeniem, a po tym chwiejnym krokiem ruszył w stronę drzwi, by stąd odejść. Ziewnął przeciągle zmęczony i zerknął na wampiry. Nic nie mówiąc wyszedł z karczmy i zaczął się rozglądać za jakimś bezpiecznym miejscem na nocleg.

Chibi siedział w karczmie dalej i nie wiedział co się dziej bardzo się bał, bo jeszcze nigdy nie widział Rivera w takim stanie. Skulił się siedząc na podłodze i położył po sobie uszka. Było mu bardzo smutno i czuł się bezradny. Podciągnął noskiem ze łzami w oczach, ale nie ruszył się z miejsca. Czuł, że chłopak ich nie opuścił na dobre, a jedynie chciał być w bezpiecznym dla jego skarbu miejscu. Zwierzak nie wiedział, że to przez niego u smoka na nowo pojawiła się "gorączka złota". Zareagował jednak kiedy Fryderyk rzucił w kogoś dzbankiem i przerażony pobiegł pędem w stronę Rodericka, pod którego ubraniem się schował cicho jakby skomląc i roniąc łzy. Bardzo się bał, nie był wojownikiem i nie umiał walczyć. Zawsze to River walczył, a mały się chował i okradał innych.

River przemierzał chwiejnie miasto szukając ustronnego kąta. Miał z tym trudności, ale udało mu się jedynie ułożyć się w zaułku za śmietnikiem. Zdjął torbę i położył ją na ziemi. Usiadł przy niej sięgając do niej ręką, chwilę pogrzebał po czym wyciągnął z niej kilka kamieni szlachetnych i je zjadł, chrupiąc bez problemów. Westchnął, zamknął torbę i położył się kładąc na niej głowę. Zamknął oko by usnąć.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Kiedy tylko smok opuścił karczmę zapadła grobowa cisza, podczas której pijane towarzystwo opryszków rozeszło się do domów, gospodarz zamknął lokal, a wampiry i Chibi zasiedli na drewnianej ławie przed budynkiem. Stworek z początku nie miał zamiaru opuszczać bezpiecznych kieszeni Rodericka, do momentu, kiedy on sam go wyjął i postawił przed sobą na brukowanym chodniku.

- I co ja mam z tobą zrobić? - zapytał w przestrzeń. - I z twoim właścicielem? Przyciągacie kłopoty.
- My to samo - odparł Fryderick, otrzepując płaszcz i spodnie z kurzu. - Mniejszego formatu, ale zawsze kłopoty.
Biały wampir nie widział sensu, by odpowiadać ani wdawać się w dyskusję. To prawda, nie byli czyści, mieli na sumieniu kilka istnień, lecz nauczyli się panować nad odruchami i żądzami. Najwyraźniej smok, choć zapewne setki lat starszy, wciąż miał z tym problemy.

- Znajdźmy go, zanim ktoś wyśle list do łowców wampirów - oznajmił Fryderyk, ruszając szeroką uliczką, na której odciskały się wyraźne ślady stóp. - Lub co gorsza do łowców nagród.
Roderick szedł tuż za nim, podtrzymując na rękach Chibiego, któremu udało się w końcu wyżebrać jego sygnet. Zwierzątko ściskało go w łapkach, obracało, a nawet zakładało na swoje palce i patrzyło jak błyszczy. Wampir nawet zastanawiał się czemu spośród całego asortymentu torby stworka interesował jeden, srebrny i bezwartościowy pierścionek.

- River! - wołał Fryderyk, zaglądając do kolejnych zaułków w poszukiwaniu smoka. - Wyłaź!
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Słysząc słowa Rodericka, Chibi się zasmucił i ze skruchą spuścił głowę. Skulił się nieznacznie i zadrżał, gotowy by otrzymać karę. Przyzwyczajony był, że za każdym razem kiedy padało skierowane w jego stronę słowo "kłopoty" wymierzana małemu była reprymenda razem z uderzeniem ze strony gada. Mimo wszystko jakoś nie umiał od niego odejść, a z czasem przestało mu to przeszkadzać, jednakże cały czas ma nadzieję, że River się kiedyś zmieni. Maluch zdziwił się kiedy wampiry nic mu nie zrobiły i szczerze nawet patrzył na nich nieco skołowany, acz cieszył się, że tym razem mu się nie oberwie. Rozweselił się kiedy otrzymał pierścień białego wampira, bardzo go zainteresował bo nigdy jeszcze takiego nie widział i był bardzo piękny. Wiedział jednak, że nie może go zatrzymać, ale cieszył się, iż może się nim trochę pobawić, a przy tym bardzo uważał by go nie zgubić.

River spał spokojnie z głową na torbie, nie wiedząc o tym, że wampiry go szukały. Zadrżał z zimna kiedy zawiało. Nie lubił jak jest zimno, a że był stworzeniem zmiennocieplnym, choć miał ludzką postać, to i tak jego parametry życiowe nieco się obniżyły, coś jakby zapadał w letarg.
Uśmiechnął się przez sen, marząc o ciepłej zalanej w słońcu równinie, pośrodku której jeżyła się potężna górą z odstającą niemalże u szczytu półką skalną i wejściem do jaskini. Gad wygrzewał się leniwie na tej półce mrucząc z przyjemnością przez słońce głaszczące go po łuskach. Był szczęśliwy bez żadnego irytującego szczebiotania wszystkich stworzeń, bez nękających go ludzi i zwierząt, ze skarbcem położonym w niedostępnym dla innych miejscu, wypełnionym niemal pod sklepienie groty kosztownościami, złotem i miodem. W dole u podnóża góry wieśniacy wypasali swoje krowy, z własnej woli jedną sztukę ze swojego stada wyganiając w góry dla smoka. Nie było tam też innych gadów i nic mu nie zagrażało, ani się z niego nie naśmiewało. Nie miał zamiaru kończyć tego pięknego snu, w którym słyszał jak rolnicy go wołają by ofiarować mu z uśmiechem na ustach kolejną krowę.

Chibi przestawił się bawić w pewnym momencie i oddając pierścień Roderickowi zeskoczył z niego i pognał przed siebie ulicą węsząc w powietrzu. Zatrzymał się przy skręcie, zawołał coś do wampirów i zniknął za rogiem. Uczynił tak kilka razy za każdym czekając, aż go zobaczą bo czym ruszał dalej, aż w końcu zatrzymał się przy śpiącym, acz wyglądającym jakby nie żył, chłopaku skrytym za śmietnikiem i tulącym do siebie torbę, której kawałek miał pod głową.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Krążąc między uliczkami i zaułkami, mając Chibiego za przewodnika, bracia co pewien czas przystawali, nasłuchiwali i rozglądali dookoła, upewniając się, że nikt ich nie śledzi. Rzecz jasna nie bali się spotkania z opryszkami lub mordercami, ale nie chcieli wprowadzać dodatkowego zamieszania. Obecność wampirów w miasteczku i tak jest już pewnie rozgłoszona, więc nie chcieli sprowadzać kłopotów. Zwłaszcza, że łowcy cały czas patrolują tereny wokół Valladonu i szybko im nie zapomną masakry pod lasem. W końcu dwoje z nich przeżyło.

- River! - zawołał ponownie Fryderyk, nurkując w zaułku, w którym Chibi wskazywał na skulony za śmietnikiem kształt. - Jak ty wyglądasz? Gorzej niż bezdomny. Wstawaj! - zawołał czarny wampir, chwytając go za ramię i uważając żeby nie tknąć torby ze złotem.
- I pozbądź się złota - dodał Roderick, stając obok. - Tak będzie lepiej... głównie dla ciebie.

Następnie obaj stanęli nad smokiem w bezpiecznej odległości, przytrzymując Chibiego, by ten nie dawał gadu powodów do napadu złości. Postawili go na podrapanym parapecie, samemu zajmując miejsce na starych, gnijących skrzynkach.
- Nie mamy ci nic za złe - zaczął Fryderyk, patrząc na smoka z lekkim pobłażaniem. - Ale na miłość boską kontroluj się. Jeszcze chwila, a spaliłbyś tawernę i połowę miasta. Nie wiem w jakich czasach żyłeś, ale Alarania to już nie są dzikie ostępy, na których smoki żyją jak im się podoba.
- Dlatego zastanów się, wytrzeźwiej i ruszamy zanim ktoś się tobą zainteresuje - dodał Roderick, wyrzucając mosiężny kluczyk, podarowanemu mu przez kelnerkę. Następnie on i jego brat popatrzyli na wschodni horyzont, gdzie malowała się pomarańczowa łuna. Nadchodził ranek.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Dej mi spoguj zynek. - Odepchnął ich od siebie budząc się z niezadowoleniem, że brutalnie go wyrwano z pięknego snu.

Zaczął się szarpać kiedy go podnosili, a gdy go puścili od razu się zachwiał. Na jego twarzy widać było zaskoczenie, a chwilę po tym oparł się o ścianę by się nie obalić. Chwilę tak stał i patrzył wrogo to na jednego wampira, to na drugiego. Wykrzywił twarz w głupim wyrazie zastanawiając się nad czymś przez chwilę. Zamyślony spojrzał w dół i przyglądał się przez krótki moment torbie leżącej na ziemi. Do jego mózgu wolno dochodziły informacje, nie wiedział co się dzieje, lecz po chwili się zerwał jak opętany chwytając swoją własność i przycisnął ją jedną ręką do swojej piersi, jakby wampiry miały mu zaraz to zabrać.

Chibi niepewnie trzymał się z tyłu, za wampirami. Miał wielką ochotę podejść się przytulić, ale... Obawiał się smoka. Podciągnął noskiem przygnębiony i myślał o tym co ma począć. Spojrzał smutno na całą trójkę, ale nie podchodził. Po chwili położył się i skulił zmęczony. Może bracia mieli rację i mały nie zasługiwał na takie traktowanie, jednakże co mógłby zrobić?

- Nikdy w szyciu! To moje słoto - warknął na nich, a jego dłoń zapłonęła podpalając tym samym swoją ukochaną torbę.

Stworek zaniepokojony czując spaleniznę podniósł wzrok i rzucił się w stronę pijanego gada wyrzucając z jego rąk płonący skarb Rivera. Myślał, że chłopak może się poparzyć nie wiedząc, że smoki są odporne na swoje płomienie. Pisnął głośno z bólu jak jego futerko się zajęło i spanikowany zaczął biegać wkoło, a po tym zaczął się tarzać po ziemi by ugasić płomień.

- Moje słoto! - krzyknął przerażony, gdyby stworek nie odskoczył od ognia i nie zaczął biegać w panice po zaułku to smok z pewnością by go walnął.

Padł, na kolana i chciał odratować kosztowności, ale ogień smoka był na tyle silny, że została tylko roztopiona mazia z połyskującymi gdzieniegdzie kamieniami różnej wielkości i rodzaju. Patrzył z niepokojem i rozpaczą na to co stało się z jego ukochanym skarbem. Zacisnął pięść wściekły i spojrzał na Chibiego, do którego zaczął się zbliżać by go ukarać za to co zrobił z torbą i kosztownościami.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Wampiry, które jeszcze przed chwilą gotowe były zapomnieć o całej sytuacji, drgnęły silnie i stanęły między Chibim, a Riverem. W mgnieniu oka bracia pchnęli smoka na ziemię i próbowali nim potrząsnąć.
- Teraz przesadzasz! - warknął Fryderyk, obrzucając stworka troskliwym spojrzeniem. Nie znał relacji, która łączyła tą dwójkę, ale bicie zwierzaka za własne błędy? Nawet on nigdy nie dopuścił się podobnych czynów, a zdarzało mu się pić z różnych naczyń pod różnymi stanami.
Następnie osadzili go silniej w miejscu i przycisnęli do ceglanej ściany zaułka.
- Wlał w siebie chyba z dwa garnce - skomentował Roderick, rozdzierając w okolicach jego barku koszulę. - Pij.
- Chyba żartujesz?! - zawołał jego bliźniak. - Zabije nas. Poza tym nigdy nie piłem z gadów.
- Teraz jest człowiekiem. Jego ciało wygląda i zachowuje się jak ludzkie. Niech wytrzeźwieje.
Nim skończył, białe kły Fryderyka utkwiły w szyi Rivera. Smok zaczął się energicznie rzucać i wymachiwać kończynami, ale słabł z każdą sekundą z jaką uchodziła z niego krew. W końcu kompletnie sflaczał i nie przytomny zaległ na bruku.

- Co teraz? - zapytał czarny wampir, ocierając usta rękawem. Alkohol w krwi smoka był mocno stężony, dlatego tylko kilka minut dzieliło go od podobnego stanu. Widząc jednak, że Roderick głęboko się zastanawia, zamilkł i wyciągnął rękę po trzęsącego się Chibiego.
- Nic mu nie będzie - wyszeptał.
- Zabierzemy go do karczmy. Mają wolny pokój na strychu.
- A jak wejdziemy? Kluczyk wyrzuciłeś, a budynek zamknięty.
- Pozostaje okno - wyjaśnił Roderick podnosząc smoka. Z jego miarowego oddechu było jasne, że smacznie śpi, dlatego bez trudu przenieśli go do pokoju i ułożyli na łóżku. Następnie Chibi zaczął czuwać nad Riverem, a bracia przysiedli na zewnętrznym parapecie, obserwując horyzont.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Ni mieszajcie się - warknął wściekły chcąc ich odepchnąć, ale miał tylko jedną rękę, a ich było dwóch, do tego oni byli trzeźwi, a on nie, więc to było raczej niewykonalne.

Cały czas starał się im wyrwać i dopaść zwijającego się z bólu, poparzonego Chibiego. Zwierzak nawet nie zamierzał uciekać i czekał na otrzymanie kary. Zdziwił się kiedy wampiry nadkładali sił by opanować chłopaka z żądzą mordu w oku, a konkretniej z chęcią ukarania małego. Szarpał się i chciał ich spalić, ale nie mógł żadnego dotknąć płonącą dłonią. Nie podobało mu się wszystko i czuł ogromną furię za każdym razem jak tylko pomyślał o stopionych kosztownościach. Nie wiedział co oni planują, ale niepokoiło go to jak go traktują, z drugiej strony chciał ich za to ukarać. Przestał się szamotać jak usłyszał słowa białego wampira i zadrżał patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Dy chyba szartujerz - powtórzył zaniepokojony ty co powiedział Fryderyk. Nie mógł pozwolić na takie upokorzenie, nie mógł pozwolić na takie traktowanie ze strony mężczyzny, nie mógł pozwolić na to by ktoś znowu pił jego krew. Znów zadrżał z przerażeniem, a w głowie uformował się obraz z przeszłości, postać maga, który zmienił się w odrażającego potwora. - Ni róp tego! - dodał. Obawiał się, że to się powtórzy, choć wiedział, iż wtedy został przeprowadzony rytuał, ale mimo wszystko wciąż się tego bał.

Na nowo zaczął się szamotać tym razem w panice i krzyczał na nich by go zostawili, ale nie bardzo mu to szło. Chibi się zmartwił i zbliżył chcąc pomóc przyjacielowi, ale nie wiedział jak i strasznie się bał, dodatkowo poparzona łapka bardzo mocno go bolała. Zamknął oczka i odwrócił wzrok, gdy chłopak krzyknął po tym jak wampir zatopił w nim swoje kły. Szamotał się ze wszystkich sił wściekły, okropnie się czuł pozwalając na coś takiego i nie mogąc nic zrobić, zupełnie jak WTEDY. Tyle, że u maga był skuty mocnymi zaklętymi łańcuchami i mógł sobie z nimi nie poradzić, ale ujmą na honorze było nie uwolnienie się braciom.

- Za-płacicie mi... za to... - warknął słabnąc i tracąc przytomność.

Chibi źle się czuł i spuścił główkę obwiniając siebie za to wszystko. Gdyby nie to, że wytrącił palącą się torbę z ręki smoka, ten pewnie by się nie zdenerwował i Fryderyk nie musiałby tego robić. Stworek zbliżył się do wyciągniętej ręki, ale zrobił to ze skruchą i smutkiem. Był osowiały i tylko siedział przygnębiony nie chcąc im robić problemów. Zdrową łapką, lekko pocierał tą poparzoną jakby miało to ukoić ból, prawda była taka, że tylko go wzmagała, a mimo to zwierzak wciąż to robił. Co jakiś czas jedynie zerkał na smoka, któremu śniła się zawalona wieża, obrabowany skarbiec, spalone potężne regały z księgami i zwojami, a po tym zdrowienie u elfki i pomaganie jej w ogrodzie oraz w domu.

Kiedy byli na strychu ułożył się na piersi chłopaka zwinięty w kulkę, ale nie usypiał choć był zmęczony. Patrzył zmartwiony na przyjaciela z położonymi po sobie uszkami.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Podczas gdy River spał w najlepsze, bracia siedzieli na zewnętrznym parapecie, obserwując wschód słońca i konwersując. Mieli sobie sporo do wyjaśnienia, ale ze względu na ostatnie wydarzenia, nie mieli do tego odpowiedniej sposobności.

- I co teraz? - zapytał Feyderyk, obracając w dłoni naszyjnik. - On jest niebezpieczny i nie potrafi się kontrolować. Nieważne, że wypił. Pomyśl do czego by doszło, gdyby wypił ciut więcej. Smoki są nie przewidywalne, a myśmy się, mówiąc krótko, wepchali w całe zajście.

- Trochę mi go jednak żal - stwierdził Roderick, wystawiając twarz na ciepłe promienie słońca. Lekki wiatr roztargał mu włosy, ale wampirowi to nie przeszkadzało. - Ale tylko trochę. Gdyby chociaż próbował się zmienić, zobaczyłby świat z lepszej perspektywy. A tak krzywdzi tylko siebie...

- I Chibiego - dokończył jego brat. - Nawet brudny kundel z rynsztoka zasługuje na lepsze traktowanie, że już nie wspomnę o nim. Ten stworek nie wydaje się głupi, ale ma chyba za mało siły, by się postawić.

- To już nie nasze zmartwienie. Nie nam mieszać się do ich relacji, a mimo to bronimy małego. Chyba się rozklejamy na starość, braciszku. Dawniej nawet ja lubiłem od czasu do czasu złamać komuś kark, ale zawsze w umiarze, a teraz? Nawet nie pije już ludzkiej krwi.

- Wszystko się ułoży, a na razie, przejdźmy się.

Zanim jednak zeskoczyli, wyskrobali na szybie małą wiadomość, że będą na rynku. Następnie oba wampiry zeskoczyły na bruk i raźnym krokiem ruszyły przez miasto.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości