Las Driad[Skraj Lasu Driad] W poszukiwaniu sadu z jabłkami...

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Podczas gdy River spał w najlepsze, bracia siedzieli na zewnętrznym parapecie, obserwując wschód słońca i konwersując. Mieli sobie sporo do wyjaśnienia, ale ze względu na ostatnie wydarzenia, nie mieli do tego odpowiedniej sposobności.

- I co teraz? - zapytał Feyderyk, obracając w dłoni naszyjnik. - On jest niebezpieczny i nie potrafi się kontrolować. Nieważne, że wypił. Pomyśl do czego by doszło, gdyby wypił ciut więcej. Smoki są nie przewidywalne, a myśmy się, mówiąc krótko, wepchali w całe zajście.

- Trochę mi go jednak żal - stwierdził Roderick, wystawiając twarz na ciepłe promienie słońca. Lekki wiatr roztargał mu włosy, ale wampirowi to nie przeszkadzało. - Ale tylko trochę. Gdyby chociaż próbował się zmienić, zobaczyłby świat z lepszej perspektywy. A tak krzywdzi tylko siebie...

- I Chibiego - dokończył jego brat. - Nawet brudny kundel z rynsztoka zasługuje na lepsze traktowanie, że już nie wspomnę o nim. Ten stworek nie wydaje się głupi, ale ma chyba za mało siły, by się postawić.

- To już nie nasze zmartwienie. Nie nam mieszać się do ich relacji, a mimo to bronimy małego. Chyba się rozklejamy na starość, braciszku. Dawniej nawet ja lubiłem od czasu do czasu złamać komuś kark, ale zawsze w umiarze, a teraz? Nawet nie pije już ludzkiej krwi.

- Wszystko się ułoży, a na razie, przejdźmy się.

Zanim jednak zeskoczyli, wyskrobali na szybie małą wiadomość, że będą na rynku. Następnie oba wampiry zeskoczyły na bruk i raźnym krokiem ruszyły przez miasto.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Zwierzak cały czas leżał na śpiącym smoku, nie chcąc go zostawić nawet na moment. Spojrzał smutno na dwie niewielkie ranki na szyi chłopaka i poczuł się jeszcze gorzej, obwiniając siebie za to wszystko. Bał się, że kiedy River się obudzi od razu ukarze małego albo co gorsza przegna go. Zadrżał z przerażeniem na taka wizję przyszłości. Nie wiedział jak by tu przeprosić gada za zniszczenie jego skarbu (choć to nie zwierzak stopił kosztowności) i ze skruchą polizał smoka po ranie na szyi. Westchnął układając się wygodniej na piersi przyjaciela chcąc usnąć, ale wtedy zaburczało mu w brzuszku. Spojrzał w stronę parapetu gdzie siedzieli bracia, ale nikogo tam nie zastał. Niby było coś napisane na szybie, ale on tego nie rozumiał. Pomyślał, że wampiry ich po prostu zostawili i zrobiło mu się przykro, bo wiedział, że to przez nich odeszli.

Cicho zaskomlał i zsunął się z Rivera na podłogę. Podszedł przygnębiony do otwartego okna i przechodząc na drugą stronę zsunął się bez problemu po ścianie na ziemię zaułka, w którym była zastygła, połyskująca złotem i srebrem "kałuża" z gdzieniegdzie widocznymi kamieniami szlachetnymi i oczkami z biżuterii. Patrzył na to chwilę z zaciekawieniem i nawet próbował oderwać to od bruku by zanieść gadowi, ale nie miał siły, a po dłuższym mocowaniu się z tą "breją" pisnął z bólu promieniującego od poparzonej łapki. Znów mruknął ze smutkiem, czemu zawtórowało mu burczenie w brzuszku przez co skierował się wgłąb miasta by znaleźć sobie coś do jedzenia. W końcu pudełko z jego jagodami tworzyło teraz jedność ze złotą "kałużą".

Szedł spokojnie miastem na tylnych łapkach. Czujnie nasłuchując gwaru charakterystycznego dla miejskiego rynku pełnego ludzi i jeszcze węszył noskiem by wyczuć gdzie są świeże owocki. Z początku ignorował mijanych mieszkańców i szedł pewnie przed siebie, ale zaczynało ich się robić więcej i każdy na niego patrzył i o nim mówił. Zatrzymał się i skulił zakłopotany, by zaraz rzucić się biegiem na wszystkich łapkach, uważając na tą poparzoną. Zwinnie przemieszczał się między ludźmi, skrył się za skrzynkami z jabłkami i uważając by właściciel straganu go nie zauważył zaczął pojedynczo zabierać jabłka. Wziął sobie trzy i uciekł szybko na dach tego stoiska spokojnie jedząc owoce i patrząc na ludzi robiących zakupy, rozmawiających i śmiejących się. Całkowicie ignorował krzyki i przekleństwa sprzedawcy jabłek bo wiedział, że on go nie sięgnie. Coś mu błysnęło po oczkach jak wylizywał łapki z klejącego soku i przyszło mu do głowy co zrobić by przeprosić Rivera. Chciał ukraść błyskotkę i podarować w ramach przeprosin swojemu przyjacielowi.

Zeskoczył z entuzjazmem uciekając od właściciela stoiska w tłumie. Zbyt skupiony na znalezieniu owego świecidełka wpadł na kogoś, odbijając się od czyiś nóg i upadając zadkiem na drogę. Pokręcił energicznie główką by pozbyć się mroczków i rozejrzał się nie wiedząc gdzie widział to świecidełko. Zadarł głowę do góry i ucieszył się widząc, że odbił się od jednego z wampirzych braci. Wdrapał się na barki Fryderyka, a po tym stanął mu na głowie i zaczął się rozglądać. Podskoczył wesoło widząc co mu świeciło po oczach i zeskoczył z wampira by zabrać coś ładnego ze stoiska z różnościami.

Nieświadomy niczego smok spał cały czas w najlepsze rozwalony na łóżku i mruczał o miodzie. Uśmiechnął się przez sen wyszczerzając podle swoje kły i podrapał się po ranie na szyi. Jedynie tylko przewracał się z boku na bok, bo go głowa bolała. Z początku też mu słońce przeszkadzało, ale przykrył sobie kapeluszem twarz i spał dalej szczęśliwy.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- A ty dokąd? - zapytał Fryderyk, w locie łapiąc Chibiego, który najwyraźniej śpieszył się na spotkanie z klopotami. - Może dość tych harców.
Kładąc go sobie na ramieniu, cała trójka obeszła rynek, jednak nic ciekawego nie zainteresowało braci. Później, klucząc między uliczkami mieli okazję do poznania miasteczka, którego samowystarczalny system utrzymywał ich na mapach. Wampiry szybko zauważyły, że na jednej ulicy spotykają się farmerzy, rzemieślnicy i artyści, którzy, rozmawiając między sobą, zajmowali się wychwalaniem towarów i oferowaniem wymiany. Rynek tutaj działał na podstawie barteru, zamianie towaru na towar, nic więc dziwnego, że miasto i jego mieszkańcy kwitli.
- Ej, wy tam! - rozległo się nagle za plecami Rodericka, który odwrócił się na pięcie i spojrzał z ukosa na karczmarza, przeciskającego się w ich stronę. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie. Swoim wyglądem sugerował, że właśnie dowiedział się, że karczma płonie, bo gad wpadł w szał po wytrzeźwieniu i spopielił chałupę. Jednak na szczęście, a raczej na nieszczęście przychodził w innej sprawie.
- Mości panowie - wydukał, łapiąc oddech. - Byliście uczciwi wobec nas i dlatego odwdzięczę się. W mieście widziano łowców wampirów. Przyjechali z godzinę temu i zatrzymali się u mnie.
Kiedy skończył, ukłonił się nisko i równie szybko jak przyszedł, zniknął w tłumie.
- I co teraz? - zapytał Fryderyk, kiedy zostali sami.
Biały wampir nie odpowiedział. Musieli jakoś wrócić po smoka i go poinformować, zanim zrobi coś głupiego. W tym celu Roderick zsunął z palca pierścień i podał go Chibiemu.
- Wiem, że mnie rozumiesz - powiedział. - Pokaż ten sygnet Riverowi, ale nie dawaj mu go. Spróbuj go ostrzec i powiedzieć, że czekamy przy południowej bramie. Jeśli nie zechce przyjść - przerwał, nie odrywając wzroku od sygnetu. - To wróć i mi go oddaj.
- Nie będziemy robić burdy - jego brat stwierdził, a nie zapytał.
Następnie obaj ruszyli w stronę południowej bramy, miejsca o największym tłoku ze względu na mieszczący się obok lazaret i kaplicę. Zajmując miejsce w cieniu strażnicy, czekali.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Chibi zaczął przebierać łapkami jakby biegał w powietrzu kiedy wampir go złapał. Zaskomlał kładąc po sobie uszka i od razu zaczął piskliwie nadawać tłumacząc im co zamierzał zrobić, że chciał ukraść dla Rivera coś błyszczącego w ramach przeprosin. Przestał jednakże smutny siedząc spokojnie na ramieniu Fryderyka, jedynie oglądając się za siebie na świecidełko, które chciał podarować swojemu przyjacielowi. Westchnął ciężko rezygnując z tych starań, w końcu nie chciał narobić wampirom kłopotów. Postanowił jednak, że przy jakiejś okazji się tym zajmie. Usłyszał jak ktoś za nimi woła i spojrzał na przepychającego się w tłumie ludzi karczmarza. Przekrzywił główkę nie wiedząc o co może chodzić. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że smok mógł narozrabiać choć było to bardzo prawdopodobne, jednakże Chibi wierzył, że River nic złego nie zrobił.

Chłopak tym czasem wbrew ich wszystkim strasznym przypuszczeniom spał sobie w najlepsze, wciąż co jakiś czas pomrukując w prośbie o miód. Śnił o ludziach składających mu cześć, przynoszących w ofierze bogactwa, mięso i beczki z miodem, a ponad to był otoczony pięknymi smoczycami o głowę mniejszymi od siebie. Był przeszczęśliwy.

- Mmmm, miodek. - Oblizał sobie przez sen usta i przewrócił się na bok, lewą ręką starając się po coś sięgnąć, lecz za bardzo się przechylił na boku i zleciał z łóżka z hukiem. Jak można się było domyślić, obudził się przez to i jęknął z bólem pocierając dłonią zabandażowaną ranę na boku, jakby to jakoś miało mu uśmierzyć ból. Podniósł się i leniwie oparł plecami o wyrko siedząc na podłodze. Otępiały gad z zaciekawieniem podciągnął zniszczoną i brudną koszulę i popatrzył na opatrunek. Po tym prychnął arogancko. Nie potrzebował tego, przecież świetnie sam sobie poradził z tą raną, a oni nie docenili jego inteligencji i sprytu, i zrobili po swojemu. Zawarczał cicho z wrogością. "Głupie wampiry, myślą, że są takie wspaniałe i mogą robić co im się żywnie podoba", pomyślał z niezadowoleniem, ale po chwili rozejrzał się zaskoczony, w poszukiwaniu ich i zwierzaka. Nigdzie ich nie było, ale dostrzegł napis na oknie i się nieco uspokoił. Zsunął z siebie płaszcz ma moment by zdjąć starą koszulę od razu ją paląc w dłoni i na powrót założył swój płaszcz. Miał z tym małe problemu, bo ciężko było włożyć coś na siebie jedną ręką, odkąd spotkał Chibiego to on mu z tym pomagał, ale teraz musiał poradzić sobie sam. Chwilę się męczył, ale nareszcie się udało. Przeciągnął się, ziewnął i znów walnął się na wyrko, chcąc iść dalej spać. Miał kaca i nie zamierzał nigdzie się stąd ruszać póki głowa nie przestanie go boleć.

Chibi pokiwał głową trzymając w łapkach mocno pierścień Rodericka. W pewnym momencie nawet stanął na barkach czarnego brata i zasalutował, nie wiedział czemu, ale zrobiło mu się miło czując, że jest potrzebny. Bez dalszego ociągania się zeskoczył z ramienia Fryderyka, gdy biało odziany wampir skończył mówić i ruszył przez ulicę w stronę jednej z kamienic, po której ścianie się wspiął. Zatrzymał się na moment oglądając się na wampiry by zobaczyć, gdzie się ukryli, po czym wspiął się wyżej i zniknął na dachu, biegnąc w stronę karczmy. Nie musiał się przepychać między ludźmi. Na tą chwilę zapomniał o chęci znalezienia dla Rivera świecidełka i skupił się całkowicie na swoim zadaniu. Wszedł przez okno na strych i wskoczył na łóżko, a po tym wlazł na nagą pierś gada zaczynając go zawzięcie szturchać by się obudził. Na szczęście chłopak jedynie drzemał i z niezadowoleniem się podniósł otwierając oko, które przetarł dłonią.

- Ale ty hałasujesz, daj mi spać - burknął bez humoru, chcąc się na powrót położyć, ale dostrzegł w łapkach ujadającego zawzięcie stworka sygnet Rodericka. To go zmusiło do poświęcenia małemu chwili, choć nie chciało mu się za bardzo.

Chibi zeskoczył z łóżka i zaczął pantomimicznie pokazywać przyjacielowi, że w karczmie są łowcy wampirów i trzeba uciekać. Wyglądało to jak zabawa w kalambury i nawet trzy pierwsze odpowiedzi smoka zostały skontrowane przeczącym kręceniem głowy stworka. Za czwartym chłopak był już znudzony i zły za swoje niepowodzenia, jednakże tym razem mu się udało. Postanowił spróbować nauczyć małego mówić albo chociaż pisać w wolnej chwili, by łatwiej się szło z nim dogadać. Obawiał się jednak, że jak zwierzak zacznie mówić to go najzwyczajniej w świecie rozszarpie za pyskówki i humory, które już i tak mu czasami odstawiał. Chłopak westchnął założył swój kapelusz i wyszedł przez okno po czym poszedł zgodnie ze wskazówkami Chibiego do miejsca gdzie były wampiry.

- Zawsze musicie robić tyle problemów? Wyspać się na spokojnie nie można - odezwał się marudnym tonem ziewając dla potwierdzenia swoich słów, choć nie było to wymuszone. Chibi przeskoczył z ramienia Rivera na Rodericka i oddał mu jego pierścień. Chłopak nie bardzo kontaktując z rzeczywistością zaczął nagle obmacywać swoje boki i plecy, a po tym z niepokojem otworzył szerzej swoje złote oko. - Zapomniałem swojej torby! - powiedział chcąc zawrócić do karczmy, po swoją własność wypchaną skarbami, nie pamiętając, że spalił ją. To zauważył, ale tego, że Chibi miał poparzoną łapkę to już nie.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- To kłopoty same nas znajdują - odparł Roderick, przekraczając próg bramy. - Odkąd zostawiliśmy Valladon za sobą często na nich wpadamy. Oczywiście ci w karczmie nie są tam przypadkiem. Każdy łowca potrafi wyczuć aurę wampira. Łatwo nas namierzyć, trudniej zabić.
- Dlatego musieliśmy podjąć decyzję - dodał Fryderyk, poklepując Chibiego po głowie za dobrze wykonane zadanie i wręczając mu liście aloesu, zerwane z balkonu najbliższej kamienicy. - Żyć z banicją i łowcami na karku lub iść pod katowski pieniek.
- Aloes pomoże na popażenie - zwrócił się do stworka, a potem zerknął na smoka. - A co do twojego skarbu, to powiem ci, że spaliłeś cały swój majątek. Wręcz zmieniłeś w złotą kałużę. Łapki Chibiego to też twoja sprawka. Mały chciał ci tylko pomóc.

Urwał i wypruwając z płaszcza nitkę, przywiązał nią aloes do rączek stworka i postawił go na ziemii. Następnie Fryderyk dołączył do brata, który już był za bramą i pogwizdywał, mijając przybywających do miasta podróżnych. Słońce już na dobre ulokowało się na niebie, powoli ocieplając chłodny poranek dnia. Wampiry nie oglądały się za siebie, przypuszczały, że smok kłóci się w tej chwili z myślami, ale nie chciały go popędzać. Szansa, że zawróci do miasta, by spojrzeć na złotą kałużę z wtopionymi kryształami była nikła. Nic mu już po skarbie, ale jeżeli tak mu na tym zależało...

- Może w kolejnym miasteczku znajdziej coś ciekawego - zawołał za nim Roderick, chłonąc ostatni widok panoramy miasteczka.
- I błyszczącego - dodał Fryderyk, wyciągając naszyjnik na słońce i kierując jego promienie na oczy białego stworka, by zwrócić jego uwagę.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- To musieliście nieźle narozrabiać - burknął obojętnie, znów rozdziawiając usta w szerokim ziewnięciu. - A niby to ja jestem tym złym. - Wyszczerzył kły w aroganckim uśmiechu patrząc ma braci. Szybko jednak odwrócił od niech wzrok widząc jak malec się do nich przymila szczęśliwy z niemej pochwały Fryderyka za wykonane zadanie.

Chibi bardzo się cieszył, gdy czarny wampir go poklepał i mruczał wtulając główkę w jego dłoń. Pierwszy raz ktoś dał mu tak ważne zadanie i nagrodził go za to. Jedyne zadania jego dawał mu River polegały na okradaniu innych i jedyne z czym się spotykał w podzięce było burknięcie "dziękuję" z nawet nie wyczuwalną wdzięcznością, tylko rzucone z niechęcią ot tak sobie. Uspokoił się i przekrzywił główkę na bok kiedy, oprócz pochwały dostał jeszcze jakiś dziwny sztywny listek z małymi kolcami na krawędziach. Nie wiedział po co mu taki listek, ale nie zastanawiał się długo. Uśmiechnął się przyjaźnie do wampira, kiwnął główką z wdzięcznością i ugryzł listek myśląc, że się to je. Zrezygnował jednak z próby pożarcia podarunku bo nie smakował mu, a kolce kuły go w pyszczek, dodatkowo chwila nie minęła jak jeden z braci wyjaśnił po co małemu ten listek i zwierzak znów podziękował radośnie.

River pokręcił głową z niedowierzaniem widząc głupotę stworka. Zastanawiał się jakim cudem przygarnął małego i się nim opiekował od kilku miesięcy. Musiał się mocno uderzyć wtedy w głowę albo po prostu był w szoku po obudzeniu się w "nowym świecie". Westchnął nie komentując tego, że Chibi chciał zjeść aloes, choć niezwykle go korciło. Natomiast zamiast tego skupił się na swoim zaginionym skarbie.

- Jak to spaliłem? Moją torbę?! - Był w ciężkim szoku i trudno mu było uwierzyć w to co słyszał. Jego wyraz twarzy zmienił się we wrogi grymas. Myślał, że wampir kłamie by ukraść jego skarb. Dalsze jego słowa tylko go uraziły. - Nie potrzebuję by mnie ratowano, a już na pewno nie przez takie durne stworzenie - burknął z gniewem. - Jestem smokiem. Mnie nie trzeba ratować, sam sobie świetnie umiem poradzić - dodał oburzony.

Miał spięte mięśnie i był wściekły, ale ból głowy był silniejszy, przez co gad dał za wygraną. Warknął z niezadowoleniem. Patrzył jak bliźniacy zajmowali się zwierzakiem, który leżał skulony dając się im wyleczyć. Po chwili jednak przestał się bać, a nawet zaczął się śmiać jak łaskotane dziecko. Jeszcze będzie miał szansę odzyskać swój skarb, a nawet zaskarbić nowy. Chibiemu oczka się zaświeciły i wdrapał się na Fryderyka chcąc pobawić się jego naszyjnikiem. Roderick dając wcześniej zwierzakowi swój pierścień, w pewnym sensie pokazał mu, że nie trzeba od razu wszystkiego co się świeci kraść. Poza tym bał się, że jak znów zacznie rabować kosztowności innych, to nie tyle, że narobi sobie problemów i wrogów, ale najbardziej obawiał się, iż River znów będzie wariował na punkcie gromadzonych bogactw.

Smok z ociąganiem szedł za nimi. Miał srogą minę i jakby mógł to zabijał to wzrokiem. W ogóle nie miał humoru, a złe samopoczucie pogłębiał ból głowy. Nie mógł dłużej patrzeć jak maluch się śmieje szczęśliwy u wampirów, można powiedzieć, że był zazdrosny i przygnębiony, przez to, że Chibi był radosny z bliźniakami, a nie z nim.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Bracia nie komentowali. Wizja z jaką smok postrzegał świat była dla nich wyobcowana i w jakimś stopniu węższa niż u innych ras. Na przykład ludzcy obrońcy kierowali się poświęceniem. Im było wszystko jedno komu służą. Robili to co do nich należy, ochraniali wybraną istotę z narażeniem życia i nie zastanawiali się nad nagrodą. Inaczej było z Naturianami, kochającymi przyrodę. Wśród setek tysięcy charakterów wszyscy, jak jeden mąż rzuciliby się na pomoc naturze. Oddaliby dla niej życie. A smoki były zagadką. Chciwe, skąpe, pragnące więcej i więcej, ale za to mądre i majestatyczne. Zdarzały się wrogie i agresywne, myślące trzeźwo. Jednak im chodziło tylko o złoto. Dlatego reakcja Rivera nie poruszyła bliźniakami.

- Jesteś alholikiem - przyznał Roderick słysząc sformułowanie z ust gada "sam sobie świetnie umiem poradzić". - Po nim jesteś nieobliczalny i agresywny. Ktoś kto sobie radzi, mimo aktualnego stanu, stara się trzeźwo myśleć. A ty o mały włos nie nafaszerowałeś oprycha z karczmy magią. Musisz nauczyć się kontrolować odruchy.

- Najlepiej licz do dziesięciu za każdym razem, kiedy czujesz napływ złości - zaproponował Fryderyk drocząc się ze stworkiem, wyrywając i podając mu naszyjnik naprzemiennie. - Lub pogłaszcz Chibiego po głowie. Jeśli nie pasuje ci dla sympatii to zrób to dla swoich nerwów. Kontakt ze zwierzakiem jest kojący i uspokaja. Przynajmniej na dziewięćdziesiąt procent ludów Alaranii to działa.

- I skończ ze swoją manią wyższości - dodał na zakończenie biały wampir, odwracając się w stronę smoka. Nie wiedział czemu, ale chyba był jedynym, który potrafił mu przemówić do rozsądku. Fryderyka nie lubił, Chibim gardził, jego tolerował. - Bo kiedyś spotkasz istotę, która przewyższy cię intelektem i rozmiarem. Taką, która to z ciebie zrobi nic nie znaczącego śmiecia. O ile wcześniej cię nie zabije.

Ciąg dalszy: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=33&t=3292
Ostatnio edytowane przez Gemelli 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Sam jesteś alkoholikiem! - warknął na wampira z niezadowoleniem. - Ulżyłoby ci gdybym powiedział, że wiedziałem co robię?! - Miał spięte mięśnie i patrzył na nich wrogo skrzącym się na złoty kolor gadzim okiem. - Nie pamiętam tego, ale na pewno wiedziałem co robię - dodał spokojniej i zgodnie z prawdą. Nie podobało mu się to, że został ochrzczony mianem osoby mającej problemy z alkoholem. Owszem lubił miód, bo sądził, że to złoto w płynie i lubił sobie je okazyjnie wypić, ale nie znaczyło to, że jest uzależnionym i nie kontroluje swojego picia. To, że jak już zacznie pić to trudno mu później przestać z własnej woli, ale... To przecież nie oznaczało, że jest alkoholikiem! Prawda?

Stworek bawił się szczęśliwy z Fryderykiem starając się za każdym razem dotknąć naszyjnika swoimi łapkami, jak niemowlę, które leżąc w swoim łóżeczku co rusz sięga do zabawek zwisających z karuzeli nad nim. Wszak zwierzak jeszcze parę miesięcy temu był małym oseskiem mieszczącym się w całości w dłoni Rivera, a teraz swoim rozmiarem dorównywał dorosłym kotom albo małpce kapucynce. Oczywiście jeśli chodził na czterech łapkach, bo kiedy chodził na tylnych sięgał lekko powyżej kolana dorosłego mężczyzny przeciętnego wzrostu. Chibi był jeszcze "szczenięciem", co oznaczało, że urośnie i będzie większy. Obecnie nie myślał o swojej przyszłości, żył chwilą, a w tej właśnie chwili bawił się w najlepsze z czarnym wampirem. Przestał jednak i się skulił kiedy usłyszał ton smoka, przez który schował się w płaszczu Fryderyka i wtulił się do jego piersi wystraszony.

- Za kogo wy się uważacie by mnie pouczać? Umiem kontrolować swoje emocje - mówił spokojniej, ale był obruszony i rozdrażniony.

Ubranemu na czarno bratu bez wahania rzuciłby się do gardła gdyby ten mu nadepnął na odcisk. Na jego szczęście to jeszcze nie nastąpiło i gad mówił spokojnie. Jednakże oliwy do ognia dolał Roderick ze swoimi słowami. Smok nie wytrzymał i podszedł do niego chwytając mocno dłonią za kołnierz i lekko podnosząc, tak że mógł palcami stóp dotykać ziemi.

- A więc sugerujesz, że jestem kurduplem?! - Nie był zadowolony z tego co on powiedział. Może nie do końca tak to sformułował, ale gada tknęło to jak wampir powiedział, że kiedy znajdzie się ktoś większy od niego to będzie miał przechlapane.

River był bardzo przewrażliwiony na dwóch punktach. Jednym było jego "kalectwo" to jest brak ręki, a drugim to, że wielkością przypominał wiwernę. Bardzo go to bolało, że jak na smoka był mały. Ludzie go przez to nie szanowali, no chyba, że zaczął ich palić, a inne smoki po prostu go wyśmiewały i nie brały na poważnie. Oddałby i zrobiłby wszystko jeśli byłaby tylko taka możliwość, iż gad by urósł dorównując wielkością większości swoich pobratymców. Może nie mógłby już swobodnie ukrywać się w lasach przed pościgiem, czy przelatywać między domami w miastach, bezpośrednio nad ulicami, które z łatwością mógłby rozorać swoimi pazurami, ale wtedy przynajmniej nie słyszałby co chwila, że jest kurduplem.

Chibi się przeraził widząc, że gad jest wściekły i chce zrobić krzywdę Roderickowi. Pisnął smutno, ale zaraz zebrał w sobie odwagę, przeskoczył z Fryderyka na drugiego wampira i ugryzł Rivera w dłoń wbijając głęboko swoje kły przypominające szpilki. Smok się wściekł jeszcze bardziej, ale puścił biało ubranego bliźniaka zaczynając trząść ręką, chcąc zrzucić zwierzaka. Krzywił się przy tym, bo jedynie zadawał sobie większy ból i zwiększał ranę. Nie mógł jednak zrobić nic innego bo nie miał drugiej ręki, co jeszcze bardziej go wnerwiło, ta głupia bezsilność spowodowana własnym kalectwem. Zacisnął zęby i zbliżył dłoń ze zwisającym z niej białym stworkiem, którego złapał za kark swoimi zębami, oderwał od własnej kończyny i upuścił go na ziemię, po czym go kopnął mocno nim ten się podniósł.

Zwierzak pisnął i przekoziołkował kilka sążni od nich drżąc. Nie mógł się podnieść i krztusił się kaszlem wypluwając ze swojego pyszczka krew.

- Nie chcę cię więcej widzieć ty zapchlony szczurze! - warknął z furią zmieniając się po chwili w smoka. Spojrzał wrogo na wampiry i walnął je swoim ogonem, by po tym wzbić się w powietrze i zniknąć po kilku chwilach za koroną drzew.

Moment nie minął, jak zwierzak także wyparował, jedynie pozostawiając po sobie zaplamione krwią i flegmą trawę w miejscu gdzie leżał. Uciekł do lasu kiedy River się zmienił bojąc się o swoje życie.

Ciąg dalszy: Kryształowe Jezioro
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości