Las DriadDusza nigdy nie umiera.

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Draharius
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Strażnik
Profesje:
Kontakt:

Dusza nigdy nie umiera.

Post autor: Draharius »

Gdy tylko pierwsze promienie słońca przebiły się przez nocne chmury o świcie, Draharius pełen zapału szarpnął za klamkę drzwi swojej samotni. Z hukiem zatrzasnął wrota za sobą i gwiżdżąc wesoło przeszedł wąską ścieżką przez malutki ogródek, przed malutką chatką. Rosły tam ziemniaki, pomidory, ogórki, dynie i truskawki w wystarczającej ilości, by nie padł z głodu. Minął niski płot i przeszedł przez krótkie pole z owsem i żytem, które w tym roku wyjątkowo skąpo obdarowało młodego strażnika.
Szybkim ruchem przeskoczył kolejną zagrodę, tym razem wyższą i chwycił metalowe wiadro z nasionami.

- No i jak tam kopytny? Spokojną noc dziś miałeś? - powiedział podchodząc do czarnego konia, lekko już podstarzałego, niegdyś jednego z najszybszych w całym królestwie. Koń stuknął kopytem dwa razy i wydał charakterystyczne parsknięcie.

Chłopak wsypał nasiona do wyrzeźbionego w drzewie wysoko ustawionego paśnika i podszedł do studni, która była kilka kroków od zwierzęcia. Nabrał wody i podstawił obok kopyt.

- Trzymaj staruszku, dziś z rana masz wolne, mam tak dobry humor, że przejdę się na spacer i sprawdzę pułapki.

Znów przeskoczył nad ogrodzeniem, zniknął w domku, by za chwile wyjść przyczepiając do spodni czarny pas z dwoma sztyletami i trzymają jednoręczny miecz w lewej dłoni. Przełożył pasek od pochwy miecza przez głowę i umiejscowił rękojeść tuż nad prawą łopatką.

Nie minęło kilka minut kiedy już z pełnym skupieniem, w ciszy zakradł się do pierwszych wnyk, które zastawił poprzedniego wieczora.
- Cholera, znowu nic. Pechowe to miejsce, skoro od tygodnia nic nie mogę tu złapać, lepiej ją przestawię.
Chwycił wnyki i skierował się na południe w coraz gęstszy las. Ścieżka zatarła się po drodze, widząc jedno z zaznaczonych drzew odbił w prawo tuż za nim i przeszedł kilka metrów, kiedy po chwili przed sobą usłyszał trzask zaciskających się zębów drugiej pułapki. Po chwili pisk jakiegoś zwierzęcia. Przykucnął lekko i wpół zgięty powoli sunął ku skamlącemu zwierzakowi, aż w niskich krzakach zobaczył białe futro - stworzenie było nie dużo większe od jego stóp.
Odłożył pierwsze wnyki, wyciągnął sztylet i wsadził między zakrwawione zębiska metalowych szczęk. Lekko podważył i szybkim ruchem szarpnął za białe futro by po chwili ocenić zdobycz:
- No witam panie królik, czuje że dobre śniadanko dziś upichcimy.
Oblizał się na samą myśl chowając sztylet. Chwycił zwierzaka za głowę i nerwowym ruchem mocno przekręcił aż można było usłyszeć trzask kości.
Założył wnyki z powrotem, a drugie dał jakieś trzy pręty dalej, również w krzakach. "To na pewno lepsze miejsce na pułapkę" - pomyślał i zawrócił w stronę domu tą samą drogą, którą przyszedł.
Idąc i rozmyślając nad przepisem na zupę z królika, Draharius nie zauważył, że minął niedaleko świeże legowisko niedźwiedzia. Już widział z daleka dach swego domu, gdy w krzakach nagle usłyszał przeraźliwy ryk. Obrócił głowę i zobaczył ogromnego niedźwiedzia, który jedną łapą stał w miejscu, skąd niedawno zabrał pułapkę.
- I to jest właśnie moje szczęście. - Upuścił królika i odruchowo chwycił za rękojeść miecza, unosząc prawą rękę w górę.
Zanim zdążył go wyciągnąć zaraz za plecami usłyszał kolejny ryk, troszkę inny od poprzedniego. "Są dwa niedźwiedzie" - szybko skwitował w myślach i rzucił się w stronę zaznaczonego wysokiego drzewa, które rosło tam odkąd pamięta. Z łatwizną wdrapał się na kolejne gałęzie i z góry widział, jak niedźwiedzie ze wściekłością drapią korę drzewa, próbując je obalić na swój sposób.
- Może się znudzą i odejdą... Albo ktoś lub coś odwróci ich uwagę - rozsiadając się wygodnie na solidnej gałęzi westchnął Draharius.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Słońce leniwie wznosiło się po niebie. Nastawał dzień, las budził się do życia. Zwierzęta wychodziły na żer, ptaki na drzewach urządzały sobie trele. Na roślinach pozostawała poranna rosa. Kiedy spojrzało się pod światło, można było ujrzeć delikatną mgiełkę.
Nagle sielankowy obraz zakłócił rumor, odbijający się echem od pobliskich kamieni.
- A niech to cholera - zaklął Lentir. - Tornado, ile razy mam ci mówić, byś mnie nie budził w taki sposób jak zasnę w siodle. Dlaczego jak śpię u ciebie na grzbiecie, to mnie zrzucasz? - powiedział.
Koń tylko zarżał z radości, kiedy po raz kolejny zrzucił śpiącego właściciela ze swojego siodła. Lentir nie mógł oduczyć zwierzęcia tego złego nawyku.
Bohater właśnie otrzepywał z kurzu miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, po czym ponownie wsiadł na konia przeklinając go. W podróży był od momentu, kiedy nic nie wyszło z ostatniego zlecenia. Błąkał się po krainie szukając przygód. Żywił się tym, co znalazł - jego prowiant już dawno się skończył. Obecnie znajdował się w Lesie Driad. Był głodny i przypominał mu o tym burczący brzuch. Skierował konia w stronę gęsto rosnących drzew. Musiał zejść z Tornada, aby przeprawić się prze gęstwinę. Dotarł do miejsca, gdzie las się przerzedzał, ale nie wsiadł na grzbiet wierzchowca. Jego wierny towarzysz zastrzygł uszami, próbując dać znać właścicielowi, że coś się dzieje.
- Dobra prowadź, ale oby to było coś do jedzenia - powiedział.

Zwierze posłusznie pokłusowało w stronę źródła hałasu. Lentir pobiegł za nim. Nie zdziwiło go zbytnio co tam ujrzał. Ktoś schronił się na drzewie przed niedźwiedziami. "Jest jedzenie" - ucieszył się w myślach. Podszedł bliżej do niebezpiecznego miejsca.
Zaczął przygotowywać miejsce na ognisko, nic sobie nie robiąc z obecności niebezpiecznych zwierząt, które zdawały się go nie zauważać do momentu jak usłyszały krzesiwo.
Buchnął płomień i chrust zajął się ogniem. Demon odwrócił się i odchylił się do tyłu unikając pazurów misia. Nie czekając aż zwierzę ponowi atak, wyciągnął zza pasa toporek i rzucił w jego głowę. Przeciwnik runął na ziemię. Drugi niedźwiedź tylko się zachwiał i też wąchał kwiatki od spodu. Lentir użył na drugim przeciwniku magii śmierci. Wyciągnął topór z łba zwierzęcia i zaczął je patroszyć i smażyć nad ogniskiem na ruszcie. Tornado też się cieszył, iż będzie miał wyżerkę. Normalnie jak każdy koń jadał rośliny, ale mięsem też nie pogardził. Zwłaszcza w takiej ilości. "Będzie wyżerka, wyżerka" - powtarzał sobie w myślach. Zapomniał zupełnie o istocie ukrywającej się na drzewie.
Awatar użytkownika
Draharius
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Strażnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Draharius »

O ile pierwsza zasada polowań brzmi, aby łowca zawsze dźwigał u boku mocniejszy trunek, o tyle bardziej podchmielony Draharius zlazł z drzewa, marudząc pod nosem:
- Cholerna magia, kiedyś walczyło się żelazem, a teraz waćpan się po nosie bez różdżki nie podrapie. Wierzę, że ten królik na wpół obgryziony przez niedźwiedzie to moja zdobycz....
Podszedł chwiejnym krokiem i chwycił białe futro, tuląc je do siebie w sposób, w jaki matka przytula noworodka.
- Musisz czarnoksiężniku z dalekich krajów przybywać, skoro w siodle miotasz się jak trójząb boga mórz.
Przykucnął nieopodal ogniska swojego wybawiciela, wyjął sztylet i zaczął skórować resztkę królika chwiejąc się to w przód to w tył.
- No to opowiadaj magu. - Splunął. - Skąd żeś tu przybył i jak cię zwą... I po cholerę ubiłeś te włochate małżeństwo...?
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

W ognisku skwierczał skapujący w płomienie tłuszcz. Mięso niedźwiedzia było prawie gotowe do zjedzenia. Na samą myśl o konsumpcji, w kącikach ust demona pojawiła się ślina. Od tygodni przemierzał pustkowia i żywił się szarańczą i korzonkami. Teraz miał przed sobą prawdziwą ucztę.
Jego spokój został zakłócony przez mężczyznę, który zszedł z drzewa. Wykrzykiwał coś niezrozumiałego w jego kierunku. Kiedy był bliżej Lentira, ten mógł usłyszeć o co chodzi istocie. Od rozmówcy demona dało się poczuć woń alkoholu. "No tak muszę uważać, już niejeden głupi na świecie skończył zabity przez pijanego" - pomyślał.

Wstał i ukłonił się siedzącemu przy ognisku mężczyźnie, cały czas miał na niego baczenie.
- Zwą mnie Lentirem z rodu Klarów, jestem jedynym ich przedstawicielem. Reszta dała się wyrżnąć jak małe dzieci we mgle. Odpowiadając na dalsze pytania waćpana, to przybywam z daleka z Fargoth. Ubiłem to starsze futrzaste małżeństwo, jak pan raczył określić niedźwiedzie, bo nic porządnego w ustach nie miałem. Jaka pańska godność? - powiedział, po czym urwał kawał mięsa z rusztu i rzucił koniowi. Tornado tylko na to czekał, chwycił kawał mięsa w locie i zaczął pochłaniać w błyskawicznym tempie. Lentir wyrwał kolejną część mięsiwa i też zaczął się zajadać. Przypomniał sobie o gościu.
- Jak pan zechce może też się uraczyć dziczyzną z ogniska - rzekł.
Powrócił do jedzenia mięsa z wyraźnym apetytem.
Awatar użytkownika
Draharius
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Strażnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Draharius »

Widok lecącego w powietrzu mięsa zmusił jego żołądek do wydania nieludzkich dźwięków burczenia.
-Nie tknę nic, co zostało zdobyte przy pomocy magii, a jak mniemam to akurat tego niedźwiedzia nad ogniskiem ubiłeś w magiczny sposób. - Powoli wstał i wykopał mały dół, do którego wrzucił skórę królika, zakopał ją i chwycił za jeden z dłuższych badyli na drzewie, uciął go i zaczął ostrzyć z jednej strony tworząc prowizoryczną włócznię.
- Więc, Lentir... Co taki panicz z bogatego rodu robi w tym lesie, zgubiłeś się?
Zmysł obserwacji i lata szkoleń nad oceną ludzi i zagrożeń przyniosło niespodziewane efekty, Draharius w mgnieniu oka jest w stanie stwierdzić czyjąś siłę i styl życia jaki ta osoba prowadzi.
- Ja jestem Draharius, cygan z rodu Furios, który nienawidzi magii. - Spojrzał w niebo i stwierdził. - Już wieczór, jeśli nie chcesz spotkać gorszych bestii od niedźwiedzi, radze znaleźć schronienie. W ramach podziękowań zapraszam do mnie na zupę z królika.
Machnął mocno włócznią tuż pod nogi Lentira.
- Jeśli mnie okradniesz - zabiję. Jeśli to mięso z niedźwiedzia się zmarnuje - zabiję.
Chwycił za oskórowanego królika i gwiżdżąc wesoło ruszył w stronę domu, przechylając co kilka kroków bukłak z winem...
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

"Dziwny człowiek. Nic nie może się zmarnować, a szczególnie mięso. Jest druidem, że tak chroni przyrodę? Nieważne, lepiej zjem to mięso jestem głodny" - pomyślał. Jadł mięso, jakby nie smakował go od wieków. Chrupanie, mlaskanie i odgłosy zadowolenia zdawały się nieść po całym lesie. Koń ledwie skończył swoją porcję, brał następną, radośnie rżąc. Demom użył magii chaosu do pozbycia się kości oraz pozostałych resztek. Drugie cielsko niedźwiedzia przytoczył do konia na siodło. Tornado spojrzał na niego z wyrzutem.
- "Bez pracy nie ma kołaczy", Tornado musisz zapracować na swoje utrzymanie. Ja sam nie będę tego dźwigał, jadłeś to co przygotowałem więc teraz musisz zapracować. Chodź za mną! - rzekł.
Koń kiwnął głową, jakby rozumiał co przed chwilą jego właściciel powiedział. Lentir poszedł w ślad za cyganem, a zwierzę za nim z przytroczonym do siodła zwierzęciem. Nie miał ochoty na bliższe poznanie natury w nocy i nie lubił walczyć kiedy było to niepotrzebne.

Było widać, iż samotnia Drahariusa była przeznaczona dla niego. Na pewno zapewniała mu schronienie i przeżycie co zaobserwował demon. Oprócz tego zauważył małą ścieżkę, która przecinała ogródek warzywny, obok stała mała chatka. Pole, na którym rosły zboża oraz zagrodę dla konia. Wejścia do samotni chroniły drzwi. Przechodząc koło zagrody dostrzegł paśnik rzeźbiony w drewnie. Kawał solidnej i pięknej roboty.
- Odpowiadając na twoje pytanie, dlaczego taki paniczyk jak ja jest daleko od cycka matki, to odpowiem ci na to pytanie przy posiłku, zapewniam gorzałkę z moich skromnych zapasów. Nie widzę potrzeby, abym miał ci co kraść. Mam potrzebne rzeczy do przeżycia. Ja również mam pytanie: dlaczego nienawidzisz magii? Zgaduję, że również opowiesz przy posiłku. Masz może sól albo wędzarnię, ususzyłbym albo zasolił dziczyznę, aby się nie zepsuło. Aha, gdzie mogę puścić i rozkulbaczyć konia? - powiedział.
Awatar użytkownika
Draharius
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Strażnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Draharius »

- Możesz wpuścić twojego Tornado do zagrody, razem z moim Avalisem. To spokojny koń, lubi się dzielić. Wodę masz w studni tuż za paśnikiem. O przyprawy się nie martw, moja była współlokatorka była kucharzem, nigdzie się nie ruszała bez tej przeklętej torby z przyprawami... Ściskała ją w rękach nawet wtedy, gdy niedźwiedź, którego tak blisko poznałeś ze swym toporkiem przegryzł jej krtań.

Chwycił za klamkę i uchylił drzwi do chaty. Słomiany, porządnie zbity dach nie przepuszczał nawet jednego promyka słońca. Draharius podszedł w ciemnościach do długiego na ponad sążeń drewnianego stołu, chwycił za świece i szybko odpalił, gasząc po chwili zapałkę. Obok rzucił oskórowanego królika i zdjął miecz z pleców, wyjął sztylety zza paska i odłożył wszystko na łóżko przykryte kolorowymi futrami stojące w rogu. Podszedł do ściany na wprost drzwi, schylił się do wnęki i zużywając kolejną zapałkę rozpalił w kominie.
Ogień oświetlił obraz wiszący na ścianie, przedstawiający ponad dziesięć uśmiechniętych osób stojących przy cygańskim powozie.
- Jak już będziesz odprowadzał konia, to przynieś trochę wody na zupę - krzyknął w stronę podejrzanego maga, który zdawał się lekko zamyślony mijając ogródek.
Draharius chwycił wiadro spod stołu i wyrzucił za drzwi w stronę przybysza. Następnie zaczął obrabiać królika krojąc jego mięso w małą kostkę, przyprawił różnymi kolorowymi proszkami i odstawił na bok. Chwycił za kosz z warzywami i zaczął kroić na małe kawałki wrzucając wszystko po trochu do czarnego garnka.
- Nienawidzę magii - wykrzyknął. - Bo mam swoje powody. Strasznie dużo mówisz jak na wędrowca. Może znasz jakieś fajne legendy o tym lesie, lubię słuchać takich rzeczy...
Przytaknął twierdząco do swoich słów, przestał ciąć warzywa i spojrzał na bujany fotel pokryty ciemnym materiałem stojący tuż przy kominku.
- Lubię słuchać legend jak i smakować zagranicznych trunków, czuję, że to będzie dobra kolacja, Magu!
Zaśmiał się do siebie czekając aż jego gość przekroczy próg domu.
Ostatnio edytowane przez Sanaya 8 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Powód: Nie można pisać w wątku fabularnym bez zaakceptowanej KP.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Złapał wiadro lecące w jego kierunku. Chwycił Tornado za uzdę i poprowadził do zagrody, gdzie był już koń gospodarza.
Zaczął rozkulbaczać konia. Wziął z siodła mięso z niedźwiedzia i położył na trawie za zagrodą. Następne w odstawkę poszły juki z bagażem oraz siodło. Wyjął uzdę z pyska wierzchowca. Podszedł z wiadrem zaczerpnąć wodę ze studni. Z napełnionym naczyniem podszedł do zwierzęcia i chlusnął cieczą w jego sierść. Czynność powtórzył wielokrotnie. Tornado zaczął parskać, jakby chciał dać znać, iż wystarczy tej farsy z wodą. Lentir wyjął szczotkę i zaczął czyścić jego sierść. Strużki brudu spływały wraz z wodą po skórze stworzenia. Kiedy skończył czyścić Tornado szczotką, znów chlusnął go wodą.
- Spokojnie Tornado, jesteś wreszcie czysty po tej wyczerpującej podróży. Pamiętaj, sprawuj się dobrze, jesteś w gościach i nie w swojej zagrodzie - powiedział.


Ponownie wziął wiadro i przepłukał. Nabrał wody, skierował swoje kroki do bagażu, który przerzucił sobie przez plecy.
Wszedł do chaty, której dach był kryty słomą. Zobaczył, jak Draharius krząta się przy kuchni. Postawił naczynie z wodą.
- Ja idę jeszcze na chwilę na zewnątrz - rzekł.
Wyszedł ponownie na dwór, gdzie słońce chyliło się ku zachodowi. Na niebo zaczynały wzlatywać nietoperze w poszukiwaniu żeru, świerszcze rozpoczynały swoje koncerty cykając nocne serenady. Sielankowy obraz jak na las. Demon przytaszczył pod drzwi chatki mięso, do przyrządzenia na zapas. Wszedł ponownie do schronienia. Pogrzebał w przyniesionych wcześniej jukach. Wyjął z nich manierkę napełnioną do połowy gorzałką, postawił ją na stole. Manierka miała kwartę pojemności. Zrobiona z ciemnej bawolej skóry. Miała znaczną przewagę nad metolową, mniej ważyła i była znacznie tańsza w zakupie. Miał drugą taką samą, tylko z wodą.
- Gorzałki mam pół kwarty. Osobiście uważam, że nie jestem gadułą. Staram się tylko wyczerpująco, szczerze i dokładnie odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. Znam kilka dobrych historii, niekoniecznie o tym lesie. Wspomniałeś o jakiejś torbie z przyprawami dawnej mieszkanki tego przybytku. Chętnie bym przyjął ją od ciebie, aby zakonserwować mięso - rzekł do gospodarza.
Awatar użytkownika
Mela
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf górski
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mela »

Podczas gdy mężczyźni szykowali się do posiłku i preparowali ubite zwierzęta, w okolicy pojawiła się nietypowa osóbka. Melka, prezentująca się dość specyficznie na swym wilczym wierzchowcu, aż zachwiała się i straciła równowagę czując pieczoną dziczyznę i słysząc iście bestialskie odgłosy. Elfce zrobiło się słabo, wilk jednak słuchając się instynktu przyśpieszył mimo zmęczenia. Z półprzytomną Melaneshą na grzbiecie przedzierał się przez las, by zatrzymać się przed niewielkim domkiem. Na widok uroczego ogródka i poletek wędrowczyni odzyskała część sił. Ktoś, kto dba o ogród nie może być niebezpieczny, a już z pewnością okaże się gościnną osobą (wedle jej pokrętnej logiki).
Elfka stanęła na chłodnej ziemi i rozejrzała się wokół. Ciemniało. Dalsza droga nie tyle nie miała sensu, co mogłaby być niebezpieczna. Ciche westchnienie starczyło, by zrozumieć, czemu ten dotkliwie drżący gdzieś w delikatnym serduszku niepokój nasilił się i rozlał po całym ciele wywołując mdłości i zawroty głowy. Niepewnie uczyniła drobny chwiejny krok w stronę martwego niedźwiedzia i dogasającego ognia. Gdzieś w oddali (jak Meli się zdawało, w rzeczywistości przecież zaledwie kilka kroków od niej) zarżał koń zaniepokojony obecnością wilka.
- Biedactwo... Pozbawiony dumy, rzucony na ziemię... - wyszeptała, przerażona widokiem cielska ciśniętego bezwładnie na glebę. Spojrzenie srebrno-szarych ocząt prześliznęło się z wolna w stronę ruchu i cichego dźwięku otwieranych drzwi. Od stóp do ramion mężczyzny, coraz większe przerażenie piętnowało zarówno spojrzenie, jak i całą postawę Melaneshy. W końcu spojrzenia niedźwiedziego zabójcy i niewinnej pacyfistki skrzyżowały się.
Melanesha padła na ziemię omdlała. Wilk podszedł niepewnie do towarzyszki i trącił ją nosem, wyraźnie zmartwiony. Zdążył już zapomnieć o swoim instynkcie drapieżnika. Nie trwało jednak długo, nim zmartwienie ustąpiło złości. Szczerząc kły stanął nad drobną elfką, gotów bronić jej przed domniemanym zabójcą niedźwiedzi.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Zapadła już noc. Światło padało ze środka chatki przez otwarte drzwi. Lentir poszedł po mięso z niedźwiedzia, chciał ja zakonserwować, aby się nie zepsuło. Kiedy wychodził ze schronienia Drahariusa, zauważył małą kobiecą postać. Nie napatrzył się długo, bo padła na ziemię zemdlona. Jej zwierzę stanęło przed nią i zaczęło warczeć na demona w jej obronie. Na początku Lentir był zmieszany całą sytuacją. Nie wiedział co ma począć i co robi tutaj elfka, jednak po pewnym czasie się zorientował. "Na pewno podróżowała przez las, co trzeba przyznać jest dziwną porą na takie wędrówki. Dlaczego zemdlała? Może na mój widok. Nie wydaje mi się, aby był jakiś straszny. Nie rozumiem. Hmm" - myślał. Musiał przerwać swoje rozmyślania o tak błahych sprawach. Agresywne zwierzę nadal się nie uspokoiło. Co chciał podejść do dziewczyny i jej pomóc, to wilk, czy cokolwiek to było, nie pozwolił mu się zbliżyć. Nie chciał elfce robić krzywdy, jedynie udzielić pomocy. W międzyczasie przyjrzał się jej bardzo dokładnie. Nie była wysoka, przy nim wydawała się mała, miała ciemne włosy, ubrana w biała suknię i czarny płaszcz. Nie mógł przyjrzeć się oczom, bo zamknięte powieki na to nie pozwalały. Nie wiedział co zrobić, aby wilk się uspokoił.
- Draharius, pomóż mi z tym wilkiem, weź go odciągnij, ja udzielę pomocy elfce! - zakrzyczał.
Nie doczekał się żadnej reakcji ze strony niedawno poznanego kompana. Nie miał wyboru musiał zainterweniować za pomocą magii hipnozy. Wykonał kilka ruchów ręką, którą skierował na wilka.
- Masz pójść spać i nie wstawać dopóki ci nie rozkażę - powiedział przekonująco. Musiał poczekać aż magia zacznie działać na zwierzę i będzie mógł przybliżyć się do niewiasty.
Awatar użytkownika
Mela
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf górski
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mela »

Zwierzę stosunkowo długo broniło się przed czarem. Chwiało się na łapach i mrużyło oczy, ale nie przestawało warczeć i groźnie szczerzyć kły. Wreszcie padło uśpione, odgradzając cielskiem właścicielkę od nieznajomego.
Jakby na skutek upadku białego wilka, elfka drgnęła i podniosła się do pozycji siedzącej, wspierając się na rękach. Błędne spojrzenie zamglonych, w tym momencie matowoszarych ocząt obiegło niedaleką okolicę. Niedaleką, bo ze względy na natężenie światła Mela nie miała prawa mieć zbyt szerokiego pola widzenia. Z resztą, nawet, gdyby był dzień, nie zaobserwowałaby w tym stanie wiele więcej, niż obecnie. Martwy niedźwiedź pod ścianą. Martwy wilk. Chwila. Martwy... Z przerażeniem prawie rzuciła się w stronę towarzysza, by drobną dłonią sprawdzić, czy ten oddycha. Sama wstrzymała oddech, zapominając, że przed chwilą leżała jeszcze bez przytomności. Teraz ważne było tylko to, czy wilk oddycha. Czy klatka piersiowa się rusza. Czy na dłoni czuć podmuchy powietrza.
Oddychał.
Odetchnęła z ulgą. Wilk spał. Pocałowała zwierzę w ucho i pogładziła po łbie. Adrenalina, opuszczając powoli ciało elfki, powodowała bolesne, choć nie nagłe zderzenie z rzeczywistością. Najpierw pojawiły się mdłości. Następne w kolejności zjawiły się zawroty głowy, a na sam koniec dołączył do nich ból kolan zdartych przy upadku. Percepcja elfki wyostrzała się powoli, począwszy od nieprzyjemnego zapachu śmierci wgryzającego się brutalnie w świadomość, a skończywszy na ciemnej postaci, która zupełnie nagle została przez elfkę (ku niemałemu niezadowoleniu Meli) spostrzeżona.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Wilk chybotał się na swoich łapach. Chodził jak pijany. Raz w lewo, raz w prawo, ale w końcu ślepia mu się zamknęły. Mimo rzuconego zaklęcia nie oddalał się od swojej właścicielki. Kiedy zasypiał, odgrodził swoim ciałem drogę do niej, powarkiwał przez sen. Kiedy wilk udał się do "krainy Morfeusza" elfka lekko wybudziła się jakby była otumaniona. Osłabiona, czy nie, pogłaskała swojego pupila i pocałowała go w ucho z troską. Dochodziła powoli do siebie, zaczynała dostrzegać pojedyncze rzeczy. "Dziwna istota, najpierw mdleje, a teraz wstaje jakby nic się nie stało. Może to z powodu wilka?" - myślał demon.
Patrzyła na Lentira, który nadal nie wiedział co dolega kobiecie. Nie wydawała się z tego faktu być zadowolona, świadczyła o tym jej mina. Malowało się na niej gniew i wzburzenie. Pokrzyżowało to jego plany pomocy dziewczynie. Kiedy doszła już do siebie, jego interwencja była zbędna.
Chciał już się odwrócić i pójść sobie. Nie uczynił tego, zatrzymała go myśl: "Nie odwracaj się do nieznanego plecami, bo długo nie pożyjesz." Poczuł coś jeszcze, czego wcześniej nie dostrzegł. Za pomocą zmysłu magicznego wyczuł, iż elfka posiada zdolności magiczne. Nie potrafił określić na jakim poziomie zaawansowania, ale wolał nie ryzykować. Pozostał na miejscu. Patrzyli na siebie nawzajem. Jej mimika twarzy nie ulegała zmianie, co oznaczało, że musiała się gniewać, nie wiadomo z jakiego powodu, ale najpewniej za uśpienie wilka. Lentir nie wiedział co czynić. Na początku chciał jej pójść z pomocą. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy wykrył u niej magię, co stanowiło oczywiste zagrożenie. Nie wiedział, jak postąpi. Przyszło mu na myśl tylko jedno rozwiązanie. Nie miał innego wyjścia, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo.
Z dziwnym uczuciem bezradności ponownie musiał użyć magii hipnozy, tym razem na elfce.
Wykonał prosty ruch ręką i spojrzał dziewczynie prosto w oczy z mocnym przekonaniem rozkazując:
- Zaśnij, obudzisz się kiedy pstryknę palcami!
Awatar użytkownika
Mela
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf górski
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mela »

Mężczyzna podejrzany o zabicie niedźwiedzia wydawał się być ni to niepewny, ni to bezradny. Nadal ograniczona percepcja Meli pozwoliła jej dostrzec więcej niż tylko tyle, że ów osobnik jest płci męskiej. Powoli dostrzegała więcej: wzrost w porównaniu do jej własnego wręcz kolosalny, czarne włosy, zielone oczy... Dłoń ozdobiona pierścieniem uniosła się w niezrozumiałym geście, usta wymówiły coś stanowczym tonem. Treść owego przekazu dudniła gdzieś w podświadomości, nie mogąc nadal przedostać się do świadomości. Melanesha nie zareagowała na rozkaz. Siedziała i lustrowała dziwnego osobnika. Dojrzała kolejny (ważny) szczegół. Broń. Dwa miecze na jego plecach. Cera elfki stała się purpurowa, by zaraz natychmiast stać się blada, a nawet bledsza niż zazwyczaj.

Dotarło do niej właśnie, co słyszała. Pojedyncze, porozrzucane litery zbiegły się nagle w słowa.

- Zaś-nij... - Poruszyła bezwiednie ustami, próbując zrozumieć sens wyrazu, który choć znajomy nagle miał zupełnie nieznane znaczenie. - pstryk-nę... pal-ca-mi... - Dopiero teraz cera elfki straciła kolory do reszty. To zdanie oznaczało kontrolę. Oznaczało magię. Tępo-szare oczęta Meli znów poczęły same się zamykać, choć tym razem ich właścicielka próbowała powstrzymać je przed tym.

- Nie... - jęknęła cicho, żałośnie, niczym krzywdzone zwierzę, dostrzegając żelazną barwę gdzieś wokół niedźwiedziego mordercy. Odniosła wrażenie, że jej głos wmieszał się w inne błagania o litość, które usłyszała, by wreszcie zostać zagłuszonym przez huk. Kamienie. - Aku... - szepnęła jeszcze i ostatkami sił wyciągnęła drobne dłonie ku wilkowi. W końcu straciła panowanie nad ciałem. Upadła, wtulając się bezwiednie w miękkie futro. Usnęła, jak kazał demon.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Patrzył jak elfka bezwiednie upada na sierść śpiącego spokojnie wilka. Odetchnął z ulgą. "Dobrze, jest bezpieczna. Mi krzywdy też nie uczyni. Muszę poszukać mego kompana." - pomyślał. Skierował kroki stronę schronienia towarzysza. Przeszedł cały dom od góry do dołu.
- Draharius! - krzyknął. - Draharius, gdzie jesteś do kroćset piorunów! - ponowił wołanie znajomego.
Nie mógł go nigdzie znaleźć, jakby zapadł się pod ziemię. Nie potrafił go zlokalizować. Poszedł jeszcze do szopy, ogródka, małego poletka, zagrody dla koni, ale nigdzie nie mógł znaleźć towarzysza. Zrezygnował z dalszych poszukiwań. Zrozumiał, iż Draharius nie chce zostać odnaleziony. Zaczynał zastanawiać się nad dalszymi krokami jakie musi podjąć: "Opuścić teraz to schronienie, czy przespać się i ruszyć jutro? Raczej przeczekam noc i ruszę rano. Muszę jeszcze zająć się elfką". Skierował swoje kroki w stronę szopy i zaczął wyciągać z niej rzeczy, przy okazji znalazł torbę z przyprawami, o którą wcześniej prosił swojego znajomego. Przerzucił torbę przez ramię i podszedł do śpiących elfki i jej pupila. Dziewczynę wziął na ręce i poszedł z nią do chatki Drahariusa. Położył na chwilę na ziemi. Rozłożył kilka ciepłych koców, jeden zwinął, tak by przypominał poduszkę. Kiedy legowisko było już przygotowane, położył na nim kobietę. Przykrył ją ostatnim z koców. Miał okazję przyjrzeć się jej bliżej. Miała czarne włosy, dla Lentira koloru smoły. On przy niej wydawał się olbrzymem, długie rzęsy dodawały jej uroku. Jej twarz zdobił źle zrośnięty nos, dodatkowego uroku dodawały czerwone usta. Przyglądałby się jej pewnie jeszcze, ale niestety miał pracę do zrobienia. Wilka z trudem przeniósł do szopy, którą zamknął na skobel, na wszelki wypadek. Zdjął torbę z ramienia i powyciągał przyprawy konieczne do zakonserwowania mięsa. Na początku przyniósł wody ze studni, aby oczyścić mięso, później sporymi garściami soli zasolił je. Użył jeszcze paru pomniejszych przypraw do poprawienia smaku i zapachu. Schował przyprawy do torby. Pakunek zaniósł na miejsce obok szopy. Mięso szczelnie zapakował w niedźwiedzią skórę. Mocno ścisnął i zawiązał linami. Po skończonej pracy wziął wiadro, ponownie nabrał wody ze studni i obmył się z brudu. Poszedł do domku. Spoczął na przygotowanym dla siebie posłaniu. Ledwie zamknął oczy i już spał. Drzemki nikt mu nie zakłócał, sen przebiegał spokojnie. Noc się skończyła, by mógł nadejść nowy dzień, równie pogodny co poprzedni. Lentir wstał wraz z brzaskiem promieni słonecznych. Miał znów sporo pracy. Spojrzał na elfkę pogrążoną w magicznym śnie. "Co oznacza, że wilk również śpi." - pomyślał. Przygotował swojego wierzchowca do drogi, wszystko było na miejscu z drobnymi wyjątkami. Pakunki z zakonserwowanym mięsem włożył do juk. Poszedł po dziewczynę, ale zatrzymał się. "Co będzie jeśli jakimś cudem, moje zaklęcie przestanie działać? Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu." - pomyślał. Poszukał przy zagrodzie z końmi liny, powrozu. W momencie znalezienia szukanego przedmiotu poszedł po elfkę. Posadził ją na siodle swojego wierzchowca, by nie spadała przywiązał jej nogi powrozem do niego. Ręce skrzyżował jej z tyłu i związał liną w nadgarstkach i w łokciach. Znalazł kawałki dwóch czystych materiałów. Jeden wepchnął w usta elfce, a drugim zawiązał wokół jej ust, aby pierwszy nie wypadł. Problemem był wilk - jak go przetransportować? Instynktownie poszedł do lasu znaleźć miejsce żerowiska niedźwiedzi. Był na miejscu, walały się tam kości różnych zwierząt.
- Powstań niedźwiedziu! - zakrzyknął. Użył magii śmierci.
Nagle w miejscu szczątek stał nieumarły miś. Sięgał demonowi do pasa. Lentir poszedł ponownie do miejsca gdzie zostawił konia. Duże zwierzę podążyło za nim. Lentir wyciągnął wilka z szopy. Związał mu łapy i unieruchomił pysk specjalnym kagańcem, który znalazł. Położył wilka na nieumarły niedźwiedziu. Przytroczył go do niego linami. Ruszył ku swojemu domowi - do Zamku Klarów. W drodze zastanawiał się, co uczyni z elfką i wilkiem. Chciał im pomóc, ale natura demona jest przewrotna. "Może uczynię z niej niewolnicę, może pomogę. Zobaczy się jak to będzie." - rozważał w swojej głowie.
Słońce było wysoko na nieboskłonie. Demon zaś wraz z nowym towarzystwem był w podróży.
Ciąg dalszy: Lentir i Mela
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości