Las DriadChata na skraju lasu

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Wilwarin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilwarin »

Kompania podróżowała w milczeniu, każdy był zatopiony we własnych myślach i podziwianiu dobrobytu Lasu Driad. Wilwarin rozmyślał o tym, jak będzie wyglądało miasto, do którego zmierzają i przede wszystkim, co w nim na nich czeka. Jak potoczy się jego wspólna przygoda z nowymi towarzyszami i co będzie kolejnym celem podróży. Na takich rozważaniach upłynęła mu droga do Rzeki Motyli, nad którą to zrobili postój. Wilwarin postanowił pomóc Niedźwiedziołakowi w rozbijaniu prowizorycznego obozu, podczas gdy Lunari udała się ze swoją klaczą nad rzekę. Kiedy Arth oznajmił, że udaje się na spoczynek, Łowca Dusz chwycił lejce swojej klaczy i przywiązał ją do drzewa sąsiadującego z tym, do którego była przywiązana klacz Lunari. Mężczyzna już miał się udać w stronę towarzyszki, gdy za sobą usłyszał jakiś szelest. Nie zdołał jednak ujrzeć co było jego sprawcą więc uznał, że musiało to być jakieś niewielkie i nieszkodliwe stworzenie.
"Nawet jeżeli ktoś chciałby nas zaatakować to miałby niesamowitego pecha zważywszy na to, kim każdy z nas jest." uśmiechnął się w duchu i ruszył w stronę towarzyszki. Podszedł do niej od tyłu, mimo że nie miał złych zamiarów i ujrzał, iż Wampirzyca trzyma w rękach portret jakiegoś jegomościa.
- Oho, czyżby nasza chłodna kompanka miała jednak jakiegoś wybranka serca? - zapytał żartobliwie, ale i zaczepnie.
Po usłyszeniu chłodnego zaprzeczenia Wilwarin zaśmiał się w głos i dodał już poważniej:
- Widzę, że to drażliwy temat, proszę mi wybaczyć nadmierną ciekawość.
Łowca Dusz przysiadł się do Lunari i zaczęli ze sobą niezgrabną rozmowę - podczas jednej z dłuższych pauz mężczyzna rozwinął mały
pakunek, w którym znajdowały się dwa duże jabłka.
- Jabłka to co prawda dzieło matki natury, a nie pokarm przyrządzany przez ludzi, ale jestem świadom, że się nie skusisz. Mam nadzieję, że moja konsumpcja nie będzie ci bardzo wadzić.
Mówiąc to zaczął kroić jabłko małym nożykiem i co jakiś czas kawałek rzucać w stronę swojej klaczy. Kiedy zwierze zorientowało się, że nie dostanie już więcej kawałków owocu postanowiło zasnąć.
Kolejne godziny siedzenia we dwójkę nad rzeką spędzili na kontynuowaniu niezgrabnych rozmówek do czasu, aż na niebie pojawił się księżyc. Postanowili zacząć się pakować co obudziło Artha, który do nich dołączył i po niedługim czasie znowu byli w drodze. Szli jakiś czas w ciemności, przełamanej tylko lichym księżycowym świtałem, Wilwarin powołał się na swój doskonały słuch jednak po pewnym czasie stwierdzili z Arthem, że zapalą pochodnię, która nie dość, że ułatwi im poruszanie się, to jeszcze odstraszy dzikie zwierzęta. Wkrótce nastał świt, postanowili więc zrobić postój, aby się posilić, rozprostować kości i napoić konie. Takich postoi było jeszcze kilka, aż w końcu dotarli do celu - Menaos. Przywiązali swoje konie do płotu przy granicy miasta, a Niedźwiedziołak oznajmił, że idzie do wcześniej wspominanej karczmy. Jako że pozostała dwójka miała dołączyć do niego po pewnym czasie, Wilwairn rozejrzał się chwilę i zdecydował, że pójdzie w lewo, o czym dał znać Lunari kiwając porozumiewawczo głową w jej stronę.


Ciąg dalszy: Wszyscy
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości