Las DriadPełnia chaosu

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Rozalie niemal się obraziła widząc, iż Haxam zignorował jej pytanie, a potem ot, tak sobie wyszedł. Już miała się pozłościć i pokrzyczeć na kamiennego stwora, ale coś odwróciło jej uwagę. Był to oczywiście zbliżający się olbrzym. Nie słyszał on i nawet nie zwracał uwagi na runicznego. Nagle jakaś driada zaczęła wykrzykiwać jakieś zaklęcie.

- A JEJ TO WOLNO?! – zdenerwowała się pokusa, po czym posmutniała, też chciała sobie poczarować.

Gigant, resztki driad i sztućcowe pająki znajdujące się najbliżej leśnej czarodziejki zmieniły się w kamień. Piekielna zaniemówiła. Z jej twarzy dało się odczytać zaskoczenie i podziw. "Muszę zapamiętać tę sztuczkę, o tak!" – pomyślała i zachichotała.

Wcześniej drewniany a teraz kamienny olbrzym przekręcił głowę. Wyglądało na to, że tylko to zdołał jeszcze zrobić. Po czym padł z hukiem na ziemie. Podniósł się kurz. Przez chwile ograniczył widoczność. Nastała cisza, zwykła, aż podejrzana cisza. Pajączki, które przetrwały, uciekły. Natomiast krzesło z siedzącym na nim Naokim usiadło na trawie.

- Będziemy mieć trochę spokoju. – Uśmiechnęła się Roza, ścisnęła dłoń Avarro swym ogonkiem jeszcze mocniej. – To powiedz mi wszystko, czego nie wiem! Tak bardzo chcę wiedzieć, co skrywa mrok mych wspomnień! Kim właściwie jestem? Kim ty właściwie jesteś? Tyle pytań bez odpowiedzi! Wydajesz mi się taki bliski… - Zbliżyła usta do jego ust, przymknęła oczy i wszystko wskazywało na pocałunek. Jednak w ostatniej chwili odwróciła głowę w stronę Haxama.

- Jak to sam sobie wyszedłeś?! Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej?! A my wszyscy się głowimy jak cię wyciągnąć! – zdenerwowała się, po czym w jednej chwili uspokoiła. – Ale mam nadzieję, że już wszystko w porządku, co, Hax?

Nie czekając na odpowiedź podleciała do Naokiego ciągnąc za sobą przemienionego. Przyjrzała się krzesłu groźnie, na co te wstało. Potem jej wzrok zatrzymał się na zmiennokształtnym.

- Nadal cię boli? Może jest choć trochę lepiej? Pomóc jakoś?

Pokusa unosiła się lekko nad ziemią i rozmyślała nad tą sytuacją. Zataczała dość szybkie kółka w powietrzu, kręcąc przy tym niebieskookim mężczyzną. Zapewne już mu się kręciło w głowie.

- A co jeśli znikniemy? Zniknęła już Eloise! I ten wilkołak Chors! Naoki też, ale wrócił! Nie chcę znikać! – wystraszyła się, zleciała na dół i przytuliła się do Avarra. – Lubię twoje ciepło, jest znajome… - stwierdziła już bez śladu wcześniejszego przerażenia. Zagwizdała, przybiegło kolejne krzesełko. Posadziła przemienionego na nim, nie licząc się z jego wolą. Po czym bezceremonialnie wpakowała mu się na kolana. – No to słucham! Opowiadaj! – Uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając śnieżnobiałe kiełki do złudzenia podobne do tych wampirzych.

Skamieniałe resztki naturiańskiej armii i sztućcowych tworów pokusy w pewnym momencie rozkruszyły się i zamieniły w pył, który wiatr poniósł gdzieś hen daleko. Zza drzew wyszła mała, nieco zagubiona driada. W jej oczach malowało się przerażenie.

- Co wyście zrobili? Kim jesteście? Co tu się stało?! – pytała niemal ze łzami w oczach.

- Czeeeść! Mam nadzieję, że nie jesteś jak tamte złe driady? – Pokusa spojrzała groźnie na zielono skórą dziewczynkę, która zaniemówiła – No nie milcz tak! Dużo jest tu jeszcze was? – patrzyła podejrzliwie.

- Nie, ja się spóźniłam i teraz przyszłam a tu… ZMIENNOKSZTAŁTNY! – Podbiegła do Naokiego i go przytuliła. – A ty czym jesteś panie kamienny? – Zerknęła na Haxama.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Podczas gdy Naoki został bezceremonialnie przytulony przez obcą jemu driadę, poczuć można było, jak ziemia drży. Kotołak już miał spytać, czy inni też to czują, gdy nagle potężny niedźwiedź, który został zbudzony hałasem, wyłonił się z pobliskich krzaków, po czym ryknął i ruszył na najbliższą osobę - na Naokiego.

        Mała driada przemówiła stanowczo w mowie niedźwiedzi, co - o dziwo - uspokoiło zwierzę, które w ramach przeprosin podeszło do Naokiego i objęło go łapami w akcie przytulenia na zgodę. W tym jednak momencie, wiwerna, która akurat przelatywała nad tym terenem, ujrzała obiad w postaci niedźwiedzia. Ruszyła w dół, przedzierając się przez korony drzew, po czym złapała niedźwiedzia, który wciąż trzymał kotołaka. Gdy wzleciała, uniosła tę dwójkę w powietrze. W akcie desperacji, kotołak złapał się czego tylko mógł i akurat była to Rozalie.

        Daleko jednak owa wiwerna nie poleciała, została ona bowiem obiadem dla ogromnego smoka, który chwycił ją w paszczę, gdy tylko przeleciał obok niej. W ten sposób, Naoki oraz Rozalie polecieli w nieznane, trzymani przez niedźwiedzia, który został złapany przez wiwernę, którą zaś złapał smok. Aż chce się rzec "cóż za dziwny zbieg okoliczności".

        To jeszcze nie koniec. Avarro próbował jakoś zareagować, pomóc uprowadzonym Naokiemu i Rozalie, ale wszystko działo się zbyt szybko - przemieniony gonił za wiwerną kawałek, ale w końcu musiał się zatrzymać, gdyż ściganie z ziemi latającego stworzenia nie miało najmniejszego sensu. Ledwo jednak się zatrzymał, usłyszał za sobą przerażony, kobiecy wrzask. Nie zdążył się obrócić, by zobaczyć kto krzyczał, bo zaledwie chwilę później stracił przytomność po niezwykle silnym ciosie w potylicę.
        Trudno stwierdzić kiedy odzyskał świadomość. Gdy to mu się jednak udało, był już w zupełnie innej części lasu, a nad nim pochylała się zielonoskóra kobieta, kurczowo trzymająca w rękach sporych rozmiarów gałąź. Z jej oczu dało się odczytać, że chyba po raz pierwszy widzi ludzkiego mężczyznę, gdyż była jednocześnie zaniepokojona i zaintrygowana. Ledwo jednak Avarro rozchylił powieki, driada znowu wrzasnęła i zdzieliła demona gałęzią w głowę, ponownie posyłając go do krainy snu.
        Przy kolejnym przebudzeniu Avarro był już sam. Leżał na skraju lasu pod krzakiem jeżyn, nie miał butów i kurczowo tulił do siebie pusty gąsiorek po winie, a całą widoczną powierzchnię jego ciała zdobiły esy-floresy namalowane zielonkawym błotem, od którego strasznie swędziała skóra. Jego cenny grimuar robił mu za poduszkę.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości