Strona 1 z 2

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Pią Paź 17, 2014 6:36 pm
autor: Charlotte
Uniosła nieco brew i przyjrzała się bardziej swojemu rozmówcy. Wyraźnie zarysowane mięśnie nawet pod tkaniną ubrania, dojrzała twarz oraz oczy, które z doświadczeniem patrzyły na nią. Czy to aby się jej po prostu nie wydawało? Bo Acheron zaczął nagle mówić jak obrażony pięciolatek... Zupełnie jakby to ona miała się nim opiekować podczas przeprawy przez las. Bądźmy szczerzy, nie tego się spodziewała.
- Jesteś dużym chłopcem, dasz sobie radę. - W jej głosie na nowo pojawił się sarkazm tak, jakby miał on być jednym ze środków ochrony dziewczyny. Nie miała zamiaru mu powiedzieć o swojej klątwie. Może i wypuścił ją z pułapki i podzielił się upolowaną zwierzyną, ale znali się raptem kilka godzin. Nie darzyła go jakimś większym zaufaniem, w jej oczach pozostawał napotkanym przez przypadek nieznajomym. Tym bardziej jego upór nie spodobał się dziewczynie. Zmarszczywszy brwi posłała mu niezbyt zadowolona spojrzenie.
- To moja sprawa jak żyję i co robię. To, że jestem ci wdzięczna za uwolnienie z tej sieci nie znaczy, iż nagle ruszę wraz z tobą w podróż. Równie dobrze możesz tylko udawać swoją chęć pomocy, żeby sprzedać mnie handlarzom niewolników czy cokolwiek w ten deseń. A jeśli ciągle sądzisz, że sobie nie poradzę, w każdej chwili mogę ci pokazać, jak celnie rzucam nożami czy strzelam z łuku. Nie traktuj mnie jak jedną z tych porcelanowych laleczek żyjących w pałacach. - Pewnie nie tego spodziewał się Fellarianin, ale Charlotte już taka była. Pokazywanie pazurków było jednym z jej sposobów na zniechęcenie do siebie ludzi, a Acheron stanowczo zbyt uparcie dążył do uzyskani zgody na to, by jej towarzyszyć. Jej to zupełnie nie odpowiadało, bo nie dość, że mogła go niechcący zaatakować gdy zajdzie słońce, to jeszcze on sam przyznał się niedawno, że zakłada pułapki na bardziej rozumne istoty. Ciężko jej było się przełamać w tej kwestii. Mimo że łucznik zdawał się być dość sympatycznym towarzyszem, to nie zdecydowałaby się na bliższą znajomość z kimkolwiek. Zbyt bała się odrzucenia oraz tego, że na jej rękach znów znajdzie się niewinna krew.
W końcu zdecydowała się wstać. I tak zbyt długo zasiedziała się w jednym miejscu, a przecież musiała jeszcze znaleźć nowe schronienie na noc. Najlepiej takie oddalone od szlaków podróżnych i z dala od ludzkich osad.
- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy sądzę, że najwyższy czas się pożegnać. - Z jej twarzy zniknął uśmiech, zakłopotanie czy inne oznaki uczyć. Czysta obojętność była maską, którą wkładała już niemal odruchowo. Teraz zupełnie nie przypominała dziewczyny sprzed chwili, płaczącej ukradkiem z powodu prostej muzyki. To z resztą też był błąd, nie powinna myśleć o swojej przeszłości. Miała obrany jasno cel - znalezienie sposobu na zdjęcie klątwy lub chociaż jej ograniczenie. Nie powinna się rozpraszać.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Sob Paź 18, 2014 4:32 pm
autor: Acheron
Fellarianin zrozumiał, że kolejne próby przekonania dziewczyny będą bezcelowe. Nie podobało mu się to, wiele razy spotkał samotnych podróżników w lesie i żaden nie pogardził towarzyszem. Acheron spojrzał na Charlotte.
- Jeśli chciałbym cię skrzywdzić - zaczął mówić - zrobiłbym to gdy byłaś uwięziona w sidłach. Zatrułbym jedzenie! Strzelił ci w plecy gdy odchodziłaś po wodę!
Łucznik niemal wykrzyczał ostatnie zdanie. Gdy w końcu się uspokoił westchnął głęboko.
"Irytuje mnie jej nieufność, a sam nie ufam ludziom... Chcę pozostawić po sobie dobre wrażenie, a pozwalam aby kierował mną gniew..."
- Skoro chcesz odejść, idź. Nie będę cię zatrzymywał.
Kiedy dziewczyna zabierała swój ekwipunek Fellarianin cały czas czujnie ją obserwował. Nie spuszczał jej z oczu, nawet nie mrugał. Gdy już odchodziła Acheron wycedził przez zęby:
- Miło było cię poznać... Charlotte.
Wzrok łucznika cały czas tkwił w oddalającej się osobie. Normalny człowiek już nie byłby w stanie jej zauważyć, zniknęła między drzewami. Jednak Acheron nie był człowiekiem, a jego niezwykle wyostrzony wzrok pozwalał mu dalej widzieć Charlotte. Gdy wystarczająco się oddaliła Fellarianin wstał, przygasił ognisko i powolnym krokiem ruszył za odchodzącą postacią. Szedł ostrożnie, starał się nie łamać gałęzi oraz nie hałasować wchodząc w stos liści. Rana na nodze niezwykle utrudniała skradanie się. Nie wiedział, czy śledzenie dziewczyny przyniesie jakieś efekty, jednak postanowił zaryzykować.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Nie Paź 19, 2014 5:33 pm
autor: Charlotte
Co za mężczyzna! Naprawdę zaczynał jej już działać na nerwy. Najpierw niby taki dojrzały, uczynny, prawie niczym bohater ratujący damy z opresji. A tak naprawdę? Zachowywał się jak rozkapryszony bachor! I na domiar złego próbował grać na jej uczuciach i poczuciu winy. To wystarczyło, by zupełnie zraził do siebie dziewczynę, która szybko pozbierała swoje rzeczy. W środku aż wrzała, lecz na twarzy nadal miała tą swoją maskę obojętności.
- Powodzenia w przyszłości. - I kto wie co miała na myśli. Na pewno nie planowała tego wyjaśniać, bo tylko uniosła dłoń w geście pożegnania i ruszyła w swoją stronę. O ile na początku jeszcze była skłonna rozważyć podróż z łucznikiem za dnia, tak teraz zupełnie straciła takowe zainteresowanie. Gdy już się oddaliła od mężczyzny na tyle, żeby jej nie słyszał zaczęła złorzeczyć pod nosem. Może i jej pomógł, ale potem zaczął się zachowywać jak jakiś wielki paniczek, który urwał się z książęcego orszaku, założył pelerynę i udawał podróżnika.
No, ale teraz ma już go z głowy, więc powinna się zastanowić nad planem na dzisiejszy dzień. Śniadanie zjadła, przespała się trochę i mogła się zająć obieraniem kolejnego celu swojej podróży. Wypadałoby tym razem wybrać się do jakiegoś miasta, żeby popytać o czarowników, ale gdzie takowe było? Z tego co pamiętała jakiś dzień drogi stąd, więc przed zachodem na pewno nie zdąży. Ale za to może znaleźć schronienie na noc i przynajmniej trochę przejdzie! Tylko najpierw musiała obrać odpowiedni kierunek, co akurat trudne nie było. Szybko wybrała największe drzewo w okolicy, oceniła jego pień i zaczęła się wspinać. Co zrobić kiedy nie wiesz gdzie iść? Wspiąć się wysoko i obejrzeć dokładnie teren, na jakim się znajdujesz! Tak też i ona zrobiła, więc gdy już była na szczycie rozejrzała się, przez chwilę pomyślała i obrała kurs na południe. O ile dobrze pamięta to właśnie tam powinno być nadmorskie miasto o nazwie Rubidia. Pełno handlarzy, a co za tym idzie i plotek, więc jeśli się jej poszczęści to może się czegoś dowie.
Gdy to już miała ustalone zaczęła schodzić z drzewa, lecz wtedy coś mignęło jej na niebie. Kruk ze srebrnymi piórami? No bez jaj! Zaklnęła cicho pod nosem. Zaszła za daleko, żeby ten latający drób nagle pojawił się w takiej odległości od niej! A skoro tak było to jego właściciel musiał być gdzieś niedaleko. Jak na człowieka miała całkiem dobry wzrok, więc przyczaiła się na jednej z wyższych gałęzi i czekała wpatrując się w drogę, którą wcześniej podążała. I faktycznie! Chwilę później dojrzała tam Acherona, który skradał się w najlepsze. Co za dwulicowy szczu... chociaż nie, nie będę sobie uwłaszczać. Ale jak on tak może?! Śledzi mnie jak gdybym była zwierzyną do uboju! Ja mu jeszcze pokażę...! Zwinnym ruchem wyciągnęła strzałę i nałożyła ją na cięciwę. Chwilę poczekała, aż jej cel znalazł się bliżej i miała dogodniejsze pole do strzału, aż... wystrzeliła! Z zapartym tchem patrzyła jak Fellarianin porusza się między drzewami. Niestety, z tej odległości miała małe szanse trafić, więc jej strzała wbiła się w pień, za to tuż obok głowy mężczyzny. Widząc to szybko zeszła z drzewa, by stanąć twardo na ziemi, po czym ruszyła w jego stronę wręcz ciskając pioruny złości z oczu.
- Jakim... prawem... mnie... ŚLEDZISZ?! - Wręcz wysyczała przez zęby, lecz ostatnie słowo niemal wypluła z siebie z odrazą. Czyli jednak nie można mu było ufać! A może jednak widział jej nocną postać? Tym bardziej nie mogła go tak zostawić! Naciągnęła szybko drugą strzałę i wycelowała w jego pierś. Z tak bliska na pewno nie chybi. Nie ma nawet mowy!

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Nie Paź 19, 2014 7:13 pm
autor: Acheron
Śledzenie dziewczyny zaczęło nużyć Acherona. Zaczął mieć wątpliwości dotyczące swoich czynów. Być może robi wszystko bezcelowo? Czy ściganie dziewczyny jest słuszne? Swoje rozmyślenia przerwał gdy stracił Charlotte z oczu. Nie minęła chwila, a tuż obok głowy Fellarianina przelaciała strzała wbijając się w drzewo. Następnie niedoszła ofiara Acherona pojawiła jakby znikąd celując prosto w łucznika. Ten niczym się nie przejął, wychodził z gorszych tarapatów. Zbliżył się do drzewa i obejrzał strzałę.
- Kiepskiej jakości pocisk, niezwykle łamliwy. Okalecz, ale żeby zabić trzeba celować w czuły punkt organizmu.
Na jego nieszczęście dziewczyna właśnie w takie miejsce celowała. Gdyby trafiła w serce Fellarianin miałby zerowe szanse na przeżycie.
- Pytasz się jakim prawem cię śledzę, ja jednak odpowiem dlaczego cię śledzę. Otóż aż nazbyt dobrze wiem kiedy... KTOŚ coś ukrywa. A ty właśnie na kogoś takiego wyglądasz. Wzbudzasz bardzo wiele podejrzeń. Najpierw jesteś ubrana w podarte strzępki stroju, a później wracasz odziana w pelerynę. Ba, nawet masz broń. Po cóż chowasz gdzieś swój ekwipunek? To jeszcze da się przeboleć, ludzie mają dziwne paranoje. Jednak najdziwniejsza była twoja natychmiastowa odpowiedź i zdenerwowanie po propozycji wspólnej podróży. Uciekasz przed kimś? Zalazłaś komuś za skórę? Ach, no tak. To przecież nie moje sprawy i potrafisz sama o siebie zadbać...
Acheron oszacował swoje szanse na zwycięstwo w przypadku starcia. Priorytetem było znalezienie osłony i dobycie łuku. Jednak nim to zrobi Charlotte oddałaby ze dwa lub trzy strzały. Fellarianin postanowił nie ryzykować.
- A teraz... Najpierw opatrujesz moje rany, a teraz jesteś w stanie zabić mnie z zimną krwią?
Łucznik przygotował zaklęcie mające zmienić tor lotu strzały Charlotte i był gotów do uniku. Ot tak, na wszelki wypadek...

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Pon Paź 20, 2014 7:17 pm
autor: Charlotte
Czuła żal do niego. Tak, proszę państwa, żal! Mimo iż na początku ich znajomości była pełna obaw i wątpliwości, to jednak potem, w miarę upływu czasu postanowiła mu przynajmniej w niewielkim stopniu zaufać. Ba! Nawet się przedstawiła! Nie robiła tego często, a tym bardziej nie siedziała z kimś dłużej, niż było to konieczne. A z Acheronem posiedziała z dobre kilka godzin jeśli liczyć czas, jaki przespała. Do tego opatrzyła mu nogę, przyniosła wodę i zjadła razem z mężczyzną śniadanie. Co za człowiek w ten sposób później się tak odpłacał?! Jak mógł ją śledzić?! Chociaż może ona i tak nie była wcale lepsza, bo od razu zaczęła do niego strzelać. Ale nie jej wina! Gdy dostrzegła go spomiędzy gałęzi poczuła wielką złość, a teraz... pozostawało już tylko rozczarowanie. Westchnęła ciężko i opuściła strzałę luzując jednocześnie cięciwę.
- Używam tego, co mam. Chociaż podejrzewam, że mimo jakości moich strzał i tak nie byłbyś zadowolony, gdybym trafiła w ciebie. - Toć nie powie mu przecież, że w jej pierwotnym planie było przestrzelenie mu czaszki. Stwierdziwszy, iż nie będzie tracić strzał i nerwów na niego, schowała broń zawieszając łuk na plecach, złapała się pod boczki i zmarszczyła brwi przyglądając się mu uważnie, wręcz z naganą.
- To, że ktoś wydaje ci się podejrzany nie znaczy, że masz go od razu śledzić. Każdy ma swoje sekrety. Ja na przykład nie zamierzam pytać, dlaczego tak spanikowałeś, kiedy znalazłam pióro obok ciebie, które z pewnością do kruka nie należało. Nie wspomnę tym bardziej o późniejszym schowaniu go do kieszeni. Przestań więc próbować grać na moich emocjach i poczuciu winy, bo zamiast jak doświadczony wojownik, podróżnik czy kim tam jesteś, to zachowujesz się niczym rozpieszczony nastolatek, który złości się, iż ktoś odmówił spełnienia jego zachcianki. - A ona z kolei czuła się prawie jak jakaś guwernantka! Z drugiej strony kiedy mieszkała w wiosce często opiekowała się młodszymi pociechami pomagając im odkrywać świat. Ale żeby teraz czynić niemalże to samo z Acheronem? No bez przesady! - Nie jestem mordercą. - Tylko w ten sposób skwitowała jego ostatnią wypowiedź. Niemniej mężczyzna wiele stracił w jej oczach i łatwo tego z pewnością nie nadrobi.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Wto Paź 21, 2014 12:21 pm
autor: Kishenzi
- Czy moglibyście się zachowywać trochę ciszej? W lesie nie powinniście krzyczeć - powiedział spokojnie Kishenzi, siedząc na gałęzi jednego z drzew ponad awanturnikami. Obserwował ich już dobry okres czasu, lecz dopiero gdy sytuacja zaczęła się zaostrzać, postanowił zainterweniować. Nie chciał w swoim lesie niepotrzebnego rozlewu krwi. W szczególności, że jeszcze niedawno jedli razem śniadanie i nawzajem sobie pomagali. - I się nie pozabijajcie. Ten las to spokojne miejsce. Nie chcę tutaj niepotrzebnych ofiar - oświadczył, przeskakując z jednej gałęzi na drugą, aby mieć lepszy widok na sytuację. Podczas całego życia spędzonego w lesie dobrze poznał każde drzewo i gałąź, na której może się zatrzymać. - I taka cenna uwaga dla Czarnego Kapturka. - Tutaj nawiązał do pewnego opowiadania, jakie usłyszał kiedyś w gospodzie. W końcu Kishenzi to nie dzikus kompletnie oddzielony od społeczeństwa. Do wiosek i miast przychodził bardzo często po zapasy zboża czy zwyczajnie, aby się napić dobrego trunku. - Pięknych dam się nie powinno śledzić. To bardzo niegrzecznie - powiedział nadal bardzo spokojnie i ponownie przeskoczył na kolejną gałąź, tym razem trochę niżej i bliżej nieznajomej kobiety.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Wto Paź 21, 2014 7:28 pm
autor: Charlotte
Już myślała, że sobie w miarę wyjaśnili co i jak. Sądziła, iż za chwilę rozejdą się każde w inną stronę, wrócą do swoich własnych spraw, ale nie! Przecież byłoby za pięknie! Prawie podskoczyła, kiedy usłyszała głos ponad swoją głową, ale jedyną reakcją jej ciała do zaobserwowania było napięcie się wszystkich mięśni. Powoli odwróciła się by unieść głowę, a brwi miała ściągnięte. Bynajmniej na zadowoloną z obecnej sytuacji nie wyglądała. Nie dała też po sobie poznać, jak bardzo zaskoczył ją widok... no właśnie, kogo? Przywodził na myśl krzyżówkę wielkiego drapieżnego kota z człowiekiem. Tygrysołak? Może coś w ten deseń, ale dla Szarlotki przynależność gatunkowa nie miała najmniejszego znaczenia.
- Jeśli ktoś tu według ciebie krzyczał, to radzę wybrać się do najbliższego uzdrowiciela i przebadać uszy. - Ironia była na porządku dziennym, a jej ton głosu wcale nie był przyjemny. Jak długo on tam był?! Ile słyszał, ile widział? Przecież nie mógł tak siedzieć godzinami! Jeśli nie oni, to ten cholerny latający drób, z którym prowadzał się Acheron powinien go zauważyć i czym prędzej ostrzec właściciela. - Na oczy też się radzę zbadać, bo jeśli właśnie walczyliśmy na śmierć i życie, to ja mam jądra w spodniach.
Cała sytuacja sprawiła, że ciśnienie się jej podniosło. Co to był, cholera jasna, za dzień nękania podróżujących kobiet?! Najpierw Fellarianin udaje rycerzyka w lśniącej zbroi (za co akurat była mu wdzięczna), by potem zmienić swoją postawę o sto osiemdziesiąt stopni i leźć za nią niczym seryjny prześladowca, a potem przychodzi takie futrzaste nie wiadomo co i prawi im morały.
- Hipokryta. Mamusia nie nauczyła, że się nie podsłuchuje? To też bardzo nieładne! O wtykaniu nosa w nie swoje sprawy nie wspomnę. Znajcie jednak moje dobre serce, zostawię was sam na sam z tym problemem, zapoznajcie się bliżej czy co tam robią łowca ze zwierzyną, a ja zajmę się sobą. I nie włazić proszę w moje życie z buciorami, DAMA tego nie lubi. - Obróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Miała już obrany cel podróży, a im więcej czasu straci z tymi bałwanami, tym szybciej zastanie ją zmierzch. A do tego czasu musiała zostawić ich daleko w tyle i znaleźć schronienie! Miała nadzieję, że tym razem żaden z nich za nią ruszy.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Czw Paź 23, 2014 3:25 pm
autor: Acheron
Głos nad głową Acherona nieźle go przestraszył. Gdy ujrzał siedzącą na gałęzi krzyżówkę człowieka i tygrysa przez głowę przeleciała mu pewna myśl - Charlotte zwabia nieostrożnych wędrowców prosto pod szponu swojego zmiennokształtnego towarzysza, jednak szybko odrzucił tę teorię. Pomimo że od jakiegoś czasu śledził dziewczynę, nie podobał mu się fakt bycia śledzonym. Postanowił sięgnąć po łuk, lecz niemal natychmiast się rozmyślił. Ciało hybrydy było zbyt twarde i mocne, aby poważnie uszkodzić je jedną strzałą. Do osiągnięcia jakiegokolwiek efektu musiałby strzelić z 6 razy, a do tego czasu bestia zdąży go dopaść. Z tegoż powodu postanowił nie zadzierać z nowym gościem. Przynajmniej na razie.
Gdy dziewczyna postanowiła odejść, Acheron wyciągnął z drzewa jej strzałę. Nie była poważnie uszkodzona, grot leciutko się zakrzywił, ale to nic. Strzelił z łuku w stronę dziewczyny celując tuż obok. Pocisk wbił się w ziemię blisko Charlotte.
- Zapomniałaś o czymś.
Fellarianin nie odezwał się słowem do Kishenziego. Usiadł pod drzewem i zaczął grać na flecie. Nie będzie śledził dziewczyny - jeśli ta ponownie go przyłapie może nie wyjść z tego cało. Wyruszy za Charlotte gdy zapadnie zmrok, po śladach.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Pią Paź 24, 2014 7:40 pm
autor: Kishenzi
- Ej Czarny Kapturku! Flecisto, od siedmiu boleści! Nie ignoruje się osoby, która darowała ci życie! Tamten ryś, którego zabiłeś. Ja to widziałem. Jestem w tym lesie. Mogłem zabić cię na pięćdziesiąt różnych sposobów. Ja albo rodzina rysia, którego zabiłeś. Nie zrobiłem tego. Nie oczekuję podziękowań. Oczekuję szacunku. Przynajmniej takiego, jakim ja ciebie obdarzyłem.
Następnie przeskoczył kilka gałęzi w stronę dziewczyny.
- A ty, droga pani. W nocy jest niebezpiecznie. Gdzie się skryłaś? Lepiej gdzieś wysoko, bo dzisiaj w nocy w tych okolicach grasował Ratakar. Dorosły. Takie stworzenia są naprawdę niebezpieczne w szczególności dla kogoś, kto nie biega po drzewach tak sprawnie, jak ja. Tej nocy mam zamiar go zabić. - Następnie wygodnie rozłożył się na gałęzi. - Żegnaj i powodzenia. Niech droga ci łatwą będzie, a każde miejsce gdzie się schronisz, suchym i wygodnym.

Re: [Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

: Pią Paź 24, 2014 8:04 pm
autor: Charlotte
Jej cierpliwość była na wykończeniu. Miała dość, już kompletnie dość tej farsy. Początkowo spotkanie z Acheronem było przyjemne, stopniowo zaczęła się co do niego przekonywać i nawet pomyślała, że miło było spędzić czas z kimś, z kim można porozmawiać. A potem? Śledzenie jej osoby zupełnie zniekształciło obraz Fellarianina, który stworzyła w swoim umyśle. Zdawać by się mogło, że ma przynajmniej na tyle oleju w głowie, żeby dać jej w końcu spokój po małej prezentacji jej umiejętności strzeleckich, które swoją drogą do perfekcji nadal miały daleko.
Odchodząc od przedstawicieli płci męskiej złorzeczyła na nich pod nosem. Fellarianina jakoś zniosła, ale tamten przerośnięty pchlarz? Wyskakuje jak gdyby nigdy nic, bezczelnie przyznaje się do tego, że obserwował i podsłuchiwał ich od dłuższego czasu, a chwilę później poucza Acherona, że "nieładnie" jest kogoś śledzić. Z taką hipokryzją nie spotkała się już od bardzo dawna! To było po prostu żałosne.
Z tych rozmyślań wyrwało ją pojawienie się strzały obok jej nóg. No tak, przecież skrzydlaty też miał łuk. Wyciągnęła ją z gruntu oczyściła grot i już miała iść dalej, kiedy usłyszała uwagę kota. Więc znów ktoś na nią polował? Cóż, nie nowość. Przywykła do tego.
- Fascynujące. Uważaj, żebyś sobie przy okazji pazurka nie złamał. - Coś tam wcześniej mówił o okazaniu mu szacunku do Acherona? Cóż, od niej na pewno się go nie doczeka. Uniosła rękę w geście pożegnania dając im jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru z nimi dłużej przebywać. Chcieli spędzić czas z Charlotte? Bardzo, ale to bardzo źle wszystko rozegrali. Szkoda, bo całą trójka mogła na tym skorzystać, a tak rozstają się w niezbyt miłej atmosferze. Odeszła więc z tego miejsca byle jak najdalej od mężczyzn. Teraz przynajmniej wiedziała, że las musi opuścić przed zmrokiem, co oznaczało, że musi się pośpieszyć. Niedługo potem Acheron i przerośnięty tygrys stracili ją z oczu.

Ciąg dalszy: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=135&t=2623