Las Driad[Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

[Początek dnia, gdzieś w lesie] Spotkanie

Post autor: Acheron »

Las Driad. Przepiękne miejsce. Wypełnione harmonią. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie zepsuć tutejszego nastroju...

A jednak. Przez las kuśtykał wysoki ubrany na czarno mężczyzna z krukiem na ramieniu. Jego lewe udo było czerwone od krwi wydobywającej się z rany. Nieliczne krople krwi zostawiały cienki, szkarłatny ślad. W jednej ręce trzymał truchło upolowanego rysia. Gdy nastała noc, zasnął na drzewie, lecz gałąź nie utrzymała takiego ciężaru - mniej więcej o świcie pękła, a Acheron wpadł prosto pod kły rozwścieczonego kota. Na szczęście skończyło się tylko na jednej ranie. Krwawiła i bolała, aczkolwiek nie była poważna. Po dość brutalnej pobudce Fellarianin postanowił sprawdzić zastawione poprzedniego dnia sidła. Dwa z nich były puste, łucznik właśnie zmierzał do trzeciego. Gdy zauważył nieruchome, zaplątane w sieć ciało kierowały nim mieszane uczucia. Z jednej strony otrzyma więcej mięsa, lecz będzie musiał więcej dźwigać.

Po podejściu do pułapki poczuł zażenowanie. Zamiast dzika czy jelenie zastał nieprzytomną kobietę. Z obojętnością rozciął nożem wnyki i ruszył dalej, lecz zrobiło mu się żal biednej niewiasty. Miał zostawić ją samą, bez jedzenia, bez wody, i w zniszczonym ubraniu? Nie, tak nie powinno się postępować. Przeciągnął nieprzytomną dziewczynę na rosnący obok mech. Zostawił pod drzewem łuk, kołczan oraz truciznę i zabrał się za rozpalanie ogniska. Rana w nodze niezwykle utrudniała nawet tak proste czynności. Po około kwadransie zbierania chrustu i ciężkich prób, Fellarianin wzniecił ogień. Oskórował swoją zdobycz, pokroił, a kawałki mięsa nabił na długą gałąź, którą powiesił kilkanaście centymetrów nad ogniskiem. W bukłaku nie miał już wody, i choć niedaleko znajdował się mały strumień, Acheron nie miał siły nawet na napełnienie manierki. Wycieńczony usiadł pod drzewem i zaczął opatrywać ranę. Rosnąca w pobliżu roślina świetnie spisała się jako bandaż. Gdy skończył, zauważył kątem oka jakiś ruch. Najwyraźniej dziewczyna odzyskuje przytomność...
Ostatnio edytowane przez Acheron 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Po spotkaniu z aniołem przez dłuższy czas wędrowała lasem. Mimo świadomości, że w tych warunkach raczej czarodzieja nie spotka nie mogła się przemóc, by ruszyć szlakiem handlowym i mijać po kolei wszystkie miasta. Jednak najpewniej czuła się wśród zielonego listowia. Dzień minął, potem noc, kolejny dzień i tak dalej, a ona żyła we własnym rytmie. Dobrze jej było, a dzięki radom Ethelnalena udało jej się "ugłaskać" bestię, która budziła się w niej po zmierzchu. Faktycznie wystarczyło się porządnie najeść i zostawić zapas jedzenia na noc, a obozowisko zrobić niedaleko źródła wody pitnej, by zbytnio nie rozrabiała.
Niestety Charlotte zapomniała o jednym, bardzo ważnym fakcie. Nie ona jedna żyła w lesie i nie chodziło tu wcale o zwierzęta. Do tego czasu miała szczęście, że nie spotkała żadnych ludzi, czy raczej istot rozumnych na swojej drodze. Szybko się to jednak miało zmienić. Którejś nocy jako dwumetrowa krzyżówka człowieka i szczura przemierzała leśne knieje, ot tak bez powodu. Czasem ganiała za lisami, próbowała schwytać sowę, byle się pobawić. Była akurat w trakcie gonitwy za młodym jeleniem, który chyba zapomniał zasnąć, kiedy... straciła grunt pod łapami. Wierzgała się i szarpała, lecz w konsekwencji całkiem zaplątała się w dziwne liny, które utrzymywały ją nieco ponad ziemią. Piskliwy okrzyk rozdarł leśną ciszę, jednak poza spłoszeniem nocnych ptaków nie przyniosło to niestety żadnego efektu. Wiadomo, szczurkowi się to nie spodobało, lecz do ranka został unieruchomiony, aż wraz z pierwszymi promieniami słońca wróciła do ludzkiej postaci. Oceniwszy swoją sytuację oraz szanse na uwolnienie się stwierdziła, że chwilowo nic z tym nie zrobi. Była zbyt zmęczona nocną aktywnością, a skoro ktoś zastawił pułapkę musiał tutaj wrócić. A jak nie... na pewno coś wymyśli. Nim się obejrzała już smacznie spała snem tak głębokim, że nie zauważyła nawet, iż ktoś ściąga ją na ziemię. Nie czuła przemieszczania na mech czy zapachu przygotowywanego mięsa. Ot, po prostu spała. I dopiero po ponad godzinie nieśpiesznie zaczęła otwierać oczy.
Cóż... ciężko powiedzieć, że to co zobaczyła wprawiło ją w zachwyt. Mężczyzna, obcy, do tego piecze zdobycz nad ogniskiem. Cholera jasna, to jakieś déjà vu czy co?! Zmarszczyła delikatnie nos i zmierzyła spojrzeniem zakapturzoną postać.
- To jakaś nowa moda, żeby gotować nieprzytomnej kobiecie w lesie czy o co chodzi? - prychnęła cicho. Czy ona miał napisane na czole "Patrzcie, jestem taka chuda! Trzeba mnie dokarmić!"? W każdym razie podniosła się z ziemi, a jej włosy opadły do przodu ukrywając twarz dziewczyny pod hebanowymi falami. Musiała coś wymyślić, żeby nie wpadać na ludzi pod postacią szczura... i to szybko! Poza tym czy on widział ją w bardziej włochatej formie? Spojrzała na niego nieprzyjemnie i roztarła ścierpniętą od niewygodnej pozycji skórę. - Jeśli to twoja sieć, to na przyszłość pomyśl geniuszu o transparencie dla podróżnych, bo za cholerę nie idzie się z tego wyplątać bez noża.
Szybko oceniła go spojrzeniem. Ranny w nogę, ale zdołał przygotować ognisko. I w sumie dobrze opatrzył ranę. Czyli nie mógł być człowiekiem, który pierwszy raz opuścił swój bezpieczny domek. Niemniej nie zamierzała za długo zostać w jego towarzystwie. Co to, to nie! Musiała znaleźć swój punkt orientacyjny, gdzie zostawiła płaszcz i broń... i o ile dobrze pamiętała było to nad strumieniem, w jego górnym biegu niedaleko miejsca, w którym wpadał do jednego z tutejszych jezior.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Acheron w spokoju przysłuchiwał się wypowiedzi Charlotte. Od wielu dni podróżował samotnie, a dźwięk inny niż krakanie siedzącego na ramieniu kruka, jęki zabijanych zwierząt, czy typowe odgłosy natury, brzmiał dla niego niczym muzyka grana na lirze. Innymi słowy czuł się dobrze, bo mógł z kimś porozmawiać. Częściowo nie był zdziwiony reakcją dziewczyny na widok jedzenia - sam całkiem niedawno wolał zniknąć niż przyjąć posiłek od nieznanego czarodzieja. Gdy dziewczyna zakończyła swoją przemowę, Fellarianin odpowiedział:
- Wybacz ten incydent z pułapką, jednak wina nie leży tylko po mojej stronie. Powinnaś bardziej uważać, gdy włóczysz się po lesie. Tym bardziej jeśli robisz to samotnie.
Acheron ponownie zmierzył dziewoję wzrokiem. Sama pośrodku lasu, bez broni, z podartym ubraniem, bez prowiantu. Mimo wszystko postanowił zadać pytania dopiero przy stosownej okazji.
- Jednak fakt, że nie zdołałaś się z niej wydostać nawet mnie cieszy. Moje sidła służą nie tylko do polowań na zwierzy...
Nerwowe krakanie Ivara przerwało wypowiedź Acherona. Na widok Charlotte kruk zaczął się dziwnie zachowywać. Chwilę później nieco zdezorientowany Fellarianin uspokoił swojego towarzysza i kontynuował rozmowę.
- Także łapię w sidła nie tylko zwierzęta, czasami zastawiam pułapki na bardziej rozumne istoty. To lepsze niż wdanie się w otwarty konflikt. A teraz chodź, zjedz coś. Nie słyszałem o żadnej modzie gotowania nieznajomym w lesie, jednak nie wypada tak pozostawić dziewczynę samą na pastwę losu. Nie wiem jak długo tkwiłaś w sieci, ale pewnie jesteś głodna. Brakuje mi sił, aby dłużej ciągnąć to cielsko przez las, a i mnie doskwiera głód. Swoją drogą wyczuwam w tobie złość. Nie cieszy cię czyjaś obecność? Czy poczułabyś się lepiej uwolniona z pułapki, lecz bez żadnej osoby w pobliżu?
"Zostawiając ją postąpiłbym chamsko... Postanowiłem o nią zadbać i nie wygląda na zadowoloną..."
- Bukłak z wodą jest pusty, jednak w pobliżu płynie strumień... I NA PRASMOKA! Jeśli ci życie miłe, nie dotykaj tych fiolek! - Acheron wskazał leżące pod pobliskim drzewem kapsułki z trucizną. - Nawet dotknięcie tych pojemników bez odpowiedniej osłony na skórze może mieć dla ciebie fatalne skutki. Jak zapewne się domyślasz to trucizna... Eh. Uważam, że źle zaczęliśmy. Powiedz mi, jak cię zwą? Pochodzę z... dość odległej krainy, a moje imię brzmi dość dziwnie - jestem Acheron.
Fellarianin wstał, ściągnął kaptur ukazując swoją twarz, zdjął zawierającą śladowe ilości toksyny rękawiczkę i wyciągnął dłoń w stronę Charlotte.
"Nie wygląda na przyjaźnie nastawioną. Raczej nie uściśnie mi ręki, jednak jeśli już ją wystawiłem, nie wypada jej zabierać. Może to złodziejka? Wygląda jakby przed czymś lub kimś uciekła. Dowiem się w swoim czasie."
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Nim jeszcze ruszyła w swoją stronę, usłyszała wypowiedź mężczyzny. "Moje sidła służą nie tylko do polowań na zwierzynę"? Zaklęła w myślach. Pięknie! Czyli lasy wcale nie były już tak wspaniałym miejscem, gdzie mogła się ukryć w nocy. Wydało jej się dziwne, że będąc szczurem nie zdołała przerwać lin, z których spleciona była sieć. Były zbyt grube jak na leśne zwierzęta. A co za tym szło, jeśli ten facet przyszedłby przed świtem, zobaczyłby, iż w jego pułapkę wcale nie złapała się młoda dziewczyna. Zdecydowanie musiała bardziej uważać...
Jej przemyślenia przerwał kruczy jazgot. Świetnie, jeszcze jakby miałoby to być przypomnienie, że wszelkie stworzenia w pierwszej chwili widziały w niej odrażającą, podejrzaną bestię. W pewnym sensie były lepsze pod tym względem od ludzi, bo większość dało się po prostu oszukać wyglądem. Zakapturzony mężczyzna był idealnym przykładem. Skupiał się na tym, że widział przed sobą bezbronną dziewczynę, a nie uśpionego drapieżnika, któremu nie wolno ufać. Swoją drogą... czy on mógł się w końcu zamknąć?
Chwilę później już zmarszczyła brwi i prychnęła pod nosem.
- Oferujesz mi strawę, a chwilę zaraz potem mówisz, że masz śmiertelną truciznę przy sobie? - Spojrzała na niego z powątpiewaniem. Albo brakowało mu piątek klepki, albo starał się wyjść na dżentelmena. Interesujące z kolei, że jej blizny wcale nie wywarły na nim żadnego wrażenia. Na twarzy, rękach... wszędzie, gdzie widoczna była skóra miała siateczkę srebrzystych niteczek.
Na pytanie o to jak się nazywa, nie odpowiedziała, tylko rzuciła podejrzliwe spojrzenie na jego wyciągniętą dłoń. O nie, nic z tego! Nie miała zamiaru się do niego za bardzo zbliżać. Ostentacyjnie nawet odsunęła się o krok, kiedy chciał się z nią należycie przywitać. No cóż... nie była idealnym współtowarzyszem rozmów, więc nie miał za bardzo na co liczyć.
- Fascynujące... - mruknęła marszcząc brwi. Zaraz potem przeszła obok niego obojętnie i zniknęła między drzewami. Czy to ważne, że poszła właśnie ku strumykowi? Dla Fellarianina wyglądało to tak, jakby całkowicie się na niego wypięła i olała ich spotkanie. Przez dobre pół godziny był zdany sam na siebie, podczas gdy mięso się powoli piekło, a jego kruk skrzeczał mu nad głową. Później jednak, ku jego zdziwieniu dziewczyna wróciła i rzuciła mu pod nogi własny bukłak z wodą. Tym razem jednak miała na sobie pelerynę podróżną z obszernym kapturem, a za plecami przewieszony kołczan ze strzałami oraz łuk. Noży, które przymocowała na udach, nie było widać dopóki się nie poruszyła.
- Woda - powiedziała sucho i zerknęła na rysia, którego ten obrobił i piekł, jak jeszcze niedawno robił to inny mężczyzna, niczym prosię na rożnie. Nie jej to jednak było oceniać. - W każdym razie dzięki za uwolnienie. - Czyli chyba jednak nie była aż tak okropna? Widziała, że jest ranny w nogę, a poza tym przypilnował ją jak spała. Tyle mogła dla niego zrobić w ramach podziękowania.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Ignorancja ze strony Charlotte mocno rozwścieczyła Acherona. Choć wyglądał na spokojnego, to wewnątrz kipiał ze złości. Żałował, że uwolnił dziewczynę. Po łasce, którą okazał ona tak po prostu odchodzi nie zostawiając po sobie ani słowa? Przez pierwsze sekundy Fellarianin walczył z narastającą chęcią złapania i związania dziewczyny. Nie miała przy sobie niczego co mogłoby posłużyć za broń. Ogłuszenie jej nie powinno sprawić problemu. Później mógłby sprzedać ją jako niewolnicę, uczynić z niej obiekt do testowania nowych trucizn, a w ostateczności zjeść - przecież jest przedstawicielką innej rasy.
Gdy łucznik zdołał opanować negatywne emocje, przegonił spłoszonego kruka. To irytujące stworzenie hałasowało mu nad uchem już od dłuższego czasu... Acheron pozostał sam, siedząc w ciszy pośrodku lasu. Tęsknił za Fellarionem. Tam nigdy nie zostałby tak potraktowany. Jego pobratymcy doceniali dobre uczynki innych. Poza swoim domem rzadko kiedy spotykał innych Fellarian. Wyciągnął schowany pod płaszczem niewielki flet, zamknął oczy i zaczął grać cichą melodię. Przelał swoją nostalgię na dźwięk. Muzyka niczym sztylet przebijała się przez skórę prosto do serca, powodując coraz to większą rozpacz. Był tak pochłonięty sztuką, że powrót Charlotte zauważył dopiero, gdy poczuł upadający na ziemię napełniony bukłak z wodą. Przestał grać i spojrzał spode łba na dziewczynę.
"Wróciła, jednak jest w niej jakaś iskra dobra. Zaraz, zaraz... Ma pelerynę, łuk, strzały... i kilka noży! Dlaczego wcześniej nie miała przy sobie ani jednego? Bez problemu wydostałaby się z pułapki przecinając linę. Po co zostawiła gdzieś swój ekwipunek? A może to nie należy do niej i przed chwilą to wszystko ukradła? Jak długo jej nie było? Przez muzykę straciłem poczucie czasu."
Acheron schował pod płaszcz swój instrument i odkroił sztyletem soczysty kawałek rysia.
- Bierz śmiało, masz czym odciąć mięso. - Wskazał ręką na przyczepione do jej nóg nożyki. - Dlaczego przedtem nie miałaś przy sobie żadnej broni?
Fellarianin zaczął delektować się strawą. Nie spodziewał się odpowiedzi na zadane pytanie. Jednak jednego był pewien - z tą dziewczyną definitywnie jest coś nie tak.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Do najmilszych istot nie należała, to fakt. Nie wynikało to jednak z jej wychowania czy warunków, w jakich dorastała. Wręcz przeciwnie, jeszcze rok temu była kochaną, miłą dziewczyną, która rzucała się na pomoc każdemu potrzebującemu. Późniejsze wydarzenia niestety wręcz wymusiły na niej tę zmianę. Życie w lesie, unikanie towarzystwa i izolowanie się od każdego, byle tylko nikogo nie skrzywdzić. Co prawda nawet jej styl egzystowania nie zdołał w pełni wyplenić z niej dobroci. Ona tam była, tylko głęboko zakopana pod całą stertą masek oschłości, obojętności, irytacji, niechęci czy podejrzliwości. Niestety nie każdy potrafił dojrzeć te drobne gesty, które wskazywały na dobre intencje Charlotte.
Gdy opuściła mężczyznę poważnie się zastanawiała, czy warto do niego wracać. Gdyby od razu odeszła, nie musiałaby z nim rozmawiać, nie zadawałby jej kłopotliwych pytań, czy w końcu nie przyzwyczajałaby się tak bardzo do towarzystwa drugiej istoty. I faktycznie zamierzała ruszyć na północ, gdy usłyszała cichą muzykę z oddali. Proste dźwięki, a jednak złapały ją za serce tak mocno, że aż zabolało. Prawie jak w transie szła w jej kierunku, kiedy okazało się, że to właśnie jej wcześniejszy wybawca jest tak utalentowany muzycznie. No, a skoro już do niego wróciła zdecydowała posiedzieć z nim chwilę, dosłownie w ostatnim momencie. Nie chciała przerywać jego utworu lecz czuła, że jeśli tego nie zrobi całkowicie zatraci się we wspomnieniach. Z jakiegoś powodu, gdy słuchała jego muzyki, cały czas myślała o rodzinnej wiosce, z której została przepędzona. Niestety, jej uwadze nie uszło również to, w jaki sposób spojrzał na nią nieznajomy. A kruk? Na pewno też nie był zachwycony z jej powrotu.
W chwili, kiedy zielonooki się odezwał, ona niemal się nie uśmiechnęła ironicznie. Wiedziała, że zaraz zaczną się pytania.
- Zostawiłam rzeczy przy swoim obozowisku. Nie sądziłam, że idąc po wodę wpadnę we wnyki - spokojnie wyjaśniła. Tą odpowiedź akurat miała przygotowaną, chociaż jeśli Fellarianin by się nad tym głębiej zastanowił, nigdzie w pobliżu nie znalazł przecież manierki czy bukłaku na wodę. Nie chciała stać, głodna też nie była, więc po prostu usiadła po drugiej stronie ogniska. Przez dłuższą chwilę wcale się nie odzywała, lecz gdy mężczyzna skończył jeść kawałek mięsa, spojrzała na niego uważnie. - Ta melodia, którą wcześniej grałeś... możesz zrobić to jeszcze raz? - Odzwyczaiła się od takich słów jak "proszę" czy "dziękuję", więc na pewno nie będzie go błagać na kolanach. Wyraz twarzy miała jednak zamyślony, jakby i ją dopadła nostalgia. W sumie nawet tak było, jednak tęsknota za muzyką też zrobiła swoje. Kiedyś uwielbiała tańczyć, zatracić się zupełnie w dźwiękach różnych instrumentów i wirować wokół ogniska, aż nie była tak zmęczona, by usiąść chociaż na chwilę. Tak dawno tego nie robiła...
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Acheron nigdy nie dorabiał jako grajek lub bard, więc zdziwił się usłyszawszy prośbę dziewczyny. Nawet jeśli robił to w towarzystwie innych osób, nikt nie zwracał na niego uwagi. Charlotte albo darzyła niezwykła sympatią muzykę, albo przez długi pobyt w lesie brakowało jej rozrywki. Łucznikowi z trudem przychodziła gra "na żądanie". Muzykę tworzył, aby się uspokoić, pod wpływem silnych emocji - gniewu, smutku, rozpaczy... Po zakończeniu melodii zazwyczaj czuł obojętność, był rozluźniony. Taki pokaz podnosił go na duchu, dodawał otuchy lub obniżał złość. Grał okazjonalnie i tylko dla siebie.
Mimo wszystko Fellarianin postanowił powtórzyć repertuar. Poczuł, że właśnie znalazł wspólny język, coś co łączy go z dziewczyną. Nie mógł zmarnować takiej okazji, to byłaby głupota. Acheron zaczerpnął solidny łyk wody, przymknął oczy i ponownie zaczął grać na flecie. Zaczął myśleć o Fellarionie. O małych uskrzydlonych pociechach biegających ulicami wioski Shaoshan. O wytrwale trenującymi łucznictwo młodzieńcach. O mszy odprawianej ku czci Onurisa. Gdy tak grał, zaczynał się zastanawiać - po co kiedykolwiek opuszczał wioskę? Dzień w dzień ryzykował swoje życie, w każdej sekundzie mógł poczuć przeszywający jego plecy lodowaty sztylet. Jego zwłoki pozostałyby gdzieś w Alaranii, a bliscy nawet nie dowiedzieliby się o śmierci. W domu byłby bezpieczny, szczęśliwy. Świętowałby wraz ze swoimi krewnymi. Nie musiałby chować skrzydeł w obawie przed dyskryminacją. Przelewając swoją rozpacz na muzykę nawet nie poczuł jak głodny kruk opuszcza jego ramię i ląduje na pobliskim krzaku z owocami.
Gdy skończył westchnął głęboko. Z trudem powstrzymywał łzy. Spojrzał nieśmiało na dziewczynę zadając szeptem pytanie:
- Podobało się?
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Nie chciała zmuszać go do czegoś, czego nie chciał. Wręcz przeciwnie, najchętniej wcale by go o nic nie prosiła, jednak muzyka, którą ją uraczył otworzyła skrzętnie zamknięte drzwi w jej sercu. Wyważyła wszystkie zamki, zniszczyła zabezpieczenia... staranowała jedyną barierę dzielącą Charlotte od wspomnień. A teraz nie potrafiła na nowo zatrzasnąć tych drzwi, bo tęsknota rozstawiła się akurat pomiędzy wrotami uniemożliwiając ich zamknięcie. Acheron jednak na szczęście nie kazał się długo prosić, a ona mogła się wsłuchać w spokojną melodię, która jednak trafiała głębiej niż powinna. Zrzuciwszy kołczan i łuk z pleców oparła się nimi o najbliższe drzewo, podciągnęła kolana obejmując je ramionami i zawiesiła wzrok na zaroślach. Ta muzyka... przypominały jej się zabawy z braćmi, kiedy jako dzieci biegali po lesie. Wszystkie niewinne wojny na poduszki, wspólne przygotowywanie posiłków, czy nawet poszukiwanie pijanego niegdyś ojca, który nie mógł się pogodzić ze śmiercią żony. Brakowało jej życia w wiosce, porannych odwiedzin u piekarza, kupowania mleka do śniadania oraz pracy u miejscowej szwaczki.
Nie zauważyła nawet kiedy po jej polikach zaczęły płynąć łzy. Nie szlochała, trwała w bezruchu, a jednak twarz miała coraz bardziej zwilżoną. Tęskniła za swoim dawnym życiem, jednak nawet gdy klątwa zostanie zdjęta ona nie będzie miała szansy, żeby wrócić do wioski. Mieszkańcy zbyt się jej bali. Do tej pory pamiętała pełne przerażenia oczy swoich dawnych sąsiadów, którzy rzucili się w jej stronę z widłami oraz pochodniami. Ciosem prosto w serce było jednak dopiero dostrzeżenie wśród tłumu jej braci. Co mogli w nim robić innego, niż ją przeganiać? Odeszła więc, żeby nikogo nie zranić, by potem spędzić wiele dni w strachu oraz rozpaczy.
Ze wspomnień wyrwał ją dopiero głos Fellarianina. Zaskoczona tym faktem, bo zupełnie zapomniała o jego obecności, spojrzała na mężczyznę. Kolejnym powodem do zdziwienia był fakt, że płakała. Tak dawno już tego nie robiła... Szybkim ruchem zawstydzona obtarła twarz i tym razem udało jej się zamknąć drzwi do swojej przeszłości. Była nieuważna, więcej tego błędu nie powtórzy.
- T...tak. - Odwróciła głowę w przeciwną stronę, żeby ten nie oglądał jej zapłakanej twarzy. Przez dłuższą chwilę wcale się nie ruszała, po prostu trwała w bezruchu klnąc w myślach na własną głupotę. - Jeśli chcesz mogę spojrzeć na twoją nogę. Znam się trochę na leczeniu takich ran. - Gdy to mówiła, nie spojrzała na niego. Czy mężczyzna będzie chciał skorzystać z jej oferty? I co ważniejsze, czy dostrzeże w tym drobnym geście podziękę za możliwość zadumy przy jego muzyce i jednoczesne przeprosiny za wcześniejsze zachowanie?
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Złamał ją. Za pomocą muzyki Acheron roztrzaskał grubą skorupę, pod którą kryło się wrażliwe dziewczę. Wiedział dlaczego Charlotte ukrywa łzy, sam o mało nie pozwolił, aby po jego twarzy spłynęło kilka krystalicznie czystych kropelek. Fellaranin poczuł, że dziewczyna za kimś lub za czymś tęskni. Nic tak nie porusza jak tęsknota, łucznik doskonale to wiedział. Postanowił dać dziewczynie chwilę czasu na dojście do siebie, lecz ta szybko rzuciła propozycją odnoście rany. Zrozumiał, że dziewczyna chce się mu w jakiś sposób odwdzięczyć. Acheron niechętnie przystał na tę propozycję. Już nieraz wyrafinowani czarownicy rozpoznali rasę Fellarianina po malutkich kroplach krwi, lecz dziewczyna nie wyglądała na osobę parającą się magią. Chociaż kto wie? Może podobnie jak Acheron ukrywała swoją prawdziwą naturę? Im więcej myślał tym mocniej chciał odmówić. Aby nie komplikować sytuacji zaczął odsłaniać ranę na udzie.
- Nie jest poważna, powstała w wyniku ataku rysia, a nie niedźwiedzia. Jednak jedyne co zrobiłem to zatrzymałem krwotok, nie miałem odpowiedniego naczynia do przygotowania naparu kojącego ból i przyśpieszającego regenerację. I... wybacz, nie sądziłem, że moja melodia tak bardzo cię poruszy.
Fellarianin ściągnął prowizoryczny opatrunek i zaczął obserwować poczynania Charlotte.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Niemal pluła sobie w brodę, że na chwilę straciła panowanie nad sobą. Z jednej strony było jej po prostu wstyd, a z drugiej... nauczyła się ukrywać swoje słabe strony, żeby mieć jak największe szanse na przeżycie. A teraz? Rozpłakała się przed mężczyzną, którego nawet nie zna i to tylko dlatego, że zagrał jej na flecie! Myślała, że jej mur nie ma żadnych luk, niestety bardzo się myliła.
Żeby ukryć zażenowanie od razu zabrała się za opatrywanie jego rany. Przysunęła się do mężczyzny, obejrzała uważnie ślad i z ogromną ostrożnością dotknęła skóry naokoło rany by sprawdzić, czy nie zacznie się sączyć ropa. Ot, przezorny zawsze ubezpieczony, a ona codziennie przecież miała okazję, żeby doskonalić swój "opatrunkowy" fach. I faktycznie, nie było to nic poważnego ku uciesze Fellarianina.
- Kiedy nie masz odpowiednich naczyń, musisz improwizować. Rany zadane przez zwierzęta dezynfekować należy w pierwszej kolejności, bo nigdy nie masz pewności, czy nie były chore. A do przygotowania maści wystarczy nawet zwykła kora. - Po podzieleniu się z nim tą wiedzą wstała, przez chwilę przypatrywała się drzewom, aż w końcu wybrała jedno i podważając korę nożem, oderwała większy kawałek. Mając już swoją miskę, zaczęła zbierać do niej różne zioła o działaniu odkażającym, przeciwbólowym i przyspieszającym gojenie. Gdyby przyglądał się jej zwykły pierwszy lepszy mieszczanin, zapewne puknąłby się w głowę, że zbiera powszechne chwasty. A jednak, przecież wiele leków opierało się właśnie na roślinach.
Gdy już miała wszystko to, co potrzebowała, usiadła u boku mężczyzny, wzięła bardziej okrągły kamień i zaczęła ucierać zioła. Stopniowo robiła się z nich gęsta papka, czasami dolewała do nich odrobinę wody, żeby wszystko ładnie się połączyło, a kiedy maść była gotowa nabrała jej trochę na palec.
- W pierwszej chwili może zaszczypać, ale szybko minie - ostrzegła go i nałożyła maść na ranę rozprowadzając ją równomiernie. Potem jeszcze zerwała szeroki liść, by przykryć nim ranę i obwiązała winoroślą, która rosła nieopodal. - Jeśli chcesz, mam czyste bandaże, mogę ci zostawić jeden - zaoferowała cicho. Gdy skończyła już go opatrywać, dostrzegła pojedyncze ciemne pióro leżące obok niego na trawie. Podniosła je i zaczęła się mu przyglądać. - Twój kruk chyba gubi pióra. A propo tego krzykacza, zwierzęta wyczuwają zagrożenie tam, gdzie człowiek go nie dostrzeże. Radzę ci nauczyć się odczytywać jego zachowania w tym względzie.
Odłożyła pióro tam gdzie je znalazła. Nie miała jednak pojęcia, że nie należało ono do ptaka, tylko do jej rozmówcy. Nie podejrzewała nic szczególnego, a że poczuła ssanie w żołądku stwierdziła, że ukroi sobie kawałek rysia. Jak pomyślała tak też zrobiła, mięso nabiła na sztylet i zaczęła spokojnie je konsumować.
- Nie musisz przepraszać. Tak działa muzyka, która płynie prosto z serca.
Znów na chwilę się zamyśliła spuszczając wzrok. Co jej jednak chodziło po głowie? Tego nikt poza Charlotte nie wiedział.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Fellarianin uważnie obserwował zabieg wykonywany przez Charlotte, starając się jak najwięcej zapamiętać. Jeszcze nigdy nie przygotowywał maści, swoje zielarskie umiejętności wykorzystywał do tworzenia naparów i eliksirów. Wedle zapowiedzi po nałożeniu ziołowego lekarstwa rana zaczęła lekko szczypać. Nie był to ból ostry, aczkolwiek mocno irytujący. Po zakończeniu dezynfekcji rany Acheron chciał ją ponownie opatrzyć, ale dziewczyna go wyręczyła. Na pytanie dotyczące bandaża natychmiast odmówił, nie potrzebował go. Gdy podniosła z ziemi pióro, Acheron doznał szoku. Po twarzy spłynął mu pot, serce drastycznie przyśpieszyło. Jego umysł nawiedziły niepokojące myśli.
"Pióro, tuż obok mnie. Moje pióro. A co jeśli odkryje kim jestem? Dowie się, że ze mnie Fellarianin. Jak na to zareaguje? Co będzie dalej?"
Na szczęście Charlotte uznała pióro za krucze. Gdy odłożyła je na ziemię, łucznik natychmiast schował je pod płaszcz i odetchnął z ulgą. Acheron krótko przemyślał sens wypowiedzi dziewczyny.
"Zwierzęta wyczuwają zagrożenie tam, gdzie człowiek go nie dostrzeże... człowiek... Nie jestem człowiekiem. Jednak mimo tu wiem, że Ivar wyczuwa coś, czego ja nie widzę. Czy ona chce mi coś przekazać? To jakaś aluzja?"
Przez następne kilka chwil Fellarianin siedział w milczeniu. Widział, że dziewczyna o czymś myśli i nie chciał jej przeszkadzać. Jednak po kilku minutach ciszy nie wytrzymał i wybudzając dziewczynę z transu zadał kolejne pytanie:
-Co masz zamiar teraz ze sobą zrobić? Dokąd zmierzasz?
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Nie uszło jej uwadze jak bardzo się zdenerwował na wspomnienie o piórku. Czyżby aż tak martwił się o kruka? Była to mała przesada. A to pośpieszne schowanie pióra w ogóle nie było normalne! Stwierdziła jednak, że nie będzie się tym wcale przejmować. Skupiła się za to na zjadaniu swojego kawałka mięsa. I wtedy nagle jakby ją olśniło, nie przedstawiła się mu. Oceniła go spojrzeniem jeszcze raz, jakby upewniając się, że nic się nie stanie, jeśli się mu przedstawi i przełknęła mięsko rysia.
- Mam na imię Charlotte... - Równie dobrze mógł tego nie usłyszeć, jednak duma oraz nieufność na pewno nie pozwolą się jej powtórzyć. Z resztą nie była przyzwyczajona do ujawniania swojej tożsamości. Gdy tego nie robiła była po prostu bezpieczniejsza. A że Acheron wydawał się być w porządku chciała go też niejako ostrzec przed swoją naturą, chociaż na pewno nie powie nic wprost. Niech zachowanie kruka, który najchętniej wydziobałby jej oczy, da mu do myślenia. Póki co jednak siedziała sobie pod drzewem. Słysząc pytanie Fellarianina wzruszyła ramionami tylko i spojrzała na niebo przebijające przez baldachim listowia. - Pewnie przed siebie, tak jak robię to codziennie. Może zajdę do miasta, chociaż większego sensu w tym raczej nie ma, bo nie posiadam żadnych pieniędzy.
No przecież nie powie mu, że szuka czarodzieja czy innego znawcę sztuki tajemnej, jaką była magia, żeby zdjął z niej klątwę. Im mniej osób o niej wiedziało tym lepiej, zdecydowanie! I tak wystarczył jej fakt, że podobno ma aurę tak odrzucającą, iż mało kto chce z nią mieć do czynienia. Myśląc tak o tym poprawiła rękawy, które wcześniej podciągnęła do opatrywania Acherona, tym samym zakrywając liczne blizny na ciele. Nawet wolała nie myśleć, co zrodziło się w głowie jej towarzysza, kiedy je zobaczył. Chociaż w sumie jak się nad tym zastanowić to miał sporo czasu ją sobie obejrzeć, gdy spała pod drzewem ułożona na mchu.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

"Nie powinienem tego robić. Nie powinienem tak reagować na pióro. To moje zachowanie mogło mnie zdradzić. Dziewczyna najprawdopodobniej nie potrafi rozróżnić piór poszczególnych ras. Teraz uzna moje zachowanie za podejrzane lub dziwne, wręcz szalone."
Gdy dziewczyna wyjawiła swoje imię, Acheron poczuł olbrzymią satysfakcję. Z początku pełna wątpliwości kobieta po kilku chwilach w towarzystwie obcej osoby nagle mu zaufała. Nie przekonał jej ratunek z pułapki, posiłek, opieka... Kluczem do zwycięstwa okazała się prosta zagrana na flecie melodia.
Mimo wszystko Fellarianin miał mieszane uczucia względem dziewczyny. Z jednej strony mu pomogła, z drugiej na początku spotkania nie była zbyt miła. Dodatkowo kruk z nieznanych przyczyń nienawidził jej. Chociaż... wydawała się zagubiona, sama w lesie. Uzbrojona jedynie w kilka noży i średniej jakości łuk. Czy potrafi się nimi odpowiednio posługiwać? Tak wiele pytań bez odpowiedzi.
- Słuchaj... Charlotte. Jesteś sama w lesie, nie wiem czy dobrze sobie radzisz, ale twoje blizny raczej na to nie wskazują. Aktualnie nie wyznaczyłem sobie konkretnego celu. Jeśli chcesz mogę udać się z tobą w dalszą podróż - jako towarzysz i eskorta. Wątpię, czy pozostawiona tu sama długo pożyjesz. Poza tym postępujesz nierozważnie zostawiając cały swój ekwipunek w jednym miejscu. Nie powinnaś NIGDZIE chodzić samotnie bez czegoś do obrony. Wystarczy byle nóż.
Acheron spojrzał Charlotte w oczy z niecierpliwością oczekując odpowiedzi.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Może i na początku zachowanie Acherona wydało się jej dziwne, lecz teraz zupełnie to zignorowała. Każdy w końcu miał swoje dziwactwa, prawda? Szczególnie, że ona chyba jak nikt inny rozumiała jak ważne dla niektórych były ich prywatne tajemnice. Fellarianin widocznie też jakąś posiadał, więc nie było w jej interesie drążyć tematu. Z resztą... ona nie chciałaby, żeby ktoś zaczął badać sprawę jej conocnych przemian i jeszcze wyciągał pochopne wnioski. Już to przerabiała, przez co straciła miejsce do życia. Nie zamierzała popełnić podobnego błędu względem mężczyzny.
Na wspomnienie o jej bliznach wyraźnie się spięła. Czyli jednak nie pozostawił ich bez komentarza... Odruchowo zagarnęła poły płaszcza, żeby zakryć się w jak największym stopniu i schować szkaradne, przynajmniej dla niej, ślady. Na szczęście na twarzy ich jeszcze nie miała, lecz reszta jej ciała... ciężko było znaleźć kawałek skóry, który nie byłby pokryty srebrzystymi nitkami. I nadal by się przejmowała swoim ciałem, gdyby nie doszło do niej znaczenie propozycji Acherona. Był to dla niej taki szok, że w pierwszej chwili szczerze się ucieszyła, a w drugiej... przestraszyła.
- Nie! - O wiele zbyt szybko odparła. Zaraz chrząknęła i odwróciła wzrok wyraźnie zdenerwowana. - Mam na myśli... dziękuję, że chcesz mi pomóc, ale dam sobie radę. Żyję tak od roku, upolować zwierzynę potrafię, nawet dobrze orientuję się w terenie... Poza tym twój kruk za mną nie przepada. - Starała się uśmiechnąć i nawet by się jej udało gdyby nie fakt, że miała oczy zagonionej w kozi róg łani, która nie ma gdzie uciec. Tak też z resztą się czuła. Gdyby dowiedział się o jej "przypadłości" mogłaby mu się stać krzywda. - Masz rację, byłam nieostrożna. Od teraz pewnie na każdym kroku będę miała przy sobie broń. Obiecuję poprawę i proszę o wybaczenie.
Starała się zachowywać w miarę naturalnie, ale niestety kiepsko jej to wychodziło. Była zestresowana, co ciężko było jej ukryć, a Acheron z pewnością nie pozostawi tego bez żadnych przemyśleń.
Acheron
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acheron »

Nagła odpowiedź dziewczyny wstrząsnęła Acheronem. Po tym wszystkim ona tak po prostu odmawia? Dalsza część wypowiedzi wzbudzała coraz to większe podejrzenia. Dlaczego chce iść sama? Żyje tak od roku, a wpada w niedbale zakamuflowane pułapki? Pałęta się po lesie bez czegoś do obrony? Z jakiego powodu kruk jej nienawidzi? Po co zostawia gdzieś swój ekwipunek? Acheron spojrzał na dziewczynę smutnym wzrokiem.
- Tak więc postanawiasz tak po prostu mnie zostawić?
Fellarianin nie oczekiwał odpowiedzi. Jednak sposób w jaki zachowywała się Charlotte świadczył o jednym: dziewczyna coś ukrywa. Acheron poznał to po zdenerwowaniu i unikaniu kontaktu wzrokowego. Sam postępował podobnie kiedy ktoś miał wątpliwości co do jego rasy. Tylko co może ukrywać taka dziewczyna? Najprawdopodobniej działa poza prawem, być może jest złodziejką? Nie mógł jej zostawić, być może obraz niewinnej i samotnej dziewczyny to tylko coś na kształt maski?
- Słuchaj... Zapewne poradzisz sobie sama, lecz czy bez towarzysza nie poczułabyś się raźniej? Mówisz, że potrafisz polować, lecz czy nie byłoby ci łatwiej z kimś u twego boku? A kruk - Łucznik wskazał ręką na wyjadającego jagody ptaka - żyje własnym życiem, nie przebywa całymi dniami i nocami na mym ramieniu.
Choć Acheron wyglądał jakby dosłownie błagał dziewczynę o zgodę na wspólną podróż, wewnątrz kipiał z radości. Sądził, że ta wypowiedź ją złamała i nie znajdzie żadnych argumentów na dalszą samotną podróż.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

Uniosła nieco brew i przyjrzała się bardziej swojemu rozmówcy. Wyraźnie zarysowane mięśnie nawet pod tkaniną ubrania, dojrzała twarz oraz oczy, które z doświadczeniem patrzyły na nią. Czy to aby się jej po prostu nie wydawało? Bo Acheron zaczął nagle mówić jak obrażony pięciolatek... Zupełnie jakby to ona miała się nim opiekować podczas przeprawy przez las. Bądźmy szczerzy, nie tego się spodziewała.
- Jesteś dużym chłopcem, dasz sobie radę. - W jej głosie na nowo pojawił się sarkazm tak, jakby miał on być jednym ze środków ochrony dziewczyny. Nie miała zamiaru mu powiedzieć o swojej klątwie. Może i wypuścił ją z pułapki i podzielił się upolowaną zwierzyną, ale znali się raptem kilka godzin. Nie darzyła go jakimś większym zaufaniem, w jej oczach pozostawał napotkanym przez przypadek nieznajomym. Tym bardziej jego upór nie spodobał się dziewczynie. Zmarszczywszy brwi posłała mu niezbyt zadowolona spojrzenie.
- To moja sprawa jak żyję i co robię. To, że jestem ci wdzięczna za uwolnienie z tej sieci nie znaczy, iż nagle ruszę wraz z tobą w podróż. Równie dobrze możesz tylko udawać swoją chęć pomocy, żeby sprzedać mnie handlarzom niewolników czy cokolwiek w ten deseń. A jeśli ciągle sądzisz, że sobie nie poradzę, w każdej chwili mogę ci pokazać, jak celnie rzucam nożami czy strzelam z łuku. Nie traktuj mnie jak jedną z tych porcelanowych laleczek żyjących w pałacach. - Pewnie nie tego spodziewał się Fellarianin, ale Charlotte już taka była. Pokazywanie pazurków było jednym z jej sposobów na zniechęcenie do siebie ludzi, a Acheron stanowczo zbyt uparcie dążył do uzyskani zgody na to, by jej towarzyszyć. Jej to zupełnie nie odpowiadało, bo nie dość, że mogła go niechcący zaatakować gdy zajdzie słońce, to jeszcze on sam przyznał się niedawno, że zakłada pułapki na bardziej rozumne istoty. Ciężko jej było się przełamać w tej kwestii. Mimo że łucznik zdawał się być dość sympatycznym towarzyszem, to nie zdecydowałaby się na bliższą znajomość z kimkolwiek. Zbyt bała się odrzucenia oraz tego, że na jej rękach znów znajdzie się niewinna krew.
W końcu zdecydowała się wstać. I tak zbyt długo zasiedziała się w jednym miejscu, a przecież musiała jeszcze znaleźć nowe schronienie na noc. Najlepiej takie oddalone od szlaków podróżnych i z dala od ludzkich osad.
- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy sądzę, że najwyższy czas się pożegnać. - Z jej twarzy zniknął uśmiech, zakłopotanie czy inne oznaki uczyć. Czysta obojętność była maską, którą wkładała już niemal odruchowo. Teraz zupełnie nie przypominała dziewczyny sprzed chwili, płaczącej ukradkiem z powodu prostej muzyki. To z resztą też był błąd, nie powinna myśleć o swojej przeszłości. Miała obrany jasno cel - znalezienie sposobu na zdjęcie klątwy lub chociaż jej ograniczenie. Nie powinna się rozpraszać.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość