Adrion[Miasto] Ogień i woda

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Głupia, głupia, była tak bardzo głupia! Inaczej tego wytłumaczyć po prostu nie mogła; cały ten czas spędzony na poszukiwaniach dał jej tylko tyle, że teraz przynajmniej miała pewność, iż handlarz był w Adrionie oraz nadal stąd nie wyjechał. Tracąc tak wiele czasu, zdobyła tak niewiele! I nawet te informacje wyciągnęła z trudem od miejscowych przedstawicieli rynku szarych, zagmatwanych i - dałaby sobie ręce uciąć - nie do końca legalnych interesów. Udało jej się to jedynie dzięki zastraszeniu kilku elfów i siłowego zmuszenia do podzielenia się interesującą ją wiedzą. Wolała już nawet nie wspominać o przypadkowo wznieconym pożarze z którego musiała uciec, zupełnie nic na nim nie zyskując, a mitrężąc przy tym czas, kiedy kluczyła aby zgubić pościg.
Gołym okiem mogła zauważyć, że w ten sposób dowie się zaledwie strzępów prawdy oraz nie ma nawet perspektyw na lepszy wgląd w sytuację - mogący powiedzieć jej coś ciekawszego zajmowali znacznie wyższe miejsce w tej ciemnawej hierarchii. To zaś na pewno wiązało się z lepszą ochroną; zawsze mogłaby spróbować przedrzeć się przez obstawę - była nawet prawie pewna zwycięskiego wyjścia z takiej sytuacji - jednak wtedy najpewniej doszłoby do zniszczeń, jakie od razu przyciągnęłyby uwagę innych. Nawet ona nie miałaby żadnych szans podczas walki z mieszkańcami elfiej osady, dlatego ta opcja była dla niej ostatecznością - bo przy okazji jej cel dowiedziałby się o jej rychłym nadejściu, a ona sama nie miałaby dalszego wstępu za mury. Co jak co, lecz wstępu do tego miasta wolała nie tracić - odkąd udało jej się uciec, ta metropolia jako pierwsza przypadła jej do gustu.
Problemem były pieniądze. Jak do tej pory, nigdy nie stanowiły problemu - właściciele przeważnie chętnie spełniali wszystkie racjonalne zachcianki swojej niewolnicy. Czasem swoboda była większa, czasem mniejsza, ale zawsze mogła pozwolić sobie na drobne - jak wtedy uważała - wydatki. Dopiero teraz docierało do niej, iż jako towar musiała być czymś naprawdę ekskluzywnym, skoro nikt nie odmówił jej tych wszystkich luksusów, za które aktualnie byłaby w stanie dostatnio przeżyć tydzień - albo nawet i dłużej. Miała przy sobie marne grosze, a żeby zaskarbić sobie sympatię dowolnego informatora, musiałaby go chyba ozłocić, a ten dopiero wtedy powiedziałby cokolwiek wartościowego. Nawet posiadając budżet na takie wydatki, raczej wolałaby z nich zrezygnować i poświęcić te fundusze na coś pożyteczniejszego - na ten przykład wyrzucając je w błoto, albo rozdając ubogim. Miała świadomość, iż wszystko, czego się w ten sposób dowie, będzie albo wierutnym kłamstwem, albo zaraz i tak zostanie doniesione odpowiednim osobom. No i bez problemu możnaby skojarzyć, że to ona interesuje się całą sprawą - teraz to będzie trudniejsze, ze względu na strach, który udało jej się wzbudzić.
To był pierwszy raz odkąd wyrwała się na wolność, gdy stanęła przed tego rodzaju problemem, nie będąc w stanie pozbyć się go za pomocą swojego wdzięku, ani prostej siły.
Nic więc dziwnego, że gdy opuszczała jakąś wąską uliczkę, wychodząc zza rogu wysokiego budynku - zbudowanego, co zaskakujące, na ludzką modłę - i wpadła na kogoś, to jej stan graniczył z wściekłością. Z zimną obojętnością obserwowała, jak koślawo przywiązana do paska sakiewka upada na ziemię, a z niej wylatuje kilka monet, tocząc się po ulicy i wpadając ostatecznie do rynsztoku. Coś w głębi jej duszy chciało zakrzyknąć desperacko „Nie!”, lecz udało jej się powstrzymać.
– Stało się! – wycedziła gniewnie. – Przez ciebie straciłam większość moich pieniędzy!
– Ile dokładnie pani miała? – zapytała tamta spokojnie, cały czas zachowując dystans - jakby zupełnie nie zauważyła tej nagłej spoufałości - i sięgnęła ręką w stronę sakiewki.
– Nie potrzebuję pani jałmużny – przeszła obok niej, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce i zapobiec kłopotom.
– Proszę zaczekać!
Gdy tamta chwyciła ją za ramię, samokontrola rudowłosej zniknęła już całkowicie; iskierki, do tej pory przebiegające po jej dłoniach zamieniły się w języki ognia, a z gruntu zaczął się żarzyć. Tamta wyglądała na zdziwioną, jednak to nie wpłynęło nijak na jej błyskawiczną reakcję - momentalnie odskoczyła poza okrąg. Gdy dalej pod jej stopami też zaczęły przebłyskiwać płomienie, zalała je przywołaną wodą. To na ułamek chwili oszołomiło Ignis - gdy poczuła tak nagłe zniknięcie czegoś, co stworzyła, przestała sądzić, iż jej postępowanie było rozsądne. Tylko że ona nie zamierzała być rozsądna i otoczyła nimfę sferą gorąca.
Niestety, ten atak także pozostawił Mamarię niewzruszoną - ochroniła się barierą z cieczy, a potem rozsadziła ją od środka, wilgocąc całą okolicę i utrudniając jej skorzystanie ze swojej zdolności. Zaczęła iść w stronę napastniczki; w oczach nadal miała to niezrozumienie, ale obok niego pojawiła się także determinacja - i strach. Podejrzewając, iż nieznajoma boi się ognia, wysłała w jej stronę ogromny jego strumień… który także zgasł pod obfitą fontanną.
Tym razem na zdziwienie przyszła kolej Ignis - źle oceniła swoją ofiarę, a przez to najpewniej zamienią się rolami. Dotarło to do niej z jeszcze większą siłą, gdy tylko tamta uformowała długą strugę wody, ciągnącą się za nią po bruku. Machnęła raz ręką, żeby pokazać jak sprawnie potrafi posługiwać się swoją bronią. Rudowłosa, sparaliżowana konsekwencjami przed którymi stanęła, nawet nie próbowała uciekać, tylko czekała na ból związany z ciosem. Lecz zamiast niego padły słowa.
– Po co? Po co w ogóle mnie atakowałaś?
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Na początku szedł spokojnym krokiem. Może, przy okazji, udałoby mu się porozmawiać z nieznajomą rudowłosą, którą widział w karczmie wczoraj i dziś rano, jednak rankiem widział tylko jej plecy i inne części ciała, które znajdują się z tyłu, bo zszedł na dół w momencie, w którym ona wychodziła z budynku. Ostatecznie, może w trójkę, czyli on, Mamaria i rudowłosa, usiądą przy jednym stoliku i będą ze sobą rozmawiać, dowiadując się o sobie nowych rzeczy i lepiej się poznając, nawet, jeśli spotkanie to mogłoby być ich ostatnim. Walka, a raczej wymiana czarów ofensywnych, która rozpoczęła się między kobietami, sprawiła, że Cain zwolnił nieco i zaczął się temu przyglądać. Gdyby przyłączył się do tego i oficjalnie zaczął brać aktywny udział w tej wymianie, musiałby wybrać stronę, po której chce stanąć, a, prawdę mówiąc, nie chciał wybierać. Cóż, najpewniej byłoby tak, że pomógłby Mamarii, bo ją w pewnym stopniu znał, to co, że stopień ten był niewielki i rozmawiali ze sobą tylko raz. Tymczasem, czarodziej zwolnił i zaczął przyglądać się magicznemu pojedynkowi, który rozgrywał się niedaleko. Wyglądało na to, że kobiety nie patrzą na to, że ktoś może ucierpieć w trakcie ich wymiany czarami, to co, że uliczką to przechodziło zaledwie kilku ludzi, a one stały w jej szerokim fragmencie.
Przeciwstawne żywioły walczyły ze sobą. Rudowłosa nieznajoma władała ogniem, a Mamaria wodą. Przed walką nawiązał się między nimi krótki dialog, a przynajmniej tak mu się wydawało, jednak znajdował się za daleko, żeby móc usłyszeć, o czym rozmawiały, o ile w ogóle odezwały się do siebie. Z odległości, w której teraz stał, doskonale mógł ocenić przebieg walki i stwierdzić, że to czerwonowłosa zaatakowała i atakowała przez całe, krótkie starcie, a białowłosa stosowała zaklęcia, które ją broniły, a nie atakowały przeciwniczkę. Nawet on dostał wodą, która eksplodowała wcześniej z bariery stworzonej przez władającą wodą. Dobra, czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce, a nie stać bezczynnie i czekać na to, aż jedna wykończy drugą.

Cainerath podszedł szybkim krokiem jeszcze bliżej kobiet. Wokół jego dłoni falowało powietrze, które wystrzeliło nagle do przodu i postawiło magiczną barierę między Mamarią i rudowłosą. Bariera ta była widoczna właśnie jako falujące powietrze, jednak, wbrew pozorom, dość ciężko było ją wypatrzeć. Jeśli ktoś spoglądał wtedy w jego stronę, to mógł zauważyć, jak oczy pradawnego świecą się w momencie, w którym wyprostował on ręce i rzucił zaklęcie.
        - Już! Wystarczy — wypowiedział te słowa głośno i wyraźnie, niemalże krzycząc.
        - Nie wiem, o co poszło, ale nie pozwolę wam na to, żebyście się pozabijały — dodał, już nieco spokojniej. Z charakteru był osobą opanowaną i taką, która potrafi ujarzmić swój gniew i podobne uczucia, jednak nie oznaczało to, że nie mógł sobie pozwolić na podnoszenie głosu i wybuchy. Podobno nagłe wybuchy złości u osób cierpliwych były najgorsze, Cain był tego dość dobrym przykładem.
Po dłoniach pradawnego zaczęły skakać fioletowe iskierki, a jego oczy ponownie się zaświeciły, jednak teraz robiły to cały czas, jakby zaklęcie było już gotowe i jedynie czekało na to, żeby je rzucił.
        - Zdejmę barierę, ale macie nie wznawiać walki — powiedział do obydwu kobiet. On doskonale wiedział, co gromadzi się w jego dłoniach, Ładunek energetyczny, a właściwie dwa ładunki, które mogłyby zostać wysłane w stronę czerwonowłosej i białowłosej, aby, na chwilę, je sparaliżować, jednak takie rozwiązanie wchodziło w grę jedynie wtedy, gdy ponownie zaczął walczyć... albo któraś z nich zaatakuje jego.
Iskierki energii znikły na chwilę z dłoni Caina, a on machnął lewą i magiczna bariera zniknęła, a iskierki pojawiły się ponownie, tym razem wyglądało na to, że z jednego miejsca na drugie przeskakują nieco szybciej niż wcześniej, jednak tym razem jego oczy nie świeciły się. Nie oznaczało to, że zaklęcie nie było w gotowości.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Chciała porozmawiać. Dla Ignis sprawy wreszcie zaczynały przybierać pomyślny obrót. Została zmuszona do czegoś, czego z zasady nie aprobowała - miała okazję na zimno przeanalizować swoją sytuację i przemyśleć dostępne możliwości, więc wolała z niej skorzystać. Do tej pory zawsze wolała przeć naprzód, nie pozwalając przeciwnikom na otrząśnięcie się z zaskoczenia - zanim im się to udawało, przeważnie było już za późno. Tylko że aktualnie wszystko wyglądało inaczej - jej przeciwniczka nie dała się zdezorientować, a w dodatku wydawała się nie popełniać błędów. Ignis nie do końca była tego pewna - dotychczas rzadko zdarzało jej się walczyć, a jeśli już, to wspomagała się całym swoim ognistym talentem.
Teraz jednak - przysłowiowo mówiąc - trafiła kosa na kamień. Białowłosa była szybsza, zwinniejsza, a także lepiej znała silne i słabe strony swoich czarów. Jakakolwiek walka w tych okolicznościach była wprost bezsensowna - skoro nie potrafiła nawet przebić się przez obronę swojej przeciwniczki, to co stałoby się, gdyby tamta postanowiła zaatakować? Była zmuszona - nad czym ubolewała, ale nie mogła narzekać, bo to ona sama była winna swojej aktualnej pozycji - uciec się do podstępu.
W jej umyśle pojawiła się już nawet początkowa koncepcja, lecz wtedy poczuła jakąś obcą magię i pojawił się on. Widziała go wczoraj w karczmie - rozmawiał przez jakiś czas z nimfą; nie wyglądali jakby się znali, tylko że to pogarszało jej położenie - w przypadku dalszej walki raczej stanie w obronie atakowanej, niż atakującej.
Jedyna dobra strona była taka, iż znów otrzymała nieco czasu, żeby dostosować się do sytuacji. Skrzętnie by z niej skorzystała, gdyby nimfa nie zabrała głosu.
– Dla mnie to brzmi jak plan. – Po tych słowach wodna lina jak wąż owinęła się wokół jej ręki. – I tak nie miałam zamiaru…
Rzuciła się do przodu. Ignis była tym tym bardziej zaskoczona, że jeszcze chwilę wcześniej chciała z pojedynku wybrnąć dyplomacją. Dopiero gdy wznieciła na powrót ognie, zauważyła, że kobieta upada na bruk, a za nią stoi jakiś blondwłosy jegomość. Spróbowała więc wycofać swoją magię, ale nie mogła zrobić nawet najmniejszego ruchu. Tymczasem białowłosa nijak nie zamortyzowała upadku, tylko ze zdumioną miną uderzyła głową o bruk, a jej ciało zwiotczało. Niespodziewanie przybyły mężczyzna błyskawicznie chwycił nieprzytomną w talii, aby potem rozpłynąć się w powietrzu.
Nie mając odpowiedniego wykształcenia pod względem korzystania z magii, nawet nie zwróciła uwagi na metalowy krążek z wprawionym w niego kryształem - nie wiedziała, iż to może być cokolwiek istotnego. W końcu skąd mogła podejrzewać, że ten przedmiot pozwolił porywaczowi przeteleportować się w bezpieczne miejsce. Dopisało im tyle szczęścia, iż czar przeniósł go całkiem niedaleko, bo tylko na drugi koniec miasta.
Paraliż zaczął puszczać po jakimś czasie - była tak wstrząśnięta tym, co przed chwilą zobaczyła, iż nie mogła właściwie ocenić, czy trwało to krótko, czy długo. W dodatku wściekłość, której katalizatorem stała się Mamaria powoli zaczynała ustępować. Wybuchnęła, lecz teraz docierała do niej irracjonalność jej czynów - głównie dlatego, że zdawała sobie sprawę, iż w innej sytuacji przegrałaby z kretesem.
– Musimy… – niespodziewana niemoc w ciele sprawiła, że plątał się jej język. Po chwili jednak udało jej się odzyskać panowanie nad mową. – Musimy ją ratować!
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Jeszcze zanim spowodował zniknięcie magicznej tarczy, którą oddzielił od siebie rudowłosą i Mamarię, cały czas przenosił wzrok to na jedną, to na drugą, jakby chciał mieć pewność, że go nie zaatakują i, że nie zaatakują siebie nawzajem, gdy bariera zniknie. Znikła chwilę później i, na szczęście, kobiety nie zaatakowały ponownie. Chociaż, przez chwilę, wydawało mu się, że białowłosa właśnie do tego się szykuje, jednak z zaskoczeniem zauważył, że leci ona do przodu. Na początku myślał, że Mamaria zdecydowała się na ponowny atak i będzie musiał ją... "uspokoić", jednak okazało się, że ona upada za sprawką jasnowłosego nieznajomego, który nagle pojawił się za kobietą. Cain już wcześniej uwolnił zaklęcie, którego chciał użyć jako paraliżującego, więc nie mógł wystrzelić ładunkiem w stronę mężczyzny, który pojawił się za plecami białowłosej.
Nie wiedzieć dlaczego, ogarnęła go jakaś dziwna niemoc. Chciał pomóc białowłosej i rzucić jakimś zaklęciem w nieznajomego, który, prawdopodobnie, był bezpośrednim powodem jej utraty przytomności, jednak miał dziwne wrażenie, że nawet zwykłe, najprostsze zaklęcie zakończyłoby się porażką i nie osiągnęłoby zamierzonego efektu, o ile udałoby się je rzucić, albo osiągnęłoby jakikolwiek efekt, który byłby inny od tego, który był przypisany danemu zaklęciu. Jedynym powodem tego uczucia wydawał się jasnowłosy mężczyzna, który właśnie teraz zabrał Mamarię i rozpłynął się w powietrzu. Pradawny od razu rozejrzał się wokół miejsca, w którym stał. Nadal był zaskoczony tym, co się stało, tym bardziej, że całe zdarzenie trwało zaledwie chwilę.

Czarodziej podszedł do miejsca, w którym wcześniej stał nieznajomy, przykucnął i podniósł niewielki, metalowy krążek z wprawionym kryształem w jego powierzchnię. Badawczo przyjrzał się przedmiotowi i zamyślił, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że oprócz niego jest tu jeszcze ktoś inny.
        - Hmm... Wyczuwam magię wypływającą z tego przedmiotu, jednak jest jej bardzo mało. Co to za urządzenie? Magia nie pochodzi z krążka, a z kryształu, który jest w niego wprawiony... Kamień zmagazynował magię albo zaklęcie, aby można było go później użyć... — mówił do siebie, chociaż robił to na tyle głośno, że stojąca niedaleko Ignis mogła go usłyszeć.
        - Ha! Teleportacja. To, że ten mężczyzna rozpłynął się nagle, było sprawką tego krążka. Jako, że zrobił to przed chwilą, myślę, że będę w stanie wyśledzić miejsce, do którego się przeniósł i samemu się tam przenieść... — dokończył swoje myślenie na głos, bo naprawdę brzmiało to jak czyjeś myśli, sugestie, teorie i domysły. Dopiero teraz spojrzał na rudowłosą, bo jej głos przypomniał mu o jej obecności. Wstał i podszedł do niej.
        - Tak, tak... Słyszałaś, co mówiłem przed chwilą, prawda? — zapytał, bardziej retorycznie, bo był niemalże pewien, że swoje myśli wypowiadał takim tonem, iż był on słyszalny w odległości, w której kobieta stała od niego.
        - Jestem Cainerath Eon, ale możesz mówić mi Cain — przedstawił się i wyciągnął rękę w jej stronę. Oboje chcieli uratować Mamarię, więc wypadałoby, żeby poznali swoje imiona.
        - Nie chcę niczego sugerować, ale przenoszenie więcej niż jednej osoby może być trudniejsze i lepiej, żeby przenoszące się osoby były ze sobą połączone, więc... Gdybyś mnie objęła, byłaby o wiele mniejsza szansa na to, że coś pójdzie nie tak — powiedział po chwili. Brał pod uwagę możliwość, że Ignis może odmówić, wtedy po prostu złapie ją za rękę i teleportuje się, razem z nią, w miejsce, w które przeniósł się jasnowłosy mężczyzna razem z nieprzytomną kobietą. W każdym razie, czekał na odpowiedź rudowłosej i albo przeniósł ich chwilę po tym, jak ta go objęła, albo chwycił ją za rękę i teleportował chwilę później.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Niewiele zrozumiała z wywodu czarodzieja - dla niej magia była po prostu magią; naturalnie ją wyczuwała, a kontrola nad ogniem była po prostu częścią tego, jak postrzegała świat. Za to słowa mężczyzny rysowały przed nią znacznie bardziej skomplikowany świat, którego w jakiś sposób stanowiła część. To było coś, o czym musiała się więcej dowiedzieć - ignorancja może jej tylko zaszkodzić. Tym jednak będzie musiała zająć się później - teraz miała inne, ważniejsze sprawy na głowie.
– Tak, chociaż tak naprawdę to niewiele z tego zrozumiałam… – powiedziała z pewnym wstydem. Nie była przyzwyczajona do faktu, że to ją ktoś wywołuje w niej to uczucie, bo przeważnie to ona była jego przyczyną. Przyznała się do swojej niewiedzy tylko po to, aby nie doprowadzić do pogorszenia sytuacji.
– Ja nazywam się Ignis. Po prostu Ignis. – Także przedstawiła się i uścisnęła rękę Caina. W pewien sposób uratował ją przed nimfą, więc była mu winna przynajmniej coś takiego. Poza tym, był przystojny i zachował się tak, że zainteresował ją swoją osobą. Kiedy zatem zaproponował jej, żeby go objęła, wahała się tylko przez ułamek sekundy.
Nawet nie zdążyła mrugnąć okiem, a już znaleźli się w zupełnie innym miejscu - najpewniej gdzieś poza ścisłym terenem miasta, bo tylko jedno z otaczających ich drzew było zmienione elfią magią, a obok niego wznosił się szeroki i niski budynek wzniesiony na ludzką modłę, przypominający magnacki dworek. Wyglądał na opuszczony; w większości okien straszyły szklane zęby powybijanych okien, a ściany na pewno byłyby wdzięczne gdyby ktoś zdjął z nich ciężar wszystkich pnączy oraz mchu. Tu lub tam spoiwo łączące kamienie wywietrzało już zupełnie, przez co te wylatywały i tworzyły wielkie ściany, przez które wpadały promienie słoneczne, oświetlające wnętrza pomieszczeń, umeblowanych bogato na wpół zmurszałe, a na wpół przegryzione przez korniki drewniane sprzęty. Wątpiła jednak, aby to co tam zostało, prezentowało jakąkolwiek wartość jeszcze w czasach świetności - wszędzie znajdzie się przedstawiciele biedoty skłonnej przehandlować <i>pamiątki rodzinne</i>, nawet wśród tak społecznej rasy jak elfy.
Puściła pradawnego i zaczęła iść w stronę domu, nawet nie myśląc o możliwym niebezpieczeństwie. Naśladując to, co wcześniej zrobiła nimfa, przywołała strumień ognia, który uformowała jak bicz. Masywne drzwi z - najprawdopodobniej - stalowym utwardzeniem ustąpiły już po trzecim uderzeniu. Właściwie, to ustąpiły było nieodpowiednim słowem - zwęglone kawały drewna po prostu odpadły, tworząc otwór wystarczający, aby przez niego przejść, więc po prostu z niego skorzystała. Dopiero po chwili przypomniała sobie o obecności czarodzieja - obróciła się zatem, żeby sprawdzić czy za nią podąża.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

        - Hmm... Znaczy, nie żebym się dziwił czy coś, w końcu nie każdy musi rozumieć to, o czym mówię. Jeśli, po uratowaniu Mamarii, będziesz chciała zostać i z nami trochę porozmawiać, to mógłbym ci odpowiedzieć na niektóre pytania — zaproponował po chwili. Nie zmuszał Ignis do tego, żeby z nimi została, jednak naprawdę nie narzekałby na to, żeby porozmawiać z nią w nieco bardziej sprzyjających warunkach, do których na pewno zaliczałby się stolik w karczmie, przy którym mogliby sobie spokojnie siąść i spędzić czas na rozmawianiu ze sobą. Oczywiście, przy okazji, na pewno poznaliby się nieco lepiej, cała trójka, o ile sama Mamaria nie będzie chciała ich opuścić, bo Cain z nią także chciałby uciąć sobie pogawędkę, dłuższą niż wczoraj.
Poznanie swoich imion mieli już za sobą, więc należało przystąpić do próby uratowania białowłosej. Czarodziej wolał wytłumaczyć Ignis, dlaczego poprosił ją o to, żeby go objęła, chociaż nawet wtedy brał pod uwagę możliwość, iż odmówi, tłumacząc się tym, że się nie znają i tak dalej. Jednak wyglądało na to, że kobieta, przez chwilę, wahała się nad tym, co chciała zrobić i ostatecznie zdecydowała się na to, że go obejmie. Pradawny nie narzekał na taki przebieg wydarzeń, poza tym, nie kłamał z działaniem teleportacji. Cain walczył z pokusą objęcia jedną ręką talii rudowłosej, jednak ostatecznie wygrał to starcie i tego nie zrobił, głównym argumentem za tym, żeby tego nie robić, było to, że mogłaby odebrać ten gest jako coś złego, a tego nie chciał.

Przeniesienie się trwało zaledwie uderzenie serca, może nawet mniej. Wyglądało na to, że znaleźli się na przedmieściach albo całkowicie poza murami miasta, jednak nie wyglądało na to, żeby oddalili się od niego. Pradawny nie miał co do tego pewności, jednak postanowił założyć, że w dalszym ciągu znajdują się na terenie Adrionu. Spodziewał się, że Ignis puści go od razu po tym, jak teleportują się do lokacji, do której wcześniej przeniósł się tajemniczy mężczyzna, który porwał Mamarię, jednak ona najpierw rozejrzała się, przyjrzała budynkowi, który znajdował się niedaleko i stał obok drzewa, i dopiero po tym przestała go obejmować. Ponownie nie narzekał, bo, jeszcze przed chwilą, obejmowała go naprawdę ładna kobieta. Chyba zacznie częściej pojawiać się w Adrionie, skoro w trakcie niecałej doby spotkał tu już dwie kobiety, z którymi mógł porozmawiać i, które mu się podobały.
Bez słowa ruszył za przemienioną. Chciał zaproponować, że zajmie się drzwiami, jednak Ignis, bez uprzedzenia, zaczęła uderzać w nie czymś, co przypomniało ognisty bicz. Czarodziej wzruszył ramionami i wszedł do środka za nią, przez otwór, który powstał dzięki ogniowi, którym władała rudowłosa.
        - Idę, idę. Przecież cię tu samej nie zostawię — powiedział do niej i nawet uśmiechnął się, gdy obejrzał się za siebie.
        - Jeśli chcesz iść pierwsza, to rzucę przed tobą magiczną tarczę, która, w razie czego, ochroni cię przed cięciem, uderzeniem, pociskiem albo czymś innym, co zagroziłoby twojemu życiu. Ja będę szedł tuż za tobą, cały czas podtrzymując tarczę, żeby była aktywna — zaproponował, mówił nieco ciszej niż wcześniej. Zawsze mogło okazać się, że nie są sami w budynku, a nie chciałby, żeby ktoś ich usłyszał. Ignis zawsze mogła powiedzieć, że jednak chciałaby iść z tyłu, wtedy rzuciłby tarczę przed siebie i zaczął poszukiwania.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

– Zobaczę, jak to wszystko będzie wtedy wyglądać. – Wolała nie dawać żadnej konkretnej odpowiedzi tu i teraz, dając się pokierować tej nutce ostrożności, która jeszcze jej została.

– Spokojnie, chroni mnie ogień – powiedziała, a na podłodze wkoło niej rozkwitły płomienie. Po chwili zgasiła je machnięciem ręki i ruszyła do przodu.
Lecz po części skorzystała z propozycji czarodzieja - szukając pułapek, sondowała drogę przed sobą za pomocą żaru; szła przez to nieco wolniej, ale przynajmniej wiedziała, iż nie natrafi na coś niespodziewanego. Przy okazji rozglądania się po korytarzu za czymkolwiek, co mogłoby być dla nich niebezpieczne, nie mogła zaprzeczyć, iż budynek musiał kiedyś wyglądać naprawdę dobrze - przynajmniej wewnątrz. Ściany ozdobione płaskorzeźbami - tam gdzie nie były jeszcze całkowicie zniszczone upływem czasu, można było zobaczyć kunszt wykonującego je artysty, który zdolny był za pomocą kilku uderzeń dłuta zarysować proste krajobrazy oraz postaci, będące jednakże pełne szczegółów. Większość z nich była portretami - zapewne dawnych głów rodu - albo też przedstawiały miasto w różnych etapach jego istnienia, chociaż znalazło się i kilka dzieł o innej tematyce. Niektóre z nich musiały być naprawdę stare, bo metropolia na nich posiadała tylko ułamek dzisiejszych zabudowań.
Tylko że każde minięte drzwi napełniały ją wątpliwością - a co, jeśli Cain się pomylił? Przecież na pewno mógł przez nieuwagę przenieść ich gdziekolwiek! Albo, co gorsza, był we wszystko zamieszany? W końcu taki obrót spraw wtedy wyglądał dla niego najlepiej, bo zniknęłyby wieści zarówno o nimfie, jak i o niej samej. Więc z każdym krokiem coraz więcej uwagi poświęcała swojemu słuchowi, próbując wyłowić choćby najdelikatniejsze szmery. Nie miała najmniejszego pojęcia, co zawiodło by ją bardziej - „to nie tutaj”, czy też nagły skok, zwiastujący nadchodzące ciosy? Tylko dzięki temu wysiłkowi usłyszała głuche uderzenie; jako że dobiegało zza załomu korytarza, skierowała się w tamtą stronę i przyspieszyła.
– Słyszałeś? Jakby coś upadło… – Miała niejasne przeczucie, iż to upadła Mamaria, lecz zgodnie zze starym porzekadłem, wolała nie kusić losu. Wiedziała, że to irracjonalne - wszak rzecz już się dokonała - ale w ten sposób było po prostu łatwiej.
Wychodząc zza zakrętu, uderzyła ją niezbyt pocieszająca wizja: wielki pokój z prawie że tuzinem drzwi, wychodzących w różnych kierunkach. Wszystkie ocalałe przed złodziejami oraz wilgocią meble były zdemolowane, a większość szczątek uprzątnięto w róg pomieszczenia. Drewniany parkiet był wypaczony i podniósł się, gdzieniegdzie tworząc coś na kształt fal, a w kilku miejscach odsłaniając nawet będące pod nim grube belki. Od tych ostatnich biła wręcz magia - Ignis domyślała się, że pewnie służyła ich zakonserwowaniu, bo nie znajdywała jakiegokolwiek innego przeznaczenia dla czarów w takim miejscu. Oczywiście mogła się mylić, tak samo jak mogła zapytać się pradawnego, jednak miała teraz ważniejsze sprawy do zrobienia, niż przejmować się zaklętymi balami. Powietrze było ciężkie od wszechobecnej wilgoci i miało silną woń zgnilizny.
Kiedy kobieta miała zaproponować żeby się rozdzielili i poszukali przejścia którym udał się porywacz, rozległ się trzask - tym razem już głośniej niż poprzednio.
– Chodźmy, nie ma czasu do stracenia. – Ponagliła mężczyznę, nawet nie spojrzawszy się na to, czy za nią podąża. Tym razem na pewno mu to nie umknęło.
Niestety, i tam zastała niezbyt pocieszający widok - kręcone schody, którymi można było zarówno zejść niżej, jak i wyjść wyżej. Nie pozostawiało im to zbyt dużego wyboru, ponieważ jeśli obydwoje poszliby w jedną stronę, to napastnik mógłby wtedy uciec, co gorsza zabierając ze sobą nimfę. W ten sposób narażali się na atak, ale miała nadzieję, iż pomoc zdąży - zarówno gdy to ona będzie jej potrzebować, jak i gdy będzie musiała jej udzielić. Tok myślenia przerwała nagła myśl.
– Możesz ją jakoś wyczuć? – zapytała z nadzieją. Jeśli Cain odpowie, że potrafi, to miała zamiar pójść za jego zmysłami, a gdyby nie umiał, zaproponuje iż zejdzie schodami na dół, jako że będzie jej łatwiej oświetlić sobie drogę.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Uśmiechnął się lekko, gdy Ignis dała mu świadectwo tego, że ochraniają ją ognie. Ciekawił go mechanizm obronny, który zastosowałyby "ognie", gdyby coś zagrażało kobiecie, jednak nie miał zamiaru stanowić dla niej zagrożenia, nawet przez chwilę, aby zaspokoić swą ciekawość. Owszem, miał swoje podejrzenia i, ogólnie, wydawało mu się, że magiczny ogień tworzy coś w rodzaju bariery, którą on sam potrafi stworzyć, jednak Cain wykorzystuje do tego inny rodzaj magii. Może nadarzy się okazja, w której będzie mógł zaobserwować to, czego jest ciekaw, jeśli nie, po prostu zapyta o to czarodziejkę, gdy już uda im się uratować Mamarię.
        - Przezorny zawsze ubezpieczony — rzucił po chwili.
Skoro Ignis nie chciała skorzystać z jego propozycji, nie miał zamiaru nalegać na to, że jednak rzuci na nią zaklęcie magicznej bariery, zamiast tego rzucił czar na siebie. Powietrze wokół maga zaczęło falować ledwo zauważalnie, jednak w ogóle nie przeszkadzało mu to w obserwowaniu otoczenia, działało to też w drugą stronę, bo wróg mierzący do niego z łuku, kuszy lub nawet zaklęcia obronnego typu kula ognia, błyskawica lub sopel lodu, nie będzie widział tego, że postać pradawnego otacza magiczna bariera, która nie przepuści przez siebie czegoś, co będzie zagrożeniem dla osoby, która ją stworzyła.

Czarodziej rozglądał się po budynku, cały czas obserwując. Nie spodziewał się, że aktualnie ktoś może ich zaskoczyć, jednak cały czas był przygotowany na taką ewentualność. W okamgnieniu w jego dłoni znalazłby się ładunek energii, który mógłby z niej wystrzelić już jako błyskawica albo kula. Cain przyglądał się mijanym portretom, niewątpliwie należały do rodu, który kiedyś musiał zamieszkiwać budynek. Może porywacz wybrał to miejsce na kryjówkę, bo także jest członkiem rodziny, której przodkowie kiedyś musieli tutaj mieszkać? Zawsze istniała taka możliwość, w dodatku to mogłoby tłumaczyć, dlaczego wybrał akurat wybrał tę konkretną posiadłość na swoją kryjówkę. Zatrzymał się nagle, gdy usłyszał dźwięk podobny do takiego, który wydaje upadające ciało lub worek z czymś miękkim w środku.
        - Słyszałem... — odpowiedział po chwili. Pytanie Ignis oznaczało, że dźwięk był prawdziwy. Wolał, żeby nie oznaczało to tego, że upadła Mamaria. Znaczy... nie musiało to od razu oznaczać tego, że porywacz ją zabił, zawsze mógł ją ogłuszyć, bo stawiała opór czy coś, jednak wolał, żeby ten scenariusz się nie spełnił.
Następny pokój i drzwi, które prowadziły do wielu odnóg z niego, sprawiły, że poszukiwania porwanej kobiety mogą okazać się dłuższe i trudniejsze. Cainerath rozejrzał się po pomieszczeniu, żadne z drzwi nie wskazywały na to, żeby ktoś nimi niedawno przechodził, jednak od belek, które można było zaobserwować w niektórych miejscach podłogi, biła magia. Pradawny nie wiedział, do czego posłużyła w tym przypadku, jednak domyślał się, że miała ona zakonserwować materiał i ochronić go przed szkodnikami, wydawało mu się to najbardziej prawdopodobne. Chciał zaproponować, żeby się rozdzielili i zaczęli przeszukiwać pomieszczenia za drzwiami, jednak kolejny dźwięk sprawił, że nie odezwał się w ogóle.
        - Może ja pójdę... — nie dokończył, bo Ignis przechodziła już przez drzwi, zza których usłyszeli tajemniczy dźwięk. Chciał zaproponować, żeby to on ruszył pierwszy, a rudowłosa poszła za nim, jednak nie zdążył tego zrobić, więc teraz to on szedł za nią.

Napotkali kolejne utrudnienie, tym razem w postaci kręconych schodów, które prowadziły w górę i w dół. Wyglądało na to, że tutaj muszą się rozdzielić. Pytanie władającej ogniem sprawiło, że przez chwilę poczuł się jak idiota, bo sam na to nie wpadł.
        - Hmm... Mógłbym spróbować wyczuć jej aurę, nawet jeśli z tej odległości będzie ona słabo wyczuwalna. Gorzej, jeśli wyczuję ją zarówno na górze, jak i na dole. Spróbuję, tylko muszę się skupić... — powiedział i skierował wzrok w górę. Tutaj zasada "świecących oczu Caina" nie działa, bo nie używał jednego z arkanów magii, które opanował, bo żaden z nich nie mógł wzmocnić jego zdolności postrzegania i wyczuwania aur.
Stał nieruchowo dłuższą chwilę, wydawało się, że nawet nie oddycha. Nagle skierował wzrok w dół i znowu stał nieruchomo dłuższą chwilę. W końcu spojrzał na Ignis, a jego wzrok, przez chwilę, wydawał się nieobecny.
        - Na górę — rzucił tylko i wszedł na schody jako pierwszy. Zaczął iść w górę, starając się przy tym, aby jego kroki były jak najmniej słyszalne.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Najpierw poczuła ból czający się jeszcze gdzieś w członkach, a dopiero potem samo to, iż leży na podłodze; chwilę także zajęło jej skonstatowanie, że ręce i nogi ma czymś skrępowane. Później odzyskała węch, co - biorąc pod uwagę tępotę tego jej zmysłu - stanowiło niewielki pożytek; spośród zapachów udało jej się rozróżnić tylko wirujący w powietrzu kurz i niewyraźny odór stęchlizny; oba drażniły jej nozdrza, a powodowane swędzenie było na tyle intensywne, aby być zauważalne i denerwujące - a wręcz doprowadzające do szewskiej pasji - lecz niewystarczające do spowodowania kichnięcia. Mniej więcej w tym samym czasie na skołaciałym języku pojawił się charakterystyczny smak krwi wymieszany z czymś, czego albo do tej pory nie znała, albo po prostu nie pamiętała; przez nijakość tego odczucia nie mogła jednoznacznie określić czy było przyjemne, czy też nie, jednak podejrzewała, iż substancja jest jakiegoś rodzaju trucizną. Kolejnymi bodźcami atakującymi jej umysł były dźwięki - a raczej cisza, która wokół panowała; tylko od czasu do czasu dało się usłyszeć zgrzyt szczurzych łap, przezbiegających gdzieś w oddali oraz szum wiatru przebiegającego gdzieś w górze. Nie zdziwiła się, kiedy nie wyczuła wokół żadnej magii - porywacz najwyraźniej znów w jakiś sposób zablokował jej postrzeganie magii. Mogła pocieszyć się tylko tym, że po całkowitym odcięciu od magicznego tła, klątwa którą została obarczona przestała mieć na nią jakikolwiek wpływ. Miała tylko nadzieję, że mężczyzna w żaden sposób nie zdołał się tego domyślić.
Na koniec pozostał jej tylko wzrok, lecz żeby go sprawdzić musiałaby otworzyć oczy i jakoś zerwać mocno zawiązaną opaskę; wolała nie dawać napastnikowi żadnych znaków, że jest już świadoma otoczenia, a jej samej też brakowało pomysłów jak pozbyć się więzów.
– Nie udawaj, widzę że doszłaś do siebie. – Słysząc te słowa, zmełła przekleństwo. Chociaż teraz miała przynajmniej pewność, iż zaatakował ją ten sam człowiek co kilka miesięcy wcześniej, bo poznała go po głosie. Oceniła gdzie mógł stać, bo - mimo iż mogła paść ofiarą jakiejś sztuczki z akustyką pomieszczenia - w ten sposób przynajmniej będzie miała jakieś wskazówki, na wypadek gdyby udało jej się uwolnić. – Ale muszę przyznać, mam do ciebie pecha; za każdym razem kiedy już prawie cię mam, dzieje się coś, co wyrywa mi cię z rąk. W Danae zjawił się tłum żądny krwi, a tutaj w Adrionie bardzo się pilnowałaś, więc miałem tylko kilka okazji żeby się do ciebie zbliżyć. Teraz znów ktoś za tobą przyszedł. Gdyby to była tylko jedno z tej dwójki, kobieta albo facet… nie stanowiliby żadnej przeszkody. – Jedno z nich to pewnie Cain, ale jaka kobieta?! – Lecz pojawili się oboje, a mnie nie uśmiecha się usmażenie żywcem, więc rozwiążemy tę sprawę inaczej.
– Najpierw mnie zabijesz, żeby potem uciec? – zapytała sarkastycznie, z trudem pokonując odrętwienie języka i składając słowa.
– Nie. Uwolnię cię, a ty dobrowolnie udasz się do mojego pracodawcy wysłuchać co on ma ci do powiedzenia.
– A czemu nagle chcesz to załatwić w ten sposób?
– Zlecenie na ciebie wiąże się z dużymi pieniędzmi. A przynajmniej tak mi się na początku wydawało; jednak okazuje się, że złapać żywcem byłą asasynkę nie jest tak łatwo. Wydałem mnóstwo pieniędzy na odszukanie cię, a przez te długie miesiące nie zarobiłem ani grosza. Potrafisz sobie to wyobrazić, bo sama tak pracowałaś.
– Nie zgadzam się. Nie będę znów zabijała ludzi. – Potrząsnęła głową tak energicznie, jak tylko mogła.
– Nikt nie mówi, że masz wrócić do zawodu. Poza tym, myślisz że ktokolwiek z nas poszedłby na taki układ? Z tego co wiem, to niewiele zmieniło się odkąd ty przestałaś przyjmować zlecenia. Po prostu jest ktoś, kto chciałby żebyś została głową rodu Va Marlów. Nie było warunku, że mam dostarczyć cię tam w stanie propozycji nie do odrzucenia, a ja zdałem sobie z tego sprawę dopiero jakiś czas temu. Wszystko będzie zależeć od ciebie.
– A jeśli nie chcę mieć z tym nic wspólnego i nie przystanę na twoją propozycję?
– Zabiję cię, a potem ucieknę. – Nie mogła zignorować rozbawienia, z jakim to powiedział. – Decyduj się szybko, bo twoi wybawcy niedługo tutaj będą.
Mamaria miała mnóstwo pytań. Była jednak świadoma, że zabójca nie ma odpowiedzi na żadne z nich. Musiała więc być gotowa na podjęcie bardzo trudnej decyzji - czy w ogóle chciała wracać. Z jednej strony przewodniczyłaby wielkiemu rodowi, mającemu znaczny wpływ na politykę Arturonu, z drugiej musiałaby zrezygnować ze swojego dotychczasowego hulaszczego trybu życia…
– Rozwiąż mnie, pójdę z tobą.
– Mądra decyzja – odpowiedział, kiedy był już przy niej. Zalała ją niesamowita ulga, kiedy rozciął pęta, a ona wreszcie mogła rozmasować obolałe nadgarstki oraz kostki. Chwilę później zerwał opaskę, a mała lampka oślepiła ją i zmusiła do odwrócenia wzroku. Tak jak podejrzewała, wokół niej rozrysowano kredą różne wielokąty, każdy z nich wzmocniony kamieniem przechowującym energię; to dlatego była tak skutecznie odcięta od całej magii zewnętrznego świata. Jednak mężczyzna nie puścił jej od razu - najpierw wyprowadził ją z kręgu, a potem zanim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła ukłucie magii. Wiedziała, co się stało - została związana magiczną przysięgą i nie mogła jej złamać, chyba że za cenę własnego życia. Ale co gorsza, oparła się całym swoim ciężarem na zabójcy, bo klątwa zaczęła działać, sprowadzając na nimfę niemoc.
– Daj mi mój naszyjnik – wychrypiała, słabnąc coraz bardziej. – Potrzebuję wody…
Mężczyzna ruszył zaniepokojony, a ona nie nadążyłą, potknęła się i upadła z na podłogę. Była tak otumaniona, że nawet nie zwróciła uwagi na ból. Kiedy
poczuła na szyi zimny metal, sięgnęła po nieco magii, by potem skupić się na otaczającej ją wodzie. Skupiła na niej całą swoją wolę i przeniosła ją nad siebie. Dom był przesuszony więc pojawiło się tylko kilka kropli, ale to było wystarczająco żeby wzięła głębszy oddech i sama poczyniła coś za pomocą swojej magii - wokół nadgarstka owinął jej się cienki strumień, a potem otworzyła oczy. Mężczyzna zniknął, a ona czuła, że ktoś się zbliża. Leżała tak, powoli odzyskując siły i mając nadzieję, iż nie jest to ktoś wrogo nastawiony, bo nie miała szans podjąć się jakiejkolwiek walki.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Starał się poruszać dość szybko i jednocześnie uważać na to, aby odgłos kroków był jak najmniej słyszalny. Przynajmniej było tak na początku, bo drewniane schody skrzypiały, nawet wtedy, gdy naciskało się na nie naprawdę lekko, więc Cain postanowił już nie przejmować się tym, że porywacz może usłyszeć, iż nadchodzą. Teraz, po prostu, cały czas szedł w górę i wydawało mu się, że schody są dłuższe niż w rzeczywistości, chociaż było też możliwe, że naprawdę takie są, a jemu nic się nie wydaje, jednak teraz nie był tego pewien, poza tym, miał coś innego na głowie, coś, co wydawało mu się ważniejsze niż zastanawianie się nad rzeczywistą długością schodów, którymi teraz wchodził na górę. Miał nadzieję, że Ignis cały czas dotrzymuje mu tempa, bo nie chciał, aby kobieta została gdzieś z tyłu.

W końcu dotarli na koniec schodów, w miejsce, które rozpoczynało piętro, a pradawny dopiero teraz spojrzał za siebie i z ulgą stwierdził, że rudowłosa podążała za nim i, najpewniej, takim samym tempem, którym on sam wchodził na górę. Czarodziej ruszył przed siebie i wszedł do jedynego korytarza, który tu był, w dodatku nie wyglądało na to, żeby się rozgałęział, chociaż przed sobą widzieli też zakręt, za którym może kryć się coś, czego aktualnie nie widzą.
        - Chodźmy, nie ma czasu do stracenia — odparł i dalej szedł przodem, ponownie narzucił szybkie tempo marszu, gdyby stało się nieco szybsze, niż jest teraz, przeszliby do lekkiego biegu.
Na szczęście, za zakrętem nie czekało ich nic niezwykłego, były tam wyłącznie pojedyncze drzwi, które znajdowały się dokładnie naprzeciw pary czarodziei. Szczerze mówiąc, Cain spodziewał się jakiejś pułapki albo nawet rozgałęzienia lub kilku par drzwi, które prowadziłyby do różnych pomieszczeń, jednak nie miał zamiaru narzekać, bo dzięki temu, będą mogli przejść od razu do pomieszczenia, w którym może być przetrzymywana Mamaria.
Bez słowa ruszył w stronę drzwi i otworzył je kopnięciem. Otworzył, to mało powiedziane, bo całkiem możliwe, że czarodziej mógł przesadzić z siłą, którą włożył w to kopnięcie, gdyż drzwi wyleciały z zawiasów i upadły na podłogę. Chwilę później wszedł do środka, a za nim to samo zrobiła Ignis.

Od razu rozejrzał się po pomieszczeniu i szybko dostrzegł znajomą postać leżącą na podłodze. Podbiegł do Mamarii i klęknął obok niej. Leżała plecami do niego, więc nie widział, czy ma otwarte oczy i, czy oddycha. Pierwszym co zrobił, było przyłożenie dwóch palców do tętnicy szyjnej kobiety i sprawdzenia, czy czuje tam bicie jej serca. Wyczuł je szybko, a to była bardzo dobra wiadomość.
        - Żyjesz, na szczęście... — powiedział najpierw, chociaż brzmiało to tak, jakby mówił to bardziej do siebie, a nie do osób, które także znajdują się w tym pomieszczeniu.
Po tym, jak już upewnił się, że białowłosa żyje, wstał i przeszedł obok niej tak, że mógł klęknąć naprzeciw niej i widział przód jej ciała, w tym także jej twarz.
        - Nic ci nie jest? Wiesz, kim był osobnik, który cię porwał? — zapytał, chociaż odpowiedź na pierwsze pytanie była ważniejsza niż na to drugie, przynajmniej tak mu się wydawało.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– Żyję – odparła po chwili, kiedy lustrowała swoje ciało. Wszystko wydawało się w porządku - po raz kolejny klątwa jej nie zabiła, chociaż biorąc uwagę to jak się czuła, to chyba było naprawdę blisko. Szczęśliwie wzrok odzyskiwał już ostrość, do członków z powrotem napływało czucie, a w uszach przestało tak okropnie szumieć.
Pod pozorem ponownego łapania oddechu, myślała co może odpowiedzieć Cainowi. W normalnej sytuacji zabójca pozbawiłby ją życia już na ulicy, albo zaraz po znalezieniu się w tym miejscu, więc ta odpowiedź nie miała racji bytu. Wszystko inne co przychodziło jej na myśl mogło naprowadzić go na jakieś informacje dotyczące jej życia, a tego wolała uniknąć - nie miała pojęcia, z jakimi interesami mężczyzna był tak naprawdę związany. Zresztą, pozostawała jeszcze kwestia drugiej osoby przybyłej z czarodziejem, której kroki słyszała przemieniona - teraz najwyraźniej przeszukiwała okoliczne pokoje, jednak kto wie czy nie jest jakoś połączona ze sprawą?
– Nie znam go. – Nimfa przewróciła się na plecy, a w tym samym momencie do pomieszczenia weszła ona - kobieta, która zaatakowała ją na ulicy. – Co ona tu robi?!
Chciała nawet zerwać się na równe nogi, ale zaraz po podniesieniu się ugięły się pod nią nogi, przez co ponownie usiadła na podłodze. Odpuściła więc, przywołując do swojej dłoni wodny bicz, skłonna do ataku i obrony. Lecz tamta zachowywała się, jakby nic wielkiego się nie stało; podeszła i wyciągnęła do niej rękę. Ma musiała przyznać, że mogła pochwalić się urodą świetnie pasującą do jej zdolności - miała wrażenie, że przypominała płomień, a gdyby całkowicie zatopić się w jestestwie tamtej, spaliłaby ją doszczętnie.
– Jestem Ignis.
– Nie wystarczy ci to, co stało się w mieście?
– Zachowałam się głupio bo byłam zdenerwowana. Postanowiłam ci się jakoś odwdzięczyć, że…
– Świetnie – odpowiedziała z wyczuwalną złośliwością. Po słowach magini wywnioskowała, jaki tamta ma charakter - nie dość, że nie potrafiła przyznać się do błędu, to jeszcze wolała unikać rozmów o swoich porażkach. Spojrzała się na pradawnego chcąc złowić jego wzrok; niestety, nie udało jej się to - nie wiedziała czy po prostu tego nie zauważył, czy tak zręcznie uniknął jej próby wciągnięcia go w całą sytuację. – Mamaria. – Uścisnęła dłoń tamtej. – Nadal nie wiem, skąd się tutaj wzięliście.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Co prawda, potrafił czytać w myślach, jednak nie przepadał za używaniem tej zdolności, chociaż teraz kusiło go, żeby to zrobić, bo miał nieodparte wrażenie, że Mamaria nie mówi mu całej prawda. Oczywiście, można byłoby tłumaczyć to tym, że znają się krótko, a ona mu nie ufa i wytłumaczenie to było najbardziej sensowne, bo znajdowało się najbliżej prawdy. Cain postanowił, że, nawet jeśli okazałoby się, że białowłosa rzeczywiście nie mówi całej prawdy, to będzie usprawiedliwiał to sobie ich krótką znajomością.
Już miał mówić, żeby poczekała jeszcze z podnoszeniem się na nogi, jednak Mamaria zdążyła to zrobić i po chwili upadła ponownie. Przez chwilę zastanawiał się nawet nad tym, czy ponownie przywołać magiczną barierę, która raz jeszcze oddzieliłaby dwie kobiety, jednak ognista czarodziejka podeszła do wodnej dosłownie na wyciągnięcie ręki, aby po chwili wyciągnąć dłoń w jej stronę, chcąc pomóc jej we wstaniu lub przywitać się, a czarodziej stał gdzieś z boku i przyglądał się całej sytuacji. Postanowił, że nie będzie się wtrącał i odzywał, gdy okazało się, że nie dojdzie do walki między jego nowymi towarzyszkami. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, tym razem spokojniej, może zauważy coś, co mu wcześniej umknęło, możliwe, że dlatego nie zauważył spojrzenia Mamarii.

Na białowłosą spojrzał, dopiero gdy usłyszał jej ostatnie słowa, jakby przed chwilą przypomniał sobie o jej obecności.
        - Ten osobnik, który cię porwał, zostawił metalowy krążek z kryształem w miejscu, w którym się pojawił i z którego zniknął razem z tobą. Dzięki temu przedmiotowi udało mi się wyśledzić miejsce, w które cię zabrał. Ignis zaproponowała swoją pomoc w odnalezieniu cię, więc przenieśliśmy się tu oboje. Gdy już byliśmy w środku tego budynku, w pewnym momencie udało mi się wyczuć twoją aurę, chociaż musiałem skupić się naprawdę mocno, żeby to zrobić. Później wbiegliśmy schodami w górę i dotarliśmy do tego pomieszczenia — opowiedział, oczywiście była to skrócona wersja, bo wydawało mu się, że nie musi zgłębiać się w szczegóły. Najważniejsze było, że to, co powiedział, powinno być wystarczającą odpowiedzią dla białowłosej.
        - I to by było na tyle, jeśli chodzi o to, skąd się tu wzięliśmy — odparł na sam koniec. Zauważył, że tym razem nie został żaden ślad po mężczyźnie, który porwał Mamarię, więc wyglądało na to, że nie uda im się za nim podążyć. Podszedł do wejścia do pomieszczenia i oparł się plecami o framugę drzwi.
        - Proponowałbym opuszczenie tego pomieszczenia, a później całego budynku — powiedział, spoglądając to na jedną, to na drugą kobietę. Ciekawe, czy będą chciały usiąść w karczmie przy jednym stoliku i z nim porozmawiać, o ile nie mają czegoś ważniejszego do zrobienia? Oczywiście, że o to zapyta, jednak jeszcze nie teraz.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Usłyszany opis zaskoczył Mamarię; zabójca był profesjonalistą i na pewno nie przeżył do tego momentu tylko dzięki swojemu szczęściu - była doskonale świadoma, że w ten sposób nie da się przetrwać dłużej, niż kilka tygodni. Nie mogła także pominąć faktu,iż widziała jak mężczyzna używa magii bez pomocy jakichkolwiek amuletów, w pełni samodzielnie. Cain wraz z Ignis mogli być tylko podstawionymi statystami, jednak szczerze w to wątpiła - w szczególności przez rudowłosą, mającej charakter kogoś niezdolnego do takiej pracy. Jednak na pewno zostali wykorzystani przez porywacza do osiągnięcia jego celów. Nietrudno było jej odgadnąć dlaczego tak się zachował - w końcu sama kiedyś pracowała w tym fachu. Chcąc zachować reputację skutecznego siepacza, wykreował nimfę na osobę skuteczniejszą od siebie, starą wygę znającą wszystkie skrytobójskie sztuczki. O tym, że za każdym razem udawało jej się czystym przypadkiem, będą wiedzieć tylko oni, dwójka czarodziejów i Borgar. W razie ewentualnych problemów uciszenie ich nie powinno być problemem.
Pozostawała inna kwestia - po jego ucieczce, przemieniona nie miała pojęcia jak się z nim spotkać, albo chociaż skontaktować. Mogła jedynie żyć nadzieją, że znajdzie sposób na przekazanie jej wszystkich informacji i nie będzie musiała działać na własną rękę.
– Masz rację, powinniśmy stąd zniknąć.
– Ja bym przeszukała ten budynek. On wciąż może gdzieś tutaj jeszcze być – zaoponowała Ignis.
– Właśnie tego się obawiam.
– Jeśli uciekł przed dwoma osobami, to tym bardziej nie poradzi sobie z naszą trójką.
– Miałoby to sens, gdybyśmy nie musieli go szukać. Ale idąc grupą bez problemu nam umknie, a jeśli się rozdzielimy to wyrżnie nas po kolei, bez jakichkolwiek problemów. Nie bez powodu znalazłam się tutaj, w miejscu które zapewne dobrze zna.
Te argumenty najwyraźniej zniechęciły kobietę do pochopnych czynów, bo zrezygnowała z tego pomysłu.
– Cain, jesteś w stanie przenieść nas wszystkich na raz? Ja jeszcze nie czuję się wystarczająco silna.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Wydawało mu się, że wydarzenie mające miejsce wczoraj, czyli to, że Mamaria przysiadła się do niego i zaczęła z nim rozmawiać, było czymś, co rozpoczęło, następujące po sobie, zdarzenia, które sprawiły, że poznał Ignis i tym samym wplątał się w coś, co, w głównej mierze, dotyczy wyłącznie białowłosej i jakiegoś wydarzenia lub grupy wydarzeń z jej życia, o którym zresztą nic nie wiedział. Najpewniej, gdyby cały czas, bez względu na okoliczności, trzymał się swojego planu i opuścił Adrion dzisiaj, to wszystko nie miałoby miejsca, znaczy, los Mamarii nie zmieniłby się i jej spotkanie z tym tajemniczym mężczyzną miałoby miejsce i tak dalej, jednak pradawny nie brałby w tym żadnego udziału. Cóż, Cain wybrał inną drogę i nieco zmienił swój plan, przez to znalazł się w tym miejscu i pomieszczeniu, razem z dwoma kobietami, których prawie w ogóle nie znał.
Z zamyślenia wyrwał go głos białowłosej, wyglądało na to, że zgodziła się z nim i też jest za tym, żeby opuścić budynek. Druga czarodziejka, na początku, była jednak za tym, żeby przeszukać każde pomieszczenie. Na szczęście, dość szybko zmieniła zdanie, na co swój wpływ miała też Mamaria.
        - Trudno mnie zabić — odparł pradawny.
        - Cała organizacja próbowała, a skończyło się na tym, że zabiłem wszystkich jej członków, a na końcu przywódcę całej organizacji — dodał po chwili. Mogłoby to zdradzić coś na temat jego historii, jednak żeby tak się stało, musiałby powiedzieć, o jakich ludzi chodzi, dlaczego próbowali go zabić i tak dalej. Owszem, mógłby to zrobić, jednak... na pewno nie powiedziałby takich konkretów osobom, które zna raptem dzień lub dwa.

Zastanowił się chwilę nad pytaniem, które zadała mu kobieta. Naprawdę rzadko kiedy zdarzało się, że musiał przenosić więcej niż dwie osoby naraz, licząc siebie oczywiście, jednak wydawało mu się, że powinien dać radę, w końcu nie był jakimś początkującym magiem.
        - Myślę, że dam sobie z tym radę — odpowiedział twierdząco.
        - Tylko będziecie musiały mnie objąć, złapać za rękę czy coś. Ważne, żeby wasze ciała miały kontakt z moim, wtedy zaklęcie potraktuje nas jako jedno ciało, a magia odpowiedzialna za teleportację przepłynie ode mnie do was i przeniesie nas wszystkich. Przynajmniej tak rozumiem działanie tego, co zaraz zrobię — dodał szybko. Było mu bez różnicy, w jaki sposób dostosują się do tego, co powiedział, bo najważniejsze było, żeby się go trzymały i moc magiczna miała jakąś drogę przepływu z niego na nie. Swoją drogą, Ignis już wcześniej objęła go, gdy przenosili się pod ten budynek, jednak wtedy powiedział jej, żeby to zrobiła. Może tym razem też to zrobi.
        - Zanim znikniemy, powiedzcie mi, gdzie nas przenieść — powiedział na sam koniec, a gdy jego towarzyszki ustaliły już miejsce, w którym mają się pojawić... cała trójka nagle zniknęła.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Bacznie słuchała słów czarodzieja. Głównie dlatego iż już wcześniej doszła do wniosku, że wolałaby nie mieć go za swojego wroga - chociaż dopiero te słowa pokazały ten fakt w całej jego okazałości. Nie sądziła, aby to były tylko czcze przechwałki - zobaczyła co potrafi już w mieście - tylko że wydawało jej się iż przecenił swoje możliwości. Mamaria była w stanie bezproblemowo obronić się przed wszystkimi atakami Ignis, a mimo wszystko dała się złapać tajemniczemu porywaczowi. Co więcej, nie udało jej się uciec - gdyby nie oni, sytuacja mogła rozwinąć się bardzo nieciekawie.
Tylko czy aby na pewno celem tamtego człowieka było zabicie nimfy? Kobieta jeszcze żyła, chociaż miał okazję pozbawić ją życia zaraz po ich zniknięciu. Wychodziło więc na to, że porwana ukryła coś przed nimi, zasłaniając się niewiedzą. Jednak przemieniona postanowiła nie zawracać sobie tym głowy - Cain właśnie zaproponował przeniesienie ich z powrotem do Adrionu. Przez moment przeszło jej nawet przez myśl, żeby objąć mężczyznę - dokładnie tak jak wcześniej - ale nie chciała wyjść na zaborczą, więc po prostu chwyciła go za rękę.
– Z powrotem do karczmy – uprzedziła ją Mamaria.
– Zgadzam się – potwierdziła tylko.
Chwilę później czarodziej ich przeniósł - stali przed wejściem do gospody. Zdaniem Ignis nie minęła nawet jedna godzina od jej ulicznej konfrontacji. Sama była zaskoczona tym, że zainteresowała się losem nieznajomej - do tej pory nie podejrzewała u siebie takich odruchów miłosierdzia; z jednej strony - i w głębi serca - wiedziała że postąpiła dobrze, lecz z drugiej… coś mówiło jej, że mogła sprawić aby wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. I żeby na przykład zakończyło się rozlewem krwi. Odpędziła te dywagacje; stało się tak, jak się stało, a nie miała możliwości zmienić swoich dawnych czynów.
– Dziękuję – odezwała się nifa, kiedy wchodzili po schodach. – Chyba wolę sobie nie wyobrażać co mogłoby się stać gdyby nie wy. W dodatku… – przerwała na chwilę. Widać było, że ciężko jej jeszcze o coś prosić, jednak przełamała się. – Czy któreś ma zamiar zostać jeszcze jakiś czas w Adrionie? Jest tutaj kilka moich spraw wymagających rozwiązania, ale jeśli tak wygląda sytuacja to nie mam zamiaru narażać się na niebezpieczeństwo, zaszyję się gdzieś bezpiecznie i przeczekam nieco. Po prostu potrzebuję kogoś do pełnomocnictwa.
– Ja powinnam zabawić tutaj jeszcze kilka dni – odparła błyskawicznie Ignis, widząc w tym szansę na podreperowanie swojej sytuacji finansowej.
– Dobrze. Wyjaśnię ci wszystko później, a teraz zjedzmy coś. Na mój koszt, żebym chociaż w ten sposób mogła ci się odwdzięczyć.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Przeniósł ich przed karczmę, a raczej przed wielkie drzewo, które było podstawą dla budynku. Nie wiedzieli go po raz pierwszy, gdyż cała trójka już wcześniej spędziła jakiś czas w środku. Właśnie tam poznał Mamarię, a także zauważył Ignis, z którą zapoznał się później. Nawet pomyślał sobie, że bieg zdarzeń zatoczył właśnie koło, jeśli jako punkt startowy, brać pod uwagę właśnie tę karczmę, a konkretniej, moment, w którym białowłosa dosiadła się do stolika, przy którym siedział i zaproponowała rozmowę. Co prawda, od tamtego momentu nie spędzali ze sobą całego czasu, jednak los chciał, że ich drogi zeszły się ponownie na rynku, później Mamaria została porwana, a on, już wtedy będąc w towarzystwie drugiej kobiety, odszukał ją i powiedzmy, że uratował. Na sam koniec ponownie znaleźli się pod karczmą i lada chwila wejdą do środka, aby znaleźć sobie jakiś wolny stolik.

        - Początkowo chciałem opuścić miasto dzisiaj, jednak plany lubią się zmieniać i, tak naprawdę, nie wiem, kiedy je opuszczę... — odparł po chwili. Nie kłamał, akurat o tym mógł mówić swobodnie, w końcu nie była to jakaś tajemnica czy coś, czego powinien strzec za cenę własnego życia, a jeśli już chciał komuś o tym powiedzieć, to musiałaby być to osoba, której ufa bezgranicznie.
        - Także, mógłbym zostać tu kilka dni albo dłużej, nie widzę problemu — dodał, jednak zrobił to po tym, jak rudowłosa oświadczyła im, iż planuje zostać w mieście na trochę dłużej.
        - Jeżeli potrzebujesz więcej niż jednej osoby, mógłbym pomóc — powiedział w końcu. Nie chciał się narzucać, dlatego powiedział to w taki sposób, że nie zmusza Mamarii do przyjęcia tej propozycji, po prostu, jeśli kobieta powie, że nie potrzebuje jego pomocy, nie miał zamiaru na to naciskać i na siłę sprawiać, że zmieni zdanie. Z drugiej strony, jeżeli powiedziałaby, że nie potrzebuje jego pomocy, Cain zacząłby rozważać wcześniejsze opuszczenie Adrionu, co stałoby się z prostej przyczyny- nie miałby żadnego zajęcia w tym mieście.
        - Nie mogę zgodzić się na to, żebyś płaciła za mój posiłek — odezwał się pradawny, powiedział to dość poważnie, co oznaczało, że naprawdę tak uważa i może być ciężko ze zmianą jego zdania na ten temat. W międzyczasie kiwnięciem głowy wskazał im stolik, przy którym mogą usiąść. W karczmie nie było takich, przy którym mogłyby usiąść trzy osoby, więc Cainerath wypatrzył czteroosobowy, który w dodatku stał w lewym roku sali i właśnie ten wskazał towarzyszkom.
        - To ja powinienem zapłacić za strawę zarówno twoją, jak i Ignis — dodał po chwili. Cóż... został wychowany właśnie tak i zakorzeniło się to w nim na tyle, że na pewno będzie przestrzegał tego do końca swoich dni. Rodzice i nauczyciele wpoili mu też parę innych zasad, jednak aktualnie jest mu potrzebna tylko ta jedna, o której właśnie wspomniał.
        - Jeśli nie chcesz, żebym to zrobił, przynajmniej pozwól, że zapłacę wyłącznie za swój — dopowiedział po namyśle. Mógł pójść na taki kompromis, jedynie nie chciał, aby Mamaria musiała płacić za niego, tym bardziej że nie narzekał na brak pieniędzy i miał możliwość zapłata za pożywienie.
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość