Danae[Karczma Porąbana Beczka] Festyn

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

[Karczma Porąbana Beczka] Festyn

Post autor: Barius »

Co też przygnało Bariusa w te strony? Zapewne festyn z okazji… nie zapisanej mocno w jego pamięci. To co jednak zapamiętał to fakt, że w Danae znajdzie okazję do opróżnienia zawartości swojej sakiewki. Jedno co mu nie pasowało, to fakt, że musiał pchać się po te przyjemności doczesnego życia właśnie do elfiego miasta. Jeszcze na rozdrożach dwa oddziały spiczastouchych zwiadowców wypytywały go o cel podróży. Tyle dobrego, że za kilka ostrzy jeszcze nie zamykali w więzieniu.

Wieczorem zawitał do rozśpiewanego miasta. Grupy trubadurów i śpiewaków darły się niemożebnie, ale takie były uroki tego typu zabaw. Błazny i tancerze, kuglarze i cała reszta specjalistów umilajacych swym widokiem pobyt turystom, dbali by uczestnicy mieli świadomość, że biorą udział w wydarzeniu donośnym i godnym zapamiętania. No właśnie… nawet widząc ich smukłe, spiczastouche pyski nie potrafił sobie przypomnieć okazji. To co jednak przypominał sobie doskonale to uśmiech tamtej prostytutki, którą wyobracał na wszelkie sposoby z bodaj ponad rok temu. Kto wie, może stała gdzieś tu, na którymś rogu wystawiając gołe, blade jak kość słoniowa kolano przez rozcięcie w bogato zdobionej sukni?

Malika dreptała po rynku potrząsając zmęczona głową, Barius zajechał w jedną z bocznych uliczek odchodzących od rynku dokonując wyboru. To tutaj będzie bawił się tej nocy – Karczma Porąbana Beczka. Gustownie nie ma co. Nie miał bladego pojęcia dlaczego właściciel nazwał lokal właśnie w ten sposób, ale chyba działało, bowiem hienołak zapragnął dowiedzieć się tej historii. Podprowadził konia do stajni solidnie opłacając gościa, który miał czuwać nad jego dobytkiem. Nie był to chłop wyraźnie rosłej budowy, ale twarz poorana głębokimi bliznami sprawiała, że co słabszych wystraszy samym swym wyglądem, a i widać żelaza się nie boi i miał z nim częsty kontakt. Jeśli walczył tak samo sprawnie jak wyciągał łąpę po rueny, to o swoje klamoty Barius mógł być spokojny.

Karczma, piękna karczma… no może nie taka piękna, ale przyzwoita. Bez luksusów, niemniej zadbana, szczury i robactwo nie pełzło po drewnianych podłogach, klientela siedziała przy ławach oświetlanych świecami osadzonymi w szklanych słojach. Przekrój różny – od młodszych oficerów na przepustce, jak mniemał po uzbrojeniu elfów, po jakieś typy wolące rozmawiać po ciemnych kątach sali. Barius dostrzegł też chochsztaplera trudniącego się jakimiś karcianymi sztuczkami by wyłudzić od co bardziej pijanych pieniądze wciągajac ich w nieczyste gry oraz grupkę mężczyzn łupiących gorliwie w kości. O tak… to jest to. Postanowił dosiąść się właśnie do nich i przez pół godziny nie tyle wygrywał ile nie przegrywał. Los był dla niego tyleż samo łaskawy co skąpy, niemniej towarzystwo jakieś uroczej dziwki, która przypałętała się do ich stolika sprawiało, że gra przebiegała nad wyraz miło. Każda knajpa miała swoje bywalczynie, które przecież gdzieś musiały pracować, nie była to żadna tajemnica, choć nastarsza profesja świata zwykle uważana była przez elfów, za jeszcze gorszy fach, niż przez przedstawicieli innych, znaczniej krócej żyjących ras. Kurtyzana lepiła się to do jednego to drugiego zagadując i uśmiechając się z tą wrodzoną manierą, sprawiającą, że hienołakowi chciało się czasem rzygać. Każda z kurew była tak miła i starała się być tak kusząca, że nawet jemu, czasem ten fałsz przestawał sprawiać przyjemność. Dzisiaj był dla panien po prostu grzeczny, nie miał ochoty na harce, a bardziej interesowało go ile oczek wypadnie w kolejnej turze.
- Kur… znowu nic… Zmierzył wzrokiem wspóltowarzyszy biesiady i wlepił wzrok w białe szcześciany turlające się po blacie.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

- Księżniczko, dokąd tym razem jedziemy? - zapytał Marduk. Był to wysoki, przystojny elf i choć miał na karku prawie pół wieku, to wyglądał na nie więcej niż trzydzieści lat. Siedział on na kasztanowym koniu i wpatrywał w plecy swojej niesfornej podopiecznej. Od chwili, w której został wybrany na opiekuna Scatlett jego życie stało się istnym horrorem. No bo, ile to razy przez jej wygłupy został skazany na karę śmierci? Na szczęście później go ułaskawiano, jednakże strachu się najadł.
- Jak to gdzie? - odpowiedziała mu pytaniem, podczas gdy jej śnieżnobiała klacz omijała sprytnie paradujących błaznów. - Tam, gdzie jest zabawa - dodała po chwili z uśmiechem i naciągnęła na głowę kaptur od peleryny. Nie chciała przecież, aby ktoś ją rozpoznał, wtedy nie byłoby już tak zabawnie.

Festyny były najczęstszą formą rozrywki w Danae. Król nie organizował żadnych turniei, polowań. Czasem bankiety, ale oczywiście nie mogli brać w nich udziału wieśniacy. Kiedy był festyn, to znaczy, że było jakieś ważne święto, o którym żaden elf nie miał prawa zapomnieć. Ten odbywał się z okazji rocznicy narodzin dalekiego kuzyna księżniczki Scarlett. Ona sama widziała go może trzy razy, a co dopiero istoty mieszkające na obrzeżach królestwa? Im to jednak nie przeszkadzało, w końcu zabawa to zabawa.

Konie zatrzymały się przed jedną z karczm. Miała ona dość zabawną nazwę, dlatego też księżniczka wybrała ją na miejsce postoju, bowiem główny cel wyprawy nie został jeszcze obrany. Elfka zapłaciła stajennemu za opiekę nad zwierzętami i razem ze swym opiekunem weszła do środka.
Po dokładnym rozejrzeniu się, brązowowłosa doszła do wniosku, iż otacza ją sama hołota, która nie miała pojęcia, jak wygląda król, to tym bardziej nie rozpoznają jej samej. Z delikatnym uśmiechem pozbyła się więc swojej peleryny i podała ją Mardukowi. Lubiła być w centrum uwagi i tak też było tym razem. Miała na sobie granatową suknię, odkrywającą plecy. Z pewnością przykuła ona spojrzenie wszystkich zgromadzonych, nawet kobiet lekkich obyczajów, które wyglądały przy niej jak zwykłe wieśniaczki.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Ło jej… - Barius widać nie był jedynym człowiekiem w oberży. Staruszek z opaską na oku podniósł się o lasce z miejsca na widok panny, która przybyła ze swym towarzyszem. Oszołomiony urodą dziadziuś zmrużył ostałe się ślepie by lepiej przyjrzeć się wchodzącemu do środka zjawisku, i zaraz prędko usiadł ściągany ręką wcale to młodszego kompana, dla którego ważniejsze było to, co znajdowało się wewnątrz całkiem zgrabnie wykonanego kufla, ozdobionego charakterystycznym florystycznym motywem. Inni klienci też nie zostali obojętni posyłając kobiecie uważne spojrzenia.

Barius też odwrócił ku niej wzrok, fakt może i była piękna, ale prawdę mówiąc uroda niektórych elfek była wręcz legendarna, a napatrzył się na nie już tyle, że jakby miał wzdychać do jakiejś konkretnej, to rozbolała by go od tego dylematu głowa. Może nieznajoma tego nie zauważyła, ale część bywalców z w głębi sali zaczęła żywo między sobą szeptać, zaś para młodych oficerów chyba też zorientowała się, że do oberży przybył ktoś wysoko urodzony, toteż złożyli jej dyskretne honory i po chwili zajęli się znów swoimi sprawami. Owszem, nie każdy musi znać z imienia rodzinę panującego, ale elfy jako społeczeństwo długowieczne miały dość czasu w swym życiu by zapoznać się z takimi sprawami. Ostatecznie Danae nie było nie wiadomo jak wielce rozbuchaną metropolią, a mając kilka setek lat na karku nie trudno wiedzieć kto jest kim… zwłaszcza, kiedy pojawia się w szykownej odsłaniającej plecy sukni, za którą kto wie czy Barius nie kupiłby sobie dodatkowego wierzchowca. Cholera… czego ta panna tu chce? Nie przypominam sobie, żebym ukradł komuś jakiąś biżuterię, zeżarł świętą krowę, czy ubił ostatnio jakiegoś szpiczastouchego… Hienołak szybko przeanalizował swoje położenie, chyba mógł się czuć bezpieczny. Ostetecznie w tym mieście jakoś srogo nie nawywijał, a przynajmniej sobie tego nie przypominał, więc sączył swoje ciemne piwo co rusz spoglądając to na kości, to na nowoprzybyłą elfkę. Nie miał zamiaru do niej gruchać z prostego powodu – po pierwsze był sam, po drugie miała obstawę w postaci jakiegoś kawalera, po trzecie skoro kłaniali się jej oficerowie, to pewnie była jakąś szychą, a takim osobom z zasady nie warto podpadać. Postanowił, że nie będzie rzucał się w oczy, z magicznym pierścieniem nie było to nawet specjalnie trudne.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

No pięknie. Dlaczego musieli tu być wojskowi? Będzie miała szczęście jeśli nie pochwalą się swoim przełożonym, jaką to panienkę spotkali w karczmie pełnej pijaków i prostytutek. Gdyby ojciec się o tym dowiedział, to by jej nogi z tyłka powyrywał, a w najgorszym przypadku znów zamknął w wieży. Po prostu cudownie. I po cholerę jej się kłaniają? Miała być tu anonimowo, jako zwykła wieśniaczka i...
- Niepotrzebnie założyłam tę sukienkę - mruknęła w stronę Marduka, który stał w osłupieniu i wpatrywał się w jedną z pań lekkich obyczajów, w tę samą, co siedziała obok hienołaka. Scarlett musiała przyznać, była ładna, ale zawód jaki sobie obrała wywoływał u księżniczki odruchy wymiotne. W jej intensywnie zielonych oczach od razu traciła szacunek i wszystko, co tylko się dało. Ale jej opiekun cały czas na nią patrzył, tak jakby widział przed sobą dziewiąty cud świata, ósmym bowiem była jego podopieczna.
- U góry są pewnie jakieś pokoje. Opłacić Ci ją?
Ten od razu się zaczerwienił i odwrócił wzrok, przenosząc go na brązowowłosą.
- Nie gadaj głupot, ja... - nie mógł dokończyć, bowiem owa szanująca swe ciało kobieta stała już na przeciw księżniczki. Nie musiała nic mówić, pogardę, która od niej biła, wyczuwały konie w stajni...sąsiedniej karczmy. Nieznajoma zlustrowała uważnie panienkę, a następnie napluła jej na pantofelka.
- Widać, że jesteś tu nowa. Tych tutaj nie stać na Twoje usługi, wiec nie zabieraj mi klientów, luksusowa dziwko. Ładna sukienka. Ten tutaj Ci kupił? - zapytała z jadem godnym żmiji.
Marduk chciał już interweniować, jednak podopieczna uspokoiła go ruchem swej delikatnej i białej niczym kość słoniowa dłoni.
Wreszcie zaczyna się zabawa... pomyślała z subtelnym uśmiechem, którym obdarzyła każdego mężczyznę w karczmie, w tym także hienołaka. Jemu chyba nawet puściła oczko, ale co do tego, to nie miała pewności.
- Naprawdę? Myślałam, że król szczodrze wynagradza wojskowych. Ale co ja tam wiem... jestem TYLKO luksusową dziwką - Westchnęła cicho, jakby zrozpaczona i pociągnęła za jedwabną wstążkę tym samym rozwiązując swe włosy, które bezradnie opadły falami na ramiona Scarlett, częściowo zakrywając jej plecy.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Czy ona puściła do mnie oko? Na jego twarzy zamalowało się bezgranicze zamyślenie niezmącone jednak krztą refleksji nad tym, że jednocześnie wyglądał przez ten momenent na kogoś obarczonego defektami natury psychiczno-intelektualnej. Nie dlatego, że taki był, ale zdanie o swoim zdrowiu miał wyjątkowo dobre i na nic nie narzekał - skoro więc był pewny, że puściła mu oko, wiedział, że nie wypił chyba znów tyle by obraz majaczył mu w wymyślnych fantazjach dzikiego umysłu, to znaczyło… no właśnie? Co to znaczyło? Barius tego nie wiedział i speszył się, co do niego niepodobne. Nie dlatego, że był wstydliwy, jednak nie przywykł do tego, żeby osoby jej formatu od tak z własnej woli spoufalały się z nim. Nie chciały nawet na niego patrzeć, lecz to nie nobilitacja, lecz dziwny niepokój zagościł teraz w sercu hienołaka. Osobna kwestia – jak długo można analizować jeden gest, jednak na poły dzika natura tego osobnika była wyczulona tak samo na smaki czy zapachy, jak też na mowę ciała. Drapieżna część rozpracowywała najmniejsze nawet niuanse gestykulacji, czuł często zapach strachu swych rozmówców i wiedział jak się zachowają, zanim oni jeszcze zastanowili się co chcą zrobić. Słowem – trudno było go zaskoczyć, a tak śmiałe zachowanie panny wyglądającej na jakąś chędożoną szlachciankę, kiedy on nawet nie zdołał pochwalić się ani siłą swych ramion, ani kunsztem zabijania, ani choćby okładania po mordach – w czym, co trzeba przyznać – był całkiem dobry i było to jego powodem do dumy, sprawiało, że odczuwał głęboki niepokój. Znał ją? Ona znała jego? Naprawdę przeleciałby kiedyś taką sztukę? Raz jeszcze zmrużył dyskretnie oczy oceniając waćpannę samczym biegłym w tej sztuce spojrzeniem. Niemożliwe, by jej nie zapamiętał, nie mógł być tak pijany, a nawet jeśli – pamiętałby noc z taką po pustej sakiewce. Skoro więc te rzeczy były ustalone… do licha, czego od niego chciała? Może Barius na takiego nie wyglądał, ale trochę się spiął, a myśli miast hazadrowych kości zaczęły obiegać położenie swojego ekwipunku. Nieomal instynktownie odczuł przyjemne kształty swego arsenału, a ciężko obutą nogą przydepnął mocniej torbę z spoczywającą wewnątrz siecią.

Wytworna "kurtyzana", która skupiała na sobie uwagę zebranych, nie odczuwała chyba jednak jej nadmiaru, toteż doprawiła sytuację dodatkowym rozpuszczeniem włosów. Barius aż prędzej odwrócił głowę. Czego ona chce? Prawdopodobnie był jedynym facetem w oberży, który miast upajać się widokami elfki, czuł coraz to bardziej narastające napięcie i to bynajmniej nie seksualne. Był już stary, owszem zachowywał się beztrosko i z nonszalancją, jednak nie był na tyle głupi by ignorować całe rzesze wrogów, których mógł sobie zjednać każdym jednym postępkiem. Mało to ograbionych? Mało okaleczonych? Mało to trupów ścieliło się pod stopami jego niesławnej kariery? W czym mógł mieć pewność, że cały ten teatr to nie jedna scenka mająca wprowadzić go w objęcia skrytobójcy? Tak, być może to oznaki paranoi, jednak Barius – na poły człek, na poły zwierzę - instynkty, zwłaszcza samozachowawczy miał rozwinięte aż do przesady.

Nie znał najmniejszego powodu, dla którego miałaby się z nim zadawać, na otuchę pozostawał fakt, że omiotła wzrokiem całą salę. Może mu się tylko przywidziało? Może… Chyba nawet wolał tak myśleć, ale mimo wszystko pozostawał czujny. Tamta panna o niezbyt poważanej, choć szanowanej przez Bariusa profesji widać musiała być wyjątkowo młoda, bądź głupia… lub młoda i głupia naraz. Hienołaka ciut zamurowało, ale wrodzona chyba złośliwość wywołała nikły uśmiech na jego obliczu. Może nawet zrobiło mu się jej żal, i odczuł jakąś dziwną troskę, jaką obdarza się czasem istoty słabsze i mniej rozwinięte, jak domowe pupile, dlatego ujął się za wywłoką… i szarpnął ją z powrotem na swoje kolana, dając miedziaka i sycząc cicho do ucha – Zawrzyj dziób, jeśli ci życie miłe… a potem przestawił ją jak mebel na ławę obok siebie, zdziwioną i zaskoczoną niesłychanie szybką reakcją hienołaka. Barius spojrzał na elfkę w granatowej sukni i nie siląc się na jakieś zbędne formuły zwrócił się w prostych, zwięzłych słowach...
– Młode to i głupie…

Potem odwrócił wzrok licząc na to, że kurewka posłucha jego rady, a elfka nie będzie drążyć tematu, tak czy inaczej pozostawał w gotowości. Liczył po cichu, że nawet jeśli sytuacja była faktycznie próbą zamachu to chociaż wybił potencjalnych wrogów z rytmu, lekko krzyżując ich plany. Paranoja, istna paranoja… Taki już prowadził żywot, jednych koszmary prześladują tylko we śnie, tacy jak Barius musieli nauczyć się z nimi oswajać także na jawie.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Nim się obejrzała, to wokół niej, Marduka i tamtej ściereczki utworzył się wianuszek mężczyzn, po prostu gapiów, którzy nie robili nic poza... gapieniem się? Tak, to chyba to. Chociaż nie, jeszcze szeptali coś między sobą, bodajże obstawiali, która pierwsza rzuci się na przeciwniczkę. Scarlett dostrzegła jeszcze kątem oka, jak kilku młodych elfów liczyło swoje monety. Czyżby sprawdzali czy stać ich na usługi księżniczki? Naprawdę wyglądała jak prostytutka? Cóż, normalna dziewczyna nigdy nie przyszłaby do takiej dziury. Problem w tym, że brązowowłosa nie była normalna.
- Spieprzaj stąd, bo ci wyrwę te Twoje lśniące kłaki - wysyczała i znów splunęła na jej buty.
Tego było zbyt wiele. Nie czuła się księżniczką, ale należy się jej szacunek, nie jako arystokracji, ale elfce. To nie ona sprzedawała swojw ciało za kilka monet. Na samą myśl, co faceci wyprawiają z takimi uległymi myszkami, dostawała dreszczy. Nie ma nic bardziej obrzydliwszego i straszliwszego od puszczania się na prawo i lewo. A ta szmatka śmie ją traktować na równi z sobą! Co za tupet i bezczelność! Aż ją roznosiło od środka.
Zabawa chyba się skończyła, teraz miała ochotę ją zabić. Już sięgała po miecz swojego opiekuna, kiedy to nieznajoma zniknęła za wianuszkiem mężczyzn. Każdy zgromadzony się zdziwił, że ta, która najgłośniej szczekała tak nagle uciekła.
Wszyscy, jak jeden mąż odwrócili się w stronę stolika, przy którym siedział hienołak, a na jego kolanach uciekinierka. Jak się okazało, to on uratował życie tamtej pyskatej jędzy.
Jaki on szlachetny, no naprawdę, pomyślała, wywracając teatralnie oczyma. Ale dlaczego tak bardzo przejmowała się tym czymś? Przecież wystarczyłoby jedno skinienie głową, a trafiłaby pod gilotynę.
- Twoja dziewczyna? Gratuluję wyboru... cóż, nie przejmuj się, z pewnością ma piękne wnętrze. Ekhm... jeśli wiesz, co mam na myśli. - Zachichotała cicho i cała karczma wybuchła śmiechem. Małej Scarlett się to nie spodobało, dlatego odwróciła się gwałtownie, a jej ciepłe spojrzenie zmieniło się w pełne jadu i mordu.
- Nie macie nic lepszego do roboty? Won ode mnie! - Warknęła, po czym podeszła do nieznajomego mężczyzny, któremu jakiś czas temu puściła oczko. W dłoni trzymała juz jeden kieliszek po sam brzeg wypełniony wódką. Usiadła, więc na przeciwko niego, a szkło położyła tuż przy jego dłoni. Przez całą drogę nie uroniła nawet kropelki alkoholu.
- Napijesz się? - zapytała z niewinnym uśmiechem i ruchem głowy zachęciła go do skosztowania tegoż niespodziewanego prezentu.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- To twoja opiekunka? Gratuluję strażnika, któremu można od tak sięgnąć po broń, poruszanie się z tak czujną personą na pewno gwarantuje ci bezpieczeństwo. – odpowiedział nawet nie patrząc na typa, który wyglądał mu bardziej na przyzwoitkę. Barius się rozluźnił, a na jego twarzy zagościł paskudny szyderczy uśmiech. Nie byli zabójcami, przynajmniej nie on, nie widział jeszcze zakapiora, którego życiowym credo było upuszczanie krwi innym, a który pozwalałby pannie na dobycie jego broni... nawet jeśli byłaby to sama bogini najpiękniejszych prostytutek. Jeśli ktoś nie zachowywał się profesjonalnie, szanse na zatłuczenie hienołaka drastycznie malały, nawet jeśli był dobrze skrytym psychopatą. No niestety… Wyjątek stanowili psychopaci wyjątkowo szybcy, ale jak widać, Barius jeszcze dychał, więc mógł wiedzieć coś na ten temat.

Jak widać w swej równie niewybrednej odpowiedzi, po której dla odmiany w oberży zapadła grobowa cisza - nie przejął się mocno pozycją społeczną elfki. Mogłaby być i samą królową – tamte bywały jednak mądrymi kobietami i potrafiły ocenić z kim mają do czynienia, i jak delikwent może przysłużyć się jej sprawie, nawet jeśli jest najpodlejszą kreaturą jaką widziały na oczy. Nawet jeśli królową zostawało się z przypadku, a intelektem przewyższało ją stado baranów – kierowali tobą bardziej roządni doradcy wszelkiej maści – tak czy inaczej, poziom mądrości wokół wzrastał diametralnie. Jego rozmówczyni była ciekawym przypadkiem, ubierała się nad wyraz zamożnie, co stawiało ją ponad językiem jakim się posługiwała. Urodę miała nieprzeciętną i choćby tym mogła wkupić się chyba w każdą rodzinę zapewniajac sobie dostatnie życie i tak dalej i tak dalej. Nie wiedział czy ma męża, ale słabo go to obchodziło. Jeśli miała – podejrzewał, że nie może być biedniejszy od niej, a jeśli nie jest biedniejszy to stać go na wiele. To wszystko co musiał o nim wiedzieć i zdawać sobie z tego sprawę.

Barius wskazał miejsce przed sobą spoglądając na faceta rzucającego kostkami w sposób, którego nie mógł zignorować. Prędko odczytał intencje hienołaka i przeniósł się z kompanami nieco dalej. Usunął się czy to pod niewerbalną groźbą barbarzyńcy, czy też za sprawą powabu elfki – najśmieszniejsze było jednak to, że to Barius – zwykły prymityw i nieokrzesaniec dyktował tak znamienitej damie gdzie ta powinna usiąść. Jej niańką nie zawracał sobie nawet głowy, ufał, że wojownik ma tyle rozumu w głowie ile dobrego wzroku, a wystarczyło spojrzeć na Bariusa by dojść do wniosku, że nawet dzikus w futrach i skórach ma w sobie wystarczająco krzepy, by swą buńczuczną postawę móc obronić już nie ciętym językiem, a czynami. Hienołak sięgnął po kieliszek i przystawił go do ust spoglądając w oczy pannie. Nie podziwiał jednak jej piękna a szukał wrażliwym nosem śladów substancji, które mogłyby podziałać na niego w sposób, jaki sobie tego nie życzył. Wlał więc w usta gorzałkę trzymajac ją jeszcze trochę, by upewnić się, że nie czuje w niej dziwnych domieszek i połknął w końcu resztę nawet się nie krzywiąc.

- Mogę wiedzieć, czym taki człek jak ja zawdzieńcza twoją uwagę?… Ton pytania zawiesił się, jednak nie wypowiedział żadnego „o pani” czy innego zwrotu, który miałby pokazać, że zna się na etykiecie i manierach. Podchodząc do niego musiała zdawać sobie sprawę, do kogo podchodzi, ostatecznie nie była ślepa.
- Jeśli nie chodzi tylko o… rozmowę sugerowałbym inne miejsce. Nie mogła czuć się urażona, ponieważ w tonie, ani wyrazie jego facjaty nie pojawiła się krzta sugestii, że mógł mieć na myśli pójście do łóżka. Był pewny siebie, aż do przesady, opanowany i chłodny, jeśli szukała kogoś do mokrej roboty lepszego nie znajdzie. Wątpił by go znała… a może? Czyżby jego „niesława” dotarła nawet do tego elfickiego miasta? To by wiele tłumaczyło, ale jeśli tak było, oznaczało to tylko jedno – wielkie pieniądze i wielkie kłopoty. Na samą myśl, jego oczy zapłonęły rozbawionym blaskiem.

Miał jedną rękę miał na stole, druga, sięgała odruchowo, acz niezwykle dyskretnie po ukryte ostrze. Tak na wszelki wypadek, gdyby pan „obrońca” poczuł, że honor jego damy, jest urażony, lub jego własny – szczać na to, wyskoczy to tego pożałuje. Barius był profesjonalistą, ale już cała ta heca zwracała na siebie za dużo uwagi, przede wszystkim elfka zwracała za dużo uwagi… niemniej są rzeczy ważniejsze od pieniędzy… na przykład udowadnianie takim pajacom, jak strażnik elfki, że są nic nie znaczącym ścierwem stojącym na drodze potężniejszych i silniejszych… Oj tak… Barius czuł ten zwierzęcy zew głębiej niż jakąkolwiek chciwość… Niemniej, z wierzchu był spokojny jak leżący przy drodze kamień, nieruchomy… lecz czujny jak drapieżnik, gotowy w mig spiąć mięśnie i pokazać czego nauczył się podczas swego żywota. Miał nadzieję, że potulny brzdąc u boku elfiej mamusi rozumie jak wyglądają pewne kwestie i na czym stoi świat i nie zrobi niczego głupiego. Barius robił same głupie rzeczy, a zabawa z strażnikiem nawet elfiej księżniczki, byłaby jedynie kolejnym elementem w statystyce wyczynów, o których zdrowo myślący rozum nawet nie chce wiedzieć.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Marduk nie był zadowolony ze słów partacza. Z pewnością chciał skrócić go o głowę albo urwać mu ten wężowaty język, gdyż zdecydowanie za dużo gadał. Nie dał sobie przecież wyrwać broni, Scarlett dopiero po niego sięgała, a nawet gdyby go wzięła, to nie interes tego zapchlonego wybryku natury. Księżniczka była doskonała w szermierce, wiec spokojnie dałaby sobie rade z przeciwniczką. Pozostaje pytanie: "DIaczego miałby jej nie pożyczyć broni mającej jej posłużyć do obrony własnej?".
Zacisnął dłoń na swym rękojeściu i już miał wyciągać go z pochwy, kiedy to delikatne i drobne paluszki księżniczki dotknęły jego ręki. Wyczytał to jako "poczekaj jeszcze troszkę" i tak też zrobił. Postanowił jednak nie ukrywać niechęci do tego osobnika.
- Zazdrościsz mu takiej podopiecznej? Nie dziwię się... ta Twoja...emmm...różnimy się - powiedziała cicho. Mogła użyć nieco innych słów, ale postanowiła być troszkę milsza. Czas pokaże jak wypadnie w tejże osłonie.

On nie dyktował, gdzie ma usiąść. Sama wybrała sobie owe miejsce i mężczyzna z grzeczności jej ustąpił. Co ten gbur sobie myślał? Nikt nie mówi jej, co ma robić. Pff... juz zarobił u niej minusa, a to dopiero początek ich znajomości. Na dodatek uraził ją tym dziwnym testem alkoholu. Naprawdę myślał, że mu coś dodała? Czy ktoś, kto wyglądał jak ona, mógłby kogokolwiek skrzywdzić? Niegrzeczny z niego chłopiec.
- Wyglądasz, jakbyś lubił dobrą zabawę... a ja lubię się otaczać takimi ludźmi. Tyle - odpowiedziała mu spokojnie i wzruszyła swoimi drobnymi ramionami. No właśnie, to tyle. A on co sobie wyobrażał? Że chce z nim pójść do łóżka? Zaraz, zaraz... Czy on ją wziął za jedną z tych, co sprzedają swoje cenne ciało za kilka monet, kolacje i ładny prezent? Na dodatek te jego kolejne słowa na to wskazywały. Dziewczyna jednak postanowiła rozegrać to w inny sposób, tak jakby w ogóle o tym nie pomyślała.
- A masz jakąś ciekawą książkę przy sobie? Możemy pójść do jednego z pokoi i podyskutować o problemach egzystencjalnych, które zostały w niej zawarte.
Uwadze księżniczki nie umknął również ruch ręki nieznajomego pod stołem.
Co on tam ma? Broń? pytała samą siebie w myślach. Cóż, jego wypowiedź brzmiała dość dwuznacznie, więc mógł się obawiać jakiegoś zagrania chociażby ze strony Marduka. Elf jednak stał opanowany przy stole i czekał na reakcję swojej podopiecznej.
- My wyciągamy do Ciebie dłoń, a Ty chcesz ją uciąć? Sprawiłeś mi ogromną przykrość - powiedziała z udawanym smutkiem, który brzmiał tak realistycznie, że przeciętnej istocie serce by pękło, słysząc coś takiego.

Scarlett po chwili wstała od stołu i zbliżyła się do nieznajomego. Czuła na sobie baczne spojrzenie opiekuna, ale miała to aktualnie gdzieś. Obdarzyła jeszcze hienołaka subtelnym uśmiechem, po czym nachyliła się nad jego uchem.
- To co, pobawimy się? Będzie fajnie, obiecuję - wyszeptała słodko.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Nie moja kurw@, nie mój cyrk – odpowiedział, a cała sytuacja średnio zaczynała mu się podobać. Gdyby chciał przekomarzać się z elfką – zrobiłby to. Problem z kobietami jej pokroju był następujący – on wiedział dobrze, że wyszczekana zdzira nie była ligą dla kogoś kto nosi takie kreacje. Może uratował jej dupę, może twarz przed pocięciem – cholera wiedziała. Dał jej te pare ruenów tylko po to by pieniądzem zatkać jej pysk nie dopuszczając do starcia, którego nie mogła wygrać. Lafirynda miała rację w jednym – szykowna elfka psuła jej interes. Tak ten świat został już pomyślany, że bogaci siedzą w swych pałacach pijąc drogie wina, biedniejsi chodzą do karczm by napić się byle gorzały czy chwycić kawałek cycka innego niż należącego do ich żony. Nie Bariusowi było zmieniać ten stan rzeczy, ale już dawno zauważył fakt, że w miejscach granicznych pomiędzy tymi skrajnymi wymiarami zawsze sypią się iskry. Zawsze… Prostytutka wyskoczyła z japą i chamstwem, ponieważ taka już jest i lepsza nie będzie. Karczma to jej terytorium, a ona jest bestią, która w niej leży, która nie zaakceptuje kogoś z zewnątrz na swoim rewirze. Tak hienołak nie wpraszał się na huczne rauty bogaczy, nie podrywał wysoko urodzonych panien, nie toczył debat o gospodarce i ekonomii i nie zachwycał się pełnymi misternych kalifgrafii księgami – to nie był jego świat. Często przebywał w miejscach takiego pogranicza rzeczywistości – istnej ziemi niczyjej, gdzie interesy rozmaitych grup i osób zróżnicowanego statusu przeplatały się w niekończących się węzłach splecionych konotacji. Owszem, był podłą szumowiną, jednak ta działka, i ten fragment świata należał do niego i jemu podobnych. To było jego terytorium, jego gęsta, brutalna i bezlitosna, szaro – brudna dżungla i żadna wypindrzona lala nie będzie zachowywała się tak jakby była tu u siebie. Bo nie była.
- Nie wiem o jakiej zabawie mówimy… mnie bawi zarabianie pieniędzy.

Lalka… co ty pierdolisz… W myślach wzbierała w nim już agresja. Lubiła zabawy w gronie psychopatów, morderców, gwałcicieli, złodziei i same mroczne bóstwa wiedzą kogo jeszcze? Spojrzał na nią z politowaniem, bowiem nie miał absolutnie żadnego pojęcia, czego od niego chciała. Nawet najmniejszego. W jaką historię chcesz żebym uwierzył? Że puszczasz się z facetami o ciałach smaganych bliznami po ostrzach? Że śpiewasz i tańczysz w deszczu krwi? Do jakiego celu go potrzebowała? W zasadzie już na tym etapie przestało go to obchodzić.

Tacy jak Barius nie czytali książek, byli praktykami a nie teoretykami. Żałował, że nie zna żadnego tytułu podręcznika cechu katowskiego. Uraczyłby ją tymi refleksjami nad kątem i siłą ucinania łbów. Choć tak naprawdę wolałby jej to pokazać bezpośrednio. Nie był może najświetlejszym na tej ziemi, ale w swoim fachu był prawdziwym mistrzem. Tak samo jak nie powinien wdawać się w dysputy na temat kroju jej sukni o czym to nie miał najbledszego nawet pojęcia, tak samo i ona nie powinna wytaczać oręża, który może okazać się przypadkiem wycelowany przeciwko niej samej. Jeszcze zechce podzielić się swoją pasją i niezbyt ciekawą książką, ale za to bardzo interesującym ostrzem… i co wtedy? Na samą myśl, hienołakowi zrobiło się cieplej na sercu, choć konieczność tłumienia w sobie wzbierającej pogardy była powodem do rosnącej po mału irytacji, a od irytacji do stanu furii potrafił przejść nad wyraz prędko.

Im dłużej przebywał w tej izbie dochodził do wniosku, że elfka jest po prostu szalona. Ci z wyższych sfer często tak mieli, od dobrobytu coś przestawiało im się w głowach. Ludzie prości, zajęci ciężką pracą nie mieli czasu nawet pomyśleć o takich dyrdymałach, jak włóczenie się po karczmach i szukanie sobie biedy igrając z dzikimi bestiami spoza ich bezpiecznych zamków, pałacyków i strzeżonych domostw.

- Gdybym chciał czyjejś dłoni, już byłaby moja – odparł a jego twarz zdradzała nic więcej, jak potworne zblazowanie.
- Mam wyjebane – zaklął szpetnie, a z przeciętną istotą łączyło go zapewne tyle, że podobno jakieś serce posiadać musiał, choć sam czasem w to ostro wątpił. Z dwojga złego przynajmniej nie można było mu zarzucić, że teraz wychodził na nieszczerą osobę.

Gdy ta pochyliła się nad jego uchem poczuł woń jej skóry zmieszaną chyba z jakimiś perfumami. Tak, to trzeba przyznać – będąc obdarzonym takim węchem, lubił tego typu wonności, nawet jeśli były znakiem zbytniego przepychu. Nie dał jednak bukietowi zapachów zmącić swych myśli. Jakim prawem miał znosić tą błazenadę zmuszając się do większego opanowania niż do tego, do którego był przyzwyczajony. Tylko dlatego, że była ładna i bogata? Cierpliwość mu się kończyła.

- Może pobawimy się, kiedy w końcu dowiem się o co chodzi – wysapał to zdanie wyraźnie już wyprowadzony z równowagi, czym nawet specjalnie się nie krył.
- Albo mówisz, czego chcesz, albo szukaj innego… Elfka nie miała bladego pojęcia jak bardzo mocno powstrzymywał się przed rzucaniem pod jej adresem ciężkimi epitetami, a chroniło ją tylko domniemane przez hienołaka bogactwo łamane na znajomości, z którymi średnio chciał zadzierać od tak z byle powodu. Może przywykła do innych kompanów, milszych w obyciu czy taktownych, ale Barius naprawdę dawał z siebie wszystko by nie warknąć jej w twarz co myśli o takich zabawach panien. Jeśli chciała pobłaznować, niech znajdzie innego pajaca.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

- Ale ten cyrk Ci nie przeszkadza. Na dodatek musisz lubić te w wykonaniu elfich panienek, bo nie przybyłeś tu na festyn - powiedziała spokojnie i po prostu wzruszyła ramionami. Skąd wiedziała, że to nie owe wydarzenie było przyczyną jego przybycia do Danae? Ano, gdyby interesowały go błazny, koncerty, ogromne targi ziół z Szepczącego Lasu, to by znajdował się na zewnątrz, a aktualnie gnił w jakiejś ponurej karczmie. W sumie to mu się nie dziwiła - ją też nie bawiła rozrywka na cześć członków królewskiej rodziny. chociaż może wynikało to z zazdrości? Ona swojego święta nie miała, a to dlatego, że otrzymała naklejkę z napisem "odmieniec". Ech... i kto by pomyślał, że kolor włosów odegra aż taką ważną rolę w jej życiu. Przeklęta babka. Grr...
Na słowa chłopaka uśmiechnęła się wesoło. Twarz Scarlett od razu rozpromieniała. Już nie przypominała uwodzicielskiej panny lekkich obyczajów, ale najzwyklejszą nastolatkę, która usłyszała jakąś niesamowitą nowinę, chociażby, że chłopak, w którym się podkochuje, również jest nią zainteresowany. Jednak w przypadku księżniczki chodziło o zupełnie inną wiadomość.
Jego bawi zarabianie pieniędzy, a ja mam pieniądze! Jejku, jak idealnie! piszczała w myślach. Dobrze, że nie wypowiedziała tych słów na głos, bo ludzie wzięliby ją za wariatkę, jeśli jeszcze tego nie zrobili.
- To mam dla Ciebie propozycję. Zostawisz tę przybłędę.- Ruchem głowy wskazała na prostytutkę, pchającą się z powrotem na kolana hienołaka. Chciała mówić dalej, ale to coś oczywiście musiało jej przerwać.
- Ej ty! Uważaj sobie dziwko, bo ci wykręcę te wybalsamowane kończyny, a tamci tak cię wydymają...
- Rozmawiam z Tobą? Nie? To zamknij pysk albo pójdziesz pod gilotynę - warknęła zła i ponownie spojrzała na chłopaka, posyłając mu delikatny uśmiech. - Na czym to ja... a, no tak! Kiedy już zostawisz tę wywłokę, to się pobawimy w wojnę. - Wyciągnęła zza pleców sakiewkę długowłosego. Kiedy mu ją zwinęła? Ech, kobiety muszą mieć przecież swoje tajemnice, ale są one również sprytne... no, może nie wszystkie. - Jeśli wygrasz, zwrócę Ci sakiewkę i dorzucę trzy razy tyle w ramach nagrody. - Podrzuciła workiem, obserwując dokładnie jego lot. - Ale jeśli przegrasz, to dostaniesz tylko pół obecnej zawartości i pobawisz się ze mną w jeszcze jedną zabawę.
Ostatnie słowa powiedziała z taką ekscytacją... dokładnie tak, jakby miała stuprocentową pewność, że to ona będzie triumfować w pierwszej zaplanowanej rozgrywce.
- O nie, nie wyrażam na to zgody! Żadnych bijatyk! Nie mam zamiaru znów targać Cię po punktach medycznych! - wtrącił się Marduk. Chyba pierwszy raz od kiedy weszli do karczmy zabrał głos, a przynajmniej na forum, bowiem szepty do księżniczki się nie liczyły.
- Daj spokój, będzie naprawdę fajnie! - zawołała brązowowłosa, podwijając nieco swoją długą suknię, tak jakby szykowała się właśnie do wyjścia. - To jak będzie? Pobawimy się?
Czy była masochistką? Nie.Czy była głupia? Być może. Jedyny epitet jakim z całą pewnością można by określić księżniczkę to "lekkomyślna", ale Bariusowi nie powinno to przeszkadzać, zwłaszcza, że tak naprawdę niewiele ma do stracenia, zaś zyskać może naprawdę dużo.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Mam ją zostawić? Dorzuć mi sztabkę złota, a z jej urwanego języka, zrobię najpiękniejszą broszkę świata. W jednej chwili twarz Bariusa wykrzywił dziwny, nieoczekiwany grymas. Jego oczy wydawały się płonąć, błyszczały, lecz nie światłem, leż szaleńcą pasją rosnącą wysoko jak wysoko płoną ognie palenisk. Jego rozwarte usta nie przypominały miny roześmianego mężczyzny a grymas jakim drapieżniki obnażają swe kły. Prostytutka zamilkła zaskoczona do granic możliwości. Znał to spojrzenie, zatrwożone, puste, szukające odpowiedzi na pytania, jakie nie pojawiły się jeszcze w jej myślach. Barius znał odpowiedź – to strach.

Hienołak spojrzał na dziewczęcą twarz elfki. Marduka dumnie ignorował. Nęciła go nagrodą? Na twarzy najemnika pojawił się ten wyraz twarzy, który nie zwiastował nigdy niczego dobrego.
- Gdy wygram… gdy wygram nie będzie miał kto jej wypłacić. Ona właśnie proponowała mu taką zabawę? Danae… o piękne, zakazane Danae… Raz jeszcze jego wzrok omiótł ściany karczmy, starając się zapamiętać każdy ich szczegół. Żegnał się tak jakby miał ich więcej nie zobaczyć.
- Jeśli przegram… nie będę miał jak jej odebrać. – dopowiedział i stanął po przeciwnej stronie stołu spoglądając na swą sakwę w rękach rzucającej mu wyzwanie dziewczyny.

- Pobawimy – rzucił prędko, a potem zupełnie znikąd jego dłoń wyrwała stolikiem w górę. Widział to prawie jak w zwolnionym tempie. Kufle i kieliszki poleciały wzwyż rozchlapując resztki alkoholu po otoczeniu. Złapany od dołu blat zaczął obracać się w powietrzu, gdy Barius stopą podbił nieco torbę z siecią łapiąc skórzany pokrowiec i wyszarpując zeń „Mastodonta, obrócił się barkami przykucając wpędzając oręż z dziesiątek łańcuchów w ruch, którym zamiótł przy podłodze z mocą rozpędu ramienia. Element zaskoczenia był po jego stronie. Można było próbować podskoczyć, jednak wszystko działo się tak szybko, że wątpliwym, by zorientowali się, że właśnie zostali zaatakowani. Na pewno nie jej ochroniarz. Mastodont uderzył go w łydki boleśnie zdzierając skórę, tłucząc kości i powalając z impetem na drewniany parkiet. Barius dokończył obrót korzystając z zamachu odtrącając barkiem opadający stolik. Lewa ręka – do teraz pusta chwyciła pustą butelkę w locie tłukąc na łbie Marduka gdy ten leżał na ziemi. Brzdęk tłuczonego szkła i hałas uderzającego o podłogę stołu przerwała tą zabójczą ciszę. Barius stał już gotowy, z siecią w prawej dłoni, lewą wypuszc właśnie gwint roztrzaskanego naczynia.
Marduk był oszołomiony błyskawiczną zasadzką, hienołak patrzył więc na elfkę dając jej jasno do zrozumienia jak bezużytecznym bym on strażnikiem. Wzrok barbarzyńcy wydawał się chełpić: „Spójrz, sekunda, a twój paź broczy z roztrzasnego o ziemię nosa krwią. Daj mi dwie, a wyrwę mu ramię, trzy a skropię cię krwią z jeszcze bijącego w dłoni serca!.”

Bywalcy rozpierzchli się trwożnie, zaś dwójka młodych oficerów od razu chwyciła za broń. Dlaczego nie znał reguł tej gry? Można było zabijać? Dlaczego ta myśl nie dawała mu spokoju? Spoglądał w jej oczy i zdawało mu się to pragnienie krwi. Jej niewinność umarła już dawno. Jej niewinne zabawy obracają się w rzeć. Przyjaciele w trupy. Są dla niej jak lalki… A Barius jest tym złym kolegą z piaskownicy, z którym tak bardzo chciałoby się bawić… i za każdym razem jest się zaskoczonym, że zależy mu tylko na burzeniu twoich zamków. Zniszczy jej zamek, połamie jej lalki.

Oficerowie dobywając mieczy rzucili się do walki, wytrawny myśliwy zdawał się tylko na to czekać. Wypadł na nich z prawą ręką, okręcając metalową sieć dookoła ramienia, by zbić tym owiniętym pancerzem uderzenie miecza. Wtedy lewa była już w locie – cios bezpośrednio na twarz, kostkami palców celując po linii zębów elfa. Cios wyszczerbił mu przód zgryzu, a sierpowy, znokautował posyłając prosto pod odległy stolik. Barius nie czekał dłużej, wypuścił sieć młynkiem za siebie nad głową, by zbić ewentualny cios lecący na jego kark od strony eflki, poruszając się wciąż z mocno zgiętymi kolanami, co pozwalało mu na większą mobilność. Jednocześnie sparował cios miecza grubym łąńcuchem okręconym dookoła lewego przedramienia. Iskry posypały się z zatrzymującego na ogniwach ostrza, Barius wykręcił nadgarstek łapiąc za przegub uzbrojoną rękę żołnierza i uniósł do góry, samemu przekręcając się za jego plecy. W ten sposób oficer celował bronią w kierunku, w którym stała elfka, jeśli rzuciła się na hienołaka wcześniej, teraz miała duże prawdopodobieństwo nadziania się na zdradziecko wykorzystane ostrze jej rodaka. Tu wojownik dziłał instynktownie, nie było mowie o zabawie, kiedy jego mięśnie zapamiętywały ruchy mające zadawać śmierć. Instynky mordercy poruszał Bariusem jak tancerzem, nie ze względu na finezję i lekkość ruchów, lecz przez opanowaną do perfekcji choreografię. Każdy jego krok, postawiony precyzyjnie tak, by sylwetka znajdowała się w pozycji umożliwiającej zarówno unik jak i atak. To był jego żywioł, kto wie, może jedyne przeznaczenie. Jeśli elfka nie ruszyła i tym samym uniknęła spenetrowania elfickim mieczem, mogła zobaczyć jak Barius pociąga żołnieżowi nadgarstkiem wykonując cięcie w lewo, drugim ramieniem chwytając go za szmaty i wykręcając w kierunku elfki używając niejako żywej tarczy, w momencie, w którym mogłaby zadać mu pchnięcie bronią. Barius po trochu na to liczył, chciał by to ona zabiła jednego ze swego ludu osobicie przez zwykły przypadek. Nawt jeśli nie – wystarczyło już tylko zwichnąć mu wciąż trzymany nadgarstek, oglądając jak upuszczony miecz upada na ziemię. Od momentu rozpoczęcia ataku nie upłynęło więcej jak 6 sekund. Znów spoglądał w kierunku elfki, oddalony od niej o jakieś 3 najwyżej metry – dość blisko, ale jeszcze nie w zwarciu. Chciał dać jej chwilę na ułożenia sobie tego wszystkiego w głowie. Pycha go rozsadzała, kazał jej napawać się jej swoją sprawnością w boju, próżny i dumny jak paw. Każda chwila kontaktu wzrokowego przekazywać miała tej pannie jedną wiadomość – nie ma lepszego wojownika. Pokonam każdego, którego mi przeciwstawisz. Widziała przed sobą mężczyznę bezwzględnego dzikiego, lecz radosnego, tak jakby wciąż był dzieckiem. Wojna była jego towarzyszką gier, miecz – najlepszą zabawką. Nieustraszony i pewny siebie, nie z przesady, lecz świadomości swojej potęgi, każdej zalety i hartu ducha, który nigdy się nie ugnie. Gdyby potrzebowała podbić świat, kto byłby w stanie walczyć z taką pasją i oddaniem? Nie książki, nie dziwki… śmierć, cierpienie i krew. To były jego najwierniejsze koleżanki, to im oddawał każdą część swego ciała, każdą chwilę pełnego przemocy życia. Stał więc oczekując na jej ruch, rzucając tym samym wyzwanie nie tylko jej, ale każdej sile na świecie, która miałaby odsunąć go od raz obranego celu. Broń jaką trzymał była przedłużeniem jego ramion, poruszała się z artyzmem, a przy tym każde polecenie wydawane mięśniom wydawało się być daleko przeanalizowane. Ciekawe czy elfkę obchodziło to, gdzie nauczył się tego rzemiosła do takiej perfekcji.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Dla pieniędzy był w stanie zrobić wszystko, nawet uśmiercić swoją towarzyszkę wieczoru i pobawić się jej częściami ciała. To dość smutne, a jednocześnie obrzydliwe. Scarlett na samą myśl się wzdrygnęła, ale próbowała tego po sobie nie poznać. W sumie, to na chusteczkę mu taka informacja? Ona sadystką nie była, nie mordowała ludzi, elfów czy innych istot dla własnej uciechy bądź zysku. Dokonywała tego tylko i wyłącznie w obronie własnej i każdy, kto kiedykolwiek widział ją w akcji musiał przyznać jedno - jak na paradującą w drogich sukienkach, rozpuszczoną księżniczkę o drobnej posturze była lepsza niż przeciętny wojownik.
- Podziękuję. Nie nosiłabym takiej brożki, różowy nie specjalnie do mnie pasuje. - Wzruszyła obojętnie ramionami.

Cały czas trzymała sakiewkę z dobytkiem chłopaka, wyraźnie zainteresowana jego reakcją. Spodziewała się tak naprawdę wszystkiego, ale nigdy nie przeszła jej przez mysl taka odpowiedź, jakiej udzielił własnie chłopak. Już kilkadziesiąt istot miało ten zaszczyt, że księżniczka wybrała ich na swoich przeciwników w zabawie, którą skromnie nazywała wojną. Mimo to, każdy wychodził z tego cało, bo od kilku ran i siniaków się przecież nie umiera. Zaś kolejne słowa już ją trochę uspokoiły, ale tylko troszeczkę. Przynajmniej zgodził się pobawić, tyle dobrego.
- Ale chyba mnie nie zrozumiałeś. Nie mam zamiaru odrąbać Ci główki i liczę, że Ty mojej również nie... - Dziewczyna nie mogła dokończyć, gdyż w karczmie rozpętała się nagle prawdziwa wojna, z której początkiem nie miała nic wspólnego.
Brązowowłosa momentalnie chwyciła ukryty pod swoją peleryną miecz i zaczęła odpychać ataki napastników. Była maksymalnie skupiona do momentu, gdy usłyszała rozbijane szkło tuż przy swoim uchu. Odwróciła się w stronę źródła tego odgłosu i ujrzała Marduka leżącego na ziemi. Widziała również wzrok hienołaka - pogarda, pogarda i odrobina współczucia. Tak, on współczuł jej takiego ochroniarza.
Dupek. Elfy z Danae nie są tak cienkie jak ci się kretynie wydaje. Myślisz, że księżniczka dostałaby taką łamagę za ochroniarza? warczała w myślach.

Marduk znał doskonale wszelakie typy magii. Nigdy jej nie mówił do jakiej dziedziny należy właśnie ten typ zaklęcia, ale polegało on na tym, że zmieniał wygląd jednego z obecnych tu bywalców na swój własny, a przyjmował jego. Zaklęcie nie trwało jednak w nieskończoność. Elf potrzebował tylko kilku minut na wyprowadzenie niewinnych i wystraszonych istot w bezpieczniejsze miejsce, a że należał do jednych z najszybszych mężczyzn w Danae, nie zajęło mu to dużo czasu. Narażał tym własną podopieczną, ale wiedział, iż ta mała nie da się tak szybko zabić.

Czy Scarlett pragnęła krwi? Tak, chciała zabic tych wszystkich, którzy śmieli podnieść rękę na jej podwładnych, przyjaciół, a także na nią samą. Wyczuwała dokładnie ich aurę, ten smród futra, sierści... cholerni zmiennokształtni. Barius naprawdę myślał, że to jej sprawka? Czy dzierżąc miecz i broniąc się na tyle ile potrafi, wyglądała na chorą dyktatorkę?!
Niedługo wrócił Marduk, już w swojej własnej postaci. Ten zręczny łucznik przyczepił swe stopy do sufity i powybijał każdego, kto tylko zbliżył się do księżniczki, a następnie powbijał ich własne ostrza w serca.
Sama księżniczka mogła w tym czasie obserwować swojego niedoszłego towarzysza zabawy w boju. Potrafił sporo, ale był po prostu niewyżytym sadystą i tak też się zachowywał. Zgadywała, że to życie nauczyło go sztuki przetrwania, żeby egzystować, musiał się bronić i atakować. Aby żyć, musiał wcześniej zabić. Takie miała zdanie.
- Nie myśl sobie, że to zabawa! To zamach! - wrzasnęła do niego, próbując odepchnąć kolejny atak. Wrogich istot wiecznie przybywało, a jej wojskowi najwyraźniej chcieli uratować swoją panią. Niestety, wszyscy polegli. To nie była wcale zabawa, to rzeź, to wypowiedzenie wojny...to koszmar.
-
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Barius stał pośrodku jak wryty… Poważnie? Przyglądał się tym mieczom, nożom i całej reszcie asortymentu, potem widział tego ochroniarza stojącego na suficie. W zasadzie pogubił się w tym wszystkim nieomal od samej pierwszej sekundy po prostu zerkając jak to z lewa to z prawa, ktoś się napatacza, obrywa i pada. Dbał tylko by specjalnie blisko nikt nie podszedł, tym bardziej sierotowatym schodząc z drogi, tych bardziej tęgich i sprawniej poruszających się w zawierusze, odpychając na boki i waląc po ryju. W zasadzie to wbrew pozorom jego agresja nie wezbrała na sile, metodycznie i rutyniarsko – wyłączał jednego po drugim ciosem w głowę. Ależ to było nudne… Skąd taka ostrożność? A może to była jakaś prowokacja? Ostatnie czego chciał, to być wplątanym w gierki innych. Przynajmniej nie postawią mu nie wiadomo jakich zarzutów, jeśli wyjdzie jakimś cudem na to, że to jego sprawka, a i to by go nie zdziwiło, bo czasy były dziwne i tak samo ludzie.

Jak już się uspokoiło, a do uszu ocalałych dobiegały tylko jęki rannych, jak gdyby nigdy nic usiadł do stolika – oczywiście nie swojego, bo ten leżał przewrócony na bok, zdjął z blatu dzban jakiegoś napitku i usiadł, a właściwie upadł na krzesło wyciągając mocno nogi.
-Wy spiczastouchy jesteście zdrowo popierdoleni… albo wasze wino stało się ostatnimi czasy wyjątkowo mocne. Spojrzał raz jeszcze po sali przejeżdżając dłonią po twarzy. Jak? Co? Dlaczego? Jakim cudem? Te i wiele innych pytań nie miały chyba już większego znaczenia.
- Jeżeli to sprawka waszej wódki – chylę nisko czoła i poproszę przynajmniej dwie beczki na wynos – płacą… ci o tutaj – wskazał na trupy.

Hienołak nie zwykł znajdować się w sytuacji kiedy kompletnie nic nie miało sensu i zwyczajnie nie miał bladego pojęcia co się dzieje, to chyba była jedna z niewielu tych chwil kiedy był zwyczajnie zaskoczony do najwyższego stopnia zaskoczenia na jaki można było się wspiąć. Chyba, nawet gdyby barman wyszedł teraz i powiedział, że jest jego dziadkiem, a elfka ofiarowałaby mu diament wielkości głowy mówiąc, że pragnie polecieć za to na księżyc nie zrobiłoby to na nim wrażenia – przynajmniej nie dzisiaj.

Zamach… Zamach to jest jak złapią wątłego truciciela przyjetego niedawno na służbę, albo jak zabójca, ruchem prędkim jak pojawienie się na niebie błyskawicy - podżyna komuś gardło. To… to… wszystko z zamachem miało wspólnego tyle ile Barius z pisaniem powieści – czyli niewiele. No chyba, że to jakaś miejscowa tradycja elfów – biegi po mieście w trakcie festynu, zwalając się chołotą na jedną knajpę i mordując kogo leci. Jeśli tak – hienołak mógł tylko zwrócić spiczastouchym honor, albowiem w dziedzinie rozrywki podciągnęliby się o całe milenia. Naprawdę, Barius nie wiedział już czy jest pijany, czy może działa pod wpływem jakiejś magii albo używek o potężnej mocy, o jakich od czasu do czasu słyszał, a które ponoć tak samo jak niebezpieczne i niezdrowe, adekwatnie tak samo wybujałe fantazje i omamy rodziły przed oczami ciekawych ich działania ludzi. Tak czy inaczej siedział i zastanawiał się czego właśnie był świadkiem. Jeden z tych, którym zasadził na facjatę soczystą fangę właśnie poruszał się na kupie ciał gdzieś pod kolumienką mamrocząc coś pod rozbitym nosem.

Wyraźnie niezadowolony podszedł, wziął go za szmaty i rzucił elfce pod stopy. - Wiesz… wiele już widziałem, ale jeszcze żadna z niewiast próbę gwałtu czy pozbawienia jej głowy nie nazywała zamachem. Masz tupet nie ma co… Skąd to przeświadczenie, że przyszli po ciebie, ha? Barius wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją, trupy i krew nie robiły na nim wrażenia. Nie psuły nawet jego zmysłu estetycznego, zachowywał się tak jakby nie brodził swymi butami po plamach szkarłatnej posoki.

- Masz tu tego zamachowcę… popytaj co to za czubek wysyła zgraję ludzi w środku festynu, gdzie straż jeszcze gorliwiej pilnuje ulic przed wybrykami pijackich fantazji. Ja chcę wiedzieć tylko jedno… ile ten debil płaci, skoro do tego idiotycznego pomysłu wynajął tylu chłopa, bo widać cierpi chyba na dziwną chorobę, która objawia się szaleństwem rosnącym wraz z zasobnością sakwy. Jak mu tak dużo mamony, to z chęcią ulżę mu w cierpieniach obłąkania i zdrowotnie uszczuplę o parę ruenów. Nie wiadomo było bardziej czy Barius kpi z samego pomysłodawcy czy z elfki. Jeśli to coś było faktycznie zamachem, to hienołak będzie musiał do końca swych dni nosić w sercu pamięć o wstydzie bycia świadkiem, próby, która chyba nie miała prawa się udać – najgorszy zamach wszechczasów.

Z drugiej strony do głowy przyszła mu jeszcze ciekawsza myśl. Skoro tak łatwo było ubić jedną czy drugą osobę nie siląc się specjalnie na wyszukane metody, a mimo to chciano załatwiać takie sprawy w sposób tak prymitywny to czemu samemu nie przejąć władzy w jakimś mieście korzystając jedynie z odrobiny intelektu? Eee tam… pijackie zadumy… W ciągu kilku chwil do środka wtargnęli strażnicy miejscy prędko zajmując się tworzeniem porządku.

Barius spojrzał to na nich, to na elfkę, to na speca od chodzenia po sufitach, to znów na powracającego do przytomności niedoszłego zamachowca. - Ktoś mi tu nieco naświetli sytuację?
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Poszło... szybko. Nie sądziła, że te wszystkie elfy tak szybko padną, chociaż nie wszyscy byli martwi. Co niektórzy z pewnością udawali, aby tylko przetrwać, a następnie wyczołgać się z karczmy, gdy Scarlett,Marduk i hienołak będą przynajmniej kilka kilometrów od karczmy. Elfy były dumnymi istotami,więc śmierć przez dobicie mogłaby splamić ich honor i... jeju, o jakim honorze ona myślała? Przecież przed chwilą próbowali ją zabić!

Westchnęła ciężko i przetarła dłonią twarz, aby pozbyć się nielicznych kropelek potu. Wtem jej delikatne palce natrafiły na coś dziwnego, jakby wąskie, wilgotne korytko. Tylko, do jasnej cholery, dlaczego było na jej twarzy?! Przestraszona pobiegła za ladę, a raczej ją przeskoczyła, i stanęła przed wielkim lustrem. Jej biała niczym śnieg twarzyczka została zeszpecona przez dość długą, ale na szczęście płytką ranę. Szkarłatna ciecz wypływała z niej powoli i drążyła ścieżkę w stronę różanych ust księżniczki. Ten metaliczny posmak nie należał do najprzyjemniejszych, przynajmniej dla jej kubków smakowych.

Nie słuchała Bariusa, no może coś tam jej wpadało do ucha, jak na przykład wzmianka o winie i wódce z Danae, ale zaraz z niego wylatywało. Miała teraz większe problemy, a mianowicie wymyślenie wymówki dla ojca dotyczącej ten niemalże niewidocznej rany. Tak, to była ironia.
Jeśli powie, że brała udział w tej rzezi, o której z pewnością już słyszał, to znów zamknie ją w wieży, a Marduk pójdzie pod gilotynę.Jeśli zaś wytłumaczy mu bardzo skomplikowany proces jakim jest jej nauka strzelania z łuku, to jej opiekun zostanie zasztyletowany. Hmmm...
Scarlett odwróciła się w stronę elfa, który wyciągał po kolei strzały ze swoich ofiar. Nie, nie robił tego, aby ponownie z nich korzystać. One po prostu były jedynymi przedmiotami, które tamowały krwotok u jeszcze ledwo dychających napastników. Czując jednak na sobie spojrzenie podopiecznej, przeniósł na nią wzrok. Z jej intensywnie zielonych oczu mógł wyczytać krótką wiadomość, "wybacz, mniejsza szkodliwość społeczna".
Cholerna rana. Niby kiedy ktoś ją drasnął? Przecież odpierała czysto ataki, a kiedy już nie była w stanie, to Marduk jej pomagał.

- Nie jestem taka Twoje koleżanki, nie zauważyłeś jeszcze tego? - zapytała nieco zirytowana. To musiał być zamach, no bo jak inaczej to nazwać. Mimo iż bardzo się starała być niezauważoną, to jednak posiadanie statusu księżniczki nie pozwalało jej na większą anonimowość.
Westchnęła ciężko i jedwabną chusteczkę przyłożyła do rany. Niech chociaż ta przeklęta krew przestanie lecieć.
- Nie zauważyłeś jeszcze tego? Może na taką nie wyglądam, ale nie sprzedaję swojego ciała za kilka monet i sponsora też nie szukam. - Próbowała mu to wytłumaczyć jakoś okrężnie, aby tylko nie użyć słowa "księżniczka" ani innego takiego tytułu. Ale najwyraźniej nie wychodziło jej najlepiej, bowiem twarz hienołaka nie wyrażała zrozumienia. Cóż, czas na podejście trzecie.
- Jestem z tamtych z góry i... - Tak, brawo Scarlett jesteś Aniołem. Powinna chyba dostać nagrodę za najgorsze kalambury świata.

Marduk najwyraźniej też już nie mógł tego słuchać i w sumie mu się nie dziwiła, to było okropne doświadczenie. Wytarł swój miecz o jedną z szatę trupów, po czym schował go do pochwy i spojrzał na swoją podopieczną.
- Na złote łuski! - Uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Ta tutaj, co nie potrafi się wysłowić to Scarlett i jest księżniczką Danae. Takie trudne do powiedzenia to było?

Dziewczyna pokręciła lekko głową. Z jednej strony była mu wdzięczna, że powiedział to za nią, ale z drugiej chciała go zabić. Już sama nie wiedziała dlaczego. Ach te kobiety...
Spojrzała na owego zamachowca. Ledwo dychał, strzała Marduka musiała przebić mu płuco, a teraz cierpiał w katuszach. Trochę mu współczuła, ale miękkie serce miała od zawsze. Potrafiła okazać miłosierdzie nawet największym szują w ich świecie. Często płaciła za to bardzo wysokie ceny.
- nie wiem czy chcę wiedzieć, kto to zlecił... - mruknęła pod nosem.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Barius odczuwał wszelaką wdzięczność, za to chirurgiczne cięcie strażnika elfki. Jednym zdaniem zasłużył sobie na dzban miodu. Widać, że faceci po prostu rozumieją świat w zupełnie innych kategoriach i jeśli ktoś zakładał, że tylko kobiety szczycą się intuicją, to nie wiedział, że samców łączy wręcz telepatyczna więź, w której nie trzeba nawet zamieniać dwóch słów, by każdy z nich wiedział co drugi ma na myśli. Być może dlatego baby były tak kłótliwe i pamiętliwe, a waśnie pomiędzy mężczyznami – choć gwałtowne, to zazwyczaj krótkotrwałe jak intensywna letnia burza.

- Powinieneś zamknąć ją w lochu – rzucił bezceremonialnie. - Na twoim miejscu pewnie już dawno uciekłbym od tej wariatki, no chyba, że twoje życie ma dla ciebie wielkiego znaczenia – skwitował i raz jeszcze pociągnął trochę alkoholu.

- Więcej szacunku! – dopominał się jeden z wiernych elfich strażników, ale Barius zbył go krótkim, zwierzęcym krzykiem – Morda! Jego głos w chwilę stał się tak donośny, że sam hałas zdekoncentrował nieco strażnika, który ujął się za czcią księżniczki. Zaperzył się i już dobył miecza, gdy Barius od tak mimochodem – zmiażdzył okutym buciorem głowę jednemu z ogłuszonych. Kolejny ze strażników chciłą ruszyć na Bariusa, jednak ten po prostu odepchnął go pod ścianę bez większego wysiłku dając do zrozumienia, że czcze ceremoniały i ujmowanie się honorem, skończy się dla spiczastouchych rzezią.

Nawet nie chciała dowiedzieć się kto chciał ją zabić. Mogła być i wysoko urodzona, ale oleju do głowy nie dodają za błękitną krew. W zasadzie Barius miał wyrobioną opinię co do królewskich rodów. Dawno już słyszał o pradawnych, zapomnianych zwyczajach wiązania się z najbliższą rodziną, by nie mieszać swej krwi z plebsem, co często owocować miało w potomków chorowitych lub skretyniałych. Nawet jeśli obecnie nikt nie praktykował takich kazirodczych tradycji, to pewnie i tak w rodzinie, gdzie od pokoleń wszyscy zawierają małżeństwa pośród bliższych i dalszych przedstawicieli podobnie hermetycznych rodów kolejne potomstwo po prostu nie mogło być wzorcem zdrowia. Księżniczka Danae wpasowywała się w ten bariusowy światopogląd. Na pochybel im wszystkim… Hienołak wiedział, że prędzej czy później rody wygasną, królestwa upadną, a po ich wydumanych historiach i splendorach nie zostanie nawet jeden zapisany świstek.

- Więc lepiej nie wiedzieć i siedzieć i czekać na śmierć… Ja ty z nią wytrzymujesz, chłopie, ogarnij się – zbeształ Marduka i wcisnął mu w łapy dzbanek nie pytając i nie prosząc o cokolwiek, od razu skierował palec, niby celując nim w strażnika, dając mu jasno do zrozumienia, co myśli o wtrącaniu się. Nie miał zamiaru czekać na odpowiedzi. Chwycił napastnika za szmaty i uniósł na tyle by swobodnie pchnąć go na ławę. Od razu chwycił go za rękę przeplatając palce obu dłoni. A teraz szybko, bo nie mam wiele czasu.
- Umrzesz, strzała tkwi pewnie gdzieś w płucu… Zobaczył jak niedoszły oprawca wypluwa z ust krew. Utopi się nią… ale zanim to nastąpi…
- Zamieniam się w słuch. Dobiję cię szybko, albo będę łamał każdy z palców po kolei zanim umrzesz… nie mamy wiele czasu, ale zawsze możesz dodatkowo pocierpieć… więc… Mężczyzna półprzytomnym wzrokiem odnalazł spojrzenie Bariusa… Chyba nie zdawał sobie do końca sprawy co się dzieje. Utrata krwi, nadchodzący koniec… Trach. Ranny wrzasnął unosząc mocniej głowę i krztusząc się krwią.
-Nic nie rozumiesz! – warknął w bólu pryskając posoką z pieniących się ust.
- To wina elfów! Naru…szyli święty gaj…

Barius nie rozumiał z tego wiele, więc pochylił się niżej nad torturowanym. Chyba tak szorstkie traktowanie dało o sobie znać, bowiem umarł dosłownie w rękach hienołaka. Barbarzyńca prychnął i spojrzał na kolejnego ogłuszonego. Szarpnął nim, a gdy zwierzoczłek odzyskał przytomność począł gorączkowo wędrować spojrzeniem po karczmie. W jego oczach pojawił się strach. Cokolwiek planowali, raczej im się nie udało. Niespodziewanie jeniec pochylił głowę osuwajac się na ziemię. Jego kompan rzucił nożem prosto w potylicę perforując czaszkę, nim zaskoczony hienołak i straż zdołali zareagować, nożownik podciął sobie gardło. Barius zamrugał i spojrzał na elfią księżniczkę z pytającym wyrazem zaskoczonej gęby. Zdaje się w grę wchodziły jakieś sprawy religijne, a fanatyków było na tym świecie zawsze wielu. Macie tu jakiś konflikt interesów, który średnio mnie interesuje, ale… zdaje się to nie będzie ostatni taki wybryk. A to ci diagnoza – wróż Barius prawdę wam powie.
-Elfy… chyba nikt was nie lubi – powiedział przechodząc nad trupem z nożem w głowie w kierunku baru, odpychając strażnika na bok, ten nie wytrzymał i sięgnął po sztylet by powalić nieokrzesańca, który tak bardzo działał już chyba wszystkim na nerwy. Barius usunął się z linii ciosu, złapał za nadgarstek z całej siły łamiąc go – a gruchot kości słychać było chyba w całej oberży. Poczym niewładną kończynę przybił jego własnym sztyletem do stołu. Miał dość. Jeśli którykolwiek chce jeszcze coś udowodnić – zapraszam – wyszczerzył się jadowicie. Nie wiadomo jak w przeciągu chwil stał się osobą odpowiedzialną nie tylko za popsucie humoru księżnej, opanowanie próby moderstwa tej samej arystokratki, znieważenie jej i jej poddanych oraz czynną napaść na strażnika, że o pomniejszych wykroczeniach nie wspominając.

Jeden z strażników przemógł się i zawołał posiłki sądząc pewnie, że następną czynnościa będzie pojmanie Bariusa. Tutaj hienołak zerknął na ksieżniczkę, to w zasadzie od niej zależało, czy wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi uzna barbarzyńcę za jej obrońcę i każe straży się od niego od…czepić, czy cała farsa skończy się jeszcze kolejną krwawą jatką.

- Księżna powinna udać się do zamku, zagraża jej niebezpieczeństwo – wtrącił ktoś w rodzaju kapitana, choć Barius nie znał się na tutejszych rangach wojskowych. Zaraz dodatkowo pojawił się liczniejszy oddział liczący około 30 strażników.
Awatar użytkownika
Scarlett
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Scarlett »

Czytała kiedyś o tym, że mózg mężczyzn składa się z szufladek. Zaś kobiet to ogromna sieć kabelków, przez które przepływa masa informacji na raz. Dlatego tez mają one lepszą pamięć, gdyż faceci zapominają, do której szufladki włożyli odpowiednią informację. Dziwne, ale prawdziwe.

- Ja jej do lochu nie mogę wsadzić. Ale ona mnie już owszem - odpowiedział mu Marduk nieco zachrypniętym głosem. Nie był przeziębiony, ale chyba wolał, aby księżniczka tego nie słyszała. I to podobno kobiety są dziwne... Mężczyzna wyciągnął ostatnią strzałę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Tylu trupów w jednym miejscu nie widział od czasów Wielkiej Wojny Elfów. Dziwił się, że jego podopieczna tak spokojnie to przyjmowała. Widok krwi przyprawiłby niejedną pannę o zawroty głowy. Ba! Wielu mężczyzn, nawet tych najdzielniejszych, straciłoby przytomność na ten widok. A ona... Ona trzymała się nieźle, przejmowała się jedynie ową raną, która biegła od kącika oka do połowy policzka.

- Trochę ziół i nie będzie tego widać. - Usłyszała za swoimi plecami głos przyjaciela. Nie pocieszył jej. Znała się bowiem na ziołach i doskonale wiedziała, że jeszcze nikt nie zasadził takiej rośliny, która mogłaby jej pomóc. Ech, pięknie. Księżniczka z taką szramą na twarzy! Nie planowała wychodzić za mąż, ale który szanujący się Elf chciałby mieć żonę wyglądającą jakby z tygrysem walczyła?

Ponownie oderwała wzrok od swojego odbicia i przeniosła go na towarzyszy. Marduk posyłał jej pocieszający uśmiech, a ten drugi... ten drugi właśnie wyżywał się na zmiennokształtnych. Czy on w ogóle coś do niej mówił... wcześniej? Nie bardzo słuchała, była w swoim świecie i zaczynała żałować, że w nim nie została. Trafiła akurat na morderstwo i samobójstwo. Nie był to piękny widok. Już wolała te dziesiątki trupów. Zdecydowanie. Przynajmniej nie widziała ich ostatnich sekund życia pogrążonych cierpieniem.

Wszyscy strażnicy patrzyli na nią. Nie na hienołaka czy Marduka, ale na nią. Co od niej chcieli? Przecież nie była w stanie pomóc zamachowcom. Zresztą... sama nie wiedziała, co chce. Poznać prawdę? Za dużo roboty, wszyscy napastnicy nie żyją. Nie słyszała żadnego tchnienia wśród tej mogiły. Nie miała pojęcia od czego zacząć. Co to był święty gaj? Jakieś miejsce w Szepczącym Lesie? Możliwe. Istniała szansa, że któryś z jej towarzyszy będzie wiedział coś więcej o tym... czymś. Możliwe, że tak zmiennokształtni nazywali swoją świątynie. Ale w jej główce pojawiało się jeszcze jedno pytanie, a mianowicie, co Elfy robiły w tamtym miejscu i dlaczego napastnicy mścili się na Danae? Czyżby strażnicy coś nabroili? To było kompletnie bezsensu.

- Elfy… chyba nikt was nie lubi. - Znów do jej szpiczastych uszu dotarł męski głos, ale tym razem należał do hienołaka. Już chciała mu odpowiedzieć, ale wtrącił się jej opiekun.
- Wkurzających dziwkarzy tez nikt nie lubi.
- Zamknij się! - krzyknęła w końcu. Teraz to nawet nie wiedziała na kogo, ale oboje zaczynali jej działać na nerwy. Niestety, jeden ze strażników uznał, że jego to nie dotyczy i chcąc ratować honor ich rasy, rzucił się na hienołaka. Cóż, niestety, ale nie skończyło się to dla niego dobrze.

Na dodatek ktoś wezwał posiłki. Widząc gwardię ojca prawie dostała zawału serca. Który kretyn ich tu sprowadził?! krzyczała w duchu i zabijała swym intensywnie zielonym spojrzeniem każdego, który odważył się spojrzeć jej w oczy. Takich śmiałków było naprawdę niewielu. Oprócz Marduka to sami dowódcy, którzy wydawali się pytać, co mają zrobić z tym nieokrzesanym mężczyzną.
Uratował ją. Co prawda, wcześniej wielokrotnie obraził, a potem zranił jej żołnierza, ale dzięki niemu żyła, a to było najważniejsze.


- Księżna powinna udać się do zamku, zagraża jej niebezpieczeństwo - powiedział jeden z umundurowanych elfów.
O nie, tego było za wiele. Czy właśnie ktoś jej rozkazywał?
- Jesteś moim opiekunem? - ponownie się odezwała. - Nie? No to moje bezpieczeństwo powinno Cię obchodzić tyle, co pogoda w Kryształowym Królestwie. Dlatego dobrze ci radzę. Spróbuj powiedzieć memu ojcu, że widziałeś jego córkę, to osobiście zetnę ci głowę. To się tyczy każdego z was!
Już wolałaby trafić do lochu niż na dywanik do taty, dlatego też starała się zapewnić swej osobie anonimowość niemalże wszędzie, co zazwyczaj kończyło się niepowodzeniem. Trudno.

Marduk zdążył wyjść z karczmy i przyprowadzić przed wejście ich konie. Potrafił czytać w jej myślach, oj potrafił. Pomógł swej pani wejść na zwierzę, po czym sam dosiadł swego rumaka.
- A Ty. - Scarlett spojrzała na długowłosego, który nie zdążył jeszcze zdradzić jej swego imienia. - Jeśli chcesz zobaczyć swoją sakiewkę i jej potrojoną zawartość, to chodź z nami.
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości