Danae[W mieście] Arena wojowników

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Kobieta w milczeniu obserwowała jak elf wita się ze swoim towarzyszem. Prychnęła cicho widząc jak się do siebie mają. Jakoś nadal czuła wstręt do elfa i najwyraźniej miała również pretensję do ptaka, który okazywał mu tak dalece idące zaufanie. Ona sama nadal nie mogła się na nie zdobyć chociaż długouchy wybawca wyglądał w tej chwili bardzo niegroźnie... Wręcz sympatycznie.
Pokręciła głową odganiając od siebie wątpliwości. W jej oczach był prostakiem, kropka.
Zaczęła w przerwie badać stan swojego ubrania, które wyglądało obecnie koszmarnie, potargana i pobrudzona koszula, umorusane buty... Do tego jeszcze liczne siniaki i otarcia. Myślała, że zaraz zacznie wyć w niebogłosy. Może i nie lubiła się nigdy przesadnie stroić, ale jakoś weszło jej w krew to, że czarodziejka musi wyglądać godnie. Z wielką chęcią użyłaby teraz pierścienia, ale niestety nie miała w sobie krztyny mocy, a prosić o pomoc elfa nie zamierzała.

Przymrużyła oczy zapytana o imię. W sumie co jej szkodziło? Mogła się z czystym sumieniem legitymować swoim rodowym nazwiskiem, ba! Zapewne jej sława dotarła nawet do spiczastych uszu towarzysza.
- Jestem Cassadia, z rodu Ae'Lethirion. - powiedziała twardo pomimo zmęczenia. - Co do tego co tu się działo... Obiecałam opowiedzieć ci to co wiem, ale wiem niedużo. W zasadzie trafiłam tutaj przypadkiem, a potem musiałam bronić się przed tym oto nierozgarniętym potępieńcem, który co tu dużo mówić postawił sobie za punkt honoru zdobycie moich względów... Choćby siłą.
Zrobiła przerwę zdziwiona tym jak męczące może być mówienie. Jednak po chwili podjęła dalej:
- Nie wiem czy takie wyjaśnienie ci odpowiada. Zresztą wydaje mi się, że nie po to ryzykowałeś swoją głową i wyciągałeś mnie z lochu, prawda? - była niemal pewna, że elf ma jakieś ukryte zamiary. Nikt nie wyświadcza takiej przysługi za darmo, a ona wyrobiła już sobie zdanie na temat Saretha.
Awatar użytkownika
Sareth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sareth »

Kobieta z dumą przedstawiła się elfowi, lecz ten nigdy nie słyszał ani słowa o rodzie, z którego pochodziła. Zapewne dlatego, że w większości przebywał w lesie i miał mały kontakt z ludźmi. Jak się później okazało, czarodziejka trafiła tu całkiem przypadkiem. Nie było to jakimś zaskoczeniem dla Saretha, też by tak powiedział. Miał nieodparte wrażenie, że kobieta coś ukrywa - wydarzyło się tak wiele, a jednak informacji jest tak mało. Niestety chłopak nic na to nie mógł poradzić. Generalnie chciał tylko zaspokoić swoją ciekawość, nie miał w tym żadnego interesu. Poza tym, musiał jakoś dać się odwdzięczyć czerwonowłosej, jednakże ta wciąż nie ufała elfowi. Myślała, że ten oczekuje od niej nie wiadomo czego. Sareth natomiast robił wszystko w imię sprawiedliwości i niczego konkretnego nie oczekiwał za pomoc bliźniemu.

Podczas kiedy kobieta jeszcze mówiła, heros podszedł bliżej do śmierdzącego potwora, oczywiście cały czas przysłuchując się słowom czarodziejki. Już wcześniej zauważył coś błyszczącego, co leżało niedaleko ciała bestii. Niewątpliwie zainteresowało to chłopaka. Nachylił się nad zwłokami, by bliżej przyjrzeć się znalezisku. Niespodziewanie po całej arenie rozległ się potężny, okropny wrzask.

-"ZABIJ JĄ! NO NA CO CZEKASZ?! ŚWIEŻE MIĘSO, CIEPŁA KREW, ZNISZCZ JĄ!!!"

Sareth instynktownie odskoczył w tył i od razu złapał obiema rękami za spoczywające przy jego boku, elfickie miecze. Jego źrenice rozszerzyły się, a niebieskie oczy rozglądały się po arenie w poszukiwaniu źródła dźwięku.

-"HAHAH!!! TCHÓRZ! ZABIJĘ WAS WSZYSTKICH! ZDECHNIECIE OBOJE!

Wreszcie chłopak zorientował się kto, czy może raczej co, wydaje te odrażające dźwięki. Sprawcą był zakrwawiony topór, leżący tuż obok piekielnego. Zaskoczeniem dla herosa było to, że broń potrafi w ogóle mówić. Bez wątpienia była to najdziwniejsza, a zarazem najbardziej irytująca rzecz jaką kiedykolwiek widział. Mimo to nie odzywał się, bo mogło to jeszcze bardziej rozzłościć magiczny oręż, a kłopotów już na dzisiaj wystarczy. Spokój znów zawitał na jego twarzy. Sareth ponownie podszedł do Agona i podniósł tajemnicze świecidełko. Wstał i przyjrzał mu się dokładniej. Był to najprawdopodobniej bursztyn. Kiedy elf trzymał go w swojej dłoni, stało się coś niezwykłego. Kamień zaczął z wolna zmieniać swoją postać. Wszystko wyglądało tak, jakby kryształ został mocno podgrzany i uformowany w inny kształt, mimo że chłopak nie czuł żadnego ciepła na swojej dłoni. Krawędzie bursztynu wygładziły się, a sam kamień przybrał wygląd podobny do kropli wody, spadającej z nieba; zaś pomarańczowy kolor zmienił się w ciemny fiolet. Bez wątpienia bursztyn, czy może raczej teraz ametyst, nie był zwyczajnym świecidełkiem.

-"Hm... Właściwie, to nie oczekiwałem od Ciebie niczego więcej. Może miałem mała nadzieję, że powiesz mi coś więcej, no ale skoro tylko tyle wiesz, to w porządku. Jeżeli jednak nie daje Ci to spokoju, to jako nagrodę zabiorę sobie ten klejnot. Chyba nie masz nic przeciwko?"
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejkę po raz kolejny oburzyło zachowanie elfa. Nie dość, że zwracał się do niej jak do typowej wieśniaczki to jeszcze nie raczył nawet spojrzeć na nią gdy mówiła. Cassadia mruknęła tylko niezadowolona.
Przyjrzała się temu co od dłuższej chwili podziwiał z takim zaangażowaniem długouchy. W ostatniej chwili powstrzymała ogromną chęć zwymiotowania na podłogę. Była niemal pewna, że jej magia nie mogła być odpowiedzialna za ten widok, a może mogła?
W następnej chwili poderwała się na równe nogi słysząc znajomy wrzask przeklętego topora. Czyżby jego właściciel ożył? To się zdarzało… A jednak nie. Chrząknęła i zawinęła się szczelniej w płaszcz. Próbowała nie patrzeć już na rozsmarowane na posadzce zwłoki. Zdobyła się na to dopiero gdy elf wspomniał o jakimś klejnocie. Mówił, iż chce go zatrzymać. W odpowiedzi Cassadia zagryzła wargę, klejnot przedstawiał się naprawdę interesująco, a ona wszak uwielbiała takie rzeczy. Zdecydowanie bardziej podobało by się jej gdyby Sareth zadowolił się wrzaskliwym orężem, a jej zostawił niecodzienną ozdobę. Niemniej chyba faktycznie była mu coś winna za wyciągnięcie z lochu. Niechętnie pokiwała głową.
- Weź go jeśli ci potrzebny… Tak przy okazji chyba powinniśmy się oddalić z tego miejsca. Strasznie tu cuchnie, a ja nie chcę drugi raz trafić do więzienia jednego dnia. – zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Odzyskała już na tyle sił by móc to samodzielnie robić choć zapewne o czarowaniu jeszcze nie było mowy. – Idziesz czy nie?
Awatar użytkownika
Sareth
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sareth »

Czarodziejka po chwili zastanowienia wyraziła zgodę na to, by Sareth zatrzymał świecidełko. Chłopak widział w jej oczach, że sama także pragnie tego klejnotu i tylko ze względu na dług wdzięczności wobec elfa, pozwoliła mu zabrać ametyst. Heros niechętnie schował kamień do wewnętrznej kieszeni swojej ciemnozielonej peleryny. Niechętnie, ponieważ Cassadia zaprzeczała samej sobie. W głębi duszy także chciała posiadać ten kryształ, a Sarethowi ciężko było to zignorować. Szalę przeważył jednak fakt, że klejnot go "wybrał". Ciekawiło go jedynie, czy po przekazaniu świecidełka w ręce kobiety, także zmieni ono swój kształt i kolor. Być może kiedyś się tego dowie...

Dziewczyna odzyskała już na tyle sił, by mogła swobodnie się poruszać. Postanowiła opuścić to ohydne i śmierdzące miejsce. W sumie Sareth nie miał nic przeciwko, szczególnie że czarodziejka zaproponowała dotrzymanie jej towarzystwa. No, może nie w jakiś wyrafinowany i uprzejmy sposób, ale jednak. Widocznie czuła się jeszcze zbyt słaba, żeby podróżować samemu. Albo może było to coś innego? W każdym bądź razie heros nie mógł jej odmówić.

-"Idę. Mogłabyś jednak zaczekać jeszcze chwilę? Chciałbym coś zrobić przed wyjściem.

Chłopak powiedział do dziewczyny w łagodny sposób, byleby ją tylko nie rozzłościć. Już przekonał się co może zdziałać jej furia. Po chwili wpatrywania się w czerwonowłosą, Sareth zwrócił się w stronę piekielnego. Przykląkł niedaleko jego ciała i położył obie ręce na ziemi. Starał się skupić energię magiczną w dłoniach i przekazać ją wgłąb ziemi. Wszystko szło zgodnie z planem. Po krótkiej chwili twardy grunt pod ciałem Agona zmienił się w drobnoziarnisty piach, który powoli zaczął wciągać go wgłąb gleby. Był to niejako cichy pogrzeb zmarłego. Kiedy wreszcie szczątki znalazły się na głębokości około trzech metrów, grunt przybrał swoją dawną postać. Leśny elf to samo uczynił z toporem mordercy, jednakże zakopał go na mniejszej głębokości, około jednego metra, by móc go kiedyś bez trudu wydobyć. Po wszystkim Sareth otrzepał tylko ręce z brudu i ruszył w stronę wyjścia.

-"Załatwione."

Poinformował krótko czarodziejkę. Na arenie nie było już żadnych śladów walki, pozostał jedynie ohydny smród, który i tak po jakimś czasie się ulotni. Krew została wsiąknięta przez glebę, ciało martwego barbarzyńcy zostało pochowane, oczywiście wraz z jego głową. Topór wreszcie zamilkł, a klejnot zyskał nowego właściciela. Był to dobry koniec dość makabrycznej historii. Dwójka herosów przeszła po leżących na ziemi drzwiach i wreszcie opuściła miejsce nielegalnych walk oraz turniejów. Ich dalszy cel podróży był nieznany...



Sareth i Cassadia - z/t (http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=148&t=2099)
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość