Danae[W mieście] Arena wojowników

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Agon
Rasa:
Profesje:

[W mieście] Arena wojowników

Post autor: Agon »

Wielki, umięśniony i niezwykle brudny wojownik szedł sobie drogą, przepychając się przez tłum ludzi. Cała jego twarz i dłonie zbrukane były krwią. Ze spodni wystawał ogon, który poruszał się nerwowo wraz z każdym krokiem mężczyzny. Zza jego pleców wydobywały się jakieś dźwięki, jednak miał tam przywiązany tylko topór. Nagle brudas zderzył się z jakimś wąsatym jegomościem.
- Uważaj jak leziesz obdartusie! O wielkie nieba, czy to... krew? - Wąsacz osunął się na ziemię zemdlawszy. Wojownik nic sobie z tego nie robił i poszedł dalej deptając leżącego człowieka. Straż zareagowała i dwóch zakutych w zbroje osiłków podbiegło do ogoniastego brzydala.
- W imię prawa, nakazuję ci się zatrzymać! - Zawołał jeden z nich, drugi w tym czasie ocucał wąsacza.
Mężczyzna odwrócił się do strażnika i popatrzył na niego spode łba.
- Tia? - Rzucił znudzony.
- Przeszedłeś po tym człowieku, to podpada pod przemoc i znęcanie się! Co masz na swoje usprawiedliwienie? - Strażnik powoli tracił cierpliwość widząc obojętność mężczyzny.
- No bo mi stał na drodze nie? Potem sam se upadł, to normalnie po nim przeszłem. A ty trepie myślałeś, że się z nim biłem? - Zapytał wojownik.
- Zwracaj się do mnie z należytym szacunkiem! To podpada pod znieważenie władzy! Nie myśl, że nie poniesiesz konsekwencji wandalu. Podaj swoje imię. Jak wyjaśnisz krwawe ślady na swoim ciele piekielny? - Strażnik zaczynał wychodzić z siebie.
- Nie chce mi się, lepiej cię normalnie zabiję no i tego twojego pomagiera, bo mnie męczysz. I w ogóle jestem Agon jak chcesz wiedzieć zanim zdechniesz. - Piekielny wyciągnął topór, który natychmiast wydał z siebie pełen ekscytacji, niekontrolowany jazgot.
- O TAK, ROZWALAĆ, NISZCZYĆ, ZABIJAĆ, ŁIIIIII! - Ogłupiony strażnik nie wiedział co jest grane, jednak zanim się zorientował stracił głowę - dosłownie. Drugi ze strażników szybko podbiegł do Agona wyjmując miecz, jednak topór przeciwnika był szybszy i z niepohamowanym, donośnym śmiechem zatopił się w czaszce służbisty.
- ALE BYŁEM NIEZŁY! CHCĘ JESZCZE RAZ! - Dźwięki dochodzące z topora rozległy się po całej ulicy. Agon schował broń i poszedł jak gdyby nic dalej.

Piekielny dotarł do ciemnej uliczki, a następnie otworzył drzwi znajdujące się na jej końcu i wszedł. W pomieszczeniu znajdowała się najprawdziwsza arena wykonana z kamienia i metalu. Gdzieniegdzie było widać ślady krwi. Agon usiadł na jednej z trybun, które otaczały pole w kształcie okręgu. Po chwili na arenę zaczęli schodzić się ludzie i inne stworzenia. Wszyscy wyglądali na typów spod ciemnej gwiazdy.
Ostatnio edytowane przez Agon 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Cassadia przeklinała już nieraz mężczyznę, który wskazał jej drogę. Liczyła na to, że chociaż tym razem ominie smród i kałuże pełne ludzkich i zwierzęcych fekaliów, ale - jakżeby inaczej - wpakowała się w sam środek uliczki wypełnionej tak znienawidzonymi przez nią aromatami. Przeskakiwała co gorzej wyglądające składowiska brylując i gimnastykując się jak polująca kotka. Jednakże tym razem było jej trochę łatwiej gdyż zamiast sukni miała na sobie wygodniejsze spodnie co zdecydowanie działało na jej korzyść podczas wykonywania akrobacji.
Jeszcze jedna rzecz trapiła czarodziejkę. Miała się tutaj spotkać z kupcem, który chciał nabyć niektóre z jej wynalazków do usprawnienia handlu. Niestety okazał się być nieokrzesanym gburem co czarodziejka uznała za wystarczający powód by trochę się na nim wyżyć za trudy podróży. Z kolei on uznał to za wystarczający powód by porzucić Cassadię w samym środku zasmrodzonego miasta.
Czarodziejka westchnęła zmęczona i zirytowana. Znalazłszy suchsze miejsce pozwoliła sobie opuścić poły długiego płaszcza i nieco poprawić swój strój. Przez cały czas dookoła jej głowy fruwała mała pikająca kuleczka.
- Co jest? Znalazłeś coś? - zapytała. Faktycznie, w następnej chwili kulka pofrunęła wzdłuż ulicy i zawisła nad dwoma martwymi strażnikami, których zwłoki leżały brutalnie zmasakrowane. Czarodziejka powstrzymała odruch wymiotny nachylając się nad truchłami zakrywając twarz chusteczką.
Wyglądało na to, że zginęli niedawno, krew wciąż sączyła się z ich ran. Zobaczywszy rozłupaną czaszkę jednego z mężczyzn kobieta nie wytrzymała i cofnęła się kilka kroków. Obrzydlistwo! Pomyślała.
Nagle wzdrygnęła się słysząc za sobą ostry, przepełniony wściekłością głos.
- Stać! Nie ruszać się! - należał oczywiście do kogoś ze straży. Czarodziejka w lot pojęła, że wszelkie próby tłumaczenia czegokolwiek spełzłyby na niczym, więc najzwyczajniej w świecie dała drapaka. By ułatwić swej pani ucieczkę, mała kulka błysnęła jasnym, oślepiającym światłem i zniknęła za zakrętem. Oszołomiony strażnik nie widział co się stało.

Tymczasem czarodziejka dopadła pierwsze drzwi, które wydały się jej być wejściem do karczmy. Tak oczywiście nie było i tak oto znalazła się na jeszcze gorzej śmierdzącej arenie. Mało nie wpadła na jakiegoś typa, po czym próbując wtopić się w tłum naciągnęła kaptur głębiej na głowę, a swego latającego towarzysza ukryła pod płaszczem. Chcąc nie chcąc musiała tutaj przez chwilę pobyć. Żal jej było tylko ubrudzonych butów...
Awatar użytkownika
Alansis
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alansis »

Fortuna nie sprzyjała alchemiczce, która od czasu przebycia gorących piasków południowych pustyń nie zbliżyła się chociaż o krok w stronę swojego celu.

Przez większość czasu jaki spędziła w Alaranii, jej życie nie odznaczało się niczym wyjątkowym. Mało kto ufał tej kobiecie, szczególnie że przez podróże jej szaty zdążyły utracić większość ze swojego koloru i zwisały z niej na kształt szmat, które biedak może wyciągnąć z rynsztoku. Fakt, że nie pokazywała twarzy w cale jej nie pomagał. Tak więc, nie zatrzymywała się długo w jednym miejscu i po zorganizowaniu pieniędzy za które mogłaby zakupić prowiant na dalszą drogę, opuszczała swoje tymczasowe miejsca postojowe.

Los chciał, że zawędrowała do tego miasta akurat nieco wcześniej. Było jej bliżej do półświatka niż tutejszej arystokracji, tak wiec szybko dowiedziała się o organizowanych na tutejszej „arenie” walki. Wiele osób nie chciało kończyć martwym, a dzięki jej umiejętnościom dało jej to szanse na zarobek. Zwyczajnie, klient płacił przed swoją walką – jeśli nie umarł i dało się go odratować, zajmowała się tym Alchemiczka.

Także i tej nocy znajdowała się na arenie, siedząc w bardziej bezpiecznym miejscu. Wszystko czego potrzebowała, nosiła przy sobie – oczywiście, nie było jej stać na jakichkolwiek strażników, a może sama nie wpadła na taki pomysł?
Zerkając zza swojej maski, spoglądała na gromadzących się, wyszukując paru klientów którzy zdecydowali się zapłacić za jej ewentualną pomoc. Oczywiście, znalazła czas by spoglądnąć na większość uczestników – w końcu nie było niczego lepszego do roboty. Nagły atak kaszlu nie był niczym wyjątkowym, chociaż to po raz kolejny przypomniało alchemiczce, że jej czas stopniowo się kończy.
Przymrużyła oczy, zerkając w kierunku wejścia do areny gdy Agon i Cassadia znaleźli się wewnątrz. Znała uczucie jakie towarzyszy każdemu człowiekowi bądź innej pospolitej istocie. Ktoś tam był, ktoś kto różnił się od reszty, ktoś kogo jeszcze w swoim życiu nie spotkała...
Agon
Rasa:
Profesje:

Post autor: Agon »

Agon wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jak zwykle zebrała się "śmietanka" towarzyska. Był "Szrama", "Pyskacz", "Cykacz", "Bębol", "Kulawy Johny", "Drapicyc" i kilka nowych twarzy. Były nawet jakieś zjawy, co to pewnikiem przybyły tylko się pogapić, bo ani to ciała nie miało, ani żadnej siły by nawet mały mieczyk podnieść. Gruby facet w samych spodniach, łysy, z wydętym jak balon brzuchem z którego zwisały fałdy tłuszczu, przecisnął się przez tłum, taranując kilku ludzi. Wyciągnął swoje niedźwiedzie łapska w kierunku Cassadi, śmiejąc się i mówiąc coś o darmowych dziwkach. Z jego ust wydobywał się nieprzyjemny zapach alkoholu. Agon rozpoznał w nim dawnego towarzysza i zawołał w jego kierunku:
- A, Baryła! Jak dawno żem cię nie widział! - Gruby facet odwrócił się i podszedł do piekielnego.
- To możliwe? Czy legendy były prawdą? Cholera, to ty Agon, wróciłeś do żywych? - Tłuścioch przetarł oczy ze zdumienia. Najwyraźniej nie miał pojęcia, że Agon został potępieńcem i wrócił z Piekła.
- Tia, a teraz podejdź tu, przywitaj starego drucha, dziwka ci nie ucieknie. - Wojownik wyciągnął "Neurozę" i pokazał grubemu. - Wiesz co to jest? - Zapytał.
- No miecz. - W jego głosie czuć było niepokój.
- Tak, miecz to jest. Inteligentem być Baryła nie trzeba, żeby to wiedzieć. Ale powiedz mi Baryła, jak myślisz co Neuroza, mieczyk Szamana robi u mnie? Tak se normalnie się znalazł, no nie? Szaman dał mi go na przechowanie? Otóż, wziąłem go se po tym, jak zarżnąłem go jak psa. A TERAZ ZARŻNĘ CIEBIE ZA TO, ŻE BYŁEŚ Z NIM W ZMOWIE! - Po tych słowach Agon wbił "Neurozę" w brzuch "Baryły". Przejechał mieczem przeszywając wnętrzności, a cuchnące flaki wylały się na posadzkę. Zdrajca padł martwy.

Po tym małym przedstawieniu Agon usiadł na trybunie. Nie była to jednak taka sama trybuna jak wszystkie inne, ta była wyższa i przeznaczona do sędziowania. Piekielny rozejrzał się po sali po raz wtóry i zawołał:
- ZAWODY ROZPOCZĘTE! DZIŚ BIJĄ SIĘ NOWI! - Po czym zwrócił się w kierunku Alansis i Cassadi: - Jesteście dziwkami, czy wojowniczkami? Kobiety też mogą walczyć, tu wyjątków niema. - Po czym zaryczał: - NIE PATRZYMY NA PŁEĆ, RASĘ, CZY PROFESJĘ! WALCZYĆ MOŻE KAŻDY JAK TYLKO UMIE, SIŁĄ, MAGIĄ, SPRYTEM! WYGRYWA TEN CO DŁUŻEJ SIĘ UTRZYMA, PRZEGRYWA TEN CO SIĘ PODDA LUB DA SIĘ ZABIĆ!
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejka aż zjeżyła się na sam dźwięk słowa „dziwka”, jej uczulenie na chamów i prostaków znowu się odezwało, chyba już trzeci albo czwarty raz odkąd przybyła do miasta. Pobiła rekord. Jednak nim zdążyła odwarknąć coś w stronę przystawiającego się do niej alkoholowego amanta ten został zawołany przez innego, wcale nie lepiej pachnącego. Po krótkiej wymianie wątpliwych uprzejmości, ten gorzej śmierdzący zabił tego grubszego. Cała sytuacja wydała się jej nie tyle straszna co zwyczajnie żenująca. W dodatku jej kobieca duma została ponownie narażona na szwank. Zagryzła zęby z wściekłości mieląc pod nosem przekleństwa. Wreszcie nie wytrzymała i warknęła:
- Ostatni wieśniak, który nazwał mnie dziwką szukał swoich jaj w rynsztokach! – nagły wybuch agresji, zaskoczył wszystkich rębajłów na tyle, że co pomniejsze grupki na chwilę zawiesiły głos. Nagle ta mała, drobna osóbka wydała się być bardziej groźna niż można się spodziewać.
Odrzuciła kaptur uwalniając burzę włosów płomiennych jak jej charakter. Nie siląc się na delikatność ruszyła przed siebie torując sobie drogę na arenę. Większość ustępowała jej z drogi zbyt oszołomieni by zdać sobie sprawę z komizmu zaistniałej sytuacji. Tymczasem dzielna czarodziejka parła na przód nie bacząc na smród ani na to, że ocierając się o tę zgraję brudasów może wystawić na szwank swój płaszcz. W całym gniewie gdzieś umknęło jej zdanie: „…lub da się zabić.”. Będzie jeszcze czas by się tym martwić.
Stanęła naprzeciw wrzeszczącego piekielnego na tyle blisko jak pozwalał jej unoszący się od niego smród. Jednocześnie nie zdawała sobie sprawy, że właśnie znajduje się na środku areny. Gestykulując żywo ramionami kontynuowała:
- Chędożeni szowiniści i brudasy! Czy każda kobieta kojarzy się wam z dziwką?! Tylko jedno wam w głowie, chamy! – tupnęła w ziemię czemu towarzyszył błysk światła i niewielkie wyładowanie energii. Na ten widok część tłuszczy cofnęła się.
Czarodziejka czuła jak krew pulsuje jej w skroniach, była rozjuszona tym całym pospólstwem i poirytowana całą podróżą. Zdecydowanie piekielny wybrał kiepski moment by ją denerwować.
Awatar użytkownika
Alansis
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alansis »

Alchemiczka zareagowała w ten sam sposób, jak za każdym razem gdy ktoś pytał się jej o cokolwiek. Wzruszyła jedynie ramionami, zanim kolejny atak kaszlu zmusił ją do wsparcia się o kij na którym zaciskała swoją lewą dłoń. Jej klienci byli chuderlakami, parą oprychów którzy nie potrafili znaleźć innego sposobu na spłacenie długu niż walka z nadstawianiem własnego karku za złoto. Najprawdopodobniej nie przeżyją, tym lepiej dla Alansis, przynajmniej nie będzie musiała marnować reagentów na łatanie ich ran.

Rudowłosa, krzykliwa kobieta wydała jej się o wiele bardziej interesująca niż rzezimieszek, który był najprawdopodobniej organizatorem areny. Zapewne zajmował jakieś wyższe stanowisko na drabince tutejszych morderców, jednak nie takich osób Ona poszukiwała. Mrużąc oczy, spoglądała przez ciasne szparki swojej maski jak rudowłosa wysuwa się na środek areny, aż pod sam nos topornika.

Lekko zadrżała po tym jak kobieta zaledwie tupnięciem wyzwoliła tak spektakularny efekt, który mocno podrażnił jej nieprzyzwyczajone zmysły. To umocniło jedynie postanowienie alchemiczki – o ile przeżyje, będzie musiała z nią porozmawiać. Oczywiście, to czy będzie chętna czy nie, nie było dla Niej ważne – tym zajmą się Jej mikstury.
Agon
Rasa:
Profesje:

Post autor: Agon »

Agona zdumiała pewność siebie Cassadi. Nie spodziewał się, że ktoś śmie mu podskoczyć, a szczególnie jakaś kobieta - magiczka. Wstał z trybuny i zszedł na środek areny tam gdzie stała czarodziejka. Wyciągnął przed siebie gadający topór - Brudnego Larrego, który zaczął rechotać z podniecenia przed kolejną bójką.
- To było wyzwanie! Dziewka rzuciła mi wyzwanie, widzieliście wszyscy! - Piekielny omiótł wzrokiem trybuny, na których siedziało teraz kilkunastu gapiów. Przez krótki moment zaległa ponownie cisza, a po chwili ktoś z tłumu się wydarł:
- Stawiam dziesięć sztuk złota, że Agon rozwali tę wiedźmę w krócej niż minutę! - Nagle zrobiło się gwarno. Potępieniec zmierzył kobietę wzrokiem. Była ładna, szkoda było mu ją zabijać przed wykorzystaniem. Wolałby już zatłuc tę drugą, ale jednak mus to mus. Rzuciła mu wyzwanie, wiedział to. Nie mógł tak po prostu puścić tego płazem. Larry już się tak napalił, że ciężko będzie znosić jego jęki o niewykorzystanej szansie na krwawą zabawę. No i coby sobie ludzie pomyśleli, jeszcze stwierdziliby że zmiękł.
- ROZWALAĆ WIEDŹMĘ, DZIWKĘ, NISZCZYĆ, ZABIĆ, ZABIĆ, ZABIĆ! - Larry darł się, gdy Agon machnął nim parę razy, by rozruszać rękę, a następnie popędził z wyrazem żądzy krwi w kierunku czarodziejki.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Wywołała niezłe zamieszanie, ale sami się o to prosili! Była zdeterminowana utrzeć nosa pozbawionemu manier piekielnemu. Co on sobie w ogóle wyobraża? Że będzie się z nim rzucała kamieniami jak jakieś dzieci? Nie, skądże. Tamten miał wielki, gadający topór i sądząc po tym co wrzeszczał to miał chyba zbliżony iloraz inteligencji do właściciela. Westchnęła cicho. Prawdę mówiąc zaczęło do niej pomalutku docierać to w jakiej sytuacji się znalazła. Nie miała ani chęci, ani czasu na bezsensowne młócenie się. Zerknęła przez ramię na kaszlącą kobietę. Wydawała się być niewzruszona całą sytuacją. Zresztą Cassadia i tak nie mogła raczej liczyć na jej pomoc w walce. Szybko dotarło do niej również to, że już się nie wykręci. Niemniej jej honor został mocno nadszarpnięty. Wiedźma, tak? Ona im pokaże wiedźmę!

Wyciągnęła dłoń, z której wystrzeliły trzy blado szare smugi. Po chwili z bezkształtnej masy uformowały się ostrza stanowiąc kolczastą barierę między czarodziejką, a rozjuszonym piekielnym.
- Gwarantuję ci, że już wkrótce wszystko odszczekasz. – powiedziała z przekąsem starając się udawać groźniejszą niż była. Prawdę mówiąc nogi miała jak z waty…
Agon
Rasa:
Profesje:

Post autor: Agon »

Agon natychmiast się zatrzymał tuż przed wyczarowanymi przez Cassadię ostrzami. Nie wiedział z czym miał do czynienia, więc wolał nie ryzykować przebiegając przez tą ostrą barierę. Zamiast tego wykonał potężny rzut toporem, okręcając się wokół własnej osi. Larry poszybował rechocząc maniakalnie, jednak trafił w ścianę, do której wbił się ostrzem. Czarodziejka miała szczęście, Agon spudłował. Gdyby było inaczej zostałaby zabita.

Tymczasem Agon nie mogąc w żaden sposób ominąć magicznej przeszkody, zdecydował się na inny krok. Wyciągnął jeden ze swoich mieczy - "Psychozę". Była to jego pierwsza broń. Używał jej jeszcze zanim został potępieńcem. "Brudnego Larrego" odnalazł w Piekle, natomiast "Neurozę" zdobył zabijając "Szamana". Krótki miecz był powyginany, ze śladami krwi, których zmyć nie sposób, będących pamiątką po wielu bitwach.
Piekielny zrobił coś niespodziewanego - wbił broń w ramię lewej ręki, a następnie przejechał po niej, aż do dłoni, powodując rozległą i głęboką, obficie krwawiącą ranę. Schował miecz i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej bursztyn o rozmiarach dojrzałej śliwki, po czym ściskając go w dłoni zaczął mamrotać coś w Czarnej Mowie. Gdy tylko skończył z jego rany trysnęła czerwona posoka, tworząc dość dużych rozmiarów plamę na podłodze. To wszystko wydawało się nie mieć sensu, jednak ku zdziwieniu obecnych jego krew zaczęła się poruszać, jakby miała własną wolę. Ciecz bez trudu przesączyła się przez magiczne ostrza w osłonie czarodziejki, a następnie uniosła się nad ziemię i tuż przed oczami Cassadi uformowała się w coś na kształt szpikulca, który niebezpiecznie zbliżał się do jej twarzy.
- Całkiem niezła próba, ale jednak zguba. A teraz z uśmiechem przyznasz żeś dziwka i żem miał rację, a potem kto wie... może daruję ci życie. Oczywiście będziesz mi też musiała odpłacić w naturze. - Powiedział Agon z triumfem w głosie.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Ha! A więc jej przeciwnik okazał się być tylko mocny w gębie, a przynajmniej tak pomyślała gdy ten zatrzymał się przed ostrzami. Gładko poszło, pomyślała nieco nawet zawiedziona. Dosłownie sekundę potem koło głowy świsnął jej wrzeszczący w niebogłosy topór. Serce podskoczyło jej do gardła i postąpił kilka chwiejnych kroków do tyłu.

Zaśmiała się do siebie. Przecież spudłował, więc w czym problem? Najwyraźniej szczęście było dziś po jej stronie.
- Brzydki, śmierdzący i w dodatku ślepy! – krzyknęła. Również po to by dodać sobie otuchy. To co zobaczyła później było jeszcze gorsze. Piekielny najzwyczajniej w świecie wbił sobie miecz w rękę. To nie miało absolutnie żadnego sensu! Czyżby był aż tak sfrustrowany magiczną przeszkodą, że postanowił na oczach wszystkich popełnić samobójstwo? To chyba zbyt naiwne myślenie…
Rzeczywiście. Chwila dekoncentracji czarodziejki została wykorzystana. Jakaś dziwna magia pochłonęła magiczną barierę i zamieniła w pocisk pędzący prosto w stronę jej twarzy. W ostatniej chwili zdołała stworzyć stalową tarczę, która jednakże pozbawiona inkantacji okazała się śmiesznie słaba i pękła niemal na pół pod naporem magicznego ataku. Niemniej jego trajektoria została zmieniona dość by magini zdołała uskoczyć w bok. Jeden z odłamków pękającej tarczy drasnął Cassadię w szyję pozostawiając cienką czerwoną kreskę. Syknęła gniewnie, to go będzie drogo kosztować.

- Nie dotknęłabym cię nawet dwumetrowym drągiem! – warknęła.
Tym razem przygotowała zaklęcie tak jak należy. Może nie było idealne gdyż inkantację skróciła do niezbędnego minimum, ale złość dodawała jej sił. Z wyciągniętej dłoni czarodziejki trysnęła kawalkada ostrych odłamków, które jak stado szerszeni pomknęło w stronę piekielnego.
Awatar użytkownika
Alansis
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alansis »

Błyszczące oczy alchemiczki przyglądały się przez cały czas ruchom obu osobników, wyglądając zza pozbawionej jakichkolwiek rys maski, która ukrywała jej oblicze. Przekręciła lekko głowę, spoglądając na topór który nie miał najmniejszej szansy trafić czarodziejki – wielki mężczyzna musiał najwyraźniej być albo bardzo głupi, albo specjalnie starał się zrobić większy pokaz, w końcu po to służy arena, prawda? By zdobywać renomę i złoto, bądź wyrównywać długi.

Gdy pozbawiony topora wojownik chwycił za miecz, poczuła znajome uczucie w tyle szyi. Zaciekawiło ją to jak wykorzystał swoją krew, postanowiła że będzie musiała zabrać próbkę do późniejszego zbadania. Ciecz która może przy pomocy woli zmieniać stan skupienia byłaby bardzo interesująca. Powietrze zaczęło powoli wypełniać się zapachem ozonu, a uczucie w tyle głowy Alansis rosło z czasem jak coraz więcej magii zostało uwolnione na arenie. Kaszel przerwał na krótką chwile jej rozmyślania oraz obserwacje, wyrywając z jej płuc nieco krwi, którą obtarła pod maską dłonią. Nie miała teraz czasu by zamartwiać się o siebie – jej decyzja na temat przybycia tutaj okazała się słuszna. Oparła kij o wnętrze swojego ramienia w czasie gdy zaczęła sięgać do rozmaitych sakw i toreb, wsypując bądź dolewając coraz to rozmaitsze reagenty do pustej menzurki która trzymała w prawej dłoni. W tym samym czasie obracała wspomnianym szkłem, mamrocząc pod nosem słowa które przyniosła ze sobą z pustyń.
Agon
Rasa:
Profesje:

Post autor: Agon »

Agon tak skupił się na ataku, że prawie nie zauważył lecących w jego stronę, magicznie kierowanych przez Cassadię odłamków. W ostatniej chwili jego krew zmieniła swoją formę z ostrego szpikulca w dość dużych rozmiarów tarczę i osłoniła go od części pocisków. Jednak został raniony w prawą rękę. Teraz czerwona ciecz lała się już z obu kończyn. Mimo to piekielnemu niespecjalnie to przeszkadzało. Owszem tracił siły, ale za to jego krwawa broń stawała się jeszcze większa i jeszcze bardziej zabójcza. Podniósł prawą rękę, a wyciekający z niej płyn utworzył długie, cienkie macki, które zaczęły wytwarzać ostre krawędzie i miotać się po całej arenie.
- Wkurwiłaś mnie ostro, o tak! Teraz nie będzie mi potrzebne żadne stalowe badziewie, żeby cię rozszarpać na strzępy! - Po tych słowach wyrzucił w kąt "Psychozę" i "Neurozę" i wyszczerzył zęby. Oczy piekielnego niebezpiecznie zapłonęły, a jego czapkę przebiły dwa potężne, czarne rogi, które nagle wyrosły mu z głowy. Czarodziejka była właśnie świadkiem przemiany potępieńca w bestię. Każdy potępiony to potrafił, a Agon nie był wyjątkiem. Widziała jak z ciała zaczynają wyrastać mu kolce, a jego ociekające krwią oblicze stało się jeszcze obrzydliwsze. Właściwie teraz nie była to już twarz, teraz był to podłużny pysk z długim rzędem ostrych jak brzytwa zębów. Fetor jaki się z niego w tym stanie wydobywał przypominał zapach siarki i smoły. Cały piekielny stał się nagle większy, skóra przybrała czerwoną barwę, a jego mięśnie bardziej się uwidoczniły. O ile w standardowej postaci przypominał zwykłego, choć obrzydliwego człowieka przynajmniej z wyglądu, to teraz był to już prawdziwy piekielny potwór. Przerażający widok dopełniały krwawe macki, które wyrastały z jego ran i wiły się formując się w najrozmaitsze ostre narzędzia.
Nagle w pomieszczeniu wybuchła panika. Ludzie którzy jeszcze do tej pory przyglądali się walce z wyrazem żądzy krwi na twarzach, teraz najzwyczajniej w świecie zaczęli masowo opuszczać arenę. Nigdy to dej pory nie widzieli Agona w takim stanie, nawet największe zakapiory zaczęły się gdzieś ulatniać. Po krótkiej chwili arena całkiem się wyludniła. Ku zdziwieniu czarodziejki piekielny nie zaatakował, zamiast tego schował macki w głąb swego ciała, a jego rany się zaczopowały. Dłoń potwora teraz wielka i zakończona pazurami zaciskała się na magicznym bursztynie, który następnie został schowany do kieszeni. Agon przybrał na powrót humanoidalną postać i kompletnie ignorując postawę bojową Cassadi, pozbierał swoje bronie, które wcześniej porozrzucał.
- Co tak się gapią co? Nigdy piekielnego nie widziały, hę? - Spytał wyciągając "Brudnego Larrego" ze ściany. - Ludziska tu przylazły coby sobie popatrzeć na krwawą walkę, a tu taki numer odstawiają. Pewnie cali obesrani spieprzają do swoich domeczków. Cholerne miasto elfów, same cioty i obsrajdupy. - Agon był wyraźnie poirytowany, bo liczył że znajdzie tu odważniejsze towarzystwo, no i naturalnie coś zarobi. Krótką ciszę przerwał wrzask "Brudnego Larrego":
- ROZWAL JE, ZABIJ TO SIĘ ODPRĘŻYSZ, NO DAWAJ, MACHNIJ MNĄ! - Topór jak zwykle ciągnął starą śpiewkę.
- Zamknijże jadaczkę, czy co ty tam masz. - Potępieniec schował broń do torby, tak żeby przestała już zawracać mu głowę.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Piekielny odparł atak czarodziejki po raz kolejny zasłaniając się piekielną magią. Potem… Prawdę powiedziawszy sama nie wiedziała co było potem. Podniósł się straszny wrzask, ktoś ją potrącił, potem jeszcze ktoś. Wreszcie upadła na ziemię i cudem tylko uniknęła stratowania. Oczywiście większości tych oblechów nie przeszkadzało to, że depczą po czymś miękkim. Warknęła kilka siarczystych przekleństw, ale na nikim nie zrobiło to żadnego wrażenia. Wszyscy jak jedno stado gnali do wyjścia rzucając za siebie wszystkie niepotrzebne rzeczy. Czarodziejka dopiero po chwili zrozumiała o co chodzi, a chodziło oczywiście o tego cuchnącego, wijącego się potwora na środku areny… No tak, potwora.

W tym momencie Cassadię sparaliżował strach, nogi zmiękły do tego stopnia, że błogosławieństwem był fakt, iż znajdowała się na ziemi. Mimo to jej umysł kazał jej cały czas analizować to co się dzieje. Chyba tylko to powstrzymało ją przed ulżeniem sobie za pomocą niekontrolowanego wrzasku. W sumie to i tak było bez sensu…
Jednakże stwór nie atakował. Zanim czarodziejka zdążyła się otrząsnąć z szoku wrócił na powrót do swojej pierwotnej, nieco mniej obrzydliwej i tylko trochę mniej śmierdzącej postaci. Zaczął coś mruczeć, ale jego słowa nie układały się dla Cassadii w zdania, a raczej coś na kształt bełkotu. W uszach wciąż szumiało jej echo wcześniejszych wrzasków. Wzięła kilka szybkich i płytkich oddechów.
Z osłupienia wyrwał ją dziki szczebiot topora, który po raz kolejny przemówił w ten sam sposób jeszcze raz zachęcając piekielnego do walki. To jeszcze bardziej zdziwiło czarodziejkę. Postanowiła jednak nie tracić czujności i zerwała się na równe nogi.
Każda komórka jej ciała kazała jej uciekać, było to zresztą widoczne w szybkim i płytkim oddechu. Nieznacznie, ale jednak chwiała się na nogach. Dopiero teraz to zauważyła. Od piekielnego wręcz pulsowała dziwna aura. To zapewne z tej przyczyny czarodziejka odczuwała aż takie przerażenie.

Chwilę zajęło jej zebranie się w sobie. Gdy już odzyskała nieco pewności siebie, przemówiła:
- No i teraz nikt nie zobaczy jak odszczekujesz to co powiedziałeś na mój temat. – wysiliła się tutaj na bardzo cierpki uśmiech.
Awatar użytkownika
Alansis
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alansis »

Przewidziała to, że prędzej czy później ludzie zaczną uciekać z Sali gdy dwie potęgi zaczęły się zmagać między sobą, dlatego przesunęła się w odpowiednie miejsce, by nikt jej czasem nie potrącił. Miała wystarczająco dużo czasu od momentu wejścia na arenę by takie miejsce sobie wypatrzyć, a i nie miała większego problemu z przeciskaniem się pomiędzy obdartusami i rzezimieszkami. W międzyczasie zdążyła przytkać szyjkę menzurki swoim kciukiem, której zawartość powoli zaczynała bulgotać. Nie miała możliwości przygotowania idealnej mieszanki, ponieważ wymagało by to rozstawienia się z większością jej szkieł i stojaków, oraz same mieszaniny reagentów musiałyby odstać jeszcze przynajmniej parę nocy. Uśmiechnęła się lekko pod maską – to co zamierzała ewentualnie wykonać, na całe szczęście nie wymagało aż tyle, a Chłodna Esencja, jak miała zwyczaj nazywać te eliksiry, do których wykonania nie potrzeba było podgrzania mieszaniny, powinna wystarczyć. Z jej ust zaczęły sączyć się słowa przybyłe z alchemiczką z południa, chociaż maska i panujący wokół hałas zręcznie je ukrywały.
- خلط الأسود مع الأبيض، والرمادي، ودفع يبصقون خرطوم سوط. الحقيقة هي واضحة، والاستيلاء على ذيله ثعبان - سوف يتم استعادة التوازن –
Skrzywiła się, gdy smród bijący od mężczyzny stał się jeszcze bardziej intensywny. Przemiana, rogi, pysk i długie szpony oczywiście ją zaskoczyły i gdyby była jedną z tutejszych dziwek zapewne by zwymiotowała. Jednak Alansis nie należała do tego typu kobiet, do tego typu ludzi. Gdy ludzie masowo zaczęli opuszczać sale, ona jedynie przycisnęła mocniej plecy do zimnej ściany, przepuszczając motłoch przed sobą. Ci ludzie jej nie interesowali, byli jedynie ewentualną zasłoną. Teraz pozostanie zapewne jedynie z tą dwójką na arenie. Cóż, jej druga, ewentualna linia obrony właśnie dokańczała się łączyć we wnętrzu szkła które trzymała w lewej dłoni.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Aaliya miała dość wszystkiego. Wszędzie czuła odór potu, wszyscy, absolutnie wszyscy wydawali jej się wijącymi pędrakami, na których w każdej chwili mogłaby splunąć lub zwymiotować. Było ciasno, nieprzyjemnie, aż żałowała, że się tu dostała. Pocieszała ją tylko myśl, że w końcu kupiła sobie konia. Gdyby nie on, nie dostałaby się tutaj. W sumie, nawet nie potrafi powiedzieć, co tu robi i czego lub kogo szuka. Jedno było pewne: chciała zapomnieć i odciąć się od tego, co przeszła, czego doświadczyła. W tej kobieco- piekielnej główce zaświtała nawet myśl, że uda jej się być może znaleźć kandydata na kochanka wśród tych wszystkich mężczyzn. Ale zaraz przegoniła ową myśl- miała dość mężczyzn. Nie, żeby zamierzała zmienić orientację, po prostu mężczyźni wydawali się dla niej kimś zupełnie niepotrzebnym, swoistym meblem, który można przestawić w inne miejsce, gdy już się znudzi. Tak seksistowskie poglądy nie trzymały się jej od dłuższego czasu. A wszystko to spowodował pewien upadły anioł... Mogło wyjść z tego coś więcej, niż ognisty romans dwojga kochanków, ale widocznie nie dana była jej miłość.
        Nagle w tłumie krzyczących i wymachujących łapami stworzeń każdej rasy zwróciła uwagę na rudowłosą piękność. Była bardzo znajoma... "Chwila, to Cassadia!", uświadomiła sobie szczęśliwa pokusa. Nie mogła uwierzyć, że znowu na nią trafiła. Przypadek? Aaliya z początku nie przyjrzała się dokładniej rywalowi, z którymi walczyła czarodziejka, była tak podniecona i rozemocjonowana widokiem Cassadii, że zapomniała, jak się nazywa. Ale potem rozejrzała się dookoła i przypomniała sobie, gdzie się znajduje. Tym miejscem była arena- miejsce niebezpieczne dla takich, jak ona, bo mimo że posiadała potężne moce, nie była w stanie walczyć w stanie silnego wzburzenia psychicznego. Co tu dużo mówić, pokusa przechodziła przez chandrę wskutek znajomości z upadłym aniołem. Chciała jakoś odreagować, iść do knajpy czy cokolwiek, ale potem pomyślała, że jej to niepotrzebne, więc wybrała inny sposób na relaks, mianowicie arenę. Trudno powiedzieć, co sobie myślała, gdy przekraczała jej bramy, może w swej naiwności sądziła, że będzie tu rozdawane darmowe jedzenie?
        Aaliya, odzyskawszy zdrowy rozsądek, wreszcie zwróciła uwagę na potwora, który malował się przed jej oczyma, wlepiając rozwścieczone gały w jej dawną wybawicielkę. Wiele zawdzięczała czarodziejce i nawet polubiła ją. Nawet... bardzo. To dlatego tak bardzo ucieszyła się na jej widok. Dobrze widzieć jakąś znajomą twarz w tym obcym mieście.
        W mig pojęła, co tu się właściwie święci. Cassadia była w niebezpieczeństwie. Postanowiła wykorzystać, że potępieniec jej nie widzi i ugodzić go magią, dzięki której rudowłosa zyska przewagę. Skupiła się, zamknęła oczy i poczęła mamrotać coś pod nosem. Znała niewiele zaklęć, ale miała nadzieję, że dzięki wypowiedzianemu zaklęciu, jej moc zyska na sile.
        Zaklęcie, które wypowiedziała dotyczyło Magii Emocji. Była to najsilniejsza moc, jaką posiadała. Chciała, by w jego głowie pojawiło się jego najmroczniejsze, najgorsze wspomnienie i żeby dzięki temu, osłabł. Chciała uczynić z niego istotę bezwolną, słabą i mało przydatną do walki. Skoncentrowała się i spod opuszków palców uwolniła moc w kształcie strumienia bardzo ciemnego światła. Dodatkowo, połączyła się z jego myślami telepatycznie po to, aby mieć nad nim pełną kontrolę. O ile wiedziała, mało kto miał na tyle silną wolę, by odeprzeć kontrolę nad umysłem. Aaliya potrafiła bez problemu czytać w myślach niemal wszystkich istot, z tego, co pamiętała, tylko jedna istota oparła się jej urokowi. Ale nie tym razem. Tym razem ma być wszystko po jej myśli, bo była doskonała w tym, co robi.
        Pragnęła, by postradał zmysły, by stracił wszystko, na co ciężko pracował w swoim marnym żywocie. W tej chwili jej los był obojętny, liczyło się tylko to, by Cassadia przeżyła. "Panie Ciemności, spraw, by on oszalał, by jego moc osłabiła się, by jego rozum przeistoczył się w rozumek pięcioletniego ludzkiego dziecka. Aaliya zacisnęła mocniej powieki. Musi się udać, za wszelką cenę.
        Nie przybrała świadomie postaci ludzkiej, z jej głowy wyrastały rogi, z kręgosłupa nietoperze skrzydła, zaś jej paznokcie przypominały szpony. Ale pomyślała, że w tym momencie nie ukaże się potępieńcowi - zniknęła. Stała się niewidzialna, nawet dla oka piekielnego potwora. I cóż dalej? Pozostało jej czekać, aż potwór osłabnie. Naprawdę liczyła, że udało się go zmiażdżyć, nie chciała, by Cassadii coś się stało, by ucierpiała. Zastanawiała się tylko, co ona tu robi i dlaczego wybrała sobie takie miejsce na spędzanie wolnego czasu? Przypuszczała, że tak, jak sama Aaliya, Cassadia znalazła się tu przypadkiem. Nie miała zadatków na wojowniczkę, podejrzewała, że, jak niemal każda kobieta nie lubi rozlewu krwi, a do walki posuwa się w ostateczności. Co więc się stało, że zdecydowała się na walkę? Aaliya czuła, że Cassadia została mocno obrażona przez potępieńca. Czuła, że tak właśnie było.
        Przemknęła jej jeszcze kobieta, najprawdopodobniej alchemiczka bądź tak samo czarodziejka, która podpierała się na lasce. Przez moment zastanowiła się, czy obie kobiety walczą przeciw jednemu silnemu piekielnemu. Pomyślała, że dodatkowa pomoc im się przyda. "Dacie radę. Musicie tylko być silne. Jestem tu z wami, przy mnie nic wam się nie stanie", przekazała obu kobietom i przyglądała się dalszej walce, będąc niewidzialna. Prawdopodobnie potępieniec jako jedyny nie wiedział, kim jest jego przeciwniczka, która znalazła się na arenie niespodziewanie. Nie mógł wiedzieć, że jest pokusą, w końcu stała się niewidzialna, nim się obrócił ku niej.

***
        W pewnym momencie wszystkie chwile, które spędziła u boku Cassadzii dotarły do jej świadomości. Przed oczyma pokusy znalazło się bogate domostwo czarodziejki, w którym udzieliła jej gościny, zaopiekowała się nią, jak siostrą. Nie ulegało wątpliwości, że była jej coś winna, to dzięki niej odzyskała moce. Gdyby nie Cassadia, pokusa na zawsze straciłaby moc i funkcjonowałaby, jak zwykły, szary człowieczek bez perspektyw na przyszłość. Do jej oczu napłynęło kilka łez, a ostatnią rzeczą, jaką przekazała telepatycznie Cassadii była krótka wiadomość: "To ja, Aaliya. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłaś."
Agon
Rasa:
Profesje:

Post autor: Agon »

Agon tylko prychnął na słowa Cassadi po czym usiadł na jednej z trybun i wyciągnął swoje miecze. Zaczął je ostrzyć ocierając je jeden o drugi, gdy nagle wyczuł coś we wnętrzu swojej czaszki. Czuł jak na jego umysł i emocje zaczyna działać jakaś magia, to było trochę jak brzęczenie. Włożył palec do ucha i zaczął się tam drapać. Nie pomogło, więc włożył palec do drugiego ucha i uczynił to samo. W dodatku poczuł zapach innego piekielnego, a że miał wyostrzony węch i sam przez dłuższy czas przebywał w Piekle, był tego absolutnie pewien. Jakiś piekielny grzebał mu w głowie, chcąc zmusić go do czegoś, lub zaszkodzić w inny sposób. Pomyślał, że pewnie diabły wysłały kogoś po niego, by z powrotem zapuszkować go w Piekle. Takie rzeczy już mu się przytrafiały nie raz. Może i był tępy, ale doskonale zdawał sobie sprawę jak to jest, gdy jakiś wyższy rangą piekielny próbował go kontrolować. Na swoje szczęście wyrobił w sobie niezłomną postawę dzięki swemu doświadczeniu, a w dodatku wchłonął dużą ilość mocy z Bursztynu Wolnej Woli, więc nie miał się czego obawiać. Kimkolwiek była istota, która chciała mu zaszkodzić, to wybrała zdecydowanie najmniej efektywny rodzaj magii do walki z Agonem.

Potępieniec wstał, wyjął "Brudnego Larrego", który od razu zaczął maniakalnie rechotać i szeptać coś o zarzynaniu innych piekielnych. Agon przeszedł po arenie w pozycji obronnej i rozglądał się na boki. Jednocześnie poruszał swoim nosem starając się wciągnąć jak najwięcej zapachu nieznanej istoty.
- Tia, pokusa. Blech, wysłali tu swoją dziwkę i tera to pewnik, nie żadna obelga. One są dziwkami. Cuchnie tu pokusą, czuję twój fetor i twoją emocjonalną magię suko. - Następnie zwrócił się do Cassadi i Alansis:
- Umie która rozpraszać magię? Bo ona tu jest i śmierdzi jak każda inna. Ujawnijcie mi ją, to ją zarżnę toporem i po sprawie. Nie wiem czy jej uroki działają na kobiety, ale nie dawajcie se w głowie grzebać, bo was omota i zabije.
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości