Danae[W mieście] Strażnicy i złodzieje

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

        Szli dłuższą chwilę, aż do momentu kiedy kopnięty niechcący przez Sajmona kamień obudził uśpione nietoperze. Rozległ się pisk, a latające ssaki ruszyły w stronę światła. Arisa uśmiechnęła się.
        - Nareszcie wolność. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Była już zmęczona tą przygodą i tęskniła za odrobiną lenistwa. W końcu wyszli z ciemności. Ciepły wiatr w końcu pocieszył elfkę.
        - Uważajcie na siebie. - rozległ się głos. - Obok nich zjawiła się star kobiecina. - Ja bym nie ufała obcym, szczególnie takim, którzy są w takim miejscu. - powiedziała, a wzrok wlepiła w Arise. - Pozory mogą mylić, a język kłamać. - na te słowa drgnęła, trzeba bowiem wiedzieć że wcześniej stała niby posąg. - Witam państwa, dokąd was to niesie, czy mogę w czymś pomóc? - rzekła, jakby wcześniejszego nie powiedziała. Dziewczyna została zbita z tropu. Oczy wbiła w ziemie.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        - Co ty tam znowu pod nosem memłasz, babka? - tubalny głos rozległ echem w korytarzu. - Z kim ty tam gadasz, a? Mówiłem, babka, ściany nie odpowiedzą!
        Właściciel głosu, najwyraźniej ubawiony własnym dowcipem, zarechotał donośnie, wynurzając się zza załomu korytarza. Niski był, brodaty, ładnie ubrany. Już na pierwszy rzut oka można było w nim poznać krasnoluda - co w tych okolicach dziwić mogło.
        - Sekiel, stary pryku! - brodacz wydarł się nagle radośnie. - Co cię sprowadza do Danae?
        - Wakacje - uśmiechnął się lekko skrytobójca. - Ciebie też dobrze widzieć, Khazurze.
        I faktycznie, dobrze było zobaczyć Khazura Gundramsonna, z zawodu budowniczego i architekta, z zamiłowania kucharza, z konieczności zaś kartografa i współpracownika danaejskich złodziei. Powszechnie wiadomo, że rynek rządzi się swoimi prawami, a jeśli ktoś zaczyna wygrywać przetargi nie przez wzgląd na łapówki, a jakość usług, trzeba go usunąć. Kto by się spodziewał, by budowlańcy mieli na swoich usługach bezwzględnych nożowników... Cóż, nawet bezwzględni nożownicy bali się zapuścić w tunele pod miastem. I mieli ku temu pełne prawo.
        Dość rzec, że Khazur zamieszkał ze złodziejami, a - jak szybko się okazało - nikt nie dorównywał mu w tworzeniu planów budynków, rozpracowywaniu zamków w drzwiach, czy wreszcie konserwacji starego bądź co bądź podziemnego kompleksu. Tym ostatnim właśnie zajęciem krasnolud zdawał się teraz zajmować - na ciemnoniebieską szatę, zdobioną srebrnymi runami i pokaźnymi kutasami narzucił skórzany fartuch, pokryty teraz białym pyłem. Jego (starannie spleciona w dwa grube warkocze) broda, na ogół kasztanowa, teraz wyglądała na siwą.
        - Nie znudziły ci się aby te tunele? - zagadnął po chwili Sekiel. - Długo chyba już siedzisz pod ziemią...
        - Będzie już piąty rok - Gundramsonn westchnął. - Ale, co robić... zasrane to życie, a Danae nie opuszczę. Zresztą, zajęcia tu mam od groma, robota pali mi się w rękach, a teraz jak raz trafiła mi się robota godna krasnoludzkiego kamieniarza z dziada pradziada.
        - Posągi kazali ci kuć?
        - Lepiej. Choć zresztą, sam zobaczysz... I reszta towarzystwa też, witam panienkę, tędy proszę...
        Staruszkę zostawili samą - nie potrzeba było jej chyba towarzystwa, jako że zajęła się gadaniem do siebie samej. Za brodaczem podążyli w głąb korytarza, a minąwszy jego załom, stanęli w blasku światła. Słońca. Nieco przytłumionym, ale jednak - biło ono z przeciwległej ściany, która wcale ścianą nie była.
        Między drzewami Szepczącego Lasu łatwo jest natrafić na wielkie monolity, prymitywne posągi, kamienne płyty, na których napisy dawno zatarł czas. Elfy traktują je jako elementy krajobrazu, lokalnego folkloru, nie zwracając na nie zbytnio uwagi. Niewielu z nich potrafiłoby bowiem znaleźć pod nimi głębokie wykroty, ziemne jamy, przemyślnie maskowane listowiem, a nawet, gdyby jakiemuś długouchemu taka sztuka się udała a cechowałby się on wyjątkową, niezdrową wręcz ciekawością, nie wlazłby w nią daleko. Tak jak bowiem do lokalnego folkloru zaliczano relikty przeszłości, tak też jego stałym elementem były legendy wręcz o rozmaitych pułapkach, potrzaskach i mechanizmach, które w dziurach takich można było znaleźć.
        - Tu spojrzyj - Khazur zwrócił się do Sekiela. - Widzisz te pęknięcia?
        - Ano widzę - potaknął zabójca, wykazując uprzejme zainteresowanie fachem krasnoluda. I rzeczywiście, w jednej ze ścian widniały spore szczeliny.
        - Wszędy się to teraz dzieje, ściany nam pękają. Ostatnio trochę popadało, stąd cała bieda, a że jesteśmy na wzgórzu, to grunt delikatnie spełzł. Niby nic wielkiego, ale tutaj wystarcza - tych korytarzy nikt od wielu lat nie konserwował. Teraz ja się tym zajmuję, wszystko na mojej głowie... Ba, szczęście macie. Jakbyście tu trzy godziny temu przyszli, tobyście czekać musieli, wszędy stały rusztowania, nie puściłbym was. Rozumiem, marudzić nie myślicie?
        - Nie, pilno nam, na brzeg.
        - Szkoda. Dobrze było cię zobaczyć, Sekiel... Aha. Po drodze uważajcie, kręcą się tam jakieś dziwne elfy.
        - Będę na nie baczył. Bywaj, Khazur.

***


        Nareszcie wydostał się z tuneli. Nie było aż tak źle, jak przypuszczał, że być może, choć pewnie nadszarpnął coś ze swojego kredytu przysług. No nic, nie była to jakaś niepowetowana strata, teraz należało dostać się na brzeg Kryształowego Jeziora. Tam można było znaleźć jakąś łódkę, względnie bezpiecznie przeprawić się na drugą jego stronę, w przybrzeżnej wiosce zakupić konie... No tak, później możliwie jak najszybciej na Równiny Theryjskie. Kiedy będą już w puszczy, pomyślał, na chwilę trzeba się będzie odłączyć od grupy i rozmówić z tym, który - jak Sekiel miał nadzieję - zacznie śledzić ich wkrótce. Dopracować warunki zlecenia, wysokość wynagrodzenia...
        Samo już wyciągnięcie informacji z Sajmona trudne być nie powinno, ale tą kwestię odłożył na później. Teraz oceniał sytuację. Znajdowali się na stoku wzgórza, z tyłu, nieco wyżej, było Danae. Do jeziora nie mieli daleko - stąd można byłoby dostrzec rybaków na jego tafli, gdyby nie zasłaniające widok drzewa.
        - No, teraz to już z górki - zabójca uśmiechnął się do towarzyszy. - Najpierw do jeziora, my przedostaniemy się na drugi brzeg, tobie, Tesusilu, mogę doradzić zakupy w jakiejś wiosce nad brzegiem, o ile takowych potrzebujesz. Jedzenie mają tam lepsze, towary tańsze, kupcy nie próbują cię oszukać... Nie ma co mitrężyć. Daleko nie mamy.
        I faktycznie, już parę minut później znaleźli się nad akwenem, w niewielkiej wiosce. Osada była typową ulicówką, ciągnącą się wzdłuż linii brzegowej, przepełnioną łodziami, sieciami, tratwami i zapachem ryb w trzech podstawowych odmianach - świeżej, nieświeżej i smażonej. Owych ,,dziwnych elfów", o których wspominał Khazur, nie widział nigdzie - i dobrze, mógł w spokoju załatwić sobie transport.
        - Poczekajcie tu chwilę albo przejdźcie się po wsi, tylko nie odchodźcie daleko - polecił kompanom. - Ja załatwię nam jakiś prom czy łódź, urządzimy sobie wycieczkę po jeziorze.
Ostatnio edytowane przez Sekiel 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

        Korytarz dłużył się niesamowicie, a Tesusila ta podróż zaczęła męczyć i nudzić. Nie mając nic lepszego do roboty zaczął układać wiersz. Po kilku minutach okazało się, że studnia natchnienia wyschła i szybko się nie napełni. Bard nie chcąc znów zacząć obserwacji własnego obuwia, zwrócił swój wzrok w kierunku Arisy. Była Elfką, a więc chodzącą pięknością, a te zawsze pobudzały poetów do pisania. Nie patrząc zbyt nachalnie na damę, Edos zaczął szukać wszystkich możliwych porównań do jej urody. Po znalezieniu kilku nie pozostało nic innego jak szukanie rymów i tu pojawił się problem. Śpiewak miał pustkę w głowie, czy może jak zwykł mawiać w duszy. Żaden wyraz nie chciał połączyć się z drugim, tak, ażeby utworzyć logiczną całość nie wspominając już o rymie. Wyrwawszy się z rozmyślań spostrzegł, że w stronę jego i towarzyszących mu osób podąża Krasnolud. Ubrany był w bogato zdobiony strój, na, który założony był skórzany fartuch. Później wierszokleta dowiedział się, że Khazur, bo tak miał na imię nowo poznany jegomościu, jest kamieniarzem. Trubadur cenił wszystkie przejawy sztuki, choć nie ukrywał, że najdoskonalszą z nich była poezja. Bo to ona potrafiła oddać wszystkie odczucia i myśli twórcy. Tesusil nie przysłuchiwał się rozmowy Beryla i brodacza, raz, że to było nieetyczne a dwa poeta nie był nią zbytnio zainteresowany. Dla niego najważniejsze było opuszczenie tych korytarzy i zobaczenie słońca bądź księżyca i gwiazd. Na szczęście dla wierszoklety rozmowa starych znajomych nie trwała długo i cała czwórka niebawem znalazła się na powierzchni.

        Ku wielkiemu zdziwieniu i uldze Edosa nikt nie mówił o jego odejściu, co więcej Beryl dał mu wskazówki co do zaopatrzenia się w prowiant i inne sprawunki. W tym celu cała grupa udała się do malutkiej wioski rybackiej, którą poeta doskonale znał. Jakieś dwa lata wcześniej został napadnięty w tych okolicach, gdyby nie pomoc tamtejszego rybaka to trubadur najprawdopodobniej, by już nie żył. Ów człek miał na imię Joachim i zamieszkiwał w skromnej chatce nad brzegiem jeziora. To w niej śpiewak dochodził dwa tygodnie do siebie I właśnie w tamtym kierunku udał się bard, Arisie i Sajmonowi rzucił, że ma jedną sprawę i musi ją załatwić. Ruszył przed siebie mijając kolejne domy, nie, kiedy ktoś go rozpoznawał. Wtedy śpiewak przystawał na chwilę i wymieniał kilka zdań oraz uśmiechów, jedno zaskoczyło go, wszyscy chcieli występu Tesa. On jednak grzecznie odpowiadał, że ma sprawy prywatne i, jeżeli znajdzie czas to chętnie zabawi starych znajomych. Droga do starego budynku, który stał na uboczu, zajęła wierszoklecie kilka minut. W końcu dotarł do małego budynku, który z zewnątrz wyglądał bardziej jak szopa niż czyjeś mieszkanie. Tesusil podszedł do drzwi i zapukał kilka razy, po chwili w wejściu ukazał się starszy człowiek. Ubrany był w znoszoną koszulę i spodnie o wielu łatach i śladach po szyciu. Na nogach nosił chodaki, w których były liczne dziury. Ów starszy człek był właśnie Morisem, jego twarz rozpromienił wielki uśmiech, gdy zobaczył gościa. Nie czekając gospodarz zaprosił Tesusila do środka. Bard zauważył, że wewnątrz budynku, nic się nie zmieniło. Był tylko jeden pokój, w którym stało: rozpadające się łóżko, stary stół i jedno krzesło. Starzec usiadł przy stole, a poeta wyjął z torby dwa grube mieszki i położył je na blacie stołu i rzekł:
- Jeden to dowód wdzięczności za uratowanie życia a drugi to odsetki za dowód wdzięczności.- widząc, że przyjaciel chce oddać podarek dodał szybko- Nawet nie myśl o ich nie przyjęciu, bo się obrażę i więcej się tu nie pokaże.
- Ja... nie wiem, co powiedzieć- w oczach rybaka stanęły łzy- po utracie rodziny nikt nie okazał mi nawet krzty dobroci czy serca. Ty pojawiasz się znikąd i, choć prawie mnie nie znasz ofiarowujesz nowe życie.
Tu starzec nie wytrzymał i rozpłakał się. Bard poczuł się zmieszany, nie wiedział co powiedzieć lub zrobić. Stał w miejscu mając głupią minę, na widok, której płaczący gospodarz uśmiechnął się przez łzy i rzekł:
- Wpędziłem cię w zakłopotanie, przepraszam. Pieniądze bardzo się przydadzą, lecz mogę wziąć tylko jeden woreczek.
Śpiewak chciał już coś powiedzieć, gdy do mieszkania wpadł jakiś chłopak. Wyglądał na piętnaście lat miał kasztanowe włosy, które opadały mu na oczy. Młodzieniec nosił prosty strój, jak każdy mieszkaniec tamtej wsi, łapiąc oddech rzekł:
- Panie trubadurze, ludzie z wioski proszą , ażeby pan nad brzeg jeziora i dał występ- oczy młokosa błyszczały ciekawością i radością.
Minstrel zastanowił się chwilę, po czym zdjął lutnię i uderzył w struny palcami. Instrument wydał siebie czysty dźwięk, zadowolony grajek rzekł do posłańca:
- No dobrze, skoro tak wiercicie dziurę w brzuchu to zagram.
Chłopiec uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi i wybiegł z chatki w stronę wioski. Krzyczał o występie na całe gardło. Tym czasem poeta zarzucił na plecy lutnię i schował jeden z mieszków do torby. Edos popatrzył na rybaka, a ten z miną skazańca przyjął resztę pieniędzy i ruszył ku wyjściu. Wierszokleta dołączył do niego i obaj ruszyli do wskazanego przez młodzieńca miejsca. Starzec odszedł na kilka minut, ażeby załatwić kilka spraw, wtedy od strony lasu wyłoniły się trzy Elfy. Wszystkie były ubrane w koszulę i spodnie w kolorze sadzy i nosiły miecze oraz łuki. Podeszły do trubadura i jeden z nich spytał:
- Witaj. Nie widziałeś gdzieś pary Elfów i człowieka, poszukujemy ich od pewnego czasu.
- Niestety, moi długousi przyjaciele- tu pozwolił sobie na uśmiech- nie widziałem tej grupy, ale, jeżeli się coś się zmieni to będziecie wiedzieć pierwsi.
Gdy tylko Elfy się oddaliły Tesusil popędził, ile sił w nogach do nowo poznanych towarzyszy i opowiedział, im o wszystkim. Nawet nie miał czasu odwołać występu i żałował tego.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

        Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pojawił się krasnolud. Widocznie był to dobry znajomy Sekiela. Z zaciekawieniem spojrzała na nową twarz. On podczas wymiany zdać ze skrytobójcą zaczął prowadzić ich w jakimś kierunku. Elfki nie obchodziło to dokąd zmierzali, zbliżyła się do przyjaciela. Widać było po jego twarzy, że czuł ulgę.
        - Zapłać mu i znikamy z stąd. - wyszeptała. On popatrzył na nią, jakby nie rozumiał, co mówi. Potrząsł głową.
        - Nie, jeszcze nie. Jesteśmy jeszcze blisko zagrożenia. -
        - Coś mi tu nie pasuje, słyszałeś tą kobietę, ktoś nas może zdradzić. - Arisa rzeczywiście dała wiarę jej słowom. Elf zachichotał.
        - Wierzysz jej? Nie spodziewałem się tego po tobie. Zapewne jest chora umysłowo. A co byś zrobiła gdyby... Hmm... Powiedziała, że świat się skończy? - Popatrzył na elfkę, ale kiedy ujrzał jej oczy, które były naładowane złością, spoważniał. - To kto to jest? -
        - Sęk w tym, że nie mam pojęcia. - Arisa uspokoiła się, a nawet uśmiechnęła. Oboje zamilkli, gdyż nadszedł czas pożegnań, a dokładnie Sekiel żegnał się ze swoim znajomym.

        Arisa usiadła obok Sajmona na trawie, odpoczywając. Dziewczyna starała się jeszcze przez chwilę przekonać przyjaciela, aby zapłacił i uciekł z tego miejsca, ale wieść o elfach tak go przestraszyła, że był głuchy na jej argumenty. Nagle ujrzeli Tesesila, który biegł w stronę łodzi. Oboje zerwali się i ruszyli w stronę Sekiela. Dotarli do niego pierwsi, zaś kilka minut po nich bard.

        Niska kobieta ubrana w brązową suknię i z wielkim koszem kwiatów podeszła do skrytobójcy.
- Jestem tu, aby utalić z tobą szczegóły. - rzekła, a z torby wyjęła czerwoną wstążkę. - Wiesz o co chodzi. No więc cenę, jaką powiesz to zapłacą, bez żadnego targowania się. Oczywiście nie przesadzaj. Weź tą wstążkę. Jeśli dowiesz się wszystkiego, co potrzeba i go zlikwidujesz podnieś ją i trzymaj na otwartej dłoni. Nasz sokół, który będzie wam towarzyszył weźmie ją i przyleci do nas. Potem udaj się do karczmy w Danae o nazwie " Pod Głową Barona." Tam będziemy czekać. - dziewczyna zauważyła, że ktoś biegnie w ich stronę, a dokładnie elf i elfka. Wyjęła różę z kosza i wręczyła Sekielowi. - To dla pana. - uśmiechnęła się. Kiedy Tesesil dołączył do towarzyszy i zaczął opowiadać, co się stało, lecz przerwał to krzyk mężczyzny, który wybiegł zza pobliskiego domku.
        - Tu są, tu się ukryli!- Te słowa rozniosły się po całej wiosce. Wyjął miecz i obejrzał się. Dwaj jego koledzy pędzili na gniadych koniach. Elf chwile odczekał i też ruszył na grupę towarzyszy. Wtem mężczyzna na potężnym fryzie, a na jego ramieniu sadowił się sokół, podniósł rękę.
        - Stać! - jego głos skutecznie zatrzymał napastników. - Przepraszam za moich ludzi, nic ich nie usprawiedliwia za takie zachowanie. Wybaczą państwo, ale zbiegł nam podejrzany, więc... Jeśli kogoś zauważycie, dwóch elfów i mężczyznę proszę mnie zawiadomić. Mamy za nich wysoką nagrodę. - nieznajomy uśmiechnął się i skinął na żołnierzy, po czym wszystkie elfy ruszyły za dowódcą zdezorientowane.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Palce skrytobójcy zacisnęły się na przedramieniu kobiety. Próbowała się wyrwać, szarpnęła ręką, bezskutecznie jednak - dłoń Sekiela miała siłę przeciętnego imadła.
        - Nie wracam do Danae - syknął zabójca. - Równiny Theryjskie, karczma na Ósmej Stai, równo za tydzień. Jeśli bym się spóźnił - czekajcie na mnie do skutku. I nie, nie działa to w obie strony. Przypomnij swoim... przełożonym, że to ja będę miał coś, co ich interesuje.
        Odebrawszy wstążkę i różę, wysłuchał uważnie tego, co ma do powiedzenia Tesusil. Kwiatek dyskretnie wylądował na ziemi, w sam czas przed pojawieniem się kłopotów w postaci trzech furiatów. Co jak co, ale o wizerunek dbać trzeba.
Kłopoty zostały jednak powstrzymane przez kolejnego elfa, pewnikiem dowódcę. Nie był to strażnik z Danae, nie wyglądał też na kogoś z regularnych oddziałów miasta - mimo różnorodności specyfikacji wojsk w elfickich komandach brakowało mu nieodzownego, biało - złotego herbu. Zatem... łowcy nagród? Możliwe...
        - Wybaczamy - stwierdził Sekiel, posyłając konnemu promienny uśmiech (zaprawdę, arsenał uśmiechów skrytobójcy był naprawdę szeroki). - W poszukiwaniach chętnie pomoglibyśmy, niestety jednak... choć w okolicach tych łatwo o elfa, widok mężczyzny to nie lada sensacja. Chodźmy zatem... - to ostatnie słowa skierował już w stronę towarzyszy. - Tesusilu, zechciałbyś dotrzymać nam kompanii? Wiem, że udawałeś się do miasta, ale w kompanii raźniej się podróżuje - zwłaszcza w takiej, w której znajdzie się bard. Udało mi się znaleźć całkiem zgrabną łódź...
        Korab, który został wynajęty skrytobójcy przez niezwykle uprzejmego staruszka, miał też inne wady, o których już Sekiel głośno nie wspominał. Przede wszystkim, nie było problemu ze zwracaniem go - miał po prostu zostać w przystani dla ciężkich kryp, kursujących po jeziorze a mających zbyt duże zanurzenie, by wpłynąć na wody Anibii. Po drugie, cena wynajmu nie była wygórowana, wręcz przeciwnie - właściciel łodzi stwierdził, że sam jej nie potrzebuje, toteż chętnie ją użyczy. Niespotykana dobroć... jak na kogoś, kto zajmował się kiedyś przemytem lub przynajmniej miał związek ze szmuglerami - to zaś skrytobójca wywnioskował ze śladów czarnej farby na burcie łodzi. To właśnie była trzecia zaleta - te niewielkie jednostki były naprawdę porządne - szybkie, zwrotne, mogły przewodzić całkiem spore obciążenie.

        Zabójca zepchnął łódź w wody jeziora, po czym - wskazując kompanom wąskie ławeczki - sam usadowił się wygodnie na tej na środku, przy wiosłach. Kilkoma mocnymi pociągnięciami wyprowadził korab na głębszą wodę. Następnie, ściągając prawe wiosło, skierował się ku wspomnianej już przystani.
        - Konie kupimy zaraz, jak tylko przybijemy do brzegu - rzucił po chwili. - Z samego Szepczącego Lasu wydostaniemy się szybko, może w parę godzin, ale nie odważę się zatrzymać aż do Ostatniego Mostu, leżącego jakieś dwadzieścia stajań od puszczy. Czeka nas więc pełen dzień jazdy... Co zrobicie dalej - to już nie moja rzecz. Najbliżej będzie wam chyba podążyć do Leonii na wybrzeżu, choć i do Kryształowego Królestwa daleko nie będzie.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

        Tesusil nie spodziewał się ze tak szybko ich znajdą. Nie zdążył nawet streścić przyjaciołom tego, o co pytały go Elfy, gdy za domu wyskoczył ścigających ich pościg. Lecz troje prześladowców zostało powstrzymanych przez ich dowódce, a to jeszcze bardziej zaskoczyło poetę. Był zbity z tropu i nie wiedział, o co chodzi, zaczynał sądzić, że znowu wpakował się w nie przyjemną sprawę. A ta myśl nie zbyt cieszyła barda, wciąż jeszcze bolały go żebra po spotkaniu z dziwną dwójką. Artysta jednak postanowił nie przejmować się tym, do czasu aż będzie to konieczne. Teraz chciał wziąć udział w jakiejś przygodzie i mieć materiał na balladę. Zresztą nowa kompania składająca się z uprzejmego Beryla, pięknej kapłanki Arisy i obdartusa Sajmona odpowiadała mu. Z tego powodu nawet się nie wahał odpowiadając twierdząco na pytanie kompana o wspólne podróżowanie. Poeta wsiadł do korabu, który już kołysał się delikatnie na powierzchni wody. A ta była całkowicie przejrzysta i pięknie odbijała promienie słoneczne. Śpiewak rozsiadł się wygodniej na ławeczce i ściągnął z pleców lutnie. Delikatnie trącił palcami struny instrumentu, a nie widząc sprzeciwu na twarzach towarzyszy wierszokleta zaczął grać piękną balladę. Ciche dźwięki zawierały w sobie wszystkie najpiękniejsze uczucia, lecz Edos nie używał słów, by je opisywać. Uznał, że tak będzie lepiej, więc grał i raczył się wspaniałą pogodą.

        Podróż przez jezioro przebiegła w miarę szybko i przyjemnie dla wszystkich, prócz Beryla, który musiał przez cały czas wiosłować. Gdy Tes oderwał swą uwagę od gry zobaczył, że powoli zbliżali się odo przystani, o której wspominał Beryl. Choć dopiero było widać zarys miejsca, gdzie mieli skończyć swój rejs, to wierszokleta wiedział, że najwyżej za kwadrans będą już na brzegu.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

        Zbliżali się do przystani, nie była ona zbyt duża. Stały tam trzy budynki z czerwonej cegły oraz mała stajnia, gdzie pasło się małe stado koni. Był tam też mały port, gdzie stała jedna łódź. Tam właśnie towarzysze zacumowali swój okręt. Kiedy zeszli na ląd mogli zauważyć, co się dzieje. Na ziemi leżało kilka zwłok mężczyzn. Drzwi w budynkach były rozwalone, a jednego dobiegały szydercze śmiechy. Usłyszeli tupot stóp i stanęli oko w oko z rabusiami, którzy prowadzili, gdzieś związane kobiety. Arisa wyciągnęła łuk i naładował strzałę, lecz jeszcze nie strzelała, gdyż jeden z bandziorów odezwał się.
        - Kogo my tu mamy, lepiej z stąd idźcie póki wam życie miłe. - chropowaty głos rozległ się po małej przystani.
        - Ale szefie, ten bard wyg... - odezwał się młodszy, stojący obok pierwszego mężczyzna.
        - Cisza,nie chcemy mieć do czynienia z bogami. - wrzasnął na całe gardło. - Róbcie, co chcecie, tylko nie wchodźcie nam drogę. - warknął.
Arisie serce zamarło. Czekała na ruch towarzyszy, nie wiedząc, co dalej czynić, zaś Sajmon postępował z nogi na nogę, skoro dali im szansę ucieczki, to czemu z niej nie korzystać. Był pewny swojej wersji, więc nie krył swojego zadowolenie z uratowania swojego życia.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Łódź z cichym stukiem uderzyła o nadbrzeże. Sekiel wyskoczył na zewnątrz, przycumował korab, i... zamarł w bezruchu.
        Przystań była nieco odsunięta od pozostałych zabudowań, w dodatku osłaniały ją drzewa. Z tego też względu z jeziora nie było widać, co dzieje się na lądzie - choć skrytobójcę zdziwiło nieco to, że nie słyszał odgłosów walki, woda wszak doskonale niesie wszelkie dźwięki. Chociaż... napad pewnie był dokonany krótką chwilę wcześniej, nieważne zresztą. Tak czy owak - mieli kłopoty.
        Zostali zauważeni niemal natychmiast. Zdawało się, ten, który się do nich zbliżył, był hersztem bandy, a towarzyszyło mu kilku elfów, z wyglądu zawodowych zabijaków. Zabójca zaczął rozglądać się za drogami ucieczki, choć wiedział, że małe ma szanse przeciw strzałom długouchych. Wtem jednak...
        Idźcie stąd, jeśli wam życie miłe? Tak po prostu? Niecodzienne... I... cholera, jacy bogowie? Bandziory przed chwilą wyrżnęły przystań, a boją się zatargu z bogami? Czemu niby, jakże...
Aha. Ubiór Arisy. Fakt, elfka wyglądała jak kapłanka, a bandyci byli widać dość nietypowymi bandytami - miast brać się do gwałtu, kapłanki się bali. Doskonale... Róbcie co chcecie? Takiej okazji nie można było nie wykorzystać.
        - Koni nam trzeba - odezwał się Sekiel. - Nie muszą być najlepsze... choć ta szlachetna służebnica Pana przywykła...
        - Stajnia tam jest - herszt machnął ręką. - I chłopy moje. Oni wam konie dadzą, wedle własnego uznania, jak powiecie, że was Sepht przysyła. I won mi stąd! Konie zabierać i wynosić się!
        Zabójca nie odpowiedział, bez słowa ruszył przed siebie, z obojętnym wyrazem twarzy przechodząc koło trupów i związanych kobiet. Miał tylko nadzieję, że Arisa zachowa się tak, jak powinna zachowywać się kapłanka.
        W stajni faktycznie znaleźli ludzi herszta - to znaczy, człowieka i dwóch elfów. Gdy tylko skrytobójca przekroczył próg budynku zobaczył, że celują w niego dwa miecze i długa włócznia. Paskudna, bo z przerdzewiałym grotem.
        - My od Sephta - oznajmił jednak Sekiel. - Macie nam dać konie.
        - Taaak? - odparł jeden z elfów. - A jeśli nie - to co?
        - A jeśli nie... - kolejny uśmiech wykwitł na twarzy zabójcy - Sepht każe was wychłostać za odmowę wysłanniczce Pana. To, jeśli tylko na odmowie poprzestaniecie. Jeśli zaś będziecie czynić nam wstręty, krzywdę... Cóż. Znajdzie się tu, miarkuję, porządny pal i siekiera to obostrzenia. Wiecie, ile kona się na takim palu? Trzy dni, jeśli jest dostatecznie ostry. Ale tu trzeba będzie go ociosywać szybko, na to nie stanie czasu... Myślę, że te trzy dni, to dopiero będzie rozgrzewka.
        - Harlan, skocz no, przyprowadź cztery szkapy - elf, znać było, diametralnie zmienił swoje nastawienie. Znaczy - Sekiel nie pomylił się w ocenie herszta, to był ktoś na kształt przeciętnego fanatyka.
        Harlan, jedyny człowiek tutaj, zadanie spełnił migiem. Wierzchowce były całkiem niezłe, a co więcej - już oporządzone i osiodłane. Zabójca ujął za uzdę kasztanka, wyprowadził go przed budynek, wskoczył na siodło.
        - Teraz w las, tylko żebyście się nie próbowali oglądać za siebie! - syknął towarzyszom skrytobójca. - Niedługo powinniśmy opuścić las, wtedy mamy trochę swobody.
        To powiedziawszy, ruszył lekkim kłusem, opuszczając przystań. Tam wjechał na ścieżkę w pobliżu brzegu rzeki. Anibia toczyła swe wody powoli, na jej powierzchni nie było widać nikogo, Sekiel wiedział jednak, że niedługo trzeba będzie oddalić się nieco bardziej w las, by uniknąć elfich posterunków.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

        Na przystani czekała ich nie miłą niespodzianka składająca się z bandą zbirów. Poeta zamarł z ręką na głowicy miecza, słowa herszta zbójów zdziwiły Tesa. Drabowie najwidoczniej bali się podnieść rękę na kapłankę Ari, bard odetchnął z ulgą. Później cała kompania wzięła konie i pojechała w stronę przystani. Później wszyscy jechali obok rzeki Anibi poczym skręcili w las.
         Dokoła panowała zieleń, pełno tam było drzew, krzaków i roślin wszelakich rodzajów oraz barw. Wiewiórki ganiały się po gałęziach starych brzóz i dębów, płosząc przy tym ptaki. Te znowuż po znalezieniu bezpiecznego miejsca na innym drzewie wróciły do przerwanego koncertu. Ach, Szepcący Las…- zachwycał się w myślach poeta- to chyba najpiękniejsze miejsce w całej Aralanii . Edos najchętniej usiadłby na jakiejś polance pod rozłożystym drzewem i szukałby natchnienia w przyrodzie. W tamtym momencie jednak taka nierozważna decyzja mogła być tragiczna w skutkach. Każdy spotkany przez nich zbrojny poszukiwał całej ich czwórki, choć artysta nie wiedział za co. Postanowił się tego dowiedzieć.
         Wierszokleta popędził Pegaza, tak Tes nazwał swojego nowego wierzchowca, aby zrównać się porozmawiać z Berylem. W między czasie przejechał obok Arisy posyłając jej szczery uśmiech i dziękując za uratowanie skóry. Po dostatecznym zbliżeniu się do mężczyzny śpiewak rzekł:
- Berylu możemy porozmawiać? – nie widząc sprzeciwu ze strony słuchacza bard kontynuował mówiąc ciszej- O co chodzi z tymi poszukiwanymi naszej czwórki? Proszę tylko mów prawdę, bo czuję, że wdepnąłem w kolejne gówno- w te ostanie słowa poeta włożył całe swoje zrezygnowanie.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

        Arisa dosiadła pięknego, srokacza. Wierzchowiec był rasy Pinto, miał w kłębie około 1.60. Jego głowa, osadzona na jeleniej szyi była mała o klinowatym kształcie z dużymi, wyrazistymi oczami i szerokim czołem. Grzbiet Demeter był krótki i muskularny, zaś zad zaokrąglony i lekko spadzisty. Długie, suche kończyny umożliwiały klaczy szybki i energiczny chód. Arisa prowadziła swojego wierzchowca za pomocą munsztuku. Jedyną wadą klaczy było to, że jest szpotawa.Sajmon zaś dosiadał czapraczno - tarantowatego Appaloosę o niskim wzroście. Koń ten był silnie zbudowany oraz posiadał charakterystyczny żabi pysk i rybie oko. Arisa zbliżyła swojego konia do rumaka Sekiela.
        - Dziękujemy za pomoc, ale coś mi się wydaje, że nasze drogi powinny się już rozejść. - w tym momencie kiwnęła znacząco na Sajmona, który niechętnie wyjął sakiewkę zza pasa, aby zapłacić skrytobójcy za uratowanie życia. - Teraz na pewno sobie poradzimy, przecież nie jesteśmy małymi dziećmi i nie będziemy się trzymać wiecznie twojej opończy.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Skłamać czy nie? Nie to, żeby skrytobójca miał rozterki moralne, skądże znowu, gdyby nie elfy obok, łgałby bez wahania - nieźle mu to wszak wychodziło. No właśnie... gdyby nie elfy. Nie był pewien ich reakcji, bo i skąd miał wiedzieć, czy wykażą się odrobiną rozsądku i będą siedzieć cicho? Lepiej było więc chyba powiedzieć prawdę... znaczy - część prawdy.
        - No dobra - westchnął Sekiel. - O co chodzi z poszukiwaniami... Ano, rzecz ma się tak - Sajmon podpadł komuś wpływowemu w Danae. W sumie nic takiego, to znaczy - nic co zasługiwałoby na taki pościg, ale wiadomo, jak to jest z elitami... tak. Najpierw próbowała nas przydybać straż, szczęśliwie spotkałem Arisę i Sajmona, pomogłem im wydostać się z miasta... Co prawda ta sytuacja nad jeziorem nieco mnie zastanawia. Tamten elf... wyglądał na łowcę nagród. Pozory mylą, jasne, ale jeśli mam rację, to nie mógł on szukać nas. Za mało czasu upłynęło od naszego opuszczenia Danae, żeby wynająć kogoś takiego.
        Jechał chwilę w milczeniu, rozmyślając. Wypadałoby skręcić głębiej w las, bynajmniej nie dlatego, by oddalić się od rzeki. Skrytobójca spojrzał w górę - poprzez gałęzie drzew do ziemi docierało coraz mniej promieni słonecznych. Należałoby więc poszukać miejsca na nocleg. Należało... działać.
        Z rozmyślań wyrwała go Arisa. Nie dał po sobie nic pokazać, jasne, odpowiedział ze śmiechem.
        - Nie nie, za dużo czasu na was straciłem, byście teraz mieli wpaść na jakąś kontrolę. Schowaj sakiewkę, Sajmon, zapłacisz mi, kiedy dotrzemy na równiny. To znaczy jutro, bo teraz musimy zboczyć nieco z głównego traktu, w las. Te tereny ciągle są pod zwierzchnictwem elfów... O. Tu mamy dogodną ścieżkę.
        Skręcił raptownie w prawo. Droga zwężała się - tu ledwie dwóch konnych mieściło się obok siebie. Ale też patrole były rzadsze...
        - No, ćma wraz - stwierdził Sekiel po chwili. - Trzeba nam znaleźć miejsce na nocleg, jakąś ładną polankę czy coś w tym guście. I to w miarę szybko, trzeba jeszcze nazbierać drewna na ognisko, legowiska w miarę umościć, a to lepiej robić przy słońcu.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

        Tesusil aż jęknął w odpowiedzi an słowa wypowiedziane przez Beryla. Z jednych kłopotów w drugie, ja to mam szczęście - pomyślał poeta. Nie mógł jednak opuścić kompanii, ucieczka, by była tchórzostwem. Bard uśmiechnął się i rzekł:

- Widzę, że znowu związałem się z nieprzyjemną sprawę, ale no cóż.... taki mój los. Dziękuję ci przyjacielu za wyjaśnienia, ja z wami zostaję do końca. Może i nie jestem najlepszym kompanem podróży, ale postaram się to jakoś wam zrekompensować,

Po niedługim czasie wjechali w wąską leśną dróżkę, w tym momencie Arisa podjechała do Beryla. Wręczyła mu sakiewkę i chciała się pożegnać, lecz najemnik nie pozwolił. Artysta ucieszył się, że ciągle będą podróżować całą kompanią. Słońce już chyliło się ku zachodowi, gdy podróżnicy dojechali do małej okrągłej polanki. W jej środku rósł wielki dąb, o rozłożystych gałęziach. W tym miejscu przyszło nocować wędrowcom, Tes poszedł po opał a reszta kompanii zajęła się swoimi jukami. Wrócił niosąc pod ramieniem sporo suchych gałęzi pod ramieniem. Cześć nich ułożył w zgrabny stosik i podpalił, gdy ognisko płonęło śpiewak zajął się kolacją. Wyjął z torby kawałek chleba i trochę sera, wziętego z karczmy, nim magia przeniosła go do Szepcącego Lasu. Edos zjadł szybko, wręczył innym po jabłku, usiadł pod dębem opierając się o jego korę. Wziął lutnię do ręki i zaczął cicho przygrywać. Grał tak z dobry kwadrans, po czym usiadł przy ognisku i powiedział:

- Podróżujemy cały dzień a ja nic praktycznie o was nie wiem. Czy powiedziecie mi coś o sobie, ja chętnie odpowiem na wasze pytania dotyczące mej osoby. - wierszokleta nie krył zaciekawienia jak zareagują jego kompani.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

        Intuicja Arisy zaczęła działać, elfka przestała całkowicie ufać Sekielowi, a nawet zaczęła podejrzewać, że on również na nich poluje. Popatrzyła na Sajmona, który widocznie był zadowolony z zostania ze skrytobójcą. Właśnie ze względu na niego dziewczyna postanowiła zostać.
        - Nie jesteś sam. - syknęła w stronę barda, który z zadziwiającą chęcią okazał chęć zostania w kompani, jeśli to tak można było nazwać. Elfka całkowicie pogrążyła się w myślach, jej koń bez zbędnego wysiłku podążał za resztą stada. Z rozważań wyrwał ją Sekiel. Po chwili siedzieli przy ognisku. Tesusil zadał im pytanie, lecz elfka jedynie wstała.
        - Jestem Arisa, powinnam pójść poszukać wody, może ktoś jeszcze pójdzie, ja nie znam lasu i mogę na nią nie trafić, więc lepiej poszukać, rozdzielając się. - poszła i zniknęła za konarami drzew.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        - Założę się, że ta dwójka nawet nie pomyśli o zebraniu lepszego drewna - rzucił skrytobójca po chwili. - Sajmon, zostań przy koniach, nazbieram chrustu. Będę w okolicy, krzycz, w razie potrzeby.
        Odszedł nieco w las, pilnując, by drzewa zasłoniły go przed wzrokiem elfa dokumentnie. Wtedy przyklęknął na ziemi, położył przed sobą niewielki tobołek, zabrany z obozu, rozwinął jego czarną materię.
        Noże. Sztylety. Garota. Fiolki z truciznami. Dmuchawka i strzałki. Wszystko to, co chciał ukryć przed wzrokiem danaejczyków i później swoich kompanów. Wielu zabójców śmiałoby się z tego widoku, ale Sekiel miał swoje metody i wolał dmuchać na zimne. Kto wie, co akurat będzie potrzebne? Na tą okazję wybrał sobie z tobołka krótkie ostrze, na końcu zakrzywiające się dość znacznie, ostrzone z obu stron. Przy krawędziach tnących miało dwa rowki - nie zbrocza, a kanaliki na truciznę. Ze szczelin tych skrytobójca skorzystał również, wypełniając je gęstą, czerwonawą substancją. Trucizna z gruczołów jadowych żmii żebrowanej miała jedno zastosowanie - zadawanie bólu tak okropnego, że nie do zniesienia przez słabsze osobniki. Zabójca zwinął tobołek, wstał z ziemi i ruszył ponownie w stronę obozu. W lewej pięści zamknął kastet.
        Jeśli Sajmon nawet był zdziwiony, że Sekiel powrócił bez naręcza chrustu, nie dał po sobie tego okazać... cóż, może nie mógł. Kiedy skrytobójca począł zbliżać się do niego szparkim krokiem, w jego oczach błysnął strach. Próbował wstać - normalna reakcja zagrożonego organizmu, zaraz obok zwinięcia się w kłębek na ziemi i zapłakania.
        Uderzył właściwie bez zamachu, z ugięcia nóg tylko, prosto w usta elfa. Jego bulgotliwy jęk został brutalnie zduszony przez brudny kawałek szmaty, wepchnięty mu przemocą niemal do gardła.. Chwilę później skrytobójca ciął płytko po nadgarstku elfa zatrutym ostrzem... i czekał.
        Sajmon rzucił się na ziemię, próbował wrzasnąć, załkał z bólu. Oczywiście. Sekiel napiął swoją miniaturę kuszy, umieścił w jej rowku bełt, wpatrzył się w las. Po chwili jednak skupił uwagę ponownie na ofierze - wyciągnął z ust elfa szmatę, zamiast tego przystawił mu nóż do gardła.
        - Zamknij pysk i współpracuj, to może na tym się skończy - warknął. - Wiesz, czego chcę. Pierścień maga. Gdzie on jest?
        Długouchy nie odpowiedział, ale jego spojrzenie na moment, na ułamek sekundy powędrowało do jego przedramienia. Rękaw ubrania? Zabójca walnął ofiarę po twarzy raz jeszcze, po czym zrozumiał.
        Sajmon kłamał od samego początku. Nie był przestraszonym, zniewieściałym elfem, nie ukradł magicznego artefaktu tylko dlatego, że ładnie się świecił. Były strażnik? Możliwe. Bardzo prawdopodobne. Tyle tylko, że z szeregów straży zapewne wydalony dyscyplinarnie, za przewiny. Idealny współpracownik dla różnorakich organizacji.
        Sekiel chwycił ofiarę za nadgarstek, przeciągnął dłonią w górę, po przedramieniu. W jednym miejscu natrafił na to, czego szukał - pod palcami znalazł delikatną wypukłość. Blizny po szyciu nie było - to jest, zajął się nim uzdrowiciel. Nóż przeciął skórę z łatwością.
        Z rany wypadł niewielki przedmiot. Pierścień. Zabójca wrzucił go do sakwy, po czym upadł na ziemię. Cios elfa dało się odczuć, podobnie jak ból wykręcanego nadgarstka - Sajmon był całkiem silny, tyle tylko, że nie miał broni. A skrytobójca tak. I umiał jej używać.
        Przerzucenie elfa na plecy, uderzenie go czołem w twarz, wyrwanie lewej ręki z jego chwytu i przeciągnięcie dobytym sztyletem po tchawicy i tętnicy szyjnej. Skonał w chwilę później... i wtedy wróciła Arisa.
        Kurwa! To była komplikacja, a Sekiel komplikacji nie lubił. Tesusila w pobliżu nie było, to dobrze, musiał dalej błąkać się po lesie. Ale Arisa... ona widziała za dużo. Ciało jej przyjaciela leżało zaraz obok, a on miał jego krew na rękach. Ona musiała umrzeć.
        Bełt trafił ją w serce. To był bezpieczny strzał - elfka stała na granicy polany, pod drzewami, to jest całkiem blisko. Trafił bez problemu, kobieta zgasła chwilę później. Teraz skrytobójca musiał zająć się dwoma trupami. Nie było nawet możliwości, że zdąży ukryć ciała, nim wróci poeta, toteż Sekiel czynić tego nawet nie próbował. Atak bandytów nie powinien być trudny do upozorowania...
        Sajmon w sumie wyglądał nieźle, toteż zabójca tylko przeniósł jego ciało w inne miejsce. Kałuża krwi pod nim była już na tyle obfita, by mogła udawać krew z rany Beryla. Jeśli o Arisę idzie, to bełt w jej ciele był nieco zbyt charakterystyczny - Sekiel wyrwał go więc, w ranę wbił miecz i przekręcił go, powiększając otwór. Na końcu odciął kawałek swojego płaszcza i rzucił go w plamę krwi na ziemi, zabrał z ciał elfów wszystko, co mogło uchodzić za wartościowe, spłoszył konie swoich towarzyszy, po czym wsiadł na swojego kasztanka i szybko odjechał z polany.

        Spotkanie ze zleceniodawcami przebiegło dość rutynowo. Przenocował na Ósmej Stai, następnego dnia skierował się w stronę Faargoth, bogatszy o piętnaście tysięcy ruenów. Tam Sekiel chciał zaszyć się na chwilę... i tam miał swoich starych znajomych. W tym kapitana Brydena.
        Skrytobójca czuł, że popełnia błąd, interesując się swoimi mocodawcami. Powinien zapomnieć o ich istnieniu, ale zapomnieć nie mógł. ,,Wiemy, kim jesteś", mówili mu przy pierwszym kontakcie, a zabójca zdecydowanie nie lubił takich, co wiedzieli za dużo. Miał tylko nadzieję, że instynkt go nie zawodzi.

Ciąg dalszy: Sekiel
Ostatnio edytowane przez Sekiel 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Arisa
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arisa »

Arisa wróciła na polanę i tam zobaczyła przerażający widok, a dokładnie zakrwawione ciało Sajmona, a nad nim Sekiela. Chciała sięgnąć po łuk i strzałę, lecz nie zdążyła. Poczuła ból, oberwała bełtem od skrytobójcy. "Przysięgam, że nie spocznę póki cię nie zabiję, a ta rana będzie mi o tobie przypominała." pomyślała i przeklęła Sekiela. Miała przez krótką chwilę nadzieję, że rana będzie nieśmiertelna, lecz myliła się. Runęła na ziemię, już nie czuła bólu. Jedynie, co czuła to chęć zemsty, właśnie ona nie pozwoliła pójść Arisie do krainie umarłych. Podniosła się, zjawa widziała swoje ciało i mężczyznę. Nienawidziła go. Znów jej wzrok padł na swoje zwłoki i Sajmona. Utkwiła w nich wzrok i stała tak, przez dłuższą chwilę. Sekiel zdążył zniknąć. Nie wiedziała dokąd iść, w którym kierunku się udać. W końcu ruszyła w pierwszą lepszą stronę. <Ciąg dalszy Arisa>
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

         Tesusil schylał się po kolejną suchą gałąź, kiedy przeszył go dreszcz. Poeta momentalnie poczuł, że coś jest nie tak. Wyprostował się i nasłuchiwał czy coś się nie zbliża. Nic jednak nie usłyszał, wcale go to nie uspokoiło. Spojrzał w gwiazdy, nie wiadomo, po co. Kątem oka złowił ruch w oddali, szybko odwrócił wzrok w tamtą stronę. Jakiś rozmazany, ciemny kształt zbliżał się do barda. Ten chciał postąpić krok w tył, nie mógł. Zgadł, co to znaczy. Z gardła wierszoklety wydobył się szaleńczy krzyk. Tym kształtem była magiczna mgła, ta sama, która przeniosła Tesa do Danae. Śpiewak zdążył jedynie jeszcze raz krzyknąć zanim zniknął w mlecznobiałym obłoku. Ostatnie, co widział to wpierw oślepiający blask, a później już tylko miękką ciemność.
<Ciąg dalszy Tesusil>
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości