Jezioro CzarodziejekJezioro przeczuć.

Piękne, lśniące jezioro leżące we wschodniej cześć Równiny Theryjskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie Zamku Czarodziejek. Wody owego jeziora są od tysięcy lat zaklęte i posiadają niezliczone magiczne właściwości, a to za sprawą zamku Czarodziejek, w którym młode dziewczęta uczą się magii.
Awatar użytkownika
Ratri
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ratri »

        Obróciła lekko głowę w stronę elfa, gdy zaczął mówić, lecz nie przerywała mu. Słuchała uważnie, skupiając się na każdym słowie i marszcząc czasem brwi, gdy jakiegoś nie do końca rozumiała. Większość znaczeń wyłapała z kontekstu, jednak przy jednym się zatrzymała, a poważna mina Pliszki kazała jej uznać to za ważne. Zbruździć?
        -Sully – rozległ się cichy szept w jej głowie, a ona skinęła niezauważalnie głową. Martwił się, że jej imię może zostać skalane. Niepotrzebnie. Uśmiechnęła się lekko.
        - W moim świecie nie byłam jedynym bóstwem – powiedziała, by nieco uspokoić swojego towarzysza. Nie wiedziała, jak wiele o niej wie, więc wolała utwierdzić go w jakimś przekonaniu niż narażać ich na zbędne nieporozumienia. – Nie będę obnażona, jeśli osoby, które spotkamy, nie będą wiedziały kim jestem – wyjaśniła, nieświadoma swojej językowej pomyłki i spojrzała za jego wzrokiem na dryfującą Margot. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak najbezpieczniej wybudzić dziewczynę, gdy elf zaproponował inne rozwiązanie. Wzruszyła ramionami.
        - Nie muszę spać. Ale możemy się zatrzymać, chętnie pooglądam widoki – powiedziała i podała lewitującą czarodziejkę prosto w dłonie Pliszki, który umościł jej całkiem wygodne posłanie w objęciach korzeni drzew.
        Usiadła na ziemi obok elfa, spoglądając za jego wzrokiem na jezioro. Było nie tylko piękne, ale też pomocne. Ratri czuła płynącą z niego magię, którą czerpała ostrożnie, by uzupełnić braki w swoich pokładach energii. Słysząc znajome słowo znów spojrzała na swojego towarzysza, a jej twarz rozjaśnił uśmiech.
        - Tak, w moim języku to oznacza wierny, wierzący. Czasem ja przypadkiem używa słów ze swojego ojczystego języka, ciągle się jeszcze uczę waszej wspólnej mowy - mówiąc to, przyjęła jednocześnie podane jej okrycie, uznając odmowę za niegrzeczną, nawet jeśli teraz nie czuła chłodu. Narzuta spoczęła na razie na jej zgiętych lekko kolanach, zamotanych w luźną suknię.

        Przez chwilę siedzieli oboje w milczeniu, przyglądając się wywołanym lekkim wiatrem śladom na wodzie, dopóki Pliszka nie przerwał milczenia. Chociaż pytanie padło znienacka, nietrudno było zauważyć nagły entuzjazm u jego rozmówczyni. Ratri ciąge poznawała Alaranię, uczyła się o niej, starała korzystać poprawnie z używanego tu języka i dostosować się do norm tutaj panujących. Wciąż też odkrywała zagadki własnej nowej istoty, rasy, jak tutaj mówią. I chociaż Bjorn sprawił, że ta nowa kraina stała się jej domem, trudno było jej zapomnieć, że niemal 3 milenia spędziła w innym świecie i kochała go przez cały ten czas. Z radością odpowiedziała więc na pytanie związane, dla odmiany, z czymś co tak dobrze zna.
        - Och, są przepiękne - powiedziała z widocznym wspomnieniem na wygiętych w uśmiechu ustach - Wyglądają zupełnie inne, bo u nas były trzy słońca, a u was tylko jedno. Bo to było tak, że trzy boginie słońca mieliśmy, każda chciała mieć swoja gwiazda. Pierwsze dwie były przede mną jeszcze, i jak ja powstała to były już dwa słońca. Ale jakiś tysiąc lat po mnie powstała inna bogini i też chciała mieć swoja gwiazda, bo mówi, że inaczej ludzie w nią nie uwierzą. No i nagle Terrania ma trzy słońca - zaśmiała się i spojrzała na Pliszkę, ciekawa jego reakcji, zaraz jednak kontynuując.
        - No i to tak pięknie wygląda, jak każde słońce się po kolei chowa za hozorynt. I ciemnieje niebo powoli i wchodzą księżyce. One też piękne, bo pięć aż i każde innej wielkości. Ale tam nie było kłótni, bo rodzeństwo. Chociaż nie, raz się pokłócili i jeden księżyc jest ułamany, nie idealnie okrągły, zabrali mu kawałek. Ale to i tak ładnie wygląda. Nie mówię za dużo? - zapytała nagle, spoglądając na niego, a jej dobry humor jakby zawiesił się na moment, czekając na pozwolenie, by dalej się rozwinąć.
Awatar użytkownika
Pliszka
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pliszka »

        Pliszka uśmiechnął się i lekko przechylił głowę dostrzegając entuzjazm Bogini. Mogła przecież zawsze nie chcieć wspominać poprzedniego świata. Męczyły go kolejne pytania, zastanawiał się jak dużą władzę posiada jego Wielka Pani.
        Zdziwił się nieco słysząc, że w Terrani znajdują się trzy słońca. Jak więc u nich wygląda dzień? Ile trwa godzin? To było dla niego nie do wyobrażenia, chociaż odwiedził tyle światów. Widział dwa słońca, dwa księżyce, ale aż trzy? Tu już nie potrafił się powstrzymać.
        - Nie paliła się Wasza ziemia Pani? – spytaj odrobinę się prostując. - Czy były one tak zimne, że rosła roślinność czy też odporność ludu jest tak wielka? Od naszego jednego czasem jest strasznie parno i gorąco, przy dwóch zmienia się bardzo klimat…a przy trzech…- zamyślił się Pliszka.
        - Nigdy nie widziałem trzech słońc. – wytłumaczył się pod koniec, mimo, że nie było to potrzebne.
        Anegdota o powstaniu ostatniej, palącej gwiazdy rozbawiła go, co wyraził ochrypłym, lecz krótkim śmiechem. Podchodził do tematów kłótni Bogów nieco pobłażliwie, może i też odrobine nieodpowiednio. Ten kto posiada dużą władzę zawsze stara się zaspokoić własne kaprysy. W tedy niewiele się zastanawia nad tym, co odczują ci, którzy służą. Może właśnie dlatego po części odszedł od Przyjaciół? Nie, to nie dlatego. Ale z tego powodu na pewno nie chciał odwiedzać czarodziejek. Posiadały dużą moc, były kapryśne, mimo, że pomocne dla wielu. Lecz nie dla takiego Pliszki, co bawi się trupami.
        Elf próbował sobie wyobrazić noc w Terrani. Szło mu to z wielkim trudem. Głównie z powodu ich ilości, chociaż wyobrażenie różnych kształtów przyszło mu łatwo, to cała reszta stawała się tajemnicą. Odruchowo spojrzał w niebo. Tutaj panowały gwieździste noce, które ozdabiały księżyc Alaranii. Oko Prasmoka. Czy w Terrani Oko Prasmoka przykrywały księżyce rodzeństwa? Tutaj łatwo jest odnaleźć konstelacje, gwiazdę północną, łatwo dojrzeć drogę mleczną. Ile z tych wspaniałości widać w pierwotnym świecie Bogini? O ile właściwie był jej pierwszym.
        - Pięć księżyców… - zamyślił się. – Czy noce są tam jaśniejsze? Czy widać te maleńkie, niby nic nie znaczące gwiazdy? I czy one należą do Bogów?– ciągnął dalej pulę pytań. Nie ograniczał się. Miał przed sobą Boginię, która posiadała dużą wiedzę. Jak nie skorzystać z takiej okazji?
        - Wybaczcie moją wścibskość – odparł nim odpowiedziała. – Mam nadzieję, że tak samo pasjonujący jest dla ciebie i nasz świat. Może… może kiedyś uda mi się odwiedzić Terranię. Nie tak dosłownie, musiałbym mieć tysiąc lat na karku i zapewne tyle doświadczenia, co tuzin czarodziejów, by przenieść się poza granicę Alaranii – zaśmiał się nieco potwornie – Miło by było obejrzeć świat, chociażby z perspektywy hm… Ducha.
        Spojrzał na nią. Mógł patrzeć na Ratri godzinami. Nie wiedział czy jest to kwestia nietypowej urody czy też bycia Bogiem. Miała w sobie siłę, którą można było oglądać godzinami, a źródła i tak by się nie odnalazło. Jest kimś wielkim w oczach Pliszki, niepojętym. Wierzył w nią z całych sił, chociaż teraz, gdy ponownie analizował całą sytuację, mógł też szybko także uwierzyć, że to sen. Ich spotkanie. Jakim cudem? Może nie żyje od wieków i widzi ją w zaświatach? Sam jest duchem, a ona Bogiem śmierci a nie życia. To jest tak nierealne, jak trzy słońca i pięć księżyców. A jednak coś kazało mu wierzyć w realność.
        Czarodziejka chrapnęła głośno. Pliszka aż wzdrygnął się na ten nagły dźwięk. Spojrzał na Mergot i od razu skwaśniała mu mina. A jeżeli to wszystko to tylko żart czarodziejek? Wolał o tym nie myśleć. Wówczas to by dał popalić całemu światu za tak nietrafny żart.
        Pliszka, choć opanowany, to był świadomy, że mógłby stać się potworem zapisanym w księgach z powodu chęci spełnienia zemsty. To słodki sok, który kusiłby go aż za mocno. Zasmakował i ba! Piłby krew z własnych rąk nasączonych krwią niewinnych. Wiedział, że sam jest trochę taką bestią.
Awatar użytkownika
Ratri
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ratri »

        Pokręciła lekko głową z uśmiechem, widząc konsternację na twarzy elfa. Wciąż nie opanowała dokładnie wspólnej mowy i jej wypowiedzi były często o wiele dłuższe niż potrzebne do przekazania danej informacji, gdyż kobieta próbując uniknąć trudnego słowa, opowiadała o nim dłuższą chwilę. Ponadto gdy mówiła trochę więcej niż kilka słów, słychać było wyraźniej jej akcent, przebijający się mocno przez obce dla niej słowa. Cieszyła się jednak, że ffyddlon jest zainteresowany Terranią i mogła opowiedzieć trochę o swoim świecie, zamiast ciągle uczyć się nowego.
        - Nie, nie paliła. Ty wiesz, jedna gwiazda, pierwsze słońce, była taka prawdziwa, jak tu, dająca ciepło ziemi – mówiła, odruchowo zniżając nieco głos, może nie do szeptu, ale w wyrazie lekkiego plotkowania. – Pozostałe to były takie gwiazdy dla bóstw tylko. One były daleko i chociaż wyglądały zupełnie jak słońce, nie wpływały tak mocno na Terranię. Ale było je dobrze widać w dzień, a boginie miały swoje gwiazdy – uśmiechnęła się zaczepnie, jakby zdradziła wielką tajemnicę i po części tak było. W Terranii nawet gdyby ktoś się o tym dowiedział to nie uwierzyłby, będąc przesiąknięty wiarą w swoją bogini, lub by go to w ogóle nie obeszło. Ludzie wtedy nie pojmowali też tak dokładnie wszystkiego, nie byli tacy inteligentni, jak jej ffyddlon, on zadawał mądre pytania, więc Ratri tym chętniej na nie odpowiadała.
        - Księżyce były inne – zmarszczyła lekko brwi, nabierając poważnej miny. – Widzisz, boginie chciały mieć swoje słońca, bo były piękne, bracia chcieli mieć księżyce, bo były silne! Więc gwiazdy mogły nie mieć takiego samego efekt, jak pierwsze słońce, ale księżyce już tak. To był problem – pokiwała lekko głową. – Morza szalały! Byli huragany! Ale to bracia musieli pilnować, to było ich zadanie, żeby księżyce nie przeszkadzały. Ale były piękne te księżyce, nawet ten ułamany. Jasne, tak, ale widać było gwiazdy. One nie wiem czyje są. Kogoś przede mną chyba, bo nikt nie brał prawa do nich za moich czasów. Ja też nie wie za wiele o gwiazdach – wzruszyła lekko ramionami, uznając swoją niewiedzę, i oparła się plecami o pień drzewa.
        - Możesz pytać, chętnie odpowiem, jeśli będę wiedziała – rozwiała wątpliwości elfa i sama zainteresowała się jego słowami, przechylając głowę, gdy mówił. – Czy ty umiesz być jak duch? Jak to? – nie zrozumiała, chociaż podświadomie czuła o jakim rodzaju magii mówi, ale chciała wiedzieć więcej. W jej oczach teleportacja może nie była najprostsza na świecie, ale z pewnością nie mogła być o wiele trudniejsza od zamieniania się w ducha. Czy to było to, co widziała na polanie? Sama dobrze nie pamiętała, co mówiły jej oczy, zbyt skupiona była na nadziei spotkania swojego ffyddlon i przesiąknięta rozchodzącą się wokół magią. Przy takim jej stężeniu, takie zmysły jak wzrok czy słuch, zawsze odchodziły na dalszy plan, ona wówczas odbierała świat magicznie.
        Podążyła za jego wzrokiem na czarodziejkę i zamyśliła się nad jej osobą. Wbrew temu, co mówiła Pliszce, trochę stresowała się odwiedzinami w zamku czarodziejek. Jak na boginię przystało zawsze była wyjątkowo pewna siebie, jednak od kiedy rozbiła się w Alaranii i stała się maie, zupełnie inaczej podchodziła do ludzi. Nie traktowała ich nigdy aż tak bardzo z góry, ale teraz miała wręcz wrażenie, że to oni tak na nią spoglądają, bo różni się od nich wyglądem. Zazwyczaj się tym nie przejmowała, wiedząc, że wciąż może zmieść ich z powierzchni ziemi, jednak teraz zmierzała do wielkiego zamku pełnego uzdolnionych magicznie osób. To było chyba takie samo ryzyko, jak szansa. W końcu ileż mogłaby się dowiedzieć z takiego miejsca! Z pewnością mają więcej ksiąg z wiedzą niż ten kolega Bjorna, może pozwoliłyby jej spędzić tam trochę czasu? Ale przecież… nie. Ffyddlon mówił, że one za nim nie przepadają, więc jak mają jej pomóc, skoro nie tolerują służącego naturze elfa? Nie chciała się uprzedzać zbyt wcześnie, ale zachowanie rudowłosej do tej pory nie świadczyło najlepiej o zasadach panujących w zamku. Cóż, będzie musiała sama się przekonać.
Awatar użytkownika
Pliszka
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pliszka »

        Pliszka z racji tego, że był równie długi, co wysoki, chętnie pochylił się w stronę Bogini, która zniżyła głos. Zupełnie jakby nie chciał psuć klimatu rozmowy, a to co usłyszał faktycznie wzbudziło w nim rozbawienie. Nie miał nic do Bogów, w końcu wierzył w siły wyższe… i w końcu siedział przed własną zmaterializowaną Boginią, ale szczerze bawiła go próżność potężnych osób. I wcale się temu nie dziwił. Nie każdemu odbijała szajba z poczucia wyższości, lecz nieobce mu były zasady władzy (w tym świecie - i pieniędzy). Sam z resztą ustawiał się w społeczeństwie odrobinę wyżej niż w rzeczywistości robili to inni. Ciut próżności każdemu się należała. Poza tym, dodatkowe słońca nikomu nie zaszkodziły, a wręcz spowodowały uniknięcie katastrofy, jaką Bogowie mogą uczynić. To, co w Alaranii jest tylko materiałem staje się niczym w obliczu wielkich sił Bogów. Pomyśleć, że szlachta trwa w przekonaniu o niezwyciężonej potędze. Śmiechu warte.
        Elf z uwagą przysłuchiwał się opowieściom swej Pani. W pewnych momentach musiał się bardziej skupić by odpowiednio poskładać słowa białowłosej, a to z powodu zmiany języka. Słychać było wyraźny akcent Ratri i nawet gdyby do perfekcji opanowała Wspólną Mowę to i tak nie zdołałaby ukryć tych kilku charakterystycznych nacisków na daną literę.
        W końcu truciciel wyprostował się po opowieściach kobiety rozluźniając kilkoma ruchami swoje barki.
        - Bogowie mają swoje kaprysy – odpowiedział rozbawiony, przez co jego słowa nie brzmiały złośliwie. Nadał im lekkości i zwyczajności, bo wszak ten kto ma siłę to ma i władzę.
        - U nas też widać gwiazdy – rzucił krótkie spojrzenie na niebo – ale z pewnością nie są tak widoczne, jak u was Pani. Nie przy obliczu ułamanego księżyca – uśmiechnął się przytulnie i już po chwili położył się na jednym boku podpierając głowę o zgiętą w łokciu rękę. Urwał źdźbło trawy aby mieć co mielić w palcach lub przygryzać zębami. Zamyślił się chwilę, nie mógł używać nadzwyczaj skomplikowanego słownictwa. Chciał by go rozumiała.
        - Niestety nie urodziłem się z naturalnym talentem do magii, która wyzwalałaby się pod wpływem emocji, albo moich rozkazów. Umiejętności nabyłem dopiero, gdy sam tego zachciałem. Mogę śmiało tak to określić, bo jestem uzależniony od czynników zewnętrznych. Moje czary zależne są od fazy księżyca, pogody albo głupiego komara i dopiero gdzieś na końcu znajduję się ja oraz moja kontrola. Przeniesienie się do innego świata byłoby z pewnością łatwiejsze, gdyby nie to, że do rytuałów potrzebuję hm… stabilizatora. Punktu, który utrzymuje czar. W ten sposób mogę przemierzać światy, ale jako osoba niematerialna. I faktycznie, można powiedzieć, że przenoszę tam swojego ducha, inni określiliby to słowami iż w innym świecie jestem tylko świadomością, ale tak naprawdę jestem w tedy między światami. Nie umiem przeniknąć w sposób fizyczny np. do Terrani, albo Axelusa, który jest znacznie bliżej położoną łuską wobec Alaranii. Przenoszę tylko część siebie, która jest uzależniona od wymienionego stabilizatora. Inaczej mógłbym się już na zawsze zamknąć gdzieś między światami. Istnieje bowiem teoria, chyba dosyć słuszna, że nasze światy dzieli przestrzeń między łuskami i to właściwie w nich sobie tak podróżuje. Im bliżej jestem granicy do drugiego świata tym lepiej go widzę, czasami nawet mogę się kontaktować dźwiękami, ale jestem za słaby by się teleportować… a może nawet nie chcę? Istnieje ryzyko, że nigdy bym nie wrócił tutaj… - rozejrzał się po okolicy, jakby nagle jego serce skradł sentyment.
        - A tu jest mi dobrze.
        Pliszka ułożył się wygodnie na trawie, tym razem przekręcają się na plecy. Pobłądził wzrokiem po gwiazdach, tej nocy mógłby wykonać dobry rytuał, bo konstelacje mu sprzyjały, ale zamiast spuszczać krew ze zwierzęcia wolał poświęcić ten czas Bogini.
        - Chcesz się czegoś dowiedzieć o gwiazdach? – spytał odrzucając na bok wymiętolony kawałek trawy.
Awatar użytkownika
Ratri
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ratri »

        Ratri siedziała na boku, podwijając nieco zakutane w spódnicę nogi, i opierając się na jednej ręce, szponami drugiej przeczesując w zamyśleniu źdźbła trawy. Sole pojawił się znów w okolicy i położył kawałek dalej od nich, opierając pysk na łapach i przyglądając się elfowi i maie. Towarzyszący im wcześniej żółty wąż pełznął znów po nogach Ratri, oplatając ją w pasie i spoczywając z głową na podołku kobiety, która spoglądała wciąż na swojego rozmówcę czerwonymi ślepiami.
        - Ty odprawiasz rytuały, rozumiem – uśmiechnęła się, skinąwszy głową na znak, że ten rodzaj magii nie jest dla niej obcy. Co więcej, w Terranii istniał dość sztywny podział na władanie magią i praktycznie tylko istoty nadprzyrodzone operowały inną formą niż rytuały, które zarezerwowane były dla wierzących, by mogli w odpowiedni sposób przyzywać swoje bóstwa.
        Szczególnie zainteresowała się, gdy Pliszka opisywał działanie swojej magii, ze względu na to, że mógł zaglądać do duchowego świata i podróżować w nim w odległe krainy. Do Terranii, miedzy innymi. Oczy Ratri błysnęły nagle, gdy uświadomiła sobie, że mógłby dla niej zajrzeć do jej domu i powiedzieć, co tam się teraz dzieje. Czy istnieje tam magia? Czy dalej są tam bóstwa? Czy może ludzie zniszczyli już ten świat i nie pozostał kamień na kamieniu? To była nieprawdopodobna okazja i szczęście, że udało jej się spotkać kogoś takiego, a zwłaszcza kogoś kto już był w Terrani! W pewnym sensie oczywiście. Oznaczałoby to jednak, że musiałaby powiedzieć elfowi nieco więcej, niż zdradzała aktualnie, a sama nie wiedziała, czy była na to gotowa. Zresztą, nawet jeśli, to nie był to odpowiedni moment. Było już późno, a i tak rankiem mieli udać się do Zamku Czarodziejek, więc temat musiał poczekać.
        Słuchała jednak swojego ffyddlon uważnie, mimowolnie dochodząc do wniosku, że jeśli ze swoich katalizatorów nie składał ofiar, to mogłaby mu nawet pomóc w rytuałach. Nie tylko miałby potężne źródło mocy, ale wówczas z pewnością łatwiej byłoby mu zajrzeć do Terrani. Och, nie mogła przestać o tym myśleć, ale zaczynała też mieć delikatne wątpliwości. A co jeśli tam jest magia? Co, jeśli jest już bezpiecznie i mogłaby wrócić? Czy chciałaby wrócić? Też było jej tu dobrze. Czy byłaby w stanie? W końcu teraz o mało nie zginęła podczas podróży. I czy, gdyby jej się udało, byłaby tą samą sobą - Eostre? I czy Bjorn poszedłby razem z nią? Pytania kłębiły się w jej głowie, jedynie nieznacznie odbijając się na zamyślonej twarzy maie.
        By odciągnąć myśli przeniosła spojrzenie na wyrzucone niedbale przez Pliszkę źdźbło trawy. Skrawek rośliny uniósł się lekko nad ziemię, wyprostował i niby w przyspieszonym tempie wypuścił maleńki korzonek. Ratri odesłała trawkę spowrotem na ziemię, a ta wbiła się w nią delikatnie, rozpychając się wśród wilgotnej ziemi i wtulając w grunt, jakby nigdy nie została wyrwana. Zdradzała się tylko lekkimi zagnieceniami po palcach elfa, ale kto zwracałby uwagę na taką małą roślinkę?
        - Opowiedz, jeśli nie jesteś jeszcze znużony – opowiedziała i spojrzała jeszcze na wyrastający znad wody zamek. – I może coś o czarodziejkach, nim spotkamy się z nimi jutro? – dodała, wracając do niego spojrzeniem.
Awatar użytkownika
Pliszka
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pliszka »

        Pliszka z niebywałą naturalnością zareagował, gdy źdźbło trawy ponownie wrosło w ziemię. Ani przez chwilę nie zapomniał, że ma u swego boku Boginię, choć zaczęły zadręczać go niektóre myśli, na które nie miał wpływu a automatycznie pojawiały się w jego głowie. Dziwił się wielce, że jego Pani zachowuje się tak… mało władczo i nie chodziło tu o potęgę jaką posiada, lecz o to, że położył się swobodnie na trawie, a ona na to nie zareagowała. Fakt faktem, rozłożył się na leśnym łunie z przyzwyczajenia zapominając o tych wszystkich powinnościach, ale wściekły Bóg od razu poszczułby go przysłowiowym „piorunem” za brak taktu. Może źle sobie wyobrażał wszelkich Bogów? Kto wie, gdyby bez pozwolenia położyłby się na królewskim dywanie to i zostałby skazany na stracenie głowy albo polanie wrzątkiem, lecz może Bogowie byli bardziej miłosierni?
        Teraz jednak, gdy rozpoczął się temat gwiazdozbiorów, nie było nawet sensu siadać. Rozglądał się po niebie poszukując jakiegoś ciekawego gwiazdozbioru, ale tej nocy mogli dostrzec jedynie Małą i Wielką Niedźwiedzicę. Nic wielkiego, ale w sumie czy w Terrani jest coś podobnego?
        Elf na krótką chwilę zamilkł słysząc prośbę Ratri względem czarodziejek. Trudno było stwierdzić co też takiego chodzi mu po głowie, czy bardziej negatywne, zmieszane czy może obojętne opinie na ich temat. Gapił się beznamiętnie w gwiazdy, a trwające milczenie z jego strony stawało się coraz mniej komfortowe.
        - To może zacznę od gwiazd – zaczął uśmiechając się nieco złośliwie.
        Pliszka wsparł głowę o rękę by odrobinę odciążyć szyję, drugą zaś przyklepał odrobinę trawę wyznaczając miejsce dla swej Bogini.
        - O ile urazą nie będzie Pani leżeć ci na trawie… - zasugerował, ale nie złościł się jeżeli zechciała pozostać na swoim miejscu.
        - Dzisiaj nie mamy nic ciekawego do obejrzenia, choć gwiazdy same w sobie są inspirujące. Gwiazdozbiór Małej i Dużej Niedźwiedzicy, widać je na niebie niemalże codziennie, chyba, że zostaną przykryte przez chmury. U Wielkiej Niedźwiedzicy z siedmiu gwiazd można wyrysować Wielki Wóz. Wygląda trochę jak taczka, ale „wóz” brzmi jakoś ładniej – uśmiechnął się nieco kpiąco.
        - Te bardziej widoczne i rzucające się w oczy cztery gwiazdy… - wskazał wyznaczone punkty palcem Pliszka. - Gdy połączysz je linią to stworzą niezgrabny równoległobok… a te kilka dalszych i mniej widocznych gwiazd to taki ogonek. Nie wiem… Jednak bardziej przypomina drewnianą łyżkę, ale nie będę się kłócił – stwierdził drapiąc się nierównym, chropowatym paznokciem po policzku.
        - I dalej, kierując się najbardziej wychyloną gwiazdą z naszej magicznej czwórki, gdy wykreślimy od niej kolejną linię i powędrujemy prosto, ku górze… - mówił dalej wyrysowując wskazane kreski na niebie – dojdziemy do takiego maluszka, o tutaj, to skupisko gwiazd. Dzisiaj dosyć wyjątkowo słabo widocznego, to będzie zbiór Małej Niedźwiedzicy. Te dwa gwiazdozbiory łączą się ze sobą poprzez Gwiazdę Polarną, najbardziej widoczną gwiazdą w zbiorze Małej Niedźwiedzicy oraz ostatnią w zbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy, dokładnie… tu. Gdybyś kiedykolwiek się zgubiła w Alaranii to wiedz, że ta gwiazda zawsze wskazuje północ. Zawsze możesz też pokierować się mchem, przy samotnie stojących drzewach. One rosną po stronie północnej, mniej słońca, więcej wilgoci… to co roślinki leśne lubią najbardziej.
        Jeszcze przez kilka chwil Pliszka toczył wzrok po jasnych punktach. Zabawnym było dostrzeganie w tych skupiskach jakiś zwierząt. Kanciaste, nierówne… Gwiazdozbiory przypominały bardziej początkujące projekty wyrysowane na kartce, tworzące konkretne przedmioty a nie zwierzęta, ale to może jego wyobraźnia była oklepana i mało rozwinięta.
        - U was gwiazdami rządzą Bogowie? – spytał ciekawskim tonem truciciel - Bo na przykład taki złośliwy Władca Gwiazd mógłby przesuwać Gwiazdę Polarną zgodnie z własnym kaprysem i wprowadzać w błąd wędrowców.
        - A co do czarodziejek… - podjął nieco neutralnym tonem.
        - Czarodziejki to potężne istoty mające w dłoniach niebywale wielką władzę w postaci magii. Głównie posługują się inkantacjami, ale także czarują poprzez rozkazy lub ich siła zależna jest od ich emocji. Są to kobiety urodziwe, bardzo mądre, obdarzone wielkim szacunkiem. Większość z nich bywa neutralna starając się zachować zdrowy rozsądek, pozostała reszta nieskazitelnie dobra, emocjonalna, pełna empatii. Bronią słabszych, pomagają, gdy nadejdzie katastrofa w postaci na przykład suszy na polach. Niczego im nie brakuje, posiadają drobne wady, które można im przebaczyć – wszak czynią zdecydowanie więcej dobrego niż złego. Są bardzo dobrze wychowane, szczególnie te z Zamku Czarodziejek. Wykute mają na anielską zbroję całą etykietę, pozostają przez to w pewien sposób nieuchwytne i tak też jest, bo zwykły człowiek nie mógłby sięgnąć kogoś tak potężnego. Czarodziejki zawsze będzie dzielić granica od zwykłych pachołków zamieszkujących Alaranię. To tacy nadludzie, których szanujesz, bo ich cenisz, ale i trochę się ich obawiasz. Osoba posiadająca taką moc może stać się niebezpieczna, ale… To czarodziejki. Przecież dobre czarodziejki, tylko lepiej im nie podskakiwać.
        Mówiąc to wszystko Pliszka starał się być jak najbardziej obojętny. Jego osobiste uprzedzenia wolał pozostawić dla siebie, w końcu opinia większości nie powstała z byle powodu, a to, że sam miał na ten temat inne zdanie…
        - Tylko po prostu my się nie lubimy – uśmiechnął się pogodnie rzucając te wypowiedź z lekkością dnia codziennego.
        - A pewne odstępstwa od reguły można zignorować – dodał przypominając o rudowłosej i rozwydrzonej czarodziejce, której daleko było do przestrzegania zasad etykiety.
[r][/r] - Może faktycznie, czas się położyć...
Awatar użytkownika
Ratri
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Maie
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ratri »

        Spojrzała uważnie na wskazane miejsce i zawahała przez moment, nawet nie tyle mając jakieś obiekcje, co do samego leżenia na trawie, co po prostu niemal zerową praktykę w obserwacji gwiazd. Wśród natury odpoczywała jednak nie raz, więc swobodnie zmieniła pozycję, przesuwając się i układając na murawie, z głową wspartą o niewielką kępkę mchu, która wyrosła niespodziewanie w odpowiednim miejscu. Śledziła spojrzeniem rękę elfa, która rysowała wzory po niebie, łącząc gwiazdy w kolejne całości. Dostrzegała wskazywane wzory i zapamiętywała nazwy, zastanawiając się jednocześnie, czemu sama nigdy nie poświęciła czasu na obserwację nieboskłonu. Zbyt zajęta, czy to po prostu wina zwykłej ignorancji? Przeżyła tyle lat i każdy dzień jej istnienia był czymś zapełniony, a jednak nigdy nie zainteresowała się gwiazdami.
        Słuchała w ciszy, uśmiechając się tylko nieznacznie, gdy Pliszka pokusił się o kąśliwy komentarz. Na wskazówkę o Gwieździe Polarnej skinęła lekko głową, co było pewnie niezauważalne dla leżącego obok elfa, który na dodatek zajęty był spoglądaniem w niebo. Bjorn powiedział jej o tym naturalnym drogowskazie, gdy wyruszała w podróż. Ona jednak zawsze w jakiś sposób znajdowała właściwy szlak, nie raz po prostu prowadzona przez zwierzęta. Nie odzywała się podczas opowieści, zabierając głos dopiero przy bezpośrednim pytaniu.
        - Nie wiem czyje gwiazdy – powtórzyła, ale po chwili uściśliła. – Nikt nie chciał prawa do nich, w Terranii, a tam malo było rzeczy niczyich, więc może ktoś je ma we władaniu. Nie wiem – westchnęła już ciszej, wspominając swój świat. Jej uwagę odwróciły kolejne informacje, o nowym dla niej zjawisku – czarodziejkach.
        Przekręciła lekko głowę, spoglądając na elfa, gdy opowiadał i na bieżąco weryfikując to co słyszała, z tym co wiedziała wcześniej. Alarania była taka bogata w magię, władała nią większość istot, a i w środowisku było jeszcze czuć jej ogrom. Ratri musiała uciekać z Terrani właśnie ze względu na niedobór energii, a tu miała jej cały przesyt! Chociaż jeszcze musiała nauczyć się lepiej z niej korzystać, bo chociaż odkąd zaczęli tu odpoczywać, ciągnęła magię z jeziora i okolicznych roślin, wciąż czuła nietypowe dla siebie znużenie. Spojrzała przelotnie na śpiącą czarodziejkę.
        - Ta rzeczywiście piękna, ale nie wygląda na potężną – zwróciła uwagę, przypominając sobie dość roztrzepane zachowanie dziewczyny. Nie wyobrażała sobie, by ktoś taki dzierżył w dłoniach potężną moc. – Właściwie nic z tego, co mówisz ffyddlon nie pasuje do tej o czerwonych włosach. Brzmią tak dobrze. A jednak cię nie lubią.
        Nie trudno było odczytać niezrozumienie w jej głosie, a dwa ostatnie zdania maie były jej zdaniem zupełnie ze sobą sprzeczne. W końcu jej zdaniem Pliszka był oczywiście dobry, nieskromnie mówiąc przede wszystkim dlatego, że w nią wierzył. Przez to miała jednak na myśli to, że podziela jej przekonania, jej cele. A te były dobre, więc jakim cudem istoty nazywane dobrymi, szanowanymi, pełnymi empatii, mogły mieć z nim konflikt? Ale samej nie znając dobrze natury czarodziejek postanowiła na razie przyjąć słowa elfa za prawdziwe i właściwą opinię wyrobić sobie dopiero po poznaniu jeszcze innych przedstawicielek tej… rasy? Profesji? To jednak dopiero rano.
        - Jakoś trzeba doczekać poranka – odpowiedziała jedynie, z jakiegoś powodu nie przyznając się do własnego zmęczenia. I chociaż nie zapadła w sen, wciąż czerpiąc energię z otoczenia, przymknęła oczy, leżąc wciąż na miękkim mchu. Sole zbliżył się wówczas, kładąc wzdłuż boku drobnej kobiety i opierając łeb na łapach czuwał nad odpoczywającą maie.
Awatar użytkownika
Pliszka
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pliszka »

        Pliszka śnił spokojnie i chociaż księżyc nie grzał, to zdecydowanie śniący odczuwał jego obecność. Tej nocy oko Prasmoka było silne, odsłonięte pełną tarczą , która naświetlała kryjących się między koronami drzew wędrowców.
        Świdrujące skrzydełka Effilo rozdrażniły truciciela, gdy omiatały jego czubek nosa. Elf zacisnął kilkukrotnie powieki, machnął dłonią aby odgonić brzęczącą przeszkodę, ale w przeciwieństwie do komara – tego stworzenia nie dało się po prostu rozgnieść w palcach. Przynajmniej nie taki był cel powstania Effilio.
        Mężczyzna siłą rzeczy został obudzony a jego oczom najpierw ukazała się wygnieciona trawa, gdzie niedawno leżała ruda i wściekła czarodziejka. Pliszka zebrał się do siadu i rozejrzał, ale po Mergot nie było ani śladu.
        - Trzeba było mnie wcześniej budzić – syknął długouchy nerwowo przetaczając wzrok po lesie.
        - Jednej nocy nie zamykam cię w kuli, a ty nie potrafisz mnie nawet obudzić w dogodnym momencie. Zażerałaś się pewnie pyłkiem z kwiatów na jakieś łące... - rzucił oskarżenie w stronę ptaszyny, a ta odpowiedziała mu krótkim i przepraszającym „fiuuu”.
        Kogoś tu jeszcze brakowało – a mianowicie jego Bogini.
        Chciał zsunąć maskę na twarz. W energetycznym świecie łatwiej byłoby odnaleźć Ratri, ale zatrzymał się w pół ruchu, gdy uderzyła go nieznana, dziwna, lecz silna energia. Elf obrócił się w stronę gęsto i wysoko rosnących zarośli. Spojrzał pytająco na ptaszynę, jakby mieli sobie nawzajem potwierdzić nowy kierunek drogi. Truciciel poruszał się cicho, niczym łowczy, który nie chce odstraszyć sarny. Kolejno odsłaniał kolejne gałęzie, nawet nie wiedział kiedy jego krok tak przyspieszył. Może stało się to wówczas, gdy dojrzał migoczące drobinki światła wędrujące w otaczającej go przestrzeni? Efillio także gnała, wypruła do przodu przecinając zarośla, z których wyrwał się także Pliszka. Srebrny pyłek zagęszczał się w tym miejscu otaczając dziką plażę oraz leżącą w wodzie, tuż przy samym brzegu kobietę.
        Mężczyzna na chwilę przystanął wpatrując się badawczo w zaistniały krajobraz, a gdy się ocknął od razu ściągnął z siebie szarą nawierzchnię, jaką stanowił płaszcz oraz zrzucił maskę z głowy. Zbliżył się szybkim krokiem w stronię maie i przyklęknął delikatnie obejmując jej bark.
        - Ratri? - spytał otrząsając się z myśli, że pierwszy raz skierował się do niej imieniem. Cmoknął sam na siebie, ale to nie miało teraz znaczenia.
        Jej twarz opatulała niezwykła poświata. Jasna i połyskująca, jakby przykryto ją cienką tkaniną, a gdy powędrował w dół, głaszcząc jej ramię, szybko dojrzał, że obejmuje ona nie tylko oblicze Bogini, ale także całe jej ciało. Pliszka działał ostrożnie, jakby bał się wybudzić ją ze snu, taka krucha i szklana. Wzrokiem wrócił do liców swej Pani, które delikatnie pogłaskał zewnętrzną powierzchnią palców. Chyba jeszcze podtrzymywał w sobie nadzieję, że się obudzi.
        - Pani... - powtórzył cicho, a gdy odpowiedziała mu cisza w końcu dotarła do niego prawda.
Elf delikatnie objął ciało Bogini i otulił kobietę swoim płaszczem. Woda przesiąknęła materiał, który wbrew prawom fizyki, unosił się swobodnie na wodzie. Ułożył jej głowę na kolanach. Postać maie stawała się coraz bledsza, ale wyraz twarzy Ratri pozostawał anielsko spokojny. Wciąż oddychała, wyglądała niczym śpiąca królewna. Pliszka poprawił biały kosmyk włosów oraz koronę nie chcąc w żaden sposób utracić idealnego obrazu.
        - O czym teraz śnisz... - zapytał retorycznie. Woda oblepiła się srebrnym pyłem, było go coraz więcej.
        - Bjorn... - powiedziała cicho maie.
        Pliszka spojrzał pytająco na Boginię. To była jej śmierć, ale nie za bardzo rozumiał, co się z nią dzieje. Czy było coś czego potrzebowała, by mogła dłużej żyć jako istota na kształt podobna do ludzkiej?
        Instynktownie powędrował dłonią do jej dłoni. Zacisnął na niej palce i wówczas ujrzał obraz jakiegoś mężczyzny. Widział okolicę, elementy domu czy też polany, ale to były jedynie wycinki wspomnień jakie posiadała Ratri. Szybko przeminęły, a elfowi delikatnie opadły ramiona, gdy gwałtownie się urwały.
        - Po prostu odpoczywaj... - odparł jakby w odpowiedzi. Ułożył drobne, kobiece dłonie na jej klatce piersiowej, lecz wciąż ściskał na nich swoje palce.
        Pliszka nie odrywał oczu od naturianki. Czuwał nad nią. Chciał by był to dla niej spokojny czas, ale zastanawiał się czy jest to już decyzja nieodwracalna i czy należała ona wyłącznie do niej. Czy mógł coś zrobić by żyło się jej tu lepiej i dłużej, czy też postanowiła odejść na własne życzenie?
        Drgnął, gdy po wodzie rozeszły się fale wywołane wyrzutem energii. Niknęła na jego oczach, teraz zdecydowanie szybciej. Wszystko mówiło mu, że nadszedł ten moment, a on uparcie chciał przedłużyć te chwilę. Pochylił się ku Bogini i mocniej zacisnął palce na jej dłoni.
        - Nie odchodź – poprosił cicho, ale jego prośby były głuche niczym echo rozchodzące się wśród łysych i mroźnych gór.
        Pył oblepił już całe plecy Pliszki, a broszka w kształcie jeleniej głowy, umocowana do jego koszuli, dotknęła ciała Ratri. Objął ją mocno i przytulił do siebie. Korona zsunęła się z jej głowy i wpadła do wody. To niechlujstwo zostało zignorowane przez truciciela, który coraz mocniej tulił do siebie dziewczynę, a ta niknęła w jego ramionach, aż w końcu Pliszka poczuł jedynie pustą przestrzeń. Drobne i większe cząsteczki energii, niby pozostałości, głaszcząc jego ciało wzniosły jego biżuterię i ubranie. Miał wrażenie, że świat wyrwał mu ją z rąk. Podparł się zanurzony w wodzie, a srebrny pył zaczął się rozpuszczać pozostawiając na tafli wody niedbałą mozaikę.
        Co się z nim działo? Dziwna siła naciskała jego serce i gardło, a on składał dłonie w pięści. W pewnym momencie ten uciążliwy ucisk minął i z westchnieniem odchylił się by spojrzeć na lasy przecięte jeziorem. To była magiczna noc, w której wielobarwne światełka z Zamku Czarodziejek mieniły się na bezdźwięcznych falach.
        - Ratri...
Zablokowany

Wróć do „Jezioro Czarodziejek”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości