Rapsodia[Rapsodia] Mały smok w wielkim mieście

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Zbierała się do tego przez długą chwilę, a skrzeki małego nie pomagały w ogarnięciu wszystkich rozbieganych myśli. Szybki rzut oka na Nolfeę wystarczył do wyciągnięcia adekwatnych wniosków - kobieta na pewno jej w tym nie pomoże. Po pierwsze, swoim bezpośrednim podejściem tylko odstraszyłaby Nanwego od tego całego pomysłu; po drugie, widać było po niej, iż nie bardzo chce pomagać Sillis w tym przedsięwzięciu. Nie odmówiła czarodziejce pomocy tylko dlatego, że tamta była jej bliską przyjaciółką - może i widywały się rzadko, jednak zawsze starały się utrzymywać jak najlepsze stosunki, bo niejednokrotnie ratowały się z tarapatów, dzięki czemu darzyły się zaufaniem. Tylko że poglądy elfki na całą tę sprawę były zgoła inne - zamiast oddawać nastolatka w ręce jakiegoś smoka, ona zajęłaby się nim osobiście, badając delikatnie jego talenty, przy okazji powoli kształtując jego talent magiczny i ucząc go panowania nad nim. Pradawną samą interesowały różne kwestie dotyczące chłopaka, lecz nie potrafiłaby nawet wyobrazić sobie pozbawienia go całkowicie na jakiś czas jakiejkolwiek wolności. Nie była osobą zdolną do poświęcania szczęścia innych w imię wiedzy. Zamiast tego wolała podejść bardziej pacyfistycznie, przekonując innych do podzielenia się nią ze światem.
A nie miała wątpliwości - on po dłuższym pobycie w takim mieście zatęskni do cichej samotności w głuszy, pobytu pośród szumiących drzew, w znanym sobie środowisku. Zatem zdecydowała się improwizować - pomimo faktu, że bardzo tego nie lubiła - wypowiadając kolejne słowa powoli i z wielką uwagą, aby dać sobie choć minimum czasu na zastanowienie.
– Pamiętasz jak mówiłam ci, że będziesz miał kogoś do nauki? Kogoś, kto przekaże ci wiedzę. Nolfea… – zacięła się na chwilę, więc przestała mówić dopóki nie znalazła odpowiednich słów. A te, ku jej rosnącemu przerażeniu, nie chciały się pojawić. Wzięła już nawet głęboki oddech, przygotowując się do rozpoczęcia całej przemowy od początku, ale wtedy wszystkie myśli wskoczyły na właściwe miejsca. – Nolfea pomogła mi znaleźć smoka, który się do tego nadaje. Jednak żeby cię uczył, musisz wyruszyć razem z nim. W wędrówkę daleko poza miasto, po całej Alaranii. Beze mnie. Wydaje mi się… wydaje mi się, że to najlepsze, co możesz zrobić. Ja za jakiś czas znów podejmę się poszukiwań, w których ty uczestniczyć nie możesz, a w dodatku nie nauczyłabym cię niczego o twojej rasie. Wybór należy do ciebie – dokończyła ciężko.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe powoli kończył przeżuwać ten kęs jedzenia, który akurat jeszcze miał w paszczy. Odniósł wrażenie, że Sillis nie zacznie mówić, przynajmniej dopóki on nie zje do końca. Smoczek, jako iż nigdy nie miał nic przeciwko zwyczajom innych osób (w ciągu ostatnich paru dni nie wydarzyło się nic, co mogłoby to zmienić), postanowił pospieszyć się z jedzeniem, żeby nie zmuszać Sillis do zbyt długiego czekania. Szybko, a nawet zbyt szybko przełknął, przez co nagle stało się coś dziwnego, czego Nanwe nie rozumiał, co jeszcze nigdy wcześniej mu się nie przydarzyło. Poczuł ból gdzieś w gardle, tak jakby właśnie zjadł zbyt wiele. Zaczął prychać i kaszleć, tym razem na szczęście nie wypluł z siebie ognistej strugi. Nanwe nie miał pojęcia co się właśnie dzieje, ale chciał tylko tego, żeby przestało. Dopiero po chwili udało mu się wykrztusić z siebie ten kawał mięsa, który właśnie zjadł, który zderzył się z podłogą z mokrym plaśnięciem. Wcześniej ładnie, zdrowo wyglądające, teraz zrobiło się mokre, brzydkie i obślinione, co niemal natychmiastowo odebrało Nanwemu apetyt na to, czego jeszcze nie dojadł. Smoczek kaszlnął jeszcze parę razy, dzięki czemu jako tako doszedł do siebie, pomijając fakt że nagle poczuł potrzebę, żeby się czegoś napić. Na szczęście, nie była ona tak mocna, żeby musiało to być od zaraz. Nanwe szybko przesunął to, co chwilę temu wypluł w stronę niedojedzonych resztek, żeby nie robić dużego bałaganu. Dopiero wtedy spojrzał ponownie na Sillis, czekając na to, co powie.

Kiedy Nanwe to zrobił, zauważył, że coś jest nie tak. Sillis wyglądała jego zdaniem jakoś... smutno, oraz niepewnie, jakby coś jej się nie podobało. W pierwszej chwili sądził, że ma to jakiś związek z tym małym incydentem sprzed chwili, lecz kiedy przesunął się trochę tak, żeby zasłonić zrobiony przez siebie bałagan, zorientował się, że to tak naprawdę nie o to jej chodziło. Nanwe przekrzywił łepek, zastanawiając się o co może chodzić. Niestety wiedział tak mało, że nie miał pojęcia. Pewnie miało to związek z tym przykrywaniem i darmo, tak, na pewno o to chodziło. Ale smoczek nie wiedział nic ani o jednym, ani o drugim, co go trochę sfrustrowało. Pozostawało mu jedynie zaczekać na to, co Sillis mu powie.

Kiedy zaczęła mówić, poczuł się jeszcze bardziej skonfundowany. Zauważył, że Sillis jakoś bardzo się tym denerwuje. I chociaż to co mówiła, na razie nie wróżyło nic złego, jej nastrój udzielił się również i jemu. Co prawda nie rozumiał tego dokładnie, ale Nanwe był istotą bardzo empatyczną, potrafił z łatwością wczuć się w uczucia kogoś innego, co akurat w tym momencie w ogóle mu nie pomagało.
Sillis przypomniała mu, że zamierza znaleźć mu kogoś, kto by go uczył. Potem powiedziała to coś, czego użyła wcześniej w rozmowie z innym dwunogiem, choć smoczek nie wiedział po co. Potem z jakiegoś powodu zrobiła długą przerwę. Nanwe zaczynał już się bać, co tak naprawdę chciała mu powiedzieć. To na pewno było coś niedobrego! Przecież jeszcze nigdy tak nie robiła! Poza tym, widział po niej, że boi się tego, co chce powiedzieć. Chciała zrobić coś niedobrego? Może... a może chciała go zostawić? Smoczek bardzo by tego nie chciał, zdążyli się już zaprzyjaźnić, prawda?
Ostatecznie Nanwe nie wytrzymał oczekiwania i napięcia, przez co owinął swój ogonek wokół nogi Sillis. Już miał zamiar spytać się jej, o co tak naprawdę chodzi, kiedy w końcu dziewczyna się odblokowała i znów zaczęła mówić. I przez pierwszą chwilę Nanwe tak naprawdę nie zauważył, żeby to było coś strasznego. Jeżeli miał poznać innego smoka, to nawet chętnie by to zrobił. No chyba że byłby biały, Nanwe bał się białych smoków. Jego zdaniem były bardzo straszne. Już miał się jej zapytać, jakiego koloru są łuski tamtego smoka, kiedy dowiedział się, co tak naprawdę złego chciano mu przekazać. Miał z nim iść, bez Sillis. Czyli jednak chciała go zostawić! Dlaczego chciała to zrobić? Przecież już się z przyjaźnili! I zrobili razem już tyle rzeczy! I po tym wszystkim, znowu chciano go oddać, zostawić? Ale... dlaczego? Przecież bardzo się starał, był miły i nawet sprzątał swój bałagan... Co zrobił nie tak? Kiedy na to spojrzał od tej strony, Nanwe doszedł do wniosku, że wcale jednak nie chciał się uczyć, chciał po prostu żeby ktoś z nim był. To tylko tyle! Dlaczego nikt, kogo znał, nie chciał mu tego dać?!
Nanwe powoli rozluźnił nacisk swojego ogona na jej kostkę. Smoczek zapiszczał coś po swojemu, co zabrzmiało jakoś szczególnie żałośnie. Potem odsunął się od niej, czując się jakby... zdradzony? Dlaczego chciała go zostawić... Nie mogła? Trudno mu było w to uwierzyć. Nanwe położył się powoli na podłodze, z łebkiem odwróconym w drugą stronę, wpatrzonym w ścianę. Ogon podwinął pod siebie, po czym złapał go przednimi łapkami. Po chwili rozległ się krótki, przerywany, cichy odgłos chlipania. Nanwe płakał, nie potrafiąc sobie tego wyobrazić. Dlaczego nikt go nie chciał...?
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Nawet nie podejrzewała, że płacz smoka uderzy ją aż tak bardzo. Jej samej też stanęły łzy w oczach - spodziewała się jego emocjonalnej reakcji, ale nie aż tak silnej. Jednak czarodziejka zacisnęła oczy, nie pozwalając sobie na okazywanie słabości - dawno temu sama związała się obietnicą, iż do tego nie dopuści. Nolfea chciała wykorzystać ten moment zawahania, lecz Sillis zatrzymała ją gestem, a potem sama dopadła do chłopca i objęła go ramionami; mocno, żeby nie mógl jej odrzucić. Wiedziała, że musi zająć się tym sama, bo to ona zraniła uczucia małego - nawet jeśli nie taki miała zamiar. Początkowo nie mówiła nic, tylko głaskała go powoli po łebku, co chwila ocierając łzy i dając czas na uspokojenie się. A kiedy tak się stało, kiedy miała już pewność, że minęła pierwsza, najsilniejsza fala rozpaczy, zaczęła wyjaśniać.
– Nanwe, musisz wiedzieć że nie robię tego dlatego, że chcę cię opuścić. Tak naprawdę, to chciałabym spędzić z tobą więcej czasu. Rozmawiać, bawić się, psocić, pomagać ci w nauce albo ćwiczeniu magii czy przemiany. Lecz nie minie wiele czasu, a ja znów będę musiała wyruszyć w drogę, na poczukiwania. Ale postaram się wracać, żeby móc się z tobą widzieć. Widziałam w twoich wspomnieniach jak bałeś się człowieka, który przyszedł zabrać ci twoje skarby. Ja pewnie będę musiała stawić czoła jemu podobnym, pojawiającym się po to, żeby zabijać. Nie mogę wystawiać cię na niebezpieczeństwo z którym sobie nie poradzisz. Nie chcę… nie chcę pokazywać ci jak sama pozbawiam innych życia, bo jesteś jeszcze dzieckiem i nie powinieneś oglądać czegoś takiego. Robię to tylko dla ciebie, zrozum proszę…
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe czuł się zupełnie okropnie. Nie miał pojęcia dlaczego, ale nikt, kogo do tej pory spotkał, nie został z nim dłużej jak niecałe dwa dni. I pomimo tego, że smoczek już wielokrotnie słyszał to, że już nie będzie samotny, że ktoś zawsze przy nim będzie, to jeszcze się tak nie stało. Ani jeden raz! Nanwe chciałby w to uwierzyć. Ale teraz, tak naprawdę nie wiedział, czy warto. Czy warto było przeżywać kolejne rozczarowanie, kolejny ogromny smutek? Po co miałby w to wierzyć? Przecież nikomu tak naprawdę na nim nie zależało! Bo gdyby tak było, przecież nie chcieliby go zostawić, prawda? Nawet jego mama i tata go nie chcieli! Nanwe przecież ich nawet ani raz nie widział, ani raz mu się nie pokazali. To na pewno znaczyło, że go nie chcieli, albo im nie zależało! I to również bardzo bolało małego smoczka, który teraz wyglądał jak jedna wielka łuskowata kulka nieszczęścia.
Nawet kiedy Nanwe poczuł, jak Sillis łapie go mocno rękami i przytula się, niewiele mu to pomogło. Teraz już zupełnie nic nie mogłoby powstrzymać nagłego ataku rozpaczy smoczka. W pewnym momencie Nanwe poczuł, że chciałby się tylko porządnie wypłakać. Nie powstrzymywał się więc i przez dość długi czas w towarzystwie cichych pisków i chlipnięć mały wypłakał tyle łez, że na podłodze powstała mała kałuża, a ubranie Sillis również nie uniknęło zamoczenia smoczymi łzami.
Dopiero po tym czasie Nanwe poczuł się trochę lepiej, i choć wciąż był w okropnym nastroju, to przytulił się mocno do Sillis. Zasygnalizował w ten sposób, że już trochę lepiej się czuje, lecz dalej brakuje mu czułości. Dla pewności dodał do tego parę krótkich, proszących: "Ark!", żeby na pewno zgodziła się na takie przytulanie.
Niestety, Nanwemu z każdą chwilą przypominało się, że przecież Sillis chce go zostawić, co bardzo go bolało. Pochlipywał jeszcze od czasu do czasu, lecz zdawałoby się, że Nanwe już w miarę zdołał się pogodzić z tą myślą. Tak jednak nie było, smoczek starał się po prostu nie zastanawiać nad tym, co dopiero będzie. Chciał po prostu się do niej przytulać, co też robił. No i słuchał tego, co ona mówiła, licząc na to, że poprawi mu to nastrój.

- Ark. - mruknął cicho Nanwe, lecz nie przerywając Sillis. Nie bardzo rozumiał, dlaczego chciała go zostawić, skoro wolałaby zostać. Przecież to chyba nie było aż tak trudne? Poza tym, Nanwe nie wiedział, dlaczego chciałaby się spotykać z takimi niedobrymi dwunogami. Przecież oni mogą jej wcale nie polubić. A on, Nanwe, już od dawna ją lubił, więc gdyby był na jej miejscu, wybór byłby bardzo prosty. No ale, smoczek rozumiał, że niewiele jeszcze wie, a Sillis pewnie wie już prawie wszystko. Dlatego pewnie miała inne zdanie na ten temat.
Jednak kiedy Nanwe usłyszał, że Sillis będzie go odwiedzać tak często, jak jej się to uda, bardzo się rozchmurzył. Czyli że to nie było ich ostatnie spotkanie! To było zupełnie coś innego niż w przypadku Ignei i Dalyi. One nie powiedziały mu, że go zostawią, chyba nawet ani razu. Natomiast Sillis powiedziała mu, że będzie go odwiedzać, co było, przynajmniej jego zdaniem, całkiem możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że potrafiła się tak... przenosić. Nanwe mruknął, wciąż lekko smutny że się rozstają, ale nie był już zrozpaczony. W końcu, to chyba nie był koniec świata, prawda?

Nanwe jeszcze chwilę się do niej przytulał, ciesząc się bardzo tymi chwilami, nie chcąc żeby to się zbyt szybko skończyło. Nanwe przez chwilę pomyślał, że mógłby właściwie jeszcze chwilę z nią porozmawiać, zanim... Zanim no. Nanwe nie miał pojęcia, kiedy zamierzała go oddać. To miało być dzisiaj? Wieczorem? Jutro? A może za tydzień? A ten smok... To jaki on jest? Nanwe nic o nim nie wiedział i nie miał pojęcia, jaki mógłby być. Przede wszystkim, musiał wiedzieć, czy jest on biały. Nanwe okropnie bał się białego smoka, ponieważ raz widział takiego we śnie i wcale a wcale nie był on miły. Przychodziło mu nawet na myśl, że mógłby się zachowywać jeszcze inaczej, niżby to się dało sobie wyobrazić. Smoczek po chwili namysłu pokazał Sillis swoje wątpliwości. Po prostu musiał to wiedzieć, to było teraz bardzo ważne dla małego smoka. Bez tej wiedzy pewnie by się na to nie zgodził, no bo jak? Nanwe przecież nie chciałby, żeby opiekował się nim jakiś niemiły, albo groźny smok. Nie miał pojęcia, co zrobiłby w takiej sytuacji... Spojrzał wyczekująco na Sillis, spodziewając się od niej odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Kiedy zobaczyła wątpliwości Nanwego, zrobiło jej się trochę nieswojo - nie wiedziała nic o człowieku, pod którego opiekę miał trafić, nie znała nawet jego imienia. Ufała ocenie Nolfei - przemieniona znała się na tym znacznie lepiej - jednak nadal miała wrażenie, że podjęła decyzję zbyt szybko, zbyt pochopnie, bez uwzględnienia wszystkich możliwych ewentualności. Zupełnie jakby małemu miało się coś stać podczas nauki, a ona, odrzucając szansę uniknięcia nieszczęścia, wpuszczała nastolatka prosto… prosto w paszczę smoka. W dodatku, do tej pory przed oczami widziała łzy chłopaka, myślącego że chce go opuścić. Kieując się tą wizją oraz jakimś wewnętrznym głosem nakazującym jej na otoczenie Nanwego ochroną i podjęcie próby nauczenia go wszystkiego co potrzebne samodzielnie, miała zacząć mówić że się nie zgadza, że to jednak zły pomysł, a mały - jeśli tylko będzie jeszcze tego chciał - może zostać przy niej.
Otrzeźwiło ją w ostatniej chwili, gdy otwierała już usta; zachowywała się zdecydowanie nadopiekuńczo i całkowicie irracjonalnie. Nad rozwój swojego podopiecznego chciała przedłożyć swoje emocje, skrzywdzone postępowaniem jej własnej matki. Jeśli by tylko do tego doszło, to zaraz po odzyskaniu przytomności umysłu, czarodziejka nie mogłaby sobie wybaczyć. Przez moment nawet łudziła się myślą, że może Jaśmin rozumowała w ten sam sposób, ale szybko niezawodna pamięć przypomniała, że przez tyle lat kobieta nie zrobiła nic, aby ją znaleźć.
Przerwała swoje rozmyślania, nie chcąc zbyt długo utrzymywać smoka w niepewności, spojrzała na elfkę.
– Jaki on jest? – zapytała bezgłośnie, jedynie poruszając ustami. – Mów.
Przyjaciółka nie ukrywała zaskoczenia widocznego na jej twarzy, ale zrobiła wszystko, żeby jej reakcja nie była słyszalna.
– Nazywa się Vandro. Ma nieco ponad czterysta lat, ja znam go od jakichś sześćdziesięciu. Bardzo różni się charakterem od reszty znanych mi smoków, bo, musisz wiedzieć Nanwe, jego dzieciństwo wyglądało podobnie do twojego. Rodzice go porzucili, ale miał o tyle więcej szczęścia, że znaleźli go druidzi. To własnie ich wychowanie oraz nauki tak na niego wpłynęły, napełniły szacunkiem do innych, chociaż i tak widać w nim krew jego rasy. Jest…
– Jak wygląda? – uściśliła Sillis, równie cicho co przedtem, przy okazji urywając wywód Nolfei.
– Jest piękny – kobieta kontynuowała po chwili udawanego namysłu. – Na tyle duży, że spokojnie mógł unieść mnie na swoim grzbiecie, pokrytym grubymi i dużymi łuskami w kolorze indygo, a ja wygodnie siedziałam między jego kolcami. Pamiętam, skrzydła pokrywała półprzezroczysta błona o nieco jaśniejszym odcieniu. Jakoś… – straciła rezon, widząc że pradawna nie zwraca na nią już żadnej uwagi. – Jakoś nigdy się go nie bałam.
– Widzisz, Nanwe? Nie masz się czego bać, nie jest biały… – powiedziała cicho czarodziejka.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe przyglądał się Sillis z niepewnością, czekając na to, jaką dostanie odpowiedź. Ta jednak nie nastąpiła od razu, jak się tego spodziewał. Sillis z jakiegoś powodu chwilę się zastanawiała, tak jakby rozmyślała nad czymś ważnym, albo nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. A może po prostu nie usłyszała jego wątpliwości? Co prawda smoczkowi nigdy jeszcze nie przytrafiło się, żeby ktoś nie zauważył nawet że coś mu pokazywał. Może czasami mogło się tak zdarzyć? Nanwe nie wiedział. W każdym razie, musiał czekać dłuższą chwilę, przestępując z łapy na łapę, gdyż czuł się bardzo, bardzo zdenerwowany. W końcu zaraz miał się dowiedzieć czegoś bardzo ważnego! Dlaczego Sillis tyle czekała?
Nanwe nie chciał już dłużej sterczeć tak w niepewności. Na pewno go nie usłyszała, inaczej coś by chyba powiedziała, prawda? Smoczek doszedł więc do wniosku, że powinien jej się spytać jeszcze raz, ot, na wszelki wypadek. W końcu to było niezmiernie ważne, a on musiał poznać odpowiedź. Chciał wiedzieć, kto miałby się nim opiekować.
Zanim jednak zdążył jej to wszystko przekazać za pośrednictwem swojego ogona, Sillis nagle otworzyła usta, jakby chcąc coś powiedzieć. Nanwe natychmiast prawie zaprzestał zaprzątać sobie łepek pokazywaniem, a zaczął skupiać się na słuchaniu. Niestety, okazało się, że Sillis znowu nie chciała mówić, bo zamknęła usta i spojrzała na swoją przyjaciółkę. Nanwe jednak dopiero po chwili doszedł do wniosku, że była to prośba o wyręczenie, o czym zorientował się dopiero kiedy to w końcu tamta zaczęła mówić.

Nanwe przysłuchiwał się temu wszystkiemu z uwagą, starając się wszystko jak najlepiej zapamiętać. Nazywał się Vandro... smoczek miał wrażenie, że gdzieś kiedyś mógł spotkać się z podobnym wyrazem. Nie miał jednak pojęcia, co i kiedy mogło to być. Może tylko mu się zdawało? I... zaraz, dlaczego jego charakter jest inny niż u pozostałych smoków? Co mogła mieć przez to na myśli? Nanwe jak dotąd spotkał tylko Igneę, ale jego zdaniem była to najspokojniejsza i najmilsza osoba jaką znał. Czyżby ten Vandro miałby się zachowywać inaczej? Nanwemu nie bardzo podobała się ta wizja. A co jeśli się nie polubią? Co on wtedy zrobi?
Dopiero kolejne słowa troszeczkę go uspokoiły. Skoro wychował się tak jak on, to może jednak nie będzie tak źle? W końcu, możliwe że dzięki temu jakoś łatwiej się zrozumieją? Poza tym, mówiła, że ma ten, tego... szasunek, czymkolwiek by to nie było. W każdym razie Nanwe miał wrażenie że to dobrze.
Wkrótce zaczęła także opowiadać o tym, jak dokładnie wygląda Vandro. Nanwemu wydało się, że rzeczywiście widzi przed oczami pięknego smoka, który nie tylko umie latać, ale i nawet potrafi kogoś unieść! Nanwe jeszcze doskonale pamiętał, kiedy Ignea zdecydowała się na to, żeby się z nim przelecieć. To było takie niesamowite! On też kiedyś się tego nauczy i nie będzie już potrzeby, żeby ktoś go nosił, sam będzie mógł tak robić! Nanwe próbował mimo wszystko wyobrazić sobie, jak Vandro mógłby gdzieś go zanieść... Tylko że... wciąż nie bardzo wiedział, jak on wygląda. Indygo... brzmiało raczej jak imię, a nie jak kolor. Tym bardziej, że smoczek nie miał pojęcia, jak go sobie wyobrażać. W końcu, chyba nie da się wymyślić sobie jak wygląda jakiś kolor, jeśli się go nigdy nie widziało! A Nanwe był zupełnie pewien, że ani razu nie widział jeszcze takiego koloru.

- Ark! - zaskrzeczał Nanwe w stronę Sillis, kiedy powiedziała mu, że nie ma się czego bać. A może jednak miał? No bo dlaczego indygo miałby nie być podobny do białego? Nanwe nie do końca pamiętał swój sen, więc przecież mógł się pomylić, prawda? W każdym razie wcale nie był tego pewny i było to po nim widać.
Smoczek mruknął, zwracając na siebie jej uwagę, po czym skorzystał ze swojej ulubionej metody by się z nią porozumieć. Pokazał jej, że wcale nie jest pewny tego wszystkiego. Ale z drugiej strony chciał poznać tamtego smoka, nawet jeśliby miał go nie polubić. Pokazał, że chciałby najpierw sam się o tym wszystkim przekonać. Poza tym, zapytał się jej, kiedy to będzie, gdyż kiedy wcześniej się o to pytał, to nie dostał odpowiedzi. Chciał już wiedzieć, kiedy to się stanie!
- Ark... - zaskrzeczał Nanwe, czując się zdecydowanie zbyt przytłoczony tak powstałą sytuacją. To wszystko go trochę przerastało, jak mógłby podjąć taką trudną decyzję? W końcu to było bardzo istotne dla niego, prawda? I jak miałby wymyślić dobre wyjście? W końcu był taki mały...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Widząc powoli uspokajającego się ze swojej rozpaczy Nanwego, jej samej też poprawiał się nastrój. Miała poczucie dobrze i sumiennie spełnionego obowiązku. Od dłuższego czasu towarzyszyło jej głównie wtedy, kiedy tylko natrafiała na nowe tropy dotyczące Czystej Magii, a to nie zdarzało się zbyt często. Ale były jeszcze lata nauki na dalekiej północy. Ojciec nie był skory do chwalenia jej za postępy, więc przez to wszystkie słowa uznania z jego strony były dla niej warte jeszcze więcej, cały poświęcony wysiłek i włożona w coś praca zwracała się po dziesięciokroć po każdej pochwale.
Przypomniały jej się snute wtedy marzenia. Mimo tego, iż były dziecinne i niedojrzale, znalazła w sobie wystarczająco zacięcia żeby je wszystkie spełnić; odwiedziła przeróżne zakątki kontynentu, spróbowała najegzotyczniejszych potraw, przez kilka miesięcy żyła jak nobilitowana księżniczka, zdarzyło się nawet tak, że doradzała władcom, niosąc na swoich barkach odpowiedzialność za cały kraj. Jedno jedyne pozostało nieuchwytne, nierzadko wymykające się tuż-tuż poza jej zasięg, stało się niemalże obsesją - tak samo jak poszukiwania pradawnej mądrości. W dodatku często miała wrażenie, iż Jaśmin zna odpowiedzi na dręczące ją pytania, aczkolwiek nie potrafiła orzec, czy tak jest w rzeczywistości. Była w tym względzie naiwna, nie mogła i nie bardzo chciała temu zaprzeczać. Znała opowieść Adaidha dotyczącą jej matki, lecz nie wiedziała na ile jest prawdziwa. Wbrew temu nie chciała zaprzepaścić żadnej szansy, aby potem tego nie żałować.
Chłopiec wyrwał ją z rozmyślań mruknięciem, a mruknięcie smoka - nawet tak małego jak on - nie było czymś, co można zignorować. Po chwili - zgodnie ze swoim przeczuciem - poczuła obecność jego umysłu. Napływające obce myśli nie były już takim zaskoczeniem - kobieta zaczynała przywyczajać się do takiej metody komunikacji.
– Poczekaj – powiedziała i wstała, uprzednio wyswobodziwszy się z jego uścisku. Rozejrzała się po całym pomieszczeniu, a jej wzrok szybko natrafił na to, czego szukała. Przywołała magię, a w dłoni pojawił się złoty naszyjnik, zwieńczony kryształem lapis lazuli oszlifowanym na kształtdwunastościanu foremnego. Pokazała mu go. – Widzisz ten kamień? On właśnie ma kolor indygo. – Położyła ozdobę przy jego łapkach, żeby mógł sobie spokojnie ją obejrzeć, a potem zaczęła znowu mówić. – Cieszę się, że zmieniłeś swoje podejście do tego. Vandro pojawi się tutaj… – zawiesiła głos, dając okazję na wtrącenie ze storny Nolfei.
– …jutro – elfka błyskawicznie zrozumiała o co chodzi. – Tę noc spędzisz jeszcze z Sillis, ale następną już pod jego opieką.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

W odpowiedzi na to, o co smoczek zaczął się pytać, Sillis powiedziała mu tylko, żeby poczekał. Nanwe umilkł, spodziewając się, że zaraz zacznie mu opowiadać, albo tłumaczyć. Tak się jednak nie stało. Mały przyglądał się badawczo swojej opiekunce kiedy ta rozglądała się na boki. Nie miał jednak pojęcia, w jakim mogłoby to być celu. Przecież odpowiedzi znała ona... Albo ta druga... Przecież chyba nie będzie ich tu teraz szukać, prawda? Nanwe jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś tak robił. Chociaż z drugiej strony Sillis pokazała mu dużo różnych rzeczy, o których wcześniej nie miał żadnego pojęcia. Co prawda, nie wiedział, jak miałaby tu znaleźć cokolwiek co mogłoby stanowić dla niego odpowiedź, ale to chyba jednak byłoby możliwe. Postanowił że on też kiedyś tak poszuka odpowiedzi, jak ktoś zada mu jakieś pytanie, może akurat mu się to uda?

Sillis w końcu przestała szukać, po czym wyciągnęła rękę. I nagle, zupełnie niespodziewanie Nanwe zobaczył jak w jej dłoni pojawia się pięknie błyszczący przedmiot. Smoczek przypatrywał się z ogromną ciekawością, zainteresowany co to takiego. Sillis najwyraźniej to zauważyła, ponieważ przykucnęła i położyła połyskujące cudo tak, żeby mógł mu się dokładniej przyjrzeć, a było co oglądać.
Przedmiot właściwie składał się z trzech części, z których każda bardzo dobrze przyciągała jego wzrok. Pierwsza była chyba najbardziej wymyślna, gdyż była to mała, ale zupełnie gładka i płaska płytka zrobiona z przepięknego metalu który błyszczał za każdym razem, kiedy padało na niego światło. Na dodatek wyglądała bardzo równo, pomimo posiadania całego mnóstwa różnych krawędzi, które sięgały nawet do środka! Tam właśnie znajdowała się druga część, ta która również zdawała się wręcz pochłaniać wzrok smoczka. Był to bowiem kamień... ale nie taki znowu zwykły kamień, o nie! Nanwe jeszcze nigdy nie widział tak przecudnego kamienia! Miał idealnie równe krawędzie, idealną powierzchnię i niesamowity, pobłyskujący kolor, który przypominał mu kolor wieczornego nieba, kiedy jeszcze nie ma gwiazd a nie jest jeszcze zupełnie ciemno. Nanwemu wydawało się nawet, że widzi w środku Odbicie, który patrzy na niego zaciekawionym wzrokiem. Do tego przedmiotu był przymocowany jakiś... łańcuch, tak by to chyba nazwała Sillis. Ten z kolei również wykonany był z pobłyskującego złoto materiału. Co prawda, nie przyciągał już tak wzroku smoczka jak dwie pozostałe części, lecz i tak bardzo przyjemnie oglądało się, kiedy przesuwany pazurem zwijał się cały na podłodze.
Kiedy Sillis coś mu powiedziała, Nanwe, zajęty dokładnym badaniem naszyjnika, przez krótką chwilkę zdawał się tego nie zauważać. Dopiero potem dotarły do niego jej słowa i zrozumiał, dlaczego mu go pokazała. A więc to tak wyglądał indygo... Nie, zdecydowanie nie przypominał białego. Nanwe doszedł do wniosku, że pod tym względem nie ma się czego obawiać i że wszystko powinno być w porządku. Tak, jednak chciał zobaczyć tamtego smoka, teraz jednak zdecydowanie bardziej niż wcześniej, gdyż Sillis udało się rozbudzić jego ciekawość. Teraz pewnie będzie całymi godzinami rozmyślał o tym, jaki on jest, jak wygląda i jak się zachowuje. Tak, zdecydowanie tak właśnie będzie.
Ale... Dopiero jutro? Jak on miał wytrzymać w niepewności przez tyle czasu? Przecież jeszcze było wcześnie, prawda? Do nocy zostało chyba jeszcze sporo czasu... Nie zdążyliby? A nawet jeśli, to przecież noc chyba nie jest aż taką złą porą do poznawania innych, prawda? W końcu to tylko niewielka różnica w widoku i tyle, nic więcej.
Ale z drugiej strony... Tak może spędzić jeszcze więcej czasu z Sillis, zanim się rozstaną. No bo w końcu co, przecież jeszcze nawet dobrze się nie poznali, a już mieliby się rozchodzić? Nanwemu byłoby zdecydowanie szkoda gdyby coś takiego się wydarzyło. W sumie to był im nawet wdzięczny, że będzie jeszcze musiał poczekać na spotkanie Vandro. Chciał należycie pożegnać się z Sillis.

Jego uwagę ponownie przykuł leżący na ziemi wisiorek. Nagle zastanowiło go, do kogo mógłby on należeć, lecz szybko zrozumiał, że musi on być własnością Sillis, gdyż to w końcu ona go pojawiła. Tak więc smoczek pomyślał sobie, że może, gdyby ją ładnie poprosił, mogłaby mu go dać. Nanwemu bowiem niesamowicie podobał się ten naszyjnik, a już szczególnie ten kamień w kolorze indygo. Smoczek spojrzał raz na nią, potem na ozdobę, po czym zamruczał.
- Ark! - skrzeknął, kiedy owinął wokół niej swój ogonek. Niemal od razu poczuł obecność Sillis. Pokazał jej obraz siebie samego, ocierającego się o jej nogi. Miał nadzieję, że wzbudzi w niej w ten sposób miłe wspomnienia. Potem pokazał jej wisiorek, oczywiście w wyidealizowanej wersji, jak na smoka przystało, oraz to jak bardzo chciałby go mieć. Przekazał jej też, że dzięki temu zawsze będzie pamiętał, że jeszcze się spotkają, oraz to jak się wkrótce rozstaną. Smoczek zamruczał, po czym rzeczywiście zaczął się łasić do jej nóg, tak jak jej w sumie przed chwileczką pokazywał.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Czując jego kolejne myśli, uśmiechnęła się. Małego ciągnęło do różnych błyskotek - jak chyba każdego smoka o którym słyszała - i chęć posiadania naszyjnika, który przed chwilą przykuł jego uwagę wcale jej nie zdziwiła. Miała tylko nadzieję, że nie zorientuje się ile podobnych cudeniek jest porozwieszanych na ścianach wokół niego.
– Pomyliłeś się, kochany. Nie jest mój, tylko Nolfei. Ale jestem pewna, że ona pozwoli ci go zatrzymać, a ja już jakoś za to zapłacę.
– Sillis, chyba oszalałaś! – Elfka wyraźnie oburzyła się na taką sugestię. – Nanwe, jeśli tylko chcesz, to możesz go sobie wziąć. Tylko obiecaj mi, że go nie zgubisz. Tw… – zaczęła mówić, lecz błyskawicznie urwała. Czarodziejka domyśliła się, co chciała powiedzieć - „twoja matka” - i dlaczego wolała nie kończyć. Na szczęście udało jej się zręcznie wybrnąć. – Nic nie będziesz musiała płacić!
Kogoś, kto znał ją tylko tylko dzięki kontaktom biznesowym, takie zachowanie zaskoczyłoby niepomiernie, ponieważ kobieta znana była z nieustępliwych negocjacji. Jednak ona znała ją osobiście, w końcu były przyjaciółkami. Dzięki temu dobrze wiedziała, że Nolfea potrafi być też wielkoduszna. A nawet gdyby nie była, miała konkretny cel w zaskarbieniu sobie przychylności smoka, którego na pewno chciała poznać lepiej - choćby ze względu na jego niesamowite zdolności. Sillis wątpiła, żeby kiedykolwiek udało jej się spotkać kogoś potrafiącego zrobić podobne rzeczy, bo sama nie miała nigdy styczności z podobną osobą. W przypadku Nanwego, natura była bardzo szczodra w obdarzaniu go talentami - szczególnie biorąc pod uwagę, iż mały jest smokiem, istotą której niezwykle trudno stawić czoła.
– Dobrze, skoro tak bardzo nalegasz… Ale jestem pewna, że skoro to się tutaj znalazło, wiąże się z tym jakaś szczególna historia. Opowiesz nam ją?
– Mogę. Nanwe, chcesz jej posłuchać?
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zamruczał przymilnie, czym zaskakująco przypominał kota, który łasi się do właściciela. Z tym że Nanwe nie bardzo wiedział, co to jest kot, gdyż nigdy takiego stworzenia nie spotkał, a samo słowo zostało w jego umyśle po nauce języka z Sillis. Tak więc, smoczek przez jakiś czas jeszcze pozostał w postawie proszącej, licząc na to że uda mu się ją przekonać. Oczywiście zdołał zauważyć podobne rzeczy wiszące na ścianach, ale Nanwe nie chciał być chciwy. Zależało mu szczególnie na tym jednym, gdyż wiedział że ten właśnie najlepiej będzie mu przypominać cały ten dzień, cały pobyt tutaj. A pozostałe... Też były bardzo piękne... Ale smoczek po chwili przypomniał sobie, że chciał tylko pamiątki, nic więcej.

Kiedy już dostał od Sillis odpowiedź, nie bardzo był pewny jak miałby zareagować. Wyczuł w jej głosie że bardzo chciałaby mu go dać, ale mówiła mu też, że nie jest jej, zapewniając Nanwego, że naszyjnik należy do jej przyjaciółki, Nolfei. W tym momencie jednak ta druga zabrała głos, w dość dziwny dla smoczka sposób zapewniając, że może go sobie wziąć. Nie żeby zdawało mu się, żeby to była nieprawda, czy coś podobnego, ale zdawało mu się, że byłoby jej szkoda. I w tym momencie, Nanwe nawet mimo tego iż wszyscy się zgodzili żeby mógł wziąć sobie ten naszyjnik, nagle poczuł się dziwnie niepewnie i zauważył, że jednak nie całkiem tego by chciał. Wolałby żeby jednak Nolfea nic nie traciła. Ale z drugiej strony amulet tak pięknie się błyszczał... Zdawał się wręcz pragnąć znaleźć się u Nanwego. Poza tym, przecież mu pozwolono... prawda?

Szczególna historia? A co to takiego było? Nanwe z grubsza znał znaczenie obu tych słów, wiedział że pierwsze oznacza coś wyjątkowego, a drugie coś co się wydarzyło... albo też coś, co można opowiadać. Ale czy taka szczególna historia była czymś do opowiadania? Nanwe lubił słuchać o różnych rzeczach i sprawach, a już tym bardziej, jeżeli okazywały się ciekawe. Bo jeżeli ktoś coś mówi, lecz są to trudne słowa, których Nanwe nie rozumiał, albo zwyczajnie nic nowego się z tego nie da dowiedzieć, to smoczek zwykle przestaje uważnie słuchać. Tak, obawiał się, że byłoby to coś, czego zupełnie nie zrozumie. Ale mimo to i tak chciał usłyszeć opowieść Nolfei o naszyjniku. A może akurat zdoła coś zrozumieć?
- Ark! - zaskrzeczał Nanwe w wyraźnym potwierdzeniu. Chciał przynajmniej spróbować wysłuchać tej całej historii.
Smoczek położył się tuż przy nogach Sillis, łepek opierając na swoich przednich łapkach. Ogonek położył obok siebie wzdłuż ciała, ale tak żeby mu było zupełnie wygodnie. Przy okazji przesunął bliżej ku sobie naszyjnik, co zrobił z czystej, smoczej przezorności. Dopiero potem skrzeknął ponownie, spoglądając raz po raz to na Sillis, to na Nolfeę. Tak, nie mógł już się doczekać tej niezwykłej opowieści. Zaczął nawet trochę się wiercić, zanim wreszcie usłyszał choćby pierwsze słowo całej historii...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

– Mów – Czarodziejka, która zdążyła już poznać smoka nieco lepiej, zachęciła Nolfeę do kontynuowania. Przy okazji, widząc że Nanwe usadowił się wygodnie na podłodze, usiadła obok niego i zaprosiła gestem elfkę.
– Na bogów, jak dużo czasu minęło od tego co tam się stało… – podjęła po chwili. – Wszystko zaczęło się na Pustyni Nanher, w ruinach… – przerwało jej delikatne chrząknięcie. – Ach, no tak. – Na posadzce pojawiła się pięknie inkrustowana mapa całej środkowej części kontynentu, kobieta szybko dociążyła rogi tym, co było pod ręką - pustym kałamarzem, misternie wyrzeźbioną w drewnie figurką wielkiego drzewa, srebrną bransoletą i księgą o tytule „Mitologia ludów dalekiego wschodu” autorstwa Zaviusa Ukluhima.
– Tutaj spotkałeś się ze mną – Sillis wskazała jeden punkt Górach Dasso, a zaraz potem przeniosła palec na Rapsodię – a tu jesteśmy teraz. Za to pustynia jest, o, tu.
– Właśnie. Pustynia to takie miejsce, gdzie panuje niesamowity gorąc w ciągu dnia, a w nocy znowu jest piekielnie zimno – teatralnie objęła się i zatrzęsła. – Na pewno widziałeś z górskich szczytów ogrom Szepczącego Lasu, niezliczoną liczbę drzew które jakby nie miały końca. Tak samo jest na pustyni, lecz tam od horyzontu do horyzontu ciągnie się piasek, tworząc pozbawiony życia krajobraz.
Kiedyś, gdy ta kraina była jeszcze równiną pokrytą trawą, mieszkający tam ludzie zakładali piękne miasta. Pozostałości po jednym z nich znalazłam przypadkowo, uciekając właśnie od strony gór, chcąc dotrzeć do rzeki – tym razem dotknęła ciągnącej się po pergaminie niebieskiej wstęgi, oznaczającej Nefari.
– Ty uciekałaś? Przed czym? – zainteresowała się pradawna, która jeszcze nie miała okazji słyszeć tej konkretnej opowieści.
– Mniejsza o to, powiedzmy że gonili mnie… źli ludzie z traktu. Wracając, to co odnalazłam było interesujące, jednak ja nie miałam zbyt wiele czasu. Prowiantu który niosłam ze sobą było coraz mniej, a nie mogłam sięgnąć po czary, nie chciałam żeby prowadzący pościg zorientowali się gdzie byłam. Mimo to postanowiłam spędzić tam kilka dni, poświęcając zapasy na tyle, aby wystarczyło mi choćby na dojście do jakiegoś źródła wody. Wiedziałam jak rzadko wydmy odsłaniają takie relikty przeszłości.
Budynki musiały być monstrualne, ponieważ piasku było mnóstwo i chociaż zasłaniał najniższe piętra, to one tak czy siak wystawały wysoko nad jego powierzchnię, rzucając zbawczy w ciągu dnia cień. Na wszystkim odcisnęło się piętno czasu - mury pękały, niektóre rezydencje się rozpadały, inne już dawno zamieniły się w sterty gruzów. Ale czasem dopisywało mi szczęście i napotykałam większe wille o bardziej zawiłym rozkładzie pomieszczeń. Wtedy mogłam liczyć iż choćby kilka pokoi będzie niezasypanych. Rzadko kiedy znajdywałam coś cennego, większość rzeczy rozsypała się w pył dziesiątki lat zanim tam przybyłam, prawie wszystko co się zachowało to jakieś przedmioty użytku codziennego wykonane z metalu.
Lecz raz zdarzyło się coś, przez co zapłaciłam za całą dotychczasową przychylność losu. Będąc głęboko w jakichś ruinach usłyszałam huk poprzedzony wstrząsem. I gdy spróbowałam się wydostać, zobaczyłam tylko zawalisko blokujące przejście. Drogi wyjścia już nie było, a ja byłam zablokowana w środku. Mogłam albo uciec teleportując się gdzieś na zewnątrz, albo poszukać jakiegoś innego wyjścia w środku. Nie chcąc narażać się na bezpieczeństwo, wybrałam tę drugą opcję. Po raz pierwszy dotarłam aż do samych piwnic. Większość podziemi była zajęta przez resztki zbutwiałych beczek i półek. Pewnie służyła za spiżarnię. Z jednej ze ścian - która miała chyba odgradzać całość od jaskini - powypadały kamienie. Jako że zaprawa już dawno wywietrzała, kilkoma kopnięciami poszerzyłam tę dziurę i poszłam dalej.
Nie wiem ile zajęła mi ta wędrówka, na pewno dłużej niż kilka godzin, bo skończyły mi się pochodnie. Postanowiłam położyć się spać, odłożyć podjęcie decyzji na czas po przebudzeniu. Nie chcąc się zgubić, po omacku ułożyłam ze swoich rzeczy małą stertę wskazującą kierunek, z którego przybyłam. Obudziłam się nagle, nie do końca wyspana. Wydawało mi się, że słyszę coś więcej od kapiącej zewsząd od czasu do czasu wody. Podjęłam decyzję, że jeśli w ciągu godziny nie dotrę do źródła dźwięku, to się wycofam. Jednak nie potrzebowałam nawet dwudziestu minut, żeby dotrzeć do dużej, przestronnej pieczary. Wyraźnie czułam przeciąg, więc to tam skierowałam swoje kroki. Trafiłam idealnie, niedługo później wyszłam na powierzchnię. Byłam na brzegu rzeki! Uzupełniłam wodę i miałam udać się w stronę równin, ale coś nie dawało mi spokoju. Zebrałam gałęzie opadłe z przybrzeżnych rachitycznych drzewek, związałam je w wiązki imitujące pochodnie żeby wrócić pod ziemię. Tam był smoczy skarbiec! Mimo że do mojej malutkiej torby nie zmieściło się wiele, władowałam do niej kilka pamiątek. To właśnie jedna z nich.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Kiedy Nanwe leżał w oczekiwaniu na opowieść, zauważył, a raczej poczuł, że Sillis usadowiła się tuż obok niego. Smoczek postanowił wykorzystać ten fakt, żeby przysunąć się do niej bliżej, co też zrobił w paru krótkich ruchach. Jego ogonek tymczasem przesunął się parę razy po podłodze, niby przypadkiem okrążając od tyłu siedzącą Sillis. Nie widząc, żeby miała coś przeciwko temu, zamruczał cichutko, po czym pokazał, a raczej poprosił ją o to, żeby podrapała go po grzbiecie. Nanwe po prostu uwielbiał kiedy ktoś tak mu robił, to było takie przyjemne! Smoczek miał właściwie dużo, dużo więcej wspólnego z kotem, niż to można było stwierdzić na pierwszy rzut oka.

Nanwe przypatrywał się z ciekawością poczynaniom przyjaciółki Sillis. Kiedy położyła na podłodze niedaleko niego jakiś płaski przedmiot, Nanwe mruknął zdziwiony, pierwszy raz widząc coś podobnego. Było to coś jakby... Nanwe nie miał nawet pojęcia, czym to było, ani już tym bardziej czemu mogłoby służyć. Przedmiot był lekki, co stwierdził dzięki samemu tylko patrzeniu. Był trochę jak taki duży liść, tyle że nie zielony. No, nie w całości w każdym razie. Kolory miał różne, które układały się w jakieś wzory i coś, czego Nanwe zupełnie nie rozumiał. Może był to... jak to się nazywało? Emm... obras? Skąpa wiedza smoczka pochodząca od Sillis pozwoliła mu stwierdzić, że to co tutaj widzi, to sztuka. Nanwe właściwie nie wiedział, po co malować takie dziwne kształty, ale co on się znał na malowaniu? Jego największym dziełem było jak do tej pory wydrapanie w korze drzewa jakiegoś ptaka, którego akurat wtedy zauważył. Tak czy siak było tam jednak widać, co to przedstawia, a tu? Co to w ogóle miało być? To zupełnie niczego mu nie przypominało. A kiedy na dodatek zaczęto mu pokazywać różne fragmenty obrasu, na dodatek jeszcze mówiąc mu zupełnie bezsensowne rzeczy, Nanwe już zupełnie ogłupiał. Przecież tam naprawdę nic nie było! Zupełnie nic! Jakim sposobem Sillis go tam wypatrzyła? Przecież tam nie było niczego widać, zupełnie nic! Smoczek aż zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie widzi czegoś inaczej niż wszyscy inni, gdyż to co zobaczył, nie miało żadnego sensu. Jedynym co w miarę potrafił zrozumieć, to to, że jedyna żółta plama na obrasie to pustynia, cokolwiek by to nie znaczyło.

Nolfea jakby wyczytała jego myśli (albo po prostu wyglądał na wystarczająco skonfundowanego, żeby domyśliła się, że nic nie zrozumiał) i spróbowała mu wyjaśnić przynajmniej czym jest pustynia. Nanwe oczywiście starał się to wszystko zrozumieć i właściwie to chyba nawet mu się to udało. Wyobraził sobie siebie w takim pustym, nieprzyjemnym miejscu, w którym jest zimno i ciepło zarazem. Nie spodobała mu się ta myśl, zdawało mu się to takie... nienaturalne. Tym bardziej, że nie bardzo wiedział, co to jest piasek. Jednak z jakiegoś powodu wyobraził sobie, że jest to taka żółta roślina, która rośnie w takich miejscach, będąc odpowiednikiem trawy, albo mchu. Tak, to musiało być coś w tym rodzaju, no bo niby czym innym by to miało być?

Nanwe postanowił po prostu słuchać i wyobrażać sobie to wszystko co usłyszy. Zamknął ślepia, żeby pokazywanie mu na różne części obrasu go nie rozpraszało, co tak naprawdę zrobił tylko dlatego, że przytłaczał go sam fakt, że nie rozumiał o co właściwie z tym chodzi. Potem po prostu słuchał, jak Nolfea opowiadała swoją historię...

Nanwe widział oczami wyobraźni Nolfeę, idącą przez porośniętą piaskiem pustynię. Trudno mu było sobie wprawdzie wymyślić, jak i dlaczego miałaby uciekać, dlatego po prostu szła. I w pewnym momencie natrafiła na jakieś miasto. Smoczek prawie od razu pomyślał sobie o tamtym, iż pewnie jest podobne do tego, w którym byli teraz, tylko iż rośnie tam dużo piasku. Potem wyobraził sobie jak Nolfea chodziła po tych wszystkich rezyzdencjach i innych miejscach, po których można w takich miejscach chodzić.
Kiedy usłyszał część, kiedy opowiadała mu o tym, jak nagle coś się zasypało, nie pozwalając jej wyjść, aż wstrzymał oddech. Co się zaraz stanie? Ktoś przyjdzie i ją uratuje? A może sama sobie pomoże? Ach, ta opowieść była taka interesująca! Tylko, co będzie dalej? W tym momencie Nanwe przypomniał sobie o oddychaniu i wziął głęboki oddech, po czym dalej czekał w napięciu na kontynuację historii.
Nolfeii nikt jednak nie ratował. Nanwe nie usłyszał nic, co by wskazywało na to, że ktoś jej wtedy pomógł. Tak więc na pewno pomogła sobie sama. Wyobraził sobie jak schodziła w dół ciemnego korytarza, całkiem sama. I wtedy Nanwe zorientował się, że sam na pewno by się na coś takiego nie odważył. To pewnie było długie, ciemne i przerażające miejsce, w którym nie byłoby nic, co mogłoby pomóc mu widzieć. Nie, smoczek tak by się bał, że pewnie piszczałby głośno przy zawalonym wyjściu, licząc na to, że ktoś usłyszy uwięzionego małego smoczka na wielkiej pustyni całej obrośniętej piaskiem.
Nolfea w opowieści tymczasem zeszła w dół, w poszukiwaniu czegokolwiek, czego powinno się szukać w takiej sytuacji, czyli drugiego wyjścia. Wsłuchiwał się w to jak przedzierała się przez piwnice, czymkolwiek by one nie były, wyobrażając sobie stwory które mogłyby się tam czaić. Usłyszał też o tym, jak znalazła dziurę w ścianie i w jakiś sposób ją poszerzyła, żeby móc przejść dalej. Usłyszał też, że spała tam w tym ciemnym miejscu całkiem sama! Nanwe nie chciałby żeby jemu się coś takiego przytrafiło. Nie lubił spać w ciemnych miejscach, musiał widzieć księżyc, albo gwiazdy, bo inaczej bałby się zasypiać. Nie wiedział w końcu, co jest w tej całej ciemności, co się czai poza zasięgiem jego wzroku. Nanwe bowiem nie widział w zupełnych ciemnościach, musiałoby być tam choć drobne światełko żeby zdołał coś dostrzec.

Smoczek wsłuchiwał się dalej w historię, mając wrażenie że jest to najciekawsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszał. Ba, Nolfea opowiadała mu tak dobrze, że zdawało mu się już nawet, że nie leży już na podłodze obok Sillis, a że sam jest razem z jej przyjaciółką, towarzysząc jej w poszukiwaniach. I tak też się czuł, mając wrażenie że razem z nią mija kręte podziemne ścieżki. Jakże więc bardzo spodobało mu się zakończenie, kiedy w końcu udało jej się znaleźć wyjście. To była naprawdę najlepsza historia, jaką w życiu słyszał! Ale zaraz... A to przypadkiem nie miało być o naszyjniku? Nanwe skrzeknął cicho, zastanawiając się dlaczego o tym nic nie powiedziała. Nolfea jednak najwyraźniej nie dokończyła.

Spróbował sobie wyobrazić, jak robiła pochodnię o której opowiadała. Nie wiedział co prawda, jak takie coś wygląda, ani do czego służy, lecz domyślał się że chodzi w tym o świecenie. I nie pomylił się. Nolfea powiedziała potem, że zeszła z powrotem na dół, żeby sprawdzić co się tam znajdowało.
Kiedy Nanwe usłyszał o smokach, pisnął głośno, nie spodziewając się czegoś takiego. Miał mnóstwo pytań. Ciekawiło go, jak wyglądały, jakie były duże, czy były groźne, czy też nie. Ciekawiło go też wiele innych rzeczy na ich temat, co było dalej i czy coś się stało. Niestety rozczarował się, gdyż okazało się że smoków tam tak naprawdę wtedy nie było. Najwyraźniej tylko tam mieszkały, ale akurat wyszły sobie na spacer, albo coś podobnego. Nanwe troszeczkę się zasmucił. Chciał właściwie o nich posłuchać. Może to nawet byli jego rodzice?
Historia skończyła się niestety tylko na tym, że Nolfea znalazła tam ten naszyjnik, który teraz bezpiecznie spoczywał pod jego łapką. Podobno znalazła tam jeszcze inne rzeczy, które wzięła ze sobą. Ale... czy to przypadkiem nie było niegrzeczne? No bo przecież tamtym smokom mogło zależeć na tych rzeczach, a ona im je tak po prostu zabrała. Nanwe w pewien sposób współczuł tamtym, no bo jemu byłoby na pewno bardzo smutno gdyby ktoś mu coś zabrał. I nie wiedział właściwie, czy to w ogóle dobrze że tak się stało. Chyba raczej nie... Smoczek spojrzał szybko na Sillis, licząc że zobaczy na jej twarzy coś, co oznaczałoby że uważa podobnie. W końcu, nie wiedział czy powinien jej mówić, że uważa że to nie w porządku. Liczył że Sillis jakoś porozmawia z przyjaciółką na ten temat. Właściwie to... Nanwe tak naprawdę już nie chciał tego przedmiotu. Wyglądał bardzo, bardzo ładnie, ale nie chciał czegoś, co zostało komuś zabrane. Nie, on na pewno tego nie weźmie!
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Nanwe, jak już zdążyła zauważyć, zaczął się do niej przymilać i wręcz zażądał pieszczot. Czarodziejka powoli drapała go po grzebiecie, czekając na opowieść Nolfei. A ta jak zwykle nie zawiodła, bo choć nie była w szczytowej krasomówczej formie, to i tak przyjemnie słuchało się tego co mówiła. Szczególnie zafascynowany był smok, który chyba doświadczał czegoś takiego po raz pierwszy w życiu. Zaczęła zastanawiać się, jak nastolatek zachowałby się w sytuacji, gdyby spotkał jakiegoś bajarza - osobę, która w zasadzie żyła z przekazywania gawęd oraz historii. Uśmiechneła się do tego, co pojawiło się w jej wyobraźni - jej podopieczny nieodstępujący ani na krok jakiegoś siwiejącego staruszka i proszącego o opowiadanie o coraz to nowych rzeczach. Podejrzewała, iż Vandro nie będzie miał pod tym względem łatwo.
W miarę jak elfka mówiła o kolejnych trudnościach z którymi się mierzyła, pradawna zaczęła zwracać więszką uwagę nie na przebieg wydarzeń, tylko na reakcje chłopaka, chłonącego uważnie kolejne słowa. Widziała w jego ślepiach najpierw fascynację dziejami przemienionej, następnie jakby obawę - pewnie o nią, bo w świetle swojej historii Nolfea przeżywała wtedy trudne chwile - potem ulgę kiedy oznajmiła że udało jej się znaleźć wyjście. Niedoświadczony życiem, nie zdążył jeszcze najwyraźniej wyrobić sobie odruchu, że jeśli istnieje jakaś historia, to dla kogoś musiała skończyć się dobrze - inaczej nikt o niczym by się nie dowiedział. Jednak na sam koniec spojrzał na nią pytająco, a ona nie miała pojęcia o co może mu chodzić. Miała wrażenie, że nie aprobował czegoś, co uczyniła elfka, lecz ona nie mogła znaleźć w tym co powiedziała niczego… niemoralnego. Miała kilka pytań dotyczących tego przed kim uciekała i dlaczego w ogóle wyruszył za nią pościg, ale była pewna, że to nie o to mu chodziło.
Kiedy przez dłuższą chwilę nie mogła domyślić się o co dokładnie chodzi smokowi, postanowiła zapytać.
– Nanwe? Co się stało?
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Smoczek przypatrywał się Sillis z nadzieją w oczach. Niespecjalnie chciał mówić jej przyjaciółce, że coś mu się nie podobało, nawet nie tylko dlatego, że uważał to za bardzo nie...nie ten, ale i dlatego że troszeczkę, odrobinkę się jej bał. Nie bardzo wiedział jakiego jeszcze słowa powinien tutaj użyć. W każdym razie Nanwe trącił Sillis nosem, tak dla pewności że zauważyła jego rozterkę, po czym pisnął jeszcze, tak na wszelki wypadek. Smoczek jednak dostrzegł, że ona go za bardzo nie rozumie. Zauważył w jej oczach pytanie, lecz nie potrafił pojąć. Jak mogła nie zauważyć, o co mu chodzi? Przecież to nie było jakieś skomplikowane! Jego obawę po chwili potwierdziło pytanie Sillis.
Nanwe, który do tej pory liczył jeszcze, że się tego domyśli, teraz już uznał, że nie ma wcale szans na coś takiego. Postanowił jej więc pokazać. Chciał tylko zrobić to tak jakoś bardziej... des... des... No tak żeby Nolfea nie zauważyła. Nie chciał, żeby się na niego pogniewała, bo bał się że tak może się stać. Spróbował najpierw spoglądać to na Sillis, to na jej przyjaciółkę, to na amulet, który przesunął odrobinę tak żeby go było choć trochę widać. Kiedy jednak spostrzegł, że nie odnosi to oczekiwanego skutku, po prostu pokazał jej łapką, parę razy stukając pazurami o piękny przedmiot. Na wszelki wypadek jednak, gdyby z jakiegoś powodu dalej nie zrozumiała, postanowił jej to pokazać w myślach.

Ogonek Nanwego ponownie owinął się wokół nogi Sillis tak, jak to już wiele razy robił żeby się porozumieć. Tak już po prostu miał, przyzwyczaił się do tego i nie wyobrażał sobie za bardzo, jak radziłby sobie bez tej umiejętności. W końcu, tyle razy już mu ona pomogła, że sam nie mógł zliczyć! A Nanwe potrafił liczyć! Co prawda nie znał tych wszystkich nazw, które tego dotyczyły, ale dla niego nie stanowiło większego problemu by policzyć kilka lub nawet kilkanaście rzeczy! Dalej niestety już się gubił i trudno mu było kontynuować.
Wpierw postanowił pokazać jej amulet. Kiedy już udało mu się odtworzyć w myśli dokładnie każdy szczegół widzianego przez niego przedmiotu, magiczny impuls spłynął po ogonie małego smoczka po czym dotarł wprost do Sillis. Potem Nanwe pokazał jej to wszystko, co sobie przedtem wyobrażał o Nolfei kiedy ta opowiadała swoją historię. Zaczął jednak od momentu, kiedy już wyszła na zewnątrz, gdyż nie sądził, żeby to co było wcześniej miało znaczenie dla całej sprawy. Pokazał jej jak wchodzi do środka z powrotem, oraz jak znajduje leże tamtych smoków. Pokazał też jak znajduje stosik skarbów, złożony z różnych, najrozmaitszych rzeczy jakie on tam sobie wyobrażał, a były to przedmioty podobne do tych, które zbierał wcześniej Nanwe, czyli piękne kamyczki, kawałki znalezionych rzeczy, może nawet skorupa od smoczego jaja, a na tym wszystkim tamten amulet. Wyobraził sobie jak Nolfea zabiera sobie z stamtąd tyle tych pięknych skarbów ile zdołała zmieścić i jak odeszła. Nanwe jednak jeszcze nie skończył pokazywania, zademonstrował jeszcze jak do jaskini weszły tamte smoki, oczywiście tak jak je sobie Nanwe wyobrażał, czyli dość niewyraźne. Dało się jednak wyraźnie dostrzec, a nawet wyczuć smutek tamtych wyimaginowanych stworzeń, kiedy tylko zorientowały się, że coś im zabrano. Smoczek dopiero wtedy pokazał jej, że wcale nie chce tego amuletu, że wolałby go nie mieć. Po tych myślach przesunął fragment biżuterii w stronę swojej tymczasowej opiekunki, po czym mruknął znacząco. Kiwnął łebkiem w stronę Nolfei, jakby cicho prosząc, żeby Sillis coś zrobiła. Miał szczerą nadzieję, że tym razem go zrozumie.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Dla Sillis zrozumienie wątpliwości Nanwego było trudne, bo znała realia świata znacznie lepiej od niego. Dlatego też widząc jego wyobrażenie Nolfei w głębokiej jaskini i kolejne etapy przygody elfki wraz z własnymi odczuciami. Dopiero wtedy zrozumiała o co mu chodziło.
Mimo widocznej na twarzy jej przyjaciółki ciekawości, postanowiła poprosić ją o chwilę sam na sam ze smokiem. Wiedziała, że przemieniona jest osobą godną zaufania, jednak wolała samodzielnie porozmawiać ze swoim podopiecznym.
– Nolfeo, możesz dać nam chwilę?
– Hm? – była niezaprzeczalnie zdziwiona, lecz czarodziejka nie musiała prosić więcej razy - tamta wstała i wygładziła swoj strój – Tak, oczywiście że tak. Kiedy będę już mogła…
– Dobrze – przerwała Sillis, wiedząc o co chodzi. Chwilę później kobieta weszła na zaplecze, do jednego z wielu pomieszczeń gdzie trzymała najcenniejsze przedmioty. Ten moment pradawna uznała za stosowny, aby zacząć mówić.
– Cieszy mnie to, iż masz tak dobrze rozwinięty zmysł moralny… że wiesz co jest dobre, a co złe – pochwaliła. – Poniekąd masz rację, ale to nie jest tak proste jak myślisz. Zacznijmy może od tego, jaki jest taki przykładowy smoczy skarbiec. Tylko że skoro miałby wyglądać tak jak twój, wypełniony błyszczącymi otoczakami oraz pordzewiałymi fragmentami metalowych przedmiotów, to skąd wzięłoby się takie świecidełko? – wskazała na amulet. – Prawda jest taka, że twoja kolekcja była wyjątkowo skromna, bo w innych przeważa to co złote, srebrne albo wysadzane szlachetnymi kamieniami. Wszystko piętrzy się niemiłosiernie, leżąc bez celu w jednym miejscu, zebrane tam przez smoka. Spójrz dookoła. Widzisz te wszystkie piękne przedmioty, które zebrała w tym pomieszczeniu Nolfea? A te wszystkie wspaniałości stworzyłyby zaledwie stertę, malutką w porównaniu z tym, co spotkasz w smoczym skarbcu. Ty zbierałeś tylko to, co udało ci się znaleźć i to ci się chwali. Jednak twoi pobratymcy nie są tak wspaniałomyślni, bo większość z nich nie przejmuje się losem innych, dba tylko o swoje skarby. Pewnie ciężko będzie ci to zaakceptować, ale zrobią… – zawahała się. Sama nie miała pojęcia, czy na pewno chce wyjawić Nanwemu całą prawdę o jego rasie. Był za młody aby go uświadamiać o okrucieństwach świata, lecz i tak powinien wiedzieć, choćby żeby nie dziwił się reakcjami innych na wieść o jego pochodzeniu. W dodatku podejrzewała, iż Vandro nie będzie go oszczędzać. W końcu postanowiła wybrnąć najdyplomatyczniej jak tylko umiała. – …zrobią wszystko, aby zdobyć jakąś nową błyskotkę czy klejnot. A to co Nolfea stamtąd zabrała, wcześniej trafiło tam dlatego, że zostało komuś odebrane. – Zerwane z ciał nieżyjących ofiar, pomyślała, ale powstrzymała się przed powiedzeniem tego na głos. – Jeśli chcesz, zatrzymaj naszyjnik. Może sam fakt że ktoś ci go podarował, a nie zabrałeś go komuś, będzie ci o przypominał czego powinieneś się wystrzegać.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe przyglądał się badawczo wydarzeniom, jakie spowodował poprzez wytłumaczenie Sillis, co mu się tak bardzo nie spodobało. I prawdę mówiąc nie bardzo wiedział, jak powinien był na to wszystko zareagować. Opiekunka, miast porozmawiać na ten temat z Nolfeą, chyba opacznie zrozumiała jego komunikat (mimo iż prawie na pewno nie napominał w nim rozmowy) i poprosiła przyjaciółkę, żeby zostawiła ich na chwilę samych. Ale jemu wcale przecież nie o to chodziło! Smoczek skrzeknął zdziwiony, nie bardzo rozumiejąc co się dzieje. Widział, jak Nolfea wychodzi, a następnie zamyka za sobą drzwi.
Po chwili Sillis zaczęła do niego mówić. Ale przecież to nie z nim miała rozmawiać, prawda? W końcu to przecież niedobrze żeby komuś coś zabrać! Czemu jej tego nie powie? I dlaczego chciała coś tłumaczyć właśnie jemu? Na to niestety Nanwe nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Mruknął cicho, skonfundowany, po czym po prostu zaczął słuchać co miała mu do powiedzenia jego opiekunka, licząc na to że mu to wszystko wyjaśni.

Kiedy Sillis pochwaliła go, Nanwe mruknął zadowolony, ciesząc się z faktu że rzeczywiście się nie pomylił, oraz z tego, że Sillis była usatysfakcjonowana jego zachowaniem, a przynajmniej tak to Nanwe zrozumiał. Kiedy jednak zaczęła mówić dalej, uczucie zadowolenia jakby trochę zanikło, gdyż nagle zorientował się, że Sillis jednak ma jakieś obiekcje. Kiwnął łebkiem, jakby zachęcając do dalszego mówienia i wsłuchiwał się z uwagą w jej słowa. Na pewno było to coś ważnego, skoro poprosiła Nolfeę o wyjście, więc nie chciał czegoś nie zrozumieć albo zapomnieć.
Nanwe ponownie wyobraził sobie smoczy skarbiec, ale niespecjalnie udało mu się wymyślić, jak mogłaby wyglądać jego potencjalna zawartość. Wyobrażenie smoczka wciąż zawierało sporo kamyków i metalowych rzeczy, tylko że teraz więcej było tam trochę amuletów, zupełnie takich jak ten. Nie potrafił jednak wyobrazić sobie dokładnie tego wszystkiego, o czym mówiła Sillis. Nie dało się tak zrobić, coś takiego pewnie trzeba było zobaczyć na własne oczy. Nie bardzo jednak potrafił zrozumieć, do czego to wszystko zmierza. Jedyne, co Nanwe zdołał wywnioskować to to, że takie smoki mają dużo skarbów, tylko że nigdy ich nie używają. Tutaj akurat Nanwe nie był szczególnie zdziwiony, bo właściwie sam zbierał te wszystkie rzeczy jako ozdoby i pamiątki, choć również nie planował że kiedykolwiek ich użyje w inny sposób, niż pokazując je zainteresowanym osobom.
Dopiero kiedy powiedziała dalej, że inne smoki nie zawsze są miłe i przeważnie nie interesują się niczym poza swoimi skarbami, Nanwe chyba zrozumiał. Czyżby one zabierały te skarby innym? Ale... to przecież też niedobrze! Te rzeczy w takim razie się im nie należały! Ale smoczek nie był wciąż przekonany co do tego, że należy te rzeczy zabierać z powrotem od tych niedobrych smoków. W końcu... to wszystko było takie pogmatwane... a na dodatek nic z tego nie wydawało się smoczkowi dobrym rozwiązaniem. Nanwe nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
- Ark. - mruknął smoczek, decydując że zrobi tak, jak mówiła mu Sillis. Ona w końcu była od niego mądrzejsza. Zapamięta sobie to wszystko, nie zapomni. On będzie miłym, dobrym smokiem, nie będzie nikomu niczego zabierał.
Wtem Nanwe wpadł na jeszcze jeden pomysł. Skoro miał podróżować razem z Vandro, to w takim razie pozna bardzo dużo dwunogów. Może będzie miał szczęście i przypadkiem uda mu się znaleźć tego, komu zabrano ten amulet? Nanwe przyjrzał się przedmiotowi jeszcze raz. Tak, chciał to zrobić. Jeżeli kogoś takiego znajdzie, to nawet nie będzie się zastanawiał, tylko mu go odda! Tak, wtedy na pewno się ucieszy! A on będzie wtedy dobrym, miłym smokiem! Nanwe mruknął coś do siebie, ty razem jednak już z radośniejszym wydźwiękiem. Potem zwrócił swój wzrok na Sillis, czekając co teraz zrobi.
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości