Rapsodia[w mieście] Niewyjawione tajemnice

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Dziękuję – powiedziała z uśmiechem. Cieszyła ją ta prezentacja zaufania, jakim obdarzył ją Jon. – Nie ma się co dziwić, że ostrze nabrało takich właściwości, pewnie przy jego kuciu odprawiono jakiś specjalny rytuał. Taka broń to nie w kij dmuchał. Kamienia nie zauważyłam, bo chwyciłam pochwę z mieczem tylko na chwilę, żeby odczepić ci ją od pasa. Wolałam ratować ci życie zamiast podziwiać zdobienia. Rozumiesz chyba… Ale co ważniejsze, czym są te próby? – zapytała żywo zainteresowana. Wiedziała co nieco na temat piekielnych dzięki Malaice - ta jako anielica nie mogła być ignorantką w tej kwestii - ale rzadko kiedy którakolwiek z trójki odmawiała gdy miała okazję nauczyć się czegoś nowego.

Gdy odpowiedział już na wszystkie jej pytania, przyszła kolej na nią.
– Zaklęte. Nie posiadają tak spektakularnych właściwości jak twój miecz. – Wampirzyca wyjęła jedną z nich - Spokój - i stuknęła paznokciem w ostrze. – Wykonane ze stopu… – stali, krzemu i kobaltu podpowiedziała Satoria – …stali, krzemu i kobaltu. Jak objaśniał sprzedający mi je krasnolud, to czyni jest niesamowicie twardymi i nadaje ten jasny, srebrzysty kolor. Minus jest taki, że taki metal jest bardziej kruchy. Sprzedawca więc sprytnie załatwił nałożenie czaru trzymającego konstrukcję w jednej częsci. No i przy okazji na moją prośbę uczynił je lżejszymi. Z moją posturą walka dwoma ciężkimi szablami nie doprowadziłaby mnie zbyt daleko. – Wyciągnęła ręce w stronę Jona, podając mu broń rękojeścią do przodu. – Możesz się z nią spróbować jeśli chcesz, chociaż ostrzegam że rękojeść może być za mała, bo została wykonana idealnie pod moją dłoń. – po chwili postanowiła jeszcze dodać. – A, uważaj… wczoraj ją ostrzyłam.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Tak, jak się spodziewał, Satoria zapytała go o Próby i o to, czym są. Znowu, przez chwilę, myślał nad tym, czy odpowiedź na to pytanie i, jeśli zdecyduje się na to, to ile może powiedzieć, czy może uniknąć odpowiedzi lub powiedzieć, że "nie może o tym mówić". Na chwilę między rozmawiającymi nastała cisza i to Jon miał ją przerwać.
        - Mój nauczyciel... chciał coś sprawdzić i, jeśli pomyślnie przeszedłbym próby, to jego przypuszczenia potwierdziłyby się — odpowiedział dość ogólnie i nie zdradził tym niczego konkretnego, a także tego, o czym powinien mówić tylko osobom, którym ufa bardziej niż rudowłosej. Chyba że w dalszym ciągu będzie pytała o Próby i namawiała go do tego, żeby powiedział jej o nich coś więcej, wtedy zastanowi się nad tym jeszcze raz i, może, podzieli się z nią skrawkiem wydarzeń z jego życia. Wtedy, musiałby też wspomnieć o Mrocznym Łowcy... znaczy, mógłby tego nie robić, jednak tak czy inaczej, i tak usłyszałby kolejne pytania związane z tym wszystkim.
        - Gdyby jego domysły nie zostały potwierdzone, to teraz byśmy tu nie rozmawiali, bo zginąłbym w trakcie jednej z prób — dodał i uśmiechnął się lekko. Konkretniej chodził o Drugą Próbę, bo gdyby nie jego prawdziwa forma, czyli Mroczny Łowca, gdyby nie to, demon, którego przyzwał piekielny, pokonałby go bez większych problemów. Przypomniał sobie o tym wydarzeniu, jednak szybko wyrwał się ze stanu zamyślenia i zapytał przemienioną o jej szable.

Zacisnął dłoń na rękojeści szabli, którą podała mu Satoria, jednak nie miał zamiaru wykonywać nią żadnych manewrów, bo rękojeść rzeczywiście była nieco za mała dla jego dłoni. Nie było to niczym dziwnym, patrząc na to, że właścicielka tej broni jest kobietą i to niższą od niego, więc jej dłonie musiały być mniejsze od jego dłoni. Łowca dusz przyjrzał się rękojeści broni, a później powiódł wzrokiem po całym ostrzu.
        - Na tyle, na ile się znam, mogę powiedzieć, że to kawał dobrej roboty, a kowal, który stworzył te bronie, był naprawdę dobry w swoim fachu — powiedział po dłużej chwili i tym samym przerwał ciszę, która ponownie pojawiła się w pokoju.
Tym razem to on wystawił dłoń z szablą jej rękojeścią w stronę rozmówcy. Opuszkami palców musnął dłoń rudowłosej, gdy ta odbierała od niego swoją broń. Podejrzewał, że gdyby miał ze sobą Pustoszyciela, to teraz wyciągnąłby go i przekazał Satorii, aby tym razem to ona mogła lepiej obejrzeć broń, którą on włada.
        - Masz jakąś rodzinę albo kogoś o kogo się troszczysz, a ta osoba troszczy się o ciebie? - zapytał nagle i tym samym zmienił temat ich rozmowy.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Rozumiem – odpowiedziała tylko na lakoniczne wyjasnienia Jona. Najwyraźniej był to dla niego temat, o którym zwyczajnie nie chciał jej mówić. Nie mogła mieć mu tego za złe - sama też w końcu nie wyjawiła mu swojej niezwykłej sytuacji z nią, Satorią oraz Malaiką - a co więcej, była w stanie postawić się na jego miejscu. Postanowiła nie naciskać, aby nie zrazić do siebie mężczyzny. – To byłaby wielka szkoda, gdybyś zginął – uśmiechnęła się.

– Najlepszy jakiego mogłam znaleźć w krótkim czasie. Najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest chyba to iż używam ich od ponad trzynastu stuleci, a Spokój oraz Cisza jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Jeśli uda mi się kiedyś spotkać kowala który je wykonał, na pewno podaruję mu małą fortunę. Pewnie już dawno nie żyje, ale jeśli los go uchronił… Nie raz, nie dwa pomagały mi zachować życie.
Tak nagła i niespodziewana zmiana tematu - a już najbardziej kierunek, w którym teraz podążyła - zbiła Tepalę z pantałyku, przez co chwilę po prostu patrzała się na piekielnego zdziwiona. Kiedyś coś takiego nie byłoby problemem - wyrzuciła sama sobie odzyskując rezon - i to ja doprowadziłabym do takiej sytuacji.
– Tylko dwie kobiety, które bliższe są mi niż ktokolwiek inny. Często wyciągałyśmy się wzajemnie z różnych opresji, a znam je lepiej niż bardzo dobrze. Poza nimi po świecie kręci się kilka osób które mogłabym nazwać przyjaciółmi, ale to nie jest tak bliska znajomość. – Zamyśliła się na chwilę, wyraźnie wspominając jakieś dawne wydarzenia. – Rodzina… wszyscy już dawno nie żyją. To takie przekleństwo długowieczności, że widzi się jak bliscy zamieniają się w prochy, a te potem rozwiewa wiatr… A ty? Jest ktoś, o kogo dbasz? Może twój nauczyciel?
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

W sumie to dobrze, że Satoria nie naciskała na niego w kwestii wyjaśnienia jej, czym były te próby, na czym polegały i czego miały dowieść. To znaczyło też, że rozumiała, iż są rzeczy, o których nie należy mówić każdemu, a Jon doskonale wiedział o, przynajmniej, jednej, którą ukrywa sama rudowłosa. Już wcześniej pytał ją o to, jednak oznajmiła, że mu o tym nie powie, dlatego tę tajemnicę porównał z jego Próbami i Mrocznym Łowcą.
Uśmiechnął się na kolejne słowa, które padły z jej ust. Chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał się na chwilę przed tym, jak już miał otworzyć usta, więc ostatecznie ograniczył się tylko do tego uśmiechu.

        - Wydaje mi się, że jest o wiele większa szansa na to, że już nie żyje, w końcu nie wszystkie istoty są długowieczne — odparł. Co prawda, nie był jeszcze w stanie stwierdzić tego, jak spisuje się jego "nowy" napierśnik i, czy rzeczywiście istnieje teraz mniejsza szansa na to, że pocisk przebije pancerz, jednak miał nadzieję na to, że nie będzie musiał tego sprawdzać za szybko i liczył na to, że krasnolud wykonał swoją robotę. Dlatego też Jon zapłacił mu więcej niż powinien, bo kowal wyglądał też na osobę, która zna się na swoim fachu, a jego klienci nie narzekają na realizację zleceń, a przynajmniej tak wydawało się piekielnemu.
Zauważył zaskoczenie wymalowane na twarzy Satorii i musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć, bo było to widoczne tak, jak czarna kreska narysowana na białym pergaminie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zmienił temat ich rozmowy, jednak nie spodziewał się, że wywoła to, aż takie zaskoczenie u jego towarzyszki rozmowy.
        - Mój nauczyciel, to jedyna osoba, którą mógłbym nazwać rodziną. Nie przypominam sobie, żebym znał kogoś innego, kto mógłby być mi tak bliski. No, poza nim, mam jeszcze kilku przyjaciół, za których mógłbym oddać życie i mieć pewność, że w odwrotnej sytuacji oni zrobiliby to samo — odpowiedział po chwili namysłu, zupełnie jakby najpierw chciał przypomnieć sobie wszystkich ludzi, o których teraz wspomniał. Nie zadał kolejnego pytania, bo żadne nie chciało do niego przyjść, jakby jego umysł nagle wypełniła pustka... Może tym razem to rudowłosa o coś go zapyta.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– To niewiele. Chociaż – Tepala zreflektowała się zaraz potem – sama nie mam nic więcej.
Po tych słowach zapadła dość długa cisza. Kobieta nie bardzo wiedziała jak pociągnąć rozmowę, on najwyraźniej chyba też nie. To skłoniło ją do podjęcia pewnej decyzji. Początkowo nie mogła dojść sama z sobą do konsensusu jak przekazać piekielnemu swój wybór, jednak w końcu pomyślała, że Jon raczej zrozumie to niezależnie jak mu to przekaże.
– Nie chcę być nietaktowna, ale chciałabym się położyć – zaczęła. – Miło się rozmawia, lecz jutro najprawdopodobniej czeka mnie ciężki dzień. Wtedy dużo może zależeć od tego, czy będę wypoczęta.

Gdy piekielny opuścił już jej pokój, rozebrała się położyła wygodnie na łóżku. Myślała chwilę nad przeczytaniem jeszcze kilku stron księgi, ale szybko odrzuciła ten pomysł - była zmęczona, a w nadchodzącym dniu naprawdę będzie musiała dać z siebie wszystko. Wolała nawet nie zastanawiać się do czego mogłaby doprowadzić jakimś niedopatrzeniem.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

        - O wiele lepiej jest znać kilka osób, którym możesz zaufać i nazwać przyjaciółmi niż znać wielu ludzi i nie móc żadnemu z nich powierzyć sekretu, bo nie będziesz mieć pewności, że dochowa tajemnicy — powiedział całkiem szczerze, więc mogło to oznaczać, że właśnie tak myśli w tej kwestii, a nie cytuje coś, co gdzieś usłyszał i po prostu zalegało mu gdzieś tam w pamięci, a przypomniał sobie o tym dopiero teraz i postanowił, że warto to powiedzieć, bo pasuje do tematu.
Cisza, która między nimi nastała, spowodowała, że Jon zaczął myśleć nad opuszczeniem kwatery Satorii i udaniem się do swojej, najwidoczniej ona też pomyślała o tym, że powinni zakończyć to "spotkanie".
        - Mnie też powoli ogarnia zmęczenie, więc najlepiej będzie, jeśli udam się do swojego pokoju i pójdę spać — powiedział po chwili. Następnie usiadł na łóżku i szybko nałożył buty, ruszył w stronę drzwi wyjściowych i będąc już przy nich, jeszcze na chwilę odwrócił się do rudowłosej.
        - Dobranoc - powiedział i wyszedł. Ich kwatery były naprzeciw siebie, więc wystarczyły mu trzy lub cztery kroki i już stał pod drzwiami do swojego pokoju.

Otworzył drzwi, wszedł do środka, zamknął drzwi. Nie musiał pozbywać się broni ani płaszcza, bo nie miał ich na sobie, za to zdjął koszulę i odłożył gdzieś na bok. Następnie podszedł do okna, które otworzył i usiadł na łóżku, aby zdjąć buty. Na sam koniec położył się na łóżku. Nie planował na jutro czegoś spektakularnego czy męczącego, czegoś, co wymagałoby od niego tego, aby się wyspał, jednak i tak planował to zrobić, bo skoro ma się możliwość spokojnego snu i wyspania się, w dodatku w łóżku, to należy z tego skorzystać.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

Noc zdecydowanie nie należała do najlepszych; najpierw, zanim jeszcze zasnęła, przewracała się nieustannie z boku na bok, a potem musiała się mocno rzucać, bo lekko obolała obudziła się na podłodze. Nie pamiętała swoich snów, lecz podejrzewała że lepiej się z tego cieszyć.
Wyjrzała za okno; słońce wstało jakiś czas temu, było około południa. To przypomniało jej o tym, iż jadła prawie dokładnie dzień wcześniej. Uderzył ją głód, ale postanowiła najpierw wziąć kąpiel.
Balia cały czas stała tam, gdzie ją zmaterializowała, jednak ktoś - najprawdopodobniej gospodarz - wylał z niej wodę. Tym lepiej dla niej, bo musiałaby teraz albo tworzyć kolejną, ale borykać się z tym samodzielnie. Napełniła ją z powrotem, zanurzyła się i ogarnął ją kojący mięśnie gorąc. Leżała tak minutę bądź dwie, a potem zaczęła się myć.

Kilkanaście minut później stała już - odświeżona i w pełni przytomna - z powrotem na nogach, wycierając swoje ciało ręcznikiem i zbierając wszystkie rzeczy z powrotem do sakwy. Kiedy zajęła się swoimi włosami, musiała przystanąć na długą chwilę. Były długie i sprawiały problemy, ale nie potrafiła sobie wyobrazić pozbycia się ich. To jeden z niewielu pozostałych jej symboli, do których była równie mocno przywiązana. Wszystkie inne już dawno zabrały albo anioły, albo sekta. Tęsknota za większością z nich wygasła lata temu. I dlatego też przemieniona tak kurczowo trzymała się tego, co pozostało; bała się, że tracąc tę resztę, utraci także swoje człowieczeństwo.

W głównej izbie karczmy zastała tylko kilka osób. Nawet ludzie którzy zwykli tutaj przebywać, musieli czasem zatroszczyć się o stały przypływ gotówki. Usiadłszy przy stoliku, skinęła ręką na krążącą po sali i sprzątającą pracownicę.
– Słucham.
– Chciałabym jakieś śniadanie. Smażone mięso, ryż, chleb, warzywa. Coś, żeby sobie pojeść. Najlepiej jak najszybciej.
– To będzie dwadzieścia ruenów.
– Hm? – zdziwiła się przemieniona, jednak po chwili nadeszło zrozumienie; trzy dni minęły, teraz była normalnym klientem. – A tak, proszę – powiedziała, kładąc jednego srebrnego na blacie. – Reszty nie trzeba.
– Dziękuję. Posiłek będzie niedługo.

Niedługo, czyli jakieś dwadzieścia minut. Porcja była naprawdę szczodra, a kobieta od razu zabrała się do jedzenia. Musiała przyznać, że jak na tak prosty posiłek, kucharz popisał się swoim kunsztem - przyprawy były tak dobrane, aby idealnie podkreślić smak mięsa. Gdy skończyła, została jeszcze chwilę. Miała nadzieję na to, iż spotka piekielnego, ale gdy po dłuższym czasie nie schodził na dół, doszła do wniosku, że raczej opuścił już karczmę. Wstała więc od stołu i wyszła na zewnątrz. Było lekko duszno, ale nie przeszkadzało jej to; czuła się wolna. Znów miała wyruszyć, dać porwać się podróży i odwiedzić nieznane miejsca. Obiecała sobie że rozwinie skrzydła gdy tylko oddali się od miasta. Najpierw jednak musiała odebrać płaszcz.

Po krótkim marszu przez miasto stanęła przed sklepem krawca. W środku znów było ciemno, więc przystanęła na moment. Sprzedawca najwyraźniej błyskawicznie ją rozpoznał, bo od razu się odezwał.
– Dzień dobry. Mamy pani płaszcz, własnie dotarł.
– Świetnie. Gdzie mogę go zobaczyć?
– Zapraszam na zaplecze. – Wskazał na drzwi za sobą. – Dosłownie chwilę temu przyjechała dostawa od mistrza, właśnie ją segregowałem.
Bez słowa przeszła do pomieszczenia o którym mówił. Tym razem nie było przepełnione belami materiału - było ich jeszcze kilka, ale nie tak wiele jak wcześniej - pod ścianą stały skrzynie. Kilka z nich było już opróżnionych, a wyjęte towary zostały skrupulatnie ułożone w kwadratowe stosy lub - w przypadku tych z którymi nie dało się uczynić takiej sztuki - czekały na wieszakach.
– Proszę, oto on. – Wyciągnął rękę w kierunku jednego z nich. Satoria była zdumiona - płaszcz wyglądał niemalże identycznie z tym, który nosiła wcześniej! Jedyna rzecz która się zmieniła to to, iż był nieco dłuższy niż przewidywała, ale za to znacznie bardziej przewiewny. – Sądząc po pani reakcji, mistrz trafił w dziesiątkę.
– Jest prawie taki sam jak mój poprzedni! Trudno żebym nie była zaskoczona…
– Jak to sam mówi, potrafi ocenić ludzi. Ostatnimi czasy nie pracuje w sklepie, lecz w swoim domu. Nie jest już tak młody jak kiedyś.
– Naprawdę nie wiem co powiedzieć.
– Nie musi pani nic mówić. Wystarczy tylko, że przekaże mi pani resztę zapłaty, czyli trzynaście setek ruenów.
– Najpierw go założę. – Zdjęła sakwę ze swojego ramienia, a potem założyła płaszcz. Naprawdę czuła się jakby to był ten sam, który miała wcześniej. – Idealny. Proszę.
– Dziękuję. Jeszcze coś?
– Nie… Chociaż – zreflektowała się szybko – z miłą chęcią wzięłabym jeszcze coś pod spód.
– Taka sama jaką ma na sobie pani teraz?
– Byłoby miło – uśmiechnęła się.
– Niech pani poczeka – powiedział i zaczął przeglądać ułożone wcześniej stosy. W końcu znalazł coś, co było odpowiedniej wielkości. – Siedemdziesiąt ruenów.
– Proszę. – Przemieniona dała mu całą należną sumę i opuściła budynek. Skierowała swoje kroki do południowej bramy.

W końcu, przed jej oczami rozciągnęła się droga. Wiła się wśród drzew, ale gdzieś musiała prowadzić.

Ciąg dalszy przygód Satorii
Ostatnio edytowane przez Satoria 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Udało mu się zasnąć w miarę szybko, między innymi dlatego, że w momencie, w którym usiadł na swoim łóżku, ponownie ogarnęło go zmęczenie i, wręcz, zmusiły na tyle, na ile mogło, do tego, żeby w końcu położył się i pozwolił swojemu ciału i umysłowi odpocząć przez kilka godzin.

Obudził się rano, gdy słońce dopiero wychodziło zza horyzontu i zapowiadało nadejście dnia. Usiadł na łóżku i nałożył buty, później koszulę i podszedł do okna. Spojrzał w niebo, płynęło po nim leniwie kilka niewielkich chmur, które wyglądały jak stado owiec z wełną tak puszystą, że zakryła ich głowy i kończyny. Wyglądało na to, że zapowiadał się słoneczny dzień. Piekielny zamknął okno i wrócił do ubierania się, nałożył napierśnik, później płaszcz, na koniec torbę podróżną i pochwę z mieczem, którą założył tak, aby spoczywała na plecach, a rękojeść broni wystawała mu nad lewym ramieniem. Jeszcze raz sprawdził, czy zabrał wszystkie swoje rzeczy i dopiero po tym wyszedł z pokoju. Zamknął go na klucz i zszedł na dół. Po drodze zastanawiał się, czy nie poświęcił trochę czasu na to, żeby zjeść jakiś posiłek i postanowił, że to zrobi. Odniósł klucz i, przy okazji, zamówił sobie śniadanie, które dostał po, mniej więcej, dwudziestu minutach. Na posiłek ten składała się jajecznica z kawałkami kiełbasy dodatkowo doprawiona bukietem przypraw, z których Jon nie rozpoznawał połowy, a także kawałek świeżego chleba. Do picia dostał zwykłą wodę w drewnianym kubku. Kosztowało go to dwadzieścia pięć ruenów.
Nie musiał martwić się o racje żywnościowa na drogę, bo poprzedniego dnia zakupił ich tyle, że nie powinien narzekać na głód do momentu, w którym dotrze do kolejnego miasta lub innego miejsca, w którym będzie mógł uzupełnić zapasy. Po skończonym posiłku wstał z miejsca i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.

Dotarcie pod bramę miasta nie zajęło mu wiele czasu, chociaż raz musiał zapytać o drogę, jednak zrobił to raczej dla pewności niż dlatego, że wydawało mu się, iż się zgubił. Strażnicy przepuścili go bez problemu, a przed oczami łowcy dusz pojawił się szlak. Nie miał określonego celu, do którego by zmierzał, więc ruszył przed siebie. Po prostu będzie szedł szlakiem, aż w końcu gdzieś go on zaprowadzi.

Ciąg dalszy: Jon
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości