przez Eterris » Pt cze 15, 2018 11:24 pm
Dla Eterrisa uratowana dziewczyna mogła mieć góra dwadzieścia lat i tak ją planował traktować. W końcu skąd miały wiedzieć, że ta dziewczynka mogła przeżyć aż jedną trzecią tego, co on? Ano nie mógł i jeśli ona sama tego nie powie, to on nadal będzie w niej widział dziecko. Do tego czasu ma gdzieś czy zrani jej dumę, czy może ją jakoś obrazić, w końcu taka smarkula powinna mieć szacunek do kogoś, kto przeżył prawie wiek czasu. Tak samo nie przejmował się tym, że co chwilę zerka na niego, jakby chciała go zabić spojrzeniem. Ciekawe, jaka by była jej reakcja na to, że Eterris mógłby teoretycznie zabić wzrokiem, no i odrobiną skupienia i magii.
W końcu jednak obmył ciało i mógł wyjść na twardy grunt. Ledwo to zrobił, a już przed nim znajdowała się ta mała dziewczynka. Powiedziała swoje imię, po czym dygnęła w iście perfekcyjny sposób. Nie powinna tego robić, bo tym samym zdradziła, że wychowała się wśród szlachty i ma odpowiednie wykształcenie. Sądząc po tym, że nawet lekko się nie zachwiała ani nie zawahała, nie może być jakąś prostą służką z podstawową wiedzą. Musi być przynajmniej jakąś nisko urodzoną szlachcianką, ale wtedy nachodzi inne pytanie. Jeśli posiadała kajdany ograniczające magię, musiała ją znać. Czyli była czarodziejką i prawdopodobnie musiała być albo silna, albo posiadać jakieś specjalne zdolności. Jak to wszystko połączymy, wychodzi nam obraz szlachcianeczki, która nauczyła się czarować i przegięła na tyle, że zdecydowało się ją zamknąć, pomimo swojego rodowodu. Ciekawe, czy była na tyle mądra, aby wiedzieć, jak wiele informacji zdradziła tym jednym dygnięciem.
W międzyczasie ubrał na siebie szmaty, które prawie się rozpadały. Czym prędzej musiał wrócić do swojej kryjówki i przebrać w coś lepiej nadającego się do noszenia. Niestety do tego potrzebował mocy, aby użyć kamienia teleportującego, który przez tyle lat bycia w stagnacji wyłączył się i wymagał obudzenia, wstrzykując do niego duże ilości energii. Wyjął kamień i trzymając go w dłoni, próbował porównać swoje zasoby do wymaganej ilości, ale niewystarczająco to było duże niedopowiedzenie. Potrzebował do końca odbudować swoje zniszczone ciało, bo inaczej na odzyskanie pełnej mocy poczeka sobie kolejne dziesiątki lat. Ten właśnie moment wybrała sobie Senaya na zaproponowanie kolejnej umowy. Spory łyk w zamian za uwolnienie ją z okowów. Wydawałoby się, że łatwy zastrzyk magii, ale to tylko złudzenie. Nie znał się na zamkach, nie miał narzędzi, nie miał nic, aby jej uwolnić. Trzeba jednak podejść do tego z innej strony, tak jak podczas walki z istotami, które także odporne są na magię, ale nadal magią można je zabić. Jak? Rzeczy, jak i istoty mogą być odporne na magię, ale jedynie na magię bezpośrednią. Co to znaczy? Czyli taką, która wpływa bezpośrednio na obiekt. I najważniejsze pytanie, jak to obejść? Magią pośrednią. W końcu nawet jak przeciwnik jest odporny na magię, to jak mu spadnie bryła lodu na łeb to i tak umrze, nawet jeśli bryłą jest magiczna. Proste? Proste. Teraz jednak pojawia się inny problem. Eterris specjalizował się na magii bezpośredniej i nie posiada zbytnio innych. Jest jednak pewien wyjątek, ale dawno tego nie próbował, dlatego nie był pewny czy mu się to powiedzie, ale musiał zaryzykować.
- Dobra dziecinko. Zgadzam się na twoją propozycję, ale lepiej usiądź i bądź cicho. Potrzebuję się skupić, a mam tylko jedno podejście. - Po tym usiadł na ziemi i zamknął oczy, a magia wokół niego zawirowała. Miał mało magii, a co za tym idzie tylko jedną próbę. Nie mógł zawieść. Na dodatek, jeśli coś zepsuje, to może zabić ich oboje.