Jezioro Sitrina[Mały gród niedaleko jeziora] Niespodziewani Towarzysze

Jedno z trzech legendarnie zaklętych jezior, które swą nazę zawdzięcza księżniczce Sitrinie najstarszej córce króla Filipa, jest to największe z trzech jezior, a jego tafla zawsze mieni się kolorem złota.
Awatar użytkownika
Marise
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marise »

- Miło mi was poznać. Jestem Marise - kulturalnie odpowiedziała, podając każdemu dłoń z osobna. Zarumieniona, ale i szczęśliwa. W końcu nie była sama. Wtuliła się w kurtkę Feliksa tak mocno, że nawet nie widziała, kto rozpalił ten ogień, ani jak. Super, stracić taką okazję do nauki...
- No to może ja zacznę? - zapytała cichutko, przysuwając się do ognia. - Jestem Marise i mało wiem o świecie ludzkim.
Co jeszcze miała powiedzieć? Należałoby rzec, kim się jest i skąd się pochodzi. Jak się tu znalazła i jakim cudem nadal żyje. Nie do końca im ufała. Ostatnio przestała tak otwarcie wszystkim ufać. Z drugiej strony jednak uratowali jej życie.
- Jestem syreną. Co dwanaście godzin muszę znaleźć się w wodzie, bo inaczej zamienię się w pianę. Pochodzę z Syreniej Wyspy, a zostałam sprowadzona na stały ląd dzięki temu oto człekowi. Zachciało mu się sprzedawać kobitki. Taki fetysz? Hmm... przyznaj się, ile sprzedałeś już lasek dla zamożnych gości? - Oczywiście żartowała z tym skokiem na Feliksa. Wesołe ogniki świeciły jej w oczach.
- Pokażę wam. - Wstała i zrzuciła z siebie płaszcz. Rozpędziła się, aby wskoczyć po chwili do wody. Ponownie przybrała swoją rybią postać. Było tak przyjemnie. Zatrzepotała ogonem na powierzchni i znikła pod wodą. Tylko po to, aby za chwilę wyczołgać się na brzeg.
Wystarczyła chwila, a już była człowiekiem. Tak działała magia przemiany. Dobrze, że takie coś istniało, bo dziwne by było czekanie, póki ogon nie wyschnie.
- Tak wyglądam. - Wróciła do nich z uśmiechem na twarzy. Czuła się już pewniej. No jakby nie patrzeć, nie była nadal owinięta sznurkami, siatkami, nie miała skrępowanych dłoni, wiec było dobrze.
Położyła się na brzuchu przy ogniu, aby mieć wolne dłonie do zbliżania do płomieni. Dotykania ich bez oparzenia.
- Kto teraz? - zapytała rezolutnie. Spojrzała na kobietę, która przedstawiła się jako Isara. Następnie na mężczyznę od ptaka. Wpatrywał się w lisiczkę. Marise, nie zastanawiając się dłużej, podniosła się i po cichutku zbliżyła do kotołaka. I co zrobiła? Złapała go za ogon.
- Wow! - pisnęła śmiesznie i zaczęła dokładniej oglądać ową część ciała. - Nie przeszkadza ci on? Nie plączę się pod nogami? Nie deptasz po nim?
Pytań było więcej i pewnie by je zadała, ale no cóż. Powietrze też musiała złapać. I dać kotu dojść do głosu.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

        Najpierw jej mina nieco posmutniała, kiedy na początku wypowiedzi kotołaka pomyślała, że odmówi jej. Na chwilę w jej oczach zaświecił się smutek, lecz minął dosłownie moment, a na jej twarzy pojawił się najbardziej uśmiechnięty uśmiech wśród uśmiechowatej historii uśmiechów. „Zgodził się, zgodził!” - krzyczała w duchu, a jej ogon latał z prawej do lewej w prostym geście zadowolenia.
- Dobrze! - powiedziała z wielkim bananem na twarzy, po czym podeszła do stosu kilku patyków, który już się palił. Usiadła na – jakże zimnej – ziemi, przyglądając się każdemu z osobna. „Poznać się?”. Lisołaczka nie przepadała za rozpowiadaniem wszystkim, jaka jest. W duchu dziękowała Marise za to, że tak zaczęła pierwsza. Słuchając jej jednym uchem, Isara spoglądała na będącego w pobliżu feniksa.
        - Syrenka? - powtórzyła dość tępo, a kiedy ujrzała przemianę kobiety, aż oczy jej się zaświeciły. Nigdy jeszcze nie spotkała takiej istoty. Ba, nie widziała wielu istot. Tyle co kilku zmiennokształtnych, ludzi i oczywiście łowców... Naturian nigdy. A każda nowo napotkana dla niej istota to okazja do lepszego poznania świata Alaranii!
        - Ej, ej, a jak tak w ogóle oddychasz pod wodą? A to prawda, jak mówią w legendach, że syreny wabią zagubionych żeglarzy i ich topią? Czy mit? - zapytała. Kiedy już zwrócisz uwagę Isary, licz się z kosztem pod postacią niekończących się pytań. Ale w momencie, w którym to brunetka spojrzała na nią z wyraźną sugestią „twoja kolej”, lisołaczka osłupiała. Wertowała pamięć w poszukiwaniu odpowiednich słów.
- Em... Am... - Gorzej chyba nie można się jąkać. Nabrała szybko powietrza, po czym zaczęła: - Isara. Lis... I em... Znaczy... - Nieśmiałość mocno paliła ją w gardle. A wcześniej niemalże skakała od osoby do osoby z ciekawskim błyskiem w oku.
- Uciekam przed łowcami. Z pewnego powodu – wskazała na włosy – lubią mnie ścigać.
        Tyle z ciekawostek. Nie miała nic więcej do powiedzenia. Była wyjątkiem wśród lisów, gdyż kolor jej futra był dość... specyficzny. Nie rudy, a śnieżnobiały. W skrócie; rzadko spotykany gatunek odmieńca, który jest marzeniem dla takiego kupca... Jako pupilek domowy. Isara aż wzdrygnęła się na tę myśl.
Ów rozmyślania rozwiał czyjś pisk. Lisołaczka nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, kiedy ujrzała syrenkę zafascynowaną ogonem Vealikaso. Nim się spostrzegła, parsknęła śmiechem.
        Jednakże szybko uwaga białowłosej przeskoczyła na sabotażystę. Zmrużyła oczy, taksując go spojrzeniem.
- Ej, ej, ej, ej, ej! - mówiła coraz to głośniej. - Teraz zauważyłam! Też masz różnobarwność tęczówek! - Wycelowała w niego, jakby oskarżycielsko, palcem. - Jak? Także się taki urodziłeś? Czy co? - Na język cisnęło jej się pytanie, czy jest więcej jej podobnych – głównie chodziło o kontekst śnieżnych włosów i dwukolorowych oczu – lecz tę uwagę zachowała dla siebie.
Awatar użytkownika
Vealikaso
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vealikaso »

        "Całe szczęście, to tylko rybka, a nie zmutowany żółw morderca, kolejnego chyba bym nie zabił. Ale to cholerstwo było obrzydliwe!" - Veal widocznie wzdrygnął się na to jakże niemiłe wspomnienie, ale po chwili odprężył się i uśmiechnął. Następnie spróbował wyłowić jakieś istotne informacje ze słów Isary, ale ku jego rozczarowaniu, nie dowiedział się niczego... użytecznego. Jego uszy ciut opadły. Cóż, taki żywot.
        Noc była na tyle ciepła, że ściągnął płaszcz i przerzucił go sobie przez ramię. W tej samej chwili poczuł, jak ktoś chwyta go za ogon.
- Co jest?! - Co jak co, ale kot bez ogona za wiele nie zdziała. Odwrócił się i zobaczył maślane oczka Marise, po czym wybuchnął gromkim śmiechem.
- Nie, nie plącze się pod nogami, to dzięki niemu jestem tak zwinny. - W geście zakłopotania Kot podrapał się dłonią w rękawiczce po głowie z uśmiechem na ustach.
Gdy już syrenka zaspokoiła swoją ciekawość na temat jego kochanego ogonka, Vealikaso doszedł do wniosku, że teraz jego kolej na opowiedzenie czegoś o sobie. Odchrząknął, po czym podjął temat:
- Cóż więc mogę o sobie powiedzieć? Nazywam się Vealikaso Aenye Adan, jestem Strażnikiem Ognia z Marlandu. Jak już zauważyliście, jestem kotołakiem, co lubi podpalać, wysadzać i szlachtować. Ale to tylko niefajne dla tych złych, wam nic nie zrobię. Jestem też lekarzem, łamane na uzdrowiciela. No i licząc po waszemu mam... sporo lat. A to mój przyjaciel, Deith, mieliście już okazję go spotkać. Jest prawie tak samo zapalonym piromanem co ja. W końcu jest Feniksem. Ale spoko, nie dziabie, chyba, że zasłużycie. Utknęliśmy tu, ale jak na razie nieźle nam idzie. Jeszcze raz miło nam was poznać. - Veal i Deith skinęli głowami swoim rozmówcom.
- Feliksie, twoja kolej!
Awatar użytkownika
Feliks
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eravallian
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Feliks »

Widać było, że wszyscy przyzwyczaili do swojej obecności, dzięki czemu każdy był odprężony i wyluzowany.
- Hmm, to będzie chyba z dwadzieścia cztery dziewczyny, jedenaście brunetek, siedem blondynek i sześć rudych, ale to ty byłabyś moją pierwszą syreną. - Uśmiechnął się, po czym przytulił Marise.
Chwilę potem dostrzegł, jak brunetka z zaciekawieniem patrzy na ogon Vealikasa, żeby tego było mało, złapała za niego, pytając przy tym o wiele bezużytecznych informacji, chłopak ze skrzywieniem odwrócił od wzrok, by tylko nie musieć tego oglądać.
- Ehh, że chce ci się tak marnować energię.
Następna była Isara, widać było, że przedstawianie się nie jest jej mocną stroną, no ale cóż każdy ma swoje gorsze strony. Przedstawiła się najlepiej, jak umiała, po czym powiedziała, jak się tu znalazła, wskazując na włosy.
- Mhm, czyli jesteś lisołakiem, nie często się was spotyka, zresztą, to samo tyczy się kotołaków.
Isara, patrząc na poczynania Marise, parsknęła śmiechem, po czym spojrzała na chłopaka. Spoglądała na Feliksa z takim skupieniem, że wprawiło go to w zakłopotanie.
- Ehh, po części, zwykle tego nie mówię, bo to trochę prywatne, ale dziś zrobię wyjątek. Będąc małym, miałem lekko czerwone oko, bez głębszych obserwacji mało kto to dostrzegał, po spotkaniu z gryfem zmieniło kolor, tyle powiem. - Odsapnął z ulgą, po czym spojrzał na kotołaka.
Ten, zarzuciwszy płaszcz na ramię, zaczął swoją opowieść. Vealikaso Aenye Adan, tak brzmiało jego pełne imię. Po opisaniu swojego jakże wybuchowego charakteru wskazał na feniksa, który nosił imię Deith. Trzeba było przyznać, że feniksy to jedne z najbardziej rzadkich i pięknych ptaków, jakie są na świecie, trzeba było mieć ogromne szczęście, by takiego zobaczyć, a Vealikaso był jego przyjacielem.
Nagle oczy kotołaka utkwiły na Feliksie.
- Co, teraz ja? - Niechętnie, ale jakoś zaczął wyduszać z siebie słowa. - Nazywam się Feliks, jestem sabotażystą, czasami zdarzają się zlecenia na morderstwo czy nawet znalezienie sprawcy, w skrócie można powiedzieć, że nie boję żadnej roboty, byle dała pożądane zyski. - Odetchnął z ulgą, po czym spojrzał na kotołaka. - Mam do ciebie pytanie. Ogólnie jest tak, że feniksy płoną, a dokładnie ich pióra, czy możliwy jest ich ponowny samozapłon bez styczności z feniksem? Na przykład stosując siarkę powinny one zapłonąć, nie niszcząc się przy tym. Co o tym sądzisz?
Awatar użytkownika
Marise
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marise »

Isara zadała jej te pytanie, z którego najbardziej nie była dumna. Czy wabią marynarzy... oczywiście.
- Mamy skrzela. - Odsunęła włosy, aby ukazać drobne nacięcia za uszami. - Gdy mija mój czas na lądzie, mam problemy z oddychaniem. Gorzej mi się łapie tlen. No i jestem wtedy osłabiona.
Nie miała pojęcia, jak natomiast wyjaśnić to ze śpiewem. Bo co miała powiedzieć? Nigdy sama nikogo nie zabiła. No prawie.... bo przyczyniła się do śmierci kilku piratów na statku.
- Nasz śpiew tak działa. Inni mordują, ja nie mam na sumieniu takich szkód wywołanych ludziom. - Uśmiechnęła się smutno. Nawet teraz mogła zacząć śpiewać i każdy z facetów by momentalnie został zahipnotyzowany. Wolała jednak tego nie demonstrować. I tak podejrzewała, że jakimś cudem jej śpiew oddziaływał na Feliksa aż do tej pory. Może śpiewała przez sen? Polubił rybę tak naprawdę. Nie człowieka, tylko rybę. Sushi. Bo to, że ma nogi, to przecież tylko magia, niemal oszustwo własnej natury.
- Fajny jest. Taki milutki ten ogonek. - No nie mogła się odkleić od tego ogonka. Ale uważnie słuchała każdej wypowiedzi. Wiedzę załapywała w locie, więc i z zapamiętaniem imion czy poszczególnych ciekawostek nie miała problemu.
- Czy Feniksy nie odradzają się z własnych popiołów? - zapytała spoglądając nieufnie na ptaka. Wysadził ją tu i pozostawił samą. Jak miała go więc polubić? Wredne ptaszysko.... Naburmuszyła się.
- Jesteście głodni? Mogę złowić wam rybki jeśli chcecie. - Jak to zabrzmiało.... jakby chciała zdradzić własną rasę. No cóż, wiedziała, że to ludzie i jedzą takie istoty, więc może chociaż do tego się przyda? Bo jak na razie czuła się całkowicie wyeliminowana z rozgrywek społecznościowych. Innymi słowy Marise miała wrażenie, że jest takim piątym kołem u wozu. Będzie musiała się nauczyć walczyć, nie ma innego wyjścia.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

        Isara kątem oka spostrzegła, jak kotołak opuszcza uszy nieco w dół. I już taki gest wystarczył, żeby w jej głowie zaczęły tworzyć się wszelkiego rodzaju domysły. Lisołaczka odwróciła na chwilę wzrok, a potem – zbierając w sobie jak największe pokłady odwagi – przysunęła się bliżej niego. Ledwo kilka centymetrów wystarczyło, by stykali się ramionami.
        - Nie lubię, jak inni się smucą... - Co z tego, że opacznie zrozumiała sytuację. I nieumyślnie podała jeszcze jedną cechę swojego charakteru. - Uśmiech! - Specjalnie przeciągnęła samogłoski, co wyszło nieco uroczo, a po krótkiej chwili sama się szeroko uśmiechnęła, podkreślając swoje słowa.
        W końcu zwróciła też uwagę na słowa Marise. Isara zwróciła uwagę na ton jej głosu.
        - Złe pytanie? - zapytała, wyraźnie posmutniała. - Wybacz... - dodała, spuszczając wzrok. Jednakowoż jej oczy szybko powędrowały w kierunku znajdującego się nieopodal jeziora. Aż pozazdrościła syrenom. W każdej chwili mogły zniknąć pod taflą wody. Lecz wizja pływania także nie uśmiechała się lisołaczce. Wzdrygnęła się, przypominając sobie swoje nieudolne próby nauczenia się choćby unosić na wodzie.
        W tym momencie skupiła się na słowach sabotażysty. Westchnęła. „Czyli jednak to wypadek...” i jej wcześniejsze zainteresowanie prysnęło jak bańka mydlana. Doprawdy, nigdy chyba nie znajdzie nikogo podobnego do siebie. Beznadziejnie jest być wyjątkiem.
        - Rozumiem – odparła, unosząc kąciki ust nieco w górę. Niemalże każdy zdążył się już przedstawić, nadeszła teraz kolej na kotołaka. Isara przysłuchiwała się uważnie, zapamiętując każdą informację.
        - Marald... Mardll... - mówiła. - Marlandu? - Aż pomachała ogonem zadowolona, że wreszcie dobrze to wymówiła. - A gdzie to? Nie mogę skojarzyć... - Aż w końcu, jak to było wiadome, po wypowiedzi Vealikaso, Isara przeniosła wzrok na feniksa, kiedy zmiennokształtny zaczął o nim mówić.
        - Jest śliczny – oznajmiła. Cóż, Deith, jak to okazał się zwać ów ptak, z całą pewnością był jednym z najrzadziej spotykanych istot w Alaranii. Może nawet rzadszym od jednorożców. Lisołaczka chciała nawet pogłaskać zwierzę, już wyciągnęła rękę, lecz przypomniała sobie o płomieniach... Cofnęła dłoń szybko.
        Spojrzała na sabotażystę. Do niego najbardziej nieufnie podchodziła. Coś ciężko jej przekonać się do człowieka, który morduje i wykonuje brudną robotę...
        - Rybę? A to... Em... - Szukała odpowiednich słów. - Znaczy, ja bym coś nawet zjadła... - wymamrotała. Rozwalanie całego grodu potrafi przyprawić o apetyt.
Awatar użytkownika
Vealikaso
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vealikaso »

        Słowa i mimika lisicy zawstydziły Vealikaso niemiłosiernie, ale po raz kolejny wyszedł z tej sytuacji z twarzą. Dosłownie! Magia życia po raz kolejny uratowała jego oblicze przed buraczanym pąsem. Tak, facet serio jest wrażliwy. Ale to nie tak, że wcale mu się to nie spodobało! Można by powiedzieć, że był wniebowzięty. Na swój koci sposób. Był tak pochłonięty myślami, że do jego uszu nie doleciały ani słowa Feliksa, ani Marise.
        Z potoku impulsów nerwowych wyrwał go Deith.
- Stary, weź się ogarnij, wyglądasz jak śliniące się szczenię. Prezentuj się! - Nie ma to jak mądre słowa od płonącego ptaka.
- Dzięki, od razu czuję się pewniej. - Riposta Veala odzwierciedlała w zupełności jego aktualny stan.
Słuch wrócił mu akurat na moment, gdy Isara próbowała wypowiedzieć nazwę jego ojczyzny. Uśmiechnął się szeroko, te próby były bardzo urocze, nie wspominając o zadowolonym machaniu ogonkiem.
- Nie dziwię ci się, nie masz prawa wiedzieć, gdzie to jest. Bo jest w innym wymiarze. Taka historia. - Lekarz wzruszył ramionami. Tego typu wyjaśnienia wydawały mu się wystarczające.
- Veal, odpowiedz Feliskowi.
- Chwila, a było w ogóle jakieś pytanie?
- Tak, gdy siedziałeś i marzyłeś. Pytał się, czy jak dodasz do moich piór siarki, poprzednio je wyrywając, to czy się same zapalą.
- Nie mam pojęcia, to twoje pióra, co mam mu powiedzieć?
- Że nie miałby okazji ich wyrwać. Mam ognisty temperament.
Na te słowa kot wybuchnął gromkim śmiechem, po czym powoli zwrócił się w stronę sabotażysty.
- Cóż, nie wiemy. I Deith kazał ci przekazać, że prędzej sam byś zapłonął. Bez urazy oczywiście. - Zielarz uśmiechnął się do Feliksa. W tej samej chwili usłyszał coś o jedzeniu.
- Taaaaaak! Jedzonko! Proszę.
Awatar użytkownika
Feliks
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eravallian
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Feliks »

Odpowiedź Kotołaka na wcześniej zadane mu pytanie sprawiła, że Feliks z wielkim skupieniem wpatrywał się w ptaka. Siedząc i obserwując, myślał, jak to jest płonąć, a przy okazji nie uczuwać z tego powodu bólu, cóż, możliwe, że kiedyś się dowie.
- Jedzenie? - Chłopakowi zaczęło mimowolnie burczeć w brzuchu, co skutkowało zawstydzeniem, to natomiast zmusiło go do schowania twarzy w rękach.
Po krótkiej chwili doszedł do siebie, spojrzał na Isarę, po czym z zaciekawieniem jego wzrok przeniósł się na jej kostur... kosę?
- Przepraszam, mam pytanie. To, co używasz, ten oręż... to kosa? Jak ona działa?
Cisza zmieszana z rozmowami i dźwiękiem ogniska, ahh, to coś, czego brakowało tej wyprawie.
- Marise. - Feliks spojrzał na dziewczynę, lekko się uśmiechając. - Jak ci się podoba wycieczka?
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

        Zamrugała kilkakrotnie, łącząc fakty, aby potem w jej oczach zaświeciła się iskierka czystego zaintrygowania. Twarz rozjaśniała, a z ust wypłynął potok pytań, który zdawał się zlewać słowo w słowo.
        - Inny wymiar? - wypaliła. - Jesteś z innego wymiaru? Jakiego? Jak tam jest? Gdzie to jest? A jak się dostałeś do Alaranii? Jakimi językami tam się mówi? Są tam zmiennokształtni i inni? Macie dużo książek o tym świecie? - Zadałaby znacznie więcej pytań, choćby o zasady tamtego świata, wierzenia, obyczaje, tradycje, powstanie, dosłownie o wszystko, jednakże zdała sobie sprawę, że swoją nadmierną ciekawością, tudzież niemal wścibskością, może zrazić do siebie kotołaka bądź go zamęczyć pytaniami. Zacisnęła usta w wąską kreskę, podsuwając nogi pod siebie i opierając głowę na kolanach. - Nie chciałam tak naskakiwać... - Odwróciła wzrok. W charakterze miała zakodowane to, iż brnęła ku coraz to bardziej nieznanym rzeczom. Czytała o wielu ciekawostkach, począwszy od podstaw magii, łączenia, genezy świata Alaranii, skończywszy na wzmiankach o innych wymiarach. Tak, jedynie wzmiankach. W księgach nie ma o tym za wiele, a przynajmniej lisołaczka nie potrafiła trafić na żadną istotną informację. A pragnęła stale powiększać swoją wiedzę. Jak tylko się dało, łapała okazję. Chociaż czasami wkurzała swoimi nieustającymi pytaniami innych ludzi, czego była do bólu świadoma.
        Dopiero w tej chwili zwróciła uwagę na Feliksa, kiedy właśnie zadał jej pytanie. Zdziwienie na chwilę odmalowało się na jej twarzy, i choć nieufnie podchodziła do morderców, postanowiła przekonać się do chłopaka oraz traktować go jako zwyczajnego człowieka. W skrócie nie myśleć o nim jak o tych ludziach, którzy dawniej próbowali z jej futra zrobić szalik.
Kiwnęła twierdząco głową.
        - Kosa. Najczęściej. Ten kształt najlepiej się tworzy – oznajmiła otwarcie, chociaż jej słowa w większej mierze brzmiały jak brzdękanie zepsutej maszyny krasnoludów. - Mogę ci wyjaśnić i pokazać. - Po tych słowach wstała z ziemi, zabierając ze sobą kostur. Oparła go o podłoże i wskazała na obwiązaną część kija. - Jest zaklęta, stabilizuje magię i wspomaga utrzymanie jej w określonej formie. Łącząc czary powietrza i ognia, zyskuję błyskawicę. Domena istnienia sprawia, że mogę spokojnie utrzymać ostrze na końcu, a pustka niszczy je, kiedy nie jest już mi potrzebne. A wygląda to tak. - Miała jedynie nadzieję, że jej wyjaśnienia były w miarę zrozumiałe. Starała się wszystko uprościć, a mimo wszystko każdy czarodziej wytłumaczyłby to w sposób dość trudny. Zaklęcia pustki rozwinąłby znacznie bardziej, wspominając o dodatkowych jej możliwościach, które można wykorzystać do takiego artefaktu, jakim jest kosa lisołaczki.
        Po swoich słowach zamachnęła kosturem, a w połowie drogi powietrze przeciął błysk, świadczący o pojawieniu się ostrza. Isara uśmiechnęła się do siebie zadowolona z efektu.
        - To nie jest takie skomplikowane. - Mimo że używa się do tego aż trzy zaklęcia naraz. Dezaktywowała ostrze, odwracając się z zamiarem ponownego spoczęcia na ziemi, jednakże przeliczyła się o jeden krok i potknęła. Los – czy też siła grawitacji, wszystko jedno – pokierował nią tak, iż wylądowała na Vealikaso, skutkiem wypadków popychając go za sobą na ziemię. Z impetem wylądowała na nim, a siła upadku sprawiła, że Isara zderzyła się z nim nosem o nos, przypadkiem także jej wargi delikatnie musnęły usta kotołaka. Zmiennokształtna momentalnie uniosła się lekko na rękach, a jej twarz pokrył obszerny rumieniec.
        - Przepraszam – wymamrotała. - Potknęłam się, to znaczy... Noga mi się, no... omsknęła, znaczy... - bełkotała, próbując jakoś wyjaśnić to wszystko. Nawet nie ma mowy, że przyzna, iż jej się to nawet podobało. Bardziej zajęła się rozmyślaniami na temat tego, co w tej chwili pomyśli o niej kotołak.
Awatar użytkownika
Vealikaso
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vealikaso »

        Przez chwilę się uśmiechał, po czym wybuchnął gromkim śmiechem, słysząc potok słów lisicy. Trząsł się tak zapamiętale, że musiał później poprawiać okulary, które trochę zsunęły mu się z nosa. Nie omieszkał jednak odpowiedzieć. No i ten wybuch wydał mu się co najmniej uroczy.
        - Tak, dokładnie. Inny wymiar. Można to przyrównać do szklanych kul zawieszonych w nicości, pomiędzy którymi mogą powstawać mosty, po których można przejść. Taki skrót myślowy, ale idealnie oddaje konstrukcje tego wszystkiego. - Uśmiechnął się do Isary. - Cóż... Nie mam pojęcia, czy wymiary mają jakieś nazwy. Są chyba za duże, żeby nadać im nazwy. Co do miejsca, w którym się znajdują... Nie wiem. - Veal przepraszająco wzruszył ramionami. - Wiem tylko tyle, że istnieją portale, przez które można podróżować do innych wymiarów. Tak tutaj trafiłem razem z Deithem. I tak, mamy i ludzi, i zmiennokształtnych, demony i całe inne plugastwo. Książek też nie brak. - Ach, wspomnienia. Strażnik legł na plecach i zapatrzony w niebo wspominał stare czasy. Wszystkie te lata nauki i wspólnych przygód z pozostałymi Strażnikami. Znalezienie jaja Deitha. Studia nad magią. Niezliczone bitwy z Chaotycznymi Bytami...
- Weź nie bądź taki nostalgiczny. Bo się obaj zaraz poryczymy. - Deith jak zwykle musiał zarzucić coś, co popsuło nastrój.
- Wiesz co? W takim razie chyba dalej będę to robił. Moje łzy to jedno, ale twoje działają nawet na impotencję! Stary, płacz, płacz, wiesz, ile ptaszków będzie ci wdzięcznych? - Lekarz uśmiechnął się pod nosem, zadowolony ze swojego dowcipu.
- Z tego co słyszałem, to koty jedzą ptaki. Chciałbyś się czymś podzielić? - Taaaaak, ta dwójka naprawdę jest siebie warta.
- Dobra, już dobra. Masz mnie. Ale niech to pozostanie między nami. - Veal oczywiście żartował. Nic takiego nie miało miejsca. SERIO.
        Przez ich wewnętrzną pogawędkę uzdrowiciel nie zauważył, że Feliks zadał dość interesujące pytanie o sposób działania kosy lisicy. Oczywiście jako specjalista w magii ognia zdawał sobie sprawę, że powstaje ona na skutek fuzji magii ognia i wiatru, ale interesował go sposób manipulacji kształtem powstałej w ten sposób błyskawicy. Nie dało się ukryć, że usłyszał nieprzychylną nutę w głosie Isary, ale wcale jej się nie dziwił. Też jeszcze nie do końca ufał Feliksowi. Jego pobudki znacznie różniły się od jego własnych. Spokojnie leżał na ziemi, ale w pewnym momencie, by bliżej przyjrzeć się kosie, usiadł. W tej chwili po raz kolejny wylądował na ziemi, tym razem przygnieciony przez lisicę.
        Tutaj już nie pomogła magia życia. Nasz kotek spiekł buraka. I to porządnego. Nie dało się tego przeoczyć, biorąc pod uwagę, że zwykle jest dosyć blady. Zielarz nie przeoczył również faktu, że jej i jego usta zetknęły się na krótką chwilę. Oj, spodobało mu się to. Baaaaaardzo. Po chwili zdał sobie sprawę, że Isara przeprasza oraz stara się tłumaczyć. Ewidentnie była zakłopotana. "Czyli jej też się podobało!". Ucieszyło to niezmiernie naszego kotołaka.
        - Nie masz za co przepraszać. To był wypadek, prawda? Spokojnie. Nic się nie stało - powiedział dalej czerwony jak cegła. Ale naprawdę był szczęśliwy. Jak to się mówi: "Każdy szuka miłości". A przynajmniej tak słyszałem.
- Veal, nie chcę ci przerywać tego uniesienia duchowego i... no... fizycznego - tak, Deith jest złośliwy, ale to już chyba wiecie - ale Kalempared zabici. Nasza misja skończona. Powinniśmy udać się do Fargoth, jak wcześniej ustalaliśmy. Teraz ma się odbywać tam festyn. To niezła okazja na znalezienie dobrego żarcia, jakiegoś zlecenia i pomocy ludziom. Na takich imprezach zawsze ktoś kończy połamany. No i wreszcie trochę odsapniemy. I tak zmitrężyliśmy już nadto czasu na śledzenie tej cwanej grupy. Pora się zbierać.
Chcąc nie chcąc, Strażnik musiał przyznać Feniksowi rację. Ich grafik nie przewidywał aż tak długiego tropienia tych handlarzy. Z przykrością musiał wstać od wspólnego ogniska.
- Wybaczcie mi, ale mój przyjaciel właśnie mi uświadomił, że czas nas nagli. Udajemy się teraz do Fargoth. Jeśli któreś z was też tam zmierza, albo nie ma nic przeciwko, możecie do nas dołączyć. W każdym razie musimy się już zbierać. Napomknę jeszcze, że podobno teraz odbywa się tam festyn. A teraz żegnajcie. - Po tych słowach z bólem w sercu (oczywiście z powodu lisicy), Veal ukłonił się pozostałej trójce, przywołał Deitha na swoje ramię i razem ruszyli w stronę miasta handlowego.

Ciąg dalszy: Vealikaso i Isara
Awatar użytkownika
Feliks
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eravallian
Profesje: Najemnik , Skrytobójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Feliks »

Chłopak otrzymał dosyć satysfakcjonującą odpowiedz, trzeba było przyznać, że bron lisicy wywarła na nim dosyć duże wrażenie.
Wkrótce potem Lisica, chcąc nie chcąc, wpadła na Kotołaka, wywołując u niego bardzo widoczną wstydliwość, Feliks lekko się uśmiechnął.
Kilka chwil potem Vealikaso wstał od wspólnego ogniska, proponując, że jeżeli ktoś ma do załatwienia interesy w tę samą stronę, co on, to może do niego dołączyć w wędrówce do Fargoth. Feliks jednak jeszcze nie zamierzał tam się udawać, w sumie sam nie wiedział, gdzie pójść. Wiedział tylko, że powinien znaleźć miejsce, gdzie mógłby odsapnąć od tego całego zamieszania.
Zablokowany

Wróć do „Jezioro Sitrina”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości